Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Wzmianka o rodzinie sprawiła, że Jane uśmiechnęła się delikatnie. Czekała z niecierpliwością na powrót do domu, do cioci, gdzie mogłaby znów udać się na obóz strzelecki i pobyć trochę ze schorowaną Amelią. Co do przyjaciół to... Raczej ich nie miała. No może tylko Lily... Lily jakoś starała się podtrzymywać ją duchowo. Stark nie wierzyła niemal nigdy we wróżby, ale to ją trochę zaciekawiło. Co do uczuć to... Nie kochała żadnego chłopaka, więc jeśli tarot ma jakikolwiek sens to ta wróżba trochę to niszczy. Na widok uśmiechu Nayi Jane przeczuwała coś dużo gorszego od poprzednich nowinek. Zdrowie? Ze zdrowiem wszystko dobrze, nawet pogoda idealna jak dla rudej. Pada, leje i wieje. Jesienny klimacik. Na wzmiankę o życiu seksualnym dziewczyna zrobiła wielkie gały. Ona nigdy nie miała żadnego życia seksualnego, więc o co kaman....? Fizyczne już lepiej brzmiało... Wyszła na zakończenie lekcji.
- Ja przyjechałam z Hechiceros. Ale wcześniej chodziłam do Trausnitz, bo pochodzę ze Szwajcarii. – powiedziała, właściwie nie do końca wiadomo po co, chyba tak tylko po to, żeby coś tam paplać i odwrócić uwagę od tego całego wróżenia. Ale co tam, nawiązywanie kontaktu i takie tam! Tak jak z początku po wylosowaniu kart Vacheron zdobyła się nawet na lekki uśmiech, pewna, że te jej otrzymane dzisiaj wróżby to tylko zbieg okoliczności i luźna interpretacja, tak kiedy słyszała coraz to następne słowa Bonnie, mina trochę jej rzedła, bo uświadamiała sobie coraz bardziej, jak trafne jest to, co mówi Puchonka. Boże, masakra, czy wszystkie wróżby muszą być tak cholernie prawdziwe? - Tak tak, to na pewno taki trochę efekt placebo. Teraz pewnie będę sobie wmawiała nie wiadomo co i się doszukiwała na każdym kroku spełniającej się wróżby. – oświadczyła, machając przy tym lekceważąco ręką, po czym spojrzała jeszcze raz na karty, które otrzymała od Bonnie i poszukała odpowiednich oznaczeń w podręczniku, by przestudiować je z namysłem. - Okej, więc… Tarot twierdzi, że w niedalekiej przyszłości odwiedzisz kogoś ze swojej rodziny lub jakiegoś bliskiego przyjaciela u niego w domu i będziecie spędzać razem bardzo przyjemnie czas. Dalej karty ostrzegają przed zbyt pochopnym podejmowaniem decyzji w kwestii związku, który podobno uważasz za zakończony i zapowiadają, że nieoczekiwanie nastąpi jego umocnienie, co ma przynieść bardzo dużo satysfakcji. Ech ale chyba nie będzie to trwało długo, bo już wisi nad Tobą widmo zamartwiania się zdrowiem swoim albo kogoś z Twoich bliskich, dodatkowo powinnaś udać się do magomedyka na przegląd uzębienia, ale nie powinnaś się martwić podejrzeniami chorowania na coś zakaźnego, bo tarot twierdzi, że jest to zupełnie bezpodstawne. – przedstawiła znaczenie wylosowanych kart, ledwo się powstrzymując przed dodaniem „jasne, po co w ogóle medycy, lepiej czytać wszystko w kartach”. W sumie śmieszne, że karta wisielca, która obudziła we Frei bardzo negatywne skojarzenia, okazała się być łaskawsza niż na przykład całkiem przyjemnie wyglądający kochankowie. Ech niedobry, przewrotny tarot. - Cóż, skoro to już koniec lekcji, to do zobaczenia przy okazji i dzięki za wspólne wróżenie. – pożegnała nową koleżankę, gdy prowadząca zajęcia oznajmiła zakończenie zajęć, pożegnała profesor Hampson i czym prędzej opuściła klasę, starając się wyrzucić z głowy wszystkie te przepowiednie.
Gdyby wyciągnął trzy takie same to nic na tej lekcji Zieliński nie musiałby robić skoro Zilya wyrwała się pierwsza do interpretacji kart. Nadal nie wiedział co myśleć o tym całym wróżbiarstwie. Bawiła go przewidywanie przyszłości z różnych względów. Chodził jednak chętnie na te zajęcia nie wiedząc zupełnie dlaczego. Dopiero jakoś w Anglii zaczął na nich bywać, bo u siebie to omijał je szerokim łukiem. Być może to ze względu na nauczyciela. A może powietrze tutaj było inne i to wszystko dlatego. - Taaaa, wyspę od razu. A na niej chatkę z bambusa. No i jeszcze się pokłócą ze sobą wszyscy - dodał od siebie, żeby później nie było, że biernie siedział przez całe zajęcia. Jakoś nie widziało mu się, żeby to było prawdą. Jedyne co Zieliński myślał na ten temat to było to, żeby mądrze to zrobił. Później zostanie wszystko dla niego i Jaśminy. Inaczej być nie mogło. Wywrócił wymownie oczami, kiedy przeszła do drugiej karty. Nie chciało mu się tego komentować. Odpuścił to sobie, bo jakoś sensu nie wiedział, żeby powtarzać to co Zilya już powiedziała. A nie znał jej za dobrze, żeby jakimś komentarzem zarzucić. - Jakbyś sama jej nie miała. Inna karta, a i tak to samo znaczenie. Prawie. Po tym jak już Cię przebadają i wymacają Ci uzdrowiciele to wyzdrowiejesz. Uciekniesz do nowego domu od tej miłości, którą odpychasz, żeby nie stracić kontroli. Pamiętaj żeby jednak pierw się przebadać, bo jeszcze padniesz w połowie ucieczki. Nawet jeżeli tak będzie to i tak będziesz jasno świecić jak gwiazda - podsumował na koniec wszystko zwięźle. Nie ważne ile było w tym sensu. Bo jego to nie spodziewał się usłyszeć na wróżbiarstwie akurat.
Sheila i jej zachowania wywołały jakąś nikłą iskierkę nadziei. Echo spojrzała na dziewczynę i tym razem uśmiechnęła się bez wymuszenia, kąciki ust uniosły się delikatnie bez wymuszenia. Lubiła wiedzieć, że w tym świecie są jeszcze normalni, serdeczni ludzie. Wpatrywała się w Villadsen, gdy wertowała podręcznik w poszukiwaniu interpretacji kart. Gryfonka nie przejmowała się zbytnio wróżbą, była jej właściwie prawie zupełnie obojętna. Wróżenie traktowała jako coś ciekawego, ale jej doświadczenie z mugolskimi wróżbitami podświadomie nakazywało jej powściągać wiarę w faktyczność tych przepowiedni. Co nie znaczyło, że nie wierzyła absolutnie wcale, oj, nie, przecież była to magia, skoro wierzyła w nią, musiała też w jakimś stopniu doceniać wróżby. Jej stosunek był zwyczajnie sceptyczny, miała całkiem zdrowe podejście. Skrzywiła się mimowolnie, gdy usłyszała wróżbę. Kto szukał pracy? Seth? Chyba nie Flora... Nie chciała rozłąki z nikim bliskim, ale dziwnym trafem pierwszą myślą była Coco. Nie dawała znaku życia. Niezadowolona ze związku? Przecież była bardzo zadowolona, gdzie niby miałby leżeć powód rzekomego niezadowolenia? Tu już zmarszczyła brwi, ale dzisiejszy nastrój kazał jej podejrzewać, że w tym wszystkim jest ziarno prawdy. Zdrowotne... tu była prawie pewna, że chodzi o zmęczenie. Dlatego nietrwałe, dlatego bez problemu, potrafiła radzić sobie z takimi sprawami. Uśmiechnęła się niezbyt przekonana, ale Sheila rozczuliła ją swoim gestem. Przytuliła ją z niemałą wdzięcznością, bo choć prawie się nie znały, biło od niej przedziwne wsparcie. Pogłaskała ją delikatnie po plecach, dając znać, że wszystko w porządku. - Poradzę sobie - powiedziała pewnie. Martwiła się tylko o Coco, ta przelotna myśl przy wróżbie była bardzo alarmująca. Może powinna do niej napisać? Wzięły ją jakieś wyrzuty sumienia. Zaczęła poważnie martwić się, czy coś się nie stało, przez co zamyśliła się, wpatrując raz w jeden kąt sali, raz w drugi, raz w nóżkę od stołu, raz w kant. Nie latała spojrzeniem w prawo i lewo, tylko zawieszała się co chwila. Dopóki nie zauważyła, że trzyma karty Sheili. Przetarła oczy i uśmiechnęła się niepewnie. - Przepraszam - mruknęła, już przerzucając kartki podręcznika. - Rodzina... ktoś w rodzinie lubi plotkować, jesteś tematem tych plotek - powiedziała, krzywiąc się lekko. Przecież Sheila była cudna, jak można było ją obgadywać? Zaraz jednak przypomniała sobie, że ludzie potrafią obgadywać też Mathilde. Żyć się odechciewa. - Do tego planowana wizyta, odwiedziny, zostaną odłożone. Myślisz o pewnej osobie, ale spotkanie z nią jest teraz niemożliwe, jednak ta osoba myśli również o tobie. Niedługo będziecie rozmawiać i snuć plany dotyczące spotkania. Co do zdrowia, niedługo znajdziesz odpowiedź w kwestii złego stanu zdrowia, więc będziesz mogła ten stan poprawić - zakończyła. - Trochę kulawa ta moja wróżba, nie jestem w tym orłem - dodała, nieco zasmucona, że nie może wywróżyć czegoś tak ładnie, jak zrobiła to Villadsen. Ale życie, przynajmniej w zaklęciach była mistrzem, hehe.
Herbata. A więc herbata mu smakowała. No cóż. Każdy ma jakiś swój motyw, nie? On na przykład przychodził, żeby się zrelaksować. Ale szukać w tym pytaniu o nauczycielkę i uczucia do niej, jakiś podtekstów? Chyba nie tędy droga, coś mi się wydaje. Zwłaszcza, że było ono pozbawione jakichkolwiek podtekstów. Bo co? On sam chodził np. na żywioły ze względu na Price’a – był całkiem spoko, a przecież nie był jedynym nauczycielem, prowadzącym te zajęcia, nie? Podobnie było z wróżbiarstwem. Przecież oprócz Hampson była jeszcze profesor Glaber.. Cóż, no okej. Każdy ma prawo sądzić, co chce. A on nie miał zamiaru się do tego jakoś wybitnie wpierdalać. No, ale kiedy słuchał tego, co mówią mu karty. Lekko się zatrwożył, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Skoro szczęście mi sprzyja, to nie mogę zostać ojcem. – zaśmiał się, kwitując żartem, dowcip kolegi. Zabawny całkiem. Specyficzne poczucie humoru, ale całkiem fajne. Coraz bardziej go lubił. A szczęście w rodzinie- zasadniczo nie narzekał, miał bardzo dobry kontakt z rodzicami, wręcz znakomity, skoro mógł im śmiało mówić ile pali, pije, z kim ostatnio spędził noc i w ogóle. No może bez tego ostatniego To znaczy to jak najbardziej też, ale z tym już tylko mamie, bo ojciec był.. zbyt konserwatywny. Słuchał dalej jego historyjki. – Skoro związek zakończy się niedługo, to może nie będę płacił alimentów, bo jednak nie będę ojcem? Albo będę, bo moja kobieta będzie mnie chciała wrobić w ojcostwo i dlatego się rozstaniemy? – przybrał nad wyraz poważną minę, jakby to rzeczywiście mogło być coś poważnego, po czym uśmiechnął się szeroko do chłopaka. Jednak.. perspektywa szybkiego rozpadu związku z Aiko? Czyżby? Pytanie czemu? Nie, żeby to brał jakoś do siebie specjalnie, ale.. może z tym związana była w jakiś sposób przepowiednia o tej informacji? Ciekaw był, co wyczyta z następnej karty. A więc zdrowie mu dopisuje. I dopisze w najbliższym czasie. To dobrze. To bardzo dobrze. – Dobra wiadomość! Nie muszę odstawiać palenia! – rzucił uśmiechnięty, wymachując delikatnie rękoma, jak gdyby odtańcowywał jakiś taniec radości, czy coś w tym rodzaju. No ciekawe, ciekawe te wróżby. Aż z ciekawością popatrzył na jego karty, po tym jak już po nie sięgnął i trzymał je w dłoniach. – Umiarkowanie, Cesarz i Kapłanka.. – przeczytał na głos tytuły kart, które wylosował kolega Król. – A więc mój Miłościwy Panie.. W sprawach rodzinnych to będzie taki dobry czas. Spokoju, równowagi, nabrania swoistej harmonii. Będziesz czuł się bezpiecznie, twoja sytuacja, być może też kontakty z rodziną nabiorą pewnego spokoju, równowagi. – uśmiechnął się lekko do niego, po czym odłożył kartę na stół. – Cesarz.. właściwa karta dla Króla. – rzucił lekko, po czym przeszedł do interpretacji. – Cóż, w miłości również względny spokój. Twój partner okaże się osobą dobrą, właściwą dla Ciebie, świetnie Cię równoważącą, słowem ideał. – ponownie odłożył kartę. – Kapłanka natomiast wskazuje, że twoje zdrowie psychiczne będzie w dobrej kondycji. Brak jakiś stresów, kompleksów i tym podobnych rzeczy.
Betty obserwowała uważnie pracę uczniów, będąc jednak zadowoloną z ich postępów, nawet mimo tego, że niektóre wróżby były albo dość kulawe, albo karty opacznie zinterpretowane. Tak czy owak, była szczęśliwa, że udało się jej przeprowadzić lekcję bez większych zgrzytów. W pewnym momencie podniosła się z miejsca, aby krążyć między stolikami i trafić na wyjątkowo kulturalną odzywkę Zilyi dotyczącą jej kart. Hampson odchrząknęła, kładąc jej dłonie na ramionach, ale zwróciła się do całej klasy: - Bez wystarczająco dobrego skupienia nie uda wam się dobrze zinterpretować znaczenia kart, dlatego mam nadzieję, że wasze myśli nie były rozpraszane podczas losowania. - po czym cofnęła się, aby przejść do stolika, przy którym usiadła spóźniona Katniss. Przypatrywała się pracy dziewczyn, po czym, gdy już ostatnie pary opuściły klasę, zamknęła przejście, aby usiąść na moment przy biurku. Zestresowała się trochę, trzeba było to przyznać. Kiedy jednak złapała oddech, machnęła krótko różdżką, pozbywając się krzeseł i znowu wstawiając pufy, a wszystkie talie ułożyły się ładnie na jej biurku w zgrabne stosiki. Schowała je w bezpieczne miejsce i wyszła z sali.
[zt dla wszystkich]
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Betty Hampson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Kostki: Zadanie 1 1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
Zadanie 2 1,2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3,4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5,6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Dodatkowe punkty Możesz sobie dodać punkty: +1 za każde 8 punktów w kuferku z astrologii i wróżbiarstwa
Oceny Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2 - Troll 3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny
Na końcu posta dodajemy specjalny kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astrologia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Raphael czuł się co najmniej niekomfortowo, czując na sobie spojrzenia trojga nauczycieli, a przecież wróżenie wymagało koncentracji! Z ceromancji był całkiem dobrze przygotowany, paradoksalnie głównie dlatego, że lubił zapach palonych świec i pszczelego wosku, więc nauka, zarówno praktyczna, jak i teoretyczna, sprawiała mu dużą przyjemność. Kształt, który otrzymał nie należał do najprostszych, ale po dłuższym namyśle Raphael doszedł do wniosku, że jest to smok, najprawdopodobniej walijski zielony, ale jako że nie był specjalistą od magicznych stworzeń, a już na pewno nie od smoków, przemilczał ten detal. Pamiętał to i owo na temat tego symbolu, więc zaczął szybko pisać, bojąc się, że natchnienie mu ucieknie i zostanie z pustym zwojem, który z pewnością nie zapewni mu zdanego egzaminu. Mankiety szaty i dłonie miał uwalane atramentem, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. Niestety, wróżenie z mąki nie było jego najmocniejszą stroną. Znacznie lepiej czuł się, wróżąc z fusów lub dłoni, jednak niestety nie było mu dane zaprezentować swoich umiejętności. Niestety, większość opisów przyporządkował nieprawidłowo, wzory mieszały mu się, znaczenia ulatywały, a on nie był w stanie przywołać z zakamarków pamięci właściwych informacji. Strzelał, ale niewiele to dało, co potwierdziły grymasy niezadowolenia na twarzach komisji. Dobrze, że pierwsze zadanie poszło mu w miarę przyzwoicie, dzięki temu nie opuścił klasy z Trollem, a z oceną Zadowalającą, co niestety było poniżej jego oczekiwań i zdolności, ale biedny Raphael po raz pierwszy w życiu doświadczył na własnej skórze, czym tak naprawdę jest stres i co robi z ludzką pamięcią.
Stres, stres i jeszcze raz stres. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak bardzo Sheila stresowała się przed przystąpieniem do zaliczeń z wróżbiarstwa. Była taka sztywna, że gdyby się ja popchnęło w ramię, to zapewne upadłaby z łoskotem niczym spetryfikowana, a nie rozłożyła się na plecy jak każdy normalny człowiek. Weszła do klasy tak powoli i niepewnie, jakby miała zaraz rozsypać się w proch, ledwie przekroczyłaby próg sali. Objęła się ramionami, chcąc dodać sobie otuchy i uśmiechnęła się niepewnie do komisji. - Sheila Villadsen… dzień dobry… - powiedziała i wysłuchała spokojnie wszystkiego, co mieli jej do powiedzenia nauczyciele. Wzięła kilka wdechów na uspokojenie, zanim zdecydowała się na wzięcie sprawy w swoje ręce. Wzięła w drżące dłonie rozgrzany wosk i zaczęła powoli oraz ostrożnie przelewać go na taflę wody, aby móc zinterpretować jego kształt. Nie było to wcale proste, wszak trafił się jej dość trudny kształt, ale chyba dała sobie radę, mając nadzieję, że klucz nie jest dosyć precyzyjny. Och, zawali to wszystko koncertowo. Jak zawsze towarzyszyły jej pozytywne myśli! Napisawszy odpowiedź, zajęła się drugim zadaniem. Tutaj wcale nie poszło jej lepiej. Nigdy wcześniej nie spotkała się ze wróżeniem z mąki, dlatego coś podobnego stanowiło dla niej prawdziwą zagadkę. Większość kształtów przyporządkowała poprawnie, jednak gnała naprawdę straszliwie, aby wyrobić się w sensownym czasie. Najwięcej zeszło jej na czytanie opisów, dlatego była bardzo niezadowolona ze swoich poczynań. Wyszła z sali z kwaśną miną, przewidując sobie powtórkę z astronomii dnia następnego i… raczej się nie myliła…
Meadow nigdy jeszcze nie czuła takiego spięcia. Nawet jeśli nie miała czego się bać, bo nie wybrała sobie wcale trudnych dla niej przedmiotów. Wróżbiarstwo jako pierwsze. Okay, najłatwiejsza część! Była przecież z niego naprawdę dobra, więc nie powinna się była stresować. Akurat tym przedmiotem szczerze się interesowała. Miała o nim profesjonalną wręcz wiedzę. Czym niby miała egzamin zawalić? Cóż, wydawało jej się, że wszystkim. Choćby tym stresem. Kiedy dziewczyna wchodziła do klasy i zauważyła komisję, o mało nie zemdlała. Poczuła jakieś dziwne mrowienie w nogach, przez które dostała ochoty na zwyczajne zerwanie się z miejsca i ucieczkę. Jednakże nie zrobiła tego. W ostatniej chwili doprowadziła siebie do pionu, podeszła do komisji i z uśmiechem na ustach postanowiła się przywitać. - Dzień dobry, jestem Meadow Windstow, wychowanka Hufflepuffu od siedmiu lat - wyrecytowała wszystko z pamięci dokładnie tak jak sobie jeszcze przed podejściem w myślach opracowała. W jej głosie dało się wyczuć lekkie zestresowanie, a na końcu już załamał jej się głos, ale to nic. Przynajmniej coś powiedziała. Na jednym oddechu nawet, żeby mieć to jak najszybciej za sobą. Nie chcąc tak dłużej przed komisją stać, szybko się usunęła i od razu zabrała do pracy. Ciągle powtarzała sobie w myślach, że musi być skupiona. Z jej skupieniem bywało jednak różnie, więc to nie taka łatwa sprawa. Poza tym powoli traciła pewność siebie. Czuła, że dłonie strasznie jej drżą, a przy okazji jeszcze się ze stresu pocą. Zignorowała to szybko, biorąc rozgrzany wosk i całą uwagę skupiając na ostrożnym przelaniu go na taflę wody. Błyskawicznie zorientowała się, że odlew był... banalny. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie, a żeby jeszcze podkreślić, że z Wróżbiarstwa to ona naprawdę jest taka świetna, napisała znaczenie odlewu w innych kulturach. Po skończeniu pierwszego zadania Meadow głośno westchnęła. Nie zamierzała tracić czasu, więc szybko zabrała się za drugie, tym razem już bardziej wierząc we własne siły. No bo takie pozytywne nastawienie to podstawa! Meadow nie pozbyła się uśmiechu z ust widząc jak bardzo drugie zadanie jest według niej trywialne. Zastanawiała się jak komukolwiek mogłoby coś tak łatwego nie pójść dobrze, ale... może nie każdy posiadał tyle wiedzy na temat Wróżbiarstwa co ona. Zresztą, ile do tego było trzeba wiedzy? Meadow szybciutko przyporządkowała wszystkie opisy pewna, że nigdzie się nie pomyliła. Była naprawdę z siebie dumna! Ale cóż, strasznie dziwnym przypadkiem byłoby, aby Mea sobie z Wróżbiarstwem nie poradziła. No, pewnie z innymi przedmiotami już tak różowo mieć nie będzie. Myśląc o kolejnych OWUTemach znów trochę się zdenerwowała i czuła wracający stres. Och, czyli wracamy do punktu wyjścia. Meadow wyszła z klasy szybkim krokiem rzucając ostatni lekki uśmiech w stronę komisji.
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Weszła do klasy Wróżbiarstwa,grzecznie podała swoje wszystkie dane.Spojrzała na komisje ojeju czy to nie nauczycielka Hampson obcy nauczyciele ze Szkoły Magii Ardeal. Podeszła i wzieła pierwsze zadanie z ceromancji,Oh..wróżenie z wosku lanego na taflę wody. No cóz chyba nie najlepiej dzis Gryfonce podszło. Ojć przepraszam za wosk rozlał się w małe pojedyncze kropelki, chyba za wolno Panna Ford lała.No cóż to nie da się z tego wiele wyczytać. Wyjeła Gryfonka z wody w kolejności, takiej w jak je złapałeś, po czym ukłożyła ładnie obok siebie i zapisała znaczenie otrzymanego kształtu.A nóz widelec może parę punktów ci za to policzy komisja. Druga część egzaminu dotyczyła aleuromancji,wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, to juz bedzie chyba łatwe same opisy, wystarczy tylko odpowiednio przyporządkować. I tak większość Mad przyporządkowała jak należy, jednak tak zaraz nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać dziewczynie. A szystko przez tę małą ilość czasu, no i zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. Jednak komisja, która skrzętnie wszystko notowała,więc mieli dużo okazji do przypatrywanią sie tego co mówisz. Grzecznie poczekała na kolejną ocene jaką była Zadowalający i wyszła cos poczytac przed ostatnim egzaminem na zielarstwo. Z/T Kuferek - astrologia i wróżbiarstwo: 2 Kostka - zad. 1: 3 Kostka - zad. 2: 4 Suma:7 Ocena: Zadowalający Strona - losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t8706p60-losowaAstronomiania-na-egzaminy-i-oceny#246369
Do egzaminu z wróżbiarstwa podchodził z ogromną rezerwą. Głównie dlatego, że był to przedmiot zwykle bardzo niejasny. A nie mógł przyjść na wstępie i oznajmić, że jest jasnowidzem, więc potrafi samodzielnie przewidzieć co ma zrobić, bez podpowiedzi wosku, a oni innych całkowicie bezużytecznych rzeczy. Dlatego zazwyczaj po prostu wiedział co wiedział i udawał, że widzi to wszystko w mało sensownych dla niego figurach z wosku. Kiedy usłyszał co musi robić niemalże jęknął załamany, kiedy usiadł przed miską z wodą i zaczął lać ten przeklęty wosk. To naprawdę była brudna robota. Kiedy zobaczył co mu tam powstało zorientował się, że w sumie nie ma pojęcia co powinien na ten temat powiedzieć. Głównie chodziło o to, że nie wiedział nawet z jakiej dziedziny powinien wygłaszać przepowiednie, skoro nie wiedział dokładnie co ma przed sobą. Powiedział więc cokolwiek, ale komisja nie wydawała się być pod wrażeniem. Cóż za hipokryzja, w końcu dobrze wiedział, że wszystko co mówi jest prawdą, a siedzący naprzeciwko nauczyciele mogliby cały tydzień lać wosk na wszystkie jeziora świata, a nie wiedzieliby tyle co on! Żałował, że nigdy nie porozmawiał o tym z Betty, która ich uczyła. Ale nigdy nie zbratał się specjalnie z tą nijaką nauczycielką. Może gdyby powiedziała reszcie o jego darze, miałby jakieś profity. Kolejną częścią było czytanie z ręki. Jego wiedza na temat tego gdzie jest która linia była niespecjalnie dobra. Dlatego zaczął mówić po prostu to co wie, gapiąc się jedynie na rękę, na której tak naprawdę nie wiedział nic. Komisja najwyraźniej coś zauważyła, bo zapytała się o kilka linii, a on nie miał pojęcia od czego są. Dobrze, że chociaż przepowiednie były mniej więcej zgodne z tym co sądzili, że tam widzą profesorowie. Kiedy wychodził ze swoim Zadowalającym uznał, że i tak mogło być zdecydowanie gorzej i następnym razem musi nauczyć się podstawowych rzeczy, zanim zacznie wygłaszać swoje wizje.
Była w klasie sporo wcześniej, chociaż sama nie wiedziała po co. Nie miała nic specjalnego do przygotowania, może poza zapasowymi podręcznikami, jeśli ktoś zapomni własnego. Ale poza tym potrzebowała tylko miejsca. Chciała jednak poczekać na uczniów już w klasie - lubiła ich obserwować, kiedy tak siedzieli i czekali na zajęcia. Wiele można było się o nich dowiedzieć, obserwując, jak się zachowują w grupie, kiedy niby są pod okiem nauczyciela, ale wciąż jest przerwa i mogą pozwolić sobie na więcej. Żeby nie siedzieć bezczynnie, zebrała szklane kule, które zostały po poprzedniej lekcji i ułożyła je w rogu sali. Wygładziła obrusy na stolikach, rozsunęła nieco ciężkie kotary i uchyliła kilka okien, żeby wpuścić trochę świeżego powietrza. Różdżką pozapalała część świec i usiadła za biurkiem, oczekując na uczniów.
Ku zaskoczeniu wszystkich naokoło - och, doprawdy, sama była nieco zaskoczona swoją postawą - szła na lekcję z prawdziwym entuzjazmem. Allard była seksowna, wróżbiarstwo było ciekawe. Czegóż chcieć więcej? Tym bardziej, że od czasu ostatnich zajęć z tego zacnego przedmiotu minęły jakieś totalne wieki i Rains ledwie pamiętała, o czym wtedy rozmawiali. Coś o wróżeniu z krowich wymion? Nie. To akurat przeczytała w jakimś kretyńskim magazynie znalezionym w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Właściwie wciąż zastanawiała się, do kogo należał. Może jednak faktycznie lepiej było nie wiedzieć? W klasie pojawiła się jeszcze przed zajęciami. Nie spodziewała się spotkać tam ani innych uczniów, ani nauczycielki, choć z całą pewnością chciała stać na samym początku ogonka do klasy, jeśli Allard przyjdzie dokładnie na czas. A jednak gdy znalazła się u celu, zastała otwarte drzwi i... Cóż, Allard siedziała za swoim biurkiem i chociaż w głowie Rains wciąż kłębiły się pewne szczególne myśli o Ethnie, nie potrafiła odpuścić sobie kilku nowych, dotyczących nauczycielki. W sali było dzisiaj zupełnie inaczej niż zwykle i być może to nadmiar jasnego, przyjemnego światła sprawiał, że pani profesor wyglądała tak korzystnie. Ale znacznie przyjemniejszym od podziwiania, Rains zawsze wydawało się imponowanie wiedzą takim kobietom. Czy jednak wiedziała dostatecznie dużo? W końcu naczytała się o Allard tego i owego. Cóż, dobrze było znać przeszłość swoich nauczycieli, nieprawdaż? - Dzień dobry - powiedziała cicho, nieco zadziornie. Rzuciła na najbliższy biurka kobiety stolik tajemniczą książkę, którą dotąd przyciskała do własnej piersi razem z podręcznikiem do wróżbiarstwa, ale tylko po to, by pozbyć się hogwarckiej kamizelki i przewiesić ją przez oparcie krzesła. W sali wcale nie było gorąco i trudno było powiedzieć czy zachowanie Rains miało być zwykłą prowokacją, czy ostatnimi przejawami nastoletniego buntu. Tym bardziej, że od pasa w dół nie miała żadnej obowiązującej spódniczki, a parę spranych dżinsów. Już tylko koszula i nieszczęsna, zdjęta kamizelka - o którą oparła się, siadając na krześle - sprawiały, że można było rozpoznać w niej studentkę z domu Salazara. - Ładnie tu teraz - dodała po chwili, mając na myśli świece i otwarte okna, ale jej wzrok ani na chwilę nie opuścił twarzy Allard. Prowokowanie ładnych nauczycielek było po prostu zabawne. A to, że potem nigdy nic z tego nie wychodziło... Cóż, przynajmniej do końca życia zachowa w pamięci kilka ładnych i nieco oburzonych czy też zszokowanych twarzy.
Z pewnym zaskoczeniem stwierdziła, że jedna ze studentek przyszła tak szybko. Spodziewała się, że uczniowie zaczną się zbierać chwilę przed lekcją, ale aż tyle? W końcu jeszcze trwał obiad i Cassandra raczej spodziewała się, że wszyscy będą woleli raczyć się pysznymi daniami, aniżeli tkwić bezczynnie w sali. Nie, żeby narzekała, że panna Nashword już się zjawiła, lubiła ją - uważała, że dziewczyna ma smykałkę do wróżbiarstwa, a to plusowało. Do tego w pewnym sensie przypominają jej ją samą, kiedy była w jej wieku. Może nie jakoś bardzo, bo nastoletnia Cas stanowiła pewne ekstremum, ale swego rodzaju zacięcie buntownicze było znajome. Nie ruszając się z miejsca, obserwowała, jak dziewczyna zdejmuje kamizelkę. Nie chciała się zastanawiać, czy jest jej tak gorąco, czy jednak prowokuje. - Dzień dobry, panno Nashword. Co tak wcześnie, jeśli mogę spytać? Zrezygnowała pani z obiadu? - spytała z uśmiechem. Rozejrzała się po sali, po czym spojrzała znowu na uczennicę. - Prawda? Też mi się tak wydaje. To niezwykłe, jak wiele można zdziałać, zmieniając detale - stwierdziła, poprawiając uciekający spod klamry kosmyk niedawno ściętych włosów. Zerknęła na przyniesioną przez Nashword książkę. - Coś ciekawego? Nie wygląda na nasz podręcznik. Mam nadzieję, że nie tylko nadprogramowe książki pani przyniosła - uniosła brew.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Wróżbiarstwo z całą pewnością nie było ulubionym przedmiotem Sharkera, a w związku z tym trudno jest sobie wyobrazić sytuację, która skłoniłaby go do wybrania się na te zajęcia. Zdaje się, że tym razem po prostu starał się nadrobić te tygodnie, kiedy to w ogóle nie można było go dorwać w Hogwarcie. No, ale żeby to robić na wróżbiarstwie? Może miał nadzieję na to, że jakoś przetrwa, myśląc o przepisie na naleśniki, a może po prostu liczył, że ktoś wreszcie będzie potrafił mu pokazać, że wróżbiarstwo nie jest jedynie stekiem bzdur. Cóż, to może okazać się wyzwaniem, bo Rasheed, jak wiadomo jego przyjaciołom, nie uznaje magii, przy której nie korzysta się z różdżki. Z tego samego powodu nie przykłada się do historii magii czy starożytnych run, które ma za zwyczajne nabijanie w butelkę. To będzie któraś lekcja tego przedmiotu, ale szansa definitywnie mogła być ostatnia. Ciekawe czy będzie miał chociażby jedną osobę, z którą będzie mógł nawiązać nawet jakiś zalążek rozmowy, jeśli okaże się jednak, że zupełnie to do niego nie trafia. Niespecjalnie w to wierzył, ale cóż, może ktoś go zaskoczy, nawet mimo tego, że większość z grona jego znajomych zdecydowanie wyznaje anty - wróżbiarstwo. Zabawnie się dobrali. Wyruszył na poszukiwanie klasy wróżbiarstwa i po kilkudziesięciu minutach pełnych przedzierania się przez ruchome schody i mówiące zbroje, którym nagle zachciewało zadawać się zagadki pierwszej napotkanej osobie dotarł wreszcie na miejsce. - Dzień dobry. - rzucił pani profesor, taksując ją uważnym spojrzeniem, jednak niezbyt długo, wszak nie przerywał w tym czasie przedzierania się przez klapę w podłodze („Kto wymyślił taką durnotę?”). Wreszcie upatrzył sobie jakieś miejsce, stosunkowo bliżej końca klasy niż jej początku, uznając, że to będzie bezpieczne wyjście. Rzucił do Rains krótkie „cześć”, bo przecież jakośtam musieli się kojarzyć, chociażby ze względu na prefektowanie w tym samym domu, po czym posadził tyłek, niemalże natychmiast opierając się o stolik łokciami, ale uważając również, aby nie zapalić szaty o te głupie świece. Stwierdzenie, że zdradzał w tym momencie umiarkowane zaciekawienie tym co się działo wokół, a już tym bardziej zachowaniem dwóch kobiet, byłoby zdrowo przesadzone. Błądził w natłoku swych myśli.
Obiad? Och. Już od rana zdawało jej się, że przegapia coś niezwykle istotnego. Chociaż najwyraźniej nie było to aż tak znowu istotne, skoro jej żołądek ani razu nie dał znać, że coś jest nie tak. Nie mogła jednak powiedzieć o tym Allard, prawda? Po co, skoro odpowiednie słowa potrafiły zdziałać zdecydowanie ciekawsze cuda. - Nie mogłam się doczekać naszego spotkania - rzuciła, unosząc lewy kącik ust. Precyzowanie czegokolwiek wydawało się zbędne, a interpretację Rains pozostawiła głównej zainteresowanej. Po prawdzie z początku chodziło wyłącznie o wróżbiarstwo, ale teraz, po namyśle, może mogło chodzić o coś więcej. - Dużo straciłam? - zapytała Nashword, mając nadzieję na sprowokowanie dokładnie takiej odpowiedzi, jakiej oczekiwała. Ostatecznie Allard też była tu wcześniej i warto było wiedzieć czy pojawiła się w wielkiej sali pełnej naocznych świadków jej posiłku, czy raczej była zajęta czymś... ciekawszym. Coś wewnątrz Rains zadrżało lekko - może serce, a może nerka - gdy pani profesor zapytała o książkę, którą przyniosła. Ale to chyba nie był odpowiedni moment, by o niej mówić. Najważniejszym było jednak to, że się zainteresowała. - Chyba nie starczy nam teraz czasu na dłuższą recenzję, ale... - zawiesiła teatralnie głos - ...mogę kiedyś zostać na chwilę. - Brzmiało niemal jak obietnica, tylko czy Allard faktycznie była zainteresowana choćby samą książką? Bo w to, że mogła być zainteresowana Rains, dziewczyna kompletnie nie wierzyła, mimo całej swojej pewności siebie. - Mam też ze sobą trochę wiedzy, o tu - dodała, stukając delikatnie palcem w skroń. - I to - ciągnęła dalej, wygrzebując z niewielkiej saszetki, którą miała przy pasku spodni, talię własnoręcznie zdobionych kart tarota. - Chyba wystarczy, prawda? - uśmiechnęła się znowu półgębkiem, oczekując reakcji Allard.
Wróżbiarstwo… prawdę mówiąc nigdy za bardzo nie interesowały mnie te zajęcia, ale starałam się na nie chodzić i w miarę uważać. Nigdy nie wiadomo było, co mogłoby się przydać w życiu! Każda wiedza jest bardzo potrzebna! Chociaż jej wykorzystanie w praktyce… No cóż. Aż przypomniało mi się to, jak zawaliłam czwarte zadanie sfinksa. Co z tego, że widziałam jak się uwolnić, co z tego, że powtarzano mi to milion razy, a do tego jeszcze dwa miliony razy czytałam o tym. Kiedy przyszło co do czego tak spanikowałam, że nie byłam w stanie logicznie myśleć. Za każdym razem jak przypominałam sobie o tej sytuacji chciało mi się płakać. - Jestem beznadziejna – wyszeptałam idąc przez korytarz. Westchnęłam pod nosem – jak ja mogłam to tak zawalić! – gadanie do siebie, kiedy nie było nikogo w pobliżu było chyba moim hobby. Mogłam wtedy wszystko sobie wygarnąć i uczyć się na swoich błędach, co z tego, że wyglądałam jak wariatka, ale przecież nikt mnie nie widział. W końcu puknęłam się pięścią w głowę i ruszyłam w stronę klasy do wróżbiarstwa. Przed wejściem wygładziłam szatę i odchrząknęłam zakłopotana. Otworzyłam drzwi i dostrzegłam, że już kilka osób się zebrało. - Dzień dobry – wydukałam przyglądając się każdej osobie. Może i twarze kojarzę, ale za chiny nie mogę sobie przypomnieć ich imion… kurcze. Niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu i znalazłam dla siebie idealny kąt. Ruszyłam w tamtą stronę po drodze, na wszelki wypadek, kiwając na powitanie nieznanym osobom.
Biegła przez korytarz, ściskając swoją torę z książkami i co jakiś czas chichocząc obłąkańczo. Było już grubo po dzwonku. Nie zastanawiała się nawet, jaka teraz lekcja. W końcu jednak musiała sobie przypomnieć A tak. Wróżbiarstwo. Zatrzymała się. Nie ma co się śpieszyć, i tak jest spóźniona, a nic jej nie ominie. Początek będzie najprawdopodobniej tak samo nudny, jak cała reszta zajęć. Z resztą... chyba nawet nie ma podręcznika. Całą siłą woli zmusiła się, do wyrównania kroku i 'niebiegnięcia'. Nawet nie wiedziała czemu... Heh, i tak się nie udało. Niczym huragan, któremu ktoś w młodości mocno przywalił, wbiegła do klasy, rzuciła głośne "Dzień Dobry!" i podeszła do pierwszego lepszego krzesła. Chyba nie spóźniła się aż tak bardzo... Parę osób było, ale nie tak dużo, jak się spodziewała. Więc nie tylko ona olewa wróżbiarstwo. No, w sumie, jakby je olała, to by jej tu nie było, więc... hm. Rozpoznała tylko jedną twarz - Ni...Nicole? Chyba coś takiego. Kojarzyła ją z treningu, a wcześniej chyba parę razy widywała dziewczynę na korytarzu. Pomachała jej,uśmiechnęła się i usiadła na swoim miejscu. Wyciągnęła nogi i czekała na rozpoczęcie lekcji.
- Dzień dobry, panie Sharker - uśmiechnęła się do niego, kiedy przeciskał się przez klapę. Uważała za absurdalny pomysł takiego wchodzenia do klasy. Przecież ani to nie było wygodne, ani praktyczne... Nie widziała ani jednego powodu, dla którego ktoś miałby montować klapę w podłodze. A jednak takowa się znalazła, czy Cassandra tego chciała, czy nie. Myśl techniczna nigdy nie przestanie jej zadziwiać. Kiedy Ślizgon zajął miejsce przy stoliku, przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał na znudzonego i zniechęconego. Miała nadzieję, że to nie w związku z jej lekcją. Wiedziała, że wróżbiarstwo nie cieszyło się zbytnim entuzjazmem, ale po cichu liczyła, że w końcu uda jej się zmienić nastawienie do jej ukochanego przedmiotu. Przeniosła spojrzenie ponownie na pannę Nashword. Uśmiechnęła się. - Cieszę się, że z takim entuzjazmem podchodzi pani do wróżbiarstwa. - Z pewnym uznaniem spojrzała na talię kart. Na pierwszy rzut oka wyglądały pięknie i z chęcią przyjrzałaby im się bliżej. - Przyznaję, że mnie pani zaciekawiła. Choć teraz rzeczywiście może nie być czasu, by o tym podyskutować. W międzyczasie w sali zaczęło się zbierać coraz więcej osób. Rzeczywiście, do zajęć zostało już tylko kilkanaście minut, obiad już się skończył, więc to było do przewidzenia. - Witam, panno Nox. Panno Nerris, spokojnie, lekcja jeszcze się nie zaczęła, może pani odetchnąć spokojnie - uśmiechnęła się do obu dziewcząt. Taka postawa jej się podobała, dawała nadzieję, że może chociaż ktoś (poza Rains Nashword, oczywiście) nie znajduje się tu wyłącznie z przymusu.
Nie uważam, żeby to był szczególnie ważny przedmiot. Jednak wierzę w kilka rzeczy. Po pierwsze – wierzę w tarota. Kiedyś ktoś postawił mi karty dla czystej zabawy. Nawet nie znałam tej kobiet, a szczegółowo znała wszystkie moje doraźne problemy. Po drugie – wierzę w przeznaczenie. Owszem, szlifujemy swoje drogi i możemy je zmieniać, ale kieruje losem jakaś wyższa siła, to pewne. Wierzę też, że każda osoba która pojawi się na mojej drodze w końcowym bilansie okaże się mieć większe znaczenie dla całej mojej historii. Dlatego właśnie mimo sceptycyzmu wielu i braku potrzeby ja i tak przychodziłam na te lekcje. Otwarcie się nie przyznam, że mnie interesują (zdecydowanie wolę denerwować nauczycielkę lekkomyślnym podejściem), ale nie znaczy to, że nie będę brała czynnego udziału. - Dzień dobry – Rzuciłam byle jak od razu rozglądając się za jakąkolwiek dobrą duszyczką. No tak... Nie spodziewałam się tu moich przyjaciół. Raczej takie dzieciaczki jak Nicole. O i Rains, kolejny bachor (tylko tym razem rozpieszczony). Sarah... Puchonka, to oczywiste, że tu siedzi grzecznisia. Ostatecznie usiadłam obok ślizgona, którego znałam tylko z widzenia. Sharker? Tak do niego chyba powiedziała nauczycielka kiedy tu wchodziłam. Puściłam mu nieudolnie przyjazny uśmiech – chyba nie jestem jakoś szczególnie dobra w zawieraniu znajomości tak od razu. Ogromna ilość osób ma do mnie jakieś swoje awersje, więc trudno mi czasem dostrzec kto moją blond czuprynę wychylającą się zza drzwi lubi, a kto nie. - Hey. Myślałam, że akurat nasz dom nie podchodzi do tych zajęć poważnie. Ciekawość czy nuda? - Spytałam szeptem nie chcąc, żeby nauczycielka usłyszała to jakoś super wyraźnie – A może liczysz po prostu na dobrą kawę z której potem będziesz 'analizował' fusy?
O nie, wróżbiarstwo, dlaczego... Noctis why are you so mean :( No nic to, ale iść czy nie iść? Tak, to była jego rozkmina na dziś. Nie przepadał za tym patrzeniem się w fusy w poszukiwaniu... no właśnie czego? Chyba ktoś musiał się naprawdę źle czuć żeby coś w nich zobaczyć. No doobra, trochę więcej zrozumienia dla takich przedmiotów by się przydało, ale serio? Przecież on tak lubi astronomię, z tego co się dowiedział lekcje z tego przedmiotu to rzadkość co bardzo go zasmuciło. W każdym razie postanowił przyjść na zajęcia, kto wie może nauczycielka sprawi, że zmieni nastawienie do przedmiotu. Trochę to było wątpliwe i trudne do zrobienia, ale dajmy jej szansę. Co będą robić? To pytanie zadawał sobie przed większością lekcji, teraz zdaje się że dodatkowo musi być przygotowany na porażkę, bo jakoś wielkim wróżem nie był, wręcz przeciwnie. Chwila, przecież na lekcji raczej nie będzie jakiejś mission impossibru, może sobie poradzi? Z takimi oto przemyśleniami wkroczył do klasy, szybko ogarnął ludzi których i tak nie znał - Dzień dobry - rzucił w stronę nauczycielki z wyraźnym akcentem przypisanym do rejonu w którym przyszło mu dość długo mieszkać. No i co teraz? Jakoś samotne stanie nie było w jego stylu, do kogo podejść? Może lekcja zaraz się zacznie i nie będzie musiał się przejmować ewentualną nudą. O chwila przecież... no nie ważne, powstrzymajmy się od takich komentarzy.
Wcale nie miała ochoty przychodzić na wróżbiarstwo. Nauczyciele mogli mieć fałszywe wrażenie, że ostatnio dosyć często pojawiała się na tych zajęciach. Miał na to wpływ Złoty Sfinks i jej nieszczęsna grupa, w której musiała wykazać się też umiejętnościami z zakresu wróżbiarstwa i astronomii. Wiedziała, że już za jakiś czas musi odbyć się kolejne zadanie, a znając jej szczęście będzie ono raczej dotyczyło wróżbiarstwa niż eliksirów. Chciała więc swoją wiedzę jeszcze trochę uzupełnić i przychodząc na zajęcia, liczyła na jakieś ciekawe rzeczy, których potem użyje podczas zadania. A może nauczycielka miała przecieki od organizatorów i nieświadomie (albo i świadomie) chociaż trochę podpowie na czym może polegać zdanie? Takie to tez optymistyczne myśli miała Laura, kiedy wchodziła po drabinie do wyjątkowo jasnej i rześkiej sali wróżbiarstwa. Zwykły wystrój raczej jej nie przeszkadzał, bo przyzwyczajona była do mroku lochów (no może tylko te zapachy kadzidełek...), ale była to miła odmiana. Mruknęła "dzień dobry" i przysiadła się do Rasheeda i Vittorii, ślizgona witając szerokim uśmiechem. - Cześć - powiedziała też i klepnęła sobie na wygodnej pufie. - Pewnie nie wiesz, ale wróżbiarstwo czasem może okazać się całkiem przydatne - powiedziała do dziewczyny, słysząc co wcześniej mówiła.
Juhu, wróżbiarstwo! Super ucieszona Bell, bo będzie mogła wykazać się swoją ogromną wiedzą i jeszcze większą wyobraźnią, weszła, albo może raczej wbiegła, po szczeblach drabiny i radośnie przywitała się z panią profesor. - Hejka, Sarah - przywitała dziewczynę, która miała okazję jakiś czas temu zabrać do skrzydła szpitalnego. - Dobrze już się czujesz? Kolejny mecz ma być Gryffindor przeciwko Hufflepuffowi, będę trzymała za was kciuki. - Uśmiechnęła się do niej szeroko. Usiadła sobie na pufie obok puchonki, rzucając torbę na stolik, że aż się zachwiał i wyjęła z niego swój piękny notatnik w latające kruki i kałamarze i pióro.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Mar 08 2015, 17:33, w całości zmieniany 1 raz
Wróżbiarstwo raczej nie było mocną stroną Ariany, nawet jeśli jako dziecko postrzegała sztukę odczytywania przyszłości w naprawdę pozytywnym świetle. Może to wina jej poprzedniego nauczyciela, może wina braku większych predyspozycji i tego, że o wiele wygodniej było zrezygnować z lekcji, na których jej nie szło na rzecz dodatkowego treningu Quidditcha. Tak czy owak, o ile w Durmstrangu raczej przywiązywała do wróżenia wagi, o tyle w Hogwarcie nieco zmieniła swoje nastawienie i postanowiła podejść do lekcji z większym niż zazwyczaj entuzjazmem. Wyjdzie jej, to jej wyjdzie. Nie wyjdzie? To nie. Mówi się trudno, żyje się dalej. Nie mogła być przecież wybitnie uzdolniona we wszystkim, a umiejętność wróżenia ze szklanej kuli nie miała zbyt wiele wspólnego ze śmiganiem na miotle kilkadziesiąt metrów ponad ziemią. Trafienie na miejsce nie było zbyt trudne, chociaż i tak przyszła zaledwie na krótką chwilę przed rozpoczęciem lekcji. To raczej wina tego, że wprawdzie zebrała się odpowiednio wcześnie, ale obiecała też zgarnąć z pokoju młodszą siostrę, która uznała, że akurat przypadł odpowiedni czas na drzemkę. Zagonienie Feti do ubrania się i odszukanie jej książki trochę zajęło, jednak skoro zdążyły na czas, to nie stało się nic złego. Najpierw przywitała się kulturalnym "dzień dobry" z profesorką, a później przyjaznym uśmiechem i skinieniem głowy z całą resztą.
Kiedy Fetije umawiała się z siostrą, że ta odbierze ją z pokoju przed lekcją, nie spodziewała się, że starsza będzie w stanie siłą zdjąć ja z łóżka i zakłócić przyjemną, popołudniową drzemkę. Poprzednia noc dla Puchonki po raz kolejny okazała się być zbyt krótka i ani się obejrzała, a już świtało. Później cały dzień zajęć, a kiedy wróciła do dormitorium jedyne o czym marzyła to cieplutka kołderka i miękki materac. Łóżko oczywiście czekało i przyjęło nastolatkę z otwartymi ramionami... ale akurat pół godziny później musiała zjawić się Ariana! Nie obyło się bez marudzenia podczas drogi na najwyższe z pięter zamku, zwłaszcza, że na początku praktycznie wciąż na wpół jeszcze spała. Dlaczego jej siostra nie mogła po prostu odpuścić i zostawić jej zakopanej pod przykryciem, w pokoju, gdzie na pewno nie musiała za bardzo się wysilać. Inna sprawa, że naprawdę chciała wziąć udział w tej lekcji, więc później będzie za tę formę dyscypliny Ari wdzięczna. Kiedy już na dobre się rozbudzi. O, tak, wtedy będzie można z Feti troszkę więcej porozmawiać, bo jak na razie to po prostu skinęła wszystkim na powitanie, stając gdzieś w rogu i łypiąc na resztę uczniów na wpół niezadowolona, na wpół po prostu niewyspana.