Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 35 z 39 Previous  1 ... 19 ... 34, 35, 36, 37, 38, 39  Next
AutorWiadomość


Charlotte de La Brun
Charlotte de La Brun

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 314
  Liczba postów : 859
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2124-charlotte-de-la-brun#71682
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6063-szarlotka#172038
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyPon 18 Cze 2012 - 20:24;

First topic message reminder :

Nie mów mi że ja się nie znam pf. Znam się, tylko inaczej. Patrzę przez swoje cztery oka na świat jak prawie każdy człowiek i w ogóle takie tam. Różnica minimalna. No a poza tym ja go doskonale rozumiem. Myślisz, że nie lubie plotkować jak on? No bo w sumie to nie lubie... Ale na pewno nie pogardzę zalewać ludzi falami hejtu jak to on zazwyczaj miał w zwyczaju. W ogóle wiesz co ja ostatnio znalazłam?! Ha ha haaaa, teraz ci nie powiem, ale może jutro jak będziesz grzeczny.
- Ależ kochanie, wcale się nad tobą nie znęcam. - Stwierdziła oczywiście fakt, jakże inaczej. Ona była dla niego bardzo dobra i takie tam, wiesz jak jest. - Już chcesz wychodzić? Dopiero przyszliśmy. - Uniosła brwi patrząc na niego w udawanym zaskoczeniu i w ogóle. Dopiero co przed chwilką się przywitali, a ten już chciałby się ruchać. No dobra, w ramach prezentu Szarlotka dostała od niego kieliszek, uroczo. Ale to nie oznacza że od razu rzuci mu się w ramiona i będą pod stołem się pieprzyć czy w ogóle gdziekolwiek na tej sali.
Pokiwała główką, całkowicie się z nim oczywiście zgadzając. To, że pasowali do siebie jak mało kto było wiadomo od ich przybycia do szkoły. Takie dwa kundelki w ogóle słitaśne. Jak ten no... Jak sie kurcze ta bajka nazywała o tych psach? OJ WIESZ O CO MI CHODZI
- Vanbergowi kurwa. Naleigh, a komu. - Zirytowana łaskawie oświadczyła mu z kim tam za jego plecami się porozumiewa, oczywiście uważała, że za gwałtownie zareagował i w ogóle wydarł się jej do ucha. Ale jako że było to z czystej zazdrości, która tak na marginesie strasznie się jej podobała, dostał od niej jeszcze jednego całuska. No jak ona się dla niego stara to ja nie wierze. Też to doceń kurwa
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Specjalny




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptySob 29 Cze 2013 - 23:27;

Ach, cóż to był za bal nad bale! Zespół grał, łódki się kołysały, jedni tańczyli, inni pili, jedli i rozmawiali. Inni snuli już plany na wydarzenia po balu. Dyrektor zabrał głos, chwaląc tegorocznych zwycięzców Pucharu Domów - Slytherin górą! Zapewne smutni gryfoni planowali po cichu zamach na ślizgonów, krukoni postanowili więcej się uczyć, a puchoni rozdawali ciastka. Albo coś takiego. Nieważne. Sielanka trwała, owszem. ALE DO CZASU.
Krótko po przemówieniu Hampsona zespół umilkł. Zaskoczona wokalistka spojrzała po sobie i po zespole pytającym wzrokiem. Wszyscy wzruszyli bezradnie ramionami. Coś niebezpiecznie pisnęło, niczym zepsuty mikrofon. Zielone lampiony zaczęły intensywnie mrugać, zwiastując koniec swego żywota. Nagle... nagle zapanowała zupełna ciemność. Rozmowy i śmiechy się skończyły, nastała złowroga cisza zaskoczonych zgromadzonych. Potem nastąpiły szmery paniki, a jakiś biedny uczniak z Hufflepuffu, który boi się ciemności, zaczął biec do wyjścia i wywrócił się malowniczo na glebę. Ktoś zaczął krzyczeć, żeby wszyscy, co wzięli różdżki zaczęli nimi świecić. Niestety, zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, do środka sali ewidentnie ktoś wszedł. A powiem wam, że tych osób to było nawet kilka! Drzwi zaskrzypiały, słychać było także głuche dudnienie szybkich kroków. W pewnym momencie gdzieś na środku wszyscy zobaczyli iskry i rozbrzmiał znany wszystkim wystrzał fajerwerków. Ci, co stali najbliżej, zaczęli się w panice cofać, taranując innych. Parę niewiast pisnęło z przerażenia, wszyscy ogółem byli zdezorientowani i niepewni. Szczególnie, że pochodnie szybko się wypaliły, sprawiając, że znów było ciemno. A wszystko to działo się niesamowicie szybko.
Jedna z postaci warknęła expulso w stronę Juno, Olivera, Isolde i Marcela. Cała czwórka nagle zaczęła szybować na wszystkie strony świata. Odrzuciło ich parę metrów od miejsca, gdzie stali, boleśnie upadając na tyłki. Pierwszy na nogi zerwał się Marcel, który chcąc bronić swej dziewczyny wyciągnął różdżkę i rzucił drętwotą w stronę Madison, bo niestety, ale chybił w tej ciemności. Oliver pomógł szybko wstać Juno, jednocześnie próbując dojrzeć, skąd nastąpił atak. Niestety, nic nie zobaczył, więc musiał strzelać na ślepo. Rzucił confudusem w Griga, który szczęśliwie w ostatniej chwili kazał Clarze paść na dół łódki. W tym samym czasie Isolde i Juno również nie próżnowały i razem wystrzeliły gdzieś przed siebie zaklęciem flippendo w stronę Petrosa i Marceline (Isolde w Petrosa, Juno w Marceline).
Kolejni lunarni postanowili unieszkodliwić nauczycieli, dlatego jeden z nich wycelował lancarnum inflamarae, które poszybowało w stronę Gai. Na szczęście kobieta zdążyła uniknąć ognia, który zaczął podpalać łódkę, na której siedziała. Zgasiła go szybko aquamenti, a potem chciała wycelować w napastnika, jednakże jej zaklęcie oppungo pomknęło w stronę Jacka. Zaś Afra oberwała od jakiegoś napastnika pila vinculius, choć szczęśliwie Bartholomew zdążył rzucić na nich tarczę ochronną. W tym samym momencie nauczyciel w rewanżu rzucił w tamtą stronę somnolento obducto, które nieszczęśliwie trafiło w Adelaide Perry. W ostatniej dosłownie chwili chwyciła się swojego partnera, aby nie pogrążyć się w piasku. Afra zaś tymczasem otrząsnęła się z ataku i wystrzeliła forp fleoge w stronę Scarlett Maya Saunders. Jeden z mężczyzn znajdujących się w Wielkiej Sali zaczął iść w kierunku Abriendy.
Dlatego ogółem zapanował istny chaos, bo nikt nic nie widział i nie miał pojęcia, w którą stronę rzucać zaklęciami. Było ciemno, a zaklęcie lumos nie działało. Wszyscy musieli zdać się na łut szczęścia i instynkt. Bo atakujący przemykali szybko między przerażonym tłumem i ciężko było ich uchwycić.

Zasady:
Każdy, do kogo pomknęło zaklęcie, musi rzucić kostką. Parzysta - obrywa zaklęciem; nieparzysta - udaje mu się odbić zaklęcie. Następnie losuje zaklęcie, którym próbuje trafić swojego przeciwnika. Ten na nowo rzuca kostką na to, czy oberwał zaklęciem czy je odbił.
Śledźcie posty MG!

______________________

Wielka Sala - Page 35 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:11;

Tak! Życie jest takie niedobre! Biedna Isolda, która musi znosić Watsona bez końca, a zapewne w swoim pokoju ma ołtarzyk z jego imieniem. Hehs. Z pewnością. A tak na serio? Na serio to Oliver naprawdę nie kontaktował ze światem i nie ma co się czepiać garnituru. Niech Bogu dziękują, że w ogóle się tu pojawił, a nie np. tydzień po. Ta noc była wyjątkowa, bo w ogóle go tutaj sprowadziła... To miła odmiana. Watson i jego stosunek do Is? On jej nie znał, nie chciał znać. On nie zrozumiałaby jego idei zdobycia świata, próby wejść na mugolską wieżę Eiffla i ciężkiej sytuacji, która go ukształtowała. Ona nie pojęłaby nawet jego systemu wartości, o ile jakiś miał, ona była zbyt sztywna. Pojmowała świat tylko swoimi oczami. Naprawdę Olliego zżerała teraz ciekawość jak ten koleś, co stoi obok niej, z nią wytrzymuje. Wcale nie poczuł się pominięty. Gdyby Oliver był normalny pewnie teraz by się przejął, że ten nie podał mu ręki, albo w ogóle go olał czy coś. Gdyby był... Ale nie był. Właśnie teraz zaczynał czuć, że magiczne proszki zaczynają działać i z powodzeniem może stwierdzić, ze ten bal nie będzie taki beznadziejny. W sumie to dlaczego nie zaufał Juno? Przecież by się nim zajęła bez żadnych wzmacniaczy, ale to Watson. Ma ze sobą swoje zabezpieczenia.
Apropos zabezpieczeń... Co to Bloodworth sobie myślała? "Cześć jestem Isolda i jestem tak bardzo mądra, że błagałam tiarę, aby ukryła mój mózg w Gryffie". Boże... No naprawdę.Gdyby Oliver wiedział o czym ona myśli chyba by ją zepchnął do siódmej bramy piekieł. Przykro mówić, ale biorąc pod uwagę to, że był lekomanem... Był zabezpieczony od wszystkiego. Pomijając pastylki, ale z powodzeniem można dotrzeć do historii szczepień, gdzie jest ich zdecydowanie więcej niż u przeciętnego ucznia. Przyjemne otępienie, które następowało w takich sytuacjach było zbyt kuszące, żeby sobie tego odmówić. Zatem chcąc nie chcąc, Oliver musiał się szczepić od wszystkiego. Co nie raz nawet szukał nowych chorób, co by udać, że może mieć objawy i trzeba mu zawczasu pomóc. Piękne panie nigdy mu nie odmawiały. Chyba się obawiały, że już nie wróci. A przecież raz przeleciał pielęgniarkę... Trochę go przeraziło, że przy następnej wizycie zobaczył ją z brzuchem, ale chyba nie pamiętała Watsona, więc dzięki Bogu nie mianowano go ojcem. Hehs. Bo jaki z niego byłby ojciec? Może lepiej nie!
I tak sobie stał, kiedy im przerwano wejście na łódkę. Obserwował teraz inne młode damy, które wyglądały całkiem kusząco. Może nawet i z nich by zerwał kolejne warstwy materiału. Jedna się nawet uśmiechnęła do niego w sposób przebiegły. I tak chwilę grali na odległość w "papier, kamień, nożyce", gdy Juno w tym czasie wymieniała uprzejmości. Czy Oliverowi przyszło teraz do głowy, aby zaznaczyć swój teren np. jak Marcel? Oh zupełnie nie. On tak naprawdę nie odczuwał potrzeby zachowywania się jak anakonda i stania za babą, jakby była statuetką ze szczerego złota. To co go łączyło z Juno było bezcenne i żadna gadanina Isoldy tego nie zmieni. Przecież już nie raz Juno wspominała mu, że od niego odejdzie... Zaraz potem lądowali w łóżku, a on zwykł ją przepraszać, że nie zaparzył kawy. Hm. Dziwny ten układ, gdy najlepsza przyjaciółka pragnie rozwalić związek, nowy facet wygląda, jakby był wynajęty, a sam Oliver czuje się tu jak piąte koło u wozu. I Juno. Ta najpiękniejsza z dam, stoi tutaj i niepewnie trzyma się Watsona, gdy ten flirtuje z inną wzrokiem. Nikt tego nie zauważa. Nikt nie ma prawa tego zauważyć. Biedna Juno. Dopiero po chwili Watson budzi się i bez powodu mówi do Kavanaugh, że ma coś na policzku. Pomaga jej zdjąć jakieś świecidełko i delikatnie muska ją w usta. To ta cała czułość, którą inni przekazują sobie godzinami. Watson jeszcze przez chwilę sugeruje coś wzrokiem dla Dżun, ale Dżun chyba go nie rozumie, więc... Więc mądry Oliver ignorując całą sytuację przykłada dłoń do pleców dziewczyny i delikatnie zjeżdża na dół zatrzymując się na pośladku, który przez chwilę uciska. Życie zmienia ludzi.
Potem wszystko dzieje się jak w jakiejś kreskówce. Przychodzi dyrektor. Mówi coś o pucharze, wakacjach. Oliver przestaje ogarniać, bo okazuje się że na suficie jest wielki pokaz chmur, który chyba tylko on widzi. Mimowolnie się uśmiecha, ale czuje jak co raz mocniej wibruje w nim nieznana siła.Boże. Miałby teraz wielką ochotę pobiegać. Bo niby czemu miałby tego nie zrobić? Boże, chciałby. No kurwa chodźmy pobiegać! Już czuł jak się we czwórkę złapią za ręce i pobiegną! Jak takie ładne sarenki! Bo w ogóle sarenki są przepiękne!
A potem? Potem gasną światła. Nie dobrze. Chmury znikają. Szkoda. Były ładne.
- Wracajcie. - Mówi do nich Watson. Chyba zapomniał, że obok stoi jeszcze trójka znajomych. Olać to. Juno była kimś więcej niż znajomą, a Isolda to... Terefere i faceta nie znał. Zatem była tu tylko Juno. Te skojarzenie pozwala mu na chwilę przerwanie gwałcenia wzrokiem sufitu i powrotu do niej. Już nie jest pełen pożądania. Uśmiecha się i nagle wykorzystuje jakieś zaklęcie, aby widełki diabelskie zamienić w jakiś kwiatek. Podaje go Kavanaugh i jest pewien, że to się jej spodoba. Chyba w tym świecie, w którym teraz krąży... To jest normalne.
Potem? Potem zaczyna się coś co krzyczy na niego, aby wrócił do rzeczywistości. Watson nie chce. Nie chce, ale musi. Wie, że musi walczyć, bo zaczyna się dziać coś niebezpiecznego. Sięga po najbliższą szklankę wody i oblewa dłonie, które zaraz przykłada to twarzy. Ściąga maskę. Wie, że jego źrenice są teraz powiększone. Jak niebezpiecznie... O kurwa. Ale to nic. Jeszcze ma ze dwie minuty zanim znów wróci. Ktoś rzucił "expulso". Oliver leci daleko i uderza głową w ścianę. Teraz ma więcej minut, bo ból na chwilę oddala działanie dziwnego specyfiku. Oliver powstaje z ziemi jak seryjny zabójca. Teraz przenika go żądza mordu. Tam przecież została Juno. Podchodzi do niej i jednym ruchem podaje jej rękę, aby wstała. A zaraz potem odwdzięcza się zaklęciem. I rzucił confundus w stronę kogoś, kto chyba był winien temu atakowi. Ale nie... Chyba pomylił osoby. Teraz to się wpieprzył.
Złapał Juno za rękę...
- Uciekaj. Proszę. - I nie był to rozkaz, ale oczy... Oczy wyrażały teraz mnóstwo emocji.
Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:19;

Trafiła na salę w idealnym momencie. Odsłuchała przemówienia dyrektora, które jak zawsze dało radę ją wprowadzić w swego rodzaju nostalgię. Oczywiście też nie uśmiechał jej się fakt, że te gnojki z Slytherinu w tym roku zwyciężyły... W końcu wiadomo ona całym sercem dalej była czerwono-złotym Gryffonem. No, ale... Uczniowie to uczniowie. Nie mogła w żaden sposób pomóc swoim ulubieńca, w końcu musi przynajmniej udawać obiektywną.
Wszystko szło sobie w najlepsze, Odell zaszczyciła nawet bal swoją obecnością, no po prostu sielanka. Oczywiście nie obyło się bez pokazania wielkiego symbolu Slytherinu, ale to jeszcze było do przeżycia. I wszystko szło by pięknie, gdyby światła nagle nie zgasły. Ogarnął ją strach. W końcu w gwiazdach widziała, że szykuje się coś niedobrego. Miała nadzieje jak zawsze tego uniknąć, przyszła więc na bal... A jak widać tutaj też nie mogło jej to ominąć. Przypadek? Nie sądzę.
Jakiś ostatni kretyn cisnął w jej stronę zaklęciem lancarnum inflamarae. Gdybyście widzieli to przerażenie jakie ją wtedy ogarnęło... W końcu mogła spłonąć jej cudowna suknia! Już widziała te tony podszewki, które topią się wprost na jej piękne, seksowne nóżki. Po prostu skandal! Tak więc nic dziwnego, że mały pożar szybko zaczęła gasić, a w napastnika pod wpływem irytacji rzuciła zaklęciem oppungo. Oczywiście nie wiedziała, że ma takiego zeza, by celować w innego profesora... No trzeba jej wybaczyć, taka już z niej niezdara.
Przerażona zaczęła lamęcić, wywołując jeszcze większy nastrój grozy na sali. Gdy wszyscy się chowali, czy unikali ataków, ona od czasu do czasu pomrukiwała coś pod nosem, po czym z przerażenia zamierała, by potem wykrzyczeć jakieś przerażające hasło typu "Przestańcie. To w gwiazdach pisane spodziewajcie się najgorszego". Na szczęście wśród ogólnego zamieszania nikt nie jest w stanie rozpoznać głosu nauczycielki. Bo jakby na panikującą profesor patrzyli uczniowie....
Powrót do góry Go down


Megan Lee
Megan Lee

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 37
  Liczba postów : 50
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5976-megan-lee
http://looklora@gmail.com
http://www.loralook.blogspot.com
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:25;

Dziewczyna z uśmiechem na ustach słuchała przemowy dyrektora, od czasu do czasu zerkając na swojego partnera i zamieniając z nim kilka słów. Naprawdę dobrze bawiła się na tym balu, a później... cóż później stało się to...
Sapnęła głośno kiedy nagle zgasło światło. Nigdy nie lubiła ciemności, a teraz było jeszcze gorzej ponieważ ciemność przyszła nagle. Megan nie byłą pewna, ale chyba nieświadomie zacisnęła dłoń na przedramieniu jej partnera. Przez chwilę stała sparaliżowana strachem, a po chwili usłyszała czyjeś kroki. Nie wiedziała kto wszedł do Wielkiej Sali, bo w tych okropnych ciemnościach nie widziała nawet czubka swojego nosa. Po chwili latające w powietrzu zaklęcia odrobinę rozświetliły salę, ale Meg sama nie wiedziała, czy to lepiej, czy jeszcze gorzej. Usłyszała kilka znanych jej głosów wykrzykujących zaklęcia, ale innych nie potrafiła zidentyfikować. Mocno zaciskała dłonie, nie zdając sobie z tego nawet sprawy i wpatrywała się intensywnie w ciemność, próbując coś zobaczyć. Niestety niewiele to dało, słyszała jak kilka osób próbowało rozjaśnić salę zaklęciem lumos, ale to także się nie sprawdzało. Jeszcze kilka chwil stała nieruchomo, obawiając się, że trafi ją jakieś zaklęcie, ale już po chwili szukała swojej różdżki. "Gdzie ja ją do cholery włożyłam?", przeklinała się w duchu, wciąż po omacku szukając różdżki...
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Administrator




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:27;

Zważywszy na występujące później okoliczności, które to zapewne znacznie umniejszają istotę tego co działo wcześniej, przejdę dość szybko do rzeczy. W pewnym momencie, gdy Dexter już usiadł przy stoliku, Merlin niespodziewanie gdzieś sobie poszedł. Chociaż zapewne zaskoczyło to trochę prefekta, to zakładam, iż ostatecznie wzruszył jedynie ramionami i zajął się konwersacją z Cait. Ewentualnie monologiem, bo chyba dziewczyna nie była zbyt rozmowna. Vanberg natomiast tragedii tu nigdzie żadnych nie widział, ba jego w sumie Faleroy w takim stanie bawił. Nie wiem o czym mówił do Ślizgonki, może coś tam o trunku, który im pozostawił wil. Jestem też pewna, że chciał wyciągnąć ją do tańczenia, żeby jej bal tak sztywno nie mijał, bo to przecież fantastyczny chłopak był, do rany po prostu przyłóż, i tak sobie świetnie wymyślił, że trochę rozrusza ciemnoskórą, ale w sumie wcale nie miał ostatecznie ku temu okazji. Nagle bowiem wrócił Faleroy, który bez ogródek przeszedł do atakowania dziewczyny najwyraźniej czymś wnerwiony. Dex aż leniwie się obrócił się na ławce, by spojrzeć z kim to tam gdzieś dalej rozmawiał wil i czemu go tak rozjuszył. Niestety tłum tu był spory, więc Vanberg nic nie wypatrzył. A z resztą, co go to tam obchodziło?
- Daj spokój Faleroy i nie zadawaj takich oczywistych pytań. Masz niezły tyłek, to Cię zapraszają na bale - powiedział jakby dla świętego spokoju, chociaż sporo było w tym prawdy, gasząc gdzieś w na podłodze to co pozostało po jego skręcie. Już chciał zaproponować blondynowi, by ten zajął sobie lepiej miejsce obok niego i zajął się dopiciem tej alkoholowo-eliksirowej mieszanki, gdy nagle coś dziwnego zaczęło się dziać w sali. Oczywiście Dex w pierwszej chwili założył, iż to po prostu jakaś forma kolejnej atrakcji. W końcu dopiero co gadał dyrek, więc zapewne teraz chcieli dać jakiś inny koncert może, czy coś takiego. A jednak, w sali zaczęły się jakieś piski, nagle nie wiadomo skąd wystrzeliły różne zaklęcia, zaczął się bardzo dziwny, a i w pewien sposób niepokojący chaos. Ktoś gdzieś krzyczał, ktoś biegał, a jakieś czerwone zaklęcie walnęło w ich łódkę rozwalając fragment drewnianego oparcia. Jak na sygnał Vanberg zerwał się na równe nogi, a z kieszeni spodni wynalazł jeszcze swoją różdżkę. Pierwsza myśl? Lumos oczywiście, niestety zaklęcie nie działało, sam nie wiedział, czy przez swe marne umiejętności, czy przez coś innego.
- Dobra, wiecie co, jakoś dziwnie tu. - Powiedział po omacku dotykając stolika, tak szukając wyjścia z łódki. Jednocześnie trajkotający Merlin przypominał mu o swojej obecności, a Vanberg też wyśmienicie pamiętał, że ten ma w tej chwili spore problemy z chodzeniem, dlatego bez wahania wyciągnął w jego stronę rękę, pierw trafiając na jego ramie, aż gdzieś tam złapał jego dłoń i przyciągnął do siebie. To już wolał go mieć przy sobie i od razu przypilnować, niż później po niego wracać i zbierać z ziemi.
- Okej, a teraz cicho, tak zgrabnie i bardzo szybko się stąd wydostaniemy, to nikt nas nie zauważy. Cait, trzymaj się nas - powiedział do nich obojga, mając nadzieję, że dziewczyna też się gdzieś tu nie zgubi. Pociągnął wila za sobą, mając nadzieję, że się stąd zaraz wydostaną. Nim jednak to się im udało, Vanberg dość solidnie zderzył się nogą ze stolikiem, co skwitował cichym przekleństwem. - W sumie to dobrze, że tak zacząłeś podbój stolika od zdemolowania tłukących się przedmiotów - szepnął do blondyna jeszcze, co by pochwalić, że przy tych zderzeniach nic nie mogło się rozbić. A potem już tylko pozostawała kwestia wydostania się z łodzi, co naturalnie Dex wykonywał lekko przyczajony, bo te cholerne zaklęcia wszędzie tu waliły. Niestety nie był takim mistrzem magii, by wyczarować jakąś bajerancką tarczę. Pozostaje cicho wydostać się na korytarz!
Powrót do góry Go down


Grigori Orlov
Grigori Orlov

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 46
  Liczba postów : 542
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4219-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4220-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7195-grigori-orlov
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:29;

No właśnie, Grig i Clara wcale nie wyglądali aż tak pokracznie. Mogło być gorzej, mogła nie mieć nawet te 160 centymetrów. Ale ona nie jest karłem wbrew pozorom, serio, hehe. I nie ma co się martwić, żadna z moich postaci nie ma bardzo dobrych kontaktów z matką, więc nie ma co robić takich założeń. Zaś co do sukienki Scarlett pewnie Orlov nawet nie ogarnąłby tego żartu, więc spoko.
- Miło mi się całkiem ciebie niosło ostatnio – powiedział wesoło, rozdając jej kolejny pocałunek. Ach ten szalony Grig. W każdym razie Clara i Grigori siedzieli sobie wesolutko, pili alkohol, bawili się z pewnością wspaniale, kiedy Gareth przyszedł, by oddać puchar Effie Fonataine z Adenem. Orlov nie klaskał w dłonie wtedy, bo był niestety zajęty piciem swojego drinka i oglądaniem sufitu, więc nie ma co być na niego złym czy coś! Już chciał wrócić sobie do pogaduszek z Clarcią, a może nawet zaciągnąć ją na parkiet, kiedy nagle całkowicie zgasło światło. Grigori szybko wyjął różdżkę, próbując odpalić lumos, tak jak niektórzy, ale to zupełnie nie działało. Delikatnie zepchnął nogi Clary ze swoich kolan, po czym sięgnął po magiczną zapalniczkę, która mogła działać. Rozejrzał się dookoła i wtedy rozpoczął się jeszcze większy chaos.
- Kryj się! – krzyknął Orlov popychając niezbyt delikatnie Hepburn pod stół, a sam próbował ogarnąć co się dzieje. Ludzie krzyczeli, miotali zaklęciami, a Grig nie miał pojęcia jak teraz wyprowadzić stąd swoją dziewczynę. Tak skupił się na obserwacji wyjścia, że o mało sam nie dostał zaklęciem i w ostatniej chwili rzucił się na ziemię obok Clary. Pośpiesznie się zerwał z miejsca ze złością.
- Orbis! –krzyknął rzucając zaklęcie w osobę, która go śmiała zaatakować. Spęta ją tymi super świetlistymi promieniami, więc będzie się świecił, plus zostanie związany, niesamowity plan. Sam Orlov złapał Clarę i nakazując jej iść dokładnie za nim, pochylona, zaczął schodzić z ich łódki. Cała sala pchała się środkiem do wyjścia, więc sprytny Orlov rzucił GLACIUSA na wodę, która otaczała ich stoliki na wodzie. Kiedy wszedł niepewnym krokiem na taflę, przypomniał sobie, że jego dziewczyna ma wysokie obcasy, albo wcale nie ma butów, więc przejście po tym może być dla niej zbyt trudne.
- Quartario - mruknął kierując różdżkę na swoją dziewczynę. Jeśli będzie przez jakiś czas lżejsza o jedną czwartą, nawet się nie zmęczy niosąc ją. Nie chcąc się bawić we wskakiwanie na barana, przerzucił ją przez ramię, sam się dziwiąc jak lekka się zrobiła. Powoli, wzdłuż sali po lodzie, zaczął iść w stronę wyjścia. Czyli jednak i dzisiaj ją musiał nieść.
Powrót do góry Go down


Ursula Ulyssa Litwin
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : jasnowidztwo, obrońca
Galeony : 253
  Liczba postów : 358
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5046-ursula-litwin?highlight=Ursula+Ulyssa+Litwin
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5052-ursula-litwin?highlight=Ursula+Ulyssa+Litwin
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7214-ursula-ulyssa-litwin#204550
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:37;

Tak jak Cortacesped powtórzyła sobie w głowie kilka razy Urszulowe imię i nazwisko, tak samo uczyniła to panna Litwin, próbując zapamiętać to co usłyszała. Aczkolwiek ułatwionego zadania nie miała... Świeżo poznane nazwisko umknęło jej niemal od razu. Na razie grunt, żeby za kilka minut umiała wymienić imię, które nie należało do popularnych, angielskich imion.
- Jakie piękne imię - rzuciła z uśmiechem, zgodnie ze swoją naturą uwielbiającej wszystko co inne i nietypowe (i ogólnie wszystkiego).
Kiedy Ślizgonka podrzuciła pomysł pokazania twarzy, Ulka przypomniała sobie, że istotnie, przecież jej rozmówczyni nawet jej nie widziała! Złotowłosa złapała w chude palce swoją pastelową maskę z doklejonymi perełkami i pociągnęła ją w górę, kładąc na włosach niczym opaskę. Teraz już Ulkowa towarzyszka widziała dobrze zarówno rumiane policzki dziewczyny i zadarty nosek w swej pełnej okazałości. Teraz liczyła, że i Caraballo się ujawni, zanim dyrektor zabierze głos (i ogłosi zwycięstwo Ślizgonów, szkoda, że nie Hufflepuff, ale Ula cieszyła się i ze zwycięstwa Zielonych).
Ula podniosła wzrok, kiedy lampiony zaczęły migać, niczym tanie jarzeniówki, aż w końcu zupełnie padły i spowodowały ciemność.
- Co się... - Ulyssa zmarszczyła brwi i zaczęła miotać się w kółko i rozglądać za jakimś wyjaśnieniem całej tej dziwnej sytuacji. Drgnęła przestraszona, gdy do jej uszu doszło skrzypnięcie drzwi.
Kolejne wydarzenia działy się tak szybko, że ciężko się rozpisywać z reakcją Ursuli. Puchonka krzyknęła, gdy jedno z zaklęć świsnęło jej koło ucha, a zaraz pochyliła się, chcąc jak najszybciej uciec. Panika narastała, podobnie jak niebezpieczeństwo. Po prostu stała pochylona, śledząc (tyle ile widziała w ciemności) przerażonym wzrokiem wydarzenia z Wielkiej Sali. No tak. Po co zakładała taką wielką, obszerną suknię, utrudniającą dyskretne wydostanie się z takiej pułapki jak ta, w której teraz tkwiły?!
Powrót do góry Go down


Favian Whinery
Favian Whinery

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 27
  Liczba postów : 40
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:40;

POST PONIEKĄD MG!!

Favian na początku wcale nie chciał przychodzić na bal. Raczej chciał zostać w swoim dormitorium, ubolewać nad kwintesencją życia, myśleć o flakach, krwi, ludziach tracących oddech przez jego dłonie. Ale stało się inaczej. Dostał zadanie. Konkretne zadanie, które zamierzał wykonać w stu procentach, wszystko musiało się powieść perfekcyjnie. Poniekąd mógł być dzięki temu bohaterem. Wziął udział w losowaniu nawet, żeby mieć dobry powód, ale nie szukał swojej partnerki. Schował swoją przypinkę pod garniturem i usiadł w kącie czekając na odpowiedni moment. Nie odpowiadał na zaczepki uczniów, zbywając ich szybko, nie odzywał się, siedział i patrzył w przestrzeń, zaciskając wargi i nieustannie bębniąc palcami o stół, niespokojnie czekając. Poczuł jak zasycha mu w ustach, kiedy dyrektor ogłaszał podniosłym tonem, w śmiesznym stroju, kto dostaje puchar domów. Głupiec. Wszyscy są głupcami. W trakcie przemowy Favian powoli wstał z miejsca i zaczął przesuwać się w kierunku do którego zmierzał. Był coraz bliżej, wyjął ją swoją różdżkę, ściskając ją mocno spoconymi lekko dłońmi. I nagle stało się. Był za daleko, zbyt dużo kroków dzielił go od celu, a całkowita ciemność mu przeszkadzała. Ruszył z miejsca, ale ktoś na niego wpadł, była to Megan Lee, w którą uderzył zaklęciem Somnium. Wtedy wszyscy nagle rozpoczęli rzucać czarami, dzięki wyjątkowo krótkim rozbłyskom zdołał zobaczyć swój cel. Na przeszkodzie stanął mu tym razem jakiś chłopak z zagranicy, więc Whinery, niewiele myśląc rzucił Duro, w Rivera. I pognał w stronę Abriendy. Na początku rzucił Drętwotę. Kobieta jednak sprawnie je odbiła, przez co sam Favian musiał szybko ewakuować się z miejsca w którym stał.
- Avada Kedavra.
Po krótkim zielonym rozbłysku, bezwładne ciało Abriendy spadło prosto na Petera S. Lazari. Więc tak jest kogoś zabić. Favian nie czuł nic. Żalu, radości, smutku, strachu. Czuł się jeszcze bardzie wypruty z emocji niż przez resztę swojego marnego życia. Whinery przez chwilę stał patrząc w miejsce, w które poszybowało jego śmiertelne zaklęcie, po czym nagle jakby otrzeźwiał i zaczął biec w stronę wyjścia.
Powrót do góry Go down


Megan Lee
Megan Lee

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 37
  Liczba postów : 50
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5976-megan-lee
http://looklora@gmail.com
http://www.loralook.blogspot.com
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 0:56;

...Dalej klnąc w duchu szukała swojej różdżki i kiedy wreszcie ją znalazła i uniosła, drżącą ręką, żeby rzucić jakieś zaklęcie. Nawet nie myślała jakie zaklęcie chce rzucić, wiedziała tylko, ze nie może tak stać sparaliżowana strachem, musi coś zrobić. I już miała rzucić zaklęcie, kiedy ktoś na nią wpadł i wytrącił jej różdżkę z ręki...
- Cholera człowieku - zawołała - uważaj, przez ciebie upuści...
Megan nie zdążyła dokończyć zdania ponieważ została trafiona zaklęciem Somnium, przez co momentalnie zapadła w twardy sen i poleciała gdzieś w tył, nawet nie wiedziała gdzie, a może na kogo. Nic już nie wiedziała, całą rzeczywistość zastąpił jej sen...
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 1:08;

W sumie racja, mogą wykupić całą Rumunię, A CO IM TAM. Taki tam, drobny wydatek, kupno wacików. Mogą więc wtedy dokupić tego smoka, już niech stracą. I będą mieć fabrykę i w ogóle będą żyć długo i szczęśliwe, awww. Tak słodko, że aż mdli. Ale nie ich, bo wiecie, zakochani to już tak mają po prostu, że rzygają szczęściem. I teraz śmiali się złowieszczo z powodu losu biednego Złodzieja, ech. Pewnie jacyś obrońcy zwierząt ich zamkną w pace i tak to się skończy. Zresztą, nieważne, bo teraz Scarlett stała przed szalonym, życiowym wyborem - pić wino białe czy czerwone? Uśmiechnęła się do swojego super chłopca i już miała rzucać jego fantastycznym breloczkiem, kiedy Hampson wygłaszał przemówienie. Pokiwała głową i nawet klasnęła z aprobatą, że to tym razem Slytherin wygrał Puchar Domów. A potem nagle wszystko ucichło, a chwilę później lampiony padły na amen, pogrążając salę w ciemności. CO DO...
Zmarszczyła gniewnie brwi, bo pomyślała sobie, że to jacyś hultaje dowcip robią, ale nie. Wszystko zamarło, a zaraz potem rozpętał się chaos w postaci strzelających pochodni. Wstała, jedną ręką chwyciła swego kota, a drugą pociągnęła Bennetta w stronę wyjścia z łódki. Jednak stanie na takiej chwiejącej, drewnianej barce to niezbyt szczęśliwy pomysł. Ogółem prawie się wywalili do wody, bo nie było widać dosłownie niczego. Dopiero za momencik rozgorzała walka, jakieś zaklęcia i inne cuda, które pozwoliły na ułamek sekundy dostrzec coś w tym tłumie. Cholera jasna. Co to za szalone ataki?
Instynktownie jakby roztoczyła tarczę ochronną na ich super duet i całe szczęście, bo w ostatniej chwili dzięki temu uniknęła zaklęcia. No nie, tego kurwa za wiele! Nie miała pojęcia, w kogo celuje, ale my ewidentnie wiemy, że była to Afra.
- Incarcerous! - krzyknęła, a czar pomknął dokładnie w tamtą stronę, gdzie stała nauczycielka. Zaraz potem szybo wcisnęła krukonowi kota i popchnęła go w którąś stronę.
- Spieprzaj. I nie daj się zabić - rzuciła do niego pospiesznie, bo zaraz przecież znów mogła oberwać zaklęciem! No i nie chciała, aby jej cudowny mężczyzna odniósł jakieś rany. Co prawda domyślała się, że nie będzie chciał się bez niej ruszyć, ale no.
Powrót do góry Go down


Bartholomew Cubbins
Bartholomew Cubbins

Nauczyciel
Wiek : 52
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, metamorfomagia
Galeony : 136
  Liczba postów : 174
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5936-bartolomew-cubbins
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5938-fobos-puchacz-bartolomewa
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 1:12;

Barth słuchał co też mówi dyrektor. Wiedział, że przez większość tego jakże nostalgicznego przemówienia żałował, że to właśnie zieloni zdobyli puchar. Cubbinsowi szczerze powiedziawszy wisiało to czy zdobędą go żółci, czerwoni czy też niebiescy, Dla niego było ważniejsze to co uczniowie zapamiętają po tym roku szkolnym i z jakimi doświadczeniami przyjadą do szkoły we wrześniu. Siedział spokojnie z Arfą przy stoliku i dał się ponieść lekkiemu kołysaniu łódki. Gdy nagle zrobiło się kompletnie ciemno po prostu zgłupiał. Fakt, miał jakieś doświadczenia Aurorskie jednak nie ukończył tej szkoły. Gdy tylko zobaczył jakiś ruch w jego kierunku wystawił tam różdżkę i wypowiedział formułkę zaklęcia. Nie wiedział czy trafił na ślepo, jednakże miał nadzieję, że zdołał kogoś obronić. Teraz czas bardzo przyśpieszył dla Barth’a. Krew pulsowała mu w żyłach tłocząc nie tylko czerwony płyn ale i adrenalinę, która została uwolniona. Na kolejny ruch zareagował instynktownie. Rzucił zaklęcie i miał tylko nadzieję, że trafił w przeciwnika. Jednak walka na ślepo nie wychodziła mu za dobrze. Dopiero gdy zobaczył kolejny ruch chwilkę się zastanowił. Dopiero gdy już wiedział co chce zrobić uniósł różdżkę.
- Somnolento obducto. - mając nadzieję, ze chociaż unieruchomi przeciwnika.
Powrót do góry Go down


Cait Pierre
Cait Pierre

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość, teleportacja
Galeony : 3
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5176-cait-pierre
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5177-cait-pierre
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 1:24;

Na pewno dużo tego będzie, dlatego w miarę sprawnie postaram się ująć wszystko, co się działo, by na bieżąco relacjonować dla was poczynania Cait Pierre (tak wiem, że brakuje wam w tym temacie tysięcznego postu). Gdy trochę się otrząsnęła po tym dziwnym Merlinowym specyfiku, on sobie polazł do jakieś parki Krukonów. Nie wiedziała, co do nich mówił, szum bal znacznie zniekształcał rozmowę Merlina z tamtą dwójeczką. Nie przyglądała się im więc długo. Zajęła się rozmową z nowo poznanym chłopakiem. W sumie konwersacja nie należała do najlepszych, gdyż ona tylko dawała mu krótkie odpowiedzi na jego ciągłą paplanine. Uśmiechała się jednak, co w jej przypadku było nie lada osiągnięciem. Oczywiście trochę ją to pocieszało, że nie została na balu sama, nie wyobrażała sobie odsłuchiwać przemówienia naszego zacnego dyrektora. Na pewno zgodziłaby się na jakiś jeden czy wda tańce z Dexem. Nie trwał ten stan rzeczy długo, gdyż wrócił do nich Merlin. Był on naprawdę wściekły. Rysy twarzy mał jaki zniekształcone. Dodatkowo, nie wiadomo w jaki sposób na tyle wytrzeźwiał, że dał radę powiedzieć parę nieprzyjemnych zdań w jej kierunku. Emocje w niej wezbrały. Nie wiedzieć czemu w końcu zebrała się na odpowiedź chłopakowi. Podirytowana już zaczynała głośno i wyraźnie mu mówić, że to było zaproszenie, że nie musi przyjeżdżać... I w sumie na tym się skończyło, bo nagle zgasło światło, wprowadzając ogólny chaos. Wszyscy mieli chyba nadzieje, że to będzie kolejna rozrywka na tym uroczym balu, niestety... Ten zamęt doprowadził ją do względnej trzeźwości umysłu. Wszyscy jak oszalali rzucali zaklęcia wszelakiej maści. Strach niemal unosił się w powietrzu. Ktoś krzyczał jakieś przerażające hasła. Wyszła z zdemolowanej łódki. W panującej ogólnie ciemności już na początku potknęła się, więc choć nawet słyszała słowa Dextera, to jednak nie podążyła za nim. Chwila namysłu wystarczyła jednak, by podjąć decyzję o samodzielnej ewakuacji z tego koszmaru. W ogólnej ciemności zaczęła jednak kierować się w stronę drzwi. Wiele zaklęć miotało się po sali, więc w sumie bardziej się czołgała, niż szła. Była już prawie przy drzwiach wyjściowych, gdy z ogólnego zamętu dało się słyszeć słowa zabójczego zaklęcia, a nauczycielka mugoloznastwa, która jeszcze nie dawno postawiła jej okropny na koniec roku osunęła się na jakiegoś chłopaka. Owszem, na pewno Cait nie raz przeszło przez myśl, by ta fanka szlam umarła no ale... Nie dosłownie. Ten fakt, choć trochę wstrząsną dziewczyną, to jednak dał jej jeszcze więcej adrenaliny do opuszczenia sali.
Powrót do góry Go down


Petros Gavrilidis
Petros Gavrilidis

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 56
  Liczba postów : 149
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5195-petros-gavrilidis#152507
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5934-czesc-jestem-wojtek-mam-12-lat#169276
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 1:59;

Tak mu się głupio zrobiło. Jak on mógł tak potraktować Marcelinkę? Frajer - to mało powiedziane. Najgorszy dupek na świecie, no nie wiem co wymyślić, bo jest prawie druga w nocy i zaczęłam znowu lać wodę, więc koniec! On po prostu nie wiedział co robić. Był troszkę zmieszany, a gdyby nie powiedział prawdy dziewczynie to by miał do końca życia wyrzuty sumienia, to takie smutnie. A ten wieczór okazał się być katastrofą, totalną. Pewnie nie może na niego teraz patrzeć. W sumie nie dziwię się jej. Gdyby ktoś tak Petrosa wycyckał to także byłoby mu bardzo przykro. Ale przecież nie specjalnie poszedł się najebać, po prostu koledzy zaproponowali, a on na śmieć zapomniał, dobra jednak jest głupi.
- Marceline, ja naprawdę nie chciałem - cichutko zaczął, już chciał nawet przytulić do siebie dziewczynę, lecz ta odeszła do stolika. Lecz nie doszła bo nagle, światło zgasło, wszyscy zaczęli panikować. Cudem złapał rękę Marcelinki i jak prawdziwy facet zaczął ją jakoś dziwnie obejmować tymi swoimi, chudymi rękoma, co by czuła się bezpieczniej. Chociaż sam wpadł w niezłą panikę, dobrze, że Marcelinie nie widziała twarzy Gavrilidisa, była wręcz przerażająca.
Nagle ktoś rozłączył jego oraz pannę Delacroix, ktoś rzucił na nich zaklęcie przez co puchon odleciał gdzieś w powietrze i obił się o ścianę. Był nieźle poturbowany, pewnie jakiś siniaków sobie narobił, biedaczek. Ale zaraz, CO SIĘ DZIEJE Z MARCELINE. Próbował wstać, jednak każde próby kończyły się niepowodzeniem. Nie mógł wstać, za bardzo był poobijany, o nie! Nie może umrzeć, co się tu dzieje? Nie tak miał wyglądać bal. Wszystko się zjebało. Niech ktoś uratuje tego Petrosa, bo zaraz umrze, onieonie!
Powrót do góry Go down


River Quayle
River Quayle

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 279
  Liczba postów : 420
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5479-river-quayle#159453
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5483-rzekowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7165-river-quayle#204302
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Administrator




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 2:18;

W tym poście też sobie pozwolę nieco przeskoczyć, gdyż wiele z wcześniejszych dialogów, a zwłaszcza spośród tych, które obywały się jeszcze przy tańcu, nie będą mieć teraz zbyt wielkiego znaczenia.
Aczkolwiek tak, Madison miała rację zauważając, że ostatnio nie widać z Jovenem Moragga. River zasugerował nawet swojej dziewczynie, że może sowa kiedyś bardzo źle mu coś doradziła i ten ją teraz za to karze, oraz uznał także, że powinni ją czym prędzej wybawić. Bardzo go także zmartwiło, że Madison nie lubi się dzielić, bo przekreślało to jego genialne plany. W końcu to bardzo nieładnie, jego rodzice przecież uczyli, że wszystkim trzeba się pięknie dzielić, więc się do tego stosował! Jasne, o ile oczywiście chodziło o dzielenie się Madison z tancerką na jego oczach, niedajboże za jego plecami i to jeszcze z jakimś surferem! W takiej sytuacji zakładam, że te pokłady hojności nagle magicznie by zanikły, a zamiast nich pojawiłaby się słodka zazdrość. Spodobała mu się też kwestia z krabami, bo w końcu o wiele bardziej pasowało, że to oni uczepili się ich graczy. Podstępni Australijczycy!
Właśnie pewnie River mówił, że podobno Anglicy są poważni i dostojni, ale obserwator mówi, że parzą się po klasach jak króliki, oraz na pewno właśnie podjął próby zaciągnięcia Madison pod stół, kiedy to nagle magicznie zniknęło całe światło w wielkiej sali. Przez chwilę River tkwił nieruchomo w miejscu, czując jedynie, że Madison wciąż znajduje się obok niego, a w sali zaczyna wybuchać jakieś zamieszanie.
- Pewnie teraz zrobią nam super niespodziankę zrzucając nam na głowy te wszystkie lampiony, mówiłem, że trzeba iść pod stół - stwierdził trochę się wiercąc i czekając, aż sytuacja stanie się klarowna. Tak jednak się nie stało, zamiast tego dookoła zaczęły miotać najróżniejsze zaklęcia, jedno nawet walnęło gdzieś obok nich. Ktoś w łódce dalej chyba całkiem mocno oberwał. W pierwszej chwili River rzeczywiście ściągnął Mads pod ten nieszczęsny stół, pod który to go dziś tak cały dzień ciągnęło. Następnie spróbował rzucić zaklęcie wywołujące światło, niestety na nic się to nie zdało.
- Accenure - rzucił zaklęcie, które powinno ich od razu otoczyć niewidzialnym murem, po czym, wciąż trzymając różdżkę i utrzymując zaklęcie, zwrócił się do Mads. - Miałem nadzieję, że znajdziemy się tu w fajniejszych okolicznościach. Dobra, to na trzy cztery wstajemy. Musimy znaleźć Jovena, Teda i resztę bandy, może ktoś z nich oberwał. Chodź - złapał ją za rękę i pociągnął, zapominając o tym swoim "trzy cztery". Proszę mu jednak wybaczyć, zbyt był przejęty tym co właśnie się działo dookoła nich. Nasza dwójka wciąż posiadając niewidzialny mur dookoła siebie opuściła łódkę ruszając na przód. Niestety krycie się pod tym zaklęciem nie było im pisane, bowiem zakładam, że gdzieś pod nogami znaleźli jakąś nieprzytomną osobę i River na chwilę stracił koncentrację na uroku, który ich bronił. Puścił także dłoń dziewczyny, bowiem akurat chciał sięgnąć do nieznajomej nieprzytomnej osoby.
- Musimy tego kogoś stąd zabrać, nie ogarniam co tu się w ogóle dzieje. Odciągnijmy tego kogoś chociaż do jednej z tych łó... - i w tym momencie River przerwał swoją wypowiedź, bo po prostu go zamurowało. I to jakże dosłownie! Nagle, zupełnie w mgnieniu oka, całe jego ciało totalnie skamienialało pod wpływem czyjegoś zaklęcia. Nie mógł poruszyć się w żaden sposób, a co gorsza, nie mógł powiedzieć ani jednego słowa więcej. I tak oto River stał z jedną ręką wyżej uniesioną, gdzie wciąż miał różdżkę, oraz z otwartymi ustami, bo przecież przed chwilą coś oczywiście gadał. Co za życiowa porażka. No ale za to był na pewno pięknym pomnikiem. Tylko, że no... ratunku!
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 2:42;

Och, Jovenowi byłoby niezmiernie miło z takiego stanu rzeczy! Chociaż i tak by nie uwierzył. Był Indianinem, bratem Rivera, tego barbarzyńcy kanadyjskiego, więc no, CHYBA TO BYŁO RODZINNE, czy coś. W każdym razie on nie ocenił jeszcze zbyt dobrze Kai w myślach - uważał ją za osobę... złożoną. I niezbyt szczerą. Że właśnie wiele rzeczy robi na pokaz. Mimo to jej powierzchowność była całkiem miła, więc sympatycznie mu było ogółem w jej towarzystwie. Przecież nie musiał się z nią wdawać w jakieś głębsze relacje. Po prostu mogą sobie porozmawiać, spędzić ze sobą trochę czasu i będzie sympatycznie. Podejrzewał też, że inaczej by to wszystko wyglądało w grupie z Australii - miał wrażenie, że ludzie pośród innych zachowywali się zupełnie inaczej, niż z kimś sam na sam. Więc kto wie, może i obraz Chevey by mu doszczętnie runął.
Ruszyli więc w stronę tych śmiesznych łódko-stolików, rozprawiając nad ponczem i płynem do zmywania naczyń, fantastycznie. Oczywiście wyraził również powątpiewanie, aby tak błaha rzecz wyprowadziła zawodników quidditcha z równowagi. I żeby ich przez to zniechęcić do rozgrywek? Ha, niedoczekanie!
Więc szli sobie spokojnie, kiedy zaczęło się przemówienie, dyrektora bodajże. Przystanęli na chwilę, aby wysłuchać, co mężczyzna ma do powiedzenia i kiedy wszyscy zaczęli klaskać, Quayle się do nich dołączył, a po wszystkim mieli się zbierać w dalszą podróż, lecz nagle zrobiło się cicho, a zaraz potem zupełnie ciemno. Reszta działa się szybko - odgłosy, spanikowani ludzie napierający na nich, sztuczne ognie, a potem błyski zaklęć w powietrzu. Kanadyjczyk momentalnie jakby poczuł więź ze swymi ziomami no i co tu ukrywać, ale pierwsze co pomyślał to: gdzie River? Marceline? I inni z jego drużyny. Poczuł w środku panikę, serce zaczęło mu bić jak oszalałe. Pociągnął zdezorientowaną towarzyszkę za rękę i zaczął przepychać się przez tłum, każąc jej zniżyć głowę. Starał się unikać wszelakich snopów światła, aby żaden przypadkiem w nich nie trafił. Miał ochotę krzyczeć, aby przyjaciele się odezwali i dali znać, gdzie stoją, ale nie mógł. Lumos także nie działało, cholera. Szedł więc instynktownie, próbując coś dostrzec, ale mało skutecznie. W końcu kiedy przemierzał z biedną Kaią kolejne metry sali, coś błysnęło obok, a on wtedy zauważył, że tuż przed nimi znajduje się... ludzki posąg. Jego brat?! Aż zatrzymał się z wrażenia, a potem zaraz do niego podbiegł, aby spróbować go stąd zabrać wraz z Australijką i pomknąć w kierunku drzwi. Oby nie były zamknięte!
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 2:59;

Jak wiadomo, sporo pogaduszek, które były przed balem, nagle przestały być takie ważne. Chociaż u Merlina rozgrywała się prawdziwa drama, a on sam gromił wzrokiem Dexa i czekał na wypowiedź Cait, nagle dyrektor zabrał głos, krzyżując Faleroy’owi plany zrobienia afery roku. Na dodatek Slytherin przecież wygrał! Oczy Merlina wracały do normalnego koloru i gdyby nie wcześniejsza sytuacja, śmiałby się wniebogłosy na widok Adena Morissa, któremu towarzyszyła jego zauroczona tym właśnie nauczycielem kuzynka. Ale spokojnie, będzie miał jeszcze czas na to, żeby się pośmiać. Póki co na pewno nie.
Wszystko się zakończyło i Merlin zastanawiał się co ma teraz powiedzieć Pierre, kiedy nagle zgasły wszystkie światła, a dookoła zrobiło się jakoś niebezpiecznie. Faleory był zupełnie nieogarnięty na samym początku.
- Ej, Dex… - zaczął i w tym momencie zaklęcie rozwaliło kawałek ich łódeczki! Merlin krzyknął głośno i zamiast momentalnie wstać jak Dexter, rzucił się po raz kolejny na podłogę, tym razem całkiem celowo.
- Na boga, co tu się dzieje zginiemy tu! Vanberg wymyśl coś! Albo ukryjmy się szybko pod stolikiem! Jestem za młody na śmierć – lamentował Faleroy siedząc i powoli wczołgując się pod stół, tak jak planował. Jednak jego kumpel miał trochę więcej oleju w głowie i nagle złapał go za ramię, podnosząc do góry, po czym złapał jego łapkę. Wlepił przerażony wzrok w gryfona i pokiwał głową na jego słowa, potulnie, zgadzając się na warunki Dexa.
- Effie… - mruknął jeszcze przypominając sobie o kuznyneczce. Ona jednak była w turnieju trójmagicznym! Musi sobie poradzić sama, bo niestety on był całkowicie beznadziejny w tych klockach. Vanberg chyba też nienajlepszy, jak widać po jego demolowaniu stolika w trakcie wielkiej ucieczki.
- W końcu na coś się przydałem – wyszeptał w odpowiedzi wil i machnął głową w stronę wyjścia. On również nie umiał wyczarować tarczę, więc kiedy jakiś czar zaczął lecieć w ich stronę przerażony Ślizgon krzyknął i rzucił się na ziemię, ciągnąć za sobą Dexa. Nagle przestał się zataczać i był zdecydowanie bardziej trzeźwy niż parę minut temu. Klnąc jak szewc wstał wciąż kurczowo trzymając Dexa za rękę. Kiedy przemierzali tłumy w pewnym momencie ktoś upadł prosto na Faleroya!
- Dexter!- krzyknął i złapał kogoś lecącego wprost na wila. Nie miał pojęcia, że to Megan Lee, która dostała zaklęciem usypiającym i Faleroy niemalże płaczliwym wzrokiem spojrzał na kolegę. – Musimy zabrać to ciało, może jeszcze żyje! – powiedział i nie mając pojęcia jak ją przenieść po prostu złapał ją za jedną rękę, Dex za drugą i zaczęli ciągnąć w stronę wyjścia. Niezbyt elegancko może, ale liczą się chęci. Kiedy byli już tak blisko, tuż przed nimi ktoś odbił się od ściany, o mało nie trafiając w dwójkę (plus nieprzytomna) uciekinierów. Niestety Merlin nie miał okazji nigdy poznać Petrusa, ale teraz i tak z pewnością by go nie widział dobrze. Nasi mężni mężczyźni nie mogli jednak zostawić tutaj kolegi, który nie mógł nawet wstać. Po raz kolejny przeklinając głośno, czego i tak pewnie nikt nie słyszał w tym rozgardiaszu, wil kucnął na ziemi i zarzucił sobie dłoń ledwo przytomnego chłopaka na ramię, wstając z nim. Ten przynajmniej ledwo, ale jakoś przebierał nogami, więc chociaż bardzo mozolnie i slalomem, Merlin mógł jakoś ciągnąć go do wyjścia. Dexowi zostawił rycerskie niesienie na rękach Megan Lee, bo on by przecież nie dał rady zupełnie całe zwłoki nieść. Po krótkiej konsternacji, kiedy jakimś cudem udało im się wyjść ze środka, Dex zapewne postanowił, że skryją się w toalecie, która była stosunkowo blisko. Zaczęli człapać tam tak szybko jak mogli, ze swoimi nowymi ziomkami z Pucholandu. Kiedy dotarli do łazienki na wszelki wypadek, zaciągnęli ich do kabiny i we czwórkę zamknęli się od środka oczekując spokojnie końca tej masakry!
Powrót do góry Go down


Teddra Manseley
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 106
  Liczba postów : 278
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5481-teddra-manseley
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5492-tedtedtedted#159646
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7194-teddra-manseley#204412
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 3:15;

Zrobiło się już zdecydowanie bardziej sympatycznie z pewnością. Ale nie ma jak tego opisywać w takim tempie, bo zaraz złość Teddry zupełnie przestanie mieć jakąkolwiek wartość. Spokojną pogawędkę Teda i Lawka najpierw przerwał dyrektor. Manseley znudzona słuchała jego przemowy, po czym klasnęła raz czy dwa słysząc kto wygrał puchar. Nie miała zielonego pojęcia o domach, do tej pory. No dobra jakieś tam może miała, ale naprawdę średnio to ogarniała. Odwróciła się do swojego partnera, by zarzucić jakąś ironiczną myślą, kiedy nagle wszystkie światła zgasły.
- Co jest? – mruknęła Ted, kiedy po krótkim czasie wcale nie zaczęły się dla nich żadna niespodzianka, więcej występów, czy coś w tym stylu. W zamian za to, dostali serię zaklęć, które rozprzestrzeniły się po sali. Teddra na początku jak większość osób zapewne, poszukała schronienia pod stołem. Ale przecież River i jej reszta bandy! Nie mogła ich tak zostawić. Zostawiła swoje buty na łódce, wyjęła różdżkę i zakomunikowała Lawkowi, że on jak chce, ale ona musi znaleźć swoich ziomków z drużyny. Twardo i tonem, który nie wyrażał możliwości sprzeciwu. Jednak za pewne z Lawrencem zaczęli biegać tam gdzie jeszcze niedawno Madison i River siedzieli w łódce. Teddra oczywiście krzyczała głośno imię przyjaciela, ale wcale to nie pomagało. W pewnym momencie jednak natknęła się na dziewczynę swojego ziomka, poznając ją pewnie po głosie.
- Madison?! – krzyknęła łapiąc za ramiona dziewczynę, jakby to miało jej pomóc w rozpoznaniu. – Gdzie jest Riv? – zapytała rozglądając się pośpiesznie, zdenerwowana, że nie słyszy swojego przyjaciela, który na pewno by dużo paplał nawet teraz! Dopiero wtedy zorientowała się, że jest tu też Joven i Kaia, którzy próbują przenosić jakiś wielki… kamień…
Ted podbiegła chcąc się zapytać o co chodzi i wyciągnęła rękę, by dotknąć głaz. Akurat natrafiła na twarz i zdumiona zaczęła macać żłobienia, a parę błysków uświadomiło ją w przekonaniu, że River został kamieniem.
- Czemu go tak niesiecie! – wykrzyknęła mrucząc pod nosem „Wingardium leviosa”, tym samym podnosząc posąg jej przyjaciela. Jednak był albo za ciężki, albo zbyt dużo osób dookoła, bo oto kamienny Riv wymknął się po paru krokach spod kontroli Teda i walnął w ścianę! Po raz tysięczny dzisiaj krzyknęła i podbiegła do przyjaciela, przekonana, że ułamała mu kawałek palca. A nie miała pojęcia co będzie jak przestanie być taki SZTYWNY, hehe. Okazało się jednak, że to różdżka, którą miał w dłoni potoczyła się złamana na pół po podłodze, więc wyglądało na to, ze trzymał tylko pół wąskiego głazu, będącego wcześniej jego różdżką.
- Przepraszm, tak bardzo przepraszam, nieśmy go! – jęczała przerażona tym co zrobiła i bez gadania zabrała się z Jovenem i ich parą Australijczyków za biednego Riverka.
Powrót do góry Go down


Diana Potter
Diana Potter

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 128
  Liczba postów : 432
http://czarodzieje.my-rpg.com/t267-diana-potter?highlight=Diana+Potter
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 9:47;

Diana siedziała spobie spokojnie przy stolikuoglądając roztańczony pary i zastanawiajac się, co jeszcze ciekawego się wydaży tedo wieczoru. No i jakby w odpowiedzi na jej rozmyślania, nagle zgasły światła. Po jakiejś minucie, gdy nic się nie działo wyciągneła ostrożnie różkę.
-Lumos- szepnęła, ale nic się nie stało. Pomyślała, że pewnie znowu za mało sie skupiła. Więc całą wolą pomyślałą o switle, którego teraz potrzebowała i... znowu nic.
Na sali dało się słyszeć szmer niepokoju i zdziwienia. I wtedy ni z tego, ni z owego wszędzie zaczęły latać zaklęcia. diana przerażona siedziaął przez chwile sparaliżowana strachem. Ludzie wpadli w panikę. W krótkich rozbłyskach świateł zobaczyła, ze każdy wpada na każdego, a ci na łódkach pochowali się pod stoły. I dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, że trzeba coś zrobić. Więc również wgramoliła się pod stół i przez szparę pomiędzy podlogą łódki, a obrusem obserwowała to co działo sie na sali.
Powrót do góry Go down


Jack Hastings
Jack Hastings

Nauczyciel
Wiek : 38
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 58
  Liczba postów : 74
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5982-jack-hastings#170596
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5984-sowa-jacka#170606
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 10:50;

Wieczór chyba nie mógł się lepiej zakończyć, gdy dyrektor pojawił się na balu obserwował go. Starszy mężczyzna...no właśnie ile on mógł mieć lat? Zawsze sobie zadawał to pytanie gdy go widział, ale nie ważne. Starszy mężczyzna był dla niego jak ojciec, zawsze przychodził do niego z problemem, wysłuchiwał go i dawał mu rady. To była cecha której inni ludzie nie posiadają, bardzo ważna cecha...którą Jack cenił. Dlatego gdy ten miał problem, Jack był zawsze skory do pomocy, bynajmniej tak może odpłacić za wszystkie ważne i miłe słowa. Wygrał Slytherin? Brawa, gratulacje, uczniowie się postarali, choć za jego czasów Gryffindor stawał na głowie żeby zdobyć puchar domów. Zabawne jak to wszystko się zmienia, jakiś czas temu wygrywali gryfoni, ostatnio krukoni, a teraz ślizgoni. Prawdę powiedziawszy nie spodziewał się tego.
Kiedy dyrektor przechodził przez wielką salę ich spojrzenia na moment się spotkały, co Jack wykorzystał i skinął głową w geście przywitania. Później wszystko wróciło do normy, a on sobie chodził dalej po wielkiej sali, od czasu do czasu przystanął na moment, żeby porozmawiać z jakimiś uczniami, czasem z jakąś uczennicą zatańczył. Wszystko było tak jak należy do momentu, gdy usłyszał dźwięk rzucającego zaklęcia, formułę wypowiedzianą z ust studenta. A następnie zaklęcie które nim wstrząsnęło, najgorsze co może być. A więc to co pisali w gazetach mogło myć prawdę...przymknął na moment oczy widząc jak Abriendy pada martwa. A sam winowajca chce czmychnąć z wielkiej sali. Zaklęcia się posypały w jego stronę. Jack również nie zamierzał próżnować...wyciągnął różdżkę i rzucił Sectusempra w stronę uciekającego Whinery'ego. Dlaczego to musiał być uczeń, czemu źli ludzie wciągają w swoje gierki młodych, tyle mogących osiągnąć ludzi. I teraz co? Gdy ucieknie będzie wiódł dalej taki nędzny los. Będzie zabijał i czerpał z tego przyjemność aż jego serce stanie się czarne niczym węgiel. A jeżeli trafi do więzienia? pozna jedynie cierpienie od pocałunków Dementorów. Paskudne stworzenia...W tak młodym wieku spieprzyć sobie życie. Komu on chce zaimponować swoim złym postępowaniem. Teraz to już nie ważne, Jack widział go, więc teraz będzie go ścigał jako Auror. Tak strasznie było mu szkoda tego młodego człowieka.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 11:23;

Szczerze mówiąc, Isolde miała nadzieję, że Juno sama dokona prezentacji Olivera i wybawi ją tym samym z kłopotu. Bo co niby miała powiedzieć Marcelowi? Och, wiesz, to jest Oliver Watson, kochanek Juno, bo jak sami powtarzają, nie są w związku. Nie lubimy się z Watsonem i lepiej żebyś ty też go unikał. Tak, już to widzę. Bloodworth nie znosiła ostentacji, nie znosiła sytuacji, z których po prostu nie dało się wybrnąć w dyplomatyczny sposób.
Rzeczywiście, Is nie mogła go zrozumieć i nie chciała. Pewnie byłoby inaczej, gdyby nie jego zachowanie i nie fakt, że oszukiwał Juno. Jeśli coś w Isolde było naprawdę sztywne, to kręgosłup moralny, którego jakoś nikomu nie udało się nagiąć. Ona, w przeciwieństwie do Watsona, budziła zaufanie i nie traktowała ludzi przedmiotowo. Prawdopodobnie byłby jej doskonale obojętny i miałaby w nosie jego lekomanię i rozwiązłość, gdyby nie łączyły go BARDZO BLISKIE STOSUNKI z jej najlepszą przyjaciółką, o którą Isolde zwykła się troszczyć. Instynktownie wyczuwała, że ta postrzelona mała blondyneczka potrzebuje kogoś takiego jak ona- spokojnego, ciepłego i rozsądnego, kto jej nie zawiedzie i nie zostawi, nawet jeśli nie zawsze będą się zgadzać. Należała do osób, które rzucą wszystko w diabły i polecą na ratunek przyjacielowi, choćby wpakował się w najgorsze tarapaty, choćby trzeba było stawić czoła dementorom i smokom. Każda komórka jej ciała buntowała się na myśl, że Kavanaugh wplątała się w pseudo-związek z kimś takim jak Watson. Wcale nie chodziło o to, że musiała koniecznie aprobować każdą decyzję przyjaciółki- ale ta była tak skrajnie zła i niebezpieczna, że Is dostawała rozstroju nerwowego.
Prawdopodobnie te wszystkie prochy zabijały w Watsonie nie tylko wirusy, bakterie, ale i uczucia, bo jeśli nawet był w jakiś sposób przywiązany do Juno, to dziwnie to okazywał. Wzbudzał w niej wstręt, który narastał z każdą chwilą, gdy znajdował się w jej towarzystwie. Chciała zabrać Juno jak najdalej od tego toksycznego człowieka, ale wiedziała, że to niemożliwe. Nigdy też nie powiedziała wprost, co o nim myśli. Starała się apelować do rozsądku przyjaciółki, sugerować, przekonywać, ale bardzo delikatnie i z zastrzeżeniem, że... że ona szanuje jej wybór, ale się boi. Bo taka była prawda. Gdyby Kavanaugh i Watsona łączył tylko seks, cóż, Is jakoś by to przełknęła. Ale widziała bardzo wyraźnie, że Juno jest zaangażowana, że robi dobrą minę do złej gry i że jest po prostu uzależniona od tego człowieka. A to nie wróżyło dobrze.
Spojrzała na Marcela z zaskoczeniem, po czym uśmiechnęła się, gładząc delikatnie jego ramię, którym oplótł ją w talii.
- Nie wiedziałam. Jednak Hogwart jest zaskakująco mały- stwierdziła, przeskakując spojrzeniem od Marcela do Juno. Bardzo jej zależało, aby tych dwoje się polubiło. Sytuacja analogiczna do tej, w której znajdowali się Watson i Bloodworth, to znaczy kochanek vs. przyjaciółka, byłaby nieznośna. Pocieszał ją fakt, że Marcel naprawdę potrafił zjednywać sobie ludzi, jego pogoda ducha była wręcz zaraźliwa, a uśmiech poprawiał nastrój. Zresztą, dlaczego Kavanaugh miałaby go nie lubić? Is, jak zawsze martwisz się na zapas!
Ta ostentacyjna wymiana czułości wzbudziła w Isolde nieokreślone uczucie niesmaku i złości. I wcale nie dlatego, że ją to zgorszyło, ale dlatego, że ten dupek miał czelność traktować Juno jak swoją własność. A ona mimowolnie się na to godziła. Do ciężkiej cholery, czy on nie mógłby zniknąć raz na zawsze? Nie wrócić z jednej ze swoich eskapad? Tak bardzo się niepokoiła o swoją przyjaciółkę... Wracajcie? Isolde spojrzała na Watsona czujnie, dochodząc do wniosku, że musi mieć rację i albo jest solidnie naćpany, albo psychicznie chory. Wpatrywał się cielęcym wzrokiem w sufit, a Bloodworth poczuła lodowatą bryłę niepokoju staczającą się na dno żołądka. Godryku, dlaczego, dlaczego właśnie Juno musiała wpaść w jego sidła?
A potem transmutował widły w kwiatek, który podał Kavanaugh. Czy to rozwiało niepokój Is? W najmniejszym nawet stopniu. Miała ochotę obrócić się na pięcie i odejść razem z Marcelem, by schować się w jakimś kąciku i wtulić w niego całym ciałem. Lyons miał cudowne właściwości terapeutyczne- odpędzał wątpliwości, smutek i strach, emanował dobrą energią, która przynosiła Isolde ukojenie. Potrzebowała go z każdą godziną coraz bardziej.
Nagle zrobiło się ciemno. Is instynktownie przywarła do Marcela, sięgając po różdżkę i czując, że jej ciało spina się w gotowości do odparcia niebezpieczeństwa. Ktoś wszedł do środka, ktoś krzyczał, w sali powstał nieopisany zamęt. Nagle Isolde poczuła uderzenie zaklęcia. Wyrzuciło ją w powietrze i walnęło o ścianę. Jakimś cudem udało jej się nie uderzyć w głowę, jednak ból promieniował z każdej kości, z każdego skrawka ciała. Perły wbiły się boleśnie w ciało Is, chyba nawet żaden sznur się nie rozerwał, ale każda tkanka jej ciała krzyczała z bólu. Mimo to poderwała się na nogi, zrzuciła cholerne obcasy i boso przebiegła kilka kroków. Na Merlina, gdzie Marcel?! Gdzie Juno?! Jej palce zacisnęły się gwałtownie na rączce różdżki, a ona sama poczuła lodowatą wściekłość, która przywróciła jej jasność myślenia. Trzeba działać, a nie panikować.
Cisnęła zaklęciem w kierunku, skąd jak przypuszczała padło expulso.
- FLIPPENDO!- krzyknęła, bo było to pierwsze, co przyszło jej do głowy.- Marcel?! Juno?! Gdzie jesteście?!
Po sali śmigały różnokolorowe smugi zaklęć, rozlegały się krzyki, tupot stóp, obcasów, piski przerażonych dziewczyn, a Is stała w miejscu, próbując wymyślić jakiś plan działania i równocześnie modląc się w duchu, by nikt nie ucierpiał.
Gdzieś w drugim końcu sali błysnęło zielone światło. Nie można było mieć wątpliwości, z jakim zaklęciem się łączyło. Isolde poczuła lodowaty dreszcz biegnący wzdłuż jej nagich pleców i złość, złość tak wielką, że tylko cudem nie ruszyła biegiem w tamtym kierunku.
Spokojnie, pomyśl chwilę, chcesz być aurorem, prawda? Więc zastanów się, co możesz teraz zrobić? przemawiała do siebie w myślach, przykucnąwszy za jakimś stołem. Trzeba zebrać ludzi. Trzeba nimi pokierować. Cholera, to na nic. Wszyscy są śmiertelnie przerażeni. Dlaczego z tej sali jest tylko jedno wyjście? pomyślała ze złością. Nie, nie bała się. Nie bała się w takich momentach, strach przychodził później, kiedy było po wszystkim, kiedy można było sobie pozwolić na emocje.Wtedy płakała i zwijała się w dygoczący kłębek. Nie wcześniej. Tylko żołądek skręcił się jej w bolesny supeł. Tak, jedno wyjście! Trzeba... trzeba je zablokować, może nie zdążył jeszcze uciec. Tylko jest tak ciemno, ciemno... Spróbowała zaklęcia lumos. Nic to nie dało. Czuła, że trybiki w jej mózgu obracają się z zawrotną prędkością. Ktoś zablokował to zaklęcie. Ogień, ogień...
Usłyszała odgłos kroków, ktoś biegł z tamtego miejsca, skąd padło zaklęcie. Mógł to być on. Morderca. Kto zginął? Nie, to teraz nie ma już żadnego znaczenia, żadnego, żadnego. Trzeba go złapać. Trzeba zaryzykować.
- Fraxinus ignis- syknęła Isolde zmienionym głosem, wysuwając się zza stołu i jedną ręką zbierając swoją długą wieczorową suknię. Ze złością oddarła materiał powyżej kostek. Cholerne, babskie fatałaszki. Płomienisty bicz z trzaskiem uderzył o podłogę, która w tym miejscu zajęła się ogniem, oświetlając przerażone twarze. Jedna z nich mogła należeć do mordercy. Mogła. Ale nie musiała.
Powrót do góry Go down


Elena Marion
Elena Marion

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 467
  Liczba postów : 739
http://czarodzieje.my-rpg.com/t536-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1070-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9392-elena-marion?highlight=Elena+Marion
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 11:30;

NIe można było powiedzieć, ze Elena bawiła sie znakomicie, ale porażka to też nie była. Gdy wraz z Christianem podeszli pod scenę nie rozmawiali dużo. Głównie bujali się w rytm muzyki. Po dłuższej chwili Elena zaczęła sie rozglądać za imś znajomym. Gdzieś mignął jej mężczyzna w bardzo osobliwym stroju i masce o trzech twarzach. Aleksander... Przemknelo jej przez myśl. Jej wujek zawsze miał skłonności do dziwactw, ale mniejsza z tym. Jakoś nie miała większej ochoty z nim rozmawiać, więc dalej przeczesywala wzrokiem salę.
I nagle, gdy dyrektor ogłosił wyniki konkursu o Puchar Domów, nagle pogasły wszystkie światła. Elena, tak jak wiekszość z resztą, pomyślała, że to kolejny punkt programu. Ale nagle zaczęły wszędzie błyskać zaklecia. Zadne nie trafilo w nią, wioęc tylko zaśmiała się chłodno. O tak... Teraz to jej się tutaj podobało. Powoli zaczęła przeciskać się przez spanikowaną salę. W mroku nikt nie mógł dostrzec jej okrutnego uśmieszku i uciechy w oczach.
Gdy doszła do srodka saliusłyszała znajome zaklęcie. Avada Kedavra. I snop zielonego światła uderzajacy w jedną z nauczycielek. Elena znów się zaśmiałą, teraz trochę głosniej. Ona również nielubiła Abriendy. Fakt faktem sama nie pomyślałą, aby ja zabić, ale i tak jej się to spodobało.
Szybko podeszła do chlopaka, ktory był sprawcą. I wtedy zobaczyła, ze w jego stronę zmierza zaklęcie. Rozejrzzała się i ujrzała, ze jego autorem był nie kto inny jak profesor Jack. Młody, przystojny, ale nie lubili się. Elena żadko bywała na jego zajęciach, a jak już się pojawiła to okazywała kompletny brak szacunku, jak to ona z resztą.
-Formidul Somium- mruknęła celując ukratkiem w nauczyciela. Czy trafila? Nie wiedziałą, ale zaraz wmieszała sie w tłum i odeszła. Co jakiś czas sprawdzała, czy mężczyzna za nią nie idzie.
Rzuciła jeszcze na oślep parę Expelirmusów i Drętwot, tak, ze teraz nikt nie był w stanie wykazać, czy to ona rzuciła to zaklęcie.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 11:32;

Może już nawet wszystko byłoby okej. Przeszłoby jej to wkurzenie na Puchona, mogliby sobie posiedzieć razem przy stoliku, pogadać i te pe. A tu nagle, kiedy dopiero co od niego odeszła i kierowała się w stronę najbliższego stolika, stało się coś dziwnego. Wszystkie światła zgasły. Czyżby kolejna niespodzianka od Anglików? Tak sobie pomyślała na samym początku, choć przewidywania te rozwiał snop iskier, jaki pojawił się na środku sali. Fajerwerki, złowrogie kroki jakiś ludzi, odgłosy przerażonych uczniów. Sama nie wiedziała kiedy ponownie znalazła się obok Petrosa, tym razem obejmowana przez niego w geście ochrony. Halo, co tu się dzieje?! Wtedy rozpętał się chaos. Zaklęcia sunęły tuż obok nich, więc machinalnie wyciągnęła swoją różdżkę. Akurat w tamtym momencie coś trafiło akurat w nich. Sama zdążyła odeprzeć atak, ale poczuła, jak dłoń Gavrilidisa wymyka się z jej własnej. Była tak przerażona, że ledwo wiedziała, co ma robić. Panika, jaka ją ogarnęła paraliżowała każdy najmniejszy kawałek jej ciała. Przecież tu była cała jej "rodzina". Serce waliło jej w piersi jak oszalałe. Próbowała użyć zaklęcia "Lumos", co zakończyło się jednak fiaskiem. Na Merlina, gdzie są wszyscy? Co się stało z Petrosem? Co z Mads, Filipem, Tedem? CO Z JOVENEM? Wszystko działo się tak strasznie szybko, a z sekundy na sekunda była jeszcze bardziej przerażona. Uniosła różdżkę i w tym samym kierunku, z którego pomknęło zaklęcie w nią i jej towarzysza (w Juno), rzuciła:
- Orbis.
Nic lepszego nie przychodziło jej do głowy, ale spętanie przeciwnika świetlistymi promieniami nie było przecież takim złym pomysłem. Hehe, w końcu miało się ten Wybitny z zaklęć. Co nie zmieniało jednak faktu, że wcale nie zdziwiłaby się, gdyby zaklęcie chybiło albo niewidzialny przeciwnik z łatwością je odbił. Tak strasznie trzęsła jej się ręka. Zaczęła iść trochę w tył, w międzyczasie potykając się o jakiegoś uciekającego uczniaka. Jakkolwiek bardzo chciała sprawdzić, czy z Gavrilidisem wszystko okej, czy z jej przyjaciółmi wszystko okej, nie było to wykonalne z powodu braku światła w pomieszczeniu. Najlepiej niech ktoś ją teraz potrząśnie i powie, że to tylko jakiś nienormalny sen. Albo teatrzyk. Nie wiem, ratujcie!
Powrót do góry Go down


Jeanette L. Villeneuve
Jeanette L. Villeneuve

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wilkołactwo
Galeony : 441
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3574-jeannette-leanne-villeneuve
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3578-poczta-jeannette
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7719-jeanette-leanne-villeneuve#214305
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 11:48;

Jeanette pożegnała się z Twanem, posyłając też uśmiech jego partnerce, po czym w dalszym ciągu kręciła się po sali. Denerwowała się lekko przy przemówieniu dyrektora, oznajmiającego o wygranej Slytherinu, zdając sobie sprawę ze zbliżającego się ataku. Miała szczerą nadzieję, że jej zbolała mina zostanie zinterpretowana porażką jej domu, jednak w praktyce nie miała się czym martwić, nikt nie zwracał na nią większej uwagi, za co dziękowała wszystkiemu w co wierzyła. Przemierzała salę, szukając konkretnej osoby, którą już wcześniej gdzieś wyłapała. Po drodze minęła się z Abriendą Odell, posyłając jej, jako jedna z nielicznych, przyjazny uśmiech. Cóż, ostatni, choć profesor wcale nie zdawała sobie sprawy z grożącego jej niebezpieczeństwa. Villeneuve spojrzała jeszcze raz w jej stronę, dopiero teraz orientując się jak bardzo zawaliła sprawę, wyglądała na kompletnie bezbronną i nieświadomą. Krukonka westchnęła nerwowo i wróciła do poszukiwań, aby w końcu znaleźć Georgię Sancroft. Od wtedy, aż do nastania ciemności i zamieszania w sali, kręciła się w jej pobliżu, sącząc powoli wino z kieliszka. Jednak kiedy zrobiło się ciemno, umyślnie wypuściła go z dłoni, wyciągając szybko różdżkę i celując tam, gdzie przed momentem stała Georgia.
- Incarcerous - szepnęła pod nosem, chcąc zawczasu unieruchomić ofiarę, jednak ta musiała gdzieś zwiać, a zaklęcie poleciało w nieokreśloną osobę.
Jeanette przeklęła cicho, zrzucając kapelusz i maskę, które teraz przeszkadzały we wszystkim. Szkoda, takie ładne były, och!
Znalazła jakieś bardzo spanikowane towarzystwo i wykorzystała ich nieuwagę do przemiany w wilkołaka, za czym, szczerze, naprawdę nie przepadała. Wilcze ciało miało co prawda wyczulone zmysły, ale było niewygodne, przynajmniej w jej przypadku. Może dlatego, że była zwinna bez bycia psem? Możliwe!
Szybko odszukała Sancroft i złapała ją w mocne objęcia (tak bardzo kobieco), zasłaniając łapą usta przyjezdnej i zmykając w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, przy okazji potrącając kilka osób aby wprowadzić większe zamieszanie, bo przecież WILKOŁAK NA SALI (swoją drogą, cieszyła się, że nikt nie może poznać, że to ona) i zadrapała, nieumyślnie, Teddrę Manseley, wszystko przez to, że niedaleko usłyszała znajomy głos, który właśnie ukatrupił przywódczynię wrogiej frakcji. Ups, będzie bolało, krew szybko zaczęła sączyć się z rany.
Jea miała cudowny plan, według którego porywa Georgię do schowka, jaki będzie wolny, aby tam zarazić ją tym całym przekleństwem, jakim było wilkołactwo, ale wyjście było tak zapchane, że nawet nie miała co liczyć na wydostanie się z pomieszczenia. Warknęła wściekła i wpadła do łódki, która wyglądała na pustą. Georgia wylądowała na pokładzie, wciąż przytrzymywana przez chudego wilka, który właśnie obejrzał się w bok i pod stołem dostrzegł przerażoną parę oczu Diany Potter. Na szczęście była ona na wyciągnięcie ręki, a raczej łapy, Jeanette, która szybko wygramoliła ją z ukrycia, ciągnąc za nogę, na której pewnie zostały jakieś zaczerwienienia lub siniaki. Wilkołaczyca wypchnęła ją za pokład, przez co Puchonka wylądowała w wodzie. Przydałoby się nadmienić, że nie zdołała rozpoznać przyjezdnej, która właśnie została przetransportowana pod stół i obrócona na plecy. Georgia nie miała większych szans, szybko została ugryziona w okolicach lewej łopatki.
Jeanette, gdyby była w pełni świadoma, zapewne przyznałaby, że to dziwne uczucie. Poczuła, naprawdę POCZUŁA, pierwszy raz, tak bardzo zwierzęcy instynkt, który krzyczał, wręcz lamentował, o więcej krwi. Resztkami samokontroli oderwała się od Sancroft, gwałtownie uderzając łbem w stół i wyjąc cicho. Dziwiąc się, że potrafi jeszcze myśleć, zabrała obrus ze stołu, chwyciła uczennicę i wydostała się z tej przeklętej łódki, kołyszącej się irytująco. Dobiegła do sceny, schowała się gdzieś za nią, wyganiając spanikowanych uczestników balu, którzy się tam kryli i przemieniła się, z wielkim trudem zresztą, z powrotem. Szybko owinęła nagie ciało obrusem i oparła Georgię na swoim ramieniu, aby wyprowadzić ją z Wielkiej Sali, pod pretekstem "ona jest ranna, SKRZYDŁO SZPITALNE JUŻ TERAZ PRZEPUŚCIĆ NAS!". Dotarła do wielkiego tłumu przy wyjściu, sama ledwo idąc, zmęczona całym wysiłkiem, trzymaniem obrusa przy piersiach i prowadzeniem przyjezdnej. No miała nadzieję, że jakiś lunarny jej pomoże!
Powrót do góry Go down


Victor Cunney
Victor Cunney

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 89
  Liczba postów : 176
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5449-victor-cunney
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5450-vic
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 12:13;

No nie, Victor został perfidnie przez Jean zignorowany! Tego się nie spodziewał… Popłakał był by się, gdyby nie to, że w pobliżu było tyle ludzi. No po prostu mu nie wypadało. Stał sobie tak na środku Sali, zastanawiając się, co ze sobą począć, gdy nagle usłyszał głos dobiegający zza jego pleców. Momentalnie się obrócił, szybko rejestrując każdy szczegół stojącej przed nim osóbki. Niewątpliwie była to kobieta, co Vica niezmiernie ucieszyło. Była ładna, może nie podlegała perfekcyjnemu wizerunkowi miss Hogwartu, jednak naprawdę miała się czym pochwalić. Chłopaka trochę zdegustowało to, że miała krótkie włosy. Jak wiele mężczyzn był raczej wielbicielem tych zwiewnych i uroczych panien, które mógłby wyratować z opresji i wziąć pod swe (jakże) opiekuńcze skrzydła. Dobrze przynajmniej, że założyła suknię, bo na balu spodni u dziewczyny chyba by nie przetrawił. Ogólnie jednak, mimo tych wszystkich krytycznych uwag zadufanego w sobie studenta Anabelle wywarła na nim bardzo pozytywne wrażenie. Ona raczej nie miała co do oglądania. Mogła tylko oceniać jego garnitur, bo końska maska zasłaniała całą twarz tak, że nie sposób było zgadnąć, czyje oblicze się pod nią kryje. A Victor (w przypływie niespodziewanej tajemniczości) wcale nie miał zamiaru na razie się ujawniać.
Mężczyzna skłonił się jej lekko, tak, jak został nauczony w rodzinnym domu. Na wszystkich tych sztywniackich imprezach dla czarodziejów czystej krwi trzeba było się zachowywać się jak arystokratyczny snob. Vic wybitnie nie znosił tych ‘elitarnych’ przyjęć, jednak niektóre przyzwyczajenia wbite do głowy przez ojca  pozostały mu do dziś. Kolejnym z nich było całowanie kobiety w rękę. Vic chętnie to praktykował, gdyż najczęściej dziewczęta przepadały za takim gentelmeńskim zachowaniem. Może teraz,  w końskiej masce nie było to zbyt pociągające, jednak miał nadzieję, że przynajmniej rozbawi tym nieznajomą. Ujął więc jej dłoń i manewrując trzęsącą się dziwacznie maską dotknął jej dłoni, po czym zaśmiał się cicho.
- Witam prześliczną właścicielkę drugiego bażanciego pióra – przywitał ją uprzejmym głosem – Mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzimy bardzo miło… - rzekł, przyglądając się wirującym na parkiecie parom – Czy dasz się zaprosić na taniec? – spytał, chwytając ją za rękę i jeśli się zgodziła, prowadząc ją w kierunku tańczących. Cóż to za bal, po którym nie będziesz miał nazajutrz zakwasów od tańczenia do później nocy. No, może Vic nie będzie miał, bo ma zbyt dobrą kondycję od grania w Quiditcha, ale co tam, to tylko szczegół…

EDIT: W pół drogi na parkiet zaczęły gasnąć światła. Victor nie puszczając ręki swojej partnerki tego wieczoru, wysunął różdżkę z rękawu, z którą nigdy się nie rozstawał. Próbował rzucić zaklęcie lumos, ale nic się nie stało. Na szczęście stali z Anabelle nieruchomo, więc nikt nie rzucił w ich stronę dotychczas żadnych zaklęć. Chłopak stanął w miejscu, z różdżką w pogotowiu, rozglądając się dookoła, w oczekiwaniu na atak w ich stronę.


Ostatnio zmieniony przez Victor Cunney dnia Nie 30 Cze 2013 - 12:55, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Marcel Y. Lyons
Marcel Y. Lyons

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 163
  Liczba postów : 227
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5792-marcel-yacobe-lyons
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5794-zolwki
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 12:32;

Jego znajomość z Juno wydawała się zapowiadać dość obiecująco. Zakładając oczywiście że dziewczyna go polubi. Nie umknęło jednak uwadze naszego bystrego Nowo Zelandczyka że Isolda pominęła chłopaka, który bezsprzecznie towarzyszył Juno na balu. Marcel łudził się przez jakiś czas że ze względu na dobre wychowanie najpierw poznała go z Juno, a dopiero potem zamierzała przejść do chłopaka, jednak nie uczyniła tego. Nie był pewien dlaczego, ale nie chciał teraz tego roztrząsać. Zapytaj ją po balu o co chodziło. Lyons niewiele więcej myśląc wyciągnął dłoń, ponownie się przedstawiając. Na wypadek gdyby ów chłopak nie usłyszał.
Chciał nawinąć jakiś temat do rozmowy, gdy przemówił dyrektor. Zawsze go bardzo zadziwiał ten starszy już czarodziej. Puchar Domów dostał Slytherin. Marcel nie znał szczególnie dobrze ludzi z domu węża. Wiedział jednak że Isolda za nimi nie przepada. Jemu samemu trudno było to ocenić. U nich w Red Rock była podobna rywalizacja. Ale o tym będzie rozmawiał później. Teraz chciał bliżej poznać znajomych swojej dziewczyny, zaczął nawet coś tam mówić. Niestety brutalnie przerwał mu pisk mikrofonu. On instynktownie mocniej przytulił dziewczynę wyciągając wcześniej różdżkę z rękawa. Z twarzy rzucił też maskę, żeby więcej widzieć. Nie na dużo mu się to zdało.
Usłyszał wrogie expulso i oderwany niewidzialną siłą od Bloodworth poleciał dobre pięć metrów od tyłu lądując boleśnie na plecach. Przez chwile zrobiło mu się ciemno przed oczami. Poderwał się jednak szybko, równie obolały co wściekły. Nie wiele więcej myśląc, krzyknął "drętwota" w ciemność. Musiał chybić, bo nic się nie wydarzyło. Mimo rozrywającego bólu pleców, zaczął szukać Isoldy. Dziękował jej w myślach za to że ubrała się w tą jasną suknie, bo było ją łatwiej znaleźć. Podbiegł do niej i złapał za rękę szepcząc do ucha:
-Mam cię. Nic ci nie jest?- nie czekając na odpowiedź, rzucił w jak mu się wydawało wrogów zaklęcie 
Rictusempra. Miał nadzieję że tym razem trafi. Usłyszał wtedy dziwny głos. To nie była Isolda. Jakaś przerażona dziewczyna odepchnęła go. Przeklną sobie soczyście w myślach. Isolde gdzie ty jesteś?! Nagle coś  rozświetliło mrok. Zielone światło. Śmierć... Tylko kto by się ośmielił zabić w takim miejscu? A co jeżeli to... Nie! Nawet nie chciał o tym myśleć. Strach go paraliżował, nie ma się oszukiwać. Nie wiedział nawet co ma do końca robić. Nie znał jakiś specjalnych zaklęć. Tylko takie jak Rictusempra. Mało przydatne w walce. Te przydatne znał, uczył się o nich. Ale teraz za Merlina nie mógł sobie przypomnieć co to były z zaklęcia. Nagle zobaczył ogień, a nad nim Isoldę. Znów podziwiał jej geniusz. Podbiegł do niej, i wrzucił w ogień swoją marynarkę. Ów stał się jeszcze większy. W Wielkiej Sali było teraz chodź trochę jasno. Stanął tuż obok niej. Chciał ją z ta zabrać,ale widział że nigdzie nie pójdzie. Nie Isolda Bloodworth.
Powrót do góry Go down


Cortacesped Caraballo
Cortacesped Caraballo

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 186
  Liczba postów : 248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5954-cortacesped-caraballo
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5956-cortacesped#169648
Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 EmptyNie 30 Cze 2013 - 12:38;

Przyglądała się jej twarzy, stwierdzając, że to całkiem urocza dziewczyna i niezwykle urodziwa! Teraz wiedziała już, jak wygląda, a to dawało jej możliwość rozmowy z nią poza tym balem. Sama również chciała się pokazać. Miała już podciągać maskę w ten sam sposób, co Ulkowa, na swoje włosy, ale trwało akurat przemówienie odnośnie wygranej, więc czekała, aż się skończy. Tak, była dumna z tego, że to jej dom wygrał, ale miała świadomość, że w tym roku nie uczestniczy w tym wydarzeniu jakoś szczególnie. W takim sensie, że nie miała w tym po prostu swojego udziału. W końcu nie była tu, gdy uczniowie zdobywali punkty, nie pomogła im w niczym. Miała nadzieję, że następny rok będzie inny i że pomoże zdobyć nagrodę Slytherinowi.
Gdy przemówienie się skończyło, znowu nie zdążyła zdjąć maski, bo nagle wszystkie światła zgasły (a dopiero co były tak pięknie zielone). Corta myślała początkowo, że to część balu, w końcu znalazła się tu po raz pierwszy. Wszyscy jednak ucichli, wszyscy rozglądali się niepewnie, to też szybko utwierdziła się w przekonaniu, że to co się dzieje nie jest normalne. Rozbłysły zaklęcia, cała sytuacja zawirowała jej w głowie, była zupełnie zdezorientowana. Gdy usłyszała mordercze słowa, nie miała już żadnych wątpliwości. Nie mogła jednak stać tu jak kołek. Ludzie zostali zaatakowani, ale na szczęście nie ona z Ursulą, choć w każdej chwili mogło się to zmienić. Nie miała pojęcia kto zmarł, więc akurat nie odczuła tego jako coś najgorszego, a przyjęła to jedynie jako znak niebezpieczeństwa względem jej osoby. Oderwała z twarzy maskę, bo przeszkadzała jej w patrzeniu, a wystarczyło, że wszędzie wokół było ciemno. Szybko i zręcznie zdjęła też buty, przez co nagle stała się trzynaście centymetrów niższa, a dzięki temu mniej się wyróżniała. Ludzie atakowali już mordercę, jak także siebie nawzajem. Trzymała już różdżkę w pogotowiu, była gotowa jej użyć. Widząc że zaklęcie lumos nie działa wykrzykiwane przez innych osobników, nawet go nie próbowała.
-Ursulo, musimy stąd jak najszybciej wyjść. Chodźmy w kierunku drzwi, byle szybko! – Było w jej głosie zupełne zdecydowanie, które miało zadziałać motywująco. – Nie uczestniczmy w tym, dopóki nikt nas nie zmusi. Wyciągnij różdżkę w razie gdybyśmy musiały się bronić w drodze. Tu jest niebezpiecznie, gdyż stanie w miejscu jest gorsze, niż przemieszczanie się!
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka Sala - Page 35 QzgSDG8








Wielka Sala - Page 35 Empty


PisanieWielka Sala - Page 35 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 35 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 35 z 39Strona 35 z 39 Previous  1 ... 19 ... 34, 35, 36, 37, 38, 39  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka Sala - Page 35 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
wielka sala
-