Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Kolejna lekcja z cyklu: potrzebne do dalszego rozwoju. Choć transmutację polubiła ale to tylko i wyłącznie zasługa @Belphegor Bloodcrow. Gdyby nie ten gryfon nadal nie miałaby zamiaru uczestniczyć w zajęciach. Bo po co? Teraz jednak miała cel który za wszelką cenę miała zamiar spełnić. I wymieniony wyżej chłopak miał jej w tym pomóc. Z pewną siebie miną weszła do środka. Zdziwiła się, że jest tutaj tak mało osób. Czyżby reszta zapomniała o zajęciach? Nie, nie możliwe. Na pewno jeszcze przyjdą. Czasu w końcu do ich rozpoczęcia było dużo. Zatrzymała się w połowie drogi patrzą to na @Lilith Nox to na @Vittoria Brockway. Nie podobało się jej, że siedzą oddzielnie. Coś najwidoczniej się stało i miała zamiar się tego dowiedzieć. I może nawet pomóc im. Pytanie tylko do której podejść. Vittoria wyglądała na taką która nie ma ochoty na jakiekolwiek towarzystwo i to właśnie doprowadziło do ostatecznego wyboru. Przechodząc obok ławki gryfonki przywitała się z nią i usiadła ławkę przed Vittorią aby odwrócić się do niej po chwili z ciekawością jak i... determinacją? wymalowaną na twarzy. - Ostatnio nie widziałam Cię na korytarzach jak i zajęciach. Martwiłam się. - powiedziała do dziewczyny po czym zaczęła się rozpakowywać.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine długo wpatrywała się w tablicę informacyjną. Tkwiła tam informacja o tym, że niedługo odbędą się zajęcia z transmutacji. Ponowne. Ostatnim razem poszło jej nawet nieźle. Wyjątkowo miała okazję dokuczyć komuś zaklęciem i to jej odpowiadało, a także było dla niej wygodne. Nie wiedziała jednak czy chce iść i oglądać twarz znienawidzonego profesora. Wiedziała, że do niego nie da się w żaden sposób dotrzeć. Jedynym możliwym sposobem jaki znała było napisanie listu do ojca, jak to bardzo jest pokrzywdzona przez owego profesora i poprosić ojca o to by go zwolnił. Przecież ma wpływy, kontakty i pieniądze, a dla córki powinien zrobić wszystko. Ostatecznie postanowiła jednak przyjść na zajęcia. Ubrała swoją dopiero co świeżo wyprane ubrania szkolne, które obowiązkowo powinni nosić w czasie zajęć i udała się do sali od transmutacji. Przez ramię miała przewieszoną swoją czarną torbę. Miała nadzieję, że podczas tych zajęć nie wydarzy się nic dziwnego, ani też ona nie będzie musiała nikomu urywać głowy. Weszła do sali stając w drzwiach i rozglądając się wokół. Nie było nikogo z jej domu nie licząc @Oriane L. Carstairs, ale z nią właściwie nie wiedząc dlaczego, nie rozmawiała i nie utrzymywała kontaktów, widocznie nie pasowała do tego by należeć do jej paczki. Nie była wystarczająco odpowiednia, za słaba na ich ostry i złośliwy charakter. Nigdy też do niej nie zagadała, a Katherine nie zwykła często pierwsza zagadywać do ludzi. Wiedziała kto ma potencjał a kto też nie. To właśnie dostrzegła w Lucasie, gdy spotkała go po raz pierwszy od dłuższego czasu w Wielkiej Sali przed feriami. Była wściekła, a on był w stanie poprawić jej humor. Flirtował z nią, a mało komu udaje się rozśmieszyć Pannę Russeau, gdy ma zły humor i chodzi niczym naburmuszona. Dostrzegła też w rogu @Lilith Nox , ją też zignorowała, znały się tylko z widzenia. Tolerowała, dlatego że musiała ją tolerować. No i ostatnia wisienka na torcie @Vittoria Brockway . Była z Salem, a stamtąd praktycznie znała tylko przystojnego chłopaka o złotych włosach. @Cyrus Lynford już od jakiegoś czasu gościł w jej myślach i snach mimo iż się do tego nie przyznawała. Spojrzała po dziewczynach udając zdziwienie, potem uśmiechnęła się, wzruszyła ramionami i usiadła sobie zgrabnie w ostatnim rzędzie, byle jak najdalej na chwilę obecną od wszystkiego i najbliżej punktu ewakuacyjnego w razie ucieczki.
Shenae weszła do klasy trochę zaspana, nie spała prawie całą noc, ucząc się na inne przedmioty, między innymi teżna transmutację. Ostatnio miała mało czasu dla siebie. Treningi, prefektura, nauka i spotkania z Enzo wyczerpywały prawie cały jej czas. Zabrakło jej go nawet żeby przypilnować Rience’a i jego niepowodzeń w życiu. Dlatego zdecydowała się poświecić mu więcej uwagi, kosztem swojego snu niestety. Siadła przy jednej z ławek na tyle nie dlatego, ze przeszkadzały jej tłumy, tylko zwyczajnie stąd miała bliżej do wyjścia. Zasnęłaby na ławce, ale zamiast tego z trudem obserwowała przybywających nowych ludzi, nie spodziewając się nawet spotkać kogoś szczególnie jej bliskiego. Rience, pewnie z uwagi na swój stan, mało teraz bywał na lekcjach, na których bywać nie musiał, Enzo od zawsze unikał obecności na zajęciach, Rekina nawet nie wliczała w krąg swoich znajomych, mimo, że mijała go całkiem często, a wszyscy inni, których mogła uznać za swoich kolegów opuścili już szkołę. Nie miała sposobności znaleźć sobie nowych znajomych. Rozłożyła książki na swoim stoliku i oparła się wygodniej na krześle, odchylając się na nim lekko do tyłu, przysłaniając przedramieniem twarz. Nie była to pierwsza zarwana noc, a któraś z kolei.
Wszedł do klasy luźnym krokiem, kolejny udany dzień by ponudzić się w klasie na zajęciach. Ostatnio jego frekwencja aż przebiła skalę, nie zdziwiłby się gdyby nauczyciel osobiście wręczyłby mu order wraz z medalem za tak dobrą frekwencję w tym roku. Rozejrzał się mimowolnie po klasie wyciągając ręce z kieszeni, jako pierwszą dostrzegł @Vittoria Brockway mruknął coś pod nosem na jej widok. W końcu już dał sobie z nią spokój na dobre, ale jej widok przyprawiał go o lekki ból brzucha. Odkaszlnął cicho i usiadł sam, zupełnie nie zauważył że wśród uczniów znajduje się panna Nox oraz Ria. Miał wiele na głowie ostatnimi czasy, po prostu chciał mieć tą lekcję za sobą. Sam nie wiedział czy dobrze że tu się zjawił. Coś go kusiło, może tak wychodziło z niego dobro spod tej maski fałszu którą zakłada na co dzień? Położył głowę na ławce i zasłonił ją rękoma robiąc sobie prowizoryczne łóżko. Miał ochotę zdrzemnąć się chociaż na pięć minut, może tak nikt nie zacznie zawracać mu dupy kiedy czuje się fatalnie. Nauczyciel może zrozumie że chce pospać, a liczy się dla niego tylko i wyłącznie frekwencja? Marzenia każdego studenta Slytherinu, nic poza tym.
Czy naprawdę nie było widać, że nie ma ochoty z nikim na jakikolwiek kontakt? Poważnie? Musiał się ktoś napatoczyć. No po prostu musiał. @Clarissa R. Grigori Zapomniała o niej. Na prawdę lubiła tą krukonkę. To była kolejna osoba, która stanowiła jakieś ważniejsze miejsce w jej życiu. Może nie były przyjaciółkami, bo ich kontakt nie był aż tak częsty. Ale bardzo lubiła z nią pogadać. Jeśli będzie trzymała dziewczynę na dystans, to nie powinno się stać nic strasznego. Podniosła wzrok spoglądając na nią pustym, beznamiętnym spojrzeniem. - Zrobiłam sobie małe wakacje – Rzuciła tylko tyle. Odwróciła wzrok w drzwi tak, jakby nagle bardzo ją zaciekawiły osoby przez nie wchodzące. Miało to być jednak wyraźnym znakiem, że rozmowa jej nie interesuje. Gdy wszedł do klasy @Lucas Kray i na nią spojrzał nie pozostała mu dłużna. Zareagowała od razu, a to mogło go zaskoczyć. Uśmiechnęła się w sposób bardzo sarkastyczny i przesłała mu buziaka. Zdecydowanie nie zachowywała się jak wcześniej. Ani nawet jak wtedy, gdy się poznali.
Diablica z Salem imieniem Vittoria zaprzątała mu głowę, czemu akurat teraz. Miał idealne miejsce do spania, do zaczęcia lekcji jeszcze sporo czasu i musiał akurat teraz pomyśleć o niej. Westchnął pod nosem nieco wkurwiony, zdenerwował się delikatnie gestem który mu posłała jakiś czas temu. O nie, tak to się nie będzie bawiła ze Ślizgonem. Podniósł się z ławki, wstał po czym przeszedł kilka kroków by usiąść na brzegu jej ławki. Nie zaprzątał sobie głowy Krukonką, średnio go w tej chwili interesowała i nie miał w zamiarze prowadzić z niej konwersacji poznawczej. Popatrzył na nią wymownie i odezwał się po chwili najwyraźniej rozbawiony całą tą sytuacją. - Myślałem że schowałaś się przed światem płacząc w poduszkę gdzieś w pokoju wspólnym Gryfonów, tam często przesiadujecie. Jak tam zdrowie bo nie wyglądasz najlepiej, kochanie. - Teraz to on cmoknął i podparł się dłonią szczerząc się w nonszalancki sposób.
Spodziewała się, że @Lucas Kray się zdenerwuje. Nie zależało jej na tym, by ją lubił. Właściwie, to już na wszystkim przestało jej zależeć. Gdy ten wstał i do nich podszedł jedynie wodziła za nim wzrokiem. Nie przestawała się uśmiechać w ten pełen kpiny sposób. Ale cóż, może jej pomoże zrazić do siebie ludzi wokół. Na tym jej obecnie bardzo zależało, a nienawiść kogoś kto jest w szkole tak długo? Na pewno w tym pomoże. Kompletnie zignorowała fakt, że ten gadał jakieś głupoty na temat pokoju wspólnego Gryfonów. Właściwie, to przez cały jego żałosny monolog wpatrywała się w jego twarz kompletnie nie zmieniając wyrazu swojej twarzy. A gdy skończył położył łokieć na ławce i oparła się o rękę. Przez to ich twarze były w odległości może 20 centymetrów. Uchyliła lekko wargi, oblizała dolną z nich. A potem się odezwała. - Wiesz co, Luca? - Przerwała na kilka chwil, by przekrzywić głowę lekko w bok. Jej uśmiech się powiększył, a ona dokończyła swoją myśl słodkim i uroczym tonem – Spierdalaj...
Rose zwlekła swoje ciało z łóżka. Dzisiaj była totalnie nie do życia, ale przecież powinna iść na zajęcia. Uczesała się w kitkę, bo włosy sterczały jej na wszystkie strony. Założyła na siebie tak wygodne ciuchy, jakie tylko miała, zgarnęła jakieś notatki z szafki, mając nadzieję, że to właściwe i wyszła z dormitorium energicznym krokiem. Prawie zawsze wszędzie chodziła szybko, tak z przyzwyczajenia. Teraz na przykład mogłaby iść wolno, ma jeszcze dużo czasu. Oddychała głęboko, bo mimo chłodu czuła w powietrzu nadchodzącą wiosnę. Poprawiło jej to humor. Uśmiechnęła się sama do siebie. Weszła do klasy przed czasem, widziała kilka znajomych twarzy, które kojarzyła z ostatniej imprezy, machnęła do nich ręką z uśmiechem. Zdziwił ją wygląd jednej z nich, ale nie zastanawiała się nad tym głębiej. Na tych, których nie znała, tylko spojrzała przyjaźnie. Usiadła sama i rozrzuciła na ławce wszystkie swoje rzeczy, żeby to jakoś ogarnąć i znaleźć pergamin oraz pióro. Ostatnio wszędzie miała burdel i zaczynało ją to denerwować.
Nie zaskoczyło go to ani na chwilę że go nie słuchała, teraz liczył się tylko Luca. Nie obchodziło go jej zdanie, dlatego słysząc urocze "spierdalaj" zaśmiał się głupio. Czy ona chciała go sprowokować, może bo wstał i stwierdził znacząco. Nie mówił cicho, mówił to na tle by każdy mógł wziąć to pod uwagę. - Spierdalaj? Szkoda że nie potrafiłaś tego powiedzieć wtedy, kiedy Nathan brał Cię w samej bieliźnie do swojego pokoju. Muszę przyznać, wybrałaś sobie całkiem niezłą osobę do "szybkiego numerka po kilku napojach wyskokowych." - To była chwila gdzie było trzeba się wycofać, do reszty go nie pojebało. Nachylił się nad jej stolikiem i dodał ciche. - To nie ja jestem dziwką, a ty. Lepiej żebyś nie poznała mojego drugiego "Ja" bo przy następnym sierpowym oddanym w moją stronę.. pożałujesz że nie zginęłaś w Salem tak jak reszta. - Warknął na sam koniec cedząc przez zęby ostatnie słowa, spoliczkował ją wzrokiem i udał się na swoje miejsce spoglądając po drodze na @Oriane L. Carstairs. Podparł się o ławkę i ciągle obserwował Titi. Nie miał zamiaru spuszczać z niej wzroku chociaż na chwilę, poczuł że to początek pięknego sporu.
Przez cały jego wykład spoglądała mu prosto w oczy. Bez cienia strachu, bez cienia przejęcia. Już dawno zapomniała o tamtej nocy. Czy czuła się jak dziwka? Nie. Wtedy z Nathanielem nic nie zaszło. Od dłuższego czasu w jej sercu gościł tylko jeden facet i nie zamierzała się nikomu tłumaczyć z tego, co robi. Nawet, jeśli faktycznie zdarzało jej się trafić do sypialni z kimś, z kim nie powinna. A Alkohol? Od miesiąca nie piła tego cholerstwa. Zbyt mocno przytępiał zmysły. Spoglądała na jego plecy, gdy odchodził. Pozwoliła mu na to, by chwilę później ponownie się odezwać podniesiony głosem tak, by słyszał ją głośno i wyraźnie. - Widzę, że wyleczyłeś sobie kompleks małego fiutka. Gratuluję! Zostałeś prawdziwym mężczyzną. Możesz być z siebie dumny. W końcu nie każdy potrafi grozić kobiecie jednocześnie nie mając tyle jaj, by przyznać się jej, że ją zdradził – Odchyliła się opierając plecy o oparcie krzesła i zakładając nogę na nogę. Przykro mi Lucas, ale twoje gadanie o dawnej szkole jej nie rusza. Od pół roku ta dziewczyna codziennie żałuje, że to nie ona zginęła w Salem. Nie odkryłeś żadnej nowej karty, ani nie zabłysnąłeś jakoś szczególnie.
Możliwe, że spałaby dalej gdyby nie głos który usłyszała. Lucas. Ledwo to pomyślała, a jej głowa była skierowana w stronę z której on dochodził. Co on robił przy stoliku Vittori? Czyżby postanowił z nią odnowić kontakt, a może to zwykły przypadek? Tyle pytań kotłowało się w jej głowie, a na żadne nie było odpowiedzi. Musiała przyznać iż było to bardzo frustrujące. Jego słowa zmroziły i ją. Nie miała pojęcia, że był zdolny do takiego czegoś. Przecież nie musiał jej ranić w ten sposób. Coś czuła, że jego zachowanie poniekąd ma związek z jej osobą. W tym momencie tak bardzo było jej szkoda Vittori. Jednak nie mogła do niej podejść. Jej mordercze spojrzenie skutecznie odstraszyło ją. Miała tylko nadzieję, ż nie dojdzie do rękoczynów miedzy tą dwójką. I nawet teraz pojawił się temat zdrady. Jej oczy nieznacznie się zaszkliły ale szybko to zamaskowała kładąc głowę z powrotem na ławke. W sumie, ten cały spór nie dotyczył jej więc niech dzieje się co chce.
Dziewczyna siedziała w ciszy wsłuchując się w to co się dzieje za jej plecami. Tak bardzo starała się to ignorować, jednak nie była w stanie tego słuchać. Kolejne słowo ciągnęło za sobą nowe. Tej kłótni nie było końca, a jej robiło się słabo z każdą kolejną minutą. W końcu nie wytrzymała i odwróciła się w ich stronę wręcz wrzeszcząc. - Przestańcie! – jej oczy błyszczały od łez, które się tam właśnie zagnieździły. @Lucas Kray i @Vittoria Brockway to jej przyjaciele i słysząc jak się zachowują… to bolało. Zwłaszcza, że rana, którą zadała jej Titi nie zagoiła się jeszcze, a wręcz wzrastała z każdą kolejną chwilą, gdy widziała jak salemka się zachowuję. - Proszę… – to słowo już wypowiedziała ciszej wlepiając swoje spojrzenie w podłogę – przestańcie…
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine wyciągnęła swój magiczny pilnik i zajęła się swoimi paznokciami, albo też raczej to pilnik zajął się nimi. Ona praktycznie ich nie dotykała. W sali pojawiało się coraz więcej uczniów, pojawił się także Lucas. Już miała się odezwać, gdy ten nagle przeszedł obok niej, nawet jej nie zauważając. No pięknie, jeśli miał ją w dupie nadal to ona też nie miała nawet ochoty z nim rozmawiać. Nie rozumiała często wielu rzeczy, ale to było dla niej dobre. Vittoria zalecała się do Slizgona? Potem usłyszała jak ten krzyczy na nią, wyzywa ją od dziwek, usłyszała też w tle imię jej przyjaciela. Właściwie dlaczego Natta tutaj nie było? Chciała, aby był blisko niej. Tęskniła za nim. Wkurzyło ją to i to strasznie. Nic nie wiedziała o tym wyskoku Nata ani też jakie sztuki bydła sobie wybrał na ostatnie wieczory. - Colovaria- rzuciła cicho, korzystając z zamieszania na sali. Zaklęcie pomknęło w kierunki Vittorii farbując jej włosy na ognisty czerwony kolor. Niech ma za swoje, jeśli nadal będzie ignorowana to inne osoby, również oberwą.
Spoglądała w Lucasa czekając na jego reakcję. Spodziewała się, że ten może ją zaatakować dlatego była czujna... I dlatego zauważyła, że leci w jej stronę zaklęcie. Nie było już możliwości obrony. Dostała nim. W pierwszy momencie nie skojarzyła, co się dzieje. Potem zobaczyła swoje włosy. Uniosła lekko brew. Czerwony? Które to było takie zabawne? Spojrzała w stronę Kath. Tylko ta wywłoka siedziała w takim miejscu, by trafić ją bez problemu zaklęciem. Nie musiała długo czekać na reakcję Amerykanki. Wstała i wyciągnęła z kieszeni różdżkę, by wycelować ją w @Katherine Russeau i rzucić zaklęcie. - Somnium – Nie chciała jej krzywdzić, ale i nie miała ochotę na jakąkolwiek zemstę z jej strony. Dlatego postawiła właśnie na zaklęcie, które powoduje natychmiastowy, mocny sen. Może nie było tak efektowne jak zmiana koloru włosów, ale wystarczy by do końca lekcji mieć święty spokój. Chyba, że jeszcze któreś ma ochotę wtrącać się w nie swój konflikt? A co do Lilith? Przepraszam Cię. Vittoria już Ci wszystko powiedziała. Kolejnym krokiem było kompletnie ignorowanie twojej osoby. Tak po prostu musiało być.
Deven wszedł do klasy i po raz kolejny trafił w środek awantury. Lilith miała łzy w oczach, a jakaś para wymyślała sobie - i Indianin wcale by się nie zdziwił, gdyby doszło do rękoczynów. Nie chciał mieć z tym nic wspólnego, ten brak opanowania działał mu na nerwy, dlatego wyminął ich wielkim łukiem i niespodziewanie dla samego siebie pojawił się obok @Shenae D'Angelo, która nie wyglądała na kogoś, kto szuka towarzystwa. Mimo to, Deven postanowił wykonać jakiś krok w kierunku zakopania topora wojennego. Ich animozje były kompletnie pozbawione podstaw, właściwie opierały się wyłącznie na krzywych spojrzeniach, nieporozumieniach i zaczepkach. Quayle wcale nie czuł potrzeby nawiązywania bliższych stosunków z Shenae, która wydawała mu się wyjątkowo nieprzyjemna i irytująca, ale fakt, że była dziewczyną jego najlepszego kumpla odrobinę komplikował sytuację i sprawiał, że Indianin był gotów pójść na pewne ustępstwa. Wygląda na to, że będą musieli się z D'Angelo przynajmniej tolerować, więc nie ma co się wzbraniać i warto wykonać jakiś gest. - Cześć - rzucił, po czym usiadł w ławce ustawionej równolegle do ławki Shenae. Zabrakło mu chęci i odwagi, żeby się do niej przysiąść, ale przynajmnie nie udawał, że jej nie dostrzega.
Shenae ignorowała wszelkie krzyki Ślizgonów, dziękując w duchu, ze jeszcze nie było nauczyciela, bo mógłby się wstydzić za ten poziom, jaki prezentował sobą Lucas. Że Vittoria to się nie dziwiła. Shenae chowała duży uraz do przyjezdnych i chociaż przynajmniej jeden stereotyp obalił Enzo, bo w końcu niegdyś sam był przyjezdnym, tak jeszcze od amerykańców nie poznała nikogo kto mógłby zmienić jej zdanie na ich temat. Elitkowali się w swoim towarzystwie to D’Angelo postanowiła na chama się między nich nie wciskać. Próbowała, jak na dobrego prefekta przystało. Dostała wtedy po łbie, więc nie wyciągała do nich drugi raz ręki. Do @Deven Quayle mogła, skoro już pierwszy się do niej odezwał. W gruncie rzeczy nie miała mu do zarzucenia nic ponad to, ze zignorował ją na ostatniej lekcji magii leczniczej. W przeciwieństwie do niego nie uważała go za irytującego, ani nieprzyjemnego. Zwyczajnie konkurowała z nim na boisku, bo… czuła zew rywalizacji jeśli chodziło o Quidditch. — Hej — odpowiedziała dość leniwie, odciągając rękę od twarzy, rozpoznając w dziwny sposób ten ton, bo Deven przecież wcale się dużo nie odzywał, a przynajmniej Shenae nigdy nie słyszała, żeby był szczególnie wygadany w jej towarzystwie — Dzisiaj bez swojej amerykanki? — skomentowała jego zdradę, opierając się rękoma przed sobą i posłała mu słaby uśmiech. Może źle zaczęła dyskusję. Halvorsen nie byłby z niej dumny. Machnęła ręką, zauważając, ze i tak ktoś inny szedł w kierunku Gryfona. Miała nadzieję, że dobrze rozproszy jego uwagę.
Tym kimś była Holly. Podeszła do Gryfona o razu wypatrując go od progu. Był zbyt charakterystyczny. W oczy rzucały się jego długie włosy, śniada twarz, ciepło, jakie wokół siebie rozsiewał i za sobą, tak samo wyobrażenie przyrody i… Holly sama nie wiedziała co jeszcze. Dopiero go poznawała. Był jednym z jej ulubionych Hogwartczyków. Zaraz obok braci Harper, Rekina, czy Lilith. W sumie lubiła wszystkich, kogo polubiła, ale jak dotąd najbardziej swobodnie czuła się przy Devenie i Sharkerze. Jakże ironicznie, bo żaden z nich nawet w połowie nie miał do siebie zbliżonego charakteru. Przechodząc obok @Lucas Kray i @Vittoria Brockway trudno było jej nie usłyszeć ich kłótni, dlatego przystanęła przy nich, niepewna czy powinna próbować złagodzić ich złość. Zajęła się tym na szczęście @Lilith Nox i @Katherine Russeau, które na pewno wiedziały lepiej, dlatego tracąc koncentrację, odzyskała ją dopiero wypatrując swój cel. @Deven Quayle siedział samotnie. Pamiętała jak ostatnio wybawił ją od tego losu, dlatego dosiadła się do niego i trąciła go ramieniem, wpatrując się w jego ciemne ślepia. — Szukałam Cię ostatnio. Chciałam podziękować za przygarnięcie mnie do siebie do grupy. Wtedy coś sobie przypomniala. Wstała z miejsca i zreflektowała się do własnych myśli, bo przecież nikt jej za nic nie karcił. — Przepraszam, zapomniałam spytać, czy tutaj jest wolne?
Lekcje transmutacji to było coś, co pozwalało Belphegorowi dostrzec w tej całej szkolnej rutynie odrobinę frajdy. Oczywiście nie były tak ciekawe jak opieka nad magicznymi stworkami, jednak fakt, że nawet mu transmutacja wychodziła sprawiał, że uczęszczał na te zajęcia chętniej niż na inne. Albo po prostu uczęszczał na nie... Miał nadzieję na kolejne, spokojnie przebiegające lekcje, bez większego kontaktu z innymi ludźmi. Mimo wszystko gdy w grę wchodziła ta dziedzina magii, Gryfon wolał skupić się tylko na tym. Niestety, głosy jakie dochodziły z klasy od razu ostrzegły go, żeby zawrócić i zrobiłby to, gdyby nie jeden specyficzny głos. Kiedy usłyszał @Vittoria Brockway zatrzymał się i znów odwrócił w stronę otwartej klasy. Podrapał się po głowie zdezorientowany, szczególnie po tym jak otrzymał od przyjaciółki list i żadnej odpowiedzi. W duchu był rad, że jednak wróciła i nie musiał wysyłać swojego kruka na kolejne rajdy, tylko po to, żeby znów nie otrzymać żadnej odpowiedzi. Po kilku oddechach, które miały na celu zredukowanie poziomu zdenerwowania, w końcu wszedł do klasy, a to co tam ujrzał wywołało tylko jedną reakcję. Widząc czerwone włosy Vittorii, Belhpegor na wejściu roześmiał się nie bacząc na to, że mógłby zwrócić na siebie uwagę. Różdżką wskazał na włosy Vi i ocierając łez stwierdził, żę: - Do twarzy Ci w czerwonym! Myślałem, że miałaś o wiele gorszy powód do przerwy od zajęć... - Śmiejąc się do rozpuku spróbował się uspokoić. Kiedy jednak udało mu się wyrównać oddech popatrzył po sali i wyszczerzył kły groźnie patrząc w stronę Ślizgona. - Jakim trzeba być tchórzem, żeby we dwójkę napadać na jedną osobę... A sorki. Zapomniałem, że jesteście ze Slytherinu. Mój błąd. - Uśmiechnał się szyderczo i rzucił zaklęciem w stronę @Lucas Kray - Humanum porcum! I kiedy ujrzał dorodnego knura, podrapał się po głowie. - To chyba nie jest wasz zwierzak z herbu. Sorki, po waszym zachowaniu każdy popełniłby taką gafę!
Kłótnia najwidoczniej przybierała na sile tak więc dziewczyna ruszyła się ze swojego miejsca podchodząc do całego zgromadzenia. Widząc Lucasa w formie... zwierzątka nie mogła się nie zaśmiać jednak szybko wyciągnęła różdżkę i skierowała ją na niego. - Reparifarge - wypowiedziała dzięki czemu chłopak był już w swojej postaci. Spojrzała na Vittorię i Belpa po czym oddaliła się od nich pozostawiając ich samym sobie. NIe miała zamiaru wtrącać się w tą kłótnie. Choć... Już to zrovbiła.
Czerwone włosy? Było to nawet zabawne, posłał Kath chytry uśmieszek i zaczął bawić się różdżką kręcąc ją jak w popularnej zabawie w "butelkę". Nawet nie zdążył się obrócić i kolejne zaklęcie, tym razem stworzone przez Titi zostało posłane do Kath. Nudziło go ta wymiana zaklęć, jednak jak gdyby nigdy nic wszedł sobie do klasy jakiś Gryfon i postanowił chyba stracić nerkę. Zmienił Lucasa w świnię, a do tego jeszcze się z niego nabijał? Wypowiedział jakieś słowo ale brzmiało tylko jako chrumknięcie. Nie trwało to długo, aż pewna osóbka odczarowała go. Skoro był już sobą, a Gryfon na tyle blisko zadziałał instynktownie. Podszedł do niego i kiwnął głową jakby coś miało być za nim. Taki drobny zwód, może się obróci. Bez dużego grymasu wziął największy zamach jaki mógł i przywalił mu prosto w szczękę. O rany, ten gruchot słyszał nawet stąd. Ręka tak go bolała że aż musiał nią chwilę pomachać by przestała piec, może potraktował go zbyt.. brutalnie? Ostatnio mu się zdarzyło tak, rozejrzał się instynktownie po sali będąc nieco osłupionym.
Ostatnie zajęcia z Pataponem były całkiem ciekawe, toteż i tym razem postanowiła przyjść. Ostatnio życie w Hogwarcie znów zrobiło się nudne (o ile kiedykolwiek było ciekawe), ale głosy dobiegające z klasy zapowiadały coś... ciekawego. Czyżby lekcja już się zaczęła? Niemożliwe. To musiała być bójka. Daisy uwielbiała bójki na zaklęcia, bo przypominały pojedynki tylko bez zasad. Otworzyła drzwi, w tym momencie Lucas uderzał jakiegoś gryfona i wyglądał trochę jakby tego żałował. Nie wiadomo co się działo w głowie Daisy, na pewno jakieś dziwne rzeczy, bo na pewno nie rzuca się czarnomagicznych zaklęć tak po prostu. Zdążyła tylko zauważyć, że gdzieś tam dalej pałęta się Holly. - Purificatio Malum - wymruczało złowrogo celując w ślizgona, ale na tyle cicho, że ciężko było usłyszeć jej słowa. Było to jedno z zaklęć, które ostatnio ćwiczyli i było naprawdę ciekawe, ponieważ potencjalni obserwatorzy widzieli tylko całkiem niewinne wymioty i nie wiedzieli co dzieje się w głowie ofiary. Pozwoliła sobie rosnąć tej irracjonalne nienawiści, którą czuła. Może myśli odejścia od bractwa były totalną bzdurą? Minęła Lucasa, który własnie wymiotował, w głowie widząc różne, dziwne i nieprzyjemne rzeczy. I stanęła obok gryfona (@Belphegor Bloodcrow), którego ślizgon przed chwilą uderzył. Uśmiechnęła się do niego nikle. Dziwnie jej trochę było, że postawiła się po którejś stronie, która nie była stowarzyszeniem.
opis zaklęcia:
Pierwszy efekt po rzuceniu jest tak naprawdę najmniej przyjemny - ofiarę napadają srogie wymioty, trwające około minuty. Następnie do ataku przystępują dezorientacja, błyskawiczne zmiany w postrzeganiu kolorów i otępienie. Ostatecznym skutkiem jest zaburzone rozpoznawanie rzeczywistości, innymi słowy trafiona postać jest przekonana, że właśnie obudziła się ze snu. W większości przypadków prędko zapomina też ostatnio przeżyte zdarzenia.
Oznacza to, że Lucas będzie otępiony jakieś 5-10 minut, a potem może nie pamiętać co wydarzyło się na lekcji. Rzuć kostką: parzysta - pamięta, nieparzysta - nie pamięta.
Afera na lekcji robiła się coraz większa, a tak naprawdę chodziło tylko o durną wymianę zdań z Lucasem! Nie myślała, że tyle osób się wtrąci. Kath zareagowała w ogóle bez sensu. Lilith coś stękała pod nosem. A kiedy do klasy nagle wszedł @”Belphegor Bloodcrow” zrobiło się już totalne zamieszanie. Jednak akurat to, co się stało po wejściu chłopaka było co najmniej zabawne. W tej swojej wyliczance przyjaciół, których trzeba od siebie odrzucić oczywiście o nim nie zapomniała. Lubiła tego chłopaka. Niemal nieustannie ją bawił. I dlatego on również był zagrożeniem. A dokładniej mówiąc, to ona była zagrożeniem dla niego. Jednak to nie teraz, bo obecnie pomógł jej zamieniając Lucasa w... Świnkę! Wydała pod nosem prychnięcie, które było zamiennikiem śmiechu. - Dzięki – Odpowiedziała gryfonowi na temat włosów. Nie zamierzała zostać w tym kolorze, ale to był obecnie najlepszy pomysł jak akurat jemu wyjaśnić swoje zniknięcie. Z wszystkich był najbardziej uparty i to jego ptaszka widziała najczęściej na horyzoncie w czasie swojej rekonwalescencji. Niestety Oriana bardzo szybko zepsuła zabawę. Dziewczyna spojrzała na nią z pogardą. I po cholerę się wtrąca? - No proszę, musi Cie twoja własna laleczka bronić – Rzuciła sprawiając, że pomoc Ori kompletnie przestała być rzeczą dobrą, a wręcz przeciwnie. Pokazała jaki z Lucasa jest frajer. A jeszcze mniej było zabawnie, gdy ten wymierzył cios prosto w twarz jej „obrońcy”. - Te, hamuj się! Popierdoliło Cię już do końca? - Krzyknęła w stronę Lucasa mając nadzieję, że nie zrobił większej krzywdy gryfonowi. Chociaż dźwięk, który towarzyszył uderzeniu zdecydowanie zwiastował co innego. I nagle kolejna akcja, której się nie spodziewała. W Lucasa uderzyło zaklęcia a obok nich pojawiła się Daisy. Znała ją z Salem i w sumie lubiła. Nic dziwnego, że wstawiła się po ich stronie. Szczególnie, że jak to szło, Luca? Ah, że Titi powinna zginąć w tym pożarze, czy coś. Solidarność Amerykan!
Shenae ledwie trzymała się na swoim miejscu, ale słysząc jak kłótnia narasta, zwróciła twarz w tamtym kierunku teraz już kompletnie ignorując Devena, ale pierwszy raz, niespecjalnie. Zmarszczyła brwi obserwując sytuację. Wsparła się na jednej ręce, bo krzyki powoli na zmęczonym organizmie odbijały się migreną. — Szlag… — mruknęła pod nosem, mrużąc oczy i przecierając je jedną dłonią. Wtedy właśnie puszczone zostało pierwsze zaklęcie. Spiorunowała spojrzeniem Katherine, nic nie mówiąc, dopóki sprawa nie przybrała bardziej dynamicznego obrotu, kolejne czary przelatywały przez klasę w obecności gości Hogwartu (taaaaa, teraz to już gości). Jakkolwiek nie była wycieńczona, była też prefektem. Wstała z miejsca, próbując przebić się przez ten cały chaos. W pierwszej kolejności oberwało się Katherine i Lucasowi, z rozmachu, skoro należeli do tego samego domu: — Co wy wyrabiacie?! Rozum wam odjęło, czy jak?! To nie miejsce takich rozrywek. Jeszcze coś zaraz sobie nawzajem zrobicie. @Vittoria Brockway, @Lucas Kray co to za wulgarne odzywki? — Rozumiała, ze każdego czasami ponosi, ale to już było lekkie przegięcie, żeby swoje prywaty wykrzykiwać na całą salę i przzy okazji narażać innych na oberwanie rykoszetem zaklęcia, z których każde było proporcjonalnie niebezpieczne do kretynizmu i braku kompetencji wszczynających ten harmider osób — @Katherine Russeau, bez zaklęć, co za piekło rozpętałaś? @Belphegor Bloodcrow W szkole nie transmutujemy uczniów w żadne zwierzęta. To niebezpieczne dla kogoś niewprawionego, jak wy. @Katherine Russeau, @Lucas Kray, @Vittoria Brockway, @Oriane L. Carstairs po -10 punktów dla waszych domów od osoby za waszą bezmyślność i łamanie szkolnego regulaminu. @Belphegor Bloodcrow, w drodze wyjątku dla Ciebie -20 punktów za narażenie zdrowia i życia kolegi. Podziękujcie sobie nawzajem. Nie będę nawet dochodzić do tego, jaki kto miał w tym udział — w tym całym chaosie nie wiedziała, że niesprawiedliwie ukarała też Orianę, ale tak już chyba bywało, że kiedy działo się coś tak skomplikowanego, nauczyciele czy prefekci często "wynagradzali" za to większą ilość osób i czasami znalazła się jakaś ofiara sytuacji, która niepotrzebnie i niespecjalnie się w to wkręciła, jako niewinna, zgubiona w takich konfliktach dusza – a teraz spróbujcie wszyscy dojść do siebie na korytarzu. Powiedzcie mi, że nie muszę was tam pilnować i nie zrobicie nic więcej tak bardzo nieprzemyślanego i głupiego? Możecie mi wierzyć, ze postaram się, żeby nie obeszło się to dla was bez szlabanu. @Daisy Manese, Ciebie też to dotyczy! — tej to nawet nie miała siły komentować. W całym tym rozgardiaszu Daisy miała szczęście, że Shenae nie wydała żadnego podejrzenia względem jej rzuconego zaklęcia, bo zwyczajnie formuła uroku zgubiła się gdzieś w tym totalnym burdelu. Inaczej mogła mieć więcej niż tylko problemy ze szlabanem. — I co się dzieje z Tobą dzieje, Lucas? @Deven Quayle, nie patrz się, rusz się. Ktoś musi go zabrać do Skrzydła Szpitalnego. Mam nadzieję, że to nie sposób na uniknięcie szlabanu, bo doczekasz się czegoś gorszego, Kray.
-30pkt dla Slytherinu -20pkt dla Salem -20pkt dla Gryffindoru
Mojemu pojawieniu się w klasie transmutacji, towarzyszył stukot kowbojek, a wszystko za sprawą tego, że @Winnie Hensley niezmiennie w nie ubrana, dotrzymywała mi kroku. Pojawiliśmy się tam w dość szybkim tempie, gdy w czasie kolejnych dyskusji na temat naszych tajemniczych przedmiotów, zorientowaliśmy się, że to godzina, w której rozpoczynały się zajęcia. Przez to wszystko, nie zdążyłem schować swego przedmiotu do kufra, a łaziłem po szkole z nożem, który był jednocześnie kastetem, a do tego czasem gadał i wibrował. I na pewno nie było mi to na rękę. W czasie ostatnich tygodni czułem się jak szaleniec, za każdym razem, gdy artefakt gadał do mnie hasła na temat wilkołactwa. Co logiczne, wolałem obecnie chować go głęboko w kufrze, niż nosić przy sobie. Skąd jednak miałem wiedzieć, że przyniesienie go na zajęcia będzie dodatkowo bardzo bardzo fatalnym pomysłem, bo wyglądało na to, że obecnie na sali mieliśmy wilkołaka? Na szczęście póki co, sekret @Vittoria Brockway miał pozostać dla mnie nieznanym. Bo nawet, gdy przekroczyłem próg klasy i zdałem sobie sprawę, że nóż zaczyna naprawdę wyjątkowo dziwnie się kręcić w mojej torbie na książki, to nie potrafiłem dopasować tego zjawiska do konkretnej osoby. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to gwałtowne zatrzymanie się w progu i udawanie, że poszukuję czegoś w torbie, w tym czasie rzucając zaklęcie wyciszające na ten czarnomagiczny przedmiot. Udając, że niby nic się nie wydarzyło, ruszyłem wraz z mą blondwłosą przyjaciółką ku wolnym miejscom w klasie. W pomieszczeniu znajdowała się stała już grupka tych, co to zwykle na zajęciach się pojawiają. Tylko, że zajęcia zamiast zaczynać się jak zwykle, pogrążone były w jakimś dzikim chaosie. Właśnie para chłopaków zamieniała się w świnie, czasem okładając też po mordach, dalej Vittoria chwilę biegała z czerwonymi włosami, a @Katherine Russeau spała i jeśli jeszcze nikt ją nie odczarował (bo nie łatwo się tutaj połapać!), to pewnie rzuciłem na nią finite, by nie przespała wszystkiego, jak to ja miewałem w zwyczaju. Tak czy siak, na pewno posłałem jej lekki uśmiech, w myślach sobie przywołując ostatnią, miłą wymianę listów, będącą zapowiedzią, na pewno czarującego wieczoru. - Oglądanie jak Anglicy sami się wzajemnie wykańczają jest jeszcze zabawniejsze niż uczestniczenie w tym - szepnąłem do Wins, całkiem rozbawiony całą tą pogmatwaną sytuacją. Mniej więcej w tej chwili pojawiła się na horyzoncie @Daisy Manese, która dość szybko zareagowała zaklęciem z pakietu tych, należących do bractwa. Nie wiem, czy mądrym było używanie go na lekcji, ale na pewno efektownym! Potem pojawiła się ta wściekła krukonka i pozabierała punkty, rozganiając wszystkich. To było jakieś okropne zamieszanie, to też podszedłem szybko ku Daisy, gdzieś w tym całym tłumie. - Już myślałem, że nikt ich nie szlifuje, pięknie rzucone - skwitowałem, nie mogąc nie zauważyć, iż dobrze rzuciła urok, który ćwiczyli. Powinniśmy jeszcze popracować nad jakimiś zaklęciami wymazującymi z pamięci u innych obraz rzucenia ostatnich uroków. Wolałbym, żeby jak najmniej osób je podsłuchało. - Jeszcze parę takich lekcji i uraczymy nimi pół szkoły. - Tym razem dość cichym głosem skierowałem się do Wins, bo ostatnio to nasza dwójka miała spory konflikt na zajęciach. Cóż za burdel w tej szkole.
Wszystko wydawało się tak zabawne, dopóki knur znów nie zmienił się w człowieka. No cóż, wszystko co dobre, szybko się kończy, więc i to musiało kiedyś przestać być jawą. Smutny z tego powodu Gryfon wyraziłswoje niezadowolenie. - W tamtej postaci wyrwałbyś o wiele więcej panienek... Jakby Ci nie szło, to wiesz gdzie mnie szukać. Naprawię to! - Powiedział to całkiem poważnie patrząc z usmiechem na idącego w jego stronę ślizgona. Kiedy jednak tą cudowną chwilę przerwało chrupnięcie, którego źródło było dosyć jasne dla każdego, kto przyglądał się owej scenie, Belphegor skołowany padł na podłogę. Złapał się za szczękę, lecz od razu odsunął dłoń, ponieważ ból był nieznośny. Siedział tak chwilę w zadumie po czym prychnął, natychmiast łapiąc się znów za podbródek. W końcu pojedyncze prychnięcia przerodziły się w śmiech. Oczywiście sprawiało to niesamowity wręcz ból, ale w tej okoliczności nie można było się powstrzymać. Belphegor spojrzał w górę na ślizgona. - W chuj dobly sios! A miałem Cię sa sipkę wyzywającą się na dziewcynach. - Obecny stan zdrowotny nie pozwolił Belphegorowi nie seplenić. Już miał się zbierać, żeby oddać Ślizgonowi, jednak ten nagle ni z gruchy ni z pietruchy obdarzył go swoim ostatnim posiłkiem. - Kullwaaaa! Pojebało?! - Krzyknął żałując tego od razu. Nie dośc, że miał złamaną szczękę, to jeszcze obrzygane spodnie i buty. No pięknie. Spojrzał na @Daisy Manese, która się do niego uśmiechnęła. Głupio mu było uśmiechać się będąc całym w niestrawionych resztkach jedzenia, więc zrobił obrzydzoną minę i podrapał się po głowie. Zupełnie nie zwrócił uwagi na Krukonkę i zbył ją machnięciem ręki kierując się do skrzydła szpitalnego. Najwyżej powie, że powód wyglądu jego ciuchów zaraz się zjawi.
To zamieszanie źle wpłynęło na Hollywood. Z początku siedziała spokojnie, wpatrując się w Indianina. Wyciagneła nawet dłoń przed siebie, w dziwnej pokusie chwytając końcówki jego włosów. Chyba miała słabość do kolorytu, czy faktury włosa, bo to nie była pierwsza osoba, na której fryzurę zwróciła uwagę. W następnej kolejności, zdezorientowana spojrzała za siebie przez ramię.. Zaklęcia śmigały dość błyskawicznie. Tęczówki oczu Holly utkwione były jednak w jednym punkcie, bo zaraz spięła się mimochodem. Nagły przepływ wspomnień uderzył ją tak gwałtownie, że zacisnęła palce na ramieniu chłopaka, na chwilę przed tym, jak wstrząsając głową, oparła się na ławce przed sobą, chowając twarz w rękach. Kuląc ramiona mruczała coś niezrozumiałego do siebie samej, próbując odciąć się od tego wszystkiego, co działo się wokół. Nie trzeba było wiele wiedzieć o Ainsworth, żeby domyślić się z czego wynikał ten stan. Chaos, jaki się odgrywał był w części podobny do tego, jaki swojego czasu miał miejsce w Salem. Tam też działo się wszystko poza ludzką kontrolą. Ludzie krzyczeli, panowała bezsilność wobec pewnych wydarzeń, których nie dało się cofnąć. Nauczyciele wydawali polecenia, próbowali doprowadzić to piekło do porządku. Było gorąco, naprawdę gorąco. Tak samo, jak teraz żar rozpalał dziewczynę. Powrót do szkoły to może jednak była dla niej za szybka decyzja. Drżała, próbując poradzić sobie z tym, co teraz działo się w jej głowie, nawet jeśli sytuacja za nią powoli wracała do porządku, z Hollywood nic się nie poprawiało. Zamknęła się na bodźcie z zewnątrz, zaciskając przedramiona mocniej na uszach, przyciskając je również do policzków, ze złączonymi przed sobą łokciami.