• Zwycięzca pojedynku może zgłosić się po 1pkt. z historii magii oraz 2pkt. z dziedziny, z której zaklęć używał, natomiast przegrany otrzyma 1pkt. do kuferka. Jeśli używaliście zaklęć zarówno z OPCM jak i z transmutacji możecie wybrać sobie dziedzinę, z której punkty zostaną wam przyznane.
• Wybieracie konkretnego przeciwnika, z przeciwnym kolorem pierścienia do waszego, który będzie waszym rywalem. Jedna postać może walczyć maksymalnie aż z trzema rywalami naraz!
• Na każdego przeciwnika z jakim walczycie kulacie 2xk100: jedną kością na atak, drugą na obronę, do czego dodajecie swoje punkty z Zaklęć i OPCM LUB z Transmutacji (nie więcej niż 50). Musicie jednak użyć w tej turze zaklęcia z danej dziedziny, której statystyki sobie dodaliście.
• Atak powyżej 130 daje automatyczny punkt dla atakującego. Jeśli Atak wynosi między 65-120, obrońca rzuca k100. Wynik większy od wartości ataku oznacza udaną obronę. Atak mniejszy niż 65 daje nieudane zaklęcie - nie potrzeba obrony.
• Jeśli walczysz z dwoma przeciwnikiem i jeden z nich Cię trafi, masz -30 do obrony przeciwko drugiemu napastnikowi! Jeśli walczysz z trzema kara od pierwszego przeciwnika wynosi tyle samo, ale jeśli w tej samej rundzie również trafi Cię drugi przeciwnik, nie masz możliwości obrony przed trzecim z nich, automatycznie odnosi on sukces.
• Zwycięża osoba, która 3 razy celnie i skutecznie zaatakowała przeciwnika. Przegrany pada sparaliżowany na ziemie, aż do zakończenia całości rekonstrukcji. Zwycięzca może podjąć walkę z kolejnym niesparaliżowanym przeciwnikiem pod warunkiem, że ten posiada przeciwny kolor pierścienia.
• Jeśli walczysz z więcej niż jednym przeciwnikiem, wystarczy przegrana z jednym z nich, by ulec paraliżowi!
• Modyfikacje: - Osoby z cechami świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) oraz gibki jak lunaballa mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na obronę
- Osoby z cechami silny jak buchorożec lub magik żywiołów mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na atak
- Osoby z cechami połamany gumochłon lub rączki jak patyki mają -10 do kości na obronę
- Osoby z cechami bez czepka urodzony lub dwie lewe różdżki mają -10 do kości na atak przy rzucaniu zaklęć z kategorii, jaką maja w nawiasie.
- Jeśli postać posiada którąś z poniższych genetyk, co rundę rzuca k6 na konsekwencje, wynik parzysty aktywuje poniższe akcje:
Genetyki:
Jasnowidz:
Dostajesz wizji i przewidujesz kolejny ruch przeciwnika. Twoja obrona w następnej rundzie jest udana bez względu na wynik kości. Przez przebłysk tracisz jednak chwilę skupienia i Twój atak w tej rundzie spada o 20 oczek.
Wila:
Wybierz jedną z dwóch opcji: Twój czar działa na przeciwnika i go rozprasza. Następny jego atak jest o 35 mniejszy. LUB Adrenalina związana z bitwą sprawia, że Twoja harpia się budzi. Twój atak zyskuje 30 oczek.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą lub drugą wilą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje wilowe sztuczki nie działają!
Legilimenta:
Możesz wejść do umysłu przeciwnika i wyczytać jego kolejny ruch. Twoja obrona w następnej rundzie zwiększa się o 30.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje sztuczki nie działają!
• Raz na dwie rundy rzucacie literką, żeby zobaczyć, co przydarzyło wam się w trakcie walki:
Scenariusze:
•F,G,H,I - Nie dzieje się nic. •A.....kromantule w natarciu - Walczycie w najlepsze, gdy nagle pojawia się dodatkowe zagrożenie. W waszą stronę zmierzają akromantule, a przynajmniej coś, co je do bólu przypomina. Rzuć k6 . Wynik 1-3 oznacza, że omijają was i pędzą dalej. Wynik 4-6 oznacza, że stajecie się celem ich ataku i musicie bronić się przed zupełnie nowym zagrożeniem. Nie macie szansy na obronę przed atakiem przeciwnika. W dodatku kończycie z raną po ugryzieniu na dowolnej części ciała. Może lepiej, by obejrzał to uzdrowiciel? •B...ijący blask - Jedno z otaczających was zaklęć podpala przestrzeń wokół. Co rundę, obydwoje rzucacie dodatkowe k100, by sprawdzić, czy ranicie się o płomienie. - 1-35 Sprawnie tańczycie wokół ognia. Nic wam się nie dzieje. - 36- 70 Zbyt mocno zbliżacie się do płomienia, który delikatnie was parzy. Otrzymujecie -20 do obecnej obrony i -10 do następnego ataku, jaki wyprowadzicie. - 71-100 Nie każdy ma oczy dookoła głowy i widać Ty należysz do takich osób. Wpadasz w płomienie, które mocno parzą Twoją skórę. Otrzymujesz na stałe -20 do wszystkich zaklęć rzucanych podczas rekonstrukcji. i poparzenie, które należy opatrzyć po walce! •C....entaury w galopie- Mieszkańcy Zakazanego Lasu włączyli się do rekonstrukcji i galopują między wami. Rzuć k6. Jeśli wynik jest parzysty, nic się nie dzieje. Wynik nieparzysty oznacza, że obrywasz (1,3 - kopytem, zakręć kołem by zobaczyć która kość ulega złamaniu ; 5 - obrywasz strzałą, zakręć kołem, by zobaczyć, gdzie) i otrzymujesz -20 do trzech następnych zaklęć, jakie rzucisz. •D....ylemat moralny - Widzisz, że jeden z Twoich sojuszników nie radzi sobie najlepiej. Masz wybór pomóc mu, ale tym samym stracić szansę na obronę zaklęcia, które Cię atakuje lub bronić siebie, ale Twój sojusznik obrywa atakiem, bez względu na jego kości. Obowiązkowo oznacz osobę, którą ratujesz/skazujesz na brak obrony. •E...kscytujące wybuchy - Jak to w walce bywa, nie jesteście tu sami, a walki wokół wpływają na waszą potyczkę. Ktoś obok popisał się niezłą Bombardą sprawiając, że w waszą stronę lecą różne odłamki, które pogarszają wasz wzrok i powodują dzwonienie w uszach, a pył uniemożliwia wam wypowiadanie zaklęć. Rzuć k6 - wynik parzysty oznacza, że efekt dotyczy Twojego przeciwnika, wynik nieparzysty oznacza, że dotyczy Ciebie. Następne dwa zaklęcia osoby, której efekt dotyczy muszą być niewerbalne i otrzymują karę -30. •J....adowite tentakule - Już myślałeś, że przeciwnik będzie Twoim największym zmartwieniem, gdy nagle wpadasz na coś, co kompletnie zlało Ci się z otoczeniem. Kolce jadowitej tentakuli przebijają się przez Twoje ciało, wprowadzając jad do organizmu. Każde następne zaklęcie jest ma karę -10 większą (pierwsze -10, drugie -20, trzecie -30 itd...) ze względu na osłabienie organizmu. Jeśli posiadasz przynajmniej 20pkt. z zielarstwa w kuferku możesz dorzucić k6, gdzie wynik parzysty pozwala Ci na czas rozpoznać roślinę i uniknąć efektu tej literki!
• Obowiązkowy kod:
Kod:
<zgss> Kolor pierścienia: </zgss> <zgss> Przeciwnik: </zgss> <zgss> Modyfikacje, wydarzenia i bonusy kuferkowe: </zgss> <zgss> Atak: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje <zgss> Obrona: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje
•Wszelkie pytania kierujcie do @Maximilian Felix Solberg • Rekonstrukcja zakończy się 20.05 o godz. 19:00!
Wpatrzył się na nią. Nie wierzył, że uznała iż on tak na serio. Znał swoją wartość i wszelka krytyka samego siebie była tylko w żartach. Wyszczerzył swoje kły w tak szerokim uśmiechu. -Żartowałem. Wiem, że jestem ciacho. -Puścił jej oczko i wyglądał na zadowolonego z siebie. Na jej stwierdzenie, że nie jest niska przyjrzał się jej z zamyśleniem. Potarł podbródek i zrobił pozę na myśliciela. Wyglądała na jakieś sto sześćdziesiąt osiem centymetrów, może sto siedemdziesiąt. Czyli nie była aż tak niska, więc... -Przykro mi, dla mnie jesteś kurduplem. - Rozłożył ręce i wzruszył ramionami jakby to załatwiało sprawę. - Chyba nic z tym nie można zrobić. Niestety już zawsze taka zostaniesz... Zrobił bezradną i przepraszającą minę. Więc powinna należeć do Slytherinu? Ile jego dziadek by dał, żeby on również był Ślizgonem. A on sam? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. -Gryffindor jest spoko. Uważam jednak, że jestem zbyt bystry i zbyt "czysty", żeby tu należeć. Moje miejsce jest wśród kujonów. Jestem urodzonym Krukonem. - Oczywiście wkręcał, a to gdzie powinien należeć go nie interesowało. Skoro tiara umieściła go tutaj, to widocznie miała w tym cel. Nagle jego wzrok powędrował gdzieś w bok, gdzie przez trawę sunął... No tak, sunął jego samiec czarnej mamby. Spazz przypełzł do niego i zwinął się w kłębek i leżał spokojnie. Wtedy nagle Blaze odetchnął z ulgą i pogładził węża po grzbiecie.
Na początku faktycznie nie załapała, że to był tylko żart. Gdy chłopak powiedział, że zażartował, odetchnęła z ulgą. No, i tak miało być! - No wiesz? A ja już myślałam, że zaraz mi jakiś dramat odstawisz. Na szczęście nie będę musiała wysłuchiwać gorzkich żali. Odpowiedziała z zadowoleniem. Nie no, była cierpliwa i w ogóle. Mogłaby posłuchać, ale jakoś nie miała dziś takiego nastroju. Jeszcze by ją dobił, a ona musiałaby robić za panią psycholog. Swoją drogą, chciała być psychologie, ale wylądowała w Hogwarcie. Ma jeszcze przed sobą długie życie, więc nikt nie powiedział, że nie będzie miała okazji na to by się spełnić zawodowo. - Nie no, bycie kurduplem jest złe. Może jeszcze mam być Twoim krasnalem ogrodowym? Zapytała sarkastycznie. Słysząc uwagę na temat Krukonów, prychnęła. - Nie wyglądasz mi na kujona, nie wkręcisz mnie tym razem. Powiedziała, śmiejąc się cicho. No nie, zdecydowanie nie wyglądał na kujona. Nie to, że uważała go za głupiego, czy coś... No, ale obrazek Krukona do niego nie pasował. Chwilę później uwagę dziewczyny przykuł wąż, wijący się wśród traw. Ułożył się wygodnie obok chłopaka. - Jaki śliczny. Powiedziała, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku węża, co oczywiście spowodowało gwałtowny ruch. No wiadomo, nie znał jej. Spokojnie. - Syknęła półszeptem, starając się, aby chłopak jej nie usłyszał. Uśmiechnęła się pod noskiem i ostatecznie dotknęła dłonią skóry węża. Bardzo lubiła te zwierzęta, były niebezpieczne, ale i jednocześnie śliczne.
On i dramat? Człowiek, który nie ma problemów w życiu, a jak jakiś się trafi to jest rozwiązywany w środku jego głowy nie pokazując się innym osobom? Nie ma szans, żeby Scipio użalał się komukolwiek, tym bardziej nowo poznanej osobie. Tak więc nie pozostało mu nic jak teatralnie udać zawstydzenie i odwrócić od niej zrok. -Bo wiesz... nie chciałbym... żebyś przez... moje... problemy... miała gorszy dzień. - I wtedy zamknął oczy jakby czekał, aż go uderzy czy chociażby nakrzyczy, jednak zaraz potem nie dając jej miejsca na jakąkolwiek akcję wrócił do normalności. -Nie jestem tego typu osobą więc spokojna twoja rozczochrana. Nie będę Ci smęcił. Jednak fakt, iż nie uważasz mnie za kujona jest smutny. Wiesz, że pozory mylą, a słowa ranią bardziej niż niejeden oręż? To, że wyglądam jak łamacz serc, który nie robi nic tylko bajeruje kobiety i nie zwraca uwagi na szkolne przepisy, czy też naukę, nie znaczy, że taki jestem. - Zero gry aktorskiej, tylko powaga i luz, jakby mówił to zupełnie poważnie. Może to pociągnąć... O ile mu się szybko nie znudzi. -Jak będe szukał krasnala ogrodowego dam Ci znać. - Puścił jej oczko i przypatrzył się jak zareagowała na jego węża. Śliczny? Na pewno jadowity, ale czy przez to był śliczny. Widocznie Slippery miała dziwny gust, chociaż on sam też lubił węże. Na swój sposób były genialne. Miały taki świetny sposób poruszania się. Jesssstem spokojnyyy. - Stwierdził Spazz zerkając ukradkiem na reakcję swojego pana, który zachowywał się tak, jakby ich nie rozumiał. Wziął tylko węża na ręce i położył sobie na szyi. -Co tam szepczesz? - Zapytał z ciekawością Mort. Czyli też była wężousta?
Nie znała go na tyle dobrze, by móc to określić. No, ona też twierdziła, że nie ma problemów. Niestety jak to na ogół bywa, okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Nie będziemy się nad tym rozwodzić, nie chce mi się pisać aż tak długiego posta - po prostu jestem dziś zbyt leniwa. Zdarza się. Spojrzała tylko na niego z lekkim "wtf", co on w ogóle do niej mówił? W nocy było zaćmienie księżyca, a teraz przyszło na zaćmienie mózgu. - O to się nie musisz martwić. Powiedziała wesoło. Dobra, ten człowiek był pokręcony. Ruda przestała ogarniać. Po prostu było już późno. Oczywiście nie chciała wyjść na jakaś głupią, więc musiała ruszyć głową, aby mózg zaczął pracować. - No wiem, wiem. Niestety, ja już tak czasem mam. No wiesz, nie jestem pewna, czy w tym przypadku pozory mnie nie mylą. Jak na razie nie, zobaczymy później. Może jeszcze zmienię zdanie. Rzekła z wyzywającym uśmiechem na ustach. Zaśmiała się, gdy dotarła do niej uwaga o krasnalu. Nie ma to jak cisnąć samej sobie. Oj tam, co z tego, że ten wąż był jadowity. Dla niej liczyło się to, że był niesamowity. Poza tym, zaufała mu. Jakby się bała, to by to wyczuł. - To dobrze. Wysyczała, ale już głośniej. Niech sobie chłopak słyszy, w sumie to co jej szkodzi? Nie wyglądał na kapusia. - Rozmawiam z Twoim wężem.
-Nie zmienisz- Dodał cicho, tak żeby go nie usłyszała i cały czas uśmiechał się nieco sztucznie jakby na znak, że ją słucha. Za dużo brała na poważnie, podczas gdy on cały czas się z niej naśmiewał. Jednak nie zamierzał sobie psuć zabawy i wzruszył ramionami. -Mam nadzieję, że lepiej mnie poznasz i twoje uwagi na mój temat nie będą już tak bolesne... - Rzucił z całkowitą powagą na twarzy. Przysłuchiwał się co ona mówi Spazz'owi i pomyślał, że i tu może sobie troche z niej pożartować. Wytrzeszczył oczy, jakby pierwszy raz spotkał się z taką umiejętnością. Odsunął się lekko w tył chcąc oddalić się od Slippery. Oddech mu przyśpieszył, oczywiście wszystko w kontrolowanych warunkach. Wąż spadł mu z karku i patrząc na pana z wyrzutem podpełzł do o wiele milszej dziewczyny. -Ty... Rozmawiasz z wężem? Przecież to umiejętność... złych ludzi. - Wzdrygnął się i jeszcze trochę oddalił. Grał tak, żeby dziewczyna uwierzyła w jego strach. -Kto Ciebie wpuścił do Gryffindoru?! Czarno... - I tutaj urwał, bo ktoś mu przerwał ten wspaniały występ aktorski. Gdy zauważył jak wąż odwraca się do Morticii popatrzył nań wściekle i w mowie ludzkiej rzucił -ANI MI SIĘ WAŻ! - Kiedy to nie pomogło, a wąż niby głuchy nachylał się do ucha dziewczyny Scipio po raz kolejny otworzył usta, ale było już za późno. -On teżssss sssssyczyyy. - Wysyczał do ucha dziewczyny Spazz, a Blaze poderwał się i chwycił go za ogon. -To miała być tajemnica! - Tym razem odezwał się w mowie węży nie zwracając uwagi na obecność Gryfonki.
Klimat w Wielkiej Brytanii nie przewidywał zbyt długich upałów, które służyły nastolatkom do przebywania nad wodą. Jednak był idealny dla miłośników spacerów w niezbyt gorącej temperaturze. Było jednak coś jeszcze, czemu sprzyjał brytyjski klimat. Odnajdywały się w nim sowy, które od wieków z nieznanych przyczyn zamieszkiwały rejony znane czarodziejom jako okolice Hogwartu. Gdy na Dębowej Polanie spotkała się dwójka Gryfonów, nic nie oznaczało, że może ich spotkać coś niedobrego. Gdyby nie to, że chłopak i dziewczyna uwagę skupili na wężu, który ewidentnie był posłuszny jednemu z uczniów, pewnie zauważyliby, że słońce, które zaszło, nie było przysłonięte przez chmurę. Nagle zza korony drzew nad Dębową Polanę wleciała chmara różnokolorowych sów. Na nieszczęście pary kilka z nich postanowiło załatwić swoją potrzebę fizjologiczną w okolicach miejsca w którym stali. W efekcie można było dostrzec, że zarówno chłopak, jak i dziewczyna, pokryci są ptasimi odchodami.
Już wolała nic nie komentować, po prostu poruszyła głową z dezaprobatą. Nie była wcale taka głupia, ogarnęła, że chłopak robi sobie z niej jaja. Najwidoczniej w świecie, po chamsku zignorowała jego słowa. Po co miała się odzywać, skoro ta wymiana zdań nie miała sensu? Przynajmniej jej zdaniem. Teraz w pełni zajęła się wężem. Słysząc jego słowa na temat tej umiejętności spojrzała na niego z pewnego rodzaju politowaniem. - Przepraszam, mówiłeś coś? Zapytała w końcu, patrząc na chłopaka. No zamyśliła się dziewczyna, więc przeoczyła ten wspaniały występ aktorski. A tak chciała to zobaczyć. Uśmiechnęła się triumfalnie, słysząc węża. - Tak myśśślałam. - Wysyczała, po czym spojrzała na chłopaka i zaczęła się śmiać. - Twój druh mnie wydał, przykro mi kotku. Powiedziała radośnie. No cóż, niebo było faktycznie ciemne ale... Ta chmura jakoś tak szybko się przemieszczała no i... Wyszło, jak wyszło. Została potraktowana w niezbyt miły sposób. - Gówniana sytuacja. Pieprzone ptaszyska. Powiedziała z wyrzutem i obrzydzeniem. Na szczęście miłą kapelusz, więc nie uszkodziły jej włosów. - W ptasich odchodach już nie wyglądasz tak atrakcyjnie. Przyznała z uśmiechem, mimo, że sama nie najlepiej wyglądała.
Kiedy wielka czarna chmura sów przeleciała nad nimi stał jak wryty i nie miał pojęcia jak zareagować na tą sytuację. Stał tak w sowich odchodach i patrzył w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Zupełnie go wmurowało na jakąś chwilę. Spazz spełzł z niego i teraz wycierał się o trawę. Przez chwilę Scipio chciał zrobić to samo, jednak widząc, że Morticia nie była zachwycona z tego wszystkiego zaczął śmiać się do rozpuku. Rechotał przeraźliwie jakby to był najwspanialszy kawał na świecie. Wąż popatrzył na niego jak na idiotę i syknął coś po cichu tak, że nikt go nie usłyszał. -No to mamy przesrane. - I śmiał się dalej jednocześnie sięgając po różdżkę. Wycelował nią w Morticię nadal się śmiejąc. -Chłoszczyść! - Wypowiedział zaklęcie czyszczące, żeby "uratować" dziewczynę od ptasich gówien. Następnie to samo zrobił na sobie, a na końcu pomógł wężowi. Okolicę również posprzątał na wypadek, gdyby ktoś chciał tutaj usiąść przez przypadek. -Nooo to chyba już problem z głowy? - Puścił jej oczko i dotarło do niego co wcześniej powiedziała. -Poza tym ja zawsze wyglądam atrakcyjnie. Ty zresztą również z tego co przed chwilą widziałem. - I znów zaszedł się śmiechem.
No dobra, tak po kilku minutach to było naprawdę śmieszne. Więc i ona zaczęła się śmiać. Podobno jak ktoś zostanie potraktowany ptasimi odchodami, to będzie miał szczęście. Gorzej jak ją spotka pech i trafi na chłopaka z którym piła na imprezie. Jakoś nie miała ochoty się z nim widzieć. - I to dosłownie! Zawołała, patrząc na ubranie, które było w ptasiej kupie. Na szczęście nie musiała długo czekać na oczyszczenie, bo Blaze już się tym zajął. - Yay, dzięki! Czuję się jak księżniczka wybawiona z opresji! Powiedziała, po czym nachyliła się, by sięgnąć do torebki. Nie śmierdziała jak kupa, ale ten fakt, że ptak zrobił na nią kupę był dobijający. Z tego też powodu wpadła na genialny pomysł i wyciągnęła perfumy, którymi się spryskała. - Też będziesz ładnie pachniał! Powiedziała, po czym podeszła do niego i najzwyczajniej w świecie zaczęła go pryskać tymi uroczymi, damskimi perfumami. - No tak, nawet w kupie. To duży komplement, ale kobieta w kupie to nic w porównaniu z kobietą bez makijażu. Stwierdziła, a to było tak głębokie stwierdzenie, takie prawdziwe. Na szczęście ona malowała tylko rzęsy, reszta to natura. Nie musiała cisnąć sama po sobie.
-A więc dzielny rycerz nie pogardzi całusem w nagrodę za wybawienie tak pięknej damy - Blaze wrócił do dworskiego tonu i ukłonił się niczym uniżony sługa spełniający swój obowiązek, aczkolwiek pragnący małej przysługi w zamian. Kiedy podeszła do niego z perfumą zaczął się cofać z minął mówiącą tyle co "Ciebie czasem nie opuściło coś? Piątej klepki brakuje czy co? " jednak robiąc kroki w tył w końcu zahaczył o swoją szatę i upadł na tyłek, prosto w ptasie gówna. Znowu. Wstał po czym znów się oczyścił. Jeszcze raz zobaczy sowę, a ją oszołomi i da wężowi na kolację. Komentarz Morticii go rozśmieszył i to w bardzo dużym stopniu. Jednak było pewno ale. -Całe szczęście, że nie widziałem nigdy kobiety bez makijażu... - Rzucił z ulgą, jakby ledwo uszedł z życiem. I bynajmniej nie zauważył, że Mort jest prawie niepomalowana... A może? -Bo najlepiej jak jest kilo tapety. Można wtedy wrzucać bezsensowne fotki na fejs... - Ugryzł się w język. Czemu wspomniał o mugolskich sprawach? Pokręcił głową i zażenowany sobą dodał po chwili. -Potem się roi od zdjęć na wizbooku, jak czarownice przechylają się w którąś ze stron, bo im głowa ciąży.
No proszę, rycerz jeszcze wymagał nagrody! Buziak w policzek to nic wielkiego. O wiele gorzej by było, gdyby złożył jej jakąś dziwną propozycję, która w jakiś sposób by jej się nie spodobała. - No rycerzu, wiele wymagasz. Powiedziała i podeszła do niego, dając mu buziaka w policzek. Posłała mu uroczy uśmiech, a później zaczęło się robić wesoło. Oczywiście nie zwracała uwagi na to, że nie odpowiadał mu fakt, że został spryskany damskimi perfumami. Jakby miał dziewczynę, to by dostał niezły opieprz. No, a najbardziej śmiesznie było, gdy Blaze wpadł klapnął wprost na kupę sowy. No cóż, jakoś nie udało mu się posprzątać dokładnie. Dziewczyna aż usiadła na kamieniu i zaczęła się śmiać. Schowała twarz w dłoniach. - Ptaki Cię kochają! Powiedziała, po czym zabrała dłonie od twarzy. No cóż, nie widział kobiety bez makijażu? - Właśnie widzisz! Zawołała, wyprowadzając go z błędu. - Tak, z dzióbkami najlepiej. Pomarańczowa tapeta, czerwone policzki, różowe usta, wypchane cycki. Kobieta idealna! Jeszcze niech ma włosy przefarbowane na tleniony blond. W świecie czarownic takie rzeczy to odłamy, ale też przeglądając wizbooka jestem załamana niektórymi zdjęciami. Przyznała, po czym zrobiła dzióbek. Jeszce brakowało tapety, telefonu i sweet foci.
Nachylił się po całusa i gdy dostał to co chciał ukłonił się w podzięce. Kiedy wstał i wyczyścił się po raz drugi, a Morticia śmiała się w najlepsze odwarknął jej widocznie niezadowolony. Miał naburmuszoną minę, jednak i tak nie wytrzymał długo. Również się roześmiał i przeczesał włosy ręką. -Ja tez je uwielbiam! - Oznajmił zadowolony, że wymyślił coś na tą okazję. -Szczególnie upieczone i w jakimś dobrym sosie, na przykład grzybowym! - Oblizał usta jakby właśnie zjadł podobną potrawę i zlizywał z warg ów sos. Poklepał się po brzuchu i popatrzył jak na to zareaguje dziewczyna. Ona zaś pokazała mu, że nie ma makijażu. Zauważył to wcześniej i specjalnie dobrał słowa wtedy jak i teraz: -Nie ma szans! Na pewno jesteś umalowana, tylko zrobiłaś to jakoś dobrze, bo wyglądasz zadziwiająco naturalnie. Pokręcił głową kiedy zrobiła typową minę do samojebek. -Mogłabyś zbombardować Wizbooka takimi zdjęciami bo nieźle Ci te miny wychodzą!
No niech się cieszy, bo już więcej nie dostanie żadnego całusa. - No, w sosie curry są cudowne. Takie mogłabym pochłaniać niemalże cały czas. W sumie to bym zjadła. Powiedziała podekscytowana. Trochę się zamyśliła, gdy wspomniała o tym kurczaku. Oj, jak ona chciałaby go zjeść! Tak jej się teraz marzył dobrze wypieczony kurczak. - Nie lubie sosu grzybowego, nie lubię grzybów w żadnej formie, nawet na pizzy. Odpowiedziała po chwili zadumy. Nie przeszkadzał jej smak grzybów, tylko konsystencja. Były po prostu obrzydliwe. - Zestaw małego tynkarza sie przydaje. Rzekła ostatecznie. Nie miała już głowy do zabawy, to znaczy ja nie mam, bo umieram ale dobra. - No tak, miałabym pięćset lajków. Powiedziała sarkastycznie. Nie chciałaby wstawiać takich zdjęć na wizbooka, ale najadłaby się wstydu!
-Jesteś pokręcona, serio. - Uśmiechnął się i spojrzał jeszcze na Morticię. Było już ciemno, jednak nie dbał o to, że ktoś go przyłapie. W końcu prawo było po to, żeby je łamać nie? Wąż popełzł sobie bez pożegnania w stronę zamku, jednak Scipio to nie ruszyło. Spazz zawsze robił to, co mu pasowało. -Ode mnie nie dostałabyś żadnego. Co najwyżej komentarz z poleceniem odwiedzenia skrzydła szpitalnego. - Powiedział całkiem poważnie nie zwracając uwagi na jej sarkastyczny ton. No cóż, pewnie dał by taki komentarz i zablokował wszelkie aktualizacje profilu danej osoby. Nagle ziewnął przeciągle zasłaniając usta dłonią. Ta czynność zajęła niecałą minutę czasu spędzonego na polanie, a on czuł, że to nie będzie ostatnia minuta zmarnowana na ziewanie. -Na brode Merlina... Ale mnie złapało... - Wymamrotał znów zakrywając usta. -Ładnie zanudziłaś atmosferę! - Rzucił z wyrzutem jej stronę, jakby to była jej wina.
- Ja jestem pokręcona?! I mówi to koleś, który przed chwilą gadał o kurczaku w sosie grzybowym! Ja nie wiem, kto tu jest bardziej chory. Powiedziała, udając urażoną. No co on jej w ogóle zarzucał, jak tak można! Dobra, Morticia już pomyślała i ogarnęła swój mózg. To oznacza tyle, że znów mogła gadać jak najęta. No miała takie fazy, co poradzić. Zaśmiała się na słowa o szpitalu. - Wiesz no, troche czasu już spędziłam w szpitalu.. Jakoś nie widzi mi się tym razem zwiedzanie ośrodka dla psychicznie chorych. Żeby zrobić takie "selfie" musiałabym być ostro najebana. Powiedziała, zastanawiając się jakby to było, gdyby znalazła się w takim szpitalu. Tylu obłąkańców! Może znalazłaby przyjaciół. Psychopatów najprędzej. - Masz tu trawę, masz kamyczek możesz się położyć spać. Odparła, wzruszając ramionami. - Mogę Ci jeszcze mojej torebki użyczyć, ona jest miękka.
-Mówiłem o sowach, nie o kurczaku... - Burknął zdenerwowany patrząc na nią z wyrzutem za przekręcenie jego słów. - W życiu bym nie zrobił kury w sosie grzybowym! - Dodał w taki sposób, jakby sie obrażał na Morticie. Stanął wyprostowany z urażoną dumą i wyciągnął różdżkę. Wycelował nią w dziewczynę i jego usta wygięły się w drwiącym uśmiechu. -Ta zniewaga wymaga poważnych kroków! I nawet to, że byłaś w zakładzie psychiatrycznym nie pomoże Ci w tym pojedynku! Zero taryfy ulgowej. - Niemalże wykrzyczał coraz bardziej tracąc nad sobą panowanie. Teraz tylko próbował udawać wściekłego, a tak na prawdę powstrzymywał się od śmiechu. -Czasu na sen mi szkoda, gdyż obelga twa rozpaliła we mnie gniew nieokiełznany! Szukuj się milejdi, bowiem klęska twa zbliża się wielkimi krokami!
- Ano tak, przepraszam. Pomyliło mi się, źle słuchałam. Powiedziała z uśmiechem. Widząc, że chłopak wyjął różdżkę, wyjęła również swoją. No to teraz zobaczymy jak dobrze uczyła się zaklęć, których uczyli w szkole i których uczył jej tatuś. - No, Blaze. Coś mi się wydaje, że będzie zabawnie. Zobaczymy, jak Ci idzie. Powiedziała z uśmiechem. No dobra, miała przyjść poczytać książkę, pogadać a ostatecznie zakończy się to zabawnym pojedynkiem. Lubiła wyzwania, a nie wątpiła w umiejętności magiczne chłopaka, który jej właśnie towarzyszył. - Rictusempra. Rzuciła w stronę chłopaka, jakby od niechcenia i zamachnęła się różdżką. Oczywiście, nie nazywałaby się córką czarnoksiężnika, gdyby nie trafiła. No cóż, trafiła. Lecz czy chłopak się obroni, czy też nie będzie to zależeć od jego szczęścia.
Zaklęcie w niego trafiło zanim zdążył wypowiedzieć formułę przeciw zaklęcia. Kiedy wstał zaśmiał się i otrzepał z kurzu. -No ładnie. Za szybko zaczęłaś! - Uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Przygotował się, bo teraz to on wykonywał atak. Skupił się i uśmiechnął szyderczo gdy krzyknął: -Terra mora vantis! I patrząc jak przez jakiś czas Morticia odczuwa skutki zaklęcia, odwołał czar i popatrzył na nią. -Żeby nie było, że nic nie potrafię... I przygotował się na kolejny atak.
1:1 Kostki obrona: 5,5 [druga nie ma znaczenia] Kostka atak: 6
- Jasne, za szybko, nie tłumacz sie. Powiedziała i zachichotała. No dobra, teraz to ją zaskoczył. Oczywiście, że trafił. Nawet nie miała jak się obronić. Atak był zbyt szybki. Odetchnęła, gdy minęły skutki zaklęcia. Cholerne terra mora vantis, nie lubiła tego zaklęcia. - Timor sol. Rzuciła. Wkurzyła się, gdy nie trafiła. No nie, tak to być nie mogło! Co jak co, ale nie lubiła przegrywać. Już się miała złościć, ale odetchnęła. - To był kiepski pomysł. Powiedziała, a nawet się uśmiechnęła. Akurat to zaklęcie słyszała tylko raz wżyciu, miało prawo się nie udać. Następnym razem będzie lepiej!
Prychnął kiedy jej zaklęcie nie trafiło. Teraz nadeszła jego kolej. Był tak pewny siebie, że napuszył się jak paw wyciągając swoją różdżkę na przód. Pomyślał, że nieważne czego użyje i tak ją trafi i wygra, więc będąc tak pewnym siebie wybrał pierwsze zaklęcie, jakie mu przyszło na myśl. Nie był świadom tego, jakiego zaklęcia chce użyć więc krzyknął pewny siebie: -Sectumsempra! - Jednak i na całe szczęście nie trafił w Morticię swoim czarem. Kiedy uświadomił sobie czym wystrzelił w przeciwniczkę zrobił wielkie oczy i od razy cofnął różdżkę. -Nie chciałem! - Jakby trafił wyleciałby ze szkoły... Na pewno. -Na prawdę! Przepraszam... To było pierwsze zaklecie, o jakim pomyślałem... - Zrobił niezadowoloną minę widocznie na siebie wściekły. Mort mogła zauważyć, że na prawdę nie chciał tego użyć, jednak jak się zachowa zależy tylko i wyłącznie od niej. Scipio czekał teraz na jakieś zaklęcie czarnomagiczne, którym pewnie zrewanżuje się Morticia.
Akurat użył tego zaklęcia, którego to ona chciała użyć. To było niesprawiedliwe, już myślała, że w nią trafi, ale... Na szczęście wyszło zupełnie inaczej. Zaklęcia czarno magiczne były trudnymi zaklęciami, to prawda. Ale dla chcącego nic trudnego. - No co Ty, nic się nie stało. Masz szczęście, że nie trafiło. Używając zaklęcia czarno magicznego powinieneś się wpierw zastanowić, czy chcesz go użyć. Czarnoksięstwo nie polega na przepraszaniu, ale miło, doceniam to, że nie chcesz mi zrobić krzywdy. Powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Serio, to było miłe z jego strony. Ojciec jednak uczył jej zupełnie czego innego. - Stridens Clamorem. Rzuciła, chłopak mógł odczuć nieprzyjemne uczucie. Cóż, zaklęcie wywołujące w pewnym sensie schizofrenie. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, ponieważ dziewczyna przerwała zaklęcie. Blaze mógł odczuwać lekki ból głowy. I dobrze pomyślał, zrewanżowała się. - Przepraszam. Nie wpadłam na nic innego.
-To nie tak, że nie chciałem Cię skrzywdzić... Nie zrozum mnie źle. Nie chciałem po prostu wylecieć ze szkoły, ale jak Ty używasz... to... I wtedy ruda mogła dostrzec błysk w jego oku. Uśmiechnął się szyderczo skupiając się na tym, by zadać jej jak największy ból. Wyciągnął różdżkę i rzucił: -Collardo! - I przetrzymał zaklęcie tak długo, aż dziewczyna nie zrobiła się bordowa na twarzy. Z dziką satysfakcją na twarzy patrzył jak ta się dusi. Kiedy przerwał zaklęcie spojrzał na nią z góry. -Podobało Ci się? - Widac było, że uwielbiał zadawać innym ból, jednak musiał się z tym chować szczególnie na terenie szkoły. -Czekam, że się odwdzięczysz! - I zaprosił ją do wykonania ruchu gestem dłoni.
- Skąd znasz te zaklęcia? Zapytała z niedowierzaniem w głosie. Rzadko który uczeń znał czarnomagiczne zaklęcia. Ona uczyłą się z ojcem, ale on? Co, książek się naczytał? W sumie to już jej się nie chciało dalej w to bawić. Po prostu się znudziła. Odczekała, aż minie skutek zaklęcia i odkaszlnęła. Nabrała powietrza i je wypuściła. - Przyznam, nie doceniłam Cię. Powiedziała zgodnie z prawdą, po czym uniosła różdżkę. - Drętwota. Powiedziała, oczywiście nie trafiła. Takiego miała pecha. Ciężko było jej się skoncentrować. Jakby się ojciec dowiedział, to stwierdziłby, że "każdy uczy się na błędach", ale ona, tych cholernych błędów nie chciała popełniać.
-Dziadek dał mi kilka książek przed śmiercią. Ostatnio je zacząłem czytać. - Wzruszył ramionami jakby to było nic takiego. W końcu kto nie uczy się czarnej magii? Chyba tylko głupiec. No ale dosyć tego. Kiedy dziewczyna nie trafiła Scipio nie zaśmiał się jak to miał w zwyczaju gdy przeciwnik nie trafiał. Zasługiwała na szacunek bądź co bądź. -Expeliarmus! - Ryknął jednak ręka z różdżką poleciała mu nieco w lewo i przez to nie trafił rudą. -Ech... Coś nam nie idzie, nie? - Zaśmiał się. Wychodziły im zaklęcia z dziedziny czarnej magii, a te zwykłe nie trafiały... Śmieszne.
- Dziadek miał ciekawe zainteresowania. Odpowiedziała, unosząc brew ku górze. Myślała, że tylko jej ojciec był tego typu człowiekiem, jak widać nie tylko on pasjonował się czarną magią. Morticia w sumie cieszyła się z tego, że zaraził ją tym "hobby". Może nie powinien być to powód do dumy, no ale dla niej był. Gdyby tak każdemu o tym opowiadała, ludzie pomyśleliby, że jest jakaś dziwna i tak dalej. Może i była dziwna, lecz była dumna z powodu tej dziwności. -Homenum Illuminati No i chłopak został oślepiony, co prawda tylko na pięćdziesiąt sekund, lecz... To zaważyło o tym pojedynku i dziewczyna wygrała. - Nie jest z Tobą źle, ale.. Podszkól się lepiej. Bycie dobrym czarodziejem nie polega na nienawidzeniu szlam i dręczeniu ich, tylko na umiejętnościach magicznych. Jesteś tylko w 50% czarodziejem i uważasz się za lepszego, a niektórzy mugole potrafią więcej od Ciebie. Powiedziała z sarkastycznym uśmiechem. Widać, że była w 75% czarownicą, miała szacunek do innych i dodatkowo dobrze wychodziły jej zaklęcia. - Jak następnym razem będziesz chciał się pojedynkować, to daj znać. Ale i tak gratuluje, dobrze Ci poszło. Dodała z uśmiechem.
-Był wężoustym ślizgonem... Jakie miał mieć inne zainteresowania. - Wzruszył ramionami jakby to było coś oczywistego. Sam się zastanawiał, dlaczego ludzie tak krzywo patrzą na czarną magię. W końcu to było coś, co dawało czarodziejom władzę. Jak inaczej kogoś ukarać, jak nie właśnie czymś z tej dziedziny magii. Byli dementorzy, ale czy oddanie skazańca w ich ręce nie było bardziej bestialskie niż użycie klątwy Cruciatus? Jeśli ktoś nie potrafił się bronić sam był sobie winien, wygrywają najsilniejsi. I właśnie dlatego teraz przegrał. Kiedy oberwał zaklęciem oślepł na minutę. Kiedy nic nie widział usiadł na trawę z markotną miną. -Ty jesteś niemalże czysta i mnie pokonałaś. Widzisz, może coś w tym jednak jest? - Zaśmiał się pod nosem smutno. Kiedy odzyskał wzrok popatrzył w niebo. Przegrał z kobietą, jednak była ona w 75% czysta więc co się dziwić. Musiał przegrać. -Jakby mi poszło dobrze to bym wygrał. - chciał dodać zdrajco krwi, jednak nie byłoby to na miejscu. Na tyle przyzwoitości jeszcze go było stać. Musiał stać się silniejszym. O wiele... -Kurwa... - Zaklął cicho i popatrzył na nią. -Dzięki za uświadomienie mnie, że czystość krwi nie ma znaczenia... Faktycznie Ci to wyszło. - Puścił jej oczko i wystawił język. Nie miał zamiaru się dąsać, jak i nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie. Postanowił pójść poćwiczyć. -Dzięki za wszystko. Szczególnie, za zepsucie mojego nudnego dnia. - Po raz ostatni obdarował ją promiennym uśmiechem po czym poszedł w stronę wieży Gryffindoru.