- Tanatos nie umiał jej nawet odnaleźć i wrócił z listem z powrotem – jego kruk był bardzo posłusznym ptakiem. Bez względu na wszystko dostarczał przesyłki nie ważne w jak trudnym położeniu znajdowała się dana osoba. Jeszcze nigdy go nie zawiódł. No cóż. Czasem musi być ten pierwszy raz. Kiedy chłopak zaproponował dwie opcje, chłopak posłał mu chytry uśmieszek i wsadził dłonie do kieszeni. - Jeszcze pytasz – ta odpowiedź była dla nich obu jasna jak słońce. To są bracia Harper, nie będę psuć sobie opinii jakąś tam kobietą. Nie ważne, że ciekawość na jej temat rosła coraz bardziej, a on nie mógł o niej nie myśleć. Do tego zawróciła mu w głowie i nie chciał o niej zapomnieć… ale jednak musiał to zrobić. Jak ma się tak zachowywać, to wolałby jej już nie znać.
/Ze względu na to iż miejsce to będzie wykorzystane na Festiwalu Błogosławieństw i Pokonania Voldemorta jako lokacja dla Sceny Muzycznej bardzo proszę nie rozpoczynać tu nowych wątków lub zakończyć je do dnia 5 maja/
Nagłośnienie ustawione jest w taki sposób, by artystów było słychać w całym parku, jednak tylko tu możecie popatrzeć na swoich przyjaciół czy idoli! Występy rozpoczną się 7 maja! Każdy będzie trwał minimum 2 posty wykonawcy!
Mężczyzna w szarym garniturze wszedł na scenę z lekkim uśmiechem. W dłoniach trzymał teczkę, na której najwyraźniej miał kartkę z opisem, co dokładnie powinien powiedzieć. W kilku słowach rozpoczął Festiwal oraz opowiedział kogo dzisiaj będzie można zobaczyć na Scenie muzycznej. Potem zabrał się za przedstawianie Vittorii. Dziewczyna, którą zaraz zobaczycie na scenie śpiewa od najmłodszych lat, jednak jej talent po raz pierwszy zostanie ukazany właśnie na tej scenie. Vittoria Brockway to uczennica VII roku Salem, która przeniosła się do Hogwartu na ostatnie miesiące swojej nauki. Przywitajmy ją gorącymi brawami!
Gdy mężczyzna skończył mówić wszystkie światła zgasły. Pojawiło się tylko jedno. Punktowiec, który świecił na znajdujący się na samym środku sceny czarny, przepiękny fortepian. Vittoria zrobiła kilka głębokich wdechów. W tle nagle pojawił się szum morza, śpiew mew. Wchodziła powoli po schodach, a akustyka była tak mocna, że było to słychać doskonale. Ten efekt był jak najbardziej zamierzony. Wolnym krokiem podeszła do instrumentu i usiadła przy nim. Nacisnęła kilka klawiszy tworząc jakąś niezobowiązującą melodię. Potem przestała grać. Uniosła dłonie. Obejrzała się po widowni. Ten, kto to organizował prosił ją, by rozpoczęcie było efektowne. Już teraz zapewne panowała ogromna cisza szczególnie, że nawet się nie uśmiechała. Ponownie położyła dłonie na klawiszach instrumentu i zamknęła oczy... Melodia, która wydobywała się spod jej palców w każdej chwili przyspieszała. Gdy dotarła już do naprawdę porządnego tempa uchyliła usta i zaczęła śpiewać. Słowa leciały naprawdę szybko, a mimo to były zrozumiałe, a głos trafiał doskonale w każdy ton. Nigdy się przed nikim nie chwaliła, ale była w tym dobra. Dzięki zaklęciu, które rzucił na nią organizator nie potrzebowała mikrofonu. Było ją dokładnie słychać w całym parku. Ją i jej fortepian. Dopiero po kilku wersach do tej całej otoczki doszły skrzypce, które zostały zaczarowane gdzieś w ciemności tak, by grały same. Vittoria jednak nie zwróciła na niego uwagi. Była skupiona. Musiała być skupiona. To naprawdę była trudna piosenka ze względu na to, że jej palca musiały cały czas śmigać po fortepianie. Miała jednak nadzieję, że jest to naprawdę efektowne. Może niektórzy po tym wszystkim zmienią o niej zdanie? W końcu jest w niej coś więcej niż wilkołak, który sypia z połową Hogwartu. Zdecydowanie więcej.
Kostki dla końcówki tej piosenki i następnej. Wylosuję w następnym poście:
1 – Czy na pewno wszystko dobrze z twoim gardłem? Chyba trochę za bardzo wysilałaś się na próbach, bo w pewnym momencie zaczął Ci głos trochę chrypieć. Jednak udało Ci się bardzo szybko pozbierać, więc ostatecznie masz nadzieję, że nikt nie zauważył.
2 – No proszę! Śpiewasz doskonale, ludziom naprawdę się podoba! Wprawdzie popełniłaś kilka nieznacznych błędów w fortepianie (pierwsza piosenka)/ wymowie (druga piosenka), ale nikt tego nie zauważył, więc dotarłaś do końca z radością z udanego występu.
3 – Anioł, a nie kobieta! Twój głos jest cudowny. Ludzie przychodzą z końca parku żeby Cię posłuchać. Kto by pomyślał, że występ będzie aż tak doskonały? Nie popełniłaś ani jednego błędu! Na prawdę możesz być z siebie dumna Titi. Może to zmieni coś w twoim życiu?
4 – Jak to możliwe? Struna w fortepianie zerwała się akurat podczas twojego występu (piosenka pierwsza)/ Podkład musiał zawieść akurat w trakcie twojego występu (piosenka druga)! No kochana, jedziesz acapella! Wylosuj drugą kostkę żeby wiedzieć, jak Ci poszło. Parzysta – No proszę! Poszło Ci świetnie. Może to dobrze, że nie było podkładu? Nieparzysta – No... Dobra. Może nie było najlepiej, ale przynajmniej nie uciekłaś ze sceny, bo to by było dużo większe ośmieszenie, niż kilka niepozornych fałszów.
5 – Widownia wydaje się być tobą oczarowana, więc zaraz po zakończeniu piosenki wstajesz, by się ukłonić i podziękować za wielkie brawa. Chyba się trochę za bardzo speszyłeś, bo przy kroku w stronę sceny potykasz się. Wylosuj kostkę żeby się dowiedzieć, co się stało! Parzysta – O matko! Mało brakowało, ale udało Ci się utrzymać równowagę. Wyglądało to tak, jakbyś po prostu ukłoniła się w niecodzienny sposób. Nieparzysta – Hm. Boli kolano? Wylądowałaś na nim dość boleśnie. Wszyscy to zauważyli, więc nie zdziw się, jeśli usłyszysz na ten temat nieprzyjemne komentarze.
6 – Występ poszedł... Normalnie. Nie było jakoś szczególnie wybitnie, ale i nie było fatalnie. Miałaś wrażenie, że widownia się trochę nudzi, ale może to tylko wrażenie? W każdym razie nie jesteś zbyt usatysfakcjonowana tym, jak wykonałaś utwór. Może następnym razem będzie lepiej?
Chłopak ustawił wszystko na swoim miejscu i spojrzał na zegarek. Godzina go przeraziła. Krzyknął do małej gryffonki, którą kojarzył w jakimś tam stopniu, by na jakiś czas zajęła się jego stoiskiem i poszedł! Na starcie pan Harper zdobył kilka punktów przeskakując nad ławką, która była pierwszą z przeszkód na jego drodze. Później ostry zakręt w prawo, gdzie wpadł na jakąś panią, z szybkimi przeprosinami i genialnym uśmiechem na szybko, panienka wybaczyła mu i jeszcze pomachała naszemu zawodnikowi na pożegnanie! Biegł i biegł, aż w końcu dotarł prawie do mety… prawie, bo przed nim stał tłum ludzi, przez który musiał się przepchnąć. Meta była przy samej scenie i nie miał zamiaru zrezygnować. Gdyby był małą Lilith, to przekradłby się pod nogami ludzi, gdyby był Florianem to po prostu by wlazł i tłum pewnie wypchałby go na sam początek, ale że jest Edziem to oczywiście zaczynamy walkę łokietkami! Jakimś cudem udało mu się! Dotarł na metę i mógł zobaczyć ją. Bez względu na to jak jej wyszło, była piękna i nic nie było w stanie zepsuć tego występu. A jak usłyszy z jakieś strony zły komentarz – współczuje, bo obije mordę! Sam fakt jak mu zależało był trochę dziwny…
Pierwsza piosenka szła jej na prawdę nieźle. Miała wrażenie, że ludzie którzy patrzą na nią ze sceny są na prawdę oczarowani. Uśmiechała się pod koniec bardzo szeroko, a z każdą chwilą jej muzyka wprawiała ją w najlepszy możliwy nastrój. W końcu jednak trzeba było skończyć tą piosenkę. Po kilku ostatnich taktach rozległy się takie brawa, że musiała koniecznie wstać by się ukłonić. Żeby nie zahaczyć o instrument zrobiła krok do przodu i... Ups. To nie był dobry pomysł. Z tego wszystkiego poplątały jej się nogi i upadła z całą siłą na kolano. Oj. Jutro na pewno będzie tam siniak. Poza tym wszyscy widzieli, że Vittoria Brockway nie potrafi chodzić na szpilkach. Podniosła się z ziemi bardzo się przy tym starając, by nie wyglądać na pokraczną i powoli przeszła na środek sceny.
Piosenka: TINI - Si Tu Te Vas
Druga piosenka była już łatwiejsza, więc tu była szansa, że wszystko pójdzie dobrze. Szczególnie, że na wszelki wypadek nie zamierzała za dużo chodzić po scenie. Musiała skupić się bardziej na słowach, które wymawia, bo nie znała aż tak dobrze Hiszpańskiego. Co ja gadam. Wcale go nie znała! Potrafiła śpiewać w prawie każdym języku świata, ale lingwistka z niej była straszna. Dlatego też popełniła kilka nieznacznych błędów językowych, ale nikt kto nie pochodził z tego typu ciepłych krajów nie powinien się zorientować. Co więcej melodia wyszła jej wręcz doskonale więc dotarła do końca piosenki i bardzo cieszyła się z tego, że ostatecznie uratowała swój występ. Schodząc ze sceny nie rozdała żadnego autografu. Chciała się stąd ulotnić jak najszybciej i zrobić miejsce następnej osobie. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że pod sceną stał @Edward Harper. Chyba za dużo emocji. Jedyne co gryfonowi pozostało, to pójść za nią na Strzelnice. z/t Kostki: 5-5, 2
W całym parku rozbrzmiewały dźwięki, które wydobywało się ze Sceny Muzycznej. Przed chwilą konferansjer ogłosił zakończenie występu @Vittoria Brockway, która zaśpiewała piosenki (Si Tu Te Vas i Shalott przy swoim własnym akompaniamencie fortepianowym. Już niedługo usłyszą państwo @Charlotte Blanchett.
Tymczasem jeśli macie dużo miejsca obok siebie to łapcie pierwszą osobę, która stoi obok was i zaproście ją do tańca przy muzyce Billie Jean. Możecie być pewni, że jesteście obserwowani i najlepszy tancerz otrzyma nagrodę specjalną!
Występ to ona miała nieziemski. Nie licząc tego upadku na kolano. To musiało boleć, trzeba przyznać. Kiedy usłyszał z boku jakiś wredny komentarz, odwrócił wzrok mordując każdego, kto odważył się powiedzieć coś więcej. Dzięki bogu, że tym razem żadna z osób nie była tak zawzięta do bitki jak pewien puchon i po prostu uciszali się od razu bez najmniejszego problemu. Wsłuchując się w jej głos i przy okazji uciszając hejterów całkowicie się zapomniał. Kiedy skończyła zaczął bić brawo, a kiedy odwrócił swój wzrok na scenę… To wyglądało jak w jakiś kreskówkach. Ktoś tu stał, a teraz zostały tylko takie migające obrysy świadczące o tym, że kogoś brakuje. Szlak! Nawet go nie zauważyła i sobie gdzieś pognała! Co za kobieta. Westchnął głęboko i zaczął ją szukać, podejrzewał, że i ona będzie to robić, więc ruszył w stronę swojego stoiska.
Uwaga! Jeśli macie ochotę przejechać się na starej karuzeli podejdźcie do mnie! Koszt to tylko 2 G! Czeka was magiczna przygoda na pięknych, ręcznie rzeźbionych koniach i jednorożcach!
Kostki na Karuzeli:
Wylosuj kostkę by wiedzieć, co Cię spotkało podczas przejażdżki.
1, 3– Karuzela kręci się bardzo powoli. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Ot po prostu nudna przejażdżka. Jednak zsiadając ze swojego wierzchowca znajdujesz leżące na ziemi 15 G! Możesz je wydać na inne atrakcje!
2 – Wydawało się, że przejażdżka na Karuzeli będzie nudna, ale za 2G może warto spróbować? Wsiadasz na swojego rumaka, a karuzela zaczyna się kręcić. Przykro mi. Miałeś rację. Nie dzieje się kompletnie nic ciekawego.
4, 6 – Siadasz na swojego konia i czekasz. Jednak karuzela nie zaczyna się kręcić. To konie odrywają się od niej! Latają po całym parku pokazując Ci jej inne atrakcje. Przeżywasz naprawdę niesamowitą, podniebną podróż nim wracasz do karuzeli. Na pewno będziesz to miło wspominać.
5 - Siadasz na swojego konia i czekasz. Jednak karuzela nie zaczyna się kręcić. To konie odrywają się od niej! Latają po całym parku pokazując Ci jej inne atrakcje. Przeżywasz naprawdę niesamowitą, podniebną podróż nim koń przechyla się trochę za bardzo i zrzuca Cię z siebie do innej lokacji! Wylosuj kostkę by widzieć, gdzie się znajdujesz.
Lokacja:
1 – Lawendowy Szlak. Spadasz bezpośrednio pod jedną z Całuśnych Budek. Na szczęście ktoś Cię złapał, ale nie będzie łatwo wydostać się z tego tłumu. Może zostaniesz i dołożysz się na cel charytatywny w ramach podziękowania? 2 - Centrum Parku. Nauczycielka Nicolie West złapała Cię gdy leciałeś w dół. Opuściła Cię powoli różdżką na ziemię. Niestety prosto na stoisko @Ivoš Rožmitál . Zrobiłeś małe zamieszanie, więc teraz musisz mu to wynagrodzić i skorzystać z atrakcji, jaką mężczyzna oferuje. 3 – Punkt Widokowy. Na szczęście spadłeś na trawę z niewielkiej wysokości, zaraz obok Strzelnicy. Ktoś akurat odbił od tarczy zaklęcie, które trafiło właśnie Ciebie! Kolor twoich włosów zmienia się na Niebieski do końca festynu. 4 – Opuszczony Dom. Na szczęście spadłeś z niewielkiej wysokości... Prosto do pierwszego pokou Domu Strachów! Nie możesz się cofnąć, więc jesteś zmuszony przejść go według kostek tak, by się z niego wydostać. 5 –Miejsce na Piknik. Na szczęście spadłeś z niewielkiej wysokości, ale zaraz przed Stoiskiem z Eliksirami. Sprzedawcy jest ciebie tak żal, że dostajesz wybrany eliksir do spróbowania za pół ceny. Oferta jednorazowa. 6 – Fontanna. Na szczęście spadłeś z niewielkiej wysokości, ale zaraz pod Kącikiem Portretów. Może warto w takim razie żeby ktoś Cię narysował? Pewnie zaobserwował twój majestatyczny upadek i ma pomysł na świetne dzieło!
Po występie Vittori Brockway na scenę wyszedł ten sam charakterystyczny mężczyzna z kartką, co ciekawe ten nie stresował się niczym jakby na niego został zastosowany jakiś czar sprawiający że wszystkie stresy tego świata z niego uleciały. Był taki sztuczny, jak ludzie w tych pierwszych mugolskich filmach. Przed wami uczennica VII roku, młoda, czerwonowłosa Puchonka. Jej imię ludzie często przekształcają na Szarlotka, popularne mugolskie ciasto. Stresuje się bardzo, bądźcie dla niej mili. Przed wami Charlotte Blanchett, wykona piosenkę po Francusku - Sprawdźmy jak się przyjmie, przywitajmy ją gromkimi brawami!
Scena rozjaśniła się jeszcze bardziej, a Charlotte pojawiła się zaraz zza kotary. Bała się, tak bardzo się bała tego całego tłumu. Dziś wszystko szło nie po jej myśli, miała nadzieję że chociaż występ pójdzie dobrze. Szarlotka ubrana była w kwiecistą sukienkę bez ramiączek, a także kremowe szpilki. Stanęła na środku sceny i rozejrzała się po widowni, większość osób nie była zainteresowana występem. Może to i lepiej? Nie będzie musiała się przejmować że jeżeli coś pójdzie nie tak to wszyscy ją zobaczą. To by było złe, po krótkiej chwili światła zmieniły barwę na czerwoną, niebieską oraz żółtą oświetlając część sceny, ją oraz gitarę. Była zaczarowana, sama zaczęła grać pierwsze dźwięki rozpoczynające piosenkę. Przymknęła oczy i odetchnęła niesłyszalnie i wszystko się rozpoczęło. Pierwsze słowa jakie wydobyła z siebie były zdecydowanie cichsze, jednak wyregulowała zaraz ten mały błąd. Słowa same wypływały jej z ust przy akompaniamencie gitary. Co ciekawe, ta mała drobna osóbka śpiewała całkiem nieźle! Co prawda to był dopiero początek, prawie cała piosenka była przed nią. Była dobrej myśli, w końcu czy może coś pójść źle? No w sumie.. to może, piosenka znacznie przyśpieszyła, a ona swym śpiewem wraz z nią dzięki czemu była nieco żywsza. Oby tak dalej, szeptała sobie w myślach szukając jakby kogoś wzrokiem wśród tłumu. Gdzieś w tle dołączyła się także perkusja, to akurat jeden z muzyków towarzyszący jej podczas występu. Akurat jego nie zastąpili zaklęciami, całe szczęście.
Kostki na następną część piosenki::
1 - Trema Cię przejadła, po prostu nadmiar ludzi sprawił że chciało Ci się płakać i nie dokończyłaś swojej piosenki. Uciekłaś z płaczem ze sceny robiąc z siebie pośmiewisko, a także dając ludziom znak że nie będzie z Ciebie żadnego pożytku w tym kierunku. 2 - Zaklęcie rzucone na instrument początkowo zadziałało poprawnie, jednak po chwili muzyka stała się nieco wolniejsza. Udało Ci się mimo wszystko dopasować do rytmu tak aby nikt nie zauważył tego faktu. 3 - Występ poszedł Ci znakomicie, nie było żadnego fałszu ani chrypnięcia. Brawo dla Ciebie, widownia klaskała Ci dłuższą chwilę nim zniknęłaś ze sceny. 4 - Dało się wyczuć że twój Francuski jest nieco inny niż w orginale, czyżby przeziębione gardło? Występ wyszedł nijak, a dodatkowy stres sprawił że pomyliłaś linijki. Widownia jednak nie w pełni rozumiała słowa i nie znała się na akcencie dlatego też wyszłaś z tego dosyć dobrze. 5 - W pewnym momencie zapomniałaś słów, akurat był to tekst refrenu przed ostatnią zwrotką, dlatego też widownia uznała że było to zamierzone i dośpiewała ten element przypominając Ci tym samym tekst piosenki. 6 - Zaklęcie rzucone na instrument przestało działać w połowie śpiewu. Byłaś zdana tylko na siebie, dlatego też postanowiłaś dokończyć śpiew bez muzyki. Parzysta - Wyszło Ci lepiej niż z muzyką! Nieparzysta - No cóż, nie było aż tak źle ale dobrze też nie było.
Jak mogła pozwolić sobie na to, żeby zapomnieć, że Lotka gra właśnie teraz. Była na siebie strasznie zła. Zorientowała się, kiedy nie mogła jej znaleźć w pokoju wspólnym ani w dormitorium. Że też wychodząc nie mogła po prostu zabrać Rose ze sobą. Cała Lotka. Pewnie przejęta występem nawet o tym nie pomyślała. Na same wspomnienie jej nieporadności tylko uśmiechnęła się do swoich myśli, biegnąc co sił w nogach. Kondycja już nie ta, co kiedyś, ale Rose musiała dać z siebie wszystko. Przecież nie mogła zawieść swojej małej Lotki. Wszystkich na świecie, tylko nie ją. Już z daleka słyszała głos Szarlotki. Czyli nie spóźniła się aż tak bardzo, chociaż nie udało jej się życzyć jej powodzenia. Faktycznie, ludzi było całkiem sporo, ale na szczęście nie wpatrywali się wszyscy w jej Rudowłosą. Ucieszyła się, bo była pewna, że to tylko by ją speszyło. Tak mogła stwierdzić, że szło jej bardzo dobrze. Przebiła się przez tłum, nie odrywając wzorku od dziewczyny na scenie. Szła oczywiście z uśmiechem na ustach i niejakim rozmarzeniem w oczach. Ależ ona pięknie wygląda! I ta sukienka! Od samych tych myśli Rose zaczynało kręcić się w głowie! Podeszła prawie pod scenę i z tym rozmarzonym uśmiechem stała, patrzyła i słuchała.
Skoro przeszła już do tej żywszej części występu, to poszło jakoś z górki. Występ można było stwierdzić że szedł po maśle, ale nadal w głębi ducha bardzo się bała. Wzrok był zagubiony kiedy tylko otworzyła oczy, musiała dokończyć ten występ! Dobrze że chociaż nie zapomniała słów piosenki, czekaj.. czemu o tym wspomniałaś, mała! Właśnie w tym momencie kiedy miał być refren piosenki zabrało jej dech w piesiach, zapomniała. Zapomniała co ma teraz śpiewać, a muzyka grała dalej. Spojrzała przerażona na widownię, a raczej na jej dół. Stała tam Rose, jej droga Różyczka dla której zgłosiła się do tego przedsięwzięcia. Przerażenie było coraz to bardziej silniejsze, już miała się rozpłakać kiedy tylko usłyszała że jakaś osoba śpiewa refren jej piosenki, a za nią kolejna i kolejna aż powstał mały chórek. Ludzie wzięli to za część występu, a tym samym przypomnieli jej tekst jej piosenki. Włączyła się w koniec refrenu i dośpiewała do końca piosenkę, na sam koniec ukłoniła się i szybko zeszła ze sceny łapiąc Różyczkę za dłoń i wciągając ją w tłum. Nawet nie skończyły się brawa, a one zniknęły w tłumie. Od razu się w nią wtuliła dodając cicho. - Zapomniałam słów, to nie było zamierzone.. zapomniałam. - Jęknęła cicho czując że wszystko już się skończyło, na szczęście. Kaszlnęła cicho odgarniając włosy za ucho, a następnie popatrzyła jej głęboko oczy. Miała ochotę ją ucałować, ale nie mogła. Wciąż stała przed nią blokada, ta sama co zawsze.
O nie, Lotka zapomniała tekstu! Pewnie gdyby nie stres, nic podobnego by się nie stało. Ktoś obok niej chyba pomyślał, że tak ma być i zaczął śpiewać refren za nią. W sumie wyglądało to tak, jakby zamierzone było. Rose już troszkę znała swoją Lotkę i wiedziała, że zjadła ją trema. Podniosła rękę do góry i zaczęła śpiewać tak głośno jak tylko potrafiła. Kilka osób wokół niej też to podchwyciło i już po chwili zebrała się całkiem duża, śpiewająca grupa. Kiedy zobaczyła, że Szarlotka zaczęła schodzić ze sceny tak szybko jak się da poszła w jej stronę i już została porwana przez nią w tłum. Też mocno ją przytuliła. - Wiem, kochanie. Mimo wszystko wyszło wspaniale. - Powiedziała jej do ucha. - Przepraszam, że się spóźniłam. - Dodała, cmoknęła ją w czoło i wypuściła z objęć, ale za rękę nadal ją trzymała. Oczywiście widziała jak Lotka wręcz pożera ją wzrokiem. Rose też miała na nią wielką ochotę, ale przecież nie mogą tylko siedzieć sam na sam po sypialniach i innych ustronnych miejscach i się miziać. Potrzebowały być też wśród innych ludzi. - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła? - Spojrzała na nią miną słodkiego pieska, który właśnie niechcący pogryzł ulubione buty swojej właścicielki. Skoro są na festiwalu to wypadałoby pójść i trochę się pobawić. Roska nawet miałaby ochotę się napić czegoś mocniejszego, ale nie zrobi tego ze względu na Lotkę. No, chyba, że ona też się później skusi. - Skoro już tu jesteśmy to co fajnego pójdziemy porobić? - Ścisnęła mocniej jej rączkę i puściła oczko.
Szczerze? NIGDY. Nigdy nie uwierzy w to, że królik chciał jej odgryźć palec. No ale dla pozorów przytakiwał i zgadzał się ze wszystkim, co mówiła tak, jakby to była najświętsza prawda. Po jego minie jednak i tak było widać, że kompletnie jej nie wierzy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, do królik! Po drugie natomiast nie potrafiłby przyjąć do wiadomości, że cokolwiek mogłoby nie lubić tej słodkiej odrobinki, jaką zamieścił w swoim życiu na najwyższym piedestale. Dla niego była cudnym aniołkiem, którego albo się lub, albo bardzo lubi, albo wręcz kocha. I nic poza tym. Aczkolwiek niech ludzie lepiej uważają z tą miłością, bo była jego. I tylko jego. To był doskonały pomysł, żeby pomóc wieku trumny się zamknąć. Dzięki temu mógł ją poprzytulać i w takiej oto pozycji dojść z nią aż do następnej atrakcji, gdzie skupił się na tym, by po prostu na nią patrzyć. I bardzo dobrze, bo już chwilę później musieli stamtąd zwiewać. Bez zastanowienia złapał ją za rękę. Nawet nie musiała mu mówić, że czas się ulotnić. Pociągnął ją w stronę Ściany wody, a gdy byli po drodze wybuchł śmiechem. Po prostu nie potrafił się uspokoić. - Ty... jesteś najgorszą apokalipsą na świecie. Jesteś potworniejsza niż szarańcza, zombie i meteoryty razem wzięte! - Stwierdził między kolejnymi salwami śmiechu. Dopiero będąc bliżej tego miejsca trochę ucichł, bo Szarlotka akurat kończyła swój występ. Na pewno Lilith będzie miała ochotę jej pogratulować. W końcu było to słychać w całym parku. W takim wypadku na chwilę puścił Bamboszka samopas by samemu rozejrzeć się, co się tu dzieje poza występami i karuzelą. Jak na razie nic. Długo tu nie pobędą.
No i wyruszyli. Nie miał zamiaru jej zmuszać, by jadła cokolwiek. On po prostu zaproponował jej różne możliwości, a to, co dziewczyna chciała wybrać, już nie było w zakresie jego obowiązków. Tak więc kiedy zażyczyła sobie karuzelę, objął ją ramieniem i powoli, wolnym kroczkiem, bez narzekania ruszył w stronę karuzeli. Po co cokolwiek utrudniać? W myślach zaczął zastanawiać się nad pewnymi sprawami, jednak ja jako autorka jak na razie nie mam zamiaru wam ich zdradzać. W końcu dotarli. Chłopak przyjrzał się uważnie karuzeli, która… no cóż wyglądała normalnie, bez żadnych rewelacji. Zwykła karuzela, koniki, jak dla małych dzieci. Miejmy nadzieję, że to nie będzie zwykła, nudna przejażdżka, tylko stanie się coś o wiele bardziej ciekawego. Nagle w oddali dostrzegł dwie zbliżające się sylwetki. Jedną z nich był jego kochany braciszek i co najważniejsze był sam! Postanowił wykorzystać ten moment i podejść do niego zagadać wraz z salemką. - Cześć stary – powiedział szczerząc się do niego z szerokim uśmiechem – co ty tutaj tak sam? – trzeba przyznać, że podobał mu się fakt, że był sam.
Faktycznie, ta karuzela wyglądała na prawdę nudno. Jednak może taka spokojna przejażdżka nie będzie najgorsza? Pozwoli im oboje na trochę bliskości - w końcu te koniki są zaraz obok siebie. Poza tym będzie mogła powiedzieć, że odbębniła każdą atrakcję jaka się tu znalazł. Szkoda tylko, że sama. To było faktycznie durne posunięcie z jej strony, ale i tak się do tego nie przyzna. Nie ma sensu go przepraszać w nieskończoność. Zwaliła na eliksir fiksacji i był spokój. Kiedy podeszli bliżej zauważyła, że zbliża się do nich Jay. Zrozumiała, że Edward będzie chciał z nim zamienić parę słów, ale nie zamierzała się od niego odsunąć. Przecież nie mają nic do siebie z gryfonem. Chyba. Miłością się nie darzyli, ale to dlatego, że Vittoria niegdyś uważała, że ten krzywdzi Lilith. Potem wyszła ta sprawa z S.V. Miała mętlik. - Cześć Jay - Przywitała się krótko i odwróciła bardziej w stronę Edwarda niemalże się w im chowając. Zamknęła oczy. Zabawne było to, że nawet ona potrafiła czasem słodko wyglądać. Szczególnie, gdy się nie starała. Co niemalże gryzło się z jej charakterem.
- Staram się jak mogę kotku – wyrzuciła z siebie niespodziewanie i puściła mu oczko również starając się opanować salwy śmiechu. W końcu się uspokoiła i wyprostowała zerkając przy okazji na schodzącą ze sceny puchonkę. Wystartowała bez ostrzeżenia w kierunku @Charlotte Blanchett i rzuciła się jej na szyję. Mocno przytuliła dziewczynę i wyszczerzyła białe ząbki w jej stronę. - Jak ty pięknie śpiewasz! – powiedziała i uśmiechnęła się do drugiej dziewczyny – Cześć jestem Lilith! – prawdę mówiąc młodą gryffonkę nie obchodziło to, że dziewczyna zapomniała słów, najważniejsze, że miała w sobie tą odwagę by wyjść na scenę. Co do @Rose Nelson, znając życie dziewczynka nie będzie za bardzo pamiętała jej w przyszłości, bo całą swoją uwagę rzuciła Szarlotce, więc nie martwcie się przyszłą lekcją zielarstwa, obie były w szoku i najzwyczajniej w świecie MOGĄ się nie kojarzyć, prawda? Mały wulkan emocji ucałował jabłecznik w policzek i zaśmiał się głośno. - Upiekę Ci za to babeczki z orzechami, co ty na to? - wydukała i w końcu się od niej odkleiła, po czym dygnęła przed puchonkami – Przepraszam drogie panie, ale muszę wrócić do mojego… chłopaka – ostatnie słowo powiedziała jakby trochę nieśmiało, jednak z wielkim przekonaniem i nim się spostrzegły jej już nie było. Tymczasem apokalipsa postanowiła wrócić do Jessiego i zatrzymała się w połowie drogi widząc na miejscu pewną salemkę. Uśmiech natychmiast zniknął z jej twarzyczki, a ona sama przełknęła nerwowo ślinę. Będzie ciężko. Jak to miała w zwyczaju, dla uspokojenia się uderzyła się w policzki i uśmiechnęła do samej siebie pokrzepiająco. Będzie dobrze! – pomyślała i ruszyła w stronę braci i Vittorii. - Cześć – niestety w jej głosie nie udzielał się entuzjazm, co na buzi, od razu można było wyczuć pewnego rodzaju zdenerwowanie.
Iridion tego dnia był dość mocno pobudzony. Parokrotnie sprawdzał swój bas oraz to czy ma wystarczającą ilość strun. Wiedział, że podczas występu wszystko może się zdarzyć. Dlatego dzień przed przygotował sobie dwie gitary na wypadek gdyby w jednej pękła struna czy coś innego się stało. Poza tym widząc jak Alex się szykuje jeszcze mocniej się nakręcał. Parę razy chciał do niego podejść i po prostu się na niego rzucić, wpić się w jego usta by to napięcie, które miał w sobie z niego zeszło. Lecz nie zrobił tego i teraz szarpał ze złością swoje piórka pokazując tylko i wyłącznie wściekłość. Dopiero po chwili się uspokoił i odetchnął z ulgą. Wreszcie ułożył sobie włosy, lekko podkreślił czarną konturówką swoje brązowe oczy i wyszedł z łazienki. Po czym szybko zniknął w swoim pokoju i zaczął się ubierać. Już poprzedniego dnia miał przygotowany strój teraz musiał go tylko na siebie założyć. Jak zwykle podczas koncertów nie założył na swoje ciało żadnej bluzki gdyż wiedział, że i tak po dwóch minutach na scenie będzie musiał z niej zrezygnować. Szybko więc wciągnął na siebie spodnie i buty, a na nagi tors założył jedynie kamizelkę jeansową. Teraz był już gotowy. Czekał tylko na znak od swojego ukochanego, że mogą iść. Wyszedł z pokoju a dwoma futerałami na gitary i czekał przy drzwiach. Lecz gdy zobaczył jak się ubrał Andy o mało nie ryknął śmiechem. Tak, ta dwójka rozumiała się bez słów. Wreszcie mogli wyjść i po jakimś czasie znaleźli się na festynie. Trwał jeszcze jeden z występów jednak oni już pomału zaczęli się rozgrzewać. I choć po Comie widać było, że jest mocno rozgrzany i strasznie podniecony. Wreszcie skończył się występ jakiejś dziewczyny. Cóż nawet nieźle śpiewała jednak Iri nie zwracał na nic uwagi. Pomagał technicznym wnosić sprzęt i po kilku dźwiękach na próbę był już gotowy. Zszedł ze sceny i przepuścił jakiegoś faceta w dziwnie wyglądającym garniturze. Światło padło tylko na tego gościa, a on podniósł głowę na wszystkich zgromadzonych, odchrząknął i zaczął czytać. - Szanowne czarodziejki i szanowni czarodzieje. Mam wielki zaszczyt i przyjemność zapowiedzieć występ jednego z najbardziej znanych zespołów w świecie muzycznym. Niedawno wrócili oni z dość długiej trasy koncertowej jednak na naszą prośbę zgodzili się zaśpiewać dla państwa parę piosenek. Tak więc nie przedłużając i nie trzymając was dłużej w niepewności zapraszam na scenę zespół… – tu zrobił teatralną pauzę za co Iridion posłał mu wściekłe spojrzenie, lecz zaraz został uspokojony przez Alexisa. – Fallen Angels. – wykrzyczał ostatnie słowa i zszedł ze sceny. Po chwili zgasły wszystkie światła, a Coma z kolegami po kolei wybiegali na scenę. Gdy za kulisami zostali już tylko basista i Alex, Iridion podszedł do swojego ukochanego i mocno wpił mu się w usta składając na nich siarczysty pocałunek i po chwili wybiegł na scenę. Uśmiechnął się lekko do chłopaków i miłości swojego życia, a potem zaczęło się show. Coma biegał po scenie jakby miał motorek z tyłku i już po połowie piosenki zdjął z siebie kamizelkę prezentując swój nagi tors. Pierwsze takty piosenki Heart of Fire rozgrzały ciało Comy jeszcze bardziej i już po chwili można było zobaczyć na jego torsie pierwsze kropelki potu.
Kostki zespół::
1, 6
– podczas gry na scenę wpadł jeden z fanów zespołu i zaatakował basistę. Po pacyfikacji osobnika i szybkiej pomocy muzykowi zespół mógł kontynuować dalej grę. Jednak po zakończeniu występu lekko oszołomiony muzyk nie pojawił się zaraz po zakończeniu występu na spotkaniu z fanami.
2, 4
– występ grupy udał się jak zwykle znakomicie. Muzycy szaleli na scenie i wyprawiali różne harce ku uciesze fanów. Po koncercie chłopcy wyszli by spotkać się z fanami i z nimi pogadać. Rozdawali autografy i robili sobie z nimi zdjęcia.
3
– po kolejnej piosence Alexis chciał zeskoczyć ze sceny by przywitać się z fanami jednak podczas tej czynności potknął się i zamiast zeskoczyć spadł ze sceny. PO tym wydarzeniu chłopcy przerwali występ, by dowiedzieć się co się stało. Blackwood miał złamany nos jednak zespół postanowił dokończyć występ i wrócił, a Iridion wystąpił w roli wokalisty.
5
– przygotowania do występu i próby poszły całkiem nieźle, chłopaki czuli, że są dobrze przygotowani i wiedzieli, że dadzą super show. Gdy jednak weszli na scenę i zagrali jedną piosenkę ich bębniarz rzucając pałeczką w tłum trafił w głowę Angelusa. Mężczyzna na chwilę stracił przytomność jednak szybko się otrząsnął i występ mógł być kontynuowany.
/Powiedzmy, że połączone z poprzednim postem, bo nie mogłam zignorować aniołki *-*/
- Cześć – niestety w jej głosie nie udzielał się entuzjazm, co na buzi, od razu można było wyczuć pewnego rodzaju zdenerwowanie. … Długo to ona z nimi nie pobyła. Jej uszom dobiegła zapowiedź i jak oparzona odwróciła się lustrując scenę. - Na Merlina i gradobicie w Teksasie! – nie bardzo wiem, co to miało znaczyć, ale nagle zapomniała o zdenerwowaniu i pisnęła pod nosem zachwycona – Fallen Angel! – odwróciła się ponownie z rozpromienioną buzinką i złapała Jaya za nadgarstek – Chodźmy bliżej, proszę! PROSZĘ! – znając życie i tak by podeszła więc… No cóż albo chłopak pójdzie z nią i dopilnuje, żeby nikt jej nie zdeptał, albo porzuci ją samej sobie, żeby popłynęła z tłumem i się zgubiła gdzieś. Tak czy siak już chwilę później stała zachwycona pod sceną i wgapiała się w członków zespołu jak w ciasteczka czekoladowe, albo spaghetti.
Alexis Blackwood
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193 cm
C. szczególne : Liczne tatuaże na ciele, kolczyki, rozmaite naszyjniki, rockowy styl, intensywnie niebieskie oczy, gazelle legs, bardzo szczupły, acz nie anorektyczny.
/ To po akcji w chacie jakoś! Piosenka: Heart Of Fire Strój sceniczny: Klik!
Ostatnio Alexis chciał, by cały skład Fallen Angels sobie wypoczął po tej dość długiej trasie, jaką niedawno odbyli i dlatego nie planował żadnych występów. No, ale jakoś tak się złożyło, że kilka Londyńskich fanów wymarzyła sobie ich koncert, to zwyczajnie zmiękł i począł myśleć, by może dać ten jeden występ, nim tak zupełnie pójdą na upragniony odpoczynek. Tak się złożyło, że ogłosili jakiś festiwal, który poszukiwał jakichś wykonawców i kapel, no to od razu zgłosił tam swoją, bo uznał, że to będzie idealne rozwiązanie. Uszczęśliwią tutejszych fanów i tyle! Dzień przed wydarzeniem, sam się wolał dobrze przygotować, śpiewając sobie w specjalnym pokoju kilka piosenek, coby mieć pewność, że żadne choróbsko nie rozwali mu nagle gardła, jednak nic na to nie wskazywało, więc mógł odetchnąć z ulgą. Wiadomo, wszystko się może zdarzyć, no ale nie sądził, by coś miało sprawić, iż będzie niezdolny do śpiewania. Był tak troszkę rozkojarzony, bo nie dość, że był podekscytowany tym wszystkim, to jeszcze myślami cały czas był przy Iridionie. Po tym, co się ostatnio zdarzyło to już w ogóle.. I nastał TEN dzień. Sam musiał się ogarnąć, i trochę zajęło, nim wybrał odpowiedni strój, bo chciał się świetnie prezentować i tak wyjątkowo.. po części dla samego Comy też. Jemu też było trudno powstrzymywać się od tego, by się na niego nie rzucić po drodze, bo ciągnęło go do niego jak magnez! A z wiedzą, że go kocha, to już w ogóle był cały w skowronkach i gdyby mógł, to by góry przenosił aż! Poleciał do swego pokoju i tam przebrał się w to, co zaplanował, czyli na tyłek wsunął jakieś ciemne spodnie, na ręce rękawiczki, a na tors skórzany bezrękawnik, uznając, że koszulka nie będzie mu potrzebna; pogoda na zewnątrz dopisywała, była naprawdę bardzo ładna, zatem pewnie prędzej czy później będzie paradował z nagą klatą. Wyszedłszy z pomieszczenia, popędził do ukochanego, by zakomunikować mu, iż mogą iść. Właściwie to leciał tak szybko, że omal z impetem na niego się nie wwalił, ale w ostatniej chwili złapał równowagę i zatrzymał się kilka kroków przed nim. Przyjrzawszy się, jaki on zaś strój wybrał, zbierało mu się na śmiech, bo to chyba jakaś cholerna telepatia, gdyż wyglądali niemal identycznie! Tak, dokładnie, oni to chyba czytają sobie normalnie w myślach.. Korciło go, aby wpić się w jego usta, ale jednak tego nie zrobił, bo teraz ważniejsze było to, by dostać się na festyn i tego nie spartolić, dać z siebie dosłownie wszystko, by każdy był zadowolony. Na miejscu Alexis totalnie nie zwracał uwagi na innych, bo nie potrafił się w zasadzie na niczym skupić.. A nie mógł się jeszcze mocniej rozpraszać, bo wtedy mogłoby się to kiepsko w skutkach skończyć. Dlatego starał się myśleć tylko o utworach, jakie zaśpiewa, o swoim ukochanym i na tym się kończyły jego myśli. Gdy już nazwa zespołu została wykrzyczana, był już gotów, aby wbić na scenę i ją podbić! Cisnęło go, by pobiec jako pierwszy, lecz został zatrzymany przez Iri'ego.. nie protestował, bo widocznie chciał coś od niego, choć nie miał bladego pojęcia, co, acz długo czekać nie musiał na odpowiedź.. Z bananem na mordce odwzajemnił ten krótki, acz pełen uczuć pocałunek i koniec końców pojawił się na podeście jako ostatni. Byłby chory, gdyby czegoś nie dodał.. - Witajcie! Występ rozpoczniemy piosenką "Heart Of Fire", którą liczę, że każdy z was doskonale zna! - nie mógł się powstrzymać od takiego komentarza, ukazując przy tym rządek swoich śnieżnobiałych ząbków. I wtem i on począł skakać i szaleć, sprawnie śpiewając kolejne zwrotki piosenki. Zerknął kątem oka w stronę Iridiona, który już pozbył się swojej jeansowej kamizelki, przez co oblizał dyskretnie wargi, no ale byli na widoku, nie mógł sobie pozwolić na pewne gesty, więc musiał się hamować, by nie doprowadzić do durnych skandalów, których zdecydowanie nie chciał. Chwilowo wszystko szło po ich myśli, więc Alex nie miał złych obaw.. póki co był zbyt szczęśliwy, a jak dojdzie do czegoś niepożądanego.. trudno, jakoś to przeżyje, póki co był zaoferowany całym zdarzeniem, gdyż on na scenie czuł się dosłownie jak ryba w wodzie!
Kostka: 3 (o tym nieszczęsnym złamanym nosie napiszę już w kolejnym poście, po drugiej piosence xd)
- Nie przepraszaj, po prostu chodźmy stąd. Wiesz ile tu jest atrakcji, stoisk i możliwości? Można wygrać takie fajne rzeczy że aż nie jestem w stanie powiedzieć jakie! - Uśmiechnęła się kusząco i zamierzała już iść w stronę jednego ze stoisk kiedy to nagle złapała ją pewna osóbka, dobrze znała głos który do niej mówił. Przecież to była Lilith! - Pięknie? Dziękuję, przecież wiesz o tym że śpiewam. Ile razy to robiłam, nie pamiętasz? A co do babeczek.. z orzechami i toffi, jasne? - Objęła ją mocno i przytuliła do siebie dodając. - To jest Rose.. już lecisz? No.. okej, kogo? - Popatrzyła do kogo pobiegła ta mała istotka i nieco się zdziwiła, Lilith i Harper? To nawet.. toż to przecież nie jest logiczne, ona jest taka niewinna, a on.. rany. Wracając do tematu, objęła Rose dodając. - Chodźmy, proszę. Musimy się zabawić, jestem zestresowana i potrzebuję tego jak nigdy, nawet mam ochotę napić się wina! - Podskoczyła radośnie i ucałowała ją delikatnie idąc w bliżej nieokreślonym kierunku, a więc gdzie teraz?
O, Edzio! Gdy ten podszedł uśmiechnął się do niego szeroko i uściskał brata, trochę przy tym ignorując stojącą przy nim Vittorię. O... Vittoria. Irytowała go ta dziewczyna i to niesamowicie. Nie mógł zrozumieć dlaczego jego brat spotyka się i upiera się na byciu z kimś, kto cały czas go rani. Może to ten zanik pamięci. Jedyne co zostało gryfonowi to postarać się, by ten w końcu przejrzał na oczy. Rozmowy nie przynosiły skutku, dlatego dokładnie obserwował Salemkę licząc, że dowie się czegoś... Że znajdzie na nią jakiś haczyk. - Cześć – Przywitał się z obojgiem zanim jeszcze odpowiedział bratu na pytanie – Lilith poszła pogratulować Szarlotce... O, idzie właśnie – Zobaczył ją akurat w momencie, gdy ta uderzała dłońmi o policzki. Czyżby i ona dziwnie czuła się w towarzystwie Vittori? Jeśli tak, to powinni się od nich oddalić jak najszybciej. Chociaż kurde, Edward... Z nim chętnie by pochodził po festynie. No mniejsza. Zobaczymy jak to się rozwiąże. Pozwolił by wszystko szło własny rytmem. - I co tam u... - I nawet nie dane mu było dokończyć, bo ta nagle zaczęła się ekscytować jak cholera. Zaśmiał się słysząc, o co chodzi. No tak. Jej ukochany zespół. Pozwolił jej przesunąć ich trochę bliżej. Faktycznie musiał ją pilnować. Była zbyt drobna. - To który to twój idol? - Zagaił oglądając znajdujących się na scenie członków zespołu. Znał ich muzykę, ale nigdy nie interesował się nimi jakoś bardziej. Ale uśmiech na twarzy Lilith... On sugerował mu, że warto tu trochę postać i posłuchać. Żeby lepiej widziała złapał ją za dalię i podniósł tak, by usiadła mu na ramiona. Cały koncert jej tak nie utrzyma, ale przynajmniej przez część czasu.
Angelus długo się nastawiał na ten występ. Dawno nie występował na scenie, a do tego zespołu dołączył ponieważ jego zespół się po prostu wykruszył. Kiedyś Black Demons był na szczycie, a Angelus był na tyle utalentowany, że zasłynął jako tak zwany wokalista utworów solowych. Na scenie czuł się niczym ryba w wodzie. Wcześniej spędził sporo czasu z chłopakami, którzy dla niego byli wspaniałymi przyjaciółmi. Mimo iż nie był gejem i nie zamierzał nim być to tolerował ich zachowania. On przynajmniej mógł zgarniać wszystkie fanki tylko do swojej sypialni co mu w tym przypadku idealnie odpowiadało, zawsze i wszędzie. Gdy wskoczyli na scenę wręcz zawrzało. Czuł i widział te emocje. On obstawiał dzisiaj talerze i perkusję. Kochał to robić, a przy tej piosence wręcz nikt nie był w stanie mu odmówić zagrania. -Fallen Angels, moi drodzy, tylko dla was....niesamowite emocje... tego wieczoru. Niech ta chwila trwa wiecznie! - krzyknął wyciągając ręce w tłum, a potem już tylko doskoczył do perkusji i rozpoczęły się pierwsze takty piosenki. Angelus uderzał w perkusję z całych sił praktycznie w tej chwili się zapominając. Zamknął nawet oczy co sprawiło, że nie widział nawet obserwujących go fanów. Na każdym koncercie dawał z siebie 200 procent, zamiast tych 100 procentów przewidzianych dla widzów. Potem zawsze mógł rozdać autografy i uścisnąć komuś dłoń bądź dać buziaka w usta dla zagorzałej fanki. Jako jedyny wyróżniał się z tego całego zespołu idealnymi wręcz prawie białymi włosami, które wraz z jego jasną karnacją i ciemnym strojem idealnie się komponowały. W dodatku tutaj domieszka krwi matki wili również robiła dużo dobrego. Angelus działał na kobiety trochę jak magnez, ale nie do końca zawsze je zaczarowywał swoim urokiem. W odpowiednich momentach, sam również wplatał swój głos w piosence. Gdy dotrą do innych utworów to nawet uda mu się zagrać na swojej gitarze i zaśpiewać coś od serca dla fanów. Na scenie w tej chwili wyglądał jak tornado. Potrafił uderzać z niebywałą gracją, precyzją i w odpowiednim czasie. To było niesamowite.
Kostka: 4 (koniec pierwszej i początek drugiej piosenki.)
Iridion nie za bardzo sobie radził z gadaniem do ludzi. Owszem od czasu do czasu wykrzykiwał jakieś pojedyncze słowa, by pokazać fanom, że mu na nich zależy. Jednak osoba, na której najbardziej mu zależało była na scenie. No ale o tym wiedzieli tylko i wyłącznie Coma oraz Blackwood, a także członkowie Fallen Angels. Iri biegał po scenie jak by go ktoś gonił. Nie było można zobaczyć go stojącego w miejscu. A gdy już pozbył się kamizelki mógł zobaczyć w oczach niektórych fanek podniecenie i chęć połknięcia go w całości. Lecz niestety Iridion nie chcąc nikogo rozczarować posyłał fanom i fankom czułe uśmiechy jednak w momencie gdy zjawił się przy Alexisie był dość mocno zdyszany. Odchylił delikatnie głowę, by móc spojrzeć w oczy swojego przyjaciela, a także ukochanego i po prostu lekko się o niego oparł. Dosłownie chwilę tak stał i po tym krótkim odpoczynku, puścił oczko do Alexisa. Po czym znów odbiegł na drugi koniec sceny by fani mogli zobaczyć nie tylko jego zaangażowanie ale i to, że potrafi dzielić swoją uwagę, między wszystkich zgromadzonych na scenie i pod sceną. - This Heart of Fire is burning proud I am every dream you lost and never found This Heart of Fire is stronger now Build your walls but you cant keep me out, Lets burn it down! – śpiewał razem z Blackwoodem. Zresztą prawie w każdej piosence go wspomagał w refrenach i biegał po scenie jak nie przymierzając opętany. Gdy nastąpiła przerwa na niesamowitą solówkę ich gitarzysty prowadzącego Iridion stanął koło Alex’a i krzyknął. - No na co czekacie. Przecież znacie tekst. No dalej pomóżcie nam dokończyć tą piosenkę. – wydarł się dość głośno jednak nie na tyle by być uciążliwym dla zespołu i znów zaczął śpiewać razem z Blackwoodem. -This Heart of Fire is burning proud I am every dream you lost and never found This Heart of Fire is stronger now Build your walls but you cant keep me out. This Heart of Fire! Fire! Fire! This Heart of Fire! (Fire!) Fire! (Fire!) Fire! (Fire!) This Heart of Fire (h)ooo! – gdy piosenka dobiegła końca Iri zatrzymał się w dość ekwilibrystycznej pozycji. Jedną nogę zgiętą postawił z przodu prawie przy krawędzi sceny, a drugą wyciągnął jak najdalej się dało w tył. Tułów natomiast pochylił do przodu, by móc z niektórymi fanami przybić piątki. Stał w tej pozycji z parę minut i wreszcie się podniósł. Minął Alexisa posyłając mu lekki uśmieszek i stanął tyłem do tłumu. Właśnie sięgnął po wodę, gdy reszta zespołu zaczynała grać kolejny utwór.
Alexis Blackwood
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193 cm
C. szczególne : Liczne tatuaże na ciele, kolczyki, rozmaite naszyjniki, rockowy styl, intensywnie niebieskie oczy, gazelle legs, bardzo szczupły, acz nie anorektyczny.
Piosenka: Goodbye Agony I tu będzie już ujęcie kostki z poprzedniego posta xd.
Alexis akurat nie miał problemu z gadaniem, był w zasadzie jakoś zgrany z fanami i zawsze wiedział jak się do nich odnosić. Wprawdzie nie jest typem, który przepada za ludźmi, jednak co jak co, ale docenia to, że mają tak wiele fanów i jest im za to dozgonnie wdzięczny, dlatego też stara się na swój sposób im okazać, jak mu na nich zależy. I raczej dobrze mu to wychodzi, bo jak dotąd nikt na niego nie narzekał. Przecież gdyby nie oni, nie byłoby zespołu, prawda? Możliwe, że tego dnia Alexis emanował większą ilością energii, niżeli zwykł na różnych koncertach, a to dlatego, że tak troszkę bujał w obłokach, no i był w zasadzie spełniony i cholernie szczęśliwy.. w końcu stracił głowinę dla Iridiona, który odwzajemnia jego uczucie.. więc czego więcej chcieć od życia? Nigdy nie był szczęśliwszy i można powiedzieć jego życie w końcu zaczęło się jakoś układać, a przeszłość mógł zostawić daleko za sobą. Nienawidził do niej wracać, gdyż posiadał prawie same przykre i smutne wspomnienia. Ale na szczęście los się do niego uśmiechnął, i teraz stał się sławnym muzykiem, posiadającym swój zespół, a teraz jeszcze miał swoją drugą połówkę. Z tego względu dziś naprawdę zaszalał na tej scenie i to było wyraźnie widoczne. Jak tylko mógł, też przybijał piątki z tymi osobami, które stały najbliżej sceny, posyłając im przy tym urocze i wesołe uśmieszki. Jako, iż zrobiło mu się dość gorąco, sam postanowił ściągnąć z siebie skórzany bezrękawnik i tak też zrobił. Odłożył go gdzieś na bok i teraz tak samo jak Coma, świecił nagą klatą. Wywołało to kolejną falę głośnych, przeszywających uszy na wskroś okrutnych pisków dziewcząt, lecz on starał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Musiał się pozbyć tej kurtki, bo inaczej by zwariował. Tak czy inaczej przyzwyczajony już był do takich reakcji, zatem normalnie kontynuował śpiewanie. Wtem pojawił się przy nim Iri, a kiedy tak dyskretnie spojrzał mu w oczy.. omal tam nie odpłynął do innej krainy, przez co mógł się na jakiś czas zawiesić, no ale na szczęście do tego nie doszło, bo chyba w momencie, w którym basista oparł się głową o niego, ocknął się natychmiast i jakimś cudem nie stracił swego rytmu, w dalszym ciągu doskonale radząc sobie z piosenką. Oczywiście odwzajemnił się mu tym samym i również puścił mu perskie oczko. Z growlowaniem w odpowiednim momentach także nie miał problemów, ba wręcz przeciwnie, wszystko szło mu doskonale, może nawet lepiej, niż słychać na teledyskach i płycie! Nawet czasem dodawał jakieś mocniejsze dźwięki dodatkowo, żeby jeszcze bardziej ulepszyć efekty. Pokazał tym samym, że z jego gardłem jest tak dobrze, że lepiej to chyba być nie może! Ot, Alex jest w tak świetnej formie, że nic nie mogło go dzisiaj zatrzymać. Kątem oka obserwował poczynania Iridiona i uśmiechnął się do niego ciepło pod nosem. Nastąpiła krótka przerwa, więc sam wziął i napił się wody, bo wiadomo, że jednak trochę wysiłku wkładał w to, co robił, więc nieco zaschło mu w gardle. Po zaspokojeniu pragnienia, wrócił na scenę i stanął po środku, machając do fanów, a na jego ustach widniał cały czas wesoły i radosny uśmiech. Nadszedł więc czas na kolejną piosenkę.. - I jak się bawicie? Mam nadzieję, że zajebiście! A teraz czas na Goodbye Agony.. - zakomunikował krótko, bardzo rozemocjonowanym tonem, po czym dał znak reszcie zespołu, by rozpoczęli działać. I po instrumentalnym wstępie, dołączył się swoim cudnym głosem.
Heaven's gone, the battle's won I had to say goodbye Lived and learned from every fable Written by your mind And I wonder how to move on From all I had inside Place my cards upon the table In blood I draw the line I've given all my pride..
I tak przechodzili se płynnie do kolejnych zwrotek, powtarzając refren:
Living a life of misery Always there, just underneath Haunting me, quietly alone It’s killing me, killing me Dead and gone, what's done is done You were all I had become I'm letting go of what I once believed So goodbye agony.
Kiedy ostatnie słowa tegoż utworu dobiegły końca, Alexisowi tak trochę odwaliło.. widocznie zbyt mocno rozpierała go energia, czy inna cholera i najzwyczajniej w świecie postanowił rzucić się w tłum i tam przywitać się z fanami, sam nie mając pojęcia, czemu takie coś przyszło mu do łba. I niestety chyba się za bardzo rozpędził, nie zauważając jakiegoś badziewia, które odstawało przy podeście sceny i się biedak potknął, czego zupełnie nie przewidział! Zarył w ten sposób twarzą o coś, łamiąc sobie nos, co jednak nie od razu do niego dotarło.. upadł na kościsty tyłek, obijając sobie przy tym jeszcze kolana i trochę łokcie. Przez kilka sekund Alexis był kołowaty, gwiazdki mu się w oczach pokazały i nic z zewnątrz do niego nie docierało. Ludzie dookoła patrzyli na tę scenę z niemałym szokiem i początkowo sami stali jak wryci, nie wiedząc co konkretnie zrobić. Ktoś pomógł Blackwoodowi wstać, a on wydobył z siebie cichy jęk, wykrzywiając swe usta w grymasie niezadowolenia, a z wyrazu jego twarzy można było wyczytać ból. Z jego nosa poczęła cieknąć krew; wyciągnął zatem jakąś chusteczkę i sobie ją przytknął, by zatamować czerwoną posokę. Przysiadł na moment gdzieś przy scenie, próbując dojść do siebie, bo tak trochę zakręciło mu się w głowie i potrzebował chwili wytchnienia.. no pięknie, gorzej to być nie mogło.. A było tak idealnie! Ale nie, bo musiało się coś zwalić.. Alexis czuł się z tym beznadziejnie, ale nie zamierzał odwoływać koncertu.. nie przez jakiś durny, połamany nos! On już tak miał, że nawet, jak sobie coś nagle przypadkiem uszkodził, nie odpuszczał, tylko doprowadzał występ do końca. Tak był oddany fanom, o! Nie każdy byłby do czegoś takiego zdolny.. dlatego trzeba mu wybaczyć chwilową niedyspozycję. Chwila moment, i znów będzie na scenie!
Festiwal zostaje zakończony. Możecie dokończyć wątki, które prowadzicie jedynie w tym temacie, w którym aktualnie jesteście i korzystać z atrakcji, które są w nich rozpisane. Jeśli ktoś korzysta z bilokacji, powinien jak najszybciej opuścić jedną z lokacji.
Przedmioty zdobyte na festiwalu możecie samodzielnie wpisać do kuferka. Po punkty czy opanowanie zaklęcia proszę się zgłaszać tutaj.