Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Szczyt Wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 37 z 40 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38, 39, 40  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyPią Cze 11 2010, 18:31;

First topic message reminder :


Szczyt Wieży

Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Colset A.Venge
Colset A.Venge

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 58
  Liczba postów : 67
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyPon Lut 13 2012, 21:39;

Jeśli jest coś, co satysfakcjonuje Colset bardziej niż wielokrotny orgazm i pierwszy śnieg to jest to całkiem nieziemska świadomość, że komuś jest przy niej przynajmniej tak dobrze, jak jej przy nim. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - nachodziły ją czasem takie dramatyczne i pewnie bezpodstawne urojenia, że wykorzystuje, nie dając w zamiast ani krzty rozkoszy. Nie zawsze tak miewała, raczej w sytuacjach, gdy partner okazuje się wyzwaniem bądź jest nad wyraz pociągający i atrakcyjny. Wtedy kobieta, jak to kobieta, stara się wyjątkowo i pragnie dać z siebie mnóstwo wszystkiego, wykorzystując pełną gamę intrygujących... zdolności. A w tej kwestii Cols jest kobietą nad kobietami, widzącą w Dexterze yntelygentne pociagająco-atrakcyjno-orgazmogenne wyzwanie. Kumulacja konkretna, nadzieja na zaspokojenie Vanbegra jeszcze bardziej.
Bo póki co to on tu cholera wyczyniał jakieś niewyobrażalne rzeczy z temperaturą jej ciała, dziwnym (choć tak przez Colset uwielbianym) łaskotaniem w podbrzuszu i odruchami bezwarunkowymi w postaci rozkosznego rozchylania warg, bezwiednego wpijania paznokci w boskie ciało vanbergowskie czy mrużenia oczu, które jakby rozbłysły. Spokojna acz zdecydowana akcja podjęta przez Dextera w celu zmiany lokacji spodobała się jej, w końcu siedząc (przede wszystkim na NIM) ma większy, lepszy i konkretniejszy pretekst by stykać się z nim sporą powierzchnią ciał, które dzieli jedynie warstwa, czy tam dwie cienkiej bawełny/koronki/jeansu, które pewnie okazałyby się mało odporne na roztargiwanie ich na rozpalonych ciałach kochanków.
A o tym Colset nie myślała. Prędzej targnęło ją przeczucie, że Dex jest w posiadaniu zaawansowanej legilimencji, skoro zachował się właśnie tak, jak ona pragnęła. Przysunęła się blisko, bliziutko niego, siedząc na jego kolanach w jakiekolwiek by tego słowa nie ubrać - okrakiem, co spowodowało automatyczne i samoczynne podciągnięcie się sukienki gdzieś wysoko wysoooko pod linię równie koronkowych co sukienka majtek, tylko hmm, nieco cieńszych i gdzieś z przeciwnego krańca palety kolorów. Nawet przy doborze bielizny Cols ograniczyła się do uwielbianego przez nią koloru czarnego.
Zachowanie Dextera było spełnieniem marzeń. Mogła w jednym ułamku sekundy pomyśleć o tym, co według jej cichych skromnych nadziei mogło się stać, podczas gdy on już działał identycznie. Czuła się tak jakby każdy delikatny i pozostawiający niedosyt dotyk był poprzedzony osobną grą wstępną, co doprowadzało do szaleńczych zawirowań w całej jej pożądającej bliskości osobie. Zdecydowanie. Dzisiaj chciała być zdominowana, chciała czuć mężczyznę.
- Jak świetnie się składa - wymruczała, czując jak wpada i tonie w nieskończonej otchłani jego oczu. Och, uwielbiała takie spojrzenie; mocne, zdecydowane, mało ckliwe i niemal pozbawione pseudoczułości. - Bo ja najwyraźniej muszę oddać ciepła... sporo - zdołała jeszcze wykrztusić całkiem naturalnym tonem, zanim podróż dłoni chłopaka zakończyła się na suwaku jej sukienki. Wiedziała, że jej wybór okaże się trafiony.
Podobnie jak jego, ZNÓW. Uśmiechnęła się z aprobatą i uznaniem, choć Dex mógł owy subtelny przekaz przeoczyć, wykorzystując język do kolejnych aktów dewastacji colsetowej trzeźwości umysłu.
- Wiesz, że chyba po raz pierwszy nie jestem w Twoim towarzystwie pod wpływem ani alkoholu, ani eliksiru? - wiedział o jakie towarzystwo chodzi. I w ramach skromnego dowiedzenia, że tak właściwie nie potrzebuje upojenia ścisnęła mocniej uda na jego bokach, poczekała aż minie nagła fala odczuwalnych fizycznie dreszczy spowodowanych działalnością dexowego języka na jej dekolcie, po czym palcem wskazującym pomogła sobie unieść jego twarz tak, by po ponownym uchwyceniu kontaktu wzrokowego zbliżyć się powooooli do jego twarzy. - To trochę... - kontrolując się potężnie (a właściwie hamując odruchy swojego ciała, które żądały namiętności natychmiast), uśmiechnęła się wyjątkowo szelmowsko, zacisnęła mocno zęby, uważając by zbyt prędko nie prowokować kontaktu samych warg, na jego dolnej i pociągnęła do siebie, wyciągając szyję daleko w tył, ani trochę nie przyspieszając tempa wypadków, zanim uzupełniła myśl - ...intrygujące.


Ostatnio zmieniony przez Colset A.Venge dnia Wto Lut 14 2012, 00:55, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Trixie Broskev
Trixie Broskev

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 92
  Liczba postów : 101
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyPon Lut 13 2012, 22:52;

Co za różnica. Walentynki, czy inny dzień, każdy jest odpowiedni na miłość, według Trixie Froy. Dlatego co za różnica czy jest 14 lutego, czy 30 września. Zawsze należy okazywać ogromne pokłady miłości, według Gryfonki. Ale na całe szczęście nikt jej o to nie pytał. A sam dzień zakochanych był przynajmniej pretekstem do zrobienia balu. Nie chodziło o samą swatkę, Trix średnio w ogóle ogarniała o co z nią właściwie chodzi. Ona miała po prostu ogromną ochotę ubrać się ładnie i posiedzieć nad alkoholem. Cel pierwszy został osiągnięty, a przynajmniej w jej mniemaniu. Pierwsze co zrobiła to pokręciła przydługie włosy, niczym istna kobieta fatalna. Makijaż, co dla niej nietypowe, dość delikatny, a usta pociągnięte krwistoczerwoną szminką. Była jednak najbardziej zachwycona swoją sukienką oraz butami. Czerwony strój był odrobinę zbyt obcisły, bo już sama nie pamiętała kiedy go kupiła w nadziei, że przyjdzie na niego odpowiedni czas.Za to obcasy, były istnym cudem natury. Były tak wysokie, że Trixie była wręcz ogromna, a jej zwykle zbyt krótkie nóżki, wyglądały jak u modelki. Aż tupała z radości patrząc na siebie przed lustrem w dormitorium, bo w końcu wyglądała na odrobinę starszą. Perfekcyjnie. Długo stała przed lustrem, wcale nie śpiesząc się do wyjścia. Nie to, że zakochała się w swoim wyglądzie. Raczej lubiła zmiany w sobie i mogła cieszyć się jak dziecko, kiedy z artystki w glanach, które nie pasują do kwiecistej spódniczki, zamieniała się… w no niewiadomo co. Na pewno nie w siebie.
Odrobinę ciężej było z wyjściem. Bo okazało się, że jej nowe obcasy są piękne i w ogóle, ale niezdatne do chodzenia. Trixie łapała się czegokolwiek, a dojście do Wieży Astronomicznej było istną masakrą. Ale czego się nie robi dla ekscentrycznego wyglądu, moi państwo. Nareszcie! Udało jej się stłoczyć razem z innymi uczniami i nawet dostać jakiś numer, który był przeznaczony dla niej. Przez chwilę stała chwiejnie rozglądając się dookoła, nie mając pojęcia co powinna zrobić. Była zbyt skupiona na tym, żeby poruszać się w miarę normalnie, żeby o tym myśleć. Dopiero po jakimś ogarnęła co powinna robić. Spojrzała na numerek siedem, uśmiechając się na tą szczęśliwą liczbę. Weszła do swojej alkowy i rozejrzała się dookoła.
Alkohol! Och, cóż za cudowny smak miłości. Podeszła do stolika i stojąc tyłem do zasłony zaczęła wystawiać wszystkie butelki z alkoholem na stół. Otworzyła jakąś butelkę wina i niezbyt elegancko piła go z gwinta. Równocześnie próbowała ułożył ładny wzór z butelek na stoliku. Ale to wcale nie był takie łatwe. W końcu musiała jeszcze stać na obcasach, popijać alkohol i pilnować, żeby spódniczka jej się nie podciągnęła. Chociaż to było dość trudne biorąc pod uwagę, że była za mała, czyli zbyt przylegała do ciała Trix. Zresztą nieważne panna Froy była wyjątkowo szczęśliwa w tym momencie i była przekonana, że ktokolwiek nie stanie w tej alkowie, zrobi wszystko, by był to też czyjś bardzo szczęśliwy dzień. Nawet jeśli będzie to zapryszczony Ślizgon. Oj tak, Trixie miała bardzo dobre serduszko.
Powrót do góry Go down


Quentin Tricheur
Quentin Tricheur

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 329
  Liczba postów : 341
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2673-quentin-tricheur
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6043-quenio#171480
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7211-quentin-tricheur#204514
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 00:49;

Okej, więc Quentin miał sporo szczęścia, że przypominały mu się 14 lutego bardzo miło spędzone stare walentynki. A nie fakt, że gdzieś w Szwajcarii czeka na niego narzeczona wybrana przez rodziców. Swoją drogą jego rodzice na pewno nie wybraliby mu zbyt dobrze, mówiąc delikatnie. Zakładając optymistycznie, że pamiętaliby jaki z charakteru czy z czegokolwiek jest ich syn. Szczerze mówiąc, gdyby dziewczyna opowiedziała mu swoją historię, on roześmiałby się wesoło, uznając to za całkiem dobry żart. Chociaż jego historia wale nie była lepsza. A uwierzyłby jej dopiero, gdyby w końcu podała mu nazwisko. Ale szczęśliwym trafem, wciąż nie miał pojęcia z czyjej rodziny pochodziła Talaitha.
Tak, wróćmy do akcji, bo przecież Quentin leży sobie na kanapie i nie ma pojęcia kto do niego zaraz wpadnie. Na dodatek nie dość , że jest pod wpływem zielska, to jeszcze te dziwne mgiełki, zapachy wanilii, czy bóg wie co jeszcze, sprawiały, że Quen najchętniej usnąłby na tej kanapie. Ale w sumie lepsza była całkowita relaksacja pod wpływem tych wszystkich środków. Czy życie mogło być piękniejsze?
Nawet nie usłyszał jak ktoś wchodzi. Dlatego wzdrygnął się, kiedy nagle usłyszał dziewczęcy głos i ciemna czupryna znalazła się na jego wątłym torsie. Przez chwilę patrzył zamglonym wzrokiem na dziewczynę.
- Jam ci to – powiedział bardzo spokojnie, pierwsze co mu przyszło do głowy, równocześnie zaciągając się skrętem. Szczerze mówiąc poznał ją dopiero, kiedy podniosła głowę i roześmiała się. Quentinowi aż zaświeciły się oczy, widząc swoją „Julię”. A ponieważ był w wyjątkowo walentynkowym nastroju, kiedy Tala odwracała się i usiadła do niego tyłem, szybko ujął w swoje długie palce jej podbródek i w mgnienia oka złożył jej krótki pocałunek na ustach. Musiał przez to podnieść się odrobinę i wykazać refleksem, żeby przypadkiem mu się za to nie dostało. Chociaż czy przypadkiem nie wybaczy mu tego, biorąc pod uwagę atmosferę tego miejsca. Oddał jej też resztę skręta i sięgnął po jakiś alkohol. Po chwili siedział obok niej na podłodze i poustawiał wino, szampana i poncz naprzeciwko nich.
- Wiesz, aż zaczynam lubić ten Hogwart –powiedział, kiedy usadowił się odpowiednio obok Ślizgonki.
- Chociaż zastanawiam się czy oni po prostu nie chcą wyeliminować ze szkoły dziewczyn. W końcu po takich walentynkach, nie zdziwiłbym się, gdyby ¾ dziewczyn zaszło w ciążę – dodał jeszcze tą filozoficzną dygresję i spojrzał na Talę mętnym wzrokiem.
- Wybierz alkohol, moja miłości – zaproponował i machnął ręką w stronę butelek.
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Administrator




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 01:24;

Dość jasnym jest, że mimo wszystko chce się, by osoby z którymi się bywa, odczuwały przyjemność z przebywania z nami. Vanberg nie byłby na tyle osobą towarzyską, czy też raczej po prostu pożądaną, jeśli nie to, że w jakiś sposób chciał też, by osoby z którymi nawiązuje te krótkie relacje, odczuwały z tego wszystkiego przyjemność. Jeśli postępowałaby wprost przeciwnie, na pewno nie tak ochoczo przebywano by w jego towarzystwie. A cóż uczyniłby bez tych wszystkich swoich mniej i bardziej ważnych romansów? Druga sprawa to, że większość tych znajomości kończyła się po jednym razie, ale wtenczas zaś chyba pozostawiał jakiś niedosyt, ewentualnie złość. Tak czy owak, mniej więcej przeważnie wychodziło na jego korzyść. Prawda jednak taka, że z osobami obcymi raczej nigdy nie przeciągał momentu rozebrania partnerki, a nawet gry wstępne bardziej go nudziły niż jakkolwiek interesowały. Najpewniej spore znaczenie w tej kwestii miała doza sympatii do danej osoby. Oczywiście, gdyby za każdym razem z Colset tak przeciągali moment kulminacyjny, straciłby do tego jakąkolwiek ochotę. Teraz natomiast stanowiło to przyjemną odmianę, grę pod tytułem „kto pierwszy się nie powstrzyma”, w którą bardzo chciał się dać wciągnąć.
To ani nie legilimencja, ani nie czary! Czysta logika, skoro dziewczyna taka jak Colset nie całowała go od razu, nie próbowała go momentalnie rozebrać, bo do tego na pewno nie brakowało jej śmiałości, znaczyć to musiało, że ma ochotę rozegrać to nieco inaczej. A na tyle podobała mu się możliwość rozpalenia dziewczyny, przy tym dawania jej zaledwie jakichś drobnych gestów, które tylko by ją pobudziły, a na pewno nie zaspokoiły, iż ani nie zaprotestował i robił nic gwałtownego.
Nawet nie zdążył zbyt długo zagościć na jej szyi, gdy dziewczyna uniosła jego twarz, tak że ponownie spotkali się wzrokiem. I w tych sekundach spojrzeniem wędrował od jej oczu, do jej ust, które to miał coraz bardziej w swoim zasięgu, i których chęć pocałowania była potęgowana z każdą przedłużaną chwilą. I proszę wierzyć, gdy mu umknęła, ani trochę owa ochota nie zmalała. Aż miał ochotę jęknąć z niezadowoleniem, bo nagle to on czuł jakiś niedostatek czegoś, co było tak blisko, co w krótkim momencie tak mocno zapragnął. Zamiast poddawać się dalszej rozpaczy, przeniósł swe dłonie, jedną na jej kark, drugą na policzek i mocno pociągnął dziewczynę, przysuwając ją do siebie, bardzo, bardzo blisko. Nie mógł wszakże pozwolić by jeszcze choć minutę dłużej, była od niego tak oddalona. I znów dzieliły ich te milimetry.
- Jeśli piwo i skręt, który zgubiłem przed wejściem, się nie liczą, mogę się pochwalić podobną informacją – dopiero po chwili odnalazł moment w którym mógł sobie w ogóle przypomnieć o czym dziewczyna mówiła, skupić się na tych słowach, jak i jej odpowiedzieć, co w obecnych okolicznościach, wcale nie było takim łatwym zadaniem. Zwłaszcza, że jego wzrok spoczął na jej kształtnych ustach. Przez tą drobną grę, zrobiło się mu cieplej i już drażnienie się ze studentką, nie było sprawą tak łatwą. Dłonią, którą miał na jej policzku odgarnął jej włosy, a potem jednym z palców przesunął po jej wargach. Zagryzając uparcie swe własne, by po prostu nie rzucić się i nie zacząć jej gwałtownie całować. Uznał, że teraz jego kolej, by wybić ją nieco z równowagi, wsunął jedną dłoń (drugą wszakże musiał pilnować, by ani o centymetr mu nie uciekła) pod jej sukienkę, którą miała na tyle podwiniętą do góry, że niewiele się dodatkowo przesunęła. Samymi końcówkami palców odszukał na jej biodrach, linię w której zaczynały się majtki. Oczywiście nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, poza niewinnym i bardzo lekkim, głaskaniem jej skóry tuż nad początkiem owej bielizny.
- Całkiem pozytywnie intrygujące - o czym on mówił? Niewykluczone, iż bardziej miał na myśli sytuację, która właśnie się rozgrywała i to, że odczuwał coraz większe porządnie w stosunku do dziewczyny która tak mocno do niego przylegała, a której, wprost absurdalnie, nadal nie pocałował w usta.
Powrót do góry Go down


Colset A.Venge
Colset A.Venge

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 58
  Liczba postów : 67
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 02:30;

Halohalo! Ona tu właśnie dokonała czynu niemożliwego, mianowicie jakże powściągliwie bez kontaktu ust pociągnęła wargę Vanberga zębami na tyle mocno i nieziemsko, że nie było mowy o powstrzymaniu odruchu bezwarunkowego w postaci sprowokowanego przez falę gorąca namiętnego pocałunku, który z pewnością nie ograniczyłby pola zasięgu do samych ust. On to tu powinien Setce bić brawo, że się zdołała powstrzymać (w przeciwnym wypadku oznaczałoby to koniec fascynującej gry i początek klasycznego biegu wyfdarzeń) i wynagrodzić te lubieżne akty masochistyczne. Się kurczę eksperymentować zachciało.
Och, zachciało wyjątkowo. Skoro już Dextera tak w swym spaczonym umyśle gloryfikowała i dodawała raczej niebezpodstawnej wartości, to czemu by jeszcze do listy zasług i chwalebnych czynów króla Luksemburskiego-niekoniecznie-Karola nie dopisać rzeczy jak dotąd nieznanej Krukonce, czyli osiągnięcia stanu względnego pożądania i rozerotyzowania organizmu jak i myśli, jeszcze w kompletnej garderobie. I w dodatku, coby za łatwo nie było, stan ten utrzymywał się już przez kilkanaście długich, słodkich minut. Kreatywność. To była droga do sukcesu i to nie jedynie jeśli zdecydują się na kontynuację bez-limitową czasowo gry, owa zdolność zaskakiwania i urozmaicania (po)życia była niezbędna, jeśli nie chcieli o sobie szybko zapomnieć. A Colset Venge nie miała zamiaru prędko pozwolić Vanbergowi o sobie zapomnieć.
Palec, badający zarys jej ust był dobrym posunięciem chłopaka, a prowokowana i poddawana wyzwaniu Colset nie miała zamiaru pozostać dłużną. A w ich aktualnym położeniu znajdywała niezmiernie wiele okazji do sowitego oddanie pięknym za nadobne. Pierwszym krokiem było delikatne popchnięcie chłopaka tak, by swobodnie oparł się o wykładane aksamitem czy innym chujstwem obicie wewnętrzne alkowy, dodatkowo zarzucone kilkunastoma czerwonymi jak colsetowe usta poduszkami. Oczywiście nie przepuściła nadarzającej się okazji do lekkiego uniesienia się nad nim na kolanach, dotykających ławki i ponownego zbliżenia przez początkowo nachylenie się tak, że twarz dziewczyny zawisła pół centymetra nad jego, po czym kontynuując jakby drogę subtelnej fali przez jej ciało przylgnęła do niego okolica splotu słonecznego, żeber, by w końcu usadowić się wygodnie na górnych partiach jego ud. Ten moment pokrył się czasowo z wędrówką palców chłopaka do jej bielizny, co zapewne spełniło swoje założenia, mianowicie faktycznie zachęcało do podjęcia kroku kolejnego. A był nim chwyt (dość zdecydowany jak na dotychczasowe sugestywne muśnięcia) dołu koszulki Dextera i stanowcze pozbawienie go jej.
- Och racja, blanta z mojego powodu straciłeś - przyznała, przypominając sobie jak upuszczał go pod wpływem tak gwałtownej inauguracji spotkania ze strony Venge. - Pewnie nigdy sobie tego nie wybaczę - a w jej głosie brzmiało około mnóstwo wyrzutów sumienia i wcale nie patrzyła teraz pożądliwym wzrokiem na jego subtelnie zarysowane mięśniami ciało i w ogóle już chciała stąd wyjść i przecież właśnie nie ugryzła go przypadkiem w obojczyk! Och, Colset chciała jedynie zacisnąć zęby i zasznurować wargi coby nie dać przypadkiem upustu swej frustracji. Rosła w niej. Ale nie nauczona jest dziewczyna przegrywać, więc nie, nie złamię się pierwsza!
W ramach - oczywiście - upewnienia się, że potrafi nad sobą panować, nawet w warunkach dla niej ekstremalnych, znów zmniejszyła dystans miedzy ich twarzami i gdy już stykali się nosami, krańcem języka poczęła - jak on wcześniej palcem - badać linię jego lekko rozchylonych ust, jednocześnie opierając się gorącą dłonią o jego tors, a drugą wplatając w ciemne włosy za prawym uchem.
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Administrator




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 15:02;

Ach, ach ach, dopiero teraz widzę, cóż ona tam dokonała. Przysięgam, uprzednio zupełnie jakoś przeoczyłam, nie do końca wyłapując cóż takiego uczyniła, tymże sposobem, tłumaczę brak większej akcji. Jak i przyznaję, gdybym odpisując nie zastanawiała się nad kilkoma innymi rzeczami, zapewne reakcja byłaby odpowiedniej dostosowana do wagi owego czynu! Ponieważ sensu teraz nie ma poprawienie mego posta, pozostaje znaleźć jakieś wytłumaczenie, a nic poza „cudem jakimś jej uciekł”, nie przychodzi mi do głowy. Mamy walentynki, trzeba mi wybaczyć! A brawa, jeszcze będą. Ruszmy więc dalej.
Przekonany, że jest bardzo dobry w tej grze, która właśnie między nimi trwała, bez protestów oparł się o poduszki, które miał za plecami, zupełnie swobodnie pozwalając robić Colset co tylko zamierzała. Przecież i tak nie ulegnie pierwszy. Krótki moment, w którym przybliżyła się do niego, unosząc nieco na kolanach, wykorzystał bardzo sprytnie, podciągając jej sukienkę nieco wyżej. Teraz mógł położyć całe dłonie na jej nagich biodrach, a do tego, będzie o wiele łatwiej za moment owej sukienki się pozbyć. Mniej już na kreacji się skupiał, gdy Venge do niego przylgnęła, czy też usiadła na jego nogach znacznie wyżej. Zdjęcie koszulki absolutnie nie wiązało się z falą zimna, było mu na tyle ciepło, iż chłód był ostatnią rzeczą, o której pomyślałby w owej alkowie, a już szczególnie nie po jej drobnym ugryzieniu.
- Musisz jakoś odkupić swe winy – skręt to była bardzo, bardzo poważna strata, ale spokojnie, na pewno da się go jakoś zrekompensować. Mniej więcej w tym czasie, wsunął dłonie pod ramiączka jej sukienki w taki oto sposób zdejmując je z niej, tak mógł o wiele dokładniej podziwiać jej pełny dekolt, a jednocześnie, właściwie ciągle nic z niej nie zdjął, bo przecież sukienka wciąż na niej była, co prawda na wysokości talii i raczej dość pozwijana, ale była! I swe dłonie, bardzo pewnie umieścił na jej biuście, wciąż co prawda schowanym pod bielizną. Jego pewność wygranej była bardzo wysoka, niestety Colset ponownie postanowiła zbliżyć się do Vanberga niebezpiecznie blisko. Prawdę powiedziawszy, było bardzo niekorzystnie. Siedziała na jego udach z bardzo wysoko podwiniętą sukienką, jego dłonie zajęły się jej biustem, a jej język leniwie wodził po jego ustach. I nawet nie panował nad tym, że jego oddech przyśpieszył, że było mu tak ciepło, że tak bardzo pragnął ciała pięknej Colset. Proszę mu więc wybaczyć, że na te kilka bardzo przyjemnych sekund, zupełnie zapomniał o tym, że grają w jakąś grę, że on nigdy nie przegrywa i że czeka, aż to Krukonka ulegnie. Pożądanie wzięło nad nim górę. Przyciągnął do siebie dziewczynę, tak by nie tylko opierała się o niego dłonią, a całą klatką piersiową. I bardzo, bardzo chętnie, wpił się w jej usta, na tyle namiętnie całując, iż można by pomyśleć, że wcześniej tego z nią nigdy nie robił. Właściwie w jakimś sensie nie robił. Po pierwsze, nie grał z nią w coś, co na tyle potęgowało porządnie, po drugie, oboje byli dziś podejrzanie trzeźwi.
Jedynie ciche „fuck” wymknęło się z jego ust, gdy na sekundę przerwał ten pochłaniający pocałunek, gdyż dotarło do niego, jak bardzo łatwo przegrał grę w której miał być luksemburskim królem-niekoniecznie-Karolem. Obrazując swoje wielkie niezadowolenie, albo i raczej, wielkie zadowolenie z samej sytuacji, sięgnął po materiał jej białej sukienki, zdejmując go z niej i rzucając gdzieś na ławkę obok. Bo to nie tak miało przecież być. By kontynuować upust niezadowolenia, naparł na dziewczynę w taki sposób, by przewrócili się na owym siedzeniu, i by to teraz ona opierała się o walentynkowe poduszki, a on tymczasem był nad nią i by wciąż ją całując, mógł do niej przylegać na tyle na ile obecnie miał ochotę. Inaczej mówiąc, materiał ich dzielący nie był wysoce oddzielającą barierą.
Powrót do góry Go down


Jasper van der Rose
Jasper van der Rose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 67
  Liczba postów : 73
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 16:03;

Spóźniony w iście van der Rose'owskim stylu doczłapał się wreszcie na wieżę, gdzie miała dziś wybuchnąć istna bomba, która mogłaby spowodować fascynujące kaskady erotycznych fajerwerków. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Cały dzień chodził, jakby nie zmrużył oka poprzedniej nocy, dlatego też spóźnił się na wielkie otwarcie tarasu wieży astronomicznej. Najzwyczajniej w świecie uderzył w drzemkę, by wypoczętym na owe wydarzenie być i zaspał, bez wymyślania zbytecznych wymówek, co w sumie w stylu Jaspera nie było.
Jak to on, wsadził sobie ręce do kieszeni i przekroczył próg Miłosnego Królestwa, odebrawszy fiszkę z numerem 20.
Rozejrzał się niepewnie, jednak poczuł ustępujące spięcie mięśni, serce biło w nieco zwolnionym tempie, a oddechy stały się równomierne i głębokie. Poza tym, nie mógł wyjść z podziwu. Naprawdę kochał magię, ale to było coś fantastycznego. Sam się zdziwił swoim entuzjazmem i faktem, że udało się wprawić go w ... zachwyt.
Podszedł do stołu z ponczem i wypił szklaneczkę. Miał zmysły wyczulone na miłosne eliksiry, więc i tam wyczul tą specyficzną nutę, co jednak nie zniechęciło go do spożycia słodkiego trunku.
Rozejrzał się wokół, kręciło się kilka osób, kilka najwyraźniej byli wybitnie pod wpływem czegoś.
Postanowił nie przedłużać i przekroczył próg przeznaczonej sobie alkowy, oceniając wnętrze na wręcz bajeczne. Sięgnął po szampana do barku i nalał dwie lampki, po czym przejął jedną i zaczął opróżniać jej zawartość. Był szalenie ciekaw z kim został zeswatany, ale miał przeczucie, że to będzie miły wieczór.
Powrót do góry Go down


Colset A.Venge
Colset A.Venge

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 58
  Liczba postów : 67
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 16:58;

Załóżmy, że Colset prędko zapomniała o jego drobnym niedopatrzeniu, a być może wcale tego tak nie traktowała! Efekty mogły się okazać wręcz pozytywne. Na przykład - nawiązując do wcześniejszych chęci zaspokojenia go stuprocentowo - mogła uznać, że Dex potrzebuje czegoś więcej, nie ofiarowała z siebie tyle ile mogła i... najwyższy czas postarać się bardziej! Sądzę, że mniej więcej takie myśli mogły nawiedzić blond głowę.
Dopóki jeszcze jakiekolwiek myśli miały prawo sobie spokojnie egzystować. A najwyraźniej Vanberg świetnie dbał, by owe szybko wymarły śmiercią naturalną, podjudzaną nieznośnie przyjemnymi aspektami zbliżeń fizycznych.
I tak oto proszę giną mocarstwa. Nawet to ćpuńskiego, nieoczekiwanego dziecięcia-niespodzianki. Najpierw wykorzystują okoliczności sprzyjające, po czym dominują zdobywając przewagę fizyczną, by całym swym kilkudziesięciotysięcznym wojskiem dokonać napaści na skromną, ledwo rozwijająca się Republikę Colset. Która okazuje się jakże bogata i urodzajna! Na tyle, by doprowadzić do rychłej kapitulacji Królestwa Vanberga. Bo Cols od chwili, gdy ujrzała nieco frywolny błysk w oczach Dextera, gdy ten układał swe dłonie na jej biuście wiedziała, że nie wytrzyma już długo. On nie wytrzyma, oczywiście.
- Ten czas tutaj ze mną jest dla Ciebie wystarczającą rekompensatą. Niczego nie muszę odkupować - wyrzuciła z siebie na wydechu, widząc jak chłopak zbliża się niebezpiecznie szybko. Wpierw to ujrzała, potem poczuła, gdy owiał jej skórę jego słodki (jak zakładam wszystko dzisiejszego dnia) oddech, zacisnęła odruchowo dłoń na jakimś... nie wiem, srebrnym krzyżyku czy czymś na vanbergowskiej szyi, by w kolejnej sekundzie owego zbliżenia posmakować. Coś jak fajerwerki, jak pokręcenie z poplątaniem i generalnie zgubienie jakiegokolwiek wątku. Jego wargi na swoich powitała cichym rozkosznym jękiem i automatycznym przymknięciem powiek, pod wygładzonymi łukami brwiowymi. Dziwne rzeczy, że pocałunek, zwłaszcza tak namiętny, potrafi działać równie relaksacyjnie co najwprawniejszy tajski masaż czy rzucone perfekcyjnie zaklęcie odprężające (na tyle, by z racji gwałtownego odpływu napięcia zerwać srebrny łańcuszek, który wciąż w dłoni ściskała - jak się okazuje zbyt mocno). - Chyba.... żeby jednak - zerknęła nieco zaskoczona na dowód zbrodni między swoimi palcami. Długo jednak nie mogła kontemplować nad całym mechanizmem przyczynowo-skutkowym, bo została (niemal dosłownie) sprowadzona do parteru. Dominacji Dexterowej część pierwsza.
Nowe warunki przyjęła, wykazując się pełną akceptacją i siłą, która nie pozwalała mu oddalić się na choćby centymetr. Skoro już się poddał, zakładamy że gra dobiegła końca i można należycie skupić się na kwintesencji spotkania. Mogła właściwie go subtelnie bądź mniej poinformować o porażce, ale brzmiałoby to absurdalnie z ust wniebowziętej, rozbieranej i, przyznajmy, kompletnie napalonej dziewczyny, która jego działania przyjmowała raczej jako sukcesy i kolejne c-combo breakery.
Teraz też. Skoro dominacja już się rozpoczęła, miała zamiar całkowicie jej ulec. A właściwie jemu, jego dłoniom, mocnym ramionom, karku, za który chwyciła i twarzy, która przyciągnęła do siebie oddając pocałunek zainaugurowany przejechaniem języka po linii zębów Dexa. Przechyliła głowę lekko w lewo, wpijając się w jego miękkie wargi , rozchyliła swoje i poczęła całować go namiętnie i gwałtownie, przy okazji dość płynnie zmieniając kombinacje ułożenia języka i ust. Pogładziła dłonią kręgi szyjne chłopaka, by w chwili następnej wplątać swoje palce w jego włosy i paznokciami powoli przejeżdżać po skórze głowy. Przy okazji wyprężyła się kocio, szukając kontaktu z nim całą sobą i położyła swoją dłoń, tą nie zajętą analizowaniem ufryzowania Vanberga, na jego spoczywającej na Venge'owej piersi. Była dziś leniwym stworzonkiem, potrzebowała jednej z dwóch możliwych rzeczy: nieziemskiej prowokacji do bardziej aktywnego działania lub poczucia, że Dexter Vanberg przejmuje tą imprezę i... steruje.
Tak generalnie to wyważone połączenie tych dwóch czynników również wchodziło w grę, tylko juz nieco różniąca się od poprzedniej.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 17:47;

Przysłuchała się jego słowom, miał w zasadzie trochę racji. -No, też prawda. Ych, nawet mi się myśleć o tym nie chce. Puchoni i Gryfoni, Slytherinie...-westchnęła teatralnie. Ale obecnością jednej osoby z domu Helgi by nie pogardziła, ba, o niczym innym nie marzyła. No, ale jest tutaj z Draco, który był ze Slytherinu, a to jeszcze lepiej bo tylko z osobami z tamtego domu jako tako się dogadywała. No, i może jeszcze za paroma Krukonami, oni też nie byli źli. Widząc, że chlopak się nad czymś zamyślił Desiree też się nie odzywala. Rozmyślała nad tym co by bylo gdyby była tu z tym z kim chciałaby teraz być. Chociaż tak naprawdę nie wiadomo czy Swatka ich sobie przydzieliła, ale skoro byli parą to nawet musiała w sumie. Zastanawiała się nad tym o czym by rozmawiali, jak wtedy by wyglądała, bo dziś została ubrana w to co jej kolezanki jej wybrały, co on miałby na sobie, jaka muzyka by leciała, co by robili...Ale wiedziala jedno. Była by szczęśliwsza. Nie żeby miała coś do Draco, skąd, polubiła go, ale...nie był jej ideałem, no. Nie był NIM. Z zamyślenia wyrwał ją głos chłopaka. Parę minut zajęło jej przypomnienie sobie o czym to właściwie mówili i co ma odpowiedzieć. Gdy wspomniał o płakaniu ze zdziwieniem zauważyła, że chwilowo...nie ma na to ochoty. Tyle łez wypłakała przez ostatnie pięć dni (załóżmy ze tyle minęło od powrotu z ferii), że mogłaby sobie odpuścić, choć na parę godzin, ne? - Nieeee, nie będę płakać. Nie teraz. I nie będę cię więcej zanudzać swoimi problemami, wybacz. Że jestem silna i że mnie to nie rusza...Nie jestem silna a rusza mnie jak cholera. Każdy ma prawo do cierpienia, chwil słabości. Nawet napuszona ślizgonka taka jak ja.- Uśmiechnęła się do niego krzywo, czując pstryknięcie w czoło. Gest ten kojarzył jej się z czułością, przyjaźnią, ale też z przekorą. I był na swój sposób miły.
Wsłuchała się w jego kolejne słowa. Zasmuciły ją trochę. Wiedziała, że mogłaby to zrobić, chciała tego i zrobiłaby to od razu gdy tylko dostała list, ale...-Myslalam o tym, wierz mi. Dostając ten list niczego więcej nie pragnęłam. Nawet zaczęłam się pakować. - To prawda. Pod jej łóżkiem nadal leżała torba, do połowy zapakowana. - Ale potem, gdy byłam w stanie, że mogłam pomyśleć logicznie, zrezygnowałam.Nie wiedzialabym gdzie go szukać. A skoro nie wiem...to nie ma sensu, jak szukanie igły w stogu siana...-dodała smutnym tonem. Naprawdę chciałaby za nim lecieć...ale po co? I tak by go nie znalazła, a taka podróż i poszukiwanie bez skutku jeszcze bardziej wpędziłoby ją w depresję. A chciała mu pomóc, wiedzieć co się dzieje...Żeby przestać o tym w tej chwili myśleć poczęła wyjmować butelki. Nie miała ich wiele, ale też niemało. Gdy usłyszała zapewnienie Ślizgona od razu zrozumiała, że chodzi jedynie o alkohol, szczególnie widząc jego rozmarzoną minę, gdy patrzył na ilości naczyń wyjmowanych przez nią. Zerknęła na niego kątem oka i nikle się uśmiechnęła. -Oj Draco, Draco...Nie musisz za mnie wychodzić, żeby ze mną pić, no nie? -wyjaśniła mu biorąc sobie drugą butelkę czystej i przykładając jej szyjkę do spragnionych warg niczym rasowy pijak wypiła od razu połowę z gwinta. A co!
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyWto Lut 14 2012, 19:47;

- Niech nas Salazar i Voldemort bronią przed całym tym złem – Dodał niezwykle poważnie w odpowiedzi na jej westchnięcie. Minę miał naprawdę udręczoną. Jak gdyby stale siedział na jego karku jakiś komar i wiecznie go kuł. O! Pozostałe domy można właśnie przyrównać do takiego niechcianego komara. Wkurza, irytuje, ale jak się nieodpowiednio go zaatakuje, to może się to skończyć utratą kropelki krwi, ale sporą opuchlizną.
Właściwie to Swatka nie musiała ich razem połączyć, jeśli uznałaby, że do siebie nie pasują. Bo w końcu, skoro na pewno nie wszyscy wiedzą, że Tristian odszedł i pewnie Słodka nie miała o tym pojęcia, a uznała, że do siebie pasują, to coś faktycznie może w tym być. Chyba, że ta tajemnicza osoba ma uszy i oczy wszędzie. Może jest animagiem muchą? I to jeszcze taką końską! Z długimi blond włosami. Tak sobie przynajmniej wyobrażał kogoś, kto jest aż tak wścibski i jego zdanie ma być niby ważne i właściwie.
- Wiem, że każdy musi czasem pocierpieć. Nie licząc mnie – Puścił jej oczko. Faktycznie, zastanawiał się czy kiedykolwiek spotkało go coś takiego, co doprowadziło go do stanu, kiedy miał ochotę się zabić. Owszem, niegdyś miał bardzo nieciekawą przyprawę, która doprowadziła do pojawienia się na jego twarzy okropnej blizny. Ale to nie były chwile załamania, a raczej ogromnej wściekłości i chęci zemsty. Co do drugiej połówki, sam zostawiał i nigdy nie został rzucony przez kogoś, na kim by mu zależało. Ale kto wie. Może ktoś doprowadzi do tego, że będzie stał zapłakany wśród deszczu? Jak w jakimś romansie, których nienawidził. Horrory! To jego bajka. Na przykład jego ulubiony – Hollywoodzkie dziwki uzbrojone w piły mechaniczne.
- Na pewno są jakieś zaklęcia i są ludzie, którzy mogli by ci w tym pomóc – Troszkę go zdziwiła postawa Des. Zrezygnowała? To tak, jakby jednoznacznie zrezygnowała z tego swojego puchona. On by raczej... Fakt. Powinien przestać porównywać ludzi do siebie. On był wyjątkowy. On był idealny. I nikt poza nim nie będzie przecież tak właściwie postępował.
Najpierw spoglądał z zachwytem na alkohol. Potem z równym, a może nawet większym niż to zaskoczeniem na Ail, która była w stanie w momencie opróżnić połowę butelki. Nie chciał być gorszy. Konkurencja to w końcu była jego pasja dosłownie w każdej dziedzinie. Dlatego i on wypił od razu połowę. Całe szczęście, że ma mocną głowę. Dlatego jest wstanie się utrzymać bardzo długo w pełnej świadomości. Potem pewnie troszkę przestanie kontaktować. Ale jest w al.. a... ak... Jak ta kapciuszkowa karoca się nazywa? A TAK! Jest w alkowie ze ślizgonką, więc raczej nie dojdzie do czegoś, do czego nie powinno. Miał wrażenie, że ona go dobrze przypilnuje.
- Oj Des, Des. Jak tak na ciebie patrzę alkoholiczko, to tym bardziej się przychylam do tej propozycji. Jeszcze zaraz klęknę i ponowię – Zapowiedział jej tak, jakby to nie była wesoła propozycja a jednak wręcz groźba, która powinna ja przerazić i sprawić, żeby uciekła jak najdalej. Ale wiadomo, nie chodziło mu o to. A on po prostu lubił aktorstwo, które kiepsko mu wychodziło chociaż... Zależy w jakich sytuacjach.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySro Lut 15 2012, 15:02;

- Niech nas bronią. - kiwnęła głową potwierdzając jego wypowiedź. Gdyby słyszała jego myśli na temat kłującego komara także w pełni by się zgodziła. Miała szczególnie parę takich osób, które ją szczególnie denerwowały...a teraz jedna z nich chodzi z jej dobrą znajomą (?), brrrr...No tak, Swatka ich ze sobą połączyła. Desiree nie miała pojęcia dlaczego, ale najwyraźniej miała jakiś konkretny powód. Czyżby uznała, że do siebie pasują? No cóż, możliwe. Nie powiem żeby byli zupełnie różni, w końcu trafili do jednego domu. I jak na razie widać całkiem dobrze się dogadują. Gdy stwierdził, że każdy musi swoje pocierpieć oprócz niego zdziwiła się. Jak to, on nigdy nie cierpiał? Nie miał takiej sytuacji? Każdy ma choć jedną...-Jak to? Nigdy nie cierpiałeś, nie miałeś takich chwil, że miałeś wszystkiego dość i najchętniej byś odszedł i nie wrócił? To zazdroszczę...- mruknęła. Ona ostatnio miała same takie momenty. A w przeszłości..tak jak Draco przeżywała jedynie chwile złości i żądzy zemsty. I porzucała. Ona, nie jej partner czy partnerka. Nigdy nie zdarzyło jej się być porzuconą przez kogoś dla niej ważnego. Również dlatego, że nikt do tej pory nie był tak ważny. W jej życiu istniała jeszcze jedna taka osoba. Ale Desiree coraz bardziej zaczyna przypuszczać, że było to tylko zauroczenie, niewarte uwagi. A po co one było? Śmiem twierdzić, iż to jej serce podświadomie chciało kogoś pokochać żeby zapomnieć o Tristanie. Ale to tylko moje przypuszczenie, a że niewiele się znam na takich rzeczach to pewnie się mylę. Uuuu, stanie zapłakanym wśród deszczu to mega romantyczna i smutna scena, szkoda, że teraz jest zima i ten opad atmosferyczny nie występuje, ale gdy ta pora roku się skończy i zaczną się wiosenne deszcze to obiecuję i przysięgam, że taka scena zostanie rozegrana z udziałem naszej Ślizgonki. A co do horrorów, osobiście nie ciepię, ale Weaver bardzo lubi, więc to chyba kolejna ich wspólna cecha. Jak jeszcze jakieś mi przyjdą do głowy to nie omieszkam o nich wspomnieć.
Tak myslała, że chłopak będzie ją wspierał w działaniu. Aktualnie zamyśliła się nad jego słowami i mimiką twarzy, która jednoznacznie wskazywała na to, że Dracon jest zdziwiony jej postawą. Westchnęla cicho i pokręciła głową by mu pokazać, że się myli. -Wiem, chociażby jacyś mugolscy....-zastanowiła się chwilą nad tym jak to ten zawód się nazywał. Zeszło jej trochę długo, gdyż nigdy nie przejmowała się taką lekcją jak Mugoloznastwo i praktycznie nic z niego nie pamiętała. Ale w końcu sobie przypomniała.-...detektywi. I nie zrezygnowałam z niego czy poszukiwań. Po prostu, przez ostanie dni byłam w takim stanie, że nie tylko nie moglabym go znaleźć ale i sobie pewnie coś bym złego zrobila. Ale jak tylko się ogarnę, ustalę plan działania i wyruszę. Muszę sobie wszystko uporządkować. Zastanowić się gdzie go szukać, jak i w ogole. Wiesz, nie mogę tak błądzić z kontynentu na kontynent bo to nic nie da. Muszę pomyśleć. Ale dam radę. Może wezmę jeszcze kogoś do pomocy, zawsze raźniej i szybciej. - w tym samym momencie rozpoczęla picie alkoholu. Gdy już upiła tą swoją połowę spojrzała na chłopaka. Wydawał się zdumiony jej możliwościami. No cóż, piła już od tak dawna, że przychodziło jej to tak naturalnie jak oddychanie. Miała bardzo, ale to bardzo mocną głowę i prześcigała w tym niejednego osobnika płci męskiej. Z ulgą przyjęła fakt, iż Dracon jej w tym względzie jednak dorównał. Miała nadzieję, że Ślizgon nie straci resztek świadomości, gdy już będzie pijany. Nie chciałaby skończyć tak dzisiejszego dnia, przynajmniej ona. Bo mogłoby się to źle skończyć, co jest oczywiście tak prawdopodobne jak to, że będę miała w tym roku piątkę z matmy, czyli szansa zerowa, ale jednak. Chciala mieć tę świadomość, że będzie zachowywała się tak jak ona chce, a nie jak każe jej alkohol buzujący w zyłach. Słysząc chłopaka zaczęla się śmiać. Tak ,właśnie, śmiać. Jeszcze godzinę temu leżała w łózku nie mając na niej ochoty i rycząc a teraz się śmieje. Tak jak myślałam, niestabilna emocjonalnie wariatka. Ale to chyba dobrze, że jej się humor poprawił, ne? Przynajmniej na ten jeden wieczór. Bo potem pewnie znowu powróci rozpacz i ból. Ale co tam, ważne jest to co tu i teraz. Upiła kolejne parę łyków i powróciła spojrzeniem do chłopaka. -Czy ty czasem nie chcesz mnie poderwać? -skierowala ku niemu ironiczny, ale i rozbawiony uśmiech. - Przykro mi, że cię rozczaruję, ale ci się to nie uda. Ale wiesz, nie zabraniam ci próbować. -cały czas z jej ust nie schodziła oznaka rozbawienia, a i sama Desiree trochę się ożywiła. Zapewne przez alkohol. Ale też i dzięki Draco. Naprawdę go polubiła, był taki jakiś...inny, nie wiem jak to określić. Chwyciła ponownie za wódkę i wypiła trochę, tak, że zostało jej zaledwie trochę na dnie naczynia. -Muszę przyznać, że Swatka odwaliła całkiem niezłą robotę. Nawet mi tu z tobą dobrze. I tak jakoś...lepiej się czuję. Teraz. Dzięki. -mruknęła puszczając mu oko.
Powrót do góry Go down


Talaitha Lavoie
Talaitha Lavoie

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : animag (szczuroszczet), teleportacja
Galeony : 61
  Liczba postów : 77
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySro Lut 15 2012, 16:25;

Tak, wszystko działo się zdecydowanie w zbyt szaleńczym tempie, aby móc to spokojnie ogarnąć, szczególnie w stanie głębokiej relaksacji. Ruchy Tali, mimika, gesty, czy po prostu zmierzanie do konkretnego celu zawsze było szybkie i energiczne, pomimo takiego a nie innego oddziaływania magii na jej organizm. W chwili obecnej. Dlatego nic dziwnego, że Quentin nie zdążył odpowiednio wcześniej zareagować. Ani na wejście dziewczyny, ani na jej ciemne loki opadające na jego klatkę piersiową. Delikatny, słodki zapach ślizgonki rozmywał się w powietrzu, ustępując miejsca kadzidełkom, mgiełkom, świeczkom i innym tego typu woniom. Po oderwaniu roześmianej buzi miała zamiar coś powiedzieć, nawet otworzyła usta, kiedy jednak Tricheur wykonał leniwy, acz sprawny gest - pocałunek. Na chwilę zdumienie ją zamroczyło, dlatego nie zdążyła nawet jakoś konkretnie zareagować. Cóż, pewnie by mu się dostało za to, gdyby nie panująca tutaj atmosfera, która wręcz namawiała do tego typu zachowań. Przymknęła ciemne oczy i przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad tym, co się właściwie dzieje. Ostatecznie jednak przyjęła wszystko ze stoickim spokojem i spojrzała na chłopaka, który usadawiał się na podłodze obok. Uśmiechnęła się do niego i przyjęła skręta, przytykając go do ust i znacząc na nim ślad ciemnej szminki, by po chwili zaciągnąć się dymem. To było cudowne uczucie, dawno tego nie robiło. Jednak nie mogło się równać z... a, sami się domyślcie!
Oddała mu jego własność, uznając, iż było to tylko jego wypożyczenie i zaśmiała na wieść o lubieniu Hogwartu i ciążach.
- Hm, czyżby jakaś aluzja? - spytała odpowiednio zmodyfikowanym głosem, który przypominał nieco kuszenie żeglarzy przez syreny. Nie, skądże, o niczym sobie nie pomyślała. Choć myśl o ciąży napawała ją lękiem, to trzeba przyznać. Jednak teraz nie było jej dane o tym rozmyślać. Przecież musiała wybrać alkohol!
- Mam ochotę na wino - rzuciła i skinęła głową na stojącą butelkę. Tak, zdecydowanie tak.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySro Lut 15 2012, 17:56;

- Odwdzięczymy się. Złożymy w ofierze jakiegoś nabzdyczonego Gryffona. Przybijemy go mieczem do ołtarza i rozłożymy wokół winogrona i papaje – Już to widział. Marmurowy ołtarzyk ze zdjęciem Voldemorta. Wyrzeźbiony mroczny znak. Węże oplatające ciało biednego dzieciaka z siódmej klasy, który będzie cały zakrwawiony spoglądał w niebo po raz ostatni... Dobra, on nigdy nie miał aż tak wyrazistych myśli. Z dnia na dzień mu chyba coraz bardziej zaczyna odwalać. A może to ten afrodyzjak? Tylko co to ma do krwawych wizji. Może efekt uboczny połączenia z ognistą.
- Chyba nie. Nie przypominam sobie sytuacji, gdybym naprawdę chciał przestać żyć. Zawsze jest powód by zostać. Wystarczająco duży. Na przykład przyjemna rozmowa z panną ślizgonką imieniem Desire – Odpowiedział jej przy okazji używając czegoś, co zazwyczaj z jego strony było flirtem z dziewczyną, którą już ma i tylko pilnuje, żeby nie zmieniła co do niego zdania. Teraz... Teraz to wydawały się być po prostu przyjemne słowa, które miały pocieszyć dziewczynę.
No no, ciekawe ile by wyszło tych wspólnych cech. Może faktycznie więcej, niż myślą? Ale to podobno przeciwieństwa się przyciągają. Może stąd puchon i ślozgonka w tak ogromnej smutnej miłości?
- No widzisz. I wreszcie masz rację. Chociaż nie wiem, czy to mądre opuszczać szkołę – Skomentował, ale faktycznie. Dobrze, że dziewczyna jednak nie zrezygnowała. Znaczy on to nadal uważał za głupotę i w ogóle. W końcu żeby zmienić jego zdanie, podważyć jego stereotypy to trzeba się naprawdę nieźle nagimnastykować. Taki to już uparty z niego drań.
- Poderwać? No ależ oczywiście. Tylko, że ja nie tak podrywam. Więc uważaj moja droga, bo lada chwila mogę przejść w swoje rejony i cię coś zaboli – Może ona tego nie wiedziała, ale miał oczywiście na myśli to, że dziewczyna, którą lubi stale uderza plecami o ścianę, a on brutalnie się wpija w jej usta ignorując to, czy jej się to podoba czy nie. Nie jego wina, ciężko mu było nad takim pragnieniem panować.
- Cóż. Więc może jednak nie będę jej szukać, żeby jej zrobić krzywdę – Odpowiedział tak, jakby naprawdę miał na to straszną ochotę. On już układał plan działania oczywiście cały czas chroniąc pupę przed strzałami miłości. A tuż nagle się okazało, że wieczór nie jest potworny, ani towarzyszka. Dlaczego wszystko przeciw niemu? Skoro tak, to ma prawie powód do dołowania! Zaciągnął się więc w butelkę.
Powrót do góry Go down


Gianna Vittoria Sorrentin
Gianna Vittoria Sorrentin

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 99
  Liczba postów : 85
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyCzw Lut 16 2012, 08:15;

Gianna nie miała zamiaru iść na bal. W końcu opiekunów i tak miało być nadto, a dzieciaki i studenci, którzy mieli się tam wybrać są już chyba nad wyraz dorośli, żeby nie robić żadnych głupot. Jednakże kiedy usłyszała, że planuje się zrobić alkohole przesiąknięte afrodyzjakami nie mogła po prostu go ominąć. Na ostatnią chwilę starała się znaleźć sukienkę, która idealnie pokazałaby jej piękno, a jednocześnie nie była zbyt wyzywająca. W końcu bądź co bądź jest w Hogwarcie nauczycielką i nie może parodiować w seksownej, czarnej mini... A może jednak?
W każdym bądź razie jej stopy ozdobiły czarne, wysokie szpilki. Jednak one i tak były ukryte pod materiałem białej sukni sięgającej do samej ziemi. Trzeba było przyznać, że wyglądała trochę jak od panny młodej. Ale brat welonu niszczył to zaburzenie. W rozpuszczone włosy wplotła kwiat – białą, rozkwitniętą różę.
Kiedy doszła na miejsce z zachwytem rozejrzała się po wystroju. Nie wiedziała kto aż tak się w to zaangażował, jednakże pewnie to była swatka. Uczyniła świetną robotę. Szkoda, że Gianna nie wzięła udziały w tej zabawie, w łączeniu w pary. Pewnie teraz siedziałaby w jednej z prześlicznych karoc wysoko nad ziemią i miło rozmawialiby w romantycznym półmroku. Ale, nie można mieć wszystkiego, prawda?
Bujała się w rytm muzyki idąc tanecznym krokiem w stronę podejrzanie wyglądającego ponczu. Oparła się zgrabnym tyłkiem o stół i rozglądała się po wchodzących i wychodzących uczniach. Chwilę później dostrzegła parkiet, a z głośników poleciała przyjemna dla jej ucha melodia. Dlatego wolno ruszyła w jego stronę by chwilę później samotnie kręcić się z zamkniętymi oczami. Lubiła tańczyć nawet, jeśli samemu. Może to nie jest taka pasja jak gotowanie, ale jest przyjemne i relaksujące. I można dzięki tańcowi pozbyć się wszelkich nerwów.
Rozmyślała na najróżniejsze tematy. Między innymi na to, z kim to w alkowach wylądowali jej najbliżsi znajomi. Na pewno dowie się niedługo z ich ust. Najzabawniej by było, gdyby spotkali się tam z wrogiem. Może jednak dobrze, że się w to nie zaangażowała?
Chociaż miała małe szansę na spotkanie tu wrogów. Była nową nauczycielką. I to właściwie był pierwszy dzień, kiedy prawie cała szkoła miała ją szansę zobaczyć. A było na co patrzeć skromnie mówiąc, ale mniejsza. Poczęła się rozglądać za jakimiś ciekawymi nauczycielami. W końcu trzeba ich wszystkich w końcu poznać!


Ostatnio zmieniony przez Gianna Vittoria Sorrentin dnia Czw Lut 16 2012, 15:07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyCzw Lut 16 2012, 13:24;

Desiree także wyobraziła sobie tą wizję. Ale zamiast jakiegoś wystraszonego siódmoklasisty wyobraziła sobie dziewczynę o cztery lata młodszą, z rudymi włosami tubką różowej farby w kieszeni. -O tak...przebijemy ją nożem i oblejemy tą cholerną farbą. Niech wie co to znaczy. - wymamrotała tak jakby do siebie kiwając głową na potwierdzenie słów. A na dodatek..noc, cmentarz, węże, mroczny znak... tak, to zdecydowanie bardzo pokrzepiająca wizja. Albo ewentualnie pewna Puchonka, tak głupia, że to aż bolało. Sama jej obecność natym świecie była przygnębiającym faktem. Widok tych oto dziewczyn krawiących i błagających o jej litość byłby najpiękniejszym widokiem dla Ślizgonki, która z szyderczym śmiechem rozlegającym się dookoła przypatrywałąby się temu zdarzeniu z niemałą satysfacją i nie reagowałąby na ich prośby. Zawiniły niech zapłacą za swoje czyny. Takie krwiożercze wizje był dla dziewczyny częstym zawiskiem, miała ona dość wybujałą wyobrażnię, nawet bez alkoholu. Ich napływ spowodował właśnie Draco mówiąc o ofierze z Gryfona. Desiree co prawda. po całej butelce wódki nie kontaktowała już tak dobrze i nie pamiętała już tego o czym mówili na początku, że sprowokowało to chęć składania ofiary komuś za coś, ale nie było to już w tej chwili ważne.
- No tak..nie wyglądasz mi na takiego co by z byle powodu chciał się zabijać. Ja, mimo tego co przeżywam teraz, nie zdecydowałabym się na to. Ale nie powiem, że o tym nie myślałam, bo bym skłamała. Ale... w życiu mogę przeżyć jeszcze bardzo dużo, mogę zawojować światem, zniszczyć tych któych nienawidzę, zemścić się za wszystkie krzywdy. Poza tym, nie dałabym tej satysfakcji swoim wrogom, nie ma mowy. A to, że swoją drogą wciąż mam nadzieję, że...-urwała. No tak, miała już o tym nie mówić. Nie chciałby by chłopak uznał ją za monotematyczną i nudną i sobie poszedł. -Taże masz rację. Zawsze jest powód by zostać. - na jego słowa, że prowadzi z nią miłą rozmowę tylko uśmiechnęła się krzywo. Już mu mówiła, że dzięki rozmowie poczuła się znowu w miarę normalnie, więc po co się powtarzać? Nie uznała bynajmniej jego słów za flirt czy coś. Po prostu,ot taka sobie rozmowa przeplatana raz na jakiś czas czymś miłym.
Skoro Swatka ich sobie przydzieliła zapewne miała jakiś powód. Jakby się im przyjrzeć bliżej na pewno znalazłoby się parę wspólnych cech, przynajmniej tych dzięki którym oboje trafili do Slytherinu, a nie na przykład do Hufflepuffu. Chociaż w sumei mogłoby być i tak, że zostali sobie przydzieleni bo są przeciwieństwami, nigdy nic nie wiadomo. Desiree już sama nie wiedziała. Czy przeciwieństwa czy podobieństwa się przyciągają? Na jej i Tristana przykładzie można jednak stwierdzić, ze w jej przypadku to jednak różnice są głównym czynnikiem. Kilka miesięcy temu na przykład, nigdy by nie przypuszczała, że zacznie się spotykać z Puchonem, o zupełnie innym charakterze. Te dwa domy, do któych należeli, są od siebie tak różne, i tak bardzo sobie wrogie, że ich związek był dla niektórych po prostu nie do pojęcia. Ale przecież Romeo i Julia także pochodzili z wrogich rodzin, z wrogivh domów. A przecież połączyło ich tak silne, acz nieszczęśliwe uczucie! To właśnie to w ich historii jest tak piękne. Wcale więc nie nie dziwi to, że Desiree i Tristan byli razem. ( w sumie nie ma prawa mnie to dziwić bo sama to wymyśliłam, no ale dobra :D)
Jego następna wypowiedź wywołała w niej mieszane uczucia. - Wreszcie mam rację, powiadasz...A ja myślałam, że zawsze ją mam...-powiedziała niby to smutnym tonem, ale była w jej głosie pewna rezerwa. Nikt nie musiał jej mówić, czy i kiedy ma rację. Ona to wiedziała i nie potrzebowała potwierdzenia. Taka to z niej próżna i pewna siebie dziewczyna. -Mądre? A czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś co jest mądre? Bynajmniej dobie nie przypominam. Ale czuję, że jest to właśnie to co powinnam zrobić. A konsekwencje i inne pierdoły mnie nie obchodzą. A poza tym, przecież to ty mnie przed chwilą do tego namawiałeś i dziwiłeś się, że rezygnowałam. Czyżbyś zmienił opinię na ten temat tak szybko? -spytała rozbawiona.
Nie tak podrywa? Ależ to właśnie bardzo dobrze! Desiree nienawidzi takich tanich podrywów z beznadziejnymi tekstami. Uwielbia za to stanowczych facetów, pewnych siebie i zdecydowanych. - A to nawet w sumie lepiej! Wkurza mnie taki podryw z głupimi tekstami. Lubię jak facet jest silny i zdecydowany. Zaboli? E tam, mi to by wcale nie przeszkadzało tak swoją drogą. Także uważaj, bo to co planujesz może ci się udać. -powiedziała z udawaną powagą w głosie po czym puściła do niego oko. Oczywiście wiedziała, że nie dałąby się poderwać, ot taki żart. Ale chyba pokazałamu, że jakby nie była cierpiąca to kto wie...No, ale nie gdybajmy bo nie ma po co.
- Tak, chyba możemy ją oszczedzić. - Zgodziła się z nim i sięgnęla po butelkę. Tym razem z Whisky. Faktycznie, wieczór nie był taki zły jak myślała na początku, że będzie.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyCzw Lut 16 2012, 18:35;

- Nawet już mam pomysł kogo byśmy mogli dorwać. Co powiesz na Quentine Fennly, czy jak jej tam? Taka blondyneczka tępa. Wyobrażasz sobie ją leżącą i przebitą nożem? - Krew z tętnicy tryskała by na dokładnie wszystkie strony jak taka fontanna! „Prosze, nie! Nie rób tego Dracon” słyszałby błaganie pełne rozpaczliwości, załamania. A on powiedziałby „Nie” i zaśmiał się w szyderczym „Muahha”. Naprawdę niesamowite. Zdecydowanie przesadził z alkoholem. Ale skoro Desiree również ma takie wizje, to albo jest to kolejna rzecz, która ich łączy, albo po prostu Dracon jest normalniejszy niż mu się wydaje i wcale nie jest z nim aż tak źle. Chociaż szczerze on też powoli przestawał kontaktować z otoczeniem. Przed jego oczami pojawiło się kilka niewielkich, ciemnych ciapek.
- Dalmatyńczyki widzę! Boże, jak Cruella de mon! Wo! 

Cruella de Mon - co wzrokiem poraża i miną tak złą,
że nawet zuch przestraszyć może się.
Cruella, Cruella... Nadchodzi tu jak pająk albo grom,
Cruella, Cruella de Mon...
Cruella zawsze nam zwiastuje burzę,
Cruelli towarzyszy wokół mrok
I gdy przychodzi, ach, rozsiewa wkoło strach,
Słońce gaśnie i zapada zmrok.
Cruella de Mon
Cruella de Mon - co wzrokiem poraża i miną tak złą,
że nawet zuch też zblednie widząc ją.
Cruella, Cruella de Mon...


Dobra... Jego myśli naprawdę są już coraz bardziej... No nienormalne! Szczególnie, że śpiewa takie piosenki. Chyba jest bardziej pijany niż pozwalał by na to fakt, że nie jest sam. I co sobie o nim pomyśli ślizgonka, kiedy on tutaj wyjeżdża z mugolskimi bajkami? Nie był w pełni ślizgonem, jeśli nie nienawidził niemagicznych? Możliwe. Ale miał to naprawdę gdzieś. Wymyślili fajne przedmioty i może nie są potężni i nie należy im się cześć i chwała, ale zabijać ich nie będzie. Chyba, że jego miszczu Władzimierz tego zażąda!
Romeo i Julia? Fakt. To było bardzo romantyczne. Tylko, że jest jeden problem. Oni się pozabijali. Jeden wypił eliksir śmierci, druga tam wzięła się zabiła jakimś sztyletem, czy może na odwrót. Właściwie nie czytał książki, oglądał film z jakimś tam aktorem i tamtą aktorką jak jej tam. Ale był pewien, że nie należy się porównywać do tych postaci. Bo w końcu zabić się dla kogoś, kogo się kocha to już chyba przesada, prawda? Jeśli kocha, to nie będzie tego wymagał. A jeśli zostaje się samemu, to żyje się właśnie dla tego osoby. Bo ona by tego chciała, prawda? Nie chciałaby gdzieś tam z góry patrzeć na smutek i samobójstwo. Dracon nie bał się śmierci. Jeśli będzie pierwszy, to poczeka na właśnie taką ukochaną gdzieś tam, po drugiej stronie wielkiej wody.
- Jak każda kobieta. Jak to jest? Zawsze mam rację, a jeśli nie to patrz powyżej – Powiedział troszkę innym tonem tak, jakby to co wcześniej powiedział było tylko i wyłącznie żartem i wcale nie chciał podważyć jej przekonania, jej mądrości i tak dalej. Słuchał ją. Fakt, trochę zmienił zdanie. Ale jedno mówi, drugie myśli, trzecie jest prawdą, a czwarte i piąte jest właściwie albo nie. A może to znów wina alkoholu?
- Nie, raczej nie zmieniłem – Odpowiedział krótko ucinając ów temat, ponieważ poczuł, że staje się dla niego z lepsza kłopotliwy. Słysząc dziewczynę zaśmiał się bardzo cicho, właściwie bezgłośnie. Uniósł wzrok po czym przez chwilę ją obserwował i rzucił chyba najbardziej pusty tekst jaki znał.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy mam przejść jeszcze raz eee... laleczko – Również to jak ją nazwał miało być próbą upozowania się na mienskiego macho, który to ma tylko i wyłącznie mięśnie. Właściwie mógłby nawet być takim ideałem kobiety. Oh inteligencjo dlaczegóż cię dostałem od życia?! Po co mi taki dar, który sprawia, że kobiety się ode mnie odsuwają!?
Poczuł się też trochę, jakby otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Ale raczej by jej nie podrywał. Bo za bardzo była zakochana w tym swoim puchoni. Szuka go, jak nie znajdzie znowu będzie załamana i do końca życia będzie każdego porównywała do Tristiana. A tego by chyba nie przeżył. Bo sam porównywał wiele dziewczyn do jednej. I żadna bliżej poznana jej na razie nie dorównała. Może trochę zbyt wybrzydza. Ale nie potrafi tego zmienić. Cóż zrobić.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyPią Lut 17 2012, 19:53;

Słysząc propozycję osoby jaką mieliby oddać w ofierze uśmiechnęła się złośliwie ale także ze zdziwieniem, że mają taki sam pomysł na ofiarę. -O ,widzę, że mamy tę samą wizję ofiary. Ale w sumie mnie to nie dziwi. Chyba trzy czwarte szkoły jej nie cierpi, a jedna czwarta jest tak samo pojebana jak ona. Puchonka jest zbyt tępa by żyć wśród normalnych ludzi. I te jej żółto-blond włosy. Zrzygać się można. Przebita nożem i błagająca nas o ratunek wyglądałaby o wiele lepiej. -pokiwała głową widząc tą wizję przed swoimi oczami. Zdecydowanie jej się podobała. Tak jak o to, że są z Draconem tacy jednomyślni. -Mozna by jeszcze dodać taką jedną Gryfonkę. Dziewczyna mysli, że jest zajebista. Kiedyś ujebała mnie różową farbą, do dziś obmyślam taką zemstę żeby jej w pięty poszło. -dodała jeszcze jedną osobę do swojej wizji. Muahahaha.Myślę, że obie wersje są prawdziwe. To chyba kolejna rzecz, która ich łączy. Ale z tym, że są normalni to bym polemizowała. Jednakowo nienormalni mogą zawojować świat, wariaci łączmy się! Tak, chyba obojgu im alkohol szkodzi. A chłopakowi to już w ogóle. Spojrzała na niego z ukosa. Wyglądał jakby miał jakieś omamy. -Ej, czy ty na pewno dobrze się czujesz? Jakie kurde, dalmatyńczyki. I co co za Cruella? Czyzbyś miał jakieś delirium czy coś? czyżbyś był już tak wcięty, że widzisz coś czego nie ma? Szybko wymiękłeś muszę ci powiedzieć. - stwierdziła lekko rozbawiona. Ona sama jeszcze czula się w miarę dobrze i nie była chyba pijana. Na dowód znowu wypiła pół butelki na raz. A co do bajki...Nie znała mugolskich wynalazków czy utworów więc nie wiedziała o czym to chłopak mówi. Ale gdyby wiedziała, że nie ma raczej nic do mugoli to by sie zdziwila i lekko zniesmaczyła. Ona sama ich nie cierpiała. Więc niech chlopak lepiej się nie przyznaje.
A co do Romea i Julii...cóż, może to nie był do końca dobry przykład. Ale osobiście uważam, że to bardzo romantyczna opowieść. I to właśnie dlatego, że oni się pozabijali. Gdyby wszystko się dobrze skończyło, oni żyliby długo, szczęśliwie i w ogóle jak w bajce to juz nie byłoby takie fascynujące. Historia jakich wiele i tyle. A tak to ma w sobie to coś. I jest smutna. Dracon miał rację w względzie, że nie powinno się zabijać dla kogoś kogo się kocha. Ta osoba na pewno by tego nie chciała. Wolałaby aby ukochany/ukochana żył dalej i był szcześliwy. I czekałby na swoją miłość cierpliwie w zaświatach. Aż w końcu połączyliby się na wieki wieków. Zapewne dlatego Tristan odchodząc napisał jej, żeby o nim zapomniała. Chciał dla niej dobrze, nie chciał by za nim cierpiala i płakała. Chciał by była szczęśliwa. Tylko czemu był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że to tak jakby niemożliwe? Że najszczęśliwsza to ona była jak był tu, przy niej? Ci Puchoni to kompletne półgłowki, nie ma co. Słysząc jego stwierdzenie potrząsnęła głową. -Nie generalizuj, nie lubię tego jak się mnie do kogoś przyrównuje czy mówi, że zachowuję się jak każdy. Taa, jestem dziwna. Ale masz rację. "Zawsze mam rację, a jeśli nie to patrz powyżej." Tak, zdecydowanie tak. -dodała. Świetnie rozumiał to co chciała przekazać. Myślę, że zachowanie i myślenie Draco są typowo męskie. Oni często zmieniają zdanie. A jak już się napiją to już w ogóle szkoda z nimi dyskutować nawet. Wyczuła, że chłopak sam mota się w swoich zeznaniach. Wzruszyła ramionami chcąc zakończyć już ten temat, bo już powoli zaczęła coraz mniej rozumieć tego Ślizgona.
Słysząc jego bardzo genialny tekst na podryw zaśmiała się cicho po czym teatralnie wzniosła ręce do góry i odrzuciła włosy do tyłu niczym hollywoodzkie gwiazdy czy inne modelki. -Ależ oczywiście, że wierzę najdroższy! Chodź, daj buzi! -wykrzyknęła i rzuciła się na niego z zamiarem uściskania go za szyję. Ale oczywiście tego nie zrobiła. W pół grogi zatrzymała się i wybuchnęła śmiechem. Nie rozumiała jak ktoś może być tak głupi, żeby dać się nabrać na takie testy. Ona by prędzej walnęła Cruciatusem niż by się z takim umowiła.
Oczywiście, że była to propozycja nie do odrzucenia! A on ją odrzuca! Niewdzięcznik jeden! Dobrze zrobił! Ona i tak nie dałaby się poderwać. Nie teraz, jeszcze ni. Tak jak myśli Draco, nie mogłaby żyć z kim innym wciąż myśląc o Tristanie i przypominając sobie wspólne chwile z Puchonem. Zapewne gdyby jej obecna sympatia ją przytulała i całowała ona i tak wyobrażała sobie, że robi to kto inny i marzyłaby o tym. Może nie będzie nieszczęśliwa do końca życia, może będzie...Nie wiem jak to się potoczy. Na razie nie wyobrażałaby sobie tego, że mogłaby być z kim innym. za bardzo tęskni i rozpacza. Wszystko jej się z nim kojarzy, a nie byłoby to pozytywem dla nowego związku. Może kiedyś przestanie tak bardzo cierpieć, może czas przyzwyczai ją do bólu, chociaż to, skoro nie może uleczyć ran...Może kiedyś...
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySob Lut 18 2012, 01:20;

Abigail nigdy nie przepadała za walentynkami. Uważała, że to święto, że zbyt wymuszone i sztuczne. Jaki jest sens okazywania uczuć w tylko ten jeden dzień? Poza tym, bądźmy szczerzy, te wszystkie zakochane pary zwyczajnie ją irytowały. Od pewnego czasu, bo kiedyś uwielbiała walentynki. Wstawała rano z wielkim uśmiechem na ustach, bo to przecież taki cudowny dzień. Cóż, czasy się zmieniają, ludzie też. Na bal przybyła efektownie spóźniona, żałowała, że dała się namówić na niego. Większą radość sprawiłoby jej spędzenie tego wieczoru przed kominkiem z ciekawą książką w dłoni. Zgłosiła się jednak, nie wypadało teraz nie przyjść. Wygrzebała sukienkę czerwone szpilki i perły. I mimo całej swojej niechęci dla tego święta, przed lustrem spędziła ponad godzinę, układając włosy, malując usta.
Dopiero kiedy była zadowolona ze swojego wyglądu, udała się na wieże, gdzie odbywał się bal. Przy wejściu odebrała numerek swojej alkowy. Właściwie, tylko przez to się pojawiła. Była strasznie, zresztą jest nadal, z kim to ją zeswatano. Wkrótce poczuła odprężenie, wszystkie troski znikły. Rozejrzała się po wnętrzu, wyraźnie oczarowana jego wyglądem. Po sali snuło się kilka osób, zajętych swoim światem. Wszystko wydawało się takie eteryczne i…zmysłowe. Mgiełka unosząca się w powietrzu, stonowane barwy. Nie zwlekając dłużej, skierowała swe kroki w stronę przeznaczonej sobie alkowy. Nieco niepewnym ruchem odsłoniła zasłonkę. W środku siedział chłopak z lampką szamana w dłoni i uroczym uśmiechem na ustach. Zasłoniła za sobą zwiewną zasłonę i rozejrzała się z uznaniem po wnętrzu. Było niesamowite. Ktoś musiał się bardzo napracować.
Powrót do góry Go down


Jasper van der Rose
Jasper van der Rose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 67
  Liczba postów : 73
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySob Lut 18 2012, 16:05;

Siedział sobie uśmiechnięty od ucha do ucha, w końcu pił już trzecią lampkę szampana. Zdecydowanie nie był pod wpływem alkoholu, potrzeba było znacznie więcej niż kilka bąbelków by móc coś poczuć, jednakże stężenie miłosnych eliksirów było nad wyraz wysokie, co właśnie odczuwał. Był zniecierpliwiony, gdyż jego druga połowa podczas tego balu najwyraźniej się spóźniała. Bardziej niż on, co było niepokojące.
Może nie przyjdzie? Może nie ma ochoty na walentynkową przygodę i przyjdzie naburmuszona, nieprzyjemna i automatycznie zniechęci Jaspera do siebie.
Toteż odetchnął z ulgą, gdy próg alkowy przekroczyła atrakcyjna blondynka. Zmierzył ją mało wysublimowanym spojrzeniem, sukienkę, biżuterię, długie nogi zwieńczone butami na wysokich obcasach. Była zdecydowanie sympatyczna dla oka, a na to chyba dzisiaj liczył. Chociaż nie... liczył na wszystko, poza uduchawiającymi rozmówkami o celu życia. To było coś, czego dzisiejszego wieczoru by nie zniósł.
- Dobry wieczór. - odparł uśmiechając się szelmowsko do Puchonki [?]. Miał wrażenie że owe dziewczę kojarzy, no takich nóg się nie zapomina! Usiadł prosto wpatrując się w dziewczynę - Jak Ci na imię? - chyba może wznieść toast za Swatkę, bo przynajmniej dobrała mu bardzo uroczą towarzyszkę, no a kto nie lubi niespodzianek?
Wziął w wolną dłoń drugi kieliszek i wyciągnął rękę w stronę blondynki, podając ostrożnie bąbelki w kryształowej, smukłej lampce. Był niezmiernie ciekawy jak wydarzenia się potoczą, czy okaże się być typową słodką idiotką, czy też może pokaże pazura?
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptySob Lut 18 2012, 21:29;

Uśmiechnęła się przepraszająco. Nie planowała takiego spóźnienia, w zasadzie, wcale nie miała zamiaru się spóźnić. Kiedy jednak zaczęła przeglądać swoją, niemałą zresztą szafę, i wyrzucać z niej kolejne sukienki, spódniczki i bluzki, które kompletnie nie nadawały się na dzisiejszy wieczór, nie myślała, że znalezienie czegoś odpowiedniego zajmie jej tyle czasu. Potem jeszcze fryzura i bieg z lochów na szczyt wieży, co nie było zbyt łatwe w tych butach. Potem jeszcze musiała uspokoić oddech i gdyby nie karygodne spóźnienie, napiłaby się jeszcze pączu. Przed wejściem do alkowy ostatni raz poprawiła włosy, spadające lekką falą na plecy. Co ma być to będzie. Tym bardziej, że nastawiona była na przeżycie czegoś ciekawego i obawiała się lekko, że jej parą będzie jakiś gbur, który popsuje jej cały wieczór, a może i noc.
Magia zaczynała coraz bardziej na nią działać. Dyskomfort, jaki odczuwała w związku ze spotkaniem, a właściwie randką z całkiem nieznanym chłopakiem, minął. Zamiast niego pojawiło się cudowne rozluźnienie. Całkiem pewna siebie zlustrowała chłopaka od góry do dołu. Nie kojarzyła go oni trochę, zapamiętałaby przecież! Cóż, miała wrażenie, że dzisiejszy wieczór zapamięta na długo, bo nie miała zamiaru rozmawiać o celu życia, a jego szelmowski uśmiech utwierdził ją tylko w tym przekonaniu. Nie będą się nudzić.
-Dobry wieczór.-Odpowiedziała uroczym uśmiechem. Podeszła do kanapy, zajmowanej przez chłopaka i usiadła na niej, nie za blisko, nie za daleko. Swatka się postarała. Widać było doświadczenie w wykonywanym „zawodzie”. Idealnie trafiła w gust Puchonki, przynajmniej pod względem wyglądu.-Abigail. A jakie jest Twoje imię?
Wzięła w dłoń kieliszek i upiła kilka łyczków. Wyjątkowo dobry szampan. Zakołysała nim lekko, czując słodki smak bąbelków na podniebieniu. Lubiła smak szampana. Oderwała wzrok od musującego płynu, zastanawiając się, jak też potoczy się dzisiejszy wieczór. Miała nadzieję, że chłopak nie jest przesadnie nieśmiały.
Powrót do góry Go down


Andrew Canavan
Andrew Canavan

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 30
Dodatkowo : +200% do zajebistości!
Galeony : 157
  Liczba postów : 392
http://www.dom-nocy.my-rpg.com
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 02:44;

Lepiej późno niż wcale, prawda? Oczywiście, przepraszamy z Andrzejkiem za spóźnienie, ale przecież od dawna już wiadomo, że nie należymy do zbyt ogarniętych ludzi. I to w gruncie rzeczy nie nasza wina, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy, że istnieją jeszcze miejsca, w których Internetu najzwyczajniej brak. T tak! T taka jest prawda, Choć bolesna i naprawdę trudna do zarejestrowania.
W każdym razie dzisiaj po obiadku, na który, swoją drogą, Andrzej zjadł dzisiaj niemałą porcję fasolki, nasz kochany Puchon wyruszył do swojego zagraconego dormitorium, do którego nawet skrzaty boją się wchodzić i zaczął przygotowywać się na wielkie wydarzenie, jakim był bal Walentynowy. Wypucował buty, nasmarował garnitur… znaczy… yy… potem się poprawił i zrobił wszystko tak, jak powinien. Wykąpał się, po czym wypachnił się tak, że czuć go pewnie było w Zakazanym Lesie. Włosy artystycznie zmierzwił, co zajęło mu jakąś dobrą godzinę, choć wyglądał, jakby nie poświęcił im choćby pięciu minut. Ale oczywiście nikt mu nie powie, że nie wygląda olśniewająco i cudownie, bo przecież kłamać nie wolno. I gdyby ktoś chciał mu po dzisiejszym wieczorze kupić czekoladki, to on się absolutnie i pod żadnym pozorem nie obrazi, choć nic obiecać nie może, bo ma Kasię. Tak na wszelki – najbardziej lubi te z likierem.
Wparował na Szczyt Wieży z szelmowskim uśmiechem, rozsiewając wokół siebie niesamowity czar urok i wdzięk oraz zostawiając za sobą szlak zemdlonych dziewcząt, które wcale nie padły z powodu jego intensywnego zapachu, tylko jego piękna (!). Nie zważając na nic, wszedł do alkowy opatrzonej numerkiem 13. Ach, jego szczęśliwy numer! Ten wieczór nie może być nieudany. Usiadł sobie na kanapce czy czymś tam i czekał. Tak, tak… Czekał. Bo jego drugiej połówki jeszcze nie było. Karygodne spóźnienie.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 11:11;

- Popatrz. Kolejna rzecz nas łączy. A co do puchonki, to w pełni się z tobą zgadzam. Ale dodaj jeszcze, że niektórzy jej nie lubią, ale chcą ją przelecieć... Chociaż ja w tym sensu nie widzę. Nie chciał bym słyszeć wiecznie „Ale o co chodzi?” - Owe zdanie charakterystyczne dla ów puchonki powiedział parodiując ją i oczywiście nie wyszło mu to tak jak powinno, ale zdecydowanie zabrzmiało głupio i przesłodzenie, więc i tak pasowało do blondyneczki.
- Desiree w różu... Muszę to kiedyś zobaczyć – Odpowiedział starając sobie wyobrazić dumną, czasem jak to inni postrzegają napuszczoną ślizgonkę w różowej sukieneczce. Gdyby był jeszcze bardziej pijany, to by spadł z krzesła ze śmiechu i nie potrafiłby się uspokoić przez dobre kilka godzin. Ale teraz po prostu prychnął cicho, trochę chytrze. Jakby miał jakiś mroczny plan właśnie odnośnie jej i różowych ubranek... Może ma?
- A jak zwie się tak idiotka? - Dopytał się chcąc już od dzisiejszego dnia zacząć ją bacznie obserwować żeby mogli ułożyć niezwykle przebiegły, szczegółowy i skomplikowany plan jak to ich zaciągnąć na ów cmentarz. Ej! Mogą od razu wskrzesić Voldemorta! W końcu jakoś tak dało się to zrobić, no nie? Z krwi sługi, ofiary czy co to tam było. Przynajmniej to słyszał w legendzie.
- Nie no, mam plamki przed oczami. Zresztą nie zapominajmy, że ja wcześniej piłem też to szkolne świństwo i bóg wie, co w tym było. A co do tej piosenki, to to jest z jakiejś mugolskiej bajki, czy coś – Odpowiedział momentalnie opanowując się i doprowadzając do stanu obojętnej maski chcąc zatuszować swoją gafę. Ale przynajmniej głos miał dobry, prawda? To najważniejsze. Szkoda, że nie był męską syrenką, czy czymś i nie mógł nim urzec dziewczyny ze Slytherinu, czy innych kobiet. Ale jednak śpiewać umiał i skromnie mówiąc jeszcze grał na fortepianie.
Jego myśli chyba już przestały wodzić wokół nieskończonej miłości z bajek czy dramatów. Chyba powoli te amorkowe badziewia wydostawały się z jego krwi i mógł wrócić do siebie. Jednakże nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Wszystko się jeszcze może zdarzyć, prawda?
Faktycznie. Postrzeganie Dracona było typowo męskie. Żadne z jego zachowań nie byłoby na tyle dziwne, żeby można było je przyrównać do kobiecego. No, może poza nadwrażliwością jak kobieta z menstruacją i ów szybką zmianą zdania, do której nigdy się nie przyzna i dalej będzie szedł w zaparte nad tym, co powiedział jako pierwsze. On po prostu był niezwykle trudną osobą i nie każdy potrafił się z nim dogadać. Trzeba było naprawdę być prawie bogiem, żeby być z nim blisko jak przyjaciel. I dlatego ich prawie nie posiadał. Szczególnie kobiet.
Kiedy dziewczyna wyskoczyła w jego stronę wystawił w jej kierunku ręce czekając na ten jakże wspaniały buziaczek. A ta się zaczęła śmiać niszcząc wszystkie jego marzenia. Jak mogła podła?! A on tak bardzo pragnął, by gwiazdeczka była w jego ramionach tego wieczora. Westchnął teatralnie.
- Mon Cheri – No proszę, ten nam już tutaj francuskim zajeżdża – Jak możesz robić mi takie nadzieje, a potem brutalnie mną uderzać o rzeczywistość? Zapamiętam to sobie – Odpowiedział po czym założył ręce na klatce piersiowej i odwrócił twarz w bok starając się zrobić zgrabnego focha, chociaż zdecydowanie jemu to nie wychodziło, więc zamiast naburmuszonej twarzy miał zimną. Oj Draco Draco.
Kiedy już przestanie żałować, cierpieć zawsze się może do niego zgłosić i ponownie przedstawić mu swoją propozycję. On ją przeanalizuje, po prosi o wszystkie argumenty będące za i przeciw po czym ogłosi, że decyzja zapadnie nie wcześniej jak za dwa miesiące, ponieważ Wysoki Sąd ma już wiele innych rozpraw w ty miesiącu o morderstwa, pobicia dlatego nie może zajmować się obecnie tak błahymi powódkami.
Powrót do góry Go down


Jasper van der Rose
Jasper van der Rose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 67
  Liczba postów : 73
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 12:10;

Przewidywał, że czas na pogaduszki skończy się wraz z podaniem przez niego swojego imienia. Miał typową ochotę rozerwać się w pięknym, kobiecym towarzystwie, a że na takowe udało mu się natrafić, nie miał zamiaru tego zaprzepaścić dla, tak zwanego "poczucia moralności".
Które i tak było chmarą soczystych bzdur rozpowiadaną przez ludzi brzydkich, by usprawiedliwić absolutne zero swego życia erotycznego, nie mówiąc o miłosnym.
Stuknął lekko swoim kieliszkiem w kieliszek Abi i uśmiechnął się znacząco.
- Jasper - potratował piękne dziewczę powłóczystym spojrzeniem i dopił resztę szampana, który zdążył się już całkiem wybąbelkować.
Mógł w sumie pomyśleć o ubiorze bardziej wysublimowanym i dobranym do okazji, gdyż był ubrany jedynie w obcisłą koszulkę z rękawem do łokci, która podkreślała jego tors, oraz pierwsze lepsze dżinsy.
Swoją drogą zaczął (wreszcie!) zauważać, że przestaje być takim chudzielcem, jakim był jako mały szczyl, a nawet mało intensywne treningi rozwijają jego muskulaturę. Nie żeby chciał być jakimś pakerem, bo szczerze takowymi półgłówkami gardził, ale podobało mu się, że wreszcie nabiera lepszych kształtów. Nie tylko kobiety i geje myślą o swojej figurze!
Combo breaker miliarda miłosnych eliksirów i mgiełek, które rozprzestrzeniały się na całej Wieży Astronomicznej, z apogeum pod kotarami każdej alkowy, dał się Jasperowi odczuwać bardzo mocno. Hmmm był to całkiem przyjemny stan, słodkiego braku trosk i zahamowań [?]. Miał nadzieję się zaraz przekonać czy bez.
Wyciągnął ku dziewczynie ramię i kciukiem strzepnął z jej policzka ciemną rzęsę i złożył na jej miejscu delikatny pocałunek, po czym lekko się odsunął patrząc prosto w niebieskie oczy Abigail i czekał na jej reakcję.
Powrót do góry Go down


Jiri Broskev
Jiri Broskev

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 217
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2958-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2959-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9752-jiri-broskev#273766
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 14:50;

Jiri był chyba niepoczytalny w momencie zgadzania się na udział w balu walentynkowym. Bo nie ma chyba mniej romantycznego człowieka niż właśnie on. Chociaż, podejrzewano, że dla Ad...a, do diabła z nią. Broskev był szczerze przekonany, że po ostatnich dniach i wydarzeniach nie będzie go chciała widzieć na oczy. Walczył ze zmartwieniem temu towarzyszącym, oczywiście takimi sposobami, jakie on preferował - alkohol, narkotyki, kobiety. Wszystko to jednak działało tylko doraźnie, na jedną, dwie chwile, a potem nurtująca rzeczywistość powracała z wyciem syreny alarmowej powodując ból głowy, choć można by to było zrzucić na kaca. Nie mniej jednak był bardzo niezadowolony z efektów, a raczej ich braku, dlatego snuł się po zamku zastanawiając, co ze sobą zrobić.
W końcu jakże pomocni ludzie wrobili go w ten bal twierdząc, że zapomni o wszystkim i się zrelaksuje. A on, głupi, wzruszył ramionami i poszedł. Oczywiście nie ubrał się jakoś szczególnie - szare rurki, jakiś wymemłany t-shirt i na to rozpinana bluza. A na nogach vany. I tyle. Z beznadziejnym wyrazem twarzy, jakby ktoś go tu wepchnął na siłę, wszedł na wieżę. Nie wierzył w te wszystkie bzdury o miłości - ta nie istnieje, a przynajmniej nie w takiej postaci, w jakiej Czech chciałby, aby istniała. Poddał się chwilowemu rozleniwieniu mgły i różnych zapachów, by w końcu odebrać swój numerek i udać się w tamtym kierunku. Zamarł po wejściu do alkowy i rozeznaniu się, kto jest w środku. Zamrugał leniwie kilkakrotnie a potem rozejrzał się w nadziei, że może jeszcze stąd uciec. Ale nie. Odchrząknął lekko zakłopotany. Bo musiał też przyznać, że wyglądała bardzo... ciekawie. W tej czerwonej sukience i niebotycznie wysokich butach.
- Zostało trochę alkoholu czy już wszystko wypiłaś? - palnął jakże romantycznie i uśmiechnął się (!) lekko. Dobra, prawda była taka, że pierwszy raz od dawna nie wiedział jak się zachować. W końcu jednak się ruszył i podszedł do stolika stając obok Trixie. Wzrok jednak ukrył w wystawionych butelkach.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 15:05;

Pokiwała głową w zamyśleniu. Ona też nie mogła zrozumieć jaki sens jest w ochocie dobrania się do Quentiny. Toż to tego się nawet kijem nie da ruszyć! Gdy chłopak sparodiował puchoneczkę wytknęła kciuk ku niemu by okazać aprobatę jego parodii. Musi jeszcze Dracuś nad tym popracować i będzie mógł wystąpić w jakimś Mam Talent czy coś, o. Spojrzała na niego zniesmaczona. -To wcale nie było śmieszne. Wręcz przeciwnie. Więc nie wiem o co ci chodzi. -mruknęła znad szyjki butelki z alkoholem, który właśnie piła. A tak swoją drogą, to drżyjcie narody, Dracon Nicholas Uchiha ma jakiś niecny plan!! AAAaaaaaa!
- Eveline Aquila, ych. -wykrztusiła z siebie to nazwisko z takim wstrętem jakby samo jego brzmienie miało złowrogą moc, czy coś w tym stylu, nie wiem, mam wrażenie że piszę same głupoty. Och, Desiree chętnie razem z nim ją poobserwuje i uknuje ten niecny plan jak tu je zaciągnąć na cmentarz! To bardzo twórcze zajęcie, które odciągnęłoby ją od myślenia o niektórych rzeczach, co było by bardzo wskazane muszę przyznać. JESTEM ZA WSKRZESZENIEM VOLDKA! Chociaż w sumie nie wiem po co skoro on żyje, ma się całkiem dobrze i mieszka w mojej toalecie, gdzie raz na miesiąc odbywają się tajne spotkanie śmierciożerców, do których i ja należę. Ale skoro chcesz go znowu wskrzesić to nie ma problemu, wsadzi się go z powrotem do tego wielkiego kotła, skołuje się skądś tą krew wroga, ciało sługi (ja się mogę poświęcić, czy coś) i szczątki przodka, ojca, whatever. No i voila! Voldemort znów żywy, radosny (hehe) itepe itede. O, jakież my jesteśmy cudowne, czyż nie?
Ale lepiej wróćmy do akcji właściwej. A więc Dracon ma plamki przed oczami...No cóż, to doprawdy niepokojące, może powinien iść do SS i w ogóle. Desiree spojrzała na niego z lekka troskliwie. -Jesteś pewien, że się nie zatrułeś tym świństwem? Szkoda, że mnie nie było wcześniej, powstrzymałabym cię od picia tego wina. -och, ależ ona miła i dobra, doprawdy, nieszczęśliwa miłość, ból, tęsknota i inne rzeczy chyba zmieniają człowieka. Gdy wspomniał o mugolskiej bajce wytrzeszczyła ku niemu oczy. -Yyyy...aha. Oglądasz takie rzeczy? - Niezwykła sytuacja, dotychczas nie spotkała kogoś ze swojego domu co to by się przyznawał do bezpośredniego kontaktu z niemagicznymi tworami. No pewnie, że ładnie śpiewał. Mam pomysł, niech założą zespół i nazwą go...no nie wiem jak, ty coś wymyśl. On będzie śpiewał i grał na fortepianie, a Ślizgonka też w zasadzie może wytężyć trochę swe struny głosowe. Ponadto posiadła umiejętność używania w odpowiednich celach gitary, saksofonu i trąbki, mają więc cały zestaw instrumentów do dyspozycji. Gdyby dziewczyna nie była w głębokiej depresji i takie tam, to na pewno by ją urzekł, przysięgam! Uwielbiała jak mężczyzna ładnie śpiewał, a na dodatek grał na instrumencie. Mogłaby takiego słuchać godzinami, co czyniła będąc z Tristanem, gdy ten grał dla niej i śpiewał. I wcale nie wył jak do księżyca, tak jak sam to odbierał, miał bardzo ładny głos, który to Desiree tak sobie ukochała. Ale nieważne.
Uważam iż Draco jest co prawda trudną osobą, no bo kto nie jest. Ale niech mi i Desiree uwierzy. Jeśli ktoś chce, to może się z nim dogadać. O na przykład teraz. Siedzą sobie razem i rozmawiają. I jest im bardzo miło trzeba by dodać. Weaver dawno nie prowadziła dyskusji z mężczyzną, do którego nie żywiła bardzo silnych uczuć, albo którego po prostu chciała zaciągnąć do łóżka. Dobra odmiana nastąpiła w dniu dzisiejszym. Zauważając, iż chłopak wyciąga ku niej ręce zaczęła się śmiać jeszcze bardziej. Typowy facet, oni ciągle mają nadzieję na coś co się w danym momencie nie ma prawa zdarzyć. Ale cóż, taki ich urok po prostu. Usiadła z powrotem naprzeciw niego i wypiła kolejny łyk whisky obserwując poczynania chłopaka. Jego foch wyglądał naprawdę imponująco, aż się nam dziewczyna zmartwiła, iż Dracon będzie na nią obrażony do końca imprezy i w alkowie numer 5 zapanuje grobowa, cicha atmosfera! A nie mogła na to pozwolić ,a jakże! Już i tak za długo żyła w ciszy i zamyśleniu. Toteż gdy tylko Dracon zaczął "zajeżdżać" w języku francuskim (język miłości, hyhy) i oskarżać ją o zburzenie rzeczywistości zrobiła iście przepraszającą minę spoglądając ku niemu spod wachlarza czarnych rzęs. -Wybacz mi, mon bien-aime. ( a co! zna się francuski! w sumie nie wiem skąd ona posiadła tę umiejętność, no ale to przemilczmy). Cóż mam zrobić aby znów wejść w twe łaski? -no no no, jakiegoż wykwintnego języka zaczęła nam dziewczyna używać, moje gratulacje! Nie czekając na jego odpowiedź wstała i okrążyła stolik by usiąść na kanapie bardzo blisko chłopaka. Po czym po chwili zwątpienia postanowiła ciągnąć ową grę i przytulić go. Na dodatek dała mu lekkiego buziaka w policzek. Muszę także zauważyć, że nie zrobiło jej się przy tym smutno, nie przypomniała sobie dotyku czy pocałunków swojego chłopaka (w myślach nadal nie była w staanie używać co do Puchona słowa " były") ani nic, a to już niemały sukces. Powiem więcej, zrobiło jej się nawet całkiem miło będąc tak blisko kogoś kogo nie chciała zabić, a wręcz przeciwnie, nawet polubiła. Siadłszy prosto obróciła ku niemu głowę i z uniesioną lewą brwią obdarzyła go szelmowskim uśmiechem. -Czy teraz jesteś w stanie wybaczyć mi moje jakże podłe zachowanie? -spytała puszczając ku niemu perskie oczko.
Oczywiście. W swoim i jej imieniu obiecuję, że gdy tylko dziewczyna się pozbiera, a jej Tristan nadal nie wróci to jak w dym zwróci się do Dracona. Kto wie, może wyniknie nam z tego coś fajnego?
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 EmptyNie Lut 19 2012, 16:11;

A oto wspaniały, przystojny mężczyzna, który dla was sparodiuje taką jedną idiotkę. Oklaski dla Dracona Nicholasa Uchihy! Proszę państwa proszę państwa! Już do nas idzie ubrany w czarne, eleganckie spodnie. Białą koszule i czarny, poluzowany krawat. Bije o niego niesamowity blask. Scena otwiera się tylko i wyłącznie przed nim. Publiczność skanduje. Wszędzie wybuchają kolorowe światła. Ogień rozlewa się po specjalnie przygotowanym suficie. Zespół gra na gitarze mocne dźwięki do rytmu jego spokojnego kroku z mocnym stąpnięciem prawą nogą. Nie przejmuje się niczym. Taki to już z niego zimny drań. Wychodzi na sam środek. Staje i nagle cała muzyka cichnie. Światła gasną. Jeden reflektor na niego. Wokół zaczyna pobrzmiewać melodia na skrzypcach nadająca złowrogiej atmosfery wyczekiwania. Wszyscy czekają w skupieniu. Bo to on. To on właśnie może powiedzieć to, co odmieni losy wszechświata. Uchyla delikatnie usta. Oblizuje dolną wargę przygotowując się do tych ważnych kilku liter. Nabiera oddechu i niczym armagedon zesłany na ziemie wypala...!
ALE O CO CHODZI?


- Może różowa farba nie była. Ale naprawdę chciałbym cię zobaczyć w cukierkowej sukieneczce. Zrobił bym zdjęcia, powiesił nad łóżkiem i oprawił w ramkę z serduszkami – Ton miał faktycznie poważny. Może już nawet ma taką ramkę, która tylko czeka aż wsadzi się w nią tak ważne zdjęcie jakie to w tym momencie sobie wyobraził i nadal chciało mu się z tego potwornie śmiać? Ale trzymał fason nasz Draconek. Wystarczy, że dopadła go Cruella de Mon!
- Nie znam – Odpowiedział nie mal od razu, gdyż nie musiał się nad tym jakoś szczególnie zastanawiać. Jeśli ktoś był jakoś szczególnie wkurzający, to by go zapamiętał bez najmniejszego problemu. A osób, które go nie irytowały i nie były mu szczególnie przyjazne było mało, więc bardzo szybko przetrząsnął całą świadomość. Ale pewnie ktoś wskaże mu ów pomiot wielkiego boga makarona spaghetti... Chyba nie tylko ty piszesz dosłownie same głupoty.
Pomysł wręcz idealny i tak prosty do zrobienia. To ty bierz Władzimierza. Dracon załatwi szczątki i ugotuje Quenię w rosole, żeby się łatwo ją kroiło jak się ją będzie wrzucać do kotła. Utniemy Desiree włoska. I nasz kochany pan i władca kibelka będzie znów stał z ogromnym uśmiechem i drapał się po nosie. I kupimy mu nową Nagini! Będzie nagini numer 2. Albo samca, to wtedy nazwiemy go Nagi.. GOLAS! O! Voldemortowy Golas!
- Widzisz, popełniłaś okropny błąd. Powinnaś być pierwsza, a tutaj takie podłe spóźnienie doprowadzi mnie do śmierci. I teraz umieram – Powiedział po czym na chwilę położył się na krzesełku, powolutku. Potem zamknął oczy i otworzył usta. Umarł. Jednakże długo tak nie wytrzymał, bo pozycja była w zasadzie niewygodna. No i alkohol marnuje się jak on go nie pije. Więc ponownie siadł i zabrał się za dopijanie buteleczki do samego dna.
- Eee – Musiał znaleźć jakieś bardzo szybkie wytłumaczenie, które będzie na tyle realistyczne, że uwierzy i nie będzie musiał się przyznać, że nie ma nic do mugoli i jak była mały to lubił właściwie ich bajeczki. W końcu matka nie była przeciwniczką tego wszystkiego. Wręcz przeciwnie, jak ojciec nie patrzał to pokazywała mu to i owo, jak poradzić sobie gdyby zgubił różdżkę.
- Moja była miała na tym punkcie hopla i mi się musiało utwierdzić w pamięci - Odpowiedział i.. O. Szczerze. Bo faktycznie jedna z jego ex nałogowo oglądała wszystkie kreskówki, jakie się tylko dało nie licząc tych, które jej się nie podobały. Atomówki i te sprawy. I voile! Szybki wyskok z niezręcznej sytuacji jak najbardziej udany.
Nazwą go Zwolnenicy Władzimierza i jego Golasa! Czyż to nie jest idealny pomysł? Albo Pogromcy Ale O Co Chodzi! Przeciwnicy Różu! Oh ile doskonałych nazw pojawiła się w głowie, kiedy tylko ma się takie dziwaczne myśli i popieprzone, mordercze zainteresowania. Ale cóż poradzić na ludzką głupotę narratorki?
ALKOWA! Właśnie! Już zapomniał jak to się nazywa! I to dalej jego zdaniem powinna być sypialna ot co! A nie kurcze kareta bez łóżka pfff! Dlaczego tu kurde nie ma łóżka! To na to powinien się tak właściwie obrazić, ale skoro jest już na nią to niech się stara o wybaczenie.
O, nie tylko on zna kilka słów po francusku. Zerknął na nią z zaciekawieniem. Rzadko kto rozumiał co mówi akurat w tym stylu. On się nauczył przez Cornelie. A ta? Woo magiczna telepatia na pewno!
- Beauty, pozwól że decyzję co do twych działań pozostawię sercu twemu i twoim rozważaniom. Aczkolwiek tylko twa miłość lub jej brak zaważyć może na moim dalszym życiu w tęsknocie żalu lub szczęściu i miłości milady – Bawimy się dalej? Nie tylko ona potrafi mówić bardzo zdegustowanym językiem. Właściwie miał jeszcze kontynuować, ale zobaczył, że ta siada obok niego. A potem to przytulenie i całus w policzek. Trzeba przyznać, że „pan nienawidzę świata” poczuł się lekko speszony. Oh jakże dziwna to była dla niego sytuacja. To mu się dawno nie zdarzyło. Ale to nic poważnego, a prosta zabawa. Inaczej by zakochana ślizgonka tego nie zrobiła ne?
- Nie wiem czy pozwolić, by twoje usta pozostały na moim policzku, czy się wytrzeć natychmiast – Odpowiedział jej uśmiechając się kpiąco po czym wystawiła w jej stronę język, żeby się czasem nie obraziła. A co do tego, co może między nimi wyniknąć – Może faktycznie coś fajnego? Chociaż raczej coś dziwacznego.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Szczyt Wieży - Page 37 QzgSDG8








Szczyt Wieży - Page 37 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 37 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 37 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Szczyt Wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 37 z 40Strona 37 z 40 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38, 39, 40  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Szczyt Wieży - Page 37 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wieze
 :: 
wieża astronomiczna
-