Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub "U nieudacznika"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 18 z 20 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19, 20  Next
AutorWiadomość


Charles Primrose
Charles Primrose

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wilkołak, teleportacja
Galeony : 22
  Liczba postów : 386
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyCzw Cze 28 2012, 21:20;

First topic message reminder :



Mimo względnie niepozornej nazwy (ale za to jakże adekwatnej!) wnętrze jest naprawdę wypasione, tak samo zresztą jak menu. Tanie alkohole, pyszne przekąski, dobra muzyka i miła, profesjonalna obsługa, która w dodatku rzadko pyta o dowód przy sprzedaży napojów wyskokowych - czego chcieć więcej? Pub mieści się przy ulicy głównej Hogsemade i robi naprawdę dużą konkurencję Trzem Miotłom. Zapraszamy!

Dostępny asortyment:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySob Maj 08 2021, 23:06;

A jednak te istniały - metody, które z początku zdają się być niewidoczne, ale najciemniej pod latarnią, prawda? Nie bez powodu zatem chłopak postanowił podzielić się kilkoma kumplowskimi radami, bo jednak cenił sobie zdrowie innych, a uzależnienie się od licznych eliksirów, no cóż, nie odbija się zbyt pozytywnie na czarodzieju. Wiedział o tym doskonale, wszak medycyna - zarówno ta mugolska, jak i magiczna - nie pozostawały mu obcymi. Łatwo się z nimi zapoznawał, łatwo przyjmował kolejne fakty, a do tego nie bez powodu czuł powinność, by zaproponować coś, co może okazać się bardziej skuteczne. Dlatego, mieszając odpowiednio kolejne składniki pochodzenia roślinnego - tym razem walerianę - starał się, aby ta była odpowiednio rozdrobniona i wypuściła swoje olejki. Raz po raz, odpowiednimi ruchami palców, które niosły ze sobą znacznie więcej zmian, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. I tak czy siak lewa ręka nie była jego prawidłową; na prawej znajdował się sygnet.
- Jak się nie mylę, to koszt takiego Łapacza Snów to bodajże... pięćdziesiąt galeonów? Ale ja mam już go przez cały rok i nadal działa, więc w sumie myślę, że to jest bardziej opłacalne od eliksirów. - potwierdziwszy swoje przypuszczenia, następnie dodał do kociołka odpowiednie ilości waleriany, skupiając się na tym, by raz po raz niczego nie zepsuć. Wiedział, że wiele rzeczy może się zepsuć poprzez brak odpowiedniej dozy ostrożności i uwagi, dlatego nie zamierzał tolerować u siebie żadnych błędów, które mogły stać się okazją do potencjalnego uszczerbku na zdrowiu. - Nie dziwię się, bo są to bardziej praktyczne rzeczy. Eliksiry... no cóż. Stanowią statyczny dodatek, nie można ich ćwiczyć w ciekawych warunkach. - odpowiedziawszy, była to poniekąd prawda. Każdy przepis wyglądał tak samo, kiedy to zaklęcia mogły zostać użyte na naprawdę wiele sposobów. Tak samo z każdym zwierzęciem można rozwinąć kompletnie inną relację - wiedział o tym doskonale.
Raz po raz odpowiednio rozcieńczył ostatnie składniki; śluz gumochłona wymagał prawidłowej obróbki, do której to się przystosował, dodając odrobinę wody destylowanej. Następnie, po kilku obrotach, tudzież zamieszaniu kociołka w ruchu przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, dodał parę kropel śluzu, ażeby nadać wywarowi odpowiednie właściwości. Samemu ten już przybierał barwę prawidłową, podchodzącą pod głęboki, gęsty fiolet. Czekoladowe tęczówki dokładnie obserwowały każdą interakcję składników, chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku. Czasami zaglądał do przepisu, niemniej jednak robił to stosunkowo rzadko.
- Co do Zaklęć, masz jakąś ulubioną kategorię? Zaklęcia ofensywne, defensywne, magia żywiołów? - postanowił zagaić, bo ostatnio wychodziło na to, że lewki lubią bardzo rzucanie czarów na prawo i lewo, o czym zdołał się przekonać podczas ćwiczenia Percivala w celu przekazania mu odpowiedniej wiedzy.

Powrót do góry Go down


Drake Lilac
Drake Lilac

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dodatkowo : Wilkołak, prefekt
Galeony : 1199
  Liczba postów : 2108
https://www.czarodzieje.org/t20288-drake-lilac
https://www.czarodzieje.org/t20289-poczta-drake-a#636524
https://www.czarodzieje.org/t20286-drake-lilac#636463
https://www.czarodzieje.org/t20314-drake-lilac-dziennik#638560
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Maj 09 2021, 00:12;

Tak, uzależnienie od jednego eliksiru na całe życie już mu wystarczy. I całe szczęście że nie miał żadnych paskudnych efektów ubocznych. No i w sumie jego największą wadą był paskudny smak i niemożliwość dodania do niego cukru. Drake przypatrywał się jak dokładnie Felinus rozdrabnia walerianę. Pamięta jak uczyli się o tym zielu chyba w drugiej albo trzeciej klasie. Kiedy usłyszał o koszcie łapacza, nieco szerzej otworzył oczy.-To zanim sprawię sobie łapacz spróbuję zdobyć licencję na stworzenia i zdać egzamin na teleportację.- Które poniekąd też były dosyć ważne. Zwłaszcza ten na teleportację, która zapewne przyda mu się nie raz. Czy to w zwykłym transporcie albo w nagłej potrzebie ulotnienia się z danego miejsca. Niby pierwsze podejście było darmowe, ale powtórki już kosztowały te pięć galeonów. A jako że pracy nie miał, to mógł tylko korzystać z zaoszczędzonych kieszonkowych... No chyba że zacznie udzielać korepetycji z zaklęć pierwszakom.- Dosyć ważny dodatek. Taki eliksir od kości może zdziałać cuda kiedy jakaś... zniknie.- Przy okazji zauważył pewne ciekawe podobieństwo u eliksirów. Te lecznicze często są okropne w smaku zgodnie z zasadą że lekarstwo ma leczyć a nie smakować.
Nawet jeśli rozmawiali, Drake wciąż sporo uwagi poświęcił przyrządzanemu eliksirowi. Nawet kiedy do akcji wkroczył śluz gumochłona, który konkurował z chrobotkiem o tytuł najnudniejszego zwierzęcia świata. -Zaklęcia ofensywne są ciekawe, ale czasem lubię poeksperymentować. Nawet z transmutacją, ale to już rzadziej.- Myślał ostatnio o tym żeby podczas jakiegoś pojedynku użyć na czyimś ubraniu Duro żeby go skutecznie unieruchomić zamieniając je w kamień. Zwłaszcza jeśli stanie się to też z rękawami. Jeśli skamienieją, to wielu zaklęć skutecznie nie rzuci.-Ale moje czary gospodarskie raczej nie należą do najlepszych...
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Maj 09 2021, 00:49;

Przyzwyczajenie się do danej rzeczy może czasami zdziałać cuda - tak samo jest chociażby z pierwszymi próbami z herbatą, do której ktoś nie dodał cukru. Dopiero z czasem, gdy człowiek nudzi się potencjalną słodkością, zauważa, że dany napój ma lepsze walory smakowe bez niego. Zresztą, większość eliksirów smakuje, jakby nie było, niczym największa dawka gorzkości zamieszczona w jednym, małym flakoniku, więc Lowell nie dziwił się, że ludzie w jakiś sposób zamierzają je modyfikować. Dodanie chociażby cynamonowego smaku potrafi czasami zabić niechęć i przyczynić się bezpośrednio do lepszego odebrania wrażeń z zażywania danej mikstury. Samemu już zdołał się przyzwyczaić do odrzucających gorzkości, no ale gorzej miały właśnie te młodsze roczniki, które jednak nie były do nich przyzwyczajone, o czym doskonale wiedział.
- Całkiem przydatne. Zamierzasz zdawać tylko indywidualną czy jednak przystępujesz też do łącznej? - zapytawszy się, podniósł tęczówki znad najróżniejszych kartek, które to znajdowały się w pomieszczeniu. Samemu szukał rozwiązania na szczurki, które, będąc pod wpływem eksperymentalnego eliksiru, uległy dość znacznemu... uszkodzeniu. Jakoś musiał zażegnać ten problem, ale nadal, jego doświadczenie pod tym względem było nikłe i potrzebował tak naprawdę kogoś ze znacznie większym bagażem wiedzy. - To wtedy zazwyczaj lecisz do Skrzydła Szpitalnego lub Munga. Bez ręki bądź bez nogi trochę trudno jest... uwarzyć jakikolwiek eliksir. - co jak co, ale trochę racji może miał. Jakoś samemu nie widział sensu w warzeniu eliksirów bez ręki, a miał okazję zaznać sparaliżowania prawej. Było to spore utrudnienie życia codziennego, ale jakoś - zgodnie z własną determinacją - dawał radę. Być może to dobrze; zresztą, jakoś musiał iść do przodu, stawiać kolejne kroki.
- Poeksperymentować? Łączysz zaklęcia, wymyślasz własne? - zaintrygowało go to, wszak samemu miał pod skrzydłami modyfikację Esnaro, do której to musiał przyszykować ostatnie szlify. Nie bez powodu; magia runiczna bywała wysoce kapryśna, dlatego musiał z nią szczególnie uważać, aby się przypadkowo nie sparzyć. Zresztą, teraz starał się uniknąć w dosłownym tego słowa znaczeniu, ostrożnie gasząc przy pomocy ruchem różdżki, trzymanej w prawej dłoni, kociołek z cieczą. Na szczęście poszło w miarę sprawnie i bez większych problemów. - Wiadomo, nie każdy jest we wszystkim dobry. Magia potrafi być... kapryśna. - otworzywszy okno, świeży podmuch wiatru miał pomóc w ostudzeniu mikstury; zresztą, szło to w miarę sprawnie, bo tego, po odparowaniu, nie było zbyt wiele, ale nawet niewielka porcja gęstego, fioletowego płynu mogła przyczynić się do senności.
Felinus przelał zawartość srebrnego kociołka do przygotowanych i podpisanych wcześniej flakoników, raz po raz czyszcząc następnie dno garnka.
- Jeżelibyś potrzebował jakichkolwiek korków czy czegokolwiek innego, to mogę pomóc. - przetarł akurat szmatką krawędź srebrnego naczynia o całkiem sporej wielkości, skupiając się raz po raz na czyszczeniu stanowiska. - Od razu mówię tylko, że prędzej przepadam za leczniczymi, do innych raczej się nie przydam. - prychnąwszy, zaczął chować resztki składników, inne natomiast oddał w ramiona utylizacji. Samemu poruszył parę razy cieczą we flakoniku, spoglądając na jej gęstą konsystencję i fioletową barwę. - Co do dawkowania, nawet połówka przyniesie już odpowiednie efekty, że będziesz bardziej senny. - odstawił tym samym fiolkę do własnej torby, wszak Drake zdecydował się na kupienie tylko dwóch. Resztę pozostawił do wzięcia. - Ile to tam było... piętnaście za jedno, trzydzieści za oba? - zastanowiwszy się, i tak był na plusie.

Powrót do góry Go down


Drake Lilac
Drake Lilac

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dodatkowo : Wilkołak, prefekt
Galeony : 1199
  Liczba postów : 2108
https://www.czarodzieje.org/t20288-drake-lilac
https://www.czarodzieje.org/t20289-poczta-drake-a#636524
https://www.czarodzieje.org/t20286-drake-lilac#636463
https://www.czarodzieje.org/t20314-drake-lilac-dziennik#638560
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Maj 09 2021, 01:42;

-Zobaczy się jak mi pójdzie indywidualna, ale myślę że egzamin z teleportacji łącznej też chciałbym spróbować zdać. - W końcu przeniesienie się razem z kimś mogło komuś nawet życie uratować. Oczywiście nie jest to jego główną motywacją żeby zdawać z łącznej. Czasami za jej pomocą mógłby kogoś gdzieś zabrać, prawda? Na słowa o eliksirze mógł tylko przytaknąć. Utrata ręki oznaczała wiele problemów z magicznych dziedzinach. Zwłaszcza jeśli utraciło się albo miało się uszkodzoną rękę "magiczną". -Czasem je łącza, czasem używam w innym celu niż do tego w którym zostały stworzone... Albo znaleźć takie zastosowanie. Swojego zaklęcia jeszcze nie stworzyłem, ale może kiedyś... Parę pomysłów mam. - Tyle że z stworzeniem własnego zaklęcia wiązałaby się ogromna ilość pracy i nauki. Zwłaszcza że nowe zaklęcia we wczesnej fazie tworzenia mogły być niebezpieczne i nieprzewidywalne w użyciu.
Drake obserwował jak eliksir paruje, a potem Felinus przelewa go do flakoników. Drake wyjął z kieszeni wcześniej przygotowane trzydzieści galeonów, które miał odłożone na zakup tych właśnie eliksirów. Zakup u puchona był strasznie opłacalny. Gdyby zamawiał ze sklepu, to za jedną butelkę by tyle zapłacił.-Jak będę ich potrzebował, to się odezwę.- Rzucił z lekkim uśmiechem, a następnie podał mu galeony.-Tak. Trzydzieści.- A z korków na pewno skorzysta w następnym roku szkolnym. Po dokonaniu zapłaty, zabrał dwie z trzech buteleczek.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Maj 09 2021, 07:52;

Teleportacja przydawała się mocno w życiu codziennym - możność znalezienia się nagle w drugim miejscu zawsze była mile widziana i umożliwiała uniknięcie potencjalnych opłat za konieczność transportu innymi środkami. Niestety, niosła ona ze sobą także ziarenko niebezpieczeństwa, o czym Lowell miał okazję przekonać się na własnej skórze, tracąc poprzez rozszczepienie, po walce z syrenami w Luizjanie, własne jądra. Poleganie tylko i wyłącznie na jednej umiejętności mogło czasami być złudne, ale nadal, lepiej było zostać w jakimś względnie funkcjonującym kawałku niż zostać zjedzonym przez magiczne stworzenia. No ba, zapewne Strauss była tego samego zdania, w związku z czym nie bez powodu w sumie jakoś udało się naprawić te życiowe błędy.
- Łączna jest trudniejsza, no ale zawsze można wtedy uciec z kimś innym, nie pozostawiając kumpla na pastwę losu. - taka prawda i nie zamierzał z nią jakkolwiek walczyć, dlatego ciche westchnięcie wydobyło się z jego własnych ust, gdy to przelewał raz po raz eliksir do flakoników, które były wyczyszczone i odpowiednio podpisane. Na kolejne słowa zastanowił się naprędce, bo samemu widział ogrom zastosowań i najwidoczniej Drake miał dryg do pozostania wynalazcą albo pomysłodawcą poszczególnych idei, które mogłyby odmienić w jakiś sposób życie czarodziejów. - O, też tak robię. Ograniczanie się do jednego zastosowania nigdy nie leżało w mojej naturze. - odpowiedziawszy szczerze, kiedy to zakorkował odpowiednio fiolki, dwie pozostawił na stoliku, drugą schował do własnej kolekcji. - Początkowo warto pobawić się w modyfikacje już istniejących zaklęć. Jest to znacznie prostsze. - dorzucił pod względem tworzenia zaklęć.
Felinus nie widział sensu żądania sporej ilości za te eliksiry. Owszem, warzył je, ale i tak, stanowiły niezłe źródło dorobku, nawet jeżeli sprzedawał je pięćdziesiąt procent taniej. Za składniki też musiał zapłacić, ale nadal - piętnaście galeonów w kieszeni plus do tego jedna fiolka poprawnie działającego eliksiru. Nic dodać, nic ująć.
- A, no i jakbyś miał jakieś inne zamówienia, to chętnie je przyjmę, w ramach oczywiście moich możliwości. - bo co jak co, ale samemu potrzebował jeszcze sporo doświadczenia, z czym niespecjalnie się krył, kiedy to nie ta dziedzina była jego konikiem. Równie dobrze mógłby brać pieniądze za leczenie innych, no ale... jakoś mu się to nie widziało. Podsunął odpowiednio flakoniki, samemu odbierając zapłatę. - No i jesteśmy kwita. - podniósł ostrożnie kącik ust do góry, by tym samym pochować wszystkie rzeczy do szafy bądź kufrów, zależnie, gdzie było potencjalne miejsce. - Wszystko? - rzucił jeszcze, chcąc się upewnić, że czegoś nie spierdolił; transakcja została zakończona i w sumie to pozostawało rozejść się we własne strony.

+
Powrót do góry Go down


Drake Lilac
Drake Lilac

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dodatkowo : Wilkołak, prefekt
Galeony : 1199
  Liczba postów : 2108
https://www.czarodzieje.org/t20288-drake-lilac
https://www.czarodzieje.org/t20289-poczta-drake-a#636524
https://www.czarodzieje.org/t20286-drake-lilac#636463
https://www.czarodzieje.org/t20314-drake-lilac-dziennik#638560
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Maj 09 2021, 20:30;

Do egzaminu na teleportację raczej podejdzie w lato podczas wakacji, czyli wtedy kiedy będzie miał wolne od szkoły i będzie mógł się do niego porządnie przygotować. Zwłaszcza że nie chce się rozszczepić albo wteleportować się w jakieś drzewo. No i jeszcze więcej praktyki będzie potrzebował żeby teleportować się razem z kimś. Wtedy przecież nie będzie ryzykował tylko swoim rozczepieniem, ale i innej osoby. A tego wolał uniknąć. Jeśli zaś chodziło o tworzenie zaklęć, to może spróbuje opracować coś użytecznego, co będzie mogło się przydać albo przy pracy albo podczas pojedynków. Chociaż zanim do tego dojdzie będzie musiał się naprawdę wiele nauczyć co przekładało się na spędzenie długich godzin w bibliotece.-Tak to wszystko. Do następnego razu.- Powiedział opuszczając pokój i przy okazji dając znać że na pewno w przyszłości jeszcze się odezwie w jakiejś sprawie. Buteleczki za to schował do kieszeni. Oj pod koniec miesiąca mu się przydadzą.

//zt x2
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyCzw Cze 10 2021, 13:36;

Dokończenie wątku
Ostatni post: tutaj

Trudno było uwierzyć w absurd sytuacji, która miała tutaj miejsce, ale też, na swoją obronę miał to, iż wykonał prośbę ze strony narąbanych w cztery dupy nastolatków. To, z czym obecnie się zmagali, stanowiło prędzej możliwość skorzystania z rozrywki, z jaką to mógłby się poniekąd polubić, choć metody wychowawcze były dość radykalne i pozbawione ludzkich odruchów. I gdy tak siedział, i gdy tak się przyglądał temu, jak Dear zaczyna emanować ewidentnie widoczną niechęcią wobec Eskila i Huntera, wiedział jedno - ta dwójka będzie miała przerąbane. Albo już ma, skoro zostały wystosowane wobec nich odpowiednie zaklęcia.
Z jego strony pozostawało tylko ogarnianie ich skutków - na szczęście nikt nie zrzygał się na dywan lub nie spędził czasu w łóżku na harcach, więc przynajmniej najgorsze absurdy wieczoru mógł sobie wykreślić raz po raz z listy potencjalnych dodatkowych problemów. Herbata gdzieś była trzymana między palcami, gdy otrzymał przeprosiny, a samemu kiwnął na to głową i machnął pod kopułą czaszki ręką, wszak w sumie raczej nie mogło być tak źle. A raczej nie na tyle, by właściciel pubu chciał, by tej nocy opuścił wynajmowane na jedną noc lokum. Może nie było najlepiej, ale też, nie było całkowicie beznadziejnie, więc wykazywał się zrozumieniem dla wszystkich osób znajdujących się w pomieszczeniu.
Trochę czasu minęło, zanim wszystko powróciło do względnego porządku. Kara czy nie, niezależnie od tego, jak wystąpiła i jakie miała skutki, niespecjalnie interesowała chłopaka, który jedynie powiadomił profesor zgodnie z zamiarem nastolatków. Okno zostało naprawione bez przyczyniania się do wystąpienia potencjalnych defektów, a nadchodząca noc - mimo iż rozpoczęła się z widocznym przytupem - mogła zostać przespana spokojnie i poprzez omijanie dodatkowych kamieni uderzających w szybę, która ponownie uległaby zniszczeniu pod wpływem masy i prędkości obiektu. Dlatego, gdy wszystko zakończyło się szczęśliwie - przynajmniej dla niego, oczywiście - pozwolił na to, by ramiona Morfeusza stały się bardziej znajome, kiedy wreszcie zamknął drzwi i pozwolił sobie na zażycie odrobiny odpoczynku.


+
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 18:08;

Życie zaskakiwało go tym, jak inaczej zaczął postrzegać problemy i jak inaczej zaczął do nich podchodzić. Czekoladowe tęczówki raz po raz wpatrywały się w tekst napisany własnymi rękoma - literki były proste, równe, pozbawione jakiejkolwiek wątpliwości. Rozmowa na Wizzengerze zdawała się być wyjątkowo prosta i obarczona jednym celem - rozmową. Koniecznością przeprowadzenia jej w cztery oczy, bez jakiegokolwiek odwracania się lub uciekania w kompletnie innym kierunku. Na samą myśl palce lekko drżały, a sam nie wiedział, jak dokładnie do tego wszystkiego podejść. Wiele rzeczy przestało mu się kleić od partyjki w Durnia, gdzie zdał sobie sprawę z tego, iż Max doskonale pamiętał o tym, że spędzili ferie w igloo, ale natomiast względem tego, co miało miejsce podczas partyjki Durnia z Lucasem - no cóż, nie pamiętał. Ktoś lub coś pociągało za sznurki obojętnie, powodując, że zakrzywiona rzeczywistość zaczęła pękać - niczym lustro poddane sporemu obciążeniu, raz po raz ujawniając, jak wiele rzeczy po prostu nie miało większego sensu, a próba przetrwania na tym cienkim lodzie powoduje mijanie kolejnych godzin, mimo braku czasu.
Hinto bez większych problemów odczuł obecny stan psychiczny właściciela. Ziarenko stresu zdawało się być spotęgowane faktem konieczności konfrontacji i chociaż Lowell starał się podejść do tego jak najbardziej racjonalnie, podejrzewał, że coś może zepsuć. Dłonie, które to posiadał - które raz po raz analizowały każdą możliwość, starając się ulepić z tego coś więcej, niż tylko i wyłącznie potencjalną kłótnię -już wiele rzeczy zdołały zniszczyć. Obrócić w proch, spalić niczym szatańska pożoga wszystko, co znajdowało się w jednym, danym miejscu. Ostatnie zniszczenia były już parę miesięcy temu - niby kawałek czasu, ale czy na pewno? Kiedy poszedł do łazienki, patrzył na siebie dość niepewnie, gdy odbicie zdawało się być wiarygodne, a w źrenicach odbijały się delikatnie refleksy własnej niepewności, która tworzyła dziwną mieszankę, gdy przeistaczała się momentami w konieczność spełnienia własnego postanowienia. Już raz milczał - i jak się okazało, nie był to zbyt mądry krok z jego strony. Mógłby się koniec końców zakończyć tragicznie w skutkach.
Pies nie opuszczał go ani na krok. Towarzyszył zarówno w łóżku, kiedy to rozleniwiał się wygodnie gdzieś obok, stanowiąc nieme wsparcie. I chociaż od niedawna sam posiadał leprehau, z psią mordką było jakoś spokojniej. Dotknięcie miękkiej sierści umożliwiało mu spokojniejsze podejście do sprawy, a sam młody przedstawiciel rasy zdawał się być silnym lekiem nasennym. Nim się Felinus samemu obejrzał, a leżał bez większego spinania mięśni, jakoby w tej czynności znajdując pewnego rodzaju ukojenie. Po tym - gdy noc znowu nie była przyjemna - zasnął. Czasami się budził, ale równie szybko zasypiał, aczkolwiek tych pobudek było za dużo, by te nie odbiły się na porannej rutynie. Kawa nie smakowała tak dobrze, a przez gardło nie chciało przejść nic oprócz suchego chleba. Dookoła krążył natomiast Hinto, nie zamierzając odpuścić względem towarzyszenia. Po odpowiednim przyszykowaniu się, gdy student chciał opuścić mieszkanie, zauważył stojącego przed drzwiami psa, jakoby wymagającego spaceru. Student pokręcił tym samym głową i zapiął go na smyczy, drapiąc za uszkiem. Jakoś te proste czynności pozwalały mu w tym wszystkim przetrwać, a może towarzystwo zwierzaka pomoże mu przez to jakoś przejść? Sam już nie wiedział.
Dlatego przed umówionym czasem Lowell zdawał się spędzić czas głównie na spacerach z magicznym corgi. Pchanie nosa do wszystkiego już od dłuższego czasu nie sprawiało na niego wrażenia, więc i kolejnego bzyczka uchronił od losu bycia polizanym przez leprehau, który to najwidoczniej chciał się zaprzyjaźnić ze wszystkim i ze wszystkimi. Gdy natomiast już szedł trochę wolniej, zmęczony i rozbiegany, nie pozostawało nic innego, jak dostać się do pubu. Stres go cholernie zżerał, kiedy to młodego wsadził do bezdennej torby, by wystawał z niej głową i wygodnie się rozsiadł, oparłszy pysk o jedną z kieszonek. Po tym zasnął - oddał w sen, od czasu do czasu wydając charakterystyczne świsty, kiedy Puchonowi udało się zebrać wewnątrz własne siły, ażeby przekroczyć próg miejsca, które słynęło z notorycznego niesprawdzania dowodów. Bał się, choć ten strach ukrywał wewnątrz siebie, rozglądając się po otoczeniu, by jakkolwiek dostrzec Ślizgona. Być może przyszedł samemu za wcześnie? Uciekł? Pokręciwszy głową, student wziął głębszy wdech i uspokoił pod umysłem własną, bardziej wrażliwszą część. Nie wszystko szło najlepiej, a i to mógł jakoś zepsuć.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 18:39;

Od kiedy tylko przeczytał te proste słowa stres zaczął zżerać go niemiłosiernie. Nie bez powodu zaproponował spotkanie od rana, wiedząc jak bardzo będzie się męczył z całą tą niepewnością. Z jednej strony zastanawiał się, o czym puchon może chcieć z nim porozmawiać z drugiej, doskonale to wiedział. A przynajmniej tak czuł, że opcji wielu nie ma. Czy był gotów stawić temu czoła? Ni chuja nie. Nic więc dziwnego, że od kiedy tylko wyświetliła mu się wiadomość na wizzie stał się bardziej nerwowy, żołądek mu się ściskał a ręce drżały, nie będąc w stanie wykonać najprostszej czynności. Snu zbyt wiele też nie zaznał i choć próbował wykorzystać ten czas na powtórki na ostatnią chwilę, marne były to próby. Skupienie również postanowiło go opuścić zostawiając w szponach własnych rozmyślań i lęków.
Z samego rana ubrał się i opuścił teren zamku, nie potrafiąc już dłużej wytrzymać w tych murach. Dusił się i potrzebował ruchu. Z rękoma w kieszeni i kapturem na głowie przemierzał więc spokojne o tej godzinie alejki magicznej wioski, delektując się ogarniającą go w tej chwili ciszą. Im bliżej jednak godziny zero, tym gorzej się czuł i tym bardziej wszelkie objawy się nasilały. Wyjął z kieszeni kupioną niedawno paczkę szlugów i odpalił jednego po raz pierwszy od trzech miesięcy. Pozwolił, by tytoń palił się między jego palcami nim w końcu poddał się, przykładając papierosa do ust i zaciągając się nim. Wiedział, że nie powinien, ale nie mógł już dłużej znieść tego stresu i bezczynności. Krocząc w stronę umówionego miejsca delektował się więc używką, której przez tak długi czas był pozbawiony choć kiedyś byli praktycznie nierozłączni. Nie przesadzał jednak. Nie wypalił nawet połowy, gdy ujrzał dobrze znane sobie drzwi do pubu. Tego pubu, w którym wydarzyło się między nimi wiele. Może nawet zbyt wiele jak na tamten czas. Kilka dni przyniosły gamę najróżniejszych emocji sprowadzając ich ostatecznie do miejsca, w którym znajdowali się teraz. To tam widzieli się po raz ostatni, gdy wszystko jeszcze "było w normie".
Wziął głęboki oddech, wywalił niedopalonego papierosa za siebie i wszedł do środka. Pub o tej godzinie był praktycznie pusty. Sporadyczni goście, którzy wynajmowali w nim pokój pałaszowali śniadanie, a poza nimi widoczny był tylko barman, który z uśmiechem powitał Maxa proponując to co zwykle, czyli szklaneczkę Ognistej. Już miał przytaknąć, gdy przypomniało mu się, że nie powinien. I tak już złamał dzisiaj zasady, nie chciał za mocno ryzykować mocniej. Jeszcze nie.
Zamówił więc zwykły sok dyniowy, by mieć cokolwiek w rękach i przy okazji mieć coś do zwilżenia gardła i czekał. Nie przy barze, jak to miał w zwyczaju, lecz bardziej na uboczu. Tym razem potrzebował poczucia prywatności. Czas jak na złość zdawał się nagle spowolnić, a Max nie miał pojęcia, jak zmusić go do szybszego biegu. Czekał więc, obracając w rękach kolejnego papierosa i pochłaniając się we własnych rozmyślaniach, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk zamocowanego nad drzwiami dzwoneczka, który przywrócił go do rzeczywistości. Podniósł głowę i zobaczył znajomą sylwetkę. Pospiesznie schował papierosa do kieszeni zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Wstać? Zwrócić na siebie uwagę? Siedzieć cicho? Wszystko wydawało się być nieprawidłowym wyjściem.
-Feli! - Powiedział w końcu, podnosząc dłoń, by Lowell miał szansę go zauważyć, gdy ten zwrócił głowę w jego kierunku. Skoro już się umówili trzeba było stawić temu czoła. Choć ucieczka była niezwykle kusząca szczególnie w tym momencie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 19:09;

Bał się - w końcu był tylko i wyłącznie człowiekiem, a nie maszyną, która nastawiona jest na brak uczuć. Może kiedyś było mu łatwiej w tym wszystkim przebrnąć, ale teraz... zdawało się to wszystko kumulować bardziej, niż mógłby się tego spodziewać. Zbyt wiele niepewności przedzierało się przez tkanki, które momentami chciały wrzeszczeć, a nie było im to dane. Wiele odruchów, od kiedy nauczył się tego, że nie jest to wcale takie złe, było nadmiernie ludzkich. Zastanawiał się, chłonął informacje, żył momentem. A mimo to, właśnie przez to - co zdołał zresztą zauważyć - dane było mu utracić jego. Tę osobę, którą kochał, którą nadal mimo wszystko i wbrew wszystkiemu kocha. Dusił się w tym, choć i tak czy siak zauważał, że z czasem atmosfera stawała się zbyt niezręczna, by jakkolwiek móc w niej dalej tkwić. Ciążyła na płucach, uniemożliwiała oddychanie, powodowała powstawanie zbyt wielu pytań. Cisza natomiast zdawała się być krępująca aż nadto, by jej nie zauważyć. Wcześniej samemu miał problem z podjęciem się tego kroku - teraz chciał, by słowa jakoś wytłumaczyły to wszystko, co miało miejsce. Niezależnie od tego, jak one wybrzmią lub czym będą one okraszone.
Wejście do środka wiązało się z wieloma wątpliwościami. Student nie wierzył w swoje możliwości na tyle, by móc czerpać z nich jakąkolwiek większą korzyść. Już wiele spraw zepsuł poprzez własne, egoistyczne podejście - i mimo terapii, nadal się bał, że znowu te dłonie, szczupłe i pozbawione już blizn, oprócz tej z Norwegii od jednej z wil podczas rytuału, zamiast coś zbudować, po prostu zniszczą. Ta odpowiedzialność, jaka na nim ciążyła, zdawała się go wyżerać od środka. Wtapiała swoje ostre pazury w mięso, by następnie upuścić trochę krwi. I chociaż mógł te rany jakoś leczyć, prędzej czy później demony również posiadały możliwość powrócenia. W najmniej wówczas odpowiednim momencie, który przyczyniłby się do bezpośredniego stracenia tego, na kim mu najbardziej zależało. To uczucie nie wygasło. I naprawdę, być może byłby w stanie przez to wszystko przebrnąć spokojniej, gdyby nie te niezręczne momenty, cisza wchodząca w repertuar codziennych czynności, a wypełniająca powietrze pierwiastkiem trującym, wręcz toksycznym, no i pod koniec - te komplikacje.
Lowell wszedł zatem do pubu, rozglądając się dookoła, gdy lewa dłoń skrupulatnie trzymała pasek od torby. Wbrew pozorom leprehau trochę ważył, ale koniec końców gdzieś odnajdzie miejsce, by usiąść. Czekoladowe tęczówki rozglądały się niepewnie, jakoby wyrażając tym samym wewnętrzną panikę, choć raz po raz się uspokajał, wiedząc doskonale, że tylko rozmowa - szczera rozmowa - jest w stanie cokolwiek rozjaśnić. Labirynt, w którym błądzili, został opanowany przez całkowity mrok. Wraz z wejściem poczuł zapach dymu papierosowego, który dawno nie zawitał w jego pamięci w połączeniu ze specyficzną mieszanką zapachową. Amortencja - więc i tutaj musiał być Max, a zresztą - cisza została przerwana. Trochę go wstrząsnęło tym zastrzykiem nikotynowym, który w siebie wprowadził, ale nie dziwił się - sam miał ogromną chęć na zapalenie szluga, który pozwoliłby mu jakoś uporządkować myśli. Trochę go to zabolało, trochę go jednak rozumiał, w związku z czym usiadł gdzieś nieopodal, gdy to wcześniej zauważył dłoń. Torba wylądowała na jego własnych kolanach, a z niego wystawał śpiący leprehau, który oddał się w ramiona Morfeusza. Ile samemu by dał, by mieć takie życie bez jakichkolwiek zmartwień...
- Hej. - kiwnąwszy głową na przywitanie, początkowo nie wiedział, co powiedzieć. Chciał mieć to już za sobą, ale też, nie chciał napierać na niego z zaskakującą siłą, która kompletnie by go zniechęciła do dalszego rozmawiania. Trudno było jakkolwiek spojrzeć w te zielone tęczówki, do których był przyzwyczajony - tak samo, jak kiedyś mógł zatopić własne palce w jego włosach, tak teraz ich obydwu by ten gest speszył. Wykonali wiele kroków do tyłu, które spowodowały, że ponownie znaleźli się w punkcie wyjścia - w punkcie konieczności przeprowadzenia rozmowy. Felinus nerwowo zanurzył dłoń w miękką sierść zwierzęcia, jakoby to miało go tym samym uspokoić i dodać otuchy.
- Wiem, że moja wiadomość mogła być nagła, ale chciałbym wyjaśnić to, co od dłuższego czasu jest zauważalne i podejrzewam, że ty również to zauważyłeś. - wbrew pozorom nie przygotował się i czasami się ucinał, kiedy to nie zamówił niczego, co mogłoby mu jakoś bardziej rozwiązać język. Przynajmniej nie teraz tego potrzebował. Narąbanie się nie wniosłoby niczego dobrego, o czym wiedział doskonale. Student przeniósł wzrok na palce, jakoby to w nich znajdowała się zarówno możliwość tworzenia, jak i niszczenia. Nie chciał się skłaniać ku temu drugiemu, dlatego wziął głębszy wdech i kontynuował. - Zacząłeś się chyba... peszyć w moim towarzystwie? Tak to mogę nazwać. I o ile rozumiem, że to może być spowodowane tym, że nas coś łączyło przed tamtymi wydarzeniami, o tyle jednak z czasem zaczęło to narastać jeszcze bardziej... - wziął głębszy wdech, starając się wszystko jakkolwiek ubrać w słowa. Poprzednia rozgrywka w Durnia raz po raz zamieniała się w luźne spędzanie czasu oraz nagły wstyd, co zdawało się być dziwniejsze coraz to z czasem. - Chciałbym wiedzieć, o co konkretnie chodzi. Porozmawiać na ten temat, bo czuję, jakbyśmy się obydwoje dusili brakiem jakiejkolwiek szczerości pod tym względem. Bez zbędnego uciekania i udawania, że wszystko jest w porządku, bo... nie jest. - zakończywszy, nie napierał, a głos miał spokojny, choć nie bezbarwny. Wbrew pozorom przedostawało się przez niego wiele uczuć, jakby chciał samemu powiedzieć, co czuje i co mu siedzi na sercu. Pewną część wyłożył, ale to od Ślizgona zależało, jak to wszystko się potoczy.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 19:31;

Strach zdecydowanie był tym, co i u ślizgona w tej chwili wysuwało się na pierwszy plan. O ile innych było mu okłamywać w miarę łatwo o tyle oszukiwanie samego siebie nie przynosiło upragnionych skutków, gdy to prawda co rusz i tak wyłaniała się z jego myśli, by nękać ucznia i pokazując mu wady w pozornie prostym planie. Nie bez powodu przecież sam nie podejmował tematu potrzebując czasu, by sobie to jakoś poukładać Był pewien, że dziś jednak zostanie pociągnięty za język i kompletnie nie wiedział, jak do tego podejść. Najchętniej spierdoliłby gdzieś, gdzie cała ta sprawa by go nie dotyczyła, ale jednak wraz z powracającymi wspomnieniami wróciło też coś więcej. Uczucia, które zdążyły pojawić się w jego sercu nim otrzymał sromotny wpierdol zakończony amnezją ponownie wypłynęły, lecz tym razem niestety w towarzystwie przekurwistego poczucia winy i wstydu z tego, jak to wszystko musiało się potoczyć. Czuł, że jakiekolwiek słowa nie opuszczą dziś jego ust będą nieadekwatne do całej tej sytuacji i nie oddadzą tego, jak naprawdę się czuł. Musiał jednak pojawić się na miejscu, skoro już taką decyzję podjął.
Nie pomyślał o tym, że przecież dym będzie od niego czuć. Szedł za instynktem, a ten nie potrafił dłużej poradzić sobie bez używki, która ponownie wylądowała w jego organizmie bo dość sporym jak na chłopaka odwyku. Miał to jednak w dupie. Był słaby co było widać gołym okiem i to nie tylko w kwestii fizycznej. Stał się dużo bardziej wycofany i ostrożny, co nie raz zdążyło wzbudzić zdziwienie w osobach, które znały go przed wypadkiem.
Blady uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy Feli zauważył go i zajął miejsce nieopodal. Ślizgon momentalnie poczuł, jak żołądek mocniej mu się ściska, a dłonie jeszcze mocniej zaczynają trząść. Wsadził więc je do kieszeni bluzy spoglądając w stronę puchona. Choć ciało dawało wiele oznak stresu, zielone tęczówki Maxa były nienaturalnie spokojne. Prawie jak podczas ich pamiętnej kłótni piętro wyżej, choć tym razem nie zdawały się emanować aż taką pustką, a sam ślizgon nie przypominał biernego obserwatora, marnej kukiełki posadzonej tu tylko i wyłącznie dla jakiejś słabej dekoracji.
Widział śpiącego w torbie psa, ale nie był w stanie jakkolwiek teraz skomentować jego obecności, choć ten faktycznie był uroczy z tym pyszczkiem wystającym na zewnątrz.
Czekał.
Czekał na pierwsze słowa. Jakiekolwiek zdanie, które mogło mu ulżyć i pokazać, że jednak się mylił i Feli wcale nie chce porozmawiać o ich sytuacji. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Słuchał tego, co student mówił, delikatnie tylko przytakując głową na pierwsze ze stwierdzeń. Jak miał o tym rozmawiać skoro nie wiedział, co powiedzieć? Zdawało się, że Lowell wymaga od niego w tej chwili naprawdę niemożliwej rzeczy, której on nie potrafi spełnić. Gdy zapadła cisza przez chwilę jeszcze patrzył na puchona w kompletnym milczeniu nim zdecydował się samemu zabrać głos.
-Rozmawialiśmy już o tym. Wtedy w szatni... - Zaczął powoli licząc, że to wystarczy. Sam wolał żyć w świecie, w którym unikanie tematu było równoznaczne z tym, że problem nie istnieje i choć nie była to szczegółowa dyskusja o tym, co naprawdę się w nim działo, nie było to też do końca kłamstwo. Tamten lęk, do którego się wtedy przyznał, wciąż w nim siedział i to dość głośno dając o sobie znać wraz z każdym kolejnym przywróconym wspomnieniem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 19:52;

Samemu odczuwał w sobie spore jego pokłady. Strach. Czym on był, gdy tak naprawdę wewnątrz czuł dziwną pustkę, którą starał się jakoś wypełnić? Nic nie działało - nic poza oczywistą chęcią jakiejś rozmowy. Im dłużej to odkładał, tym bardziej czuł, jak się dusi we własnym ciele. Odczuwał więcej, jakoby pozostając zbyt mocno wrażliwym na pewne kwestie. A im bardziej przebywał w towarzystwie Maximiliana, tym bardziej zauważał, że ten się oddala. Początkowo nie bał się go, nie emanował tymi gestami, które zdawały się nieść ze sobą widoczną nieśmiałość. Za każdym razem, gdy jednak zauważał kolejne nadchodzące wątpliwości, bał się. Wiedział, że sytuacja nie jest łatwa, jakoby stanowiąc bagaż trudniejszy do uniesienia niż cokolwiek wcześniej, ale też - czuł, że szczerość przeszła na kompletnie inny plan, stając się jedynie czymś, o czym ktoś mógł usłyszeć, ale nikt się do tego nie zastosował. Chciał porozmawiać - patrząc w te jasne tęczówki, czując, że traci wszelkie siły i ochronę, jakiej to się podejmował, byleby nie pozwolić na to, by pisany scenariusz zabił go wewnątrz, a wszelkie nadzieje opadły na dół, niczym kurz po przegranej bitwie.
Starał się zatem zrozumieć go bardziej - mimo iż wcale nie musiał. Miał ochotę zapalić papierosa, aczkolwiek skutecznie się przed tym powstrzymywał, głaszcząc zamiast tego leprehau. Psiak naprawdę ułatwiał mu podjęcie się tej czynności, kiedy to palce zanurzały się w miękkiej sierści i raz po raz ją gładziły, znajdując w tym wszystkim wymagane od wielu dni ukojenie. Nic nie było proste - wbrew pozorom wiele rzeczy pozostawało skomplikowanych, ale to oni dokładali cegiełek do tego wszystkiego. Nikt inny. Jakby strzelali sobie nawzajem w kolano, by następnie udawać, że nic się nie dzieje. A skutki były coraz to bardziej odczuwalne - nie były to już lekkie uszczypnięcia, a realny problem, z którym należało się zmierzyć.
I zamierzał - wiedział, że moment, który wybrał, pozostawał trudny, a sam Solberg zdawał się powoli odcinać od tego, gdy zauważył w jego tęczówkach spokój. Chciał, żeby to wszystko jakoś się wytłumaczyło, ale podejrzewał, iż za dużo w obecnej chwili oczekuje. Jeżeli coś miało go zniszczyć, to nie chciał, by to było cokolwiek z Nokturnu bądź Zakazanego Lasu. I chociaż rany psychiczne bolą bardziej, taki scenariusz również brał pod uwagę, stawiając wbrew pozorom znacznie więcej podczas tej rozmowy. Całą przemianę, zachodzące zmiany, nadchodzące przeistoczenia, nieokiełznane metamorfozy.
- Wiem, że rozmawialiśmy. I rozumiem, co z tego wynikło. - westchnął ciężko, zauważając chęć uniknięcia tematu. Zabolało go to, aczkolwiek uniknął pokazania tego, zachowując zewnętrznie neutralny wyraz twarzy, choć tęczówki zdawały się emanować najróżniejszymi emocjami. Jakoby stanowiąc zarówno żywy płomień, który dawał życie oraz ostoję spokoju, lód spowijający momentami serce, do którego się zwracał o pomoc. Wylane wino pozostawiało plamę na białym dywanie i nie mogli z tym niczego zrobić. - Mimo wszystko czuję, że coś nie jest tak. Coś więcej, czego obecnie nie chcesz mi powiedzieć. I uwierz mi, przyjmę wszystko... - wziął głębszy wdech, czując przewijający się stres po całym organizmie, by na krótki moment odchylić głowę i sięgnąć po papierosa, ażeby odpalić go w ferworze własnych myśli - byleby nie czuć się tak, jakby cisza była niewskazana, a jedynie rozmawiamy tylko i wyłącznie po to, żeby nie czuć tego wewnętrznego skrępowania. - powiedziawszy te słowa, błysk tęczówek zmniejszył się, gdy zaciągnął się papierosem, ażeby móc w pełni zaznać nikotyny, która się w nim znajdowała. Utarte schematy nie były widoczne i działał na czuja. Stresował się, ale nie zamierzał przerywać. Chciał się dowiedzieć, zanim cokolwiek zdoła więcej na swój temat powiedzieć. Bolało go jednocześnie to, jak Solberg łatwo uciekał się do braku jakiejkolwiek rozmowy i próby zaprzątnięcia problemu pod dywan. Szkoda tylko, że truchło już się rozkładało i śmierdziało po całym pomieszczeniu, przechodząc nawet do wentylacji i powodując, że całość z zewnątrz również była odczuwalna.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 20:17;

Max bał się tego, co może dziś usłyszeć. Wiedział, że każdy człowiek ma pewne limity, których przekroczenie równa się z pewną drastyczną zmianą obecnego stanu rzeczy. Ich ciężka sytuacja nie trwała krótko i zdawała się niczym trucizna zżerać ich od środka wciąż jeszcze cudem tylko nie osiągając śmiertelnej dawki. Po dość wybuchowych początkach zrobiło się nagle spokojnie, choć nie był to spokój przyjemny i pożądany. Niósł za to ze sobą wiele lęku i niedopowiedzeń, które z czasem zaczynały coraz mocniej im ciążyć.
Przez krótki moment miał nadzieję, że to zakończy temat. Słaba wymówka, ale jednak wystarczająca, by kupić mu jeszcze trochę czasu. Niestety sam chyba aż tak nie wierzył w jej skuteczność, by jakkolwiek okazać rozczarowanie, gdy puchon postanowił jednak tak łatwo nie odpuszczać. Słuchał go zatem, dość odległym wzrokiem wpatrując się w odpalonego przez puchona papierosa. Kusił go niemiłosiernie, przez co sam zaczął w kieszeni miętosić tego, którego przed chwilą tam ukrył. Jak miał mu powiedzieć, że pamięta? Że te całe trzy miesiące można odłożyć na bok, bo wspomnienia mu wróciły? Czy był wciąż tym starym Maxem? Sam nie miał pojęcia. Dlatego też pozwalał, by to Lowell przejmował kontrolę nad dyskusją. Nie czuł się winny temu. Kłamstwa, jakimi od czasu do czasu się posługiwał bolały go, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że są mu one teraz niezbędne do przetrwania.
-To nie tak... - Zaczął, przełykając ślinę, bo nagle poczuł ogromną suszę we własnych ustach i wątpił, by zwykły sok dyniowy był w stanie je nawilżyć. -Gdybym miał rozmawiać tylko z tego względu pewnie bym Cię po prostu unikał. - Przyznał bez większych oporów, choć prawdą było, że niespecjalnie sam szukał przecież kontaktu z puchonem przez jakiś czas. Czuł, jak głowa zaczyna go boleć, co było tylko kolejną cegiełką stresu w tym wszystkim.
-Wiem, że to ciężkie i w chuj popierdolone, że z czasem powinno być łatwiej, ale nie jest. - Zajebiście jasno się wyraził, czując, jak przy ostatnich z trudem wypowiedzianych słowach, papieros, którego wciąż miętosił w kieszeni pęka, a nikotyna wysypuje mu się na palce. Skrzywił się nieznacznie, po czym nie mogąc już dłużej tego wytrzymać po prostu wyjął świeżego peta i również odpalił nie bacząc na możliwe z tego tytułu konsekwencje.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 20:39;

Kto się nie bał. Samemu powoli czuł, że traci siły, kiedy to starał się jakkolwiek porozmawiać, a wyglądało na to, że Maximilian... decydował się na unikanie tematu. Jakby próby jakiegokolwiek zrozumienia jego zachowania zdawały się iść powoli na marne, odkładać w czasie, przeistaczać w coś nieosiągalnego i pozbawionego większego sensu. Bolało go to gdzieś wewnątrz, ale się do tego nie przyznawał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że życie raz po raz jest trudne i trudniejsze. Może momentami powinien odpuścić. Wcześniej zapewne by tak zrobił, wcale nie rozpoczynając tego tematu. Widząc jednak to, jak trucizna wyżerała ich od środka, którą sami siebie nawzajem wjebali do gardeł, nie potrafił podejść do tego na braku uporczywości we własnych czynach. Jakby niezadowolenie przechodziło przez jego umysł, w połączeniu z chęcią zrozumienia, choć nawet gdyby wspiął się na wyżyny, i tak zapewne by nie zrozumiał.
Papieros raz po raz pozwalał mu uspokoić wewnętrzne myśli, gdy przyglądał się temu, jak dym kreuje się w charakterystyczny obłok. Samemu nie interesował się, jak to może wyglądać, ale koniec końców był poza Hogwartem. Tam, gdzie nie doścignie go ręka odpowiedniego dbania o własny stan zdrowia, choć i tak dawno nie palił.
Nie kończył tematu. Nie chciał go skończyć, skoro i tak wiele z tego nie zostało w ogóle rozstrzygniętych. Za dużo niewiadomych jak na tak pojedyncze zadanie zdawało się przejawiać poprzez palce, jakoby uciekając od jakiegokolwiek dotyku. Skazy na duszy nie przejawiały się obecnie, choć wewnątrz czuł się gdzieś skrzywdzony. I nie chciał się do tego przyznawać, gdy dziura w klatce piersiowej stawała się coraz to większa, a życie - zgodnie z zrządzeniem losu - nie szło tak, jak powinno iść. Być może za bardzo mu zależało. A może po prostu nadal kochał i nie potrafił odrzucić od siebie tych wielu uczuć, które krążyły po jego umyśle. Być może trwał wiernie niczym pies, ale było to skazane koniec końców na porażkę? Na samą myśl wewnętrznie się roztrzaskiwał, czując ból, którego nigdy wcześniej nie czuł. Większy od tego, z którym miał do czynienia na Nokturnie.
- Ale tak wygląda. - odpowiedział trochę sucho, by potem się poprawić dość szybko, przeczesując włosy własnymi palcami. Oczywiście, że się stresował, bo tak naprawdę nic nie wiedział. Nic z tego nie rozumiał, błądził po labiryncie niczym ślepy i głuchy, gdy tak naprawdę wystarczyło porozmawiać. Chociaż mogło to być trudne, ciągłe duszenie się w ferworze własnych myśli zdawało się mieć zbyt bolesne skutki, by mógł przejść obok tego obojętnie. Czuł się z czasem skrzywdzony i chciał tę falę goryczy przerwać, choć nie potrafił. Nie chciał być egoistą, chciał pomagać, ale z czasem się wypalał. W szczególności teraz. Stres, z którym miał do czynienia zjadał go w całości, powodując, iż każdy ból stawał się jeszcze bardziej uwidoczniony. Głębszy wdech, ciche westchnięcie, chwilowe odcięcie się od zewnętrznego świata. Na drugie słowa nie odpowiedział, nie wiedząc, co do nich dodać, kiedy to raz po raz kręcił papierosem, jakoby odnajdując w tej czynności oazę spokoju.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwiej, ale kryjąc w sobie to wszystko, co być może ułatwiłoby zrozumienie, utrudniasz funkcjonowanie nie tylko sobie, ale także innym. Ja chcę cię zrozumieć, ale zdecydowanie mi to po prostu utrudniasz. - westchnął ciężko. Może podchodził do tego egoistycznie, myśląc również o sobie, ale obydwoje na tym cierpieli. Obydwoje zdawali się nieść ze sobą znacznie większe nieporozumienia, a Lowellowi powoli siadały siły na cokolwiek w tej kwestii. Grochem o ścianę, choć ledwo co rozpoczął z nim dialog. Być może odzywała się w nim złość, którą kumulował od początku, może po prostu nie rozumiał, a może zwyczajnie pozostawał zmęczony tym wszystkim, aczkolwiek bez obojętności, którą powinien się charakteryzować. Oparł się łokciami o blat, złożył ręce i zamknął na krótki moment oczy, zastanawiając się, czy butelka Ognistej Whisky zadziała na dziurę, która coraz to bardziej wypełniała jego własną klatkę piersiową. - Jeżeli uważasz, że ta rozmowa nie ma sensu i wszystko jest w porządku, fajnie jest udawać i tak dalej, to pozwól, że nie będę marnował własnej energii i sił, żeby ogarnąć to, co ma miejsce i dlaczego wszystko jest trudniejsze, niż z początku przypuszczałem, gdyż po prostu wyjdę. - postawił jasno własne stanowisko, gdy ten odpalił własnego szluga. Wszystko go to wewnątrz bolało i chociaż nie chciał iść, to tak naprawdę teraz należała do Solberga decyzja, co on z tym zrobi.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 22:28;

Za wszelką cenę próbował kupić sobie jeszcze czas, choć teraz, przy bezpośredniej konfrontacji ciężko już było mu myśleć jakkolwiek trzeźwo. Sekundy mijały, a spotkanie w cztery oczy nie dawało zbyt wiele okazji do namysłu. Za długie milczenie mogło zostać źle odebrane, a on wciąż nie potrafił uformować w słowa tego, co w nim siedziało. Co gorsza, nie miał pojęcia, w którym kierunku powinien iść, by uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Nie chciał ranić, choć nie widział rozwiązania, które byłoby tego pozbawione. Wszystko miało jakąś małą wadę, która rozpierdalała cały misterny plan i Max nie wiedział, które poświęcenia są tego warte.
Patrzył ze złudnym spokojem w oczach na Felka, próbując zrozumieć, czego ten naprawdę od niego oczekuje, jaką odpowiedź pragnie usłyszeć, byle tylko mógł już stąd wyjść. Dusił się. Stres żelazną ręką chwytał go za gardło ściskając coraz mocniej, aż dziwne, że był w stanie jakkolwiek łapać jeszcze oddech. Zauważył też nagłą zmianę w tonie jego głosu, nie wiedząc jak to odczytać. Znów postanowił więc czekać i tym razem dostał więcej niż by się spodziewał.
Praktycznie bez ruchu słuchał kolejnych słów, jakie opuszczały usta studenta, a w jego zielonych tęczówkach w końcu zaczęły pojawiać się bardziej wyodrębnione uczucia. Bolało go to, co słyszał a jednocześnie wyłapywał tylko to, co pasowało do jego własnej narracji. Wydawało się, że w końcu puchon zrozumiał to, co chciał mu przekazać od dawna. Zawsze wszystko utrudniał. Teraz, gdy wspomnienia wracały w dość dużym natężeniu, potrafił dostrzec to z nieco innej perspektywy i sam dochodził do takich wniosków. Był niepotrzebną kulą u nogi, która tylko psuła innym krew, choć ci upierali się że tak nie jest. Słowo za słowem uderzały w niego niczym kij bejsbolowy, niczym kolejne dźgnięcia nożem w serce, a on odnajdywał w tym chorą przyjemność przez fakt, że czuł iż mu się to po prostu należy, że po tak długim czasie w końcu ktoś postanowił porzucić tę niepotrzebną ściemę i przyznać, że to on tu jest problemem. Pokornie przyjmował to na siebie do momentu, aż Lowell nie zadał mu ostatecznego ciosu, który zabolał mocniej niż wszystkie pozostałe razem wzięte.
Wypuścił dym z płuc, chowając twarz w dłoniach i przecierając nadgarstkami oczy. Papieros bezpiecznie skierowany był żarzącym się końcem do zewnątrz, a ślizgon nagle wydał się jeszcze bardziej zmęczony i blady niż na co dzień. Toczyła się w nim walka, której nie potrafił rozstrzygnąć. Walka między tym, by odprawić puchona z niczym, a obawą, że gdy ten przekroczy prób pubu nic już nigdy może nie być takie samo.
-Nie..... Zostań.... - Powiedział w końcu cicho, zaciskając powieki z nadzieją, że w ten sposób jakoś uda mu się nabrać na to wszystko siły. Widniejąca na jego nadgarstku bransoletka w tym momencie przeważyła uświadamiając chłopakowi, jak wiele nie tylko Feli ale i inni poświęcili dla niego w ciągu ostatnich miesięcy. Był mu winien chociaż tyle. -Masz rację. Nie jest w porządku i tak naprawdę nigdy nie było. - Mówił cicho i powoli pozwalając, by papieros samoistnie spalał się między jego palcami, podczas gdy on wpatrywał się gdzieś obok twarzy Felka. -Gdy ostatnio tu byliśmy, no może przedostatnio, obiecałem sobie coś... Myślałem, że odsuwając się na bok będę w stanie jakoś to wszystko naprostować. Pomóc. Jakoś... - Mówił średnio składnie i robił duże przerwy, widocznie próbując wyłonić jakiekolwiek logiczne słowa spośród natłoku myśli, które się w nim gromadziły. -A może tak naprawdę jedyne czego potrzebowałeś to bym naprawdę się odsunął... - Kończąc te słowa w końcu przeniósł wzrok na czekoladowe tęczówki. W jego własnych, dużo jaśniejszych widać było pełno bólu, ale teraz gdy już zaczął, czuł że musi skończyć. -Zmieniłeś się. Poszedłeś do przodu i cholernie się z tego cieszę, ale mimo powrotu wspomnień ja wciąż stoję w miejscu. Nie możesz mnie za sobą ciągnąć, bo tylko na tym ucierpisz. - Skończył, wypowiadając kolejne słowa z coraz większym trudem i coraz ciszej. Nie chciał tego, jednocześnie będąc przekonanym, że to co robi będzie dla studenta najlepsze. Pójść przed siebie i nie odwracać się na niego. Zapomnieć tak, jak on zapomniał praktycznie wszystkiego w marcu.
Z trudem powstrzymywał łzy, które coraz mocniej gromadziły się w jego oczach ponownie żałując, że zdecydował się uciec z tamtej furgonetki. Miał wrażenie, że żałobę byłoby znacznie łatwiej przeżyć niż to z czym mieli do czynienia jego bliscy przez ostatnie trzy miesiące.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySro Cze 16 2021, 23:03;

Samemu nie oczekiwał konkretnej, jednej odpowiedzi. Nie miał z góry ustalonych schematów, którymi chciał się pokierować. Zastanawiał się, raz po raz, błądząc niczym dziecko w ciemnościach, które sobie sami wykreowali. Mogli inaczej to zagrać, inaczej to wyreżyserować, ale czy cokolwiek innego z tym zrobić. Naprawić, zanim powrócą do początku, zanim zaczną uznawać siebie za ludzi, których to kompletnie nie znają. Noc jest najciemniejsza przed świtem i doskonale o tym wiedział. Nie zamierzał natomiast patrzeć, jak drzwi nieustannie się zamykają i powodują, że jedyne, co może zrobić, to pukać nieskończenie w ich materiał, z którego to zostały wykonane, by koniec końców upaść z powrotem na kolana i przejawić poziom robactwa, którym był te kilkanaście miesięcy temu. Uwolnił się z tych łańcuchów i nigdy nie uważał, że to właśnie Maximilian pozostawał tym, kto pociągał innych na dno. Nigdy tak nie uważał. Nie wiedząc jednak, co się dzieje pod kopułą jego własnej czaszki, musiał poczekać - musiał się zastanowić, wziąć głębszy wdech, odpalić papierosa, z ferworem własnych myśli posunąć się do tego zjawiska, którego nienawidził. Uzależnienie teraz przejmowało kontrolę nad jego organizmem i kazało korzystać z nikotynowego zastrzyku, dopóki skutki nie zostaną odczute w bardziej lepszy i widoczny sposób. Gdy serce raz po raz biło albo spokojnie, albo znacznie szybciej, pompując krew, która pozostawała życiodajna, nie zamierzał w żaden sposób się jej pozbywać. Zmieniał się. Sporo się zmienił i nie zamierzał powracać do swojej dawnej, nieprzyjemnej postaci. Złudny spokój nie był już tym, czym starał się kierować. Kierował się tym, co podpowiadało mu serce, a obecnie zauważał kłamstwa. Albo brak szczerości, ukrywanie pewnych faktów. Być może mu się wydawało, ale nie był tak naprawdę ślepym i zdołał zauważyć, jak wiele rzeczy się pozmieniało na przestrzeni tych kilku miesięcy.
Czy zamierzał siedzieć cicho - otóż nie. Ta cisza zdawała się nieść ze sobą znacznie większe zniszczenia. Sabotaże są najgorsze - sam siebie sabotował, gdy tak naprawdę nie wiedział, co ze sobą zrobić, kiedy to zaczął czuć. Maximilian wywarł na nim odpowiedni wpływ i przyznał się do łączących go wówczas uczuć. Teraz czuł się trochę skrzywdzony, nie wiedząc, co się w rzeczywistości dzieje. Życie raz po raz pokazywało mu, iż próba spokojnego przejścia przez nie może być niemożliwa do osiągnięcia. Wieczne komplikacje wynikały jednak nie z powodu Ślizgona i był tego w stu procentach pewien. W szczególności wtedy, gdy poprosił barmana o wodę, ażeby w szklance pojawiły się kostki lodu i mógł czymś wypłukać gardło, zanim cokolwiek zacznie dodatkowego mówić.
Obawy istniały - sam Lowell nie wiedział, czego oczekuje, ale na pewno cokolwiek innego pozwoliłoby mu rzucić trochę światła na to, co miało miejsce. Czekał zatem na to, co zadecyduje uczeń, mając w głębi serca naprawdę wiele emocji. Wszystko go to bolało, ale też - tego, co zbudowali na przestrzeni prawie roku nie zamierzał zniszczyć bądź porzucić. Nic nie było idealne i doskonale o tym wiedział. Sam fakt tego, że tak mocno zdołał się przywiązać do jednego człowieka, mógł być problematyczny, ale student pozostawał wierny do końca. Dlatego, kiedy to słowa poszły w ruch, a samemu mógł dokładnie je chłonąć, z przerażeniem panującym w sercu i ściskającym gardło, starał się zrozumieć. Nie wyszedł, nie poszedł, spełnił natomiast prośbę ze strony Maximiliana, chwytając za szklankę z wodą, gdy to zastanawiał się nad tym, które z drzwi się otworzą. I w którym kierunku się to wszystko potoczy. Początkowo zastanawiał się nad tymi słowami, potem - zamarł. Nie pobladł, ale wpatrywał się w zielone tęczówki, jakoby wyszukując z nimi kontaktu. Tego nie zrozumiał. Nie wiedział, co miało miejsce, a sam Max już posiadał pamięć, ale z pewnych względów nie chciał o tym wspominać. Pozostawał przyczyną, dla której obydwoje dusili się - bo to, co robił, ciągnęło ich wszystkich na dno, to, co oboje robili - to ich ciągnęło na dół. Wzrok mimowolnie przeniósł na tlącego się papierosa, którego już powoli miał wypalić; zamieniwszy niedopałek w guzik, schował go jednocześnie do kieszeni, starając się wchłonąć cały sens wypowiedzi, jaką wystosował Ślizgon.
- Nigdy nie było, ale to nie oznacza, że nigdy nie będzie. - odpowiedział, spoglądając na niego i nie wiedząc, co dokładnie ma zrobić. Wiele emocji znajdowało się pod kopułą czaszki, ale przede wszystkim fakt tego, iż Solberg postanowił się odsunąć ze względu na potencjalny wpływ... spowodował ból i zarówno współczucie. Przejawiający się jasno poprzez brązowe tęczówki, które od razu się zaszkliły, wszak emocjonalnie był znacząco łatwiejszy pod tym względem do złamania. Tak samo jak głos - powoli, raz po raz zdawał się nieść ze sobą znacznie więcej uczuć, a ścisk w gardle pogłębiał się, bo czuł, że był przyczyną tego wszystkiego. Gdyby nie poszedł na Nokturn, rzeczywiście nic takiego by się nie wydarzyło. Żaden z nich nie ukrywałby się po kątach i nie udawał. - Max... - spojrzał na niego, wszak to wszystko niosło ze sobą zbyt spory bagaż jak na jeden dzień. Chciał zrozumieć. I wreszcie zrozumiał wszelkie motywy, jakie kierowały chłopakiem ostatnimi miesiącami. - Spójrz na mnie, proszę. - poprosiwszy, ostrożnie chwycił za wypalającego się powoli papierosa, który ewidentnie mógłby przyczynić się do czegoś nieprzyjemnego. Nie wiedział, czy dotyk bądź cokolwiek innego jest wskazany, ale też - wewnętrznie czuł, że sytuacja dla Maxa była za ciężka, by mógł nią unieść na własnych barkach samemu. Gdyby tylko nie poszedł na ten Nokturn... - Nigdy bym nie chciał, byś się ode mnie odsunął. - ostrożnie przybliżył dłoń, czując, że samemu pobolewa gdzieś w głębi duszy, patrząc na to, do jakiego stanu doprowadził najbliższą osobę. Jeżeli było to możliwe - pogładził palcami wierzchnią część dłoni, mając nadzieję, iż to jakoś uspokoi Solberga i doda mu jakiejkolwiek otuchy. - To nie jest twoja wina. To wina tego, co przeżyłem i jak odreagowywałem to wszystko, nie widząc innych rozwiązań nagromadzonej we mnie złości. Odsunięcie się wcale by nie pomogło. - spojrzał w te jasne tęczówki, w których znajdowało się wiele bólu, zbyt wiele, a samemu odczuł go jeszcze bardziej w klatce piersiowej.
Koniec końców uznał, że nie ma sensu utrzymywać tego dystansu, gdy czuł ból, z jakim zmaga się Ślizgon. Przybliżył się zatem do niego i uścisnął własnymi rękoma, raz po raz gładząc ramię własną dłonią, mając nadzieję, iż to jakoś uspokoi wewnętrznie, choć podejrzewał, że skutek może być kompletnie odwrotny. Nawet nie zauważył, jak pies - któremu przecież nie można było raczej być w pubie - wydostał się z torby, patrząc na nich własnymi oczami, które w świetle pomieszczenia były ciemne i trudne do odczytania. Nie wiedział, ile to trwało, ale pozwolił na to, by Solberg sam zadecydował, ile minie czasu, zanim ta interakcja zostanie zakończona. Ten gest z jego strony posiadał w sobie sporo opiekuńczości, gdy porzucił własny gniew i zrozumiał, co kierowało młodzieńcem, ustępując miejsca empatii.
- Słuchaj, nigdy nie uważałem cię za kogoś, kogo trzeba ciągnąć do przodu. - powiedziawszy, nawet nie zauważył, jak pojedyncze łzy poleciały z jego własnych oczu, a dopiero potem - jak odczuł je podczas podmuchów powietrza wchodzących klientów - przetarł palcami, nie chcąc, by zostały przez kogokolwiek innego zauważone. Trząsł się trochę, ale powoli przyzwyczajał, czując wewnętrzny armagedon, który opanowywał i powodował, że kurz po bitwie opadał. - Natomiast ty mnie ciągnąłeś do przodu znacznie wcześniej. Gdyby nie ty, prawdopodobnie by mnie tutaj nie było. I uwierz mi, mimo tych wszelkich przeciwności losu, jakie kurwa się nawijają, nie zamierzam cię porzucić dla własnego komfortu czy czegokolwiek, co sobie tam ubzdurałeś, że będzie dla mnie najlepiej... - wziął głębszy wdech, spoglądając uważnie na Ślizgona, jakoby chcąc wyłapać cokolwiek, gdy się już odsunął od niego i usiadł, zauważając Hinto, którego wziął na kolana, by się na pałętał i nie zaczepiał klientów. - Znaczysz dla mnie dużo i tak jak ty przyczyniłeś się do tego, kim jestem teraz, tak nie zamierzam odpuścić i cię pozostawić, okej? - może to nie była idealna i perfekcyjna, książkowa deklaracja, ale chciał mu oznajmić, że niezależnie od tego, co będzie miało miejsce, nie zamierza od niego się odwrócić.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 00:49;

Fakt, że Feli nie wiedział, czego oczekuje zdawał się działać na niekorzyść Solberga. Gdyby ten wyczuł, że istnieje jakaś poprawna odpowiedź, jedna z tych bardziej wiarygodnych niż "wszystko jest w porządku", na pewno od razu by po nią teraz sięgnął bez względu na fakt, czy była ona prawdziwa, czy też wręcz przeciwnie. Teraz jednak ślizgon również musiał czekać na dalszy rozwój wydarzeń, kompletnie nie mając pojęcia, jak całą tę sytuację ugryźć i jakie wystosować słowa, by po prostu było dobrze, albo by siedzący naprzeciw niego student po prostu odpuścił uznając podane argumenty za wystarczające.
Nie patrzył na niego, gdy w końcu zdecydował się odezwać. Powoli dobierając słowa wywalił z siebie część tego, co siedziało w nim od jakiegoś czasu. Nie chciał widzieć tej reakcji. Nie chciał żadnej reakcji. W momencie, w którym zdecydował się mówić liczył, że po prostu wywali z siebie te słowa i wyjdzie. A może i nawet ot puchon postanowi podjąć inicjatywę i nie dać mu tej szansy. Niestety. Feli wciąż tu siedział, a ślizgon musiał zacząć mówić. Im dalej brnął tym bardziej bał się spojrzeć w czekoladowe tęczówki, choć czuł ich wzrok na sobie. Nie zauważył więc początkowo zaszklonych oczu studenta, choć zmiana tonu w jego głosie nie umknęła uwagi Maxa.
Odruchowo zacisnął mocniej palce na papierosie, gdy poczuł siłę, która chce mu go wyrwać. Po chwili jednak rozluźnił uścisk pozwalając, by Feli pozbawił go tej używki. Czuł się bez niej w pewien sposób bezbronny, ale w tym momencie i tak było mu już wszystko jedno. Słysząc prośbę nie od razu przeniósł wzrok. Bał się tego, co w nim ujrzy. Po raz kolejny to właśnie oczy były tym, czego obawiał się najmocniej.
Słuchał wypływających z jego ust słów i choć głośno ich nie komentował w duchu bardzo mocno się z nimi nie zgadzał. Feli nie rozumiał. Nie miał w głowie tego, co posiadał Max wraz z całym bagażem i nagłą poprawą kondycji zdrowotnej, która wbrew pozorom zamiast cokolwiek polepszyć, wiele rzezy utrudniała. Przyjmował więc w milczeniu wszystkie gesty, każde docierające do jego uszu zdanie, choć nie do końca je przetwarzał. Nie rozumiał, jak ten może podchodzić do tego wszystkiego tak lekką ręką i z góry zakładać, że to nie była jego wina. Nie chciał współczucia. Chciał, by Feli w końcu zrozumiał nawet, jeżeli myślenie ślizgona nie do końca pokrywało się z prawdą.
-Nie chcę... - Zaczął, na sekundę przenosząc spojrzenie na psa. Wciąż unikał wzroku studenta, co stawało się coraz trudniejsze. -Nie chcę byś był przy mnie z poczucia jakiegoś obowiązku czy czegoś. Masz swoje życie i musisz o nie zadbać. - Gardło miał naprawdę mocno ściśnięte. Fakt, że do jego płuc dochodziło jakiekolwiek powietrze był dla niego teraz największą zagadką wszechświata. -Wiele rzeczy się jebło tylko przez to, że się pojawiłem. Nie powinienem był przychodzić do Ciebie tamtej nocy. Gdybym miał parę groszy więcej... - Zaczął mamrotać mówiąc o dniu, kiedy to balował w Londynie i szukając dragów, czy też środków na nich, uznał z świetny pomysł wizytę u Lowella na chacie. -Nie cofnę już tego, ale mogę... Mogę to jakoś naprawić. - W końcu odważył się spojrzeć własnymi oczami w te, należące do Felka tylko po to, by za chwilę znów uciec. Jakby nie było, wiele złego działo się, gdy on znajdował się obok, co oczywiście łączył w niezaprzeczalny fakt, że jest talizmanem nieszczęścia. Objął prawą ręką swój lewy bok, gdy przypomniał sobie ferie. W tej chwili czuł, że ten miesiąc w ogóle nie miał prawa istnieć. Że wyśnił go sobie, bo tak naprawdę nie zasługiwał na coś podobnego w rzeczywistości. Bolało go to cholernie, ale nie potrafił już wstać i uciec. Czuł się przygwożdżony do miejsca w którym siedział. Czuł, że faktycznie mógł popełnić błąd w marcu, przyjmując taktykę odcięcia się od emocji, by pomóc puchonowi w tej popierdolonej sytuacji. Inaczej jednak nie potrafił. Większość problemów rozwiązywał w ten sposób, jeżeli akurat ich nie ignorował. - Kocham Cię Feli.... - Wyszeptał resztką sił, a i w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nie chciał go stracić, choć nie widział innego wyjścia na poprawę tej sytuacji. Mimo, że od miesięcy był trzeźwy, wcale w ten sposób nie myślał, jakby tamten kij faktycznie wybił mu z głowy większość szarych komórek.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 01:41;

Być może nie powinien jeszcze podejmować się tej konfrontacji, ale z każdym dniem pojawiało się zbyt wiele sprzeczności, by mógł dłużej pozostawać ślepym na to co się dzieje dookoła. I o ile rozumiał początkową możliwość wstydu, o tyle wszystko wychodziło na to, że kolejne doby jeszcze bardziej pogłębiają uczucie dziwnej atmosfery, która nie działała na korzyść żadnego z nich, a do tego, jak na złość, wiele pytań potrafiło urodzić się pod kopułą czaszki i drapać ziemię ostrymi pazurami, pozostawiając stałe uszkodzenia. Lowell nie chciał dopuścić ponownie do momentu, gdzie ponowne uciekanie się do kłamstwa byłoby czymś najlepszym, ale nie wiedział, czy wybrał odpowiedni czas oraz miejsce. Wiele mogło się wydarzyć, czego był świadom i nie zamierzał negować bądź sprzeciwiać się. Tego dnia zatem mógł przynieść nie tylko możliwość zrozumienia problemów trapiących duszę Solberga, lecz także dodatkowe, kolejne, które pchnęłyby go do bardziej irracjonalnych zachowań.
Balansował zatem na wyjątkowo cienkiej granicy, którą starał się zrozumieć bez wcześniejszego przygotowywania odpowiedniego scenariusza, którym mógłby się pokierować. Życie raz po raz pokazywało mu, iż próba zawładnięcia nad nim w bardziej logiczny sposób nie zawsze się udaje i czasami trzeba iść po prostu zgodnie z własną intuicją. Wcześniej się od niej uciekał i podchodził wyjątkowo spokojnie do jakichkolwiek form dyskusji. Teraz, gdy samemu był żywszy, a dusza wyróżniała się barwami, nie było to takie proste. Nie w przypadku osoby, na której mu naprawdę zależało, dlatego początkowo starał się przybrać spokojny ton dyskusji, choć momentami głos z powrotem tak łatwo się załamywał i nie potrafił nad nim zapanować.
Było ciężko - zawsze było - ale tak po prostu wyglądała rzeczywistość. Nic nie pozostawało czarno-białe, zero-jedynkowe, po prostu wiele rzeczy ulegało swoistej mieszaninie paru kolorów, których nie można na początku zidentyfikować. I z czasem, gdy wypowiadał te słowa, zabierając niefortunnego papierosa, by ten nie poparzył skóry dłoni, spoglądając na niego raz po raz z wieloma uczuciami w oczach, starał się zrozumieć. Role się zamieniały i wcześniej, gdy to on tak odpierdzielał i mało co zrozumiał... teraz musiał podjąć się próby postawienia na nogi Maximiliana i zrozumienia jego motywów działania, choć gdy już dopuścił się do głosu, chyba wolał nie słyszeć tego, co chłopak sądził. Starcie dwóch różnych metod myślenia udowadniało, jak cholernie spora różnica polegała w ich zachowaniu, a Lowell, gdy trzymał tak na swoich kolanach Hinto, poczuł dziwne ukłucie w sercu, którego nie mógł powstrzymać. Dłoń mimowolnie zacisnął, spojrzał na własne kolana, a pies trącił go pyskiem, wyczuwając nadmierny ból, jakoby starając się tym samym go zneutralizować. Nieskutecznie.
- Co ty... pierdolisz? - zaczął, zaciskając na krótki moment szczękę. - Czy ty uważasz, że ja jestem przy tobie z poczucia jakiegoś jebanego obowiązku bądź czegokolwiek innego? - zabolało go to srogo i nie zamierzał się z tym kryć, wiedząc, że czasami lepiej postawić na szczerość. Ciemne tęczówki przestały się na moment szklić, a serce, podyktowane igłą, która została niefortunnie wbita, biło mocniej i kompletnie nie rozumiało tego, co do niego chłopak właśnie mówił. - Pozwól, że cię zaskoczę - jestem obok ciebie, bo znaczysz dla mnie wiele i cię kocham. - powiedział trochę spokojniej, choć go nadal bolał tok myślenia, jakim wykazywał się Ślizgon. - I z całym szacunkiem, ale moje życie składa się nie tylko z tego, co robię na co dzień, ale także z twojej obecności. - najwidoczniej tego nie wiedział i zamierzał go w tym uświadomić, choć kolejne słowa jeszcze bardziej zabolały.
Zbyt mocno, na co musiał przymknąć mimowolnie oczy i wziąć znacznie głębszy wdech, starając się to przetrawić na spokojnie. Raz po raz, serce czuło się skaleczone i o dziwo nie potrafił tego w żaden szczególny sposób cofnąć. Położywszy Hinto na ziemi, znalazł tę parę sekund na ułożenie czegoś pod kopułą czaszki, choć nie było to wcale takie proste. Wiele słów, które padły ze strony Solberga, bolało go, aczkolwiek doskonale wiedział, że przyznając się do tego bólu, da dodatkowe powody do kolejnego takiego mówienia.
- Gdybyś miał parę groszy więcej, to prawdopodobnie byś już nie żył, więc nie mów o tym tak, jakby to był najlepszy dla ciebie scenariusz, bo nigdy nie był. - wyprostował się i spojrzał, nawet nie kontrolując już tego, jak mógł wyglądać ze łzami, które swoiście spływały po policzkach, oddając doskonale to, co się działo w jego duszy. Każde kolejne zdanie w przedstawieniem, że nie powinno go w ogóle być, zdawało się boleć jeszcze bardziej, a serce rozrywało się na kawałki. Trzy wilczury pozostawały rozjuszone i nie wiedziały, co zrobić, gdy musiał nad nimi jakoś zapanować. Momentalnie wstał z miejsca, zaciskając dłonie w piąstki, choć nie z zamiarem uderzenia, a prędzej z bezsilności. Niczym grochem o ścianę; te natomiast się trzęsły. Potrzebował tego odruchu, choć sam nie wiedział, dlaczego. - W takim rozumowaniu również wiele rzeczy u ciebie jebło, bo ja się pojawiłem, wiesz? Możemy sobie tak gdybać do usranej śmierci, co by się stało, a może chuj, może byłoby gorzej, kto to kurwa wie, może sam Merlin. - sam nie chciał nakierowywać tego na własny tok myślenia, ale musiał wziąć głębszy wdech. Dopiero po tym usiadł, mając ochotę najebać się swoiście ognistą whisky. Cały łeb go nakurwiał.
- Nie chcę... - raz jeszcze, gdy to potrzebował odpoczynku, gdy to musiał na parę sekund ochłonąć. - Nie chcę, byś to ani cofał, ani naprawiał. Chcę, byś do cholery zrozumiał, że nie byłeś, nie jesteś i nigdy nie będziesz osobą, która źle wpłynęła na moje życie. Odchodząc... - kompletnie je stracę. Nie chciał tego mówić, ale tak się czuł. Czuł, że gdyby Max odszedł, wiele rzeczy, które robił, nie miałyby żadnego sensu. - Nie przyczyniłeś się do niczego złego, zmieniłeś mnie na lepsze. I te zmiany nie mają sensu, jeżeli sam uważasz, że wszystko rozpierdzieliłeś, bo bez ciebie byłoby znacznie gorzej. - przetarł opuszkami palców własne policzki, starając się spojrzeć spokojnie w stronę chłopaka, choć wcale nie było to takie proste. - Proszę cię, nie odchodź i nie mów tego "kocham cię", jakby to były ostatnie słowa, jakie od ciebie usłyszę... - czuł z powrotem chęć zapalenia szluga, choć się do tego nie uciekł, ponownie przybliżając się do Solberga w taki sposób, by objąć go w trochę inny sposób, niż wcześniej. By ten, jeżeli chciał, mógł oprzeć głowę o ramię czy cokolwiek, by poczuł, że nie jest do cholery sam i metoda, do której chce uciec, wcale nie przyniesie żadnych korzyści. Chciał przy nim być - niezależnie od tego, co się wydarzy - bo uczucie początkowej znajomości ewoluowało w coś więcej, niż mógłby na początku zakładać i cholernie mu zależało na Ślizgonie. - Kocham cię. Zostań... - wyszeptał cicho i już trochę zmęczony, czując, że czas, który mijał, nieubłaganie się dłużył w tym uścisku, kiedy dłonią starał się zanurzyć palce w kosmykach, mając nadzieję, iż ten gest go jakoś uspokoi.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 16:59;

Wydawałoby się, że niemożliwym było ich wspólne zrozumienie się w tej chwili. Max był zbyt głęboko w swoim świecie, Zaplątany w natłok myśli, których nie potrafił pozbierać i poukładać. Musiał jednak mówić. Bał się, że Lowell naprawdę wstanie i wyjdzie uznając to wszystko, uznając jego za nic nie wartą stratę czasu. Myśl ta była jedynym, co potrafiło popchnąć ślizgona do jakiegokolwiek działania bo choć czuł, że nie ma siły na wydobycie z siebie jakichkolwiek większych emocji i na walkę do upadłego, nie potrafił tak po prostu odpuścić tej relacji.
A może i życie byłoby lepsze gdyby faktycznie sprowadzało się do samych skrajnościami. Może łatwiej byłoby się ludziom wzajemnie zrozumieć i dojść do jakiegoś kompromisu. Były to jednak tylko przemyślenia i gdybania, bo rzeczywistość malowała się w wielu odcieniach, a mnóstwo z nich pozostawała dla Maxa często niezrozumiała. Słysząc pierwsze słowa Felka w końcu zatrzymał na nim wzrok, analizując twarz puchona. Nie rozumiał czego tamten nie ogarnął. Przecież wyraził się chyba jasno. Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale w tym momencie poczuł jak ogarnia go wstyd. Słysząc własne słowa z ust puchona musiał przyznać, że zabrzmiało to dość głupio. Pokiwał więc tylko głową w milczeniu, czekając na dalsze słowa. Słuchał tego wszystkiego po części to rozumiejąc, po części ani trochę. Niby wiedział, że był dla niego ważny i ten naprawdę go kochał a jednak głupie myśli przychodziły mu do głowy i co gorsza Max w nie wierzył.
Czuł się fatalnie psychicznie z minuty na minutę coraz bardziej zdając sobie sprawę ile przykrości musi obecnie zadawać Felkowi. Zaczął żałować, że w ogóle się odezwał. Gdyby milczał do niczego by nie doszło i może wciąż byłoby nieco niezręcznie między nimi, ale przynajmniej nie tak boleśnie.
-Nie.. . - Zabrakło mu odwagi by zaprzeczyć w tym momencie. Wiedział, że tamten wieczór mógł się zakończyć źle jeśli nie tragicznietragicznie. Nie zmieniało to jednak faktu, że czasem żałował, że tak się nie stało. Głupio mu było teraz, że poniekąd przyznał się do tego na głos, ale nie mógł już cofnąć żadnych słów, które dzisiaj padły. Niestety.
-To, że zmieniłem na lepsze nie znaczy, że nie pociągnę Cię za sobą w dół. Feli nie masz pojęcia.... - Ciężko było mu skleić pełne zdania. Wciąż był zbyt wycofany by wywalić z siebie wszystko. Wbrew pozorom nie chciał się odsuwać. Zależało mu, ale też obawy do których przyznał się w igloo powróciły że zdwojoną lub nawet potrójną siłą. Nie chciał go ranić. Chciał zrobić wszystko, by ten był szczęśliwy, a czuł, że sam stoi temu na drodze. Miał więc naprawdę wielki konflikt interesów.
-Masz rację. Można gdybać, ale mylisz się mówiąc, że poznanie Ciebie przyczyniło się do tego, że cokolwiek u mnie jebło. - Powiedział zdecydowanie i poważnie, patrząc w czekoladowe tęczówki. Największe błędy jakie popełniał wciąż wynikały z jego zjebanego charakteru i faktu, że po prostu nie potrafił myśleć o tym, jak jego akcje mogą wpływać na innych. Mógłby wymienić nie jeden przykład, ale nie czuł, że jest to teraz konieczne. Opadał z sił. Chciał by to wszystko już się skończyło.
To, co usłyszał potem złamało go do końca. Nie potrafił odejść. Nie chciał się żegnać i za nic w świecie nie chciał tracić Felka, który tyle dla niego znaczył. Próbował coś powiedzieć, ale zamiast tego jego usta opuścił tylko cichy szloch, a sam opadł na ramię puchona.
- Nie chcę odejść. Nie chcę Cię ranić. Chcę... Chcę żeby w końcu było kurwa dobrze. - Wydusił z siebie z ogromną kluchą w gardle. Włożył swoją dłoń w tę należąca do Felka i ścisnął mocno. Może nawet lekko zbyt mocno, ale potrzebował tego. Czuł, jak ten niewielki gest w pewnym stopniu sprowadza go na ziemię w końcu uspokajając walące niemiłosiernie serce i trzęsące się jak cholera dłonie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 17:44;

Tak naprawdę nie miał zamiaru wychodzić. Nie wyszedłby, gdyby uzyskał jasną odpowiedź, wszak uznałby to koniec końców za brak podjęcia się jakiejkolwiek próby zrozumienia tego, co się dzieje pod ich kopułami czaszki. Chciał zrozumieć, choć starcie dwóch światów, w których rzeczy inaczej były poukładane, a porządek zdawał się być czymś, czego z początku nie rozumieli. Nie zamierzał odpuszczać. Niezależnie od tego, jak mogłoby to brzmieć, nawet mimo tych wszelkich sytuacji, jakie miały miejsce, nie chciał rezygnować. Uczucia, którymi darzył Maximiliana, były znacznie silniejsze od czegokolwiek innego. Raz po raz na niego spoglądając, gdy ten przestał się ukrywać i pokazał część z tego, co trapiło jego duszę, mógł bardziej zrozumieć jego motywy działania, choć ich nie popierał. Czuł się słaby, jakoby nie mogąc poustawiać wszystkiego tak, jak powinno w rzeczywistości być - nie mógł otworzyć głowy i ponaprawiać pewnych rzeczy. Nie posiadał takich możliwości, dlatego działał w ciemno, nie wiedząc, co będzie dla Ślizgona najlepsze, ale jednego był pewien - nie zamierzał go odpychać ani z niego rezygnować. Mimo tych wszelkich przeciwności losu, nadal stanowił dla niego wiele, momentami zbyt wiele.
Nie uznawał go za stratę czasu - uznawał go za człowieka, którego naprawdę kochał i potrafił się do tego przyznać. Nie zamierzał zatem go pozostawiać w tym wszystkim, ale nie robił tego z czystego obowiązku. Zależało mu na nim cholernie i za każdym razem, gdy umysł nawiedzały nieprzyjemne myśli oraz fakt tego, że to wszystko mogłoby się zakończyć, jakby nigdy się nie spotkali, czuł wewnątrz chroniczną, trudną do powstrzymania pustkę, której to szorstkość nie tyle przeszkadzała, co bardziej dawała o sobie znać za każdym, jednym razem. Spoglądając na niego, wiedział, że odsunięcie się nie wchodzi w grę, nawet jeżeli obecnie konflikt interesów zdawał się być mocniejszy niż kiedykolwiek. Może początkowo ten nie rozumiał, ale wbrew pozorom jedynymi osobami, które doprowadzały do tego wszystkiego, byli oni sami. Nie podejmując się szczerej rozmowy i uciekając od tego, co prawdopodobnie przyniosłoby ulgę na duszy, która ulegała zgubnemu rozpadowi.
Przykro mu było, to prawda - ale nikt nie powiedział, że będzie kolorowo. Spoglądając zatem na Maximiliana, te ciemne obrączki źrenic posiadały w sobie dużo sprzecznych emocji. Mimo to tych ciepłych nie był w stanie powstrzymywać, nawet jeżeli poczuł gdzieś wewnątrz gorzkość. Brak zrozumienia i odpowiedniej komunikacji doprowadzał do takiego stanu rzeczy, a Felinus starał się to wszystko pojąć, jednak nie ze wszystkim również się zgadzał. Ból, z którym miał obecnie do czynienia, nie należał do najprzyjemniejszych, ale nadal - był niczym w porównaniu do cierpienia, z którym miałby do czynienia, gdyby ten postanowił się odsunąć na zawsze. Nie odpowiedział zatem, choć w sercu nadal znajdowała się igła, którą będzie musiał potem w jakiś sposób wyciągnąć. Na razie interesował się Solbergiem i to było najważniejsze w tym wszystkim.
- Nie mam pojęcia, ale nie oznacza to, że twoja obecność będzie jak jakieś złe fatum, bo nigdy nie była. - odpowiedział, sklejając te słowa raz po raz, kiedy czuł, że gardło raczej na razie niczego nie przyjmie. Napiłby się wody, aczkolwiek obecnie pozostawało to poza granicami zdrowego rozsądku, w związku z czym, umieszczając dłonie na własnych kolanach, kontynuował. Nie uważał, by to Max stał mu na drodze. W większości przypadków to on sam zmagał się z demonami, które musiał okiełznać. Nie skończyło się bez regularnych wizyt u psychologa, ale to nie on ciągnął go na samo dno. I był tego w stu procentach świadom, gdy raz po raz spoglądał na niego, starając się wykazać dozą zrozumienia, jaką to zawsze się charakteryzował. Bolał go taki widok i wewnątrz intuicja mu podpowiadała, że chłopak naprawdę jest w środku rozbity. Nie bez powodu wypełniało go zatem współczucie i swoisty żal. - To ja ciągnąłem samego siebie w dół. Nie ty, nie ktoś inny. Ja. Nie miałeś na to żadnego wpływu. - odpowiedział zgodnie z prawdą, raz jeszcze się powtarzając co do tego, że przeszłość dyktowała mu takie, a nie inne zachowanie. Niezależnie od tego, czy poznałby Maximiliana, czy kogokolwiek innego - efekt byłby ten sam. Nie potrafiłby nad samym sobą zapanować. - Proszę cię, nie zadręczaj się zatem tak, jakby wszystko złe, co się wydarzyło, było twoją winą. - spojrzawszy na niego uważniej, naprawdę nie chciał, by Ślizgon tak myślał. Bolało go to cholernie, gdy ten zadręczał się w taki sposób, ale też - nie posiadał siły, by jakkolwiek poprzestawiać to, co miało obecnie miejsce. Kochał go jednak i nie zamierzał rezygnować z bycia wsparciem - czy to w życiu codziennym, czy to właśnie w tych trudniejszych chwilach.
- Tak samo się mylisz z tym, że poznanie ciebie przyczyniło się do tego, iż cokolwiek jebło. Sami do tego się przyczyniliśmy. Każdy we własnym zakresie. - również spoglądał w jego jasne tęczówki, chcąc zrozumieć z nich jak najwięcej. Z tym nie zamierzał walczyć - to była prawda i Lowell dopiero po czasie zrozumiał, że wszystko, co wynikało wcześniej, posiadało podwaliny w zepsutej sferze psychicznej. Obecnie starał się to poukładać i szło mu z każdym dniem coraz lepiej, gdy rozumiał, jak wiele dla innych znaczy i ciągłe uciekanie się do problemów nie jest opcją legalnego odreagowywania, w związku z czym zauważał błędy i starał się je naprawiać tak, by szkody były jak najmniejsze. Po pamiętnej rozmowie... zrozumiał, jak wiele stanowi dla Solberga i nie zamierzał ryzykować, ciągnąć ponownie za sznurki powiązane z wytrzymałością na dane sytuacje i akceptowaniem kolejnych, coraz to dziwniejszych rzeczy. Bo nie zamierzał ich robić. Poprawa była widoczna i nie przyczyniła się do tego, że uważał koniec końców Maxa za kogoś, kto przyniesie mu problemy. Uważał go za bliską osobę, której nie zamierzał odtrącać dla tego, co sobie pod kopułą czaszki ten ubzdurał.
Raz po raz analizował to, z jaką reakcją obecnie zmaga się Ślizgon. Cichy szloch jasno dał mu do zrozumienia, że wiele rzeczy rozwaliło się w nim niczym domek z kart, a samemu wziął głębszy, trochę bardziej zastanawiający wdech, jakby chcąc to wszystko poukładać. Raz po raz, kiedy to na krótki moment przymknął oczy, czując się źle, widząc Solberga w takim stanie. Nie bez powodu było to dla niego bolesne, a sam nie mógł powstrzymywać łez, które raz po raz spływały po policzku. Od kiedy nauczył się korzystać z emocji, stał się znacznie bardziej wrażliwy na wiele rzeczy. Być może aż nadto, ale obecnie nie interesowało go to, kto coś może pomyśleć, gdyby ich zauważono. Sytuacja była na tyle prywatna i intymna, że raczej nikt nie odważyłby się podejść.
- Już, już, spokojnie... - poczuł, jak dłoń stosunkowo mocno ściska jego własną, a samemu zaczął lekko głaskać kciukiem wierzchnią część, by tym samym dodać mu otuchy. Drugą natomiast raz po raz delikatnie przejeżdżał po kosmykach, zanurzając w nich palce, robiąc to w spokojnym rytmie i z nadzieją, że jakoś będzie lepiej. Nie zamierzał go w żaden sposób odtrącać, jak również pozostawał świadomy tego, że chłopak zmaga się z dużym bagażem, którego tak prosto nie jest w stanie z siebie zdjąć. - Będzie dobrze... uwierz mi, będzie dobrze... - mówił cicho i kojąco. Przytuliwszy go następnie wolną dłonią, przez krótki moment trwał w ciszy, mając nadzieję, że sylwetka nabierze bardziej spokojnej postawy, kiedy to wcześniej wyczuł drżące dłonie. Raz po raz trwał w tym wszystkim, głaszcząc go po ramieniu i plecach. Nie wiedział, ile sekund minęło, ale nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, gdy po prostu pocałował go w czubek głowy w naturalnym tego typu geście. Bez żadnego skrępowania, jakie miało miejsce wcześniej, gdy nawet najmniejsze gesty powodowały swoiste speszenie. Max potrzebował jego wsparcia, uspokojenia, być może tej świadomości, iż nie jest w tym wszystkim sam. - Razem... - wymruczał cicho.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 19:19;

Nie miał o tym pojęcia. Nie myślał logicznie. Cholernie się bał, że puchon mimo wszystko postanowi opuścić lokal, co byłoby dużo bardziej bolesne niż słowa, jakie opuszczały ich usta. Może i był hipokrytą, który sam najchętniej by spierdolił, ale nie mógł nic na to poradzić. Za bardzo mu zależało. Dlatego też mimo całego rozpierdolu jaki miał w głowie podjął ryzyko próbując jakoś skomunikować to, co siedziało w jego głowie. Fakt, że Feli tak mocno go wspierał bolał jeszcze bardziej ale i upewniał Solberga w tym, że nie potrafi bez studenta żyć. Wiedział, że ten ma rację i może nie była to najprzyjemniejsza świadomość, ale też po części czuł gdzieś głęboko ulgę, że może faktycznie nie jest jeszcze tak do końca skreślony. Że istnieje jakaś szansa, że to wszystko jakoś się ułoży.
Sam miał dość mocno podkopała wartość siebie i nie potrafił w eej chwili myśleć inaczej. Nawet jeśli ktoś by mu tutaj wymienił wszystkie osiągnięcia jakie mimo młodego wieku posiadał, nie znaczyło to dla niego tak wiele jak ta negatywna strona jego życia, z którą na nowo musiał jakoś sobie poradzić. Najgorsza była wciąż świadomość, że rani. Pamiętał ich kłótnie, spojrzenie Felka, którym ten obdarzył go pewnego razu w skrzydle szpitalnym, to ile razy naciskał na niego choć student widocznie nie czuł się komfortowo, wyprawę na bagna w środku nocy, która była jego pomysłem, a skończyła się tym, że aligator dość mocno użarł puchona w nogę i całą resztę gówna. Pamiętał też te dobre chwilę oczywiście, ale wydawało mu się, że zazwyczaj to nie on był ich prowodyrem. Wszystko mu się już pierdoliło, a bilans mimo wszystko zawsze wychodził ujemny. Niestety.
W pewien sposób miał do siebie żal, że nie potrafi tak po prostu odpuścić. Czuł, że byłoby to dla Lowella lepsze rozwiązanie, ale sama myśl o tym rozdzierała jego i tak już znajdującą się w strzępach duszę. Po raz kolejny przegrywał że swoimi uzależnieniami i słabościami, lecz w tym wypadku niw były to używki a siedzący przed nim student o czekoladowych tęczówkach.
Sam by najchętniej jednak określił siebie jako fatum. Z każdym słowem widział jednak, że dalszą dyskusja na ten temat nie ma sensu bo Felek po prostu nie ustąpi, a i Max nie miał zamiaru zmieniać zdania. Postanowił więc to przemilczeć wpatrując się w zapomnianą już dawno szklankę z sokiem.
-Ale powinienem mieć wpływ. Obiecałem... - Nie potrafił zostawić tego bez komentarza. Czuł się winny i  nie wiedział jak inaczej sobie z tym poradzić. Liczył na potwierdzenie, które mimo że rozdarłoby jego serce, dałoby też pewną satysfakcję.
-Pewnie masz rację... - Przyznał po chwili milczenia. Wyraźnie odpuszczał tracąc siły. To nie było proste, ale w pewien sposób zaczynał czuć się lepiej pozbywając się pewnego ciężaru że swojego serca.
Przez chwilę po prostu szlochał korzystając z ramienia Felka. Kciuk, który gładził jego dłoń naprawdę go poniekąd uspokajał. Z każdą chwilą był coraz spokojniejszy i coraz więcej emocji pojawiało się ponownie w jego oczach. Tym razem zaczęły dominować tam jednak emocje cieplejsze, choć nie zdołały do końca wyprzeć bólu i żalu, jakie wciąż odczuwał.
W milczeniu przyjmował słowa Felka, by w końcu odsunąć się od niego i spojrzeć w te czekoladowe tęczówki, które znał tak dobrze.
-Razem? - Zapytał, wolną ręką ocierając łzy z policzka puchona. - Feli... - Zaczął, nie do końca wiedząc czy słowa, które siedziały w jego głowie powinny opuszczać jego usta. Z drugiej strony nie miał zbyt wiele już do stracenia. -Nie chcę już więcej tej niepewności. Dla nas obojga. Chcę Cię uszczęśliwiać. Kocham Cię. - Powiedział, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Tym razem te słowa miały już inny wydźwięk. Brzmiały bardziej jak deklaracja niż pozegananie. Sam Max patrzył już zdecydowanie łagodniej i cieplej, choć gula z gardła nie zniknęła. Tym razem wynikała jednak z zupełnie innego stresu. Pod wpływem jakiegoś chorego impulsu postanowił zaryzykować nie wiedząc nawet, czy Feli go zrozumiał.

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyNie Cze 20 2021, 20:35;

Student podejrzewał, że obecnie Max nie do końca myśli logicznie. Zresztą, trudno jest podjąć się tej czynności, kiedy człowiek zaczyna kierować się własnymi emocjami, które czasami, w mniejszy lub większy sposób, sprowadzają na manowce. Spoglądając na niego, zauważał poniekąd samego siebie sprzed tych kilku miesięcy. Posiadającego kompletnie inne, nieprawidłowe podejście, w jego mniemaniu oczywiście, które niosło ze sobą znacznie więcej szkód. Zmniejszoną pewność siebie połączoną w enigmatyczną całość, którą raz po raz rozumiał, cząstkę po cząsteczce, aczkolwiek nie do końca się z nią zgadzał. Poprawka - nie zgadzał się całkowicie. Chciał go zatem w tym wszystkim wesprzeć oraz nakierować na bardziej prawidłowy tok myślenia, który wyparłby z umysłu tę niepewność i brak jakichkolwiek przyczyn do pozostania.
Z czasem, gdy tak żył, zrozumiał, iż życie bez innych nie ma tak naprawdę sensu - poprawnie jakimś cudem przetrwał wiele lat bez ludzi dookoła, ale teraz nie chciał z tego rezygnować. Nie chciał rezygnować z Maximiliana, w kierunku którego bezproblemowo emanował większymi emocjami, wiedząc, że samego go tak nie pozostawi. Nie był typem człowieka, który odwraca się, gdy tylko sytuacja pozostaje poza kontrolą. Wbrew pozorom potrafił stanąć i się skonfrontować, co było widać w jego dzisiejszej postawie.
Być może był obecnie krzywdzony, a słowa, które padły, nie należały do najprzyjemniejszych, ale nie bez powodu jego patronusem był wilk. Wierny do końca, nie zamierzał odwrócić się z tego powodu. Chciał chronić i chciał, by Solberg stanął na własne nogi z jego pomocą, by wszystko potoczyło się w jakimś lepszym kierunku. Bez zbędnych kłótni, bez zamykania się w okręgu nieprawidłowych zachowań i schematów, jakie to przyswoili. Spoglądając na niego, Felinus nie był w stanie porzucić wszystkiego, co razem zbudowali. Uczucie było silne, za silne, by mógł tak łatwo z tego zrezygnować. Patrząc na niego, doskonale zdawał sobie sprawę, że samemu początkowo myślał nieprawidłowo i równie mocno przyczyniał się do kolejnych, nieprawidłowych sytuacji. Obydwoje tak naprawdę sprowadzali na siebie nieszczęścia, a potem narzekali, sądząc, iż to wszystko jest ich wina, że do tego dochodzi. Mimo to nie miał pretensji do niego - mógł mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Bo to prawda -ale w pewnym momencie trzeba zatrzymać się w miejscu i zakończyć z pewnym rozdziałem, nawet jeżeli może to być trudne do przeskoczenia z początku. Student miał to już za sobą, ale ten krok czekał jeszcze na siedzącego nieopodal Maximiliana.
Nie ustępował - i nie zamierzał - w związku z czym dyskusja była znacznie trudniejsza, ale to udowadniało, jak na przestrzeni tych paru miesięcy zmienił się do tego stopnia, że zauważał błędy podczas wcześniejszych dyskusji i nie wpakowywał się w problemy. Gdy przestał interesować się czarną magią w konieczności przedostawania się na Nokturn, kurz opadł. Gdy, zamiast chwytać za cokolwiek ostrego, po prostu wychodził z domu, by pobiegać bądź znaleźć sobie inne zajęcie, które pozwalało mu rozładować własne pokłady gniewu i energii, również nie odwalał. Był niczym pies pod tym względem. Już dawno nie czuł większego, silniejszego impulsu, który pchnąłby go z powrotem do takich czynności. I był z tego dumny.
- Na pewne rzeczy jednak się nie da i wymagają bardziej medycznego punktu widzenia. - odpowiedział, raz po raz spoglądając na niego z charakterystyczną nutą zaintrygowania, jakoby chcąc wyłapać reakcję. Prawda była taka, że pozostawali jeszcze dziećmi. Może nie tymi najmłodszymi, ale nadal musieli się sporo nauczyć, by zacząć funkcjonować. Trzymanie w sobie tego wszystkiego powodowało, że Lowell nie wytrzymywał i koniec końców miał w głębokim poważaniu to, co może się stać. Teraz emanował bardziej spokojnym i bardziej radosnym podejściem, bez konieczności odreagowywania. Nawet gdyby Maximilian chciał mu pod tym względem pomóc - nie dałby rady. Po prostu pewne rzeczy pozostawały poza jego wiedzą, a na kolejne słowa nie odpowiedział, jedynie cicho mrucząc pod nosem, jakoby w potwierdzeniu.
I tak go uspokajał. To, co się działo w lokalu, niespecjalnie go interesowało, gdy w pełni skupił się na Maximilianie i przywróceniu go do bardziej opanowanego, pozbawionego wewnętrznego starcia chłopaka. Raz po raz zatem gładził kciukiem skórę dłoni, zauważając tym samym znaczącą poprawę, gdy raz po raz wykonywał ten gest w swoistej chęci wsparcia go w tej trudnej chwili. Nie chciał go opierniczać, wiedząc, że doza zrozumienia jest ważniejsza, a nawet jeśli - już wcześniej wyraził swoją gorzkość, a w sercu również zaczęły dominować te cieplejsze emocje, dzięki którym samemu się uspokajał, a serce zaczynało bić wolniej, udowadniając doskonale, że kurz po bitwie opadł i powoli następowała swoista, widoczna zmiana. Podejrzewał, że nie będzie łatwo, ale też - każdy człowiek posiada swoją łagodniejszą stronę i Lowell zamierzał ją w pełni respektować, udzielając wsparcia, które otrzymywał znacznie wcześniej. Role się zamieniły.
Gdy ten się odsunął, poczuł natomiast dłoń, która raz po raz otarła łzy, na co lekko, aczkolwiek słabo się uśmiechnął, na krótki moment przykładając jego dłoń do własnego policzka. Ta słabsza strona pozostawała wyjątkowo łatwa do skaleczenia i nie zamierzał z tym jakkolwiek walczyć.
- Mhm. - mruknął, spoglądając w te bardziej żywe, jasne tęczówki, przez które przelewało się znacznie więcej emocji - tych cieplejszych. To poniekąd go uspokajało i powodowało, że igła, która została wcześniej wbita, powoli zanikała, jakoby nigdy wcześniej jej nie było. Pozostawiała natomiast jedynie ranę, która była już łatwiejsza do zdzierżenia niż ciągle powstające, głębsze obrażenia. Wsłuchał się w to, co miał do powiedzenia Max, raz po raz przyjmując do świadomości słowa, które nie brzmiały jak pożegnanie, a prędzej jak deklaracja. Zdania będące prekursorami zmian, swoistych, wewnętrznych metamorfoz, przekształceń na rzecz lepszego jutra. A przynajmniej tak to odebrał. - Też nie chcę tej niepewności, dla nas obojga. Tak samo - chcę cię uszczęśliwiać. I także cię kocham. - dokładnie obserwował reakcję, która mogła przejawić się poprzez mimikę twarzy Ślizgona, niemniej jednak nie było mu dane tego zaznać, gdy zbliżył ich czoła, zamykając na krótki moment własne oczy.
Nie wiedział, ile to trwało, dopóki nie okazało się, że jednak ktoś postanowi przerwać im tę dość prywatną konwersację, gdy tuż nieopodal nich pojawił się właściciel lokalu, który najwidoczniej nie był zadowolony, wskazując na Hinto, jaki to zaczepiał klientów i powodował niemałą furorę wśród młodszych osób. Tych na szczęście było mało, choć to był chyba ich koniec pobytu w lokalu, kiedy otrzymali jasno polecenie wyjścia pod rygorem swoistego wypierdzielenia. Student raczej nie chciał, żeby trzeba było korzystać z rozwiązania siłowego, w związku z czym wstał i spojrzał na Ślizgona, chwytając tym samym za psa i przypinając do niego smycz.
- Chodźmy w takim razie, możemy się jeszcze przejść i trochę pogadać, chyba że chcesz odpocząć. Co ty na to? - zaproponował, choć nie wiedział, czy ten się zgodzi, kiedy to wyszli poprzez drzwi, a dzwonek jasno zasygnalizował ich zamknięcie. Puchon jeszcze tylko się ogarnął, wycierając resztę łez, które pozostały, by tym samym spojrzeć na Ślizgona i posłać mu cieplejsze spojrzenie. Może było to trudne, ale w końcu zaczął go rozumieć - jego motywy i działanie - w związku z czym jakoś wreszcie mogli uniknąć te nieporozumienia i problemy wynikające z braku podejmowania się jakiejkolwiek rozmowy.


+
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : -86
  Liczba postów : 1318
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyWto Cze 22 2021, 21:00;

Kiedy tylko Ezra zabrał Milkę na dwa tygodnie, nie wiedziała co zrobić z wolnym czasem. Wydawać by się mogło, że wciąż miała dużo na głowie - więcej, niż kiedykolwiek przed urodzeniem dziecka, bo pracowała podwójnie, kończyły się jej studia i musiała chociaż trochę przygotować się do egzaminów, ale tak czy inaczej, bez płaczącego bez przerwy dziecka wszystko udało sie załatwić o tyle szybciej i faktycznie mogła skupić się na sobie.
A to było błogosławieństwo i pułapka jednocześnie. Przed pojawieniem się Milki, Heaven spędzała czas imprezując przy każdej możliwej okazji, a teraz czuła się z tym dziwnie niekomfortowo i zdecydowanie chciała przełamać ten opór, dlatego udała się do pubu sama, licząc, że z łatwością odnajdzie nowe towarzystwo, może nawet zabierze kogoś do domu, skoro był teraz pusty i cały do jej dyspozycji. Zamiast tego siedziała i piła drinka za drinkiem przy barze, licząc, że odpowiednia ilość alkoholu obudzi dawną Heaven i pozwoli jej się naprawdę odprężyć. W końcu przysiadła się do dziewczyny, która najwidoczniej albo minęła się z własnym towarzystwem, albo została sama po tym jak wszyscy skończyli na dzisiaj. Kojarzyła ją ze szkoły i to o dziwo dość pozytywnie - jako kogoś, kto nie przebiera w słowach, a to było zawsze coś, co Dear doceniała.
- Heaven, chyba znamy się ze szkoły - chociaż ostatnio była jak duch w Hogwarcie, zdziwiłaby się, jakby Freddie kompletnie o niej nie słyszała. Z jej opinią, zachowaniem i jeszcze całą aferą z dzieckiem, nie była to może najlepsza rozpoznawalność, ale raczej całkiem nie ginęła w tłumie.
Powrót do góry Go down


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Administrator




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySob Cze 26 2021, 12:47;

Nigdy nie byłam specjalnie pilną uczennicą. Dlatego wcale nie przejmowałam się specjalnie egzaminami, ocenami, końcem roku. Chciałam po prostu przeżyć zakończenie. Co prawda zostawałam na studiach, ale tylko dlatego, że nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Zawsze mogłam przebrać się ja jebaną wróżbitkę i trzymać kciuki, że będę miała wizje, które mi coś dadzą. Ale średnio mi się to podobała i perspektywa studenckiego życia wydawała się znacznie lepsza.
Dlatego poszłam sobie do baru z moim jednorękim towarzyszem, który również miał wyjabane na oceny. Chwilę się pobawiliśmy, pogadaliśmy, kiedy przyleciał jakiś patronus, chuj wie co i metalowa ręka musiała spadać. Zostałam sama w barze i planowałam sobie iść za chwilę, ale tak to bywa, że kiedy wypije się jedno piwo, ma się ochotę na więcej. Dlatego sączyłam resztki mojego bijąc się z myślami czy spadać, żeby nie siedzieć jak frajer czy nic się nie stanie jak napiję się jeszcze piwka. Już podjęłam decyzję kiedy obok mnie usiadła brunetka, którą oczywiście kojarzyłam. Pewnie każdy kojarzył.
- No, ja cię znam, każdy cię zna, nie? Freddie Moses. Też gram w drużynie w tym roku - Mimo, że w każdej chwili mogę mieć wizję i spaść z miotły, ale o tym już nie mówię na głos. - Ej mogłabyś odwrócić uwagę barmana, jeśli tu będzie lazł? - pytam uprzejmie i biorę swój pusty kufel, na chwilę kładę się na barze by podstawić kufel pod nalewak i prędkim zaklęciem włączam go. Z różdżką w pogotowiu oczekuję na moment, w którym mogę zabrać piwko czarem.

@Heaven O. O. Dear
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : -86
  Liczba postów : 1318
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptySob Cze 26 2021, 22:53;

Ostatnimi czasy w szkole pojawiała się i znikała, nie za bardzo socjalizując się z kimkolwiek, więc czuła się trochę wyrwana z obrazka, jakby nagle nikogo nie znała. Ale oczywiście, każdy w jakiś sposób kojarzył ją i czasami kompletnie o tym zapominała.
- Sława mnie wyprzedza jak widać - pokręciła głową, doskonale zdając sobie sprawę, że to nie była dobra sława, ale co z tego? Zawsze powtarzała, że to nie był dla niej problem, chociaż prawda była taka, że Heaven nie przeszkadzało to, bo wpasowywało się w narrację z którą nie miała problemu. Były rzeczy, z którymi wolałaby nie być kojarzona, ale póki to nie było to, to nawet te obiektywnie niesprzyjajace plotki, spływały Heaven i może nawet w sposób cieszyło ją to, że nie zlewa się z tłumem.
Kiwnęła głową, nie wiedząc co dokładnie dziewczyna planuje, ale kiedy zobacyzła prostą ale skuteczną sztuczkę na napełnienie kufla bez utraty ani jednego galeona, wiedziała, że sama musi kiedyś tego spróbować. Można było też dobrze wybrać gościa baru i chwilę poflirtować, ale ta metoda była znacznie bardziej czasochłonna.
Wiedziała też już na co uważać, jak sama stała za barem.
Barman faktycznie zaczął zbliżać się w ich kierunku, ale Heaven szybko zatrzymała na nim przywołujące spojrzenie i zaczęła wypytywać o ofertę drinków i czy ma dla niej coś specjalnego do zaoferowania. Potwierdziła zamówienie dopiero, jak piwo znalazło się znowu przy Freddie.
- Niegłupie, szkoda że sprawdzi się tylko z piwem - sama lubiła piwo, ale bardziej w domowym zaciszu, albo na domówce, w barze zdecydowanie wybierała drinki i lubiła próbować czegoś ciekawego, chociaż jej budżet był w ostatnim czasie napięty, więc o ile nie udało jej się załapać na kilka darmowych kolejek, kończyła na jednej, dwóch. - Na jakiej jesteś pozycji? - zapytała, bo ostatnio była całkowicie oderwana od quidditchowej rzeczywistości i miała wrażenie, że to co kilka miesięcy temu było dla niej takie ważne, teraz było tak bez znaczenia, że niewiele z tego pamiętała.
Powrót do góry Go down


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8




Administrator




Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 EmptyPią Lip 09 2021, 02:32;

Unoszę pełne brwi na słowa dziewczyny, parskając lekkim śmiechem.
- A widzisz! Wystarczy, że zrobisz sobie dzieciaka i poprowadzisz drużynę to spektakularnej przegranej i wszyscy cię znają - mówię z szerokim uśmiechem. Szczerze mówiąc mam gdzieś kto jak kogo postrzega. Ja osobiście nigdy nie byłam osobą, którą ktokolwiek pamiętał z dobrej strony, więc co mi oceniać. Oczywiście, dzieciak w takim wieku - idiotyzm, ja biegłabym po poronny szpagatami, ale ponownie - czy to moja sprawa? Skoro dziewczyna siedziała teraz w barze, musiała być spoko.
Szczerze mówiąc zakładałam, że to spali i zaraz po prostu wyrzucą mnie z baru, ale ta okazuje się bardziej rezolutna niż przypuszczałam, na tyle że wracając, pokazuję jej kciuk do góry.
- Głupie w chuj, zazwyczaj mnie łapią. Myślałam, że go confudusem przyjebiesz, nie myślałam, że pójdziesz na prawilną gadkę - mówię podnosząc kufel w górę, by wznieść toast brunetki, biorąc porządny łyk alkoholu. - Fancy, nie jakieś piwko? Co takiego zamówiłaś wobec tego? - pytam, już powoli się rozwalając na swoim miejscu, gotowa na pogadankę z nową znajomą.
- Zazwyczaj na górze, bo chłop z którym sypiam ma tytanową rękę i lubię na nią patrzeć a ty? - pytam z szerokim uśmiechem. Niestety, wypiłam wcześniej odrobinę i nie mogę się powstrzymać od moich świetnych, durnych dowcipów. Parskam śmiechem ponownie. - Nie no żartuję - mówię prędko, bo w końcu nie znam jej na tyle dobrze, żeby nie uznała mnie za jakiegoś ostatniego oblecha. - Znaczy nie do końca. Ale no ścigam. Miło, że mnie pamiętasz - dodaję rozbawiona, nie zła, chichocząc pod nosem ponownie. Świetny mam humor tego wieczoru. I ile klasy.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub "U nieudacznika" - Page 18 QzgSDG8








Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty


PisaniePub "U nieudacznika" - Page 18 Empty Re: Pub "U nieudacznika"  Pub "U nieudacznika" - Page 18 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub "U nieudacznika"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 18 z 20Strona 18 z 20 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19, 20  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub "U nieudacznika" - Page 18 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-