Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Barry Markiewicz
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.87 m
C. szczególne : Okulary na nosie | trzy niewielkie pieprzyki po lewej stronie przy ustach | A w ustach wiśniowe dropsy
Lubiłem, gdy na lekcji wróżbiarstwa Ellery poruszał temat kart tarota. Może nie były one tylko jedynym sposobem na odczytanie przyszłości, istniało wiele rodzajów dywinacji, ale to one najlepiej do mnie przemawiały. Zresztą sam byłem szczęśliwym posiadaczem ładnej tali kart tarota, z którą się prawie nigdy nie rozstawałem. Oczekuje cierpliwie na rozpoczęcie zajęć, gdy ot, tak po prostu, zwyczajnie siada obok mnie @May Jupiter Farris i wita mnie krótkim "cześć". Moją uwagę przykuwa stukot w ławkę — pierścionek, który ma na palcu panna Farris. - No cześć. - Odpowiadam trochę podejrzliwie. - Fajne oko. - Spoglądam chwile na ozdobę, która przypomina mi martwe gałki zwłok w zakładzie pogrzebowym mojej świętej pamięci matki. W końcu zjawia się profesor duch i rozpoczyna lekcje. Słucham z ciekawością, bo już widzę, że zapowiada się ciekawie — interpretacja. To, co lubię najbardziej. Żadne książki, wytyczne, sucha teoria tylko jedziemy z szóstym zmysłem i kreatywnością. Odwracam swoją kartę i uśmiecham się, jakbym wiedział już, co to jest. Wydaje mi się to oczywistością. Symbol, który przedstawia moja karta to jeden przedmiot, który wygląda jak kostur. Od razu myślę, że jest to As buław. Zapisuje gorączkowo, jakbym wypełniał zwycięski kupon na loterie. Smok na zewnątrz i wewnątrz kostura. Chmury na tle nieba. Opisuje to jako siła wyższą lub problemy. Chwilowe problemy, może niemoc, ale przejściowe pod opieką jakichś istot opiekuńczych, kiedy w ręce dzierżymy symbol różdżki woli i działania. Właśnie to karta przewozi mi na myśl. Początek czegoś. Siła w wewnątrz i na zewnątrz. W końcu smoki to symbole mocy. Mam dobre odczucia z kartą, więc i to zapisuje. Lekki niepokój przez tło, ale myślę, że i tak to dobra wróżba.
Jeśli nie wiecie jak się zabrać za to. Zerknijcie na post Barrego to co podkreśliłem. Oczywiście nie musi to wyglądać tak konkretnie. Możecie podejść do tego zadania w dowolny sposób. Powodzenia!
Już od samego początku lekcja podoba mi się bardziej niż ta poprzednia - przede wszystkim, bo lubię tarota, ale również interpretowania rysunku z talii wydaje mi się zdecydowanie łatwiejsze niż rozczytywania układu gwiazd. Odwracam swoją kartę i przyglądam się widniejącej na niej postaci, a przede wszystkim otoczeniu. Na początku ciężko mi zapisać coś konkretnego, ale im dłużej na nią patrzę, tym więcej przychodzi mi do głowy, więc zapisuję wszystkie mniej i bardziej konkretne spostrzeżenia. Zauważam, że ciężko powiedzieć gdzie dokładnie znajduje się kobieta, ale przed nią widać popękaną ziemię, albo może mur czy drogę, gdzieś w oddali są kamienie ukryte w mgle. Na pewno jest noc, pełnia. Postać z kolei stoi wśród świetlistych kwiatów, a nad nią jest jakaś budowla (kamienny łuk?) z widniejącym symbolem (literka C albo G?) i twarzą. Po tym wszystkim wnioskuję, że kolorem karty są Monety, ponieważ wszystko wskazuje, że chodzi o żywioł ziemi. Kobieta ma neutralną minę, ale jest jakby tajemnicza, jej wzrok spogląda prosto na mnie, zatrzymała się tuż przed wejściem na drogę. Może chodzi o zachętę, żeby pójść przed siebie, w nieznane, gdzie widać tylko noc, mgłę kamienie? Wydaje mi się, że karta symbolizuje decyzję, być może wyjście ze strefy komfortu. . Spisuję wszystkie swoje wnioski, chociaż z każdym nowym pomysłem wydaje mi się, że może znaczyć coś innego. I zupełne nie wiem która konkretnie karty by to mogła być.
May Jupiter Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Odwracam głowę znad zeszytu i automatycznie podnoszę dłoń dzierżącą ołówek – przy okazji przyozdobioną pierścionkiem. – Dzięki. Sama wyłupałam lalce – mówię, przez chwilę jeszcze przyglądając się chłopakowi, zanim nie wróciłam do mazania – było to raczej bezwiedne suwanie ołówkiem po kartce, układające się we wzory prawie że przypadkiem. Nie starałam się zachować żadnej technicznej poprawności. Gdy widzę profesora, brwi podjeżdżają mi do góry. Słucham go i automatycznie kiwam lekko głową, przy okazji bujając górną połową ciała. Chłonę polecenie; ledwo uszczknęłam w swoim życiu tarota, ale zadanie, zupełnie nieograniczające się do zwykłego klepania znaczeń kart, obudziło we mnie dociekliwość, przez którą jeszcze zanim duch skończył mówić, muskam jej brzeg opuszkami palców, gdy karta już leży pod moim nosem – trochę w niecierpliwości ujrzenia awersu, a trochę badawczo. Może już wczuwam się w to, co karta miała do powiedzenia. Znów bezwiednie stukam pierścionkiem w ławkę. Przewracam kartę i zagryzam lekko język za zaciśniętymi ustami. Pierwszy rzuca mi się w oczy ogień. Automatycznie próbuję zliczyć miecze, ale szybko odwodzę się od tego pomysłu, zostawiając to na koniec, żeby nie sugerować sobie niczym odczytu ikonogafii. Gorąc zmagań aż napina niektóre partie mojego ciała, gdy opisuję go na swoim pergaminie. Moją uwagę przyciągają też połacie kurzu wzbijające się dookoła postaci, więc opisuję szczypiący w oczy piasek niwelujący widoczność. Zatopiona w świetle ognia twierdza w tle wydaje się złowrogo górować nad potyczką. W końcu pozwalam sobie policzyć pięć mieczy. Mogłabym pisać w nieskończoność, ale odkładam ze świstem pióro. Przychodzi mi do głowy słowo "tułaczka", ale to już chyba jakieś moje odniesienie do karty, wiec pewnie gdybym miała się rozpisać, zrobiłoby się już zbyt osobiście. Odwracam się więc do chłopaka z ławki, który też już skończył. – Jak do tej pory w żadnej szkole nie uczył mnie duch. Od kiedy tu jest? – pytam go szeptem, wskazując głową profesora. Zafascynowało mnie to zjawisko. Doceniam te małe drobiazgi angielskiej gościny, bo przez porównanie w wielu kwestiach wypadało blado na tle innych zwojowanych przeze mnie miejsc.