Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
Nathaniela traktowała nie jak kuzyna, a jak bardzo bliskiego przyjaciela. Zauważyła to, kiedy się zarumienił i zupełnie zignorowała to, że połowa szkoły właśnie na to patrzy. No tak, a potem się jeszcze okaże, że w gazetce szkolnej napiszą o tym, że Christy natychmiast znalazła sobie nowego partnera po incydencie z Kazuo. Wywróciła oczami na jego pierwszą uwagę, bo doskonale wiedziała, że mówi to z czystego rozbawienia. Gdy tylko znaleźli się w herbaciarni Christine ściągnęła swój kremowy płaszczyk i zawiesiła go na wieszaku, tym samym zasiadając przy jednym ze stolików. - Nie wiem, czy chcę w tej chwili o tym rozmawiać - powiedziała całkiem szczerze, siląc się na lekki, choć blady uśmiech. Wiedziała, że może mu wszystko powiedzieć, jednak w tej chwili jej się to nie podobało. Za dużo miała na głowie, poza tym te listy doprowadzały już ją do szału. - A co u Ciebie ? - zapytała, po chwili zamawiając sobie herbatę cynamonowo jabłkową, którą zawsze piła, gdy była u babci. Sam Nathaniel był świadkiem !
Kącik jego ust drgnął w akcie rozbawienia słysząc ,że kuzynka zamówiła swoją ulubioną herbatę ,którą zawsze robiła jej babcia. Widać odpowiadały jej stare przyzwyczajenia. Dostrzegł ,że mimo ,iż spotkali się w szkole magii i czarodziejstwa i jego życie obróciło się o 180 stopni ,Nathaniel i Christy są wciąż tymi samymi ludźmi ,którymi byli jeszcze rok temu. Ów fakt podniósł go jeszcze wyżej na duchu. - U mnie? Nim odpowiedział musiał się trochę zastanowić. - Pomimo tego ,że tęsknie za ciągłym rykiem Melanie ,nic nowego. Oczywiście - urwałem kontakt ze starymi przyjaciółmi ,ale postaram się trochę wszystko odświeżyć przez wakacje. Pamiętasz Matthew'a? Kiedyś prawie wyważył nasze drzwi wejściowe ,żeby dowiedzieć się co się ze mną stało. I wiesz ,że rodzice zakupili sobie sowę ,żeby pozostać ze mną w kontakcie? Zawsze wiedziałem ,że nie jestem normalny ,ale żeby od razu czarodziej?! Jego usta ułożyły się coś na kształt bezgłośnego 'o' ,na znak zszokowania ,po czym uśmiechnął się taktownie. Chciał swoją pogodą ducha choć trochę ją pocieszyć. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął rozbrajająco.
Szczerze powstrzymywała się przed atakiem śmiechu, którego z minuty na minutę było coraz trudniej powstrzymywać. Cieszyła się, że może powspominać niektóre rzeczy, bo w końcu dawno nie wiedziała już swojego kuzyna. Liczyła na to, że i w Hogwarcie zrobią coś na tyle durnego, żeby mogli zapamiętać to do końca życia. Z resztą, kto ich tam wie, czy podczas dzisiejszego spotkania nie zrobią nic głupiego. - Rany, przystopuj trochę - uspokoiła go z szerokim, charakterystycznym dla niej uśmiechem. I ona niedawno kupiła sobie sowę, którą ostatnio za dużo razy wysyłała z listami. A już w szczególności do Kazuo. Odgoniła się szybko od myśli, twierdząc, że jeśli zaraz nie przestanie o tym myśleć to wybuchnie i będzie krzyczeć tak głośno jak tylko może. Mimo wszystko, chłopak naprawdę pocieszył ją nie tylko słowami, a i swoją obecnością. - Skoro tak tęsknisz za krzykiem Melanie, to mam nadzieję, że zjawisz się u nas na wakacje. Chyba że już coś robisz... - powiedziała całkiem szczerze, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem. W sumie jej się nigdzie nie spieszyło, wręcz przeciwnie - miała masę wolnego czasu, którą chciała spożytować w jakiś konkretny sposób. I chyba właśnie się jej to udało.
Uśmiech wciąż wisiał na twarzy chłopaka ,a skoki nastroju nie powinny raczej dziwić Christy. Zastanawiał się czy wspomnieć dziewczynie ,o tym ,że rozwalił kanapę w pokoju wspólnym gryfonów ,ale stwierdził ,że wkrótce i tak się dowie. Bardzo chciał skoczyć do miodowego królestwa. Może uda im się tam dojść nim przyniosą herbaty?! Pomyślał ,że możnaby uciec -po prostu. A potem najwyżej będą mieli kłopoty. Lecz czy to będzie w ogóle jakaś skaza na i tak ich już barwnym życiorysie? - Ja mam przystopować? Znasz mnie w ogóle? - uśmiechnął się dziarsko ,po czym zmrużył oczy wpatrując się intensywnie w sufit ,jakby pod słońce. Naprawdę zaś ,obmyślał kolejną genialną intryę. Sam jednak dawno nie dostał żadnego listu i zastanawiał się cicho z jakiego powodu. Przecież wysyła do rodziców sowy bardzo regularnie... Może coś się stało? Odgonił jednak szybko tę myśl. Przecież z pewnością już dawno by o tym wiedział ,a teraz ma inne zmartwienia na głowie. Np; stuletnia sofa w Gryffindorze - zniszczona tylko i wyłącznie z jego powodu. Nie zły wynik. Uniósł brew ku górze. Miał nadzieję ,że nie przysporzył dziewczynie zmartwień swoją obecnością. -Czy ja powiedziałem krzykiem? - zapytał retorycznie patrząc na Christy zagadkowo - Powinienem raczej powiedzieć 'skrzekiem' - uśmiechnął się dziarsko po czym rozłożył na krześle - Oczywiście ,że chcę Was odwiedzić. Wpadniemy obowiązkowo całą rodzinką - wyszczerzył z uciechy zęby. - Nie chce mi się już czekać - wymamrotał gniewnie ,marszcząc zabawnie noc - Chodźmy stąd. Nim zaś dziewczyna zaprotestowała ,lub powiedziała ogólnie cokolwiek poderwał się z kanapy z impetem na jaki stać jedynie podekscytowanego jedenastolatka. Złapał ją za rękę i rzucił się biegiem przez drzwi klienci rzucili na nich zdumione spojrzenia. Na nieszczęście właśnie w tej chwili wychodził postawny kelner roznoszący herbaty. Gdy ujrzał wybiegające dzieci momentalnie skojarzył o co chodzi i cisnąwszy tacką z filiżankami w kąt ruszył pędem za nimi ciskając we wszystkie strony przekleństwami na te cholerne bachory.
Wszedł do Herbaciarni w której jak zwykle było gorąco. Usiadł przy jednym stoliku i zaczął się rozglądać. Wokół same pary. Co mu strzeliło żeby przyjść akurat tutaj i do tego sam? Nagle zobaczył Puchonke. Podkochiwał się w niej gdy był w 3 klasie. -Teraz jest jeszcze ładniejsza. Ehh... siedzi z tym ślizgonem.-Pomyślał zły. Podeszła do niego podstarzała już kelnerka. -Coś ci podać Skarbeczku? -Eee... tak, poproszę... - szybko zerknął na menu i wybrał pierwszą lepszą rzecz-...Zieloną Herbatę. -Oczywiście...Ale taki przystojny chłopak siedzi tu sam? Ehh..I co ja mam jej teraz powiedzieć? Że dziewczyny się ze mną nie umawiają bo jestem zbyt nieśmiały by zagadać? O nie! Jestem odważny tylko nie w takich sprawach..-Pomyślał. Po czym odpowiedział- Eee.... Dziewczyna na której mi naprawdę zależy aktualnie jest chora i nie mogła przyjść. Starsza pani uśmiechnęła się i odeszła. -Ciekawe czy wyczuła moje drobne kłamstwo-zaniepokoił się.
Do Herbaciarni weszła nieco dziwna dziewczyna. Należała do Hufflepuffu i była bardzo mądra. Niektóre dziewczyny wręcz jej zazdrościły inteligencji, a inne dokuczały jej po prostu. Jedna z Ślizgonek, która cały czas na nią zerkała, zaśmiała się głośno w jej stronę, a ta szerokim łukiem ją ominęła. Puchonka z okularami na czele i z dziwnym beretem zauważyła jedyny wolny stolik. No, całkiem nie wolny, bo siedział jakiś przy nim laluś. Trudno. Musi zaryzykować. - Cześć! - krzyknęła na głos tak, że ludzie na nią spojrzeli - Mogę się przysiąść? Wiesz Przez te ŻAŁOSNE pary w ogóle nie ma miejsca- powiedziała tak, aby niektóre pary zwróciły na nią uwagę. Kiedy to usłyszeli zrobili dziwną minę. - Ach, dzięki - powiedziała sama do siebie i bez słowa od chłopaka przysiadła się. - Czemu tu sam siedzisz? - zapytała się i spojrzała na niego.
Obserwując scenę wykonaną przez ładną Puchonkę, uśmiechnął się i pomyślał, że z tą dziewczyną nie będzie się nudził. -Jakbym miał dziewczynę nie siedziałbym tu sam.-Po chwili zauważył wisiorek w kształcie róży.ł-A tak przy okazji, ładny wisiorek.
- Aaaaaaaaaaaaaaa, dzięki! Dostałam go od ciotki na urodziny - pochwaliła się Puchonka. Widać było, że lubiła różne błyskotki. Na rękach również nosiła przeróżne, śliczne bransoletki, które wydawały dziwny odgłos. Znienacka podeszła do nich pani Puddifoot. Pulchna pani zmierzyła ich wzrokiem, a potem uśmiechnęła się. - Dla Ciebie kochaneczku herbatka zielona - kobiecina podała filiżankę pełną zielonej cieczy - A dla Ciebie co, piękna? - spytała się uprzejmie. Puchonka przez chwilę się zamyśliła i spojrzała na kobietę potem. - Malinowy sok - mruknęła dziewczyna, a kobieta natychmiast odeszła. - Ach, zapomniałam się przedstawić - przypomniała sobie okularnica - Jestem Elianna Bryant. Tak. OD TYCH BRYANTÓW! - krzyknęła tak, aby wszyscy usłyszeli.
Nie mógł opanować uśmiechu. Ta to dopiero miała poczucie humoru. -Wiem, to.A nawet trochę więcej. Ja jestem Adrian Mole. Od tych Molów których nikt nie kojarzy. Popatrzył na swoją herbatę. Upił łyka i skrzywił się. -Tak samo niedobra, jak za każdym razem.
Dziewczyna się zaśmiała porządnie. Uznała to za świetny żart. - Naprawdę zabawne. - przyznała mu rację - Skoro jest niedobra to po co ją pijesz? Niebawem znów przyszła pani Puddifoot podając dziewczynie filiżankę w różowe kwiatuszki. Ta upiła łyk soku i uśmiechnęła się. Widać, że lubiła ten napój. Elianna wyciągnęła różdżkę i wymruczała jakieś zaklęcie. Po chwili z różowych kwiatuszków stały się fioletowe kwiatuszki. - Nie cierpię różowego koloru - warknęła.
Nie mógł przestać się uśmiechać, przez co rozbolały go mięśnie twarzy. -Ogólnie nie lubię herbat. Są takie ...babcine. Ale dziwnie bym się czuł siedząc sam w Herbaciarni, nie pijąc herbaty. -Powiedział wpatrując się w dziwne fusy na dnie filiżanki.
- Wiesz co? Zamówię dla nas babeczki czekoladowe i malinowe co Ty na to? - zaproponowała dziewczyna i zagwizdała po panią Puddifoot, a po chwili już zamówiła słodkości. Po chwili pani Puddifoot zjawiła się z dwoma talerzami na których znajdowały się po dwie słodkie babeczki. Jedna z maliną, a druga z czekoladą. - Są na prawdę przepyszne. Tobie też pewnie posmakują. W ogóle jakoś marnie wyglądasz - mruknęła Eli, miziając go po ręce.
-Dzieki ale .. Co masz na myśli mówiąc, że marnie wyglądam?- Wystraszył się i spojrzał na swoje odbicie w herbacie. -Zadowolona bo sama wygląda idealnie- Mruknął pod nosem zanim zdążył ugryźć się w język. Popatrzył na babeczki, wyglądały dobrze, pewnie i tak smakują.
Kiedy usłyszała jego słowa podniosła znacząco brew do góry i uśmiechnęła się tajemniczo. Ciekawe co knuła? A może nic wielkiego... - Wiesz... - powiedziała i spojrzała mu głęboko w oczy - Marnie się odżywiasz... O to mi chodziło... - przyznała i mruknęła coś pod nosem, przegryzając babeczkę. Przełknęła i wpatrywała się w manicure, który zrobiła dzisiaj rano. Oczywiście pazurki wymalowała na mocną purpurę. - Jak taki przystojny mężczyzna, jak Ty może być sam? - spytała się go.
Otworzył szeroko oczy. -Ja mam po prostu złą przemianę materii. Jak zacznę jeść słodycze to na bank przytyje. -Skrzywił się wypowiadając ostatnie słowo. -Emm.. A muszę odpowiadać? To jedna z rzeczy, o których nie lubię rozmawiać.-Powiedział po czym przegryzł babeczkę. - Jak się rzadziej je słodycze, dopiero docenia się ich smak.
- Powiem wprost jesteś dziwny, ale zaczynam cię lubić - przyznała dziewczyna szczerze i spojrzała mu głęboko w oczy. Może to są jakieś czary? Kto wie... - Ty nie musisz mnie lubić. Wystarczy, że ja to robię - mruknęła i pazurkami po dłoni podrapała go delikatnie. Jeden Ślizgon przypatrywał im się przez chwilę, ale po chwili mu się to znudziło.
Zaśmiał się -Dziwny? Nie zauważyłem.-Wyszczerzył się jeszcze bardziej.-Też cie lubię. Z resztą trudno nie lubić, zarażasz dobrym humorem. Dopił resztę herbaty krztusząc się przez fusy.
- Nic ci nie jest? - zalękła się i przybliżyła się po czym poklepała go mocno po plecach. Dziewczyna westchnęła. Zjadła ostatnią babeczkę i dopiła napój. - Słuchaj może gdzieś wyjdziemy? Mam dziwne wrażenie, że cały czas ktoś nas obserwuje, a wolę być... z dala od nich - powiedziała.
-yyy...Dzięki-Powiedział lekko zszokowany.-Silna jesteś-Dodał z uśmiechem. -Zależy gdzie chcesz iść....Pani Puddifoot, można rachunek? Staruszka podeszła do ich stoliku, i przesłała przesłodzony uśmiech. -Za wszystko należą się równiutko 2 galeony. Zajrzał do kieszeni i wygrzebał potrzebną sumę.
Eli również dopłaciła. Nie lubiła, gdyż ktoś zza nią coś stawiał. Lubiła rozwiązywać swoje sprawy. - Słuchaj muszę już iść... - powiedziała, dając przy okazji pani Puddiffoot pieniądze. - Miły jesteś na prawdę, ale obowiązki mnie wzywają. - wyszeptała. - Żegnaj.
-Jak chcesz. Mogłem zapłacić.-Poczuł lekki zawód.-Żegnaj. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi, po czym rozejrzał się po herbaciarni. Westchnął i zadecydował przejść w jakieś inne miejsce.
Mając wielką ochotę na przepyszną i ciepłą herbatę wybrała się w to miejsce. Po przejściu przez próg można było od razu poczuć aromatyczny zapach tego napoju, co bardzo jej odpowiadało, gdyż go lubiła. Rzadko bywała w takich miejscach, a u pani Puddifoot jeszcze nie miała okazji gościć. Rozejrzała się więc po pomieszczeniu, które wydało jej się nieco zbyt słodkie. Zignorowała to jednak, liczył się smak herbaty, nie gust właścicielki lokalu. Wybrała cytrynową, podziękowała i przeszła do jednego ze stolików. Nie spodziewała się, że będzie tak cicho i pusto. Widocznie to miejsce cieszyło się większą popularnością w roku szkolnym.
Była ciekawa jak jest w tej herbaciarni, o której słyszała kiedyś od rodziców. Często tu przychodzili, więc postanowiła się wybrać. Gdy przekroczyła próg i rozejrzała się zemdliło ją trochę. Pomieszcze urządzone dla niej zbyt różowo i beżowo. Jakoś nie pasowały jej te dwa kolory razem. No nic. O gustach sie nie dyskutuje. Zamówiła sobie filiżanke herbaty miętowej i ruszyła do stolika.
Z braku lepszego zajęcia kręciła filiżanką na talerzyku. Łokciem oparła się o blat stoliku, tak, aby dłonią podeprzeć głowę. Miała nadzieję spotkać kogoś w Hogsmeade, ale powoli zaczynała wątpić, że ktoś się tu zjawi. Drugą dłonią podniosła herbatę do ust, aby upić łyk, kiedy usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Zatrzymała rękę w połowie drogi, po chwili odstawiając filiżankę na poprzednie miejsce. Spojrzała z delikatnym uśmiechem na przybyłą Krukonkę, która zamówiła herbatę. Ta najwyraźniej jej nie zauważyła, więc Aud powiedziała: - Sydney! Dawno się nie widziałyśmy. W istocie, nieczęsto widywała się z Syd, choć były dalszymi kuzynkami.
Zatrzymała się w połowie drogi słysząc swoje imię. - Audrey? - zapytała z lekkim zdziwieniem. Podeszła do dziewczyny tak szybko jak tylko mogła i odstawiła filiżankę na stolik. - Jak miło Ciebie widzieć! Zrobiłaś coś ze sobą od kiedy widziałyśmy sie ostatni raz? - zapytała siadając obok dziewczyny. Wyściskała ją na powitanie oczywiście. Musiała to zrobić.
Uśmiechnęła się ciepło do kuzynki. - Nie, raczej nic nie zrobiłam - odpowiedziała z uśmiechem. - Jak w Hiszpanii? - zapytała. - Z siostrą wszystko w porządku? Ostatnio przecież dostała list od Syd, w którym pisała, że zjawi się na weselu jej brata jeśli nie będą potrzebowali jej pomocy przy siostrze. Może wypadałoby się dowiedzieć o co chodzi?