Hogwart Express jak zawsze oferuje wygodne siedzenia i wspaniałe wrażenia z podróży. Z powodzeniem możesz tu zmrużyć oko, albo oddać się zażartej dyskusji ze swoimi przyjaciółmi. Nie trać czasu. Pewnie wszyscy już się pchają, żeby zająć miejsca przy oknie. Przybierz na twarz najładniejszy uśmiech i bądź bohaterem, który jako pierwszy wciągnie swoje bagaże do przedziału!
Pierwszy września zazwyczaj równa się powrót do szkoły. Tak było i tym razem, wcześnie rano wyruszyłam z domu, aby na jedenastą zdążyć na peron 9 i 3/4 oraz zająć jakieś dobre miejsce w wagonie. Niespostrzeżenie przeszłam przez barierkę i znalazłam się w magicznej części stacji King Cross. Pełno ludzi cisnęło się na peronie, dzieciaki wsiadały do pociągów wciągając za sobą strasznie ciężkie walizki, innym rodzice podawali przez okno zapomniane przez nich rzeczy. Ja w tym roku na peron przyjechałam sama, mama źle się czuła, a ojciec jak zwykle był zajęty. Nie przejęłam się tym jednak zbytnio, już w tamtym roku niechętnie ze mną jechali, chociaż osobiście uważam, że wtedy byłam jeszcze zbyt młoda, aby wyruszyć sama w podróż. Szłam w stronę pociągu ciągnąć za sobą dużą walizkę wypełnioną ubraniami, książkami, kociołkami i szatami. Nie mogłam się już doczekać aż znajdę się w środku, ruszymy, a potem w ciągu kilku godzin zjawić się w Hogwarcie. Stanęłam w kolejce, aby wejść do jednego z wagonów, a potem zajęłam pierwszy z brzegu, który był w pełni pusty. Co jak co, ale wolę mieć wybór z kim będę jechać przez ten cały czas, zawsze można powiedzieć, że zajęte. Tym razem zostawiłam otwarte drzwi jakby zapraszając ich do środka. Wtedy mogłam też szybciej zareagować, gdyby przeszedł ktoś znajomy i mnie nie zauważył. Powoli i z wielkim trudem wrzuciłam walizkę na górę, a sama usiadłam na siedzeniu przy oknie prosto do kierunku jazdy.
- Zdążyłam. To resztę mam już z głowy. - Powiedziałam patrząc na zegar w między czasie próbując uspokoić Fluffy którą trzymałam w ramionach - Głupi kocie, nie drap mnie! - Zganiłam ją a ona od razu się napuszyła. No, bo jak mogłam ją nazwać głupim kotem? W rzeczywistości była bardzo mądrą kocicą. Podeszłam i niewinnie oparłam się o metalową barierę, żeby zaraz znaleźć się na peronie 9 i 3/4. Mnóstwo ludzi jak zawsze. Stanęłam i przez chwilę patrzyłam na tłum rodziców. W końcu weszłam do pociągu. W końcu po tych 3 męczących miesiącach wakacji znowu będę mogła znaleźć się w Hogwarcie. Poczułam się jakbym znowu miała 11 lat, kiedy po raz pierwszy wsiadałam do tego pociągu. Przechodziłam przez korytarz ciągnąc walizkę zapchaną książkami, ubraniami i innymi ważnymi i potrzebnymi dla mnie rzeczami. Szłam przed siebie myśląc ,że naprawdę nie znajdę pustego wagonu. W końcu znalazłam odpowiedni dla mnie przedział. Prawie pusty, bo siedziała w nim moja znajoma Elsie. Uśmiechnęłam się do siebie i zapukałam w drzwi przedziału. - Mogę?
Nie musiałam długo czekać na towarzysza podróży, otwarte drzwi zadziałały i już po chwili zapukała do nich Tiffany, moja koleżanka z domu. Posłałam jej uprzejmy uśmiech i wstałam, aby pomóc jej z bagażami. - Jasne, wchodź - powiedziałam. - Daj kociaka, potrzymam... Kiedy dziewczyna dała mi kota, aby sama mogła uporać się z walizką, ja głaskałam go po łepku starając się uspokoić. Dziwne miejsce, dziwny człowiek, hałasy, to nie wpływało dobrze na zachowanie zwierzęcia. Zresztą, uwielbiałam te małe stworzonka i wykorzystywałam każdą chwilę, aby móc je potulać, pomiziać i trochę się rozluźnić. Bo zdecydowanie głaskanie kota należało to najbardziej rozluźniających rzeczy. Tiffany uporała się ze wszystkim i już po chwili siedziała obok mnie. - Jak tam wakacje? - zapytałam. Nie byłam pewna czy panna Keppoch była w Japonii, sama jej wtedy nie spotkałam, ani kiedy wędrowałam i zwiedzałam wszystko dookoła, ani na zakończeniu na którym byłam obecna. Może po prostu jej nie zauważyłam? No, ale o wakacje przecież z samej grzeczności mogłam zapytać, coby nie było, że dla swoich niemiła jestem. Posłałam jej szeroki uśmiech nadal trzymając jej kociaka na kolanach, byłam nim kompletnie zafascynowana.
- Dzięki. - Powiedziałam, gdy moje bagaże leżały na odpowiednim miejscu. Zajęłam miejsce koło niej. Fluffy nadal siedziała na kolanach Elsie. Elsie głaskała ją przez cały czas jakby nie mogła oderwać rąk od jej sierści. Nie byłabym zdziwiona, gdyby nagle zaczęła wypytywać o różne szczegóły o moim kocie. Wiele ludzi podziwiają urodę Fluffy ale nikt nie wie ,że jak na rodowodowego kota była "okropnie tania" według pani z hodowli. Nadal nie mogę uwierzyć ,że rodzice zdecydowali się na kupienie mi kota z domowej hodowli czarownicy półkrwi. - Dobrze. - Uśmiechnęłam się. - Spędziłam czas trochę w Londynie a trochę w Glasgow. Moi rodzice nie puścili mnie do Japonii tylko dlatego, bo musiałam jechać do moich dziadków. Carol i Stephen śmiali się ze mnie jak z idiotki, kiedy poprosiłam rodziców czy mogę jechać a oni odpowiedzieli nie. Ci cwaniacy nie musieli jechać do dziadków pod pretekstem zostania z Felixem w Ministerstwie. Na nieszczęście musiałam jechać z Josephine. Nienawidzę jej irytującej postawy i braku dobrych manier. Jest niby jeszcze dziesięciolatką, ale proszę cię przecież są jakieś granice! Zalałam ją potokiem słów. Kiedyś Felix śmiał się ,że mam "słowotok wtórny". Nagle zatęskniłam za moimi braćmi. Nawet za tymi półgłowkami Carem i Stephenem. Mama powiedziałaby ,że jestem okropna, bo nie tęsknie za swoją "małą, grzeczną siostrzyczką". - A co u ciebie?
Rzeczywiście, nie mogłam oderwać się od tego kota. Fluffy był naprawdę bardzo piękny, też bardzo chciałabym mieć takiego kota. Może uda mi się go w końcu wyprosić jako prezent na święta? Chyba od razu leciałabym na Pokątną i kupowała tam zwierzaka, jakiegoś młodego, z długą sierścią, w którą mogłabym zatapiać swoje palce. - Uuu.. - zaczęłam. - No to chyba nie dobrze. Wysłuchałam ją, rozumiałam jej ból. Carol i Stephen rzeczywiście potrafili dać w kość, a mała Josephine z opowieści nie wyglądała na taką słodziutką na jakie zwykle wychodzą małe dzieci. Najnormalniejszą osobą z jej rodzeństwa był chyba właśnie Felix i ona sama. - Współczuje ci jechać razem z nią do dziadków, to musiało być straszne. A Twoi rodzice nic nie robią z tym faktem, jak ona się zachowuje? Może sama weź ją do pionu ustaw? - zaproponowałam. Może to nie był dobry pomysł, w końcu dziewczynka ma dopiero dziesięć lat, ale za rok będzie szła do Hohgwartu, więc musi wiedzieć gdzie jest jej miejsce. Niech nie liczy wtedy na łagodne traktowanie, jeżeli będzie podskakiwać to będzie na równi z innymi i nie ważne, że jest siostrą mojej koleżanki. - Ja do Japonii pojechałam, z czego bardzo się cieszę. Żałuj, że cię tam nie było, było naprawdę fajnie - zaczęłam jej opowiadać. - W ostatni dzień na loterii wygrałam kulę, w które zamknięta jest wioska, w której mieszkaliśmy. Chcesz zobaczyć? Kot chyba nie był zbyt zadowolony, kiedy przestałam go drapać. Ale musiałam sięgnąć do torebki, aby wyciągnąć kulę, która niestety nie zmieściła mi się do walizki. Pokazałam ją Tiffany. - Byłam w pokoju z Larsen, ta Krukonka z siódmej klasy, Diggory, Puchonka, z Allison, ale Allison znasz i z Anthonym. Ten to miał fajnie, jedyny chłopak na cztery dziewczyny - uśmiechnęłam się radośnie.
- Mama nie próbuje jej nauczyć żadnych manier - Zaczęłam. - Tata nigdy nie pobłażaL jej tak jak mama. Ale wtedy mama mówi ,że jest okropny i nie odzywają się do siebie przez tydzień więc tata już poprzestał. Najgorsze ,że mama daje sobie wejść na głowę i dodatkowo nie widzi świata po za nią. Nie zdaje się zauważać jak Josephine się zachowuje. Ja już dawno jej odpuściłam ale za żadne skarby nie daje sobie wejść na głowę. Za rok jej pokażę! - Uśmiechnęłam się złowieszczo. Elsie zapytała się czy chce zobaczyć pamiątkę z Japonii. Zgodziłam się. I po kilku sekundach taksowałam kulkę wzrokiem. Śmiałyśmy się głośno. Fluffy była widocznie zadowolona z tej atmosfery i teraz siedziała między mną a Elsie. - A w tej Japonii to jacyś fajni chłopcy byli? Ja od dawna szukam chłopaka ale tu to chyba nikogo nie znajdziesz. - Zrobiłam minę myśliciela. - A jeśli już znajdziesz to kto by mnie chciał?
Współczułam Tiffany, że ma taką siostrę. Ja bym nie odpuściła i nie patrząc na mamę wzięłabym ją i ustawiła do pionu, starszej siostry powinno się słuchać, a nie jej dokuczać. Podziwiałam Keppoch za to, że wytrzymuje z takim rodzeństwem. Ja bym chyba nie dała radę. Kiedy zapytała o chłopców w Japonii, na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Przecież nie powiem jej, że znalazłam tam przystojnego Krukona, jakoś tak było mi nie tyle co głupio... ale nie lubiłam mówić o swoich uczuciach w stosunku do innych. - Było pełno chłopaków ze szkoły, na pewno któryś był wolny. Mieliśmy dużo okazji by się wszyscy poznać, zresztą, nie wiem czym ty się przejmujesz. Na pewno któryś by cię chciał, nie ma opcji by tak nie było. Jesteś za fajna - dodałam. Tiffany miała zbyt niską samoocenę, tak mi się przynajmniej wydaje. Ale to pewnie przez jej dwóch braci bliźniaków, zawsze dawali jej w kość. A ona sama, jakby się postarała to na pewno zaraz by sobie znalazła kogoś ciekawego. Na pewno ktoś by ją chciał, na pewno.
- Właśnie zabrzmiałam jakbym miała niską samoocenę. - Wyszczerzyłam się do Elsie. - Właśnie nie! To chyba właśnie przez moje zbyt duże mniemanie o sobie nie znajdę sobie nikogo. Ja nawet nie zapytam o drogę, bo uraziło by to moją niezależną dumę. Czułam bym się pokonana a ja nienawidzę smaku porażki. Dosłownie nie umiem przegrywać. Dziwak ze mnie. - Parsknęłam śmiechem - Deal with it! Starałam się udawać ,że nie zauważyłam rumieńców na jej twarzy gdy zapytałam o chłopaków. I dopiero teraz zauważyłam ,że jesteśmy kompletnie same w przedziale. - Ja jeszcze nigdy nie spotkałam chłopaka, który by był w moim typie. - Zrobiłam minę szczeniaczka. Fluffy zaczęła miauczeć, więc odruchowo wyjęłam z torebki przysmak dla kotów. Wow! Już nawet takie rzeczy robię automatycznie. - Za dużo gadam. - Stwierdziłam. - No, ale przyznaj się ,że poznałaś jakiego fajnego chłopaka, dopóki jesteśmy same. Nikomu nie wygadam! - Powiedziałam z ręką na sercu. Jesteś zbyt ciekawska Tiffany! - Pomyślałam.
Jak Q zauważyła większość ludzi nie cieszy się z tego że wracają z Japonii. A Quinn wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszy. Japonia jej się bardzo nie spodobała. Sama nie wiedziała dlaczego. Kiedy wsiadła do pociągu cieszyła się że to już koniec tej męczarni w Japonii. Nie wiedziała co ludzie widzą w niej niesamowitego. Szła powoli, szukając wolnego przedziału. W końcu znalazła. Weszła do przedziału, w którym siedziała Tiff i jeszcze jedna ślizgonka, której imienia nie znała. Spojrzała na Tiffany unosząc lekko prawą brew. Odwróciła od niej wzrok i obrzuciła drugą dziewczynę chłodnym spojrzeniem. - Mogę?- zapytała poprawiając włosy.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć Tiffany o tym kogo spotkałam, do przedziału zapukała kolejna Ślizgonka. Znałam ją tylko z widzenia, była ode mnie starsza i jakoś nie miałam z nią większych relacji. Spojrzała najpierw na nas obie, potem tylko na Tiffany, a potem mnie obrzuciła chłodnym spojrzeniem. Od razu zapaliła mi się lampka sygnalizująca, że coś może się święcić. Nie pozostawałam jej długo dłużną, również zmierzyłam ją od góry do dołu i z powrotem. - Proszę - powiedziałam. Poprawiłam się na siedzeniu chcąc zrobić miejsce dla nowej "koleżanki", a sama zaczęłam przypatrywać się jej kiedy zajmowała się swoją walizką. - Na pewno kiedyś spotkasz - odpowiedziałam. - Trzeba tylko dobrze poszukać, tak mi się wydaje. Na ostatnie pytanie dziewczyny nie odpowiedziałam, chyba nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział o tym. Dowiedzą się w swoim czasie, na razie miałam zbyt pewną siebie Ślizgonkę na głowie.
Elsie już prawie odpowiedziała mi na pytanie, gdy nagle usłyszałyśmy pukanie. W drzwiach przedziału stała Q. Uśmiechnęłam się do niej i poklepałam ręką na wolne miejsce koło mnie. - Witaj Q! - Powiedziałam. - A ..., to jest Elsie. Widziałam jak wymieniają się chłodnymi spojrzeniami. Podniosłam swoją podręczną torbę i wyjęłam mały podręczny zdobiony zegarek na łańcuszku. - Przywiozłam ci coś z Glasgow. - Podałam zegarek Quinn. Był to jeden z starych kolekcjonerskich zegarków mojej babci. Podarowała mi dwa a ja jeden z nich uznałam za wspaniały prezent dla najlepszej przyjaciółki. - A ty jak spędziłaś wakacje?
Mimo jakże głośnego dźwięku jaki wydawały krople deszczu stukając o dach oraz zgrai podekscytowanych pierwszaków wrzeszczących do siebie przez pół korytarza sposób w jaki Alexandre otworzyła drzwi do przedziału zagłuszyło skutecznie cały ten gwar. Rzuciła na podłogę torbę z której coś nerwowo prychnęło. Uchyliła ją wywracając oczami i mrucząc pod nosem "sorry", tym samym zaś czarne, puchate kocię wyjrzało rozglądając się ciekawskim wzrokiem. Machnęło parę razy ogonem przypominającym kształtem szczotkę do butelek. Dziewczyna usiadła odgarniając nerwowo do tyłu gęste, blond loki po czym złapała za lusterko i spojrzała swojemu odbiciu prosto w oczy. Po chwili zaś zaczerpnęła gwałtownie powietrza, wypuściła je nosem i nie spoglądając nawet na pozostałe osoby zaczęła opowiadać: - Nie zgadniecie co się stało, ktoś zarzygał mój przedział! Nie rozumiem tego, jakim prawem ktoś śmiał narzygać na MOJE miejsce.. Zagryzła wargę, przyglądając się swoim paznokciom. Uniosła wzrok, jednak twarze jakie ujrzała były zupełnie inne twarze niż się spodziewała. Zmarszczyła brwi lustrując wzrokiem dziewczyny. - Przepraszamy, wy to kto? Od zawsze blondynka nie miała pamięci do imion oraz twarzy. Zmrużyła oczy marszcząc przy tym nos. - Mogę tu zostać? Nie widzi mi się podróż wśród treści żołądka jakiejś nieznanej mi osoby.
Zanim Quinn zdołała mi odpowiedzieć do przedziału wpadła kolejna ślizgonka. Próbowałam utrzymać Fluffy przed rzuceniem się na czarne kocię, które miała ze sobą dziewczyna. - To bardzo smutna opowieść. Jak ktoś mógł zwymiotować na twoje siedzenie?!- Wywróciłam oczami. - Możesz zostać. Fluffy już się uspokoiła. Jednak kocica nadal patrzyła z oburzeniem na kocię. - Jestem Tiffany. - Przedstawiłam się. Popatrzyłam na blondynkę chłodnym spojrzeniem. - A ty? Widywałam ją w pokoju wspólnym. Chyba była z VI klasy.
- Tak, też myślę, że to straszna historia. Niedoszła bulimiczka po napchaniu się porcją pasztecików dyniowych zdecydowała że idealne ciśnienie panuje w moim przydziale, zaś moje siedzenie jest idealnym miejscem do konfrontacji materiału z jej rzygowinami. Odparła słodkim tonem posyłając jej równie chłodne spojrzenie. - Alexandre. Mruknęła podając jej swoją małą dłoń, opaloną po wakacjach w Kalifornii. Zerknęła na kotkę dziewczyny po czym pstryknęła palcami na kociaka który natychmiast usadowił się obok niej zwijając się w kulkę. - Chyba jej nie zje. Szepnęła z przekąsem, uśmiechając się delikatnie.
- Jak się wabi? - Zapytałam, chociaż w ogóle mnie to nie interesowało. Zauważyłam ,że Alexandre ma mocny amerykański akcent. Brzmiało to szalenie śmiesznie, gdy rozmawiałyśmy. Mój szkocki akcent bardzo kłócił się z amerykańskim Alexandre. - To wszystko co masz? - Wskazałam na torbę, z której wylazło kocię Alex. Nie widziałam żadnych innych rzeczy. Uśmiechnęłam się trochę szyderczo. Miałam szczerą nadzieje ,że zapomniała reszty rzeczy z poprzedniego przedziału. Nie próbowałam udawać ,że jestem zadowolona z jej wizyty. No cóż, blondynka była strasznie irytująca. - Więc podoba ci się? - Zwróciłam się do Quinn ignorując Alexandre.
- Noxatrianne. chociaż wszyscy wołają Nox. Pogładziła koci łebek kciukiem po czym spojrzała na dziewczynę słuchając jej pytania. Wygięła wargi w uśmiechu. - Moje rzeczy JUŻ są w Hogwarcie, kadra mi to załatwiła. W tym momencie właśnie wracam z Kalifornii, nie zdążyłabym zajechać do domu i spakować się więc cioteczka Effy wysłała je z samego rana. Nie wyobrażam sobie zresztą taszczenia tego wszystkiego przez peron. Otworzyła torebkę biorąc ją przy okazji na kolana po czym odszukała miętówki oraz buteleczkę perfum którymi delikatnie spryskała szyję. Przeczesała włosy szczotką uśmiechając się do swojego odbicia po czym pociągnęła usta koralową pomadką. Wsunęła cukierka do ust po czym kiwnęła znacząco głową proponując je dziewczynom. Spojrzała na zegarek na ręku. - Nie widziałyście może bruneta z pierwszego roku studiów? Gabriela.. Dodała ciszej mrużąc oczy jak kotka próbując wypatrzeć do kogo należy cień odbijający się na szybie w drzwiach przedziału.
Cały hałas dookoła nas spotęgowała dodatkowo Alexandre, która wpadła do przedziału oburzona. Ktoś zwymiotował na jej siedzenie, nie widzę się, że uciekła stamtąd. Sama bym wyszła pośpiesznie, współczuje jej, że musiała spędzić chociaż chwilę w tamtym towarzystwie. - Witaj, Alexandre - powiedziałam do swojej koleżanki z roku. W tym samym momencie zaczynałyśmy Hogwart, razem chodziłyśmy do jednej klasy i znałam ją całkiem, całkiem. W końcu to już szósty rok będzie. - Co za niewychowanie, tak się w towarzystwie zachowywać. Naprawdę ci współczuję - dodałam po chwili. Dziewczyny zaczęły rozmawiać o kotach, było mi trochę przykro, że sama nie mam swojego pupilka, ale to przecież da się kiedyś zmienić. Alexandre opowiadała, że właśnie wraca z Kalifornii. - Czyli wakacje udane? I fajnie masz, że twoje rzeczy już tam. My się niestety musimy z tym targać - dodałam wskazując głową na zapełnione miejsca bagażowe. Chłopaka nie widziałam, więc pokręciłam przecząco głową, a na cukierka jak zawsze miałam ochotę, więc wzięłam jednego. - Dzięki - powiedziałam. Pociąg zaczął ruszać i już po chwili mijaliśmy zakręt za peronem 9 i 3/4. Przyglądałam się krajobrazom za szybą, ten obraz chyba nigdy mi się nie znudzi.
- Oh, Elsie! Jak Ty wyrosłaś przez lato. Nie to co ja. Zaśmiała się ściskając delikatnie koleżankę. No cóż, miała rację. Jak zwykle była tak samo mała, miała tak samo dziecięcą, małą twarzyczkę w kształcie serca i małe, różowe usta oraz różowe policzki które odmładzały ją jeszcze bardziej. Zaczęła bawić się bransoletką na swoim nadgarstku. - Effy, moja ciotka, stwierdziła, że skoro pochodzę z Kalifornii powinnam w końcu pojechać tam na dłużej.. i tak wyszło, że się zasiedziałam. Powinnaś się tam ze mną wybrać! Słońce jest takie piękne i delikatne, całe Irvine ogólnie jest takie senne i wyluzowane.. naprawdę, czasami wydawało mi się, że w tym miejscu nie ma czegoś takiego jak problemy. Ponownie rozejrzała się niespokojnie, wypatrując wysokiego chłopaka z czarnymi włosami. Podrapała odruchowo kota za uchem, puszczając pod nosem przekleństwo. Spóźniał się. Nagle zerknęła ponownie na dziewczynę. - Hej, Elsie, czy Ty nie chciałaś przypadkiem kociaka? Moja Nox zaprzyjaźniła się ostatnio z pewnym rudawo-brązowym persem, który najwyraźniej stracił swoich właścicieli. Może.. zechciałabyś go przygarnąć? Gdy dojedziemy znajdziesz go z pewnością w Pokoju Wspólnym, Eff obiecała, że go przywiezie.
- Jest piękny- posłała słodki uśmiech w stronę Tiff. Spojrzała na Alexandre unosząc lekko brew. - Ktoś narzygał na twoje miejsce? - zapytała z pogardą- Najwyraźniej ktoś kto miał tam siedzieć nike był dużo warty.- pokręciła głowa. Wprawdzie nie znała tej dziewczyny jednak od razu jej nie polubiła. Jak zauważyła Tiff też niezbyt za nią przepadała. Razem mogłyby urządzić jej takie piekło że po paru dniach wypisała by się z Hogwartu. - Nie trudź się szukaniem tego chłopaka- powiedziała mrużąc lekko oczy - Na pewno nie zwróciłby na ciebie uwagi.- jeśli miałby do wyboru ją i Q to oczywiste ze wybrałby Quinn.
Posłałam Quinn złowrogie spojrzenie, przyszła tutaj i się rzuca. Kolejna głupia idiotka? I to jeszcze z mojego domu. Świat schodzi na psy. Postanowiłam się nią nie przejmować. - Alexandre, bardzo chętnie. Jak będziesz się tam wybierać następnym razem to daj znać, zapytam rodziców. Następnie padło pytanie o kota. Od razu widać było, że spodobała mi się ta opcja. Uśmiechnęłam się szeroko. - Naprawdę? Bardzo chętnie go przyganę, dzięki, że mi powiedziałaś - odpowiedziałam jej. Oh, już nie mogłam doczekać się powrotu do Hogwartu, od razu jak tam przybędę to pobiegnę chyba do pokoju wspólnego szukać kociaka. Alexandre z tym kotem spadła mi chyba z nieba, będę musiała jej się jakoś odwdzięczyć. - Jestem ciekawa miny moich rodziców jak wrócę na święta z kotem - dodałam rozbawiona. Już widziałam ojca, który spogląda na mnie zza swoich okularów i mamę patrząca na persa nie bardzo wiedzieć czy wziąć go i zacząć przytulać czy na mnie krzyczeć, że co ja niby sobie myślę.
Spojrzała na dziewczynę zdegustowanym wzrokiem. - Ups, chyba komuś przybyło parę fałdek i próbuje teraz wyżywać się na niewinnym świecie za zbyt wielki apetyt. Przykro mi, może gdy będę miała odrobinę czasu popytam znajomych o jakiegoś dobrego trenera fitness, specjalnie dla Ciebie, Skarbie. Zatrzepotała rzęsami uśmiechając się słodko do dziewczyny po czym jakby nigdy nic zwróciła się znów do Elsie. - Jestem pewna że kicia Ci się spodoba. Ma taaakie puszyste futerko i oczy jak perełki. Zaraz po kolacji przeniosę do Twojego dormitorium jego cały ekwipunek, co Ty na to? Wsunęła w usta kolejną miętówkę nerwowo pukając palcami o siedzenie. Wyjrzała w stronę korytarza. Wygładziła lekko włosy, przejrzała się w lusterku po czym puściła oczko swojemu odbiciu. Założyła nogę na nogę przyglądając się swoim mugolskim ubraniom. Już nie będzie mogła chodzić w krótciutkich szortach i równie krótkich bluzkach eksponujących jej opalone ciało. Westchnęła cicho bawiąc się bransoletką, spoglądając co i rusz w stronę korytarza.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel wędrował od przedziału do przedziału. Czego szukał? Czyż to nie oczywiste? Imprezy! Nie mógł uwierzyć, że w żadnym przedziale nie ma żadnej imprezy. Ale to przecież jest Gabriel! Skoro nie ma żadnej imprezy to trzeba było zorganizować własną i tak też się stało. Znalazł jednego do wypicia butelki, ale nawet nie wypili połowy, gdy jego towarzysz stwierdził, że musi oddać obiad niestety poszedł do innego przedziału to uczynić a Gabriel patrzył na wszystko z niemałym rozbawieniem. Z owego przedziału wypadła piękna blondynka, która była widocznie wzburzona zaś z daleka mogła słyszeć śmiech Gabriela. Po krótkim zastanowieniu stwierdził, że mogła to być Alex, ale nie założyłby się o to, bo, ile to znał pięknych blond dziewczyn? Nie był w stanie policzyć, ach to kochane życie! Kiedy Gabriel zorientował się, że już nie ma, z kim pić stwierdził, że uda się do owej blondynki i tak ją szukał przedział po przedziale aż w końcu natrafił na przedział pod numerem trzy. To, co ujrzały jego piękne oczy było niczym spełnieniem marzeń. Już nawet pomijając fakt, że był to przedział zajęty przez Slytherin to były w, nim same piękności! No i oczywiście Alex. Gabriel zagwizdał i uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, którego tłumaczyć nie trzeba. Oparł się o drzwi i lekko się ukłonił. - Witam piękne panie, chyba przyda wam się trochę męskiego towarzystwa. – Powiedział wciąż się uśmiechając i puszczając perskie oko do Alex. No cóż ciekawe jak, by zareagował, gdyby się dowiedział, że ową blondynką nie była Alex, a to, że ją spotkał jest zwykłym zbiegiem okoliczności.. Pewnie tak jak zawsze po prostu, by się roześmiał i nic sobie z tego nie zrobił. - Alex masz minę jak byś zobaczyła ducha, a to ci urody nie doda. – Powiedział lekko nic sobie nie robiąc, że można to było uznać za obrazę. Cóż poradzić? Taki był, taki lekko duch, który uwielbiał mówić to , co mu ślina na język przyniesie. Czy był sens się przedstawiania? Pewnie nie, bo wydaje się, że to niemożliwe, by ktoś go nie znał zwłaszcza, jeśli są z jego domu. - To może po butelce Jacka na dobry początek? – Zaproponował uśmiechając się zapraszająco. Humor mu się widocznie poprawił, a to mogło być zwiastunem wspaniałej podróży lub nagłej katastrofy.
Do przedziału wszedł chłopak. To chyba ten, którego szukała Alexandre. Nie był specjalnie urodziwy i wyglądał jak typowy dupek, który bawi się dziewczynami. Zaproponował butelkę Danielsa. Jeśli chce mnie upić to mu się nie uda. Spojrzałam na Quinn porozumiewawczo. Jeśli myślał ,że zrobił na mnie wrażenie to mocno się myli. - Fajnie ,że chcesz pokazać jakim to jesteś "niegrzecznym chłopcem". - Powiedziałam z pogardą. - Ale nie, nie mam ochoty na alkohol. Nie ukrywam, ale spodziewam się ,że zaraz powie coś równie idiotycznego i stereotypowego jak "lubię zadziorne". Nie wierzę ,że Alexandre jest aż tak naiwna! Stereotypowa amerykańska słodka idiotka. I nie mówię tego w kontekście rasistowskim. Szanuję każdą kulturę, ale proszę was!
Widząc, że drzwi od przedziału otwierają się, zerknęła lekko w ich stronę, przygryzając dolną wargę. Rozpoznając czarne włosy i oczy uśmiechnęła się zadziornie, zaś słysząc jego słowa pokazała mu język. - I tak mimo sekundowego paraliżu twarzy dzielnie nadrabiam urodą również za Ciebie, Skarbie. Posłała mu słodki uśmiech po czym zaśmiała się cicho. Przechwyciła butelkę od chłopaka, obwąchała trunek i skrzywiła się lekko. - Byle ścierwa nie piję. Odpowiedziała oddając mu butelkę. Poklepała miejsce obok siebie biorąc przy tym na kolana kota. - Siadaj. Ktoś musi mi zrobić dawno obiecany masaż. Może Ci to kiedyś ładnie wynagrodzę. Mruknęła puszczając mu oczko po czym odgarnęła do przodu blond loki. Spojrzała na Tiffany. - Masz racje, nie pij tego. Chyba nie chcesz skoczyć jak ten biedny dzieciak rzygając na pół przedziału. Czyste to nie jest, oj nie. Zagryzła wargę, wracając wzrokiem do Gabriela. - Mój masażyk, Kotku. Czekam.
Do przedziału wszedł jakiś chłopak, spojrzałam na niego i czułam coś, że to będzie ten, którego Alexandre szukała. Wszedł i zaczął bajerować tymi swoimi tekstami. Spojrzałam na niego unosząc trochę brwi i mrugając kilkakrotnie nie mogąc go za bardzo zrozumieć. Po co wali takimi gatkami? Przecież to nie jest nawet fajna, przynajmniej dla mnie. Widząc reakcję Alex wywróciłam oczyma. - Cześć, jasne, możesz wejść, nie krępuj się - odpowiedziałam kąśliwie, mimo, że wcale o to nie pytał. Zaproponował nam mugolski alkohol. Serio? Wieźć alkohol do Hogwartu? Czy ja naprawdę żyje w jednym domu z idiotami? - Nie, dzięki... Chyba nie chcę - odpowiedziałam na poczęstunek. Jeszcze czego, nie będę się upijać w drodze do Hogwartu. Nie mam zamiaru na samym początku złapać szlaban albo w ogóle zostać wyrzucona. Ten cały chłopak sprawiał wrażenie zwykłego prostaka. - Alexandre, wracając... Od razu po rozpoczęciu? Dobra, może być. Zresztą, pewnie się spotkamy w wspólnym - dodałam. Patrzyłam na nią i na tego chłopaka z zainteresowaniem.