Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Jako, że lekcji nie można było zaliczyć do tych udanych uznał, że chociaż porozmawia sobie z koleżanką ot co. Oczywiście odebrał też świnkę od nauczyciela, jednak nie śpieszył się zbytnio z przemienianiem ją w skarbonkę. Oczywiście zdąrzył się już przyzwyczaić do jakże enigmatycznych odpowiedzi Mini, więc po prostu nie wnikał w szczegóły jej zniknięcia. - Miałem pewne problemy życiowe. Kiedyś ci opowiem, właśnie możemy umówimy się na ognistą? Patrząc jak inni tworzą już swoje skarbonki postanowił, że nadszedł czas aby i on stworzył swoją własną. Jak superkowo. Rzucił w nią drętwotę i po chwili zaczął majstrować, aby to zaczęła zmieniać kształt. Co prawda nieco udało mu się ją zmodyfikować jednakże na jej podbrzuszu pojawiły się dziwne krosty, na szczęście nauczyciel to zauważył i postanowił mu pomóc. Następnie Ryan zajął się resztą, wydawało się, że uzyskał odpowiedni efekt jednakże po dotknięciu skarbonki ta zaczęła się zapadać. Grr, nvm kiedy to pozostało tylko namalowanie na niej wzorku oto pojawił się chiński smok. That kreatywność x2. No nic w każdym razie zrobił swoje, może skarbonka nie była idealna, ale czy komuś to przeszkadzało?
Uśmiechnęła się do Astrid, która usiadła obok niej, ale po chwili przerodziło się to w głośny śmiech, kiedy okazało się, że mają transmutować żywe prosiaki i te kwiczały im w klasie. Ach ta Alva! Ciągle ją coś bawiło i skupiała się na wszystkim poza tym, co koniecznie. Ciekawe, jakby to wyglądało, gdyby była metamorfomagiem i mogła teraz zmienić swój nos w taki świński i wspierać biedne prosiaczki w ich niedoli. Poczułaby się jak wieprz, a to w sumie jednak nie jest dobry pomysł. Zważywszy na to, że Astrid mogła się zamyślić i pomylić ją wtedy ze swoim eksperymentem transmutacyjnym. O nie! Wycelowała różdżką w świnkę, unieruchamiając ją na tyle dobrze, że mogła od razu przejść do reszty zadania. Niestety ale zmienienie jej rozmiaru niezbyt powiodło się Cabrerze. Właściwie zaklęcie zmniejszające w ogóle nigdy jej się nie powodziło, a teraz sprawiło, że świnia dostała krost. Biedaczka! Wyglądała teraz trochę jak Alva, gdy dopadła ją smocza ospa. Brrr, złe wspomnienie. Właściwie to dziewczyna niemalże spaliła się ze wstydu, gdy nauczyciel naprawił jej pracę. Wolałaby sama dojść do tego, jak wykonać zadanie, ale w tym momencie to już za późno. Może to i lepiej, bo jakby te bąble urosły to świnka zaczęłaby latać jak na balonach, a potem to by się rozprysło w powietrzu, oblewając wszystkich słoniną czy coś. Dopiero transmutacja skóry w porcelanę zdołała jej się powieść. Hmm, wpadł jej nawet do głowy szatański plan, żeby zamienić Thiago w wielką matrioszkę. Ciekawe, czy spodobałoby się Zilyi. Nawiązywałoby trochę do jej rodzinnych stron. Chociaż Cabrera jako lalka…. Musiałaby go sklonować, zmniejszyć (co niespecjalnie jej szło) i jeszcze zamienić w porcelanę jego kopie. Za dużo roboty. Z knucia intrygi wyrwał ją nauczyciel, mówiący, że mają jakoś ozdobić skarbonki. Wena niestety ją opuściła, więc wykorzystała motyw z nieudanego talerza, ale to nie spotkało się ze zbytnim podziwem Withmana. Szkoda.
(ignoruję, bo mam dużo pkt; 4, 3, 2 chyba, bo pewności nie mam z numerkami, ale na pewno opcje ze spisu są prawidłowe)
To zdecydowanie nie był dzień Tanner'a. O ile udało mu się od razu unieruchomić świnkę, tak późniejsze etapy zadania kompletnie mu nie wyszły. Był trochę rozkojarzony i za bardzo nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Chciał bardzo wyjść z tej klasy, mimo że na początku zajęcia wydawały mu się idealne. Chcąc zmienić rozmiary świnki Chapman obsypał jej brzuch bolesnymi krostami, więc oczywiście to zadanie kompletnie mu się nie powiodło. Profesor na szczęście panował cały czas nad sytuacją i nie pozwolił na znęcanie się nad świnią. Na całe szczęście. Następny etap też nie poszedł chłopakowi za dobrze, kompletnie nie udało mu się zmodyfikować skóry świni. Odrobinę rozczarowany i zdenerwowany Tanner nie ucieszył się wcale, gdy usłyszał, ze według własnego pomysłu ma ozdobić świnkę, którą nawet nie przypominała skarbonki. Dlatego właśnie postanowił wykorzystać wzory z poprzedniego zadania, co w ogóle nie przypadło do gustu nauczycielowi. Trudno, Tanner'owi ta lekcja też kompletnie nie przypadła do gustu. Wyszedł zrezygnowany i odrobinę urażony.
Spojrzała na Amelię mrugając oczami ze zdziwienia, bo ta już przymierzała się, żeby przetransmutować żywą, ruszającą się świnkę. Jeszcze chwilę ją obserwowała, licząc na to, ze ktoś jej pomoże. W końcu jednak zrezygnowała. Odetchnęła ciężko. No cóż, mimo faktu, ze była na nią zła o trening Quidditcha, podeszła do dziewczyny, przysiadając na krześle obok niej. — Czekaj, nie na żywo, bo Ci ucieknie. Drętwota. Wycelowała zaklęciem w świnkę,a ta padła nieruchomo na ławkę, po czym Wotery mogła przystąpić do skończenia swojego zadania. S'Angelo w tym czasie oparła się rękoma o stoli, burcząc pod nosem: — Ale za ostatni trening to powinnam mieć Cię gdzieś. I byłybyśmy kwita — marudziła, bo dalej nie mogła przeboleć, że na treningu zjawiła się tylko Jean z pierwotnego składu. Nie patrzyła na dziewczynę, obserwowała jej poczynania i efekty przetransmutowywania zwierzęcia. Musiała przyznać, że poszło jej to chyba zgrabniej od D'Angelo. Co się dziwić, jak wszyscy wokół wyprowadzają ją z równowagi. No!
Anastazja Silvarova
Wiek : 36
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, opiekun Slytherin'u
Wkroczyła do klasy pewnym krokiem. Przywitała klasę delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy. Przyciągnęła za sobą kwiatowy, kobiecy zapach. Ubrała się prosto i schludnie, w granatową sukienkę z grubszego materiału i wysokie, czarne, lakierki na obcasie, do tego kilka gustownych dodatków, w rodzaju srebrnego, niedużego wisiorka oraz kilku obręczy zdobiących jej nadgarstki - zupełnie nie przypominała tej Anastazji Silvarovej, którą była poza murami Hogwartu. Nadal jednak emanowała od niej siła charakteru i pociągająca, tajemnicza aura kobiecości. Skromny strój i filigranowa figura nie zdradzały talentu i mocy, które posiadała. Odchrząknęła delikatnie, żeby uciszyć wszelkie dyskusje i pomruki. Musiała być stanowcza. Nikt jej tu nie znał i nie mogła dać wejść sobie na głowę już pierwszego dnia. Może część uczniów pamiętała ją z pociągu do Hogwartu, kiedy zaangażowała się w pościg za Lunarnymi, wtedy też została oficjalnie przedstawiona podczas Wielkiej Uczty, ale nigdy nie miała potem okazji na prowadzenie lekcji. Jej obowiązki, związane z posadą aurora, okazały się zbyt absorbujące, żeby mogła pozwolić sobie na nauczanie Transmutacji. Dzisiaj miała lekką tremę. Nie dość, że większość z obecnych tutaj uczniów, mogłaby jeszcze uchodzić, za jej rówieśników, to musiała jeszcze jakoś przykuć ich uwagę, zająć ich czymś i... zupełnie nie miała pomysłu na lekcję. W końcu wpadła na pewien pomysł. - Witam was wszystkich serdecznie! Nazywam się Anastazja Silvarova i będę od dziś nauczać was Transmutacji - zaczęła, rozglądając się po twarzach zgromadzonych w sali uczniów i studentów. - Zaczniemy najpierw od prostszego zadania, które wykonacie wszyscy. Potem uczniowie będą mogli opuścić salę, studentów natomiast poproszę o pozostanie, w celu kontynuowania zajęć. Zajmiemy się nieco bardziej złożonym zadaniem. Wyciągnęła z torby jabłko. Przeliczyła szybko uczniów i machnęła różdżką, mnożąc ilość owoców w taki sposób, żeby dla wszystkich starczyło. - Pierwsze zdanie polega na transmutacji tego jabłka w gruszkę - powiedziała i zaczęła pisać na tablicy formułę zaklęcia. Kiedy skończyła, odwróciła się ponownie do klasy. - Proszę teraz uważnie obserwować ruch mojej różdżki! - Płynnym, zdecydowanym smagnięciem, skierowała różdżkę w kierunku jednego z jabłek, a ono zmieniło się w piękną, dojrzałą, soczystą gruszkę. - Mam nadzieję, że wszyscy wszystko rozumieją? No to do roboty! - Kolejny finezyjny ruch nadgarstka i wszystkie owoce powędrowały w kierunku sali, lądując naprzeciwko uczniów. - Możecie potem potraktować swoje gruszki, jako drugie śniadanie. O ile oczywiście uda wam się wykonać zadanie... - Uśmiechnęła się drapieżnie i zaczęła przechadzać po klasie, obserwując, jak radzą sobie jej podopieczni.
Transmutacja jabłka w gruszkę. Rzucacie dwiema kostkami.
Pierwsza kostka odpowiada za to, jak dobrze udało wam się zmienić kształt jabłka: 1 i 2 - jaki blamaż! Jabłko pozostało jabłkiem i w niczym nie przypomina zdrowego owocu gruszki. 3 i 4 - nie wyszło wcale tak źle... nadal trochę przypomina trochę jabłko, ale jego kształt nieco się wydłużył. 5 i 6 - masz niebywały talent! Udało się idealnie!
Druga kostka odpowiada za to, jak dobrze udało wam się zmienić kolor i strukturę wewnętrzną owocu: 1 i 2 - no cóż... nawet jeśli WYGLĄDA jak gruszka, to smakuje z całą pewnością, jak antonówka, 3 i 4 - ehhh... Twoje jabłko zmieniło kolor i smak, ale nie jest zbyt idealne: wygląda jakby się nieco psuło. 5 i 6 - doskonale! Udało Ci się doskonale zmienić strukturę jabłka, w idealną gruszkę!
Za każde 5 punktów z Transmutacji w kuferku, możecie DODAĆ +1 do jednego ze swoich rzutów. Powodzenia!
UWAGA! CZAS NA WYKONANIE ZADANIA MACIE DO CZWARTKU! :>
Była wypoczęta i niespotykanie pełna radości. Wkroczyła do sali tanecznym krokiem i zajęła swoje miejsce w jednej z ławek. Była bardzo ciekawa, jaka okaże się ta cała nowa nauczycielka Transmutacji. No i została też opiekunką Slytherinu. Miała nadzieję, że okaże się ich GODNĄ reprezentantką w gronie pedagogicznym. Słyszała o niej już pewne historie, ale nie wiedziała ile z nich to plotki, a ile prawda. - Dzień dobry! - Odpowiedziała Noemie, wykonując delikatny, wyuczony ukłon. Dopiero teraz usiadła. Dzisiaj zgrywała wzorową uczennicę. Tego zapewne po niej oczekiwano... Wyczuła nieco surowy ton Silvarovej i doszła do wniosku, że musi być strasznie sztywna i zasadnicza. W życiu ceniła sobie te cechy, ale... tutaj nie była zachwycona, że będzie musiała poddawać się jej woli. Skrzywiła się nieznacznie. Otrzymała swoje jabłko. To było proste zadanie. Nawet nie musiała się za bardzo skupiać - była studentką i robiła to już wiele razy. Nie była zbyt utalentowana, żeby nie rzec: była beztalenciem, jeśli chodzi o naukę, ale ciężka praca zaowocowała. Powtórzyła finezyjne ruchy Anastazji i siuu! Jej jabłuszko nagle zmieniło się w idealną gruszkę! Jakaż była zaskoczona i dumna! Nigdy chyba nic nie udało się AŻ TAK dobrze.
Cynthia była nieco przybita ostatnimi niepowodzeniami w szkole. Co prawda udało jej się wzorowo zdać egzamin na teleportację, ale poza tym nie szło jej najlepiej. Zdawała się być mocno rozkojarzona. Puchonka przywitała nową nauczycielkę i ze skupieniem obserwowała wszystkie jej ruchy, przyswajając każde słowo, które wypowiadała. Zdawała się być bardzo charyzmatyczna i nie wydawało się rozsądnym, próbować się jej przeciwstawić. Trochę się bała jej surowego tonu i rozproszyła się, kiedy drżącą dłonią, próbowała zmienić swoje jabłuszko. Wyszło jej średnio. O ile struktura i kolor wyglądały znakomicie, o tyle kształt nie zmienił się ani o krztynę. Spojrzała na swoje dzieło krytycznym wzrokiem. Skrzywiła się. Naprawdę liczyła na to, że uda jej się dużo lepiej, ale cóż... Stwierdziła, że to już dość kompromitacji na ten jeden dzień i chociaż miała ochotę zapytać, czy może zostać na zajęciach dla studentów, teraz zrezygnowała z tego pomysłu. Pokazała swoją "gruszkę" Anastazji, która nie wyglądała na zachwyconą, po czym pożegnała się i wyszła z sali.
1 i 5 z/t!
Ostatnio zmieniony przez Cynthia Whitemoon dnia Wto Maj 13 2014, 12:58, w całości zmieniany 1 raz
Lawyers był pewien swoich umiejętności z Transmutacji. Był to jego ulubiony przedmiot i zdecydowanie szło mu z niego najlepiej. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy Anastazja wkroczyła do klasy. Przyniosła ze sobą piękny zapach, który wypełnił jego nozdrza. Zatopił się w nim na chwilę. Wyglądała przy tym bardzo schludnie i całkiem ładnie. Wydawało mu się, że jest młodsza, od tej, którą pamiętał z wakacji. No i szczuplejsza. Z jakiegoś powodu została opiekunką Slytherinu - robiła błyskawiczną karierę, zarówno w szkole, jak i w Ministerstwie Magii. Z całą pewnością zajdzie w życiu daleko. Warto chyba mieć kogoś takiego po swojej stronie? Gorzej, że zapewne będzie cholernie wymagająca... Pierwsze zadanie nieco zaskoczyło Lawyersa. Oczekiwał czegoś trudniejszego. Na szczęście jej deklaracja, na temat dodatkowego zadania dla studentów, uspokoiła jego niepokoje. Chciał się wykazać! Naśladując ruchy Anastazji, na chwilę się zdekoncentrował i jego gruszka, choć miała idealny kształt, to na jej powierzchni znalazło się kilka niepożądanych skaz. Silvarova zdawała się jednak być zadowolona z jego dokonań i pokiwała głową z uznaniem. Chłopak uśmiechnął się, czekając, aż reszta uczniów wykona zadanie, by wysłuchać kolejnych instrukcji.
Elsa była dziś niepojęcie wkurwiona na cały świat. Śniadanie jej nie smakowało, generalnie wstała lewą nogą i nie zapowiadało się na to, aby ten dzień jakkolwiek miał się poprawić. Przywitała burkliwie nową nauczycielkę, która teraz miała być opiekunem Slytheriunu, i zajęła miejsce w którejś z ławek, licząc na to, że zadanie wyjdzie lepiej niż cokolwiek innego w tym feralnym dniu. Tym bardziej, że transmutację lubiła. Zamiana jabłka w gruszkę brzmiała banalnie. Jednak szczęście nie zamierzało dziś pokazać się w żadnej postaci. Złapała swoje jabłko zanim odpadło na ławkę i uniosła różdżkę. Może zbyt mało skupiła się na powtarzaniu ruchów Silvarovej, bo pomimo usilnych prób, jabłko dalej pozostawało jabłkiem. Kształt nie zmienił się ani trochę. Fuknęła niezadowolona i spróbowała z kolorem i wnętrzem. Świetnie, wyglądało jak nadpsute. Pięknie się popisała, miała ochotę ciskać we wszystkich gromami.
mistrz kostek? 1 i 1, dodaję plus dwa do drugiej części :<
Echo-mistrz-wszystkiego pojawiła się również na transmutacji. Była ciekawa, kim jest nowa nauczycielka i miała szczerą nadzieję, że nie jest taka jak Ślizgoni. Podobno się nimi opiekowała. Cóż, Lyons starała się nie oceniać od razu, ale uśmiech nauczycielki nie przekonał jej zbytnio. Podeszła jednak do zadania, powtarzając dokładnie ruchy pani profesor, dzięki czemu jej jabłko wydłużyło się nieco. Nie była zadowolona, więc spróbowała poprawić swój owoc, żeby kształtem przypominał bardziej gruszkę. Udało się, na szczęście! Uśmiechnęła się do siebie zadowolona i zabrała się za zmianę smaku, koloru i innych własności, żeby uzyskać stuprocentową gruszkę. Po chwili kombinowania udało jej się osiągnąć zamierzany efekt, i nie dość, że kształt był odpowiedni, to do tego zgadzały się również inne rzeczy. Podziękowała grzecznie Silvarovej za lekcję i wyszła z klasy po wykonanym zadaniu.
Phoenix nie mogła opuścić lekcji. Znaczy mogła, ale nie chciała, z tego prostego powodu, że dzisiaj miała transmutację, a to był jej konik. Jej przedmiot, coś tylko i wyłącznie jej, w czym była dobra. Na tyle dobra, że dzięki temu została wysłana tutaj do Hogwartu na konkurs. To chyba coś znaczyło prawda? W sali była punktualnie, nie czuła nigdy potrzeby by przychodzić przed czasem. Wysłuchała dokładnie nauczycielki i obserwowała jej ruchy po czym uśmiechnęła się pod nosem. Znała to zaklęcie i uczyła się go wcześniej już sama w czasie gdy przebywała na swoim obozie dla grubasów. Dlatego też wiedziała, że nie powinna mieć z nim większego problemu. Wiedziała też więc jednocześnie, że jako drugie śniadanie zje sobie idealną gruszeczkę. Czuła, że dziś to jej dzień i nic nie stoi jej na przeszkodzie by dobrze wykonać zadanie profesorki. Dlatego też bez obaw, czy obiekcji sięgnęła po różdżkę, gdy tylko jabłko zostało postawione przed nią. Spojrzała na nie i uznała, że nawet, gdyby jakimś cudem nie udało jej się przetrnsmutować owocu t i tak ma dojrzałe jabłko które z pewnością było smaczne. -Do dzieła. - mruknęła od siebie, pop czym wycelowała różdżka w jabłko i wykonała ruch nadgarstkiem, identyczny jak profesorka, która poprosiła ich o wykonanie tego zadania. Na jej oczach owoc zmienił się w gruszkę.
Amelia od ostatniego spotkania w pokoju wspólnym Krukonów chodziła rozkojarzona. Próbowała przypomnieć sobie cokolwiek więcej z momentu jej przemiany niż strach, jaki czuła. Właściwie i jego nie pamięta za dobrze. Najgorsze było dla niej to, że Aaron przypominał jej kogoś, kogo należy się bać, przed kim należy uciekać. Coś jednak ciągnęło ją do niego niczym magnes. Gdy weszła do klasy, nie bardzo wiedziała gdzie się znajduje. Wiedziała tylko, że znów tu był. Ostatnio był wszędzie. Jakim cudem dopiero teraz zwracała na niego uwagę? Zajęła miejsce obok chłopaka, uśmiechając się do niego lekko. - Cześć. Dzisiaj przezwyciężyłam swoje lenistwo i udało mu się trafić do klasy na czas - uśmiechnęła się lekko do Aarona, po chwili skupiając się - albo raczej próbując się skupić - na słowach nauczycielki. Pierwsza część nie poszła najgorzej, udało jej się odrobinę wydłużyć kształt jabłka. Nic innego jednak się nie stało. To bardzo przykre, że lekcji transmutacji wychodziły jej tak słabo. Wolałaby nie radzić sobie z historią magii, chociażby. Druga część zdecydowanie była ponad możliwości Amelii. Z jabłkiem nie stało się kompletnie nic, dalej smakowało jak jabłko. Westchnęła ciężko, zerkając na chłopaka, któremu poszło o wiele lepiej. - Chyba będę musiała poprosić Cię o korepetycje. O ile zechcesz mi ich udzielać. Z takim życiowym nieudacznikiem jak ja może być ciężko.
Teraz, w czasie trwania Sfinksa, na którego udało jej się załapać Dany pomimo swojego roztargnienia bywała na wszystkich lekcjach. Chciała bowiem przygotować się jak najlepiej na nadchodzące zadania. Na razie w kość dawało jej zwierzątko, którym musiała się zajmować. Wczoraj znalazła je na swoim łóżku i już wczoraj została przez nie pogryziona. Ona, prymuska z ONMS i wielbicielka smoków nie mogła sobie poradzić z zwierzęciem sklasyfikowanym jako niegroźne. Westchnęła wchodzac do sali. Miała nadzieję, że tym razem uda jej się coś w końcu zrobić dobrze. Wysłuchała psorki, która mówiła o czym będzie dzisiejsza lekcja, po czym pojawiło się przed nią jabłko. Dany zmarszczyła nosek patrząc na nie wątpliwie. Po ostatnich marnych wynikach, bo kilkudniowe szukanie nasion nie można uznać za dobry wynik, tak samo jak pogryzienie przez nowego pupila, Dany uznała, że szczęście ją opuściło i nic już jej nie będzie wychodzić. Obserwowała ruch nadgarstka, który powtórzyła kilka razy bez rzucania zaklęcia, po czym spróbowała na owocu. NA MERLINA! Jabłko zmieniło się na jej oczach w dorodna gruszkę. Coś niebywałego Dany w końcu udało się coś za pierwszym razem. Duma rozgorzała w jej sercu.
kostki: 6,5
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Rasheed również zjawił się na lekcji transmutacji, ale tym razem nie chodziło już o przygotowywania do OWUT’emów, a raczej o coś innego, bardziej dla niego wartościowego i ciekawego. Fakt, że po świecie chadzają legilimenci bardzo go denerwował, co jest w ogóle totalną abstrakcją, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że sam chciał się na takowego szkolić, no, ale mniejsza, po prostu nie miał ochoty na to, aby pewnego dnia ktoś go zaskoczył w dość nieprzyjemny sposób i pogrzebał mu w umyśle. Taka swego rodzaju paranoja prześladowała go już od jakiegoś czasu, dlatego też zdecydował się poszukać pomocy u źródła, za które uznał Anastazje. Nietrudno było się dowiedzieć, że należała do brygady uderzeniowej, a osobę z taką przeszłością mógł podejrzewać o wysokie umiejętności w zakresie zaklęć, nawet mimo tego, że była nauczycielką transmutacji. Przyszedł więc na lekcję i normalnie wysłuchał polecenia. Nie podobało mu się to, że po wykonaniu zostanie wygoniony z sali, dlatego też od razu, jak otrzymał swoje jabłko, zbliżył się do Silvarovej. - Pani profesor? - zaczął grzecznie, co bardzo się kłóciło z jego normalnym zachowaniem, co niemalże od razu mogło wzbudzić w kobiecie podejrzenia. - Potrzebuje pomocy. Potem jak na zaprzeczenie swoich słów, machnął różdżką dwukrotnie, bez najmniejszego problemu transmutując swoje jabłko w idealną gruszkę. - Ale nie chodzi o transmutację. Czy Pani profesor zna się na oklumencji i legilimencji? - ot wolał ją zapytać, bo to, że po szkole chodziły plotki jest znane każdemu, ale ile z nich jest prawdziwych to już inna bajka. Najlepiej było się dowiedzieć u źródła, a Rasheed dodatkowo uznał, że jeśli „zaatakuje ją” o to na lekcji, to być może nie wyrzuci go wtedy z wrzaskiem harpii na zbity pysk. Wwiercał w nią spojrzenie, kładąc gruszkę na jej biurku i tym samym dając do zrozumienia, że bez pozytywnej odpowiedzi nie opuści klasy, chociaż druga część zadania zdecydowanie miała nie być przez niego wykonywana z racji wieku.
[6, 4], ale za punkty dodam jedno oczko i mam [6 i 5]
Zajęła się swoim transmutowaniem. Co prawda, potrzebowała jeszcze dodatkowych lekcji z tego przedmiotu, których dalej zresztą poszukiwała, ale na dzisiejszej lekcji wykazała się widocznie sumiennością, bo jabłko bez zarzutu przetransmutowane zostało w gruszkę. Obejrzała je dokładnie ze wszystkich stron, kształt nienaganny, wnętrze prawdopodobnie też. Perfekcyjnie rzucone zaklącie. W zasadzie już zbierała się do wyjścia, zakadajac torbę na ramię, zgarniając gruszkę w dłoń, kiedy usłyszała pytanie Rasheeda. Zawiesiła na nim wzrok, wwiercając się w niego spojrzeniem. Co to w ogóle za pytanie? I czemu zadane na forum klasy? Zaintrygowana siadła z powrotem na miejscu, obracając owoc w ręku. Z wyczekiwaniem przeniosła wzrok na Profesor, zastanawiając się nad jej odpowiedzią. Była widocznie ciekawa co kobieta powie na ten temat. Oklumencja, legilimencja… na co to przeciętnemu uczniowi Hogwartu? Poprawka. Poniżej przeciętnej Ślizgońskiemu imbecylowi? Znów powróciła wzrokiem do Sharkera z widoczną podejrzliwością. Widocznie D’Angelo przez chwilę jeszcze też nie zamierzała opuszczać klasy. Zmarszczyła brwi i tym sposobem Anastazja miała nie jedną a dwie osoby na głowie, bo Krukonka nie potrafiła przejść obok takiego pytania obojętnie. Jeśli jakiś Ślizgon będzie latał i zaglądał ludziom głowy to ona wolałaby sama douczyć się choćby w samej dziedzinie oklumencji. Jakby wiedziała, ze jakieś Ślizgońskie wypierdki już teraz latają i przeczesują jej umysł, prawdopodobnie zainteresowałaby się tym wcześniej.
Och, transmutacja! Zabawne jest to, jak entuzjastycznie ostatnio reagował na te zajęcia, chociaż do tej pory nigdy nie był ich wielkim fanem. Co prawda szło mu w nich różnie, raz dobrze, a raz źle, jednakże starał się ogarniać na tyle mocno, aby ostatecznie wciąż się rozwijać. Nietrudno jest więc się domyśleć, że zjawił się na lekcji Anastazji, mijając się w wejściu z Echo, bo oczywiście musiał się spóźnić. Wymamrotał jakieś przeprosiny i usiadł w ławce, kombinując ze swoim jabłkiem. Jedno smagnięcie, a antonówka wyglądała jak gruszka. Drugie smagnięcie i… nic. Znaczy, pewnie by nawet tego nie zauważył, gdyby nie to, że ukroił sobie kawałek i spróbował. Skrzywił się. Nie przepadał za jabłkami. Zaklął cicho pod nosem i machnął jeszcze raz różdżką, obserwując na odkrytym fragmencie owocu, że coś się zmieniło. Kolor był jakiś inny, ale widząc, że przypomina takie, które już zbyt długo przeleżało, wolał go nie próbować i uniósł rękę, chcąc tym samym, aby nauczycielka do niego podeszła i wytłumaczyła mu jeszcze raz jak ma to zrobić, żeby następnym razem mógł kupować w sklepie jabłka i robić z nich gruszki, które nie wyglądają jakby miały zaraz zmienić się w zepsutą breję. Może nawet umówiłby się na korki? Mógłby otworzyć całkiem niezły, owocowy interes.
Naya także zjawiła się na lekcji. Niedługo trzeba będzie zdawać owutemy, więc teraz starała się nie opuszczać żadnego przedmiotu, jak to robiła wcześniej. I to często...no nic. Przybyła do sali i szybko do niej weszła. Usiadła przy ławce i spojrzała na nową nauczycielkę. Dokładnie obserwowała jej ruchy, by po chwili sama mogła spróbować swoich sił. O dziwo, wyszło jej znakomicie. Pierwszy krok wykonała bezbłędnie. Jabłko znacznie się wydłużyło i przybrało kształt idealnej gruszki. Z satysfakcją zabrała się za drugi krok i aż sama się zdziwiła, gdy również to poszło jej bardzo dobrze. Kolor i struktura dawnego jabłka były wręcz perfekcyjne. Uśmiechnęła się, ponieważ po ostatniej lekcji transmutacji nie spodziewała się takich wyczynów. Była zaskoczona, nie musiała nic poprawiać, wszystko wyszło jej idealnie za pierwszym razem. Zadowolona z siebie, pokazała dorodną gruszkę nauczycielce, na znak, że zakończyła swoje zadanie. Spakowała się i opuściła klasę, jak nigdy dumna ze swojego wyczynu.
Tanner wszedł do klasy wolnym krokiem, rozglądając się za jakąś znajomą duszyczką. Właściwie, może szukał gdzieś Angven? Chciał, żeby dziewczyna wreszcie pojawiła się na jakiejś lekcji. Z tego co wiedział, w tym roku także czekały na nią OWUTemy, a bez nauki nie ma szans, żeby je zaliczyć.. zrobiło mu się dziwnie, że martwił się o czyjeś dobro, a nie o siebie samego. Może dlatego, że był dzisiaj tak zatroskany nic nie wyszło mu tak jak powinien, mimo tego że transmutacja ostatnio stała się jednym z lepszych przedmiotów dla Chapman'a. Zajął miejsce i słuchając słów nauczycielki ucieszył się, że ma do wykonania tylko jedno zadanie, jako uczeń, a nie student. Zabrał się do transmutowania jabłka w gruszkę. Wybuchnął śmiechem, gdy jego owoc nie zmienił koloru, ale wydłużył się odrobinę. Chyba nie wyszło mu za dobrze? Rozejrzał się szybko dookoła, zastanawiając się czy ktokolwiek widział jego niepowodzenie. Cały czas myślał o tym, dlaczego Ślizgonki nie ma na lekcji. Potrząsnął głową i zabrał się do dalszej nauki. Tym razem miał sprawić, że gruszka miała stać się gruszką także w smaku. Oczywiście nie udało mu się i tym razem. Wypowiedział zaklęcie i żeby sprawdzić czy zadziałało, ugryzł gruszko-jabłko. Smakowało.. dalej jak jabłko. Zrezygnowany Tanner opuścił klasę, gdy tylko zorientował się, że może już to zrobić.
Transmutowanie jabłka w gruszkę. Naprawdę? Arcellus patrzył na to z niedowierzaniem. Znaczy, patrzyłby, gdyby w ogóle kiedykolwiek okazywał jakieś większe emocje. Na ten moment po prostu zgarnął owoc w rękę, podrzucając go w znużeniu w ręku. Zrobił to kilkakrotnie dopóki jabłko nie wyskoczyło mu z rąk, zderzając się z ziemią. Podniósł je, obite z jednej strony i zamienił się z jakimś młodszym uczniem siedzącym nieopodal. Dopiero wtedy przystąpił do zaklęć. Wyciągnął leniwie różdżkę z kieszeni spodni, postawił przed sobą owoc, zmarszczył brwi, próbując ogarnąć w głowie jakieś zaklęcie, a chwilę potem zastosował je na jabłku. Już gruszce. Gruszce, której nie miał chyba nic do zarzucenia. Nie zastanawiał się nad tym jaka wyszła. Zgarnął ją w dłoń i wgryzł się w nią, zbierając się do wyjścia. Zatrzymał ja komentarz nauczycielki, ze studenci zostają. Stanął w miejscu, wpatrując się w Anastazję dość sceptycznie. Już zdążył się nastawić na wyjście Tymczasem zmuszony był przysiąść na ławce, dojeść gruszkę do końca, rzucić nią do śmietnika i… siedzieć. Na Bóg wie jak mało interesującej dla niego lekcji. Wytarł dłonie w spodnie, splatając je na piersi i wpatrywał się w kilku irytujących młodszo rocznych. Sharkera i D’Angelo. Obu z racji czystości krwi znał, choć w tym momencie żadnego nie lubił. Rasheeda może trochę bardziej, tylko z uwagi na przynależność do Domu Salazara. Skrzywił się. Im bardziej ta smarkata dwójka przeciągała zajęcia, tym dłużej będzie musiał siedzieć w tej klasie.
Raz na jakiś czas każdemu może się zdarzyć przyjście na lekcję i z takiego założenia wychodził dzisiaj Logan. Zjawił się na transmutacji jak nigdy i zajął jakiejś miejsce z boku, bo oczywiście jak zwykle nie zauważył w tłumie małej Echo. Pomachał jej jednak jak wychodziła i zajął się swoim jabłkiem. Po dwóch machnięciach udało mu się osiągnąć kształt gruszki, ale ze smakiem miał już pewien problem. Ani odrobinę nie przypominał on gruszki, a raczej oscylował na granicy kwaśnej antonówki. Mimo wszystko Ruthvenowi to nie przeszkadzało, bo przecież był wielkim fanem kwaśnych owoców i deserów. Nie sądził jednak, że o to chodziło w tym zadaniu dlatego po prostu wzruszył ramionami i spakował swoje rzeczy, by wyjść. Taki stary, a nie mógł wziąć udziału w zajęciach dla studentów, no cóż smutek, ale taka sytuacja…
Leonardo wbiegł do klasy, nie mogąc doczekać się nowych zajęć transmutacji z nową panią profesor. Po raz drugi udało mu się dotrzeć na lekcję na czas - nie zgubił się tym razem na korytarzach tego zamku, schody nie spłatały mu figla. Mógł nawet zaryzykować stwierdzenie, że zaczynał czuć się tutaj jak w domu. W końcu taki był cel, prawda? W jego życiu dzisiejszego dnia pojawił się pierwszy promyk nadziei, od dawien dawna. Zadowolony z faktu, że udało mu się wszystko, co na dziś planował, przywitał się z Phoenix pełnym entuzjazmu głosem i zajął miejsce tuż obok dziewczyny. Nowa nauczycielka wydawała się całkiem w porządku. Mimo że była opiekunem tego domu, którego członkowie chodzili wiecznie naburmuszeni i zrezygnowani. Pierwszym zadaniem Leonardo na dzisiaj było zmienienie jabłka w gruszkę z zewnątrz. Bułka z masłem! Powtarzając zaklęcie i dokładne ruchy różdżki pani profesor, sprawił, że znajdowała się przed nim idealna gruszka. Ze zmianą struktury poradził sobie równie dobrze. Jabłko smakowało dokładnie tak jak gruszka, czyli tak, jak chciał, żeby smakowało. Leo był trochę smutny, że lekcja skończyła się tak szybko. Wyszedł z zajęć wolnym krokiem, zastanawiając się czy coś by się stało, gdyby został na dalszej części lekcji dla studentów.
/zt (6 i 5, od razu widać, która postać jest mistrzem transmutacji, nawet kostki to wiedzą)
Rose usiadła tym razem gdzieś z tyłu. Miała dobry humor - podkreśliła go swoim ubraniem - kwiecista, letnia sukienka, kwiat wpleciony we włosy, białe baleriny. Uśmiechała się od ucha do ucha. W końcu lekcja, która była o wiele ciekawsza od Starożytnych Run! Wsłuchała się w nieco surowy głos pani profesor i czym prędzej zabrała się do roboty. Bułka z masłem! Rose uniosła różdżkę, naśladowała ruchy kobiety i po chwili jabłko... pozostało jabłkiem, choć gdyby się uprzeć, w jakimś stopniu przypominała gruszkę. Ba, zmieniła barwę, ale owoc wyglądał jakoś... zepsucie. Westchnęła cicho, zrezygnowana - nie szło jej ostatnio, tak jak powinno. Wzruszyła ramionami i biorąc ala gruszkę ze sobą, wyszła z sali, by dać swobodę studentom. Jabłko... a może to gruszka? Nieważne, niemniej wyrzuciła to coś do śmieci, nie miała zamiaru nawet tego próbować
[3,3] Seriooo? xd
/zt
Ostatnio zmieniony przez Rosemarie Lindes dnia Wto Maj 13 2014, 16:23, w całości zmieniany 1 raz
Katniss z ciekawością przyszła na lekcję, która miała być prowadzona przez nową nauczycielkę. I to nie byle jaką! W szkole mówiło się, że jest bardzo dobrą aurorką. Gryfonka wiązała swoją przyszłość z tym zawodem, więc postanowiła obserwować czarodziejkę chociażby na lekcji. Była tym tak zaabsorbowana, że w ogóle nie skupiła się na zapisywaniu czynności, które miała wykonać. Nie żeby dwa punkty wymagały jakiejś super pamięci, ale na przyszłość do powtórek mogło się przydać. Katniss przetransmutowała jabłko w jajeczne jabłko. Taka jabłkowo-gruszkowa hybryda. Skrzywiła się lekko, gdy zobaczyła wynik zaklęcia. Może chociaż smak będzie miało odpowiedni? Gryfonka poprzestała na jednym gryzie, gdyż stwierdziła, że jej twór nadal ma smak stuprocentowego jabłka. Cóż, może następnym razem będzie smaczniejsze. Wzruszyła ramionami i wyszła z klasy, zostawiając za sobą studentów.
[2 i 1, ale za punkty dodaje do oczko do pierwszej kostki] zt
Jeanette chodziła pilnie na większość lekcji, bo przecież nie zostało jej na to dużo czasu. Porzuciła na chwilę dylematy związane z wyborem tematu pracy, którą miała napisać, żeby pojawić się na transmutacji. Prawdę powiedziawszy spodziewała się czegoś konkretniejszego niż zmienianie owocu w owoc. Równie dobrze na drugie śniadanie mogła zjeść jabłko, zamiast zmieniać je w gruszkę. Hej, właściwie to wolała jabłko. Machnęła różdżką niezbyt przekonana, przez co owoc w ogóle nie zmienił swojego kształtu. Wzruszyła obojętnie ramionami, z uśmiechem ignorując co poniektóre persony w klasie, zajmujące uwagę nauczycielki. Drugie zaklęcie wyszło zdecydowanie lepiej. Taki był plan, no słuchajcie, plan życia. Jabłko o smaku gruszki. Zrewolucjonizowałaby tym system. Podbiłaby serca konsumentów. "Nie lubisz gruszek, synku? Masz, zjedz jabłko." A tak naprawdę to gruszka. I co, i co, miało się ten łeb. Spróbowała swojego wynalazku, żeby upewnić się, że wszystko poszło po jej myśli. No jabłko o smaku gruszki, przysięgam.
1 i 6, dodaje sobie dla picu +1 do tej jedynki, coby porażka nie była taka SROMOTNA
Anastazja Silvarova
Wiek : 36
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, opiekun Slytherin'u
Nie sądziła, że na lekcji zapanuje taki chaos. Nie sądziła, że ktokolwiek spróbuje zachować się niestosownie. Nagle okazało się, że kilkoro uczniów nie do końca zrozumiało zasady, jakie powinny panować w klasie. Anastazja zmarszczyła brwi. Część uczniów nie sprostało zadaniu, ale z większości była zadowolona. Nie trafiła jej znowu taka zła grupa. Nie rozumiała, skąd te wszystkie negatywne opinie, które usłyszała na ich temat, zanim zatrudniła się w Hogwarcie. Jej spokój przerwał najpierw czyjś głos. Odwróciła się natychmiast w stronę Amelii Wotery: - Panno Wotery, wydaje mi się, że panny słowa, to nie formuła zaklęcia, które zapisałam na tablicy? Jeśli potrzebuje panienka jakichś rad, proszę zwrócić się do mnie, a na flirtowanie z kolegami czas przyjdzie PO zajęciach. To moje ostatnie ostrzeżenie, rozumiemy się? - Posłała jej naprawdę surowe spojrzenie rozwścieczonego bazyliszka. O ile poza klasą potrafiła być czarująca i miła, o tyle tutaj zamieniała się w bezlitosnego belfra rodem z najgorszych uczniowskich koszmarów. Następną osobą, która zakłóciła jej spokój, był Rasheed Sharker. Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Męczył ją w tej sprawie od jakiegoś czasu, chociaż nawet nie powinien wiedzieć, że dziewczyna posiada takie zdolności... Silvarova konsekwentnie go ignorowała, ale jak widać ślizgon nie chciał się poddać. Ponadto jego słowa najwyraźniej zainteresowały klasę. Skierowała się więc najpierw do nich. - Przepraszam, czy ja pozwoliłam wam przerwać pracę? Proszę wrócić do swojego zadania! - Spojrzała ze szczególnym naciskiem na Shenae D'Angelo - Tak, właśnie do panny mówię, panno D'Angelo. Skończyła już panienka swoje zdanie? Doskonale. Proszę więc nie robić sztucznego tłoku! - Nareszcie mogła zwrócić się do chłopaka. - Czas na pytania normalnie następuje PO lekcji panie Sharker. - Ściągnęła usta i zmrużyła lekko oczy. - Proszę odwiedzić mnie w moim gabinecie dzisiaj po południu. - Czyżby miękła? A może po prostu zaczynało męczyć ją jego ciągłe jęczenie? Chyba po prostu zaimponował jej swoją determinacją. Przypomniała sobie samą siebie ze szkolnych lat. Seth Morpheus Lyons podniósł rękę. Chyba potrzebował pomocy. Nastka zbliżyła się do jego ławki i nachyliła się nad nim. Spojrzała krytycznie na jego eeee... gruszkę. Nie była znowu taka zła! Ale raczej nie chciałby jej zjeść. - Nie ma się czym martwić panie Lyons. Całkiem dobrze, zbyt szybko wykonał pan jednak ten ruch. - Zademonstrowała mu, po czym przywołała z biurka kolejne jabłko. - Skoro tak bardzo chce pan poćwiczyć, proszę spróbować ponownie, tym razem proszę wziąć pod uwagę moje spostrzeżenia. - Uśmiechnęła się do niego, chociaż domyślała się, że chłopak pewnie już nigdy nie poprosi jej o pomoc. A może ją zaskoczy? Ostatnią osobą, która wymagała jej uwagi, był Arcellus Greengrass. Podeszła do niego po cichutku i nachyliła się nad nim tak, żeby nikt inny nie słyszał, co ma mu do powiedzenia. - Rozumiem, że jestem opiekunką Twojego domu Greengrass, ale nie zamierzam z tego powodu dawać swoim podopiecznym ŻADNEJ taryfy ulgowej. Mam nadzieję, że rozumie pan, co mam na myśli. - Wymownie spojrzała w stronę młodszego ucznia, który próbował transmutować obite jabłko. Nie zmieniła mu go. Skoro był na tyle słaby i głupi, żeby dać się w ten sposób potraktować, to jest jego problem. Wróciła do krążenia pomiędzy stolikami.