Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Fabien E. Arathe-Ricœur
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Nie czuł żadnych negatywnych efektów herbaty, które by zmusiły go do wypicia antidotum. Dobry humor to dobry humor... Na co się doszukiwać w nim drugiego dna? Uśmiechał się zatem, cierpliwie czekając na swoją parę. Zaś kiedy chłopak podszedł, Fabien uniósł rękę. Położył dłoń na jego palcach, unosząc kąciki ust tylko wyżej. - Fabien Ricœur, Ravenclaw. Też student. I pewnie obiło ci się o uszy, że jasnowidz - zaśmiał się cicho. - Ale nie czuj presji - zniżył głos do szeptu, nachylając się lekko w jego stronę. - Ja sam nie wierzę w to całe czytanie z fusów - uznał, prostując się po tym. Słuchając chłopaka, mina mu zmieniała się z wesołej na kulturalne, ale jednak zmieszanie. - Nie... Nie sądzę, aby coś takiego istniało - zaczął delikatnie, zanim nie wzięło go zawahanie. Skyler się starał, a Fabien go krytykuje. Będąc ślepym. Cmoknął z dezaprobatą na samego siebie, zanim po prostu Puchona przytulił. - Nie wystarczy mi biały kruk? Taki ktoś wyjątkowy jak ty? - Zażartował wesoło, odsuwając się, kiedy zdał sobie sprawę, że może jednak odrobinę się zapędził i zrobił zbyt otwarty. Gdzie było to antidotum...? Porzucił jednak wstanie po nowy napar, kiedy Skyler zszedł na temat rysowania fusów Fabiena. - Oh, nie, nie trzeba. Daj mi po prostu filiżankę - wyciągnął dłoń, czekając na naczynie. A kiedy chciał je odnaleźć palcami, przypadkiem dotknął śródręcza Puchona. Odsunął wolno dłoń, rezygnując z przejęcia filiżanki. Kontakt był przelotny, a mimo to starczył, aby blondyn na kilka chwil przeniósł się w inne miejsce i czas. Wizja niesamowicie czysta. Klarowna, jakby nie dotyczyła kogoś innego, jakby nie była przejawem daru, a rzeczywistością. Rozmowa. Kobiecy głos. Nie umiał zorientować się dobrze w czasie, ale nie sądził, aby to było więcej niż kilka dni. Spokojna wymiana zdań szybko zmieniła tory. Stała się bardziej nerwowa. Gabrielle, tak nazywała się dziewczyna. Wila? Skyler odczuł mieszankę emocji, w jakich dominował strach, kiedy zrozumiał ten fakt. Ale Gabrielle nie stanowi dlań zagrożenia. Coś, czego puchon jeszcze nie rozumie. Druga wizja zaczęła się od środka. Dużo dotyku, dużo... Nagości? Usta, druga osoba, drugi mężczyzna. Skyler mógł zauważyć, jak Fabien robi się czerwony na twarzy, wyrwany z wizji w jednym z tych najlepszych do tego momentów. Wziął głębszy wdech i zaczął targać właśnie włosy. Idealnie w momencie, kiedy podeszła do nich nauczycielka. Uniósł głowę, wyglądając jak rumiany strach na wróble i chwilę nie wiedział, co powiedzieć. - Skyler będzie miał przed sobą poważną rozmowę oraz przeżyje niesamowitą, rozwijająca przygodę z jednym ze swoich kolegów. Taki kamień milowy życia każdego młodego mężczyzny. Jeśli pani pozwoli, zachowam szczegóły dla samego Skylera - nietrudno się domyślić, że wizje miał szczerze, a nie tylko czyta z fusów. Gdy April odeszła (mniej lub bardziej zmieszana), blondyn spróbował przeczesać włosy i ogarnąć je jakoś. - Nie bój się Gabrielle, Skyler. Nie chce ci zrobić krzywdy - rzucił ciszej, do drugiej wizji nie nawiązując zbytnio. Wolałby już o niej zapomnieć.
Lekcja przebiegała całkiem spokojnie. Wybuchnęła perlistym śmiechem, kiedy nauczyciel Zaklęć powiedział jej co przepowiada jej filiżanka. - Myślisz, że będę miała hak zamiast ręki? - Nie wiedziała czy opiekun Krukonów zrozumie to nawiązanie do mugolskiej bajki, więc szybko mu wytłumaczyła o czym konkretnie mówiła. Pozwoliła sobie na wymianę kilku zdań z Alexem, po czym zaczęła przechodzić się po klasie, słuchając co też uczniowie mieli do powiedzienia. Czasami się śmiała, czasami kręciła głową, czasami poprawiała małe pomyłki. Ona sama uważała, że we wróżbiarstwie nie było jedynej poprawnej interpretacji, a podane rzeczy były jedynie wskazówką dla czytającego. Niezliczoną ilość razy błędnie interpretowała własne wizje, starając się je zrozumieć w kompletnie inny sposób niż powinna. April miała z tym często pod górkę - jej jasnowidzenie było dość kapryśne i jak czasami przed oczami pojawiała się wyraźna scena, to czasami po prostu widziała jakiś znak, który dopiero po całym zdarzeniu mogła powiązać z tym co oznaczał. Największe zdziwienie zaliczyła przy stoliku niewidomego krukona, który najwyraźniej miał podobny dar do niej. Przynajmniej tak jej się wydawało. Kiedy wszyscy chociaż spróbowali coś z siebie wykrzesać stanęła znowu z przodu klasy i podziękowała wszystkim za przybycie. Pozwoliła im pozdawać pytania, po czym pożegnała wszystkich, zatrzymując na chwilkę swoich puchonów, by zapytać jak im minął dzień i czy wszystko u nich w porządku. Lubiła, kiedy jej podopieczni wiedzieli, że się nimi interesuje i serio będzie próbowała im pomóc w każdej sytuacji. I wtedy to się stało. Dotknęła jednego z o wiele wyższych od niej chłopaków, którzy jako ostatni wychodzili z jej sali, a przed jej oczami stanęła wizja, a nawet kilka z nich. Podczas transu mogła zaobserwować wiele bardzo strasznych scen - wszystkie jednak sprowadzały się do jednego. Finn odbierał sobie życie raz za razem, a ona nie mogła nic zrobić - jedynie biernie obserwować. Po chwili przepowiednia zniknęła, a ona wstrząśnięta potrząsnęła głową, mając nadzieję, że nikt nie zwrócił aż tak wielkiej uwagi na jej rozproszenie się. Cofnęła rękę, którą chciała jedynie skupić uwagę Garda na sobie. - Możemy porozmawiać? - Uśmiechnęła się tak, jakby nie wydarzyło się nic poważnego i miała to być tylko kolejna część jakiejś pogadanki. W końcu była nauczycielem i Opiekunem jego domu, mogła nawet poprosić go o zaprowadzenie młodszych kolegów na Zielarstwo.
//zt dla wszystkich co nie chcą już nic dodawać
Każdy kto osiągnął próg 70% przekonania April dostaje 5 dodatkowych punktów. Dziękuję za udział ;)
Posłał uśmiech Nessy i wstał od stolika czując dziwną ulgę związaną z wizją opuszczenia klasy wróżbiarstwa. Ten przedmiot był trudny w zrozumieniu i akceptacji, a co za tym idzie miał problem, aby brać go na poważnie. Wraz z rzeszą Puchonów, czyli Caelestine, Skylerem i Jonasem ruszył falą w kierunku wyjścia, gdzie czekała na nich nauczycielka. Miał nadzieję, że uda się mu umknąć przed wyciągniętą do uścisku dłonią, jednak z racji, że szedł tuż za plecami Jonasa nie dał rady tego uniknąć. Uśmiechnął się nieco wymuszenie do opiekunki i ścisnął jej dłoń, gotów szybko ewakuować się do swoich spraw. Nic z tego, z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny nauczycielka postanowiła go przetrzymać w klasie. Nie spostrzegł niczego dziwnego w jej zachowaniu poza potrząśnięciem głową, jakby próbowała pozbyć się natarczywej myśli. - Oczywiście, pani profesor. - odparł i zawołał do Skylera, że dołączy do nich w Wielkiej Sali. Niech idą, dogoni ich. Odprowadził trójkę Puchonów wzrokiem, a gdy zostali sami w klasie, wrócił całą uwagą do opiekunki domu. Czyżby wyczaiła, że totalnie nie czuł tego przedmiotu? Może podejrzewała go o oszustwo? Nessa wydawała się być przekonaną odnośnie jego wyczytanych przepowiedni. - Czy czegoś potrzeba? - miał nadzieję, że nie, wszak właśnie wypuściła na zewnątrz dwóch prefektów, a zatrzymała właśnie jego. To ewidentny znak, że nie chciała poprosić go o pomoc w drobnych sprawach, bo od tego są zazwyczaj starości, a nie zwyczajni Puchoni, którzy nie mają ochoty rzucać się w oczy.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Brak odzewu odebrała jako wynik zszokowania Niamh jej wróżbą. Czyżby za bardzo trafiła ze swoimi przewidywaniami i to wszystko, o czym wspominało już się działo? A może gadała tak od rzeczy i kompletnie bez sensu, że O'Healy zamurowało i jedyne, na co się zapowiadało to zapowietrzenie ze śmiechu? Trudno stwierdzić. Niedługo na szczęście było po lekcji, więc ominęło ją czekanie na reakcję, której, nie ukrywając, szczerze się bała. Skoro April ich wypuściła, miała aktualnie na głowie ważniejsze sprawy, niż czekanie na przepowiednię, jaką potraktować ją miała Irlandki. Moe w rodzinie miała rudą specjalistkę, aktualnie siedzącą zresztą przy biurku w tym samym pomieszczeniu, do której mogła się udać, gdyby chciała poznać to, co szykowały jej gwiazdy, fusy, linie papilarne, czy rozcięta wątroba kuguchara. W drodze ku drabinie natknęła się na czaszkę, którą postanowiła zabrać ze sobą, zanim komuś innemu spodoba się bardziej, niż powinna. Już jedną taką miała, a zatem kolekcja nieustannie jej się zwiększała. Z kolejnym trupim łebkiem w plecaku była gotowa do opuszczenia sali i udania się na spotkanie z Fire. Skinęła na matkę chrzestną w towarzystwie Garda, a schodząc po szczebelkach w dół nerwowo zaczęła żuć liść, nie bardzo wiedząc, czego powinna się spodziewać po spotkaniu z Blaithin.
Może nie powinna się wtrącać w takie rzeczy, jednak czuła wewnętrzny przymus zareagowania. W końcu była nie tylko pedagogiem, ale także opiekunem domu - powinna być dla tych zbłąkanych owieczek oparciem. Blokowało ją tylko to w jaki sposób zdobyła informacje. Nie chciała się przyznawać swoim uczniom, że nie jest taką po prostu zwykłą oszustką. Nie ukrywała swoich umiejętności, jednak nie dzieliła się też nimi. Bała się, że ludzie zaczną się jej obawiać, w końcu w każdym momencie mogła poznać przyszłość. Tak też było w tym przypadku, nie była pewna jak ugryźć temat i zacząć rozmowę ze swoim podopiecznym. Wiedziała, że takich tematów nie powinna poruszać przy większej grupie osób, dlatego kazała mu zostać z nią samemu. Miło było zobaczyć, że ten nie był strasznie samotny - w końcu mogło to znaczyć, że wizja nie musi być taka permanentna. Przez tyle lat zdążyła pojąć, że przyszłość jest płynna i nic nie jest postanowione. - Nie, Finn. Chciałam po prostu porozmawiać. - Tak właśnie było. Mogła stwierdzić, że jej podopieczny jest poddenerwowany, ale nie wiedziała dlaczego. Uważała, że atmosfera jej zajęć nie jest szczególnie nerwowa, że ona sama też nie straszy jak Edgar. Chciała uniknąć takich sytuacji - pragnęła, by młodzi ludzie przychodzili do niej sami z własnymi problemami i traktowali ją bardziej jak przyjaciółkę, niż jak nauczycielkę. Na razie jej chyba nie wychodziło, będzie musiała nad tym popracować. - Widzisz... - zawahała się przez chwilę, ale stwierdziła, że to konieczne - mało osób o tym wie, ale jestem jasnowidzem. Mam czasami wizje kiedy kogoś dotknę, czasami to przychodzi w snach, ale nie ważne, nie musisz znać całej teorii czy mojej historii. Rzecz w tym, że kiedy Cię dotknęłam zobaczyłam coś. To nie było szczególnie konkretne - raczej to był zbitek scen. - Podniosła wzrok, by spojrzeć w oczy wyższego Puchona. Nie wiedziała jak ugryźć ten temat, by nie wystraszyć chłopaka jeszcze bardziej. - Wiem, że takimi tematami niewiele osób chce się dzielić z nauczycielem, ale słuchaj, jestem tu dla Ciebie. Dla wszystkich Puchonów. Nie dla pieniędzy, nie po to, żeby mieć do sprawdzania sterty prac z wymyślonymi przez uczniów bzdurami, tylko po to, żeby mieć realny wpływ na życie młodych ludzi. Nie wiem, czy powinnam Ci mówić co zobaczyłam, nie chcę też zamykać Cię w jakiejś złotej klatce czy osaczać. Po prostu... Martwię się. - Wyrzuciła z siebie i uśmiechnęła się smutno. - Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać, prawda? - Upewniła się raz jeszcze. Wiedziała, że zadawanie pytań w stylu "wszystko u Ciebie w porządku?" może nie skończyć się najlepiej, dlatego przybrała odrobinę inną strategię. Ech, jak ona nie lubiła takich sytuacji. Człowiek nigdy nie wie jak się wtedy zachować, a jednocześnie ma świadomość jak wiele od niego zależy. I jest w impasie, tak jak w tej chwili była w nim rudowłosa.
@Finan Gard przepraszam! Rozumiem, jeżeli nie chcesz tego kończyć, z takim opóźnieniem może już nie mieć sensu, niemniej zapraszam.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Nie miał pojęcia czemu nauczycielka postanowiła z nim porozmawiać. Czyżby dowiedziała się jakimś sposobem o jego czerwcowej nieudanej próbie samobójczej? Prosił rodziców, aby nie informowali kadry nauczycielskiej, a jeśli się okaże, że złamali obietnicę to z pewnością krew go zaleje. Nic nie mógł poradzić zatem na spięcie swych ramion i nieco podejrzliwe spojrzenie jakie posłał w kierunku nauczycielki. Sprawiała przesympatyczne wrażenie, więc jego czujność została niejako uśpiona. Wyciągnął dłonie z kieszeni, uznawszy, że to niekulturalne stać w taki sposób przed nauczycielką. Z początku nie zrozumiał co do niego mówiła, jednak im dalej zegar tykał tym uzmysławiał sobie treść jej wypowiedzi. Drgnął, zrozumiawszy, że ich opiekunka jest jasnowidzem. Podniósł na nią błękitne, spokojne oczy, choć teraz dało się w nich dostrzec niepokój. Zobaczyła kawałek jego przyszłości? Czemu jego serce drgnęło w niespokojnym odruchu, gdy tylko myślał o tym, co mogłaby dostrzec w wizjach? Uwierzył jej od razu, wszak nie wydawała się na skorą do żartów na ten temat. - Ym... nie spodziewałem się... że pani cokolwiek zobaczy. - ugryzł się w język, zaklął w myślach pod własnym adresem, gdy pojął jak to zabrzmiało. Równie dobrze mógł się właśnie wydać, że nie planował swojej przyszłości z wyprzedzeniem, bowiem nie wiedział czy przeżyje najbliższy rok. - Dziękuję, jest pani miła, ale... ale nie mam pojęcia co mogłaby pani zobaczyć na mój temat. Co ma pani na myśli, że nie chce pani mnie zamykać w złotej klatce czy osaczać? - to oczywiste, że będzie drążyć, a wydawało mu się, że istnieje szansa, iż odkryła jego plany. Przez pieprzone jasnowidzenie, a to naprawdę ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebował. Nie chciał, by ktokolwiek krzyżował mu plany, a świadomość nauczycielki tylko utrudniała mocno sytuację. Nie odpowiedział na ostatnie pytanie, bowiem... nie wiedział. Nie znał jej. Miał problemy ze zwierzaniem się i tym bardziej z przyjmowaniem cudzej pomocy. Wierzył, że jest otwarta, pomocna, miła, miała to wszak wypisane na twarzy, ale był na tyle uszkodzony, iż nie umiał odwzajemnić się szczerością. W tej sytuacji jest ona niebezpieczna.
April Jones
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : mnóstwo piegów, niski wzrost, często nosi kwiaty we włosach
April naprawdę najchętniej by załatwiła w jakikolwiek inny sposób, nie było chyba jednak tego "prawidłowego" rozwiązania. Ze świadomością że każda podjęta przez nią decyzja może być znamienna, musiała zareagować. Czuła większą presję niż zwykle, szczególnie przez to, że miała poczucie, że jego życie niejako leży w jej rękach. Gdyby nie zareagowała, a on coś by sobie robił czułaby się współwinna, nawet gdyby nikt nie mógłby wiedzieć, że ona miała jakąkolwiek świadomość tego co chłopak zamierzał zrobić. Nie umiała odpuścić, czy ktokolwiek by umiał? - Mało osób się spodziewa, pewnie głównie dlatego, że takie wróżenie jakie jest na lekcjach ma małe pokrycie w rzeczywistości. Może gdybyście się bardziej postarali... - Zawiesiła głos na chwilę, jak gdyby chciała się droczyć, jednak po chwili przypomniało jej się dlaczego zatrzymała tu chłopaka. - Rozumiem to, sama pewnie bym była sceptyczna do takich zajęć. Nie o tym mowa, przepraszam. - Dodała szybko, żeby Puchon nie pomyślał, że April traktuje swoją wizję jako jakąś błahostkę. Bo nie traktowała! Ona po prostu chciała rozładować atmosferę, nawet jak to jej wychodziło dość... pokracznie. Dopiero po chwili do niej dotarło drugie znaczenie słów Garda, przez co jej usta wydęły się w małym "o", szybko jednak je zamknęła i uśmiechnęła się raz jeszcze. Remedium na wszystko? Nie wiedziała czy powinna mówić co zobaczyła. W końcu nic nie było przesądzone, nawet jej wizje - na całe szczęście - nie sprawdzały się zawsze. Problem pojawiał się, gdyż nie była pewna czy powinna była mówić o treści swojej wizji chłopakowi, czy to właśnie to nie podsunie mu jakichś złych pomysłów. Nie chciała wzdychać, więc po prostu spojrzała gdzieś w bok, uciekając od jasnego spojrzenia, które zdawało się przenikać jej duszę. - Nie chcę stać się Twoją niańką. Nie chcę za tobą biegać i upewniać się, że wszystko jest w porządku. Jesteś pełnoletni, nie mam nad Tobą zbytniej kontroli, nawet jeżeli jestem nauczycielką i Opiekunką Puchonów. - wzruszyła ramionami, po czym oparła się ramionami o stojącą nieopodal ławkę i wskoczyła na nią zgrabnie, odejmując kilka centymetrów różnicy między nimi. - Wiesz, moje życie jest trochę... szalone. Miałam kilkadziesiąt przygód, byłam szamanką w afrykańskim plemieniu. To byli prawie sami mugole, którzy wierzyli, że zatańczenie przy ognisku przyniesie im deszcz, ale było tam pełno beztroski, nikt nie martwił się o jutro, wszyscy po prostu żyli dniem. Niestety, ludzie z plemienia obok chyba zauważyli jak czaruję, albo po prostu wydawało im się podejrzane jak dobrze nam się wiedzie. Sami mieli kilka czarodziejów, którzy chyba nawet nie umieli kontrolować swoich mocy. Zaatakowali nas, większość poległa, ja uratowałam jedynie garstkę. - Skrzywiła się na tamto wspomnienie. To, że się nim dzieliła wskazywało na wielką chęć pomocy jaka w niej drzemała. Nienawidziła wracać do tamtych chwil, szczególnie kiedy rany jeszcze się nie zagoiły. - Widzisz, wtedy sobie postanowiłam, że nigdy nie przejdę obojętnie, kiedy wiem, że może coś się stać. Wtedy zignorowałam wizję, nigdy więcej nie popełnię tego błędu. - Dodała, patrząc już mu prosto w oczy. Przed oczami znowu stanęła jej ta okropna scena, w której Puchon łamie różdżkę i kończy swoje życie. - Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo nie chcę wracać myślami do tych okropnych scen, ale... masz myśli samobójcze? Boże, co to za głupie pytanie - powiedziała sama do siebie i pokręciła głową. - Przepraszam, nie wiem jak się zachować. Widziałam jak zabijasz się na kilka różnych sposobów. Jak łamiesz swoją różdżkę, jak żegnasz się z nieświadomymi przyjaciółmi. - potrząsnęła głową, próbując odepchnąć od siebie te myśli. - Jeżeli myślisz, że tak to po prostu zostawię, to się mylisz. Nie chcę jednak robić niczego wbrew tobie. Dlatego Cię poprosiłam, żebyś został. - Dodała pewnie, po czym znowu spojrzała na swojego wychowanka. Bez współczucia we wzroku, bez litości. Może i była z Hufflepuffu, ale w tym momencie można było od niej wyczuć determinację godną prawdziwej Gryfonki.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Bardzo chciałby, aby ta domniemana wizja była błahostką albo anomalią. Zaangażowanie April udowadniało mu, że tak nie było, a to wzbudzało w nim niepokój. Nie zamierzał dzielić się z nikim myślami, a jego potrzeby usunięcia się z tego padołu miały zostać otoczone tajemnicą. To nieplanowane zdemaskowanie go przeraziło i coraz silniej chciał zrobić w tył zwrot, jak najdalej poza zasięg magicznych zdolności nauczycielki. Doceniał jej troskę, ale nie umiał jej przyjąć. Nic więc dziwnego, że stał przed nią spięty i zdystansowany, nie potrafiąc wykrzesać z siebie puchońskiej życzliwości. Przymrużył oczy i próbował wywęszyć w jej historii podstępu. Opowiadała o mugolskich i szamańskich zwyczajach, a on nie miał pojęcia co ma piernik do wiatraka. Mimo wszystko milczał, bowiem gardło miał ściśnięte od realnych obaw, że będzie na niego teraz spoglądać zbyt długo i zbyt często. Zapewniała, że nie będzie go niańczyć, ale była przecież nauczycielką. Co, jeśli gdzieś to zgłosi? Zimny powiew strachu rozciągnął po jego ciele gęsią skórkę. Skoro potrafiła ochronić mugoli to znak, że działała w obronie życia. A przecież spadła na nią wizja, że planuje targnąć się na swoje życie... w jej oczach był potrzebującym pomocy nastolatkiem i choć było to prawdą, jego buntownicza postawa nie pozwalała się na to zgodzić. Nie miał sił ani motywacji by siebie ratować. Czemu musi z nim rozmawiać? Chciał mieć to już za sobą, odejść, zamknąć się w czterech ścianach i próbować sobie wmówić, że nie wzbudził jej niepokoju. Zacisnął usta w bladą linię, a palce nieumyślnie zwinęły się w pięść. Profesorka mu nie odpuści. Wiedział, że gdzieś to zgłosi, skoro zapewniała, że nie przejdzie obojętnie wobec wizji krzywdy. Miał problem by wytrzymać jej spojrzenie. Kosztowało go to sporo sił, a i tak w ostateczności uciekł wzrokiem na bok, porażony poziomem jej atencji. Serce w jego trzewiach biło już szybko, coś go bolało w klatce piersiowej, kiedy tak stał przed nią zdemaskowany. Czuł na skroni łaskoczącą kroplę potu, więc otarł ją szybko, by nie poniżać się w tej rozmowie. - Przecież wizja nie jest pewnikiem. - wydusił z siebie, próbując wyminąć obowiązek odpowiedzenia na pytanie. Unikał jej wzroku, nie miał siły by sprostać jej uwadze. Powinien zaprzeczyć, wyprzeć się, ale byłoby to z jego strony dziecinne i niedojrzałe. Widziała, miała pewność, a więc nie pozostaje nic innego jak udawanie, że jej słowa go odwiodą od pomysłu. Wyobraził sobie jak łamie różdżkę i poraziła go prawdziwość tego planu. Zamierzał to zrobić, a nauczycielka widziała to w wizji. - Nie wiem co pani odpowiedzieć. - zmusił się do zaczerpnięcia wdechu, aby przerwać milczenie. Całym ciałem chciał stąd uciec, jak najdalej od jej badawczego wzroku. Wbijał spojrzenie w swoje buty. - Mam zły okres, ale nie znaczy, że zamierzam się rzucać pod pociąg. - to nie byłby taki zły pomysł... kiedyś marzył o tym, by podrzucić pod pociąg charłaka, ale zabrakło mu odwagi i umiejętności, by sięgnąć po spełnienie myśli. - Wydaje mi się, że obawy są tu... wyolbrzymione. Naprawdę nie musi się pani martwić, wizje się przecież nie spełniają aż tak często. - unikał wypowiedzenia słów "nie zrobię tego" w obawie, że zostanie przyłapany na srogim kłamstwie.
April Jones
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : mnóstwo piegów, niski wzrost, często nosi kwiaty we włosach
Czasami swoje wizje uważała za przyjemny dar, czasami za przekleństwo. Bardzo często zdarzało sie że widziała rzeczy niekoniecznie miłe, czasami sprawiające jej kłopot. Zastanawiające, czy tę sytuację będzie z biegiem czasu oceniać jako kłopotliwą - na razie była dla niej wielkim zaskoczeniem, że coś takiego działo się wśród uczniów jej domu, a ona tego nie spostrzegła. Trochę ją to gryzło, szczególnie, kiedy pomyślała ile jeszcze dzieciaków, młodszych od Garda, może się miotać z problemami i nie wiedzieć u kogo szukać pomocy. Zastanawiała się, czy to w ogóle powinno leżeć w jej kompetencjach. Wiedziała, że mugole mieli osobę, do której chodzili, kiedy czuli się źle pod względem psychicznym. W Hogwarcie nie było żadnego doświadczonego medyka, który mógłby nieść pomoc. Uznała, że poruszy ten temat przy najbliższej możliwej okazji. Może Hampson wysłucha jej narzekań i faktycznie w Hogwarcie pojawi się pierwszy, pełnoprawny psycholog? Patrzyła na to jaki jest spięty w jej towarzystwie i robiło jej się coraz gorzej. Jak mogła komukolwiek pomagać, jeżeli przy poruszaniu poważniejszych tematów robi się tak niezręcznie? Nie wiedziała co może zrobić, sama nie była dobra w te klocki, a teraz została wręcz do tego zmuszona. Wysłuchała jego odpowiedzi, starając się przenieść swój zmartwiony wzrok na okno, zamiast utrzymywać go na jego twarzy. Nie miała zamiaru pokazywać mu w ten sposób, że nie szanuje go jako rozmówcy, tylko sprawić, że ta będzie łatwiejsza. - Wizje się spełniają dość często, szczególnie kiedy dotyczą bliskiej przyszłości. Finn, tam nawet nie zdążył spaść śnieg. - Pokręciła głową, jednocześnie odsuwając się od chłopaka widząc, że jej bliskość i wzrok go krępuje. - Po prostu wiedz, że jestem tutaj gdybyś czegoś potrzebował. I mogę załatwić więcej rzeczy niż Ci się wydaje. - Uśmiechnęła się ciepło, po czym machnięciem różdżki sprawiła, że drzwi do klasy otworzyły się powoli. Nie chciała go wypraszać, jednak w tym momencie chyba obojgu przydałaby się chwila wytchnienia, - Masz jeszcze jakieś pytania? Jak chcesz możesz do mnie przychodzić w każdej chwili, na herbatę czy po prostu odizolować się od świata. Jeżeli nie, to nie będę cię dłużej zatrzymywać. Pewnie masz kolejne zajęcia. A co bardziej prawdopodobne - masz mnie dość. - Uśmiechnęła się po raz kolejny, przyglądając się Puchonowi. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zbytnio nie miała pomysłu co powinna w takiej sytuacji, więc taktownie milczała, pozwalając swojemu podopiecznemu zadecydować o dalszym toku tej rozmowy.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Udało mu się odrobić zadanie na wróżbiarstwo, więc wypadałoby pojawić się również na zajęciach. Gdy dotarł na miejsce, klasa była jeszcze pusta. Nie pamiętał kiedy ostatnio był pierwszym obecnym na zajęciach. Skorzystał więc z przywileju i wybrał sobie wygodną pufę bo lewej stronie sali. Czekając na innych ogarniał wzrokiem salę. Zainteresował go stojący pod ścianą stół, na którym leżały przykryte materiałem przedmioty. Max domyślił się, że pewnie są to narzędzia, które pomogą im dzisiaj w predykcji ich przyszłości. Przez wielkie okno wpadało mnóstwo światła z błoni. Pufa, na której siedział ślizgon była lekko schowana od bezpośrednich promieni słonecznych, więc nie groziło mu oślepienie przez światło. Jednak mimo to, czuł on, jak sala nagrzewa się ciepłem z zewnątrz. Zdjął więc szkolną szatę, pozostając w samej koszuli i odłożył zbędną warstwę odzienia na podłogę obok swojej pufy.
/Zapraszam do przysiadania się :)
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Wreszcie przyszło coś, co go interesowało. Zamierzał również porozmawiać później z panią profesor, bo miał do niej kilka pytań i wątpliwości do rozwiania, ale trzeba przyznać, że teraz to zapierdalał na tę lekcję z taką radością, jak chyba jeszcze nigdy. Aż dziw, że nie zjawił się na niej pierwszy! Niemniej jednak zaraz po tym, jak ogarnął, jak wygląda sytuacja, zajął miejsce w pierwszej ławce, starając się jednocześnie zorientować, co zostało dla nich przygotowane. Miał niejasne przeczucie, że mają tutaj wszystkie możliwe przedmioty, które pomagają we wróżeniu, ale oczywiście, nie chciał wyskakiwać przed szereg i tego sprawdzać, można było jednak spokojnie powiedzieć, że niecierpliwił się, denerwował i zastanawiał się, jak dokładnie może wyglądać ta lekcja. Jeśli ktoś zastanawiał się nad tym, czy Maxa cokolwiek interesowało, to miał właśnie dowód na to, że owszem, że coś takiego było i nie ma sensu się w to w ogóle wpierdalać. Tak czy siak, wyglądał, jakby za chwilę miał zacząć radośnie podskakiwać albo robić jakieś inne dziwacznie popierdolone wygibasy.
Wróżbiarstwo na pewno nie było tym, co kochała najmocniej na świecie, ale była zbyt obowiązkowa, by nie brać w tym udziału. Nie wierzyła właściwie w ogóle w to, co da się wyczytać z gwiazd, czy jakiś innych głupot, nic zatem dziwnego, iż podchodziła do całego przedsięwzięcia dość sceptycznie, nie mogła jednak zachowywać się jak skończony leń, tym bardziej, teraz kiedy nosiła odznakę prefekta. Weszła więc do klasy i westchnęła cicho, zdając sobie sprawę z tego, że przynajmniej otoczenie jest jej bardziej przyjazne, tym razem, po czym zajęła jedną z wolnych ławek, nie przysiadając się do nikogo i nie pchając się gdzieś do przodu, bo i tak doskonale wiedziała, że za bardzo jej to wszystko nie będzie ciekawiło. Chciała jednak wykazać się dobrą wolą, nie lubiła bowiem zachowywać się jak skończony głupiec, który uważa, że na pewno wszystko wie i coś tam mu się w życiu nie przyda. To tak po prostu nie działało, więc uznała, że warto przekonać się, czy jej uraz do wróżbiarstwa jest aby na pewno właściwy. Przeczesała włosy palcami i zerknęła na stół, aczkolwiek nie przejawiała zbyt wielkiego zainteresowania tym, co na nim ukryto i już po chwili patrzyła po prostu za okno, czekając, aż zjawi się pani profesor.
W dzieciństwie bardzo lubiłam czytać w gazetkach horoskopy. Myślę, że to właśnie dlatego dziś tak dobrze szło mi wróżbiarstwo. Może jakimś mistrzem nie byłam, ale jak się ładnie skupiłam i oczyściłam swój umysł ze wszystkich głupot wcześniej to nawet całkiem mi szło. Weszłam do jeszcze całkiem pustawej sali. Udało mi się dotrzeć tak wcześnie na zajęcia głównie z powodu, iż odbywały się one we wieży. Zawsze jakoś łatwiej było mi się poruszać schodami w górę niż w dół, a i z naszego dormitorium nie było jeszcze tak daleko. Zajęłam sobie miejsce w miarę z przodu. Wolałam nie zajmować tyłów, by ładnie wszystko widzieć. Jakoś pomagało mi się to skupić. Jedyny minus? Łatwo można było wyjść na debila przed prowadzącym. Cóż... dla mnie to nie była żadna nowość. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu, omiatając wzrokiem sale, ciekawa co zajęcia dziś przyniosą... i ciekawa kto ze mną usiądzie.
Kadzidła z klasy wróżbiarstwa czuło się już po drodze na samą wieżę. Najwyraźniej ktoś nie zamknął klapy w podłodze, która prowadziła na sam szczyt. Smród kręcił mnie w nosie tak mocno, że aż zacząłem kichać, przykuwając tym samym uwagę mijanych portretów. Jakiś starzec kazał mi zawrócić do skrzydła szpitalnego, ale zignorowałem go. Nie miałem ochoty się tłumaczyć, że to nie przeziębienie, tylko ten cały zapach, bo przecież malowidło nie miało zmysłu węchu. Zaskakujące, zważywszy na to, że niektóre postaci potrafiły się upić malowanym winem, ale znowuż jak coś się działo na zewnątrz, ich to nie dotyczyło. Jak to było żyć w ramach? Niby mogło się wędrować, zwiedzać różne krainy, rozmawiać nie tylko z innymi malunkami, ale też z ludźmi na zewnątrz, a z drugiej strony nasz świat był jakby za lustrem. Skupiałem się na tym tak długo, że prawie przywaliłem głową w wystającą drabinkę. Naprawdę powinni uważać, jak już zostawiali coś otwarte. Wspiąłem się, oczywiście znów zadowolony z tego, że mogę znaleźć się w jednym z najwyższych punktów zamku i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wyjątkowe natężenie Maxów na tej lekcji. Poza tym prefekt mojego domu i ta dziwaczka, którą poznałem ostatnim razem i nawet ją polubiłem. Z braku laku podszedłem do niej i bez zaproszenia usiadłem na pufie przy tym samym stoliku. Nie lubiłem siedzieć z przodu, ale z drugiej strony było stąd bliżej do wyjścia. No i mogłem pogapić się na nauczycielkę, bo całkiem niezła z niej laska, to akurat trzeba było przyznać. - Siemanko - odezwałem się do @Amity Doran, podpierając głowę na rękach. Pociągnąłem w swoją stronę trochę obrusu, prawie zwalając ze stolika rzeczy, które na nim leżały. Całe szczęście, że nie poustawiali tam żadnych świeczek, bo byłby trochę przypał. - Gotowa na wymyślanie zagłady dla całego świata? - zażartowałem, biorąc ją za jedną z tych osób, które bardziej pracowały wyobraźnią niż wewnętrznym okiem.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Naprawdę nie wiedziała, co ją tym razem podkusiło do tego, żeby udać się na lekcję wróżbiarstwa. Cóż jakoś nigdy szczególnie nie przykładała wagi do podobnych zajęć, ale wydawało jej się, ze po prostu może być to coś nowego i interesującego na tyle, by wcisnąć w swój grafik. Ponadto jednak aktywność Puchonów na lekcjach była dosyć mierna i chociaż ona powinna dawać im jakiś przykład, a nie jedynie wymagać. Chociaż może faktycznie przydałaby im się jakaś zachęta do chodzenia na zajęcia? Musiała to chyba jeszcze przemyśleć. Jak zwykle kilka osób już się znajdowało w sali, ale zgodnie ze swoimi przypuszczeniami nie dostrzegła tam żadnej puchońskiej sylwetki. Westchnęła. No cóż. Bywa i tak, prawda? Może jednak jacyś jeszcze się pojawią i zaskoczą ją przy tym pozytywnie. Oby tak było. Chwilowo jednak zajęła wolne miejsce, przyglądając się z zaciekawieniem temu, co być może miało im służyć w czasie lekcji. W sumie wszystko okaże się w swoim czasie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wróżbiarstwo, huh? To nie był może jej ulubiony przedmiot. W zasadzie nawet za bardzo nie wierzyła we wróżby, ale raczej niewiele była w stanie robić ze swoim zakazem wychodzenia z terenu zamku. Mogła po prostu się szlajać po budynku i chodzić na wszelkie możliwe lekcje byle tylko wypełnić sobie jakoś plan dnia. I nawet o treningi Quidditcha musiała się ładnie upraszać. Chociaż skoro to akurat Perpetua miała teraz ją nadzorować to może powinna z tego korzystać póki miała okazję. Miała wrażenie, że kobieta dużo łatwiej pójdzie na wszelkie ugody niż Voralberg. Nie miała nic przeciwko niemu, ale bądźmy szczerzy... jego raczej nie udałoby się ułaskawić pudełeczkiem czekoladek i uśmiechem. Był nieco trudniejszy w obyciu, ale i tak go lubiła. W końcu był jej Kruczym Ojcem. Dlatego też zjawiła się w klasie wróżbiarstwa, gdzie nie dostrzegła jednak zbyt wielkich tłumów. Nie dziwiła się. Większość raczej omijała te zajęcia, uznając je za stratę czasu. Teoretycznie ona sama mogłaby teraz właśnie siedzieć samotnie w jakiejś klasie i ćwiczyć na przykład zaklęcia związane z OPCM lub nakurwiać transmutację, żeby w końcu móc wytwarzać swoją osobistą Amarenę przy użyciu Aquamenti i Aqua Vini, ale może jednak spędzanie czasu na organizowanych przez pedagogów zajęciach nieco lepiej jej zrobi? Z taką też myślą zajęła jedno z samotnych siedzeń, raczej nie mając zbytnio ochoty na czyjeś towarzystwo.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
W zasadzie nie przepadała za wróżbiarstwem. Nie było tak, że kompletnie w to nie wierzyła, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma do tej dziedziny talentu. Mimo wszystko zdecydowała się wybrać na zajęcia, ot tak z ciekawości, chociażby po to, by poznać nową panią profesor. Ubrała się w obowiązujący mundurek, związała niesforne tego dnia włosy w luźny warkocz, zapakowała różdżkę i wszystkie inne potrzebne rzeczy do torby i ruszyła w kierunku sali wróżbiarstwa. Wdrapała się na siódme piętro z niemałym wysiłkiem. Od dormitorium Puchonów chyba nie mogło nigdzie być dalej... Weszła do sali nieco zdyszana i rozejrzała się po zastałych w pomieszczeniu sylwetkach. Nie było jeszcze zbyt wielu uczniów, ale wśród zebranych dostrzegła jakieś znajome twarze. Pomachała wesoło do Violi, która usiadła gdzieś na uboczu i podeszła do świeżo upieczonej pani prefekt. - Hej Yuu, mogę? - Zapytała wskazując na pufę obok, ale usiadła na niej nie czekając na odpowiedź. Położyła swoją torbę gdzieś obok, nie wiedząc właściwie czy będą im potrzebne jakieś pergaminy, czy będa korzystać tylko z fusów, czy tam innego tarota. Po nowej nauczycielce można było spodziewać się w zasadzie wszystkiego. - Sama nie wiem co ja tu robię, ale kto wie, może tym razem wywróżę nam świetlaną przyszłość. - zagadnęła uśmiechając się wesoło. Nie bardzo w to w wierzyła, z ostatnich zajęć wróżbiarstwa jedyne co wyniosła to brzydki naszyjnik, ale kto wie, może tym razem pójdzie lepiej.
Zajęcia z wróżbiarstwa? Może być ciekawie. Zawsze interesowały go te dziwne aspekty magiczne, gdzie nie używało się różdżki, ani w ogóle magii samej w sobie. Nie wypowiadało się zaklęć, a te wszystkie ziółka i kule przepowiadały naszą przyszłość. Nigdy w to nie wierzył i nie zapowiadało się, by miał uwierzyć. Gdyby tak było to jego matula by żyła, a on byłby bogaty bo dawno wygrałby w mugolskiego totolotka. Droga do pomieszczenia, gdzie miały się odbywać nie była przez niego zbyt lubiana, wdrapał się przez klapę do środka. Trochę już było w środku czarodziejów, więc dosiadł się do grupy Krukonów. Jedna pufa przy ścianie była wolna,a więc usadowił się na niej wygodnie by potem plecami oprzeć się o ścianę. -Ciekawe co dzisiaj? Wróżenie z fusów, czy może magiczna kula? - zapytał osób, które były obok niego. Nie było to pytanie skierowane bezpośrednio do konkretnej osoby, ale raczej do ogółu. Uśmiechnął się szeroko, bo był przecież bardzo pogodnym chłopakiem, który nie lubił się smucić, gdy nie było takiej potrzeby i przeczesał dłońmi swoje dredy. Chwilę potrwa nim zaczną się zajęcia, więc ma przynajmniej czas chwilę sobie porozmawiać.
Och, Merlinie, ile jest tych schodków? Zastanawiam się nad tym za każdym razem, kiedy przemierzam drogę z lochów na siódme piętro, żeby dostać się do klasy wróżbiarstwa. Jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów ale za każdym razem kiedy na niego idę, myślę sobie jak bardzo nienawidzę wchodzić po schodach. W końcu zmachana wchodzę do klasy w której jest już parę osób. Nie odzywam się i nie witam się z nikim, zamiast tego podchodzę do jedynego w tym momencie ślizgona, @Maximilian Felix Solberg. - No proszę, Max, co to za rozbieranki? - pytam zaczepnym tonem, całkiem jawnie mu się przyglądając. Moja szata jest rozpięta, widać spod niej białą koszulę i ciemną spódnicę przed kolano - możliwe, że nieco zbyt krótką jak na szkolne wymagania. - Nie wiedziałam, że lubisz wróżbiarstwo. - W sumie mało co o nim wiem, ale nie da się zauważyć, że ślizgoni raczej nie przybywają tłumnie na tę lekcję. Siadam na pufce obok, przyjemnie się w nią zapadając i tylko odrobinę czując, jak ogarnia mnie senność.
Ostatnio zmieniony przez Sophie Sinclair dnia Pon Kwi 13 2020, 18:55, w całości zmieniany 1 raz
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Pisanka - trzecia próba - E + 10% za transmę, 3cia udana
Zadanie domowe z początku kwietnia zawierało całkiem intrygujące pytanie, a zapowiedź pierwszej lekcji Valerii jeszcze bardziej podsyciło jej ciekawość. Czego miała się spodziewać po nowej Profesor Wróżbitce? Jakie było jej ulubione narzędzie wróżenia i co myślała o tym wszystkim? Zamrugała oniemiale, widząc Brewera w szampańskim nastroju, pierwszy raz od chyba pół roku ten koleś nie był wściekły na to, że musiał przyjść na któreś zajęcia. Czy to zapowiadało bójkę? A może wręcz przeciwnie, zaraz miało się tutaj odbyć jakieś taneczne kółko pod jego opieką? Jak to się działo, że osoba, która jojczała na większość szkolnych przedmiotów o ich bezsensowność cieszyła się akurat z wróżbiarstwa, które pół szkoły miało za wodolejstwo i wielkie nieporozumienie? Usiadła gdziekolwiek w samotności i zajęła się wyłącznie sobą, kładąc na ławce (skoro już pojawiły się w sali) zeszyt i parę długopisów. Pluć jej na pióra wieczne. Czy w rogu sali ujrzała właśnie pisankę? Być może przemeblowanie, do jakiego doszło w sali pozbawiło ją kryjówki. Gryfonka wstała na chwilę, udała się w tamtą stronę, po czym szybkim ruchem zgarnęła jajo do kieszeni, aby chwilę później, będąc już znów w łazce, spakować je do plecaka. 3:0
Caelestine dalej odczuwała lekką obawę przed naturą wróżbiarstwa i przybliżeniem wiedzy z tematu tej dziedziny. Razem z tym lękiem szło jednak jeszcze zainteresowanie. Musiała wiedzieć… w jaki sposób natura wspomaga niektórych w wizjach jasnowidzów, a innych pomija. Czy da się to kontrolować? Czy da się wyrzec podobnego daru? Czy można go nie zauważyć. Albo jeśli już się go widzi… czy da się go z czymś innym pomylić? Mając w głowie te i wiele innych pytań, z trudem otworzyła klapę w podłodze, chociaż raz żałując, że na tych samych zajęciach nie ma z nią Charliego, który najpewniej pognałby z pomogą każdej kobiecie mającej trudność z dźwignięciem drewnianego wieka. Ostatecznie jednak dostała się do klasy, szybko zajmując pierwszy stolik, w którym wyczuła odpowiednie wibracje. @Victoria Brandon siedziała jeszcze sama. Oprócz jednej zajętej przez nią pufki, dwie pozostałe były jeszcze puste. Na jednej z nich Caelestine ułożyła swoją torbę, a na drugiej sama usiadła, przelotnie zerkając na Krukonkę. Dziewczyna nie poświęciła jej żadnej uwagi, co przyjęła z pewną ulgą. Chwilę potem wyciągając notatnik, nastawiała się mentalnie do zajęć.
Ogłoszenie o lekcji pojawiło się szybko od momentu, w którym rozmawiała z nauczycielką na schodach. Wtedy też dobiły ze sobą małego targu, a Isilia tak jak obiecała, tak też zrobiła. Pojawiła się w klasie i już chciała powiedzieć "dzień dobry", kiedy zauważyła brak prowadzącej w środku. Zajęła pierwsze wolne krzesło, kładąc obok swoją torbę. Szczerze nienawidziła tych drewnianych diabłów. Zawsze, po prostu zawsze wieczorem użerała się przez nie z bólem pleców. A w przerwach między lekcjami wcale nie było lepiej i rzadko można było zobaczyć ją w pozycji siedzącej - raczej chodziła lub przynajmniej stała. Niewiele to pomagało, ale zawsze coś. Skupiła wzrok na przeciwległej ścianie, a raczej na stole, na którym ewidentnie coś leżało. Ciężko było stwierdzić, cóż to mogło być, bo wszystko było zasłonięte materiałem. Ona sama nie miała pojęcia, czego spodziewać się po tej lekcji. Podczas rozmowy nauczycielka nie zdradziła jej żadnych szczegółów, ale to sprawiło, że jeszcze bardziej miała ochotę przyjść.
Ostatnio zmieniony przez Isilia Smith dnia Wto Kwi 14 2020, 15:29, w całości zmieniany 1 raz
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Ten dzień zapowiadał się ciekawie z jednego małego powodu - Valeria organizowała lekcję, a od wspólnej rozmowy w pokoju nauczycielskim, Josh wiedział, że to może być ciekawa współpraca. Chciał wpaść na jej zajęcia, żeby zobaczyć kobietę w akcji, tym samym lepiej ją poznając. Po drodze trafił na Perp, która być może również kierowała się na wróżbiarstwo, a może zamierzała iść gdzieś indziej, ale on ją skusił? Nie wiedział i nie pytał, najważniejsze, że razem dotarli do odpowiedniej klasy. - Może nie będzie problemu, a zawsze można udawać, że przyszliśmy pomóc... Jako asystenci, o! - rzucił do uzdrowicielki, uśmiechając się szeroko i wchodząc do klasy. Spojrzał po wszystkich obecnych uczniach i skierował się do oddalonego nieco od wszystkich stolika, pokazując Perp ruchem głowy, żeby szła za nim. Czuł się teraz, jakby robił coś zakazanego, przez co musiał się powstrzymywać od śmiania się w głos. - Może wywróżymy sobie odpowiedni dzień na miotły - szepnął do kobiety, nie potrafiąc powstrzymać rozbawionego spojrzenia. Rozglądał się po uczniach i dostrzegł Orzechowskiego, czy tam Brewera, jak sam chłopak wolał. Wydawał się.... zadowolony z tego, że za chwilę rozpocznie się lekcja wróżbiarstwa. To się często nie zdarzało. Pokręcił lekko głową do własnych myśli, wracając uwagą do swojej towarzyszki.
Jeszcze trochę i spóźniłaby się na zajęcia, a na to nie mogła sobie pozwolić. Przyspieszyła, wręcz biegnąc do sali, a przed samym wejściem prawie się przewróciła, potrącając nogą coś. Spojrzała na to i aż nie mogła uwierzyć. Pisanka! Podniosła ją i chowając do torby, weszła do sali. Rozejrzała się, szukając miejsca, w którym będzie wszystko dobrze słyszeć, a niekoniecznie będzie się rzucać w oczy. Nie była dobra z wróżbiarstwa, więc wolała nie podpadać od razu jakimiś błędami. Dostrzegła Maxa i jego radość, na co nieznacznie się skrzywiła. Jego obecność na wróżbiarstwie była czymś, czego mogła się spodziewać, ale naprawdę miała go dość, przez konieczność spotykania się na próbach. Poszukała więc miejsca, z dala od niego, aby w końcu przysiąść na jednej z puf i czekać na profesor.
Fabien E. Arathe-Ricœur
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Wyjątkowo, chyba pierwszy raz, mieli z Violą wiele wspólnego. Oboje uważali, że mogliby robić teraz bardziej produktywne rzeczy, oboje nie wierzyli we wróżby... Jakkolwiek to irracjonalnie nie brzmi w ustach jasnowidza. Niemniej, o ile Violą kierowała nuda, tak Fabienem raczej poczucie obowiązku. Musi zdać ten rok, a wróżbiarstwo to jeden z jego przedmiotów wiodących. Któremu kolejny raz zmienił się nauczyciel i kolejny raz wypada pokazać się na zajęciach, coby chociaż nowa profesorka poznała jego twarz. Bo on to nieważne, jak długo by się nie przyglądał Valerii, na korytarzu to jej nie pozna. Wszedł cicho do klasy, trzymając swoją białą laskę i bez wahania kierując się w stronę wolnego miejsca obok @Violetta Strauss. - Ja ciebie też, Viola - odpowiedział na powitanie, które jeszcze nawet nie padło, kiedy siadał przy dziewczynie. - A już w szczególności na wróżbiarstwie - dodał, uśmiechając się lekko.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Aslanowi było daleko do stawiania tarota, wróżenia z fusów czy wpatrywania się godzinami w szklaną kulę. Wróżbiarstwo, choć traktowane przez niego poważnie, nie należało do przedmiotów, na które biegł w podskokach. Niemniej jednak, jego krukońska część nie pozwalała mu zignorować lekcji. Gdy wszedł do sali, kilka osób już było w środku. Zdziwił się, kiedy zauważył również nauczycieli - na ich miejscu nie marnowałby czasu na lekcje z uczniami, a po prostu zajął się czymś pożyteczniejszym albo po prostu nauką we własnym zakresie. Whatever. Zresztą, to nie była jego sprawa. Wzruszył ramionami i klepnął obok @Maximilian Brewer. Na ostatniej magii leczniczej wspólnie zmienili salę na wykurwisty szpital, a poza tym nie widział nikogo innego wartego uwagi. - Brewer, zaraz odlecisz z tego krzesła - pominął kwestię jakiegoś nudnego "siema, stary" i z kpiącym uśmieszkiem skomentował ekscytację Maxa. Rozsiadł się wygodnie, jednocześnie trącając coś stopą. Zerknął pod ławkę i ujrzał małe złote jajko. Sięgnął po nie i przyjrzał się czy jest cokolwiek warte. - Ta nowa nauczycielka hoduje kury, które wesoło hasają po całej górnej części zamku czy robi nam wielkanocny konkurs szukania zabawek?