Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Nie spieszyła się po obiedzie. Czas miała pod kontrolą i miała pewność, że mimo wolnego kroku się nie spóźni. Oczywiście gdyby było takie ryzyko, przyspieszyłaby, jako że bardzo nie lubiła się spóźniać. Tym bardziej, że całkiem lubiła wróżbiarstwo - najczęściej mogła pracować na nim sama, a jeśli wymagana była współpraca, to i tak nie trzeba było krzyczeć ani nic. Trochę się zdyszała, zanim dotarła na miejsce. Przejście z wielkiej sali na siódme piętro i potem dalej przez drabinę było męczące, nie dało się ukryć. To w końcu naprawdę dużo schodów i chociaż jej kondycja nie była najgorsza, tym bardziej, że przez ostatnie lata powinna była się przyzwyczaić, to czasem i tak potrzebowała robić sobie przerwy na oddech. Po dotarciu szepnęła do nauczycielki krótkie "Dzień dobry" i zajęła miejsce, które wydawało jej się odpowiednie. Głównie dlatego, że było daleko od stolika Ślizgonów, bo tym jakoś nie ufała. Kiedy zauważyła, że dwie znajome Puchonki, Ariana i Fetije, stoją pod ścianą, machnęła do nich, żeby się dosiadły. No przecież nie będą stać przez całą lekcję! Odetchnęła rześkim powietrzem, wpadającym przez uchylone okno i spokojnie czekała na rozpoczęcie lekcji.
Podzielał powszechną opinię na temat bezzasadności uczęszczania na wróżbiarstwa, ale i tak nie miał nic lepszego do roboty. Po skończonym obiedzie powlókł się więc na siódme piętro, przeklinając w myślach zabójczą ilość schodów. Czemu tu nie ma windy? Albo przynajmniej po co sale lekcyjne są tak wysoko, jakby nie mogły być na parterze na przykład. Jeszcze astronomię rozumiał, ale wróżbiarstwo? A potem się wszyscy dziwili, że chodzi na to tak mało osób. Po prostu nikomu się nie chciało wdrapywać tak wysoko! Kiedy wreszcie dotarł, przywitał się z zebranymi i ruszył w stronę stolika Rains. Nawet nie zapytał jej o zdanie ani o to, czy miejsce obok niej jest wolne, po prostu się dosiadł. Czemu? Ciężko wyczuć. W sumie ją lubił, chociaż rzadko kiedy mieli okazję pogadać. Ale to przypadkowe nocne spotkanie przed feriami było sympatyczne i to właśnie po nim uznał, że miło by było poznać dziewczynę chociaż trochę bliżej. Jakoś tak wyjść poza znajomość czysto służbową, kiedy spotykali się na zebraniach prefektów. - Cześć, Rains - rzucił, uśmiechając się szeroko.
Cassandra odczekała dodatkowe trzy minuty po dzwonku, żeby mieć pewność, że wszyscy zainteresowani jej lekcją dotrą na miejsce. Oczywiście liczyła się z tym, że jacyś spóźnialscy się znajdą tak czy inaczej, ale cóż, to najwyżej ich strata, jak coś ich ominie. Wstała i przywitała skinieniem głowy nowoprzybyłe osoby. - Witajcie. Dzisiaj zajmiemy się chiromancją, czyli wróżeniem z dłoni. Zacznijmy od tego, że sztuka ta znana była już pięć tysięcy lat temu, a za jej kolebkę uważane są Indie, gdzie do dziś jest praktykowana. Niektórzy mają talent, jeśli chodzi o odczytywanie przyszłości, a także przeszłości z linii na dłoniach. Nie liczę na to, że wy wszyscy jesteście w tym zakresie geniuszami. Będziemy się opierać na podręczniku, więc mam nadzieję, że każdy swój egzemplarz przyniósł. Jeśli ktoś będzie miał problemy z odczytaniem jakiejś linii, zawsze może poprosić mnie lub kolegę o pomoc. Niezależnie jednak od tego, czy macie predyspozycje do wróżenia ani czy zgadzacie się z wyjaśnieniami w książce, proszę o skupienie i poważne traktowanie lekcji – tu spojrzała wymownie na pannę Blanco, którą już kojarzyła po pewnym braku szacunku do jej zajęć. Odczekała chwilę, żeby każdy zdążył wyjąć podręcznik z torby i otworzyć go na rozdziale przeznaczonym wróżeniu z ręki. Tym, którzy swojej książki nie przynieśli, czy to z gapiostwa, czy z jakiegokolwiek innego powodu, podała zapasowe egzemplarze. - Zaczniemy od analizowania linii życia. Jest to linia, która okala kciuk. Spójrzcie na swoją prawą rękę. Widzicie? Zaczyna się między kciukiem a palcem wskazującym i biegnie po łuku w dół. Chociaż nazywa się linią życia i najczęściej jej długość jest utożsamiana właśnie z długością życia, jest to błędne skojarzenie. Interpretuje się ją jako wyznacznik witalności i zdrowia. Przyjrzyjcie się swoim liniom i znajdźcie ich interpretację w książce. Kiedy uczniowie zabrali się za odczytywanie znaczenia ich linii życia, Cassandra chodziła po sali, kontrolując postępy. W razie potrzeby pomagała, choć nie zamierzała za nikogo przeprowadzać analizy.
Spóźnialscy nadal mile widziani, więc jeśli jeszcze się nie pojawiłeś, a masz ochotę, śmiało! Rzuć dwiema kostkami, a ich znaczenie odczytaj poniżej.
Długość linii:
1 Twoja linia życia jest długa i bardzo wyraźna. Oznacza to, że Twoje zdrowie jest doskonałe, a Twoje życie zapowiada się na długie i bardzo dynamiczne. Zdecydowanie będziesz miał co wspominać na stare lata! 2 Linia jest krótka, ale nie przejmuj się, to wcale nie oznacza, że szybko umrzesz. Masz w sobie ogromną energię życiową, która Cię nie opuszcza. Uważaj tylko na zdrowie – możesz być zagrożony poważnym schorzeniem. 3 Z porównania linii do tej w podręczniku wynika, że Twoja linia życia jest ponadprzeciętnie szeroka. Oznacza to, że żyjesz bardzo intensywnie i dynamicznie, jesteś wręcz niepowstrzymany. Nie przejmujesz się zdrowiem, a to może się źle skończyć. Zwolnij trochę, zanim się zbyt szybko wypalisz. 4 Chwilę zajmuje Ci odnalezienie linii, bo chociaż jest długa, to jest też bardzo delikatna. Odczytujesz w podręczniku, że oznacza to długie życie, ale powinieneś też uważać na zdrowie – nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. 5 Nie tak łatwo odnaleźć Twoją linię życia. Jest krótka i bardzo niewyraźna. To może oznaczać, że Twoja osobowość nie jest zbyt wyrazista, nieco brakuje Ci energii, a w sytuacjach kryzysowych raczej się wycofujesz, niż walczysz. 6 Z zaskoczeniem stwierdzasz, że Twoja linia życia jest podwójna! Zaintrygowany szukasz wyjaśnienia w podręczniku. Dowiadujesz się, że powinieneś się zastanowić, czy przypadkiem ktoś inny nie ma na Ciebie bardzo silnego wpływu, bo jest to wysoce prawdopodobne.
Szczegóły wyglądu linii:
1 Twoja linia jest w wielu miejscach poprzerywana. Jest duża szansa, że wynika to z licznych zmian w życiu. Jeśli jeszcze Cię nie spotkały, przygotuj się na nie w przyszłości. 2 Linia życia, której się uparcie przyglądasz, zamiast biec w miarę prosto, jest jakby falista. Brakuje Ci w życiu równowagi, a uczucia, jakimi darzysz innych, nie są zbyt stałe. Może czas się zastanowić, co możesz zrobić, żeby trochę tej równowagi odzyskać? 3 Linia, znacząca Twoją dłoń, nie tylko jest mocno poprzerywana, ale też poszczególne odcinki na siebie nachodzą. Może to znamionować chorobę. Możliwe też, że w przeszłości spotkało Cię coś bolesnego, ale na szczęście niezbyt dramatycznego. 4 Twoja linia życia generalnie jest ciągła. Tylko na początku dostrzegasz, jakby była przerwana. Według podręcznika wzięło się to z poważnej choroby, jaką przebyłeś w dzieciństwie. 5 Końcówka Twojej linii jest wyraźnie rozwidlona. Przygotuj się na wiele zmian, jakie czekają Cię w życiu. Uważaj też, bo to może znaczyć, że starość zastanie Cię bez wystarczającej ilości galeonów i może nie być Ci zbyt łatwo. 6 Dopiero po dłuższym przyjrzeniu się zauważasz, że Twoja linia kończy się kawałek dalej, niż myślałeś. Ta końcówka jest bardzo cieniutka i dlatego umknęła Ci na początku. Sprawdzasz znaczenie tego w książce i dowiadujesz się, że u kresu życia Twoje zdrowie nie będzie najlepsze. Cóż, możesz co najwyżej liczyć na to, że krewni wspomogą schorowanego, słabowitego przodka.
Wróżbiarstwo...Cóż, lekcja ta nigdy nie znajdowała się wysoko na liście ulubionych przedmiotów Sky. Mało tego. Pulsowała ona bardzo nisko, ale nigdy jakoś nie mówiła tego profesorom, coby im nie sprawiać przykrości, bo po co. Przychodziła, bo wypada, bo tak ją nauczono i z chociaż małą nadzieją, że pewnego dnia może w końcu polubi te jakże mało interesujące zajęcia. Dlatego i tym razem zdecydowała się pojawić na lekcji (bo może akurat będą robić coś ciekawego), nie zastanawiając się jednak uprzednio, że z Wielkiej Sali wypadałoby wyjść nieco wcześniej, by zdążyć na zajęcia na czas. I takim oto sposobem, znów się spóźniła. Jak zawsze zresztą, bo notoryczne nieprzychodzenie na ustalony czas weszło jej już niemal w nawyk i każdy kto zna ją chociaż trochę, wie, że umawianie się ze Sky na konkretny czas, jest kompletnie pozbawione sensu. -Dzień dobry. -Powiedziała i stanąwszy na środku sali, oparła ręce na zgiętych kolanach. Musiała chwilę pooddychać i nieco uspokoić oddech, no co! Biegła przecież, co wcale nie jest jej mocną stroną, a potem trzeba było jeszcze wejść po tej cholernej drabinie. Bo po co robić normalne drzwi, lepiej zróbmy sobie klapę w podłodze. Przecież gdyby była grubą osobą, bardzo trudno byłoby jej tu wejść, prawda? -Bardzo przepraszam za spóźnienie. -Posłała w stronę nauczycielki przepraszający uśmiech i ruszyła w stronę patrzących się na nią uczniów i studentów. Cóż...od zawsze lubiła wielkie wejścia. -Cześć Et. -Mruknęła i dosłownie rzuciła się na leżącą obok chłopaka wolną pufę, by na chwilę zamknąć oczy i wziąć parę głębszych oddechów. Po chwili słysząc słowa profesor, niechętnie i bardzo powoli otworzyła oczy i widząc, że większość siedzących obok osób wyjmuje podręczniki, stwierdziła, że nie będzie gorsza i też swój wyjmie, a co! -Gdzie zgubiłeś brata? -Spytała, w międzyczasie szukając i nie mogąc znaleźć pewnej przeklętej linii, która ponoć miała znajdować się gdzieś w okolicach kciuka. Po chwili jednak znalazła ją i im dłużej się na nią patrzyła, tym większą zdawała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Mogła nie przychodzić na zajęcia i siedzieć sobie teraz w przytulnym Pokoju Wspólnym, a nie ślęczeć nad książką i zastanawiać się czy długa linia to długie życie, czy może coś zupełnie innego. Cóż...jeżeli was to interesuje, to długa i słabo widoczna linia, oznacza właśnie długie życie, co może byłoby fajną sprawą, gdyby nie to, że dziewczyna wyczytała dodatkowo informację, iż mocno poprzerywana linia jest oznaką choroby. Trochę słabo, nieprawdaż?
Kostka pierwsza: 4 Kostka druga: 3
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Rasheed właściwie nie zareagował na powitanie nauczycielki. Po prostu leżał na ławce zmarnowany dosyć i w gruncie rzeczy zastanawiał się co tutaj robi. Gdzieś na granicy świadomości zarejestrował pojawienie się Ettore (którego oczywiście wziął za Enzo) i spojrzał na niego dziwnie, ale właściwie to nie wnikał, bo zaraz zaczepiła go jakaś Ślizgonka, której zdarzyło mu się nie znać. Uniósł leniwie głowę, podpierając się łokciami i zlustrował ją spojrzeniem. - Chęć zwiększenia liczby stypendiów. - odpowiedział po prostu i uśmiechnął się dość wymownie, jednocześnie krótko pukając się palcem w odznakę prefekta widniejącą na piersi. - Ponadto muszę dawać dobry przykład i te pe. Oczywiście jego odpowiedź była całkowicie zmyślona i średnio prawdziwa, bo wcale żadnego przykładu dawać nie zamierzał, ale kto by się tym przejmował? Kłamstwa zawsze spływają mu z ust tak lekko, że nie było możliwości aby to dostrzec. - A jak z Tobą? Co tu robisz? - zapytał Vittorię, a chociaż nie był specjalnie ciekawy to wrodzony odruch nakazał mu podtrzymać rozpoczętą rozmowę. Kiedy dosiadła się do nich kolejna Ślizgonka, przywitał się z nią krótko. - Witaj, Lauro. Potem nie było już czasu na rozmowy, bo lekcja się rozpoczęła. Wszyscy którzy nie posiadali podręcznika, w tym Rasheed, otrzymali go od profesor i wróżenie z dłoni się zaczęło. Otworzył książkę na odpowiedniej stronie i zaczął uparcie wpatrywać się w swoją linię życia. Była długa i wyraźna co miało rzekomo oznaczać jego dobre zdrowie, a życie miało być długie i dynamiczne. Wziął to za pic na wodę i fotomontaż, niemalże natychmiast przenosząc się do odgadywania szczegółów zapisanych na swej dłoni. Linia nie była prosta, a biegła delikatnymi falami, co tym razem zdradziło mu prawdę o jego życiu. Niestałość uczuciowa? Coś w tym mogło być, jednak Ślizgon już od dawna nie zachowywał się tak, jakby oczekiwała od niego ta durna linia. Wniosek? Wciąż uważał, że wróżenie z dłoni nie jest specjalnie wartym zachodu zajęciem.
Dlaczego ja zawsze musiałem się spóźniać? To już chyba leżało w mojej naturze, bo nigdy (nawet na spotkania z przyjaciółmi!) nie byłem na czas. Dlaczego miałoby się to zmienić, jeśli chodziło o lekcję? I to wróżbiarstwa, z którego nie byłem najlepszy? W każdym razie, dopiero po czasie przypomniałem sobie, że właśnie mają miejsce zajęcia, więc biegnąc opuściłem dormitorium i już po chwili znalazłem się w klasie. - Naprawdę przepraszam za spóźnienie - odparłem, rozglądając się po klasie. Właściwie to nie znałem nikogo, dlatego usiadłem gdzieś po boku, żeby nie przeszkadzać ani nauczycielowi, ani pozostałym. Wyciągnąłem na ławkę podręcznik, który przed chwilą miałem w ręce i przystąpiłem do wróżenia. Spojrzałem na swoją rękę i nie rozumiejąc wiele, znalazłem naprawdę długą, niezbyt widoczną linię. Gdy sprawdziłem w książce, co oznacza, okazało się, że generalnie będę żył długo, ale mogę zachorować i nic nie wiadomo. Po dokładniejszym przyjrzeniu, dowiedziałem się też, że linia jest mocno poprzerywana - co oznaczało chorobę. Także super, będę chory! Miejmy nadzieję, że to nic poważnego.
Chiromancja, o rany, wątpiła, żeby akurat takie zadanie pojawiło się na projekcie, więc już je słysząc, całkiem poważnie się zniechęciła. Książkę wyjątkowo miała, co prawda nie swoją, a wypożyczoną z biblioteki w celu samodzielnego dokształcenia się, no i przytaszczyła ją ze sobą. Niechętnie otworzyła książkę na odpowiedniej stronie i przyjrzała się opisom linii życia. Przytrzymała kartki lewą ręką, prawą dłoń rozkładając i starając się zidentyfikować co trzeba. Linia była krótka, co miało oznaczać poważną chorobę. Jasne, akurat w to wierzyła. Chyba raczej poważnie się tutaj zanudzi, ewentualnie z tego właśnie powodu umrze. Niechętnie zerknęła też na szczegóły, zapamiętując je tylko na wypadek, gdyby nauczycielka miała zamiar o to pytać. Hmm, hm, rozwidlona, wiele zmian, mało galeonów, zapowiadała się cudownie. Zanotowało to wszystko paroma słowami na pergaminie, a potem zamknęła książkę i czekała co dalej. Zapewne kolejne linie - mogła już je zacząć analizować, ale jeśli chodzi o wróżbiarstwo, niespecjalnie miała ochotę być najlepsza.
Felix wpadł do klasy na chwilę przed rozpoczęciem zajęć. No, może nie do końca wpadł. Trudno było wpadać do pomieszczenia, do którego jedyne wejście stanowiła klapa w podłodze. Tak czy siak, dosiadł się do niej bez pytania, burząc cały jej spokój. A jednak z bliżej nieokreślonego powodu nie potrafiła posłać go do diabła. - Cześć - mruknęła tylko, zerkając co jakiś czas na Allard. Gdy ta zaczęła mówić, Nashword z miejsca na nowo napełniła się entuzjazmem w nashwordowym stylu. Nie okazała go w jawny sposób, uśmiechając się czy drżąc niekontrolowanie z chęci uczestnictwa w zajęciach, ale Felix, który siedział najbliżej, mógł teraz dostrzec tajemniczą ekscytację w jej oczach. Rains z chęcią ułożyła dłoń na blacie biurka, opierając opasły podręcznik o kant blatu i własne udo. Co prawda znała już podstawy chiromancji, ale kto powiedział, że nie można się dowiedzieć jeszcze więcej? - Ej, daj rękę - szepnęła do Felixa, tak cicho, by w żaden sposób nie przykuć uwagi Allard. O ile jej pełna uwaga była absolutnie cudowną nagrodą, gdy rozmawiały, o tyle jej złość wywołana niewłaściwym podejściem Rains do tego wyjątkowego przedmiotu byłaby niepożądana. Sama dość szybko odczytała to, co miała na własnej dłoni. Zręcznie wertowała podręcznik, wiedząc dokładnie, gdzie i czego szukać. Intensywna, dynamiczna... Tak, tak. Niepowstrzymana. Powinna na siebie uważać? Zwolnić? Och, mogłaby nie iść na transmutację i polenić się trochę w łóżku. Przerywana na początku linia... Poważna choroba w dzieciństwie. O to musiałaby zapytać ojca. - Poważnie, daj - ponagliła, chcąc zobaczyć, ile może dowiedzieć się o Lockwoodzie z linii na jego dłoni. Och, a ile mogłaby dowiedzieć się o Allard?
Obserwował z pewnym zaciekawieniem reakcję Rains. Zwykle była raczej obojętna wobec tego, co się działo, zwłaszcza jeśli chodziło o lekcje. A teraz miała w oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widział. Przez to wyglądała zupełnie inaczej, niż zwykle. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Mając nadzieję, że profesor Allard nie zauważy, że zajmuje się nie do końca tym, czym powinien, wyjął z torby szkicownik i na szybko zaczął rysować twarz Ślizgonki. Zaczął od oczu i właściwie tylko tyle zdążył przenieść na papier, zanim dziewczyna przestała analizować swoją rękę i zorientowała się, co on robi. A kiedy na niego spojrzała, cały ten błysk gdzieś zniknął. Może wróci, jak z powrotem zajmie się zadaniem...? Kiedy poprosiła, żeby podał jej swoją rękę, początkowo zwątpił. Po pierwsze to byłby kolejny powód, dla którego profesor Allard mogłaby się przyczepić, a w konsekwencji odjąć mu punkty, dać szlaban, wyrzucić z klasy czy cokolwiek. Niby powiedziała, że w razie potrzeby można się konsultować, ale na ile to by podchodziło pod konsultacje, ciężko wyczuć. A po drugie czuł się trochę niezręcznie, bo zdążył usmarować sobie bok dłoni ołówkiem i naprawdę potrzebował umyć ręce. Gdyby sam miał rozczytywać swoje linie, nie przeszkadzałoby mu to, ale podawał kobiecie brudną dłoń? Przecież to nie przystoi! Ojciec by się pewnie przeżegnał, gdyby to zobaczył. W końcu uznał, że nie będzie robił cyrków, tym bardziej, że Rains ponowiła prośbę. No dobra, przecież co mu szkodzi? Wyciągnął rękę w jej stronę i obserwował, jak odczytuje coś w książce.
Długość linii życia... coś ciekawego, ale coś czego prawdę mówiąc się obawiałam. Skoro to istnieje, to ma w sobie choć odrobinę prawdy. Ale czy w całości? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie koniecznie też chce wiedzieć co czeka mnie w życiu. Ale skoro to jest moim zdaniem. Wyciągnęłam podręcznik i przeszukałam go w poszukiwaniu odpowiedniego działu. Już nawet nie zwróciłąm uwagę na Vittorię, która pojawiła się i znając życie mogła coś robić, mówić, po prostu znowu mi dokuczać. Jednak nie zwracając na niej uwagii, udało mi się uniknąć jakichś tam zgrzytów. Kiedy dowiedziałam się jak to dokładnie zrobić, wyciągnęłam swoją prawą rękę i spojrzałam na moją linię życia. To chyba ta... Mój wzrok skierował się z powtrotem do podręcznika i odszukałam bardzo wyraźną i długą linię. Oznacza to, że Twoje zdrowie jest doskonałe, a Twoje życie zapowiada się na długie i bardzo dynamiczne. Zdecydowanie będziesz miał co wspominać na stare lata! Nawet dobrze się zapowiada. Uśmiechnęłam się sama do siebie, byłam zadowolona z wyniku. Lepiej, że nawet jeżeli nie mamy pewności, czy to jest prawdą, że wychodzi coś dobrego, niż coś złego i się zamartwiać! Dobta teraz czas przyjrzeć się szczegółom. Hmmm w niektórych miejscach jest poprzerywana, to będzie... chyba ta - pomyślałam, przeszukujac podręcznik - Jest duża szansa, że wynika to z licznych zmian w życiu. Jeśli jeszcze Cię nie spotkały, przygotuj się na nie w przyszłości. Tym razem to mnie zatkało. Liczne zmiany w życiu? Spotkały mnie już wiele razy i jeżeli znowu mają mnie spotkać to chyba się powieszę! A tak serio, to nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć.
Prefekt nie powinien znać wszystkich uczniów swojego domu? Wiem, że to wybitnie trudna sprawa, bo ślizgoni rozmnażali się jak króliki ( i dobrze, będzie komu zdobywać punkty dla domu i troszkę broić), ale wydaje mi się to jakieś takie oczywiste. Dlatego też nie czułam w obowiązku się przedstawiać. Może w rozmowie wyniknie, że moje imię jest dla niego obce. Nie istotne jak na razie. - Dlaczego Ci jakoś nie wierzę? - Odpowiedziałam oczywiście na temat dawania przykładu. Bycie autorytetem dla bandy bachorów i niesienie przesłania „Chodźcie na wszystkie zajęcia bez wyjątko i zdobywajcie tylko wybitne”, to ostatnia rzecz, którą bym odczytała z jego postawy wobec świata (a raczej wobec tej lekcji i nauczycielki). Wytknęłam więc lekko język w jego stronę. W chęć zwiększenia stypendiów akurat wierzę. Kojarzę, że wielu uczniów ma je, ale jakoś mnie się nigdy nie spieszyło do przejawiania w stopniach tego, ile mam umiejętności. I tak oto zdarzały mi się Trolle wynikające z lenistwa lub braku zainteresowania jakimiś pierdołami. Równoważyły je wybitne z zajęć praktycznych i tak oto jakoś przechodziłam z roku na rok. - Chcę poznać moje przeznaczenie i dostosować całe swoje życie do księcia na białym koniu, którego ktoś mi wyczyta z ręki – Powiedziałam sztucznym torem rozemocjonowanej puchonki (coś w stylu Nicole Nox czy jak jej tam było) wywołując nieprawdziwe iskierki w oczach. W tym samym momencie doszła do nas Laura, to też uśmiechnęłam się do niej pod nosem. Lubię dziewczynę, jest krótko mówiąc spoko. Rekin nie wydawał się zainteresowany gadką szmatką, to też skupiłam się właśnie na ślizgonce –Hey hey. Musisz mi to udowodnić chyba – Puszczając oczko rzuciłam jej takie oto wyznanie na dziś. Potem skupiłam się na początku zajęć. No dobra, czyli analizujemy ręce. Więc tak. Muszę pomalować paznokcie, bo znudził mi się już francuski manicure. Może na niebiesko? Ah chwileczkę, to chodziło o 'mniej przyziemne' sprawy, tak? Dobra, co my tam mamy. Moja linia życia jest hm... Długa i wyraźna. No proszę, czyżby to oznaczało, że będę nieśmiertelna? Zostanę wampirem, dobrze wiedzieć. Za to ta końcówka jakaś taka postrzępiona a to oznacza, że pewnie się rozdwoję i będę miała siostrę bliźniaczkę i... Chwila skleiły mi się kartki. Ah, pierdoły. Ostatecznie będę miałą trudne i długie życie. Trudno to ja mam od małego, a fakt przeżycia 20 lat to i tak sporo w porównaniu do przeszłości Voldemortowej, który to mordował dzieci. Przewidziałabym to nawet nie patrząc na rękę... Głupota.
Piękne wejście smoka akurat w środku lekcji. Tylko zamiast tego smoka do klasy wparowała lekko zdezorientowana Brooklyn. Cóż, to nie jej wina, że jeszcze gubiła się w Hogwarcie, prawda? A może jednak. Bo przecież lubiła lekcje wróżbiarstwa, to i często na nich gościła. Hogwart mimo wszystko był bardziej skomplikowaną budowlą od Salem, toteż jeśli jest się w nim dopiero parę miesięcy łatwo idzie o zgubę. Również tego dnia trochę namęczyła się ze złośliwymi schodami, a później jeszcze z pierwszorocznym, który celowo wprowadził ją w maliny, gdy ta tylko kurtuazyjnie poprosiła go o wskazówki dotyczące dotarcia do klasy wróżbiarstwa i trafiła do... łazienki. Ale nie zamierzając tłumaczyć swoich komplikacji, które stanęły jej na drodze, standardowo rzuciła przepraszającym tonem do nauczycielki: - Przepraszam za spóźnienie. A następnie rozejrzała się po klasie i z przyjemnością ustaliła, że dzisiaj zajmują się chiromancją. Była to chyba jedyna dziedzina wróżbiarstwa, która wydawała się Vaughtier choć trochę szczera. Zapytała jeszcze przypadkowego ucznia czym się dziś zajmują, a gdy ten oznajmił jej, że linią życia, pośpiesznie przystąpiła do działania. Chwilę jej odróżnienie linii życia od wszystkich pozostałych zajęło, gdyż nie zdążyła na wyjaśnienia nauczycielki. Ale nic nie szkodzi, najważniejsze że w końcu ją znalazła. Była długa, aczkolwiek bardzo delikatna, słabo zauważalna. W podręczniku blondynka wyczytała, że może to oznaczać podatność na choroby, lecz na szczęście życie będzie miała długie. To jej się spodobało. Zawsze chciała prowadzić życie długie i pełne przygód. Tylko te choroby jej tu nie pasowały. Przecież Brook słynęła ze swojego dbania o zdrowie i ogólnie zdrowy tryb życia. Wchodząc w szczegóły, Brooklyn zwróciła uwagę na wiele przerw między linią oraz nachodzenie na siebie poszczególnych odcinków. Nie wiedziała, co może to oznaczać, ale w podręczniku znów szybko sobie wyczytała, że to może wiązać się z jakimś nieprzyjemnymi sytuacjami z przeszłości. Jasne, chyba każdy przeżył w życiu coś bolesnego... ale w jej przypadku wiele takich zdarzeń nie było. To jej wystarczyło. Symboliką się zbyt mocno nie przejęła (zresztą co tu brać wróżbiarstwo do siebie?), pozostała neutralna.
Kostka pierwsza: 4 Kostka druga: 3
Ostatnio zmieniony przez Brooklyn Vaughtier dnia Nie Mar 22 2015, 19:01, w całości zmieniany 1 raz
Naprawdę była zaspana i miała średnią ochotę na tą lekcję. W sumie nawet nie po to opuszczała obiad by teraz tutaj stać, ale już trudno. Skoro obiecała to musiała się pojawić. Eh. Uśmiechnęła się jednak do Mii i zaraz pociągnęła siostrę w tamtym kierunku. Fakt lepiej siedzieć razem niż być skazaną na mało przychylnych sobie ludzi. Niby to tylko lekcja, ale zawsze lepiej pracuje sie z kimś, kogo znasz prawda? Usiadła po prawej stronie puchonki, zaraz układając wygodnie głowę na jej ramieniu. Normalnie pewnie by tego nie zrobiła, tyle że zmęczenie dawało jej się we znaki. Jak wiec można nie skorzystać z tak ślicznej poduszki i chociaż na chwilę przymknąć oczy. W klasie było duszno co tylko potęgowało jej senne odczucia. -Spaaaać - mruknęła cicho nim lekcja na dobre się rozpoczęła. Na swoje [s]nie[/s]szczęście, nauczycielka szybko zagoniła ich do pracy wyjaśniając dzisiejsze zadania. Wróżenie z dłoni tak? Cóż, lubiła wróżbiarstwo ale nigdy nie uważała, ze jest w nim dobra. Tu wszystko było tak niejasne i w dużej mierze polegało na subiektywnej opinii wróżącego. Może gdyby któraś z wróżb jej się kiedyś sprawdziła byłaby lepiej do tego nastawiona, ale tak? To była bardzie zabawa w zgadywanie. Mimo to, nieco niechętnie zabrała głowę z ramienia swojej przyjaciółki i wyciągnęła podręcznik. Znalezienie odpowiedniego rozdziału zajęło tylko chwilę. Tyle że, jakby to ładnie określić. Ona widziała tylko kilka linii i jakoś nic nie mogła odpowiednio do siebie przypasować. -Ja mam w ogóle linię życia? - spytała nie mogąc znaleźć właściwej kreski. Dziwne... Dopiero po dłuższej chwili znalazła niewyraźną rozwidloną linię, która była najbliżej opisanego w książce punktu. Serio ma mało wyrazisty charakter? Wolne żarty. Chociaż to ze zmianami w życiu było całkiem trafne. Jeżeli oczywiście połączymy to z przeprowadzką. Hmm przypadek? Pewnie tak.
Gillian niespecjalnie lubiła wróżbiarstwo. Nigdy nie była dobra z tego przedmiotu i zdecydowanie przydałyby jej się prywatne lekcje. Tylko po co - żeby jeszcze częściej męczyć się z czymś, co jej się do niczego nie przyda? Już wolała pójść na OPCM albo zaklęcia niż uczyć się czytać przyszłość z linii, która tak naprawdę jest uwarunkowana genetycznie. Dlaczego przyszła? Bo nie miała nic lepszego do roboty, a pani Allard zawsze była miła i spokojna. No prawie zawsze, jednak Gillian nigdy nie zachowywała się niewłaściwie, więc w sumie miała prawo czuć się dobrą uczennicą. No, przynajmniej z zachowania, bo z praktycznym zastosowaniem wiadomości zdobytych podczas zajęć miała niemały problem. A w zasadzie to nie mogła sobie wytłumaczyć po co ma znać swoją przyszłość i jak to możliwe, skoro jej dłoń chyba nie zmieniła się od dziecka. Czyli wtedy też powinna pokazywać niedaleką śmierć, a teraz pokazuje to samo? No głupota. A mimo to młoda Goyle przekroczyła próg klasy i rozejrzała się. Nie wyglądało źle, w zasadzie jak zawsze, a w powietrzu roznosił się słodki zapach. To była jedna z rzeczy, które ciągnęły ją do klasy wróżbiarstwa. Nie miała pojęcia co pani Allard robiła, ale zawsze pachniało świeżością, co zdecydowanie działało uspokajająco. -Dzień dobry. - Gryfonka kiwnęła głową w stronę nauczycielki i z zawstydzeniem zauważyła, że w klasie było już sporo osób. Czyżby się spóźniła? Całe szczęście przyszła akurat w momencie, kiedy psorka zaczęła tłumaczyć temat dzisiejszej lekcji. A więc jednak dłonie. Dobra, czemu nie. Przekonajmy się, co nas czeka. Grzecznie wyjęła podręcznik z ciemnej torby i otworzyła na odpowiednim rozdziale. To niesamowite, jak skomplikowane potrafią być linie na wewnętrznej części dłoni i jak wiele mogą znaczyć. Gillian spojrzała na swoją linię życia. Była szeroka, nawet bardzo, ale dobrze komponowała się z resztą, więc nie ma co narzekać na to, że była brzydka tylko dlatego, że nieco inna. Gillian uśmiechnęła się na myśl o tym, że ta linia mogła być nieszczęśliwa z powodu swojego wyglądu. Uśmiech zniknął jednak z jej warg kiedy dostrzegła, że jest ona mocno przerywana i jakaś taka krzywa. Zerknęła do podręcznika i jakoś tak dziwnie się poczuła, czytając o możliwej chorobie z powodu zbyt dynamicznego życia. To wszystko przez facetów, na sto procent! Oj, Gillian... może ogranicz się do jednego, co?
Jej entuzjazm trochę tylko opadł, kiedy został przedstawiony temat lekcji. Nie był bowiem wybitnie ciekawy, robiła to już tysiąc razy, zazwyczaj dla zabawy analizując linie na dłoniach swoich przyjaciół. Oczywiście, podręcznik był jej do tego całkowicie zbędny i używała go czas tylko, żeby podpowiedzieć sobie jakieś ciekaw znaczenie. Miała go jednak, w końcu nie we wszystkich dziedzinach szło jej aż tak dobrze, że była w stanie wróżyć bez żadnej pomocy. Wyjątkowo otworzyła książkę na odpowiedniej stronie. Nie podobało jej się, że wróżą sobie, a nie komuś obok, to na pewno byłoby ciekawsze, można by fajne rzeczy powymyślać... No ale okej, trudno. Zajmijmy się tym co trzeba. Pamiętała doskonale jak wyglądają trzy najważniejsze linie na jej dłoni, więc od razu zaczęła patrzeć co też mówi na ten temat podręcznik. To może oznaczać, że Twoja osobowość nie jest zbyt wyrazista, nieco brakuje Ci energii, a w sytuacjach kryzysowych raczej się wycofujesz, niż walczysz. Przeczytała, zastanowiła się chwilę. - Co za głupoty! Zupełnie schematyczne, nie pozwalając na własną interpretację! - stwierdziła głośno, z hukiem zamykając książkę. Nie będzie przecież polegać na czymś takim. Serio, co za głupoty. Nic dziwnego, że potem ludzie uważali wróżbiarstwo za śmieszną i niepotrzebną naukę, skoro w większości wypadków wyglądało to własnie w taki sposób. Postanowiła, że więcej już dzisiaj do książki nie zajrzy i wszystko wywróży po swojemu, chociaż wolałaby komuś innemu, a nie sobie. Przyjrzała się więc swojej linii życia jeszcze raz. Była co prawda dosyć porwana, ale równocześnie jej kształt oznaczał coś zupełnie przeciwnego niż napisane było w podręczniku. Co więc to miało znaczyć? Cóż, w takiej sytuacji bardzo przydawała się znajomość charakteru, w końcu swój własny znała, toteż zapisała na pergaminie parę słów: otwartość, energia. Potem wzięła pod uwagę końce linii, bo to chyba też mieli zinterpretować. Wiara w siebie, niezależność, trochę uparta, lubi podróże. No i te przerwy... uznała, że mogło to w jakiś sposób symbolizować zniknięcie ojca w dzieciństwie i prawie roczną przerwę w szkole, jednak tego już nie zapisała.
Kiedy Mia pomachała do nich, od razu posłała młodszej dziewczynie wesoły uśmiech, zanim została pociągnięta w jej stronę przez swoją na wpół przytomną siostrę. Pomyśleć tylko, ile Feti mała siły, nawet będąc jeszcze zupełnie rozespaną i nie w nastroju. W każdym razie, zajęła miejsce po drugiej stronie Puchonki, witając się z nią przyciszonym głosem, zanim jeszcze na dobre zaczęły się zajęcia. Pokręciła tylko głową na poczynania swojej siostry i sięgnęła po swój podręcznik, z łatwością odnajdując odpowiedni temat. Jednak opłacało się przejrzeć tomik jakiś czas przed zajęciami, dzięki czemu teraz nie gubiła się w tych wszystkich rozdziałach, z których przerażająca część brzmiała zaskakująco i nie do końca zrozumiale... może gdyby jeszcze miała je zapisane w cyrylicy, po rosyjsku, jak to było w poprzedniej szkole, byłaby w stanie zrozumieć od czego odnosiły się poszczególne tytuły, bo akurat z treścią to inna historia. Ta nie wydawała się straszna, nawet jeśli Albanka ze sceptycznością podchodziła do wszystkich wróżb. Szczególnie tych swoich. Nie dziewczyny wina, że za grosz brakowało jej talentu do przepowiadania przyszłości i mogła tylko głowić się nad tym, dlaczego wszystko wskazywało na to, że wypadnie 'A', a okazywało się, że w ostateczności mieliśmy 'B'. - Szukaj, aż znajdziesz - rzuciła, posyłając oburzonej Fetije wesoły uśmiech znad kartek książki. Zerknęła na nią jeszcze przelotnie, zanim sama skupiła się na swojej dłoni i... ona też miała problem ze znalezieniem odpowiedniej kreseczki. Czyżby to było jakieś genetycznie uwarunkowane? Kiedy przyjrzała się swojej własnej linii życia i w końcu zajrzała do podręcznika, mogła właściwie częściowo się z nim zgodzić, bo tak naprawdę rzeczywiście wolała raczej trzymać się na uboczu, niż wychodzić przed szereg... i walczyła prędzej za swoich bliskich, niż za siebie, chyba, że mówiliśmy o boisku, które stanowiło raczej wyjątek potwierdzający regułę. Z tą energią też wypadało się zastanowić, ale co do reszty... mogła to zaakceptować. Wgapiała się jednak w swoją dłoń, co rusz zerkając na tekst dotyczący linii życia i w końcu dostrzegła, że kreska wcale nie jest aż taka króciuteńka i część po prostu dało się zbyt łatwo przeoczyć. Czyżby miała chorować pod koniec życia? Może na starość spadnie z miotły, skończy połamana i zupełnie zdana na swoją kochaną rodzinkę? Nigdy nie wiadomo, ale chyba jednak wolała, by ta przepowiednia się nie spełniła.
Lekcja start. Yhym, właśnie odliczał czas do jej rozpoczęcia, nie ogarniał ile już tu siedział jednak do momentu kiedy miał o czym rozmyślać było dobrze. W pobliżu raczej nie było nikogo znajomego, choć też nie bardzo się rozglądał. No może zwrócił jedynie uwagę na kilka dziewczyn i w sumie to tyle. Na szczęście lekcja się rozpoczęła, a nauczycielka zaczęła coś mówić o liniach i innych takich, gdy usłyszał słowo podręcznik nieco się zmieszał. Nie wziął go ze sobą, ale na szczęście profesor go uratowała i tak oto mógł sobie trochę 'poczytać' o wróżeniu. Chyba nie trzeba wspominać, że zamiast to robić jak najprędzej zajął się czymś innym. Akurat miał czym, bo parę minut później do pomieszczenia wparowała Sky. - Cześć - powiedział półgłosem i uśmiechnął się na jej widok. Nie chciał przeszkadzać innym jednak wypadało się odezwać, miał nadzieję, że nauczycielka nie będzie miała nic przeciwko. W końcu zawsze mógł powiedzieć, że tłumaczy koleżance co mają robić. - Chyba uznał, że prędzej umrze niż się tu pojawi - odpowiedział równie cicho co wcześniej - Fajnie, że jesteś - dodał po czym także zajął się szukaniem linii. Kilka minut zajęło mu ogarnięcie informacji z podręcznika i równoczesne sprawdzanie co powie mu jego dłoń. Pierwsza linia mówiła o tym jaki to jest zdrowy i w ogóle zajebistość długie życie i takie wow, no nawet fajnie. Gdy zaczął się dokładniej jej przyglądać dowiedział się o tym, że będąc dzieckiem chorował, tylko na co? Jakoś nie przypominało mu się żeby miał z czymś problem, może po prostu nie pamiętał? A może to głupoty i tyle? Wzruszył ramionami i zamknął podręcznik nie rozkminiając dłużej o tym wszystkim. W sumie to chętnie by sobie porozmawiał z Milford... Finalnie uznał iż sprawdzanie cierpliwości Allard nie będzie zbyt dobrym pomysłem. Może zaczepi koleżankę po lekcji?
Są takie lekcje, na które Eiv powinna mieć całkowity zakaz chodzenia. Głównym argumentem tego był fakt, że dziewczę niemal na wszystkich zajęciach zderzała się z brutalną prawdą. Nigdy nie przypuszczała, że ją to spotka właśnie teraz, bo przecież dlaczego lekcja wróżbiarstwa miałaby cokolwiek zmienić? Dzisiaj jednak… Zmieniła. Szła na te zajęcia, jak na skazanie. Czuła, że sporo się wydarzy, ale nie przypuszczała, że aż tyle, bo chciała zapomnieć o swoim pokręconym życiu, a fakt, że spotkała tutaj innych uczniów i studentów w tym Rasheeda, który jest z nią Vesper, a dodatkowo Eugene i jeszcze Enzo… Była niemal w paszczy lwa, ale grzecznie i posłusznie wykonała zadanie, które poleciła profesor Allard. Zmarszczyła brwi, gdy odczytując kolejno wyniki z podręcznika dowiadywała się wszystkiego, co pokazywała jej linia życia i nic nie było omyłkowego, a to stawało się przytłaczające, co od razu można było dostrzec w jej niebieskich tęczówkach. -Zdrowie… – Powiedziała bardziej do siebie niż do kogokolwiek, a następnie wywróciła oczami na ten swój charakterystyczny sposób, który mówił tylko jedno – to niemożliwe. Podejrzewała, że mogło chodzić o jej ojczyma, czyszczenie pamięci, ale z drugiej strony, to przecież nie choroba. Niemniej jednak była nieco zbita z tropu podobnie, jak po przeczytaniu wzmianki o licznych zmianach. Do cholery, co to miało być? -Przepraszam. – Jej głos był już bardziej donośny i gdy tylko podniosła dłoń, chciała skupić wzrok nauczycielki na sobie. -W jak dużym stopniu to, co oferuje wróżenie z dłoni może być prawdą? Chodzi mi o to, czy to żadne bujdy? – Nie było to bezczelne, w żadnym razie, bo nawet głos Henley był zdecydowanie dużo łagodniejszy niż zazwyczaj, ale to było powodem, dla którego traciła grunt pod nogami. Nie patrzyła w stronę Eugene’a, ani nikogo kogo znała, bo to by osłabiłoby jej pewność siebie, a tego przecież nie chciała. Nie tym razem.
Musiała się spóźnić. Oczywiście nie lubiła wróżbiarstwa, ale nie żeby zrobiła to specjalnie. Znów nudy. Pomyślała w duchu i westchnęła prawie, że zrozpaczona. Pani profesor już chodziła i sprawnym okiem obserwowała uczniów, jak sobie radzą w swoich poczynaniach. Może mnie nie zobaczy. Może mnie... Mała Kazumi starała się przemknąć obok nauczycielki. Niestety nie udało się i ta ją zobaczyła. Właściwie na szczęście. Wpierw Gallagher dostała upomnienie za to "nie celowe" spóźnienie, po czym pani Allard wytłumaczyła dziewczynie co i jak, a także poddała zapasowy egzemplarz podręcznika. Nie ma to jak iść na wróżbiarstwo i zapomnieć książek. Otworzyła swoją dłoń i zaczęła analizować linię życia, którą nie tak łatwo było znaleźć. Krótka i bardzo niewyraźna co może oznaczać: "... że Twoja osobowość nie jest zbyt wyrazista, nieco brakuje Ci energii, a w sytuacjach kryzysowych raczej się wycofujesz, niż walczysz." Przeczytała i niemal, że wybuchła śmiechem. W porę się opanowała, jednakże ktoś odwrócił się w jej stronę, aby upomnieć żeby była cicho. Przewróciła oczami. I na co mi te lekcje... Zaczęła analizować dalej, co wcale nie wróżyło dobrze. Ech westchnęła. Zaczęła utwierdzać sama siebie w przekonaniu, że nie lubi wróżbiarstwa i to bardzo...
Ah wróżbiarstwo, wróżbiarstwo... niezbyt lubiany przez Caroline przedmiot - szukanie durnej linii na swojej ręce? Niezbyt ciekawe, nie przepadała też za tamtejszymi nauczycielami ale co poradzić - lekcje to lekcje. Nie wspominając już że zupełnie zapomniała że dzisiaj jakakolwiek się odbywa - zawsze trzeba mieć wymówkę, tak na wszelki wypadek. Zabrała ze sobą dobrze zachowany podręcznik i ruszyła szybkim krokiem pod drzwi sali. Przez chwilę się wahała... wejść, czy nie wejść? Właściwie nie miała wyboru, musiała się chociaż odrobinkę podszkolić z innych przedmiotów, machanie różdżką i rzucanie zaklęć na OPCM'ach nie wystarczy. Niepewnie przekroczyła próg rozglądając się po sali lekko uśmiechając się do zgromadzonych, oczywiście włączając w to nauczyciela. -Przepraszam za spóźnienie! - Szybko wykrztusiła gdy poczuła na sobie przeszywający wzrok nauczyciela. Podeszła do wolnego miejsca, otworzyła podręcznik na odpowiedniej stronie i zaczęła jeździć palcem po swojej dłoni szukając linii życia. Nie było tak łatwo, była krótka i niewyraźna a na końcu było lekko widoczne rozwidlenie. Blondyna wyszukała w książce swoich wyników, po czym lekko zmarszczyła brwi... "Nie tak łatwo odnaleźć Twoją linię życia. Jest krótka i bardzo niewyraźna. To może oznaczać, że Twoja osobowość nie jest zbyt wyrazista, nieco brakuje Ci energii, a w sytuacjach kryzysowych raczej się wycofujesz, niż walczysz. Końcówka Twojej linii jest wyraźnie rozwidlona. Przygotuj się na wiele zmian, jakie czekają Cię w życiu. Uważaj też, bo to może znaczyć, że starość zastanie Cię bez wystarczającej ilości galeonów i może nie być Ci zbyt łatwo. " -Co za bzdury... skąd oni biorą w ogóle te informacje... Wszystko wyssane z palca. - cicho wymamrotała.
Pociągnęła rękę Felixa, jak gdyby była jej prywatną własnością i przyjrzała się uważnie liniom. Parsknęła cichym śmiechem, zdając sobie sprawę, że jego linia życia jest równie szeroka, co jej. - Wychodzi na to, że żyjesz równie intensywnie, co ja. Myślisz, że piją do tego naszego małego spotkania przy murze? - zakpiła, ani przez chwilę nie uznając go za coś nadmiernie szalonego. Ostatecznie nikt ich przecież nawet nie przyłapał. - Trudno cię powstrzymać - ciągnęła dalej Rains. - I zdecydowanie przeceniasz swoje zdrowie. - Zaśmiała się dziko, może nieco zbyt głośno, jak na warunki, w których się znajdowali. Natychmiast umilkła, starając się nie zerkać na Allard. Powróciła do szeptu. - Nie wydaje mi się, żebyś taki był. Jesteś raczej... - Ważyła słowo na języku. Właściwie jeszcze nigdy w życiu nie przypisała go żadnemu mężczyźnie, ale ten zdawał się spełniać wszelkie warunki, które była w stanie sobie wyobrazić. - Jesteś raczej dżentelmenem - stwierdziła z pewnym oszołomieniem, kryjąc je zręcznie lekkim uśmiechem. - Miałeś kiedyś jakiś wypadek? - zapytała nagle, dalej analizując jego linię życia. - Jak nie, to chyba powinieneś skoczyć do pielęgniarki. Z drugiej strony, to może się skończyć jakimś wypadkiem. Diabelski uśmiech prawie nie schodził jej z twarzy. Była w swoim żywiole, nie przejmując się zdaniem Felixa na temat ciągnięcia jego ręki czy brudną poduszeczką jego dłoni. Czy on przed chwilą znowu rysował? Cóż, ledwie zauważała teraz cokolwiek, włącznie z Allard.
Gdy samotnie siedziałem z tyłu klasy, niewinnie odczytując swoje przeznaczenie z dłoni, do sali weszła następna grupa spóźnionych uczniów. Uniosłem głowę znad książek, bezwiednie poprawiając fryzurę, kiedy moim oczom ukazała się znajoma brunetka. Ale... czy aby na pewno? To nie sen? Nie miałem bladego pojęcia, że też uczęszcza do Hogwartu, ani, że jest Gryfonką. Śledziłem ją wzrokiem, gdy szła do ławki, a później zajmowała miejsce w tym samym rzędzie, tuż przede mną. Próbowałem uchwycić jej wzrok, bo chociaż ostatnio tak oschle zostawiła mnie w księgarni, coś wciąż pchało mnie w jej stronę. - E-Evelyn? - wyszeptałem delikatnie, nachylając się do jej ucha. Chciałem, żeby mnie usłyszała, odwróciła się, odpowiedziała. Dlaczego nie mogła zostać? Czy naprawdę byłem aż takim frajerem? W tej chwili rozpoczęła wymianę zdań z nauczycielem. Właściwie, to miała rację - ja też nie do końca wierzyłem w to, co wyszło mi we wróżbach. Choć może o to chodzi? Że zdarzy się to, co najmniej prawdopodobne - Porozmawiamy później? - z ogromną nadzieją w głosie spytałem, kiedy skończyła kierowanie uwag w stronę profesor Allard. Miałem ochotę odgarnąć jej włosy, pocałować w szyję... Ale nie mogłem. Przecież dla niej byłem tylko żałosnym frajerem, który napatoczył się gdzieś na mieście. Dlaczego tak trudno było mi to zrozumieć? I zaakceptować, i dać sobie spokój?
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Emmet na kolejnych zajęcia wróżbiarstwa? To z pewnością nie mogło się dobrze skończyć. Nie po ostatnich wyczynach, o których prawie zapomniał. Co to się tam działo? Uch, nawet nie potrafił sobie przypomnieć, o co dokładnie poszło na błoniach. Był zdecydowanie za bardzo przemęczony tymi wszystkimi dziwacznymi sytuacjami i nawałem obowiązków, dlatego też nic dziwnego, że wpadł spóźniony na zajęcia, robiąc może nie tyle widowiskowe, co - dla niego samego - krępujące wejście. - Dzień dobry pani profesor. Najmocniej przepraszam za spóźnienie... - wymamrotał, wzrokiem szukając kogoś na tyle znajomego, by jakoś wytrwać lekcję. Dostrzegłszy Felixa, szybko znalazł sobie obok niego miejsca, przy okazji trącając chłopaka w ramię. - Rains - przywitał się z dziewczyną krótkim skinieniem głowy i zaczął wyciągać cokolwiek z plecaka, aby nadrobić braki. Rzecz jasna nie miał pojęcia, co robić, poza tym, że chodziło o linię życia. Podniósłszy dłoń na wysokość oczu, obserwował omawiany fragment między palcami, ale za cholerę nie potrafił z tego czegoś odczytać. - Wiecie, co to może znaczyć? - Pokazał tę śmiesznie krótką linię, drugą dłonią wertując strony podręcznika do wróżbiarstwa. Jakim cudem posiadał coś takiego? Na pewno nie należał do niego, ale przypominał jeden z tych, które leżały w bibliotece. Nie pamiętał, że coś takiego wypożyczał. Skleroza?
L. i jego zajęcia z wróżbiarstwa to - teoretycznie rzecz ujmując - prawdziwa pomyłka. Krukon nie miał za grosz wyczucia do takich spraw nie tyle ze względu na światopogląd, co na wewnętrzne umiejętności. Mógł mieć zakuty cały podręcznik, a i tak nie wyniósłby z lekcji więcej niż by tego chciał. Zatem pozostawało udać się na jakieś korepetycje albo rzeczywiście przestać uczęszczać na wróżbiarstwo i zająć się tym, co naprawdę wychodziło mu najlepiej. Ale pomijając już tę kwestię, Lavern tak czy siak postanowił pójść na wróżbiarstwo, spóźniając się. Jak zwykle. Od samego progu przepraszał nauczycielkę za spóźnienie, bowiem znowu zasiedział się w bibliotece, oglądając kolejne tomy w dziale zakazanym. Zająwszy jedną z puf gdzieś w jednym z ostatnich rzędów, szybko otworzył podręcznik i zaczął analizować informacje, które gdzieś tam od kogoś zasłyszał. Nie chciał już na siebie zwracać szczególnej uwagi, toteż w trakcie uważnego oglądania własnej dłoni, drugą notował wszystko to, co miało jakikolwiek związek z zadaniem. Oczywiście później zamierzał wybrać z tego co bardziej ważniejsze informacje, jednakże wolałby skonsultować je z panią profesor. Zatem nic dziwnego, że jego ręka w pewnym momencie wystrzeliła w górę, lecz zawisła na moment i opadła w dół. Nie, to nie byłoby właściwe pytanie. Musiał coś jeszcze sprawdzić, więc może po zajęciach podejdzie i dopyta o to.
Wróżbiarstwo… Z pewnością nie była to lekcja, którą Sonia lubiła i chętnie na nią chodziła. Wprost przeciwnie. Można powiedzieć, że jeśli chodzi o jej stosunek do tej dziedziny magii do był dość negatywny. Na jej liście ulubionych przedmiotów był bardzo nisko, jeśli nawet nie na ostatnim miejscu. Jeśli miałaby określić wróżbiarstwo w dwóch słowach pewnie byłyby to: stek bzdur. W końcu z natury była bezpośrednia. Przychodziła na nie niechętnie i jak tylko mogła to unikała ich jak ognia. Pewnie w ogóle by na nie przychodziła, gdyby nie musiała. Z hukiem weszła do sali i stanęła w drzwiach rozglądając się po sali, starając się wyrazić wzrokiem całą swoją pogardę dla tego przedmiotu. Narobiła sporo hałasu drzwiami i parę osób odwróciło w jej stronę głowy. - Dzień dobry – powiedziała do nauczycielki, nie patrząc nawet w jej stronę. Zastanowiła się gdzie usiąść. Większości osób nie znała. Zobaczyła Vittorie, ale ta już siedziała obok Laury i jakiegoś Ślizgona, więc postanowiła ich zostawić. Zamiast tego podeszła do samotnie siedzącej Nicole, wpatrującej się dokładnie w swoją dłoń. Usiadała obok, na samym wstępie rozczochrując jej włosy. Wyjęła z torby podręcznik do wróżbiarstwa i otworzyła go na przypadkowej stronie. - Część, kochanie. Dowiedziałaś się czegoś ciekawego ze swojej dłoni? Będziesz żyć długo i szczęśliwie, czy może pożre cię coś w najbliższym czasie? – powiedziała żartobliwie. Powoli zaczęła przerzucać strony, szukając rozdziału o wróżeniu z dłoni. Dopiero gdy trafiła na właściwą spojrzała na swoją dłoń. Która to ta linia życia? Według słów profesor Allard to ta między kciukiem a palcem wskazującym… To pewnie ta… Przyjrzała się jej bliżej i odnalazła tłumaczenie w podręczniku. Niezbyt ją interesowało co tak właściwie może oznaczać, ale cóż mus to mus. - Według tego – zaczęła, czytając dokładnie. – Moje zdrowie jest doskonałe, a życie zapowiada się na długie i bardzo dynamiczne, ale biorąc pod uwagę tą dużą przerwę – ręką wskazała na małą wyrwę, podstawiając Nicole rękę pod nos - przejdę niedługo ciężką chorobę – powiedziała, specjalnie kształtując głos, tak by brzmieć poważnie, a jednocześnie komicznie. Nie wierzyła w ani jedno słowo, które mówiła, ale warto się czasem powygłupiać. Na chwilę zamilkła wczytując się głębiej w swoją przyszłość. – Pani profesor – zawołała nieco głośniej, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Tu jest napisane: ,,możliwe, że w przeszłości spotkało Cię coś bolesnego, ale na szczęście niezbyt dramatycznego’’. Od kiedy to wróżbiarstwo odnosi się do przeszłości? – wyraziła swoje powątpiewanie nad sensownością podręcznika.
Z zadowoleniem obserwowała, jak uczniowie pracują. Nie wszyscy oczywiście podchodzili do tego poważnie, ale już dawno przestała im powtarzać, że przecież nie muszą tu przychodzić, jeśli im się coś nie podoba. Skoro wciąż się pojawiali, była szansa, że coś jednak w tej lekcji im się podobało albo coś z niej wynosili. Też dobrze. Dopóki nikt nie odstawiał żadnych cyrków, tolerowała brak entuzjazmu. Tym bardziej, że pojawiały się też pytania, a to świadczyło o zainteresowaniu tematem. Całkiem nieźle. - Panno Rossa, starożytni wierzyli, że linie na dłoni są odzwierciedleniem tego, co się stanie z człowiekiem od jego narodzenia aż do śmierci. Dlatego mogą mówić też o tym, co wydarzyło się w przeszłości. A jak bardzo ma się to do rzeczywistości... - tu zwróciła się do panny Henley. - Są tacy, którzy wierzą, że z dłoni da się wyczytać wszystko i to się sprawdzi. Są tacy, którzy uważają, że układ linii nie może mieć wpływu na różne zdarzenia. Ja uważam, że trzeba na to patrzeć z pewnym dystansem. A jeśli odkryte przez panią znaczenie pani linii jest bliskie prawdy, może ma pani ku temu szczególny dar - uśmiechnęła się. Przeszła się po klasie, patrząc, czy wszystkim udało się znaleźć odpowiednią linię i odczytać jej znaczenie. Kiedy miała pewność, że tak, zaczęła omawiać następną część. - Skoro już wiecie, gdzie zaczyna się linia życia, spróbujcie w mniej więcej tym samym miejscu znaleźć kolejną linię. Może być nieco wyżej, mogą też na początku być połączone. Ta druga nie idzie tak bardzo po łuku, jest prostsza. Znaleźliście? To linia głowy. Uważa się, że określa inteligencję, walory umysłowe i odwagę. Ponownie poproszę was o interpretację, tym razem jednak zadanie się nieco zmienia. Nie będziecie interpretować swoich linii, a kolegi czy koleżanki z ławki. Poza panem Lockwoodem - rzuciła karcące spojrzenie w stronę Gryfona i siedzącej obok Ślizgonki. - Panu przyda się poćwiczenie na własnej ręce.
Przyjście w tej chwili równa się spóźnieniu. Wciąż jednak spóźnialscy są mile widziani, więc śmiało możesz dołączać. Wtedy możesz, ale nie musisz rzucać na znaczenie linii życia. Zadanie najlepiej wykonywać w parach, ale można też w trójkach, jesli akurat tak siedzicie.
Wygląd linii:
1 Linia głowy, którą analizujesz, jest długa i pochyla się ku dołowi. Według podręcznika to znaczy, że jej właściciel cechuje się dużą wyobraźnią i ma pewne talenty twórcze. Jeśli jeszcze nie zajmuje się żadną artystyczną dziedziną, może czas pomyśleć o tym, by zacząć? 2 Przyglądasz się i stwierdzasz, że linia kończy się jakoś wyjątkowo szybko. To może znaczyć, że druga osoba ma trudności z koncentracją. Nie cechuje się też zbyt bogatą wyobraźnią. Podręcznik podkreśla jednak, że to wcale nie oznacza, że ktoś jest głupi! 3 Nie widzisz w linii nic szczególnego. Powiedziałbyś, że jest całkiem przeciętna. Taka też została opisana. Wyczytujesz, że to oznacza komunikatywność, praktyczne podejście i dobrą pamięć. Całkiem przydatne cechy, czyż nie? 4 Nie masz najmniejszego problemu ze znalezieniem linii. Jest naprawdę mocno zaznaczona, chyba najmocniej ze wszystkich. Szukasz opisu w książce i w końcu odnajdujesz - taka linia ma oznaczać umiejętność ogromnej koncentracji w najbardziej wymagających, decydujących momentach. 5 Szukasz, szukasz, ale nie masz pewności, gdzie właściwie jest ta linia. W końcu znajdujesz bardzo niewyraźną kreskę i wydaje ci się, że to to. Podobno tak słabo oznaczona linia oznacza roztargnienie, problemy z koncentracją i skłonność do migreny. 6 Linia głowy, której się przyglądasz, jest dość wąska, ale bardzo głęboka. Możesz śmiało przekazać koledze/koleżance, że ma nieprzeciętną inteligencję, a jest szansa, że także zdolności manualne.
Ułożenie/zakończenie linii:
1 Linia głowy przebiega bardzo blisko linii życia. Oznacza to niezależność myśli i poglądów oraz całkiem niezłe zdrowie, ale z drugiej strony też wybuchowość. Całkiem niezła mieszanka, prawda? 2 Tak patrzysz pod różnymi kątami i dochodzisz do wniosku, że to chyba najbardziej pofałdowana linia, jaką widziałeś. Szukasz jej znaczenia i odczytujesz, że taki wygląd linii głowy może oznaczać zmienny charakter i uleganie wpływom, możliwe też, że wręcz przesadną oszczędność. 3 Według profesor Allard linia głowy i linia życia najczęśniej zaczynają się bardzo blisko siebie, czasem nawet na początku są złączone. Te jednak, na które właśnie patrzysz, są dość daleko od siebie, przez co w pierwszej chwili masz wątpliwości, czy znalazłeś dobrą linię. Według podręcznika jednak tak też może się zdarzyć i oznacza to szybkie rozbudzenie samodzielności. Kto by pomyślał! 4 Ze zdziwieniem zauważasz, że linia głowy i linia życia w jednym miejscu się przecinają. To oznacza z jednej strony nieśmiałość, a z drugiej pewną złośliwość i skłonność do kłótliwości. 5 Sam układ linii nie ma w sobie nic niezwykłego, ale kiedy patrzysz na jej końcówkę, dostrzegasz rozwidlenie. Zaglądasz do podręcznika i wyczytujesz z niego, że oznacza to bardzo rozproszone uzdolnienia, wiele talentów, które jednak jakoś nie mogą zaowocować w żadnej konkretnej dziedzinie. 6 Koniec linii głowy wyróżnia się nie zwykłym, a potrójnym rozwidleniem. Podręcznik przewidział i taką sytuację. Według słów tam zapisanych, takie zakończenie oznacza kombinację wyobraźni, przedsiębiorczości i inteligencji, a to może przynieść prędzej czy później wymierne korzyści!
Kod:
<zg>Kostka pierwsza: </zg> <zg>Kostka druga: </zg> <zg>Odczytuję linię:</zg> imię i nazwisko <zg>Spóźniony:</zg>[b]tak/nie[/b]