• Zwycięzca pojedynku może zgłosić się po 1pkt. z historii magii oraz 2pkt. z dziedziny, z której zaklęć używał, natomiast przegrany otrzyma 1pkt. do kuferka. Jeśli używaliście zaklęć zarówno z OPCM jak i z transmutacji możecie wybrać sobie dziedzinę, z której punkty zostaną wam przyznane.
• Wybieracie konkretnego przeciwnika, z przeciwnym kolorem pierścienia do waszego, który będzie waszym rywalem. Jedna postać może walczyć maksymalnie aż z trzema rywalami naraz!
• Na każdego przeciwnika z jakim walczycie kulacie 2xk100: jedną kością na atak, drugą na obronę, do czego dodajecie swoje punkty z Zaklęć i OPCM LUB z Transmutacji (nie więcej niż 50). Musicie jednak użyć w tej turze zaklęcia z danej dziedziny, której statystyki sobie dodaliście.
• Atak powyżej 130 daje automatyczny punkt dla atakującego. Jeśli Atak wynosi między 65-120, obrońca rzuca k100. Wynik większy od wartości ataku oznacza udaną obronę. Atak mniejszy niż 65 daje nieudane zaklęcie - nie potrzeba obrony.
• Jeśli walczysz z dwoma przeciwnikiem i jeden z nich Cię trafi, masz -30 do obrony przeciwko drugiemu napastnikowi! Jeśli walczysz z trzema kara od pierwszego przeciwnika wynosi tyle samo, ale jeśli w tej samej rundzie również trafi Cię drugi przeciwnik, nie masz możliwości obrony przed trzecim z nich, automatycznie odnosi on sukces.
• Zwycięża osoba, która 3 razy celnie i skutecznie zaatakowała przeciwnika. Przegrany pada sparaliżowany na ziemie, aż do zakończenia całości rekonstrukcji. Zwycięzca może podjąć walkę z kolejnym niesparaliżowanym przeciwnikiem pod warunkiem, że ten posiada przeciwny kolor pierścienia.
• Jeśli walczysz z więcej niż jednym przeciwnikiem, wystarczy przegrana z jednym z nich, by ulec paraliżowi!
• Modyfikacje: - Osoby z cechami świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) oraz gibki jak lunaballa mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na obronę
- Osoby z cechami silny jak buchorożec lub magik żywiołów mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na atak
- Osoby z cechami połamany gumochłon lub rączki jak patyki mają -10 do kości na obronę
- Osoby z cechami bez czepka urodzony lub dwie lewe różdżki mają -10 do kości na atak przy rzucaniu zaklęć z kategorii, jaką maja w nawiasie.
- Jeśli postać posiada którąś z poniższych genetyk, co rundę rzuca k6 na konsekwencje, wynik parzysty aktywuje poniższe akcje:
Genetyki:
Jasnowidz:
Dostajesz wizji i przewidujesz kolejny ruch przeciwnika. Twoja obrona w następnej rundzie jest udana bez względu na wynik kości. Przez przebłysk tracisz jednak chwilę skupienia i Twój atak w tej rundzie spada o 20 oczek.
Wila:
Wybierz jedną z dwóch opcji: Twój czar działa na przeciwnika i go rozprasza. Następny jego atak jest o 35 mniejszy. LUB Adrenalina związana z bitwą sprawia, że Twoja harpia się budzi. Twój atak zyskuje 30 oczek.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą lub drugą wilą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje wilowe sztuczki nie działają!
Legilimenta:
Możesz wejść do umysłu przeciwnika i wyczytać jego kolejny ruch. Twoja obrona w następnej rundzie zwiększa się o 30.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje sztuczki nie działają!
• Raz na dwie rundy rzucacie literką, żeby zobaczyć, co przydarzyło wam się w trakcie walki:
Scenariusze:
•F,G,H,I - Nie dzieje się nic. •A.....kromantule w natarciu - Walczycie w najlepsze, gdy nagle pojawia się dodatkowe zagrożenie. W waszą stronę zmierzają akromantule, a przynajmniej coś, co je do bólu przypomina. Rzuć k6 . Wynik 1-3 oznacza, że omijają was i pędzą dalej. Wynik 4-6 oznacza, że stajecie się celem ich ataku i musicie bronić się przed zupełnie nowym zagrożeniem. Nie macie szansy na obronę przed atakiem przeciwnika. W dodatku kończycie z raną po ugryzieniu na dowolnej części ciała. Może lepiej, by obejrzał to uzdrowiciel? •B...ijący blask - Jedno z otaczających was zaklęć podpala przestrzeń wokół. Co rundę, obydwoje rzucacie dodatkowe k100, by sprawdzić, czy ranicie się o płomienie. - 1-35 Sprawnie tańczycie wokół ognia. Nic wam się nie dzieje. - 36- 70 Zbyt mocno zbliżacie się do płomienia, który delikatnie was parzy. Otrzymujecie -20 do obecnej obrony i -10 do następnego ataku, jaki wyprowadzicie. - 71-100 Nie każdy ma oczy dookoła głowy i widać Ty należysz do takich osób. Wpadasz w płomienie, które mocno parzą Twoją skórę. Otrzymujesz na stałe -20 do wszystkich zaklęć rzucanych podczas rekonstrukcji. i poparzenie, które należy opatrzyć po walce! •C....entaury w galopie- Mieszkańcy Zakazanego Lasu włączyli się do rekonstrukcji i galopują między wami. Rzuć k6. Jeśli wynik jest parzysty, nic się nie dzieje. Wynik nieparzysty oznacza, że obrywasz (1,3 - kopytem, zakręć kołem by zobaczyć która kość ulega złamaniu ; 5 - obrywasz strzałą, zakręć kołem, by zobaczyć, gdzie) i otrzymujesz -20 do trzech następnych zaklęć, jakie rzucisz. •D....ylemat moralny - Widzisz, że jeden z Twoich sojuszników nie radzi sobie najlepiej. Masz wybór pomóc mu, ale tym samym stracić szansę na obronę zaklęcia, które Cię atakuje lub bronić siebie, ale Twój sojusznik obrywa atakiem, bez względu na jego kości. Obowiązkowo oznacz osobę, którą ratujesz/skazujesz na brak obrony. •E...kscytujące wybuchy - Jak to w walce bywa, nie jesteście tu sami, a walki wokół wpływają na waszą potyczkę. Ktoś obok popisał się niezłą Bombardą sprawiając, że w waszą stronę lecą różne odłamki, które pogarszają wasz wzrok i powodują dzwonienie w uszach, a pył uniemożliwia wam wypowiadanie zaklęć. Rzuć k6 - wynik parzysty oznacza, że efekt dotyczy Twojego przeciwnika, wynik nieparzysty oznacza, że dotyczy Ciebie. Następne dwa zaklęcia osoby, której efekt dotyczy muszą być niewerbalne i otrzymują karę -30. •J....adowite tentakule - Już myślałeś, że przeciwnik będzie Twoim największym zmartwieniem, gdy nagle wpadasz na coś, co kompletnie zlało Ci się z otoczeniem. Kolce jadowitej tentakuli przebijają się przez Twoje ciało, wprowadzając jad do organizmu. Każde następne zaklęcie jest ma karę -10 większą (pierwsze -10, drugie -20, trzecie -30 itd...) ze względu na osłabienie organizmu. Jeśli posiadasz przynajmniej 20pkt. z zielarstwa w kuferku możesz dorzucić k6, gdzie wynik parzysty pozwala Ci na czas rozpoznać roślinę i uniknąć efektu tej literki!
• Obowiązkowy kod:
Kod:
<zgss> Kolor pierścienia: </zgss> <zgss> Przeciwnik: </zgss> <zgss> Modyfikacje, wydarzenia i bonusy kuferkowe: </zgss> <zgss> Atak: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje <zgss> Obrona: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje
•Wszelkie pytania kierujcie do @Maximilian Felix Solberg • Rekonstrukcja zakończy się 20.05 o godz. 19:00!
Kłamałaby, twierdząc, że za zabieraniem Ceda na ONMS nie stało nic więcej, niż tylko chęć wspólnego spędzenia czasu. Nie planowała go zmieniać, zamierzała za to pokazać mu naturę ze swojego punktu widzenia i wierzyła, że jeśli trochę go z nią oswoi, to sam przekona się, że nie ma się czego obawiać. Lekcje nie były może najwspanialszym środowiskiem terapeutycznym, bo nie miała żadnego wpływu na to, z jakim stworzeniem mieli do czynienia danego dnia, ale z drugiej strony obecność Profesora Rosy może dodawała Puchonowi trochę animuszu? Kłamałaby też, mówiąc, że nie dostrzegła tego, że zajęcia najzwyczajniej w świecie mu się spodobały i w dodatku udało mu się nawiązać więź ze szpiczakiem. Nie była pewna, czy to dobrze, skoro musieli go oddać, ale z drugiej strony ufała, że Ced doskonale zdawał sobie z tego sprawę i pilnował się, żeby magiczny jeżyk skradł jego serce w kontrolowanym stopniu. Nie popędzała go. Obserwowała z pewnym rozczuleniem, jak ten patrzy na zwierzątko, zajmując się przy tym rozdzielaniem zwierząt do oddzielnych klatek. Bardzo ostrożnie rozdzieliła ze sobą wozaki, które chyba zmęczyły się wykrzykiwaniem przekleństw, bo już nie wyglądały tak bojowo i z trochę mniejszym strachem sięgnęła do klatki jackalope, uważając wyłącznie na to, by żaden nie czmychnął bokiem. Szpiczaki porozdzielała na sam koniec. — Wiesz, że nikomu nie udało się udomowić szpiczaka? Hm, chyba pisałam o tym na wizzengerze. Masz rękę do zwierząt. Starała się, by ta uwaga była nieinwazyjna, by zabrzmiała lekko i nie niosła ze sobą żadnego obciążenia w postaci oczekiwań i wymagań. Uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła rękę, żeby pomóc mu wstać. — Chodź, oddamy klatki profesorowi. Sama się nie zabiorę.
- Yhm, całe szczęście. – odparł niemrawo, w popłochu przenosząc wzrok to na Maxa, to na Lockie’go, to znowu gdzieś w bok, na wyjątkowo interesujący kawałek trawnika. Nie był pewien, co dokładnie wymyślili sobie Ślizgoni, jednak w każdym wypowiedzianym przez Solberga słowie chłopak doszukiwał się drugiego dna, przekonany, że oto przyszła pora zapłacić za swój niewyparzony język podczas uczty. Słysząc z pozoru sielankowy opis przyrody zarysowany przez Maxa, Terry rzucił zaniepokojone spojrzenie na leżące niedaleko transportery. Czy zamierzali poszczuć na niego któreś ze stworzeń? W gruncie rzeczy wizyta w skrzydle szpitalnym nie była znowuż taką najgorszą perspektywą, oznaczałaby bowiem przynajmniej tymczasową ucieczkę od tego shit-show, w które się wpakował. Mimowolnie wzdrygnął się, widząc unoszące się nad nim ramię Solberga, chociaż gdyby Ślizgon naprawdę zamierzał go uderzyć, szesnastolatek miałby marne szanse na skuteczną obronę. Spiął się cały, oczekując uderzenia, które nigdy jednak nie nastąpiło. Zamiast tego Max… objął go ramieniem? Zdezorientowany, sztywny ze strachu jak kołek, rzucał dookoła zalęknione spojrzenia niczym zwierzątko w potrzasku. Informacja o tym, że Swansea był tego dnia „na chodzie” – jak to wspaniałomyślnie ujął Ślizgon, bynajmniej nie poprawiła chłopakowi humoru, oczyma wyobraźni widział bowiem obłąkaną złość wymalowaną na twarzy Lockie’go – wspomnienie uczty podkolorowane przez zdradziecki umysł Puchona. Pocieszająca okazała się wiadomość, że jego gołąb przynajmniej na razie pozostawał przy życiu, posłał więc Jamiemu bardzo blady uśmiech. - Nie, jest w porządku… pilnuję go. – odpowiedział Norwoodowi, który jako jedyny zdawał się zauważyć jego spanikowane spojrzenia i nerwowe ruchu. Kiedy jednak Ślizgon postanowił wprost zapytać o przyczynę takiego a nie innego zachowania, głos zabrał nauczyciel, nim którykolwiek z nich zdążył cokolwiek odpowiedzieć. W myślach po stokroć dziękując profesorowi, Terry wyślizgnął się z uścisku Maxa i niczym spłoszona sarenka uciekł szukać po błoniach zwierzaków.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ciężko było nie poczuć nagłego spięcia puchona i wtedy Max w końcu dostrzegł, że coś jest nie tak. Nie zdążył jednak zareagować, bo przemówił Rosa, a puchon wykorzystał tę okazję, by spierdolić w krzaki pod pretekstem bycia pilnym uczniem. -Czy tylko dla mnie to było dziwne? - Spojrzał na @Lockie I. Swansea i @Jamie Norwood , oszołomiony, bo kompletnie nie miał pojęcia, co właśnie się stało i czemu Terry tak się zachowywał. Jeszcze pół roku temu śmiali się z Maxa i jego gołębiego alter ego, a teraz takie coś. Ślizgon nie potrafił połączyć kropek ni chuja. Może dlatego, że na uczcie skupił się na wpierdalaniu kiełbasek i nigdy nie słyszał o rzekomych atakach Torcika na ptaszora puchona. W końcu jednak musiał sam ruszyć dupsko. Życzył więc ziomkom powodzenia i polazł sam między drzewa szukać szczęścia, czy co tam Rosa im kazał robić.
To zasadniczo nie było pocieszające, skoro nawet naczelny był nie w sosie ze swoją prefekturą, to i Lockie przecież już mógł założyć, że w życiu szkolnym to mu generalnie będzie tylko pod górkę. Westchnął ciężko, wyłączając się na moment, bo jak słyszał "torcik" to się robił głodny, a przecież skoro już tu się przypałętał, to ta lekcja potrwa i minie mnóstwo czasu, zanim będzie mógł się w jakiś torcik wgryźć. Lockie spojrzał na Jamiego, który pytał o wściekłe chomiki, ale z ręką na sercu sam nie wiedział o co chodzi. Może nie był wystarczająco bystry, by załączyć, że choć dla niego sytuacja była mało ważna, to się Anderson nią straumatyzował, a może rzeczywiście zamierzał zgrywać, że nic nie wie. Wzruszył ramionami, bo nawet nie był pewien o co właściwie Norwood pyta. Puchon w pewnym momencie wyrwał się jak surykatka, uciekając tak prędko, że się Lockie zdziwił, że ten ma w sobie tyle energii, bo wyglądał dość niemrawo. - Było. Ale Anderson cały jakiś, kurwa, dziwny po wakacjach. - przyznał, co mu się nasunęło na myśl. Klepnął Maxa w ramię i poszedł wziąć transportery, bo przecież - czas na łowy, ału, czy coś.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Co za dużo to niezdrowo, więc Max uznał, że dzisiaj może mieć już fajrancik. Miał cztery stworzenia, z czego dwa złapał na bycie patologicznym debilem, czyli swoją prawdziwą twarz. Wystarczyło to, by poprawić chłopakowi nieco humor i pozwolić mu zapomnieć o dziwnym zachowaniu Andersona. -Więźniowie w celi. - Oznajmił radośnie nauczycielowi, podając mu transportery ze złapanymi przez siebie stworzeniami. Nie liczył na Order Merlin za tę robotę, ale chętnie przyjąłby przepustkę na zalegnięcie po drzewem i wychillowanie, bo nałaził się wbrew swojej woli już wystarczająco.
Na podaną mu rękę odpowiedział tak samo, wyciagnął dłoń w jej kierunku i podźwignął się do góry. Nie skorzystał jednak z jej siły, tak naprawdę ledwie mogła poczuć jego ciężar, kiedy wstawał do pionu. Otrzepując się z pyłu z ziemi, zgodnie z tym, co mówiła, sięgnął do niej, żeby jej pomóc. Nie powiedział tego głośno, ale był jej bardzo wdzięczny, że sama o tą pomoc poprosiła. Czasami kiedy jej się z nią narzucał, miał wrażenie, że wypowie się swoim feminizmem, ale w gruncie rzeczy jej feminizm miał znacznie głębsze podłoże. Ideologiczne. Wziął na siebie odpowiedzialność zaopiekowania się wozakami, podzielonymi na osobne kontenerki, pozwalając Holly przejąć te mniejsze zwierzątka umieszczone w jednych klatkach. Zanim doszli do profesora Rosy, dodał: — Wydaje mi się, że on wie, że nie chcę odebrać mu wolności. Tak chciał wierzyć Ced. Mimo to, z troski, kiedy dotarli do profesora Rosy, spytał: — Profesorze, co się dalej stanie ze zwierzętami? Tak naprawdę na tym etapie interesował go tylko szpiczak, ale grzecznie było spytać o wszystkie zwierzęta.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Jakiś zziajany dotarł do dębu, pod którym Rosa jak księciunio siedział i zaglądał do transporterów przyniesionych przez pozostałych uczniów. Zdał mu swoje zdobycze i rozejrzał się za Solbergiem, który już gdzieś oczywiście kwitł pod drzewem. Poszedł więc, bo co będzie się wyłamywał i klepnął se na ziemię obok niego. - Wiesz, co Ci powiem? - miał jakiś debilny uśmieszek na mordzie, ale widząc, że Solberg nic nie odpowiada i jeszcze bezczelnie udaje, że go nie słyszy, to go szturchnął kolanem- Powiem Ci, że nie wiem kiedy ostatnio łaziłem po błoniach jak dureń za chomikami i nic, zupełnie nic mnie nie kłuło w plecach, kolanach, w brzuchu albo oczach. - spojrzał gdzieś w dal. Zdawało się, że Swansea życie na nowo poznaje i jest z tego powodu jakiś niebywale szczęśliwy. Aż dziwne.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No i chuj odpoczynek strzelił, bo zaraz się musiał Swansea jakiś nawinąć i mu coś chcieć opowiedzieć, co nie mogło poczekać, aż Max odpocznie po tym ciężkim wykonywaniu obowiązków, jakim było pojawienie się na jednej lekcji. Próbował udawać głuchego, ale nie z Lockiem takie numery, więc zaraz musiał jednak zwrócić na kumpla uwagę. -Mówiłem, że jesteś dzisiaj na chodzie. Byle tak zostało. - Uśmiechnął się na początku, by dokończyć nieco mniej optymistycznie. Wciąż uważał, że coś z tym szamanem było nie tak, ale ciężko było myśleć inaczej, skoro sam nie miał ani grama przydatnych doświadczeń z jego praktykami. -A byłem pewien, że złapałeś te gówna na litość. - Wrócił do żartobliwego tonu, wskazując na transportery. -Kurwa, jak mnie irytują te zasady o nie jaraniu na terenie. - Wymruczał, bo jak sobie tak siedzieli, to łapa sama pomknęła mu do kieszeni po paczkę fajek, którą zdążył wyciągnąć, ale zaraz z żalem musiał schować, gdy kątem oka dostrzegł Rosę.
Najpierw dołączył do uczniów, pomagając im zorientować się w terenie, ale widząc, jak to sprawnie wszystkim - no, prawie wszystkim, patrząc na postępy puchońskiej naczelnej - zdecydował wrócić na dębową polanę, by odbierać transportery od uczniów, którzy już zakończyli swoje poszukiwania. - Dzięki. - uśmiechnął się do @Frederick Shercliffe. Był sobie w stanie wyobrazić, że dla kogoś, kto dotychczas spędzał całe swoje dnie na doglądaniu zwierząt w rezerwacie, zajęcia szkolne mogą być nieszczególnie ciekawe, ale liczył na to, że może, kto wie, będzie on jakimś wsparciem dla słabszych uczniów? Nie znał go za dobrze. Powstrzymał cichy śmiech, kiedy został zatytułowany profesorem, bo zawsze to go w jakimś stopniu cieszyło i pokiwał głową - Słyszałem. Dobrze, że udało się ich trochę złapać, będzie można zbadać czy to też wpływ pyłu, czy taką już mamy na gruntach wodę? - zażartował, mrużąc jedno oko- Jeśli to woda, muszę pilniej uważać, czy drugoklasiści nie piją z kałuży... - dodał ciszej. Odwrócił się do @Ian D. MacTavish, kiwając głową i dziękując za transportery. Zajrzał do każdego, by ocenić, jak się miewają zwierzęta i ustalić sobie, w jakiej kolejności je obejrzeć w chwili wolnego czasu. - To zależy, ale raczej nie jest to ich cechą. - przyznał, w odpowiedzi na jego pytanie, patrząc na niego z zainteresowaniem - Zdarzyło się to Panu? - uśmiechnął się- To nie zwierzątka domowe. Szpiczaki z natury są nieufne, kiedy ludzie próbują je sobie zjednać, zdarza im się w zamian zdemolować im ogródek. - uniósł w rozbawieniu brwi. Zajrzał raz jeszcze do kontenerka z jeżopodobnym stworzonkiem, coby mieć pewność, czy krukon nie przyniósł mu może jeża, skoro taki był to łagodny zwierzak - Może być pan z siebie po prostu dumny, panie MacTavish, może ma pan wrodzoną rękę do zwierząt? - posłał mu piękny uśmiech i spojrzał ponad jego ramieniem na zbliżającą się @Lily Blackwood. - Dwa? Na raz? - uniósł brwi - Jak! - uśmiechnął się szerzej, słysząc, jaka była zaaferowana całym wydarzeniem. Pokiwał głową, rozumiejąc jej zmartwienie- Oby nie... Popatrzmy - przejął od niej transportery i zbadał jak się ma wozakowa sytuacja.- Proszę się nie przejmować, dobrze, że je Pani złapała jak to takie łapserdaki. Poradzę sobie z nimi dalej. - zapewnił ją z łagodnym uśmiechem. Zaczął niektóre ze zwierząt przekładać do większych kontenerów, segregując je względem gatunków i dokładnie oglądając każdego z nich. Przerwał na chwilę tę czynność, by odebrać kontenery od @Imogen Skylight i zaśmiał się już cicho: - Nie jest pani dziś pierwszą, która na nie narzeka. - przyznał, kiwając głową - Zdaje się, że to pokolenie jest wyjątkowo bezczelne, co? - zapytał z rozbawieniem i odstawił jej skrzynki w kolejkę do tych zwierząt, które miał jeszcze obejrzeć. Nie zdążył się jednak za to na powrót zabrać, bo pojawił się @Maximilian Felix Solberg i jego więźniowie, na widok których pokiwał głową. - Odbędą karę wiecznego życia na wolności w zakazanym lesie. - zapewnił z powagą - Wszystko poszło gładko? - zapytał pobieżnie, kiwając głową, żeby sobie poszedł przycupnąć gdzieś, póki nie zbiorą się pozostali uczniowie. Po nim dołączył jego brat bliźniak z innej matki, oddając swoje transportery, któremu również podziękował uśmiechem, jednak odprowadzając go wzrokiem, uniósł brwi, na widok papierosów w ręku Solberga i pokręcił przecząco głową. Kiedy podeszli do niego @Holly Wood i @Ced Savage akurat wyciągał szpiczaka z transportera, ostrożnie oglądając go z każdej strony, nim nie umieścił go w większym kojcu. - Hm? - spojrzał na puchona - Czekam na więcej informacji od gajowego względem sytuacji w północnym sektorze lasu, ale plan jest taki, żeby wypuścić je na wolność, po prostu dalej od terenów, po których kręcą się uczniowie. - powiedział, odbierając od nich kontenery - Wiele zwierząt bardzo się rozmnożyło przez wpływ wróżkowego pyłu, natura trochę oszalała na wiosnę, teraz musimy sobie z tym radzić. - odstawił transportery i spojrzał na parę - Nie martwcie się, przesiedlamy je zgodnie z ich potrzebami. Jeśli okaże się, że gdzieś jest ich za dużo na przestrzeń, jakiej potrzebują, by bezpiecznie żyć na swoim terytorium, część z nich pewnie zamieszka w rezerwacie Shercliffe'ów. - nakreślił dokładniej, widząc pewne przejęcie na twarzy puchona.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania
Złapane zwierzęta:2 wozaki, wozak, wozak + 2 niezłapane, nie wiem czy linkować?
Wróciła na polanę ze swoim stadem wozaków, przeklinających jak złe, wprawiając ją w iście wesolutki nastrój, tak wesoły, jak tylko może być dziewczyna obrzucana najwymyślniejszymi obelgami. Po cichu miała nadzieję, że utrzyma swój status top of the top wozak queen, ale okazało się, że nie tylko ona przyszła na polanę z zestawem kun. - Ja też - powiedziała do @Imogen Skylight, wyciągając do niej rękę, by zbić piątkę i pogratulować jej tak owocnych łowów. Możliwe, że wspólnymi siłami wypleniły większość wozaków ze szkolnych błoni. Oddała transportery profesorowi Rosie, wymownie uśmiechając się, gdy jeden z wozaków nazwał go między innymi "pudrowanym lalusiem". Ciekawy dobór słów jak na podróbę fretki.
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy, skromna biżuteria;
Wróciła na polanę z @Lily Blackwood, ogólnie roztrzepana, z pogniecionym sweterkiem. Za nią dreptały dwa transportery - jeden z uciszonymi magicznie wozakami, które przeklinały dotychczas tak, aż uszy jej więdły, a drugi z bardzo grzecznym szczuroszczetem. Odprowadziła wzrokiem Puchonkę, która podeszła do nauczyciela, mając identyczny problem z wozakami. Momentalnie poczerwieniała bo "swoje własne" wyciszyła, a nie wiedziała czy mogła... może jeśli wyjaśni, że to dla dobra uszu i świata, to nauczyciel zrozumie? Poczerwieniała na samą myśl, że miałaby podejść do nauczyciela. Nieco zmęczona usiadła na trawie i podwinęła kolana ku sobie. Rozmasowywała skronie, aby po chwili popatrzeć na zwierzaczki. Gdy Lily wróciła, uśmiechnęła się do niej lekko. - Myślisz, że profesor Rosa pogniewa się gdy dowie się, że moje wozaki są wyciszone zaklęciem? Strasznie przeklinały, głowa mnie rozbolała. - zapytała cicho starszej i ślicznej koleżanki. Lepiej nie wspominać, że pokonała je obelgą i sprawnym rzutem siatki. - Zobacz jaki ten jest grzeczniutki. Nic go nie obchodzi poza liśćmi. - pokazała jej bardzo grzecznego i znudzonego życiem szczuroszczeta siedzącego wygodnie w transporterze. Zdjęła z rąk rękawice i rozmasowała skórę, która lekko szczypała od dziwnego materiału, który nosiła na dłoniach ostatnie pół godziny.
Być może dla wielu ta lekcja była czymś niezbyt przyjemnym, jednak gdy Adela wracała na miejsce spotkania, w jej oczach błyszczał zachwyt i swego rodzaju triumf. Nie dało się ukryć - to zadanie było szyte na miarę pod jej miłość do włóczenia się i przeżywania przygód. Nie przeszkadzało jej, że niesie sporo rzeczy i że wozak w transporterze zachowywał się, jakby zamierzał zaraz go rozwalić (albo przynajmniej zwyzywać DOSŁOWNIE wszystkich krewnych Honeycottówny). Z uśmiechem na twarzy oddała zwierzęta profesorowi. Nieważne jak była brudna, zmęczona, czy nawet lekko posiniaczona - liczyło się to, że wzięła udział w naprawdę świetnej lekcji.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Przyszła na dębową polane obładowana w transportery. Załapała aż ośmioro zwierzaków w tym szczęść wozaków. Czuła jakąś dumę, że poszło jej tak świetnie. Gdzieś ten obojętny nastrój się z niej ulotnił, a w środku coś poczuła. Jeszcze dokładnie nie wiedziała co, ale było to całkiem miłe i dobre uczucie. Zaczęła przeglądać transportery, czy żadne zwierze nie postanowiło zwiać, zatrzymała na dłużej swoje spojrzenie na wozakach, które z pewnością klęły siarczyście, jednak ich nie słyszała, uśmiechnęła się do nich, a następnie wzrokiem odszukała @Atlas Rosa i oddała mu swoje transportery. Nie zamierzała jednak zdradzać mu, jak złapała taką pokaźną ilość wulgarnych fretek, pewnie by nie uwierzył. Odsunęła się na chwile na bok, czekając na skończenie zajęć, rozglądając się co jakiś czas za @Aoife Dear-Aasveig, która powinna już tu być, chyba że postanowiła się zmyć z lekcji. Wiedziała, że @Aiyana Mitchelson pewnie wróci jako ostatnia. Miała ambicje większe niż niejeden ślizgon.
Dziewczynka nie należała do najsilniejszych osóbek, a jej ambicja nie pozwalała na to, by dostarczyć wszystko za jednym zamachem, toteż co jakiś czas biegała w miejsce zbiórki, odstawiając coraz to nowe transportery z wyłapanymi zwierzakami. Początkowe, mieszane uczucia dotyczące lekcji, wyparowały gdzieś przy pierwszym, złapanym Szpiczaku. Teraz wręcz tryskała energią, choć nie sposób było stwierdzić, skąd miała jej w sobie aż tyle. Uparła się jednak na jedno, konkretne zwierzę i to właśnie je zamierzała pochwycić, łapiąc w międzyczasie to, na co natknęła się po drodze. Ostatecznie dostarczyła mężczyźnie aż osiem zwierzaków. Dwa Jackalope'y, dwa Wozaki, trzy Szpiczaki i jednego Szczuroszczeta, gdyż to właśnie jego tak uparcie próbowała złapać. W tej chwili nie pozostało jej nic innego, jak dowiedzieć się, gdzie przebywa @Atlas Rosa. Na szczęście odnalezienie mężczyzny nie sprawiło jej większego problemu. Przekazała mu transporter, dumna ze swojej pracy. - To już ostatni - poinformowała, przekazując mu szczuroszczeta. Z wypiekami na twarzy, powstałymi w wyniku włożonego w zajęcia wysiłku, podeszła do @Fern A. Young. "Mam go! Złapałam tego fajnego szczurka!" Musiała się pochwalić swoimi osiągnięciami, nawet jeśli młoda ślizgonka była już tego doskonale świadoma. Uśmiechała się do niej promiennie, wyraźnie zadowolona z lekcji. Spędziła ją w naprawdę miłym towarzystwie. Była też bardzo wdzięczna @Bridget Hudson za udzielenie jej tak dużej i jakże znaczącej pomocy. Szczególnie przy łapaniu ostatniego stworzonka.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Ania dała już za wygraną. Dwa zwierzaki to i tak niezły wynik, a przecież jej nie chodziło o to, żeby wyzbierać wszystkie gryzonie na błoniach. Z resztą coraz gorzej się czuła, wysiłek fizyczny nie współgrał z jej chorobą i w ogóle podnoszące się ciśnienie sprawiło, że zaczęła odczuwać niepokojący przypływ magicznej mocy. Jej niekontrolowany wzrost miał związek ze stresem, ten zaś z wozakiem, który zwyzywał ją od najgorszych. Dlatego kiedy dostrzegła dwa kłócące się stworzenia, nie wytrzymała. Ona, dama z najznamienitszych czarodziejskich salonów, świadoma tego, jak działają wozaki, musiała rzucić najcięższa obelgą, na jaką było ją stać. I zrobiła to, posiłkując się życiowym doświadczeniem ukochanej starszej siostry, której wyczucie stylu mocno wpłynęło na gust Aneczki. - Nosicie skarpety do sandałów! - wyparowała do kłócących się wozaków, które zaskoczone tak druzgocącą inwektywą zaniechały sprzeczki. A panna Brandon dopiero się rozkręcała. - Mylicie beż z écru i nie myjecie stóp! Tak wprawione w osłupienie stworzenia łatwo chwyciła siatką i wpakowała do transporterków, po czym podniosła wzrok i zbladła. Dopiero teraz się zorientowała, że tymi potwornymi obelgami rzucała w towarzystwie wszystkich. Wtedy zdenerwowała się już naprawdę mocno, a bijące szybko ze stresu serce zapowiadało zbliżanie się pierwszego w tym roku ataku pressury. Pytanie czy rzeczywiście miało do tego dojść, czy pomoc nadejdzie w odpowiednim momencie?
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenna na dębową polanę wróciła sama. Gdzieś przy łapaniu ostatniego wozaka Christian zniknął jej z oczu, ale wcale się tym nie martwiła. Kuzyn potrafił sobie sam poradzić, zwłaszcza w kontekście magicznych stworzeń. Niemagicznych z resztą też. Wróciła na polankę, mając nadzieję, że zastanie nauczyciela samego. Niestety wróciło już pełno innych uczniów, więc dyskretna rozmowa nie wchodziła w grę. - Przyniosłam trzy wozaki - zakomunikowała profesorowi, podając mu dwa transporterki ze schwytanymi gryzoniami. - Jackelope mi uciekł. Czy po lekcji mogłabym z panem porozmawiać? To znaczy, to nic pilnego, ale... Pojawili się kolejni uczniowie, więc odsunęła się, żeby nie blokować dostępu do nauczyciela. Zajęła jakieś miejsce na uboczu i czekała na kuzyna, który niedługo powinien się pojawić ze swoimi zwierzakami. No, o ile będzie gotów je oddać, zamiast upchnąć je do sypialni w wieży krukonów i traktować jak koty, opiekując się nimi i ucząc czarodziejskich sztuczek.
Spacer z Anią, który momentami przybierał dość dynamiczny charakter, był dla Tima nagrodą samą w sobie. A to, że przy okazji udało mu się nałapać dosyć zwierzaków, na dobrą ocenę było miłym bonusem. Od czasu kiedy poznał Anię Brandon i zaczęło mu na niej zależeć, na długo przed tym, zanim zaczęli być parą, zaczął podchodzić do nauki i ocen trochę bardziej odpowiedzialnie. Zwyczajnie nie chciał, żeby uznała go za tłumoka. Zaczynał się już nieco niepokoić, czekając na swoją panią, bo nie było jej dłużej, niż przewidywał, i już chciał ruszać na poszukiwania, kiedy w końcu pojawiła się ze swoim imponującym łupem, ale od razu zauważył, że przesadziła z ambicją i jej choroba zaczęła się odzywać, czego sama Prefektka Naczelna nie była najwyraźniej świadoma. Podszedł do niej, uśmiechając się najszerzej, jak umiał, żeby zamaskować niepokój w oczach i dotknął różdżką jej bransolety, żeby uwolniła dawkę leku uspokajającego. - Widzę, że zaszalałaś, moje ty serduszko ambitne. Ten prezent to był jednak dobry pomysł. - Dodał i mrugnął do niej, zmieniając uśmiech na bardziej naturalny, za to zdecydowanie wyraźniej kochający.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 15
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Dotarcie na polanę trwało dłużej, niż przypuszczała, gdyż napotkała po drodze trudności obiektywne w postaci pięknego miejsca na odpoczynek i celebrowania kończącego się lata w promieniach słońca. Odprężyła się tam na dłuższą chwilę, ale wozak tak darł paszczę, że wreszcie się podniosła i wróciła na lekcję. Nie szło się przyczepić, złapała trzy różne zwierzaki, a to że zrobiła to błyskawicznie i potem sobie odpoczywała, to już jej zysk, prawda? - Co zamierzacie zrobić ze złapanymi zwierzętami? - spytała @Atlas Rosa i @Bridget Hudson, zastanawiając się, jaki los zgotowała odłowionej trójce. - Bo raczej nie uśpicie. Podrzucicie plagę w inne miejsce? Pewnie mnożyły się tak wszędzie, a nie tylko tutaj. Była nastawiona sceptycznie, bo uważała to za przenoszenie problemu w inne miejsce. Z kolei wypuszczenie takiej liczby zwierząt na przykład w rezerwacie prosiło się o zaburzenie równowagi w tamtejszym środowisku. A przecież tego nie chciał nikt. Zwierzaki stanowiły w rozumieniu Aoife problem, którego rozwiązanie zdawało się drastyczne, choć proste. Chociaż czy dla szkoły, w której codziennie zjadano mnóstwo mięsa, przerobienie jackalope na pasztet rzeczywiście było takim niehumanitarnym wyjściem? Takie były jej rozmyślania, w których efektem było niezadowolenie każdym z dostępnych rozwiązań, ale też konkluzja, że wróżki uprzykrzały życie, nawet jak już ich nie było.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas przyszedł na polanę dębów i stanął z boku, trzymając ostrożnie transporterek z dwoma zwierzakami. Trzeci wciąż zajmował wygodne miejsce na jego ramieniu i ciamkał podsuwane mu przez gryfona szpiczakowe przysmaki. Zapewne nie była to forma, w której nauczyciel oczekiwał dostarczenia gryzoni, ale Seaver trochę miał to w nosie. Jeśli coś będzie nie tak, to zostanie o tym poinformowany i dostosuje się do zaleceń, ale póki szpiczakowi było dobrze w jego towarzystwie i jemu w towarzystwie zwierzątka, zamierzał utrzymywać bieżący stan. Tym bardziej, że jakaś małolata palnęła coś o usypianiu. I choć nie wierzył ani przez moment, żeby Atlas jakkolwiek rozważał taką ewentualność, instynkt obrońcy kazał mu mieć się na baczności i obserwować otoczenie, zwłaszcza tę małą. Nawet jeśli jej słowa wskazywały, że sama też nie jest zainteresowana tak drastycznym obrotem spraw.
Christian dotarł na polanę objuczony transporterami, bo oczywiście nie wpadł na to, żeby oddawać je zaraz po złapaniu. Ale nie były aż takie ciężkie, tylko dosyć nieporęczne. Zwłaszcza ten zawierający dwa skłócone wozaki. Po drodze słownik obelg krukona wzbogacił się znacząco. Oddał wszystkie zwierzęta nauczycielowi, chociaż Jenna miała racje z tym chowaniem w sypialni. Sporo siły woli go kosztowało, żeby nie schować gdzieś tego szpiczaka, który go polubił. Ale na dłuższą metę byłby to znęcanie się nad nim. Poza tym nadal miał swojego magicznego szczura, który też wymagał uwagi. Podszedł do kuzynki, żeby się pochwalić tym, że też mu się udała sztuczka. Jak zwykle na zajęciach z profesorem Rosą, czuł jakieś rozdrażnienie, kiedy Jenna na niego patrzyła zbyt długo, a teraz właśnie to robiła, chyba nawet nieświadomie. Ale tak czy inaczej, nie mógł tego skomentować, żeby nie wyjść na psa ogrodnika. Byli przecież tylko przyjaciółmi i do tego kuzynostwem. Ale świeżo odpalone hormony dość skutecznie mieszały mu w głowie czasami, a profesor Rosa był ciachem, nawet Chris to widział. - Też mi się udało złapać dwa wozaki naraz. Nie znałem takich określeń, jak ty, ale je zaskoczyłem najbardziej skomplikowaną wiązanką, jaką znam.
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Ledwo zaczął sie rok szkolny a Wiktor już niezależnie od tego, co działo się - a działo niemało! Nawet zaplanował wszystko na drugi dzień żeby coś z z psocić i już kusiły go niczym ćmę ogień lub światło. W końcu, jak mógłby odmówić sobie konkurowania w koronnej dziedzinie . Chciał pokazać innym, że stara się nie pakować w kłopoty może ktoś o doceni kto wie. Kiedy Puchon wrócił na polane, znów był pewny siebie i skupiony na postawionym zadaniu. Oddychał głęboko, delektując się otulającym zapachem lasu , próbując wyrzucić z głowy wszelkie niezbędne, mogące przeszkadzać myśli... Słodki Salazarze, a żeby to jeszcze było takie proste! Rudzielec wodził dookoła wzrokiem, wyraźnie poszukując czyjejś sylwetki, lecz szybko dał sobie spokój, znów przybierając na twarz maskę opanowania. Skierował się na polane oddając wszystkie zwierzaki jakie zdołał złapać, po czym rozejrzał sie za nauczycielem @Atlas Rosa Nie było teraz czasu na kurtuazję, lub arystokratyczne grzeczności - wszak to nie było i nie jest w stylu Wiktora on i grzeczność .