Beach Boys śpiewali o Arubie i Jamajce tylko dlatego, że nigdy nie byli na Malediwach! Tutejsze plaże to jedne z tych miejsc, których widok zostaje z człowiekiem do jego ostatnich dni. Krystalicznie czysta woda, niemal śnieżnobiały piasek i mnóstwo palm dających cień i kokosy, doskonale gaszących pragnienie. Tutaj bardzo łatwo zapomnisz o tym, że wciąż żyjesz i nie jesteś w raju. Pamiętaj tylko, żeby zabrać ze sobą nieco świeżych owoców. Tutejsze żółwie z pewnością upomną się o swoje myto, ale w zamian za to, zabiorą cię w niezwykłą przygodę podczas nurkowania.
Przyszła z baru z colą w ręku. Zobaczywszy plażę i leżaki zajęła jeden z tych, co były bliżej wody. Usiadła na nim i dokończyła picie coli, co zaraz do śmietnika wyrzuciła. Widząc żar od słońca otworzyła parasol, położyła się i zaczęła czytać gazetkę.
Na słowa o jego zdolnościach nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny. Nie był w stanie nic powiedzieć, ponieważ zafascynował go widok zachodzącego. Wygladało to tak, jakby Gwiazda zanurzała się w oceanie dając róznorakie odcienie czerwieni. Tak, był to widok niezapomniany. Usiadł koło dzewczyny, opierając się na łokciach i oglądał zachód słońca. - Wiesz, nigdy nie myślałem, że nad morzem może być tak pieknie - odparł. - Chyba mnie przekonałaś, co do tego miejsca - uśmiechnał się i popatrzył na dziewczynę z usmiechem. Po chwili nabrał trochę piasku do reki i przesypywał go do drugiej, zastanawiając się, jak wyglada jego współlokator. - Poznałaś już swojego lokatora? - dodał patrząc na spokojne, morskie fale. - Ja mojego lokatora nie znam, ponieważ nie było go jeszcze w domku - zaśmiał się pod nosem.
Znudzona tą gazetką położyła obok siebie i zauważyła, jak chłopak do niej podchodzi. Uśmiechnęła się do niego i usiadła na leżaku. -Jeszcze nie, ale zamierzam. -odparła i spojrzała na spokojne falujące się morze. -Przykro mi, ale się nie martw. Poznasz może go później - pocieszyła go.
[to było do Bell ale no ok] - Mój współlokator jeszcze się nie pojawił - popatrzył na Gryfonkę, która siedziała na leżaku w pobliżu - i nie wiem czy się pojawi - dodał. - Zaczyna się robić ciekawa atmosfera - pomyślał. - Chyba wszyscy kochają tutejszy zachód słońca. -Przysiądziesz się do nas? - Zapytał, patrząc życzliwie na "Czerwoną".
[ach, sorry xD] -Szkoda, niedługo może się spotkacie - pocieszyła go znów. Coś za długo siedzę spojrzała na chłopaka. -Wiesz co, chciałabym, lecz muszę iść. Może kiedy indziej -powiedziała grzecznie i mrugnęła do niego. Jeszcze raz spojrzała ku morzu, zamknęła parasol i poszła sobie przed siebie.
Wróciłą z kolejnymi patykami i połozyła je obok tamtych. Wyciagnęła scyzoryk z kieszeni i wyrównała wszystkie. Powbijała je z dwóch przeciwległych stron łóżka, które robiła i sięgnęła po dwa dłuższe. Wyciągnęła jeszcze sznurek z kieszieni, który nosi tak na wszelki wypadek i przwyiązała jeden patyk z jednej strony tworząc jakby płotek i z drugiej robiąc to samo. Zastanawiała się czy usypać poduszkę, czy zrobić z czegoś innego. Jednak postanowiła, że zrobi ją z czegoś innego. Zaczęła zbierac liście, które chciała wykorzystać.
- Myślę, że będzie ku temu jakaś okazja - mrugnął do Gryfonki - do zobaczenia! - usmiechnął się na pożegnanie, po czym spojrzał znowu na morskie fale. Słońce już prawie zaszło. Nad horyzontem niebo było jeszcze czerwone, co zapowiadało dobrą pogodę na jutro. Po chwili przypomniał sobie o zadanym pytaniu i spojrzał na Krukonke, wyczekując odpowiedzi.
Ułożyła poduszkę z liści i usypała obok tron. Zaczęła zbierać muszle by go ozdobic i gdy już znalazła wystarczającą ich ilość udekorowała tron. Nie zauważyła nawet, że rany na przedramieniu znów sie otworzyły. Kręciła się dalej wokół łóżka i tronu aż wkońcu zauważyła krew na swoich klapkach. - Co do jasnej...? - zaczęła i dopiero teraz zauważyła krew. - O kurde... - jęknęła i ruszyła w kierunku domków.
- Cieszę się - powiedziała zgodnie z prawdą. Przecież uważała, że nie ma nic lepszego niż wakacje, trzeba było więc o nich myśleć z radością a potem mieć wspaniałe wspomnienia... Wstała z ziemi i podeszła kilka kroków w stronę linii wody, zostawiając obuwie w miejscu w którym wcześniej leżała. Fale delikatnie obmyły jej stopy. Nie było tak zimno jak Bell się spodziewała, więc chętnie weszła głębiej. Miała przecież krótkie spodenki, tak szybko ich nie zamoczy. - Czy poznałam lokatora? - odwróciła się w stronę Bradley'a. - Niestety... jednak nie było to zbyt miłe spotkanie. Wolałabym w ogóle nie wracać do domku i spać tutaj, na plaży, pod gwiazdami, przy szumie fal... - Kto to był? - spytała, gdy blondynka z którą Gryfon wymienił kilka słów już sobie poszła.
- A kto Ci broni tutaj spać - wybuchnął śmiechem - możesz zbudować sobie szałas z palm i napewno bedzie wygodnie - dodał ironicznym głosem, usmiechając się wyraźnie do dziewczyny. - Jeżeli nauczyciel wyraziłby zgodę, to zawsze mozna sie zamienić współlokatorami. Wkońcu mój współlokator raczej nie lubi spać w domu - zasmiał się. - A co do tej dziewczyny, to kojarzę ją tylko z pokoju wspólnego. Nie znam jej imienia ale wydaję mi się, że jest nieco starsza ode mnie, bo jak byłem w 1 klasie, to ona już była w tej szkole - odpowiedział poważnym głosem. - Wiesz, że w morzu żyją też mniejsze rekiny, które pływają blisko brzegu? - zmarszczył brwi, śmiejąc się pod nosem.
W pewnym momencie Christine nie wytrzymała i wyszła ze swojego domku, żeby po chwili znaleźć się na plaży w ulubionym stroju kąpielowym. Był on czarny w białe kropki, których z daleka nie bardzo jednak było widać. W drobnej dłoni trzymała ręcznik i iPoda, z którym praktycznie nigdy się nie rozstawała. Zawsze kochała muzykę, więc nie wyobrażała sobie dnia bez przesłuchania chociaż jednej piosenki. To było czymś w rodzaju uzależnienia, od którego już nie szło iść na "odwyk". Gdy tylko znalazła się na plaży otworzyła trochę szerzej oczy, bo nie było tu aż tak wiele osób. Zadowolona więc rozłożyła ręcznik i usiadła na nim, nogi podciągając do klatki piersiowej.
Mając wielką ochotę zanurzyć się choć na chwilę w wodzie ruszył na plażę. Z chęcią założyłby bluzę z kapturem, aby ukryć się przed ciekawskimi spojrzeniami dziewcząt, które osaczały go na każdym kroku, ale upał z pewnością przeszkadzał temu planowi. Zamknął więc drzwi i z ręcznikiem na karku wszedł na plażę. Zostawił owiniętego iPoda pod palmą i zanurkował, aby za chwilę wyjść z wody i wrócić po odtwarzacz. Miał właśnie włączyć swoją ulubioną muzykę, kiedy wytrzeszczył oczy na grupkę jakichś nieznanych mu dziewczyn, które wgapiały się w niego. Zabrał więc szybko ręcznik i przysiadł się do rudowłosej dziewczyny. - Cześć - powiedział lekko zdziwionym tonem, gdyż nie zdążył jeszcze wrócić do siebie. - Jared - przedstawił się.
Już chwytała za swój odtwarzacz, jednak bardzo szybko usłyszała za sobą czyjś głos. Wnioskując po jego barwie, raczej słyszała go pierwszy raz. Popatrzyła więc przez ramię, żeby wypatrzeć źródło, które oderwało ją z transu i uśmiechnęła się lekko, odgarniając parę kosmków rudych włosów za ucho. - Cześć - przywitała się i uniosła jedną brew słysząc jego zdziwiony głos. Może było coś nie tak ? Christine podejrzewała, że musiała się ubrudzić pianą z kremowego piwa, którego wypiła w domku, więc dyskretnie popatrzyła przed siebie i przetarła usta. - Christine - popatrzyła z powrotem na niego, klepiąc miejsce koło siebie, żeby sobie usiadł - coś nie tak ? Zapytała jeszcze, bo chłopak zdawał się być albo speszony, albo zdezorientowany.
- Nie, wszystko okej. Miałem tylko nadzieję, że będę mógł odpocząć od tego - wskazał na plotkujące dziewczyny, wywracając oczami. Zastanawiał się czy zapytać ją o muzykę, jednak postanowił na razie nie poruszać tego tematu. Jego uwagę przykuł co prawda jej iPod, ale wolał dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Chodzili do jednej klasy, ale jakoś nigdy nie było sposobności do bliższego zapoznania. Usiadł obok niej, rozkładając swój ręcznik. Słońce grzało przyjemnie, lecz trochę za mocno. - Jesteś Puchonką, prawda?
Christine nigdy nie była "podatna" na promienie słoneczne. Zazwyczaj gdy siedziała nawet dzień na plaży przy ostrym słońcu wychodziła jedynie lekko zarumieniona. - Ignoruj je - podpowiedziała i popatrzyła na grupkę dziewczyn, które zwracały swój wzrok w ich stronę. Po chwili jednak się nie powstrzymała i pokazała im kawałek języka, później śmiejąc się cicho. Z początku nie zauważyła iPoda w jego ręku, bo gdyby tak było, tak samo jak w jego wypadku, zapytałaby o rodzaj. Oczywiście znała Jareda z widzenia, ale z tego co pamiętała ani razu nie byli przydzielani do tej samej grupy, kiedy już się w takich pracowało na lekcjach. - Tak, puchonka. Na którym roku, to pewnie już wiesz - powiedziała i uśmiechnęła się w jego stronę - za to ty jesteś krukonem, za którym latają rzesze nastolatek. Zauważyła i majtnęła brwiami góra-dół w zabawny sposób. Później opuściła plażę, zostawiając krukona samego.
Zaśmiał się na reakcję Christine. - Ignoruję. Ale czasem tak zaskakują, że się nie da. Są wszędzie. - Tak, to ja - zaśmiał się ochryple. - Zawsze mnie po tym kojarzycie? - zapytał lekko zaintrygowany, unosząc brew. Chwilę później przypomniał sobie wybryk swoich znajomych. No tak, zawieszenie prześcieradła na wieży z pewnością zwraca uwagę - pomyślał.
Christine nie mogła zasnąć. Za dużo chciała teraz wykrzyczeć, ale gdy nawet to zrobiła do poduszki czuła się taka jakaś...Nadpobudliwa ? Mniejsza. Na zewnątrz było ciemno, więc wzięła z łóżka swój ręcznik, żeby mieć na czym siedzieć i poszła w stronę plaży. Nie potrafiła uwierzyć, że już jutro stanie się czyjąś kobietą, czyjąś żoną. Jeszcze dwa lata temu gdy zapytał ją Nathaniel czy ma męża odpowiedziała 'czyś ty zwariował?! Nie mam zamiaru psuć sobie życia bezmózgimi facetami. No, nie licząc ciebie Nath'. Teraz wiedziała, że jednak warto czasem poznać takich, bo bez nich byłoby jakoś tak smutno. Christine usiadła z daleka od brzegu, opierając się plecami o palmę. Jakoś nie chciało jej się nawet rozkładać ręcznika, bo fale sprawiły, że dostała niesamowitego lenia.
Gdy tylko Scar dostała zaproszenie informujące o ślubie, postanowiła znaleźć pannę młodą. Co z tego, że wcale jej nie znała? Jutro Christine miała stać się jedna z najszczęśliwszych kobiet na wyspie, i Scar chciała jej pogratulować. Wzięła do ręki torbę, i wyszła na poszukiwania. Dziewczyny nie było w barze, restauracji, na targu. Została jeszcze plaża. Christine siedziała pod jakąś palmą, na ciepłym piasku. - Hej, myślisz, że wolno mi upić trochę pannę młodą? - spytała ze szczerym uśmiechem, wyciągając jednocześnie z torby wcześniej zakupione butelki z winem. -Impreza to raczej nie będzie, ale zawsze coś... - powiedziawszy to, dziewczyna usiadła wygodnie na ciepłym piasku niedaleko Christine.
Siedziała w ciszy, aż usłyszała głos jakiejś młodej kobiety. Sądząc po barwie, raczej była od niej niewiele starsza. Dopiero gdy spojrzała w tamtą stronę z włosami rozwianymi w twarz, zauważyła, że była to ta pielęgniarka. - Hej, moim zdaniem nie powinni mieć nic przeciwko - zaśmiała się i poklepała miejsce na przeciwko siebie uśmiechając się serdecznie. No, przynajmniej znalazła się osoba, która miała ochotę uczcić to w jakiś sposób razem z nią. Szczerze mówiąc Christine nie chciała zostawać w takich momentach sama, nawet jeśli miała przemyśleć sobie parę spraw. - I tak robisz o wiele więcej w tej chwili, niż moi przyjaciele - przyznała i w podziękowaniu posłała jej kolejny uśmiech. Fajnie było mieć przy sobie jakąś osobę w takich chwilach.
- Uff, to dobrze. - powiedziała, po czym z torebki wygrzebała dwa kieliszki, jeszcze w opakowaniu, kupione na targu. - Eh, chociaż to hmm... wieczór panieński, to facet by się przydał. Nie mam pojęcia jak otworzyć to wino - mruknęła, próbując rozkorkowac butelkę. -Masz może różdżkę? - spytała dziewczyny. - Ja zostawiłam swoją w domku. - powiedziała zrezygnowana, po czym przestała szamotać się z butelką. -Ah, zapomniałabym! Scar jestem - podała dziewczynie rękę. Nie chciała, by każdy kojarzył ją jako pielęgniarkę szkolną.
Rozbawiona patrzyła jak wyciąga 'prowiant' ze swojej torebki i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Facet ? Wystarczy mi myśl, że od jutra będę już z jednym do końca życia - uśmiechnęła się i położyła plecami na piasku, patrząc w niebo. Znajdowało się na nim dużo gwiazd, a chmur nie było widać, co zwiastowało dobrą pogodę następnego dnia. Zupełnie tak, jakby już wszystko było zaplanowane na ten szczególny dzień... - Mam - powiedziała i podała Scar różdżkę, którą uprzednio miała schowaną w ręczniku. Nie chciało jej się mruczeć jakiś regułek, więc bez fatygowania prosto oddała ją w jej ręce. - Miło mi. Za to moje imię na pewno już znasz - odparła puszczając w jej stronę oko. Ta pielęgniarka wydawała się być całkiem miła, więc aż dziw, że Christine jeszcze jej nie znała.
- Taak do końca życia - rozmyśliła się Scar. - Może to dziwne, ale zazdroszczę Ci - odpowiedziała całkiem szczerze, po czym wzięła do reki, wcześniej podawaną jej różdżkę. Zaraz jakiego zaklęcia użyć? Alohomora? Przecież to głupie - pomyślała, jednak wymówiła formułkę na głos o dziwo - zadziałało. Scar nalała wina do dwóch kieliszków, podając jeden Christinie, a jeden biorąc w dłoń. Oddała jej też różdżkę.
Dziewczyny spędziły ponad dwie godziny, rozmawiając praktycznie o wszystkim i o niczym, popijając tym samym czerwone wino. Pomimo tego, że poznały się tego wieczora, rozmowa przebiegała tak jakby były dobrymi znajomymi. Kiedy całkowicie opróżniły dwie butelki z winem, rozeszły się do swoich domków. Przecież jutro czeka Christinę wielki dzień.
Nagle na pięknym jasno niebieskim, bezchmurnym niebie pojawiły się wielkie litey. Utworzyły się w napis który głosił "Pomovy! Slena w tarpatach przed domkiem 12!". Od razu każdy może się dowiedzieć że Selena Alex Russo, przed jej własnym domkiem, jest w wielkich tarapatach.
Pojawiła się na plaży. Ubrana była w czarne krótkie spodenki, żółtą bluzkę w czarne wzorki i czarne tramki. Włosy miała rozpuszczone i szła brzegiem kopiąc jakieś kamyki, muszle. - Life is good I can't complain. I mean I could but no one's listening... - nuciła cicho wkładając dłonie do kieszeni.
Pierwszym miejscem w które przyszła od razu z domku była plaża. A jakże. Nie ma przecież lepszego miejsca. Z wyjątkiem paru takich. Weszła na miękki piasek zapadając się nieco w dół pod jego wpływem. Żując gumę ruszyła plażą. Gdzieś tam zauważyła jakąś postać. Nie umiała stwierdzić kto to był.
Wrócił na plażę po załatwieniu wszystkich ważnych spraw. Chciał w końcu zobaczyć jak Tabaluga poradziła sobie z jego łożem, no i oczywiście tronem. Zanim odnalazł miejsce, które wcześniej wydawało mu się idealne, minęło trochę czasu. Mijał po drodze wiele osób i trudno mu było stwierdzić które z nich chodzą do Hogwartu, a które wybrały Malediwy na miejsce swoich wakacji nie przymuszone z góry przez nikogo. Nucąc pod nosem jakąś melodię znalazł swój tron. Bacznie mu się przyjrzał i musiał przyznać, że Tabaluga się postarała. Na miejsce swojego odpoczynku wybrał jednak łoże, na którym mógł się położyć i przeciągnąć.