Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Nawet nie miał pojęcia, że właśnie trwała lekcja wróżbiarstwa. W ciągu całej swojej kariery w Hogwarcie udało mu się zaliczyć może jedną obecność tam? I to też przypadkiem, kiedy akurat chciał zrobić doby uczynek i zwrócić pewnej damie jej własność… nie udało się, ale przynajmniej załapał się na ciastka i herbatę w towarzystwie równych sobie czubków. Tym razem do pokoju zwabiła go ruda czupryna, znikająca za klapą - @Pandora J. Doux. Raczej nie podejrzewał Neirina o uczęszczanie na podobne zajęcia, a i szaty odrobinę się wyróżniały. Ktoś nowy - najwyraźniej i tutaj można było spotkać ludzi pozbawionych duszy. W żadnym wypadku nie oglądał się za spódniczkami… zwyczajnie ciekaw był jaka impreza odbywała się w tym czasie w wieży. Wdrapał się do sali akurat już po przemowie nauczycielki - co prawa zupełnie nie rejestrując jej obecności w pomieszczeniu, ale i tak rzucił krótkie „Dobry-” na powitanie. Wewnątrz panował spory zgiełk. Szczególnie w okolicy kredensu z herbatą. Zbyt duże zamieszanie jak na jego gust. Głośne rozmowy, stukanie łyżeczek i porcelany o talerzyki. Znowu coś jedzą? Jeszcze trochę i Jack będzie przekonany, że na tych lekcjach nic się nie robi poza piciem herbaty. Normalnie druga stołówka. Mimo wszystko ładnie pachniało. Aromat herbat był wystarczająco silny, aby zachęcić go do wzięcia udziału w zajęciach. Czy też raczej konsumpcji nieznanych mu wywarów. Kto jak kto, ale jedzenia i picia sobie nigdy nie odmawiał. Przeszedł wzdłuż ściany, wybierając dla siebie jakąś najbardziej zwykłą i neutralną filiżankę oraz pudełko z ziółkami, które nie było za specjalnie rozchwytywane. Fusiasto – pomyślał. Zapomniał, że aby móc brać udział w zajęciach to najpierw trzeba się przegryźć przez te wbijające się w zęby, rozmiękłe chwasty, kawałki owoców i liści, a niekiedy nawet i całych gałęzie, zanim będzie można przejść do kolejnego etapu lekcji. Nie słyszeli o wyciorach? Herbata w torebkach jest za tania na wróżenie? Jeszcze nie siadał, czekając aż leśny napar nieco wystygnie – ustawiwszy się z nim na najbliższym stoliku. Dopiero teraz – pozbywając się parzącej w palce porcelany - miał chwilę, aby się rozejrzeć. Kilka twarzy było mu znanych. Inne może niekoniecznie. @Blaithin 'Fire' A. Dear@Emily Rowle, nawet para puchonów i ktoś dorosły. Spojrzał na stojącą nieopodal imitację Emily, zastanawiając się czy zawsze była taka niemiła. Zanim sam nie upił łyku ze swojej filiżanki. I dobrze, że to tylko jeden łyk! Nie daj uraczyłby się mocniej i głową przebiłby się przez dach. - Co do..? - Skomentował, mieląc na końcu jakieś przekleństwo, gdy nagle jego głowa poszybowała w górę, a jego sylwetka nabrała posturę żyrafy. Nie miałby nic przeciw urośnięciu paru centymetrów, jednak to już była lekka przesada. Odstawił naczynie spoglądając w dół, na siebie, oraz wszystkie pozostałe karzełki. - Fajnie… ale chyba już nie dam rady się niczego napić. - Dodał, nareszcie, zauważając obecność opiekunki Hufflepuffu @April Jones. Z jednej strony wrażenia niezapomniane, z drugiej zaś z rączkami, które nie sięgają ust, można umrzeć z głodu. Wolałby to jakoś naprawić - mając nadzieję, że to nie złośliwość spowodowana spóźnieniem. I tak opuszczał już wiele lekcji. Jeśli tym razem próbował nie rzucać się w oczy, to trochę mu nie wyszło.
Kostki: I i 1...jestem żyrafem
Rowan Kállai
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : Świdrujące spojrzenie i brak manier.
Na lekcji pojawiało się coraz więcej mniej i bardziej znanych osób. Rowan jednak wciąż siedziała w swoim kąciku całkowicie niewzruszona, przysłuchując się rozmowom, jakby co najmniej próbowała dziabnąć kąsek jakiejś plotki, czegoś ciekawego, o czym mogłaby myśleć przez resztę lekcji. Głowa co jakiś czas opadała jej na pierś, jednak zawsze z podrywem budziła się z chwilowej drzemki. No weźże się skup, pomęczysz się chwilę, a za dwie godziny będziesz już w dormitorium, w mięciutkiej pościeli. Nieco ocuciła się kiedy @April Jones weszła do sali, chociaż zaraz... to śpiące spojrzenie świadczy o tym, że i ona korzystała z jesiennej pogody w jedyny poprawny sposób. Ro kojarzyła ją ze szkolnych korytarzy, chociaż nigdy wcześniej nie zamieniły ze sobą słowa. No bo i czemu miały? A o dziwo, tembr głosu nauczycielki był miękki jak puch, melodyjny, wprawiający w całkiem przyjemny nastrój. Ona sama wyglądała jak żywcem wyjęta spomiędzy stron podręcznika "O wróżbach, klątwach i urokach codziennych". Zaciekawiła ślizgonkę o wiele bardziej, niż pierwotnie się spodziewała. Nawet kiwała ona głową, słuchając wypowiedzi Jones. - Czyli wychodzi na to, że przyszłam tu na herbatkę - Mruknęła pod nosem, prawie niesłyszalnie. Niezbyt lubiła marnować czas, ale skoro już tu była, to nie wyjdzie tak ostentacyjnie, bez względu na to, że nowa nauczycielka zaskarbiła sobie kilka punktów u nikogo-nie-lubiącej Rowan. Dziewczyna wstała i za resztą klasy udała się w stronę szafek wypełnionych po brzegi płóciennymi woreczkami z mieszankami ziół. Czy może być coś nudniejszego od kolekcjonowania herbat? Sięgnęła po pierwszą z brzegu, szybko przygotowując z niej napar. Nie znosiła stania w grupie, obcego dotyku, cudzego oddechu na plecach. Czym prędzej więc wycofała się do swojego miejsca, trzymając w dłoniach gorącą filiżankę, z której unosiła się para w kształcie listków. Pachniała zwyczajnie i tak samo wyglądała. Herbata jak herbata, pomyślała, sącząc gorący płyn. Trochę jednak zaczęła wątpić w zwyczajność tych herbatek, kiedy na sali zaczęły się dziać różne rzeczy. I to jednocześnie. Nie nadążała z obserwowaniem innych, tu komuś z ust uciekały mydlane bańki, tu ktoś nagle miał przypływ miłości i czułości, przytulając wszystkich - a być może @Pandora J. Doux już taka była i napar nie miał na to wpływu. Czekaj, co się tu na Merlina dzieje? Chociaż była pewna, że skupiła swój wzrok na @"Blaithin 'Fire' A. Dear" (której kiwnęła głową na powitanie), to dosłownie po mrugnięciu, na jej miejscu pojawiła się filigranowa blondyneczka, której imienia Rowan nie znała. Taka sama, jaka siedziała kilka stolików dalej. Czy ona podwójnie widzi? Czy nawdychała się jakiś oparów na eliksirach i teraz zaczynają jej one przeżerać mózg? - Chyba zaparzę sobie coś innego. - Rzuciła od niechcenia, kiedy postać April pojawiła się u jej boku. Od razu wstała z siedziska, otrzepała spódnicę z niewidzialnych pyłków kurzu i ruszyła ponownie w stronę szafeczki. Trochę nieswojo czuła się stojąc na środku sali, kiedy to inni już siedzieli w swoich miejscach, pochłonięci konwersacjami. Tym razem wybór padł na inną herbatę, smakującą o wiele gorzej - jakimiś ziołami. I kiedy przymierzała się do następnego łyka, nie zauważyła, że nie była już tą samą sobą. Właściwie kropka w kropkę wyglądała jak @Caelestine Swansea, w którą wpatrywała się z nieco lubieżnym, zaciekawionym spojrzeniem.
Kostki: E -> F (zmiana wyglądu na piękny pyszczek Caelestine)
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Speszyła się widząc Moe skaczącą na Gabriela, chociaż przed chwilą sama zrobiła to samo. Nie wiedziała dlaczego, ale nie miała ochoty na to patrzeć, więc obrzuciła resztę obecnych w klasie poważnym spojrzeniem. Zdecydowanie coś tu było nie tak. Kocie uszka, bańki z ust, zamiana wyglądem. Nieważne jednak jak bardzo nie próbowała, to i tak nie mogła skupić na tym myśli. Wciąż tylko na wierzch wypływał wniosek, że wszystko jest w normie, a nawet jeśli nie, to normę przewyższa. Nie ma co ukrywać, taka herbatka na pewno była super na stres. - Ojaa - szepnęła cicho do siebie, po czym w w kilku delikatnych susach znalazła się tuż przed @Jack Moment. - Cześć, mam na imię Pandora - uradowana wyrzuciła z siebie formułkę, po czym zarzuciła chłopakowi ręce za żyrafią szyję, aby objąć go uściskiem pełnym miłości do zwierząt. - Ja słyszałam, że im dłuższa żyrafa ma szyję - zaczęła z silnym akcentem, patrząc wysoko w górę, aby zobaczyć czy chłopak w ogóle jej słucha - to ma duże szanse na znalezienie partnera - dokończyła nieskładnie, jakby to miało wszystko wyjaśnić, po czym uśmiechnęła się do niego. - Miło mnie było Ciebie poznać - rzuciła na odchodnym, kierując się już w stronę @Rowan Kállai, którą wzięła za @Caelestine Swansea. - Ja dziękuję Tobie za zdjęcie - powiedziała, obejmując dziewczynę dużo delikatniej od reszty. - Ja bym chciała jeszcze coś z Tobą zrobić kiedyś. - dodała, puszczając dziewczynę i spojrzała na parę nauczycieli, do których po chwili podeszła. - Ja uważam, że Pani jest najładniejsza ze wszystkich Pań - powiedziała z zachwytem, wpadając w objęcia @April Jones, po czym spojrzała na @Alexander D. Voralberg. - A Pan Profesor wcale nie jest taki straszny - dodała, co uznała za komplement najwyższych lotów i także rzuciła się w jego ramiona.
Kiedy siadł obok i kiedy tak sączył herbatę, Caelestine w milczeniu mierzyła wzrokiem jego twarz. Zarys szczęki, usta przykładane do kubka, ale przede wszystkim… oczy. Tak wyraziste i pełne ekspresji, choć bardzo przytłumionej i budzącej w puchonce znajome ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Przyłożyła do niej dłoń, masując opuszkami mostek przez materiał szkolnej koszuli. Wpatrzona w niego, ze zwykłej ciekawości, przyzwyczajona była, że jej wzrok zwykle tonął gdzieś w zainteresowniu innych ludzi, a ona w ich cieniu. Tym razem jednak Finn skupił sowją koncentrację bezpośrednio na niej. Zacisnęła palce na własnym kubku, obejmując go ciaśniej, kiedy wskazał na niego podbródkiem. Gdyby nie patrzył prosto na nią, mogłaby zakładać, że nie kierował tych słów do niej. Tymczasem, nikogo tutaj obok nie było. Nie mogła mieć żadnych wątpliwości co do tego, do kogo kierował swoją wypowiedź. Milczała jednak nieprzyzwyczajona do otwartych, prostych rozmów. Upiła najpierw niewielkiego łyczka, zbierając myśli, zanim zdecydowała się w końcu na najprostszą z odpowiedzi: — Szczęście. Bo w istocie, cieszyła się, że sączyła zwykłą herbatę. Za plecami Garda dostrzegała drugą siebie, w miejscu, gdzie nie pamiętała kto się znajdował ( @Rowan Kállai ). Co na chwilę rozproszyło jej uwagę. Odłozyła kubek z herbatą na stolik, pytając starszego puchona: — Możesz zerknąć za swoje ramię? Jednak pech, czy siedzi tam druga ja? Jego wzrok, kiedy skrzyżowała z nim spojrzenie, wywołał niewielki dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Głębia jego oczu i intensywność tego błękitu wprawiła ją w osłupienie. Do tego stopnia, że bardzo powoli oderwała własne tęczówki od jego, bardzo hipnotyzujących i przeniosła wzrok na wspomnianą profesorkę. — Ładna jest? — spróbowała zgadnąć jakiej odpowiedzi oczekuje od niej Finn. Udzielił jej się komentarz, jaki ostatnio usłyszała od Cassiusa, kwitujący profesor Fikus. April z pewnością mogła się z nią równać na urodę. Jakie inne zdanie Swansea powinna o niej jeszcze wyrazić? — Młoda — dodała, bo pamiętała ją z zeszłorocznego stażu — ma ciepłe, przyjemne spojrzenie i ślicznie rozprószone piegi. Patrzenie na nią w kategoriach estetyki zdawało się najłatwiejszą formą oceny jej osoby.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Gorąca herbata parzyła język, a więc odstawił filiżankę z powrotem na stoliku i odczekał aż choć trochę ostygnie. Mimo, że w klasie panował gwar to przy ich stoliku wyczuwalna była aura spokoju i ciszy. Zerknął kątem oka na nauczyciela od Zaklęć, zastanawiając się co on tutaj właściwie robi. Przyszedł podrywać opiekunkę Huffelpuffu? Odprowadził go wzrokiem, jednak nie skomentował jego przybycia. Wrócił wzrokiem do Caelestine, aby nie urazić jej bezczelnym rozglądaniem się po sali w trakcie ich ledwie klejącego się dialogu. Czuł na sobie jej uważny wzrok, więc wychodził naprzeciw z własnymi zdolnościami obserwacyjnymi. Poproszony, zerknął przez swoje ramię i zawiesił wzrok na @Rowan Kállai. Spoglądał na nią z uwagą, kiedy ta się wpatrywała w prawdziwą Caelestine z zaciekawieniem i czymś jeszcze... jakby miała być smakowitym kąskiem. - Siedzi tam twoja slytherińska odsłona. Ktoś ci pozazdrościł aparycji. - odwrócił się z powrotem przodem do Puchonki, jednak nie "nacieszył się" jej wzrokiem, bo uciekła w bok. Postukał palcami o filiżankę, kiedy dziewczyna lustrowała nauczycielkę. - Mówisz o profesorce czy o sobie? - zapytał, przyglądając się jej z uwagą, aby sprawdzić jak zareaguje wobec ludzkiej życzliwości, którą nieopatrznie w nim wyzwoliła. A może jednak to ta herbata? Popatrzył na podejrzliwie na filiżankę z czarną herbatą i upił jej łyk, uznawszy, że woli takie coś niż metamorfomagiczne zmiany wyglądu. Ostatnio się ich naoglądał i uznał, że za nimi nie przepada.
Nauczycielka Wróżbiarstwa wydawała się miłą kobietą, która w jakiś sposób Nessie od samego wejścia do klasy kojarzyła się z domem borsuka. Rudzielec siedział w milczeniu wyprostowany, mając skrzyżowane na piersiach ręce. Okazjonalnie przesuwała spojrzeniem po klasie, niezbyt skupiając się na otaczających ją rozmowach. Trzeba przyznać, że ślizgonka była zdziwiona dużą frekwencją, nie podejrzewać wcześniej, że tak umowne zajęcia cieszą się aż tak dużą popularnością. Do tego mnóstwo było znajomych twarzy — niektóre z tych osób nie wykazywały nawet krzty zainteresowania wróżbami wcześniej, podobnie zresztą jak sama Lanceleyówna. Zatrzymała wzrok na młodej kobiecie, przysłuchując się jej z uwagą — propozycja herbaty była niezła, chociaż Nessa bardziej ucieszyłaby się z kawy. Uwielbiała kawę. Niemniej jednak wstała, wygładzając przy tym spódnicę od mundurka, podchodząc do szafek, gdzie znajdowały się rozmaite trunki. Ziołowa woń uderzała w nozdrza, była niezwykle przyjemna. Aromaty mieszały się, tworząc całkiem nowe kompozycje. Sięgnęła po jeden z imbryków, wlewając sobie do filiżanki naparu. Wróciła ostrożnie na miejsce, siadając wygodnie i ustawiając naczynie przed sobą, nachyliła się, aby powąchać. Uniosła brew, czując słodki smak w ustach od samego zapachu. Upiła łyka, ciesząc się walorami smakowymi, a jednocześnie czując rosnące wewnątrz ciepło i dziwne uczucie kiełkującej radości, która próbowała pozbyć się z jej głowy wszystkich złych myśli. Zmarszczyła nos na chwile w akcie kontemplacji nad właściwościami herbaty, upijając znów. Z każdą kroplą świat był bardziej różowy. Coraz trudniej było jej dostrzec jakikolwiek negatywny bodziec związany z dzisiejszym dniem, bałaganem w jej głowie czy dotyczący otaczających ją ludzi, do których ni stąd ni zowąd, zaczęła się promiennie uśmiechać.
Literka: D
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Westchnął ciężko, przykładając dłoń do czoła, kiedy usłyszał, że będą wróżyli z fusów. Była to pierwsza rzecz, która kojarzyła mu się z wróżbiarstwem. Niezwykle nudna i wcale w nią nie wierzył, ale pocieszało go trochę myśl, że pani Jones wydawała się w porządku i że mogli chociaż napić się gorącej herbaty. Temperatura na zewnątrz z każdym dniem stawała się coraz niższa, więc parujący napój zawsze był dobrym pomysłem. Ślizgon sięgnął więc po pierwszą lepszą, którą od razu zapatrzył, ale z niechęcią stwierdził, że jest ona zielona. Nie to, żeby nie przepadał za zieloną herbatą – ot, miał ochoty na jakąś zwykłą czarną. Obawiał się także jakichś dziwnych magicznych efektów, ale o dziwo, kiedy wreszcie upił łyka, nie wydarzyło się nic specjalnego. Mógł za to obserwować jak na przykład Moment z Hufflepuffu przeobraził się w uroczą żyrafę, a Rowan przybrała twarz Caelestine. - Beznadzieja, trafiłem na zieloną. – Mruknął do Rowan, chociaż jakoś tak niemrawo się czuł, nie widząc jej prawdziwych rysów. Zupełnie tak, jak gdyby rozmawiał z inną osobą, trochę to wszystko było pokręcone. Wolał chyba odpuścić sobie jakiekolwiek gadki-szmatki, a zamiast tego poszukać innej herbaty. Schylił się więc i wyciągnął jakieś kolejne pudełeczko z szafki. Zalał kubek wrzątkiem, teraz stawiając już przed sobą dwa ceramiczne naczynka, a kiedy herbata nieco ostygła, postanowił jej posmakować i o mało co się nie popluł. Coś jak… siki Aetonana? - Tego to już w ogóle się nie da pić. – Tym razem nawet nie kierował swoich słów stricte do koleżanki ze Slytherinu, a raczej rzucił je w eter. Odłożył czerwoną herbatę na bok i stwierdził, że lepiej pozostanie przy zielonej, która po tym ohydztwie nawet bardziej przypadła mu do gustu. Nie śpieszył się, bo nie chciał sobie poparzyć języka czy podniebienia. W końcu i tak ją przecież wypije, pozostawiając sobie niezbędne do zadania fusy. Chociaż z jego zdolnościami w zakresie zielarstwa, mógłby próbować wróżyć nawet i z pustego kubka, bo i tak nie spodziewał się żadnych rewelacji.
Uwielbiał opiekunkę ich domu, szczególnie za to jak dobrze potrafiła się porozumieć ze swoimi uczniami. Nie musiała być tak surowa jak Edgar Fairwyn, by zyskać posłuch i szacunek. Miała swój własny sposób, by dotrzeć do młodych umysłów, i to nauczając takiego przedmiotu, do którego zdecydowana większość wychowanków Szkoły Magii i Czarodziejstwa podchodziła z pewną dozą sceptycyzmu. Przecież on sam nie miał daru jasnowidzenia, a we wróżby niespecjalnie wierzył, a jednak przychodził na zajęcia profesor Jones i na dodatek potrafiły mu one zapewnić naprawdę sporo rozrywki. W końcu nawet jeśli był niedowiarkiem, to jednak takie wróżenie z fusów czy z wosku było całkiem ciekawe. Można się było nieraz pośmiać, a i przy okazji napić dobrej herbaty. Właśnie, herbata! Wstał od swojej ławki i spróbował poszukać czegoś dla siebie, ale żadne z pudełek nie było oznaczona, a i sama nauczyciela przyznała się, że nie ma pojęcia, które z napojów są magiczne, a które nie, więc trzeba było łapać cokolwiek na oślep. Wziął wreszcie jedną, którą sobie zapatrzył, zastanawiając się czy może zamieni się z kimś ciałami… a może na jego ciele wyrośnie jakieś futro? Chcąc nie chcąc roześmiał się, widząc Momenta, ale kiedy sam upił łyka swojej herbaty, nie odczuł żadnych zmian. Jej smak był za to bardzo specyficzny. Nigdy wcześniej nie pił chyba czerwonej herbaty, więc był mocno zaskoczony. Na razie nie potrafił jednak stwierdzić czy ta mu smakuje i czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduje się jej napić. - Czy herbata ma znaczenie? – Zapytał nagle pani profesor po wcześniejszym podniesieniu do góry ręki i odczekaniu aż kobieta udzieli mu głosy. – Mam na myśli to, czy na przykład czarna jest lepsza do wróżenia od zielonej, a czerwona od czarnej? Czy może wszystkie fusy są tak samo wartościowe? – Dodał po chwili, uściślając swoje wątpliwości, bo sam zdał sobie sprawę z tego, że pierwsze z jego pytań wybrzmiało dość chaotycznie. Nie znał się na wróżbiarstwie, więc nie był pewien czy gatunek herbaty ma jakiekolwiek przełożenie na wiarygodność potencjalnych wróżb. Nie był także pewien czy nawet jeśli miał rację, „ta lepsza” zdołałaby rozbudzić w nim jakikolwiek talent do przewidywania przeszłości. Nigdy go nie miał. Wystarczyło spojrzeć jak bardzo nie potrafił przewidzieć ruchów szkolnych schodów, które co chwila płatały mu figle. W końcu był niezwykle punktualny, a jeśli już spóźniał się na lekcje, to właśnie z powodu nieoczekiwanego zachowania ruchomych schodów.
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Miał trzydziestominutowe okienko przez zajęciami i stwierdził, że to idealny czas na drzemkę. Była to jednak drzemkowa ruletka i obudził się zdecydowanie zbyt późno. Wspiął się do klasy mocno spóźniony, co z resztą zdarzało mu się w tym semestrze dość często, więc zdążył się już z tym oswoić. Dodatkowo wiedział, że nauczycielka od wróżbiarstwa jest naprawdę wyluzowana, więc nie ma się co stresować spóźnieniami. W końcu poznał już ją jako ich opiekunkę domu i widział też jej popis w Wielkiej Sali. Mimo wszystko witając się, od razu przeprosił za swoje późne pojawienie się. Rozejrzał się po klasie, widząc kilka znajomych twarzy, zwłaszcza tych z Hufflepuffu. @Finn Gard siedział wraz z @Caelestine Swansea, ale szybko dostrzegł też drugą Caelest, która stała koło Matta. Na wszelki wypadek powitał się subtelnie ze wszystkimi, odkrywając co chwilę co raz to nowsze niespójności z normą. Od tego całego rozglądania się i analizowania sytuacji nie patrzył zbyt uważnie gdzie idzie i wpadł na @Jack Moment, którego w pierwszej chwili nie rozpoznał. Dopiero gdy jego wzrok przebiegł po całej długości jego szyi, zakańczając tą wędrówkę na jego głowie, zorientował się z kim ma do czynienia. - Sorry - mruknął do niego, nie będąc pewnym czy ten go w ogóle słyszy. Możliwe, że normalnie zagadałby do Puchona, kojarząc, że bez tej żyrafiej szyi wygląda całkiem kusząco, ale jego obecność przypomniała mu o bolesnym spotkaniu z pięścią Neirina. Wszystko w swoim czasie. Dowiedział się najpierw jakie właściwie mają zadanie, po czym wybrał pierwszą lepszą herbatę i skierował się w stronę @Jonas Rosenberg, przysiadając się do niego bez pytania. - Jesteś prawdziwym Jonasem, nie? - zapytał, zbyt zmęczony na dalsze zgadywanki, po czym wypił pół filiżanki herbaty za jednym razem. Wolałby kawę, żeby chociaż trochę wrócić do świata żywych. Na początku była trochę mdła, ale po każdym łyku stawała się dość słodka i naprawdę zaczęła mu smakować. - Jaką pijesz? - zapytał przechylając się na pufie w stronę chłopaka, przyjmując bańki wylatujące mu z ust ze stoickim spokojem. Mogło być gorzej, a tak przynajmniej ma świeży oddech. Poza tym widział już ten efekt u jednego z uczniów, więc odebrało mu to element szoku.
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Wróżbiarstwo miało być jej ulubionym przedmiotem. Nie mogła się doczekać, kiedy zacznie na nie chodzić, odkąd do Hogwartu poszedł jej starszy brat. Pierwsze dwa lata były dla niej wyłącznie czasem oczekiwania, na trzecim jednak nadmuchiwana latami bańka oczekiwań pękła - wszyscy nauczyciele zaprzeczali istnieniu jej daru, a na samych lekcjach wcale nie skupiali się na prawdziwych jasnowidzach, tylko usiłowali nauczyć tajemnej sztuki jakichś niegodnych, pozbawionych wewnętrznego oka kartofli. Ważniejsze było dostrzeżenie jakiegoś kształtu w odlanym wosku, niż jej prawdziwe przeczucia, totalnie prorocze sny i temu podobne. Mimo wszystko nie mogła przestać na nie uczęszczać. Jakie by nie były, zajęcia z wróżbiarstwa były jedyną szansą na jej samorozwój. Lepsza była mała szansa niż żadna. Zmiana nauczyciela wcale nie napawała ją wielkim optymizmem - oni wszyscy byli tac sami, a poza tym nie chciała się zawodzić. Nie gnała na zajęcia z entuzjazmem, ani nadzieją i w efekcie się spóźniła. No cóż, jeśli profesor Jones była taka dobra, to powinna była to przewidzieć, nie? Kiedy weszła do sali wyburknęła tylko coś pod nosem, żeby nie przerywać nauczycielce i usiadła gdziekolwiek. Babka kazała im częstować się herbatą, na co Niamh prychnęła i wywróciła oczami. Jakież to było angielskie. Najchętniej wylałaby ją komuś za kołnierz, najlepiej póki była jeszcze gorąca. Mogłaby potem wróżyć z poparzeń. To by dopiero było ciekawe. Nie była jednak tak durna, żeby bez powodu wprowadzać na lekcji chaos. Wzięła herbatę na chybił trafił. Może jakieś beztalencia musiały zastanawiać się, które fusy były najlepsze do wróżenia - ona mogłaby przepowiadać przyszłość nawet z rozpuszczalnej! W dupie miała walory zapachowe i smaków napoju. Wypiła herbatę tak szybko jak było to możliwe bez poparzenia sobie gardła, odmawiając czerpania jakiejkolwiek przyjemności z tego procesu. Jednorożec, który stał po jej lewej stronie i lizał włosy jakiejś Ślizgonki, zarżał z aprobatą. Niamh wyciągnęła rękę, żeby poklepać go po zadzie, ale nie sięgnęła. Straciła z resztą zainteresowanie koniem, widząc przelatujące między jej palcami elfy. - Łoooooooooooooł... - powoli zaczynała do niej docierać doniosłość sytuacji. Nie rozumiała jeszcze do końca co się działo i co miało to znaczyć, ale ewidentnie doświadczała jakieś wizji. I to tak intensywnie! A nawet nie spojrzała w fusy! Chromolić fusy - nie potrzebowała ich. Samoczynnie doznawała jakichś szamańskich widzeń. Była ponad szkolnym programem! Rozglądała się po twarzach i pyskach magicznych istot, które ją otaczały, podejrzewając, że chcą jej coś powiedzieć. Jednorożec sprawiał wrażenie szczególnie oświeconego. Niamh z otwartymi ustami przyglądała się jak ze spokojem, na który mogła sobie pozwolić tylko istota wszechwiedząca, memłał włosy tamtej dziewczyny. Cierpliwie czekała aż skończy, ignorując rozchichotane krasnoludki, które próbowały ją rozproszyć. Nie mogła pozwolić, by przeszkodziły jej w wysłuchaniu jednorożca.
Herbata: C
Fabien E. Arathe-Ricœur
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Nie zwykł spóźniać się na zajęcia. Zazwyczaj był odpowiednio wcześniej, gotowy do działania i zaopatrzony w potrzebne podręczniki oraz pergaminy. Teraz zaś... Zdarzył się ten wypadek, który można byłoby uznać za wyjątek potwierdzający regułę. Jednak chłopakowi wcale nie pomagało myślenie o tym jak o niegroźnym wyjątku, wypadku przy "pracy". Była lekcja z nową nauczycielką, a on popisał się taki karygodnym spóźnieniem. Cudownie. Kiedy pojawił się już w klasie, zdążył wymamrotać tylko jakieś przeprosiny, zanim nie zrobiło mu się gorzej. Znał ten głos. Aż za dobrze. W końcu na uczcie powitalnej rozmawiał z tą kobietą kilka godzin, pijąc coraz więcej alkoholu i snując idiotyczne sugestie, jakoby żadne z nich nie istniało. Podświadomie zarumienił się na samo wspomnienie tamtego ośmieszającego zachowania (zupełnie jakoś wypierając z pamięci, iż April robiła to samo) i zmył się szybko pod bok klasy, starając się usiąść w miejscu mało rzucającym się w oczy. Powiedział ślepy, nie mając pojęcia, który ze stolików jest tym "mało rzucającym się w oczy". W efekcie usiadł gdziekolwiek, zaraz zresztą i tak wstając, aby zaparzyć sobie herbatę. Chwycił pierwsze lepsze puzderko, ze stresu i nadmiaru myśli nie zwracając uwagi, co robi. W efekcie polał sobie wrzątkiem po palcach. Zacisnął jednak zęby, starając się nie pokazać po sobie, iż zabolało, zanim wrócił do ławki. Tam na spokojnie poczekał, coby napar nieco ostygł. Herbata była słodka. Bardzo aromatyczna, dla niektórych pewnie aż za mocno. Fabien jednak kochał wszelkie słodkości i taki ulepek mu jak najbardziej odpowiadał. Przyjemnie też poprawiała nastrój. Nie miały już znaczenia pijackie wpadki, bąble na ręku czy fakt, że kolejny raz (ten to ma szczęście) wylądował na lekcji o wróżeniu z fusów i kolejny raz będzie równie bezużyteczny. Delektował się herbatą, słuchając w milczeniu rozmów innych uczniów.
Kiedy przyszedł na te zajęcia nie spodziewał się takich rewelacji. Nie chodziło już nawet o dziwną nauczycielkę, która chyba była mniej poważna od niego, ale o cały przebieg tych zajęć. Zazwyczaj zaparzając herbatę nie spodziewasz się... takich rzeczy. Oczywiście, wspomniane były magiczne efekty, ale bardziej brał pod uwagę zmianę koloru włosów, czy to, że każdy łyk będzie smakował inaczej, a nie ten... armagedon. Nie pchał się do regału z herbatami, po prostu podszedł i wziął pierwsze-lepsze ziółka z brzegu. Usiadł gdzieś w kącie, uznając, że jednak nie chce się rzucać w oczy na wróżbiarstwie, po czym powoli zaczął sączyć swój napar, starając się nie poparzyć sobie podniebienia. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, dopóki nie zaswędziało go ucho. Sięgnął do niego, żeby się podrapać i ze strachem poczuł, że nic nie ma w miejscu, gdzie zawsze znajdował się jego narząd słuchu. Wystraszył się i szybko pożyczył od jakiejś dziewczyny siedzącej obok lustro, aby zobaczyć oduchowioną wersję siebie i skrzywił się z niesmakiem, bowiem uszy miał, ale nie ludzkie. Z jego ciemnych włosów wyłaniały się kocie uszka, którymi (ku swojemu zdziwieniu) mógł poruszać jak prawdziwy kocur. Zmarszczył nos i od razu zaczął myśleć jak się ich pozbyć. Okazało się jednak, że mogło być gorzej. Najwyraźniej, tylko jemu nie spodobał się jego nowy nabytek, bowiem @Morgan A. Davies już chwilę później siedziała za nim i głaskała jego włosy. Prychnął cicho i odsunął się od Gryfonki, na tyle delikatnie, żeby jej nie odepchnąć, ale na tyle gwałtownie, żeby wiedziała, że nie życzy sobie żadnego głaskania. Jak prawdziwy kocur - teraz nie chciał być miziany i koniec. Najgorsze jednak było przybycie @Pandora J. Doux, która nagle zaczęła odwalać jakieś rzeczy i przytulać go z zaskoczenia. Miał ochotę uciec z tego wariatkowa, szczególnie kiedy zobaczył żyrafią szyję u jednego z Puchonów Czy to był kolejny etap tej jego herbatki? Bał się, że jeżeli opuści salę już nigdy nie odzyska prawdziwych uszu, więc po prostu opadł gdzieś z tyłu, czekając na dalszy etap lekcji. Już i tak nie mogło być gorzej.
Rowan Kállai
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : Świdrujące spojrzenie i brak manier.
Dosyć już tej herbatki. Tej narkotycznej herbatki, po której ludzie zaczynają zmieniać swój wygląd, charakter, albo widzą niestworzone rzeczy. O, albo zaczyna im wyrastać długa szyja, co wygląda przynajmniej dziwacznie. I chociaż Rowan nigdy nie patrzyła na zwierzęta w ten sposób, to musiała przyznać, że w żyrafiej formie @Jack Moment był nawet na swój sposób pociągający. Może przypadkiem rzuci w niego książką, żeby zwrócić na siebie uwagę? Albo kubkiem wrzątku? To byłoby niezapomniane pierwsze wrażenie. Na razie jednak zrezygnowała z tych masochistycznym marzeń sennych, wyrwana z rozmyślań przez rudą dziewczynę. Wyglądała na młodszą, wewnętrznie promieniejącą i co gorsza, bardzo chętnie wszystkich dotykającą. Mówiła jakoś dziwnie, z nieznanym Ro akcentem. Słowa jej się plątały, a odpowiednie końcówki zjadały, tworząc niespotykaną mieszankę. Zanim zdążyła zareagować, nieznajoma (@Pandora J. Doux) przykleiła się do niej całym ciałem, mówiąc coś o jakiś zdjęciach. - Eee... - Ślizgonka nie wiedziała co powiedzieć, więc niezdarnie poklepała przyjezdną po plecach, zaraz jednak kładąc jej dłonie na ramionach i odsuwając na długość swoich rąk, uniemożliwiając ponowne zbliżenie. - Zacznijmy może od tego, że nigdy więcej nie będziemy się przytulać. Czy wszyscy pozjadali tu swój rozum? Miała wrażenie, że tylko ona się normalnie zachowuje, zwyczajnie popijając ziołową herbatkę. No, może jeszcze @Matthew C. Gallagher, który chociaż mruczał coś pod nosem, to przynajmniej nie zachowywał się jak upośledzony. Rowan całkiem pasowało, że akurat on stanął obok niej - z całej klasy, jedynie jego nieco znosiła, bo o lubieniu kogokolwiek raczej nie było mowy. Wszyscy byli zbyt głośni, ich myśli krzyczały, próbując się przebić przez twardą czaszkę i wybrzmieć echem w pomieszczeniu. Schyliła się ku towarzyszącemu jej chwilowo chłopakowi i bez uprzedzenia wyjęła mu z dłoni filiżankę, a jej zawartość wylała do starego kociołka, który stał na półce tuż obok. Ot, gest dobroci. Przecież ratuję go od dołączenia do tej bandy idiotów. - Nie pij tego, zatrute to jakieś, czy coś. Zobacz co się dzieje z innymi. - Rzuciła i milisekundę przed tym, jak miała wylać zawartość swojej filiżanki, zobaczyła w niej swoje odbicie. Znaczy, nie swoje, bo miała zupełnie inną twarz i włosy. Rysy układały jej się w inny sposób, tak, że wyglądała całkiem przyjaźnie, jak aniołek. - Merlinie, żeby mi tak na zawsze nie zostało. - Wyszeptała do siebie, rozpoznając w odbiciu Caelestine. Spojrzała w jej stronę, akurat wtedy, kiedy lustrował ją jej towarzysz. Wytrzymała jego spojrzenie, mrożąc go swoim. Rowan postawiłaby sakiewkę galeonów, że właśnie ją obgadują - ale czemu się dziwić, skoro wygląda jak puchońska małolata. Dziewczyna wzdrygnęła się jeszcze raz i wróciła do ławki, widząc, że Jones zamierza zabrać głos. Mogłaby zrobić porządek z tym wszystkim.
Ostatnio zmieniony przez Rowan Kállai dnia Pią Paź 18 2019, 00:12, w całości zmieniany 2 razy
April Jones
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : mnóstwo piegów, niski wzrost, często nosi kwiaty we włosach
Kiedy jakiś uczeń wspomniał, że mogłabybyć opiekunką Gryffindoru lekko ją zatkało, ale stłumiła to lekkim uśmiechem i nerwowym odgarnięciem włosów. - Uważam, że profesor Cromwell jest o wiele lepszym kandydatem na waszego opiekuna, Kochany, niemniej dziękuję za komplement. - Zdążyła poznać Hala i był jednym z profesorów z którymi od razu złapała nić porozumienia. April zaśmiała się na pytanie blondynki z wymiany. Nie znała jej imienia, ale udało jej się ją rozbawić. Nie wiedziała co może być ciekawego w jej życiu prywatnym, ale nie zamierzała robić wielkiej tajemnicy z tego, czy miała kogoś kto na stałe zagrzewał jej łóżko. - Nie, jestem singielką. - Pomachała ręką bez żadnej obrączki przed oczami uczniów. - Dzięki temu mogę poświęcić wam więcej czasu - prawie zapomniała, że teraz jest nauczycielką i nie powinna mówić o bezsensowności stałych związków i możliwości wyszalenia się, dopóki jest się młodym. April mimo skończonej trzydziestki czuła się bardzo młodo. Przyglądała się uczniom, którzy zaparzali swoje napoje, jednak skupiła się także na wypełnieniu kilku obowiązkowych papierków. Nie spostrzegła, że całkowitym przypadkiem kilkanaście napojów, które nie miały prawa pojawić się na lekcji znalazły się w tamtej szafce. To wszystko przez pośpiech, w którym robiła przemeblowanie tej cholernej klasy. Przez to, że nikt nie krzyczał i większość raczej po prostu miała większe ciągoty do przytulania nie zwróciła nawet uwagi na to, że coś się dzieje. Sama popijała herbatkę na uspokojenie, to też mogło być jakimś czynnikiem, przez który nie zwróciła uwagi, że tak wiele osób dopadło się do magicznych ziółek. Podniosła wzrok znad papierków dopiero, kiedy do pomieszczenia wszedł @Alexander D. Voralberg. Podbiegła do niego akurat w chwili, kiedy jednemu z jej Puchonów wyrosła żyrafia szyja, pokryta pięknym futerkiem. April to jednak naprawdę wystraszyło. Szybko sięgnęła po różdżkę, przywołała odpowiedni napar i zaparzyła go, jednocześnie zwracając na siebie uwagę klasy. - Słuchajcie, to jest napar, który ściąga wszelkie magiczne efekty innych herbat. Zaprezentuję Wam go na sobie, żebyście nie bali się go użyć, przez brak zaufania - mówiąc to łykła z pierwszej lepszej filiżanki, przez co praktycznie stała się lisio-człowieczą hybrydą. Prychła, patrząc na swój wydłużający się pyszczek, po czym napiła się antidotum i wróciła do normalnych kształtów. - Każdy kto chce, może zdjąć z siebie efekt swojego napoju, większość jednak powinna minąć do końca lekcji, więc możecie sobie zostawić te słodkie uszka - zagadnęła do jakiegoś obrażonego Krukona. Mało osób było aż tak niezadowolonych z jej lekcji i w sumie to ją to trochę zabolało. Korzystając z okazji dolewitowała filiżankę z napojem oczyszczającym do ust @Jack Moment, żeby biedaczek mógł chociaż w spokoju kontynuować zajęcia. - Jak już wypiliście herbatę to weźcie różdżkę, w waszą magiczną dłoń i machnijcie nią nad wywarem. Chwyćcie filiżankę w lewą dłoń, która jest od serca i zakręćcie nią trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Kiedy już to zrobicie, machnijcie ponownie różdżką i wymieńcie się kubkiem z partnerem, którego wylosujecie z tego kapelusza. Zinterpretujcie nawzajem swoje wyniki, jak będą jakieś problemy to przyjdźcie do mnie. - uśmiechnęła się, jednocześnie kładąc cylinder na pierwszym stoliku. Kiedy skończyła przedstawiać plan lekcji zwróciła się do nauczyciela zaklęć z pytaniem, czy chce coś konkretnego. Przysiadła na biurku, po czym kiedy dopiła ostatani łyk swojej herbaty powtórzyła czynności, które wcześniej pokazała uczniom i wcisnęła własną filiżankę do zinterpretowania gigantowi Niech też się pobawi, skoro już tu przylazł.
Zadanie: tutaj są wasze filiżanki. Ta z waszym imieniem jest tą, którą interpretujecie (czyli de facto waszego partnera). Uwagi kierować do mojej współlokatorki, ona rysowała wasze fusy, ja sama nie wiem co niektóre przedstawiają. Uwaga! Zakładamy, że wróżo jest przedmiotem, który nie zawsze wychodzi - przyszłość jest płynna, dlatego kostki są bardziej na przekonanie Twojej postaci postawionej wróżbie. Nie ma dobrych i złych odpowiedzi! Najbardziej liczy się interpretacja i zabawa. Symbole, które wasza postać zobaczy nie muszą być sprawdzone przez was w żadnych źródłach - możecie coś wymyślić żeby pasowało do postaci i inne takie. Ja nie dobierałam rysunków do postaci - były losowane, więc nie mają drugiego dna. Po prostu liczę na waszą kreatywność.
kostki
Spoiler:
1:Nie jesteś pewny co widzisz. Jakąś plamę, kilka kresek. Może kolega Ci pomoże, spytaj kogoś! 2: Nie jesteś pewny - umiesz określić jakiś podstawowy kształt i nic więcej nie widzisz, żadnych konkretów. Musisz coś wymyślić co Ci się chociaż kojarzy z Twoimi fusami. 3:Coś widzisz, ale też masz pewne wątpliwości. Nie pomaga to, że rożdżka wpadła Ci do filiżanki i odrobinę rozmazała rysunek. 4:Jesteś przekonany, że widzisz coś, ale raczej nie to co powinieneś. Czy to filiżanka sobie z Ciebie drwi czy raczej Twój umysł? 5:Dałbyś sobie rękę uciąć, że to jest to, co widzisz, ale Twój kolega z pary wzbudza Twoje wątpliwości, przez co sam już nie wiesz. 6:Od razu po zerknięciu do filiżanki jesteś pewnyco widzisz - wyraźny kształt rysuje się tuż przed Twoimi oczami.
dodatkowe kostki: *można rzucić literką, która określi czy udało Ci się przekonać April do swojej interpretacji *Tej kostki nie trzeba rzucać, jest ona po prostu dla zabawy - jak wylosujecie wysoki procent to możecie jej wcisnąć największą bzdurę jeżeli to odpowiednio uargumentujecie.
Spoiler:
*Im lepsza kostka, tym bardziej April wam wierzy. Powodzenie jest od 70% A-0% B-10% C-20% D-30% E-40% F-50% G-60% H-70% I-80% J-90% 100% jest subiektywne - za najlepszą bajeczkę.
Jego zdziwienie nie miało końca, gdy nauczycielka przyznała się do bycia singielką - a akurat wypowiedziała te słowa wtedy, gdy przez chwilę wszyscy ucichli. Sam fakt jej zaskoczenia dodatkowymi właściwościami dawał do myślenia. Niezwykle spontaniczna kobieta. Dopił resztę herbaty i zerknął na Cealestine w chwili, gdy nauczycielka zaczęła przemawiać. Wyciągnął wyczyszczoną na błysk różdżkę (czyli się jednak przydała), wykonał polecenie przesuwając ją łagodnie nad filiżanką i już miał wymieniać się z Puchońką, gdy okazało się, że będą losować. Popatrzył na nią z uwagą. - Powodzenia, Caelestine. - rzucił w jej kierunku, jednocześnie podnosząc się ze swoją filiżanką. Bez wahania wyciągnął los. Dostrzegłszy na karteczce nieznane sobie imię i nazwisko, miał mały problem ze zlokalizowaniem dziewczyny. Kojarzył, że jest w Slytherinie. Z małą pomocą jakiejś drugoplanowej, jakże pomocnej postaci dowiedział się która to Nessy. Podszedł zatem do rudowłosej… piękności. - Hej, wylosowałem cię. Jestem Finn. - przedstawił się sympatycznie i wyciągnął ku niej dłoń, by ją uścisnąć nad stolikiem. Uśmiechała się tak promiennie, iż zastanawiał się czy nie ma przypadkiem czegoś na twarzy, jednak Caelestine chyba by mu coś powiedziała, gdyby tak było. Usiadł naprzeciw orzeźwiająco urokliwej dziewczyny. - Można? Zobaczymy co z nas za wróżbici. - podał jej swoją filiżankę, a zabrał tę, z której piła ona. Zerknąwszy do środka, pierwsza myśl kojarzyła się… - Widzę tu motyla. Ale on oznacza, że w niedalekiej przyszłości czegoś się wystraszysz. Przeżyjesz jakiś wstrząs emocjonalny i będziesz się… ym… bać. Motyl to omen strachu... Nie spodziewałem się. - czytał z podręcznika i zerknął znad niego na uśmiechniętą dziewczynę. Powinien baczniej przyglądać się otoczeniu. Slytherin skrywał u siebie naprawdę śliczne dziewczyny mimo, że i Huffelpuff może się takowymi pochwalić. Podrapał się po policzku, bo pewien absolutnie nie był. - Nie wyglądasz na taką, co miałaby się czegoś bać. - ośmielił się zdać na swoją intuicję. Przekręcił filiżankę i popatrzył na fusy z innej perspektywy. Znów co innego. - Okay, teraz to wygląda na chochlika z rozłożonymi szponami. Według tego, co tu napisane to hm… - nachylił się nad książką, odnajdując odpowiednią stronę i przesunął palcem po kartce by nie zgubić linijki. ... - to znaczy, że możesz spotkać w jakimś lesie albo ogrodzie nową znajomość, dzięki której znajdziesz coś co zgubiłaś albo dopiero zgubisz. - świadomość jak bardzo obie interpretacje od siebie odbiegają uderzyła go wyraźnie. Cóż, mówił to co widział a spoglądając na gładkie policzki Nessy próbował odkryć czy chociaż minimalnie się tym przejęła. Nie rozumiał czemu ona się tak uśmiecha. Dziwnie się czuł. Jeszcze nie przedstawiał nauczyciele końcowej wersji interpretacji fusów, bowiem chciał się upewnić czy mają one jakikolwiek związek ze Ślizgonką.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nie zamierzał korzystać z antidotum, bo i po co, skoro akurat jego efekt był dość niewinny? Fakt, trochę łaskotało go to w gardle, ale w gruncie rzeczy zyskał na delikatnym, świeżym zapachu. Skoro trafił do pary z niewidomym Krukonem, to ten i tak nie dostrzeże wizualnych efektów herbatki, a jego samego drobne bańki wylatujące z ust nawet bawiły. Klepnął Jonasa po plecach, mruknął ciche "powodzenia" (posyłając kilka baniek w jego włosy) i skierował się w stronę Krukona, chcąc jak najszybciej rozpocząć ćwiczenie. Każda dodatkowa minuta, to minuta bliżej do końca wgapiania się w kupkę fusów. Wcześniej nie rozmawiał zbyt wiele razy z chłopakiem-o-nazwisku-którego-nie-jest-w-stanie-wymówić, więc odczuwał lekki stres przed tym, że chociażby próbując mu w jakiś sposób pomóc, tak naprawdę go tym urazi. Jego największym doświadczeniem w kontaktach z osobami w jakikolwiek sposób niepełnosprawnymi, ograniczał się raczej do otwarcia drzwi komuś na wózku inwalidzkim. - Cześć - przywitał się, jednocześnie instynktownie kładąc mu dłoń na ramieniu. Szybko jednak wycofał się z tego, mając w pamięci jak Finn niedawno odtrącił podobny gest. - Skyler, Hufflepuff, wlosowałem Cię - wyjaśnił krótko, chcąc być pewnym, że niewidomy będzie wiedział z kim rozmawia, po czym opadł na pufę tuż obok niego. Po wymienieniu uprzejmości, posłusznie wykonał polecenie nauczycielki, po czym wymienił się filiżankami z Krukonem. - Pozwolisz, że zacznę? Chcę to już mieć za sobą - rzucił z lekkim uśmiechem, po czym spojrzał w jego wróżbę. - Eeeee, co… - mruknął, bo wyraźnie zobaczył lemura z gigantyczną mrówką na grzbiecie w roli jeźdźcy, ale wydało mu się to zbyt dziwne, żeby się do tego przyznać. Zmarszczył brwi, przekrzywiając nieco głowę, po czym zmrużył oczy. Dostrzegł kształt świni, jednak miała zdecydowanie zbyt długie nogi, a dodatkowo miała… koronę? Dał znać nauczycielce, że jest gotowy i czas oczekiwania na jej przyjście wykorzystał na próbę przypomnienia sobie jakichś faktów o tym demonie(?).- To król kołkogonków - powiedział poważnie, kiwając powoli głową. - Z tego co pamiętam, to ten bydlak wkrada się do chlewu i podkrada do zwyczajnych świń. Im dłużej tam siedzi, tym większe nieszczęścia spadają na gospodarza - kontynuował ostrożnie, mając na uwadze, że rozmawia ze szkolnym jasnowidzem i głupio by było zrobić z siebie pośmiewisko. - Więc no… będziesz miał pecha, przykro mi - dodał, odstawiając filiżankę na stolik, wydając przy tym charakterystyczne brzęknięcie, po czym zerknął na profesor Jones. - A, do tego przepędzić go może tylko biały pies lub kot, więc zła passa będzie trwała, póki nie znajdziesz sobie jakiegoś pupilka-albinosa - dokończył zadowolony z siebie, wręcz pewny poprawnego odczytania wróżby, jednak nieprzekonana mina Faba dała mu do zrozumienia, że chyba popłynął w złą stronę. Wysłuchał komentarza nauczycielki i odprowadził ją wzrokiem, po czym odchrząknął, pochylając się do przodu, aby zerknąć ponownie do fusów po swojej własnej herbacie. - Właściwie jak Ty… - urwał, nie wiedząc czy Krukon nie wepchnie zaraz palców do jego filiżanki, żeby wymacać wilgotny wzór. - Może Ci to rozrysuję czy coś… - zaproponował niepewnie, zastanawiając się czy jak odpowiednio mocno przyciśnie ołówek do pergaminu, to czy chłopak będzie w stanie wyczuć nierówności pod palcami. A może powinien odwzorować fusy robiąc dziury w pergaminie?
KOSTKI: 5 (Dałbyś sobie rękę uciąć, że to jest to, co widzisz, ale Twój kolega z pary wzbudza Twoje wątpliwości, przez co sam już nie wiesz) i F (50%)
Oczywiście, że mówiła o nauczycielce, a nie o sobie. Ciężko jej było ocenić samą siebie. Zbyt krytyczna wobec własnej osoby nie użyłaby pod swoim adresem tylu uprzejmych epitetów. Zwróciła twarz w stronę Finna, doszukując się w jego słowach żartu albo kpiny, ale wydawał się po prostu… miły. Na co nie potrafiła zareagować. Skrzyżowała ramiona na piersi, odpuszczając sobie dalsze sączenie herbaty. — To twoje zdanie, czy powtarzane moje? Moje odnosiło się do pani profesor. Powiedziała w końcu bardzo trzeźwo i nie dodała nic więcej, ponieważ wzrok Finna wyraźnie wskazywał, że skupił teraz uwagę na opiekunce ich domu. Nie powiedziała nic. Po prostu patrzyła na niego z boku, zapominając o swojej herbacie i o wszystkim innym, bo właśnie zaczynała ją nieco tlić głowa. Przyłożyła dłoń do karku, mając nadzieję, że to chwilowe przyćmienie albo odurzenie mieszanką zapachów naparów wokół nich. Podobnie jak Finn, liczyła na ich współpracę. — Poczekaj… — spróbowała rzucić za Gardem, ale obowiązkowo ruszył do swojej pary, a jej głos, tak cichy i niezdecydowany, nie była nawet pewna czy dotarł do jego uszu. Zaraz później siedziała już na przeciwko prefekta ich domu. To zaskakujące jak bardzo często los łączył ją z prefektami na zajęciach. A ich obecność zawsze wprawiała ją w zakłopotanie. Zerknęła na Jonasa, niepewna, czy w ogóle ją kojarzył. Ona znała go bardzo dobrze, dlatego rzuciła: — Cześć — dopiero później mieli się spotkać jeszcze na spotkaniu z Klubu Durnia. Tymczasem Caeleste spróbowała usiąść wygodniej na pufie, wymieniając się z puchonem jego filiżanką. — Masz liska. A trochę księżyc. Czyli…. lisek próbuje cię ostrzec przed złymi, podstępnymi ludźmi na Twojej drodze i niebezpieczeństwami. Uważaj na swoje znajomości, bo ktoś może być nieszczery. Z drugiej strony księżyc… to bardzo silny znak. Tak sądzę. Zerknęła na chłopaka, bo dziwnie się czuła dzieląc się z nim swoją interpretacją, szczególnie, ze nie zdążyła nawet zajrzeć do podręcznika i zaczęła mówić. Tak naprawdę jednak czytała cały tomik i zapamiętała. Dla niepoznaki otworzyła go jednak na odpowiedniej stronie, zerkając krótko na kartkę, zanim wznowiła swoją wypowiedź. — Znaki lunarne mają mocne znaczenia. Księżyc oznacza wewnętrzny spokój. Więc mimo, że nie możesz ufać swojemu otoczeniu… możesz zaufać swojej intuicji. Nie była przekonana do swojej wersji. Może dlatego, że przyszło jej ją zinterpretować za szybko i za prosto. Dlatego uniosła wzrok znad papieru do Jonasa, szukając u niego trochę potwierdzenia, czy wydał się przekonany. Bez niego nie była w stanie powiedzieć profesorce tego, co sądziła. Dlatego, kiedy miała wyjaśnić April swoje znaczenie, zaczęła pokracznie, bez wykazania się jakąkolwiek umiejetnością perswazji. — Fusy Jonasa wskazują na duże ryzyko braku zaufania w otoczeniu, a księżyc na odzyskanie zaufania w nim samym. Skróciła. Za mocno. Za bardzo obawiając się, że jak rozwinie swoją myśl, nauczycielka przyłapie ją na niejasności bądź błędzie. Tymczasem… mogła zarzucić jej niedopowiedzenie... W poczuciu beznadziejności, zerknęła na @Skyler Schuester, patrząc jak jemu idzie to samo zadanie.
Spojrzał z góry na rudą czuprynę @Pandora J. Doux. W ogóle jej nie kojarzył. Może gdyby należała do Hufflepuffu, to jeszcze byłby w stanie uznać, że wyglądała znajomo i ma do niego jakiś interes... zagubione pióro czy jakiś ukradziony podręcznik. To się w miarę często powtarzało w domu borsuka... i raczej nikt nie zaczepiał Jacka z innego powodu. Tymczasem nie dość, że objęła go za długą szyję, to jeszcze wyznała mu że... że co?! Ma znaleźć sobie żyrafę..? Duża szansa na partnera? Słabo było słychać tam z góry i był skory uwierzyć, że Pandora się zeń bezczelnie nabijała. W przeciwieństwie do niej, nie przepadał za zwierzętami i nie miał zbyt wielkiej wiedzy z – tak naprawdę – całego zakresu dotyczącego fauny. Tej czarodziejskiej, jak i tej mugolskiej. Nim jednak zdążył cokolwiek odpowiedzieć na jej słowa, dziewczynka puściła go i zniknęła w tłumie, wieszając się na kolejnych ofiarach. Cóż – może i miał teraz dobry widok na wszystko, ale co z tego gdy jest się uwięzionym w wierzy wynaturzeniem, w której dodatkowo wszystkie okna są zaciągnięte grubą kotarą? Można co najwyżej uderzyć się w sufit i cierpieć w milczeniu. Przyszedł na herbatę i ciastka, a teraz nawet herbaty dopić nie mógł. Mimowolnie rozejrzał się wokół, czy aby ktoś jeszcze nie trafił na podobny trunek. Niestety na tę chwilę był jedyną, górującą nad wszystkimi osobami, żyrafą. Nim jednak ponownie upomniał się o ratunek ze strony Aprill – w końcu to jej przeklęta herbata go tak urządziła – wpadł nań ktoś jeszcze. Może uczennica Durmstrangu naprawdę umiała wróżyć? Jack spojrzał z góry na zaskoczonego @Skyler Schuester. Bądź, co bądź żyrafą nie był, ale dzisiaj faktycznie Puchon miał o wiele większe szanse na interakcje z innymi uczniami, aniżeli przez cały ostatni miesiąc. Tylko słabo było cokolwiek słychać tu na górze, zatem interwencję Aprill przyjął z nieukrywaną ulgą. Raczej nie chciałby zostać długoszyjnym zwierzęciem na stałe. Nikt w zamku tak wysoko nie wiesza jedzenia. Masując sobie jedną ręką kark, który nareszcie stał się przyzwoicie krótki, przyciągnął do siebie pustą filiżankę dziewczyny, która akurat przypadła mu w parze. Tyle tu puchonów, a wokół muszą się kręcić same ślizgonki? Spojrzał na @Emily Rowle, a potem do filiżanki. Uniósł ją nieco wyżej, tak jakby porównywał znajdujące się wewnątrz fusy z jej wyrazem twarzy, a potem odstawił naczynie na stolik z krótkim brzdękiem. - Lubisz placki? - Oznajmił to koleżance beznamiętnym tonem, jakby to było coś normalnego - i chciał już zakończyć to wróżenie, ale czuł iż chyba zrobił to ciut na odwal. Niedopowiedzenia są najgorsze, prawda? Zaraz pochylił się ponownie nad filiżanką. - Znaczy... coś łazi za tobą. Wiesz, takie ciepłe pancakei, z roztopionym masłem i ociekające złotym syropem... cieszą się na twój widok. Może ta interpretacja była daleka od ideału. Niestety puchon takie właśnie rzeczy widział, kiedy był głodny. Gdyby nie był, zapewne uznałby, że ten placek to jakaś klątwa. Zaś za dziewczyną coś łazi. Prześladowca albo cichy adorator? Poprzez fakt, że się uśmiecha można jedynie strzelać czy chce się zaprzyjaźnić, czy dybie na szczęście dziewczyny. Tylko po co straszyć blondynkę? Wystarczy, że jedno z nich ma dzisiaj pecha. Nagle przytknął sobie dłoń do rozgrzanego do ucha. Zapiekło, ale nie wiedział skąd. Ktoś go w myślach obgadywał? Może nawet lepiej, że @Rowan Kállai zrezygnowała z pomysłu oblania go wrzątkiem. Najgorsze pierwsze wrażenie jakie można było wywołać. Raczej nie spotkałoby się z aprobatą ze strony Momenta, chociaż efekt wypalenia swej osoby w jego pamięci zostałby na pewno osiągnięty. - Powinnaś pozwolić sobie zjeść coś słodkiego. - Postawił ostateczną diagnozę ślizgonce, tym samym kończąc całą tą interpretacje. Fusy tak mówią - więc to na bank prawda... akurat.
Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos Skylera, który postanowił przysiąść się do jego ławki. Początkowo w ogóle nie zrozumiał jego pytania. A jakim Jonasem miałby być? Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że niektóre herbaty sprawiały, że uczniowie zamienili się ciałami z kimś innym, a w takich okolicznościach wątpliwości drugiego z puchońskich prefektów nabierały sensu. - Najprawdziwszym. – Odpowiedział rozbawiony, jeszcze raz smakując łyka swojej herbaty i krzywiąc się na ten mało przyjemny bodziec. – Czerwoną, ale powiem szczerze, że nie polecam. Smakuje strasznie dziwnie… Zresztą, jak chcesz, to próbuj – Dodał zaraz, przesuwając swoją filiżankę w kierunku Skylera. Nie był pewien czy powinien go w ogóle tym częstować, ale każdy miał inny gust, więc kto wie, może jego kubki smakowe akurat doszukają się w tej herbacie czegokolwiek smacznego. Pogawędziłby z przyjacielem dłuższą chwilę, ale wtedy profesor Jones postanowiła ich rozdzielić, przydzielając im zupełnie inne osoby do pary. – Zgadamy się później? – Mruknął więc do Schuestera, ale nie czekał już na odpowiedź. Musiał bowiem opuścić swą ławkę i przysiąść się do panny Swansea, z którą wzajemnie mieli wróżyć sobie z fusów, jaka będzie ich przyszłość.
Byłby kompletnym ignorantem, gdyby nie kojarzył tej uroczej duszyczki z rodu Swansea, która przecież należała tak jak on do Hufflepuffu. Nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, ale mimo tego darzył ją ogromną sympatią i uważał za dobrą koleżankę. Dlatego też cieszył się, że ostatecznie wylądowali razem w parze. Miał przy tym nadzieje, że Caelestine z wróżbiarstwa rozumie nieco więcej niż on, bo prawdę powiedziawszy, nie spodziewał się po sobie zbyt wiele. Czuł, że jak tylko zobaczy te fusy, to i tak nie będzie miał pojęcia, co oznaczają, ale nie zamierzał się również poddawać. Postanowił potraktować to zadanie jak dobrą zabawę, zważywszy szczególnie na fakt, że nauczycielka raczej należała do tych tolerancyjnych, gotowych wybaczyć swym uczniom nawet największe błędy. - Hej. – Przywitał się również z uśmiechem na ustach, odbierając od dziewczyny jej kubek. Na razie jednak nie przyglądał się temu, co znajduje się w środku z uwagi na fakt, że to panna Swansea jako pierwsza podjęła się próby zinterpretowania tworu z fusów. Słuchał jej uważnie, i chociaż ją lubił, jej wersja jakoś nie brzmiała dla niego zbyt przekonująco. Nie to, że uważał się za jakiegoś znawcę wróżb, bo tak jak wspominał, jego wiedza na ten temat była żadna… Być może nawet Caelestine miała rację, a po prostu on nie wierzył zupełnie w te bzdety. - Czyli mam być spokojny, bo mimo że ktoś będzie mnie oszukiwał, to w porę się zorientuję dzięki mojej intuicji? – Dopytał dla pewności czy dobrze ten wywód zrozumiał, nie chcąc również pokazać po sobie dystansu, z jakim podchodził do tej dziedziny magii. Nie był jasnowidzem, nigdy nie miał żadnych wizji, więc nic dziwnego, że towarzyszył mu naturalny raczej sceptycyzm. - Ma to sens. Będę na siebie uważał. – Dodał wreszcie, widząc niepewną minę Puchonki. Chciał w ten sposób dodać jej otuchy, nawet jeśli wewnątrz miał zupełnie inne podejście do sprzedanej mu historyjki. Był po prostu dobrym przyjacielem i nie widział przeszkód w tym niewinnym kłamstewku. Po prostu liczył na to, że zobaczy uśmiech na twarzy nieco zdezorientowanego dziewczęcia. Chyba nie udało mu się sprawić, by uwierzyła w swoją pracę, bo swoją interpretację nauczycielce przedstawiła aż nazbyt lakonicznie. Szkoda, bo nawet jeśli nie miałaby racji, powinna jak lew bronić swojego zdania. No nic, nie mógł i tak za bardzo się mieszać, szczególnie że nadeszła jego kolej, by oddać się wesołej twórczości. Przez dłuższą chwilę przyglądał się temu, co znajdowało się na dnie filiżanki, ale poza podstawowym kształtem nie widział tam zupełnie nic, co mogłoby mu pomóc. Musiał nazmyślać, ale czy mógł polegać na swojej sile perswazji? - Moim zdaniem to strzałka w prawo, ewentualnie drogowskaz. Oznacza on, że czeka Cię długa, mozolna droga do celu. Jest to jednak pozytywny znak, a to z kolei prowadzi do wniosku, że ostatecznie uda Ci się ten cel osiągnąć. – Zupełnie nie był przekonany do swojego napływu wyobraźni, ale przecież nie mógł milczeć. Próbował więc przewertować stronicę podręcznika, żeby odnaleźć cokolwiek, co pasowało do tego symbolu. – Ah, nie powinnaś również odrzucać dobrych rad, a skoro widzisz drogowskaz, to najpewniej znajdzie się życzliwa osoba, które podpowie Ci, co masz zrobić. – Na tym zakończył swój wywód, zaś wszystko to, co powiedział pannie Swansea powtórzył również April Jones zaraz po tym, jak podniesieniem dłoni oznajmił jej gotowość do wykonania zadania.
Czy czasem nie przewidział wcześniej, że będą wróżyć z fusów i czy nie mówił o tym, że to debilne? Chyba tylko o tym pomyślał, ale tak czy inaczej westchnął ciężko, słysząc jakie jest ich zadanie. Naprawdę nie wierzył w te bzdety i przyszedł tutaj tylko po to, żeby napić się dobrej herbaty. No i faktycznie, ta była smaczna, ale teraz musiał nieźle nazmyślać, żeby wykonać zadanie. Nie spodziewał się bowiem tego, że nagle odkryje w sobie wielki talent do jasnowidzenia. Zresztą nawet gdyby przed jego oczami pojawiła się jakaś wizja, pewnie i tak potraktowałby ją jako efekt zmęczenia organizmu, a nie jakiś magiczny dar, także jego podejście do tego przedmiotu było raczej oczywiste. Mimo wszystko, kiedy został dobrany z Angelem w parę, złapał za jego filiżankę, przyglądając się temu, co uzbierało się na dnie naczynia. O dziwo, nawet wiedział, jaki to symbol, i to na pierwszy rzut oka. - Korona. – Mruknął pewny siebie, nie szukając nawet potwierdzenia u swojego partnera. Teraz tylko musiał odnaleźć odpowiedni fragment podręcznika i wyrecytować wszystko to, co zostało przypisane właśnie temu dostojnemu nakryciu głowy. Wreszcie otworzył książkę na stronie, której szukał, ale jak się okazało, zawierała ona znacznie więcej informacji, niż się spodziewał. Musiał najpierw przebrnąć przez ścianę tekstu, żeby jego historia chociaż w jakimś stopniu trzymała się kupy. - To bardzo złożony symbol. Może oznaczać, że faktycznie zdobędziesz władzę albo możliwość poszerzenia swojej wiedzy lub bogactwa. – Zaczął swój wywód, kierując go do Gryfona. – Może się też jednak okazać, że masz zbyt wielkie pragnienia, a przez innych zostaniesz oceniony jako próżny i powierzchowny. Musisz więc uważać na to, by się nikomu nie narazić, bo w swej pogoni niewykluczone, że stracisz kogoś Ci bliskiego, który poczuje się przez Ciebie niedostrzegany i niedoceniony. – Sam się sobie dziwił, że tak dobrze mu idzie wciskanie takiego kitu. To znaczy… cóż, kurczowo trzymał się podręcznika do wróżbiarstwa, więc niewykluczone, że dobrze zinterpretował sam wzór, ale nie oszukujmy się, nie wierzył, by nagle w życiu Price’a wydarzyło się właśnie to, co próbował mu aktualnie wywróżyć. Nie obchodziło go to jednak zbytnio. Chciał po prostu dobrze wykonać zleconą przez panią profesor pracę. Z tego też względu mówił śmiałym tonem, pokazując że jest w pełni przekonany do przedstawionej przez siebie historii. W ten sam sposób zresztą powtórzył ją zaraz nauczycielce, licząc na to, że kobieta wysoko oceni jego pracę.
Herbata była taka pyszna! Szkoda, że wypiła ją tak szybko i Pani Profesor nie pozwoliła iść po dolewkę. Rozglądała się rozmarzonym wzrokiem po klasie. Wszyscy wyglądali niczym promienie słońca, tonąc w odcieniach różu i mając same zalety, które w głowie przypisywała im ślizgonka. Ta miała piękne włosy, a tamten z tyłu słodkie dołeczki w policzkach. Dzień był piękny, jesień rozkwitła na dobre, a przeze kolorowe liście kołyszące się za oknem, ją naszła chęć na ciastko. Najlepiej dyniowe z odrobiną cynamonu we francuskim cieście. Kiedy ostatnio była taka szczęśliwa, kiedy problemy przestały istnieć? Ze smutną miną odłożyła pustą filiżankę, siadając wygodnie. Słuchała poleceń nauczyciela, jednak za nic w świecie nie mogła się na nich skupić, zamiast tego owijając kosmyk rudych włosów dookoła palca. I wtedy podszedł do niej młodzieniec o jasnych włosach i aurze słoneczników, skupiając na sobie karmelowe ślepia prefekt naczelnej. Nieco zaskoczona, przekręciła głowę w bok, lustrując go wzrokiem niczym kogoś zaczarowanego. - Więc mam dużo szczęścia, Finn. Jestem Nessa. - odparła z uśmiechem, wskazując mu miejsce naprzeciw siebie zaraz po tym, jak uścisnęli dłonie. Nie była pewna czy to złudzenie, ale jego ręce były naprawdę ciepłe, przyjemne. Pewnie nosiły same dobre rzeczy! Był bardziej kolorowy niż reszta klasy, a do tego wszystkiego nieczęsto się zdarzało, że mogła pracować z kimś nowym. Może jednak warto było chodzić na wróżbiarstwo? Raz jeszcze, nieco tęsknię, obróciła głowę w stronę dzbanków z naparami, czując w nozdrzach słodki zapach aromatycznej mieszanki, która tak mocno grzała ją od środka. Odgoniła jednak natrętne myśli, skupiając się na swoim towarzyszu i przysuwając do siebie filiżankę z promiennym uśmiechem, ukazującym małe ślady dołeczków w policzkach. Niczym mysz do sera. Szkoda tylko, że rozmowa z tajemniczym puchonem wydawała się jej bardziej atrakcyjna, niż te fusy. - Dobry pomysł, może przydarzy się nam coś jeszcze lepszego, niż spotkanie przy wróżbach. Wzruszyła delikatnie ramionami, puszczając mu oczko, a następnie skupiając się na naczyniu przed sobą. Była chyba z tego jeszcze gorsza niż z zielarstwa i run, bo nie miała pojęcia, jak zinterpretować ducha rodem z mugolskich bajek, który kołysał się leniwie w filiżance. Całe szczęście, Finn zaczął. Słuchała go z uwagą, zaintrygowana opowieściami z fusów. Niby takie niewinne i piękne na motyle, a wróżyły wewnętrzną tragedię. Znów? Los jej naprawdę nie lubił, a do tego nie była pewna, czy z następną sobie poradzi.- Druga wersja jest przyjemniejsza. Trzeba trzymać się optymizmu i dobrych rzeczy, prawda? Czy ilość suszonych kwiatów dookoła sprawia, że miejsce to przypomina ogród? Tylko pytanie, co Ty — moja nowa znajomość — miałbyś pomóc mi znaleźć? Może rozsądek. Nie wiem, chcesz jeszcze o tym pogadać później, przy piwie? Mówiła na tyle cicho, że tylko on ją słyszał, a do tego ton głosu wskazywał, że jest poważna w swoich założeniach. I była pewna, że gdy efekt napoju minie, ona zapadnie się pod ziemie i umrze w legendarnej komnacie tajemnic ze wstydu, obiecując sobie, że więcej na wróżbiarstwo nie pójdzie, a puchona będzie unikała. Tylko naprawdę miał taką ciepłą barwę, aurę słoneczników, nie mogła przestać się uśmiechać. Westchnęła, wracając do filiżanki. Co miała mu powiedzieć? Przekręciła ją, zerkając do podręcznika. Wędrowała spojrzeniem pomiędzy nim, książką i nieszczęsnymi fusami. - Jestem w tym chyba beznadziejna, ale... Wydaje mi się, że to bukiet, a to znaczy.. Że w trudnych chwilach możesz liczyć na wsparcie przyjaciół, nie będziesz sam.. -znów przekręciła naczynie, przyglądając się zawartości z konsternacją na drobnej, bladej buzi.- Przypomina też trochę kota z podniesionym ogonem, którego nie mam pojęcia jak odczytać i dzwon. Ten drugi znaczy, że wydarzy się coś, co znacząco wpłynie na Twoje życie. Jakieś wydarzenie, oświadczenie? Warto wierzyć, że pozytywnie. Zakończyła całkiem zadowolona, że zobaczyła cokolwiek poza pozbawionym magii i rozsądku kształtem duszka w formie kulki z płomieniami, do której wolała się nawet na głos nie przyznawać. Oparła dłonie o stolik, uderzając czerwonymi paznokciami o blat, pozwalając, by kosmyki rudych włosów spłynęły po ramieniu do przodu, kontrastując z białą koszulą. Ciekawiło ją, czy jego wróżba zdradzała cokolwiek, co mogło okazać się prawdą, zapowiedzią najbliższych wydarzeń — nawet jeśli sama do końca w to nie wierzyła. - Pasują do Ciebie te kształty, Finn?
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Zdecydowanie nie nazwałby siebie szczęśliwym losem, a więc popatrzył na Nessy uważniej, jakby doszukiwał się w tych przesympatycznych słowach jakiegoś podstępu. A jednak wyraz jej oczu wydawał się szczery. Uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem, jednak nie skomentował słów, aby jej od siebie nie odstraszyć. Absolutnie nie miał bladego pojęcia czemu napomknęła o potencjalnym następnym spotkaniu. Miał przed sobą czarującą, pogodną, wesołą i przyjazną Ślizgonkę z nazwiskiem Lanceley. Czy to jego podejrzliwa natura wywoływała niepewność czy intuicja węszyła podstępy?Nabrał powietrza do płuc, bowiem przypomniał sobie, iż wypada odpowiedzieć a nie popadać w milczenie i niemy szok. - Wywróżmy sobie przyszłość z fusów czy spotka nas coś lepszego. - lekko ironizował nie mogąc się temu oprzeć. Miała naprawdę miłą dla oka aparycję i przyciągający wzrok śmiech, jednak nie dał się wpędzić w jeszcze głębsze zakłopotanie. Zacisnął palce na rogu trzymanej książki i śledził uważnie wyraz twarzy dziewczyny. Dopisywał jej wspaniały humor, aż poczuł ukłucie zazdrości. - Optymizm, realizm, są gusta i guściki, ale masz dzisiaj rację. - rozejrzał się po sali i faktycznie napotkał kilka roślin, które można nazwać "ogrodem" w skrajnych interpretacjach. Zaskoczyła go przypisując przepowiednię do jego osoby. - Będę rozglądał się za twoim rozsądkiem, choć nie twierdzę, że ci go brak. - poprawił puchoński krawat przy szyi, gdy jawnie sugerowała następne spotkanie. Nie przywykł do tak wyraźnego i spontanicznego wyjścia na piwo. Nie był pewien co ma odpowiedzieć, a też nie wymyślił na poczekaniu potencjalnego powodu, aby odmówić, więc jak to ująć... był w potrzasku. Nie wiedział jak odmówić kobiecie i nie uważał, by to był dobry pomysł. - Okay, w wolnej chwili. Kiedyś. Czemu nie. - dlaczego tak? Pomny tego, iż miał uspołeczniać się postanowił na siłę nie szukać powodów do odmowy. Później będzie się tym martwić. Gdy wspomniała o wsparciu przyjaciół w trudnych chwilach to trochę go tym zestresowała. Momentalnie jego wzrok powędrował w kierunku Skylera rozmawiającego z niewidomym Krukonem i Caelestine z Jonasem. Puchoni. Przecież nie zamierzał ich w nic wtajemniczać... Żadna z wróżb nie wywołała jego zachwytu pomimo pozytywnego wydźwięku. Wolałby nie doprowadzać do okoliczności, kiedy będzie zmuszony naprędko komuś zaufać w delikatnych sprawach, a zmiany w życiu... miał ich po dziurki w nosie. Zapomniał znów o szybkim udzieleniu odpowiedzi w chwili podniesienia na Ślizgonkę oczu. To porażający kontrast między Nessą, która miała w sobie jakąś... drapieżność?, a taką cicho mówiącą Caelestine. Odchrząknął, przykładając na chwilę pięść do ust. - To się okaże czy pasują do mnie. Mam nadzieję, że dzwon się nie ziści, myślałem, że mam już dożywotni urlop od drastycznych zmian. - odparł z lekkim opóźnieniem. Na całe szczęście nadszedł moment, kiedy będzie miał przedstawiać nauczycielce swoją interpretację. Mógł bez problemu oderwać wzrok od intensywnego spojrzenia Nessy i unieść go na profesor April. - W fusach Nessy odczytałem obecność motyla, który jest zwiastunem wstrząsu emocjonalnego. Prawdopodobnie się czegoś wystraszy w najbliższej przyszłości. Gdy popatrzyłem pod innym kątem odniosłem wrażenie, że to jednak chochlik z rozłożonymi szponami. A to oznacza, że spotka kogoś nowego i ten ktoś pomoże odnaleźć jej zgubę. Próbujemy własnie dociec czy to chodzi o mnie czy jednak o kogoś innego, kogo dopiero pozna. - nie koloryzował, bo w sumie nie wiedział co ma dodać. Nie czuł się w żadnym stopniu wróżbitą. Zamknął książkę mając nadzieję, że nie będzie musiał poprawiać "przepowiedni".
Naprawdę nie miał pojęcia po co tu przyszedł. To znaczy, oczywiście to wiedział, bo w końcu zjawił się tu na prośbę April i po pewnym czasie zrozumiał dlaczego… niemniej jednak patrzenie na to wszystko sprawiało, że czuł się bardzo nieswojo, szczególnie, kiedy musiał patrzeć na samego siebie w postaci innego ucznia. Miał nadzieję, że to tylko wybryk wizualny, a nie transmutacyjny, bo w innym przypadku naprawdę współczuł tej osobie, która miałaby to przeżywać. W zasadzie nawet przeszło mu przez myśl, aby to przerwać, ale szybko się powstrzymał i odwrócił wzrok. Wtedy było tylko gorzej. Panna Doux najwyraźniej odczuła nagłą potrzebę okazywania wszystkim uczuć, a obserwowanie jak podchodzi do każdego i go przytula wywoływało w nim dość odczuwalne ciarki. Nienawidził przytulania. Choć akurat ta scena wyglądała dość czule i zabawnie, to jednak kiedy zwróciła się do April, a już po chwili w jego kierunku, miał ochotę uciec z krzykiem. O nie, nie, nie, nie. Tak się nie bawimy. Wiedział, że dziewczyna tego nie kontroluje, ale nie mógł sobie pozwolić na tak duży, psychiczny dyskomfort, który spowodowałby dużo gorsze skutki. Poza tym ona jak już otrzeźwieje też będzie się z tym źle czuła. Voralberg zerknął przelotnie na pannę Jones szukając w niej jakieś pomocy, ale ta najwyraźniej była zbyt zajęta uczniami, aby zobaczyć panikę w jego niebieskich oczach, toteż musiał sam zadziałać. Nie chciał wyciągać różdżki, bo wiedział, że Pandora spanikowałaby. Miała to do siebie, że była dość cicha, grzeczna i zdecydowanie przerażona jego osobą, co dało się zauważyć na zajęciach. A te brednie które właśnie wygadywała były winą eliksiru, doskonale to wiedział. Uniósł brwi do góry, a jego palce drgnęły nieznacznie stawiając niewidzialną barierę pomiędzy nimi, która skutecznie powstrzymała Czeszkę przed atakiem na niego. Przechylił głowę czekając na reakcję i mając nadzieję, że podda się bez walki i nie będzie próbowała po raz drugi, bo nie chciał utrzymywać zbyt długo tego efektu. Miało to wyglądać tak, jakby w ostatniej chwili się rozmyśliła. Spojrzał na nią znacząco i poczekał aż odejdzie, a w tym momencie było mu naprawdę wszystko jedno czy ona również odetchnęła z ulgą czy była zawiedziona perspektywą braku przytulasa od nauczyciela zaklęć. W końcu chyba jednak się poddała. Dopiero wtedy zniósł zaklęcie obronne i wypuścił z płuc powietrze, które wstrzymywał już od dobrej minuty. A wtedy została mu wciśnięta w ręce szklanka. Czy tam… filiżanka. Był tak zaaferowany obroną przed uczennicą, że nawet nie słuchał tłumaczeń nauczycielki wróżbiarstwa. - Co mam z tym zrobić? – zapytał cicho wpatrując się w naczynie, na którego dnie spoczywały fusy. Ach, no tak. Wróżbiarstwo. Prychnął lekko rozbawiony. Nigdy nie był dobry w tym przedmiocie i już z pewnością nigdy nie będzie. Bawić też się podobno nie umiał. Masz Ci los. Mruknął pod nosem kilka przekleństw i zerknął jeszcze raz na czarną masę układającą się na spodzie. Zmarszczył brwi zastanawiając się co tak naprawdę mogło tam się znajdować, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Wyglądało zupełnie jak… fusy od herbaty na dnie szklanki. Zazgrzytał zębami posyłając zniechęcone spojrzenie wróżbitce, po czym przyszła mu do głowy pewna myśl. Jeszcze jedno zerknięcie, z zamkniętym okiem, jednym, drugim, a później wstał, stanął obok drobnej kobiety, pochylił się obok i nawet nie siląc się na szept rzucił: - Gratulacje, za dziesięć lat zostaniesz kapitanem pirackiego statku.
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
KOSTKI: 5 (Dałbyś sobie rękę uciąć, że to jest to, co widzisz, ale Twój kolega z pary wzbudza Twoje wątpliwości, przez co sam już nie wiesz) i J (90%) [rzucane z konta Skylera]
Wbiła się czołem w niewidzialną barierę, w pierwszej chwili nie rozumiejąc co się właściwie stało. Zdziwiona spojrzała na profesora, powoli zaczynając dodawać dwa do dwóch, a jednocześnie nie mogąc wyciągnąć z tego żadnych negatywnych wniosków przez wciąż działający efekt herbatki. - Może następny raz - powiedziała entuzjastycznie, uśmiechając się do nauczyciela, po czym wesołym piruetem odwróciła się do niego tyłem. Ochoczo i z pozytywnym nastawieniem sięgnęła po antidotum, zakładając, że skoro śliczna pani profesor im to proponuje, to ma w tym jakiś dobry cel. Po każdym łyku zaczynała spływać z niej aura różowych okularów i już po chwili, jeden po drugim, przychodziły do niej wspomnienia z jej lekcyjnych czułości. Policzki zaczęły palić ją ze wstydu, więc nie ociągając się, wylosowała nazwisko swojego partnera, z nadzieją, że trafi na Moe lub Caelestine. Z nadzieją rozwinęła karteczkę i aż otworzyła nieco usta z niedowierzania. Dostała @Blaithin 'Fire' A. Dear. Ze wszystkich osób w klasie musiała dostać akurat Fire, która jeszcze przed chwilą z taką lubieżnością oznajmiła jej śmierć? Westchnęła zrezygnowana, próbując podbudować się w myślach, że na pewno jakoś się dogadają. Odnalazła prawdziwą Fire i dosiadła się do niej, po czym uśmiechnęła niepewnie na ponowne powianie. Wolała już nic nie komentować, po prostu wykonała polecenie Jones, po czym wzięła filiżankę partnerki, przyglądając się jej uważnie. Odczekała aż nauczycielka podejdzie do ich stolika, po czym zwróciła się w końcu do Fire: - Ja tu widzę skorpiona i ptaka - zaczęła, zupełnie nie przejmując się miną Blaithin. Niezależnie od tego co powie, była Gryfonka i tak ją wyśmieje, więc czemu nie wykorzystać tej sytuacji, aby coś jej przekazać? - Ja myślę, że skorpion to osoba zamknięta, a ptak ma być osobą o gołębim sercu, którą skorpion próbuje skrzywdzić. Ja myślę, że herbata próbuje powiedzieć Tobie, że nie musisz dużo atakować, bo ktoś może tak naprawdę mieć dobre zamiary.
Angel Price
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : czarujący uśmiech, drobny kolczyk w lewym uchu, gładziutka twarz niczym pupa archanioła no dobrze z lekkim kilkudniowym zarościkiem, czerwone usta o smaku truskawkowym
- Nie wiedziałem, że tak bacznie przyglądasz się mojemu tyłkowi. - Skierował swoje słowa do @Morgan A. Davies, która zasugerowała, że od żucia gumy mogłyby pęknąć mu gacie. Nie mógł się z tym nie zgodzić. - Polubiła mnie? Serio? Wygląda na taką, która w pierwszej kolejności spuściłaby mi głowę w toalecie. Dobrze, że Hogwart to cywilizowana szkoła, a nie ten... Jak to tam nazywają Dur...mstraang? Wszyscy wyglądają bardzo poważnie a Ci z tej drugiej szkoły... - Pragnął dokończyć swoją wypowiedź, ale przyjezdni najeżdżali Hogwart ze wszystkich stron, a dokładnie z tych dziwnych państw. Mówili tak zabawnie, a dziewczyna, która do nich podeszła musiała z pewnością pod szlifować język angielski. Sprawiała wrażenie uroczej trochę rudawowłosej, chociaż w tym świetle jej włosy miały ciemniejszy odcień brązu. Przedstawiła się jako Pandora, a gdy wypowiedziała swoje imię, zaraz to przytuliła Angela. Zaskoczyła go, chociaż odwzajemnił uścisk. Obce kobiety raczej nie przytulały go ot, tak. @Pandora J. Doux robiła dobre wrażenie to, że postanowiła wychwalić jego sweterek, sprawiło, że był wniebowzięty. Zilustrował ją wzrokiem i obserwował, jak się zachowuje. Widocznie ta herbata miała jakiś dziwny wpływ na ludzi. Miał zamiar odstawić swoją filiżankę. Obawiał się, że może z niego wyjść bestia i zacznie się rzucać na każdą piękną dziewczynę. Właściwie to miał ochotę, ale na pewno nie byłoby to spowodowane działaniem jego herbaty. - Angel. - Wypowiedział swoje imię, a z jego ust wydobyły się bańki mydlane. Nie miał pojęcia czy Pandora usłyszała jego umie, wyglądała jakby była na niezłym haju. Jego wzrok ponownie powędrował na @Morgan A. Davies. Jego sweterek robił furorę bardziej od niego. Miał ochotę go zdjąć i pokazać swoją klatę. Myśleli, że tylko @Gabriel R. Swansea ma boską klatę? Na pewno jego mięśnie nie mogły równać się z mięśniami brzusznymi Price'a. - Ach no w końcu kolejna która doceniła mój piękny sweterek, myślałem, że już tego nie powiesz, a czekałem od początku zajęć na te słowa z Twoich ust. Dziwne rzeczy się tu działy z ludźmi. Na pewno herbata, którą podała profesor, miała w sobie spore ilości jakiś nielegalnych substancji. Za takie rzeczy zapewne wywalali z Hogwartu, ale Angel nie zamierzał na nikogo donosić, zwłaszcza na tak piękną @April Jones. Na słowo "kochany" wyszczerzył się, jakby sam właśnie zażył coś mocniejszego. Jak on działał na te kobiety! - Nie zgodzę się, chociaż nic do profesora Cromwella nie mam, ale mógłby wstawiać więcej zdjęć na wizbooka ze swoją gębą, jak na starego dziadka dobrze się trzyma. Szkoda, żeby jego twarz uległa zapomnieniu i znikła w grobie, gdzieś na jakimś wypizdowiu. - Te ostatnie zdanie wypowiedział bardziej do siebie niż w stronę nauczycielki. Nie zamierzał przeszkadzać jej w prowadzeniu zajęć. Wylosował z kapelusza swoją parę, która niestety okazała się @Matthew C. Gallagher, a nie jakąś hotlaską. Westchnął. - Kto to jest Matt... - Nim zdążył poprzyglądać się chłopcom w klasie, zjawił się ślizgon zabrał jego filiżankę i zaczął interpretować. Oczywiście musiał poczekać, za czym Angel zrobi te czary mary, o których mówiła April. - Koleś dobry jesteś. No ja mam nadzieje, że to pierwsze co powiedziałeś to prawda i zdobędę tą chwałę i bogactwo. - Nadinterpretował po swojemu, bo po co komu władza, czy wiedza? - Próżny i powierzchniowy.- Prychnął. - Też mi coś. - Chociaż nie mógł się z tym nie zgodzić, coś w nim mówiło mu, że ta jego szklaneczka z herbatą to istny portrecik psychologiczny. - Ty uważaj, bo wyczytasz moją autobiografię. - Zaniepokoił się nieco, a co jak widać tam te jego wstydliwe rzeczy...? Brudne tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. - Dobra teraz ja. - Wziął filiżankę @Matthew C. Gallagher. Przyglądał się fusom na dnie, będąc prawie pewnym tego, co tam jest, ale przenosząc wzrok na ślizgona już sam nie wiedział. - Nie wiem, wygląda jak krzyż. - Powiedział pewniej, jak mógł nie skojarzyć tego z krzyżem, w końcu wychowywał się w katolickim miasteczku. Nie mógł inaczej tego zinterpretować. - Hmm... może się nawrócisz. Nie mam pojęcia, o co w tym chodzi. - Co on tu właściwie robił?
Jasne, że skorzystała z antidotum, bo w jej ustach pochwały i komplementy brzmiały sztucznie nawet, kiedy miała co do nich szczere chęci. Wolała zatem wrócić do prawienia tych prawdziwie fałszywych, niezmiennie przybierając przy tym uśmiechnięty wyraz twarzy. - Kto by się nie przyglądał? - podsumowała cztery litery Price'a, które w jego spodniach wyły o wolność i przestrzeń osobistą. To była prawdopodobnie pierwsza rzecz od czasu Rileya na treningu Krukonów, która zrobiła na Moe wrażenie tym, jak bardzo spiętym można było być bez wybuchu od środka. Obu przypadkom jednak Gryfonka wieszczyła nadchodzącą katastrofę, bo bez uszczerbku na zdrowiu nie dało się długo w ten sposób funkcjonować. - Widzę... szlag. - jasne, jakby mało jej było przygód ze świerkowym orężem, to jeszcze jej różdżka wpadła do filiżanki, niszcząc cały obraz. Ale mus to mus, usiłowała wyczytać coś dalej. Zmierzyła wzrokiem Niamh, widząc w niej wyłącznie pyskatą patriotkę i przeciwniczkę na boisku quidditcha. - Miało ogon. Jeżeli to mysz, to filiżanka ostrzega Cię przed złodziejem. Jeżeli małpa, czekają Cię szyderstwa. Tak czy inaczej, nic w tym miłego. Ale skoro różdżka wleciała mi w fusy, to znaczy, że z pomocą magii dasz sobie z tym wszystkim radę. - na koniec wymyśliła wersję na tyle pozytywną, by nie skończyło się na samych złych wróżbach. I nawet sama była gotowa poniekąd uwierzyć w to, że czary były zdolne odwrócić koleje losu. Kiedy już potrafiło się nimi posługiwać...