Pierwsze starcie zakończyło się przegraną Isabelle. Ukuło ją to delikatnie jednak nie na tyle aby zrezygnowała z dalszego brania udziału w tym wydarzeniu. Zacisnęła mocniej palce na różdżce i, gdy tylko sekundant pozwolił im na rzucanie zaklęć ta przeszła od razu do ataku.
- INSANIA AMENTIA - delikatny ruch nadgarstkiem i zaklęcie było gotowe, a co najważniejsze udane. Nie spuszczając nawet na sekundę oczu z przeciwnika analizowała jego kolejny ruch. Była bardzo ciekawa czy zdoła się obronić przed jej czarem. Z chęcią zobaczyłaby działanie zaklęcia.
Pojedynek II
Zaklecie: INSANIA AMENTIA Atak:1, 6 -> przerzut pierwszej kostki na 4 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Byłam zadowolona wyniku pierwszej tury, wiedziałam jednak, że nie mogę spocząć na laurach. Nie wahając się nawet przez ułamek sekundy stworzyłam tarczę, która bezbłędnie obroniła mnie przed przeciwniczką. Widziałam, że kobieta nie zamierza się ze mną cackać, dlatego zdecydowałam się siegnąć po mocniejsze zaklęcie - nie miałabym tyle odwagi, by złamać reguły pojedynku, niemniej jednak nie widziałam przeszkód, aby balansować nieopadal krawędzi. - Sectumsempra - wypowiedziałam w myślach kierując różdżkę w stronę drugiej kobiety.
Pojedynek (II)
Zaklecie: Protego Maxima Obrona:3>6, 6 (1 przerzut) Koncentracja:- czy odnosi skutek?: TAK
Pojedynek (II)
Zaklecie: Sectumsempra Atak:4,6 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Z uwagi na brak reakcji drugiego gracza, rudę wygrywa @Aurora Therrathiél. Tym samym wygrywa cały pojedynek z wynikiem 3:1. Szczegóły o finałowym pojedynku już wkrótce.
______________________
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przeciągły jęk zginął gdzieś w szumie kaskadowo odbijającej się od chodnika wody i głuchym uderzeniu o ziemię, które wybrzmiało tuż po tym, gdy teleportował się nie na ławce w altanie, a zawieszony metr nad ziemią w zupełnie innej części parku. Do niego samego nie docierały żadne dźwięki, oprócz tych, które rezonowały całym jego ciałem - płytki, urywany oddech, próbujący w desperackich spazmach zmusić płuca do współpracy; trzask w nadgarstku przy upadku i przebijające się przez to wszystko dudniące, szumiące krwią w uszach serce. Mięśnie odmawiały mu współpracy, ciążąc boleśnie jakby chciały mu pomoc odpocząć, zachęcić do odpoczynku, wołając, że to na drobnych kamyczkach czeka go chwila wytchnienia od pulsującego bólu. I trwał tak, zupełnie nieruchomo, wychodząc z szoku, spuszczając z siebie adrenalinę, dopuszczając coraz więcej nieprzyjemnych bodźców, a w końcu też i myśli. Poździwgając się z ziemi tylko na tyle, by siedząc przesunąć się trochę w bok i zanurzyć dłonie w strumieniach wody, próbował zrozumieć jaka była jego wina, że zasłużył na taką karę. Im mocniej ścierał czerwień z dłoni, a niepodwinięte rękawy kurtki ciemniały i z każdą chwilą ciążąc mu bardziej, tym w większy amok wpadał, próbując zrozumieć sens słów Swansea. Z puchonią naiwnością wierzył zawsze w to, co Finn starał mu się powiedzieć i nawet teraz, pierwszym miejscem, w które spróbował uciec, było miejsce, w które niegdyś uciekli razem. Schował obolałą twarz w dłoniach, czując na nich wszystkie lepkie nierówności i jęknął żałośnie, nie rozumiejąc kto go okłamał i dlaczego znów burzy mu się ledwo postawiony na nogi świat.
Czasami przychodziła tutaj, żeby się pouczyć. Odkąd ani Hogwart, ani jej mieszkanie nie było miejscem, w którym mogła skupić się całkowicie i nie odbiegać myślami w niewłaściwy kierunku, no i przede wszystkim, odkąd robiło się trochę cieplej, przychodziła do parku, albo lasu obok Hogsmeade i albo rysowała, albo wyciągała którąś z dziwnych ksiąg znalezionych w swoim domu i czytała je uważnie. Tym razem jeszcze nie zdążyła znaleźć sobie miejsca, snując się między drzewami i rozglądając za wygodnym kątem. Wzrok jej się jednak zatrzymał na chłopaku, który leżał na ziemi bezradnie i już z daleka nie prezentował się najlepiej, więc szybko podbiegła w tym kierunku i dopiero wtedy rozpoznała w nim Skylera. Nie sądziła, że akurat na nią ma ochotę wpaść będąc w tak opłakanym staniem, ale szybko się do niego nachyliła. - Co się dzieje? - zapytała, trochę w panice, bo o uzdrawianiu wiedziała tyle co nic i wiedziała, że niezależnie od tego jak poważna była ta sytuacja, ona mogła zaproponować jedynie doraźną pomoc. - Boże, co się stało? - zmarszczyła nos i szybko wciągnęła głowę chłopaka na swoje kolana. Sięgnęła po różdżkę, ale zawahała, co właściwie powinna rzucić. Wyglądał na poobijanego, ale nie wiedziała co dokładnie mu jest i jak się zachować. - Skyler, żyjesz? Kto cię tak urządził? - nie trzeba było wiele się zastanawiać, żeby w jego obrażeniach doszukać się niedawno odbytej bójki. Nie znała go zbyt dobrze, a to i tak wydawało jej się strasznie dziwne i niepasujące. Może dlatego, że był puchonem? Albo dlatego, że podobał się Mefisto? Trudno było powiedzieć, ale z jakiegoś powodu mimo ich napiętych stosunków, w oczach Emily wydawał się raczej miły i przyjazny i trudno jej było sobie wyobrazić, że miałby sprowokować kogoś do pobicia, a już w ogóle zacząć bójkę. Chyba, że w czyjejś obronie? Po jego zachowaniu w sali lustrzanej trzeba było przyznać, że solidarność jest jego mocną stroną. Dobrze, że jej nie próbował dać nauczki za Jerry'ego, bo w bójkach była tak dobra, że wciąż nie wiedziała, czy potrafi wreszcie odpowiednio zwijać dłoń w pięść.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
List. Musiał wysłać list. Nie - musiał d o s t a ć list z odpowiedzią. Otępiający ból przeszkadzał mu w myśleniu, ale wciąż ta jedna myśl kołatała mu się dziku w głowie, szaleńczo podburzając serce do szybszego bicia. Musiał znać prawdę. Musiał zrozumieć. Musiał... zaufać. Tak jak do tej pory ufał mu we wszystkim, tak teraz nie mógł być już taki pewien, gdy wszystko zaczynało łączyć się w logiczną całość, ale... czy naprawdę by mu to zrobił? Wiedząc, że jedyne czego chciał, to być blisko niego za wszelką cenę, gotów wszystko mu wybaczyć? Naprawdę zerwał z nim, kłamiąc, że go nie kocha? Po słowach Diny i Cassiusa nawet listy Finna zaczynały mu to wskazywać. "Pomyśl co jest dla Ciebie najlepsze". Czy to właśnie zrobił Gard? Pomyślał co dla "niewinnego" Skylera będzie najlepsze i zdecydował za nich obu, odcinając go brutalnie od swojego życia, a teraz sam cierpi jeszcze bardziej? Dina miała racje. Jest małostkową pizdą. Jest pierdolonym tchórzem i hipokrytą. I tym silniej wybuchła w nim ta myśl, gdy odsunął z twarzy dłonie, odwracając nieprzytomny wzrok w stronę przerażonego spojrzenia. I ze wszystkich osób, które mogły teraz na niego trafić, musiała to być właśnie ONA. Ta, którą z taką łatwością ocenił, choć sam wcale nie był lepszy. Kto był większym zdrajcą z ich dwójki? Czy faktycznie kochał Finna chociaż w połowie tak mocno, jak mu się wydawało, skoro z taką łatwością nauczył się o nim zapominać przy Mefisto? I dlaczego to w jego imię układały mu się teraz usta, skoro to o Finnie myślał? Pokręcił głową, krzywiąc się nie z bólu, a z niesmaku i pogardy do samego siebie, nie mogąc w swoim żałosnym tchórzostwie odmówić sobie złapania drobnej dłoni Ślizgonki, byle tylko nie być sam, byle go tylko tutaj nie zostawiła. Poczucie winy zakotłowało się w nim gwałtownie, na nowo zwilżając szaro-niebieskie spojrzenie i bezgłośnie poruszył ustami, rozmyślając się równie szybko, jak zdecydował się na odpowiedź. Nie mógł myśleć teraz o niczym innym jak o odpowiedzi, której potrzebował do oddechu. Potrzebował rozgrzeszenia, akceptacji, przyzwolenia. Czegokolwiek, byle nie rozpaść się zupełnie od myśli, że gdyby tylko wiedział... gdyby wiedział, to może teraz byłby w domu pod numerem trzynaście, a Finn nigdzie by nie wyjechał. Tego chciał? Czy faktycznie teraz chciałby do tego wrócić? Potrzebował wiedzieć, więc tylko ignorując zupełnie pulsujący ból i duszący ucisk w klatce, a już z pewnością wilgoć przemywającą jaśniejszą ścieżką bród i czerwień z policzków, ścisnął po prostu mocniej dłoń Emily, patrząc na nią błagalnie w poszukiwaniu pomocy. - Muszę wysłać sowę - zachrypiał cicho, bo na tyle tylko było go stać w tym amoku, niskim głosem ledwo przebijając się przez równomierny hałas narzucany przez ścianę wody obok.
Nie miała pojęcia co się robi w takiej sytuacji. Omijała uzdrawianie szerokim łukiem (nie było to mądre) i sama nie brała udziału w bójkach, chociaż jej życie ostatnio powinno wystarczająco jej uświadomić, że pierwsza pomoc była niezbędną umiejętnością. Sama nie umiała się bić, ale ludzie w okół jak widać się nie oszczędzali. Zastanawiała się co robić, gdzie właściwie zabrać chłopaka. Nie był przecież w tak złym stanie, żeby teleportować go do szpitala, tak jej się przynajmniej wydawało. Naprawdę przydałoby się wprawne oko, żeby chociaż przelotnie ocenić sytuację. Kto mógłby jej się przydać? Pewnie Nathaniel, pewnie miał nie raz okazję znaleźć się w takiej sytuacji, ale to nie byłby najmądrzejszy ruch. Dopiero po chwili dotarło do niej najprostsze, ale najlepsze rozwiązanie - Mefisto. Nie dość, że wydawał się kompetentny w tej kwestii, to jeszcze Skyler raczej nie obrazi się za zabranie go do jego domu. Nie wiedziała, czy teleportacja to było dobre rozwiązanie, ale mieli jakiekolwiek inne? - List? Później, to chyba nie jest teraz zbyt ważne - odparła i spojrzała na niego zaskoczona, kiedy ścisnął jej rękę. Sama złapała jego dłoń mocno, trochę uspokajająco, trochę przygotowując się do teleportacji. - Zabiorę nas stąd. Postaraj się proszę nie rozszczepić - dodała, jakby to miało cokolwiek pomóc i po chwili było słychać charakterystyczny świst.
/ztx2
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Bardzo ucieszył się z wiadomości od Tori. I tak musieli się kiedyś spotkać, prędzej czy później. Adrian doszedł do wniosku, że nie musieli się tym przejmować tym co się stało. No cóż. Stało się i nie odstanie, poza tym cały czas podejrzewał, że to nie wyszło tak po prostu, coś musiało wisieć w powietrzu, bo przy zdrowych zmysłach nigdy by się tak nie zachował zwłaszcza do Tori. Ubrał się dość stosownie do pogody i ruszył przed siebie mając rzecz jasna ze sobą puffka, który siedział sobie w torbie którą miał przewieszoną przez ramię. Miał zamiar kupić jakiś pokarm dla małego przyjaciela, ale może z Tori się tam wybierze? Nie chciał się spóźnić, dlatego z tym musiał poczekać. Szedł dość szybko, pogoda była dość niepewna i nie chciał, żeby złapał go deszcz. Do Tana się nie odzywał, postanowił dać im trochę luzu, co prawda bardzo się zaangażował w tę znajomość, ale jednak trochę spokoju im się teraz przyda. Co prawda nie miał dobrych wspomnień z wioską z ostatniego czasu, ale skoro Tori chciała się spotkać tutaj to nie miał zamiaru się teraz tym jakoś przejmować, poza tym przecież mieli i tak sobie to wszystko wyjaśnić oko w oko. Pewnie Tori się trochę zdziwi jego zachowaniem, bo jeszcze go nie widziała takiego pewnego siebie jak dzisiaj. Dotarł na miejsce, czy tutaj kiedykolwiek był? Chyba nie. Przynajmniej nie pamiętał, żeby tutaj kiedyś spędzał czas. To miejsce było nawet ładne, ale to się dzisiaj nie liczyło, wcale się tym specjalnie nie ekscytował. Rozejrzał się nie widząc jeszcze gryfonki, pewnie dotarł dość szybko, więc możliwe, że jeszcze trochę czasu minie zanim ona się tutaj pojawi.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Szła na spotkanie z duszą na ramieniu. Szczerze mówiąc nie była pewna dwóch rzeczy. Po pierwsze, trochę martwiła się tym, co Adrian jej chce powiedzieć. Ostatnio nie widzieli się przez dłuższy moment, to też... Mogło się sporo zdarzyć. Złego. Dobrego. Neutralnego. Kompletnie nie wiedziała czego ma się spodziewać. No i druga sprawa... Chciała się mu zwierzyć na temat tego, co obecnie ją rozrywa od środka. Musiała to w końcu z siebie wyrzucić. Pierwszą jej myślą wprawdzie była Sophie, ale ze względu na to, że jest siostrą Lucasa... Tori jakoś nie potrafiłaby pogadać o tym z nią. Z Adrianem nigdy nie rozmawiali na TEGO typu tematy, ale... ale może warto kiedyś zacząć? Tak czy siak pojawiła się przy ścianie wody tym razem ubrana dużo mniej ładnie niż ostatnio (cóż, może to miało jakiś wpływ na ich ostatnie spotkanie?), bowiem miała na sobie standardowy zestaw i tym razem na koszulce widniał napis "Miłość? Jakoś dziwnie wymawiasz słowo "MAGIA" ". Mało pasowała do jej prywatnych upodobań, ale napis uznała za zabawny, to też nie mogła sobie podarować kupienia ów koszulki. - ADAAAAAAAAAAAAAAAAŚ! - Wydarła się widząc go już z daleka i oczywiście nie darując sobie swojego charakterystycznego rozbiegu zakończonego skokiem na przyjaciela - zabawa w "czy utrzyma równowagę, czy się przewróci" za każdym razem ją bawiła. Tym bardziej po tym, jak ostatnio Julek pięknie wywinął orła. Nawet jeśli mieli za sobą lekki kryzys ich przyjaźni wywołany tym cholernym pocałunkiem - nie zamierzała trzymać się od niego tak by zachowywać jego przestrzeń osobistą nienaruszoną. Nie byłaby wtedy sobą.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Mógł jej wiele rzeczy powiedzieć, począwszy od Tana, aż do Maxa. Ale wiedział, że miała dość mocne relacje ze ślizgonem więc czy warto o tym wspominać? Skoro ona sama mu nie wspomniała nic na ten temat to pewnie Max również jej nic nie powiedział, dlatego wolał jednak siedzieć cicho. Może przyjdzie kiedyś moment kiedy się jej o tym powie, ale kto wie czy nie będzie tego musiał przedyskutować z Maxem w końcu to ich wszystkich dotyczyło, nie mógł tego sam z siebie powiedzieć, żeby nie wywołać niepotrzebnie jakieś konflikty. Sam nie wiedział jak długo czekał na dziewczynę. Czas dość szybko mu zleciał gdy nagle zauważył zmierzającą ku niemu Tori. Kompletnie nie spodziewał się takiego powitania dlatego też trochę się zachwiał, ale na szczęście utrzymał dziewczynę i samego siebie przez co nie leżeli teraz na ziemi. Przytulił ją całując w policzek. - Cześć siostra. - przywitał się z nią i opuścił ją na ziemię. Spojrzał na swoją torbę z której wydobył się mały przyjaciel, po czym schował się z powrotem. Miał nadzieję, że nie został jakoś poturbowany przez ten atak Tori. - Jak zwykle cudownie wyglądasz, ale nie bój się tym razem się na Ciebie nie rzucę. - powiedział i pokiwał lekko głową. To z pewnością nigdy nie powinno się zdarzyć, ale chociaż tyle, że spróbowali i to nie było to więc mieli czyste sumienie, przynajmniej tak mu się wydawało. - Ale widzę, że chyba się jednak na mnie nie gniewasz... - zaśmiał się mając na myśli rzecz jasna ich przywitanie. Zdawał sobie z tego sprawę, że dziewczynę wcale to nie ruszyło miała inny charakter przez który szybko wyrzuciła to z pamięci.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Obecnie cała szkoła wiedziała, że ma dość... Mocne relacje ze ślizgonem. Odkąd Walsh wypowiedział na treningu jej nazwisko wszyscy nagle dowiedzieli się, że to ona jest tą gryfonką przyłapaną na seksie w Pokoju Beztroski. Jak na razie jednak miała nadzieję, że jakimś cudem ta informacja nie dotarła jeszcze do dwóch osób obecnie dość istotnych w jej życiu towarzyskim. Szanse były minimalne, ale... Ale żyła złudną nadzieją, że tak własnie jest. Że skoro ani Leo, ani Varian nie napisali jeszcze do niej w tej sprawie... To może po prostu nie wiedzieli. Wolała nie dopuszczać do siebie myśli, że się nie odzywają do niej własnie dlatego, że informacja do nich dotarła i nie chcąc mieć z nią nic wspólnego. Adrian zaskoczony, ale nie przewrócony. Punkt dla niego, tym razem. - Cześć brat - Odpowiedziała wchodząc od razu w ten sam klimat i ześlizgując się z nieg na ziemię, po czym uśmiechając się do Puchona szeroko. Jak zwykle nadmiar entuzjazmu i uśmiech zakrywały wszystko to, co mogło się dziać w niej złego w tamtym momencie. -Jesteś pewien? Kto by się takiej piękności oparł! - Zażartowała również, po czym dodała - Ty też wyglądasz nie najgorzej - Za komplement należał się komplement. Tym bardziej ten szczery. - Nie, nawet przez chwilę się na Ciebie nie gniewałam. Mam za dużo spin na linii Ja-Kath, żeby chcieć się z kimkolwiek 'gniewać', a co dopiero z tobą - Westchnęła przeczesując palcami rozpuszczone włosy i tuptając do ławki po to, by sobie na niej usiąść. Zerknęła na ścianę wody. Piękne miejsce. Park w Hogsmeade był zdecydowanie jej ulubioną, magiczną miejscówką. - Jak tam ostatnie dni? Jaką masz dla mnie bombę? - Spytała przechodząc do konkretów.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
O Tori słyszał wiele plotek, ale w żadne nie wierzył. Zdawał sobie sprawę z tego, że plotkom nie warto wierzyć. Może i to była prawda, ale skoro Tori sama mu o tym nie mówiła to znaczyło, że chyba to nie była prawda. Chyba, że coś się zmieniło i już nie ma zamiaru mu o wszystkim mówić. Nigdy sobie tego nie obiecywali, że będą sobie wszystko mówić. To bardziej Adrian się jej żalił i mówił praktycznie wszystko, a wiedział, że Tori o wielu sprawach mu nie mówiła, bo nie chciała bądź nie mogła więc po co ją do tego zmuszać. Ufał jej i kochał jak starszą siostrę, a ona pewnie zdawała sobie sprawę, że Adrian rzuciłby wszystko by jej pomóc i nie chciała go w to wszystko mieszać. - Właśnie obiło mi się o uszy, że z kimś oprócz mnie się pałętasz po zamku. Wiem, że nie mogę od Ciebie oczekiwać, żebyś mi o wszystkim mówiła, ale chce żebyś wiedziała, że ze wszystkim możesz do mnie przyjść. - powiedział do niej. Ale na szczęście nie szukał sensacji i nie słuchał też wszystkich plotek dotyczących Tori. - Ehh, nadal na siebie naskakujecie? - zapytał chociaż pewnie oby dwie nie dały za wygraną i dalej jest między nimi gorąco. Ostatnio widział tą dziewczynę w towarzystwie Peregrine'a, ale nic specjalnego nie zauważył. - Widziałem ją ostatnio z tym ślizgonem, Peregrine. - powiedział do niej i pokiwał lekko głową. Każdy ma jakieś miłostki, ale dałby sobie głowę uciąć, że widział go też w obecności jego koleżanki z roku Sophie, ale z nią nie miał dobrych relacji, czasami zdarzyło im się ze sobą sprzeczać, ale nigdy nie miał możliwości, żeby jakoś bliżej poznać dziewczynę. - Ostatnie dni dość mi zleciały... Tori chce żebyś wiedziała, że spotykam się z kimś, ale to nie jest osoba, której mogłabyś się spodziewać. - powiedział i westchnął. Wiedział, że to może być ciężki orzech do zgryzienia, ale musiał jej to powiedzieć. Jak nie teraz to pewnie nigdy się na to nie odważy. - Tori to co między nami było wtedy i tak by nie miało dla mnie znaczenia. Sam nie wiem jak to się stało, pewnie jakaś dziwna magia zadziałała, ale ja bym się nigdy nie pocałował z Tobą, ani z żadną inną dziewczyną, bo jestem... Bo je... - spuścił głowę i wziął głęboki oddech, żeby w końcu przeszło mu to przez gardło. - Gejem. - oznajmił i spojrzał na nią, żeby zobaczyć jej reakcje. Miał nadzieję, że dziewczyna go nie wyśmieje, a wręcz przeciwnie zrozumie.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
O takich rzeczach nie chciał Adrianowi mówić, bo... Bo było jej po prostu wstyd. Wstyd, że gada o niej cała szkoła, wszyscy nauczyciele. I o ile nie miała z tym problemów jeśli chodziło o resztę jej znajomych (wręcz przeciwnie, z nimi mogła się nawet pośmiać mówiąc jaka to jest popularna), o tyle wyznanie przed grzecznym Adrianem, który zawsze ściągał ją na ziemię... No nie była pewna, czy chce zobaczyć jego wzrok. Miała wrażenie, że ten mógłby strasznie się na niej zawieść gdyby wiedział, co wyprawia i w jakie bagno pakuje się coraz głębiej i głębiej. - Ah... Z kim ja się nie pałętam Adi - Westchnęła wzruszając przy tym ramionami zupełnie tak, jak on to zwykle robił - Oboje wiemy jaki mam styl bycia. Ale tak, wiem że zawsze mogę do Ciebie przyjść - Dodała jeszcze wypuszczając z siebie powietrze i zerkając w bok co było jednoznaczne z próbą ucieczki od tematu. Zresztą, ten na szczęście przeszedł na Russeau, co było niemal tak samo złą opcją. I o ile rozmowa o samej Kath to było już coś normalnego, wszyscy wiedzieli o tej ich spinie, o tyle Phillip... - Nadal. Aż mi jest Peregrine szkoda. Gość jest nawet w porządku, a zadaje się z szatańskim pomiotem - Skomentowała krótko i tu omijając trochę temat. Tym, jak zabrała Philla na plażę tylko po to, żeby wkurzyć Kath (choć ostatecznie okazało się to całkiem miłym choć bardzo specyficznym spotkaniem) też nie zamierzała mu się chwalić. Na prawdę się z kimś spotykał?! Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem gdy to powiedział. Już chciała zareagować, ale jego twarz była poważna, to też wiedziała, że coś tutaj musi być w tym więcej. Z kim się spotykał? Boże, tylko nie z Maxem. Niech to nie będzie Max, bo ona mu chyba pójdzie i jaja ukręci. - Szczerze? To chyba się domyślałam. Po tym pocałunku nie byłam pewna, ale zdawało mi się, że kręcą Cię obie strony mocy. Nie myślałam tylko, że to jest jedynie ta druga - Powiedział nawet na chwilę nie przestając się do niego uśmiechać. Nawet jej brewka nie pykła, gdy o tym powiedział. Nie zamierzała go ani wyśmiewać, ani z niego szydzić, ani cokolwiek w nim zmieniać. Z jej strony? Wszystko było w porządku. - Musisz mi wszystko opowiedzieć! Z kim się spotykasz? Jak długo? Przystojny jest? To też jest Puchoooo dobra, nic nie mówię. Ty mów - Z każdym kolejnym słowem jej ekscytacja rosła, to też spróbowała się uspokoić i dać mu dojść do słowa.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
On doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że Tori mu o wszystkim nie mówi. Przecież Adrian by popadł w jakąś depresję czy coś takiego. Wiele rzeczy nawet mu by nie mogło przejść przez głowę, a co dopiero jakby ona naprawdę to robiła. Znał ją i wiedział, że ma talent do pakowania się w kłopoty, ale Adrian mógł jej praktycznie wszystko mówić, a ona i tak będzie robiła swoje, czyż nie? Bał się o nią, że kiedyś będzie żałować, że nie powiedziała mu i w porę nie zdążył zareagować, ale to już jej sprawa. On nie chciał, żeby ta na siłę mu cokolwiek opowiadała, oby dwoje jakoś specjalnie nie ciągnęli się za język. Wiedzieli o sobie tyle ile powinni i chcieli. - Ty zawsze tak mówisz, tylko później przychodzisz jak już jest po fakcie. Nie chce się Tobie narzucać, bo zrobisz jak będziesz uważała, ale żebyś w porę o tym pomyślała. - powiedział do niej i kiwnął głową na znak, że zawsze mogła na niego liczyć. Na tyle ile będzie w stanie jej pomóc tę pomoc z pewnością od niego otrzyma. Może też uważał, że Tori w niego nie wierzyła, bo był jeszcze gówniarzem i co on by zrobił ze starszym ślizgonem. Co prawda to prawda, on sam w to wątpił, ale jednak zawsze jakieś wsparcie. - No ja na ich temat nie mogę Ci nic powiedzieć, jedynie to, że gościu potrafi dość dobrze latać na miotle, aż dziwne, że nie ma go w drużynie zielonych... - powiedział gdy kiedyś przez przypadek spotkał go z jakimś innym ślizgonem jak rzucali do siebie kafla. Jeszcze wtedy pamięta, że usłyszał na swój temat jakiś dziwny komentarz, ale zlekceważył go całkowicie. Zdawał sobie sprawy, że jego zachowanie mogło irytować niektóre osoby, a zwłaszcza tych co należeli do domu Salazara. On tak naprawdę nie wiedział o tym, że Max się z nią spotyka, a jakby ona bezpośrednio się o niego zapytała pewnie by jej opowiedział ten incydent, bo co by mu zależało? - Też tak myślałem, ale nasz pocałunek otworzył mi oczy. - oznajmił dając jej do zrozumienia, że to przez nią całkiem określił samego siebie. Może mu się to jeszcze zmieni, ale na ten moment nie wyobrażał sobie być z dziewczyną, mimo iż niektóre naprawdę mu się podobały. - Ale za bardzo nie mam o czym... Interesuję się pewnym ślizgonem... Możesz go kojarzyć, bo jest czarnoskóry więc jest dość rozpoznawalny. Ntanda. - przedstawił kolegę którym aktualnie był puchon zainteresowany, widział jakąś dziwną ulgę na twarzy Tori, ale kompletnie nie wiedział jak się do tego odnieść. - Ale jak mówię, nie ma na razie o czym rozmawiać... Chociaż ostatnio doszło do czegoś więcej. - mruknął, pewnie po jego twarzy mogła wyczytać, że chodziło o seks, bo zrobił się w momencie czerwony jak burak.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Ważne, że wiedziała, iż może do niego przyjść - więcej jej nie potrzeba było ze strony Adriana. Ta świadomość natomiast nie znikała nawet wtedy gdy byli pokłóceni czy mieli swoje przyjacielskie ciche dni. - Teraz jestem przed faktem - Uśmiechnęła się delikatnie nawiązując do tego, że i ona chciała z nim o czymś porozmawiać. Natomiast na ten moment przede wszystkim interesowało ją to, co Adrian chciał jej wyjawić. Swoje sprawy niemal zawsze odkładała na bok, gdy chodziło o bliskie jej osoby. Mogłaby w ogóle nic nie mówić jeśli tylko Puchon będzie chciał opowiadać i opowiadać aż zastanie ich wieczór. - Nawet nie wiedziałam... Mało o nim wiem generalnie - Nie do końca była pewna czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony Phillip ją ciekawił, a z drugiej? Odrzucał. Jedno było pewne - zabawa w kotka i myszkę z chłopakiem była czymś, co w jakiś pokręcony sposób jej odpowiadało. Na razie jednak nie widzieli się od jakiegoś czasu i chyba nie należało tego na razie zmieniać. Aczkolwiek nie unikała go jakoś specjalnie. Jego nie. Do unikania miała sporo innych osób. - To jest to, co każda kobieta chce usłyszeć. Że po pocałunku z nią facet uznał, że jest gejem - Nie mogła nie podkreślić tego, jak zabrzmiały jego słowa. Oczywiście zaśmiała się natychmiast. Doskonale rozumiała co en ma na myśl i że wcale nie miał na celu jej obrazić. Cieszyła się, że mogła mu pomóc w zrozumieniu swoich potrzeb. - Wybacz, zupełnie nie kojarzę - Posłała mu smutne spojrzenie. Owszem miała znajomych uczniów, ale raczej nie obracała się typowo w ich towarzystwie, to też zwracanie uwagi na każdego VII czy VI klasistę było po prostu niemożliwe. Tym bardziej, jeśli również był homoseksualny, ergo nie stanowił dla niej nigdy celu randki. - Czegoś... O BOŻE ADAŚ! - Jego mina, ten rumieniec... No musiało o to chodzić. Aż podskoczyła z nadmiaru radości z tym związanej. Czemu było jej aż tyle? - Już nie jesteś taki grzeczny - Komuś udało się w końcu Puchona zdemoralizować. Wprawdzie nie była to ona, ale jednak! Powinna Ntandzie uścisnąć dłoń!
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Czasami uważał, że lepiej iż wszystkiego o niej nie wiedział. Pewnie wiele razy sam by się nią przeraził. Wiedział, że jest odważna, nie boi się praktycznie niczego, ale dla niego to było coś czego sam sobie nie wyobrażał w swoim życiu. No tak doskonale pamięta, że to nie tylko Adrian miał jej coś wyjawić, ale ona również. Bardzo go ciekawiło to czego się teraz dowie. O tej Kath wiedział, ale o reszcie nie, ale czy na pewno chciał? Bo tak naprawdę nie znał jej znajomych i czy mógł jej jakkolwiek pomóc? Obawiał się, że będzie kompletnie bezużyteczny. A nie chciał być postawiony w takiej sytuacji, bo ciężko mu będzie to wszystko przetrawić. - Miło mi to słyszeć, że dowiem się czegoś zanim się wydarzy. - parsknął śmiechem. Zazwyczaj to już przychodziła do niego z podkulonym ogonem i wszelkimi żalami. Wywrócił oczami. - Właśnie tego się obawiałem, że tak to odbierzesz... Nie żeby mi to nie odpowiadało Tori, ale to, że jestem gejem było wiadome jeszcze przed tym incydentem. - powiedział do niej. Ale widząc jej uśmiech ulżyło mu. Dobrze wiedział jak dziewczyna mogła to odebrać, że go w jakiś sposób odstrasza, ale tak nie było. -Nic nie szkodzi, może to i nawet lepiej. - mruknął. Może dowiedziałby się czegoś co całkowicie by go zdoławało, więc bardzo się cieszył z tego, że Tori nie miała mu nic na temat chłopaka do powiedzenia. W gruncie rzeczy wcale by się nie zdziwił, jakby dowiedziałby się od kogoś, że Tan nie jest z nim szczery i on to tylko jeden klocuszek w całej budowli, ale oby się mylił. - Tori ja jestem bardzo grzecznym chłopcem, a to, że to robiłem z innym facetem nie znaczy, że taki nie jestem... - oznajmił i rozmarzył się na chwilę na samo wspomnienie. - Ale było cudownie... - zaśmiał się do niej. Widać było jego radość na twarzy, a również to była zasługa dziewczyny, że jednak nie odwróciła się od niego. - Ale Ty też mi miałaś o czymś powiedzieć... - ponaglił, bo sam był bardzo ciekawy co też dziewczyna przeskrobała. Tak naprawdę mógł spodziewać się wszystkiego, tym bardziej, że od ostatniego ich spotkania trochę czasu minęło, a wiedział, że dziewczyna potrafi w bardzo krótkim czasie zrobić wiele głupstw.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Ostatnie czego by chciała, to żeby Adrian miał o niej złe zdanie czy gorzej - bał się jej sposoby bycia. Więc może faktycznie to lepiej, że gdzieś tam jednak trzymali swoje tajemnice na boku, a dzielili się tym co im odpowiadało - albo tym, co już się zdążyło wydać. - Znaczy... Właściwie już się wydarzyło... A z drugiej strony się nie wydarzyło... Kurcze nie wiem. Ciężko powiedzieć - Zaczęła kluczyć wokół tematu nagle tracąc pewność co do tego, czy aby na pewno ona chce o tym wszystkim rozmawiać. Na szczęście, na razie skupiali się na nim. - Nie no coś Ty. Jestem zbyt zajebista, żeby tak myśleć - Powiedziała jeszcze chcąc go w pełni upewnić, że żartowała i nie musi się przejmować, że nagle jej samoocena spadnie na łeb na szyję. Akurat swojej fizycznej atrakcyjności była pewna - a ostatnio nawet bardziej, choćby ze względu na to, co się działo na potańcówce. - Ale bardzo chętnie go poznam jak już będziecie tak daleko - Zapowiedziała z góry. Jeśli ktoś był ważny dla Adriana, a Adrian był ważny dla niej, to automatycznie Tori uznawała tą osobę za wartą poznania. Teraz jednak Puchon mógł być pewien, że dziewczyna zrobi na jego temat szczegółowe przeszpiegi. - O Ty psie na panów. Cieszę się... Ale zabezpieczyliście się chociaż? Znaczy ja wiem, że wam ciąża nie grozi, ale no... Choroby - Starsza siostra wyszła na chwilę na zewnątrz i stanęła obok przyjaciółki chcącej zrobić z niego niegrzecznego chłopca. Wciąż nie była pewna, ale... Ale szczerość Adriana względem niej trochę ją popchnęła do przodu, ośmieliła w tym żeby i ona była z nim zupełnie szczera. Zresztą, wychodzi na to, że są właśnie na bardzo podobnym etapie w życiu, skoro... - Ja chyba też kogoś poznałam - Vitt nigdy nie mówiła Adrianowi o nikim, bo cóż. Lucas to Lucas, o nim w ogóle nie mówiła. Natomiast nikt poza nim nie był na tyle ważny, żeby chcieć o nim wspominać. Do teraz. I była przerażona. Cholernie przerażona tym, że zaczynała się powoli w coś angażować.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Czasami wydawało mu się, że kompletnie do siebie nie pasowali. Że Adrian nie dorasta jej do pięt, bo patrząc na nich to jak porównać ogień z wodą. Co prawda w wielu kwestiach się dogadywali, ale oczywiście wiele razy Adrian myślał, że nie jest godzien bycia jej przyjacielem, bratem. Bo co jej mógł zaproponować? Tak naprawdę nie miała przy jego towarzystwie kompletnie niczego. Więc jakim cudem oni się tak dogadywali? - Powiem Ci, że mało konkretna dzisiaj jesteś... - powiedział i wzruszył ramionami. Zawsze życzył jej wszystkiego dobrego, ale obawiał się, że jak tylko Tori znajdzie swoją drugą połówkę Adrian pójdzie w zapomnienie. Wcale by się tego nie zdziwił, bo on nie zapewniał jej żadnej rozrywki, a wiedział znając Tori, że również tego potrzebuję. Vittoria była bardzo atrakcyjną dziewczyną nawet dla niego, pewnie gdyby nie to co się dzieje w ich życiu mogliby się dogadać nawet w tej intymnej kwestii. Z pewnością byłaby pierwszą kandydatką. - Sam nie wiem czy Ntanda będzie tego chciał. On jest dość... No jest według mnie typem samotnika więc nie wiem co z tego będzie, ale jak mówię do tego jeszcze daleka droga. Sam jeszcze nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - oznajmił i wzruszył ramionami. To, że uprawiali razem seks tak naprawdę mogło dla ślizgona nic nie znaczyć. Pewnie nie jednego takiego partnera miał i dawno ślad po nim zaginął. Jednakże miał nadzieję, że w tej sytuacji będzie nieco inaczej. - Nie... - zaśmiał się. - Nawet nie było czasu, żeby o tym pomyśleć. - powiedział i przymrużył lekko oczy. Faktycznie nikt o tym wcześniej nie pomyślał, ale czy ktoś z nich wiedział, że tak się potoczy ich spotkanie? Gdy usłyszał, że Tori również kogoś ma na oku serce zaczęło mu szybciej bić. Z zazdrości? Na pewno, ale pewnie z obawy, że o nim zapomni a tego naprawdę by nie chciał. Ale dobrze zdawał sobie sprawę jak łatwo jest stracić zmysły gdy w grę wkracza miłość. - A znam go? - zapytał, ale pewnie nie znał chłopaka. Adrian raczej kręcił się na co dzień wokół swoich rówieśników.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Noc nie istnieje bez dnia. Ciemność bez światła. Tori bez Adriana. Nawet jeżeli byli zupełnie różni, to dopełniali się w wielu kwestiach dzięki czemu ich przyjaźń była niemalże nie do zdarcia. I Puchon wcale nie musiał być bóg wie kim, żeby jej na nim zależało. Miał wszystko to, czego potrzebowała w przyjacielu. Lojalność. Dobroć. Zrozumienie. I wiele więcej. Słysząc jego uwagę na temat jej braku konkretności podrapała się zakłopotana po głowie i odwróciła wzrok, ale już na to nie odpowiedziała. Za to zrobiła coś zupełnie wbrew jego myślą, czyli przysunęła się bliżej i położyła policzek na jego ramieniu chcąc poczuć bliskość swojego przyjaciela. Rozrywki są mało istotne gdy chodzi o sprawy ważne i poważne. Między innymi od takich spraw miała właśnie Adriana. - Wyrwałeś samotnika bad boya? No proszę. O to bym Cię nie podejrzewała - Niby się zaśmiała, ale to były bardzo szczere słowa. Słodkiego Adasia wyobrażała sobie raczej z kimś słodkim. Chociaż... No jednak przeciwieństwa się przyciągają. Miała tylko nadzieje, że ten koleś go nie skrzywdzi w jakikolwiek sposób. - Odnoszę wrażenie, że ktoś tu złamał regulamin szkoły dotyczący intymności na jej terenie - Pomyślała o tym ze względu na to, że sama pamiętała jak ona i Max w domku na drzewie szybko przeszli od wstępu do konkretów i końca. Nigdy nie było wiadomo, czy nie czai się gdzieś Wlash za rogiem. - Chyba nie. Jest rok wyżej niż ja. Varian Ironwing. Zresztą, ślizgon - To mówiąc szturchnęła Adriana ramieniem sugerując im podobny gust - W każdym razie... Nie wiem. Jestem tym przerażona - Westchnęła łapiąc kosmyk włosów i bawiąc się nim - Dopiero się poznajemy, ale... Ale on patrzy na mnie tak... Tak jakby na kogoś takiego jak ja czekał całe życie - I stało się coś, czego zapewne Adrian w jej wykonaniu nigdy, lub niemal nigdy nie widział. zarumieniła się lekko. Na samą myśl o Varim. To bardzo jasno mówiło o tym, że ślizgon to nie jest dla niej kolejna randka jakich wiele. Dlatego tak strasznie bała się tej relacji.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Rozmawiali o tym nie raz, że ich przyjaźń ma przetrwać wszystko, ale obawa, że jak pozna kogoś i przestanie na niego zwracać większą uwagę zawsze w nim pozostanie. Miał jednak nadzieję, że mimo wszystko gryfonka pozostanie przy nim na tak długo jak tylko to możliwe, więc na zawsze. Nie wiadomo co będzie jak skończą szkołę, ale przecież byli czarodziejami i im wolno było o wiele więcej niżeli mugolom z którymi tak naprawdę na codzień miał styczność i wiedział ile trudu musieli zboleć, żeby spotkać się ze znajomymi, którzy mieszkali kompletnie gdzie indziej. Czasami zdawało mu się, że to on jest tym starszym który służy dobrą radą, ale tak naprawdę był jeszcze dzieciakiem. Może i miał już pojęcie o dorosłym życiu, ale wiek jednak robił swoje i doświadczenia w jakichkolwiek sprawach mu brakowało. I to bardzo wiele. - Powiem Ci, że to samo tak wyszło... Podobał mi się już od jakiegoś czasu, a los chciał, że spotkaliśmy się w lochach sam na sam i trzeba było zamienić choć kilka zdań. - powiedział, ale widać było szczęście w jego oczach, że to co się stało między nim a Tanem dla niego wiele znaczy i wiele radości wniosło w jego życie. Posmyrał ją delikatniem kciukiem po policzku patrząc cały czas przed siebie. - I kto to mówi... - zaśmiał się przechylając głowę, żeby spojrzeć na jej twarz. Co prawda nie wiedział o tym, że Tori uprawiała seks na terenie szkoły, ale też wątpił że takie coś nie miało miejsca. Skoro Adrian mógł to tym bardziej ona. - Widzę, że szwendasz się z ludźmi których ja kompletnie nie znam przez co w żaden sposób nie jestem w stanie Ci pomóc. Ale mam nadzieję, że nas poznasz? - zapytał. No co jak co, ale docelowego partnera Tori chciał poznać nawet jeżeliby nic z tego nie było. Zaśmiał się na myśl, że oby dwoje mają taki sam gust, że gustują w rzekomo wrednych osobnikach, ale cóż poradzić. Los bywa okrutny.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Na razie była przy nim. Potrzebowała jego bliskości, jego ciepła i jego zrozumienia. Dlatego też leżała sobie na ramieniu Adriana wpatrując się w ścianę wody, przysłuchując szumowi jaki wydawała i głosowi chłopaka, który dzięki temu jaki był niski dobrze potrafił ją uspokoić. Między innymi dlatego jego rady i moralniaki przynosiły jakiś skutek... Czasami... Właśnie dlatego, że i ona czasem miała wrażenie, że to on tu jest ten starszy - przynajmniej gdy wchodzili na poważne tematy. - Nic samo nie wychodzi. Mój kochany Adrian po prostu jest mega ciacho. Musiał Ci ulec - Powiedziała ze śmiechem zerkając na niego przez chwilę po to by mieć okazję dostrzec ogniki w jego oczach, a potem znów na wodę. Skoro Adrianowi tak się układało... To może ona faktycznie tez ma szansę być aż tak szczęśliwa. - Oj no weź. Zrozumiałbyś gdybyś poznał Maxa. On jest... Nim. To skomplikowane - Próbowała to wytłumaczyć, ale szybko doszła do wniosku, że to chyba nie ma żadnego sensu. Sama zupełnie nie rozumiała swojej relacji między nią a ślizgonem. Co więcej, jej wygląd był między innymi powodem jej rozterek dotyczących Variana. - Znaczy wiesz... My na razie nic... Tak na prawdę jeszcze nie ma o czym mówić. No i on też jest trochę odludkiem i... Nie wiem. Adrian nie chcę go zawieść. On traktuje mnie jak ideał, a oboje wiemy, że do ideału to mi jest daleko - Westchnęła przymykając oczy. Nawet nie chodziło o to, żeby Adrian go znał i był w stanie jej doradzić coś personalnie jeśli chodzi o Variego. Bardziej o to, że znał ją. I wiedział jaka jest... Tak. Los zdecydowanie jest okrutny. Postawił na jej drodze kogoś takiego w najgorszym momencie jej życia - Nie zasługuje na kogoś takiego... Nie, pieprząc się w szkole z Maxem. Nie, randkując w tym samym czasie z Leo. Nie, kiedy ja cały czas czuję coś do Lucasa... - I mleko się w końcu rozlało. I to całe na raz. Biedny Adrian nagle został zasypany informacjami, które dotychczas był poza jego zasięgiem. I tak miało pozostać, tylko, że... Że nie miała już siły. Musiała to z siebie wyrzucić. Ileż można wrzucać melancholijne kawałki na wizzboka, skoro i tak to nie pomaga? Ileż można zadręczać się myślami? W końcu musiała z kimś porozmawiać. Padło na Adriana nie wiedzącego ani o Leo, ani o Lucasie. No cóż... Teraz już się nie cofnie. Zresztą, kto jak nie Puchon będzie w stanie wziąć ten cały bałagan w jej głowie i chociaż troszkę go poukładać?
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Zawsze ich bliskość była bardzo widoczna. Czasami sprawiali wrażenie szczęśliwej pary i kto o nich nie wie mógłby sobie tak pomyśleć, ale nigdy się tym nie przejmował. Bliskość Tori jest o wiele ważniejsza niżeli jakiekolwiek gadki innych, które można puścić mimo uszu. Co prawda on zazwyczaj przejmuję się opinią innych, ale o samego siebie, a jeżeli chodzi o ich dwójkę to czuł się jakby pewniej, że jakby co Tori może mu w tym pomóc, bo w indywidualnych kwestiach niestety musi sobie radzić sam. - Szczerze powiedziawszy nie myślę na razie o czymś stałym. Owszem coś bym chciał, ale naciskać na niego nie będę. - powiedział i wzruszył ramionami. Sam po przemyśleniach nie mógł pozwolić na naciskanie go w jakikolwiek sposób, bo w końcu go przepłoszy i tyle sobie narobi. Wierzył jednak, że Adrian go na tyle pociąga, że nie będzie mógł tak po prostu z niego zrezygnować. - Jakim Maxem? Chyba nie chcesz powiedzieć, że chodzi Ci o Solberga? - zapytał, ale był tak naprawdę przerażony. Ona się przespała z Maxem czy jak? Jeżeli tak to miał kolejny problem, który pewnie szybko nie rozwiąże. Ale na ten moment siedział cicho, tym bardziej że nie miał pewności, że chodzi akurat o niego. - Tori jesteś idealna, wcale mnie nie dziwi, że chłopak się Tobą zainteresował. Ale czy na pewno jest dla Ciebie odpowiednim kandydatem? Przemyśl to. Ja nie mam zamiaru się w to mieszać, bo masz prawo kochać i być kochana, ale żebyś nie wpadła w jakieś bagno z którego będzie Ci ciężko później wyjść. - oznajmił. Co mógł innego powiedzieć? Tak naprawdę nie wiadomo czy warto jest w cokolwiek się angażować, żeby później nie żałować. Można powiedzieć, że jadą na tym samym wózku. Trochę go zdziwiło gdy zaczęła wymieniać tych wszystkich chłopaków. Co prawda wiedział, że jest atrakcyjna i faceci mają prawo się za nią oglądać, ale aż tyle ich było? Oj mogła mieć kłopoty, a najgorsze w tym jest to, że miałby problem jej pomóc, bo niby w jaki sposób? - Tori przerażasz mnie... - mruknął i zaczął głaskać ją po włosach. Chciał dla niej zawsze jak najlepiej, ale w tej kwestii przecież sama była sobie winna, tak? - Nie wiem co mam Ci doradzić... Bo Twoje relacje są dość skomplikowane i na to wychodzi, że w tym wszystkim każdego szkoda. - wytrzeszczył oczy, bo to tak naprawdę wyglądało. Mówiła o nich tak jakby z każdym chciała być, a tak jednak się nie dało, bo dopiero by sobie narobiła kłopotów.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Mało kto o nich wie. Między innymi to z powodu jej relacji z Adrianem Tori była uważana za... No... Rozwiązłą. Choć powodów było znacznie więcej, to była pewna iż jej częsty kontakt fizyczny z Puchonem też na to wszystko wpływa. Jednak akurat tym nie zamierzała się przejmować, bo jak dla niej to była jedyna taka bliskość z kimkolwiek, która nie niosła ze sobą żadnych podtekstów, oczekiwań, a jednocześnie było w niej wiele uczuć, których dziewczyna po prostu potrzebowała. - Adaś może... Jesteś pewien, że to dobra myśl angażować się w coś, co może nie mieć przyszłości? Znaczy wiesz... Ja tego nie potępiam, ale nie myślałam, że interesują Cię luźne układy czy otwarte związki - Zaskoczył ją trochę swoim podejściem. Była przekonana, że Adrian jest raczej z tych, co to się zakochują i wchodzą w prawdziwe, trwałe, szczere związki. Tak sobie go wyobrażała - obojętnie czy z kobietą czy z mężczyzną. - No... To z Solbergiem mnie przyłapał Walsh. Myślałam, że wiesz. Chyba cała szkoła wie - Przekrzywiła lekko głowę nie rozumiejąc skąd taka reakcja przyjaciela. Miała wrażenie, że ta informacja była czymś, co mocno zaniepokoiło blondyna... Ale czemu? Skoro to nie o Maxa chodziło tylko o Ntandę, to co jest nie tak z duetem Sorrento-Solberg? -Adrian... Ja nie wiem.... Znaczy... Wiem tyle, że nigdy przy nikim nie czułam się tak dobrze. Jest przystojny, miły, czuły... I to nie ja za nim biegam jak idiotka, tylko to on zabiega o mnie - Dobre cechy, które widziała w Varim mogła wymieniać godzinami, ale nie chciała tym zasypać Adriana. Tym bardziej, że i tak zrzuciła mu wszystkie swoje problemy na barki na raz. Ona to dźwigała codziennie i jakoś z tym żyła, ale on nie musiał. Nie powinna tego robić... Gdy zaczął ją głaskać po włosach przeniosła się tak, by objąć go za szyję i się do niego przytulić. Potrzebowała tego, żeby zeszły z niej trochę emocje. Żeby była chociaż w stanie normalnie mówić, bez uciekających słów, czy jąkania się. - Moje relacje to jedno wielkie bagno i nie wiem co mam z tym zrobić... I nie chcę w to bagno pakować Variego - Wyszeptała wciąż przyklejona do niego. Tori przerażasz mnie... Ona sama była przerażona tym, jak w tej chwili wygląda jej życie.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Również bardzo przyzwyczaił się do dziewczyny, nie mógłby znieść myśli, że ich kontakt mógłby się popsuć. Potrafili sobie powiedzieć najgorsze rzeczy i żaden z nich nie ma do siebie o to pretensji. Powiedział, że jest gejem i spoko, Tori nie miała nic przeciwko temu wręcz skakała na ławce jak jakaś małpa. Utrata takiej osoby w jego życiu byłaby gorsza od śmierci. Adrian był takim typem człowieka, że potrzebował takich osób z którymi mógł porozmawiać na wszystkie tematy. Nie bał się powiedzieć jej wszystkiego, jego życie rodzinne zna od podszewki i niczym pewnie ciekawym i nowym by ją nie zaskoczył. - Owszem nie interesują mnie. Ale z Tanem jakbyśmy jechali na jednym wózku, czasami mam wrażenie jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Nie naciskam na niego w żadnej kwestii, bo nie chce żeby coś złego sobie o mnie pomyślał, ale jesteśmy w każdym razie na dobrej drodze. A co będzie dalej to się okażę. - powiedział do niej. Puchon od kilku tygodni się nieco zmienił. Postanowił być bardziej ryzykowny, bo prowadził dość nudne życie i samo to chyba go zaczynało wkurzać. Tym bardziej, że poznawał nowe osoby i one go tak naprawdę kształtowały na nowo. - Wiesz, że na Twój temat krąży wiele plotek, ale nigdy się w to nie angażowałem i nie słuchałem niektórych bzdur, bo wiem że ważne rzeczy sama mi powiesz, a nie będę musiał je podsłuchać. - powiedział tłumacząc jej, że choćby i nawet to słyszał to nie interesował się takimi bzdurami jak plotki. Z Tori był na tyle blisko, że wiedział, jak przyjdzie odpowiedni moment sama mu o wszystkim powie. - Nie mam zamiaru ingerować w Twoje życie. Będziesz chciała to i owszem, ale jestem pewien że sama sobie dasz radę lepiej. Tym bardziej, że nie znam typa i nie mogę nic na jego temat powiedzieć. Ale uważaj, pamiętaj. - oznajmił prosząc ją, żeby znowu nie władowała się w jakieś bagno z którego jej później ciężko będzie wyjść. Tan również był ślizgonem i w jakimś tam stopniu mu ufał, ale przecież nie wszyscy ślizgoni są tacy sami. Ale miał nadzieję, że Tori wiedziała co robi. - No to ja już sam nie wiem czego Ty chcesz. Musisz się jakoś określić. - wzruszył ramionami policzkiem opierając się o jej głowę. - Ale jak chcesz choćby i nawet zdobyć moją opinię na jego temat to musisz nas poznać. - powiedział i westchnął. Za bardzo nie wierzył, żeby w tej kwestii i w ogóle w jakiejkolwiek mogła liczyć na jego pomoc. Przecież to są jej sprawy intymne i nie mógł za nią decydować. To ona musiała wiedzieć kto jest dla niej ważny i ważniejszy.