Hogwart Express jak zawsze oferuje wygodne siedzenia i wspaniałe wrażenia z podróży. Z powodzeniem możesz tu zmrużyć oko, albo oddać się zażartej dyskusji ze swoimi przyjaciółmi. Nie trać czasu. Pewnie wszyscy już się pchają, żeby zająć miejsca przy oknie. Przybierz na twarz najładniejszy uśmiech i bądź bohaterem, który jako pierwszy wciągnie swoje bagaże do przedziału!
Q oparła rękę na ramieniu Tiff i spojrzała na nią spod przymrożonych powiek. Lekko prychnęła kiedy Alex powiedziała o fałdkach. Pokręciła głowa. Po co miała sobie nią zawracać głową. Spojrzała an chłopaka, który wszedł do przedziały. Rzygać jej się chciało kiedy Alexandre tak się do niego przymilało. Bez przesady! Q nie wiedziała ze można być aż takim przesłodzonym.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Ojoj! Taka piękna nagroda za bycie miłym no cóż nie ma to, jak Slytherin! Gabriel przekręcił głowę ku dziewczynie, która obrzuciła go błotem i uśmiechnął się patrząc w jej oczy, w których można było jawnie dostrzec rozbawienie. Przez jego głowę przeleciało tylko jedno pytanie czy podjąć szermierkę słowną? Czy warto? Z reguły nie rozmawia się z osobami niższego pochodzenia, bo sprowadzą cię do parteru i pokonają, lecz w takim wypadku Gabriel nie powinien rozmawiać z nikim, bo przecież każdy był przynajmniej o jeden szczebel pod nim! No cóż właściwie mało go obchodziło czy ktoś go lubi, szanuje czy toleruje dla tego skończyło się na lekkim pogardliwym uśmiechu oznajmującym, że nie zamierza podjąć tego wyzwania, bo i po co? Czy naprawdę był jakikolwiek sens prowokowania Gabriela? Nikt, kto ma trochę oleju w głowie tego umyślnie nie robi, bo może w jednej chwili wyciągnąć najgorsze brudy i oznajmić je całemu świata lub zadręczyć psychicznie. Lecz, po co marnować czas? Po co zawracać sobie głowę? Właściwie, pomimo że wciąż patrzył na dziewczynę to już o niej zapomniał, natomiast jego wzrok poszedł do dziewczyny obok. Jego uwagę odciągnęła Alex i jej słowa. Uniósł do góry brew w geście dziwienia. Po pierwsze, byle, co? Jak można nazwać Jacka Danielsa, byle, czym? I do cholery, jaki znowu masaż? Znowu nie pamiętał, co się ostatnio działo… Ach, to kochane życie. - Nie wiem, jakie narkotyki zażywasz mała, ale odstaw je na jakiś czas, bo ci mózg rysują. – Stwierdził z przekąsem kierując swe słowa do Alex. Mógł zrozumieć masaż może nawet, by go wykonał, ale, żeby nazywać starego poczciwego Jacka, byle, czym? Boże, co za hołota się w tym Hogwarcie wychowuje, skoro nie umieją docenić najszlachetniejszego trunku na świecie nazwanego złotem w płynie, przy czym ognista zdaje się być menelskim trunkiem! Westchnął ciężko i znów na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech. Chyba sobie nie myślała, że on będzie na jej usługi? Kiedykolwiek? Dobre sobie… Darował sobie jednak resztę komentarza i rozejrzał się nieco dokładniej po przedziale, w którym chcąc czy nie się znalazł. Och, tak kolejny jakże pozytywny komentarz. Gabriel wzruszył tylko ramionami. - Irlandzka krew jak sądzę.. – Skomentował to dziewczyny. Czyżby już zbadał jej umysł? A jak! Przecież nie na darmo uczył się tej zaawansowanej dziedziny magii przez tyle lat! - Masz bardzo… Rozrywkowe koleżanki. – Skomentował do Alex, ale jeszcze nie skorzystał z jej propozycji. Szlaban? Ha! Gabriel nawet nie wiedział czy odrobił wszystkie szlabany za tamten rok szkolny! Cóż jak widać lepiej stać z boku i komentować niż bawić się życiem, a następnie wytykać to palcami. Kto wie, kiedy przyjdzie nam umrzeć? Gabriel wiedział jedno, że życie w każdej chwili może się skończyć a młodość przeminąć i nie zamierzał tracić ani chwili, by potem żałować czegokolwiek. A inni? Niech stoją z boku, wytykają palcami i zazdroszczą najwidoczniej tylko po to się urodzili, lecz sam Gabriel nie zamierzał się tym przejmować. Doprawdy, gdyby miał tracić czas na takie głupoty jak przejmowanie się opinią publiczną, czy też szlabanem to chyba poszedłby się powiesić.. No, ale proszę, kto jeszcze był w przedziale! To istna kumulacja! Gabriel usiadł obok Alex, ale trochę z boku tak, by siedzieć naprzeciw Quinn i przez chwilę wychwytując jej spojrzenie. - Cześć Quinn nie wiedziałem ze i ty tu jesteś, bo, inaczej bym zaproponował pokera zamiast butelki. – Powiedział z uśmiechem wciąż patrząc jej się w oczy. Położył znaczny nacisk na słowo „pokera”, bo wiedział równie dobrze jak on sam, co miał na myśli nie takiego zwykłego, lecz takiego, za, którego ona go znienawidziła.. A może pokochała? Ciężko się połapać, jeśli chodzi o uczucia naprawdę!
- Ciepłe, zwietrzone whisky. Ot co, nie bulwersuj się. A może.. Przeciągnęła sięgając ręką do torby. - Masz ochotę na jakieś inne używki? Do wyboru do koloru, cóż. I to nie są moje koleżanki. Mruknęła wypluwając niemal to słowo. Zerknęła z ukosa na Quinn, unosząc przy tym brwi w górę. Posłała jej ironiczny uśmieszek po czym wyciągnęła z torby piersiówkę i pociągnęła porządnego łyka. Oblizała wargi lustrując wzrokiem pomieszczenie. Gdy chłopak usiadł obok zagryzła wargę spoglądając na niego przez ramię. - Masaż od wewnątrz też wchodziłby w grę. Szepnęła tak, by tylko on to usłyszał. Powoli całe to siedzenie ją denerwowało. Zero rozrywki. Pogłaskała kota wpatrując się w niego intensywnie. Gdy usłyszała słowa chłopaka uniosła brwi, zgarnęła włosy z powrotem na plecy. - Poker? Hmm, chętnie. Quinn, masz ochotę? Zapytała słodkim głosem lustrując dziewczynę uważnie wzrokiem.
Już dobrą chwilę zapowiadano nieuniknione – odjazd Expressu. A potem to już kaplica. Dostanie się do Zamku na własną rękę, piechotą, walcząc z niewiadomo czym, niejednokrotnie miewając halucynacje z niedożywienia.. Podobało mu się to! Póki co jednak, chciał poczynić wszelkich starań, aby jednak wyrobić się w czasie i zdążyć na pociąg. Cudem, ale się udało! Teraz, trzeba było jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce. Mijał kolejne przedziały. Pociąg dawno już ruszył. Jak się okazało spóźnialskich w Hogwarcie nie brakowało. Zanim doczłapał się do pierwszego w wagonie przedziału pomógł jakiemuś pierwszakowi z bagażem. Przed drugim uspokajał jakąś dziwną dziewczynę, chyba o rok młodszą, z jego domu nawet. Zapewniał ją, iż pociąg nie wykolei się i nikt nie zginie śmiercią tragiczną. Co Ci ludzie mają w głowach?! W końcu trafił na przedział idealny! Same panny! I on jeden! Żyć, nie umierać! To wszystko starożytni bogowie! Tak. Fortuna dziś mu sprzyjała.. Wchodził akurat, gdy usłyszał strzępy jakieś większej, zdawało mu się, dyskusji. Coś o narkotykach i whisky. Bomba! I on miał nie skorzystać?! W sumie, łyk dobrego alkoholu na drogę nie zaszkodziłby mu specjalnie. Akurat był teraz w takim wieku, kiedy człowieka ciągnęło do takich rzeczy. Doskonale pamiętał, jak upił nieco wina z barku mamy. Średnio mu posmakowało. Ale whisky! No, to jest coś! To jest jakiś alkohol! To jest jakaś klasa! To znaczy.. tak myślał. Przecież nigdy w życiu nie dane było mu pić Whisky. Nawet teraz w ręku dzierżył kubek a w nim ulubioną kawę mrożoną. - Witajcie! – rzucił wesoło, odsuwając drzwi z impetem – Można się dosiąść? Mam dziwne wrażenie, że dalsza próba znalezienie przedziału.. – uśmiechnął się lekko, spoglądając w stronę drugiego końca wagonu – może obfitować w jakieś niemiłe zdarzenia i spotkania. – jak na przykład dalsze przekonywanie tej dziewczyny o bliskim zeru prawdopodobieństwie wypadku. – To jak będzie? – Spytał, posyłając wszystkim paniom zgromadzonym w przedziale swój markowy uśmiech. Wtedy dostrzegł w nim chłopaka. No, na niego to nie podziała.. – Podzieli się Pan terytorium? - zwrócił się także ku niemu. Bądź co bądź, było tu kilka osób. Więc, jeśli padną jakieś głosy przeciwne, zawsze można było liczyć na ewentualną pozytywną odpowiedź wybraną w toku demokratycznego głosowania, prawda?
Super! Chciałam spędzić miło drogę do Hogwartu z Quinn i Elsie, gdy pojawiła się ta idiotka Alex i dupek Gabriel. Miałam bardzo dobry słuch i usłyszałam dokładnie co Alexandre szepnęła do Gabriela. Już miałam powiedzieć coś bezczelnego i pogardliwego. Nagle drzwi otworzyły się z impetem. Do przedziału wszedł jakiś Puchon. Spytał się czy może zostać. - Możesz. Ale to nie jest JEGO terytorium. - Syknęłam wskazując na Gabriela. - Jako jego terytorium możesz traktować tylko tą słodką blond idiotkę po jego prawej. - Uśmiechnęłam się się szyderczo do Alex. Chłopak poradził sobie z bagażami i usiadł koło mnie i Quinn. - Jak się nazywasz? - Zapytałam bawiąc się z nieskazitelnie białą, długą sierścią Fluffy. Jej zielone oczy lustrowały chłopaka w górę i w dół. Oznaczało to mniej więcej tyle ,że określa czy rzucić się na niego z pazurami czy nie zawracać sobie, nim głowy. Z jednej strony naprawdę chciałam paść na kolana i dziękować ,że uratował mnie, Quinn i Elsie przed rozbieranym pokerem. Chwała ci!
- Oh przestańcie już - rzuciłam wściekle. - Jeszcze porządnie nie wyjechaliśmy, a już się kłócimy. Chcecie się pozabijać zanim do Hogwartu dotrzemy? Popatrzyłam na każdą z dziewczyn osobna i na chłopaka, Gabriela. Potem na Puchona, który wszedł do środka. Miał wiele odwagi, aby z taką radością wejść do przedziału pełnego Ślizgonów, no ale cóż, mogło być ciekawie. Co do dziewczyn, to nie wiedziałam po której stronie miałam stanąć. Alex znałam od pierwszej klasy, lubiłam ją nawet bardzo o ile jej nie odwalało, a studentki znałam tylko z pokoju, mimo to, wydawały się fajne... no, może po za tą Quinn. Westchnęłam cicho, miałam nadzieję, że do nich coś dotarło. Trzeba było zająć je jakąś rozmową na neutralnym gruncie, bo jak znowu zaczną się zaczepiać to nie wiem do czego dojdzie, ale na pewno do niczego miłego. Ja rozumiem, pełno różnych charakterów, innych spojrzeń na świat i w ogóle, ale bez przesady. My się tylko jednoczymy jak chodzi o dokuczanie Gryfonom, chyba. - Jak myślicie, kto w tym roku wygra w Quidditcha? - zapytałam. - Osobiście jestem za pozbyciem się z drużyny naszych graczy jeżeli nas zawiodą, jeżeli nie będą dawać rady to trzeba będzie się ich pozbyć. Chociaż sama nie byłam tym jakoś szczególnie zainteresowana, to lepsze to niż słuchanie ich kłótni. Miałam nadzieję, że się wciągną. To był w końcu dla niektórych ciekawy temat, można ponabijać się z wyczynów innych uczniów, powzdychać do umięśnionych chłopców. Tak, chłopcy to był chyba temat dla nich.
/Sorki, ale nie mam pojęcia kto w tamtym roku szkolnym zdobył puchar xD WYGRAL SLYTH :<
Na wzmiankę o pokerze Q przewróciła oczami- Taa, nie sądzę- powiedziała patrząc na Gabriela lekko poirytowanym wzrokiem. Kiedy następny chłopak wszedł do przedziału Quinn spojrzała na niego mrużąc lekko oczy. Och, Puchon. Może lepiej już było zostać w Japonii? Tam przynajmniej jest spokój i nie ma ludzi , którzy wkurzają Ślizgonkę. Uniosła prawą brew kiedy Elsie zaczęła gadać o Quidditchu. Dziewczyna bardzo go nie lubiła. Ludzie latają za piłkami. Co za bezsensowna gra. Zapewne fani Quidditcha zlinczowali by ją za to że go nie lubi i uważa za głupią grę. Ale taka jest prawda.
- Slytherin. - Wzruszyłam niewinnie ramionami na pytanie, kto wygra Puchar. Wygraliśmy w tamtym roku to wygramy i tym razem.. Nie lubiłam rozmawiać o Quidditchu. Quinn też nie lubiła. Uważała to za bezsensowną grę. Ja tolerowałam Quidditcha tylko ze względu na Riley'ego, który miał bzika na punkcie tej gry. - Ja bym ich nie wywalała. Po coś tam są. Gdyby byli do dupy to drużyna już dawno miałaby innych zawodników. Nudziła mnie już ta sytuacja. Ledwo co pociąg wytoczył się ze stacji a ja już mam ochotę z niego wysiąść. Nawet nie zdziwiło mnie ,że ten chłopak zdecydował się zostać w przedziale z Ślizgonami jakby nigdy nic. Potem pewnie tego pożałuje, ale cóż. Alex wdzięczyła się do lusterka i pokazywała Gabrielowi jaką to ma piękną opaleniznę. W sumie dopiero teraz ją zauważyłam. Ale nie była piękna. Wręcz przeciwnie była obrzydliwa. Czasami wydaje mi się ,że jestem jedyną dziewczyną na świecie, która brzydzi się wyglądem opalenizny i woli pozostawić swoja porcelanową skórę na zawsze. Puchon przez cały czas patrzył się na mnie jak na kosmitę. Już się do tego przyzwyczaiłam. Wiele osób to robiło, gdy spotykało mnie po raz pierwszy. Zawsze był jeden powód a mianowicie moje oczy. Miałam wadę zwaną heterochromią, przez co jedne z moich oczu jest zielone, a drugie niebieskie. Nie wiem czemu, ale wiele osób znajdywało w tym coś niepokojącego.
Słysząc wypowiedź Tiffany odnośnie jej, jako terytorium wydęła kpiąco wargi. - Tiff, Skarbie, zamknij w końcu tą buźkę bo tym razem to ja zwymiotuję. Wypowiedziała w stronę brunetki uśmiechając się uroczo. Przysłuchiwała się dalszej rozmowie z lekko zirytowaną miną. Było jej wielce przykro z powodu całej sytuacji, bo gdyby nie ten dzieciak, nie musiałaby siedzieć w jednym przedziale z tymi nudziarami. Przynajmniej miała na myśli Tiff i Quinn. Elsie znała już od kilku lat, nawet dość dobrze. Była dla niej zawsze taka miła i pocieszna. Przeniosła wzrok na Gabriela. No cóż, Gabriel. Sama nie wiedziała kim dla siebie są, ani jak długo to jeszcze potrwa co nie zmieniało że mieli za sobą wiele ciekawych spotkań. Ponownie wróciła wzrokiem do dziewczyn. Przepraszam bardzo, czy one nie wiedzą, że mają właśnie przed sobą kogoś, kto mimo słodkie wyglądu jest niemałym zagrożeniem? Idiots. Idiots everywhere.
- Nie zamknę się. Możesz wymiotować do woli. Mam to gdzieś. - Wywróciłam oczami. Czemu ja nie zostałam w domu? - Po za tym tylko moi bracia mają przyzwolenie na nazywanie mnie per "Skarbie itp.". A ja nie widzę żebyś nazywała się Carol, Stephen lub Felix, więc zamknij paszczę i nie podskakuj. Porządnie mnie wkurzała. Do tego czułam ,że brakuje mi czekolady. W głowie miałam już tylko myśl o czekoladowych żabach. Kiedy podejdzie staruszka z wózkiem ze słodyczami?
Na wieść o tym, że może spędzić podróż w tym przedziale rozpromienił się. - Och. A więc jeden facet i Klub Szalonych Dziewic? – pomyślał. Cóż, zapowiadało się ciekawie.. A na słowa dziewczyny, chyba Ślizgonki, ale kto ją tam wiedział (przecież były wakacje nie?) o uznaniu za terytorium tamtego faceta dziewczyny uśmiechnął się przepraszająco.. – Och.. A więc jesteście ze sobą.. – powiedział pod nosem, pakując się do przedziału już pełną gębą. – A szkoda.. Szkoda.. Chociaż, jak patrzę na tą opaleniznę.. – uwielbiał wylegiwać się na Słońcu. Jednak jego zdaniem dziewczyna przesadziła, ale co on tam wiedział? Miał tylko nadzieję, że nie wyleci.. Za pomocą zaklęć, jak wspaniała jest magia, ułożył swój bagaż, składający się tylko z jednej torby na specjalnie do tego zaprojektowanej półce, znajdującej się nad głowami pasażerów. A kiedy już usiadł spokojnie i spotkał się z bardzo wymownym spojrzeniem starszej z sąsiadek, nie przejął się tym zbytnio. Tak, ona na pewno była ze Slytherinu. Ale to on był Puchonem! I traktował swój dom najlepiej na świecie. Był jego ukochanym, spośród wszystkich. Może dlatego, że jedynym w jakim był już od tylu lat? Kto wie? - Thomas Alexander Hill. Do usług – uśmiechnął się do tej, która zadała to pytanie, wyciągając rękę. W końcu obyczaj nakazywał, prawda?! Począł spokojnie rozglądać się po przedziale, popijając kawę, którą miał w ręce. Słowa dziewczyny, która chciała w jakiś sposób załagodzić sytuacje, która się tutaj wytworzyła przyprawiły go o pełen politowania uśmiech. Nie wiedział ile ci wszyscy ludzie byli w pociągu, ale chyba krótko. A już się kłócili? Ech.. - Wygra najlepszy. A kto nim będzie.. Dowiemy się w swoim czasie. – podzielił się ze wszystkimi swoją opinią. W prawdzie ostatnio wygrał Slytherin. W sumie, to nie bardzo wiedział, w jakiej formie jest kadra Puchatych. Nie bardzo go to zresztą obchodziło.. – Ale kogo interesuje Quidditch? To taka beznadziejna gra.. – rzucił nagle, popijając kawę. Bo co jest fajnego w bezmyślnym lataniu za jakimś małym czymś, nazywanym Złotym Zniczem, unikaniu Tłuczka itd.? No właśnie – nic. A kiedy w Klubie Dziewic, bo jak inaczej nazwać towarzystwo młodych dziewczyn z kotkami, ponownie zawrzało chłopak uśmiechnął się lekko. – Drogie Panie. Możecie nam oszczędzić tych kłótni? Jeśli chcecie, będziemy w Hogwarcie niebawem. Pójdziecie sobie, powalczycie, sprawdzicie kto jest silniejszy. – mogłyby się już zamknąć. Naprawdę. Właśnie po to tu przyszedł, żeby jechać w spokoju. Czy one kurwa nie mogły siedzieć pogadać normalnie, albo choć siedzieć cicho?!
Uniosła delikatnie brwi spoglądając na nią zirytowana. - Stul pysk. Dotarło? Wywróciła oczami wracając wzrokiem do nowego współpasażera. - Alexandre de Lioncourt. Miło poznać. Mruknęła uśmiechając się lekko w jego stronę. Poprawiła włosy po czym wyciągnęła z torby opasły tom i zagłębiła się w lekturze. A niech się dzieje co chce. Skoro IQ płyty chodnikowej nabrało ludzkich kształtów i zaczęło przemawiać, to niech gada, do woli. Toż to są ludzie i parapety, ale żeby się klamką urodzić? Ponownie spojrzała na Tiff. - A jeśli zechcesz mi coś odpowiedzieć to proszę, napisz do sobie na kartkę i wsadź sobie głęboko w dupę. Posłała jej promienny uśmiech po czym powróciła spokojnie do lektury podwijając przy tym kolana pod siebie.
- Ojoj, zdenerwowałaś się? Przykro mi. - Zrobiłam minę pełną obrzydliwie sztucznego współczucia. - Do tego jeszcze głucha. - Powiedziałam z ulitowaniem. - Słuchaj. Nie robisz tu za żadną super-ekstra lasencje z Kalifornii. W dodatku jesteś naiwna, bo zadajesz się z Gabrielem. Myślisz ,że co? Nawet nie mam pojęcia czemu marnuję na ciebie słowa. A jak ktoś ci narzygał na siedzenie to się podnosi dupsko i karze mu się sprzątać albo samemu to zrobić. Więc zaraz nie narzekaj, z kim tu siedzisz bo byłam tu pierwsza. Jak chcesz się rządzić to idź to pierwszoroczniaków, ale do mnie nie wyskakuj. Za kogo się uważasz? I odpowiedz mi szczerze, a nie tym słodkim, który wcale słodki nie jest głosem z miną niemowlęcia. Ale w sumie to czego ja się spodziewam po takiej smarkuli jak ty? - Po skończeniu z Alex, odwróciłam się do Thomasa. - Ja już skończyłam i nie mam zamiaru tego kontynuować. Wyjęłam gumkę do włosów, złote i zielone nici. Zaczęłam splatać nici i moje długie czekoladowe włosy w luźny warkocz.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
A Gabriel? A Gabriel siedział spokojnie wybuchając śmiechem raz po raz. Najczęściej rozśmieszała go Alex swoimi docinkami jednak postanowił się nie wtrącać i spokojnie popijał swoje Whisky. Na puchona nie zwrócił uwagi, zamiast tego z zainteresowaniem patrzył na rozwój wypadków między dziewczynami. Czyżby szykowała się kocia walka? Chyba nie.. Alex wyjęła jakąś książkę i zaczęła czytać. - Chyba sobie kpisz. – Stwierdził, kiedy przyglądał jej się zapatrzoną w książkę. No cóż trzeba było podgrzać nieco atmosfera, bo powiewa chłodem moimi mili! - Quinn czy wiesz, że z tą irytacją na twarzy jesteś bardziej pociągająca niż zwykle? – Zapytał patrząc jej się w oczy. Po chwili Gabriel oparł się głową o ramię Alex i wyciągnął różdżkę stukając w nią książkę i podpalając ją. - No i widzisz, co narobiłaś? Tak szybko czytasz, że aż książka się pali! – Powiedział niby to z pretensjami. Dobrze, że Gabriel był chwilowo zbyt zajęty, by usłyszeć tą beznadziejną rozmowę o tym całym „sporcie” Nie, żeby miał coś przeciwko niemu, ale jedyne, co jest w tym ekscytującego to, jak jakiś.. Puchon dostaje tłuczkiem prosto w twarz reszta to jakieś badziewie i nic więcej czy ż już nie lepiej wziąć udział w nielegalnych wyścigach na miotłę? No, ale każdy lubi, co innego, więc… Czy naprawdę Alex myślała, że między nimi coś jest? Cokolwiek? No prócz łóżka.. Jeżeli naprawdę tak myślała to radzę jej się przygotować na chwilę, kiedy Gabriel straci nią zainteresowanie i kompletnie o niej zapomni. Może w, tedy zaprzyjaźni się z Tiffany i założą klub „Any-Gabriel”? Ha! To, by było dobre a, ile, by miały chętnych, by się zapisać do takiego klubu! Tak , tak stary dobry Gabriel, który zjednacza ludzi… Bez komentarza. - Quinn, co taka milcząca jesteś? Okresu dostałaś czy jak czy co? – Zapytał przenosząc swoje spojrzenie na nią. Cóż mógł na to poradzić? Ta dziewczyna miała to coś , co go kręciło i sprawiało, że jego martwe serduszko na chwile ożywało, by później Gabriel mógł je ponownie zamordować. Owszem, wiele dziewczyn miało już "to coś” Bynajmniej miały to przez jedną noc jak na przykład dziewictwo.. Ale ta dziewczyna jest inna. Może to dla tego, że jest ładna i udaje, że nie jest, nim zainteresowana? Może chce zobaczyć, jaki Gabriel potrafi jeszcze być chce go zobaczyć od strony romantyka? No ba! Nic prostszego romantyczna kolacja, gra na gitarze czy fortepianie, a nawet sam ugotuje i zaśpiewa hiszpańską serenadę! Lecz prawda jest taka, że nie dla każdej jest gotowy na coś takiego. Nie chodzi o „odsłonięcie się” czy coś w tym rodzaju on po prostu ma lenia i tyle! Potrafi być elokwentny, czarujący i romantyczny, lecz, po co, jeśli praktycznie zawsze dostaje to, czego chce i bez tego? A czy poczekać tydzień czy miesiąc więcej dla niego to żaden problem!
- Czy ja was nie prosiłam abyście przestały?! Nie dotarło?! Zamknąć się wszystkie albo zaraz wylądujecie za drzwiami i szukajcie sobie miejsca gdzie indziej! - Teraz to ja się wydarłam. Popatrzyłam na nie gniewnie. Cóż, zmiana tematu nie podziałała, to może jakiś wstrząs szokowy czy coś. Na Puchonka nie zwracałam uwagi, przecież musiałam zająć się swoimi koleżankami. - Jeszcze jedna palnie jakąś obraźliwą uwagę w stosunku do innej, to wylatuje i nie interesuje mnie co się z tą osobą stanie, tak? Zrozumiano? Ja was do tego przedziału nie zapraszałam, więc jak już tu siedzicie, to siedźcie i zachowujcie się kulturalnie, a nie jak rozwydrzone dzieciaki... Miałam już ich dość, przyszły i się rzucają. Wiedziałam, że teraz ja mogłam sobie nagrabić, ale jakoś nie specjalnie się tym przejęłam. Równie dobrze sama mogłam opuścić to miejsce, ale po pierwsze byłam tu pierwsza, po drugie nie zostawię swojego siedzenia przy oknem. Znów na nie popatrzyłam mrużąc oczy. - Już? Uspokoiłyście się? Chce ktoś fasolkę? - zapytałam wyciągając paczkę Fasolek Wszystkich Smaków z torebki.
Q przysłuchiwała się tej wymianie zdań ze stoickim spokojem. Nie mają nic do niej więc ona nie będzie się wtrącać. Gdyby zaczęły na nią krzyczeć czy coś to co innego. na krzykach by się nie skończyło. Być może polatałaby się krew. Kto wie. Przeniosła wzrok na Gabriela. - Doprawdy?- zapytała - Nie wiedziałam- założyła nogę na nogę. Q powoli zaczynała się nudzić. Krzyki i odzywki dziewczyn zaczynały się robić doprawdy nudne i żałosne. Mogły poczekać aż dotrą do Hogwartu. Tam będą miały większe pole do popisu. No i czarów będą moglu użyć. Bo tutaj, w tej ciasnej klitce żadne większe zaklęcie raczek nie wyjdzie. Ponownie przeniosła wzrok na Gabielra. Uniosła brew co powoli zaczynało robić się jej przyzwyczajeniem. - Nie, nie dostałam- powiedziała zaciskając lekko usta. On naprawdę zaczynał ją wkurzać- Ich powód do kłócenia się jest trochę bezsensowny, a jeśli ja zaczynam się na kogoś drzeć to muszę miedź świetny powód- uśmiechnęła się- A godzić też mi się ich nie chce więc najlepiej jest zamilknąć na jakiś czas.
Do dziewczyny o bardzo ciekawym i intrygującym kolorze oczu tylko uśmiechnął się, gdy ta zakomunikowała mu, że skończyła swój wywód. Miał nadzieję, że będzie to oznaczać kres kłótni. Poza tym, ta druga, Alexandra bodajże, zagłębiła się w lekturze. Chłopak spokojnie popijał więc swój ulubiony kofeinowy napój, napawając się błogą ciszą. Nie trwała jednak długo, bowiem temu dziwnemu stworzeniu, jakim był chyba najstarszy, a przynajmniej tak wyglądający, młody mężczyzna, zachciało się podpalać cudze książki! Jak można podpalać książki?! Jak można w ogóle coś podpalać?! W obawie przed prefektami, a może bardziej bojąc się kolejnej kłótni, Thomas szybko wyciągnął swoją różdżkę. – Incendio? – pomyślał. Wiele by na to wskazywało. W końcu było to jedyne znane mu zaklęcie wzniecające ogień. A zaklęć to on trochę znał.. - Finite. – powiedział, wskazując swoim brzozowym kawałkiem drewna na palącą się książkę. Wspaniałe zaklęcie. Jedno z jego ulubionych. Zawsze, gdy matka rzucała jakieś dość słabe uroki, na przykład na kredens z ciastkami, albo innymi słodyczami, zdejmował go za pomocą tego magicznego słowa. Gdy ogień wreszcie ugasł, chłopak popatrzył na niego. Najwidoczniej miał świetną zabawę, widząc minę towarzyszki, której książkę podpalił. – Widzę, że komuś tu zależy na szlabanie, zanim szkoła na dobre się rozpocznie… – rzucił w stonę wciąż uradowanego swoim „wyczynem” chłopaka. Nadal uśmiechnięty postanowił zmienić temat, co wkurzyło go jeszcze bardziej. – A więc? – spytał takim tonem, jakby był jakimś prefekta. No, tak trochę się poczuł. – Wiesz, wypadałoby coś powiedzieć.. Jeśli nie wiesz co, chętnie Ci pomogę. „Przepraszam” – rzekł wyraźnie zniecierpliwiony i rozzłoszczony jego zachowaniem. I nie chodziło mu o to, czy go ignorował. Szczerze powiedziawszy miał gdzieś to zwierzę. Chodziło bardziej o to, że nie powinien zrobić takich rzeczy. Nawet w żartach. A fakt, iż zapewne był partnerem tej dziewczyny, bodajże Alexandry, wcale go nie usprawiedliwiał. Tego właśnie nie lubił, wręcz nienawidził w starszych uczniach. Tego poczucia wyższości. Zachowywali się, jakby byli nie wiadomo kim. A nadal nad nimi stali przecież nauczyciele, no i sam dyrektor. Jednak ten młody mężczyzna najwidoczniej o tym zapomniał. Co jeszcze bardziej denerwowało jego, a może bardziej jego poczucie sprawiedliwości. Postanowił nie odpuścić, póki nie przeprosi dziewczyny.
- Nie słucham Cię. La la la! Pokręciła głową podnosząc odrobinę ton. - I to chyba Tobie gula skaczę na myśl o tym, że jest w tym przedziale ktoś, kto pokazuje Ci jak bardzo przeciętna jesteś, Mała. Posłała jej ponownie uroczy uśmiech po czym wróciła do lektury. Czując Gabriela obok i widząc co wyprawia spojrzała na niego ciskając gromy z oczu. Zgasiła szybko książkę po czym zamknęła ją z hukiem i trzasnęła go nią lekko w ramię. - Nie mam na sobie majtek, może zajmij się mną w inny sposób, co? Ten był żałosny. Wymruczała po czym pokazała mu język. Westchnęła ciężko odchylając głowę do tyłu i opierając ją o oparcie siedzenia. Przymknęła oczy, zagryzając przy tym wargę i zamyślając się lekko. Słysząc wybuch Elsie spojrzała na dziewczynę. - Ej, Elsie, przepraszam ale znasz mnie. Nie toleruje osób które srają wyżej niż dupę mają. Poza tym tak podkreśla, że jest starsza. Szkoda, że nie mądrzejsza. Może wtedy kulturalnie zamknęłaby buźkę, przecież głupszym się ustępuje, czyż nie? No ale jak widać chyba ja tu jestem mądrzejsza. Prawda, Skarbie? Posłała ponowny słodki uśmiech Tiffany, po czym ponownie oparła się o zagłówek przymykając przy tym oczy.
Słyszałam nędzne gadki Alexandre. To typ dziewczyny, która jest przekonana pod wszystko ,że jednak jest lepsza od wszystkiego. Takiej baby nie zmienisz. Dałam jej spokój. Jeśli mówi ,że mądrzejszy zawsze ustępuje głupszemu to czemu mi odpowiedziała? Jeszcze z głupim trykiem pięciolatka "La La La. Nie słucham cię!". Skończyłam robić warkocz, więc musiałam zająć się czymś innym. Postanowiła porozmawiać z Thomasem. Może i był Puchonem, ale jak się już dosiadł. Siedział koło mnie, więc jedyne co musiałam zrobić to obrócić głowę w jego stronę. Widziałam ,że bardzo zależy mu na wymuszeniu przeprosin od Gabriela. - On ją przeprosi. - Rozbawiona uśmiechnęłam się do Thomasa. Potem znów, ale tym razem do Gabriela. - W snach. - Postanowiłam być miła dla Gabriela. To był przecież tylko jakiś głupi zakład a po za tym to mój kolega z klasy. - Elsie? Mogłabym jedną fasolkę? - Widziałam ,że była wkurzona, więc wolałam jej nie denerwować. Ktoś tak głupi jak Alex nie wyprowadzi mnie już więcej z równowagi. - Pomyślałam, ale nie miałam zamiaru mówić tego głośno. Postanowiłam być miła. Nawet mi to sztucznie nie wychodziło. Oparłam się o ramię Quinn lekko zmęczona.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
- Ojoj, ale groźnie… - Zakpił Gabriel widocznie uradowany i dopiero po chwili zwrócił uwagę ku chłopakowi. W końcu sam się doprosił i sięgnął do jego umysłu przeczesując i dowiadując się o nim tyle ile chciał. Na jego pierwsze słowa wybuchnął gromkim śmiechem. - Mój kalendarz kar i szlabanów jest zajęty na kolejne dwa lata. – Stwierdził lekko jak gdyby nigdy nic. To nie jest tak, że starsi czują się wyżsi może niektórzy tak, ale tutaj chodzi o Gabriela a on JEST wyższy i lepszy od innych i uwierz w to lub nie, ale mówiłby tak samo nawet gdyby przed nim siedział bezbarwny Pan zamiast puchona, bo przecież każdy wie, że przy Gabrielu każdy jest szary nawet ten, co się mienił najlepszym na świecie a pokonał go zwykły małolat. Ha! No, ale nie ma, co bo najwyraźniej Puchon nabrał ochoty na walkę. Gabriel znał jego myśli i wie, co zamierzał chłopak dla tego skierował na niego spojrzenie i po raz pierwszy spoważniał i nagle jak ręką odjąć całkowicie odmieniony Gabriel! Niestety nie pozytywnie jego wzrok był chłodny i wręcz bił zimnem i grozą zaś twarz, która pozbawiony wszelkiego uśmiechu przypominała na myśl dementora zdejmującego kaptur i wierzcie mi lub nie, ale to była tylko lekka zapowiedź tego, że lepiej sobie odpuścić niż zamienić ignorancję i obojętność Gabriela na nienawiść. Nie spuszczając z niego wzroku powiedział cicho, lecz wyraźnie tonem pozbawionym wszelkich emocji, który był straszniejszy niż lodowaty ton tego szarego. - Nie rób tego. – Powiedział tylko i przetrzymał jego spojrzenie jeszcze trochę. Puchon musiał wiedzieć, o co mu chodzi w końcu Gabriel wiedział, o czym myśli, czego pragnie i co zamierza zrobić i jeśli naprawdę będzie dążył do tego by Gabriel przeprosił (Tak jak by miał, za co) To będzie koniec radosnego puchona. Gabriel nie musiał sięgać po różdżkę by kogoś zniszczyć mógł to zrobić słowami wyciągnąć wszelkie brudy na światło dzienne, mógł wykończyć psychicznie i zrobić z niego szaleńca, który przyjdzie do niego i będzie błagałby w końcu Gabriel go dobił. Uwierzcie w to, że może to zrobić i zrobi, więc lepiej go znosić takim, jakim jest niż zrobić sobie z niego wroga. Po chwili przeniósł spojrzenie na Alex i pociągnął łyka złota w płynie. - Czasami odnoszę wrażenie, że jesteś bardziej popieprzona niż ja. – Stwierdził zapominając o puchonie, lecz mając się na baczności. Od tak na wszelki wypadek. Czyżby zamiast kociej walki szykowała się walka kogutów? No cóż coś się dziać musiało! Ale, ale! Po co on ma się wysilać? Przecież ma swoją kochaną służącą w pucholandi, która na jego rozkaz sama to zrobi. Gabriel uśmiechnął się mimo woli mściwie, pomimo że patrzył na Alex. - Och nie bierz tego do siebie tak tylko się zastanawiam, kto ci zdjął majtki. – Powiedział lekko zresztą tak jak (prawie) zawsze. Gabriel przekręcił lekko kark by spojrzeć na Tiffany. Ona miła dla niego? I o jaki zakład znowu chodziło czy dla tego go nie cierpi? Chodzi o urażoną dumę? No cóż w końcu sam Gabriel nigdy nie przegrywał, więc pewnie też by ją znienawidził i chciał ją zniszczyć gdyby to on z nią przegrał. No cóż oderwał od niej lekko zdziwione i pogubione spojrzenie nagłym tą zmianą sytuacją a mógł się założyć, że nie potrwa to długo i zamknął na chwilę oczy i obecnie będąc zupełnie gdzie indziej. A gdzie? Któż to wie..
Nagle pociąg stanął mimo ,że dopiero jechaliśmy około 2 godzin a światła zgasły. Na początku niezbyt się tym przejęłam. Ale warczenie wilków to już za wiele. To nie były zwykłe wilki to były wilkołaki. - Co tu się kurwa dzieje? - Nie wytrzymałam. To nie mógł być żart. Gdyby był to żart to wyszłabym na strachliwą idiotkę, ale na sto procent jestem pewna ,że nie jest to żart. Modliłam się w duchu by nie był to kolejny atak.
Ostatnio zmieniony przez Tiffany Keppoch dnia Pią Sie 16 2013, 20:18, w całości zmieniany 1 raz
Nagle pociąg się zatrzymał, zgasły wszystkie światła. Ludzie zaczęli panikować. Nawet ja poskoczyłam i rozejrzałam się nerwowo wyglądając zza okna. Tiffany krzyknęła, a ja spojrzałam na nią mrużąc oczy. - Ciiii... - uciszyłam wszystkich. - Słyszycie to? Można było usłyszeć jakieś ciche powarkiwania, dziwne odgłosy. Boże, czyżby to były wilkołaki? Przełknęłam głośno ślinę, spojrzałam na wszystkich i wyciągnęłam różdżkę. Wzięłam głębszy wdech. - Wyciągnijcie swoje różdżki - wyszeptałam. - I siedzieć cicho, może tu nie wejdą. Patrzyłam się w stronę drzwi mając nadzieję, że to nas ominie. Te dźwięki były straszne, nigdy nie widziałam wilkołaka i nie wiedziałam jak to coś wygląda. Ni to zwierze ni człowiek. Z jednej strony dziewczyny się uspokoiły, jak dobrze, że teraz żadna nie była na korytarzu. To mogło się źle skończyć. Byle by teraz ktoś czegoś głupiego nie zrobił. Matko, błagam, niech one tu nie wejdą.
- Fajnie ,że znalazła się tu spokojna osoba. - Szepnęłam do Elsie. Chciałam zmusić się na uśmiech ale nie potrafiłam pozbyć się przerażenia. Mocno zaciskałam różdżkę w reku. Ja już widziałam wilkołaka. Kiedy byłam małą dziewczynką. To moja druga największa fobia i lęk zaraz po pająkach. Bałam się spojrzeć w szybę. Zacisnęłam mocno oczy. Nie chciałam się spotkać oko w oko z koszmarem mojego 9-letniego "ja". Założę się o 100 galeonów ,że wyglądam na najbardziej przerażoną ze wszystkich. Bo pewnie jestem najbardziej przerażona.
Q przeczesała ręką włosy. - Cholera- mruknęłam. Dlaczego wilkołaki? Już lepsze dementory czy coś innego. Z nimi przynajmniej Quinn umiała sobie poradzić. Patronusa jako tka zdołała opanować ci gdyby trzeba było to Quinn umiałaby go wyczarować wiec z dementoram inie byłoby wiekszego problemu. Ale z wilkołaki to co innego.
To nie było w jego stylu ale dlaczego miałby nie skorzystać z zabawy? Zabawa która przynosiła tyle strachu! Teraz właśnie potwierdza się gra w kotka i myszkę, gdzie oni byli naprawdę wielkimi kotami! Biegał po korytarzu kłapiąc pyskiem pełnym ostrych zębów, aż błagając w myślach, aby wszyscy którzy przed nim uciekali, upadali na ziemię a on rozszarpywałby ich jeden po drugim, smakując krwi tych bardziej i mniej godnych. No bo cóż poradzić jeżeliby w ofiarach znaleźli się ci z czystą krwią...każda wojna ma swoje konsekwencje, a oni byliby gotowi, na poświęcenie kilku. Wpadł do pierwszego lepszego przedziału, och ile Express do Hogwartu będzie miał do naprawy. Chyba nawet będą musieli podstawić nowy pociąg, bo ten będzie tak zniszczony, że nie będzie się opłacało oddać go do remontu. Gdy tylko wpadł do środka, tkwił w pozycji lekko skulonej. Uwielbiał się tak bawić, taki niegroźny wilczek, każdy chce go pogłaskać...by po chwili zacząć zabawę. Ryknął na cały przedział, chciał ich przerazić, chciał rozszarpać, dlatego bez okaleczeń się nie obejdzie, zamachnął się na kilka osób Quin i niech będzie Elsie <3 po czym wybiegł mając rządzę zabójstw szalejącą we krwi. [zt]
Wielki, czarny wilkołak wbiegł do przedziału z rządzą mordu w oczach. Cofnęłam się pod samo okno przy okazji upuszczając różdżkę a w oczach miałam łzy. Zacisnęłam je, przez co łzy zaczęły cieknąć po policzkach. Zamachną się na Quinn i Elsie. Potem tak po prostu wybiegł jabky nic się nie stało. Osunęłam się po ścianie, by usiąść po oknem na podłodze. Trzęsłam się i byłam zbyt przerażona, by cokolwiek mówić. Do głowy przywołały się dawne wspomnienia 9-letniej Tiffany. Był tak samo wielki i przerażający.