Skrzyżowała ręce na piersi. Kolejne uczennice które się nienawidzą. Ona sama ma to jeszcze przed sobą. Usadowiła się wygodniej na parapecie i dalej udawała, że jej tu nie ma, wpatrując się na horyzont za oknem.

-Zdziwię cię, ale wiem jak smakuje przyjaźń. I zdecydowanie mnie to denerwuje- Uniosła brew słysząć swoje imie w przeslodzonym akcencie. No bardzo fajnie to brzmiało, ale tego lepiej na głos nie mówić.
-Pomyśleć? To sobie złe miejce wybrałaś koleżanko. Lepiej nadawały by się błonia czy pusta sala. Tam zapewne znajdziesz swoich wymyslonych przyjaciół- Zasmiała się podle i wstala, zapewne dając nadzieję, ale tylko po to, zeby podwinac nogi i usiąść na kolanach.

- Nasza kochana Connie posmakowała przyjaźni, ale jej się nie podobało ? - Zapytała drwiącym tonem. - Kim był ten szczęściarz ? Jakiś skrzat z kuchni ?
- Miejsce jest idealne, tylko towarzystwo złe. - Odparła posyłając jej wymowne spojrzenie. Zaśmiała się głośno słysząc o wymyślonych przyjaciołach. Postanowiła tego nie komentować.

-Skrzaty są bardzo towarzyskie, gdybyś nie zauważyła. No, ale najwyraźniej nie jesteś wobec nich tolerancyjna- Mruknęła patrzac na nią z wywyższeniem. Skrzat to może nie był, ale zdecydowanie on. W tym przypadku w przyjazni zle sie czula, inne, to bylyu dobre znajomosci i nic wiecej.
-Więc może czas je zmienić? Drzwi są tam.

- Och skoro już to zauważyłaś, to może łaskawie podnieś swój tyłek i wynoś się stąd. - Wycedziła przez zęby spoglądając na czarnowłosą niezbyt przyjaźnie.Gdyby nadęta ślizgonka zniknęła, na pewno poczułaby się o wiele lepiej, bo jej towarzystwo targało jej nerwami.
- No tak w przeciwieństwie do ludzi pewnie zawsze Ci potakują. - Poczęła na głos myśleć. - Lub, co jest bardziej prawdopodobne w ogóle się nie odzywają, bo zbyt się boją, że potraktujesz je zaklęciem niewybaczalnym.

-Mi zdecydowanie nie przeszkadza twoje towarzystwo. Więc skoro tylko ty masz problem, to najlepiej, jeśli sama go rozwiażesz, wychodząc- Powiedziała po czym prychnęła zadowolona z siebie. Upartość to zdecydowanie jedna z jej wielkich cech. To też nigdy nie uciekała od kłotni, a stawiała jej czołą i z reguły wygrywała.
-Erin, gdybym używała zaklęć niewybaczalnych, to by mnie tutaj dawno nie było. Ale kto wie- Odparla spokojnie, a uśmiech jakoś nie potrafił zpełznąć jej z twarzy. Zdecydowanie podobał jej się taki rozwój sytuacji.

Zdecydowanie miała już dość słuchania kłótni obu dziewczyn. Zwinnie ześlizgnęła się z parapetu i skierowała w stronę wyjścia. Bardzo cicho powiedziała "Cześć", wątpiąc by chociaż jedna z dziewczyn usłyszała pożegnanie.

Wchodząc westchnął
Usiadł i nie wiadomo czemu zagapił się w mały obraz gdzie widniał człowiek bez jednego oka a drugie miał zamknięte
-Ej młody co sie lampisz
Usłyszał David od obrazu
David nic nie odpowiedział lecz troche zdenerwowany wyjął różdżkę i wymówił na głos:
Evanesco
Obraz po chwili zniknął a David ciągle zagapiony w miejsce gdzie byl obraz

Davis wbiła do Salonu Wspólnego i od razu się rozejrzała. Zauważyła dużo znajomych osób, w tym kłócące się Erin i Connie, widocznie za sobą nie przepadały, ale i były tam osoby, których nie znała, czy kojarzyła wyłącznie z korytarza. Jedną z nich był jasnowłosy Puchon, który właśnie zaczarował jakiś obraz. Zainteresował ją od razu, więc nie zastanawiając się zbytnio ruszyła w jego stronę.
- Hey. - Zwróciła się do Davida i usiadła obok niego, nie pytając o zgodę. - Jestem Angie, a Ty?
Dodała z nadzieją, że Thomson, którego jeszcze nie znała ani z imienia, ani z nazwiska, odpowie jej bez wrogości. W końcu mógł nie lubić Ślizgonek, a on od razu się jej spodobał. Co by było, gdyby już na samym starcie ją zbył?

David oderwał wzrok od ściany obok niego siedziała niska dziewczyna z blond włosami.
-Cześć jestem David
David lubił dziewczyny nie za wysokie lecz trochę niższe od niego
Angie spodobała się Davidowi od pierwszego wejrzenia. Była to jego pierwsza sympatia.
Na koszulce David zobaczył herb Slytheriunu
-Jestes z slytherinu??
Wolał się upewnić chociaż nikt by nie nosił nie swojej koszulki.

David. Angie musiała przyznać, że imię miał fajne, prawie jak jej nazwisko!
- Taaak, jestem Ślizgonką. - Zaraz miało się okazać, czy ma coś do osób z tego domu. - A ty z Hufflepuffu, tak? Z wyglądu to pasujesz mi na Ślizgona. - Uśmiechnęła się do niego kokietując.
W duchu zastanowiła się czy chłopak pali. Na razie nie spotkała zbyt dużo osób, które lubiłyby papierosy, a ona w końcu lubiła. Szybko jednak przestała o tym myśleć, bo jej wzrok zatrzymał się na jego oczach. Zmusiła się by popatrzeć w inną stronę.
- Lubisz tu przychodzić? - Zapytała rozglądając się po salonie.

David zaśmiał się.
-Wyglądam jak ślizgon?
Znowu się zaśmiał
-No widzisz tiara chyba źle wybrała bo już nie jedna osoba mi mówi że jestem ślizgonem
David zauważył że dziewczyna przez chwilkę zapatrzała się na niego.
-Wiesz nie przychodzę tutaj często ale jeżeli chcesz możemy się tutaj spotykać.
David zamyślał się nad obrazem którego już nie było,jednak wolał rozmowę z Angie

Tiara ostatnio dosyć często się myliła co do rozmieszczania ludzi. Może faktycznie rozdzielanie ich już przy pierwszym roku nie było dobrym rozwiązaniem? Ludzie się zmieniali.
- No widzisz! Bo taka prawda! - Zamrugała kilka razy szybciej. - Ja też raczej rzadko tu bywam. Heh, czyżby przeznaczenie? - Uśmiechnęła się słodko. - To miejsce jest dobre do spotkań, jeżeli nie ma zbyt dużo ludzi. A w jakich jeszcze miejscach w Hogwarcie i jego okolicach mogę cię znaleźć? Ja lubię chodzić nad jezioro.
Ucieszyła się gdy zaproponował te spotkania tutaj, dzięki temu wiedziała, że jednak chce ją jeszcze spotkać. W sumie to sama miała ochotę się jeszcze nie raz na niego natknąć, niekoniecznie w tym salonie. Mogli gdzieś wyskoczyć we dwoje... takie spotkanie towarzyskie... a może z czasem coś więcej?
- A wiesz, z tobą mogę wyskoczyć wszędzie. - Dodała pewnie. Miała nadzieję, że to też będzie w jakimś sensie dla niego miłe.

-Widzę rozumiemy się dobrze
Uśmiechnął się chociaż nie często to robił
-Nad jezioro hmm... często chodzę tak jak i pływam ale teraz jakoś no nie wiem
Wszędzie wyskoczyć ?
-A może z samolotu
Zażartował
Wyjął papierosa z paczki
-Nie przeszkadza Ci?
No chyba że też palisz
I wyciągnął ręke z paczką papierosów w kierunku Davis.
Szybko puknął różdżką o papierosa który się odpalił.
-A może pójdziemy polatać na miotle?
Jestem nawet dobry a Ciebie coś kojarze z drużyny ślizgonów.
David zbliżył się bliżej do dziewczyny jakieś dwa centymetry od jej ust ale jednak zrezygnował.
Bez ruchu trzymał papierosa w dłoni.

- Ostatnio pogoda nie dopisuje, bo bez przerwy leje, to ciężko co prawda iść popływać. Masz rację. - Skinęła głową. - Samolot, mhm... może być. - Zaśmiała się.
Wzięła od chłopaka papierosa, w końcu nie było co ukrywać, że pali.
- Nie przeszkadza. Taaa, palę, to źle? - Zapytała z obawą.
Musiała przyznać, że fajnie się uśmiechał. Odpalił jej papierosa, a ona zaciągnęła się nim.
- A tak, jestem szukającą, czasami zastąpię obrońcę. - Machnęła ręką, ale cieszyła się, że chłopak zauważył ją w drużynie. - Aktualnie odbywa się tam jakiś trening, to lipa... ale możemy iść polatać gdzieś indziej niż na boisko. Co ty na to? Może na łąkę? Koniecznie muszę zobaczyć jak latasz!
Jej twarz w pewnym momencie znalazła się bardzo blisko tej, należącej do Thomsona. Serce zaczęło jej bić szybciej, ale ten odsunął się. Chwyciła go delikatnie dłonią za ramię, i musnęła jego usta swoimi. Po chwili odsunęła się patrząc jak zareaguje.

-Nie ja też pale jak widzisz
Poczuł jak dziewczyna kładzie rękę na jego ramię.
Zamyślił się dziewczyna nad tym że dziewczyna pocałowała go nieśmiało też miał już to zrobić ale jakoś tak wyszło.
Hmmm....
David pocałował dziewczyne prosto w usta
W głowie usłyszał głos : nareszcie się odważyłeś
David czekał na reakcje dziewczyny

Pocałooował ją! Tak! Davis ucieszyła się, gdy po raz drugi poczuła jego usta. Gdy się odsunął popatrzyła na niego rozmarzona.
- Dobrze całujesz. - Zmrużyła oczy.
Przypomniała sobie o papierosie, który miała w drugiej ręce. Garstka popiołu, który spadł, spoczywała na ziemi. Zaciągnęła się. Papierosy uspokajały, a ona była podekscytowana.
- Czyli dzisiaj latanie, czy coś innego? - Zapytała poprawiając jeden z kosmyków włosów.

-Sorry chyba nic się nie stało?
Szepnął jej do ucha :
-Nawet mi sie to podobało
Powiedział to tak że nikt tego nie usłyszał
-Szkoda że jesteś z innego domu.

Popatrzyła na niego z iskierkami radości w oczach. Czy nic się nie stało?! Oczywiście, że stało! Przed chwilą całowała się z takim kolesiem!
- Wszystko ok. - Oznajmiła pozbywając się emocji, a gdy szepnął jej do ucha kilka słów, napowrót się uśmiechnęła. - Mi też. Bardzo. - Odpowiedziała. - A to, że jestem z innego domu to problem? - W jej oczach pojawiła się odrobina strachu, którą szybko ukryła. - Wiesz, jako Ślizgonka i tak robię co chcę.

David napełniony radością znowu szepnął do Davis
- Spotkajmy się w schowku na miotły tam nikogo nie ma.
Tutaj za dużo ludzi się kręci.
-A spędzać czas z tobą to czysta przyjemność.
W głowie znowu usłyszał głos : Twoja pierwsza miłość??
Złapał Angie za ręke i czekał aż ruszą w kierunku boiska a potem do schowka.

- I wzajemnie, wzajemnie. - Zamrugała i ruszyła głową, tak by włosy opadające jej na oczy trochę się ogarnęły. - Nooo, mówiłam, że ten salon jest dosyć tłoczny, dlatego rzadko tu bywam. - Wzruszyła ramionami.
W tym momencie David złapał ją za rękę. Dzisiejszy dzień naprawdę był przyjemny, szczególnie, że pogoda dopisywała!
- Chodźmy, chodźmy. Polatamy sobie. - Zaczęli iść na dół, by udać się na błonia, a potem na boisko.

- Taki jesteś pewien? - Zmrużyła groźnie oczy, ale wiedziała, że nie na długo. W końcu zbliżali się do Wspólnego, a to równało się z chęcią zdobycia od Nicka papierosów. - Wiesz, jeżeli chcę coś zdobyć, to potrafię się o to nieźle postarać, a jeżeli nie jest to potrzebne, to po co mam być nienaturalnie miła? Zresztą dobrze mnie znasz i wiesz jaka jestem. - Wzruszyła ramionami.
W oddali było już widać drzwi do Salonu Wspólnego. Blondynka w sumie nie wiedziała czy powinna się z tego cieszyć, czy nie bardzo. Będzie mogła sobie usiąść i odpocząć, to było pozytywne, ale perspektywa prośby o papierosy nie była już taka interesująca. Przygryzła dolną wargę wpatrując się tępo w koniec korytarza.
- Wiesz, zawsze możesz nie palić. Kto ci każe? - Stwierdziła z nutą złości. - Będzie więcej dla mnie, o! - Poprawiła parę kosmyków, które zasłaniały jej oczy. - A zresztą towarzystwo będziesz we mnie mieć nawet jak nie będziesz palił...
Wiedziała, że prędzej czy później i tak by się skusił na papierosy, zapewne prędzej. Szczególnie gdyby siedział koło niej, w trakcie palenia.
- Nie no, tylko nie biblioteka. Znajdę cię, ale nie idźmy tam, może jakieś niższe piętro, co? - Zwróciła się do niego już milszym głosem, gdy przechodzili przez drzwi do salonu. - Powiedzmy, że mam interes w tym, by tam nie iść. - Nie powiedziała o co dokładnie chodzi, a wierzyła, że teraz już nie będzie taki wredny i spotka się z nią w innym miejscu.

- Ehe - przytaknął, nie robiąc sobie nic z jej groźnej miny. Nie oznaczało to, że nie uważał Angie za niebezpieczną niekiedy, jednak teraz nie miał powodów, aby się przejąć, przynajmniej według swojego mniemania.
- Wiem, wiem, cwaniaro - mruknął, unosząc kąciki warg w półuśmiechu. Zadowolenie na twarzy chłopaka było znacznie wyraźniejsze, gdy wszedł do pomieszczenia, w sumie praktycznie pustego. Zwłaszcza, że pusta była kanapa, nie musiał nikogo wyganiać.
- Nie irytuj się słonko, pokopcimy razem - rzucił, słysząc ton jej głosu. No nie, przecież nie chciał jej podburzać nastroju, a że czasem bywał wredny, to już należy tylko zaakceptować... co ona i tak już dawno raczej zrobiła. Inaczej by z nim nie wytrzymała.
Usiadł na kanapie, wyciągając nogi przed siebie i krzyżując je w kostkach, po czym kiwnął głową lekko na Angie, żeby się przysiadła. Rzucił dziewczynie paczkę, uprzedzając to krótkim - łap - i zmierzwił włosy, przyglądając się jej.
- Ok, gdzieś cię spotkam. A co cię ta biblioteka tak nagle odstrasza? Dzisiaj jakoś tam wytrzymałaś - popatrzył na nią pytająco z uważnym wzrokiem. Na prawdę myślała, że taka ciekawska osoba jak ten Krukon, nie zauważy i nie spyta o to?

Lubiła gdy określano ją nazwami typu "cwaniara". Sama nie wiedziała dlaczego, ale tak było. W ogóle Davis przepadała za nowoczesnym słownictwem i tego typu rzeczami. Zrobiła kilka kroków w stronę Krukona, który już zdążył zająć kanapę.
- No we dwóch zawsze przyjemniej. - Rzuciła. - No prawie zawsze. - Wywróciła oczami, ale jednak jej głos tym razem zdradził, że znów jej przeszło.
Po prostu nie mogła być na niego zła! Tak na nią działał, może dlatego, że znali się już dosyć długo, albo i dłużej! Chwyciła w locie paczkę papierosów, którą ją rzucił, a na jej twarzy pojawił się ciekawy uśmiech. Pomiędzy pomysłem, a byciem wrednym. Ruszyła głową, równocześnie poprawiając włosy. Wyuczyła się już tego "triku". I zrobiła kilka kroków w tył. Miała zamiar wycofać się powolutku i zbiec Gostowi na drugi koniec pokoju, ale potknęła się o źle rozwinięty dywan. Ale miała szczęście, ho ho!
- Aaa! - Zawołała nie wypuszczając paczki z rąk. Miała szczęście wylądowała w fotelu.
Gdy się pozbierała, zaczęła się śmiać. Co jak co, ale to było dobre. Przynajmniej w jej opinii.
- Dzięki. - Wyciągnęła papierosa z paczki i już rezygnując z pomysłu ucieknięcia mu, dosiadła się. Jak te zdania się szybko zmieniają. - Masz. - Podała mu paczkę i odpaliła fajkę zaklęciem "incendio". Było ono chyba najczęściej używanym zaklęciem przez nią. - Mhm, nie spisałeś książki, więc jak się z nią nie pokażę w bibliotece, to będzie moja.
Stwierdziła, że nie ma co się z tym ukrywać. Prędzej czy później i tak by na to wpadł, w końcu był z Ravenclawu! Zaciągnęła się i od razu rozluźniła.

W takim razie Nick chyba będzie musiał poszukać sobie w głowie nowych określeń i przezwisk na ślizgonkę. Ciekawe nawet, jak zareagowała by na część z nich, bo chłopak potrafił być dość specyficznie kreatywny.
Pokiwał głową z bezradnym uśmiechem, jakby chcąc powiedzieć, że to nie jego wina, że jest tak dobrym kompanem... nawet do palenia. I wcale nie miał przerośniętego ego, to zwyczajnie fakty, prawda? Z zadowoleniem przywitał poprawę nastroju blondynki i przymrużył podejrzliwie oczy, znał ten jej uśmieszek, coś kombinowała.
No nie spodziewał się, że Angie będzie próbowała uciekać, toteż gdy pechowo upadła na fotel, zaczął się całkiem szczerze śmiać, nawet nie wyśmiewając jej.
- Więcej tak nie próbuj - przestrzegł dziewczynę na przyszłość, pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. Widok był niemal bezcenny. Powtórzył jej czynności, chowając potem paczkę do kieszeni
- Aa, sprytnie Davis. To podchodzi pod wykorzystywanie mnie, zdajesz sobie sprawę z tego? - spytał z pokrętnym uśmiechem pod nosem, patrząc na nią z wyraźnym oczekiwaniem na potwierdzenie.

- Bo co, hę? - Sama również się śmiała. Musiała przyznać, że jej nieudana akcja była żałosna. A poza tym, co by nią uzyskała? Fajki? I tak miała cały karton w dormitorium... No, ale ona lubiła takie akcje, więc co prawda, zawsze to była jedna dodatkowa. - Zresztą wiesz, że ja bez przerwy zachowuję się spontanicznie. Tak jak dziś. Jak tylko coś mnie najdzie to to robię. - Wypuściła kilka kółeczek z dymu, które jeszcze długo utrzymywały się w powietrzu w takiej formie, tylko się rozszerzając.
Wyłożyła nogi na stolik przed kanapą krzyżując je w kostkach, a jedną z rąk położyła na oparcie. W drugiej trzymała papierosa. Teraz było jej wygodnie.
- Jakie wykorzystywanie? - Udała, że nie wie o czym mówi. - A zresztą czy ja ci coś kazałam robić? Sam wyszedłeś z biblioteki razem z książką... no i to było dla mnie akurat dobrym posunięciem z twojej strony. - Skiepnęła na ziemię. - Sam proponowałeś byśmy wyszli, więc nawet nic ci nie wiszę, ha! - Zakończyła triumfując. Przynajmniej miała nadzieję, że tak właśnie jest.
Nie do końca świadomie wypaliła już połowę papierosa. Teraz dopiero zrozumiała swój błąd co do chwili, gdy rzucił jej paczkę. Mogła wziąć kilka fajek od razu, w innym razie będzie go musieć prosić o kolejną, chociaż... może już wtedy będą się zmywać? W końcu ta książka Nickowi była do czegoś potrzebna. Może chciał się pouczyć?