Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Usłyszała jakieś krzyki, które poniekąd ją obudziły. Powoli otworzyła oczy, przy niej siedział Shakur, uśmiechnęła się do niego i wtedy zobaczyła w jakim stanie jest David. Była w szoku, nie takiego widoku się spodziewała. Szybko próbowała przypomnieć sobie jakieś przydatne zaklęcie ale w głowie miała pustkę. Ledwo pamiętała jak się tu dostała, nie mówiąc już o tym co później robiła. - Furnunculus. - Było to jedyne zaklęcie które pamiętała. Na twarzy Davida pojawiły się krosty. Nie zupełnie o to jej chodziło, a dokładniej, zupełnie o coś innego. Zagryzła wargę i ze zdezorientowaniem popatrzyła na Angie i Shakura. Modliła się w duchu by oni pamiętali jakieś zaklęcia. Podniosła się lekko ale za chwilę znów opadła do poprzedniej pozycji. Nie miała siły by wstać, a co gorsza zupełnie nie wiedziała jak pomóc chłopakowi. Jeśli teraz umrze, krosty będą widoczne na twarzy także jako duchowi. Oczywiście jeśli zdecyduje się na zostanie duchem.
Kiedy Puchonowi zaczęły pokazywać się na twarzy krosty nie wiedziała czy ma się śmiać czy złościć. W końcu w ogóle nie pokazała emocji, a sama postanowiła działać. Może i była zła na jego zachowanie, ale nie mogła pozwolić mu umrzeć. Bez przesady. Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią. - Accio fiolka Davida. - Miała nadzieję, że ma ją przy sobie. Inaczej byłaby kompletna lipa. Na szczęście w kieszeni chłopaka coś zaczęło się poruszać. Odetchnęła z ulgą. Thomson raczej nie miał żadnych zwierzątek, które mógłby nosić przy sobie. Wsadziła rękę do jego kieszeni i wyciągnęła fiolkę. Wlała mu ją do ust, chociaż nie mogła powiedzieć by było to łatwe. - I jak? - Zapytała po chwili z nadzieją, że jest dużo lepiej.
Był w pokoju życzeń na ścianie pojawił się znak śmierciożerców. To nie było po myśli Davida samo się namalowało. Wypluł krew chyba poraz ostatni bo już umierał. Angie wlała do ust miksturę którą matka zrobiła Davidowi i przysłała. Z oczu zniknęła krew. -Lepiej lepiej ale nadal źle. Wyjdziemy na boisko? Wstał powoli trochę poślizgnął się o krew która wypluł, nogi ciągle drgały. David powiedział coś sam do siebie i krosty zniknęły. -A mogłem być duchem, ale z krostami i z takimi ludzmi trzeba żyć. -Był bym przezroczysty, teraz i na zawsze. Zaszkliły się oczy Davida, szybko przetarł je rękawem od bluzy. Przytulił Angie czuł ciepłe ciało, Davida ciągle było zimne to chyba przez te napady które ostatnio były. -Idziemy na te boisko nie? Czy chcesz siedzieć tu do śmierci? -No ja prawie bym już umarł, widzisz Angie to już drugi raz gdy spotykam się ze śmiercią. David pamiętał jak Angie chciała wiedzieć kiedy się spotkał ze śmiercią i jak to było.
Ta sytuacja sprawiła, że przestała się na niego wściekać. To było dziwne. Zakręciło się jej w głowie, prawie by upadła. Rzadko tak miała, przeważnie gdy za dużo wypiła albo za szybko paliła. Teraz bez niczego. Przytulił ją i odwzajemniła uścisk, mało brakło a już by go nie zobaczyła... przynajmniej żywego. - Możemy iść, o ile im to pasuje. - Wskazała głową na dwójkę pozostałych osób, znajdujących się w Pokoju Życzeń Teraz nawet żałowała trochę Mel, Dav ją wykorzystał, a gdyby się jej podobał? Miałaby problem. Wolała o tym nie myśleć. Objął ją ramieniem, a ona trzymała rękę za jego plecami. Miała nadzieję, że taka akcja szybko się nie powtórzy. Nie mogła powiedzieć, że należała ona do przyjemnych. - Jak ta śmierć nastąpi szybko, to możemy posiedzieć. - Przekamarzała się z nim. Ciekawe co by zrobiła, gdyby tak naprawdę się stało. - Mel, to jak? - Zapytała dziewczyny. Shakur i tak zawsze trafiał na ich trop, chociaż nie szedł równo z nimi.
Nie czuła się na siłach by wstać, a co dopiero chodzić po tych wszystkich schodach. - Nieee...Wole zostać. Nie mam za bardzo...ochoty. - Uśmiechnęła się słabo i usiadła na łóżku. Rozejrzała się za jakąś colą ale żadnej nie wzięła.
- Muszę iść zapalić. - Powiedział, szukając ukrytego w kieszeni jointa. Ciekawe co jest z Davidem? Nigdy nie widział kolegi w takim stanie. - Ej Angie, może lepiej idźcie do skrzydła szpitalnego, a nie na boisko? - Zapytał, po czym wyczuł pod palcami trawkę. Wyszedł z pokoju bez słowa, tak jakby całe to zajście było z jego winy. Nie zwrócił już nawet uwagi na Mel, co było bardzo dziwne... Sam na siebie był zły. Co się ze mną dzieje...
Położyła głowę na poduszce i przymknęła oczy, chciała po prostu zasnąć i obudzić się za pare godzin, mimo tego, że nie miała na nic siły, nie mogła też zasnąć. Czuła się fatalnie, i psychicznie i fizycznie. Nie słyszała nawet czy reszta już wyszła, czy jeszcze są w pokoju.
- I widzisz jak to z nimi jest? - Szepnęła go jego ucha. Zresztą jej też średnio chciało się wychodzić. Nie miała pojęcia jaka jest pogoda, a jeżeli lało, to zdecydowanie nie była ona odpowiednia. Tutaj mogli sobie zażyczyć czegokolwiek i ciekawie spędzić czas. - Ale miałam cię namalować, pamiętasz? - Przypomniała mu. W końcu zawsze to on o tym mówił, teraz była jej kolej. Odsunęła się i usiadła na łóżku. Jeżeli David by chciał, to mógłby się przysiąść. Miejsca było w cholerę, a ona była już milsza i nawet się uśmiechała! Shakur wyszedł. Trzeba było przyznać, że momenty wybierał baaardzo odpowiednie. Gdy tylko zaczynało być przyjemnie to on znikał. Ciekawe czy znów się pojawi gdy ktoś złapie doła? Zaśmiała się na głos i machnęła ręką. Nie chciało jej się tłumaczyć co tak nagle ją rozśmieszyło.
-Widzę widzę, z nami tak nie jest. Uśmiechnął się. -Raczej rysować co nie ? Pamiętam jak mi wymawiałaś że mnie nie namalujesz tylko narysujesz. -Ja tam nie wiem nie maluje ani nie rysuje. Ej wiem gdzie pójdziemy chociaż tu może być lepiej. Dziś jest otwarcie tak jakby mojego sklepu jestem w spół właścicielem jak będę mieć osiemnaście lat to sklep będzie mój. Uśmiechnął się, to mogą być jego pierwsi ludzie którzy byli w sklepie. -Sklep jest w hogs pójdziemy albo pojedziemy mi to bez różnicy. Usiadł obok Angie widział że Mel kładzie się. -Shakur gdzieś polazł ten to też. David położył się na łóżku myśląc o czymś. Angie śmiała się, nie chciał pytać z czego. Może ze mnie? Przecież mam dziwne sytuacje ze śmiercią, chociaż było by to za poważne by się z tego śmiać.
Dziewczyna nie mogła pohamować swej radości z nowego psikusa. Och, kiedy ona ostatni raz robiła komuś kawał? Fakt, jest prefektem, ale czasami warto się zabawić. Nie musi być wiecznie sztywna, a te trzy eliksiry wcale nie są groźne, więc nie łamią zasad. - Już nie mogę się doczekać, kiedy rozdamy waaaaaatę! – rozciągnęła ostatni wyraz, okazując swe zadowolenie. W tym samym czasie Rośka zdjęła z ognia kociołki ze swymi eliksirami, po czym postawiła obok. Nie miała dokładnego planu, jak chcę to zrobić. Będą maczać watę, a potem kłaść gdzieś na jakaś tacę, czy jak? A może wózek wynajdą w tej pracowni, czy coś w tym stylu? Najlepiej na kółkach. - Gotowe! Czekamy na watę… A gdzie chcemy ją rozdawać?
Zaśmiała się, obserwując Rose, która zdawała się emanować taką ekscytacją, że nie mogła usiedzieć w miejscu. Nadal próbowała opanować Geminio, ale coś nie szło. Dopiero po niezliczonej ilości prób udało jej się stworzyć kolejną watę. Nareszcie! Odetchnęła z ulgą. Zaczynała się już martwić, rzadko kiedy miała problem z zaklęciami, a to jakoś wyjątkowo nie chciało się opanować. - Gdzie? - powtórzyła. - Na korytarzu? Może na... czwartym piętrze? Albo w sali wejściowej! Tam często jest sporo uczniów. Błonia odpadają, za zimno - stwierdziła, podchodząc do swojego kociołka, aby zdjąć go z ognia. Właśnie wtedy coś jej się przypomniało. - Rośka, a antidota? - zapytała, uśmiechając się. Jak mogły zapomnieć o takim szczególe? - Geminio - mruczała co jakiś czas, powielając watę, której było już dwa razy więcej. - Nad sposobem zastanowimy się, jak zrobimy antidota.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Aud udało się opanować trudne, bo nauczane dopiero w siódmej klasie, zaklęcie. Jej zapewne zajęłoby to więcej czasu. Tak więc Gryfonka okazała się bardzo pomocna. Co by Puchonka bez niej poczęła? Pokręciła głową. Z tego wszystkiego zapomniała o antidontum. Zresztą, ona z pewnością wysłałaby uczniów do pielęgniarki, dodając jej roboty. Ostatnio, tak jej się wydawało, i tak narzekała na nudę, więc w czym problem? Aud zaskoczyła ją tym pytaniem. - Hm... - zasępiła się. - Oj, podkradniemy. Profesor pewnie nie zauważy. Ważąc antidota spędzimy tu pół dnia. - Rozchmurzyła się. - Przelejemy w lochach do pojedynczych, małych i ciemnych flakonów, po czym będziemy dawać wraz z watą... Nagle ją oświeciło, a na usta wpłynął szeroki uśmiech. Jest genialna, po prostu! - Co powiesz na loterię? - spytała, streszczając dziewczynie swój pomysł. Mogłoby być zabawnie. - No, damy jeszcze wielki transparent, odnośnie tego, iż na czwartym piętrze jest loteria z nagrodami albo poprosimy Irytka o pomoc - uśmiechnęła się.
Podkradniemy? No jasne. W sumie nauczycielka eliksirów i tak nie znała Audrey, bo ta nie chodziła na zajęcia. Wszystko dla dobra waty! Ach, nareszcie miała okazję do oderwania się od nauki i książek, nudnych wypracowań i ćwiczeń. Oczywiście zbierała się też adrenalina, bo mało kiedy łamała regulamin. Czas to zmienić? - Okej - zgodziła się, kończąc pomnażać watę. Sporo się jej nagromadziło. Przydałoby się coś, na czym można by przetransportować to na niżej, przecież same w życiu tego nie uniosą. I jak na zawołanie, Pokój Życzeń zorganizował metalowy wózek na kółkach! To miejsce doprawdy ją zaskakiwało. Podeszła do niego i zaczęła układać tam watę. - Może nasączymy ją kolorami? Na przykład różowa pójdzie do... bełkotu - zanuciła wesoła, zastanawiając się, jakby ją tu nasączyć. Przecież nie wepchnie całej do kociołka, bo się popsuje! Audrey nie chciała zepsuć waty, o nie! - Świetnie! - zareagowała entuzjastycznie. - Tylko trzeba nagromadzić trochę rzeczy na tą loterię - powiedziała, licząc, że wszystko znajdą w tym wspaniałym miejscu. - Ale Irytka zostawmy! Raczej go o nic nie poproszę, bo skończę tylko na potarganych włosach. A transparent oczywiście zrobimy - pokiwała głową, zastanawiając się już, jakie kolory zastosować. Może dodać brokat?
Kiedyś tam zwrócą. Może, jak Rośce się będzie chciało, to uwarzy antidota sama? No, w wolnej chwili pewnie to zrobi, ale na razie chciała się cieszyć chwilą. Konsekwencje... na nie przyjdzie czas. Na szczęście dopiero później. Ucieszyła się, że przyjaciółce przypadł jej pomysł do gustu. Wszystko było gotowe. No, prawie, bo trzeba jeszcze wymoczyć watę w eliksirach, a potem wiedzieć, w jakiej jest jaki, by dać odpowiednie antidotum. To komplikowało sprawę, jednak dla Aud i Roś nie ma rzeczy niemożliwych! - Dobra... - przytaknęła. - Ale fioletową zjemy same! - zarządziła, śmiejąc się głośno. Od razu złapała jedną, wpychając sobie do ust. Pycha! Że też musiała się nią dzielić... - To po trzy kolory na jeden eliksir. Czyli tak... różowa, żółta i czerwona - eliksir bełkotu, zielona, niebieska i pomarańczowa - skurczający, a... granatowa, biała i orzechowa - postarzający - zarządziła. Skończywszy swoją watę, patyczek położyła na bok. Złapała żółtą i zanurzyła w odpowiednim elikisrze. Dosłownie po sekundzie wyjęła. - Znakomita, nie sadzisz? Teraz, jako że potrzebny był drugi wózek, rozejrzała się, a kiedy znowu spojrzała w stronę Aud - stał tam wózek. Schowała watę z dodatkiem. Teraz wystarczyło, że zrobią tak z resztą.
- Rośka, ty żarłoku! - zaśmiała się, ale wzięła jedną z fioletowych wat i oderwała kawałek. Była strasznie słodka. Pff, jak to wata! Ale więcej by nie zjadła, dlatego cieszyła się z iście zabawnego planu, na mocy którego wata miała zostać rozdana. Odłożyła patyk po smakołyku, słuchając przyjaciółki. Powtórzyła sobie jeszcze, co ma być w jakim eliksirze maczane, aby się przypadkiem nie pomylić. Chwyciła różową watę i zamoczyła ją w eliksirze, wyjmując prawie natychmiast. Umieściła ją tam, gdzie Rose żółtą. - Zaiste, znakomita - pokiwała głową, udając śmiertelnie poważną. Maczanie wat okazało się świetną zabawą, która minęła bardzo szybko. Po niedługiej chwili waty były gotowe. Zostawało tylko udać się po antidota oraz skołować fanty na loterię. - Łaa, pozytywka! - ucieszyła się, widząc małe pudełeczko, o którym przed sekundą pomyślała. Stało na szczycie regału z książkami. - Accio - wypowiedziała zaklęcie, wskazując przedmiot, który posłusznie znalazł się w jej dłoniach. Kolejnym przedmiotem była drewniana figurka słonika z podniesioną trąbą, która schowała się za kociołkiem. Wszystkie znalezione "skarby" stawiała na wolnym wózku.
- Sama jesz - wytknęła dziewczynie, pokazując język, zabarwiony na fioletowo. Śmiejąc się bez przerwy, maczała watę w wywarach, by po chwili zauważyć, iż jej ręce również są kolorowe. Ups, chyba dostałą farbującą watę. Kiedy skończymy, niezmiernie się ucieszyła. Coraz mniej rzeczy zostało do zrobienia, by wcielić ich plan w życie. Poszła rozejrzeć się za fantami... Coś tu musi być ciekawego. Toż to Pokój Życzeń! Kilka rzeczy powrzucała do oddzielnego wózka, w którym znalazły się już przedmioty znalezione przez Aud. Jakaś ramka, kilka książek, poradników i inne tego typu rzeczy. Nie musiały być specjalnie wygórowane. Przecież to zabawa! - Gotowe! - krzyknęła. - A transparent? Jakieś pomysły? Niestety, ale tu nie jestem zbyt pomocna - wyszczerzyła się.
Również wystawiła język Rośce. Skoro jej się sfioletowił, to sama pewnie też miała taką barwę na swoim. Wózek zapełnił się szybko różnymi, zwyczajnymi przedmiotami. Na koniec dorzuciła jeszcze szczotkę do włosów i zaczęła zastanawiać się nad transparentem. Powinien być kolorowy, przyciągający wzrok i ciekawy. - Hmm... Może... zrobimy go w kolorach tęczy, żeby jakoś pasował do waty? Nie wiem tylko, co mogłybyśmy napisać. Loteria Watowa Roś i Aud? Tylko nie mam pojęcia, co dodać pod tym - mówiła, chodząc w kółko po pokoju. Musi być duży, więc przyda się jakiś duży i szeroki papier - dodała, a za chwilę dostrzegła zwiniętą rolkę w miejscu, w które żadna z dziewczyn nie patrzyła. Chwyciła go i rozwinęła, aby przygotować do pisania i ozdabiania. Znalazła też gruby pędzel i farby, w końcu trzeba czymś go wykonać.
Wytrzeszczyła oczy, patrząc na kolorowy język Aud. Czyli że ona też taki ma? Ta wata jest cudowna! Aż dziewczyna miała ochotę ją ucałować. Już współczuła tym, którzy wezmą udział w loterii. Nie mogła powstrzymać się od chichotu. Tak genialne pomysły mogły im przychodzić częściej do głowy. - Tęcza, to genialny pomysł, a co do napisu... może po prostu "Jedyna taka okazja - jeden los i AŻ trzy prezenty!". Bez pomysłodawców. Jeszcze jakiś pierwszak na nas naskarży - zrzedła jej mina. Tak, brakuje jej ujemnych punktów. Powiedziała tyle, ile wiedziała. Na pewno nie pomoże Aud w malowaniu, bo z pewnością popsuje cały efekt. Jej talent malarki? Ona go przecież wcale nie ma! - Możemy go powielić, po czym do każdego prócz jednego dopisać "Czwarte piętro CZEKA!" - podsunęła. Reklama musi być. - No, na pewno plakat powinien być kolorowy!
- O tym nie pomyślałam. Masz rację - przyznała, kiwając głową i obserwując wielki papier. Nie pasowała jej ta biel. Tęcza lepiej wyglądała na czarnym tle! Dlatego właśnie zażyczyła sobie inny arkusz, ciemny. Znalazła go przy regale, oczywiście nie widząc, jak się pojawia. Rozłożyła go i znalezionymi farbami zaczęła starannie pisać. Efekt nie był co prawda zbyt piękny, ani wymyślnie artystyczny, bo miały mało czasu, ale był w miarę znośny. Powieliła go, używając Gemionio. Zaklęcie było bardzo pożyteczne, dlatego Audrey była zadowolona z jego opanowania. Zwinęła wszystkie siedem plakatów i wzięła je pod pachy. - To co, idziemy w dół i rozwieszamy? - zapytała dziarsko. - Tak w ogóle, to na schodach możemy użyć Glisseo, bo z tymi wózkami po stopniach nie zejdziemy, wszystko spadnie - dodała.
- Prawda. Wolę rysować, a dalej chcesz być moim, mhm, wizerunkiem? Eee, chyba pomyliłam słowa, ale dalej chcesz pozować? - Zapytała i zamknęła oczy życząc sobie paru rzeczy. Gdy je otworzyła z boku było to czego potrzebowała. Ten pokój był niezwykły. - Co prawda, mi nikt nie odmawia, ale i tak pytam. Trzeba umieć się zachować, nie? Przez chwilę zastanawiała się nad wybraniem się do sklepu Davida, aż w końcu stwierdziła, że czemu nie. Już dość długi czas nie była w Hogsmeade, a kiedyś pasuje. Poza tym, w życiu nie pomyślałaby, że Thomson prowadzi swój sklep! - Jak Mel idzie, to pewnie, a czy Shak się też uda, to się okaże. Widzicie jaki on jest. - Wywróciła oczami.
-No chce pozować, hehe czemu nie? Teraz miał ochotę na to coś. Zamyślił się. -Eeee... sorry, myślę nad czymś. Zaśmiał się. -No trzeba trzeba, A co ty z ciągle z tą Mel boisz się ze mną iść. Teraz śmignęła mu myśl. Chce być sam na sam z Davidem. -Widzisz jaki jestem, jebanym gnojkiem,spieprzyłem wszystko i to nie wróci. Powiedział chyba nikt nie wiedział o co chodzi,tylko David wiedział i nie chciał o tym gadać. -Może już czas zostać duchem miałem tyle okazji każdą zmarnowałem, teraz tylko użyć niedozwolonego czaru. I umrzeć z honorem żołnierza. Chociaż nie nie mogę być żołnierzem. Spojrzał głęboko w oczy Davis, po czym chciał już wyjść z pokoju jak Shakur. Gdy coś go zatrzymało rozmowa nie miała sensu raz chciał iść do sklepu raz, coś się działo. Alkohol? Narkotyki, a może zakochanie na maksa.
To co się działo między nimi było lepsze od narkotyków. Fran sprawiała, że czuła się totalnie zamroczona. Gdy zamykała oczy, wciąż wyobrażała sobie właśnie ją. W końcu udało się złapać Krukonkę, nareszcie znów była w jej sieci. Nigdzie nie ucieknie, nie pozwoli jej. Całą drogę na aż siódme piętro, muskała jej biodro, dłoń. Niezauważalnie i tak nieopacznie... Była wściekła na uczniów Hogwartu, że muszą akurat tędy przechodzić, jakby nie mogli na Merlina wybrać okrężną drogę! Ona chciała, wręcz okropnie pragnęła poczuć jej usta, przygwożdżając do ściany. Ten słodki smak, jej drapieżny zapach, dłonie błądzące po ciele, tylko one znały ich wspólny język. Prędko przeszła pod Pokojem Życzeń trzykrotnie. Gdy tylko pojawiły się drzwi i mogły wejść, przyciągnęła do siebie Fran. W końcu... - Brakowało mi Twojego dotyku - szepnęła do jej ucha.
Niecierpliwiła się, kiedy Aud malowała. Jednak nie mogła powiedzieć, ze brzydko wyszło. Było wręcz genialne, jak na czas, który miały. Musiały jeszcze wejść do lochów po antidota... - Aud, mam pomysł! Weźmy Amoretencji trochę! Na te osiem fioletowych wat! - rozmarzyła się. Pięknie będzie patrzeć, jak ktoś nagle zostaje zauroczony inna osobą. Cudowny widok. Teraz Rośka była pewna, że pomysł jest wręcz wspaniały. Pomogła Gryfonce zwinąć ogłoszenia, by potem szybko móc je rozwieszać, po czym wepchnęła je do drugiego wózka razem z fioletową watą. Dodatkowo zabrała kocioł, by móc w czymś maczać kolorowe smakołyki. Pociągnęła za sobą wózek, zostawiając go w Pokoju Życzeń, a sama wystawiła głowę na korytarz. - Czysto - szepnęła i gestem nakazała Aud iść. - Ty wieszasz trzy i ja trzy? - spytała, sunąc wózkiem po korytarzu. Przystanęła dopiero przy schodach.
Chwyciła go za rękę, widząc, że nie wie jak ma się zachować. Zatrzymała spojrzenie na jego oczach, w końcu i on spoglądał na tej jej. Czaiło się w nich coś, co mówiło, że David nie planuje nic dobrego. Ostatnimi czasy ciągle się bił i wpadał w różne akcje. Z jednej strony to było fajne, z drugiej dosyć głupawe. - Dav, nie jesteś gnojkiem. Masz mnie. - No, no. Z jej słów prawie wynikało, że jej zależy, ale w życiu by się do tego nie przyznała nawet przed samą sobą. - Jako ducha ciężej by cie było namalować, więc pozostań sobą. - Zażartowała.
Dużo razy nie trzeba było powtarzać tego Jaydonowi. Z gracją, powoli wstał z krzesła wciąż trzymając Ciri za rączkę, dzięki czemu mógł pomóc jej wstać. Z grzecznym wyrazem twarzy, lekkim krokiem Jay skierował się wraz ze ślizgonką w stronę wyjścia. Pokój Życzeń na szczęście znajdował się całkiem niedaleko. Po chwili oboje znaleźli się w uroczym przestronnym salonie. Albo raczej sypialni. A może tym i tym. W każdym razie znajdowało się tutaj ogromne łóżko, parę sof, stoliczek, a w kominku trzaskał wesoło ogień. - Pięknie!- stwierdził Jay, puszczając rękę Ciri, aby móc rzucić się na łóżko, które okazało się niesłychanie miękkie!
Rozejrzała się, gdy tylko weszli do pomieszczenia. Musiała przyznać, że chłopak miał gust. Chociaż nie, wiedziała już to wcześniej, a teraz tylko uzyskała potwierdzenie. Zarówno kolorystyka jak i układ mebli współgrały ze sobą. Od razu przyjemniej. A dziewczyna lubiła otaczać się pięknymi rzeczami. - Od razu lepiej - rzekła, także rzucając się na łóżko, które faktycznie było bardzo miękkie. - Idealnie - stwierdziła, gdy już ułożyła się na łóżku tak, że, przypadkiem, jej twarz znajdowała się dokładnie obok twarzy Jaydona.