. -
Tak, Doireann. - przytaknęła, automatycznie uśmiechając się nieco mocniej. O ile naprawdę nie miała nic przeciwko temu, by ktoś dowoli zdrabniał sobie jej imię, dzięki czemu zgrabnie omijał problem
"Czy aby na pewno tak to się mówiło", tak za każdym razem, kiedy ktoś względnie obcy mówił do niej
Doireann - i to z poprawną wymową - w jej puchońskim serduszku robiło się nieco cieplej. -
Bardzo chętnie. - dodała już nieco pewniej, bo w końcu jej cel został osiągnięty. Zdobyła czyjeś towarzystwo i teraz wystarczyło jedynie je utrzymać. -
Jest tutaj... - zrobiła minimalną pauzę, zastanawiając się nad odpowiednim słowem.
Nudno, chociaż pasowało, wydawało się jej brzmieć niewdzięcznie, obraźliwie i niesprawiedliwie. To w końcu nie winą wysp było to, że nie potrafiła znaleźć sobie zajęcia, kiedy reszta szkolnej delegacji bawiła się w najlepsze - czy to w barach, czy na wyprawach, o których nie powinno wspominać się opiekunom. -
Zadziwiająco spokojnie. Spodziewałam się, że będzie trochę głośniej i odrobinę cieplej. Z drugiej strony to nie lato w samym środku Arabii, prawda? - tamten czas kojarzył jej się z odurzającym zapachem przypraw, spalonymi na czerwono ramionami i... Rzeczami mniej miłymi, o których niekoniecznie chciała teraz myśleć.
Kiedy w grę wchodził
small talk mogły zadziać się dwie rzeczy; Doireann albo radziłaby sobie z nim bezbłędnie, kontynuując rozmowę płynnie i spokojnie, albo - co zdarzało się znacznie częściej - nerwowo myślałabym o tym, co powinna powiedzieć
teraz. W chwili obecnej... czuła się odrobinę onieśmielona i zagubiona. W prawdzie nie była ani antyspołeczna, ani też nie bała się ludzi, a jednak nie zawsze odnajdywała się w rozmowie. Wolała słuchać, albo mówić na tematy bardzo konkretne - jak prawo ciążenia, macierze, albo patologii rozwoju mózgu.
-
Słyszałaś może... - głos miała cichy. -
Och, wylęgały się żółwie. - mówiąc to splotła palce swoich dłoni w koszyczek i przycisnęła go do piersi. Nie spoglądała na swoją rozmówczynię, przypatrując się rozlewającym się na piasku falom. -
Zastanawiałam się nad tym, żeby pójść i zobaczyć to na własne oczy, ale... Podobno łatwo było te maluchy skrzywdzić. - zdecydowanie wolała nie ryzykować ich życia, by zaspokoić własną ciekawość.