Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Uratowano mu dupę ale jak widać nie na długo. Craine zczaił się, że coś jest nie tak i większości osób odczarował kielichy. Mieli transmutować tuż przed nim co nie było co nie zapowiadało się dobrze. O dziwo jednak tym razem się udało i na ustach Eryka pojawił się lekki uśmiech. Zabrał swoje kielichy i wrócił na swoje stanowisko by wykonać kolejne zadanie. Miał scalić wszystkie w jeden duży, myśląc optymistycznie rzucił Redigere Dimidiam i...nic. Godefroy podrapał się po głowie i spojrzał na profesora. Ten był dalej zajęty uczniami więc raczej nie była to jego sprawka a jakiegoś błędy ślizgona. Westchnął i spróbował oczyścić umysł. Zamknął na chwilę oczy, odetchnął trzy razy i ponownie rzucił zaklęcie. Tym razem się udało, nie było to może mistrzostwo świata, ale zadanie wykonał. No, to teraz pozostało czekać na koniec lekcji i mieć nadzieję, że @Aleksander Cortez za swoją dobroć nie wpadnie w łapska Craine'a.
1 zadanie: 10 pkt w kuferku czyli zaliczone bez rzutów 2 zadanie: 4+2=6, dorzut 6, zaliczone
Nie ukrywam, że czułem się całkiem pewnie na tej lekcji transmutacji. Ogólnie sposób bycia Craine wzbudzał we mnie mieszane uczucia, bo momentami odczuwałem przed nim strach, ale chwilami podśmiechiwałem się z jego komentarzy wobec uczniów. Nie miał problemów z tym, by zmieszać z błotem każdą chodzącą po ziemi istotę, czasami naprawdę zasłużenie. Oberwało się już kilkorgu z obecnych, co obserwowałem bez żadnej konkretnej emocji - norma na transmutacji. Jednak kiedy Craine doszedł do Walkera, który dzisiejszego dnia (w sumie jak każdego innego) postanowił zachowywać się niczym napuszony paw z charakterystyczną sobie bezczelnością wypisaną na ryju, profesor wybuchł. Sekundę potem na mojej ławce leżało pióro, nie moje perfekcyjnie zaczarowane kielichy. ... CO, KURWA? Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło, ale obudziła się we mnie tak sfrustrowana bestia, że automatycznie zacisnąłem ręce w pięści i zacisnąłem mocno usta w gniewie. Moja tolerancja wobec tego pojeba praktycznie skończyła się bezpowrotnie. Po tych wszystkich razach, kiedy jedynym moim pragnieniem było zbić mu mordę, dodatkowo po tym, co zrobił Lotcie i naprawdę po masie innych rzeczy, jeszcze będzie mi rujnował lekcje? Nosz ja pierdolę. Cały się trząsłem i walczyłem, by "przypadkiem" nie cisnąć w jego stronę jakiejś poważnej klątwy, kiedy podszedł do mnie Craine i wyczekująco popatrzył na pióro przede mną, oczekując, że przemienię je w kielichy. Niestety nie udało się i fakt porażki dotknął mnie jeszcze bardziej. Prychnąłem z irytacji, mamrocząc pod nosem: - Wszystko przez tego zjebanego Walkera, jak mnie knypek wkurwia... - I chyba Craine podzielał moje zdanie, bo bez słowa odszedł, zostawiając na mojej ławce zaczarowane kielichy. Było to całkiem pocieszające, że mimo wszystko nie wywalił mnie z zajęć, jednak nie przeszkodziło mi to w zawaleniu całego drugiego zadania. Nie mogłem się kompletnie skupić na tym, co miałem zrobić, bo moje myśli wciąż wędrowały w innych kierunkach. W pewnej chwili poczułem, że aż boli mnie czoło od nieustannego marszczenia brwi. Wszystko to dupy. Jako że zupełnie zjebałem, postanowiłem nie ośmieszać się jeszcze bardziej i chyba w połowie trwania całego zadania, spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem z sali szybkim krokiem.
Uwaga, dokumentacja moich niesamowitych umiejętności losowania kostek oraz świadectwo tego, jakim "szczęściarzem" jestem: ponowne wyczarowanie kielichów: 4, 1 - nope co na to Craine: 6, 3 - nie wylatuję, mam kielichy od Craine drugie zadanie: 4, 1 - podwójne nope kolejna próba: 2 - czyli jak zupełnie przegrać życie. a kuferek - 6 :')
//zt
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget na początku myślała, że dzięki Aleksowi upiekło jej się, ale niestety Craine zauważył wszystko, więc momentalnie poczuła się zagrożona. Na szczęście przeszedł męczyć innych uczniów, przez co odetchnęła z ulgą. Problemem stał się brak przemienionych kielichów i fakt, że teraz Bridget musiała ponownie rzucić zaklęcie, samodzielnie i pod kontrolą profesora. Gula rosła jej w gardle z każdą sekundą, która przybliżała ją do konfrontacji z nauczycielem. W oczach ponownie wezbrały jej łzy, ale postanowiła chociaż to jedno zrobić dobrze - udowodnić mu, że potrafiłaby to zrobić zupełnie sama, bez pomocy (za którą wciąż była wdzięczna, mimo że wpędziła ich w tarapaty). Przełknęła z trudem ślinę i z pełnym skupieniem powiedziała lekko drżącym głosem: - Pomnuro Ku jej uciesze na ławce pojawiło się pięć jednakowych kielichów. Nauczyciel zostawił ją bez słowa przy jej zaczarowanych naczyniach, a Bridget przez dobrych kilka minut nie zrobiła zupełnie nic w kierunku wykonania następnego zadania. Musiała trochę uspokoić emocje, które buzowały w jej środku, wywołując kłujący ból brzucha. Starała się skupić na zaklęciu, którego celem było scalenie pięciu kielichów w jeden, jednak z całego tego stresu nie mogła zrobić tego dobrze. Po kilku nieudanych próbach, których profesor nie widział, wykonała kolejną, również bezskuteczną, po której jej przygoda na tych zajęciach się skończyła. Pociągając nosem, spakowała swoje rzeczy i wyszła z sali.
Nebraska była wkurzona, wręcz podkurwiona, gdy Craine przy całej klasie wyjechał do niej z tekstem, czy rozumie po angielsku. Zrobiło jej się strasznie głupio, gdy odwróciły się do niej praktycznie wszystkie głowy będące w sali, ale na dobrą sprawę nie rozumiała, o co jest takie wielkie halo. Owszem, miała problemy z wyczarowaniem tych zasranych kielichów, ale przecież to zrobiła, prawda? Nie były idealne i, jak słusznie zauważyły to bystre oczy profesora, nie były też identyczne, ale na brodę Merlina, BYŁY. Zupełnie nie wiedziała, dlaczego potraktował ją w ten sposób, ośmieszając ją przed wszystkimi i dosłownie ciskając jej kielichami po całej sali. Na twarz Nebbie spłynął szkarłatny rumieniec, nie do końca wiadomo, czy ze wstydu, czy ze złości, a jej dolna warga zatrzęsła się lekko. - Przynajmniej nie potrzebowałam pomocy, jak niektórzy tutaj - mruknęła, rzucając pełne złości spojrzenie na fajtłapowatą Puchonkę, którą to przyłapano na korzystaniu z dobrodziejstw bardziej utalentowanego chłopaka ze Slytherinu. Ta laska nigdy nie zrobiła na niej dobrego wrażenia, ani na lekcjach, ani na boisku podczas ostatniego treningu, toteż gdy ogarnęła, że dostała mniejszy opierdziel za nieswoją pracę, niż Nebbie za własne starania, zagotowało się w niej. Bez rzucania kolejnych komentarzy wstała i zaczęła chodzić po klasie, ze złością zbierając swoje naczynia. - Sorry - mruknęła, bezceremonialnie przesuwając ławkę @Ruth Wittenberg, by ułatwić sobie dostęp do leżącego pod nią kielicha, potem zebrała jeden spod nóg @Ezra T. Clarke, następny z samego rogu sali, czwarty i piąty został jej podany przez jakąś dobrą duszyczkę, ale nie wiedziała, kim była ta osoba i nie skupiła się ani przez sekundę na jej twarzy. Praktycznie nie słyszała kolejnych słów nauczyciela ze względu na szum w uszach wywołany silnymi emocjami. Opadła na swoje krzesło z założonymi rękami i z naburmuszoną miną skupiła się na swoim następnym zadaniu. Aha, Redigere Dimidiam, łatwizna. Nebraska chyba kiedyś już ćwiczyła to zaklęcie i była prawie pewna, że tym razem też się jej uda. Spróbowała najpierw doprowadzić swoje kielichy do porządku, by wyglądały tak jak powinny (czyli w miarę identycznie), a potem wycelowała w nie różdżką i powiedziała: - Redigere Dimidiam. Zaklęcie wypowiedziała na tyle głośno, by słyszało ją dosłownie pół klasy, w tym upierdliwy profesor, co by nie zarzucił jej oszustwa czy też zasięgania pomocy od innych uczniów czy studentów. Skutek był niemal natychmiastowy i zamiast pięciu kielichów, stał przed nią jeden scalony. Pokiwała głową z uznaniem, zadowolona, że zrobiła to prawidłowo, ale na jej twarzy nie pojawił się jakikolwiek znak wewnętrznego tryumfu. Craine zepsuł jej humor na resztę dnia. Będzie chyba musiała obejść całe błonia w kółko, by wyzbyć się rosnącej w niej złości i pokładów agresji. A najchętniej to cisnęłaby w niego tym kielichem.
kostki na drugie zadanie: 4, 6
Ostatnio zmieniony przez Nebraska Jones dnia Sro Maj 03 2017, 13:30, w całości zmieniany 1 raz
To, że w klasie zaczęło się piekło nie było dla Ruth jakąś porażającą nowością. Wprawdzie może nie każda transmutacja mijała im na rzucaniu przedmiotami przez nauczyciela, ale w większości przypadków było tak, że część uczniów dowiadywała się, jak beznadziejnymi są czarodziejami. Standard. Wittenberg nie była potrzebna aprobata nauczyciela, żeby wiedzieć, czy coś robi dobrze czy źle, co już wcześniej jednemu usiłowała powiedzieć (dość bezskutecznie, jak się potem okazało), ale Craine tym razem przesadził, bo wycelował swoim komentarzem o byciu bezwartościową bułką nie tylko w nią, ale w dwie inne krukonki, w tym Lotkę, która i bez tego starego szaleńca miała chyba koszmarny humor. Zawsze to samo. Za każdym jednym razem. Jak głodny drapieżnik wybierał sobie najsłabsze ofiary i się nad nimi znęcał, choć dziś zaskoczył i Ruth, która była ze wszystkich zebranych chyba najstarsza i najlepiej znała jego wyskoki. Między innymi dlatego też powiedziała kiedyś Adorii, że Liama Deara powinni wszyscy nosić na rękach za zatrudnienie się jako drugi nauczyciel transmutacji. Nie przypuszczała, że Craine wywinie taki numer ludziom, którzy się postarali i wykonali pierwsze zadanie poprawnie, a już w szczególności szkoda zrobiło jej się rudej Gryfonki, której kielichy porozrzucał po całej sali. Stary dziad. Bez słowa zabrała się za kolejne zadanie, ale nim jeszcze podniosła różdżkę, żeby scalić swoje – już na szczęście – mosiężne kielichy poczuła, jak ktoś bezceremonialnie odsuwa jej ławkę. Tak po prostu, z mruknięciem „Sorry” od niechcenia i schylając się po kielich, który jak się okazało doturlał się aż pod nogi Ruth. Dziewczyna podniosła jedną brew, z nieukrywanym zdziwieniem przyglądając się poczynaniom Nebraski, której złość przyćmiła chyba zdolność logicznego myślenia i ostentacyjnie zaczęła zbierać swoje zguby tak, jakby co najmniej ktoś miał jej za to dać nagrodę. -A takie zaklęcie jak accio to znasz? – zapytała Nebraskę, ponownie przysuwając swój stolik na miejsce, w którym stał na początku. Kątem oka zauważyła, że @Calum O. L. Dear nie dość, że nie dał rady przetransmutować swojego pióra z powrotem w kielichy to jeszcze burknął w stronę nauczyciela jakiś niewybredny komentarz o prefekcie. Mało tego, najwidoczniej i jemu nerwy puściły już kompletnie, bo pięć wyczarowanych przez nauczyciela pucharów do drugiego zadania jak stało, tak wciąż przed nim stały. Ruth zmarszczyła brwi. Machnęła różdżką na swoje kielichy, scalając je błyskawicznie i najgrzeczniej, najspokojniej jak umiała poprosiła nauczyciela o ocenę zadania, po czym widząc, że zdenerwowany Calum wychodzi z klasy wstała i skierowała się do wyjścia, łapiąc krukona za rękę w drzwiach. -Calum… - powiedziała prawie szeptem, jedną ręką zamykając za sobą drzwi a drugą w tym samym czasie przenosząc z jego nadgarstka na kark i przyciągając do siebie. Była fatalna, jeśli chodzi o pocieszanie a jeszcze gorsza, jeśli chodzi o jakieś przytulanki, ale pamiętała, że chłopak jest z tych bardziej „otwartych” i towarzyskich osób, więc rezolutnie wydedukowała, że może przyjacielski uścisk po tym piekle, jakie zgotował im przed chwilą Craine jakkolwiek poprawi mu humor. I tak nic innego nie potrafiła w tej sytuacji wymyśleć. Kostki drugie zadanie: 3,6 (+2 za 11 punktów w kuferku) = 11 i opuszczam ten lokal, zt
Podobne przedstawienia były najlepszą częścią, chodzenia na zajęcia "tych najgorszych" profesorów. Nawet jeśli i jemu się przy nich obrywało; uśmiechał się w duchu, modląc, by ów przejaw zadowolenia i świetnej zabawy nie wymknął się na usta, albo nie odbił przypadkiem w oczach. Obserwował teraz spokojnie ze swojego miejsca cały ten pogrom, rozgrywający się przed jego oczami; właściwie nie mogąc mieć pewności, czy Craine doczepi się w którymś aspekcie do jego skromnej osoby, czy może jednak nie. Nie tym razem? Bezpieczny jak na razie? Nie możliwe, dzień nie zostałby zaliczony, gdyby chociaż jedna mała rzecz nie runęła na łeb na szyję.. Świat nigdy nie był sprawiedliwy, a z doświadczenia Gabriela wynikało, że znacznie lepiej żyje się w nim chłodnym racjonalistom i ludziom, którzy generalnie nie popadali w żadną skrajność; w konkretnym przypadku zajęć Transmutacji, Sheridan stawiał na pesymizm. Jeśli wszystko szło po jego myśli, mógł być pewny, że prowadzący wymyśli coś zupełnie abstrakcyjnego i nie do pojęcia w zadanym, idiotycznie krótkim czasie, albo.. Albo odbierze dopiero co postawioną ocenę, stwierdzając, że wszyscy to oszuści? Wydał z siebie jedynie krótkie acz ciężkie westchnienie, nie mając zamiaru polemizować; oszukiwać, nie oszukiwał, więc nie widział większego problemu w samym transmutowaniu przedmiotu w kielichy.. Bolało go tylko to, że tracił czas, który mógłby poświęcić na kolejną część zadania. Albo na spanie, jak już stąd wyjdzie i dostanie się do dormitorium w jednym kawałku. Nie było co odwlekać, skoro miał się wygłupiać przed profesorem; pozostawało mieć nadzieję, że to jednak nie był łut szczęścia, a fakt, że przed wyjściem zerknął w te głupie notatki..? -Pomnuro.- a jednak nie szczęście. Albo Los postanowił się dzisiaj wyjątkowo uśmiechnąć. Z ulgą przyjął milczenie Craine'a, a kiedy już miał spokój, przetarł twarz dłońmi i złapał głębszy oddech, zanim zabrał się za cokolwiek. A jednak trochę się zestresował? Ogólną atmosferą panującą w klasie, czy może faktem tego małego przedstawienia, które musiał przed chwilą zaliczyć? -Skup się, do ciężkiej cholery..!- skarcił się w myślach, bez zastanowienia i, właśnie, skupienia, na odwal, wykonał swoją pierwszą próbę. Jak się miało udać? Sam nawet nie wiedział, czy wypowiedział chociażby te same głupie litery, a gdyby ktoś wykonał podobny ruch ręką, Gabriel zacząłby się zastanawiać, czy nie wzywać jakiegokolwiek medyka do pomocy. Padaczka czy inny wylew. Patton chyba nie zauważył? Przynajmniej Sheridan nie usłyszał lecącej w swoją stronę żadnej elokwentnej obelgi, więc.. Dlaczego by nie spróbować jeszcze raz? Pochylił się mocniej do swoich kielichów (przy okazji mając nadzieję, że będzie zwracał na siebie mniej uwagi), zmarszczył brwi w skupieniu. -Redigere Dimidiam.- wypowiadając inkantacje szeptem, jakoś tak łatwiej się było skupić.. I nawet jeżeli było to placebo, to ważne, że działało. Pięć kielichów zamieniło się w jeden, a szatyn odetchnął, tym razem bezgłośnie i z ulgą, opierając się plecami o oparcie krzesła. Przeżył! I nawet mu się udało. Pysznie.
Zadanie pierwsze 2+6 = 8 Zadanie drugie 1+1 = 2 Próba druga: 5+4 = 9 Kufer: 0
Chaos, naturalne środowisko w jakim działał Peter. Wybuch nauczyciela pozwolił mu wejść na wyższe obroty. Nie dość że stary cap, nie połapał się w sztuce jaka zaszła z jego kielichami, to jeszcze postawił mu PO. Cóż szczęście sprzyja lepszym. A może w tym wypadku większym? Może i jest młodym czarodziejem, ale potężna budowa ciała budzi mimowolny respekt. Spojrzał na swój odczarowany pergamin, uspokoił myśli i ruszył w stronę nauczyciela. Położył go przed nim, uniósł różdżkę i tym razem znając błąd jaki popełnił, uniknął jego powtórzenia.
- Pomnuro! - głęboki baryton Petera rozbrzmiał po sali. Ruch różdżką i stało się. Pergamin na powrót stał się tym w co przemienił go pomagając chłopakowi Lysander S. Zakrzewski. Młody Borthwick uśmiechnął się w duchu, ocena obroniona. Craine podchodzi do kolejnej ofiary, a Peter bierze się za drugie zadanie.
Ustawia kielichy w jednej linii przed sobą i zaczyna swoje "przedstawienie". Zamyka oczy, wypuszcza powietrze. Reszta sali przestaje dla niego istnieć jest tylko on i magia. Palcami gładzi różdżkę, po chwili czuje że jest gotowy:
- Redigere Dimidiam! - W sali znów rozbrzmiewa baryton, a kielichy w jednej chwili się scalają. Niesamowite uczucie ulgi, którego doświadcza Peter trudne jest do opisania. Znów jest moc, uważnie rozgląda się po sali obserwując zmagania swoich kolegów. Ciekawe komu teraz powinie się noga?
kuferek: 7pkt więc ponowna przemiana z automatu kostki: 4+5+2pk za kuferek=11 zaklęcie udane.
Evie Hemmer
Rok Nauki : II
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : liczne tatuże, czarne włosy (kiedyś płomienno rude)
Nie ma, co ukrywać. To, że gryfona usiadła obok niej było zaskoczeniem. Od razu na myśl jej przyszło, że czegoś chciała. No, bo dlaczego miałaby z nią siadać jakby były prawdziwymi przyjaciółkami? Wiedziała, co jest grane. Nienawidziła jej i chciała jej uprzykrzyć życie. Wiedziała, że coś knuje. Ona miałaby tak po prostu się przysiąść? W życiu. Nie ufała jej. Przywitała się z nią z nieco sztucznym uśmiechem. Nie zamierzała się nawet z kryć z tym. Dlaczego niby miałaby być skoro tak jej nie lubiła. Po wykonaniu zadania miała ochotę skierować w nią różdżkę i trzasnąć w nią jakimś zaklęciem, chociażby małym. Ręce aż ją świerzbiły, ale kiedy zobaczyła spojrzenie profesora dała sobie spokój. Nie zamierzała być ukarana przez kogoś takiego jak Dear. Dearowie zwiastują tylko kłopoty, mogła się do tego przyzwyczaić przez te wszystkie lata nauki. Kiedy zobaczyła wyczyn koleżanki nie mogła się powstrzymać od uśmiechu. Bardzo utalentowana z niej była dziewczyna. Tylko gratulować. - Zawsze to nie nie troll, prawda? Moje gratulacje, skarbie- powiedziała kiedy zobaczyła oceny. Powinna się bardzo cieszyć z tej oceny. Ona nawet tego by jej nie postawiła. Farciara z niej była. O ile pierwsze zadanie było łatwiutkie to drugie jej już nie szło tak dobrze. Może to wina rudzielca, który siedział obok niej. Czuła na sobie jej wzrok i to strasznie ją rozpraszało. Nie lubiła jak ktoś patrzy się jej na ręce. Nic dziwnego, że za pierwszym razem jej się nie udało. Spojrzała na nauczyciela. Zdawał się tego nie zauważyć. Spróbowała jeszcze raz i dalej kompletnie nie. Przygryzła wargę patrząc na nauczyciela. Miała nadzieję, że nie cofnie jej tego wybitnego. Przecież normalnie by dała radę! Postanowiła, że zaliczy mu to w innym terminie. Da radę, wierzyła w siebie. Trochę potrenuje i będzie okej. Zerknęła na różdżkę koleżanki i uniosła brew. - No pokaż, na co cie stać!
Kostki: 2+1=3 Druga próba: 1 Kuferek: 3
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
W Gemmie aż się gotowało, kiedy nauczyciel cisnął po uczniach. Czy naprawdę nikt z góry nie wiedział jak wyglądały te lekcje, czy może po prostu mieli to w dupie. Wierzyć się nie chciało, że pozwolono temu psychopacie pracować z młodzieżą. Zacisnęła dłoń na swoim „pucharze”, kiedy Craine zaczął piłować ryja na Nebraskę. Ostatkiem zdrowego rozsądku powstrzymała się przed ciśnięciem nim w skurwiela. Ciekawe czy wleciałaby za to ze szkoły? Pewnie tak. Ograniczyła się więc tylko do pokazania środkowego palca jego plecom. Miała już wymęczyć kolejne zadanie, kiedy profesor zwrócił się bezpośrednio do niej. Nie była pewna czym sobie na jego zainteresowanie, bo wszyscy wokół byli mniej lub bardziej skrzywieni, w każdym razie bardzo jej to schlebiało. Zazwyczaj panicznie się go bała, ale teraz, na myśl o konfrontacji z nim czuła tylko irytację, która koniecznie chciała z niej wyjść. Odwzajemniła sarkastyczny uśmieszek. Jego słowa spływały po niej jak po kaczce, kiedy jednak wspomniał o kolorze włosów, pękła. Zerwała się z miejsca patrząc mu wściekle w oczy. Nawet za bardzo nie myślała o sobie, bardzo lubiła swoją czuprynę i miała w głębokim poważaniu, co o niej mówią inni. Sęk w tym, że oprócz niej facet obraził Nebraskę (ponownie), a także Fire, tamtą Ślizgonkę, której nie znała, ogólnie wszystkich rudych tego świata. - Wie pan co jest jeszcze ciekawszą zależnością – wycedziła, zagłuszając wewnętrzny głosik, który błagał ją żeby odpuściła – Nie ważne jak utalentowanym czarodziejem by ktoś nie był, na pańskich lekcjach nikomu nic nie wychodzi. Przyszło panu do głowy, że to może pan jest jakiś niedorobiony? Sama nie do końca wierzyła, że to powiedziała. Słowa wyleciały z niej zanim w ogóle zdążyła się nad nimi zastanowić. A z drugiej strony, co jej szkodziło – Hufflepuff i tak nie miał szans na dogonienie pozostałych domów w klasyfikacji, a o nic innego nie dbała.
@Ruth Wittenberg czy ja teraz mam w ogóle po co próbować z tym zaklęciem? xD
Tak właśnie kończyło się nieprzemyślane rozdawanie kredytu zaufania uczniakom. Czego by nie zrobił, jak bardzo by się nie starał, ci roszczeniowi smarkacze i tak albo robili z jego lekcji teatr życiowych przegranych, albo po prostu udawali, że są sprytniejsi niż w rzeczywistości byli. Patton pozwolił im na wiele podczas tej lekcji, aż sam się sobie dziwił, na jak wiele, a mimo to ta żądna krwi banda zjadała mu rękę do łokcia, kiedy ofiarował im swój palec cierpliwości. Miarka przebrała się, kiedy to puchońskie nasienie Twisleton miała czelność wstać i skomentować jego słowa. Czyżby zapomniała, że była tylko głupiutkim puszkiem w konfrontacji z nauczycielem pracującym w Hogwarcie od lat? Nie planował dyskutować ze smarkiem, który nie dość, że nie potrafi przeprowadzić najprostszego zaklęcia to jeszcze zaczyna głupio się wykłócać. -Rozumiem, że panna Hemmer, Vin-Eurico, Lebiediew i Evermore to nikt? Hufflepuff minus piętnaście punktów. A ty, Twisleton, za drzwi – pokazał Gemmie wyjście, odchodząc od jej ławki z najbardziej znudzonym wyrazem twarzy. Chwilę potem odbyło się kolejne przedstawienie w którym główną rolę zagrał szanowny pan Calum Dear, któremu Craine z dobroci serca przemienił kielichy z powrotem. Najwidoczniej był to zabieg zupełnie niepotrzebny, bo niedouczony student nie potrafił kompletnie wykonać drugiego zadania i wyszedł z sali obrażony na cały świat. Cóż, ktoś powinien zacząć uczyć tych prawie już dorosłych ludzi, że za swoje porażki odpowiadają wyłącznie oni sami... -Nie pierwszy i nie ostatni raz transmutacja wychodzi Wittenberg wyłącznie wtedy, gdy chce się popisać przed chłopakiem… - mruknął do siebie, oglądając przemieniony puchar Krukonki z drugiego zadania i podniósł wzrok na salę, zakończywszy swój krótki komentarz co do sytuacji teatralnego wyjścia Caluma Deara z pomieszczenia. – Jeśli ktoś jeszcze niepotrzebnie się odezwie może się od razu pakować – rzucił chłodno licząc na to, że może w końcu ta nieokrzesana ferajna zacznie się jakkolwiek zachowywać, bo na chwilę obecną powinien w ogóle zakończyć tę lekcję. Może system prac domowych wcale nie był wcale takim najgorszym pomysłem?
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Spodziewała się jakichś gorszych reperkusji za swój wybuch. Nawet go w sumienie żałowała. Powiedziała to, o czym myśleli wszyscy i w pewnym sensie czuła się bohaterem. Nie miała nic przeciwko wyjściu z sali. Chociaż nigdy nie postawiła się nauczycielowi w Hogwarcie, w podstawówce był to dla niej chleb poprzedni. Wcale nie była ze swojej przeszłości dumna, ale tym razem wcale nie czuła do siebie żalu. Pierwszy raz w życiu, pyskując nauczycielowi, czuła poparcie kolegów. Świadomość, że robiła to dla nich, dodawała jej odwagi. - Hemmer, Vin-Eurico, Lebiediew i Evermore są od nas lepsi, ale nie w transmutacji, a w niedaniu zastraszyć się niedorżniętemu tetrykowi! - krzyknęła za nim. Teraz się zagalopowała. O Merlinie, teraz miała przejebane. Rozum nakazywał ulotnić się z klasy w trybie natychmiastowym, choćby i oknem, ale nogi jakimś cudem straciły połączenie z mózgiem. Rumieńce wściekłości, które przed chwilą rozlały jej się na policzkach, równie szybko z nich zniknęły zabierając ze sobą resztki koloru. Jeszcze zanim do niego krzyknęła wyobrażała sobie, że wyjdzie zaraz potem wyjdzie stąd z uniesioną głową, kłaniając się reszcie uczniów po zakończonym przedstawieniu, żeby dodać im otuchy. Gdzieś w tych planach, zagubił jej się fakt, że nigdy nie była tak odważna. Teraz to ona potrzebowała pokrzepienia. Chciała poszukać go wśród pozostałych, ale jej wzrok padł tylko na wystraszoną twarz jakiejś Gryfonki. Trwało to może sekundę, ale dla niej ciągnęło się to w nieskończoność . W końcu ta sama Gryfonka lekkim skinieniem głowy pokazała jej drzwi. To samo robiło jeszcze kilka osób. Gemmie w końcu wróciło czucie w nogach, więc odwróciła się na pięcie i zapominając nawet o swojej torbie, szaleńczym biegiem wyleciała z klasy.
//zt
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Jeśli Craine myślał, że w jakikolwiek sposób wywrze na mnie presję albo cokolwiek innego, to grubo się mylił. Moja postawa nie uległa zmianie i raczej to w najbliższej przyszłości nie nastąpi. – Nie dziękuję, nie trzeba. – powiedziałem i posłałem w jego stronę chamski uśmiech. – Ale jakby był pan łaskawy i tak nie krzyczał, bo za chwilę wszystkich głowa rozboli od pana nieprzyjemnego głosu. Zerknąłem na Corteza, nie wiedziałem kto mi pomógł, średnio mnie to właściwie obchodziło. Wiedziałem, że za chwilę będzie jeszcze gorzej, ale świetnie się bawiłem. Gdy kielichy przede mną zniknęły, nawet nie drgnąłem. To chyba był moment wyciągnięcia różdżki. Powiedziałem słowa zaklęcia i w mgnieniu oka przede mną znów stał rząd srebrnych kielichów. – Ma pan jeszcze jakieś cenne uwagi? – rzuciłem w stronę tego nadętego typka. Naprawdę nie obchodziło mnie co powie, pomyśli, ani co zrobi. Starałem się jednak za bardzo go nie wkurzyć, w końcu byłem prefektem... Nie, ani trochę to nie robiło mi różnicy. Doskonale się bawiłem, a widok niezadowolenia Caluma tylko przysporzył mi większy ubaw. Po słowach pewnej Puchonki parsknąłem śmiechem. Dziewczyna dała popalić, pokiwałem głową z uznaniem w jej stronę. Doprowadzanie Craine’a do szewskiej pasji było świetnym zajęciem, a widzę, że nie tylko ja wziąłem sobie to za punkt honoru. Nie miałem ochoty na to drugie zadanie. Mimo to mruknąłem inkantację zaklęcia, ale w trakcie tego dostrzegłem Lottę. Rozproszyłem się i zjebałem zaklęcie. Szybko jednak się ogarnąłem i poprawiłem czynność, która udała się perfekcyjnie. Ponownie przybrałem lekceważącą postawę i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
Kostki na kielichy: 3 + 6 Drugie zadanie: 1 + 4 -> 6 Kuferek: 2pkt
Profesor Craine był dość specyficznym człowiekiem. Może dlatego, że był nękany, jako uczeń? A teraz miał władzę i się mścił? Kto wie? Zresztą kto zrozumie te całe walnięte grono pedagogiczne. Pandora nic do nauczyciela nie miała, zwłaszcza że wykonała zadanie dobrze. Gorzej najwidoczniej mieli inni. Z chwilą, kiedy Patton przemówił rozpoczął się niesamowity spektakl, który to z nieskrywaną ciekawością oglądała Pandora L. Lebiediew. Nasz kochany Cortezik zdobywał minusowe dla Slytherinu, dziewczyna spojrzała na @Aleksander Cortez i obdarzyła go uśmiechem. Nie żeby popierała taką stratę punktów dla domu, ale no cóż Aleks tylko chciał pomóc. Dobrze, że on chociaż miał serce między innymi dla @Bridget Hudson jej (Pandorze) się nie chciało nikomu pomagać. Siła wyższa. Jakimś Dear'om się oberwało. Zresztą tych tutaj było wielu. Ślizgonka czasami już nie miała pojęcia o kogo chodzi. Kielichy, albo raczej coś podobnego do kielichów turlało się po podłodze, a Craine wrzeszczał i wrzeszczał... Pandora, ani śmiała się zaśmiać. Chociaż ten cały pokaz ją bawił. Kolejne zaklęcie. Lebiediew wiedziała, że musi się postarać bo tak to sama dostanie taki opieprz, a może jeszcze gorszy, jak pozostali. Boże mniej ich w swojej opiece. Zerknęła nieprzychylnie w stronę @Gemma Twisleton, która zaczęła się sprzeczać z profesorem. Jej Bóg najwidoczniej nie miał w swojej opiece i nie musi. Nie żeby była jakaś wierząca. Zresztą Puchonka najwidoczniej miała gorsze dni. Pandora odetchnęła, machnęła różdżką i ładnie wyrecytowała formułkę. - Redigere Dimidiam. - No i szlag. Nie wyszło kompletnie nic. Lebiediew szykuj się na opierdol. Ślizgona rozejrzała się czy przypadkiem Patton nie zauważył jej porażki. Może dało się jeszcze uratować dupe. - Redigere Dimidiam... Cholera.- Najwidoczniej, kiedy się starasz nie wychodzi. - Profesorze Craine? - Zwróciła się do nauczyciela. Skoro i tak miała dostać ochrzan to niech będzie już po, nie ma co się zastanawiać. - Schrzaniłam. Wpadnę na poprawkę. - Spakowała swoje rzeczy i wyszła, jakby nigdy nic. Jakby nie uważała, że Craine jest psychopatą. Może nie był? Jedno wiedziała na pewno zgorzkniały starzec - te słowa najlepiej pasowały do Patton'a.
Kurwa mać. Nie miałem żadnych problemów z zaklęciem, ale musiałem czarować jeszcze raz w moim mniemaniu z winy @William Walker i osoby, która była tak głupia by zaczarować temu nierobowi kielich. - Walker, skopię Ci ten głupi pysk, kretynie. - wycedziłem przez zęby w stronę Krukona, gdy nauczyciel był akurat zajęty wyzywaniem jakiejś Puchonki. Gdy nauczyciel do mnie podszedł po raz kolejny rzuciłem zaklęcie - udało się od razu i na moim stoliku pojawiło się pięć całkiem niezłych kielichów. Craine skinął głową w moją stronę i odszedł do kolejnej osoby, więc przeszedłem do drugiego polecenia. Wycelowałem różdżkę i wypowiedziałem inkantację zaklęcia: - Redigere Dimidiam! Kielichy scaliły się w jeden - nie był on wprawdzie idealny, ale zaklęcie się udało. Miałem nadzieję, że tym razem Craine da mi spokój i zaliczy mi pracę.
Kostki na puchar: 3, 6 Kostki na drugie zadanie: 4, 5
Craine był totalnym, okropnym dupkiem, zabrakłoby mi jednak odwagi by sprzeciwić mu się w tak otwarty sposób jak Twisleton, więc jedynie zaczerwieniłam się lekko gdy skrytykował moje kielichy i opuściłam wzrok. Dlaczego się mnie uczepił? W końcu było kilka osób, którym poszło dużo gorzej niż mi, więc w moim mniemaniu nie powinien aż tak rozwodzić się nad moją mierną pracą. Zupełnie zrezygnowana rzuciłam na moje naczynia zaklęcie. - Redigere Dimidiam! - wyszeptałam od niechcenia. Mimo braku starań jakimś cudem moje niezbyt udane naczynia scaliły się w jedno. Odetchnęłam z ulgą - mogło pójść mi lepiej, ale liczyłam, że przynajmniej tym razem Craine da mi spokój.
Połowa uczniów z tej klasy albo nie miała za grosz instynktu zachowawczego, albo Craine miał trochę racji traktując ich jak idiotów. Jasne, Tequila nie znosiła, kiedy ktoś jej rozkazywał i generalnie traktował jak nic nieznaczącego gumochłona, który przyczepił się do podeszwy, ale zachowanie tej Puchonki, @Gemma Twisleton? Dziewczyna myślała pewnie, że jest odważna. Że przeciwstawia się ogromnej tyranii, że wszyscy będą jej wdzięczni za punkty ujemne dla jej domu i dalsze rozwścieczanie profesora. Craine jasno dawał im do zrozumienia, że ma ich wszystkich za bezwartościowe niedojdy i tak naprawdę, dopóki Puchonka nie miała poparcia w nikim wyższym rangą, jej słowa nic nie mogły zmienić. Nie lepszy był @William Walker - Tequila na prawdę nie miała pojęcia, dlaczego jej brat się z nim przyjaźni. Chłopak wprowadzał coś, czego Tea nie znosiła - chaos. A jaki był z tego powodu zadowolony! I jakkolwiek była przeciwna przemocy, przypadkiem słysząc komentarz @Lysander S. Zakrzewski nie mogła się już bardziej zgadzać. Odetchnęła głęboko, chcąc jak najszybciej wykonać kolejne zadanie i uwolnić się od tych wszystkich negatywnych emocji, którym przesiąknięta była sala. Spojrzała na swoje kielichy, przyzywając w duchu każdą tajemną moc, która mogłaby jej w tym momencie pomóc. - Redigere Dimidiam. Podejrzewała, że wyczerpała swoje szczęście, bo choć kielichy się scaliły, wyglądały wyjątkowo brzydko. Podejrzewała, że tym razem nie uda jej się wyjść z tego zupełnie obronną ręką, ale zadanie przynajmniej było zdane, dzięki czemu Tea nie musiała oglądać twarzy tego okropnego profesora po godzinach obowiązkowych. Westchnęła, lekko uderzając czołem o blat ławki, zupełnie wyczerpana tą atmosferą. Chyba następnym razem dwa razy się zastanowi zanim pojawi się na transmutacji.
Byłam wkurzona. Zaklęcie mi wyszło i to całkiem nieźle, a przez jakiś idiotów musiałam rzucać je jeszcze raz. Craine nie był moim ulubionym nauczycielem. Co więcej, naprawdę mnie przerażał. Dajmy spokój tylko idioci się mu narażają. Zaczęłam myśleć, że popełniłam błąd przychodząc na tę lekcję. Gdy Craine przystanął przy moim stanowisku czułam jak mrozi mi krew w żyłach. Musiałam się skupić. Wypowiedziałam inkantację zaklęcia i ku mojej uldze stało przede mną pięć kielichów. Zerknęłam na nauczyciela i odetchnęłam z ulgą. Widziałam jak wkurzony był Lysander, nie dziwiłam mu się, bo naprawdę mu zależało na tym przedmiocie. Ja sama i tak planowałam karierę artystyczną, więc wielkiej różnicy mi to nie robiło. Skupiłam się na drugim zadaniu. Wypowiedziałam słowa zaklęcia, ale nic się nie wydarzyło. Cholera. Przerażona ponowiłam próbę, ale i ta była na nic. Niech to szlag, bałam się spojrzeć na nauczyciela.
Kielichy: 5 + 3 Dugie zadanie: 5 + 1 -> 1
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Ezra na lekcji transmutacji czuł się tak, jakby wygrał jakąś loterię. Jego kielichy były, łagodnie mówiąc, bardzo niskiej jakości. Każdy wiedział, że Craine nie zostawiał na uczniach nawet suchej nitki, tym większe było zdziwienie chłopaka, że nie otrzymał nawet jednego słowa. Najwidoczniej czasami opłacało się być przeciętnym - Ezra byłby naprawdę zły, gdyby bez niczyjej pomocy zapracował na powyżej oczekiwań, a jakiś dureń by to przekreślił. Zatem jego zadowalający był dla niego większą nagrodą niż wybitne z ONMS. Za to ze współczuciem przyglądał się, jak Nebraska zbiera swoje naczynia. Nie zrobił jednak żadnego ruchu, aby ją pocieszyć - zdążył polubić Gryfonkę, ale to nie był odpowiedni czas na wychylanie się. Transmutacja była najlepszą nauką przetrwania - dbaj przede wszystkim o siebie, a o innych, jeśli będziesz mieć pewność, że za to nie oberwiesz. - Redigere Dimidiam - mruknął, a jego kielichy scaliły się w jedność. I teraz zamiast pięciu kolorowych naczyń miał jedno wielobarwne! Gdyby nie jego toporny kształt, Ezra uznałby, że jest względnie ładne. (a tu trzeba wziąć poprawkę na jego poczucie estetyki...) Jak za poprzednim razem, Ezra znalazł się na granicy zaliczenia, ale po tej satysfakcjonującej go stronie.
Kostki, drugie zadanie 5, 2
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Craine zwyzywał mnie tak, że z trudem powstrzymywałam wybuch płaczu - już wcześniej z trudem dawałam sobie z tym ze względu na Williama. Nie pocieszyła mnie nawet uwaga, że Pober i Ramirez chwalą moje wyczyny - w tym momencie miałam zupełnie co innego w głowie. Gdy tylko nauczyciel odszedł z moich oczu pociekły łzy. Każda kolejna chwila była coraz gorsza. Najpierw zrobiła się awantura w okół Corteza i Willa przez którą wszyscy, którzy otrzymali dobre oceny musieli czarować jeszcze raz (byłam wdzięczna losowi, że spieprzyłam sprawę, bo mój stan był tak zły, że za drugą próbą najpewniej nie wyczarowałabym nic), potem Calum wyleciał z hukiem z sali wyzywając Walkera, za nim poleciała Ruth, następnie Gemma odwaliła totalną manianę i musiała uciekać przed gniewem Craine'a. Zupełnie nie ogarniałam co się dzieje - jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń @Naeris Sourwolf próbując stłumić łzy. Szło mi to opornie, wiedziałam jednak, że jeśli się nie opanuję to nauczyciel prędzej czy później zrobi mi wielką awanturę, więc w końcu (wciąż płacząc) puściłam dłoń mojej przyjaciółki i celując w moje okropne kielichy wyjąkałam: - Redigere Dimidiam. Jakimś cudem wszystkie pięć kielichów złączyło się w jedność. Nie było to doskonałe połączenie, ale w gruncie rzeczy był znośne, więc opuściłam głowę godząc się z myślą, że nauczyciel za moment ponownie zacznie się nade mną wytrząsać.
Victor patrzył na swoje dziwne kielichy, jak debil. Nigdy nie był dobry z transmutacji i pewnie dlatego nie powinien tu się pokazywać. Chociaż nie było tak z nim źle, jak z @William Walker, który najwidoczniej nie znał nawet zaklęcia, wypatrując jakiejś pomocnej duszyczki, okazującej się @Aleksander Cortez. Uśmiechnął się pod nosem do siebie, kiedy spostrzegł @Nebraska Jones tą rudowłosą piękność, której wcale nie szło lepiej niż Victorowi. Zerknął na @Bridget Hudson, zajęcia się jeszcze dobrze nie zaczęły, a ona już wychodziła. Wyglądała na roztrzęsioną. Co tu się dzieje? Istny zamknięty oddział specjalny świętej pamięci Munga! Jego kochana siostrzyczka również improwizowała! Ludzie wręcz się gorączkowali, aby to nie oni zostali wyśmiani i zgnojeni przez profesora Craine'a, który i tak postanowił to zrobić. Czy Victor lubił transmutacje? Oczywiście, że nie. Nie przepadał i to zwłaszcza za podejściem jakie miał nauczyciel do uczniów. Patton był wrednym, szalonym staruszkiem. Dziwne, że jeszcze go nie wywalili z budy za takie podejście. To pewnie przez jego wybitne zdolności z transmutacji, albo znajomości. Chociaż jaki ten zgred miałby mieć znajomości? Kiedy usłyszał, jak profesor wymawia jego nazwisko, aż się wzdrygnął, ale szybko się zorientował, że to nie o niego chodzi. Dzisiaj najwidoczniej mu się upiekło. Znaczy na razie. Odetchnął z ulgą, niemal się modląc, aby już wyjść z tych wykańczających psychicznie zajęć. Niestety jeszcze spektakl Craine'a nie dobiegł końca.Chłopak wkurzył się, jak okropnie profesor potraktował @Vivien O. I. Dear. Resztkami sił powstrzymywał się od powiedzenia czegokolwiek. Mogłoby to się skończyć źle nie tylko dla niego. Zresztą @Gemma Twisleton dała taki pokaz, że Victorowi zaimponowała. Ostro pogrywa. Dziwne, że należała do domu Helgi Hufflepuff. Gryffindor na pewno by się z nim zgodził, co do tego. - Redigere Dimidiam. - Wypowiedział zaklęcie. Udało się. I to nawet bardzo dobrze. A teraz już kończmy to szaleństwo!
Kostki (zadanie drugie): 5, 4 = 10 Kuferek: 0
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Miała ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy nauczyciel rozpoczął swoją tyradę, mimo że tym razem jej się upiekło. Czuła, ze po prostu miała szczęście i równie dobrze ona mogła teraz dostawać ochrzan. Bez względu na jej umiejętności przy Craine'ie to czy zaklęcie jej się udawało zależało od zupełnego przypadku. Współczuła każdemu, nad kim pastwił się nauczyciel, ale jeszcze bardziej cieszyła się, że nie wrzeszczał na nią. Była wściekła za to jak zjechał Nebraskę i za to, że niemal doprowadził do łez jakąś Krukonkę (którą Ettie doskonale rozumiała), ale nie miała odwagi, żeby pisnąć chociaż słówko. Prawdopodobnie nikt w klasie nie bał się Craine'a bardziej niż ona. Krzyki i psychiczna gnębienie, które serwował im co lekcję, porażały ją zupełnie - byłby mniej straszny, gdyby naparzał ich po twarzy, albo rzucał Cruciatusy. Ze spuszczoną głową słuchała jak nauczyciel zrównywał z błotem kolejnych uczniów. Aż w końcu komuś puściły nerwy. Ettie podniosła wzrok na krzyczącą dziewczynę, z zaskoczeniem stwierdzając, że była Puchonką. Wykeham zgadzała się z każdym jej słowem, ale nigdy w życiu nie powiedziałaby tego Craine'owi. To było samobójstwo. Co gorsza po tym wybuchu rudą kompletnie sparaliżowało. Ettie była niemniej przerażona, niż gdyby sama była na jej miejscu. Dziewczyno, co ty robisz? Uciekaj! Na sekundę złapały kontakt wzrokowy i Gryfonka skinęła w stronę drzwi. Twisleton w końcu załapała i tak jak stała, zwiła z klasy. Gdyby Ette była nią, w ogóle zmieniłaby szkoły. Mimo że ruda opuściła klasę, Ettie była pewna, że rozjuszony przez nią Craine będzie się teraz wyżywał na reszcie. I pomyśleć, że cieszyła się ze swojego PO. Wolałaby Trolla, żeby tylko nie musieć powtarzać zaklęcia, kiedy na nią patrzył. Nie przejmował się w ogóle oceną, zależało jej tylko na tym, żeby pozostać niewidzialną dla pastwiącego się nad nimi tyrana. - Pomnuro - wymamrotała, usiłując zapomnieć o nauczycielu, który przyglądał jej się przenikliwie. Kiedy przedmioty znów zmieniły się w puchary, poczuła jakby ktoś zdjął z niej ogromy ciężar. Odczekała aż Craine pójdzie męczyć inne osoby i przeszła do kolejnego zadania. - Redigere Dimidiam - tym razem wypowiedziała to trochę pewniej i również tym razem wszystko się udało. Ettie odetchnęła z ulgą i skuliła się na krześle, modląc się, żeby tym razem nie kazał im nic powtarzać.
Kostki: I zadanie: 7 pkt w kuferku II zadanie: 5+5+2=12
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
//Wybaczcie, że tak na szybko i nie o wszystkim ale czasu nie mam na nic dokładniejszego :<
Spodziewał się, że dostanie opieprz od nauczyciela, ale nie spodziewał się, że to osiągnie aż taką skalę wkurwienia profesorka. Zasłonił swoje usta rękoma by tylko jakieś dźwięki mu się nie wymsknęły z ust. - Ja? Nie, nie. Ja pomogłem tylko raz tamtej dziewczynie i już żałuję tego czynu - odpowiedział na pytanie, czy to on wszystkim wyczarował te kielichy. Na co wpierw zareagował cichym parsknięciem, które to mimo wszystko wymsknęło się przez jego ręce. Po tym udał, że męczą jego sumienie te punkty które stracił jego dom, za ten wybryk. A później już tylko z niezwykłą satysfakcją patrzył co się wyprawiało w klasie. Patrzył i cieszył oczy jak pewien rudzielec dostaje. Później jedzie po nauczycielu, przez co wykonał młynka oczami. - Już tak nie przesadzaj. Mnie tam ciekawi kiedy będą trudniejsze zadania. Bo przez takie beztalencia jak ty, to właśnie najwięcej tracą ci którzy coś tam jednak potrafią posługiwać się różdżką - rzucił i prychnął czując się urażony, że ten rudzielec bez duszy w ogóle się do niego porównuje. Na liścik jakoś nawet szczególnie nie zareagował, karteczka rozpadła się na oczach jak tylko odczytał treść, a on opuścił różdżkę. Kiedy dostał polecenie od nauczyciela wstał i rzucając zaklęcie przeniósł swoje kielichy na biurko profesora. - Jak pan sobie życzy - powiedział jedynie, chociaż średnio widziało mu się prezentowanie tego zaklęcia przed całą klasą. Spojrzał na tablicę opisującą jak wykonać taką transmutację. I po dwukrotnym przeczytaniu i przeanalizowaniu tego rzucił: - Redigere Dimidiam. - Po tym zaklęciu kielichy zaczęły się łączyć w jeden taki sam kielich. W końcu były takie same, więc nie miały innych cech do przejęcia. - Tadaa - mruknął prezentując swój kielich poprzez wyprostowane ręce stając wpierw po jego jednej stronie, a następnie po drugiej stronie biurka.
Drugi etap: link do kostek 5 i 4 +2 = 11na teoretyczne 12 możliwych Kuferek 10 czyli +2 do wyniku
Bocarter był zdegustowany porywczym zachowaniem nauczyciela, który skrzyczał część uczniów, którym nie udało się uzyskać kielichów. Do tego jeszcze zaczął otwarcie wyszydzać ich umiejętności. Westchnął, kiedy profesor przywrócił przetransmutowanym przezeń przedmiotom pierwotny kształt. Nie rozumiał dlaczego od nowa musiał zmienić je w kielichy i był tym faktem naprawdę rozzłoszczony, jednak zdusił złość w sobie, nie chcąc wejść w konflikt z bezwzględnym profesorem, który najprawdopodobniej wyrzuciłby go za drzwi i postawił uwagę, gdyby tylko spróbował wyrazić swój sprzeciw. Do tego jeszcze Craine stanął przy jego ławce i patrzył jak ponownie transmutuje przedmioty w kielichy, przez co o wiele trudniej było mu się skupić, gdyż czuł narastający stres. Jednak nie zamierzał poddać się rezygnacji. Zamknąwszy oczy, ponownie skupił się na wyczarowaniu srebrnych kielichów, tworząc w wyobraźni ich obraz, po czym machnął różdżką i otworzył oczy. Na szczęście wybrane przezeń przedmioty ponownie zmieniły się w piękne, lśniące kielichy, toteż odetchnął z ulgą i spojrzał z zadowoleniem na profesora, który skinął z aprobatą głową, podchodząc do kolejnej ławki. Panicz Hamilton mógł spokojnie zająć się drugim zadaniem, które polegało na połączeniu naczyń w jedno. Było ono znacznie trudniejsze, gdyż wymagało większej precyzji i umiejętności. Pierwsza próba złączenia kielichów nie powiodła mu się. Na szczęście Craine nie zdołał tego dostrzec, gdyż znajdował się na samym końcu sali, toteż postanowił wykorzystać okazję i spróbować ponownie. Za drugim razem, ku swojej radości, zdołał połączyć wszystkie kielichy w jeden, toteż mógł być z siebie naprawdę dumny. Z dumą rozejrzał się po klasie, po czym zatrzymał wyczekujący wzrok na profesorze.
PIERWSZE ZADANIE: 4, 6 DRUGIE ZADANIE: 1, 3 KOLEJNA PRÓBA: 6, 2 KUFEREK: 5
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Powszechnie wiadome było, że Crain do najprzyjemniejszych typów nie należał, ale Drama musiała przyznać, że nauczycielem był świetnym, przez co potrafiła wybaczyć mu wszystkie niedogodności czy szkale, którymi to wielokrotnie uradzał innych uczniów. Parę razy trafiło również na nią, jednak nie był on nigdy aż tak niemiły, jak dzisiaj. Po części rozumiała jego wściekłość, ale rozumiała też zachowanie innych uczniów, których to bardzo oburzyło jego postępowanie. Między innymi Gemmy, która to już dawno nie była tak wściekła, jak teraz. Vin-Eurico, słysząc każde słowo wypowiedziane przez rudowłosą, modliła się o to, by nauczyciel nie rzucił na nią klątwy albo – co gorsza – zawiesił w prawach uczniach. Dla Dramy ta druga sytuacja byłaby znacznie gorsza, przecież, to wszystko zostaje w naszych papierach do końca życia, a niby niewinna pyskówka, może zmienić wszystko. Na szczęście albo nie szczęście puchonka szybko opuściła klasę. Gdyby mogła, to by wstała i za nią poszła, ale takie zachowanie w tej chwili było zbyt nierozsądne, a dziewczynie mogłoby się dostać może jeszcze bardziej niż Twisleton. Jedyne co jej pozostało to zacisnąć pięści, zamknąć usta i przystąpić do zadania. Na orzeźwienie zasadziła sobie jeszcze policzek, trzeba było się skupić, a nie myśleć o innych. Nie trzeba było na nią długo czekać, za chwilę pewnym głosem wypowiedziała. - Redigere Dimidiam - A puchary, które jeszcze wcześniej stały oddzielnie połączyły się w jeden. Zadowolona z siebie rozejrzała się po sali. Na jej ustach nie igrał już aż tak wesoły i pełen pogardy uśmieszek, jednak dalej była z siebie dumna. Przyznała nawet w duchu, że jeśli tak dalej pójdzie to podejdzie do OWTMów z transmutacji, bo w końcu co jej szkodzi.
kostka: 5 i 6
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Widziała, że wkurwia rudą Ślizgonkę i bardzo ją to satysfakcjonowało. Gdyby tylko udało się sprowokować ją na tyle, żeby otwarcie zaatakowała... Fire z chęcią zobaczyłaby, jak ta wywłoka opuszcza klasę, najlepiej prosto do gabinetu dyrektora. Nie wiedziała czemu, ale w tamtej chwili chciała tak bardzo dopiec Hemmer, że po prostu tylko kombinowała, jak zaklęciem zniknąć jej te beznadziejne kielichy, ale Craine miał oczy dookoła głowy, więc tylko uśmiechała się słodko. - Jakbyś była trochę mniej wkurwiająca, mogłabym ci nawet dawać korki. Nie mówię nic o pieniądzach... Wiem, że takie wydatki to nie twoja liga. - wzruszyła ramionami i chciała dodać coś jeszcze, ale wtedy zgrzybiały dziad (czyt. profesor) postanowił skomentować Blaithin. Gryfonka poczuła drobne ukłucie złości, ale odwróciła się spokojnie do nauczyciela. - Och, oczywiście, że mnie psor przepuści! Choćby za ładne oczy. - ty stary głupcu. Całe szczęście, że Craine nie był legilimentą, chociaż nie trzeba było nim chyba być, żeby widzieć, jak Szkotka nim gardzi (tak jakby wszystkimi nie gardziła...). Fire spodziewała się rzezi na tych zajęciach, ale nie byłaby sobą, gdyby darcie mordy tego starego truchła wywarło na niej jakiekolwiek wrażenie. Jeszcze trochę i zacznie się opluwać z tego oburzenia, ale chętnie podałaby mu śliniaczek. Merlinie, kiedy on w końcu odejdzie na emeryturę? Zmarszczyła brwi, bo rzężący, ostry głos starca drażnił jej uszy. Byleby Craine nie rzucał się za bardzo do niej samej, bo tego dnia ciężko było opanować nerwy Blaithin. Słuchała, jak wydziera się na Vivien i zaciskała palce mocniej na różdżce. Zagryzła dolną wargę niemalże do krwi, widząc, jak Craine traktuje Nebraskę. Chciała pomóc, nawet nie dlatego, że powinna, bo była prefektem Gryffindoru, ale po prostu tak nazywało jej zazwyczaj uśpione sumienie. Podała jeden kielich dziewczynie, starając się nie wydrzeć zaraz na profesora. Już te rude włosy jej aż tak nie obchodziły, ale obrażanie dobrych koleżanek Szkotki doprowadzały ją do białej gorączki. Ale zawsze była Hemmer, na niej też mogła się wyżyć. - Coś cię chyba szczęście opuściło. - mruknęła zjadliwie w stronę Ślizgonki, widząc, że drugie zadanie kompletnie skopała. I bardzo dobrze, wspaniale wręcz. Nic tak nie cieszy, jak przegrana wroga. Byleby sama się teraz nie ośmieszyła. - Patrz, jak to się powinno robić. Przesunęła palcami po swojej czarnej jak węgiel różdżce i rzuciła zaklęcie. Udało się prawdopodobnie tylko dlatego, że była przepełniona gniewem. Czarny bez o wiele lepiej słuchał Blaithin, kiedy się wściekała. Gemma w tym czasie zdążyła zrobić taką awanturę, że Gryfonka nie wiedziała, czy się nie przyłączyć i nie jebnąć tych kielichem w łeb Craine'a, a potem zwiać razem z Puchonką. Powstrzymała się od długiego gwizdnięcia, ogólnie powstrzymała się od czegokolwiek. Była chyba najbardziej zagrożoną z transmutacji osobą w tej klasie. Ale uwielbiała Gemmę i była gotowa interweniować jako prefekt w jej obronie, gdyby zaszła taka potrzeba. - Nie wytrzymam, jak komuś nie dam w mordę po tej lekcji. Chcesz się pojedynkować, Hemmer? - spytała cicho, tak żeby profesor nie usłyszał, prowokacyjnie uśmiechając się do Ślizgonki.
Kostki: 2 +5 = 7! tut Kuferek: 4!
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris oczywiście przejmowała się stanem Lotty i chciała dla niej, jak najlepiej. W zielonych oczach Krukonki pojawił się niepokój, bo dostrzegła powstrzymywane łzy. Nie miała pojęcia o co chodzi, skoro nie o lekcję. Najwyraźniej zbyt dużo czasu spędzała w książkach i na nauce animagii, zamiast po prostu zadbać o przyjaciół. Westchnęła, chcąc przekazać Hudson jak najwięcej swojego ciepła, kiedy ścisnęła jej dłoń. - Nie wymagaj ode mnie niemożliwego. - odparła, ale wtedy ostre słowa profesora wgniotły Naeris w siedzenie. Dawno nikt nie zjechał jej umiejętności tak bardzo. Zatęskniła nagle mocno za Liamem, który zawsze chętnie odpowiadał na jej pytania i zachęcał całą swoją osobą do nauki transmutacji. Zresztą, nie był świetny tylko jako nauczyciel... Znała go z tej bardziej prywatnej strony i bardzo lubiła. Natomiast Craine był potworem i gdyby nie to, że Sourwolf po prostu się przestraszyła, gdy zaczął krzyczeć i ciskać kielichami przez całą salę. Kto wie, do czego ten psychopata jest zdolny? Siedziała już cichutko jak mysz pod miotłą, ze smutkiem, ale i podziwem patrząc na Gemmę, która się postawiła. Zerknęła na Lottę i zobaczyła łzy, więc bez słowa przytuliła Krukonkę mocno. Miała już w dupie, czy Craine zacznie to komentować. Odsunęła się nieco po chwili, wskazując na to, jak świetnie złączyła kielichy w całość. Uśmiechnęła się z trudem. - Jak dla mnie świetnie sobie poradziłaś! Najważniejsze, że się starasz, Lotka, to że niektórych w ogóle to nie obchodzi nie znaczy, że powinnaś się przejmować. Poćwiczysz trochę albo poćwiczymy razem i będziemy mogły czarować z zamkniętymi oczami. Zobaczysz, że tak będzie. Naeris starała się również samą siebie napełnić optymizmem. Rzuciła zaklęcie i udało się. Teraz jednak skupiła się na czujnym obserwowaniu nauczyciela. Nie zamierzała pozwolić, żeby znowu obrażał Lottę i przygotowywała się psychicznie na jakieś starcie, jeśli będzie musiała chronić przyjaciółki. Bo nikt nie miał prawa doprowadzać Hudson do łez.
Kostki: 2 + 3 = 5 Kuferek: 15, więc 2x7 więc + 4, czyli w sumie 9...? Nie wiem czy ja to dobrze ogarnęłam, bo paczyłam rzuty innych i się zgubiłam już :/ Ale tak czy inaczej zadanie dobrze wykonane