By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Cze 20 2010, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
-Jeszcze nie miałam okazji przekonać się, czy lepszy, czy nie. Po prostu...inny. Na nieszczęście chłopaka Sver dosłyszała jego słowa. Usta pociągnięte czerwoną szminką przez ułamek sekundy wyraziły swoje niezadowolenie, po czym znów się uśmechnęły. -Och, Gabrielu. Dziękuję, ale na następny raz podaruj sobie komplementy - nachyliła się do niego i powiedziała już ciszej. - Jestem raczej skromną osobą. - Jej słowa ociekały sarkazmem. Nie podkopało to jej pewności siebie, wręcz przeciwnie. Była łądna i doskonale zdawałą sobie z tego sprawę, a że są gusta i guściki....! O gustach się ponoć nie dyskutuje. No, chyba, że są kiepskie. Przkerzywiła głowę i przyjrzała się uważnie duchowi. -No, ciekawie w tym waszym Hogwarcie. O, od niedawna MOIM Hogwarcie! -Więc, Gabrielu-odchyliła się w fotelu. Nie opierła się jednak, siedziała trzymajac proste plecy. - Co robisz w przerwach między zajęciami, a zrażaniem do siebie obcych osób?
Ingrith Fayre przekrzywiła nieznacznie głowę, czując na sobie spojrzenia dwójki rozmawiających uczniów. Przez twarz przemknął cień, eteryczna forma energii przesnutej mglistymi sieciami atomów odczuła rodzące się w niej uczucie niezadowolenia. Tupnęłaby nogą, gdyby to spowodowało chociaż najcichszy oddech. Nie wiedziała, o czym rozmawiają, jednak była paranoicznie pewna, że wyśmiewają jej śmierć. Oczywiście większość, jak nie wszyscy uczniowie, nie mieli pojęcia, jak Ingrith Fayre umarła. Często kłamała na ten temat, rozsiewając różne wersje, więc w ostateczności nikt jej już nie wierzył. Nie przyznawała się do samobójstwa, które popełniła w wieku osiemnastu lat. Z perspektywy czasu, a tego miała nader wiele, wydawało się jej to... inne. Dzisiaj, być może, postąpiłaby inaczej. Ale dziś miałaby osiemdziesiąt siedem lat.
- Non ! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien...
- zanuciła cicho, by uciszyć własne sumienie. Głos miała piękny, gładki, perlisty i melodyjny. Śpiew Ingrith Fayre często rozbrzmiewał w lochach, musiała czymś zajmować swój czas.
Zaśmiał się z jej słów. Udawał , że nie wychwycił w jej głosie sarkazmu. -I bardzo dobrze kochana, że tak uważasz-powiedział z sarkazmem i od razu dorzucił jej en kolejny "komplement". Trzeba przyznać, że dziewczyna samą siebie okłamuje, ale pomińmy to.- Niezbyt dobrze jest Ci w tej szmince... Pokręcił głową i zamyślił się na chwilę. -No rozmawiam z kimś bardziej interesującym i inteligentnym od... Hmm i może właśnie to zrobię.- posłał jej kwaśny uśmiech i wstał.- Nie bierz tego do siebie, ale "Jak się nie ma w głowie to ma się gdzie indziej" Rozejrzał się za kimś znajomym. Tylko Alexis i nauczyciel, jak widać dziwna krukona wszystkich skutecznie odstraszyła.
Sver oblizała wargi. -Tobie nie jest za dobrze...-pomyślała chwilkę- ...Ogólnie nie jest za dobrze. Gdy chłopak się odwrócił Sverre posłała mu morderczo zimny wzrok, jakby chciała go zasztyletować. Oj, jeszcze się porachujemy. Cmoknęła i przerzuciła wzrok na własne paznokcie. -Jesteś strasznie powierzchowną osobą, Gabrielu. Niedobrze. Ostatnie słowo zabrzmiało prawie jak groźba. -Wszak jestem tu nowa i mnie nie znasz. Nie wiesz o mnie nic, także tego czy jestem inteligenta, czy nie. A jeśli określasz ludzi według koloru szminki, to muszę przyznąć, ze w takim razie jesteś dość... Bezbarwną osobą. - odrzuciła włosy z ramion na plecy. - Możesz iść, nikt nie będzie cię zatrzymywał. I posłała mu uśmiech. I tak cię dorwę. Jeszcze pożałujesz.
Emma ledwie weszła do salonu, a już zauważyła dwie osoby, które znała. Sierrę i... Gabriela, który bardzo jej się podobał, o czym wiedziała wyłącznie ona. Cóż, była dobra w ukrywaniu swoich emocji, więc postanowiła się dosiąść. - Hej wam. O czym gadacie? - spytała niby od niechcenia, ale tak naprawdę bardzo ją to interesowało.
Acha, robi się tłoczno, skwitowała w myślach i odwróciła wzrok w kierunku Jaya. Zdziwiła się nagłą zmianą tematu. Druga połowa wakacji nawet w połowie nie była tak doskonała jak pierwsza. Malediwy to było coś wspaniałego i Alexis nie mogła uwierzyć, że tak długo zastanawiała się czy jechać. - Drugi miesiąc spędziłam w Paryżu. Miedzy mugolami. - powiedziała - Wiem, że to dziwne, ale po prostu uwielbiam ich ubrania. Nasze szaty w porównaniu z ich sukniami to szmaty do mycia podłogi. - dodała szczerze. Pomimo tego, ze nie pałała jakimś szczególnym zainteresowaniem jeśli chodzi o mugoli, byli dla niej na prawdę mili. - Okropnie denerwujące było to, że mieszkając w mugolskim hotelu, czy jak oni to nazywają, zupełnie nie mogłam używać czarów. Myślałam, że zwariuje. A ty? - zapytała z zainteresowaniem - Co robiłeś w sierpniu?
-Och, o niczym takim. Tylko o powierzchowności i głupocie ludzkiej. Nic takiego - odpowiedziała z nienagannym uśmiechem A w myślach ciskało się jej zaklęcie podpalające. Buh, Gabryś żywą pochodnią! Ciekawe, ile odjęliby mi za to punktów, jeśli by się dowiedzieli?
Oczywiście on również zauważył, że pokój wspólny zaczął być niewiarygodnie zapchany, jakby ktoś zrobił jakieś mini przyjęcie. Nawet duch przyszedł ich odwiedzić, cudownie! Rozejrzał się po pokoju robiąc groźną minę. To zdecydowanie świetny sposób na odstraszenie reszty stąd. - Jakimi sukniami?- zapytał Alexis. W zasadzie nigdy nie widział mugolek w specjalnie długich sukniach. Szczególnie w te wakacje. - Biedactwo... To po co tam pojechałaś?- zapytał marscząc brwi. W zasadzie zapomniał, że jego pytanie było trochę nieprzemyślane, bo on nie wiedział co ma powiedzieć o drugiej części swoich wakacji. - Byłem w Czechach- oznajmił z uroczym uśmiechem.- Praga jest piękna.
Jacqueline weszła do Salonu Wspólnego - dość rzadko tam bywała, ale dziś mimo wszystko postanowiła zajrzeć. Usiadła gdzieś w kącie, równocześnie obserwując zajętych rozmową lub zadaniem domowym uczniów. Właśnie, czeka ją mnóstwo pracy domowej. Nie żeby miała zamiar ją odrabiać, oczywiście.
[jak ktoś ma ochotę pogadać, to zapraszam, nie zrażać się wrogością żaklin : D]
- Och, ach tak - skwitowała krótko Emma. - A masz na myśli konkretną osobę, czy tak czysto hipotetycznie gadacie? - spytała przybierając bezbarwny ton głosu. No tak, głupota ludzka. Emma doskonale wiedziała, a przynajmniej domyślała się o kogo chodziło Sverre, ale czekała na potwierdzenie.
Jak zdążyła zauważyć, groźna mina Jaya niekoniecznie robiła jakiekolwiek wrażenie na bywalcach Salonu Wspólnego. Dziwne. Już kilka dni Salon stał pusty, a nagle kiedy Jay i Alexis zaczęli tu przebywać, zrobił się dziki tłum. Ironia losu... -Po co pojechałam ? - powtórzyła - Sama nie wiem, chyba z nudów. Siedzenie na Malediwach było bardzo monotonne, aczkolwiek nie narzekam, że pojechałam, pierwszy miesiąc był świetny. Chyba. Ogólnie nie wiele pamiętam. - powiedziała zgodnie z prawdą. Malediwy to był okres wielkiego pijaństwa. Tak wielkiego, że do tej pory Alexis czuła jego skutki. - Mmm Czechy? Nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Jeśli chodzi o środkową Europę odwiedzam tylko Francje i Niemcy. Ja po prostu kocham Niemcy i Niemców, oczywiście.
Zrobiła wrażenie, tylko po prostu jeszcze tego nie okazali! No cóż, prawdopodobnie gdy tylko zobaczyli tak przystojnego mężczyznę, wszystkie dziewczyny pobiegły do Pokoju Wspólnego, by móc popatrzec na Jaya! - Malediwy były świetne- powiedział uśmiechając się do Alexis uroczo. W końcu miał nadzieję, że jej podobało się głównie przez jakże barwną postać Jaydona. Nie chciał też za nic w życiu przyznać Alexis, że w Czechach można powiedzieć, że miał jeszcze więcej rozrywek niż na Maledwiach. - Ja... no cóż tylko w Pradze w Europie Wschodniej, jakoś nie interesują mnie tamte klimaty- powiedział wzruszając ramionami. - I nie lubię Niemców- dodał krzywiąc się i równocześnie, podejmując ponowną zabawę jej włosami.
Pokiwała głową. O gustach się nie dyskutuje, prawda? A w Niemczech (jeśli chodzi oczywiście o mężczyzn) z charakterem jaki miała Alexis można było znaleźć dużo więcej bratnich dusz niż w Anglii. Tutaj wszyscy byli tacy... tacy mili. Podobali jej się ludzie z ciekawym, czasami może nawet wybuchowym charakterem i zawsze szukała sobie przyjaciół wśród nich. - Hmm... interesuje mnie co właściwie robiłeś w tych Czechach? - powiedziała, unosząc pytająco brew. - Nie wydaje mi się, żeby było to szczególnie ciekawe państwo, a z tonu twojego głosu wnioskuję, że zabawa była przednia. - skwitowała. Umiała doskonale odczytać o czym myśli Jaydon. Chyba zapisze się na wróżbiarstwo. Ooo tak byłaby nie zła. - A propos zabawy. Idziesz na rocznicę szkoły ? - zapytała. - Słyszałam, że mamy losować sobie partnerów. Merlinie, chyba się pochlastam jeśli będę miała przez kilka godzin zabawiać kolorowego, bezgustnie ubranego puchona...
-Możliwe, że mam na myśli tępego, zadufanego w sobie gryfona, który postanowił być fajny i mi dopiec, ale niestety mu się nie udało - syknęła nie czekając aż odpowie Gabriel, ani nie patrząc na Emmę, a wbijając mrożący wzrok w chłopaka. -Ale to tylko możliwe. Czysto hipotetycznie. - uśmiechnęła się chłodno i założyła nogę na nogę.
O nie, obraziła Gabriela! W końcu był tu tylko jeden gryfon, z którym Sierra rozmawiała. - Aha, no ja tam myślę, że... - zamyśliła się, szukając dobrego słowa. - Że nieważne jest pierwsze wrażenie i trzeba poczekać do końca. - Tak jak ja wciąż czekam, aż mnie czymś zaskoczysz pozytywnie, Sierro, pomyślała Emma. - Ale, tak czysto hipotetycznie - przyznała przybierając niedbały ton.
Jacqueline, wciąż siedząca znudzona w fotelu, ziewnęła i przeniosła wzrok na osoby siedzące niedaleko. Dwójka znajomych jej uczniów (ooc: załóżmy!) i jakaś blondyna. Ten odcień blondu oznacza jedno - pewnie Szwedka, metamorfomag, albo ma fajną farbę do włosów. Bez skrępowania przyglądała się nieznajomej, która dziwnym sposobem ją odrzucała. Ale nie tak, jak reszta (za miły, za ładna, zbyt niezdarny, frajer, za często się śmieje) - to było coś innego. Hmm.
W zasadzie Jaydona zupełnie nie obchodzili Niemcy. Nie podobał mu się ich język i nie spotkał zbyt ładnej dziewczyny tej narodowości, chociaż w Pradze trochę niemek spotkał. Uśmiechnął się słodko na jej pytanie. Och, Alexis, czego on nie robił! - Zawiedzałem Pragę, naprawdę jest śliczna. Chodziłem do klubów mugolskich i upijałem się bardzo niegrzecznie...- zmarszczył z zastanowieniem brwi. W zasadzie czy robił coś jeszcze godnego uwagi? - Chodziłem po górach- palnął jeszcze, żeby chociaż stwarzać pozory, że robił jakieś konkretniejsze rzeczy niż... picie. - Idę- powiedział zadowolony ze zmiany tematu.- W zasadzie miło mnie tutaj traktują, jeśli mimo że jestem nauczycielem mogę brać w tym udział. Pewnie będziesz się modliła, żeby mnie wylosować?- zapytał retorycznie. Nawet jak będzie się mu wykręcać to jej nie uwierzy.
- Mmm... niegrzecznie i bardzo miło. - posłała chłopakowi figlarny uśmiech. - Taa, to oczywiste, że nie pojechałeś tam tylko po to by pozwiedzać... Udam, że ci wierze z chodzeniem po tych górach, choć śmiem wątpić w to co mówisz. - wyszczerzyła rząd białych zębów do kolegi. Szczerze mówiąc drążenie tego tematu byłoby bezcelowe. Mogła się założyć, iż Jay nie pamięta nawet połowy pobytu w Czechach. Tak jak ona nie pamiętała nawet połowy pobytu na Malediwach... Zrobiło jej się niewygodnie, toteż powróciła do najwygodniejszej sprawdzonej pozycji, jaką zdołała wymyślić. Położyła nogi z powrotem na stół i oparła się o Jaya, obejmując go w pasie niczym poduszkę. Spaać... ziewnęła sennie, ogarniając wzrokiem tłumek, zebrany w salonie. - Jak ty mnie dobrze znasz. Będę się o to modliła w dzień i w nocy i w każdej możliwej, wolnej sekundzie. - mruknęła ze szczyptą sarkazmu w głosie. No przecież nie przytaknie. To by było przeciw... no ten tego... jej honorowi i dumie, o! Alexis była miłośniczką tego typu gierek, z resztą jeśli chodzi o Jaya, była pewna, że też nie potrafi walić prosto z mostu. - Swoją drogą to raczej ty powinieneś się modlić, żeby wylosować mnie. No bo spójrz na mnie. Znajdziesz kogoś idealniejszego? Oczywiście zostaje jeszcze Effie, aczkolwiek ona ostatnio kręci z moim bratem, więc - wzruszyła ramionami i zrobiła niewinną, słodką minkę - nie masz na co liczyć.
Zaśmiał się z dziecinnej złości Haakon. Była taka beznadziejnie płytka. -Mnie nazywasz pustym?- zaśmiał się gorzko- To ty posyłasz duchowi spojrzenia z obrzydzeniem choć go nie znasz... Pokręcił rozbawiony głową, ta cała dziewczyna go rozśmieszyła. Ile ona mogła mieć lat 13? 14? Co najwyżej 15. Czyżby ona mu groziła? Szczerze przypominała mu ratlerka, który ujada jak głupi. Trzeba przyznać , że z nią było podobnie. Za kogo ta małolata się uważa. Dopiero co dostrzegł ciemnowłosą krukonkę. -Cześć Emmo.- co dziwne uśmiechnął się do niej. Przynajmniej z tego co pamiętał była mądrzejsza od tej tutaj. Posłał jasnowłosej, zapewne farbowanej dziewczynie ironiczny uśmiech. -Zamilcz Haakone, bo się jeszcze bardziej pogrążysz.- powiedział dość poważnie i odwrócił się od dziewczyn i wyszedł. Miał dosyć dziecinnego i irytującego zachowania Haakone. Czy ona udawała taką słodką idiotkę? Czy po prostu nią była? Tego nie wiedział i nie chciał wiedzieć...
Dziecinna złość? Mówimy tu raczej o chłodnym sposobie mówienia. Mało dziecinne. Sver tylko przewróciła oczyma. -Nie wiedziałam, że macie tu takie emocjonalne podejście do duchów... - dla Sierry to on był śmieszny. Taki duży pies, który boi się byle kota. Och, taki ładny chopak, gdy się uśmiecha! ...A taki arogancki i zkretniały! Janse włosy to raczej często spotykane zjawisko wśród krajów skandynawskich, dziecinko. Sver patrzyła na plecy chłopaka. -Zawsze taki jest? - zapytała już bez emocji. Eh, mało to ona takich spotkała? -Naprawdę myśli, że mnie zdenerwuje wciąż przekręcając moje imię? To śmieszne. Śmieszne i żałosne. - powiedziała do Emmy przeciągając się delikatnie. Gdy zrobił to pierwszy raz, pomyślała, że niedosłyszał. Albo jest upośledzony. Słodka idiotka? Wybacz, nie trafiłeś. Ravenclaw zoobowiązuje. A jeśli dziecinne i irytujące uważał maniery, to już nie była sprawa Sver. Mało ją obchodził.
- Och - mruknęla zdezorientowana Emma. Szkoda, że Gabriel wyszedł. - Widzę, że raczej przyjaciółmi nie zostaniecie - stwierdziła ironicznie Emma. - O co się tak pokłóciliście?
-Raczej nie - wzruszyła ramionami. -A, sama nie wiem. Przyszedł, przedstawiłam się, a on stwierdził, że jestem głupia, płytka, dziecinna, brzydka i wogóle. Niby chodziło mu o ducha - nie moja wina, że wcześniej takiego nie widziałam, ale on ma w sobie po prostu pokłady agresji i głupoty. Potarła oko, w które wpadła jej rzęsa. -A poza tym, jak można tak ni z tąd ni z owąd podchodzić i wygarniać ludziom, których się nie zna, rzeczy, które nawet nie są prawdziwe? Aktualnie marzyła, żeby dorwać go w jakimś opuszczonym korytarzu i...
Tak, Emma miała ochotę oberwać Sverre ze skóry, tylko, ze z takiego durnego powodu, że lepiej popuścić to w zapomnienie. - No cóż, nie wiem - tylko tyle zdołała z siebie wydobyć. Nie chciała ciągnąc tej dyskusji. - To jak ci minął dzień, pomijając oczywiście ten incydent z Gabrielem?
-Dobrze, dzięki, że pytasz. Mrugnęła jeszcze parę razy okiem. Głupia rzęsa! -A incydent z Gabrielem był po prostu... Nowym doświadczeniem. - wzruszyła ramionami. - A u ciebie co nowego? Jakby ją to interesowało. Emma zazwyczaj mówiła mało, a na dodatek mało konkretów - zupełnie nie w stylu Sver. Ale zanim na dobre zagnieździ się w szkole, musi przecież mieć do kogo zagadać!
- Nieważne, co było to było- powiedział tylko wzruszając ramionami. Jejku kiedy on ostatnio mówił takie rzeczy? Ale cóż, aż sam się sobie dziwił, że naprawdę tak myślał. Miał dziwne wrażenie (wcale to nie było przyjemne wrażenie, chociaż nawet nie był taki do końca tego pewny), że to ostatni taki "wypad". Wątpił, że jeszcze kiedyś zdarzy się taka okazja. W zasadzie nie chciał takiej okazji. Aż sam nie chciał się sobie do tego przyznać. Pokręcił delikatnie głową chcąc przegonić od siebie te myśli. W tym samym momencie Alexis zmieniła pozycję. W zasadzie wciąż mu się podobało to jak ona leży, szczególnie, że czuł się jej przytulanką. Wobec tego również sam objął ją, mocniej i pogłaskał po ślicznej główce. - No a nie?- zapytał Jaydon marszcząc brwi- Mów co chcesz, ja i tak wiem swoje!- dodał uśmiechając się uroczo i mrugając porozumiewawczo do Alexis. - Chciałbym iść z tobą- stwierdził nagle przestając głaskać dziewczynę, zaskoczony swoją szczerość. Ach, jakie życie jest zagadkowe! Nigdy człowiek nie wie, kiedy zachce mu się szczerze mówić. Może to wina samego Jaydona, a może tego, że akurat gada z Alexis...
- Eh, na Opiece nad magicznymi stworzeniami jakiś Gryfon zaczął bić nauczycielkę, dostali -30 punktów - opisała wydarzenie. Potem zamilkła na chwilkę, by się namyślić. - Złamał różdżkę jednemu - dodała. Gadać nie było o czym, więc wyciągnęła swoje najciekawsze widowisko dnia.