Kiedy tylko wejdziesz do środka, od progu uderzy cię smakowity zapach pieczonego chleba i słodkich ciasteczek. Zaraz po tym dojrzysz przed sobą masę półek i lodówek z najróżniejszymi smakołykami - od zwykłej bułki przez słodycze dla dzieciaków aż po wykwintne torty na przyjęcia. Jeżeli postoisz jeszcze chwilkę, w mig dopadnie cię pani Chambers witając się z tobą jak ze starym, dobrym znajomym! Zapewne zapyta cię o samopoczucie i zaproponuje kilka produktów dnia. I nie zdziw się, kiedy zaprosi cię na pogawędkę do jednego ze stoliczków - to bardzo energiczna i przyjazna kobieta. Kiedy coś jej zostanie z dnia, część rozdaje najbliższym, a część zanosi biednym i potrzebującym. Ma tylko jedną wadę - straszna z niej plotkara! Dlatego nastawiaj uszu, kiedy siedzisz w tym przytulnym miejscu i zwierzasz się swojej przyjaciółce z problemów - kiedy pani Chambers pojawi się na horyzoncie, twoje sekrety mogą polecieć dalej w świat!
Ponownie parsknęłam śmiechem na jego uwagę o cyckach - nie byłam pewna na ile ten tekst był świadomym wyznaniem, zabawnym żarcikiem a na ile kwestią wypowiedzianą zupełnie przypadkowo. Chłopak okazał się chyba śmielszy i mniej spięty od tego jak na początku go oceniłam. Dodanie słowa "bardzo" w wyznaniu dotyczącym jego stosunku do mojej osoby sprawiło mi niezwykłą przyjemność. Na moment opuściłam wzrok uśmiechając się nieśmialo - aczkolwiek jakoś szczególnie mnie nie zawstydził - jednakże miałam świadomość, że moje chociażby pozorne zawstydzenie może sprawić mu przyjemność. Po chwili jednak znów spojrzalam mu w oczy i uśmiechnęłam się - troszkę zawadiacko, troszkę zalotnie. - To dobrze - wyszeptałam z ulgą - Wolałabym na razie nie.. Wiesz, kawiarnia nie jest dobrym miejscem do rzucania się na ciebie. Mrugnęłam do niego porozumiewawczo. - Czemu miałabym mieć uprzedzenia? - zapytałam odrobinę zaskoczona.
Lubie wywoływać uśmiech i śmiech. Jej śmiech był naprawdę uroczy więc tym lepiej dla mnie. Fakt, uwaga nie była najbardziej przemyślana. Przynajmniej szczerość biła z niej niezaprzeczalna. Vivi serio miała czym oddychać i troche byłem zawiedzony gdy stwierdziła że dziś to ukryje, W sumie to i lepiej, nie mógł bym się skoncentrować. Królowa lodu jest bardzo atrakcyjna -Masz racje, nie potrafię działać zero-jedynkowo. Wole nie ściągać na siebie gniewu wszystkich tutaj obecnych- Westchnąłem biorąc kolejny łyk napoju.-Zresztą, kto wie czy się na mnie rzucisz. Co powiesz na jakiś eksperyment w przyszłości?- uśmiechnąłem się do niej ciepło. Równa z niej dziewczyna. Co do uprzedzeń do wil to trudna sprawa -Słuchaj, wilom bardzo trudno nawiązać relacje. Czasem ludzie stwierdzają że ich wiluje i dlatego się ze mna trzymają. Dość powiedzieć że nie jest to specjalnie miłe to jeszcze cholernie się wkręca- no cóż, ta randka jest jak rollercoaster, raz wesoło a raz poważnie. Nie lubie poważnych randek więc trzeba coś z tym zrobić. -Poza tym wilowanie to kupa zabawy, raczysz mi wkońcu wyjaśnić co ci się stało wtedy ze stanikiem?
Popiłam trochę mojej kawy (która w gruncie rzeczy okazała się bardzo smaczna) i z uśmiechem powiedziałam: - Może kiedyś w jakimś bardziej ustrojnym miejscu. Gdy mówił o tym jak trudno nawiązać mu relacje zrobiło mi się go trochę żal - sama byłam często otoczona dość sporym wianuszkiem znajomych i nie miałam żadnych problemów z nawiązywaniem nowych kontaktów, a samotność mnie przerażała dlatego bardzo mu współczułam. Westchnąłam: - Trochę nie rozumiem dlaczego Ci nie wierzą, że ich nie wilujesz. Po chwili rozmowa znów zeszła na niepoważne oi lekko perwersyjne tory, więc parsknęłam śmiechem i rzuciłam trochę od niechcenia: - Zwyczajnie był trochę za mały i nie wytrzymał napięcia ze strony moich piersi. To zabrzmiało tak absurdalnie, że po chwili znowu się śmiałam.
Absurd gonił absurd w tej relacji. Bywałem samotny jednak po tylu latach idzie się do tego nawet przyzwyczaić. Poza tym, nie chciałem robić z siebie pipy przed tak fajną dziewczyną. -Trzymam za słowo, moja droga- W pewnym sensie rozumiałem dlaczego nie czuła mojego bólu na temat wątpliwości, mało kto teraz rozumie rozterki wil. Choć smęcenie nie leży w mojej naturze to dziś jakoś mi się wszystko wahało. Może to podekscytowanie z powodu randki? Kij to wie. -Wilowatość to bardzo niewdzięczny dar, szczególnie na początku gdy kiepsko się nad nim panuje- Dodałem spoglądając w jej oczy. Dobrze że dziewczyna sama wykazuje tyle zacięcia żeby ze mną rozmawiać bo już dawno bym musiał uciec się do uroku. Nie no, żart. Choć kusi wypróbowanie go na niej w tym miejscu. Okej, zostawmy to na trochę później. -Twoje piersi rwą się na wolność powiadasz? Nie ma się co dziwić, wiosna idzie.One też mają uczucia- Rzuciłem kontynuując żartobliwy ton rozmowy- Wiesz, dobrze że moje miejsce intymne nie rwie się tak na światło dzienne. Było by niefortunnie wracać do domu z dziurą na tyłku.
- Ale po tylu latach już chyba powoli uczysz się nad tym panować? - powiedziałam z zainteresowaniem, lecz po chwili dorzuciłam - Nie musimy już o tym rozmawiać jeśli nie chcesz. Nieszczególnie chciałam drążyć ten temat. Mimo wszystko nadal czułam się z jego umiejętnością odrobinkę nieswojo, a po za tym było mnóstwo innych tematów do rozmowy, chociaż niektóre poruszane przez niego przyprawiał mnie o lekki zawrót głowy. - A może zwyczajnie nie nosisz za małych gaci? - rzuciłam po raz kolejny z trudem powstrzymując śmiech. Ta rozmowa schodziła na tak dziwne tory, nie do końca wiedziałam czy powinnam się bać, czy to może jakaś sugestia dotycząca dalszego ciągu naszego spotkania, czy może chłopak papla co mu ślina na język przyniesie. Popiłam kolejny łyk jeszcze ciepłego latte, a zawartość mojej filiżanki powoli się kończyła.
-Czasem tylko tracę panowanie jak ktoś zacznie machać mi cyckami przed nosem, ale zdarza się to stosunkowo rzadko- uśmiechnąlem się zaczepnie. Nie przeszkadzał mi już ten temat a początkowe zawstydzenie zostało zastąpione rozbawieniem. To spoko że można tak szybko z nią przeskakiwać z tematu na temat i wygląda to płynnie.-Nie na tym polega udane spotkanie, że można rozmawiać o wszystkim?- Przynajmniej dla mnie tak było. Trzeba czuć się swobodnie w towarzystwie drugiej osoby inaczej może być problematycznie w przyszłości. Vivi miała to coś, poza ogromnymi piersiami, co pozawalało mi się przy niej zrelaksować. Dużą role odgrywało to jak zawiązała się nasza znajomośc. Już dużo dziwniej nie będzie. -Wiesz, lubię czuć luz w kroku. Jednak wydaje mi się że noszę odpowiednie gacie. Lepiej powiedz dlaczego ubierasz za małe staniki. Już i tak są odpowiednich rozmiarów moja droga- Na głupie pytania moja droga są równie głupie odpowiedzi. Taka zasada, żadnej filozofii. Szkoda że mój Cytrynowy Raj już się kończył, za niedługo trzeba będzie iść chyba po kolejny. -Masz może ochotę na jakieś ciastko?
- Może kiedyś powinnam to powtórzyć. - powiedziałam odrobinę zuchwale odparowując jego zaczepkę. W flirtowaniu bywałam bardzo bezpośrednia, moje teksty miewały czasem lekki podtekst, ale wiedziałam, że w tej sytuacji mogę sobie pozwolić na odrobinę inne, odważniejsze postępowanie, bo od początku nasza relacja była trochę wywrócona do góry nogami. Najpierw widział mnie pół nagą, potem się całowaliśmy, a dopiero potem poszliśmy na pierwszą randkę. Troszkę patologicznie, ale na razie nie wyszliśmy na tym jakoś tragicznie. Wyrażenie klucz "na razie". - Zaliczyłam dość szybki przyrost masy ciała w pewnych miejscach i nie zdążyłam wymienić całej garderoby. - rzuciła trochę od niechcenia. Benny ewidentnie wciąż wracał do tematu moich piersi. Czy chciał mnie zawstydzić, czy może skomplementować? A może próbował w jakiś niekoniecznie jasny sposób coś mi zaproponować? Uśmiechnęłam się i podziękowałam za ciastko.
-Nie będę oporował- Odpowiedziałem powoli zyskując pełen luz w relacji z Vivi. To specyficzna kobieta, niby wstydliwa i opryskliwa, a dość lubi flirtować. Dla kogoś takiego jak ja to cudowne połączenie. Lubie gdy kobieta bierze co chce, a nie czeka aż jej się wszyskto poda na tacy. Szczerze, już dawno zapomniałbym o całym zdarzeniu w łazience gdyby Viv nie była Viv. Wiem że brzmi to trochę jak masło maślane ale jak inaczej to wyjaśnić? To fajna panna i tyle. Zero spiny. Problem pojawiał się w tym że nie za bardzo wiedziałem o czym z nią rozmawiać. Nic dziwnego skoro znam ją tylko od strony cielesnej. -Zdarza się i tak- Rzuciłem z uśmiechem. Cholera, jej piersi są fajne. Nie chcę jednak rozmawiać o nich cały wypad prawda? Wyjdę wtedy na nudziarza. Nie chciełem też żeby pomyślała że myślę tylko o jednym, co prawda wieczne nawiązywanie do tego tematu powoli wbijało mi w móżg wspomnienie jej walorów fizycznych. Ja jestem Ben! Jestem porządny -Smakuje Ci? Ja ze swojego nie jestem do końca zadowolony- Zbiłem z tematu w jedyny przychodzący mi na myśl sposób. Jedzenie jest o tyle neutralnym tematem że nie ma opcji żeby coś się spieprzyło. Przy okazji musiałem uwollnić swoją naturę łasucha. Ciacho, jak na deser, było zdecydowanie zbyt suche jak na moje gusta. Dobrze że było czym popić.
Owszem, bywałam opryskliwa, ale wstydliwa? Zdecydowanie nie, chyba, że w ramach flirtu, na co dzień bywałam wręcz bezpruderyjna. Ale gdybym słyszała jego myśli na pewno zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że zawsze biorę co chcę i bardzo często przejmuję inicjatywę. Gdyby powiedział na głos, że nie wie o czym ze mną rozmawiać to trochę żartem, trochę na serio rzuciłabym coś o tym, że wcale nie musimy rozmawiać. Ale nie powiedział tego na głos, więc pozostałam (przynajmniej pozornie) grzeczną dziewczynką. Gdyby gadał tylko o moich piersiach byłabym pewnie w gruncie rzeczy odrobina zniesmaczona, ale jego urok nawet bez czarów był tak silny, że byłam gotowa mu wiele wybaczyć. - Jest całkiem niezłe. - rzuciłam z uśmiechem. Zawsze gdy tu byłam wybierałam te same wypieki, dzięki temu nie było problemu z tym, że trafię na jakąś totalną porażkę. Widząc, że chłopak ma trochę problem z podtrzymaniem rozmowy zaczęłam z nim rozmawiać o nauczycielach ze szkoły, co dość szybko rozkręciło dyskusję, bo wiadomo, że każdy lubi ponarzekać na wykładowców. Minęło chyba z pół godziny zanim udało nam się uciec od tego tematu. W nawiązaniu do tego zapytałam go: - Wiesz już co chciałbyś robić po szkole?
Jeśli mam być szczery to serio nie jestem jakimś mistrzem w konwersacji z kobietami. Można by powiedzieć że nie za bardzo umiem w kobiety. Nic dziwnego skoro uciekały zawsze jak słyszały słowo Wil. Pieprzyć to, co było to było. Rozmowa o pierdołach pomogła rozluźnić trochę atmosfere. Dobrze że wyczuła co się święci bo musiałbym ją wilowac. Przyznam że zagadanie na temat wypieków nie było najbardziej rozgarniętym posunięciem chociaż udało się odbić od pewnych tematów. Ja byłem tu pierwszy raz io musze zanotowac sobie czego nie brać na przyszłość. Nic tak nie zbliża ludzi jak wspólni wrogowie i miejsca do których lubią wracać. -Póki co rozważam wszystkie opcje. Zastanawiałem się nad handlem lub próbą dostania się do ministerstwa. Gdzieś gdzie będę mógł wykorzystać swoje talenty- Rzuciłem dość lużno. Tak naprawdę jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Chciałem kiedyś założyć własny biznes ale jeszcze nie zrobiłem rozpoznania w rynku ani planu biznesowego. Wszystko jest jeszcze mgliste. -A ty jakie masz plany? Twoja rodzina działa w strukturach Hogwartu, też w te tematy chcesz uderzyć?- Uśmiechnąłem się do mojej towarzyszki. Było kilku nauczycieli z nazwiskiem Dear. Nie mówie żeby należeli do mojej czarnej listy czy coś. Jednak przedmioty wykładane przez nich nie były moimi najmocniejszymi stronami
W swoim próbowaniu zagadania mnie jakoś mniej niezręcznie był uroczo nieporadny i nie ukrywam, że całkiem mi się to podobało - na co dzień spotykałam się z bardziej pewnymi siebie mężczyznami, więc była to całkiem miła odmiana. Momentami męczyło mnie trochę, że zachowywał się trochę jakby drugi raz w życiu gadał z kobietą spoza rodziny (pierwszy raz z jakąś nauczycielką, żeby nie było). Skoro już raz zaszliśmy tak daleko nie miałabym nic przeciwko jakiemuś delikatnemu mizianiu (oczywiście bez podtekstu). Posłuchałam o jego planach ze względną uwuagą, aczkolwiek nie odroznialy się one jakoś szczególnie od planów większości uczniów. - Niee - mruknęłam - Szkoła odpada. I ministerstwo raczej też, nie chcę pracować z ojcem i Dorienem. To brzmiał ciutkę jak przechwałki, ale nie robiłam tego celowo - bylam przyzwyczajona, że większość mojej rodziny to wysoko postawieni czarodzieje. - W gruncie rzeczy chciałabym robić coś kreatywnego - powiedziałam z uśmiechem - Bardzo lubię śpiewać, może pójdę w tę stronę.
No cóż, nie ma co ukrywać że byłem jakimś wyjatkowo doświadczonym facetem. Bądź co bądź, potrzebowałem więcej luzu, nie zdobywa się go ot tak. Może i plan był taki sobie, jednak zawsze jakiś był. Coś trzeba robić w życiu stabilnego żeby żyć na odpowiednim poziomie. Niestety ja nie miałem nikogo wysoko postawionego w rodzinie i musze sam pracować na swoje nazwisko. Na bank dam rade, ciężka praca nie jest straszna. Sam nie miałem nic przeciwko żeby się z nią pomiziać, nawet kombinowałem jak to rozegrać żeby nie wyszło zbyt nachalnie. szkoda tylko że w każdej kombinacji plany były ordynarne. Nawet jej mała pyszałkowatość tego nie psuła, prawdziwa magia. - Olać szkołe. Śpiewasz?- spytałem zaskoczony -Uwielbiam muzykę, zaśpiewasz kiedyś dla mnie?- rzuciłem przysiadając się obok niej. Olać wszystko, frontalny atak, -Moja rodzina jest bardzo muzykalna, mama nawet grała na kilku instrumentach. Choć to raczej wpada w talenta Wili. Bardzo pięknie gra, zawsze siedzę jak zahipnotyzowany. Grasz na jakiś instrumentach?- Zaczałem ją zagadywać obejmując ją ramieniem
Przeszedł do konkretów - przesiadł się obok mnie. Ucieszyłam się - wreszcie zaczął ogarniać sytuację, więc mogłam sięgnąć po moją największą broń - urok osobisty i flirt. Już to chyba ustaliliśmy - randka to wojna, a ja bardzo nie lubiłam przegrywać. - Oczywiście, że zaśpiewam. - szepnęłam z zalotnym uśmiechem - Ale w jakimś spokojniejszym miejscu, dobrze? Zaczął mówić o swojej mamie - wili, więc nie ukrywam, że z ciekawością chłonęłam to co powiedział, gdyż zwyczajnie ciekawiło mnie co jeszcze te stworzenia, oprócz wyjątkowej urody mają do zaoferowania. Ciekawe czy odziedziczył talent muzyczny po matce. - Jako dziecko grałam na wiolonczeli i skrzypcach, teraz tylko na pianinie. - przerwałam uśmiechając się lekko gdy objął mnie ramieniem - Pewnie skoro mama tak dobrze gra, to pewnie też odziedziczyłeś po niej talent. Jedną ręką również go objęłam, a drugą chwyciłam jego dłoń, delikatnie głaszcząc ją kciukiem. Poszło mi łatwiej niż się spodziewałam - wprawdzie minęła już ponad godzina wspólnego siedzenia, ale Benny był na tyle wstydliwy, że nakłonienie go do kontaktu fizycznego w tak krótkim czasie było całkiem niezłym osiągnięciem. Miałam nadzieję, że zaraz nie ucieknie albo nie spławi mnie tak jak ostatnim razem.
Czy ja wiem czy to konkrety? Nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić to nie próbowałem żeby nie zepsuć. Wiem, bardzo asekuranckie podejście. Uroku nigdy jej nie odmawiałem, jestem jednak chyba odrobinę zbyt gruboskórny zeby takie subtelne miźnięcia na mnie działały -Zastanawiam się jak bardzo byś się wściekła gdybym użył uroku żeby usłyszeć próbkę tutaj- odpowiedziałem ze stoickim wręcz spokojem spoglądając w jej oczy. Wile już same w sobie mają pociąg do sztuki, mimo że nie byłem wyjątkiem to do wirtuozerii prezentowanej przez moją szanowną Mamę było mi daleko. Coś tam pobrzękiwałem na gitarze czy pochodnych jednak nigdy to nie wyszło poza mury mojego domu, Błysk w oku gdy wspomniałem o czystej wili oczywiście nie umknął mojej uwadze. -Całkiem szeroki zakres zainteresowań, szanuje mocno- odwzajemniwszy jej uśmiech oswobodziłem swoją dłoń. Wstydliwość wstydliwością ale co ze mnie za facet jeśli pozwole jej tak dominować. szybko zacząłem się bawić kosmykiem jej włosów. Damn, uwielbiam to. Jestem jak kot a jej włosy jak włóczka. Wiem, dość surrealistyczne porównianie ale prawdziwe -Coś tam sobie brzdękam, bez szału ale podstawy gitary mam opanowane- Powiedziałem dając jej bez ostrzerzenia buziaka w policzek
Zdecydowanie wolałam tutaj nie śpiewać. Nie chciałam tego mówić na głos, ale mój głos zawsze wzbudzał zainteresowanie ze strony otaczających mnie ludzi, więc miałam świadomość, że jeśli zacznę śpiewać to trzeba będzie się stąd szybko ewakuować, no zaraz po występie zaczną nas zagadywać ludzie, więc tylko z uśmiechem powiedziałam: - Rób jak uważasz, aczkolwiek ostrzegam, że wszelkie konsekwencje musisz wziąć na siebie. W sumie trochę szkoda, że Puchon nie wykorzystywał swojego naturalnego talentu muzycznego. Zawsze wyznawałam zasadę, że każdy powinien jak najmocniej wykorzystywać swoje predyspozycje. - Możemy kiedyś coś razem zagrać. - rzuciła niezobowiązująco. Może moje pieszczoty były wyjątkowo delikatne, ale od czegoś trzeba zacząć. Normalnie od razu pozwoliłabym sobie na więcej, ale trochę usiłowałam wymazać wrażenie napalonej laski jakie sprawiłam w łazience. Chłopak coraz bardziej się wobec mnie ośmielał. Wprawdzie nie byłam jakąś szczególną fanką ludzi grzebiących mi we włosach, ale jego dotyk był na tyle miły, że nie oponowałam. Pocałował mnie w policzek - trudno mi to określić, ale miał całkiem przyjemne usta (przynajmniej w porównaniu do ostatnich facetów, z którymi się spotykałam). No jasne, powinnam o tym wiedzieć, skoro już raz się z nim całowałam, ale szczerze powiedziawszy tamta sytuacja została przeze mnie zapamiętana dość wybiórczo - tak jakbym była pijana. Położyłam ręce na jego ramionach i zaczęłam z uśmiechem wpatrywać się w jego oczy.
Wilowanie jej tutaj jest tak kuszące jak niebezpieczne, nie jestem w stanie tak zapanować nad tym wszystkim. Wszystko co mówiła tylko stale podkręcało moją ciekawość jej głosu, jej barwy i emocji jakich potrafi nim wywołać. Ja ją jeszcze namówię, tak łatwo nie odpuszczę. Bywam cholernie wytrwały w swoich małych zawziętościach. -Nie myśl że cię to ominie, coś czuje że jeszcze się ciebie nasłucham- Fakt, wiele kobiet może mieć jakieś uprzedzenia na punkcie zabawy włosami. Nie moja wina że mam już swoje dziwactwa i dobrze mi z nimi. Co do grania, sam nie wiem czy to najlepszy pomysł. Nie jestem wirtuozem, zagram coś o normalnym stopniu skomplikowania. Całkowicie nie mam doświadczenia w muzykowaniu z kimś poza moją mamą. -A dysponujesz odpowiednią ilością alkoholu żebym się przełamał?- Odpowiedziałem niemal odruchowo. Dużo potrafię się przełamać ale to już raczej leży poza moją strefą komfortu. Vivien zyskiwała sporo przy bliższym poznaniu. Wbrew pozorom sporo nas łączyło, przynajmniej już nie była zapisana w mojej głowie jako łazienkowa kocica. To dobra dziewczyna, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ewidentnie była bardziej doświadczona w sprawach damsko-męskich ode mnie. Czy mi to przeszkadzało? Wcale. Gdy położyła ręce na moich ramionach zdałem się już totalnie na instynkt. Położyłem dłoń na jej nogach i niemal natychmiastowo pocałowałem w usta.
Był bardzo pewien, że uda mu się posłuchać jak śpiewam - przypuszczałam, że tak się stanie - w końcu śpiewałam tak często, że każdy kto przebywał ze mną częściej niż raz na pół roku słyszał jak śpiewałam, co nie zmienia faktu, że chciałam się z nim odrobinę podroczyć, więc zalotnie rzuciłam: - Zobaczymy. Co do alkoholu - nie ma sprawy, jeśli będzie trzeba mogę go spić. Dla mnie to nie był żaden problem, a przy okazji mogłabym się trochę odegrać za omamienie mnie w łazience. Ani moja ładna buzia, ani poruszający głos nie były w stanie doprowadzić go do takiego zdezorientowania do jakiego jego moc doprowadziła mnie, ale po duży spożyciu mógłby przynajmniej trochę odczuć jak to jest tracić panowanie nad sobą. - Da się załatwić - szepnęłam. Naprawdę nie chciałam się obnosić z moim doświadczeniem, w pewnym stopniu obawiałam się, że prawda mogłaby go do mnie zniechęcić. No cóż, byłam miłą dziewczyną, ale moja cnotliwość budziła lekkie wątpliwości. No nie, żebym była puszczalska czy coś, po prostu bardzo lubiłam chłopców. Nie chciałam jednak, żeby zbyt pochopnie mnie ocenił, ani tym bardziej, żeby przestraszył się mojego dość gorącego temperamentu, dlatego gdy dotknął moich warg pohamowałam namiętność i odwzajemniłam pocałunek bardzo delikatnie. Miałam nadzieję, że na bardziej gwałtowne pocałunki przyjdzie jeszcze czas.
No i o coś takiego mi chodziło. Delikatnie, na temat i z klasą. Nie jakieś dzikie pląsy jak w łazience. Cenie w kobietach ten pierwiastek delikatności. Mało mnie obchodziła jej cnotliwość wcześniej. W tym momencie czułem się tak pewny że gdyby się mnie spytała co o tym (jej cnotliwości) sądzę to odpowiedziałbym że jest niewinna bo jeszcze ze mną nie była. Czułem ze chce sprawić zeby skupiała się wyłącznie na mnie. Zachłanny ze mnie typ. Dostaje palca a chce ukraść więcej niż całą dłoń. -Wow- wyszeptałem znów delikatnie przywierając na sekunde do jej ust. Pierwszy pocałunek z atrakcyjną kobietą to bardzo dziwne uczucie. Daje wrażenie takiej śmiesznej lekkości, jak by miał porwać się zaraz najmniejszy podmuch wiatru. Na szczęście jest kobieta która cie trzyma więc nie odlatujesz. Gdyby nie to że otaczają nas ludzie, już pewnie chwilę temu straciłbym kontrolę nad darem. Tak to trzymałem go strzępkami silnej woli. Nikt tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jakie spustoszenie potrafią poczynić ponętne usta. -Ciesze się że zdecydowaliśmy się na to spotkanie- Mój mózg nawet nie zarejestrował kiedy te słowa opuściły moje usta. Skupiał się na powrocie w ich objęcia. Nie można tak zachłannie, jeszcze pomyśli że ma mnie w garści! Zdjąłem jej dłoń ze swojego ramienia i splotłem nasze palce. Sam nie wiedziałem czemu, ale wydawało się to odpowiednim torem działania. Oparłem się się wygodnie i westchnąłem dodając -Cudowne uczucie- Teraz, jak oczywiscie będzie chciała czegoś, to będzie musiała sobie wziąć.
Musi się postarać, żebym skupiła się wyłącznie na nim. Trudno ukryć, miałam niewątpliwie dość trudny charakter, potrzebowałam ze strony mężczyzny naprawdę dużo starań. Wcale nie musiał być zabójczo przystojny, pewny siebie, ani niesamowity, wystarczyło mi, że facet był dla mnie w jakiś sposób interesujący, a przy tym potrafił o mnie zadbać, postawić mnie chociaż raz na jakiś czas w centrum wszechświata. Po udanych (według mnie) pocałunkach widziałam, że jest lekko.. roztrzęsiony? zagubiony? a może zadowolony? Trudno powiedzieć, stan wyglądał na lekko graniczny. Ścisnęłam podaną przez niego dłoń starając się odczytać reakcje, jednakże nie szło mi zbyt dobrze. Może mu się nie podobało? Uspokoiłam się dopiero, gdy powiedział, że cieszy się, że zdecydowaliśmy się na to spotkanie. - Ja też. - szepnęłam - I mam nadzieję, że to powtórzymy. Uśmiechnęłam się do niego. Nie zamierzałam w tym miejscu mamić go pieszczotami, bo zwyczajnie nie chciałam się z nim obściskiwać w miejscu tak publicznym, gdyż zwyczajnie czułam presję gapiacych się na mnie ludzi. Delikatnie pocałowałam go w policzek i szepnęłam: - Jest taka ładna pogoda, może pójdziemy na spacer? W jakieś ustronniejsze miejsce?
Za to ja jestem bardzo łatwy w obsłudze. Jest mi źle? Mówie. Jest mi dobrze? Mówie i pokazuje. Jestem z natury bardzo leniwy więc nie lubie komplikować. Jak się czułem wtedy? Ideaaalnie. Naprawdę relaksowałem się w jej towarzystwie. Błogiej Euforii nic nie było w stanie zaburzyć. No chyba że nagle by ode mnie uciekła. Co raczej samo w sobie nie było możliwe. Ma się ten urok co? Chciałbym się z nią cały czas teraz całować, ale na miłość boską byliśmy w miejscu publicznym. Mogła pomyśleć sobie różne rzeczy po takiej reakcji ale ja naprawdę się tylko cieszyłem -Mam nadzieje że to nasza pierwsza ale nie ostatnia randka- Odpowiedziałem delikatnie mizajac jej dłoń. Gdy poczułem znów jej usta na policzku czułem jak w środku się rozpływam. Całkowicie inne uczucie niż za pierwszym razem -Dobry pomysł!- Rzuciłem po czym momentalnie wstałem i wyciągnąłem ją za rękę na zewnątrz. Dobrze że płaciłem na bierząco to się nie przyczepią. Wiem, niezbyt kulturalnie ale starałem się być delikatnym. -Cieszmy się tą pogodą gdzieś we dwoje
Zmęczony nudą związaną z niechodzeniem na zajęcia Gnany potrzebą zarobienia pieniędzy koniecznych do opłacenia rachunków i drobnych (dobrze, nie zawsze drobnych) przyjemności Nicholas podjął pracę w cukierni u pani Chambers. Początkowo wróżył sobie świetlaną karierę barmana, skusiły go jednak wyższe zarobki na start oferowane przez właścicielkę krainy słodkości. Puby dają szersze możliwości poznawania pięknych dam, każdy przecież zna rozliczne historie o zwierzających się barmanom niewiastach topiących smutki i pragnących wysłuchania, to doskonała okazja do zadzierzgnięcia bliższej znajomości. Nicholasowi jednak obce były okrutne wykorzystywania dziewcząt pod wpływem alkoholu, w pracy zamierzał być grzecznym chłopcem, co przyjął z powątpiewającym uśmiechem, pewien niepowodzenia własnego przyrzeczenia. Pani Chambers przywitała go dobrotliwym uśmiechem i kilka pierwszych godzin pracy minęły na próbach opanowania tego, co starała się przekazać Gryfonowi. Finley szybko łapał, z resztą materia nie należała do trudnych, kilka trików w stylu "jak nakładać ciasto żeby znalazło się na talerzu w jednym kawałku" opanował prędko, toteż kobieta zadowolona z pojętnego ucznia pozwoliła mu pracować za ladą. Dzień dłużył się niemiłosiernie, bowiem kto w środku dnia odwiedza kawiarnię? Nikt interesujący, Nick więc z nadzieją oczekiwał popołudnia licząc, że przynajmniej będzie miał co robić. Szczęśliwym trafem kobieta pozwalała na drobne podjadanie, z którego młodzieniec chętnie korzystał, musiał też przyznać że oprócz uroczej atmosfery i ciepła, jakie tworzyła właścicielka w lokalu, jej wypieki były co najmniej fenomenalne.
Wyszła ze szkoły zaraz po przebudzeniu. Nie mogłam tam usiedzieć ani minuty dłużej, szczególnie, że nie dostała dzisiejszego dnia żadnego listu. Ponownie... Od dwóch miesięcy. Westchnęła przeciągle, przyglądając się jak para z jej ust unosi się i ucieka. Była potwornie głodna. Od kilku dni chodziły za nią przysmaki, których w ustach nie miała od czasów nieznośnego dzieciaka. Była przemęczona(choć nawet nie wiedziała czym) i wkurzona. Nawet nie chodziło o cukrowy głód, na jakich żyła przez ostatnie miesiące. Nie dostawała wieści od ojca, dziadek również postanowił się nie odzywać i milczeć... A ona? Jak ta głupia czekała na jakiś ich ruch. W końcu wiedziała, że narzucaniem się tej dwójce nic nie zdziała... Westchnęła i wsunęła przemarznięte dłonie do kieszeni kurtki, w których napotkała kilka galeonów. Mhm. Przegryzła mocno wargę i rozejrzała się spokojnie. Nie pamiętała aby zachodziła aż tak daleko... Ostatnio dość często jej się zdarza, że przychodzi tam, gdzie nawet nie planowała. Jej nogi podświadomie zaprowadzają ją do miejsc, w których powinna się znaleźć. Dlatego w tym momencie znalazła się przed cukiernią(bo słowo piekarnia jej się umknęło), uśmiechnęła się jak szalona i przekroczyła próg tego miejsca. Pachniało wyśmienicie, zawsze lubiła wchodzić do takich miejsc i chłonąć zapach świeżo upieczonego chleba czy innych wypieków. Sama nie była w tym najlepsza, jednak podziwiać pracę innych zawsze potrafiła. Podeszła do lady i gryząc lekko wargę rozejrzała się za smakołykami. Cała jej złość gdzieś uciekała, a frustracja spowodowana brakiem rezultatów z jej poszukiwań... Po prostu przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.
Kontemplując wybitny smak ptysia Nicholas nie przestawał być czujny. Jego girl alert powiadomił o przybyciu klientki szybciej, niż ta znalazła się przy ladzie. Wstał wygładzając otrzymany od pani Chambers fartuch, a zabawna czapeczka i niewielki ślad bitej śmietany na policzku dopełniły groteskowego, ale w tym wszystkim urokliwego wizerunku młodzieńca. Rozpoznał w przybyłej dziewczynie przedstawicielkę Ravenclawu, była od niego starsza ale kojarzył ją z niektórych zajęć. Tak, czasem pojawiał się na zajęciach. Christophe, jeśli dobrze kojarzył jej imię miała w sobie niesamowity urok. Hipnotyzowała wykonując ruchy całkowicie naturalne, zachowując się normalnie nie mogła zostać niezauważona - a na pewno nie uszła uwadze Nicholasa. Posłał w jej kierunku promienny uśmiech - Dzień dobry, na co ma panienka ochotę? - zagaił korzystając z porad właścicielki i doskonale czując na sobie jej czujny wzrok zza rogu zaplecza. Trudno się dziwić, to jego pierwszy dzień, kobieta musi kontrolować interes. Zgodnie z daną sobie obietnicą Finley nie planował flirtować z klientkami, ale trudno mu było zachować profesjonalną powagę bez zbytecznej poufałości w towarzystwie tak pięknej dziewczyny. Piegi dodawały jej figlarnej dziewczęcości, a opadające kaskadą na ramiona włosy i piękne, niebieskozielone oczy dopełniały wizerunku Krukonki. Nicholas naturalnie widząc jej niezdecydowanie chętnie zaprezentował jakim asortymentem dysponuje cukiernia, wyczuwając że Krukonka przyszła raczej na słodki deser niż pasztecik z grzybami.
Była wysoce niezdecydowana, szczególnie, że wszystko wyglądało znakomicie. Nie mogła też odjąć uroku samemu miejscu, któremu przyjrzała się zaraz po wejściu do pomieszczenia. Była tutaj kolorowo i przytulnie, czyli znajdowało się tutaj wszystko czego w tym momencie najbardziej potrzebowała. Gdyby nie to, że znajdowała się w miejscu publicznym, zapewne już dawno ślinka by jej pociekła z jednego kącika ust. Jak się okazało, towarzystwo(choć za ladą, co stwierdziła z przykrością) również powinno znajdować się na jej dzisiejszej liście życzeń. A co najzabawniejsze, w pierwszym momencie kompletnie nie skojarzyła twarzy chłopaka z uczniem Hogwartu. Dopiero po chwili kilka kabelków w jej głowie zaświeciło i uruchomiło to, co powinno. Uśmiechnęła się na widok chłopaka, prawdopodobnie Gryfon... Nigdy nie była dobra w zapamiętywaniu tych nieistotnych szczegółów jakim była przynależność do domów. Cały ten podział był według niej wysoce niepotrzebny. Zaśmiała się słysząc sformułowanie jakie rzucił w jej kierunku. "Panienka" zdecydowanie do niej nie pasowało, jednak mogła jedynie podejrzewać, że gdzieś stoi ktoś, kto może obserwować pracę chłopaka.-Niestety Panienka jest dzisiaj bardzo niezdecydowana. -Ponownie przegryzła lekko wargę, przesuwając wzrokiem od croissant'a z czekoladą po rurkę z kremem. Westchnęła zrezygnowana... Zerknęła na pogodę, która nie zachęcała do ponownego spaceru.-Wezmę Syrenie Latte oraz croissant'a z czekoladą. -Pokiwała twierdząco głową, przekonując samą siebie iż jest to idealny wybór. Ponownie przeniosła swoje spojrzenie na chłopaka i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nachyliła się lekko nad ladą i wskazała palcem na swój policzek, chcąc zademonstrować gdzie znajduje się ślad po bitej śmietanie.-Twoja szefowa wie, że podjadasz w pracy?-Szepnęła konspiracyjnie, wracając do poprzedniej pozycji. Tak, zdecydowanie strój dodawał mu uroku... To wszystko kontrastowało z jego mocną zarysowaną szczęką i uważnym spojrzeniem, które na sobie czuła. Jednak dziwnie pasowało do siebie.
Atmosfera piekarni wprost popychała każdego, kto do niej zawędrował do zakupu pyszności. Christophe wędrowała wzrokiem po ścieżce wyznaczanej przez kolejne przysmaki wyraźnie nie umiejąc wybrać tej, która dziś sprawi jej największą przyjemność. Podział na domy był, faktycznie, dosyć fikcyjny i Finley zgodziłby się w tej chwili z panienką Narcisse gdyby zwerbalizowała swoje myśli. Choć czasami pewne cechy były charakterystyczne dla domów, to Nicholas zastanawiał się na ile jest to kwestią przypadku. Nie każdy Ślizgon to cham (za to Ślizgonki niejednokrotnie pokazały że stać je na wiele dobrego!), nie każdy Krukon jest książkowym molem, nie każdy Gryfon jest honorowy a Puchoni... ech, nawet nie wiedział z czego "słyną". Młodzieniec był zwolennikiem teorii głoszącej, że zwyczajnie duża liczba uczniów wymagała podziału, więc wytargali skądś tę fancy czapkę by dodać przydziałowi wyjątkowości. Mogło być i tak, przynajmniej nikt nie kwestionował decyzji i tego, do jakiego domu go przydzielono. Panienka przygryzła wargę i Finley dałby głowę, że gest nie wynikał z premedytacji, miał jednak znamiona kokieterii. Ach, podjęła decyzję - Wspaniały wybór - pochwalił całkiem szczerze, bowiem pochłonął dziś już jednego croissanta i musiał przyznać, że choć nigdy nie był we Francji, stolicy rogalików, to właśnie tak chciałby by smakował pierwowzór. Dziewczyna niespodziewanie nachyliła się nad ladą i zbliżywszy się tak, że ich twarze znajdowały się w niewielkiej odległości, używając teatralnie konspiracyjnego szeptu odezwała się, jednocześnie wskazując na twarz. Początkowo utkwił wzrok i jej delikatnej dłoni muskającej pokryty uroczymi piegami policzek, szybko się jednak zreflektował zorientowawszy się co to oznacza. Nicholas w czterech piątych swego krótkiego, jak dotąd, życia się uśmiechał - nieważne, czy szelmowsko, nonszalancko, łobuzersko, z delikatną dawką ironii czy kpiny, może złośliwości albo powątpiewania - jednak uśmiech często gościł na jego twarzy. Zakwitł i tym razem na jego twarzy gdy ocierając z policzka pozostałości po ptysiu położył palec na ustach w charakterystycznym geście znaczącym "ciiiiii" - Niech to będzie nasza słodka tajemnica - szepnął z aktorsko odegranym porozumiewawczym uśmiechem. - Zaprowadzę Panienkę do stolika - wypowiedział już na głos, a na jego ustach błądził szelmowski uśmiech. Oczywiście nie musiał prowadzić klientów do stolików, były widoczne i nikt nie miałby problemów z trafieniem, jednak uprzejmości nigdy dość, nieprawdaż? Pani Chambers wychylając się ze swojej kryjówki pokiwała głową z uznaniem dla jego troski o dobre imię firmy. Jeśli nie ma innych klientów to czemu nie zatroszczyć się uważniej o tych, którzy się pojawiają? Błyskawicznie przeszedł zza lady i puszczając dziewczę przodem pozwolił jej stolik, z premedytacją odsuwając krzesło zmuszające ją do skierowania się przodem do jego pozycji przy kasie. Odebrał od niej płaszcz i odwiesił na wieszaku, a następnie nachylił się nieco bardziej niż to było konieczne - Za moment podam kawę - powiedział i wrócił aby ją przygotować. Na szczęście opanował Syrenie Latte bo i do trudnych nie należało - jakżeby wyglądało w oczach damy proszenie o pomoc przy zrobieniu kawy właścicielki lokalu? Kręcąc się za kontuarem szukał wzroku Krukonki i gdy ich spojrzenia się spotkały puścił jej perskie oko. Czekając aż magiczny ekspres zmieli ziarenka nałożył croissanta na talerz, dorzucając dwie małe muffinki na swój koszt. Nie ma co szarżować z na koszt firmy, w pierwszym dniu nie powinien narażać lokalu na straty, bo pożegna się posadę szybciej niż ją zyskał. Położył wszystko na tacy i swobodnie, z dozą nonszalancji powędrował do stolika. Na szczęście zdarzało mu się dorabiać w mugolskich pubach, więc barmańsko-kelnerskie sztuczki nie były mu obce, o zwyczajnym noszeniu tacki nie wspominając. - Czy mógłbym coś jeszcze dla Ciebie zrobić? - spytał uprzejmie, choć nieświadomie przechodząc na "ty" po położeniu przed dziewczyną słodkości, uważanie, choć nie nachalnie obserwując grację z jaką wykonuje każdy, nawet najmniejszy ruch.
Gdyby znał ją troszkę dłużej, mógłby się dowiedzieć, że jest człowiekiem, który przeważnie zawsze jest głodny. Lubiła jeść, choć według niej jest to dosyć... Niesprecyzowane słowo. Odkąd pamięta, otaczała się jedzeniem, był to pewien rodzaj rekompensaty za to, że siedziała w domu sama. Mogłaby nawet szczerze powiedzieć, że jest dobrą kucharką (i to nie dlatego, że każda kobieta powinna znać swoje miejsce) i potrafi przygotować niemalże każde danie. Musiała się tego nauczyć lub po prostu miała talent, choć setki zmarnowanego jedzenia pewnie nie powie tego samego. I dzięki Merlinowi za geny, które pomimo tonu jedzenia, jakie zdążyła pochłonąć, nie sprawiły, iż zmieniła się w chodzącą kulkę. Osobiście nie miała zielonego pojęcia, dlaczego trafiła, gdzie trafiła. Zdarzało się chyba tak, że przydział miał się nijak do tego, jacy jesteśmy, prawda? Tak właśnie musiało być i w jej przypadku. Pasowało wszędzie i jednocześnie do żadnego z domów. Podejrzewała, że był to pierwszy lepszy rzut i akurat potrzebowali dodatkowego domownika. Ten dziwny tik? Spokojnie, gdyby zaczęła z nim flirtować, zapewne szybko zdałby sobie z tego sprawę. A co do wargi, dosyć często to robiła. Już nawet nie zauważa momentu, w którym to następuje. Zapewne jest to silniejsze od niej samej. Uśmiechnęła się lekko, słysząc pochwałę z ust chłopaka. Zamierzała kiedyś wypróbować każdego z tych przysmaków, dla samej zasady. Zawsze była bezpośrednia, nigdy nie miała problemu, aby podejść do kogoś i po prostu zacząć rozmowę. Była otwarta, czasem może nawet za bardzo, czego wielokrotnie już doświadczyła. Nigdy jednak się nie zraziła... Choć nie usypiała swojej czujności. Może była naiwna, ktoś jednak musiał pełnić tę funkcję, aby świat nie był pełen tych poważnych i wiecznie strutych osób. Śmiech nie był zły, dlatego też nie stroniła od tego, aby tego robić. W tym, jak i w wielu innych momentach. Była wdzięczna za to, że na ten moment mogła pozwolić sobie na odgonienie tego, co siedziało w jej głowie cały dzisiejszy poranek. Nie przejmowała się za bardzo, raczej pozwalała życiu toczyć się swoim torem... Nie planowała. Po prostu cieszyła się z tego, co dostała w danym momencie. Niektórych rzeczy jednak nie potrafiła obejść. Niestety. -Nie wiedziałam, że tak troskliwie zajmujecie się swoimi klientami. Nie mogę jednak narzekać.-Powiedziała i zsunęła z ramion kurtkę, ciesząc się z przyjemnego ciepła, które dotknęło jej ramion i pleców. Dziękowała sobie w duchu za to, że nosiła po kilka warstw ubrań, które chroniły ją od zima... Uniosła delikatnie brwi, widząc jak, chłopak odsuwa jej krzesło, pozwoliła sobie nawet na kąśliwy uśmieszek, który nie znikł nawet, wtedy kiedy już podniósł na nią swoje spojrzenie. Ułożyła swoją torbę na stoliku i usiadła tam, gdzie jej wskazał, pozwalając, aby czynił honory. Kiwnęła lekko głową na znak, że przyjęła tę wiadomość. Szczerze? Nie pijała kawy, jednak latte to chyba ta łagodniejsza prawda? Zadowalała się herbatą, która dawała jej niezłego kopa. Co się stanie, jak w napoju będzie, choć odrobinę kofeiny? Była jednak ciekawa smaku oraz był to pretekst do pozostania w tym miejscu. Kto wie, może to wina tych oczu, które wodziły za nią wzrokiem? Interpretować można różnie, tylko w najciemniejszych zakamarkach jej umysły znajduje się prawdziwa odpowiedź. Obserwowała, jak zabiera się do pracy. Patrząc na to, co robił, nie było to chyba aż tak skomplikowane... Choć ta cała maszyneria mogłaby napawać ją lekko obawą. Z drugiej strony, nie z takimi urządzeniami miała do czynienia... Czy mogłoby to być bardziej skomplikowane od tego, co robiła w warsztacie rodzinnym? Mhm. Po chwili chłopak ponownie przyszedł, serwując jej dodatkowe przysmaki. Nie powinna być uparciuchem i wmawiać mu, że ich nie chce. Aż klasnęła w dłonie, choć żaden dźwięk nie wydobył się, kiedy złączyła dłonie. Podniosła głowę, aby móc utkwić w nim swoje spojrzenie. Uśmiechnęła się szeroko, opierając podbródek na dłoni.-Mógłbyś podać mi swoje imię. Nie będę do Ciebie wołała "Ej, Ty" na szkolnym korytarzu.-Uniosła delikatnie brwi. I jakby sobie coś przypomniała.-Jestem Chris.-Wyciągnęła w kierunku chłopaka dłoń, przy okazji rzucając szybkiego spojrzenie przez pomieszczenie, czy za ladą jest ktoś, kto mógłby być świadkiem niezbyt profesjonalnego traktowania klienta. Nie narzekała! Miała tylko nadzieję, że nie wpędzi go w kłopoty.
/ups, nie spodziewalam sie ze wyjdzie takie dlugie