• Zwycięzca pojedynku może zgłosić się po 1pkt. z historii magii oraz 2pkt. z dziedziny, z której zaklęć używał, natomiast przegrany otrzyma 1pkt. do kuferka. Jeśli używaliście zaklęć zarówno z OPCM jak i z transmutacji możecie wybrać sobie dziedzinę, z której punkty zostaną wam przyznane.
• Wybieracie konkretnego przeciwnika, z przeciwnym kolorem pierścienia do waszego, który będzie waszym rywalem. Jedna postać może walczyć maksymalnie aż z trzema rywalami naraz!
• Na każdego przeciwnika z jakim walczycie kulacie 2xk100: jedną kością na atak, drugą na obronę, do czego dodajecie swoje punkty z Zaklęć i OPCM LUB z Transmutacji (nie więcej niż 50). Musicie jednak użyć w tej turze zaklęcia z danej dziedziny, której statystyki sobie dodaliście.
• Atak powyżej 130 daje automatyczny punkt dla atakującego. Jeśli Atak wynosi między 65-120, obrońca rzuca k100. Wynik większy od wartości ataku oznacza udaną obronę. Atak mniejszy niż 65 daje nieudane zaklęcie - nie potrzeba obrony.
• Jeśli walczysz z dwoma przeciwnikiem i jeden z nich Cię trafi, masz -30 do obrony przeciwko drugiemu napastnikowi! Jeśli walczysz z trzema kara od pierwszego przeciwnika wynosi tyle samo, ale jeśli w tej samej rundzie również trafi Cię drugi przeciwnik, nie masz możliwości obrony przed trzecim z nich, automatycznie odnosi on sukces.
• Zwycięża osoba, która 3 razy celnie i skutecznie zaatakowała przeciwnika. Przegrany pada sparaliżowany na ziemie, aż do zakończenia całości rekonstrukcji. Zwycięzca może podjąć walkę z kolejnym niesparaliżowanym przeciwnikiem pod warunkiem, że ten posiada przeciwny kolor pierścienia.
• Jeśli walczysz z więcej niż jednym przeciwnikiem, wystarczy przegrana z jednym z nich, by ulec paraliżowi!
• Modyfikacje: - Osoby z cechami świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) oraz gibki jak lunaballa mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na obronę
- Osoby z cechami silny jak buchorożec lub magik żywiołów mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na atak
- Osoby z cechami połamany gumochłon lub rączki jak patyki mają -10 do kości na obronę
- Osoby z cechami bez czepka urodzony lub dwie lewe różdżki mają -10 do kości na atak przy rzucaniu zaklęć z kategorii, jaką maja w nawiasie.
- Jeśli postać posiada którąś z poniższych genetyk, co rundę rzuca k6 na konsekwencje, wynik parzysty aktywuje poniższe akcje:
Genetyki:
Jasnowidz:
Dostajesz wizji i przewidujesz kolejny ruch przeciwnika. Twoja obrona w następnej rundzie jest udana bez względu na wynik kości. Przez przebłysk tracisz jednak chwilę skupienia i Twój atak w tej rundzie spada o 20 oczek.
Wila:
Wybierz jedną z dwóch opcji: Twój czar działa na przeciwnika i go rozprasza. Następny jego atak jest o 35 mniejszy. LUB Adrenalina związana z bitwą sprawia, że Twoja harpia się budzi. Twój atak zyskuje 30 oczek.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą lub drugą wilą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje wilowe sztuczki nie działają!
Legilimenta:
Możesz wejść do umysłu przeciwnika i wyczytać jego kolejny ruch. Twoja obrona w następnej rundzie zwiększa się o 30.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje sztuczki nie działają!
• Raz na dwie rundy rzucacie literką, żeby zobaczyć, co przydarzyło wam się w trakcie walki:
Scenariusze:
•F,G,H,I - Nie dzieje się nic. •A.....kromantule w natarciu - Walczycie w najlepsze, gdy nagle pojawia się dodatkowe zagrożenie. W waszą stronę zmierzają akromantule, a przynajmniej coś, co je do bólu przypomina. Rzuć k6 . Wynik 1-3 oznacza, że omijają was i pędzą dalej. Wynik 4-6 oznacza, że stajecie się celem ich ataku i musicie bronić się przed zupełnie nowym zagrożeniem. Nie macie szansy na obronę przed atakiem przeciwnika. W dodatku kończycie z raną po ugryzieniu na dowolnej części ciała. Może lepiej, by obejrzał to uzdrowiciel? •B...ijący blask - Jedno z otaczających was zaklęć podpala przestrzeń wokół. Co rundę, obydwoje rzucacie dodatkowe k100, by sprawdzić, czy ranicie się o płomienie. - 1-35 Sprawnie tańczycie wokół ognia. Nic wam się nie dzieje. - 36- 70 Zbyt mocno zbliżacie się do płomienia, który delikatnie was parzy. Otrzymujecie -20 do obecnej obrony i -10 do następnego ataku, jaki wyprowadzicie. - 71-100 Nie każdy ma oczy dookoła głowy i widać Ty należysz do takich osób. Wpadasz w płomienie, które mocno parzą Twoją skórę. Otrzymujesz na stałe -20 do wszystkich zaklęć rzucanych podczas rekonstrukcji. i poparzenie, które należy opatrzyć po walce! •C....entaury w galopie- Mieszkańcy Zakazanego Lasu włączyli się do rekonstrukcji i galopują między wami. Rzuć k6. Jeśli wynik jest parzysty, nic się nie dzieje. Wynik nieparzysty oznacza, że obrywasz (1,3 - kopytem, zakręć kołem by zobaczyć która kość ulega złamaniu ; 5 - obrywasz strzałą, zakręć kołem, by zobaczyć, gdzie) i otrzymujesz -20 do trzech następnych zaklęć, jakie rzucisz. •D....ylemat moralny - Widzisz, że jeden z Twoich sojuszników nie radzi sobie najlepiej. Masz wybór pomóc mu, ale tym samym stracić szansę na obronę zaklęcia, które Cię atakuje lub bronić siebie, ale Twój sojusznik obrywa atakiem, bez względu na jego kości. Obowiązkowo oznacz osobę, którą ratujesz/skazujesz na brak obrony. •E...kscytujące wybuchy - Jak to w walce bywa, nie jesteście tu sami, a walki wokół wpływają na waszą potyczkę. Ktoś obok popisał się niezłą Bombardą sprawiając, że w waszą stronę lecą różne odłamki, które pogarszają wasz wzrok i powodują dzwonienie w uszach, a pył uniemożliwia wam wypowiadanie zaklęć. Rzuć k6 - wynik parzysty oznacza, że efekt dotyczy Twojego przeciwnika, wynik nieparzysty oznacza, że dotyczy Ciebie. Następne dwa zaklęcia osoby, której efekt dotyczy muszą być niewerbalne i otrzymują karę -30. •J....adowite tentakule - Już myślałeś, że przeciwnik będzie Twoim największym zmartwieniem, gdy nagle wpadasz na coś, co kompletnie zlało Ci się z otoczeniem. Kolce jadowitej tentakuli przebijają się przez Twoje ciało, wprowadzając jad do organizmu. Każde następne zaklęcie jest ma karę -10 większą (pierwsze -10, drugie -20, trzecie -30 itd...) ze względu na osłabienie organizmu. Jeśli posiadasz przynajmniej 20pkt. z zielarstwa w kuferku możesz dorzucić k6, gdzie wynik parzysty pozwala Ci na czas rozpoznać roślinę i uniknąć efektu tej literki!
• Obowiązkowy kod:
Kod:
<zgss> Kolor pierścienia: </zgss> <zgss> Przeciwnik: </zgss> <zgss> Modyfikacje, wydarzenia i bonusy kuferkowe: </zgss> <zgss> Atak: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje <zgss> Obrona: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje
•Wszelkie pytania kierujcie do @Maximilian Felix Solberg • Rekonstrukcja zakończy się 20.05 o godz. 19:00!
Autor
Wiadomość
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Lekcja zielarstwa Kostka:1 Numerek:2 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 2pkt
Zauważył w międzyczasie, podczas rozmowy, duszyczkę. Była nią Loulou Moreau - dziewczyna, z którą miał okazję zbierać wstążki na lekcji u Voralberga. Kojarzył ją doskonale - jej kręcące się włosy i ciemniejszą karnację, dzięki której się wyróżniała na tle innych. Na jej niekorzyść, student nie oglądał meczów Quidditcha, w związku z czym jego wiedza na temat roli Gryfonki w drużynie była znikoma, co nie zmienia faktu, iż przynajmniej nie poznał ją przez pryzmat rozgrywek. Czyżby lubiła Zielarstwo? Tego nie wiedział, spoglądając na @Maximilian Felix Solberg, z którym najwidoczniej będzie współpracował na lekcji. Po chwili jednak nauczyciel przerwał małe zamieszanie w postaci nagminnych rozmów, przechodząc do konkretów. A raczej ogólnych myśli, ogólnych słów, a, jak się okazało, w planach Wespucciego było... określanie właściwości drzew, zastosowania ich podczas tworzenia różdżek i innych tego typu. Same, użyteczne rzeczy. Jednak kartkówki nie napisał. Coś dziwnego go przyblokowało - i nawet jeżeli znał odpowiedzi, gdyż były one oczywiste, zwrócił pustkę. Pustkę, która krążyła w jego głowie, w jego ciele, jedynie z imieniem i nazwiskiem; być może bladość powodowała, iż mniej krwi dopływało do jego mózgu? Któż by to wiedział. Nie zmienia to jednego faktu - przegrał starcie, wychodząc z niego bez jakiejkolwiek krzty godności. Wzruszył ramionami, skrzyżował ręce i spojrzał porozumiewawczo na Maximiliana.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Lekcja zielarstwa Kostka:3 Numerek:4 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 5
Nie spodziewał się, że Lou do niego podejdzie, ale w gruncie rzeczy po ich ostatnich wybrykach na lekcji - mógł się tego spodziewać, bo całkiem nieźle odpierdalali, nie da się tego ukryć. Uśmiechnął się lekko, rozglądając sie przy okazji za Strauss, ale wtedy właśnie Kanadyjka odezwała się ponownie, a on uniósł lekko brwi i wzruszył ramionami. - Jasne - rzucił po prostu, nie bardzo przejmując się tym, co będzie dalej, ale potem zamknął się, bo przylazł profesor i klasycznie zaczął tak pierdolić, że głowa mała. Jemu się chyba gęba nigdy nie zamykała i musiał nawijać, jak jakiś pokruszony, a przynajmniej z takiego wniosku wychodził Max. Parsknął niemalże z ubawienia, kiedy usłyszał, co mają zrobić i już wiedział, że chuj mu z tego wyjdzie, bo gówno wiedział na ten temat, ale jak zawsze miał na to wyłożoną lachę, więc miał to generalnie w dupie. Udzielał odpowiedzi na chybił trafił. Doszedł do wniosku, że pewnie każde drzewo nadaje się do tego, żeby zrobić różdżkę, bo słyszał o tak dziwnych tworach, że to się w pale, kurwa, nie mieściło. Rzucił coś o tym, że ma znaczenie, ale wszystko przez to, że słyszał to pierdolenie na temat brzozy - dobra dla gospodyń domowych, nie czuł się zupełnie jak kogut domowy, więc chuj z tym. Ostatnie zaś określił bardzo prosto: nie. Skoro pytano go o zdanie, to je wyraził, co więcej tutaj miał pierdolić? No i ciekawe, co niby dalej?
Lekcja zielarstwa Kostka:6 Numerek:4 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 5
Drgnęła lekko, kiedy nagle ktoś się obok niej odezwał i zamrugała, wyrwana z własnych myśli, które nie były ani wcale wesołe, ani wcale jakieś szczególnie mocno absorbujące. Ot, po prostu były. - Nie. Po prostu poprzednim razem nie popisałam się ani trochę, więc nie jestem przekonana co do tego, jak pójdzie mi teraz - wyjaśniła uprzejmie, ale nie zamierzała wchodzić w jakąś głębszą dyskusję, tym bardziej że profesor już nadchodził i wkrótce rozpoczął swój wykład, którego Victoria już się spodziewała. Wiedziała, że mężczyzna lubi postępować w ten sposób, nawet w pewnym sensie to doceniała, aczkolwiek nie była przekonana, by takie długie wywody zjednywały mu przychylność pozostałych uczniów. Różnie co prawda bywało, ale nie przypuszczała, by studenci go jakoś szczególnie uwielbiali. Na zadane pytania uniosła lekko brwi i poważnie zastanowiła się nad zagadaniem. Wbrew pozorom nie było wcale takie skomplikowane, aczkolwiek nie wiedziała również wszystkiego, bo aż tak mocno tematem się nie interesowała. Być może powinna, biorąc pod uwagę, że z drewna wykonywało się również miotły. Nie wiedziała tylko, czy ich moc w sprawach związanych z czarowaniem można przenosić na zdolności lotnicze, ale to była już inna kwestia. - Jeśli się nie mylę, panie profesorze, to drzewo na różdżkę, nazywane czasem drzewem różdżkowym, rozpoznaje się przede wszystkim po obecności konkretnych magicznych stworzeń. Zdaje się, iż są to nieśmiałki, które lubią zamieszkiwać taką, cóż, okolice. Czy może raczej... nieśmiałki po prostu opiekują się tymi drzewami, które wykazują jakieś magiczne właściwości. Jeśli chodzi o same rodzaje drewna, to istnieje wiele propozycji mówiących o tym, co dane drzewo symbolizuje, co może być w nim zaklęte. Na ten przykład, moja różdżka zrobiona jest z eukaliptusa, mówi się, że świetnie sprawdza się w magii żywiołów, ale słyszałam również coś o tym, że tego typu różdżki wybierają sobie na właścicieli podróżników i miłośników gwiazd, a zdaje się... że to nie do końca prawda - powiedziała i odchrząknęła, bo mimo wszystko trochę się zagalopowała, niekoniecznie chciała opowiadać sama o sobie, ale wyglądało na to, że ten przykład był jej po prostu najlepiej znany, czemu nie ma co się dziwić. - Natomiast jeśli chodzi o ostatnie pańskie pytanie, to tak, wydaje mi się, że niemagiczne właściwości mają znaczenie. W końcu niektóre drzewa są, na ten przykład, bardziej giętkie - dodała, aczkolwiek nieco mniej pewnie, a później zgodnie z prośbą profesora, wylosowała numerek.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Lekcja zielarstwa Kostka:6 Numerek: 5 Punktu kuferkowe z zielarstwa: dzikie 5pkt
Jakoś szczególnie nie zdziwił ją fakt, że po raz kolejny Williams do niej podeszła. Od czasu celtyckiej nocy dziewczyna wciąż szukała okazji do tego, by przebywać w jej towarzystwie. I choć może nie bardzo to okazywała to jednak była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Nie potrafiła jednak wykrzesać z siebie odpowiedniego entuzjazmu ani zareagować w sposób jakiego oczekiwałaby od niej Puchonka. - Hej - przywitała się krótko, odwzajemniając uścisk Nancy, która najwyraźniej przywykła już do takiej formy powitań. Cóż musiała przyznać, że chyba po ich jakże mądrym wyczynie w czasie poprzedniej lekcji Wespucci z pewnością zapamiętał zarówno ją jak i Maxa i Loulou. No, ale przynajmniej dzięki temu nie musieli sprzątać zielarni także coś za coś. Może i łapy pocięte, ale przynajmniej coś zyskali. No i bawili się całkiem nieźle przy tym. - Zobaczymy... - powiedziała jeszcze nim wspomniany nauczyciel w końcu pojawił się na polanie, by rozpocząć w końcu zajęcia. Definitywnie facet lubił dużo gadać i robić obszerne wstępy do swoich lekcji przez co czasami sprawiał wrażenie Kapitana Dygresji nawet jeśli pozostawał przy omawianym aktualnie temacie. I okazało się, że będą zajmowali się drzewami w trakcie swoich zajęć. Nie bardzo wiedziała jak miałaby się oswoić duchowo czy fizycznie z jakimś drzewem. Przytulać je jak jakiś hipis i powtarzać, że je kocha, by potem je pocałować i zgłębić tajniki dendrofilii? Nie sądziła. Nope. Na pewno tego nie zrobi. Mogła jedynie odpowiedzieć na zadane przez profesora pytania. - Nie. Najczęściej drzewa nadające się na różdżkę można rozpoznać po obecności nieśmiałków - powiedziała krótko i dosyć konkretnie. Nie chciała niepotrzebnie się rozwodzić na tematy, na które nie miała aż tak rozległem wiedzy. Poza tym nie miała w zwyczaju lania wody, gdy nie było to potrzebne. - Niektóre rdzenie w różdżkach lepiej współgrają z odpowiednim drewnem, które potrafi wzmocnić jego pozytywne cechy lub zrównoważyć te negatywne. Z pewnością znaczenie ma też fakt jak popularne jest dane drewno i czy sprawia trudności w obróbce lub łatwo ulega zniszczeniu - tutaj już mogła się nieco bardziej wypowiedzieć. Jeśli zaś chodziło o ostatnie pytanie... - Trudno powiedzieć. Moim zdaniem może to nie mieć większego znaczenia. Chociaż różdżki wykonane z cisu, który daje trujące owoce dobrze nadają się do czarnej magii także może jest w tym ziarnko prawdy. Następnie przyszedł czas na wylosowanie swojego szczęśliwego numerka, który miejmy nadzieję będzie oznaczał jakieś ciekawe zadanie, w którym miałaby brać udział. Oby.
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
- Nie wiem, nie znam się na wilkołakach. - szepnęła do Morgan, bo najwyraźniej nie załapała aluzji do chłopaka Skylera. Ba, ona nie zdawała sobie sprawy, że ten ślizgon jest wilkołakiem, a przecież każdy w szkole był tego świadomy. Najwyraźniej ta plotka nie leżała w kwestii jej zainteresowań. Zamilkła, bo profesor pojawił się na polanie i zaczął opowiadać o zielarstwie. Wpisała się na listę obecności i wpatrywała w nauczyciela, który nie zanudzał jej swoim monotonnym głosem. Wolała zapamiętać każde słowo, bo mogłoby się przydać na później. Czuła się przygotowana do potencjalnej niespodziewanej kartkówki, więc cieszyła się, że wcześniej powtarzała materiały. Popatrzyła na dąb, nieopodal którego siedzieli i uniosła wysoko brwi. To zbiło ją mocno z pantałyku, bowiem przekonana była o zajęciach typowo kwiecistych albo składnikowych. Nie znała się na różdżkach ani trochę, nie interesowała ją to dziedzina, a więc nie była pewna czy jej odpowiedzi miały jakikolwiek sens. Wydukała, że raczej nie sądzi, aby każde drzewo było idealne do rdzenia różdżki. Nie miała pojęcia jak rozpoznać właściwe, bo przecież nie była różdżkarką i profesor nie kazał im niczego na ten temat czytać. Z pewnym oporem wymyśliła, że drzewo musi być w pełni zdrowe, może powinno przejawiać jakąś formę magii. Przecież niektóre drzewa są chronione przez stworzenia magiczne typu chochliki i nieśmiałki. Przy drugim pytaniu cicho potwierdziła, że rodzaj drewna ma ogromne znaczenie dla różdżki, bo z tego co słyszała przy wyborze własnej to niektóre rodzaje drzew nie potrafią się "zgodzić" z resztą składników różdżki. Pokiwała głową przy trzecim pytaniu - niemagiczne aspekty i magiczne mają tak samo ważne znaczenie przy tworzeniu różdżki, bo nie ma przecież drzewa w pełni przesiąkniętego magią. Wierzba Bijąca jest magiczna, ale potrzebuje wody tak jak każda niemagiczna roślina świata. Po udzieleniu wszystkich odpowiedzi odetchnęła z ulgą i opuściła głowę, bo czuła się głupio musieć przemawiać przy pozostałych uczniach. Choć nie znała się na różdżkarstwie to miała nadzieję, że jej odpowiedzi zostaną pozytywnie ocenione, bo jednak coś tam od siebie powiedziała.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Lekcja zielarstwa Kostka:nieparzysta Numerek: 6 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 9pkt
Była całkiem pozytywnie nastawiona do tych zajęć. Tym bardziej, że dobywały się na świeżym powietrzu i mieli zająć się drzewami, które często były na zielarstwie zaniedbywane na rzecz dużo mniejszych roślin. Teraz jednak w końcu miały mieć swój czas. Z chęcią odpowiedziałaby, na któreś z pytań Wespucciego, ale zdała sobie sprawę, że nie wiedziała nic na tyle odkrywczego, by móc się odezwać. Tym bardziej, że w zasadzie wszystko zostało już powiedziane przez innych. Dlatego też nie odzywała się wcale i podeszła do nauczyciela jedynie po to, by wylosować numerek z zadaniem, które miało jej zostać przydzielone. Może w następnym etapie lekcji wykaże się o wiele lepiej.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lekcja zielarstwa Kostka:4 Numerek:2 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 9
Felinus jeszcze nie wiedział, i Max nie był pewien, czy powinien mu mówić, o jego spotkaniu z Enrico. Dlatego też zaśmiał się lekko na pytanie puchona. -Tak rzuciłem. Myślałem, że każdego jarają starsi włosi. - Akurat, gdy skończył zdanie zauważył, że Wespucci idzie w ich stronę z zamku. Solberg był lekko zdziwiony tematyką lekcji, chociaż wyjaśniała ona ich rezygnację z cieplarni. -Drzewa nadające się na materiał na różdżkę rozpoznaję głównie po obecności nieśmiałków. - Zaczął potwierdzając to, co już powiedziała reszta. Był to ważny, ale oczywisty fakt. -Właściwości drewna nie tylko odpowiadają za giętkość różdżki, ale także niektóre lepiej działają z konkretnymi rdzeniami i mogą sprawiać lepszy efekt zaklęć z danej kategorii. - Sam Max miał ponoć różdżkę idealną do wróżbiarstwa, co bardzo go dziwiło, bo żadnym przedmiotem aż tak nie gardził jak właśnie tym. -Wydaje mi się, że zwykłe drzewa też mogą mieć wpływ na różdżkę. Oczywiście poza giętkością, może na jej kapryśność? - Ostatnie zdanie bardziej zgadł niż wiedział. Różdżkarstwo był obszerną i zaawansowaną dziedziną, o której aż tak wiele nie wiedział. Odpowiedział na spojrzenie Felinusa. -Czyżby, brak chęci ponownego spotkania Saskio Cię tu przywiał? Bo mnie zdecydowanie. - Nie miał zamiaru powtarzać tej mało przyjemnej przygody, chociaż gdyby znał całą prawdę pewnie jeszcze mocniej przyłożyłby się do tematu.
Lekcja zielarstwa Kostka:6 Numerek: 1 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 20 pkt
Po przywitaniu odsunęła się kawałek, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Czuła się trochę jak kociak usilnie łaszący się do człowieka, który akurat jest zajęty czymś innym, więc patnie zwierzaka dwa razy po głowie i wróci do swoich spraw. Nancy była kiepska w takich zawiłych relacjach. Była kiepska w obsłudze ludzi, którzy byli nieco bardziej skomplikowani niż ona sama. Nie potrafiła rozgryźć tego czy Viola cieszy się z jej towarzystwa, czy niekoniecznie. Czy była zbyt nachalna? Za każdym razem zadawała sobie to pytanie kiedy już spragnione czułości ręce owijały się wokół drugiego ciała i było już za późno na podobne dylematy. Usiadła na trawie, krzyżując nogi przed sobą i westchnęła, może nieco zbyt głośno, nerwowo wygładzając materiał mundurka na kolanach. Po chwili wbiła niewidzące spojrzenie w profesora, który rozpoczął swój monolog. Ten to lubi sobie pogadać o pierdołach. Zmusiła się jednak do słuchania, licząc, że wyłowi z jego słowotoku jakieś przydatne informacje. - Nie każde drzewo się nadaje. - Odpowiedziała kiedy padło pytanie. - Tak jak już powiedziano, magiczne drzewo, nadające się na różdżki rozpoznaje się po obecności nieśmiałków. - Powtórzyła, bo nic nowego na ten temat chyba nie było już do dodania. - Rodzaj drewna ma ogromne znaczenie, przekłada się na charakter różdżki. Każde drzewo daje nieco inne właściwości i predyspozycje, różdżka z eukaliptusa na przykład, nadaje się idealnie do magii żywiołów. Podobno. - Odpowiedziała na przykładzie własnego, magicznego patyczka. Nie znała się na różdżkach, więc nie bardzo umiała nawet porównać inne drewno do tego własnego. - A właściwości niemagiczne moim zdaniem też mają wpływ na różdżkę, chociażby na jej giętkość. Myślę, że naturalne substancje w drewnie, nawet te niemagiczne, mogą mieć różne właściwości i przekładać się jakoś na magię. - Z tym ostatnim to już totalnie polała wodę, nie wiedząc do końca o czym mówi. Najwyżej Wespucci ją wyśmieje, albo poprawi, bo sprzątać polany tym razem chyba jej nie każe...
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Lekcja zielarstwa Kostka:4, parzysta Numerek: 5 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 4
Odpowiedzi:
1. Z tego co mi wiadomo, to każde drzewo nadaje się jako materiał na różdżki. A jedynym wyznacznikiem jest wiek drzewa, z młodego drzewka raczej nie robiłoby się różdżek. Najlepszym przykładem byłby fakt, że różdżka może być wykonana nawet z palmy. Tak przynajmniej kiedyś słyszałem. Natomiast jeśli chodzi o to jak rozpoznać właściwe drewno, tutaj na pomoc czarodziejom przychodzą małe magiczne stworzonka - nieśmiałki. Które jak wiadomo uwielbiają przesiadywać na drzewach, które to nadają się właśnie na różdżki. 2. Nie jestem różdżkarzem, więc ciężko mi tutaj coś więcej powiedzieć. Jednak znane mi są takie pojęcia jak długość i giętkość różdżki. I giętkość ma chyba istotne znaczenie bo to do niej podobno dopasowany jest charakter posiadacza. Twarda - przypada osobom z raczej nieugiętą wolą i stałymi przekonaniami, natomiast giętka - pasować będzie raczej do osób nie zamkniętych na jedno zdanie. Której to przekonania mogą się zmieniać. 3. Tutaj muszą mieć jakieś znaczenie. Niestety nie będę w stanie wskazać co i jakie właściwości mogą posiadać. Tutaj jednak gdyby chodziło wyłącznie o kolor różdżki, to mało kto by się tym aż tak przejmował i szukał każdej odmiany drewna by zrobić z niej różdżkę.
Wiedza jego na temat roślin była raczej mizerna, natomiast z ONMS już coś wiedział i tak jak nauczyciel wspomniał wcześniej wielorakie zainteresowania pomogły mu w wykonaniu zadania. Pamiętał bowiem zajęcia z nieśmiałkami, a zwłaszcza informacje o nich. I te przydały mu się w tym przypadku bardziej niż umiejętność radzenia sobie z nimi. Pod tym względem też chciał poprawić nieco swoje wyniki z tego przedmiotu. Zauważył bowiem, że ostatnimi czasy bardziej ciągnęło go w stronę natury. Ciszy i spokoju jaka tam panowała, aniżeli zgiełku miasta. I nawet ubiór do jakiego przywyknął stawał się mu ciężarem. Tak więc nie dawał się prosić długo by zająć jedno z wolnych miejsc przy drzewie, na ziemi. Nie bacząc na to w jakim stanie będzie później jego garnitur.
//Chwilowo tyle bo już zasypiam... :<
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Lekcja zielarstwa Kostka:3 no nie wyczymie CZEMU NIE ODWROTNIE Numerek: 6 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 11
Nie zdążyła zarejestrować momentu, w którym dębowa polana wypełniła się tak licznymi sylwetkami; ktoś szczebiotał wesoło, inny przerywał co rusz uczniowski gwar soczystym przekleństwem. Dzień jak co dzień, dzień po dniu. Tak się własnie dział życia cud, dopóki na horyzoncie nie zamajaczył maestro Wespucci. Profesor był jak zwykle w wyśmienitym humorze; podobnie jak podczas ostatnich zajęć uraczył ich demotywującym monologiem, w którym zawarł kilka słów dotyczących powszechnie znanych funkcji cieplarni i wyraził bezwzględną wątpliwość względem trzeźwości umysłu tutaj zgromadzonych oraz posiadanych przez nich umiejętności z zakresu zielarstwa. Co działo się dalej - nie słuchała, bo irytacja wymieszana z narastającym naprędce znużeniem wyłączyła jej umysł. Nie była w stanie skupić się na słowach nauczyciela, który podchodził do swoich uczniaków jak do jeża - nie miała pojęcia jak wyglądają profesorskie gaże, ale najwyraźniej wielu z nich pracowało w zamku za karę. Może i Enrico miał w sobie dużo pasji względem prowadzonego przez siebie przedmiotu, ale jego sposób przekazywania wiedzy pozostawiał wiele do życzenia. Ziewnęła króciutko w podsumowaniu na drzewne wynurzenia, aby za chwilę zdać sobie sprawę, że profesor zamilkł z wyraźnie dostrzegalnym oczekiwaniem w spojrzeniu. Ups. Padło jakieś pytanie? Pytania? Najwyraźniej, bo zaraz usłyszała wyrzucane naprędce z różnych ust odpowiedzi. Rozglądała się w dezorientacji po ludzikach, kompletnie przegapiając swoją szansę na zweryfikowanie bądź dodanie jakichkolwiek wzmianek do zgromadzonych wspólnymi siłami informacji. No nic to, zdarza się i najlepszym. Machnęła na to ręką i podeszła do profesora, aby wylosować swój numerek, który znając jej szczęście zapewni kolejną porcję pytań o ilość cierpień czekających ją w życiu.
Lekcja zielarstwa Kostka:nieparzysta (1) Numerek:6 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 3
Właściwie nieszczególnie interesowała się drzewami na różdżki, więc przyjęła taktyczną pozycję, w której usunęła się w cień, pozwalała innym mówić, a sama słuchała i obserwowała. Szybko zrobiła notatki i starała się nie być wywołana zanim nie wymyśli czegokolwiek, co można by powiedzieć. - Cóż... Większość drzew o dużym magicznym potencjale z punktu widzenia eliksirowarstwa nie jest nawet brana pod uwagę przy wytwórstwie różdżek, tak jeszcze dodam do tego wszystkiego co zostało powiedziane - stwierdziła, ale to tak na prawdę był powód dla którego nigdy nie zgłębiała tematu. Wiedziała, czemu ma swoją cholernie kapryśną śliwę i to wszystko. Nie planowała stać się farmerem drzew czy innym rzeźbiarzem różdżek.
Lekcja zielarstwa Kostka:Kostka Numerek: 6 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 1
Gryfonka była chyba dalej na niego zła, lecz nie zwracał na to zbytniej uwagi, zwłaszcza, gdy profesor zajmujący się prowadzeniem dzisiejszej lekcji zaczął im tłumaczyć przedmiot zajęć, które odbywały się wyjątkowo na świeżym powietrzu. -Raczej nie każde- odpowiedź, że spośród wielu drzew występujących na świecie, któreś się nie nadaje, miało więcej szans na bycie poprawną odpowiedzią, niż odwrotne stwierdzenie, ale znając szczęście Juliusa, bo o umiejętnościach nie mogło być mowy w jego przypadku, było właśnie na odwrót. -Oczywiście, że ma, niektóre są mniej lub bardziej sztywne czy giętkie- tutaj był praktycznie pewien tego, że miał rację, bo w końcu sam widział na własne oczy, że tak najzwyczajniej w świecie jest, -Mają, niektóre drzewa są łatwiejsze lub trudniejsze w obróbce przez swoją sztywność- nie wiedział, czy ma to jakiś faktyczny wpływ na trudność wykonania różdżki, ale wiedział, co zaznaczył w poprzednim temacie, że giętkość, sztywność i takie tam.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Lekcja zielarstwa Kostka:5 Numerek:4 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 3 xD
Profesor zawsze tyle gadał. Bruno jakoś tego dnia nie mógł skupić się w pełni, choć bardzo dobrze usłyszał wzmiankę o tym, że wejścióweczka byłaby wskazana. Cóż, on po ostatniej lekcji nie przyszedł z pytaniami, bo... na owej lekcji go nie było. Nie przywykł do chodzenia na zielarstwo, rzadko kiedy było mu po drodze do szklarni. Tym razem jednak udało mu się dotrzeć i jaka miła niespodzianka go spotkała! Zajęcia niemalże piknikowe! Jako że się wyłączył i słuchał jednym uchem, to nie zapamiętał pytań rzuconych przez nauczyciela. Zastanawiał się, czy warto strzelać odpowiedzi nawet jak nie zna się pytań. Coś tam potrafił wydedukować z tego, co mówili inni uczniowie... no i nie byłby też sobą, gdyby się nie odezwał. - Oczywiście, że nie każde drzewo. Dajmy na to Bijącą Wierzbę. Jedyne co można od niej zebrać, to srogi wpier... znaczy się... oberwać można. - rzucił, w ostatniej chwili gryząc się w język. Czy jego odpowiedź była na temat? Oczywiście, że nie! A przecież wystarczyło trochę bardziej się przyłożyć, być bardziej sumiennym. Pytania nie były trudne. Uśmiechnął się nonszalancko i skrzyżował ręce na piersi, obserwując reakcję nauczyciela. - Właściwości niemagiczne? Cóż, na pewno znaczenie ma kruchość drewna, jego giętkość. I cena. - dodał, właściwie bardziej zastanawiając się na głos, niźli odpowiadając bezpośrednio profesorowi. No ale skoro lekcja miała być luźna, to ton jego głosu i sposób bycia również taki był.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
// post po terminie, ale wskakuje, póki nie ma posta, może się uda //
Pytania:
1. Czy każde drzewo nadaje się do tego, aby wykorzystywać jego drewno do produkcji różdżek. Jeśli nie - jak rozpoznać te właściwe. 2. Czy rodzaj drewna z których jest wykonana różdżka ma znaczenie. 3. Waszym zdaniem - czy właściwości niemagiczne gatunku drzewa mają jakiś wpływ na drewno wykorzystywane do produkcji różdżek, w tym właściwości tychże.
Kostka:2 Numerek: też 2, w końcu szukająca Punktu kuferkowe z zielarstwa: 12
Jej wypracowanie o drewnie wykorzystywanym w różdżkach nie było szczególnie porywające. Znała kilka faktów, którymi chętnie się podzieliła, jednak raczej nie była na tej lekcji największą gwiazdą. Wspomniała o tym, że magiczne drzewa najprościej rozpoznać po mieszkających na nich nieśmiałkach, o tym, że różne rodzaje drewna mają najróżniejsze predyspozycje we wszelkich dziedzinach magii, a przy okazji mogą również wykazywać się specyficznymi wymaganiami względem czarodzieja dzierżącego magiczny oręż, albo być niezwykle kapryśnymi. Co do gatunków drzew i ich niemagicznych właściwości - tutaj trochę zgadywała, że być może na przykład owocowe drzewa należały do bardziej fantazyjnych i skłonnych do większej kreatywności w czarowaniu. Po oddaniu pergaminu sięgnęła jeszcze po cyferkę od Wespucciego i zaczęła się zastanawiać, co takiego mógł oznaczać jej numer.
Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia Pią 29 Maj - 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
/post po terminie, przepraszam, ale może nie będzie źle?
Lekcja zielarstwa Kostka: 1-nie wiem nic Numerek: 1 Punktu kuferkowe z zielarstwa: 3pkt
Skinęła głową, gdy zgodził się porozmawiać z nią po zajęciach. Przynajmniej jedno będzie z głowy. Pozostało czekać na profesora, który niewiele później się pojawił. Oczywiście od razu rozpoczął monolog, na którym miała problem się skupić. Zachowywał się trochę jakby rozmawiał z przedszkolakami, choć z drugiej strony była pewna, że taki przedszkolak wie więcej od niej. Z zaskoczeniem przyjęła temat zajęć. Drewno różdżek? Teoretycznie była to działka zielarstwa, ale prędzej spodziewałaby się podobnej tematyki na działalności artystycznej jako wstęp do tworzenia własnej różdżki. To byłoby nawet ciekawe. Gorzej, że nagle mieli odpowiadać na pytania, na które nie znała odpowiedzi. 1. Nie wiem 2. Niestety, także nie wiem 3. Moim zdaniem chodzi o trwałość drewna oraz jego lekkość. Tak, jak w przypadku mioteł, drewno musi być wytrzymałe, aby móc w nim zawrzeć magiczne właściwości. Zapisane odpowiedzi oddała profesorowi, po czym wylosowała numerek i wróciła na poprzednio zajmowane miejsce.
Enrico Wespucci
Wiek : 74
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Twarz pełna zmarszczek, oraz stare blizny po ranach ciętych jakimś ostrym narzędziem na prawej ręce
Wespucci był zszokowany, że sporo osób wiedziało cokolwiek o różdżkiarstwie. Nie były to jakieś ukryte znajomości, jednak fakt, że część osób potrafi, poszukać jakichkolwiek informacji, niebędących obowiązkowymi zaimponował Wespucciemu. - Być może, są w śród Was przyszli różdżkaże. Nie poszło paniom i panom tak źle, jak zakładałem - odpowiedział Enrico. Szybkim ruchem wstał ze swojego miejsca, po czym zaczął krążyć wokół uczniów. - Mają państwo racje. Nie każde drzewo nadaje się do wykonania różdżek, a wyłącznie to, którym opiekują się nieśmiałki - mówił dalej, tłumacząc przez dłuższą chwilę kwestie związane z różdżkami i drzewami różdżkowymi w dosyć charakterystyczny dla siebie sposób. - Panicz @Bruno O. Tarly zapewne sam przekonał się o nazwie Wierzy Bijącej i o tym, jaki łomot może z niej popłynąć. Oczywiście, to nie jest czas, żeby panicz się z nami dzielił tymi, zapewne niezbyt miłymi doznaniami - skierował te słowa do ucznia, który o mały włos i miałby kilka ujemnych punktów, dla Gryffindoru. [b]- Pozwoli panicz, że wykorzystam go przez kilka chwil. Proszę rozdać reszcie grupy te kartki, pan też niech weźmie sobie jedną - mówił dalej, do gryfona. Celem dzisiejszej lekcji było poznanie drzew, wykorzystywanych do produkcji różdżek. - W związku z faktem, że temat zajęć jest nietypowy, to zadanie będzie jeszcze bardziej nietypowe. Każdy z wylosowanych przez panie i panów numerków to jeden z opisów, który dostaliście na kartce od panicza Tarly'ego. Zadaniem szanownych pań i panów jest znalezienie dla opisanych osób odpowiedniego drzewa do ich nowej różdżki. Jednak, żeby trochę szanownych państwa rozruszać - macie za zadanie fizycznie znaleźć to drzewo i przynieść tutaj jego część - liść, kawałek kory, pozwalający na identyfikację tego drzewa. Zadanie może wydawać się śmieszne, głupie. Jednak dzięki takiemu, praktycznemu obcowaniu z przyrodą i takiej grze terenowej możecie nauczyć się sporo. Oczywiście, normalnie powinniście szukać też nieśmiałków, ale uznajmy na potrzeby tego zadania, że każde z drzew tutaj obecnych może być "różdżkowym - Wespucci w tym czasie przypatrywał się uważnie uczniom. - Zadanie, jakie macie do wykonania jest samodzielne, jeżeli dowiem się, że współpracowaliście ze sobą to będą wyciągał poważne konsekwencje. Nie konsultujecie się z nikim, nawet jeśli ma inne zadanie. Wszystkie drzewa będące rozwiązaniem znajdziecie w obrębie zamku. Czas na dojście stąd do drzewa i wrócenie to nie więcej jak 15 minut. Tyle też macie czasu. Każda minuta spóźnienia to zmniejszenie ewentualnej nagrody. Spotykamy się za kwadrans tutaj, wtedy też podsumujemy swoją zabawę. Życze powodzenia - czas start! - Enrico spojrzał na szybko w zegarek, jaki miał przy sobie i rozpoczął odliczanie czasu. Nie chciał przedłużać lekcji, ale jednocześnie dał na tyle dużo czasu, żeby każdy mógł się wykazać. W oczekiwaniu na uczniów postanowił po prostu usiąść sobie wygodnie na pustej chwilowo polanie.
Objaśnienie Cel jest prosty. Na podstawie wylosowanych wcześniej numerków wybieracie jeden z opisów osób, poszukujących różdżki. Wasze postać na podstawie informacji własnych, oraz tych udostępnionych wam przez Enrico, oraz analizując materiały przekazane przez Wespucciego najpierw ma wybrać pasujący gatunek drzewa, a następnie pobiec w poszukiwaniu tego drzewa w bliskim sąsiedztwie. W opisach podałem przykładowe drzewa, będące rozwiązaniem, jednak mogą być też inne drzewa pasujące. Rzucacie kością, aby ocenić jak wam poszło szukanie i powrót. Jeżeli kość każe rzucać jeszcze raz - robicie to. Proszę podlinkować wtedy oba rzuty. Proszę czytać wszystko uważnie.
Kod:
<zg>Lekcja zielarstwa</zg> <zg>Kostki</zg>: <zg>Kuferkowe punkty zielarskie:</zg> <zg>Wylasowany numer:</zg> z wcześniejszego postu
Enrico zabronił pomagania sobie, ale jeśli chcecie zaryzykować (po umówieniu się kanałami prywatnymi) możecie sobie jakoś pomagać fabularnie, jednak nie jest powiedziane, że Enrico się nie dowie. Czas na odpis kończy się wraz z dniem 3 czerwca 2020 roku.
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Poszukiwania wśród drzew nie były w jej mniemaniu żadną fascynującą przygodą, ale jak maestro każe tak uczeń robi. Bez większych oznak sprzeciwu podźwignęła swe ciałko i z cichym westchnieniem wyruszyła w podróż za jeden uśmiech. Drzewa, drzewa, drzewa. Tych było wokół od cholery - zieleniące się powolutku korony rzucały przyjemny cień na uczniowskie twarze, które mrużyły swe oczęta w wysokim skupieniu, jakże adekwatnym do powierzonego im zadania. Rozglądała się uważnie po okolicznym terenie, mając w tyle głowy tykający zegar, który nakazywał sprężenie ruchów i szybsze kicanie wśród tutejszych roślin. Ją interesowała jasna, białawo - szarawa kora, charakterystyczna dla poszukiwanej niecierpliwie brzozy. Myślała, że ukończy zadanie w ekspresowym tempie, w końcu jej obiekt poszukiwań był jednym z popularniejszych w leśnych wyściółkach, ale niestety, szło jej wybitnie do dupy. Marszczyła brwi, marszczyła nosek i zaczynała już przeklinać pod nosem swój los, bo czasu było coraz mniej, a ona nie uczyniła żadnych postępów, które pomogłyby jej sprawnie namierzyć wyznaczony cel. Już miała machnąć na to ręką i wrócić bez łupu do profesora (nie ma żadnej brzozy w tym lesie, pewnie znowu mugole skosili je samolotami!), kiedy dojrzała charakterystyczną dla poszukiwanej rośliny gałązkę spoczywającą wygodnie na trawce. Złapała ją w łapki i z szerokim uśmiechem zarejestrowała, że święty graal został odnaleziony, sukces! Nie chciała ranić jednak drzewka stojącego nieopodal, dlatego wyruszyła z zebranym łupem prosto w stronę profesora, który czekał otoczony przez sporą gromadę uczniaków. Biegła w stronę grupy w ekspresowym tempie, jakby co najmniej goniła ją sfora dzikich dzików, dzików złych, dzików co mają bardzo ostre kły. A kto spotyka w lesie dzika, ten zapieprza szpagatami do Enrico, bo tylko tu i teraz liczą się sekundy, przegonimy razem czas.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
W zasadzie nie wiadomo kto powinien być kotem, a kto właścicielem. W końcu jakby nie patrzeć to wybitnie często koty nie miały większych ochoty na czułości i nawet nie tyle ignorowały zabiegi swoich właścicieli, ale nawet zaczynały prychać lub rzucać się na nich z pazurami. Okay, tego zdecydowanie brakowało, ale może to był fakt, że w tej parce to akurat Strauss była kotem? Łaszącym się wtedy, gdy miał na to ochotę, a innym razem trzymającym się na dystans... Wespucci po raz kolejny zaczął się rozgadywać ponad miarę na temat ich nowego zadania, które miało polegać na... przyniesieniu mu kawałka drzewa. Proszę... To tyle? Naprawdę nie brzmiało to jakoś szczególnie skomplikowanie. Słowa klucze: nie brzmiało. Po dostaniu całej tej zagadki czy raczej skrawka papieru z tekstem, Violetta zrozumiała w czym tkwiła trudność. Tak... zdecydowanie. W ogóle nie wiedziała czemu miała dobierać drewno do różdżek... nie wystarczyło dawać jej po kolei do łapy różdżek i czekać aż któraś ją wybierze? Tak byłoby dużo prościej. Przez jakiś czas po prostu stała bez celu w jednym miejscu, przeczesując palcami włosy, odgarniając je z twarzy przez lekki wiatr, który wcześniej je rozwiał. Była skołowana i rozglądała się po polanie. Gdzie rosną drzewa? Jak wyglądają? Co to są drzewa? Czy życie ma sens? I może frytki do tego? Nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań. Dopiero po kilku minutach odrętwienia w końcu zdobyła się na to, by ruszyć na poszukiwanie drzew... na środku dębowej polany, brawo Strauss. No, ale trzeba było coś zrobić i się ruszyć. Czas leciał, minuty jakby jej przelatywały przez palce, więc zdecydowała się na coś, co było w jej mniemaniu najlepszym rozwiązaniem. Po prostu wzięła kawałek gałęzi, która zapewne musiała zostać złamana w czasie ostatniego silnego wiatru i w końcu zaniosła ją do profesora. Był to kawałek dębu. Po prostu dębu. Byli na dębowej polanie, więc nie powinno go to dziwić. A co z tym, że było kilka różnych odmian dębu? Tego to już nie wiedziała. Dąb to dąb!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Faktycznie były to duże luźniejsze zajęcia, niż te zazwyczaj prowadzone przez Enrico w cieplarniach. Max czuł dużo większy luz i jakoś nie miał tego parci, aby wypaść jak najlepiej. Zwyczajnie przyszedł tu i z zaciekawieniem słuchał, o czym opowiadał Wespucci. Mimo, że przedmiotem lekcji było coś tak z pozoru banalnego jak drzewa, Max liczył, że wyjdzie stąd z jakąś przydatną wiedzą. Gdy usłyszał, że mają zidentyfikować i przynieść materiały z konkretnych gatunków uznał, że przecież nie będzie to trudne. Pomylił się i to bardzo. Łaził w kółko nie do końca wiedząc, czego ma szukać. Podszedł po długim czasie pałętania się bez celu do pierwszego lepszego drzewa, które wydawało mu się odpowiednie i zaczął zbierać potrzebne materiały, gdy nagle go uderzyło. Odrzucił na trawę to, co właśnie pourywał i poszedł szukać poprawnego drzewa. W końcu znalazł coś, co wydawało mu się klonem. Zerwał kilka listków i kawałek kory i wrócił do Enrico.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Dostała chyba najłatwiejsze zadanie jakie mogła, ponieważ dokładnie wiedziała jakie drzewo powinna dostać "opiekunka domu". To samo, które dzierżyła ciotka Imogen - podobno wspaniały do wszelkich obowiązków domowych jak sama twierdziła. Toteż nie czekając długo weszła do lasu i postanowiła poszukać tego, swoją drogą dosyć powszechnego, drzewa. Wybór okazał być się świetnie trafiony, ponieważ bardzo szybko natrafiła na ten bardzo charakterystyczny zwisający kwiatostan. Właściwie nawet nie musiała bawić się w odcinanie gałązki - jedna już leżała niechybnie zerwana przez jakieś stworzenie. Toteż szybko ją podniosła i cała zadowolona wróciła na polankę. O dziwo była pierwsza, poczuła się dumna że mimo bycia najmłodszą najszybciej uporała się z zadaniem. Nadal z tym lekko niepokojącym uśmieszkiem jaki był dla niej typowy i dawał iście diaboliczny efekt w połączeniu z jej goglami do eliksirowarstwa na oczach, podeszła do nauczyciela. - Panie psorze, mam to. I wiem, że podręcznik sugeruje brzozę, ale chciałam pokazać inicjatywę - stwierdziła wyciągając jeszcze świeży kijek przed siebie - Orzech włoski, solidne drzewo wspomagające urodzaj i płodność, a jak twierdziła moja ciotka - tworzące różdżki tych opiekunek ogniska, które wynajdywały najlepsze zaklęcia wspomagające ich pracę. Właściwie nie rozumiała czemu Imogen tak bardzo czuła się dumna ze swojej pracy w domu, wedle młodej ślizgonki porządna irlandzka kobieta powinna sprawiać, że wszyscy cholerni angole drżą na jej imię... - Cóż... właściwie to skoro nikogo nie ma to... właściwie miałabym sprawę - tak podeszła znienacka - Widzi pan psor... odkąd tu jestem interesują mnie eliksiry i przez to także zielarstwo. I o ile doceniam praktyczność lekcji, tak po nich jakby... jest mi ciężko ćwiczyć. Widzi pan psor, wiedza z podręczników tak średnio mi wchodzi jeśli nie mam praktyki - mówiła. Była to oczywiście prawda, ale miała pod tym ukryty motyw - Właściwie chciałam zająć się trochę uprawą tak na własną rękę, coby to cały czas ćwiczyć, nawet w wakacje...
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Cóż, kolejny raz nie zapanował nad swoim aparatem gębowym, kolejny raz jego niewyparzony język dał popis, a on sam nie mógł się powstrzymać od sarkastycznych, głupawych komentarzy. No i się prawie doigrał ujemnych punktów. Szczęśliwie zdążył się ugryźć w ten ozór, gdy korciło go, by odpowiedzieć coś na nazwanie go paniczem. Wespucci był już bliski szarży na klepsydrę z czerwonymi kryształkami. A przecież semestr nieubłaganie zbliżał się ku końcowi, Bruno nie mógł sobie pozwolić na kolejne odjęte punkty. Uśmiechnął się więc tylko i podszedł posłusznie do profesora. No, może ociupinkę się ociągał. Ale jednak wziął plik kartek i rozdał je każdemu, następnie poświęcając trochę więcej czasu na swój własny kawałek pergaminu. Przeczytał notatkę i rozejrzał się dookoła. Mieli pracować samodzielnie? Phi, dla niego to nie problem. I tak nikt nie chciałby pomocy od niego. Powszechnie było wiadomo, że najlepszy z Zielarstwa to Tarly nie jest. Drzewa rozpoznawać jednak potrafił, co przyjął z wielką ulgą. Faktycznie zadanie wydawało się łatwe i dość przyjemne. Nie podobało mu się jednak to, że niektórzy łamali gałęzie lub odrywali spore kawałki kory z drzew. On sam postanowił być bardziej delikatny i z szacunkiem podejść do drzew, w końcu wiele im zawdzięczali. Pokminił trochę, poczytał notatki i wszelkie wskazówki, aż w końcu znalazł odpowiedź na swoje zadanie. Z kartką przy nosie poszwendał się dookoła polany, aż w końcu znalazł niewielką leszczynę. Kucnął i podniósł z ziemi opadły liść. Był trochę ususzony, ale nie było problemu, żeby zidentyfikować gatunek rośliny. Wyrobił się nawet przed czasem, co go bardzo zaskoczyło. Może dzięki temu będzie mógł wyjść szybciej z lekcji?
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Lekcja zielarstwa Kostki: 2 Kuferkowe punkty zielarskie: 7 Wylasowany numer: 5, angielski dąb
Wysłuchawszy z uwagą nauczyciela podniosła się z pagórka, zabrała ze sobą swoją szatę, na której siedziała i schowała podręcznik i zeszyt do plecaka. Ten zarzuciła na ramię i próbowała przypomnieć sobie czym się różni angielski dąb o zwykłego dębu. Ruszyła na poszukiwania tak jak cała reszta tylko szczerze powiedziawszy nie widziała odpowiedniego drzewa. Wydawało jej się, że ten angielski powinien mieć smuklejszy pień, ale nie miała pojęcia czy dobrze myśli. Z ogromnym stresem pomknęła przez błonia i szukała. Straciła dużo czasu na poszukiwaniach, wyjęła nawet podręcznik i po drodze kartkowała odpowiedni rozdział co też wpłynęło na jej tempo. Zziajała się, zmęczyła, a nie miała tyle sił, aby ruszyć sprintem niczym zawodnik quidditcha. Dosłownie w ostatniej chwili znalazła angielski dąb, schowany za kilkoma innymi drzewami, przesłonięty krzewami. Zanim natrafiła na chociażby jakąś gałązkę to w drodze powrotnej musiała biec naprawdę szybko. Niemal się potknęła o własne nogi, ale na szczęście obyło się bez wywrotki. Wróciła do profesora lecz nie zdołała się zakomunikować, bowiem musiała oprzeć dłonie o kolana i złapać oddech. Wolała jednak zajęcia w cieplarni, bo tam przynajmniej nie musiała przeskakiwać przez pagórki niczym rącza łania z połamanymi kopytami.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Lekcja zielarstwa Kostki: 6 Kuferkowe punkty zielarskie: 24 pkt Wylasowany numer: 1 Wysłuchała wypowiedzi profesora, ciesząc się, że w końcu będą mogli faktycznie coś zrobić zamiast siedzieć i gadać. Wolała działać i uczyć się w praktyce, w innym przypadku wiedza wpadała jej jednym uchem, a wypadała drugim. Wzięła karteczkę od Bruna, uśmiechając się przy tym do niego z rozbawieniem i zerknęła na widniejący na niej opis. Wystarczyła dosłownie chwila by zorientowała się, że w tym konkretnym przypadku chodzi o gruszę i uśmiechnęła się z satysfakcją. Banalne. Wstała z ziemi, otrzepując się z trawy i rozejrzała się by zerknąć jak sobie radzą pozostali. Zawiesiła chwilę dłużej wzrok na zagubionej Strauss i musiała się powstrzymać, żeby nie parsknąć z rozbawieniem na ten widok. Chętnie by jej pomogła z odnalezieniem odpowiedniego drzewa, było w tym całkiem niezła, ale Wespucci wyraźni zabronił im kontaktów, a nie miała zamiaru nikomu podpadać na dodatkowej lekcji. Uśmiechnęła się tylko do niej i udała się w stronę gruszy, na którą próbowały się ostatnio wspinać po wstążkę na lekcji zaklęć. Nie musiała w ogóle poświęcać czasu na poszukiwania, po prostu podeszła do gruszy, zerwała niewielką gałązkę i wróciła na dębową polanę, zerkając czy Viola już się w ogóle ruszyła w jakąkolwiek stronę. Podeszła do Enrico i podała mu kawałek drzewa, nie pytając nawet czy trafiła, bo był pewna, że wykonała zadanie prawidłowo. Nie miała też żadnych innych naglących kwestii do omówienia z nauczycielem, w przeciwieństwie do jakiejś młodszej ślizgonki, dlatego przysiadła po prostu gdzieś niedaleko i obserwowała jak inni uczniowie biegają po polanie mniej lub bardziej zdezorientowani i zagubieni.
Victoria nie bardzo przepadała za tym całym opowiadaniem profesora, dość długim i rozwlekłym. Jakoś jej to nie odpowiadało, a może problemem było to, że cały czas dyskutowali na temat drzew i innych tego typu rzeczach? W końcu, gdyby tak się nad tym zastanowić nieco głębiej, to nie były to rzeczy, jakie szczególnie mocno ją ciekawiły, nic zatem dziwnego, że po prostu wykonywała zadania mechanicznie. Owszem, wiedziała, że zajęcia były skierowane przede wszystkim do osób chętnych do działania, ale ona była zbyt ambitna i zbyt skłonna do tego, by budować dobrą reputację Kruków, żeby tak po prostu się poddać. Wysłuchała więc wszystkiego uważnie, a później pozostawało jedynie odszukać drzewo. Na tym zaś znała się tak dobrze, że wiedziała czym są drzewa i chyba tyle! Kiedy już wiedziała, że powinna szukać leszczyny, aż jęknęła. Jak to niby wygląda? Rzuciła się do biegu, w jakiejś szalonej pogoni za nieznanym i trzeba przyznać, że bliska była tego, by po prostu wpaść w najbliższe krzaki. Nieoczekiwanie wyskoczyły z nich jakieś magiczne stworzenia, a ona nawet nie mogła ich zidentyfikować, niemniej jednak mocno jej to pomogło, bo po prostu wpadła w ową leszczynę. Ta dam. Nie bardzo wiedząc, co ma zrobić, zerwała gałązkę razem z liściem i owocem, po czym ruszyła znowu biegiem na miejsce spotkania, mając wrażenie, że zaraz padnie, bo pędziła dosłownie na ostatnią chwilę. Chyba się udało?
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Bla, bla, bla. Jak zawsze Max mniej więcej tak słyszał to, co profesor miał mu akurat do powiedzenia. Trudno zakładać, żeby faktycznie się skupiał, miał z tym poważny problem w przypadku ględzenia, jakie prezentował im mężczyzna, chyba po prostu do niego nie trafiał. I chociaż Brewer wiedział, że to jebane zielarstwo jest mu potrzebne do zostania dobrym uzdrowicielem, to jakoś przełamać się nie mógł. Na dokładkę początkowo zupełnie nie wiedział, co mają teraz odpierdalać, ale na szczęście dość prędko do niego dotarło, że ma szukać jakiegoś jebanego drzewa. Jakiego? Co to kurwa było. Leszczyna? Leszczyna? To coś z orzechami...? Max był pewien, że takiego gówna w okolicy nie widział, to zasrane drzewo na pewno tutaj nie rosło, więc pałętał się po okolicy z miną świadczącą o tym, że jeszcze chwila i pewnie w coś pierdolnie, aczkolwiek dzielnie się przed tym, kurwa, powstrzymywał. Miał jednak wrażenie, że im dalej w las, tym więcej pierdolonych, przysłowiowych drzew i za chwilę będzie tutaj po prostu nasrane, a on gówno znajdzie. Nagle przed jego nosem pojawiła się leszczyna. Dosłownie. Wyrosła przed nim, jakby chciała jakoś mu pomóc, co było w chuj zabawne, a on zorientował się, że jeszcze zdąży wrócić. Znalazł ją, to chyba się liczyło, czy coś tam? Zerwał z niej kilka orzechów - bo w sumie to chyba dało się je potem wpierdolić - no i wrócił biegiem do profesora, mając wrażenie, że ledwie zdąży na czas. Ciekawe, co by było, jakby mu się, kurwa, nie udało.
______________________
Never love
a wild thing
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Może i w pierwszym etapie lekcji się nie wykazała zbytnio, ale za to w kolejnym z pewnością będzie miała do tego okazję. Nie musiała walczyć o głos w tłumie uczniów, a jedynie przynieść odpowiedni kawałek drzewa. Przez chwilę wpatrywała się w kartkę papieru, czytając uważnie zapisane na niej słowa. Musiała pomyśleć nieco nad tym jakie drewno nadałoby się do różdżki podobnej czarownicy. Odpowiedź na to pytanie przyszła dość szybko, ale znalezienie odpowiedniego drzewa? Już nie. Tym bardziej, że Yuuko musiała się nieco oddalić, by w końcu wśród dosyć zbitego zagajnika. Tam dostrzegła rosnącą w otoczeniu innych drzew brzozę. Podeszła do niej i podniosła znajdujący się u pnia drzewa fragment charakterystycznej kory. Chciała już odejść, ale wtedy dostrzegła małe stado jakiś magicznych zwierząt (jakich dokładnie nie mogła stwierdzić. Poruszały się dosyć szybko, a ona nie była ekspertką od ONMS). Przez jakiś czas przyglądała się im, a potem ruszyła do Wespucciego, by oddać mu kawałek brzozy. Całe szczęście, że zdążyła przed czasem. Idealnie na styk. Inaczej zapewne profesor nie przyjąłby jej małego podarku.