Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ukryta ławeczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyWto 21 Maj 2013 - 19:33;

First topic message reminder :


Ukryta ławeczka

Spacerując po centrum parku, możesz natknąć się na ukrytą w gęstwinie żywopłotu ławeczkę - idealne miejsce do chowania się, szczególnie przed palącym słońcem.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 14 Kwi 2021 - 18:03;

Odbijał się między rozmową z Lucasem i profesor Dear. Tematyka była przygnębiająca. Choć ściskało go z żalu i tęsknoty za babcią to odkrył, że tkwienie w tym stanie męczy go podwójnie. Z reguły bywał człowiekiem dosyć pogodnym, wyluzowanym a teraz przejmował się i wewnętrznie (a przy Robin nawet i zewnętrznie) cierpiał i szlag go trafiał. O ile ze swoim bólem jakoś sobie poradzić (ma przecież Robin przy sobie, prawda?), to nie umiał zaradzić samopoczuciu Lucasa. Cicho westchnął i pokiwał głową na znak, że ma rację. Będzie jeszcze dużo rozmów acz fakt faktem opiekunka Slytherinu zostanie jego opiekunem prawnym i nie mógł zaprzeczyć, że spotkało go ogromne szczęście pomimo całej niezręczności z tym związanej. Przynajmniej nie trafi w łapska obcych ludzi. - Ale do jeszcze niedawna byłem tylko ja i babcia, a teraz nagle tak się wszystkich porobiło wokół i nie wiem normalnie już się jak zachowywać. - odpowiedział dosyć dynamicznie i choć tkwiła w tym pewna doza skargi (nie wiem co robić!) to jednak spozierało przez niego też zaskoczenie, że w ciągu pół roku odnalazł przy sobie fantastyczne osoby. Trochę mierziło go, że potrzebował wszelakiej pomocy i nie był samowystarczalny (bo nigdy nie będzie ze swoim leniwym podejściem do życia), ale zapewne za jakiś czas to zelżeje do pierwotnego stanu. - No ta. Będę grzeczny jako ułożony chajruk. - oznajmił z miną niepocieszoną bo to oznaczało surowe przestrzeganie zasad. Z drugiej strony dawno żadnej nie złamał. Nie miał na to czasu. Nie zwracał na to uwagi, zajmował się wszystkim innym i tym samym nie tylko jego frekwencja na lekcjach trochę wzrosła ale też ostatnio jego nauka nie wyglądała tak tragicznie jak zeszłego roku. Może faktycznie robi się powoli doroślejszy? Opierał czoło o jej ramię po to, aby jakoś przegonić z siebie nadwrażliwą harpię, wibrującą delikatnie tuż pod skórą jego twarzy i rąk. Sekundę później Robin już go tulała i to w taki sposób, że aż wzruszenie ścisnęło go za gardło. Przylgnęła do niego, a on ją przygarnął do siebie, oplatając ciasno rękoma jej ramiona i plecy. Pochylał się i przytulał czoło do jej barku, a policzek do jej policzka, grzał się pachnącym ciepłem i wyciszał. Miał zamknięte oczy i napinał mięśnie rąk, wzmacniając przytulenie tak jak chyba nigdy jeszcze mu się nie zdarzyło. Uwielbiał to uczucie kiedy ktoś (oczywiście, że Robin) się tak w niego wczepiała albo bawiła jego włosami. Trwał tak bez przerwy, nawet kiedy zaczęło padać. Ukryci pod kilkoma gałęziami drzew nie musieli tak bardzo odczuwać deszczu. Przesunął jedną rękę wyżej, by oprzeć jej wnętrze o jasne włosy Robin i niemalże chamsko przedłużać przytulenie, którego potrzebował jak cholera. Tymczasem uspokajał się wewnętrznie, wracał do równowagi, a ból w trzewiach stał się mniej odczuwalny, jakby został przytłumiony ciepłem Robin. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo był zziębnięty. - Dzięki. - usłyszał swój głos zniekształcony materiałem płaszcza Robin, bo tam wypowiadał to krótkie słowo. - Jesteś niezastąpiona. - nie patrzył jej prosto w oczy, dlatego padły te ciche słowa, będące wyrazem tego, co do niej czuł. Nie wyobrażał sobie nikogo innego na jej miejscu. Cały czas tkwił w tej pozie i nie otwierał oczu, delektował się wyciszeniem całego świata na rzecz tej krótkiej chwili, którą przedłużał jak tylko się dało bowiem miał świadomość, że jeśli się odsunie to chłód powróci. Czy można kogoś kochać w inny sposób niż ten oczywisty?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 14 Kwi 2021 - 19:55;

Cóż, nie mogli poradzić, że prawdopodobnie jeszcze przez długi czas podobna tematyka rozmów będzie im towarzyszyć, choćby tego wcale nie chcieli i unikali jak ognia. Niemniej, zapewne każdy był ciekawy tego, w jaki sposób poradzi sobie teraz ze wszystkim chłopak. Robin nie dowierzała, jak to możliwe, że tak wiele na raz spadło na jego ramiona. Sama prawdopodobnie by czegoś podobnego nie dźwignęła. Nie dość, że był zmuszony pożegnać jedną z najbliższych mu osób, to jeszcze rodzinny dom, w którym to żyły jakiekolwiek wspomnienia jej dotyczące. To musiał być potężny cios. Tak naprawdę Eskil był zmuszony zaczynać całe swoje życie od nowa, w kompletnie nowej rzeczywistości, gdzie musiał przede wszystkim polegać na swoich przyjaciołach, kuzynie i, jak się okazywało, potencjalnym nowym opiekunie prawnym. – Ja tam ci się kompletnie nie dziwię, że tego nie ogarniasz. – przyznała rozbrajająco szczerze w tamtym momencie. Westchnęła, jakby szukając w myślach odpowiednich słów, aby określić to, co chodziło po jej głowie. Delikatnie przygryzła wewnętrzną stronę swojego policzka. – To jest cholernie trudna sytuacja. Ale wiem, że na pewno się w tym odnajdziesz – dodała po chwili, patrząc na niego w wyczekujący sposób. Wiedział, że nie miała najmniejszego powodu do tego, aby kłamać. Więc tego nie robiła. Nie zamierzała sztucznie go pocieszać, czy mówić tych wszystkich frazesów, że „czas leczy rany”, czy „nim się obejrzysz odrodzisz się niczym feniks z popiołu”… No nikt nie miał prawa wiedzieć, co stanie się dalej z Eskilem, ale ona wiedziała jedno; że chłopak nie był tym typem, który się poddawał. Owszem, miał gorszy czas i z pewnością potrzebował naprawdę to wszystko przemyśleć, poukładać w swojej głowie. Ale kiedy już to zrobi, na pewno wróci silniejszy. Nie miała najmniejszego problemu z tym, aby go przytulać. W ten niemy sposób mówiła więcej, niż byłyby w stanie wyrazić jakiekolwiek użyte przez nią w tym momencie słowa. Chciała dodać mu otuchy, pokazać, że nie jest sam. Westchnienie wyrwało się z jej piersi, kiedy odpowiedział z taką siłą i impetem. Przymknęła powieki, zaciskając dłonie w pięści na materiale jego koszulki. Chciała w tym momencie tyle powiedzieć, tyle mu przekazać. Nie była jednak w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa. Zamiast tego napawała się jego bliskością obok, której i on i ona potrzebowali równie mocno. Uśmiechnęła się sama do siebie, kiedy poczuła jego policzek na swoim własnym. I jeszcze bardziej, kiedy zaczął to wydłużać. Skoro właśnie tego w tym momencie potrzebował, to nie zamierzała mu tego odbierać. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że wokół nich zaczął padać deszcz, dosyć dosadnie obwieszczając, że to powinien być raczej koniec tych czułości. Ale miała to w dupie. Dopóki, dopóty Eskil tego chciał, nie zamierzała się odsuwać. Nie przerywała panującej wokół nich ciszy. Dopiero on to zrobił, a te kilka słów przywitała z uśmiechem, którego nie mógł dostrzec. Odsunęła się od niego nieco, jednak tylko na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy. Ujęła jego twarz w swoje dłonie, wciąż uśmiechając się delikatnie w stronę półwila. – Do usług – stwierdziła cicho, po czym przysunęła się bliżej jego twarzy. Delikatnie ucałowała jego miękki policzek, czując, że właśnie to pragnęła i mogła w tym momencie zrobić. Chyba oboje tego potrzebowali. Odrobiny bezwarunkowej czułości. Pytanie, które z nich bardziej…
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 14 Kwi 2021 - 20:21;

Ta ciężkość w klatce piersiowej słabła proporcjonalnie z czasem przytulenia, które to Robin wprowadziła do ich relacji tamtego dnia, w sowiarni, kiedy oboje zrozumieli, że nie chcą się na siebie obrażać. Doceniał też fakt, że nie dostawał słodkich słówek, które miałyby mu wmówić, że wszystko będzie dobrze. Nie czuł żadnej presji ze strony Robin, nie zmuszała go do zwierzania się, pozwalała milczeć kiedy było mu to potrzebne, narzekać kiedy naszła ochota, spacerować, leżeć plackiem, jeść, olewać obiady, spać, wstawać rano i pisać na wizzengerze głupoty w środku nocy. Znosiła dzielnie jego nastrój i co lepiej, ułatwiała mu przebrnięcie przez ten etap w życiu kiedy wszystko zawaliło mu się na głowę i musiał nauczyć się żyć z tym od nowa.
- Przynajmniej nikt teraz nie ma prawa mówić mi, żebym się ogarnął. Tyle dobrego. - bo przecież nie ma nic bardziej wkurzającego kiedy ktoś zmusza, by osoba w żałobie przestała się nad sobą użalać tylko spoglądała w przyszłość i żyła dalej. Wcześniej stał przy strumyku bardzo nabuzowany, denerwował się z powodu głupich myśli, a teraz to wszystko stopniowo się wyciszało. Hunter pomagał na harpię, Robin na duszę Eskila. Czy to nie jest niezwykłe? Nieprzyzwoicie wydłużać ten stan kiedy mógł naprawdę ciasno ją do siebie przytulić, na całej długości tułowia, poczuć znajomy zapach jej perfum i szamponu do włosów, pochylać się nad jej drobną sylwetką i grzać ciepłem policzka. To tak jak wtedy kiedy w igloo zasnęli w jednym łóżku i było to takie naturalne jak oddychanie. Głupi był, że męczył się prawie cały marzec z koszmarami. Mógł schować dumę w kieszeń, ale jak wiadomo, Ślizgon mądry po szkodzie. Nawet na myśl mu nie przeszło, że Robin miałaby się odsunąć. Mogłaby mieć z tym problem w postaci jego rąk, a kiedy jednak oderwała się z przytulenia na tę nieznaczną odległość to niemal z paniką zacisnął palce na jej wilgotnym od kropli deszczu płaszczu. Było mu mało, chciał wrócić do tej formy objęcia i nie otwierać oczu. Gotów był protestować, wymyślić coś jeszcze, żeby dalej tak stać i nie przyznawać się, że potrzebował tego jak mięczak, którym czasami wydawał się być. A Robin jak zawsze podsuwała mu coraz więcej ciepła jakby chciała wynagrodzić te parę sekund ziąbu. Otworzył oczy, te z siateczką czarnych żyłek i popatrzył w ciepły brąz. Powieki jego drgnęły od miękkiego pocałunku na policzku po którym zrobiło mu się cieplej na twarzy. Wsunął palce w końcówki jej włosów i zmarszczył lekko brwi. - Jak bardzo byłoby to głupie gdybym cię pocałował? Co by mi za to groziło...? - może nie poddawał się tak łatwo, ale teraz nawet nie chciało mu się udawać, że nie pomyślał o jej ustach bliżej swoich. Cały czas wkładał sobie do głowy: zapomnieć o Hunterze (jeszcze ten żal w nim tkwił, ale powoli się to unormowało), a przy Robin nigdy nie był pewien co czuje. Teraz, akurat tutaj, kiedy robiło się coraz zimniej, a dziewczyna stała tak blisko, iż bliżej się nie dało, w jego trzewiach pojawił się gorąc. Potrzeba większej ilości czułości zabarwiona rozsądkiem, że to zachowanie jest złe. Hunter ją lubi, a więc posmutniał, bo nigdy nie może mieć tego, którego aktualnie chce. Opuścił wzrok w okolice jej kołnierzyka, by wyrwać się z okowy jej tęczówek i westchnął z żalem. - Nie musisz odpowiadać. - musnął kłykciami jej podbródek. - Nie można komplikować. - cierpiał fizycznie od rozsądku, a jednak był przekonany, że jego słowa nie wzbudzą szoku w Robin.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 14 Kwi 2021 - 21:43;

Na pewno świadomość faktu, że pomagała mu swoją obecnością obok niego, byłaby bardzo pomocna. Robin lubiła czuć się przydatną, nie była pod tym względem jakimś wyjątkiem. Więc skoro przez swoje bycie obok, pomagała Eskilowi, to i jej nastrój automatycznie ulegał znacznej poprawie. Zbliżyła się z chłopakiem na przestrzeni bardzo krótkiego czasu. Niekiedy czuła, że rozumie go bardziej niż wielu znajomych, którzy to pojawiali się w jej życiu na przestrzeni lat. Połączyło ich coś tak niesamowitego, że czasami ciężko było to dokładnie określić jakimkolwiek mianem. Nie była pewna, czy popełnia błąd, czy wręcz przeciwnie, czyni bardzo dobrze, ale świadomie nie określała tej relacji w żaden konkretny sposób. Czuła, że w tym wypadku nie można tego robić. Że żadne słowo nie byłoby tym adekwatnym, odpowiednim. No bo przecież przyjaciele nie przytulali się w taki sposób, jakby obawiali się, że za chwilę jedno z nich zniknie. Kochankowie nie mieli tak wielu sprzecznych odczuć. Wszystko to się poplątało nawet nie wiadomo kiedy i nikt nie mógł zobaczyć początku tej niesamowitej komplikacji życia. Z drugiej strony, jaki był sens w szukaniu? Teraz, kiedy miała Eskila tak blisko siebie, czuła, że to jest odpowiednie, że jest dobrze. Nie przeszkadzało jej z jaką emocjonalną potrzebą tulił się do niej, bo niemalże wiedziała czemu to robił, co kierowało jego ciałem w taki a nie inny sposób. Potrzeba posiadania świadomości, że nie został sam. Głupie zapewnienie, że wciąż może być jeszcze normalnie? Oddychała jego leśnym zapachem, który na przestrzeni czasu i wydarzeń, które miały miejsce, nie uległ żadnej zmianie. Był tak bardzo eskilowy, jak tylko mógł być. Przywodził na myśl spokój i świadomość tego, że nie wszystko zostało jeszcze stracone. To wciąż był dokładnie ten sam człowiek, którego kilka miesięcy temu zaczepiła z powodu wywiadu a propos jego genetycznej zdolności. Chciała się od niego odsunąć, jednak tylko na sekundę i po to, aby zapewnić, że nigdzie się nie wybiera. Nie spodziewała się spotkać takiego oporu. Nawet przeszła jej przez głowę myśl, aby sobie darować, ale skoro już się do tego zabrała, to nie chciała odpuścić. Czuła jak po tym delikatnym pocałunku jego palce zatapiają się pośród kosmyków blond włosów. To przywodziło na myśl wspomnienia, których w ostatnim czasie nie dopuszczała do głosu. Bezwiednie przymknęła powieki czując, jak jej serce nieco przyspiesza swojego rytmu. Na Merlina, dlaczego to wszystko musiało być aż tak skomplikowane… Rozchyliła je, kiedy z jego ust padło pytanie. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Automatycznie spojrzała na jego kształtne wargi, w myślach wspominając, jak cudownie układały się na jej własnych. Wtedy to było kompletnie proste, nieskomplikowane. – Dlaczego myślisz, że coś by ci za to groziło? – zapytała w końcu, delikatnie marszcząc brwi i podnosząc wzrok na jego jasne tęczówki. Nie przerażało ją, że białka jego oczu były poprzetykane czarnymi niteczkami. Wiedziała, że do ewentualnego wybuchu jest bardzo, ale to bardzo daleko. Podświadomie potrafiła już to wyczuć. Nie rozumiała tego, co mówił dalej. Nie, jego słowa nie wzbudziły szoku, wzbudziły natomiast konsternację, której pochodzenia nie znała. Nie powiedziała jednak nic więcej, niepewna, czy w ogóle chce znać odpowiedź i wyjaśnienie. Może to tylko omamy jej skołatanego mózgu? Może ten delikatny gest, gdzie dotknął jej podbródka był niczym więcej jak tylko gestem…
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 14 Kwi 2021 - 22:16;

Zdołał się uspokoić, jakoś wyciszyć, otrząsnąć z nasilenia żalu. Rozmowa pomogła, przytulenie tym bardziej, wszystko miało być w porządku. Mogą wrócić do Hogwartu ucinając sobie długi spacer pomimo obecności kwietniowego deszczyku. Niestety Robin nie zdawała sobie sprawy z jednego istotnego faktu - za każdym razem kiedy jej dłonie okalały jego policzki to stawał się taki... podatny i miękki w środku, właśnie na nią. W takich chwilach tęsknił za dniami kiedy zakochanie się było banalnie proste i kiedy mógł zerkać na wszystkich chłopaków wokół niej zazdrosnym wzrokiem. Przypominało mu się jak bardzo nawalił, jak źle się zachował, a nade wszystko jak bardzo skrzywdził Robin. Choć miał te niecałe siedemnaście lat to w ostatnich miesiącach stał się taki rozgoryczony kiedy uzmysłowił sobie, że zależy mu na dwóch osobach i nie może mieć żadnej bez krzywdzenia tej drugiej osoby. Poza tym hejże, oni nie chcieli jego w tym dokładnie sensie. Dobrze, aby było uczciwie to warto przyznać, że Hunter dokonał wyboru, a Robin... nie miał pojęcia. Bał się o to pytać, bo przecież Hunt ją lubił. Czuł jakby nie miał prawa też lubić tak Robin skoro jeszcze nie zidentyfikował do końca swojej potrzeby widywania Huntera. Głowa mogła od tego rozboleć, ale warto przypomnieć, że królowało w nim przekonanie, że nie może chcieć. Mimo wszystko słowa opuściły jego usta i nawet nie miał sił żałować ich wydźwięku bo przecież były prawdą. Ciepło jej dłoni i miękkie wargi na policzku sprowadzały jego myśli do pocałunku i z pewnością każdy na jego miejscu również by tego zapragnął. Tyle ciepła, łagodności, cierpliwości i oddania... a skoro doskwierał mu pewien rodzaj samotności to oczywistym jest, że zatęsknił za pocałunkiem. To przecież tak niewiele a zarazem tak dużo! Wysunął rękę spomiędzy krańców jej włosów i pogładził lekko gładki policzek, celowo zahaczając o kącik ust. - Bo każda moja zachcianka to gwarancja, że komuś innemu będzie przykro wtedy kiedy ja będę chwilę szczęśliwy. A nie umiem olać kiedy ktoś, kto jest w porządku i super jest przeze mnie smutny. - mówił powoli, ostrożnie, dobierał słowa, aby jakoś oddać dokładnie swoje odczucia. Nie był w tym mistrzem, ale starał się. - Przez to muszę wybijać sobie z głowy to, czego chcę bo nie umiem być już takim egoistą jak kiedyś. - nie musiał mówić cicho, a jednak tak było. Nie wiedział czy rozumiała, ale nawet jeśli tak nie było to nie potrafiłby nazwać rzeczy po imieniu. Przeniósł dłoń ja jej ramię i tam zostawił, aby nie korciło na więcej choć stali tak przyjemnie blisko... - A ty masz jakieś zachcianki? - niby niewinne pytanie, a jednak odpowiedź mogła przynieść parę rozwiązań. Jeśli chodziło o pewną dwójkę Ślizgonów to stał się cud - jego empatia rozwinęła się do takiego stopnia, że nie chciał ich w żaden sposób krzywdzić. Niestety, było to nieuniknione jeśli miało się do czynienia z Clearwaterem.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyCzw 15 Kwi 2021 - 9:57;

Byłaby skończoną ignorantką, gdyby przyznała, że w niej samej myśli nie kołatały się w cholernie dziwny sposób. Ostatnio wydawało jej się, że całkiem nieźle udało jej się zapanować nad swoimi uczuciami. Że je w końcu rozpoznała i kontrolowała w należyty sposób. Wiedziała, co i do kogo czuje, rozumiała te wszystkie dziwne procesy, które zachodziły w jej ciele zarówno, kiedy widziała Eskila, jak i w takich momentach, gdy mogła zobaczyć Huntera. Problem polegał na tym, że w takich chwilach jak ta, kiedy stali tutaj z młodszym ze Ślizgonów, w takich okolicznościach, emanując względem siebie takimi pragnieniami jak zwykła potrzeba bliskości, wszystkie poukładane dotąd myśli, zaczynały się jej mieszać. Teraz ciepło jego ciało tak przyjemnie odgradzało od zimna spowodowanego nagłą zmianą pogody jak i niewielkimi opadami. Mogła więc bezczelnie się do niego tulić, nie myśląc o tym, co będzie później, bądź jak by to wyglądało dla postronnego obserwatora. Sama wciąż pozostawała boleśnie nieświadoma tego, jakie decyzje powzięli obaj bliscy jej Ślizgoni. Nie informowali jej, nie wtajemniczali w plan, który jasno stanowił o tym, który z nich i w jakim momencie może próbować rozpalić w niej jakiekolwiek uczucia. Pewnie gdyby to wiedziała, to miałaby ochotę wyrwać im nogi z odwłoków i upewnić, że od tego dnia będą tylko się turlać po tym świecie. Ciekawe, jak wiele jeszcze wiedzy nie posiadała... Nie wiedziała więc, że budzi w Eskilu takie odczucia, kiedy zachowywała się w jej mniemaniu normalnie. Okazywała mu bliskość i próbowała w ten nieporadny sposób dodać otuchy. Wcale nie myślała o jakimkolwiek rozpalaniu rządzy. Jednak teraz, kiedy on o tym wspomniał, jej myśli nieubłaganie zmierzały w te rejony. A w tych rejonach całowała się z Eskilem tak, jak jeszcze nigdy wcześniej, bez żadnych zbędnych myśli, czy obaw o konsekwencje podjętych działań. Jej policzki zaróżowiły się delikatnie na samą myśl, a serce wykonało jakiegoś dziwnego fikołka, kiedy poczuła jak jego palce zahaczają o jej polik i kącik ust... Omiotła je ciepłym oddechem, nim zdecydował się je zabrać, słuchając tego, co do niej mówił. Nie mogła oderwać wzroku od jego jasnych oczu z których spozierał... ból? Poczuła się dziwnie opuszczona przez jego palce, gdy te osiadły na ramionach. Odetchnęła cicho, opuszczając swoje spojrzenie nieco niżej, ponownie osadzając czekoladowe tęczówki na obrysie jego ust. Korciło ją, aby parsknąć śmiechem, słysząc kolejne pytanie. O słodki Merlinie, czy to nie było nazbyt oczywiste, jakie obecnie posiadała zachcianki?! Znaczna większość oscylowała wokół sylwetki, którą teraz dzielnie trzymała w swoich ramionach. - Bardzo wiele i znaczna część z nich jest bardzo nieprzyzwoita - powiedziała w końcu, kompletnie nie kontrolując tego, co wydobywa się spomiędzy jej warg. Nie podniosła wzroku, bojąc się, w zasadzie nawet nie wiedziała czego. Odrzucenie zawsze było jej piętą achillesową, więc świadomie unikała podjęcia jakiegokolwiek kroku, bojąc się tego, że znowu, coś się jej przywidziało. W końcu jednak zdecydowała, że musi zobaczyć reakcję malującą się na jego twarzy, na to szczere wyznanie, jakie skierowała w stronę młodego półwila. Delikatnie przygryzła swoją dolną wargę, kiedy szukała w jego oczach Merlin jeden raczy wiedzieć czego. Zrozumienia? Czy może zgody? A jeśli już, to na co ta zgoda miała być wyrażona? Mętlik w jej głowie rósł w zatrważającym tempie a ona nie mogła go okiełznać.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyCzw 15 Kwi 2021 - 13:17;

O irionio, też wydawało mu się, że w końcu czegokolwiek jest pewien. Oswajał się z myślą, że czas dać Robin spokój i poczekać aż harpia słabość do Huntera przeminie, bo to, co jego wilowatość pociągało, odbijało się Eskilowi w relacji z chłopakiem. Jednak kiedy Robin się przytulała z taką pasją, kiedy czuł jej usta na twarzy, ciepły oddech, gdy widział z bliska wyraźnie barwę jej tęczówek, dotykał gładkiego policzka to cała ta pewność szła się pieprzyć. Przy Robin było tak kojąco i ciepło! Nawet chłodny deszczyk wpadający teraz na jego odsłonięty kark nie robił takiego wrażenia jak ta bliskość. Gadał zatem, tłumaczył się bowiem wiedział, że taka odległość nie była wskazana osobom, które miały być przyjaciółmi. Zatkało go na widok rumieńca na jej policzkach i nie potrafił oprzeć się przekonaniu, że był tego powodem. Chciałby, aby Robin dała mu jasno do zrozumienia, że między nimi nigdy nie będzie nic więcej bo wtedy mógłby się pilnować, a z drugiej strony lubił tę słodycz niepewności. Miałem dać jej spokój. Czarne źrenice rozszerzyły się, przysłaniając błękit tęczówek gdy wspomniała o nieprzyzwoitości zachcianek. To okropne, ale nie powstrzymał uśmiechu, który wlazł na jego usta. Nie umiał. To było za silne. Cholernie spodobała mu się taka odpowiedź, pomimo faktu, że nie wiedział czy pełni jakąkolwiek rolę w treści tych zachcianek. Choć sądząc po spojrzeniu, po rumieńcu… coś fiknęło w jego trzewiach kiedy przygryzła wargę. Zrobiło się duszno. Przełknął ślinę i zebrał się w sobie. - Dobra, najwyżej mnie zabijesz czy coś.- dodawał sobie otuchy. - Czy ty, do jasnej avady wiesz jak mi mieszasz teraz w głowie? Miałem dać ci spokój, ale to się robi coraz trudniejsze bo raptem się do mnie przytulisz albo na Merlina, dostanę buziaka a ja chcę już więcej, niezależnie od tego co sobie postanowiłem. - tak, poskarżył się jej na nią samą, bo może nie wiedziała, że krzyżowała wszystkie plany, a naprawdę miał dać jej spokój bo Hunter ją lubi, ale niech to szlag, świętokradztwem wydawało się odsunąć teraz od niej albo nie sięgać do jej ust, na które spoglądał coraz częściej czując, że jeszcze jedno słowo, a spełni niemądre zachcianki wierząc naiwnie, że jest jednym z planów jej nieprzyzwoitych ochot. Oparł obie dłonie na jej ramionach, czując przy tym nieprzyjemny brak przytulenia.- Jeśli mam cię nie całować ani w ogóle o tym nie myśleć to nie możesz dawać mi buziaków bo zadajesz się z półwilem, któremu zawsze, ale to zawsze jest mało.- zdziwił się słysząc w swoim głosie sporą dawkę pewności siebie. Chyba nigdy nikomu nie mówiła jaki potrafiłby być wygłodniały cudzej bliskości, jeśli pozna chociażby namiastkę tego ciepła. Warto uświadomić Robin co się dzieje, bo na Merlina, jeśli wbrew wszystkiemu ją pocałuje to widział w jej oczach, że ona tego nie przerwie.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyCzw 15 Kwi 2021 - 20:06;

Może to i dobrze, że wszystko potoczyło się w taki, a nie inny sposób… Wcześniej była dosyć dosadnie przekonana co do tego, że Eskil nie traktował jej w żaden bardziej poważny sposób. Zdążyła utwierdzić się w przekonaniu, że to wszystko było tylko i wyłącznie ponownie wymysłem jej zbyt wybujałej wyobraźni. Tymczasem okazywało się, że jej pozornie normalne zachowanie było przez niego odbierane w znacznie bardziej dosadny sposób, niż mogłaby się tego spodziewać. Pozostawało jednak pytanie, czy gdyby wiedziała, jakie rewolucje w nim wywołuje, to czy świadomie zaprzestałaby swoich działań? Myśl ta zakiełkowała w jej głowie i rozpościerała się coraz dosadniej. I nie, niestety, nie mogła mu powiedzieć, że kompletnie nic od niego nie chciała. Chciała jego bliskości, chciała, aby móc liczyć na niego w każdym momencie, bez względu na to, jak trudnym się on nie okaże. Więc nie mogła go odtrącić. Chciała, aby Eskil wciąż pozostawał obecnym. Nie wiedziała, czy spowodowane to było wyłącznie przez jej egoistyczne powódki, czy może miało jakiś głębszy wydźwięk. Może właśnie dlatego odpowiedziała i zareagowała na pytanie padające z jego ust w taki a nie inny sposób… Bo skłamałaby, mówiąc, że nie myślała teraz o nim w kontekście większej bliskości. Tej, której prawdopodobnie oboje powinni unikać. Widziała, w jaki sposób uśmiechnął się do niej i od tego uśmiechu zrobiło jej się znacznie cieplej, niż powinno. Odpowiedziała nieco bardziej niewinnym grymasem na swoich ustach, bo Merlin jej świadkiem, że naprawdę nie chciała go prowokować w żaden sposób. A jeśli to robiła, to kompletnie nieświadoma swoich działań. Nieco zmarszczyła brwi słysząc kolejne jego słowa. Ale uśmiech na jej wargach nie zelżał. Jakoś nie mogła go w pełni okiełznać. – Czyli problemem jest to, że cię przytulam, kiedy i tak sam się do mnie kleisz? – skoro on był szczery, to ona też zamierzała właśnie taka w tym momencie być. Myślała przez kilka sekund nad tym, co powiedział. Naprawdę nie wiedziała. Gdyby wiedziała… Czuła się w tej relacji tak swobodnie i beztrosko, że nawet w takich chwilach, kiedy towarzyszyły im bardzo niemiłe okoliczności spotkania, zwyczajnie cieszyła się, że może go mieć obok. Te wszystkie drobne czułości wynikały z niczego więcej, jak z poczucia, że względem niego może się tak zachowywać. Bez konieczności radzenia sobie z jakimiś większymi konsekwencjami. Opuściła swoje dłonie, kiedy on zabrał swoje z obrębu jej ciała, delikatnie umieszczają je na jej ramionach. Zimno wdarło się w okowy jej postury. Chwilę patrzyła w dół i na pobliskie drzewa, dalej trawiąc w myślach wszystko to, co właśnie od niego usłyszała. – Mieszam ci w głowie? – uniosła wzrok do góry, ponownie hardo spoglądając w jego własne oczy. Nie wiedziała, czemu takie słowa padały z jej ust i jeszcze kolejne szykował jej język. – Myślę, że ty sam nie wiesz, czego dokładnie chcesz i boisz się zrobić cokolwiek z obawy, że to jednak nie będzie to – powiedziała w końcu, a zaraz poczuła, że nienawidzi się za te słowa. Czuła, że Eskil coś przeżywa, o czym nie mówił jej i tego nie rozumiała. Nie chciała kwestionować, czy była odpowiednią osobą, aby z nim o tym dyskutować, czy raczej się nie nadawała. To chyba powinno być poddane pod rozważanie w innym momencie.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyCzw 15 Kwi 2021 - 20:53;

Szybko zdał sobie sprawę, że taki uśmiech nie powinien mieć miejsca w tak ponurym dniu. Kiedy zrozumiał jaki dziś był dzień to poczuł się źle, a więc czym prędzej wrócił spojrzeniem do Robin i tym razem oplótł ręce na wysokości jej talii świadomy, że w razie czego go pogoni. Kiedy czuł, że powraca przygnębienie warto mieć przy sobie kogoś bezcennego. - Tu mnie masz. - odparł lekko kiedy wypomniała mu jego własną wylewność, która była niczym innym jak klejeniem się do niej skoro już znajdowała się tak blisko. Co mógł poradzić, że było to znieczulające. Czuł się tak jakby świat wcale nie zawalił mu się nad głową. Nie zamierzał zaprzeczać oczywistościom. Skoro tak dobrze się przy tym czują, to coś znaczy, prawda? To musi coś znaczyć i niekoniecznie może sprowadzać się do samej przyjaźni. Próbował sobie to wydedukować, a jak wiadomo, umysł miewał czasem bezużyteczny niczym różdżka u charłaka więc szło to opornie. Skinął głową na znak, że potwierdza kwestię mieszania w głowie. Tak było chyba od początku ich znajomości. Dzień w dzień robiła mu sieczkę w mózgu i niekiedy nie potrafił się pozbierać z niedowierzania, a i tak to uwielbiał. Jej kolejne słowa były trafione bardzo, ale to bardzo celnie (jak wiele jej wypowiedzi) i nie ma co ukrywać, ugodziły srogo w jego dumę. Miała rację, pełną rację. Non stop się wahał, powstrzymywał przed realizacją zachcianek bo nie chciał krzywdzić tych, których pragnął zatrzymać w swoim życiu. Eskil przecież nie był wzorem cnót. Wykrzywił usta w grymasie, bo cóż innego mu pozostało. - Wiesz co, to ja wolę wrócić do tego momentu kiedy powiedziałaś mi, że masz w zanadrzu nieprzyzwoite zachcianki. - jak to miał w zwyczaju trzymał się z daleka od niewygodnych toków rozmowy, a więc ratował się wszystkim, byleby nie musieć przyznawać jej racji. - Czasami wyglądasz tak niewinnie i słodko, że trudno cię podejrzewać o cokolwiek, co ma związek z nieprzyzwoitością... więc chętnie się dowiem co ci tam siedzi w głowie. - wsunął dłonie na jej plecy, łącząc je tam w jedne splot i tym samym zatrzymując Robin w takiej pozycji, bo umrze, jeśli się to zmieni. - Można zawsze podebatować nad prawdopodobieństwem realizacji zachcianek. - starał się popatrzeć w jej oczy, ale wzrok mu sam uciekał na jej usta, bo przecież to o nich zaczęła być mowa na początku, a zbiegł z tematu aż tu, do uświadamiania jej, że kto jak kto, ale Eskil z kamienia nie jest, i jak nie mógłby być na nią obojętny względem emocjonalnym, tak również i fizycznym. To chyba naturalna, prawda?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyNie 18 Kwi 2021 - 13:51;

Ona nie uważała, że skoro dzisiejszego dnia odbywał się pogrzeb, to powód do tego, aby cały dzień chodzić zmartwionym i smutnym. Owszem, była to okazja, która skłaniała do zadumy i bardziej spokojnego zachowania, ale była pewna, że babcia Eskila nie chciałaby, aby chłopak smucił się i rozpaczał. Na pewno wolała, gdy ten tryskał wręcz optymizmem i radością życia. Notabene bardzo charakterystyczną dla niego. Sama Robin też wolała go w takim stanie. Albo w takim, jak znajdował się teraz, gdzie pomimo, że usilnie próbował jej coś pokazać, czy udowodnić, to wciąż go do niej ciągnęło. Problem polegał na tym, że sama nie potrafiła w żaden logiczny sposób wyjaśnić, co działo się z nią samą. Kiedy ponownie jego ręce otoczyły jej talię czuła, że są tam, gdzie być powinny. A przecież nie powinna czegoś podobnego czuć. Chyba nie mogła myśleć w podobny sposób. Naprawdę ciężko jej było to wszystko zrozumieć. Czasami miała odczucie, że doskonale wie, co to wszystko znaczy i jak powinno się potoczyć, a potem przychodziły takie momenty jak ten, kiedy gubiła się w tym wszystkim i nawet nie była pewna, czy chciałaby się w nim odnaleźć. Pokręciła głową z niedowierzaniem, kiedy przytaknął w odpowiedzi na zadane pytanie. Jeśli ona robiła mu przysłowiową sieczkę z mózgu, to w takim razie co robił on? Nie znajdowała odpowiedniego określenia. Była ciekawa, czy podejmie dyskusję na temat, jaki zaproponowała. I kompletnie się nie zdziwiła, kiedy jednak tego nie zrobił. Miała nadzieję, że nie widać po niej, jak wielkie wrażenie zrobiły na niej kolejne jego słowa. Ale wiedziała również, że chłopak nie miał większych problemów z odczytywaniem jej po takim czasie. Więc rumieniec, który ponownie zagościł na jej policzkach, na pewno był dosyć wymowny. Przełknęła ślinę i ochotę na to, aby po prostu się na niego rzucić w tym momencie. Cholera, kompletnie nie wiedziała, czemu jeszcze tego nie zrobiła. - Uwierz mi, że gdybyś siedział w mojej głowie, raczej nie podejrzewał byś mnie o niewinność - przyznała w końcu, podnosząc spojrzenie na jego jasne oczy. Nie wiedział i nie powinien wiedzieć, że właśnie wyciskał z jej płuc powietrze, kiedy przemieszczał swoje dłonie wyżej. Kto by się w takim momencie przejmował deszczem, który dalej na nich kapał?- Eskil? Wiesz, że cię cholernie lubię? - zapytała w końcu, zamiast opowiadać mu, co dokładnie chciałaby w tym momencie z nim robić. - Chciałabym cię całować tak, żeby zapomnieć o wszystkim i wszystkich - powiedziała w końcu, nie wiedząc, czemu to robi. Jeszcze bardziej wszystko mieszała, niż było do tej pory. Ale nie chciała tego zaczynać. Bojąc się tego, że mogłaby nie chcieć przestać. A chyba powinna, prawda?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyNie 18 Kwi 2021 - 14:19;

Może myślał zbyt wolno, popełniał błąd za błędem jednak z reguły było mu to wybaczane bo przecież "to dzieciak, który nie wie, co robi". Przychodzi jednak taki moment jak ten (i kilka innych z niedalekiej przeszłości) kiedy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czego bardzo chce i zna również tego przyczynę. Przecież to było do przewidzenia, że prędzej czy później zacznie się w niej zakochiwać. To było jasne jak słońce i powinna zdawać sobie z tego sprawę po tym jak się wokół niej kręcił. Plan pięknego zakochania został mocno poturbowany kiedy jego uwaga siłą rzeczy została skierowana na człowieka, który też w jakiś sposób kochał Robin. Gdy emocje opadły, gdy pojawiał się względny spokój to powracało to charakterystyczne ciepło, które umiała wytworzyć tylko Robin i tylko wtedy kiedy oplatał ją ramionami. To taka tradycja. Jeśli pragniesz ciepła, przytul się, poczuj je i teraz… może czas się temu poddać? Skoro szczerze mówili sobie o zachciankach względem siebie…? Cokolwiek zrobi to ktoś będzie na niego zły, a więc warto być nieodpowiedzialnym ten ostatni raz skoro to może pomóc odkryć jak bardzo nie chce się odsuwać ani teraz ani w ogóle. Chciał zapomnieć o świecie, bo tutaj było ciepło i nawet deszczyk nie robił na nim wrażenia. Stała tak blisko i wydawało mu się ale chyba po jej plecach przebiegł dreszcz? A może się spięła i wyczuł to opuszkami palców? A może to drgnienie tęczówek podpowiedziało, że zaskoczył ją swoimi słowami, których rzecz jasna w ogóle nie przemyślał bowiem opanowywała go coraz bardziej potrzeba zatracenia się w jej ustach i zapomnienia o bożym świecie. Zasługiwali na to, prawda? Niech coś zagrzmi i ryknie, jeśli się mylił. Nic się takiego nie stało. - Dlatego powiedziałem, że czasami wydajesz się być niewinna.- wytknął jej i jakimś cudem na jego ustach znowu pojawił się cień uśmiechu, jakby wcale nie był wewnętrznie rozbity rzeczywistością. Czepiał się tego stanu nieważkości jaki zaczynał odczuwać w całym swoim ciele. Posłał jej spojrzenie typu "to oczywiste, że mnie cholernie lubisz", bo on lubi ją. Nie musiała mu udowadniać swojej sympatii, on tu czekał na treść odważnych zachcianek. Gdy je poznał to na moment go zamurowało bo chyba przez chwilę nie wierzył, że to usłyszał. To ona to powiedziała. To mu się wcale nie śni. Nie wymyślił tego sobie. To jest bardzo dobitne wyjaśnienie zachcianki i co lepiej, pokrywa się z jego własną. Świat wstrzymał oddech. - Ymm, chyba mogę zobaczyć co się da w tej kwestii zdziałać.- usłyszał swój głos choć przysiągłby, że jego usta nie miały czasu ich wypowiedzieć bo chwilę później nachylił się do jej twarzy by ich ciepłe czoła na moment zetknęły się ze sobą. Tak jak tamtego dnia kiedy pierwszy raz (w swoim życiu) ją pocałował, tak i teraz odtworzył tamtą chwilę, wiedząc, że pomyśli o tym samym. Niestety od tamtego momentu zmieniło się bardzo dużo i chyba stracił na zawsze umiejętność składania nieśmiałych ostrożnych pocałunków. Ledwie dotknął jej ust swoimi, a rozpadł się na tysiąc kawałków i przylgnął mocniej do jej warg w obezwładniająco ciepłym pocałunku, gdzie mógł przypomnieć sobie wyraźnie fakturę jej ust. Z opóźnieniem zorientował się, że jego blada dłoń wplotła się pomiędzy jej jasne włosy, by oprzeć się ostatecznie na jej potylicy i przytrzymać przy sobie tak długo przy pocałunkach, aż nie zapomni o bożym świecie. Tak, czuł, że to jest właściwie choć niekoniecznie mądre.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyNie 18 Kwi 2021 - 21:50;

Kompletnie pierwotnie nie podejrzewała, że ich relacja rozwinie się w taki sposób. Gdyby ktoś te kilka miesięcy powiedział, że będą musieli uporać się z takimi zawiłościami, to pewnie tę osobę by wyśmiała i uznała, że powinna leczyć się na zamkniętym oddziale w Mungu. Kompletnie nieświadoma tego, w jaki sposób działa na Eskila, dalej zachowywała się tak, jak miała to w zwyczaju. Była natrętna, truła mu dupę w najmniej poprawny sposób, nie odpuszczała i zwyczajnie cieszyła się z tego, że udało jej się zbudować z nim tak bliską relację. Okazywało się, że półwil był naprawdę ciekawym człowiekiem, więc bardzo szybko przestała rozpatrywać go tylko w kategorii jego genetycznej przypadłości. Ciepło jakie przy nim czuła wynikało z bliskości, którą udało im się zbudować w tak szybkim czasie. W pewnym momencie była nawet przekonana, że to ma szansę się rozbudować w sposób, w jaki nawet nie ośmielała się nigdy myśleć. Zbyt przerażona jej notorycznymi klęskami w jakichkolwiek relacjach damsko-męskich, nie brała takiej ewentualności pod uwagę. Aż okazało się, że to przyszło naturalnie[i] i nikt nie musiał się starać, aby stało się to właśnie w taki sposób. Myślała, że to przeszłość. Że [i]znów tylko jej się wydawało i to nie miało miejsca. Żyłą w tym przeświadczeniu, starając się zrozumieć to, co jej powiedział, przejść z tym do porządku dziennego i całkiem nieźle się to jej udawało! W końcu przyjaźnili się, z dozą czułości, która nie wykraczała poza względnie przyjęte normy i obyczaje. Kto by się spodziewał, że dzisiejszego popołudnia sytuacja przeistoczy się w taki sposób... Że zaczną rozmawiać o wzajemnych zachciankach. Nie była pewna, czemu to powiedziała, ale prawda była taka, że faktycznie o tym w tamtym momencie myślała. Wspominała, jak jego usta idealnie układały się na jej własnych, kiedy te kilka razy mieli sposobność próbować nowych doznań. Czuła ciepło rozchodzące się po jej ciele, które było odpowiedzią na ogarniające ją wspomnienia. Prawie że nie słyszała odpowiedzi Eskila na jej słowa, bo okazało się, że nie potrzebował żadnej większej zachęty. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe, kiedy zetknął ich czoła razem. Delikatny uśmiech rozjaśnił jej wargi, choć pewnie nie mógł tego zauważyć, bo po chwili już ją całował tak, jak bardzo tego pragnęła. Nie pozostawała mu dłużna. Nawet nie wiedziała w którym momencie jej dłonie znalazły się na jego karku, aby jeszcze bliżej przycisnąć go do swojego ciała i możliwie zmniejszyć dystans, jaki ich dzielił. Nie spodziewała się takiej żarliwości w jego wykonaniu. Nawet nie zauważyła kiedy jej język zaczął poruszać się w rytmie tym samym, który wyznaczał jego własny. Wcześniej nie całował jej w taki sposób. Gdyby nie trzymał jej tak kurczowo, jej kolana pewnie szybko spotkały by się z twardą i mokrą ziemią. Oddychali tym samym powietrzem, ponownie badali fakturę własnych warg i było to tak obezwładniające, że nie chciała myśleć, o niczym innym. Tyle że jedna, bardzo uporczywa myśl przezierała się przez coraz mocniej szerzącą się mgłę. I dotyczyła zupełnie innego Ślizgona. Nie wiedziała, ile to trwało, może kilka minut, a może kilka godzin, ale czuła, że to nie jest ta osoba, którą chciałaby w tym momencie całować. Jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało, to była zachcianka, której nie powinna ulegać w momencie gdy zależało jej na innej osobie. Bardzo powoli i z bólem, który praktycznie ją zabijał odsunęła się od jego warg. Oddychała cholernie szybko, nie otwierając oczu. Tym razem to ona oparła czoło o jego czoło, próbując uspokoić w sobie wszystko, począwszy od oddechu, na myślach skończywszy. - Eskil - jego imię wypowiedziała w bardzo miękki sposób, zastanawiając się nad tym, jakim cudem się na to zdobyła. -Ja... nie... nie powinnam... mieszać ci w głowie - powiedziała w końcu, dalej nie otwierając swoich oczu. Bała się, tego, co mogła zobaczyć w jego własnych. To na pewno złamałoby jej serce. Ostatnim czego pragnęła, to krzywdzić przyjaciela tak dotkliwie.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyNie 18 Kwi 2021 - 22:20;

Próbował. Sama powiedziała, że bał się próbować bo nie będzie pewien czy to jest "to". Podjął się wyzwania i wystarczyła najmniejsza zachęta a on zamiast użyć tego narządu znajdującego się wewnątrz czaszki to posłuchał tego, który znajdował się… co tu dużo mówić, w spodniach. Chciała go całować, a on ją. Nie było niczego pomiędzy, a powinno. Na przykład… rozsądek? Chwila zastanowienia? Zrozumienie, że ten dzień pogłębia potrzebę czułości i że sięganie po najprostsze (pocałunek) skomplikuje przyszłość? Pragnął ogromu ciepła, brakowało mu w cholerę czułości bo od prawie dwóch miesięcy musi sobie tego odmawiać. Od tych osób, które chce. Nie potrzebował namowy, po prostu pochylił się i pocałował jej usta, a potem mu odwaliło gdy zdał sobie sprawę jak mocno tęsknił za tą formą czułości, która absolutnie nie była pusta anj egoistyczna. Odpowiedź Robin po tysiąckroć go obudziła jakby dotychczas był zaklęty w półśnie życia. Całkowicie niezmęczony mógł całą swoją energię przelać w pocałunki, które bezwstydnie szybko weszły na wyższy etap, pomijając spokojne badanie smaku i napawanie się lekkością. Nie, chwilę później już rozchylał jej wargi swoimi ustami aby zabrać jak najwięcej smaku w jak najkrótszym czasie. Nie musieli się spieszyć ale jemu odbiło, Robin też nie pozostała dłużna choć nie był pewien czy to nie wilowatość zaczęła królować na jego twarzy. Nie przejmował się tym, pogłębiał pocałunek, zachęcany przez nią do coraz większej zuchwałości. Ach, ten smak! Nie zachowywał się jak grzeczny Eskilek sprzed miesiąca. Łapczywie wyciskał na jej ustach pocałunki, minimalizował przerwy na złapanie oddechu ograniczając się do tego wydychanego z jej płuc. Nie było go tutaj, rozpływał się i bez chwili przerwy sięgał raz po raz do jej języka, bo było mu mało. Opuścił dłoń na jej talię, a potem niżej, wsuwając palce pod jej płaszcz, aby nacieszyć się ciepłem przebijającym się przez jej ubranie… i wtedy zaczęła się odsuwać, co skomentował bardzo stanowczym jękiem. Nie zgadzał się, raz nawet odważył się przytrzymać jej usta na swoich, ale nie mógł lekceważyć tego odruchu odsuwania się. Normalnie chciało mu się naskarżyć za tę bezczelność! Wzrok miał zamglony, oddech okropnie nierówny, nie wiedział z początku gdzie się znajduje i o co chodzi dopóki nie usłyszał jej głosu. Położył dłoń na jej włosach, przytulając je jednocześnie do jej policzka i trzymał, wierząc, że to chwila na złapanie oddechu. Chciał jeszcze. - Eee… c-co?- nie rozumiał jej słów. Pochylił się żeby znowu złapać jej usta do pocałunku ale tym razem nie udało mu się to tak, jakby chciał. Zgłupiał i aż otworzył oczy gdy z opóźnieniem jego mózg przetworzył wypowiedziane przez nią słowa. - Eee… coś nie tak? Czemu nie chcesz mieszać mi w głowie? Coś zrobiłem? Ej no, Robin. - przesunął obie ręce na jej twarz, okalając ją swoimi dłońmi i delikatnie naparł na nią, aby uniosła głowę i tym samym otworzyła oczy. - Będę spokojny.- z trudem się zadeklarował, święcie przekonany, że chodzi jej o tempo pocałunków i zachłanność. Nie umiał jednak uspokoić oddechu. Pogładził kciukami jej usta. Znowu się na nie gapił, nieświadomy jak bardzo łakomy miał przy tym wzrok.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 21 Kwi 2021 - 19:03;

W tamtym momencie prawdopodobnie cały rozsądek i zdrowe spojrzenie na sytuację poszło w odstawkę na rzecz chwili uniesienia. Kierowały nimi emocje, które normalnie prawdopodobnie w żaden sposób nie byłyby dopuszczone do głosu. Zachowywali się nie jak oni sami. Raczej przypominali kompletnie niewyżyte zwierzęta, które gdy raz zwęszyły okazję, nie zamierzały jej odpuścić. Ta zwierzęcość w ich przypadku emanowała w bardzo prosty sposób; faktycznie pozwalali aby ich pierwotne rządze oraz pragnienia w jakikolwiek sposób znalazły ujście. I faktycznie, zgodnie z wolą ślizgonki, całowali się tak, jakby jutra miało nie być, jakby w ten sposób mogli zapomnieć o wszystkich problemach dnia codziennego. Nie była obojętna na to, co się działo. Nie była też głupia. Eskil był naprawdę przystojnym chłopakiem gdzieś tam, bardzo głęboko, napawała się idiotyczną satysfakcją, że to właśnie jej przyszło całować jego usta. Zachłannie sięgał po więcej, jednak jej wcale to nie przeszkadzało, wręcz podobało się jeszcze bardziej. Wiedział czego chciał i śmiało z tego korzystał. I ten zapach, który znów ją otoczył, kiedy znalazła się tak blisko niego. Na Merlina… uwielbiała ten leśny zapach, który zawsze mu towarzyszył! Teraz, pośród padających na nich kropel deszczu, wydawał się być jeszcze bardziej intensywny, aromatyczny. W połączeniu ze smakiem jego języka, było to coś niemalże kompletnie obezwładniającego. To było tak proste i przyjemne, że nawet musiała zdusić cichy jęk, który chciał się wyrwać z pomiędzy jej warg, kiedy zapragnął jeszcze więcej. Nie miała pojęcia, jaka siła zadecydowała, aby w tamtym momencie przywrócić jej zdrowy rozsądek, jednak była pewna, że gdyby nie ona, to prawdopodobnie całkowicie by przepadała. Eskil mógłby zrobić z nią, co by tylko zechciał, a ona nie wygłosiłaby nawet jednego słowa sprzeciwu. Tym bardziej dziwiła się, że jej mózg wrócił na swoje miejsce w momencie, gdy poczuła, jak jego dłonie błądzą po całym jej ciele. Jej własne również zjechały niżej, na jego łopatki, na po kręgosłupie przedostając się jeszcze niżej. I niżej. Aż w końcu zatrzymały się niewiele nad paskiem od spodni chłopaka. A potem, kompletnie nie rozumiejąc swoich czynów, zaczęła się od niego delikatnie odsuwać.
– Eskil… – jęknęła niemalże zrozpaczona, kiedy jeszcze raz sięgnął do jej ust po kolejne pocałunki. Jego dłonie na jej policzkach wcale nie pomagały… Posłusznie podniosła głowę do góry i w końcu otworzyła oczy, aby spojrzeć w jego własne. Nie, to nie był dobry pomysł… Widziała tam jawne pożądanie, co jeszcze bardziej utrudniło jej znalezienie odpowiednich w tym momencie słów. – To nie tak. Po prostu… Mam wrażenie, że oboje reagujemy w nieodpowiedni sposób na ten dzień. Że przemawiają przez nas nieodpowiednie emocje. I nie jestem pewna, czy na trzeźwo podjęlibyśmy takie same decyzje – starała się ubrać to wszystko w jak najdelikatniejsze słowa. Bolało ją od tego serce, bo naprawdę pragnęła zapomnieć o zdrowym rozsądku, ale nie mogła. Przez jedną, bardzo konkretną osobę nie mogła tego uczynić.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 21 Kwi 2021 - 20:01;

Był przekonany, że dokładnie teraz tego było mu trzeba. Tak wiele czułości ile tylko zdoła udźwignąć, a skoro Robin właśnie powiedziała, że... że też chciała go pocałować i to do takiego stopnia... nie potrafił odmówić. Ogólnie rzecz biorąc jego asertywność wobec tej dziewczyny bywała bardzo krucha. Nie musiała wychodzić ze zbyt wielką inicjatywą, podsuwała mu słowną pułapkę, w którą wpadał jak ślepy. Co najbardziej ukoi żal aniżeli ciepło drugiej osoby? A on dodatkowo chciał coraz więcej wszak przez ostatnie miesiące po prostu nie mógł chcieć, co było straszne. Nic więc dziwnego, że szybko się zatracił w jej ustach, które przecież tak idealnie układały się pod naporem jego warg to grzech było tego nie wykorzystać. Nie było w tych pocałunkach ni krztyny nieśmiałości i to mu się w Robin podobało. Dzięki temu czuł się swobodnie, nie powstrzymywał, coraz szybciej wzrastał jego apetyt i po prostu nie chciał tego przerywać. Nie obchodziło go co stanie się za minutę, dziesięć, trzydzieści. Nie obchodziło go nic, byleby tylko rozkoszować się smakiem jej ust i nie przestawać. Odsuwała się, a on nie umiał się z tym pogodzić, przygarniał ją do siebie mocniej wierząc, że to chociaż minimalnie zrekompensuje brak pocałunków. Chciał zamknąć oczy i całkowicie ulec zachciankom, bawić się jej włosami, sprawdzać na ile sposobów mógłby ją jeszcze pocałować, kiedy byłaby zdziwiona, kiedy dostaliby takiej gorączki, że straciliby dech w piersiach? Dopiero się rozkręcał! Jęknął więc z wielkim protestem w głosie i minę miał cokolwiek smutną jakby zabrała mu najlepszą słodycz z Miodowego Królestwa. Nie rozumiał czemu miała zrozpaczony głos skoro to ona powzięła się na tę okropność przerywania całowania. - Nie obchodzi mnie co zrobiłbym na trzeźwo. - wyrzucił z siebie niemalże obrażony za jej okrutne słowa. Zgarnął jej włosy z policzka, potem z szyi, którą to ochoczo muskał palcami - była taka cieplutka! - Na gacie Merlina, najpierw zachęcasz a teraz każesz myśleć trzeźwo. Po co. - wzrok miał wygłodniały i był dosłownie o krok od na wpół świadomej wilowatości, która już i tak nieznacznie rozjaśniała skórę jego twarzy i podkreślała kolor rzęs i brwi. - Ten dzień jest do bani. Myślałem, że uda się go choć trochę poprawić. - mówiąc to patrzył na jej usta, tęskniąc już do ich smaku i do wilgotnego języka, który wymagał starannej eksploracji. Nie potrafił pozbyć się z siebie żalu z powodu takiego obrotu spraw. To oznaczało... co? Koniec? Nie umiał się z tym pogodzić więc zacisnął palce na jej talii (nawet nie zauważył kiedy się tam znalazły) i trzymał ją blisko siebie bo jeszcze by wpadła na kolejny durny pomysł odsunięcia się, rzecz jasna.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 26 Kwi 2021 - 10:49;

Ona też potrzebowała tej czułości, jednak prawdopodobnie w kompletnie innym celu, niż Eskil. Dzień był naprawdę przykry i każdy dokładnie o tym wiedział, to nie podlegało dyskusji. Nie wiedziała, co sprawiło, że zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Nie mogła znaleźć na to racjonalnego wyjaśnienia. Wszystko było trudne i niezrozumiałe. Może właśnie dlatego mówiła to, co mówiła, świadoma tego, jakie mogą wyjść konsekwencje? A może po prostu chciała tak egoistycznie jeszcze raz, sprawdzić, jak jego wargi układały się na jej własnych. Na Merlina, była tylko nastolatką! W dodatku taką, w której to ciele szalały hormony, podsycane uczuciami jakimi pałała względem dwóch kompletnie innych osób! Nie wszystko w tym, co robiła powinno być racjonalnym. Ale wszystko to, co robiła mogło zaboleć innych. O tym powinna pamiętać. Otrzeźwienie przyszło zdecydowanie zbyt późno, a kiedy już dotarło, to choć usilnie pragnęła o nim zapomnieć, nie była w stanie. Wzrok, który Eskil na nią kierował, wcale nie ułatwiał sprawy. Czuła się jak najgorsza szmata, kiedy zrozumiała, jak beznadziejnie się zachowała.
– Nie wiem, czemu to robię – odpowiedziała w końcu rozbrajająco szczerze. Wiedziała, że półwil mógł uznać iż po prostu nie chciała udzielić mu odpowiedzi. Jednak prawda była taka, że zwyczajnie nie była w stanie jej podać. Wszystko jej się mieszało i gmatwało. Nie powinno wyglądać w taki sposób.
Nie wiedziała, ile czasu jeszcze spędzili w tym miejscu. W końcu deszcz rozszalał się na dobre i czy tego chcieli, czy nie, musieli wrócić do zamku. Woda cmokała złowrogo w jej butach, kiedy szła przed siebie w stronę Hogwartu z Eskilem u boku. Mętlik w jej głowie wzmagał się wprost proporcjonalnie do opadów deszczu. Nie ma co, cudowne zwieńczenie równie cudownego dnia...
Zt x2
+
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyNie 20 Cze 2021 - 21:33;

Pod namową - nie, pod rygorem przymusowego wyrzucenia z lokalu, Lowell wraz ze Solbergiem musieli udać się w inne miejsce, by potencjalnie dokończyć rozmowę. Na szczęście pogoda na zewnątrz nie była taka zła, a wolny czas nie kurczył się aż nadto, w związku z czym pod tym względem student nie nosił w sobie żadnego sprzeciwu. Wychodząc z psem, umieścił go na ziemi, by poprzez swoje krótkie, urocze łapki, gnał do przodu, wtykając nos dosłownie wszędzie, ciągnąc za sobą swój równie przytulaśny brzuszek w akompaniamencie widocznego merdania ogonem na lewo i prawo w swoistym, nieznanym dla obserwatorów rytmie. Wystawiając język, próbując podjąć się interakcji ze wszystkim, co możliwe, zdawał się sprawiać sporo problemów i przynosić wiele nieszczęść, ale koniec końców Puchon nauczył się, że w obecności Hinto zawsze należy pozostawać ostrożnym, choć wcześniej trochę o nim zapomniał, gdy znajdował się w pubie i raz po raz starał się wytłumaczyć ze Solbergiem pewne kwestie, które tego oczywiście wymagały.
Część rzeczy się uspokoiła, niemniej jednak nadal gdzieś wewnątrz znajdowało się wiele pytań, wszak trudno o remedium, które przyczyniłoby się do całkowitego usunięcia tego, co miało wcześniej miejsce. Wszystko układał sobie powoli i subtelnie pod kopułą czaszki, pozostając świadom pewnych sytuacji, które wymagały przede wszystkim czasu, by ochłonąć. W jego sercu było spokojniej, ale nadal potrzebował chwili, gdy tak szedł i w sumie sam nie wiedział, kiedy dłoń pognała do tej należącej do Solberga - jeżeli oczywiście wyraził ku temu chęć - obejmując ją palcami bez żadnych pytań, kiedy to raz po raz spoglądał na niego, a raz na przedstawiciela leprehau, który starał się podejmować interakcji ze wszystkimi, nawet jeżeli nie było to stosowne. Ponownie gnając do bzyczków zasiadających na kielichach kwiatów, by spróbować je liznąć. O dziwo corgi ciągnął właśnie głównie do nich. Student nie znał głównej przyczyny, ale musiał raz po raz podejmować się czynności, które miały zapobiec potencjalnej tragedii. Jakby nie było, nos takiego zwierzaka jest wyjątkowo wrażliwy na zapachy i zapewne wydzielony przez magiczne stworzenie smród nie byłby przez niego specjalnie akceptowalny.
- Hintooo... - wziął głębszy wdech, gdy ten ponownie starał się liznąć kolejne stworzenie, które znalazło się pod nosem, choć ostatecznie ich ilość spadała, gdy dotarli do miejsca, gdzie wcześniej miał okazję trochę poprzebywać. - Oho, moja ulubiona ławka. - po tej podróży, gdy było całkiem ciepło, usiadł na miejscu, rozluźniając jeszcze bardziej krawat, jakby ten pozostawiał nieprzyjemny ucisk na szyi, którego nie potrafił powstrzymać w inny sposób. - Ale też, że właścicielowi pies przeszkadzał... mniejsza. - pozwolił na to, by corgi podszedł do Maximiliana i wystawił ku niemu język, siadając własnymi czterema literami na ziemi i bacznie się przyglądając tymi czarnymi jak węgliki oczami. Był uroczy, kiedy to merdał ogonkiem, jakoby czegoś wymagając. I prawdopodobnie wymagał, aczkolwiek Lowell wyciągnął napełnioną butelkę, by tym samym wziąć z niej parę łyków, podając ją w kierunku Maximiliana. - Chcesz trochę? - zapytał się, bo wiedział doskonale, że wcześniejsza rozmowa mogła trochę zmniejszyć ich chęci uzupełniania podstawowych potrzeb, a możliwość nawilżenia gardła wydawała się być zawsze odpowiednią opcją.
- Razem... - wymruczał raz jeszcze pod nosem wyjątkowo cicho, spoglądając raz to na Solberga, raz to na mniej szarawe niebo niż zazwyczaj. Noce pozostawały katorgą dla jego odpoczynku, ale dnie skutecznie to rekompensowały. W sumie to przez ten krótki moment napawał się chwilą odpoczynku, jaka była im dana poprzez możliwość spaceru. Oczy emanowały wieloma emocjami, aczkolwiek w stosunku do sytuacji z pubu, były znacznie spokojniejsze. - Dzięki za rozmowę. Wiele rzeczy się wówczas rozjaśniło. - po tej chwili ciszy powiedział, zwracając spojrzenie w kierunku Ślizgona.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 21 Cze 2021 - 0:03;

Jeszcze chwilę temu miał ochotę spierdolić jak najdalej, byle tylko nie być już w zasięgu tych czekoladowych tęczówek, a teraz nagle spacerował z Lowellem po pobliskim parku. Jak do tego doszło? Nie wiedział. Liczyło się jednak to, że faktycznie tam byli i to w dużo lepszych nastrojach niż przez ostatnie kilka tygodni. Nawet jeśli nie wszystko jeszcze zostało w stu procentach wyklarowane, najgorsze Max miał już za sobą. Pierwszy krok został poczyniony i w duchu obiecał sobie, że nie będzie on zarazem ostatnim. Chciał iść naprzód. Chciał poprawić całą tę zjebaną sytuację. Chciał wciąż zajmować ważne miejsce w życiu puchona i nie miał zamiaru więcej tak łatwo odpuszczać.
Z miłym zdziwieniem przyjął dłoń Felka, która objęła jego własną. Skromny, acz szczery uśmiech pojawił się na jego ustach i znajdował swoje odbicie w zielonych tęczówkach, które dziś przejawiały naprawdę chyba całą gamę najróżniejszych emocji. W końcu chyba przyszedł czas, by mogły odzwierciedlić coś pozytywnego.
Spacerując tak oddawali się obserwowaniu psa i ciszy. Ciszy, która nagle nie sprawiała już tylu problemów. Nie była niezręczna, czy bolesna. Obydwoje mieli sporo do przemyślenia, ale najgorsza niepewność została gdzieś rozwiana, a ciężar na ich duszach mógł w końcu nieco zelżeć.
-A więc to jest ten słynny Hinto. - Powiedział, gdy Lowell zwrócił się do psiaka po imieniu. Musiał przyznać, że zwierzę naprawdę było urocze. Zatęsknił nawet chwilowo za Buddym, gdy widział ten radosny, ciekawski pyszczek pchający się nie tam, gdzie powinien.
-Twoja ulubiona? - Nie miał pojęcia o co może studentowi chodzić, a z chęcią posłuchałby jakiejkolwiek historii, która mogła kryć się za tym oto miejscem. Sam Max raczej ławeczki nie kojarzył, choć mogła to być tylko iluzja wywołana przez wciąż stopniowo obecną jeszcze amnezję.
-Wiesz, teoretycznie chyba do żadnego lokalu w Hogs nie możesz wprowadzać zwierząt. - Zastanowił się na chwilę, nie czując zbytnio żalu do właściciela pubu. W pewien sposób cieszył się nawet, że ich stamtąd wyjebał. Ślizgon czuł, jakby cała ta rozmowa została w tamtym lokalu i wychodząc z niego w końcu mogli zostawić ją po części za sobą oraz dosłownie i w przenośni nabrać w płuca trochę świeżego powietrza.
Hinto siedział przed nim, radośnie wbijając w Maxa swoje ślepia. Chłopak nie potrafił się powstrzymać i puścił dłoń Felka, by oburącz popieścić trochę młodego psiaka. Ten widocznie lubił taki rodzaj atencji, bo jeszcze żywiej zaczął merdać ogonem. Pytanie Felka sprowadziło Maxa do rzeczywistości, choć początkowo nieco zaskoczony spojrzał na butelkę, którą następnie z wdzięcznością przyjął i nawilżył usta znajdującą się w środku wodą. Był cholernie spragniony.
-Tak, razem. - Potwierdził cicho, lecz nie aż tak jak puchon. -I nie kłamałem mówiąc, że chcę Cię uszczęśliwiać. Zależy mi na Tobie, chcę, żebyś to wiedział. - Wrócił poniekąd do tego wątku, czując potrzebę pewnego tłumaczenia się, choć tym razem nie było to coś, co z trudem przechodziło przez jego usta. Ton głosu i gesty stały się dużo bardziej naturalne, a sam Max, który siedział obok Felka na tej skromnej ławce, wydawał się być o wiele bardziej rozluźniony.
-Przepraszam. Powinienem był porozmawiać z Tobą, jak tylko wszystko zaczęło się walić. Zanim siadło mi to na łeb. - Powiedział lekko, aczkolwiek słychać było, że naprawdę żałuje takiego obrotu spraw. Przeszłości nie mógł już jednak zmienić, a to, jak mogła malować się ich przyszłość w tej chwili zapowiadało się naprawdę lepiej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 21 Cze 2021 - 0:32;

Część rzeczy uspokoiła się po rozmowie, jaką to niedawno zdołali przeprowadzić. Jakby pewien kamień z serca spadł i przyczynił się do poczucia widocznej, wewnętrznej ulgi. Zrozumiał - a przynajmniej taką miał nadzieję - co kierowało tak naprawdę Maximilianem. I chociaż się z tym nie zgadzał, pozwoliło to tym samym rozjaśnić pewne kwestie, jakich początkowo nie był w stanie pojąć. Z czasem wszystko stawało się klarowne, a sprawy, jakoby początkowo zamazane, stawały się coraz to bardziej widoczne i pozbawione swoistego zamglenia, z którym miał do czynienia na samym początku. I chociaż nie było to rozwiązanie wszystkich problemów, z jakimi się obecnie zmagali, na pewno stanowiło ten jeden, ważny krok, dzięki któremu mogli pójść do przodu i postarać się o dopełnienie słów, które padły w pubie i które nakreśliły w jakiś sposób kolejne ich decyzje. Był w stanie chwycić za dłoń, zacisnąć lekko palce, które złączyły się w naturalnym geście i iść dalej. Chciał iść z nim - razem, krocząc tą ścieżką, którą razem obrali.
Lowell spojrzał na zwierzaka, który najwidoczniej czegoś chciał. Pogoda dopisywała i nie było jako tako źle - promienie słońca raz po raz oświetlały otoczenie, choć ewidentnie było to znacznie bardziej utrudnione przez widoczne korony drzew, które dawały trochę cienia. Magiczne miejsce kryło w sobie wiele również magicznych rzeczy, jak chociażby znajdujące się nieopodal bzyczki. Najwidoczniej gdzieś posiadały własną kryjówkę, z której korzystały, a pies - no cóż - jak zawsze, jak zwykle próbował się z nimi zaprzyjaźnić. Opieka nad leprehau wiązała się z koniecznością uważania na niego i zwracania uwagi, nad czym niespecjalnie się skupiał podczas pobytu w pubie. Rzeczy ważne i ważniejsze, jak to mówią.
- Słynny i uroczy, aczkolwiek sam widzisz... - zwierzak rzeczywiście ciągnął do innych istot i nie był w stanie z tym jakoś szczególnie walczyć. Byleby każdy był jego przyjacielem i miał same dobre zamiary. Na szczęście bzyczki były jakoś tolerancyjne na jego wybryki, ale nadal - nie wyglądałoby to zbyt dobrze, gdyby postanowił wybrać się do jakiegoś smoka i próbował się z nim zaprzyjaźnić. Nie byłoby to zbyt... przyjemnym doświadczeniem. - Taaa. Czekałem na profesorka i się nie pojawił. Stara jak świat historia. - machnął na to dłonią, bo koniec końców jakoś samodzielnie dotrwał wymyślenia zaklęcia i nakierowania magii runicznej w taki sposób, by została ona przeistoczona na magię żywiołów. I chociaż jednego typu bardzo nie lubił, musiał jeszcze wykonać parę testów. Stety niestety - nie był z tego zadowolony, ale poprzez minimalizowanie ryzyka, nawet jeżeli wolniej wprowadzał w życie plan modyfikacji czaru, mógł przez to wszystko przebrnąć w co najmniej bezpieczny sposób.
- Naprawdę? Nie powiem chyba, ile razy wprowadzałem tam puszki pigmejskie, ale to materiał na inną historię. Albo dwóch narąbanych nastolatków, którzy wybili mi okno, a potem chcieli, żebym wezwał Becię. - zaśmiał się na to wspomnienie, bo jednak widzenie takiej złości u nauczycielki, że bez problemu kosmyki zafarbowały się na widoczny odcień gniewu, no i widoczny brak szczęścia chłopców, no cóż, wywoływały u niego taką reakcję. Budzenie przez łaskotki bądź wydobycie z różdżki Aquamenti, połączone swoiście z próbą obmacania profesora Whitelighta. I mimo że wówczas dla nowych gości było to niezbyt przyjemne doświadczenie, a też, konieczność naprawy szyby, zanim ktokolwiek by to zauważył, niosła ze sobą ryzyko wywalenia, teraz powracał do tego z widocznym wyluzowaniem, bez zbędnego spięcia w ich atmosferze. Wiele rzeczy działo się w tamtym pubie i jakoś nie zamierzał temu zaprzeczać. A też, wychodząc stamtąd byli w stanie zażegnać pewną rzecz, by tym samym podejść do tego w inny sposób.
Psiak nie bez powodu lubił ludzki dotyk, a więc i bez problemu dał się popieścić, by po chwili położyć się w całej królewskiej okazałości i wystawić puszysty, biały brzuszek. Widać było, że Hinto jest nastawiony przede wszystkim na to, by każdy dzień był najlepszym dniem w jego życiu i najwidoczniej niespecjalnie przejmował się innymi rzeczami. Czasami powinni z niego brać przykład, choć nie do końca, o czym doskonale wiedział. Ogona sobie nie doczepi, by mieć z tyłu wiatraczek, więc koniec końców pewne rzeczy znajdowały się poza zasięgiem otwartej do przodu dłoni. A akurat w niej posiadał butelkę, którą podał Solbergowi.
- Wiem, że nie kłamałeś. - kiedy to tak siedział i przyglądał się raz po raz psiakowi oraz Maxiowi, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że słowa, które padły w pubie, nie były fałszywe. Posiadały w sobie, w tym tonie wypowiedzi, swoistą deklarację nadchodzących zmian. - Ja też nie kłamałem, tak żebyś był tego świadom. - trącił go koniec końców lekko kolanem, jakoby chcąc zwrócić uwagę na to, że nigdy nie sądził, iż to, co wydostało się spomiędzy jego ust, było pod tym względem fałszywe. Atmosfera sprzyjała szczerości, a też - gdy raz po raz wylewali z siebie to, co siedziało na sercach, powoli potem wszystko szło łatwiej. Gesty już nie peszyły jak wcześniej, a swoboda zdawała się wieść prym, gdy obydwoje siedzieli i nie mieli żadnych "ale".
- W porządku, naprawdę. Powinienem o tym porozmawiać może trochę wcześniej, od razu po tym, jak zacząłem zauważać, iż coś jest nie tak. - odpowiedziawszy zgodnie z prawdą, Felinus przeniósł czekoladowe tęczówki w jego stronę, jakoby chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku i ten temat nie pozostaje w jakiś sposób dla samego Ślizgona czymś wyjątkowo przykrym. Z tonu głosu zauważył żałowanie tego, w jakim kierunku to wszystko się potoczyło. I to prawda - choć nie zmienią przeszłości, obecnie mają szansę kreować przyszłość w taki sposób, by nic niespodziewanego - czysto teoretycznie - im nie przeszkodziło. - Poza tym, kto powiedział, że jesteśmy mądrzy, no. Ja przed rozmową w igloo nie byłem, w sumie nadal nie jestem aż nadto, no ale uznawałem, że super jest się ukrywać, bo innego wyjścia nie było. A przynajmniej go wówczas nie widziałem. - lekko się uśmiechnął, spoglądając naprędce na psiaka, by się upewnić, że przypadkiem nie zniknął w mgnieniu oka. - Po prostu często uznajemy, że lepiej jest ukrywać w sobie to wszystko, zamiast porozmawiać. I tamta rozmowa, choć nie tylko ona, nauczyły mnie, że lepiej jest dać kawę na ławę i zaryzykować, zamiast dusić się w atmosferze, którą jesteśmy w stanie wytworzyć. - przytaknąwszy, napił się jeszcze trochę wody, jakoby rzeczywiście mu brakowało tego życiodajnego płynu od zarania dziejów. - Najważniejsze obecnie jest to, że zrobiliśmy jakiś krok do przodu, porozmawialiśmy i musimy zapamiętać, że... no. Lepiej jest podjąć się rozmowy niż udawać, że nic się nie dzieje. - zakończył tę przemowę i położył rękę na jego plecach, choć koniec końców nie była ona wcale nie była długa. Sam nie wiedział, czemu się na ten temat tak rozgadywał, ale być może to właśnie ta swobodna atmosfera i chęć wymienienia się doświadczeniem przyczyniały się do tej swoistej wylewności.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 21 Cze 2021 - 12:25;

Wiadomo, że nie byli w stanie rozwiązać podczas jednej krótkiej rozmowy wszystkich problemów świata. Na szczęście udało im się poruszyć blokadę, która zdawała się najmocniej ciążyć teraz na ich relacji, przez co mogli powoli kroczyć dalej i choć nie wszystkie czarne myśli uciekły z głowy ślizgona, był on już zdecydowanie spokojniejszy i z jakąś większą nadzieją patrzył na to, że faktycznie może uda im się to wszystko poukładać ku lepszej przyszłości.
Hinto rzeczywiście był pociesznym i ciekawskim zwierzakiem. Ciężko było nie uśmiechać się na widok jego radośnie bujającego się na boki kuperka. Bzyczki były dość niebezpieczne pod tym względem, że jednak mogły psiaka ukąsić i choć wizja Hinto ze spuchniętym pyszczkiem była poniekąd zabawna to jednak żal byłoby zwierzaka.
-Młody jest daj mu się wyszaleć. - Zażartował całkiem już luźno. Widać było, że pupil jest jeszcze szczeniakiem i wykazuje charakterystyczne dla młodych cechy. Buddy przy nim był zdziadziałym staruchem, choć i on nie stracił jeszcze tej werwy, jaką charakteryzował się za młodu w całości.
-Ahh nasza cudowna kadra nauczycielska. Zawsze pomocni i gotowi służyć swoim czasem. - Wywrócił oczami na historię tej ławki. Szczerze liczył na coś ciekawszego, ale nikt nie obiecywał, że będzie ciekawie. Max miał swoją opinię na temat ludzi odpowiedzialnych za ich edukację i choć większość z nich miała ich srogo w dupie wiedział, że kilka jednostek naprawdę jest w tej szkole dla nich, o czym wielokrotnie miał okazję się już w życiu przekonać. Była to jednak niestety mniejszość.
-Puszki to nie zwierzęta. Na to mogli przymknąć oko. - Zaśmiał się, bo te chodzące kulki futra raczej nie miały specjalnie ciekawych funkcji życiowych według ślizgona, choć ten sam podarował Felkowi Bupa.-Czekaj, co? Rozumiem otwarcie przytułku dla najebanych, ale serio sami siebie chcieli oddać Beci? Samobójcy jebani. -Nie wierzył. Po prostu nie potrafił uwierzyć w to, że ktoś sam z siebie by się wjebał w taką sytuację. Sam co prawda poszedł do kobiety na kacu, ale sytuacja była nieco inna. No i nie domagał się głośno jej obecności podczas trwania imprezowego szału. Szczerze współczuł tym studentom i zdecydowanie nie chciałby znaleźć się na ich miejscu.
Nawilżył usta zgromiony zawiedzionym spojrzeniem psiaka, który w ten sposób został pozbawiony pieszczot. Musiał jednak w końcu się nawodnić. Życiodajny płyn wlewał się do jego gardła przynosząc ulgę, której ślizgon potrzebował. Skinął głową na słowa puchona. Nie podejrzewał go o kłamstwo w tej chwili. Zresztą i tak nie miałoby ono teraz zbytnio sensu. Nie po tych wszystkich słowach, które padły w ciągu tego dnia.
Wiedział, że gdyby Feli wcześniej naciskał na rozmowę ta potoczyłaby się kompletnie inaczej. To on sam powinien jakoś podjąć decyzję o próbie komunikacji problemu, ale to wszystko zbyt go przytłoczyło. Za wiele rzeczy musiał przetrawić, a im dłużej próbował myśleć racjonalnie tym gorzej mu to wychodziło. Nic więc dziwnego, że dziś był już rozjebany po całości i ledwo potrafił sklejać zdania.
-Bo tak jest bezpieczniej. Dopóki nic nie powiesz nic się nie spierdoli. Przynajmniej w teorii. - Oczywiście, że ukrywanie było łatwiejsze. Gdyby było inaczej zapewne nie męczyłby się tak ani on, ani Feli wcześniej, gdy to zauważył uczucia, jakie zaczęły się w nim pojawiać względem Solberga. -No cóż mieliśmy moment, gdzie ta komunikacja nie była tak totalnie chujowa. Może uda się znów do niego dotrzeć. - Posłał mu lekki uśmiech, po czym położył głowę na ramieniu puchona. Nie potrzebował teraz dużo więcej do szczęścia. Odpoczywał. Od całego tego bałaganu, od szkolnego rozpierdolu, od wszystkiego... W tej chwili chłonął spokój panujący w parku, a ten jakby zaczął gościć w jego sercu.
-Myślisz, że....? - Zaczął, nim mózg do końca przetworzył zdanie, jakie chciał powiedzieć. Dlatego też przerwał, próbując znaleźć słowa, których potrzebował. -Jestem zmęczony Feli. Nie uważasz, że czas w końcu coś zdecydować? W kwestii "Nas"? - Był spokojniejszy, to prawda, ale też jak już zaczęli rozmawiać niektóre rzeczy męczące go od dawna samoistnie musiały wypłynąć, a to była jedna z tych bardziej dla Maxa kluczowych. Przymknął oczy, opierając się wciąż o ramię puchona. Może i nie było dobrze poruszać to wszystko tego samego dnia, ale tak naprawdę moment idealny na to nie istniał. A przynajmniej nie w myślach ślizgona, który pierwszy raz od dawna postawił w końcu po prostu na szczerość.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 21 Cze 2021 - 13:16;

Mimo to, że jedna rozmowa nie była w stanie rozwiać wszystkiego i spowodować, że spokój zapanował w pełni w ich sercach, pewien kamień z nich spadł, powodując, że podjęcie się czegokolwiek było znacznie łatwiejsze. Słowa przestały ranić, a gesty koniec końców przestały peszyć. Wszystko zdawało się iść w jakimś lepszym kierunku, aczkolwiek nadal - musieli się dokładnie pod tym względem określić, jeżeli chcieli, by życie stało się nie zmorą, która raz po raz by ich prześladowała.
Pies po krótszej chwili położył się na własnym brzuchu, by tym samym założyć łapy i na chwilę się położyć, zamykając oczy. Wbrew pozorom życie dla tego zwierzaka było czymś znacznie prostszym, niż mogli z początku przypuszczać. Sam Lowell chciałby choć na jeden dzień stać się psem, by nie martwić się aż nadto, ale być może to własnie ta zdolność przywiązywania się w dość odmienny sposób przyczyniała się do wielu bardziej łagodnych sytuacji, bez przyjmowania niepotrzebnych konsekwencji. Koniec końców odczuwał to wszystko inaczej, być może czasami dochodziło do naprawdę nieprzyjemnych wydarzeń, ale rekompensata, jaką otrzymywał, nie powodowała, że chciałby to wszystko porzucić. Bycie człowiekiem wiązało się z wieloma plusami i minusami - momentami dominowały te drugie, aczkolwiek pierwsze, jak się pojawiały, były najbardziej docenianymi ze wszystkich. Jeżeli chciał się skupić na jednym, to wiedział, że nie zawsze da się uniknąć jakichkolwiek przykrości, lecz to właśnie sam fakt tego, że pod koniec było lepiej, przyczyniał się do trwania w wielu istotnych aspektach własnego życia.
- Ja w jego wieku to tak nie szalałem. - postanowił również zażartować, lecz koniec końców doskonale rozumiał potrzeby zwierzęcia i nie zamierzał mu jakkolwiek tej frajdy odbierać. Na szczęście bzyczki odznaczały się ciut innym mechanizmem obronnym i rzadko kiedy naprawdę ryzykowały własnym życiem, stanowiąc prędzej mieszkańców fauny tych bardziej przyjaznych, bez złowrogiego nastawienia. - Dokładnie, nie ma co na nich narzekać. - zaśmiał się, aczkolwiek nie miał za złe temu, że profesor się nie pojawił. Pewnie mu coś wypadło i chociaż szkoda było mu własnego czasu, wędrowanie po bibliotece w celu znalezienia odpowiedniego tomiszcza dotyczącego run zdawało się mieć jakiś głębszy, bardziej określony sens. Przypominając sobie jednak o takim Viro, niespecjalnie było mu do uśmiechu; niektórzy nie nadawali się na to stanowisko i powinni zająć się czymś kompletnie innym. - No poniekąd nimi są, klasyfikacji nie oszukasz. - odpowiedział zgodnie z posiadanymi przez siebie informacjami. W sumie, sami byli zwierzętami, tylko bardziej rozumnymi od innych. Choć momentami zdawać by się mogło, że zniżenie się do poziomu mułu nie stanowi żadnego większego problemu.
Po chwili jednak Lowell dość naprędce przeskoczył do tematu powiązanego z prowadzeniem przytułku dla narąbanych ludzi, gdzie musiała interweniować sama profesor Dear. W sumie, nie tylko ona - zabranie ze sobą partnera wiązało się z dodatkowymi, bardziej absurdalnymi sytuacjami, jakie to miały miejsce podczas tej pamiętnej nocy. Na samą myśl trudno było mu się nie uśmiechnąć.
- Wezwałem ją patronusem i dostali opierdol życia nie tylko od niej, ale także od Whitelighta. - prychnąwszy na to wspomnienie, trudno było nie podnieść kącików ust do góry, kiedy to ciche westchnięcie wydobyło się spomiędzy ust. Momentami debilizm innych zdawał się wieść prym, aczkolwiek tak czy siak mieli prawo się narąbać. A to, że sami siebie dali na pożarcie, no cóż, stanowiło odmienną, bardziej trudną do zrozumienia kwestię. Choć osobiście nie narzekał, gdy trzymał herbatę i dokładnie przyglądał się temu, jakim torturom zostali poddani poszczególni delikwenci.
I przez ten moment siedział, spokojnie przyglądając się Maximilianowi, by zdać sobie sprawę z tego, jak wiele dla niego znaczył. To nie był problem - w szczególności nie dla niego - wszak słowa, które wypowiedział, nie były okraszone w żadnym z momentów swoistym kłamstwem. Być może lepiej, że teraz się to wszystko potoczyło, aniżeli wcześniej. Naprawdę trudno było odnaleźć odpowiedni moment, w którym podjęcie się rozmowy nie stanowiło jednoznacznie chęci ucieczki i podjęcia się jej w ramach ochrony własnego, wewnętrznego świata. Ta konfrontacja znaczyła wiele - mimo że z początku nie była przyjemna i wymagała obnażenia pewnych części własnej duszy, o tyle jednak z czasem większość rzeczy stała się klarowna. Dlatego, wsłuchując się w to, co miał do powiedzenia na ten temat Solberg, położył na jego głowie, która wylądowała na ramieniu, dłoń. Było znacznie spokojniej i wewnętrzny stres może nie do końca zniknął, ale został za to zredukowany wystarczająco mocno.
- Czasami nawet brak rozmowy potrafi wszystko spierdolić, a nie wątpię, że komunikacja poprawi się na lepsze. - odpowiedziawszy zgodnie z własnym doświadczeniem, często okazywało się, że ukrywanie w sobie wielu rzeczy niosło ze sobą prędzej same nieszczęścia. Był to pierwszy moment, gdy naprawdę naciskał na wygadanie się pod tym względem i doskonale zdawał sobie sprawę, że dłuższe ciągnięcie tego nie ma większego sensu - tej nieprzyjemnej, dziwnej atmosfery, która między nimi wtedy potrafiła zapanować. Sam był już trochę zmęczony i koniec końców oparł się własnym policzkiem o głowę Ślizgona, na krótki moment zamykając oczy. Jakby przejechało po nim stado buchorożców, choć z zewnątrz nie dawał żadnych objawów, które by ewidentnie o tym świadczyły. Głębszy wdech, pies wystawiający język i koniec końców spędzający czas na odpoczynku, no i, jak żeby inaczej, brak postronnych obserwatorów. Obecna chwila sprzyjała jakimkolwiek wyznaniom, dlatego poniekąd nie zdziwiło go pytanie dotyczące kwestii ich wspólnej przyszłości. - Też. - nie powiedział, czy to w przypadku tego zmęczenia, czy kwestii podjęcia się kroku pod tym względem. Sprawa mogła z początku nie wydawać się aż tak oczywista, kiedy dłonią pogładził jego własną, jakoby chcąc tym samym nawiązać swoistą, bliską więź. - Nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy i też uważam, że trzeba zadecydować. Nie tylko pod jednym względem. - poprawił się, na krótki moment wyprostował, chłonąc zapach, jaki mu w tym momencie towarzyszył. Korzystał z chwili. - Chcę... chcę, żebyśmy byli razem i nawzajem się wspierali. Nigdy wcześniej mi na kimś tak nie zależało i mam zamiar doprowadzić do tego, byśmy nawzajem byli szczęśliwi. Nawet jak momentami będzie chujowo, nie zamierzam odpuszczać i wiem, że stanowisz dla mnie wiele. - w sumie trudno było mu zlepić zdanie, w związku z czym dość lekko się musiał zastanawiać, ale jawnie chciał z nim być, nawet jeżeli powiedział to dość okrężną drogą, oplatając palcami te należące do Ślizgona.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyPon 21 Cze 2021 - 23:32;

Patrząc na Hinto, Max też lekko mu zazdrościł. Już wcześniej idea zamiany w zwierzaka wydawała mu się dość ciekawa. Teraz, obserwując psisko zastanawiał się, jakby to było, gdyby faktycznie mógł znaleźć się w jego ciele, widzieć jego oczami i czuć jego nosem, a do tego być tak blisko podłoża, jak krótkonogi pupil. Myśli te zdawały się lecieć dalej, gdzie to ślizgon zastanawiał się, czy jakiś animag faktycznie kiedyś zamienił się w podobną kluskę i nawet, w co on sam mógłby się zamienić, gdyby tylko miał wystarczająco mocy i talentu, by tę sztukę opanować. Z zamyślenia wyrwał go jednak głos puchona.
-Na starość już tak łatwo nie nadrobisz. - Pokazał mu język czując się coraz lepiej. Faktycznie to uprzednie skrępowanie zdawało się być teraz tylko odległym wspomnieniem, choć nie minęło sporo czasu nim wyszli z pubu. Ot krótki spacerek do parku. Krótki choć przyjemny i cholernie tej dwójce potrzebny.
-Technicznie tak, ale dla mnie to prędzej ozdoba futerkowa. - Lowell wiedział, że Max jakoś największym na świecie miłośnikiem zwierząt nie jest, więc też nie bał się wypowiadać swoich myśli na ten temat. Puszki były dla niego po prostu bezużyteczne i choć może aparycją wiele nadrabiały, na dłuższą metę dla ślizgona były po prostu nudne.
Ciężko było siedzieć poważnie, gdy słyszał takie newsy. Oczywiście ciekawość zżerała go, kto był na tyle mądry, by zachować się podobnie, ale jakoś nie zadał tego pytania. Słuchał dalszej relacji i momentalnie go zatkało.
-Podwójny opierdol? Merlinie, jakbym był na ich miejscu wolałbym się podpalić żywcem... - Powiedział na wpół rozbawiony na wpół przerażony, gdy wyobraził sobie tę scenę. O żadnym tajemniczym zaginięciu w murach Hoga (oprócz swojego) nie słyszał, więc domyślił się, że delikwenci nadal żyli. Chyba, że Whitelight zamienił ich w parę nowych kolczyków dla Dear, a najbliższe wieszaki na płaszcze w kopie studentów.
Poczuł dłoń na swojej głowie i uśmiechnął się lekko pod nosem. To te drobne gesty, które z czasem wobec siebie wystosowali były czymś, przez co naprawdę ujawniały się ich uczucia. Max uwielbiał te momenty i w tej chwili przypominał sobie kilka z nich, co spowodowało wyraźne rozluźnienie jego mięśni.
-Jesteśmy tego świetnym przykładem. - Prychnął unosząc oczy do góry, jakby jakimś cudem w tej pozycji miał dostrzec twarz Felka. Wytężanie gałek nie było jakoś specjalnie wygodne, więc powrócił wzrokiem do Hinto, próbując zebrać myśli i ukształtować je w jakieś słowa. Może i wyrywał się z tym wszystkim zbyt szybko, jako że tyle co doszli do jakiegoś porozumienia, ale wiedział, że temat ten nie może być odwlekany w nieskończoność. Nieważne jak trudny mógłby być.
Założył, że Lowell potwierdza swoje zmęczenie tym wszystkim, co było równie dobrą opcją, co jakakolwiek podobna odpowiedź. Ciężko było żyć w tej dziwnej nieświadomości. Zawieszeni między przyjaźnią i czymś więcej stawali przed wieloma dziwnymi sytuacjami, które nie musiały mieć miejsca, gdyby od razu podjęli temat.
-Nie chcę nas usprawiedliwiać, bo mogliśmy to załatwić w Norwegii, ale po powrocie jakoś niezbyt mieliśmy na to okazję. - Praktycznie ledwo wrócili, a wszystko się jebło. W jednej chwili flirtowali w klasie eliksirów, by w następnej oddalać się od siebie w bliżej nieznanym drugiej osobie kierunku, a na końcu wreszcie znaleźć się w punkcie, gdzie jeden z nich w ogóle nie pamiętał istnienia tego drugiego. -Nie tylko? - Uniósł głowę patrząc na niego i siadając nieco bardziej prosto. Nie miał pojęcia o czym ten mówi w tej chwili, ale naprawdę miał ochotę dowiedzieć się, co chodzi teraz puchonowi po głowie.
-Na morsotece pytałeś, czy chcę byś był tylko mój. Oczywiście, że tak, ale myślę, że ważniejszym jest, że sam nie chcę być nikogo innego. - Przyznał sam, gdy puchon skończył mówić. Może nie było to jakieś wielkie wyznanie, ale znając charakter Solberga, Lowell mógł wywnioskować z tego ile naprawdę dla niego znaczy i jak bardzo taka wyłączność jest dla ślizgona nietypowa.  -Jeśli będę tylko mógł trzymać Cię za rękę, pocałować na korytarzu, czy zabrać gdzieś oficjalnie jako swojego partnera bez zastanawiania się, czy przekraczam jakąś pojebaną granicę czy nie.... W tej chwili nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia. - Dorzucił jeszcze, przykładając wolną dłoń do policzka Felka i delikatnie gładząc jego skórę kciukiem. Patrząc w jego oczy wiedział, że to wszystko jest prawdą. W dupie miał resztę. Nigdy specjalnie nie obchodziło go, czy ludziom spodoba się to, co robi, czy też nie. Powstrzymywał się ze względu na Felka, ale może nie musiał już dłużej tego robić. -Kurwa, kocham Cię i niech inni też o tym wiedzą. - Dodał śmiejąc się krótko, bo choć mówił poważnie, nie potrafił do końca się tak zachowywać. Nie teraz, gdy powoli wracał do siebie, a nieprzyjemne spięcie odpływało w zapomnienie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyWto 22 Cze 2021 - 0:30;

Bycie psem miało swoje zalety, jak również i wady. Bezgraniczne zaufanie mogło przyczynić się do znacznie większego nieszczęścia, a czworonogi niestety z tego słynęły. W połączeniu z nieprawidłowym, pozbawionym empatii właścicielem, pojawiały się nieprzyjemne sytuacje w postaci prostego wyżywania się na tych istotach. Sam Lowell nie rozumiał faktu wykorzystywania braku świadomości pupili, w związku z czym koniec końców życie w psiej skórze mogło być ryzykowne, gdyby rzeczywiście stracił w niej świadomość tego, kim jest i jak należy uważać, ażeby nie zostać skrzywdzonym. Bo o ile oni mogą dobrze je traktować, o tyle jednak inni, no cóż, nie muszą wcale wykazywać się takim podejściem. Życie potrafiło zaskakiwać, ale teraz obecnie o tym jakoś specjalnie nie myślał. Kluska też wiązała się z brakiem komunikacji między innymi ludźmi i koniecznością obniżenia własnych standardów, więc koniec końców student wolał przebywać w swojej prawdziwej, ludzkiej postaci. Gdzie możliwość wyrażania samego siebie i tego, co znajdowało się pod kopułą czaszki, przekraczała prostą mowę ciała u czworonogów, pozbawiając go swoistej schematyczności.
- Gdzie do starości, jeszcze młody jestem. Nadrobić nadrobię, o to się nie martw. - i tak oto posłał mu oczko, przyglądając się raz po raz reakcji, by poczuć rozluźnienie, którego naprawdę mu ostatnio brakowało. Liczne niedomówienia, chęć unikania jakichkolwiek gestów, a przede wszystkim unikanie tematu, no cóż, nie zadbały zbyt pozytywnie o to, żeby jakkolwiek dać im swoisty odpoczynek. Dopiero teraz - gdy pozostawili rozmowę w pubie, gdy wyszli na spacer i odświeżyli własne umysły, oddychając pełną piersią czystszym powietrzem - mogli zaznać spokoju. Natłok myśli znajdujących się w głowie zostawał sukcesywnie zmniejszany, i chociaż nie do końca znikał, zwyczajnie Felinus zauważał w swoim przypadku, że jest lepiej. Znacznie lepiej. - Czyli o Bupie mam myśleć jak o futerku, które mógłbym założyć? - udawał na początku wielce zbulwersowanego, wszak biały puszek pigmejski ewidentnie był jednym z najurokliwszych prezentów, jakie to dostał, a też - nie wyobrażał sobie zamiany go w breloczek lub szalik. Mimo to nie brał tych słów na poważnie i po krótkiej, kilkusekundowej przerwie zwyczajnie się zaśmiał, jak to miał w zwyczaju przed wydarzeniami, które spowodowały przerwę w ich relacji.
Lowell wiedział, że wiadomość o dwóch delikwentach mogła być ciekawa, a też - władając tymi informacjami, niespecjalnie na razie chciał zdradzać tożsamość tychże śmiałków. Mimo to otrzymali oni dość stosowną karę, a sam fakt tego, że półwil obmacał faceta kobiety, no cóż, nie działał na korzyść niefortunnego ucznia. Najwidoczniej Beatrice miała widoczne zatrząśniecie dość charakterystycznych przypadków, ale kto powiedział, że praca opiekun będzie wyjątkowo łatwa.
- Widzisz, jako że byli najebani w cztery dupy, niespecjalnie umieli posługiwać się różdżką. - zaśmiał się, choć i tak czy siak dla nich to był najprawdopodobniej najgorszy dzień w życiu. Co jak co, ale nie na co dzień zdarza się widzieć coś tak spektakularnego w wykonaniu dwóch pracowników kadry nauczycielskiej. Mimo to przyszłość tych młodzieńców nie była świetlana, choć również oni posiadali ludzkie odruchy, mimo wypełniania pewnych obowiązków, które wymagały bardziej chłodnego podejścia do sytuacji. 
Felinus nie wstydził się już więcej tego, jakimi uczuciami pała oraz wobec kogo. Wcześniej naprawdę miał z tym problem, ale teraz wiedział, że jest to coś normalnego i nie ma powodu, by przed innymi się z tym wszystkim wzbraniać. I niezależnie od tego, czy byli tutaj sami, czy jednak znaleźliby się na korytarzach szkolnych - bez problemu wystosowywałby te gesty, doskonale wiedząc, że to, co czuje wewnątrz jest całkowicie naturalne i prawidłowe.
- Dokładnie. - przytaknąwszy, Lowell lekko się uśmiechnął, znacznie cieplej niż dotychczas, kiedy to tak trwał w tej chwili i z niej korzystał, bez problemu się w niej trochę zatracając. Nie przeszkadzało mu to, kiedy oparł się własną głową o tę należącą do Maximiliana, zamykając na krótki moment oczy. Spokój, który opanował jego duszę, był wyjątkowo przyjemny i tak łatwo nie zamierzał odpuścić. Na sam dotyk przypominał sobie o wcześniejszym pobycie w igloo i o tym, jak ich znajomość wówczas ewoluowała. Zmieniła się na przestrzeni czasu, a sam student zaczął te zmiany akceptować. Nie zawsze było kolorowo, ale teraz znajdowała się ta chwila wytchnienia, gdy mogli raz po raz wszystko poukładać i zrozumieć w lepszy sposób. Określenie ich relacji, która utknęła w pewnym stadium, należało do dość trudnych rzeczy, ale teraz - gdy zmęczenie nadchodziło większymi krokami, a rozmowa toczyła się w bardziej prostym kierunku - pozwoliło tym samym naznaczyć to, w co dokładniej ulegnie przemianie wszystko, co zdołali zbudować w ciągu tych wielu miesięcy.
- Jakoś. Już po tygodniu ciężko było z czymkolwiek, więc w sumie nie dziwię się, że nie powiedzieliśmy więcej na temat tej kwestii. Istotnej, jakby nie było. - usprawiedliwienie nie było czymś dziwnym, a też - wiele problemów zrzuciło się wówczas jednocześnie. Śmierć ojczyma, który popełnił samobójstwo, jak również pójście na Nokturn. Okoliczności nie sprzyjały tego typu rozmowom i w sumie tamten okres wiązał się ze zbyt dużym obciążeniem, by mogli tym samym podjąć się bardziej racjonalnych rozwiązań bądź prób pojednania tego, co ich dokładniej łączyło. Spoglądając zatem na Solberga, gdy raz po raz przeczesywał jedną dłonią kosmyki, czuł wewnątrz ogarniające jego klatkę piersiową ciepło. Trudno było to jakkolwiek nazwać, ale serce biło w niezwykle specyficznym rytmie, a sam umysł Puchona zdawał się znacząco wyciszyć. Gdyby mógł, trwałby w tym stanie w nieskończoność. - Mhm. - nie odpowiedział, wsłuchując się następnie w to, co miał do powiedzenia na ten temat Ślizgon. Zauważył wyprostowanie, ciekawość przechodzącą przez tęczówki, swoiste zaintrygowanie tematem, aczkolwiek pozwolił kontynuować, uśmiechając się w ciepły sposób w jego kierunku, gdy usłyszał pierwsze słowa.
- Pamiętam. I... tak. To jest ważniejsze. Też nie chcę należeć do nikogo innego i... ty się dla mnie liczysz. Nikt inny. - spojrzał na niego, by podczas drugiej wypowiedzi poczuć, jak kciuk gładził jego policzek, co było niezwykle przyjemne, a i sam cicho zamruczał, być może nieświadomie, ale zgodnie z tym, co wcześniej pisał podczas wspólnych rozmów. Przyłożywszy na krótki moment palce do jego dłoni, sam wtulił policzek w pełni, by poczuć ten dotyk i bliskość, która zdawała się tak łatwo uzależniać, ale też - była czymś, z czym rzadko miał w swoim życiu do czynienia i jako że stanowił jednostkę pragnącą czułości, z łatwością jej się oddawał. - Nie da się przekroczyć czegoś, czego nie ma. - postanowił zażartować, na co parsknął śmiechem, bo kompletnie nie pasowało to do wyznania, z jakim mierzyli się obydwoje, aczkolwiek te słowa dawały jasno do zrozumienia, że obecnie Lowell nie miał żadnych pod tym względem linii, których nie należało przekraczać, a więc i trzymanie za dłoń nie stanowiło dla niego żadnego problemu, jak również pójście na spotkanie jako partner. Sam przybliżył się natomiast na tyle blisko, by złączyć ich wargi w krótkim pocałunku, który tego wszystkiego dopełniał. Był tym samym deklaracją, że na to wszystko się zgadza i Solberg nie musi się martwić o jego strefę komfortu bądź cokolwiek innego. - Też nie potrzebuję niczego więcej, serio. Do cholery, kocham cię i nie zamierzam się z tym kryć po kątach jak jakiś idiota. Poza tym, to byłby wstyd, żeby z tobą nigdzie nie wychodzić i zatajać to, co do ciebie czuję. To, co nas łączy. - tym razem to on oparł głowę o ramię Ślizgona i trwał w tej chwili, znacznie bardziej rozluźniony niż dotychczas. Być może chciał poczuć bicie serca, które jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że to wszystko idzie w lepszym kierunku.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyWto 22 Cze 2021 - 21:30;

Brak komunikacji jak widać mógł występować także u ludzi, choć oni przynajmniej takową możliwość posiadali. Czasem po prostu decydowali się z niej nie korzystać utrudniając sobie wzajemnie życie, co z początku mogło nie wydawać się problemem, ale im dłużej te zgrzyty występowały, tym widocznie ciężej się robiło.
-No nie byłbym taki pewien. Dwójka z przodu to już poważna rzecz. - Wyszczerzył się już kompletnie, oczywiście żartując sobie z puchona. Sam Max miał za rok przekroczyć tę magiczną liczbę i przestać być pełnoletnim nastolatkiem, a stać się pełnoprawnym dwudziestolatkiem, od którego wymaga się już nieco więcej.  W tym momencie jednak nie cyferki zawracały jego głowę. Przez rok mogło się naprawdę wiele wydarzyć, a obecnie istniały ważniejsze kwestie, które wymagały nieco dokładniejszego pochylenia się nad nimi.
-Jeżeli ta garść futra Ci wystarczy... - Wyobraził sobie tę śnieżnobiałą istotę, a raczej jej skalp ociekający krwią. Dość makabryczny widok, ale w pewnym sensie poetycko piękny. Chyba powoli zaczynał rozumieć Rowle`a i te jego chore zapędy. Nie zmieniało to jednak tego, że uważał kolesia za kompletnego świra.
Historie najebanych ludzi zawsze, a przynajmniej dość często dostarczały ciekawej rozrywki. Nie bez powodu więc ślizgon zainteresował się tym, co ta dwójka mogła w czasie imprezy odjeać i to jeszcze przy Wężowej Mamie.
-Są inne sposoby wytworzenia ognia. - Zauważył, bo sam nawet nie pomyślał o tej magicznej metodzie. Jak zwykle zresztą ostatnio, jego mózg krążył raczej tam, gdzie magia nie gościła. Dziś również magiczny patyczek chłopaka leżał gdzieś bezpiecznie w dormitorium. Umawiając się z Felkiem nie zakładał, że będzie go potrzebował. Mieli w końcu tylko rozmawiać.
Ciężko było uwierzyć, że po tak burzliwym okresie mogą po prostu posiedzieć tutaj na spokojnie, oddając się drobnym gestom i prostym słowom bez tych wszystkich negatywnych reakcji, jakie to miały miejsce wcześniej. Kurz po bitwie opadł, pozwalając by promienie słoneczne w końcu ich dosięgnęły, a ci zdawali się z nich w pełni korzystać. Wystarczyło głupie przcupnięcie na ławce i oparcie się o siebie, by w ich sercach pojawiło się coś tak skrajnie innego niż cały ten stres, z jakim mieli do czynienia od dawna.
-To prawda, ale może tak miało być. - Dodał bardziej zamyślony, bo nie był pewien, czy wtedy, przed wypadkiem, tak bardzo zależało mu na jakiejkolwiek ostatecznej deklaracji. Cieszył się wtedy tym, że jest lepiej i pewne kwestie zostały wyjaśnione, nie widząc, że zostawili sobie otwartą pewną szarą strefę, która wbrew pozorom mogła wiele utrudniać.
Patrzył na niego ciepło i łagodnie, gdy ten nie tylko zgadzał się z jego słowami ale i opowiadał o tym, co kryje się w jego sercu i co o tym wszystkim myśli. Wyglądało na to, że obydwoje w końcu znaleźli się w jednym i tym samym punkcie. Punkcie pewności. Przynajmniej w tym jednym, okropnie dla nich ważnym temacie.
-Pan bezgraniczny się znalazł? - Pokręcił rozbawiony głową, a uśmiech nie schodził z jego ust nawet wtedy, gdy te spotkały się z miękkimi wargami Felka. Przymknął oczy czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jego organizmie. Zapomniał już jak miłe było to uczucie i jak bardzo uwielbiał się mu oddawać. Mruknął cicho, po czym posłusznie oddalił się od Lowella, gdy ten zadecydował o przerwaniu krótkiego pocałunku.
-No to chyba mamy jasność co, kocie? - Upewnił się, w pewien sposób niedowierzając temu, że oto po raz pierwszy w swoim życiu sam z własnej woli pakował się w związek i to jeszcze taki, który zakładał z góry pewną wyłączność. Może nie było to wiele, ale zdecydowanie pokazywało, że mimo tego całego szamba, Max kroczył powoli w lepszą stronę. Bardzo powoli, ale jednak do przodu. -Zresztą wstyd to jest pokazywać się ze mną, a nie ukrywać mnie w szafie. - Nie potrafił powstrzymać się od podobnego komentarza, co dobitnie wskazywało na znaczącą poprawę jego humoru.
-Wspominałeś coś o wielu płaszczyznach... - Poruszył po chwili niepewnie, drapiąc Hinto za uchem. -Skoro już tu jesteśmy, myślę że można o tym też pogadać. - Ciekawość o co puchonowi chodziło zżerała go i naprawdę jeśli Felek miał jakieś wątpliwości, czy bolączki wolał dowiedzieć się o tym teraz niż by ten miał się znów męczyć. Atmosfera sprzyjała konwersacji i wydawałoby się, że obydwoje nieco bardziej się otworzyli. Czekał więc na to, co Lowell odpowie, w między czasie automatycznie gładząc miękką sierść jego psiaka, który wydawał się być z tego zadowolony.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptyWto 22 Cze 2021 - 22:16;

Jak się okazywało - w szczególności po zdobywanym wówczas doświadczeniu - im dłużej ukrywali w sobie pewne rzeczy, tym te bardziej zaczynały wpływać na ich relację, powodując jej poniekąd trudniejsze zrozumienie. Byli ludźmi, którzy posiadali w strukturach swoich serc znacznie bardziej skomplikowane rzeczy. A im dłużej próbowali od nich uciec bez korzystania z jakiejkolwiek pomocy, tym te bardziej wychodziły na wierzch i powodowały więcej pytań, na które druga strona nie potrafiła znaleźć prawidłowej odpowiedzi - przynajmniej na samym początku.
Lowell, spoglądając tak na Maximiliana, doskonale pozostawał tego wszystkiego świadom, wszak już za wiele razy ukrywali przed sobą wiele faktów lub - co miało miejsce tylko w jego przypadku - podchodził do nich zbyt dziecinnie i bez jakiejkolwiek dozy zrozumienia tego, jak wiele dla innych znaczny, dla niego znaczy - w związku z czym pewną rzecz chciał pod tym względem naprawić. I nie chodziło tutaj o zdawanie relacji z dosłownie wszystkiego, ale po prostu o szczerość, która mogła im pomóc w lepszym zrozumieniu siebie nawzajem i poprowadzeniu ku jakiejś lepszej przyszłości, bardziej pozytywnej i pozbawionej tej dozy niebezpieczeństwa, na którą siebie nawzajem wcześniej narażali.
- Czy ja wiem... moim zdaniem całkiem naturalna. - wyszczerzył się, choć tak naprawdę miał w tym zdaniu coś innego, aluzję do nazywania rzeczy martwych. Mimo iż rzadko bawił się w dentystę, student doskonale pamiętał, jak musiał uwarzyć odpowiedni eliksir, by tym samym Ślizgon mógł z niego skorzystać. Tamte czasy polegały na wspólnym kumplowaniu, a następnie przyjaźni. Samemu Felinus nie mógł z początku uwierzyć, w jakim kierunku to brnie, ale, gdy już pozostawał bardziej spokojny i pewny w kwestii własnego "ja" oraz tego, na czym mu zależy, teraz nie posiadał z tym żadnych problemów. Spoglądając na Solberga, nie mylił się co do swoich uczuć, kiedy to rozmawiał z nim, podobał mu się zarówno fizycznie, jak i pod względem charakteru, a też - los, jak i sam uczeń dali mu szansę, z której to zamierzał skorzystać. Z naprawionymi pewnymi rzeczami, które rzeczywiście wymagały interwencji. - Potrzebowałbym parę takich puszków. To co, nielegalna hodowla ku czci "mamy was głęboko w dupie" Ministerstwa Magii? - trudno było się nie zaśmiać, ale w sumie posiadanie na wyłączność białych puszków pigmejskich wydawało się być czymś niezwykłym i na pewno przyciągnęłoby wielu klientów.
Samemu student nie posiadał pod kopułą czaszki zbyt wielu takich historii. Nie obracał się w towarzystwie osób nadużywających alkoholu, choć ostatnio, mimo podejścia do tego typu rzeczy, przestało mu to przeszkadzać. No ba - sam nie widział nic przeciwko, by od czasu do czasu skorzystać z uroków tej substancji, choć, jak wiadomo - z należytym umiarem. Mimo to było ciężko, gdyż umysł od razu wchodził w czwartą gęstość i inaczej funkcjonował, powodując obniżenie sprawności ruchowej i ogólny brak lepszego spojrzenia na otaczającą go rzeczywistość.
- Dla najebanych byłyby one znacznie trudniejsze... to znaczy się, chyba, bo nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. - prychnąwszy, Lowell spojrzał prosto w te jasne, znacznie spokojniejsze tęczówki Ślizgona, co również napawało go wewnętrznym spokojem. Jakby serce chciało bić w tym samym rytmie, w tym samym ferworze i innych emocjach, które musiały im wówczas towarzyszyć. Pozostawiwszy pewną kwestię w pubie, nie posiadał żadnych skrupułów, by się o niego opierać i wiedzieć, że jest tuż obok. Że może na niego liczyć, że wiatr, który lekko muskał ich włosy, nie był jedynie marzeniem sennym. Iż to, co się dzieje, naprawdę było realne i nie pozostawiało żadnych złudzeń. Nie bez powodu zatem nie odpowiedział na pierwsze słowa, mając nadzieję, iż cisza, która na krótki moment pod tym względem zapanowała, była wystarczającą odpowiedzią, a sam upewnił się, poprzez dotyk prawą dłonią, na której znajdował się znak zorzy, iż nie znajduje się w jakimś marzeniu sennym. Tak miało być. Mogli zastanawiać się nad przeszłością, ale to tutaj rozgrywało się to, co miało istotny wpływ na ich położenie w przyszłości. 
Cieszył się, że pewne rzeczy naprawdę się wyjaśniły i pozostawały klarowne. Pierwszy związek wymagał od niego trochę większych pokładów cierpliwości i zrozumienia, więc nadal pod względem doświadczenia musiał się sporo nauczyć. Mimo to nie wątpił w to, że się uda. Że przełamie te pierwsze granice, które siłą rzeczy mogą się pojawić, wszak wiele pytań potrafi nawiedzić ludzką duszę w tym temacie na samym początku, a i cielesność - pod każdym względem - będzie czystą przyjemnością i największą dozą zaufania. Zresztą, samemu inicjował kontakt, co było naprawdę ogromnym krokiem. Przynajmniej w stosunku do kart historii, gdzie nawet na prosty gest potrafił się spiąć, jakby ktoś miał mu zrobić wówczas krzywdę.
- Dla ciebie nie ma granic, dla innych - owszem, są. - uśmiechnął się pod nosem, by tymi słowami też oddać całego siebie podczas tego prostego, acz wiele znaczącego gestu. Porzucał wstyd, porzucał wątpliwości, czując się bezpiecznie, gdy ich usta złączyły się w krótkim pocałunku. Dawno nie miał okazji zatapiać warg w te należące do Ślizgona, w związku z czym momentami chciał, by ta chwila trwała wiecznie i by nigdy się nie skończyła, a mijające sekundy zamroziły się na moment, ażeby w pełni mogli napawać się panującymi w środku emocjami. Swoisty, wewnętrzny spokój. Stęsknił się za tym i sam zamruczał cicho w zgodzie, kiwając tym samym podbródkiem, kiedy to z powrotem położył policzek na ramieniu chłopaka, korzystając z chwili, która była im dana. Z dala od całego zgiełku. - Heeeeej...! - lekko trącił go głową, nie mogąc się powstrzymać od cichego napadu śmiechu, by tym samym przymrużyć oczy i się wyprostować. - Nigdy tak nie pomyślałem. I nie, dla mnie to nie jest wstyd, więc chcę się z tobą pokazywać, gdy tylko będę miał ku temu okazję. - pogładził kciukiem jego policzek, a samemu liczył, że będzie ich sporo. Nie uważał tak i chociaż doskonale wiedział, że jest to żart, musiał zaprzeczyć.
- Ach... to jeżeli chodzi o te płaszczyzny, to te w dużej mierze zostały wytłumaczone. - odpowiedział zgodnie z prawdą, spoglądając na urokliwego Hinto, któremu ojojojbrzuszekzwisałdopodłogi, ojojojmiałbardzokrótkiełapki i ojojojogonekmuchodziłjakwiatraczek. Psina ewidentnie lubiła towarzystwo innych ludzi i Lowell doskonale to zauważał, gdy chodził z nim na spacery. Zaczepianie innych stawało się swoistą frajdą dla tej małej, puchatej kulki, w której to obecnie Max zanurzał własne palce, raz po raz drapiąc go za uchem, na co młody jeszcze przedstawiciel leprehau wystawił różowy język. Po krótkiej chwili milczenia kontynuował. - Też, prawdopodobnie zostanę tym asystentem nauczyciela i kompletnie nie wiem, jak będzie z organizacją mojego czasu. O ile w ogóle się dostanę. - zacisnął na krótki moment wargi. - Nie chciałbym, by ci to ewentualnie przeszkadzało, choć wiadomo, że nie będę stawiał roboty ponad to, co nas łączy. - rozpoczął i spojrzał tym samym w jasne tęczówki, jakoby chcąc odnaleźć w nim jakąś dozę ziarenka zrozumienia, choć po chwili zrozumiał, jak jego obawy były w obecnym momencie dość nieuzasadnione, skoro wiele rzeczy pozostawało niewiadomymi. - Wiesz, że... - przerwał na krótki moment. - Trochę się za bardzo martwię tym, jak zakończymy szkołę i jak to się wszystko potoczy pod tym względem, wiesz? Ale jestem zmęczony, by o tym myśleć. Jak za dużo myślę o tym, to wcale to nie pomaga. - podzielił się swoimi wątpliwościami, choć widać było, że samemu już mówi w trochę bardziej zaplątany sposób i trudno było mu momentami odnaleźć słowa, dlatego zdania przerywał i dopiero po paru sekundach kontynuował, powracając do wtulania się w ramię, co naprawdę dodawało mu otuchy pod tym względem.
- Mam cię potem odprowadzić? - podniósł na krótki moment głowę, by tym samym chwycić Maxa delikatnie za rękę i oplątać wzajemnie palce, o ile dłonie nie pozostawały zajęte pieszczotami skierowanymi w kierunku Hinto, któremu ten krótki odpoczynek kompletnie wystarczył, by zregenerować własne siły.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 EmptySro 23 Cze 2021 - 14:00;

Miał nadzieję, że choć na ten moment osiągną chwilowy spokój. Ich relacja od początku była burzliwa i pełna braków w komunikacji, które nie raz rzutowały na to, co się między nimi działo. Po części wynikało to pewnie z ich przyzwyczajeń i charakterów. Na szczęście z czasem uczyli się jakoś lepiej komunikować, co wielokrotnie było zauważalne. Spowiadanie się sobie nawzajem nie było ani konieczne ani dobre, choć szczerość była mile widziana i to Max zazwyczaj ku niej najmocniej dążył mimo, że teraz sam dość często uciekał się do kłamstwa. Siedząc jednak tutaj z puchonem postanowił to zmienić.
-Tak sobie wmawiaj. - Musiał się z nim trochę podroczyć. Brakowało mu tej atmosfery nie tylko z Felkiem ale i z całą resztą, z którą przez okres amnezji czuł się naprawdę nieswojo. Dziś czuł jednak, że największe ograniczenia zostały pokonane i skoro Felek po tym wszystkim potrafił podchodzić do niego tak jak dawniej, to może reszta też. -Pomysły na biznes widzę Ci się nie kończą. Jak ma się to opłacać to zakładaj. - Wyobraził już sobie całą gromadkę tych tamponów, które walając się po świecie z pieczątką "Hodowla Lowella" na środku czoła i mimowolnie wybuchnął śmiechem. Na pewno tego jeszcze im brakowało. Nie mówiąc już o ilości odpadów jakie te gówniaki zostawiałyby za sobą na każdym kroku.
Max tutaj dysponował niestety większym kalendarzem win i doświadczeń i to te dziejące się w mugolskim otoczeniu zazwyczaj wspominał najlepiej. Choć prawdą było, że zeszłoroczne wakacje i fakt, że Lucas nic nie pamięta również cieszyły jego mordkę.
-Zdziwiłbyś się, jak łatwe by to mogło być. - Skomentował nieco mniej radośnie, gdy przypomniał sobie, że sam raz zjebał i to dość porządnie, bawiąc się ogniem pod wpływem. Jeszcze wtedy tylko alkoholu. Nie chciał jednak teraz tego rozpamiętywać. Choć ciężar wciąż gdzieś na sercu został, postać bogina uległa zmianie i ślizgon nieco spokojniej do tego wszystkiego podchodził.
Dla ślizgona nie miało to zbytnio różnicy, czy był to pierwszy czy dziesiąty związek puchona. Był tu dla niego i gdyby ten miał jakieś wątpliwości, wielokrotnie deklarował, że może śmiało do niego uderzać. Pamiętał dobrze początki, gdy Feli próbował dojść do porozumienia ze swoją orientacją i przejmował się w pewien sposób brakiem doświadczenia. Nie miał więc zamiaru w żaden sposób na niego naciskać, czy stawiać wygórowanych wymagań. Liczył się dla niego tylko to, że mógł być obok i nie przejmować się więcej tym, jak powinien go traktować. Wciąż przecież miał przed sobą tego samego Lowella.
-No i taka odpowiedź mi się podoba. - Wymruczał na sekundę przed tym, jak ich wargi się zetknęły, co mogło nieco stłumić ostatnie zgłoski. Sam też najchętniej by sprawił, aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale skoro mieli tutaj już jasność, była naprawdę duża szansa, że takich momentów będzie więcej. Dużo więcej.
-Weź no, żartowałem. - Dźgnął go lekko łokciem, przewracając przy tym oczami. Nie potrzebował podobnych zapewnień, choć nie mógł zaprzeczyć, że były one dość miłe szczególnie, gdy padały z ust Felka.
Czekał w lekkim napięciu na to, co może dalej usłyszeć. Choć obecnie nic nie przychodziło mu do głowy wiedział, że na pewno jeszcze nie jedna sytuacja będzie musiała się między nimi wyjaśnić i jeśli puchon miał coś do powiedzenia w tej chwili, Solberg nie widział przeciwskazań, by mógł to z siebie wylać.
-Och to... - Wymsknęło mu się, gdy Lowell wspomniał o przyszłości, jaką planuje w murach zamku. Ręce machinalnie przestały głaskać psiaka, a jedno z ramion oplotło Felka, przybliżając go nieco do siebie.
-Nie martwię się o to, że nie znajdziesz dla mnie czasu, ale wiem też że szczególnie na początku możesz mieć go dość mało. Jestem jednak pewien, że jakoś to ogarniemy. - Zaczął, samemu wciąż nie będąc pewnym, co będzie, gdy egzaminy się skończą, a on zostanie bez zajęcia. -Zakończymy ten rok razem i w tej chwili tylko to się dla mnie liczy. Nie ma sensu zamartwiać się co będzie dalej. - Trochę wyszedł z niego hipokryta, ale też był przekonany co do swojej racji. Delikatnie ucałował czubek głowy puchona. Obydwoje byli już widocznie zmęczeni, gdy ciężkie tematy zostały poruszone, a te najbardziej wymagające emocje opadły. Choć dzień jeszcze trwał w najlepsze Max czuł, że potrzebuje odpoczynku, choć też nie chciał w tej chwili Felka opuszczać.
-Jak nie masz nic lepszego do roboty, to nie pogardzę. - Zacisnął swoje palce wokół tych, należących do studenta korzystając z ostatnich chwil w tym cichym i prywatnym zakątku.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ukryta ławeczka - Page 6 QzgSDG8








Ukryta ławeczka - Page 6 Empty


PisanieUkryta ławeczka - Page 6 Empty Re: Ukryta ławeczka  Ukryta ławeczka - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ukryta ławeczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 8Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ukryta ławeczka - Page 6 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-