Na trzecim piętrze znajduje się od wielu lat kolejna, nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Przez wiecznie brudne szyby przedzierają się promienie słoneczne za dnia rozświetlając klasę. Raczej nikt nie przychodzi jej sprzątać ze względu na to, że i tak nie wiele kto z niej korzysta. Mimo wszystko sporadycznie przychodzą tu także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją, bądź szukający zacisznego miejsca.
Kłótnia Ślizgonów przeszkadzała i to bardzo! Nie mogli po prostu wyjść z klasy i tego załatwić tylko ta głośna wymiana zdań odbywała się w klasie? Trochę ją to denerwowało szczególnie, że nie mogła się skupić na lekcji i zaklęcia jej się nie udawały. Odgarnęła długie włosy z ramion i zarzuciła je na plecy. Ok Sunny, weźmy się do roboty! Nagle poczuła na policzku kropelkę czegoś mokrego i usłyszała pisk. Rozejrzała się dookoła. Okazało się, ze kałamarz wybuch i opryskał wszystkich blisko siedzących tuszem. Na szczęście Sunny siedziała prawie na końcu klasy więc dostała w policzek tylko kropelką tuszu. Wytarła tusz z policzka rękawem szaty i zmierzyła nienawistnym spojrzeniem Cezara i zacisnęła dłonie w pięści. Yuhhh jak tak można? To jest śmieszne, oni zachowują się jak dzieci! Wzięła swoją różdżkę starając się nie zwracać na nich uwagi i próbowała skupić się na zaklęciach kiedy nagle ujrzała, ze z różdżki Alexis wystrzelił ognisty feniks. Co?! O nie! To już było za wiele. Najchętniej podeszła by do nich uderzyła ich po razie i wyszła z klasy, ale tak nie można. Nagle ognisty feniks przeleciał koło niej i podpalił jej szatę. Szybko ją zagasiła i rozejrzała się po klasie. Widzą, ze obok niej ktoś nie daje sobie rady z płonącą szatą pomogła mu i westchnęła cichutko. Przerażona zazgrzytała zębami i spojrzała na profesora który widocznie sobie nie radził ze Ślizgonami. Chciała się tylko skupić na nauce czy to tak dużo? Kiedy Profesor w końcu poradził sobie ze Ślizgonami odetchnęła z ulgą. Ok, teraz skupmy się na Accio. Wycelowała różdżką w pióro. -Accio! -powiedziała pewnym siebie głosem. Pióro od razu do niej przyleciało. Uśmiechnęła się sama do siebie. -Glasbe! -powiedziała celując różdżką w pióru leżące przed nią. Zamroził się tylko koniec pióra. Westchnęła zrezygnowana.
Kostka - feniks: 5 Accio ( moja kostka to 3 ) przywołujesz pióro niewerbalnie (udane) Glasbe 6 [ III ] końcówka pióra zamrożona (nieudane)
Percy nie miał czasu na ćwiczenia, choć obiecywał sobie, że znajdzie na nie chociaż chwilę, chociaż piętnaście minut. Niestety, pisanie pracy dyplomowej pochłonęło go bez reszty, ciągle stawiał sobie nowe pytania, ciągle znajdował luki w wiadomościach, wertował księgi, zadręczał profesora Withmana, który wydawał się z tego powodu zupełnie zadowolony... Naprawdę, przy takim natłoku zajęć i perspektywie obrony pracy, Percival nie miał głowy do innych rzeczy. Dlatego też pierwsze Accio zupełnie mu nie wyszło - musiał salwować się zaklęciem werbalnym, co zupełnie mu się nie podobało. To poniżej jego ambicji. Niestety, Glasbe również nie zadziałało, mimo wysiłków Folletta pióro pozostawało niewzruszone. Poirytowany własną bezsilnością uniósł głowę znad swojego pióra i ku swojemu zdumieniu dostrzegł ognistego feniksa, miotającego się po klasie. Nie miał pojęcia, kto go wyczarował, ale z pewnością jakiś idiota. Ogniste stworzenie przeleciało tuż obok Folletta, podpalając rękaw jego szaty. Chłopak krzyknął i próbował ugasić płomień, niestety bezskutecznie. Profesor Blythe wykazał się jednak niesamowitym refleksem i stłumił ogień, zanim zdążył wyrządzić większe szkody czy choćby poparzyć przestraszonego Percivala, który odetchnął głęboko i podziękował za pomoc, jednocześnie taksując morderczym wzrokiem jakąś idiotkę, która mogła ich wszystkich wysłać na tamten świat. Sam należał raczej do osób popędliwych, czasami lekkomyślnych, ale to było grubą przesadą. Nieważne. Lepiej skupić się na ćwiczeniu zaklęcia, a wymierzeniem sprawiedliwości zajmą się właściwe osoby. Przymknął oczy, po czym rzucił w myślach zaklęcia i... tym razem wszystko poszło w miarę gładko. Niewerbalne Accio udało się znakomicie, a chociaż pióro zamarzło tylko na czubku, to Percy pomyślał, że i tak jest lepiej niż było i nie ma co narzekać. Zwłaszcza, że nie ćwiczył, więc nie powinien oczekiwać cudów, prawda?
Stan: obecny Punkty: 6 Kostka - Accio: 4 Glasbe - kategoria i kostka: kategoria III (6) i 3
Kostka - feniks: 2 Accio 6 (udane) Glasbe 6 (udane)
Ostatnio zmieniony przez Percival M. Follett dnia Czw Cze 19 2014, 14:12, w całości zmieniany 1 raz
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Och życie jest do bani. On tutaj zasuwa jak mróweczka, nabijając szlachetnemu Slytherinowi punkciki, kiedy to przychodzą jakieś dwie mendy i starają się zniweczyć jego wysiłki. Gdyby tylko jego spojrzenie mogło zabijać to Alexis jak nic odczułaby jego skutki. Zachowywała się jak dziewica w burdelu. Pomyślałby kto, że oni mieli się spotkać jakoś po durniu! Nyy, nie ma! Nie po tylu ujemnych punktach. Rasheed westchnął cicho, modląc się do wszystkich znanych sobie bóstw o cierpliwość, a w duchu ciesząc się, że feniks przelatujący obok niego jedynie go… hmm… podjarał? - Idiotka - wysyczał pod nosem w wężomowie, w ten sposób dając upust swojej irytacji w sposób jaki z pewnością pozwalał unikać kary. Przydatne to bardzo jest, zwłaszcza, gdy ma się ochotę na dłuższą wiązankę, a nie jest ona wskazana właśnie ze względu na bliskość jakichś namolców. Pomarudził coś jeszcze pod nosem, niespecjalnie przejmując się Gittan, która znalazła sobie przecież bohatera w Archu i tym padalcu - asystencikowi i po prostu położył przed sobą pióro, celując w nie różdżką. Po raz kolejny intensywnie myślał o formule zaklęcia, ale tym razem pióro nawet nie drgnęło. Mruknął coś pod nosem o niedouczonych blondynkach, które dekoncentrują innych feniksami, a potem wpatrzył się w pióro w taki sposób, jakby je chciał rozmrozić siłą woli.
Leonardo w przeciwieństwie do innych uczniów przybył tutaj, żeby zdobyć nową, ciekawą umiejętność, jaką jest rzucanie zaklęć niewerbalnych. Nieprawdopodobne, że inni nie chcieli się jej nauczyć. Kłótnia Ślizgonów odrobinę go rozpraszała, jednak gdy profesor Archibald przeszedł obok niego i kazał mu poćwiczyć jeszcze Accio, Leonardo uśmiechnął się do niego krótko i wziął się za swoje ćwiczenia. Accio! O dziwo tym razem udało mu się wykonać jej poprawnie za pierwszym razem. Czyżby coś się zmieniło? Niestety, nie dane mu było zbyt długo cieszyć się sukcesem, ponieważ jakaś głupia Ślizgonka postanowiła wypuścić ze swej różdżki ognistego feniksa. Leonardo był na tyle sprytny, że udało mu się szybko zgasić własną szatę, a przy okazji pomógł jeszcze jakiejś biednej dziewczynie, która ledwo co radziła sobie z płomieniami. - Uważaj, następnym razem musisz reagować nieco szybciej - rzucił tylko do niej i skierował wzrok na Ślizgonkę, która wydawała się dumna ze swojego zaklęcia. Cóż na tej ziemi jak wiadomo od dłuższego czasu są ludzie i debile, a że większość mieszkańców zielonego domu należała do tej drugiej grupy.. nic się na to nie poradzi, takie niestety jest życie. Leonardo był zdziwiony tylko jednym, spokojem, który udało się zachować profesorowi. On na jego miejscu załatwiłby małolatów tak, że z pewnością wylądowaliby w Skrzydle Szpitalnym. Wywrócił tylko oczami i czekał na jakąkolwiek reakcję profesora.
Kostka - feniks: 5 Accio 3 udane
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde uśmiechnęła się promiennie do profesora Blythe'a - lubiła mieć świadomość, że nie zawodzi pokładanych w niej nadziei, a otrzymanie pochwały od tego dość powściągliwego nauczyciela, który więcej ganił niż chwalił, było dawało mnóstwo satysfakcji. Widząc ognistego feniksa, tłukącego się po klasie i podpalającego wszystko, co napotkał na swojej drodze, próbowała jakoś zareagować. Sięgnęła po różdżkę i rzuciła szybkie Aquamenti, jednak stworzenie było zbyt szybkie i nie zdołała go trafić. Poczuła gorące powietrze owiewające jej twarz, palące ucho, ale nic się jej nie stało. Serce waliło jak oszalałe, jednak i tak była w dobrej sytuacji - jej włosy i ubranie nie zajęły się ogniem, czego nie można było powiedzieć o niektórych nieszczęśnikach, którym pomagał profesor Blythe. Isolde skrzywiła się z wyraźną pogardą, słysząc reprymendę jaką nauczyciel udzielił Ślizgonce. Co za idiotka! Mogła ich wszystkich puścić z dymem, za coś takiego powinno się wylatywać! Załatwianie swoich prywatnych porachunków na lekcji... jacy ci ludzie są beznadziejnie głupi.. Potrząsnęła głową i zabrała się za własne sprawy. Skoncentrowała całą uwagę na zaklęciu, na piórze, które miało wrócić do swojego pierwotnego stanu i ku swojemu zdumieniu natychmiast odniosła sukces! Piórko rozmroziło się i spoczywało teraz przed nią spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Is uśmiechnęła się z zadowoleniem i przygryzła dolną wargę, myśląc sobie, że chyba naprawdę jest niezła.
Siedział i rozmyślał nad istotą stworzenia, załamując się coraz bardziej. Jego mózg nie był stworzony do koncentrowania się jedynie na jednej rzeczy jednocześnie, dlatego w trakcie owych rozkmin, prowadził dysputy sam ze sobą na jakże ważny temat tego „co ja kurwa będę robił po szkole?”. Jak dobrze, że Echo mu to przerwała, bo jak nic skończyłoby się źle. Uśmiechnął się do niej promiennie, gdy tylko dotknęła jego ramienia, a potem zagarnął ją do siebie, przytulając krótko. - Nie narzekaj, już niedługo koniec - upomniał ją łagodnie, spoglądając uważnie w stronę wchodzącego Archa. - Zaraz się przekonamy. No i faktycznie, przekonali się, że to, co dzisiaj robili było dalekie od teorii i to w sumie bardzo dobrze. W końcu ile czasu można siedzieć i wysłuchiwać suchych faktów, w dodatku notując? No okej, on ostatnio nawet pióra nie dotknął, co skończyło się na tym, że Echo musiała mu pomóc, ale cóż. W każdym razie teraz niemalże natychmiast zabrał się do pracy, postanawiając, że nie da się pokonać jakimś niewerbalnym banałom. Zaczął nieźle, wszak przywołanie pióra było dla niego proste jak drut, co zupełnie zepsuło to, że niewerbalne zamrażanie poszło mu nieco gorzej. Nie ćwiczył specjalnie dużo, dlatego w sumie się nie zdziwił tym, że jego pióro było zamrożone jedynie w połowie. - Och - mruknął pod nosem, bardzo zaskoczony tym co zaszło, ale zachichotał jedynie, spoglądając na Echo, aby zobaczyć jak jej idzie. No, a wtedy rozpętało się piekło. Jakieś dzieciaczki chyba stwierdziły, że tyle punktów w klepsydrze Slytherinu jest zbyt mainstreamowe i postanowiły zrobić burdel. Logan burknął coś pod nosem, kiedy jego szata oraz jasne włosy zostały opryskane atramentem i już miał się brać do oczyszczenia z tego dziadostwa Echo, kiedy to pojawił się feniks i podpalił mu włosy. Oczywiście reakcja była odruchowa i Logan dotknął dłonią głowy, co poskutkowało oparzeniem. To kto go uratuje?
Stan: obecny Punkty: 26 Kostka - Accio: 1 Glasbe - kategoria i kostka: kategoria I i 4 Kostka - feniks: 4 Reparo Ardens nd.
Alexis i Cezar wyraźnie dawali się wszystkim we znaki. Nie potrafili umilknąć, tylko ciągle przeszkadzali. Nie można było skupić się na nauce zaklęć bo ciągle coś do siebie mieli. Faye westchnęła cichutko i przyjrzała się im uważnie. Nagle poczuła na twarzy coś mokrego i chłodnego. Nie tylko ona to poczuła bo inni bliżej siedzący uczniowie też. Dotknęła policzka i ujrzała na palcach atrament. Poczuła jak fala wściekłości zalewa jej ciało. To Cezar roztrzaskał fiolkę z atramentem. -Ty! Ty! Uhh! -wrzasnęła zdenerwowana. Spojrzała na Profesora i zaciskając wargi z wściekłości usiadła na miejsce i zaczęła wycierać twarz z atramentu. Oczywiście Sky nie pozostała mu dłużna i po chwili w klasie pojawił się ognisty fenix. Czy tego oby nie było za wiele? Nagle fenix przeleciał koło Faye i podpalił jej szate, nie potrafiąc ugasić płomieni została poparzona. Spojrzała na profesora i westchnęła. -Muszę iść do skrzydła szpitalnego, czy da Pan radę sam mi pomóc? -spytała zdenerwowana na Alexis i Cezara. Oparzenia piekły niemiłosiernie, ale nic nie mogła na to poradzić.
Kostka - feniks: 3 Accio 3 przywołujesz pióro niewerbalnie (udane) Glasbe 1 i I zaklęcie udane, zamrażasz pióro, znakomicie!(udane)
Białowłosa dalej siedziała w miejscu, obserwując swoje pióro i w ogóle nie przyszłoby jej do głowy, żeby znowu poćwiczyć Accio, gdyby nie komentarz nauczyciela. Zrobiła speszoną minę, słysząc słowa Blytha i bez wahania zajęła się ćwiczeniem zaklęcia. Przymknęła oczy i starała się ignorować to, że w głębi sali jacyś uczniowie, których oczywiście nie znała się kłócą. W końcu udało jej się skupić na tyle, że zaklęcie Accio zadziałało. Nie namyślała się jednak długo nad tym, co zrobi z kolejnym piórem, bo chwilę po tym, jak rzuciła zaklęcie, chlusnął na nią atrament. Przez kilka sekund była w szoku, a potem jęknęła, widząc, że jej szaty są całe w czarnej substancji. Jednak próby oczyszczenia mundurka także nie trwały długo, bo przecież atrament to było za mało - tak więc mieli teraz w klasie feniksa. Dziewczyna starała się schować pod ławką, by uniknąć ognia, jednak jej włosy zajęły się, zanim zdążyła cokolwiek zrobić. Bez namysłu sięgnęła do nich ręką, po czym natychmiast ją odsunęła, gdy tylko poczuła ogień na ręce. Na szczęście kilka sekund potem jeden z uczniów, którego najwidoczniej nie dosięgnął feniks ugasił włosy Lindsey. Aż do czasu, gdy nauczyciel w końcu rozprawił się z feniksem, siedziała pod ławką z piekącą lewą ręką. Miała nadzieję, że zaraz usłyszy polecenie udania się do Skrzydła Szpitalnego. Starała się ignorować ból i z braku lepszych pomysłów rozejrzała się po klasie, a gdy dostrzegła, że wiele innych osób także się oparzyło uśmiechnęła się słabo. Nie jest sama, yay.
Aiden wyszczerzył się dumnie słysząc pochwałę z ust profesora Blythe'a. Może powinien zapisać sobie gdzieś tę datę? Oprócz tego, że nie musiał powtarzać zaklęć dwójka ślizgonów zapewniła mu niezłą rozrywkę. Obejrzał się rozpoznając w dziewczynie Alexis Sky, którą zresztą bardzo lubił. Cesaire'a znał jedynie z widzenia. Ich krzyki nieszczególnie go rozpraszały, a nawet pryskający we wszystkie strony atrament z wybuchającego kałamarza go nie zirytował. Zaśmiał się pod nosem wycierając rękawem atrament z twarzy. Kłótnia kłótnią, ale czy przypadkiem ognisty feniks wystrzeliwujący z różdżki Alexis to już nie lekkie przegięcie?! Aiden odskoczył, kiedy feniks przeleciał obok niego. Wykazał się jednak zbyt słabym refleksem, ponieważ rękaw jego szaty właśnie zaczął płonąć! Cholera, on właśnie zaczął płonąć! - Co do kurwy nędzy?! - wykrzyknął próbując strząsnąć płomień. Na szczęście profesor miał więcej rozumu i niemal natychmiast go ugasił. Kolejny plus tego, że wybrał pierwszą ławkę. - Dziękuję. Archibald szybko rozprawił się z feniksem. Aiden dostrzegł, że kilku uczniów miało mniej szczęścia. Drobne przypieczenie było tak naprawdę niczym. - Idiotka- warknął wiercąc dziurę w brzuchu Alexis. Mogła puścić z dymem całą klasę i wszystkich obecnych. Nie życzył jej źle, ale sama sobie zawiniła i nie potrafił mieć dla niej współczucia. Parsknął powracając do własnych spraw. Teraz musiał skoncentrować się na rzuceniu zaklęcia Reparo Ardens. Spodziewał się marnych skutków, a było wręcz odwrotnie. Z łatwością przyszło mu rzucenie czaru. Czyżby udało mu się opanować zaklęcia niewerbalne?
Mandy nie miała na to wszystko siły, ani ochoty. W każdym razie wywróciła oczami obserwując szaleństwa Cesaire i Alexis, a potem wróciła do swojego zadania, ale nie mogła się przez nich skupić. W związku z tym miała chyba wrażenie, że zaraz padnie, gdy feniks zaczął lecieć w jej stronę, a ona warknęła coś pod nosem i machnęła różdżką, by odesłać go w diabły i do tego ugasić ławkę. Skoro już pobawiła się w strażaka obrażając raz po raz szaloną parkę, to rzuciła się w wir wykonywania drugiego zajęcia lekcji, ale nie wyszło jej, więc klnąc pod nosem po francusku usiadła gdzieś z boku czując nagłą potrzebę, by wyjść zapalić. Popieprzyło tych ludzi. - skomentowała w myślach.
Koszmar czy nie, na pewno pozostanie w pamięci wszystkich jej uczestników na bardzo długo, a wszyscy ci, którzy się na niej nie stawili, słysząc krążące o niej plotki, będą strasznie żałować, że tamtego dnia uznali, że jakieś inne zajęcie jest bardziej frapujące, niż lekcja zaklęć, która stała się polem bitwy pochłaniającej coraz to więcej postronnych osób i zmieniającej ich z pozornie niezainteresowanych obserwatorów w biorących czynny udział w aferze. Kilka chwil przesądziło o wszystkim, a dwójka Ślizgonów wzbudziła powszechną uwagę i stała się szokującym eksponatem w witrynce, na który wszyscy się gapią. Już nie chodziło o drobną słowną przepychankę, następną z ich niekończącej się serii, którą tak naprawdę obydwoje lubili. Kilka słów, jeden nieostrożny gest i ruszyła prawdziwa lawina, zmieniająca nieporozumienie w pokaz sztuczek i ogólnego zniszczenia. Krew szumiała mu w uszach. Nie słyszał Archibalda, pytającego Alexis, czy chce opuścić salę. Wlepiał tylko wściekłe spojrzenia we wszystkich tych, którzy śmiali na nich spojrzeć. Usłyszał już jednak swoje nazwisko w ustach Blythe’a po wybuchu kałamarza. Spojrzał na profesora pytającym spojrzeniem, jakby nie do końca rozumiał, o co mu chodzi. Serio jeszcze on się musi wpierdalać w ich dramat? - Z którą szmatą, panie profesorze? – bo widzę ich tu kilka. Naprawdę starał się pohamować emocje i zadać to bezczelne pytanie w miarę spokojnym tonem, jednak głos mu drżał ze złości, która cały czas w nim narastała i nie mogła znaleźć ujścia. Minus trzydzieści punktów. Co mu robiły jakieś głupie punkty zbierane na rzecz jakiegoś domu, z którym się nie utożsamiał. Był z Riverside, nie z jakiegoś jebanego Slytherinu. Jeśli o niego chodziło, mógłby w pięć minut stracić tyle punktów, ile Ślizgoni zbierali przez cały rok. Miał na to wyjebane. W braku lepszego wyjścia, na języku już miał gotowe następne złote myśli, którymi pragnął się podzielić ze światem, jednak w tym momencie jego uwagę przyciągnęło coś innego. Alexis wyczarowująca ognistego feniksa, który obracał w popiół wszystkie piórka tak pieczołowicie zamrażane przez uczniów. - Histeryczka. – odszczeknął się, gdy nazwała go idiotą. Przecież nie dałby takiego pokazu, gdyby nie zaczęła się na niego drzeć jak opętana. Nie mógł oderwać spojrzenia od płomieni układających się w tak łudząco podobny do żywego ptaka kształt. Już siedział z powrotem na swoim miejscu, nienawidząc siebie za to, że na kilka chwil stracił nad sobą panowanie, urządzając teatrzyk i te kilka chwil zmieniło wszystko. Ognisty feniks krążył po klasie i Weatherly wiedział, że gdyby tylko Alexis chciała, już byłby w drodze do Skrzydła Szpitalnego. I właśnie za to, że nie chciała, nienawidził jej w tym momencie najbardziej. W kilka chwil mogła wyrwać go z dala od tej szopki, a ta trzymała go w samym sercu przedstawienia. Widział wściekłe spojrzenia poparzonych lub po prostu nastraszonych ludzi, słyszał ich przesycone jadem wyzwiska i groźby i miał tego wszystkiego tak kurewsko dość, że do głosu nie mógł dojść jego zdrowy rozsądek, trzeźwa ocena sytuacji czy chłodna kalkulacja. - Na co się gapicie, zjeby? To nie wasz pierdolony biznes. Homenum Illuminati. – warknął na wszystkich dookoła, czując się tak, jakby zaraz miał chwycić ławkę, wybić nią okno i wyrzucić przez nie wszystkich tych ludzi, którzy mieli pecha znaleźć się w tej samej klasie, co on. W tym wypadku, według Cezara, o wiele lepszym rozwiązaniem było po prostu oślepić ich wszystkich zaklęciem na jakieś pół minuty! Umrzyjcie.
Jane zależało by móc się poprawić. Parę razy powtarzała sobie znowu "Accio" i nareszcie się udało! Kolejne pióro podleciało do niej. Pomyślała, czemu by nie spróbować znowu Glasbe, a wtedy właśnie się zaczęło. Gryfonka podniosła wzrok i zobaczyła, że prosto na nią leci wielki ognisty feniks. ZARAZ, ŻE CO? Jej reakcja była spóźniona. Może gdyby trochę szybciej wskoczyła pod ławkę to jej włosy nie płonęłyby teraz?! Posiadanie płomiennorudych włosów nabrało trochę dosadniejszego sensu. Stark była zbyt zszokowano by cokolwiek zrobić. Co za szczęście, że siedzący obok uczeń ugasił pożar na jej głowie. Merlinie, musiała jeszcze dotknąć prawie spalonych włosów, by sprawdzić ich stan. I się oparzyła, na szczęście nie tak mocno. W sumie to się tym nie przejęła, bo po klasie szalał właśnie prawdziwy armagedon. A te zajęcia mogły być spokojne! Spokojne?! W Hogwarcie to chyba niemożliwe! Nim zdążyła jakoś się wygramolić spod uczniów, którzy w popłochu ugaszali pożar, profesor pozbył się feniksa. Oddychała ciężko, po tak gorącym spotkaniu. Kto to w ogóle zrobił?! Zachciało się komuś psikusów! I wtedy Blythe zaczął kogoś opieprzać. Okazało się, że Ślizgonkę, więc Jane odetchnęła. Slytherinowi się dostanie, no nieźle. Ciekawe czy wyleci z Hogwartu. Ciężko było jej się skupić na kolejnym zadaniu. Ręka bolała, ale starała się nie zwracać uwagi. Obiecała sobie, że wyjdzie jak skończy. I dopiero zobaczyła, że jej szata jest pobrudzona atramentem! Widocznie ktoś ją obryzgał, jeszcze przed atakiem tego stwora. Pięknie, kur..., pięknie. Nic dziwnego, że nie umiała rzucić Reparo Ardens. Coś nie wychodziło, a nie chciała powiedzieć tego na głos. Dała sobie spokój i wybiegła z klasy, prosto do Skrzydła Szpitalnego. Ręka bolała jak cholera.
Tym się różnili. Ale lubiła być w centrum uwagi, lubiła gdy spojrzenia były zwrócone w jej stronę. Sama nie wiedziała czemu. Może brak zainteresowania nią w dzieciństwie przekładał się na to, że potrzebowała chorobliwie wręcz uwagi innych ludzi, choć nigdy by tego nie przyznała. Teraz wszyscy się na nich gapili i choć ściągało to na nich złą sławę Lexi pławiła się w morzu spojrzeń, choć większość z nich rzucała w ich kierunku gromy. Wiedziała, że dawno nikt nie zrobił takiego społecznego wydarzenia z lekcji jak oni. Że mało komu udało się zrobić tyle strat i za jednym zamachem pozbawić dom 130 punktów z pucharu. Miała gdzieś punkty i puchar. Kolejny powód do niewielkiej nienawiści do niej rodził się z faktu, że to oa głównie pozbawiała swój dom punktów. Trudno, niech w tym roku wielka sala zaskrzy się innymi kolorami. Zaklęcie zostało rzucone, wypowiedziane i z różdżki wyłonił się feniks. Alexis nie spodziewała się aż takiego pogromu, praktycznie kazda osoba w sali ucierpiała w jakiś sposób od jej zaklęcia. Ważniejszym był fakt, że te przeklęte pióra też się choć w części popaliły. Zapanował haos. Istne szaleństwo. Ludzie klnęli i rzucali wiązanki w ich stronę. Wiedziała mord w oczch niektórych. Gittan złapała palące się na pół pióro i rzuciła w nią. Na całe szczęście owo pióro odbiło się od jej szaty przypalając tylko lekko końcówki jej włosów. Poczuła swąd spalonych kosmyków i skrzywiła nos. Arczibald też nie zamierzał być łaskawy. Szybko ją rozbroił, właściwie zaraz pop tym jak wypuściła feniska, zajął się nim a potem skierował w nią wodę z różdżki rzucając jakimś słabym tekstem o ochłodzeniu, którego nawet nie miała zamiaru komentować. Do dryektora po zajęciach? Dobre sobie, nie zamierzała nawet czekać do końca tych zajęć. Musiała tylko w jakiś sposób zdobyć swoja różdżkę z powrotem. A może lepiej olać różdżkę? I tak Arczibald napisze list o szlabanie. Była pewna, że ślizgonowi go nie odpuści. Zwłaszcza jej. Znjadzie jej jakieś genialne zajęcie, już wydłybywanie oczy zuków było niemiłosiernie obrzydliwe i nudne, ale co tam. Alexis wypuszczenie sfinksa przywróciła dawne opanowanie. Znów była sobą. Siedziała sztywno na swoim miejscu, teraz już cała mokra patrząc lekceważącym spojrzeniem na profesora nie zamierzając powiedzieć mu nawet słowa. Cezarowi jednak do spokoju było całkiem daleko. Jednak jego komentarz wypowiedziany głosem spokojnym, lekko tylko zabarwiony drżeniem z powodu emocji sprawił, że jeden kącik ust ślizgonki uniósł się ku górze. Genialna odpowiedzieć. Idealna wręcz. Trafna, piękna i taka prosta. Nie zmieniało to jednak faktu, że Weatherly nie radził sobie tak dobrze z widownią jak ona. Na karzdy przytyk, który był skierowany w jej stronę i na każde wyzwisko usmiechała się tylko jakby w podzięce za naprawdę wyszukany komplement. Jej towarzysz jednak nie radził sobie z zaistniała sytuacją zbyt dobrze. A świadczyć o tym mogło zdanie, które powiedział chwilę później. Chociaż zdanie zdaniem, wazniejszy był fakt, że Cezar oślepił wszystkich w ich bliskim otoczeniu.(uznam, że jej nie, błagam, błagam). Alexis jękneła widząc straty. Podniosła się z krzesła. -Wstawaj. - walnęła go w ramię, a chłopak o dziwo posłuchał, no chyba, że już stał, to można pominąc cały ten rozkaz wstawania. Zerknęła w stronę Arcziego, którego również oślepił Cezar i przez chwilę zastanawiała się, czy podskoczyć do niego po swoją różdżkę, w końcu dała sobie z tym spokój. Położyła dłonie na plecach Cezara i zaczęła pchać go w stronę drzwi, bo sam zianteresowany opierał się, jakby chciał zostac i sprawdzić reakcję Arczibalda. - Idźe w końcu, nie zamierzam przez Ciebie wylecieć ze szkoły. Przesadziłeś. Mruknęła w jego plecy nadal próbując pośpieszyć jego ruchy popychając go i w końcu ruszył. Wątpiła, by stało się to za sprawą jej siły raczej do niego samego musiało coś dotrzeć. Udało im się opuścić salę i zniknąć w jednej z klas na pietrze. ztx2
NAS JUŻ NIE MA, WIĘC KLNIECIE W PRZESTRZEŃ LUDZIE! MIŁEJ LEKCJI!
Ostatnio zmieniony przez Alexis Sky dnia Pią Cze 20 2014, 01:03, w całości zmieniany 2 razy
Poprzednie zajęcia to Zieliński odbył w innym terminie niż reszta klasy. Nie poszło mu wtedy tak najgorzej. Chociaż i tak uważał, że to tragedia była w jego wykonaniu. Obiecał sobie, że ćwiczyć będzie no i napisze wypracowanie. O jednym i drugim zapomniał. Wyleciało mu z głowy, bo czymś innym zaczął się zajmować, a później to już po terminie było. Musiał się wziąć w garść Zieliński, bo jeszcze w Hogrwacie wezmą go za kretyna zupełnego i jeszcze z projektu wywalą. Co prawda zaklęcia niewiele się miały do jego grupy, ale kto tam wie co organizatorzy pomyślą o tym wszystkim. Nie zauważył kiedy i Laura weszła do klasy i usiadła niedaleko niego. Wyrwała go z zamyślenia i musiał poświęcić chwilę na zebranie myśli. - Kiedyś na pewno jeszcze tam wpadnę, a z parasolką to myślę, że komuś w prezencie ją oddam. Pewnie i tak do Jaśminy trafi jak będzie miała urodziny - nie spodziewał się, że Laura będzie na wizbooku śledzić takie rzeczy. Jego profil. A co do parasolki to już w teatrze tak myślał o siostrze. Na prezent według niego nadawała się idealnie. Co prawda coś tam jeszcze od siebie dorzuci. Chyba, że jak zawsze w ostatniej chwili sobie o wszystkim przypomni i czasu nie będzie miał zbyt wiele. - A jak u Ciebie? - odbił pytanie i zaczął się trochę na krześle wiercić. Kiedy lekcja się zaczęła przypomniało się Zielińskiemu, że wypracowania nie oddał. Wywrócił oczami i nic już nie mówił. Chciał mieć za sobą te zajęcia, żeby po wszystkim móc się zaszyć w ciemnym kącie. Sięgnął po różdżkę, aby przywołać pióro. Zobaczył, że niektórym nie sprawia to problemu większego i westchnął tylko. Nie wiedzieć czemu miał przeczucie, że zejdzie mu się trochę zanim je przywoła. Nie sprawdziło się ono i zaraz miał przed sobą pióro. Zdziwił się lekko, ale nie dał tego po sobie poznać. Starał się, żeby tak było. Miał się zabrać za kolejne zaklęcie, ale nie było mu to dane. Nie obserwował tego co się w klasie działo do tej pory, ale jak atramentem został ochlapany po podniósł głowę w górę, aby poszukać przyczyny tego zamieszania. Dobrze, że się zainteresował tym wszystkim, bo zaraz zobaczył na ławce obok ogień i feniksa, który siał spustoszenie. Nie myśląc wiele ugasił ten płomień, ale werbalnym zaklęciem, żeby nie było. Może nikt nie będzie miał mu za złe, że wypowiedział na głos formułę zaklęcia. W tym wszystkim trudno mu się było skupić i kiedy przyszło do rzucania zaklęcia Glasbe nie poszło jak należy. Co prawda kawałek pióra zamroził. Kawałek. A nie całe. Szkoda. Winę oczywiście spokojnie zrzucił na zamieszanie, a nie to, że przecież nie ćwiczył.
Zadanie 1: 2 Zadanie 2: 5 Wypracowanie: 1
Stan: obecny Punkty: 5 Kostka - Accio: 2 Glasbe - kategoria i kostka: III i 6
Spokój i szczęście Katniss zakłóciła dwójka nadpobudliwych uczniów, której najwyraźniej się nudziło. Oczywiście, jak się okazało, sprawcami zamieszania byli Ślizgoni. Nie byliby sobą, gdyby nie wciągnęli w swoje sprawki innych. Chcąc nie chcąc, Katniss została obryzgana kałamarzem. Jej włosy! Co za idioci...Nie zdążyła pokręcić głową, kiedy nagle zaczął latać feniks, wystrzelony przez dziewczynę. Ona chce to wszystko spalić, do cholery?! Johnson chciała uniknąć latającej kulki ognia, która jednak nieźle ja poparzyła. Cudownie, tylko tego brakowało! Nauczyciel oczywiście od razu wkroczył do akcji, niwelując skutki wywołanych przez Slizgonów zaklęć. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc, jak Archibald odejmuje im punkty. Chociaż tyle dobrego z tego wynikło. Poparzenia dziewczyny nie pozwoliły skupić jej się na zadaniu, jakim było naprawienie swojego pióra. To wszystko ich wina. A szło tak pięknie.
Echo burknęła pod nosem coś kompletnie niezrozumiałego, niezbyt pocieszona, ale obecność Logana mimo wszystko działała na nią pokrzepiająco, więc próbowała się rozchmurzyć. Przydałaby się ta super maska, którą dostała w londyńskim teatrze. Szkoda, że nie miała jej przy sobie, najwyraźniej chęci musiały dzisiaj wystarczyć. Gdy profesor wszedł do klasy, zamilkła kompletnie, oczekując zadań. Stresowała się nieco, bo nie ćwiczyła zaklęć niewerbalnych tak dużo, jak by tego chciała. W gruncie rzeczy nie ćwiczyła wcale. Spojrzała na pióra niezbyt przekonana, ale uniosła różdżkę i powtarzała w myślach formułkę zaklęcia. Nieco bezmyślnie, w ogóle nie skupiając się na zadaniu. Dopiero po chwili zmieniła podejście, a wtedy pióro wylądowało przed nią, nawet nie wiedziała kiedy. Uśmiechnęła się blado i przeszła do mrożenia go zaklęciem Glasbe. Z początku zamroziła jedynie koniuszek, ale szybko poprawiła efekt, zajmując lodem całe piórko. Zerknęła w kierunku Logana, chcąc wiedzieć, jak idzie mu zadanie. I dokładnie wtedy ktoś wydarł się nieco zbyt głośno. - Merlinie - skrzywiła się, odwracając w kierunku hałasu. Niepotrzebnie, bo zaraz wybuchł atrament, który opryskał włosy Echo. Na policzkach pewnie też miała trochę kropel. Na tym wszystko powinno się skończyć, ale najwyraźniej Ślizgonom było zbyt mało. Ognisty feniks mknął sobie wesolutko. - Awwwwwh - jęknęła, widząc, jak się zbliża. Był prześliczny, ale to nie rekompensowało podpalenia szaty. Ani trochę. Oczy dziewczyny zaszły łzami, gdy poczuła, jak ogień zajmuje jej skórę. Nawet nie ogarnęła kto jej pomógł. Kątem oka zobaczyła Logana, któremu płonęły włosy. I na ten widok już popłynęły jej łzy. Choć ręka piekła ją niesamowicie, skierowała różdżkę w jego stronę. - Aquamenti! - krzyknęła, gasząc mały pożar. Zignorowała swoje obrażenia, nimi mogła zająć się później. - Logaaaan - jęknęła znów, próbując przypomnieć sobie jakieś zaklęcia, które mogłyby pomóc. Pustka w głowie. Chyba oczywiste, że o zadaniu kompletnie zapomniała. Głupie pióra nie miały teraz żadnego znaczenia.
Stan: obecny Punkty: ponad 30 Kostka - Accio: 4 -> 1 Glasbe - kategoria i kostka:kat. III, 5 -> 4
Kostka - feniks: 3, ojoj :< Reparo Ardens 6, ale i tak jestem poparzona!
Ivy obawiała się, że Blythe będzie rozczarowany jej nieudaną próbą zamrożenia pióra. Nauczyciel zachęcił ją jednak do dalszych prób. Właściwie nie miała wiele do stracenia. Zadowolona, że może jeszcze poćwiczyć, przybrała pozycję, by po raz kolejny rzucić zaklęcie na zamrożone do połowy pióro. Zanim jednak zdążyła choćby pomyśleć nad wymową, dwie katastrofy nadeszły w krótkich odstępach czasu. Do tej pory nie zwracała uwagi na kłótnię pary ślizgonów, ale trudno było nie zauważyć kropel atramentu na wszystkim wokół. Ivy postanowiła to jednak zignorować, mając nadzieję, że uda jej się jakoś wyczyścić szatę. Przetarła twarz, rozmazując kilka kropel atramentu. Musiała wyglądać groteskowo. Gdyby na tym poprzestać, nie byłoby najgorzej. Głupia ślizgonka poczuła jednak najwyraźniej silną potrzebę odwetu. Ognisty feniks wystrzelił z końca jej różdżki, demolując obiekty ich pracy. Zataczał koła, podpalając uczniów i meble. Ivy widziała w zwolnionym tempie, jak naciera wprost na nią. Najwyraźniej geny nie poskąpiły jej refleksu. Uchyliła się tak zgrabnie, iż miała wrażenie, że ktoś inny musiał przejąć na chwilę kontrolę nad jej ciałem. A może to po prostu trening quidditcha przynosił tak świetne efekty? W mgnieniu oka Ivy zgasiła też płonąc blat swojej ławki, ratując tym samym pióro, które wciąż leżało zamrożone do połowy. Blythe powoli opanowywał sytuację. Lekcja powróciła do względnej normalności. Haden skupiła się ponownie na swoim zadaniu. „Glasbe”, pomyślała pewnie, wykonując odpowiedni ruch różdżką i jeszcze raz skupiając się na wyobrażeniu sobie zamrożonego pióra. Błękitne kryształki zaczęły powoli nakładać się na poprzednie, nieco roztopione panującym przed chwilą żarem feniksa. Chociaż Ivy była wyjątkowo zdeterminowana, zadziało się dokładnie to, czego nie chciała – kryształki, jak za pierwszym razem, zatrzymały się dokładnie w połowie pióra. Frustracja to było zdecydowanie za mało powiedziane.
Kostka - feniks: 6 Glasbe 4, nieudane
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine zaśmiała się gdy tylko profesor wspomniał coś o ukręcaniu jej głowy za to jej notoryczne spóźnianie się. Zawsze tak było, ale wiedziała, że Archibald nie może jej tknąć nawet palcem. -Oczywiście profesorze. Mimo spóźniania i tak robię wszystko bezbłędnie. Musi być pan ze mnie dumny- powiedziała po czym posłała w jego stronę oczko i figlarny uśmiech. Dostrzegła swoich znajomych, także Gittan, która ją ostatnio unikała wręcz jak ognia. Ciekawe dlaczego tak na nią reagowała? Czyżby Ślizgonka zrobiła dziewczynie jakąś krzywdę? Wątpliwe. Potem nastąpił tylko totalny chaos. Jakaś Alexis rzuciła zaklęcie w postaci ognistego feniksa mknącego przez salę. Zaraz potem był wrzask Archibalda, że Slytherin traci 70 punktów. Później feniks tak blisko niej, że aż zrobiło się jej gorąco i wtedy nie wytrzymała, a wręcz wybuchła niczym bomba atomowa. Ktoś słyszał, że nie denerwuje sie ludzi z zaburzeniami psychicznymi? Tym bardziej wtedy gdy mają różdżkę w dłoni i praktycznie stuprocentowo opanowane zaklęcia niewerbalne. -Panie profesorze, nie może pan nam odejmować aż 70 punktów przez jedną małą zdzirę, której to nauka zaklęć nie odpowiada. Niech spada i nie przeszkadza innym!- wybuchnęła z wielkim zażenowaniem w głosie. Spojrzała na dziewczę z nieukrywaną nienawiścią. No i oto miała kolejną ofiarę do swojej kolekcji. Matthew i Anjali przyłączą się do jej gniewu także. Pożałuje tracić tyle punktów, przynajmniej Katherine gdy już robiła zamieszanie by komuś zaszkodzić to miała w tym cel, ale nie jej celem było uszkadzać każdego, ona kaleczyła tylko wybrane przez siebie jednostki. Potem już było tylko gorzej. Chłopak rzucił jakieś dziwne zaklęcie, jednakże w momencie gdy je zaczął wypowiadać ona już niewerbalnie wręcz je zablokowała, a że miała blisko siebie Rekina, Gittan i Matthewa to ich także objęło jej zaklęcie. -Accenure- zostało wypowiedziane niewerbalnie, co sprawiło, że nie dotarło do nich żadne zaklęcie rzucone przez Cesaire'a. Mogło ono trwać tylko chwilę ale ta chwila wystarczyła by nie ucierpieć. Zaklęcie jednak nie zadziałało, pewnie dlatego że była mocno podirytowana i wściekła. -Ascendio- kolejne zaklęcie tym razem rzucone na głos w kierunku chłopaka również nie zadziałało więc może po prostu było rzucone źle? -Pieprzone Riverside. Nie podoba ci się? W takim razie wracaj do swojej szkółki skarbie- syknęła wściekła niczym kobieta podczas okresu, albo locha pilnująca swych młodych przed zagrożeniem. Po chwili po prostu strzeliła mu z pięści prosto w nos. Za to że ją oślepił, za to że bolały ją oczy. Za to, że zepsuł jej dzień. Wiedziała też, że jeszcze policzy się z Alexis za te punkty odjęte domowi. Potem spojrzała na profesora. -Profesorze, mam się nimi zająć. Dobrze profesor wie, że jestem do tego zdolna. Może pilnować podczas szlabanu? Lubię komuś psuć nerwy- tu zaśmiała się niczym prawdziwa psychopatka. Mimo wszystko nauczyciele jednak lubili ją i to bardzo. Miała świetne oceny, a wielu akcji jej nie udowodniono bo miała swoich ludzi, którzy za nią odwalali całą pracę no i nie działo się to na zajęciach, które były ważne.
Ostatnio zmieniony przez Katherine Russeau dnia Czw Cze 19 2014, 22:51, w całości zmieniany 1 raz
Przez to całe lekcyjne zamieszanie, zaniedbuję pisanie Frejką, skandal! Vacheron przez cały ten czas, miejmy nadzieję, nie siedziała jak ostatni kretyn. Gdy została trafiona kulką pergaminu, odwróciła się i zobaczyła Gittan, której posłała uśmiech i pomachała krótko na przywitanie, ale nie podchodziła już bliżej, bo wiadomo, nie chciała przeszkadzać jej w rozmowie z Rekinem, który przywitał się już wcześniej ze Szwajcarką. Dziewczyna musiała nadrobić zaległości w zaklęciach niewerbalnych, czym trochę się stresowała, jednak jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo z zaklęciem powiększającym Engorgio, jak i z Jęzlepem nie miała najmniejszych problemów, a w dodatku jej praca została oceniona na Powyżej Oczekiwań! Niestety nie miała aż tyle czasu na ćwiczenia, jak osoby, które po prostu pojawiły się na pierwszych zajęciach prowadzonych przez profesora Archibalda, dlatego też nie mogła z ręką na sercu powiedzieć, że ćwiczyła dzielnie rzucanie zaklęć niewerbalnych. Najwyraźniej to był jednak szczęśliwy dzień Frejki, bo gdy z uporem godnym maniaka powtarzała w myślach Accio, jedno z piórek posłusznie do niej przyfrunęło, a gdy z równym zacięciem powtarzała formułkę Glasbe, z niemym zachwytem w oczach zaobserwowała, jak owe piórko powoli okryło się szronem i zmroziło do tego stopnia, że trzeszczało pod jej palcami. Frejka była z siebie tak dumna, że nawet chciała powiedzieć coś do Gittan czy Leo, ale w tym momencie coś wybuchło i krople ciemnej cieczy wylądowały na jej ręce i policzku, skąd starła je ostrożnie palcami, by sprawdzić, co to właściwie jest. W tym wypadku dosyć uspokoił ją fakt, że oberwała tylko atramentem! Sarknęła coś pod nosem odnośnie braku warunków do pracy w skupieniu, ale dalsze wydarzenia toczyły się lawinowo, bo oto po klasie zaczął krążyć ognisty feniks i choć ten został stosunkowo szybko poskromiony przez profesora Blythe’a, i tak zdążył spalić piórko na jej ławce i w dodatku… popalić jej piękne, długie włosy! Vacheron krzyknęła coś po francusku, kiedy niczym największy kretyn świata odruchowo sięgnęła do płonących włosów, ale wcale nie z powodu oparzenia. W ogóle nic nie poczuła, jak zwykle, pewnie nie wiedziałaby, że odniosła obrażenia, gdyby nie okropny czerwony ślad na skórze, po prostu uderzył ją fakt, że jakiś pomysłowy Dobromir oblał ją wodą! Oczywiście tylko to uratowało jej włosy, nad którymi rozpaczała tak bardzo, że postanowiła spróbować zaklęcia Reparo Ardens, niewerbalnie, jak życzył sobie Archi, jednak mogąc się skupić wyłącznie na rozpaczaniu, że jej cudowne włosy ucierpiały, kompletnie nie dawała sobie rady z zaklęciem.
Zadanie 1: 1 Zadanie 2: 2 Wypracowanie: 4
Stan: obecna tylko nie zdążyłam napisać jak idzie lekcja wcześniej! Punkty: 9 Kostka - Accio: 2 udane Glasbe - kategoria i kostka: 1 – kat I, 1 udane
Japierdole, coraz bardziej nie ogarniam tych wszystkich lekcji. No ale dobra, zbieramy wszystko do kupy. Więc, w pewnym momencie w klasie wybuchnęło jakieś zajebiste zamieszanie. Fyodorova nic sobie z tego nie robiła, nawet nie była zbyt przejęta tym, że pochlapana została atramentem - w końcu nie takie rzeczy się przytrafiały na lekcjach. Do momentu, aż po klasie zaczął latać jakiś jebany, ognisty feniks, który na dodatek obrał sobie Rosjankę za cel. Miała ostatnio zajebistego pecha. Jak nie nauczyciele przyłapywali ją na oszukiwaniu, to uciekały jej zwierzęta z onms, to zaś goniły ją jakieś ogniste ptaszyska. - Kurwa mać! - Głośno zaklęła, zupełnie nic sobie nie robiąc z tego, że znajduje się w klasie, a gdzieś tam obok jest jej ulubiony profesor. Otóż miała niezły powód. PALIŁA SIĘ. Jej szata zajęła się ogniem, a płomienie tak szybko się rozprzestrzeniały, że nawet poczuła, jak docierają do jej skóry. To serio, nie było nic miłego. Jednakże, jak zakładam, ktoś tam jej przybył na ratunek (w końcu nie wyrażam zgody na zabijanie postaci, nie?). Warto jeszcze wspomnieć, że nim do tego paskudnego podpalenia doszło, dziewczyna ponownie podeszła do ćwiczenia tamtego nieszczęsnego zaklęcia, ale efekt był identyczny. Zaledwie końcówka pióra została zamrożona. A szkoda, gdyby miała je opanowane, z przyjemnością rzuciłaby teraz takie ochładzające zaklęcia na samą siebie.
Kostka - feniks: 3 Accio udane wcześniej Glasbe 6 (udane-nieudane, bo tylko końcówka się zamroziła)
Storm się nudził. Chodził i doglądał jak gyfoni którzy podnieśli ręce ćwiczyli te super zaklęcia. Normalnie zajęcie tak ujmujące, że nie potrafił znaleźć słow, by to opisać. NUDA. Drukowanymi literami, wielkimi jak lBig Ben, czy coś. Westchnął sobie. Chodził i chwalił tych, którym wyszło, innych zostawiał w rozpaczy, kompletnie obojętny na ich odczucia. I wtedy, w penym momencie, ktoś postaowił ubarwić mu ten dzień. Zaczęło się niewinnie. Od jakiś krzyków. Kto nie krzyczał na zajęciach nie raz. On sam wydarł się kilka razy. No ale, potem padł kałamarz. Czy raczej wybuchł, obryzgując go płynem. Uśmiech wpłynał na jego usta. W końcu coś się działo na zajęciach tego sztywniaka Arczibalda. Z zainteresowaniem zaczął śledzić wydarzenia. I tak oto, blondynka wyczarowała feniska z ognia, który latał palił piórka i parzył uczniów. Zanim jednak narobił wielkich szkód, a może większych Arczi się go i jedno spojrzenie profesroa starczyło, by wiedział, że zasada zajmowania się Gryfonami odeszła w niepamięć i że teraz nadszedł czas pomocy poparzonym uczniom. Westchnął i wcyiągnał różdżkę. Pierwsza z brzugi była Maria DeTank zajął się jej oparzonymi rękami. Na szczęści udało mu się nie spanikować(bo i niby nad czym tu panikować) i rzucał wprawnie zaklęcia leczące, tak że za chwilę jej dłonie wyglądły jak nienaruszone żadnym ogniem. Kawałek dalej napotkał Faye Grey, której też pomógł szybko pozbyć się bóli i poparzeń. Normanie, całkiem nieźle mu to szło, barkowało mu tylko fartuszka jakiegoś czy coś. Ruszył do następnej ławki, przy której siedziało dwóch Gryfonów(Echo, Logan) z tego co zapamiętał. Słyszala jak blondynka panikuje próbując ugasić włosy chłopaka(chyba dobrze pamiętam, ze ich nie ugasiła, jak tak to ignorujcie), zrobił to rzucając w jego stronę strumień wody. Potem zająl się oparzeniami tej szalonej dwójki. Gdy już zrobił swoją powinność klepnął Logana w plecy, bo w sumie koleś fajne miał włosy a je sfajczył trochę. Odrosną przecież! Chyba. Zatrzymał się zdezorientowany przy następnej ławce kompletnie nie ogarniając. Mógłby przysiąc, że siedziała przy nim co najmniej jedna osoba i wtedy ujrzał kawałek buta wystajacy spod ławki. Zaglądnał pod nią, opierając się o jej kant. -Czysto już, czas wyjść. - powiedział do blondynki wyciągając w jej stonę dłoń i o dziwo uśmiechając się zachęcająco. W końcu miał dla nich wszystkich miły być, nie? Pomógł dziewczynie wyjść z kryjówki po czym posiadził ja na krześle i nakazał bezsprzecznym tonem pokazanie poparzeń. Lindsey grzecznie usłuchała on po raz, chyba już setny rzucił zaklęcie leczące i podreptał dalej. Frey'a Tak do niej chyba Blythe mówił. Widział jej poparzenie, ale dziewczyna wyglądała, jakby w ogóle go nie czuła, jej mina wyrażała załość tak wielką, że Stormowi samemu zrobiło się jej żal, choć dokładnie nie wiedział czego tak żałuje. -Pozwolisz?- zapytał, ruchem głowy wskazując poranione miejsce. Ale dziewczyna była jakby w transie. Rzucił więc zaklęcie i ruszył dalej na pomoc niewiastom! Storm rycerz normalnie. Stanął dumnie wkładając znów dłonie do kieszeni, gdy zobaczył normalnie jarającą się dziewczyną. Arczibald nic z tym nie robił, bo zajmował się akurat kim innym. -Biegnę pędze- rzucił Storm, dziś po raz pierwszy naprawdę przejęty. Ale Zilaya nie mogła wiedzieć, że do niej krzyczy, bo skąd. Doleciał i chlusął na nią woda z różdżki gasząc płomienie. Następnie uleczył ją ładnie jak pozostałych i specjalnie, cholera wie czemu jeszcze ją osuszył. Szat już nie naprawiał, na powrót wetknął dłonie w kieszenie. W końcu z westchnięcie stwierdził, że sytuacja jest w miarę opanowana. Ale co tam, dostał jeszcze zaklęciem oślepiającym! ZA JEGO CZASÓW to ludzie zachowywali się normalnie, a nie jak jakieś popieprzone, rozpieszczone bahory, ale to mu tylko przez myśl przeszło i postanowił na głos nic nie komentować.
Laura byla taka ciekawska, że wszystko na wizzie śledziła, tylko zazwyczaj się z tym kryła. Taki z niej tajniak. A potem, proszę bardzo, wiedziała co słychać u wszystkich. - To tak głupio, jak zobaczy, że ją dostałeś i teraz oddajesz - stwierdziła, nie owijając w bawełnę, ona, dając prezent zawsze starała się, żeby osoba nie miała o niczym pojęcia, z już najgorzej jeśli dawała coś co sama dostała i ten ktoś się o tym dowiadywał! Bo to przecież tak nie wypadało oddawać co nie potrzebne. - Całkiem okej, Sfinks i takie tam. - Machnęła ręką, uśmiechając się i międzyczasie wszedł profesor. Oddał wypracowania, Laura wiedziała, że dostała PO i była całkiem zadowolona, ale wiadomo!, zawsze mogło być lepiej. Piór udało jej się niewerbalnym Accio przywołać całkiem sprawnie, ach, jednak na coś te małe ćwiczenia się przydały, ale z zamrażanie już tak łatwo nie poszło, dobrze przynajmniej, że cokolwiek się zadziało i chociaż połowę pióra udało jej się zamrozić. Miała zamiar właśnie spróbować jeszcze raz, kiedy najpierw trysną atrament gdzieś z boku, a chwilę potem zrobiło się jasno i gorąco. Leciał sobie ognisty feniks i palił wszystko na swojej drodze. Laura patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Salazarze co to jest, przeleciał blisko, ludzie zaczynali się palić, ona całe szczęście nie, udało jej się jakoś się opanować i zaczęła lać wodę z różdżki i gasić to co było najbliżej. Uf. Potem okazało się, że to jakaś głupia ślizgonka i Slytherin stracił całe siedemdziesiąt punktów, cudownie. W końcu jedna zrobiło się spokojniej, Laura postarała się wyczyścić swoją szatę z atramentu i znowu wzięła się za rzucanie zaklęcia. Zamrażanie i tym razem wyszło w miarę, nie brała nowego pióra tylko to, co miała je wcześniej i już w połowie zamroziła. Kiedy teraz znowu spróbowała rzucić niewerbalne, pióro całe się zamroziło. Sprytnie, prawda? Nikt nie miał pojęcia, że tym razem nie wyszło jej tak super.
Stan: obecny Punkty: 10 Kostka - Accio: 5 udane Glasbe - kategoria i kostka: kat I, 4 w połowie udane
Kostka - feniks: 5 Glasbe 4 w połowie udane pół+pół= całe zamrożone?
Stan: spóźniona Punkty: 0 Kostka - Accio: 2 Glasbe - kategoria i kostka: III i 4
Kostka - feniks: 4 Reparo Ardens 4
Biegła w stronę klasy spóźniona myśląc o zajęciach. Nie mogła przepuścić takiej lekcji, która może jej się bardzo przydać w przyszłym życiu. Pojawiając się w klasie zdyszana przeprosiła nauczyciela za spóźnienie i zapytała losowej osoby co mają zrobić. Cassidy wszystko zrozumiała i wzięła jedno pióro, które położyła przed sobą. Skupiła się i spróbowała siłą woli podnieść to pióro . Udało jej się, a ona przystąpiła do kolejnej części zadania. Nie przyłożyła się wcześniej do tego zadania - ani trochę nie ćwiczyła przed lekcją. Ups, zaśmiała się w duchu. Trochę się obawiała zadania, że jej nie wyjdzie, ale cóż, właśnie na jej oczach zamroziła pióro samą siłą woli. Uśmiechnęła się dumna z siebie. Wszystko zdarzyło się niespodziewanie. Feniks wyleciał z nie wiadomo skąd i latał po całej szkolę. Na początku myślała, że to iluzja, więc nie patrzyła na niego... i właśnie przez to miała podpalone włosy. Gdy się zorientowała pisnęła i odruchowo dotknęła włosów. Poparzyła się, klęła głośno, ale przez zamęt nauczyciel jej nie słyszał. Już łapała za różdżkę, gdy ktoś jej pomógł ratując jej włosy od spalenia. Podziękowała temu komuś słodko i zaklęciem sprawiła, że jej włosy wróciły do normy. Zajęła się kolejnym etapem trochę podkurwiona. Jak znajdzie tego kogoś kto wysłał tego feniksa, będzie z nim źle. Bardzo źle. Zaklęcie Reparo Ardens i to jeszcze niewerbalnie udało jej się perfekcyjnie. Uśmiechnięta bawiła się teraz różdżką oglądając uważnie klasę, by kolejny feniks nic jej nie zrobił.
Ostatnio zmieniony przez Cassidy C. Darkwood dnia Pią Cze 20 2014, 13:44, w całości zmieniany 1 raz
Tanner siedział sobie spokojnie na lekcji i ćwiczył zaklęcia niewerbalne. Nie spodziewał się, że komuś przyjdzie na myśl kłócić się w środku zajęć, szczególnie, że będą to jacyś Ślizgoni. Wywrócił tylko oczami i kompletnie o nich zapomniał, ponieważ profesor kazał ćwiczyć mu dalej zaklęcia. Zdenerwowany na siebie, że nic mu nie wychodzi, postanowił najpierw zamrozić drugie pół pióra. O dziwo, udało mu się. Po wypowiedzeniu w myślach chyba z tysiąc razy Glasbe pióro wreszcie całe zamarzło. Zadowolony Tanner stwierdził, że chyba wreszcie załapał istotę zaklęcia i zwrócił się w stronę piór, coby poćwiczyć przywoływanie ich z daleka. Accio! Po raz kolejny zaklęcie niewerbalne było niewerbalne, a pióro wylądowało przed nim z gracją. Niestety, Chapman nie zdążył nacieszyć się swoim sukcesem. Gdzieś obok niego przeleciał nagle ognisty feniks. Nie wiedziała za bardzo skąd on się tu wziął, jednak gdy tylko spojrzał na Alexis, od razu zrozumiał. Co za idiotka. On sam był Ślizgonem i lubił łamać zasady, jednak po co ośmieszać się na lekcji przed tak wieloma osobami? Do tego straciła masę punktów dla domu, a mieli szansę na puchar, po raz kolejny już. Skrzywił się więc nieznacznie, patrząc w jej stronę z powątpiewaniem. - Ale z Ciebie idiotka - rzucił na tyle głośno, że dziewczyna na pewno go usłyszała. Nie przejmował się tym ani trochę, wrócił do trenowania Glasbe na kolejnym piórze. W końcu przyszedł tu nauczyć się zaklęć niewerbalnych, a nie robić rozróbę. Wywrócił tylko jeszcze oczami, dając do zrozumienia, że nie wie jakim cudem taka dziewczyna była Ślizgonką.
Kostka - feniks: 1 Accio 5 udane Glasbe 2, drugie pół zamrożone czyli - udane
Coś jej dzisiaj kompletnie nie szło. O ile udało jej się przywołać pióro zaklęciem niewerbalnym, to już zamrożenie go było dla niej po prostu czymś do nie przeskoczenia. I wcale nie poprawiało jej humoru to, ze innym się udawało. Westchnęła tylko do siebie, po czym spróbowała, a raczej chciała jeszcze raz spróbować, bo nagle w sali wybuchło wielkie zamieszanie, w które włączył się ognisty feniks podpalając jej szatę przy tym, a kończąc na oślepieniu ich wszystkich. Na szczęście jej szatę ugaszono zanim zajęła się całkiem ogniem, ale koncentracja już nie wróciła. Nic więc dziwnego, że po raz kolejny zamrożenie pióra kompletnie jej nie wyszło.
Kostka - feniks: 2 Accio udane-wcześniej Glasbe 2 nieudane)
O dziwo, Emrys ćwiczył zaklęcia newerbalne. Tak wiem! Nie tylko jego jednego to dziwiło. Ale pewnie wielu innych, gdyby wiedzieli też by się zdumiało. On, leń nad leniami ćwiczył cokolwiek! To ci dopiero. W każdym razie pierwszy etap ćwiczeń nie poszedł mu za dobrze. Accacio niewerbalne nie ruszyło nawet pióra i musiał przywołać je werbalnie z krzywą miną. Za to zamrażanie pióra poszło już znacznie lepiej. 3/4 pióra zostało zamrożone i EJ wypiął się dumny jak paw. Coś mu wyszło. Podniósł pióro by je obejrzeć, gdy ognisty feniks sprzatnął mu je sprzed nosa. Normalnie co za niefart. Ten sam Feniks podpalił jeszcze ławkę. Ale EJ o przytomnym dziś umyśle ugasił ją szybko i zaśmiał się. Niezła draka. Naprawde, należało pogratulować ślizgonom. Chociaż oślepienie za przyjemne nie było. Gdy odzyskał wzrok już ich nie było. Wzruszył ramionami i powrócił do ćwiczeń. Ale rozbawiony sytuacją znów musiał wzywać pióro werbalnie. Z zamrażanie poszło mu jednak o wiele lepiej. Nawet lepiej niż za pierwszym razem, bo całe pióro pokryło się lodem. Arcz powinien być z niego dumny, nie dość, że nie przeszkadzał, to zamroził piórko!
Stan: obecny Punkty: 5 Kostka - Accio: 5 Glasbe - kategoria i kostka: kat II i 5