Gdyby rozważać potrzeby, tak jak robił to Casey, głowa Louise zapewne powędrowałaby w stronę macierzyństwa albo przynajmniej ucieczki zza biurka, na rzecz dalszej eksploracji świata i własnych badań. Choć być może bardziej radykalne środki, jak chociażby cofnięcie czasu, również spełniłyby jej potrzeby. Nie była jednak pora na tak daleko idące rozważania – skoro nie mogło być dokładnie tak jak chciała, to jedyne co jej pozostało, to odnaleźć przyjemność i szczęście, w tym co faktycznie dawało jej życie.
A życie dawało jej muzykę, przyjazne ramiona, brak oczekiwań i chuć, za którą mogła podążać. W gruncie rzeczy to wszystko wydawało się całkiem przystępnym scenariuszem, szczególnie biorąc pod uwagę, że dotąd życie zamiast drobnych przyjemności, serwowało jej głównie spektakularne traumy. Czy więc chwilowe porzucenie swoich celów i pójście za odrobiną szaleństwa, nie było dokładnie tym, co powinna zrobić?
Widząc rysujący się na twarzy mężczyzny uśmiech, już wiedziała co się stanie i absolutnie nie chciała mówić
stop. Tęskniła za tym, że ktoś nie tylko jej pożądał, ale i przejmował inicjatywę, więc bez cienia wahania zatonęła w jego ustach.
Stanowczość tego pocałunku, ale i pasja, którą epatował mężczyzna, zdawały się Louise dokładnie tym, czego oczekiwała i potrzebowała. Jej romantyzm i oddanie zostały nad Bajkałem, zaś zachowawczość i niewinność – na sali sądowej. Teraz podążała za namiętnością, która najwyraźniej tkwiła w niej wcześniej, tłumiona przez małżeńską lojalność. Ich parkietowe ruchy ustąpiły lekkiemu kołysaniu, bo zamiast nóg, w tan poszły języki.
- Chyba zachodzi pewna spójność potrzeb – zauważyła rezolutnie, gdy w końcu się od siebie oderwali
– Chociaż żałuję, że dopiero teraz…Nie oczekiwała od niego oddania serca, wielkiego emocjonalnego uniesienia, a jedynie tego, by na kilka chwil (a może trochę dłużej?) byli tylko oni dwoje. Czuła, że odnajdzie w tym wolność, że w końcu wyrwie się z oków nieszczęśliwego małżeństwa. Nie myślała o przyszłości, nie miała oczekiwań, ani tym bardziej wymagań. Uśmiechnęła się, palcami sięgając ku jego wargom.
@Casey O'Malley