Hogwart Express jak zawsze oferuje wygodne siedzenia i wspaniałe wrażenia z podróży. Z powodzeniem możesz tu zmrużyć oko, albo oddać się zażartej dyskusji ze swoimi przyjaciółmi. Nie trać czasu. Pewnie wszyscy już się pchają, żeby zająć miejsca przy oknie. Przybierz na twarz najładniejszy uśmiech i bądź bohaterem, który jako pierwszy wciągnie swoje bagaże do przedziału!
Miłej podróży!
______________________
Autor
Wiadomość
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Pociąg nagle się zatrzymał a Gabriel leniwie otworzył jedno oko. Wiedział co się zaraz wydarzy. Nie , nie był jasnowidzem, ale wcale nie trzeba było, nim być. Jego serce automatycznie zaczęło wolniej bić, by w końcu uderzać raz na kilkanaście sekund był skupiony i oczekujący w pozycji wygodnej i leniwej, ale w każdej chwili gotowej do ataku, gdyby zaszła taka potrzeba. Wszyscy w przedziale byli przerażeni, lecz Gabriel nie zdawał sobie sprawy czym tak naprawdę. Nie bał się wilkołaków, bo już miał z nimi do czynienia a najgorsze co może być to okazanie strachu. Nie trzeba było długo czekać aż pojawił się wilkołak. Gabriel był gotowy w każdej chwili mógł go ugodzić zaklęciem, lecz po co? Czekał cierpliwie aż zwierzak się do niego zbliży, lecz ten obrał sobie za cel dwie dziewczyny nie zbliżając się nawet do Gabriela. Mądra decyzja naprawdę bardzo mądra. - No fajny był ten futrzak co nie? – Zapytał z uśmiechem patrząc na krwawiące dziewczyny, po czym ponownie zamknął oczy osuwając się powoli w sen na jawie. Nie zamierzał nikomu pomagać i się przejmować, bo i po co? Jak zginą to zginą nie jego problem on za nimi płakać nie będzie i co najwyżej może potańczyć na ich pogrzebie, chociaż szedł o zakład, że zaraz wybuchnie w tym przedziale jedna wielka panika i już na samą myśl zaczynało mu się robić słabo i niedobrze. I, po co się przejmować? Nie lepiej je zostawić, by zdechły tutaj w męczarniach? W końcu tak czy, inaczej umrą, skoro są za słabe, by się same obronić. Na co liczyły? Że uratuje ich ten puchon? A może, że Gabriel okaże trochę współczucia lub determinacji i to on weźmie sprawę w swoje ręce. Ha! Jeszcze czego! Teraz przypomniał sobie słowa Elisy, która mówiła, żeby wziąć różdżki i być cichym to może nie przyjdą a teraz sama leżała raniona przez wilkołaka. Gabriel roześmiał się głośno na tę myśl a ten widok stanowczo poprawił mu nastrój. Usadowił się wygodniej i już nie zwracał na nic ani na nikogo uwagi… Bynajmniej tak to mogło wyglądać.
Moje najgorsze przypuszczenia spełniły się. Różdżka nie przydała mi się za bardzo. Wilkołak wpadł do przedziału, zamachnął się najpierw na Quinn, a już po chwili ja leżałam na ziemi. Wilkołak znikł, ale nie to było teraz dla mnie najważniejsze. Byłam ranna, krwawiłam. Miałam rozerwane ubrania, ślady po pazurach na ciele, a z nich sączyła się krew. Siedziałam na podłodze oparta o ścianę z oknem i patrzyłam się na wszystkich przerażona. Nie wiedziałam co mam zrobić, dlaczego nikt mi nie pomógł? Dlaczego? Sięgnęłam po torebkę, nie wiedząc co zrobić wyciągnęłam chusteczki i zaczęłam przykładać je sobie do ran. Chyba nie były głębokie. - Czy ktoś mógłby mi pomóc? - Zapytałam cicho, czuć było po moim tonie, że bolało.
Patrzyłam nieprzytomnym wzrokiem po przedziale. Usłyszałam śmiech i po kilku chwilach prośbę o pomoc. Ocknęłam się i mocno wciągnęłam powietrze. Podniosłam się i podeszłam do Elsie. Łzy nadal kapały mi z oczu. Jej rany nie były głębokie. - Wszytko ok? - Zapytałam nadal w lekkim szoku szlochając. Oderwałam kawałek materiału z szaty Gabriela który najwidoczniej zasnął. Zobacz jakie cudownego masz kochasia Alex! Obwiązałam rany Elsie materiałem. Robiłam to wszytko odruchowo. Nie wiedziałam co się dzieje. W głowie miałam tylko obraz wielkiego lasu. Podbiegłam szybko do Quinn. Jej rany były głębokie a ona sama nieprzytomna. - Quinn! - Z torby wyjęłam długi jedwabny szal i butelkę wody. Zaczęłam obmywać głęboką ranę u nogi Quinn a potem obwiązałam ją szalem i mocno zawiązałam. Wstałam i naropiłam trochę kropel wody na jej usta. - Proszę obudź się!
Moje rany zostały w jakiś tam sposób opatrzone, teraz trzeba było się zająć Quiin. Spojrzałam na chłopaka, jeszcze chwilę temu się śmiał. Cholerny dupek - pomyślałam. Poszłam w ślady za Tiffany i mimo, że bolały mnie żebra i rany na brzuchu i usiadłam przy starszej koleżance. Tiff zajęła się jej nogą i teraz starała się ją ocknąć. Złapałam za rękę Ślizgonki by sprawdzić czy żyje. Była tylko nieprzytomna. - Nic jej nie będzie - spojrzałam na Tiff, potem na Quiin. To było straszne, pierwszy raz widziałam takie stworzenie. To nie to samo co w podręcznikach, tam wyglądały inaczej, nie były tak niebezpieczne. To było straszne, ten ryk, najpierw taka potulna forma, potem jak wspiął się na swoje tylne łapy, to był większy niż... niż... niż nie wiem kto. Chciało mi się płakać, przysunęłam się do Tiff, sycząc przy tym z bólu i położyłam jej swoją głowę na ramieniu. - Oby już nie wrócił, ja nie chcę. Czemu żadnego nauczyciela tutaj nie ma? - zapytałam bardziej siebie niż ją.
Kiedy pociąg stanął, a on usłyszał wycie, lekko się podjarał – Wilkołaki – pomyślał zadowolony. SPOTKAM WILKOŁAKA! MOŻE NAWET BĘDĘ Z NIM WALCZYŁ! – cieszył się coraz bardziej. Aż trząsł się z radości, co pewnie chłopak mógłby uznać, za przejaw strachu. Lecz jeśli naprawdę był w jego umyśle, przeglądał jego uczucia i wspomnienia, wiedział jaki ma stosunek do Zwierzaków.. Gdy ten wpadł do przedziału, chłopak uradował się. Trochu ćwiczył zaklęcia przez wakacje, tak by umieć się obronić. W końcu w głowie miał wydarzenia, jakie miały miejsce podczas Balu z okazji końca roku. Wilkołaki zaatakowały! A on nie mógł nic z tym zrobić. Nawet nie umiał się obronić. Potem, gdy dowiedział się, iż stoi za tym jakaś organizacja, zastanawiał się, czy nie spróbować do nich wstapić. Bo w końcu.. Być wilkołakiem! Zwierzak jednak nie zbliżył się do niego. Obrał za cel starszą dziewczynę, która siedziała nieopodal i tę drugą, która chciała ich poczęstować fasolkami. Chciał uderzyć w niego jakimś czarem, niestety bezskutecznie.. Znowu nie mógł nic zrobić.. Potwór uciekł, zostawiając dwie dziewczyny w strasznym stanie. Jedna była ranna, druga natomiast nieprzytomna.. – To zaklęcie.. To, które leczyło rany! Jak ono szło?! – rzucił do zgromadzonych w przedziale. Miał nadzieję, że starszy chłopak jakoś mu pomoże, przypominając młodemu, głupiemu Puchonowi, jak ono szło. No jak.. no jak.. – Kurwa! – wrzasnął nagle. – Pamiętam! – krzyknął znowu. – Ferula! – powiedział głośno, kierując różdżkę na ranę Quinn. Niestety, niewiele pomogło.. – Leć po prefektów! Nauczycieli! Kogokolwiek! – zarządził. Dziewczyna, która straciła przytomność, nie zdawała się jej szybko odzyskać. Na szczęście została opatrzona. On sam jednak z powodu zbyt dużej utraty krwi zemdlał..
- Wiem. - Spojrzałam pełnymi łez oczami na Elsie opartą na moim ramieniu. Nadal byłam przerażona. - Ten wilkołak ... - Popatrzyłam na Thomasa. - To był nauczyciel. - Mój głos zadrżał. Poczułam dotyk sierść na moich plecach. Odskoczyłam ale zobaczyłam tylko Fluffy. Wzięłam ją na ręce, usiadłam na siedzeniu, zdjęłam buty i podwinęłam nogi pod brodę. Nie miałam siły zająć się Quinn. Psychicznej siły. - Czemu to zawsze zdarza się mi? Czemu zawsze moje największe lęki przychodzą do mnie? Na początku zaczęły mnie nawiedzać pająki a teraz to?!
Cała ta akcja trwało może sekundę. Wilkołaki. Wielkie mi coś. Gorszy ból potrafią zadawać ludzie, zwykłymi, pozornie nic nieznaczącymi słowami. Gdy tylko ponownie nastąpił spokój zlustrowała spojrzeniem przedział. Quinn leżała nieprzytomna zaś Elsie.. Elsie leżała zakrwawiona obok niej. Słysząc komentarz Gabriela zawrzało w niej z oburzenia. - Rusz się Ty tępy idioto, ona krwawi! Warknęła sama zeskakując na podłogę, klękając przy Elsie. Szarpnęła dłonią torebkę, złapała różdżkę po czym wymruczała "Accio" a słoiczek z podejrzaną cieczą wpadł wprost w jej dłoń. - Przytrzymaj ją, bo to nie będzie przyjemne. Rzuciła do Puchona stojącego obok. Odkręciła pojemniczek po czym sprawnie zerwała z niej ubranie, w miejscu gdzie miała rany. - Przepraszam, Mała. Mruknęła cicho po czym zabrała się za smarowanie ran. Smród jaki rozniósł się na przedział był okropny, ale co poradzić. Rany zaczęły się goić. Rozsmarowała ostatnią warstwę po czym wstała, pomogła dziewczynie usiąść i zajęła się poszukiwaniem chusteczek w torebce. Wytarła dłonie po czym usiadła jakby nigdy nic ponownie wsuwając dłoń do torby. Wyciągnęła srebrną piersiówkę po czym upiła z niej porządnego łyka. Podsunęła ją Elsie. - Napij się. Ognista zawsze pomaga rozładować stres. Uśmiechnęła się zachęcająco do dziewczyny poprawiając wolną dłonią lekko zwichrzone włosy.
Usłyszał wycie. Potem wszystko ucichło. Dosłownie przedział obok niego. – Elsie! – powiedział głośno, siedząc w swoim przedziale. Opuścił go szybko, mając w duchu nadzieję, że nic złego nikomu się nie stało. Na szczęście na korytarzu nie było śladu po tych bestiach. Wparował wręcz do przedziału, w którym jechała dziewczyna – Elsie! Nic ci.. Dobry Boże.. – powiedział do siebie, widząc ten obraz bólu i rozpaczy. Same dziewczyny i jeden facet, który zdawał się zasnąć. Drugi chyba zemdlał. Wspaniale.. Wspaniale.. – Elsie, kochanie. Wszystko w porządku?– spytał, kucając koło dziewczyny. Miała bardzo paskudną ranę, która strasznie krwawiła. Dodatkowo w całym przedziale unosił się dziwny zapach. – Używałaś jakiś maści, eliksirów, czy ktoś popuścił ze strachu? – zapytał dziewczynę z piersiówką. No, ciekawie.. Jeden śpi, drugi mdleje, jedna nieprzytomna, Elsie ranna.. A jedna jeszcze trzęsie się ze strachu. Żyć nie umierać.. – Elsie. Elsie.. słyszysz mnie? Wszystko będzie dobrze... – mówił do Ślizgonki. Po chwili zwrócił uwagę na tą, która straciła przytomność. Była cała sina. Czyżby też straciła przytomność? – Co im się stało? – spytał znowu dziewczynkę z piersiówką, która jako jedyna zdawała się tu racjonalnie myśleć, wskazując na siną i blondyna.
- Jak myślisz? - Powiedziałam słabo i popatrzyłam na nieznajomego Krukona. Wstałam i usiadłam na ziemi koło Quinn. Była opatrzona, więc już nic nie mogłam zrobić ale wzięłam resztki wody i znowu zaczęłam je wkraplać do ust przyjaciółki. Sprawdziłam jej czoło. Było cieplejsze niz kilka minut wcześniej ale nadal była sina i zimna. - To raczej logiczne ,że był tu wilkołak. - Nie lubię wypowiadać tego słowa tak samo jak pają... zresztą nieważne. - Zaatakował Quinn i Elsie. Podasz mi to? - Kiwnęłam na Alex i jej cudowny alkohol. - Proszę.
Ktoś wparował do przedziału, zaś Alex widząc Elsie w stanie, w którym na pewno nie przełknęłaby nic sama pociągnęła łyka. Słysząc PROŚBĘ, ola Boga, PROŚBĘ Tiffany spojrzała na nią, po czym podała jej piersiówkę, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy zaś po chwili się opamiętała. - Proszę bardzo, Wasze zdrowie Kochane. Dopowiedziała słodkim głosem po czym wróciła spojrzeniem do chłopaka i zaczęła pi razy drzwi, opowiadać jak to było, nie wdając się w szczegóły, a żeby ktoś jeszcze nie zemdlał, bądź też nie porzygał się. Oj tak, kolejne rzygowiny w dzisiejszym dniu nie były wskazane. - Dwie za dużo szczekały, wywołały wilka z lasu a że ciągnął swój do swego to jedna dostała zbyt głębokiego buziaka. Stwierdziła opanowana wskazując na Quinn. - Dyptam. Mruknęła w odpowiedzi na pytanie o medykament. - Tamta laska co leży, to już wyjaśniłam, ten, o tam co też leży ma wrażliwy żołądek, Elsie opatrzyłam, ta obok panikuje. Tamten.. - wskazała głową na Gabriela. - A cholera wie, co z nim. Burknęła trochę bardziej niż oburzona jego zachowaniem. Spojrzała na piersiówkę w dłoni dziewczyny. A cholera z tym, sięgnęła do torby wyciągając całą, prawie pełną butelkę. - Napijesz się? Dobre na nerwy. Zaproponowała chłopakowi uśmiechając się delikatnie.
Alex rozerwała mi ubrania na brzuchu i wysmarowała rany jakimś środkiem. Nie dość, że bolało, to w dodatku okropnie śmierdziało. Zaczęłam się wić, krzyczeć, Puchon obok mnie zemdlał chyba z przejęcia, ale jakoś wytrzymałam to. Musiałam... Alex była silna. Kiedy siedziałam już na siedzeniu i posyłałam jej wdzięczny uśmiech do przedziału wpadł Ambroge cały wystraszony. Chciało mi się śmiać widząc jego bladą twarz. - Nic mi nie jest, spokojnie - powiedziałam do niego. Spojrzałam na Quiin, skoro ta maść podziałała na mnie, to może i na nią też podziała? Popatrzyłam na Alex. - Dyptam? - zapytałam. - Może podziała na nogę Quiin? Alexandre może nie być zadowolona, że jej o tym mówię, ale powinna się zachować normalniej niż jej przyjaciel. Znalazła sobie niezłego dupka. Krukon cały czas mówił do mnie, ale nie docierało do mnie, dopiero kiedy na niego spojrzałam jakoś to do mnie dotarło. - Wilkołak, tu był wilkołak - wykrztusiłam z siebie powtarzając za reztą Zarzuciłam mu dłonie na szyje, a potem ukryłam twarz w jego bluzce. Chciałam się schować, zasnąć i obudzić kiedy będziemy już na miejscu. - Zostań tu - szepnęłam do niego. Uniosłam głowę, Puchon leżał, Ślizgon-dupek spał, Tiffany trzęsła się z przerażenia, a Alex proponowała mi alkohol. Ale nie wzięłam, nie miałam ochoty.
- Dziękuje. - Popatrzyłam na Alexandre. Upiłam łyk i wlałam trochę alkoholu do ust Quinn. Podłożyłam pod głowę Quinn jakieś ubrania. Zwróciłam wzrok do Krukona i Alex. - A tamten skurwiel ma nas w dupie i poszedł sobie spać. Naturalnie! A gdy Quinn i Elsie zostały ranne to on jeszcze się śmiał! - Wskazałam na Gabriela i teraz zwróciłam się prosto do Alex. - Przepraszam cię za tamta kłótnię. A teraz mam szczerą nadzieje ,że widzisz jakim dupkiem Gabriel jest i nie powinnaś się zadawać z kimś takim. - Wyciągnęłam do niej rękę. Sama sobie nie wierze ,że właśnie to zrobiłam.
Ostatnio zmieniony przez Tiffany Keppoch dnia Sob 17 Sie 2013 - 0:06, w całości zmieniany 1 raz
Ech Ślizgoni.. – powiedział na głos. Nawet w takich sytuacjach, muszą unosić się dumą i pychą. Na szczęście ta spokojniejsza i nie ma co ukrywać, ładniejsza, dziewczyna wytłumaczyła mu po części co się stało. A gdy Elsie wtuliła się w niego, objął ją ramieniem. – Spokojnie. Zostanę.. – powiedział do niej, całując w czoło. – Możesz otworzyć okno? Odrobina świeżego powietrza nie zaszkodzi – rzekł do wyraźnie przestraszonej dziewczyny. Tak. Nie dość, że w całym przedziale śmierdziało tym dyptamem, to jeszcze mieli dwie nieprzytomne osoby. – Przepraszam na moment. – powiedział do Elsie, wstając. Podszedł do tej drugiej nieprzytomnej. – Jest rozpalona.. Chodź, położymy ją przy oknie – zwrócił się do dziewczyny z piersiówką. A gdy ta zapytała go, czy nie ma ochoty na łyka, już miał to wziąć i upić większą część piersiówki. Nie zrobił jednak tego – I schowaj to. Jeśli wpadną tu nauczyciele, to będzie miały problemy.. –dodał, spokojnie, patrząc prosto w oczy dziewczynie, żeby mieć pewność, że na pewno wszystko zrozumiała. Po chwili zabrał się za przenoszenie tej sinej. – Macie wodę? Trzeba jej zrobić okład – zarządził, w sumie zwracając się do tej roztrzęsionej. Tak, tego jej trzeba było. Zajęcia. Czegoś, co odwróci jej uwagę.
- Tak. - Odpowiedziałam. - Mam wodę. Zaraz znajdę coś czystego. - Na oślep wyciągnęłam z mojej walizki jakieś ubranie i nasączyłam je wodą. Krukon przeniósł Quinn na kanapę a ja od razu położyłam okład na jej czole. Dopiero teraz zauważyłam ,że Thomas zemdlał. Przynajmniej mam świadomość ,że zrobił to ze strachu a nie spotkania pierwszego stopnia z pazurami wilkołaka. Uspokoiłam się. Może dlatego ,że w końcu zawitał do przedziału jakiś odpowiedzialny facet. A nie dupek typu Gabriel lub małolat typu Thomas.
Ostatnio zmieniony przez Tiffany Keppoch dnia Sob 17 Sie 2013 - 1:38, w całości zmieniany 2 razy
Rozdziawiła usta, jednak tylko bez słowa ucisnęła krótko jej dłoń i przeniosła wzrok na Elsie, gdyż przypomniała sobie o jej pytanie. - Skarbie, to działa tylko na to by zachować piękną skórę. W porównaniu... Ciebie kicia lekko drasnęła, ją próbowała wpierdolić w całości. W dodatku rana jest chyba skażona. Tamta zrobiła się sina. Wydaje mi się, że ranę trzeba oczyścić, ale mam nadzieję, że gdy będę oglądać jej ścięgna nikt już się tu nie osunie na podłogę, prawda? Rozejrzała się uważnie po ich twarzach. Chyba dotarło. Widząc jak chłopak wraz z Tiffany chłodzą dziewczynę i robią Bóg wie co wywróciła oczami. Na uwagę o flaszce również. - To w celach medycznych. - mruknęła po czym pociągnęła porządne parę łyków i odstawiła butelkę z powrotem do torby. Wyjęła w zamian gazę oraz kolejny, odrobinę większy słoiczek. Przyklękła obok Quinn, odkręciła słoik po czym spojrzała na jej nieprzytomną twarz. - Przykro mi bardzo ale Twoja walizka stanie się uboższa o parę Wrangler'ów. Szepnęła z udawanym żalem po czym rozcięła jej spodnie by ujrzeć całą ranę. Wrażliwi niech lepiej nie patrzą. Nalała trochę cieczy na gazę po czym pomagając sobie jedną ręką rozszerzyła ranę i wpakowała w nią opatrunek. Odwróciła twarz w stronę stojących osób i zaczęła gmerać powoli dłonią w żywej ranie. - Ohh, poznam w końcu Quinn od środka! Jakie ma piękne wnętrze. A jakie seksowne ścięgna, łaaał! Owszem, to było obrzydliwe. Ale przecież musiała zachować zimną krew a i rozśmieszyć publikę. Powtórzyła czynność parę razy po czym odwróciła się, ponownie użyła dyptamu i spojrzała zadowolona na swoją robotę. - Tiff... Proszę o jedno, zapamiętaj, że małe, słodkie blondyneczki mają łeb na karku i gdyby nie to Twoja przyjaciółeczka jutro kuśtykałaby na najwyższą wieżę w Hogwarcie na jednej nodze. Ale gdy następny raz przyjdzie grzebać mi w jej nodze.. wyłamię jej osobiście kość i wsadzę jej ją w dupę. Dotarło? Usiadła, wyczyściła ręce po czym jakby nigdy nic wyjęła lusterko i poprawiła makijaż.
Uśmiechnął się lekko, widząc, że dziewczyna schowała alkohol. A gdy wyciągnęła ze swojej torby jakieś utensylia lekarskie, patrzył na nią z lekkim podziwem. On zapewne użyłby jakieś magii. W sumie, znał kilka zaklęć leczniczych. Mimo to ucieszył się, że był tu ktoś taki.. – Jesteś jakąś zielarką? Znachorką? Medyczką? – zapytał dziewczynę, gdy ta skończyła grzebać we „wnętrzu” Quinn. Nie miał wątpliwości – wszystkie trzy, przytomne, dziewczyny były ze Slytherinu. Bo w żadnym innym domu takie indywidua nie mogą znaleźć miejsca. Nie, żeby którakolwiek z nich jakoś specjalnie go irytowała. Nic z tych rzeczy. Po prostu.. Ludzie stamtąd wytwarzali dokoła siebie taką dziwną aurę, którą on był w stanie wyczuć i zobaczyć. - Zamierzacie się kłócić? – podniósł nieco głos w celu zamknięcia ewentualnej dyskusji na wypowiedzi tej ładnej. Szybko jednak przeniósł całą swoją uwagę na tej, dla której, jakby nie patrzeć tu przybył. – Elsie kochanie. Jak się czujesz? – zapytał, na powrót obejmując. Pomógł jej też wstać, tak by mogła usiąść spokojnie na wyznaczonym do tego miejscu. Usadowił ją, objął i cały czas przytulał. Rana dalej krwawiła, zastanawiał się, co też może zrobić.. -Tak w ogóle, to jestem Ambroge. Miło mi - rzekł uśmiechając się. - Wybaczcie, że tak z miejsca przechodzę do rzeczy, ale.. Możecie mi z nią pomóc? Cały czas krwawi. I chyba nie chce przestać..
- Serio? - Uśmiechnęłam się do Alex. - Aż tak nas nienawidzisz? No cóż, spoko. - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Przeniosłam wzrok na Krukona. - Nie, nie mamy zamiaru się kłócić. - Znów popatrzyłam na Alex. Gdyby to był dementor lub inne ustrojstwo tego typu to poradziłabym sobie nawet bez twojej piersiówki. Ale widzisz każdy ma swoje słabości. - Zdjęłam mokrą szmatkę z głowy Quinn i nasączyłam jeszcze raz zimną wodą, po czym znowu położyłam na rozpalonym czole Q. - Moją słabością są wilkołaki i ... pająki. Żenujące. - Westchnęłam. - Boję się wilkołaków, odkąd byłam dziewięciolatką i prawie nie zginęłam z rąk jednego. A wszystko przez moją idiotyczną ciekawość. Musiałam być szczególnie głupim dzieckiem, żeby pójść w środku nocy do lasu. A pająków boje się od ... właściwie zawsze. Gdybyś ty miała spotkać się z największym koszmarem. To jakbyś zareagowała? - Spojrzałam w oczy Alex.
- Małym narkomanem. Odpowiedziała z pełną powagą by po chwili się roześmiać. - Jakby nie patrzeć.. Lubię eliksiry. Ot tyle. Lubię też coś, co mugole nazywają chemią. Moja ciotka, Eff, dzieliła przez ponad pół życia mieszkanie z mugolską panią chirurg. Trochę mnie nauczyła. Puściła mu oko po czym wpakowała rękę aż do łokcia poszukując znów czegoś w torbie. W międzyczasie nie spoglądając nawet na chłopaka odpowiedziała mu na kolejne pytanie. - Nie kłócimy się. Po prostu ta sytuacja chyba wybitnej niż moje aluzje uświadomiła koleżankę, że to, że bliżej mi z wyglądu do modelki dla panów nie musi oznaczać że mam wyłącznie siano pod kopułą. A że uraziła mnie przez swoją subiektywną opinie.. no cóż. Ups, zdarza się. Zaśmiała się uroczo, przeczesując szczotką którą udało jej się znaleźć blond loki. Schowała ją, przejrzała się ostatni raz w lusterku puszczając oczko do swojego odbicia po czym głos chłopaka wyrwał ją z zamyślenia. - Alexandre de Lioncourt. Przedstawiła się szybko gdyż jego kolejne słowa sprawiły, że znów musiała grzebać w obszernej torbie. Złapała różdżkę klnąc pod nosem swoją samodzielność, która sprawiała, że nawet używanie magii jej uwłaszczało. - Accio. Accio. Accio dyptam. No szybciej, accio. - mruczała pod nosem celując w czeluści torby. Po chwili malutki słoiczek spadł wprost w jej dłoń. Rzuciła go chłopakowi. - Smaruj. Powinno zaraz ustać. To, co leci to jedynie resztki krwi wymieszane z osoczem. Czyli nic groźnego. Posłała mu uśmiech po czym podciągnęła kolana pod brodę. Złapała się rękoma za brzuch. - Cholera, czy przez tą chorą sytuację odwołali wózek z przekąskami? Umieram z głoduu. Westchnęła kuląc się lekko na siedzeniu. Słysząc ponownie Tiff, zwróciła na nią wzrok. - Strach jest rzeczą ludzką. Tylko szaleńcy niczego się nie boją. Poczułam się chyba.. szalona. Ale cóż, może to dlatego że swój najgorszy koszmar już przeżyłam. I.. żyję. Jak widać.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Zaczęło się to, co przewidział Gabriel. Krzyki panika no i Alex w roli super bohatera. Nie wiadomo czy trzeba było zacząć się śmiać czy płakać. - Tak już lecę.. – Mruknął w odpowiedzi do Alex, żeby ten się ruszył. Naprawdę sądziła, że pomoże komukolwiek? Nawet, gdyby to była ona? Ha! Jak dla niego to wszyscy w tym przedziale mogą wykrwawić się na śmierć i naprawdę mało go to obchodzi? Że jest dupkiem? Pewnie, że, nim jest! Żadnego odkrycia nie dokonaliście. Gabriel przysłuchiwał się wszystkiemu w milczeniu nie poruszając się nawet o centymetr, by w końcu otworzyć oczy i rozejrzeć się po przedziale ktoś, kto miał bystry umysł może się zastanawiać, dlaczego Gabriel ma tak trzeźwy wzrok, jak na kogoś, kto właściwe się obudził. Czyż to nie dziwne? - Oj, bo się rozpłaczę zaraz. – Mruknął na wyzwanie Tiff. Oj, tak teraz zacznie się najazd na Gabriela, jaki on jest nie czuły i w ogóle zły i okrutny. Żenada. Chłopak przeniósł spojrzenie na Quinn i wiedział, że nie jest z nią ciekawie. Nie zależnie od tego, co mówiła Alex prawda była znacznie gorsza. Straciła bardzo dużo krwi a do tego jej ścięgna były kompletnie poszarpane i nie pomoże tutaj, byle eliksir no, chyba , że łzy feniksa, który działa na wszystko. No może prócz złamanego serca. Przez chwilę Gabriel zastanawiał się czy mógłby jej pomóc i był pewny, że byłby w stanie. Może nie tak dobrze i szybko jak, by to uczynili w Mungu, ale wystarczająco, by dziewczyna przeżyła i mogła chodzić, a co najważniejsze, by się obudziła. Najgorszy był fakt, że z rany krew wciąż się sączyła, a to, że było jej coraz mniej było tylko złym znakiem. Czyż nie widzą, że jest cała sina a małe ilości krwi świadczą o tym, że zostało już jej mało krwi? Czy tylko on zdaje się tu myśleć logicznie i nie oszukiwać samego siebie? - Nie lepiej zostawić ją, by się wykrwawiła? – Zapytał zgromadzonych dla pewności. Dlaczego nie wstał i nie pomógł Quinn? A po co? Nic dla niego nie znaczyła nawet, jeśli potrafiła wzbudzić w, nim jakieś pozytywne emocje to i tak za mało, by miał zamiar zrobić cokolwiek. Niech go nazywają dupkiem i nieczułym skurwysynem. Ha! Przecież właśnie tym był i nie zamierzał tego zmieniać a tym bardziej nie zamierzał wcielać się w postać super hero tak jak Alex biegać i panikować, by uratować komuś i tak żałosne życie. Puchon, który tak się cieszył na spotkanie z wilkołakami i, który chciał przeciwstawić się Gabrielowi zemdlał. Super! Chłopak oparł się wygodniej i nadal beznamiętnie przyglądał się całej tej sytuacji i niech się świat wali, ale on i tak nie wstanie i nie pomoże, więc na niego nie liczcie i darujcie sobie czasu i tlenu na obrażanie go i stwierdzenie faktu, jaki to on jest zły i niedobry.
Teraz to Ambroge się mną zajmował. Smarował moją ranę raz po raz tamując upływ tego co się sączyło. Dziewczyny wymieniały miedzy sobą spojrzenia, czasami się do siebie odezwały. Alex naprawdę nie była głupia, chyba nawet mądrzejsza niż ja. Specyfiki mugolskie? Jezu, że też takie coś potrafi uratować skórę. W tym samym czasie ten cały Gabriel "obudził się" i zaproponował, czy nie można by jej było po prostu zostawić. Nie wytrzymałam, mimo sprzeciwów Ambroge'a wstałam, podeszłam do niego szybko (w końcu był jakieś 2-3 kroki ode mnie) wzięłam zamach i jak gdyby nigdy nic sprzedałam mu uderzenie w twarz. Cóż, emocje potrafią wiele zdziałać. Kij z tym, że przy tym się trochę zachwiałam, byłam słaba. - Wyjdź stąd! - powiedziałam. - WYNOŚ SIĘ NATYCHMIAST!! Patrzyłam na niego tak, aby wiedział, że sprzeciw nie wiele da. Na pewno wszystkie "przytomne" dziewczyny się ze mną zgodzą, Abroge też stanie po naszej stronie. Nie interesuje mnie czy są wilkołaki na korytarzu, czy nie, ma się stąd wynosić. - Nie słyszałeś?! Wynoś się! Krzyki i napinanie mięśni brzucha nie było dobrym pomysłem, bo już po chwili znowu bolało.
Quinn otworzyła lekko oczy. Niezbyt pamiętała co się stało. Ujrzała nad sobą Tiff. - Cholera jasna- mruknęła dotykając swojego czoła, które było mokre- Tiff, co ty robisz?- zapytałam cicho. Ból był okropny jednak próbowała wstać. Niestety niezbyt jej się to udało. Podtrzymała się na łokciach. Spojrzała na Gabriela- Nie, nie lepiej bo gdybym się wykrwawiła to nie miałby ci kto przyłożyć- powiedziała. Spojrzała na Elsie kiedy ta go uderzyła- Dzięki- spróbowała się uśmiechnąć jednak wyszedł z tego grymas.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Ta ktoś, by powiedział, że Gabriel doigrał się. Ni i właściwie to była szczera prawda, ale jak on uwielbiał patrzeć na wściekłość ludzi, gdy miotają w niego te iskry nienawiści. Cudo! Czy mógł uniknąć ciosu w twarz? Raczej nie, chociaż zdążyłby zatrzymać jej rękę, lecz, po co? Przecież trzeba się bawić i nie ważne czy negatywnie czy pozytywnie grunt to dobra zabawa a on zawsze się dobrze bawił nawet teraz! Mimo wszystko ów siarczysty policzek go zabolał i jedno musiał przyznać dziewczyna ma cios a proszę wydawało się, że jest najbardziej spokojna ze wszystkich. Cóż ten Gabriel potrafi zrobić z ludźmi? Chłopak pomasował się po policzku i roześmiał się patrząc jej się w oczy. - Doprawdy tego chcesz? – Zapytał, chociaż odpowiedź była oczywista. – Nie ma sprawy. – Powiedział jak, gdyby nigdy nic i wstał mijając ją. Gdy otwierał drzwi do przedziału stanął w progu i z mściwym uśmiechem odwrócił się na chwilę do zebranego towarzystwo, co szedł o zakład przygląda mu się teraz, po czym spojrzał na korytarz, gdzie był istny bałagan. - HEY GŁUPIE WILKAŁAKI! PRZEDZIAŁ TRZECI WAS SIĘ NIE BOI I MA GŁĘBOKO W DUPIE! – Przez chwilę zdawało się, że zrobiło się absolutnie cicho. – No to miłej zabawy dziewczyny. – Powiedział uśmiechając się, po czym się deportował (zakładam, że w pociągu można) i zniknął i z oczy. Czyż nie tego właśnie chcieli? By zniknął, im z oczu? Przecież Gabriel to taki miły człowiek, który zawsze ulega prośbą innych osób..
Widząc Elsie, która zawsze była nadzwyczajnie spokojna.. Uoh, to było coś. A i cios miała niezły, trzeba przyznać. Za chwilę jednak zagryzła wargę wiedząc, że Gabriel coś odwinie. Spore coś. Jej uwagę odciągnęła Quinn leżąca na podłodze.. całkiem przytomna. Posłała jej słodki uśmiech zarzucając przy tym włosami. - Hej śpiąca królewno, witamy w piekle. Oczywiście nie myliła się, Gabriel nie mógł zachować się jak człowiek. A po co! Gdy tylko się deportował przeklęła głośno wyłamując nerwowo palce. Co on sobie wyobrażał. Wciągnęła głośno powietrze do płuc po czym skuliła się na siedzeniu. Oparła czoło o kolana przymykając oczy. Niech ta cholerna podróż się wreszcie skończy. Niech się sk... nawet myśleć przestała, gdyż zauważyła jakiś cień tuż pod drzwiami do przedziału. Wstrzymała oddech. Rozejrzała się nerwowo po czym zagryzła wargę chwytając opuszkami palców różdżkę.
Wiedziałam, że coś odwali. Jego wzrok, jego zachowanie, wszystko na to wskazywało. Trzymałam się dzielnie puki się nie teleportował. Kiedy tylko to zrobił zatrzasnęłam drzwi, a potem oparłam na siedzenie, jeszcze przed chwilą gdzie on siedział. Złapałam się za brzuch, głowę oparłam o oparcie i zamknęłam oczy. Quiin się obudziła, to znaczyło, że się wyliże. Chciałam, żeby to się już skończyło. Miałam dość, miałam ochotę położyć się i zasnąć i nie obchodziło mnie, czy zaraz wpadnie tu wezwany przez Gabriela wilkołak i rozszarpie mnie na strzępy czy nie. Pociągu jednak ruszył po chwili, rozpędził się bardzo szybko. Obok naszego przedziału przemknęło coś, co ogłaszało wszystkim, że mają przebierać się w szaty. - Co? To wszystko? Żaden prefekt tu nie wpadnie? Przecież mamy rannych - powiedziałam do siebie. Nie miałam sił się rozbierać. Odpocznę, tylko chwilę odpocznę. Głowa opadła mi w bok, nie spałam a tylko lekko drzemałam.
- Dostałaś gorączki, więc trzeba było to jakoś spróbować obniżyć. - Odpowiedziałam Quinn. Dotknęłam jej czoła jeszcze raz. Nie było już takie rozpalone. - Naprawdę? Naprawdę coś takiego jak Gabriel nadal jest nazywane istotą ludzką? - Usłyszała ,że Alex wstrzymuje oddech. Pod drzwiami widać było nowy cień. Wstałam z różdżką w gotowości. Ale usłyszałam głos. Głos jakiegoś prefekta. Mogę już zacząć się już wkurzać? - Kurwa! Co? Mamy tu dziewczynę z poszarpaną nogą i nikt do nas nie zawita?! Takie proste przebierzcie się w szaty? - Krzyknęłam.
Gdy jeden z chłopaków znajdujących się w przedziale, wrócił do żywych odczuł niesamowitą ulgę. Słysząc jednak pomysł, by zostawić Q samą sobie i pozwolić jej umrzeć, zdał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę stało się z dziewczyną. Jej potrzebne były eliksiry. Albo magia. Zanim w ogóle zaczął myśleć w głowie nad idealnym zaklęciem, musiał powstrzymywać Elsie. Ta jednak wstała i uderzyła tamtego. Kazała mu się wynosić. A kiedy już wyszedł i zawołał wilkołaki, poczuł się bardzo niepewnie. Nie umiał z nimi walczyć. Mało znał też zaklęć ofensywnych. Mało, ale zawsze.. Elsie – złapał dziewczynę, gdy ta zachwiała się kolejny raz, próbując wrócić na miejsce – Naprawdę.. Ty.. zawsze musisz postawić na swoim.. – powiedział, uśmiechając się do niej. Pomógł jej wrócić na poprzednią pozycję, przytulił raz jeszcze i ucałował. Chyba wszystko z nią będzie w porządku. Miał nadzieję.. Na szczęście ta druga, ta sina odzyskała przytomność. To bardzo dobrze. Nawet rozmawiała z nimi. Chłopak podszedł do niej, gestem nakazując ciszę. Lepiej, żeby oszczędzała siły. Właśnie wyciągnął różdżkę, by użyć jakiegoś zaklęcia uzdrawiającego, kiedy coś przemknęło przed drzwiami. Dziwna sylwetka.. Wilkołak? Znowu? Jeśli tak, to będzie miał z nim do czynienia. Nawet jeśli nie byłby ten sam, który zrobił to jego dziewczynie (nie, to nie była jego dziewczyna, o czym on.. KURWA!), zapłaci za błąd swojego pobratymcy! Szczęśliwie nie był to nikt groźny.. - Tiff tak? – Możesz go obudzić? – spytał dziewczynę, wskazując na chłopaka, który już dobrą chwilę leżał tak bez przytomności. Rzucił jeszcze oko na Elsie. O bogowie – Elsie! Elsie! – wrzasnął – Nie waż się zasnąć! – Alex, zajmij się nią, błagam! – rzucił do niej, sam zajmując się raną w nodze dziewczyny. Tamten miał racje. Tą ranę trzeba jakoś wyleczyć. Tylko jak.. - Haemorrhagia iturus – Znacie to zaklęcie? – zapytał wszystkie dziewczęta będące wraz z nim w przedziale. – Tamuje krwotok. Przynajmniej, tak mi się.. Tak. Na pewno. – rzekł, już jakby sam do siebie. – Na co jeszcze czekasz?! No! Rzucaj! – ponaglił Alex, sam rzucając to zaklęcie na do niedawna nieprzytomnej dziewczynie. – Nie, Tiff. Nie tak.. Uderz go delikatnie w twarz. I mów do niego – poinstruował dziewczynę, która budziła tamtego w bardzo dziwny sposób, mianowicie trząsając jego ciałem od pasa w górę..