Tutaj uczniowie i studenci zajmują się roślinami o średnim stopniu zagrożenia. Nie są one tak niebezpieczne, jak mandragory czy wnykopieńki, jednak również trzeba poświęcić im sporo uwagi.
Opis zadan z OWuTeMów:
OWuTeMy - Zielarstwo
Wchodzisz do Pokoju Czterech Pór Roku, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Zielarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku Sali, gdzie panuje wiosna, a dookoła rosną przeróżne rośliny. Przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Estella Vicario oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Uchawi. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na skraju stołu, przy którym wykonujesz egzamin, leży sporej długości kawałek pergaminu, na którym postać odznacza poprawne odpowiedzi. Pierwsze zadanie, to rozpoznanie jakie rośliny zostały posiane w poszczególnych donicach. Drugie zadanie to zapisanie reakcji odżywiania się różnych, wyjątkowych roślin, które wbrew pozorom nie biorą pożywienia z światła! Są to na przykład rośliny podwodne, do których nie dociera tyle promieni słonecznych, by zachowała fotosynteza, rosiczki i inne czarodziejskie cuda.
Zasady: Rzucasz dwoma kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z zielarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
zadanie nr 1:
Wynik kostki nr 1:
1 – Fatalnie ci poszło, bulwy w trzeciej doniczce przeszły twoje najśmielsze oczekiwania. Starasz się jednak zachować spokój, by komicja nie wyczuła wszechobecnego napięcia. Zaznaczasz losowo rośliny, mając nadzieje, że tak będzie dobrze. 2 – Pierwsze nasionka były wręcz zbyt banalne. W połowie drogi zaczęła się dopiero tragedia. Siadasz przed pergaminem, nie poddajesz się, wpisujesz najbardziej prawdopodobne według ciebie nazwy. Nie jest to spełnienie twoich marzeń, jednak lepsze to niż nic. 3 – Twoja wiedza w końcu na coś się zdała! Rośliny śmigają ci między przekleństwami w twojej głowie. Kojarzysz je, jednak czy wszystko dobrze napiszesz? Dożyjemy, zobaczymy, teraz jednak uzupełniasz pergamin swoimi propozycjami. 4 – Nie jest źle, tylko dwie roślinki sprawiają ci jakoś problem. Resztę wpisujesz z rozmachu, a czas, który ci pozostał wykorzystujesz na główkowanie na tymi dwoma „kwiatkami”. Będzie dobrze, musi być! 5 – Rozpoznajesz wszystkie rośliny, umieszczasz odpowiednie nazwy na pergaminie i z głowy. Mogli dać coś trudniejszego, masz wrażenie, że to dopiero przedsmak trudności tego egzaminu 6 – Nasiona? Od zawsze uwielbiasz je rozróżniać! Wpisujesz odpowiedzi z zapartym tchem, po czym z szybkością światła dopisujesz ciekawostki lub tworzysz rysunki rozwiniętych już roślin. Niech komisja wie, że rozumiesz temat nieprzeciętnie!
zadanie nr 2:
Wynik kostki nr 2:
1 – Co masz zapisać? Nie orientujesz się całkowicie, fotosyntezę jeszcze dałby się znieść, ale to? Nie, zdecydowanie nie jest to twoją najmocniejszą stroną. Postanawiasz więc napisać tam cokolwiek i modlisz się, by komicja nie zauważyła podpuchy. Może będą mieć gorszy dzień i pominą to w twojej pracy? 2 – Znasz cały jeden schemat, brawo! Co tam, że pozostałe pięć jest dla ciebie czarną magią. Najważniejsze, że nie zawalasz całego zadania. Choć masz wyrzuty do siebie, że nie przeczytałeś do końca podręcznika, to jednak mogło być gorzej. 3 – Piszesz połowę schematów z miejsca, nawet nie zastanawiasz się, czy nie popełniasz właśnie największego błędu w swoim życiu. Nad resztą główkujesz, piszesz jakieś równania skrócone, jednak dochodzisz do wniosku, że to nie ma sensu. Skreślasz je, po czym trzymasz za siebie kciuki. 4 – Napisałeś wszystkie równania, jednak gdzieś w tyłu głowy świta ci, że popełniłeś parę błędów. Za późno już, gdyż zbyt szybko oddałeś prace. To zawsze lepiej, że napisałeś z błędem niż byś nie napisał. 5 – Piszesz równania bezbłędnie, choć zajmuje ci to sporo czasu. Są to jednak na pewno dobre odpowiedzi. Uśmiechnij się, można było trafić na rozmnażanie paprotników! 6 – Piszesz z szybkością błyskawicy dobre odpowiedzi, po czym dopisujesz środowiska, w jakich zachodzą te zjawiska. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jednak w świecie czarodziei to drugie raczej ci nie grozi.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - zielarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Zadowolony z siebie uśmiechnął się, gdy dziewczę przyznało, że wszystkie roślinki wyglądają jednakowo. Rzeczywiście wybrał je tak, by sama nie była w stanie stwierdzić, która to ta właściwa. Ponadto, pozostałe cztery mogły mu się przydać, więc też nie zrywał ich bezcelowo. Zwinnie, jak na zdolnego gracza Quidditcha przystało, złapał grzebień, który rzuciła. Dla sprawdzenia (w dzisiejszych czasach trzeba być przezornym!) przeczesał same końcówki w małym paśmie włosów, które zaraz pokryły się pięknym fioletem. - Woo, świetne! - Powiedział oglądając swoje włosy, a po tym szybciutko chowając syreni grzebień do kieszeni, jakby w obawie, że dziewczyna zobaczy jak pięknie mu w tym fiolecie, stwierdzi, że jednak sama chce takie włosy na stałe i co gorsza odbierze mu grzebyk! A on już tu w myślach sobie układał komu pierwszemu zrobi prezent przeczesując włosy. Na pewno zacznie od Teddry. Taktak, koniecznie trzeba ją trochę ubarwić. Nie podobało mu się rządnie dziewczyny. Jego uśmiech zmalał, gdy przyglądał się jej badawczo. Ach Ci mądrzy krukoni, widać i ona miała głowę na karku, chcąc by dał jej roślinę już teraz. Próby zmuszenia ją, by ruszyła z nim przez te korytarze wciąż o fioletowych włosach mogły spełznąć na niczym więc westchnął bardzo ciężko, jakby serce mu łamała i podał jej przedostatnią z roślin. - Masz, żuj ją chwilę, to nie będzie śladu po fiolecie - rzekł trochę naburmuszony, bo jego genialny plan wypalił tylko połowicznie. Ponadto musiał mieć teraz blondynkę na oku. Ma go zaprowadzić do schowka i wykraść roślinki! Inaczej, inaczej... na pewno zrobi coś super przebiegłego, czego jeszcze nie wymyślił. Buntowniczo skrzyżował ręce na piersi, spoglądając na poczynania swojej nowej koleżanki. - Jak jesteś taka mądra to na pewno bez problemu włamiesz się do tego schowka - rzekł, przypominając jej tym samym, że to nie koniec ich wymiany. Tyle uczniów w Hogwarcie, tyle zbłąkanych puchonek mogło dziewczynie bezinteresownie pomóc, tymczasem biedna trafiła na jednego z braci Quayle, który za darmo nigdy nic nie chciał robić. Pech!
Pokręciła głową z politowaniem, obserwując wyczyny chłopaka. Jakie to straszne, że w tym zamku nie ma nikogo w jej wieku, kto zachowywałby się tak samo jak ona, a nie jak malutkie dziecko, potrzebujące zabawy. Westchnęła ciężko, przekrzywiając lekko głowę. Swoją drogą, ciekawe co to za czar, który sprawiał takiego psikusa osobie posiadającej grzebień? Musiała dowiedzieć się o tym czegoś więcej, nie zamierzała tak po prostu zostawić tego grzebienia jako bezużyteczny przedmiot do farbowania włosów. Jej blond czuprynka, chwilowo fioletowa, często mokła i syreni grzebień był idealnym rozwiązaniem. - Nie przyzwyczajaj się tylko za bardzo, ten mały prezencik jest do zwrotu - uśmiechnęła się lekko, patrząc, jak końcówki włosów chłopaka stają się fioletowe. Musiał sprawdzić czy dziewczyna go nie oszukała, sprytne. Amelii jednak dzisiaj nie w głowie było okłamywanie znajomych czy też nieznajomych. Miała na głowie większe problemy, o których nie opłaca się nawet wspominać, ponieważ staje się to już nudne i męczące. Mimo wszystko, problemy nie znikają, nie zmniejszają się, nic się z nimi nie dzieje. Ewentualnie rosną, chociaż to też wątpliwa sprawa. - Dzięki - uśmiechnęła się szeroko, wyciągając rękę po roślinkę i wsadzając ją szybko do buzi. Zaczęła przez chwilę mielić ją zębami, zastanawiając się czy poczuje jakiś smak. No i nagle poczuła. Przypominało jej to jedną z magicznych fasolek, które jadła, o smaku wymiocin. Tak właśnie czuła się, żując tą małą, dziwną roślinkę. Skrzywiła się strasznie, jakby zaraz sama miała zwymiotować i podbiegła do kosza na śmieci, wypluwając tam roślinkę. Na jej szczęście żuła ją wystarczająco długo, jej fioletowe włosy stały się znów koloru blond, pięknego jak zawsze. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, starając się za wszelką cenę nie myśleć o tym, jak okropny smak miało to dziwne ziółko. - Mogłeś mnie ostrzec, mistrzu.. - skrzywiła się lekko, zamiast podziękować chłopakowi za pomoc. Cóż, nie jest typem osoby, która mówi proszę, dziękuję i przepraszam. Kanadyjczyk musiał się z tym pogodzić albo.. więcej nie pomagać pannie Wotery, gdy ta znajdzie się w potrzebie. - Skoro tak bardzo nalegasz. Jednak jeśli złapie nas jakiś nauczyciel, zgonię wszystko na Ciebie, obiecuję - wyszczerzyła zęby w bezczelnym uśmiechu, idąc wolno w stronę wyjścia z cieplarni i nie odwracając się nawet, coby spojrzeć na chłopaka czy podąża za nią. Nie obchodziło jej to zbytnio, jeśli w drodze zdecyduje się zostawić ją samą na pastwę losu, wcale się tym nie przejmie. Gorzej, że wtedy może już nigdy nie odzyskać grzebienia.
Leoś był naprawdę zły. Kurde, przecież był dobry w opiekowaniu się zwierzętami. A ten gatunek, to już w ogóle, bułeczka z masełkiem normalnie. Ale nie! Musiało być to cholerne uzdrawianie. Chyba będzie musiał się z tego podszkolić. Chociaż uzdrawianie nie było jego najgorszą stroną. Najgorzej przy tym zadniu wyszło mu robienie jedzenia dla tego zwierza. Zabrakło mu jakiś składników, chyba za dużo dał go do leku. No nie ważne. Ważne jest to że spartolił. Ale nie zamierzał się poddać. Nad głową wisiał mu zakład, i ratowanie honoru. Dlatego napisał do Odetty. Może nie znali się za dobrze, ale łudził się że dziewczyna mu pomoże. Dlatego umówił się z nią w szklarni. Wiedział że we dwoje szybciej pójdzie im szukanie tych całych składników. Tym razem przezornie ubrał się cieplej aby tak nie zmarznąć. Musiał być zdrowy aby nie zarazić zwierzątka. Zależało mu na tym aby pokonać Rosjankę.
Oczywiście najjaśniejsze hogwarckie słoneczko, ciasteczko i wszystko w jednym było tak podjarane tym, że nieszczęsny topek, w końcu został ocalony, że postanowiła przejść się na jakiś bardzo spokojny spacer, wszak stworzonko musiało nieco odpocząć. I tak o to ochoczo doszła do cieplarni numer dwa, oczekiwała tam spokoju, ale jak widać - niestety nie było jej to dane, a dzień był bardzo męczący. I jeszcze to ugryzienie topka, ach! Doprawdy Odecki Cardonel nie miał ostatnio szczęścia, dobrze że chociaż randka się udała. -Nieszczęsna duszo, co Cię trapi? - Powiedziała z szerokim uśmiechem, wszak z reguły tak rozmawiała z siostrą i doprawdy niczym się nie przejmowała, bo to nie miało po prostu sensu. Lepiej było wszystkim dookoła pomóc, niż stroić fochy jak księżniczka. No, Odettka nigdy na szczęście księżniczką by nie była!
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Wchodzisz do Pokoju Czterech Pór Roku, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Zielarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku Sali, gdzie panuje wiosna, a dookoła rosną przeróżne rośliny. Przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Megane D'Aoust oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Uchawi. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na skraju stołu, przy którym wykonujesz egzamin, leży sporej długości kawałek pergaminu, na którym postać odznacza poprawne odpowiedzi. Pierwsze zadanie, to rozpoznanie jakie rośliny zostały posiane w poszczególnych donicach. Drugie zadanie to zapisanie reakcji odżywiania się różnych, wyjątkowych roślin, które wbrew pozorom nie biorą pożywienia z światła! Są to na przykład rośliny podwodne, do których nie dociera tyle promieni słonecznych, by zachowała fotosynteza, rosiczki i inne czarodziejskie cuda.
Zasady Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Kostki: Zadanie 1 1 - Fatalnie ci poszło, bulwy w trzeciej doniczce przeszły twoje najśmielsze oczekiwania. Starasz się jednak zachować spokój, by komicja nie wyczuła wszechobecnego napięcia. Zaznaczasz losowo rośliny, mając nadzieje, że tak będzie dobrze. 2 - Pierwsze nasionka były wręcz zbyt banalne. W połowie drogi zaczęła się dopiero tragedia. Siadasz przed pergaminem, nie poddajesz się, wpisujesz najbardziej prawdopodobne według ciebie nazwy. Nie jest to spełnienie twoich marzeń, jednak lepsze to niż nic. 3 – Twoja wiedza w końcu na coś się zdała! Rośliny śmigają ci między przekleństwami w twojej głowie. Kojarzysz je, jednak czy wszystko dobrze napiszesz? Dożyjemy, zobaczymy, teraz jednak uzupełniasz pergamin swoimi propozycjami. 4 – Nie jest źle, tylko dwie roślinki sprawiają ci jakoś problem. Resztę wpisujesz z rozmachu, a czas, który ci pozostał wykorzystujesz na główkowanie na tymi dwoma „kwiatkami”. Będzie dobrze, musi być! 5 – Rozpoznajesz wszystkie rośliny, umieszczasz odpowiednie nazwy na pergaminie i z głowy. Mogli dać coś trudniejszego, masz wrażenie, że to dopiero przedsmak trudności tego egzaminu 6 – Nasiona? Od zawsze uwielbiasz je rozróżniać! Wpisujesz odpowiedzi z zapartym tchem, po czym z szybkością światła dopisujesz ciekawostki lub tworzysz rysunki rozwiniętych już roślin. Niech komisja wie, że rozumiesz temat nieprzeciętnie!
Zadanie 2 1 – Co masz zapisać? Nie orientujesz się całkowicie, fotosyntezę jeszcze dałby się znieść, ale to? Nie, zdecydowanie nie jest to twoją najmocniejszą stroną. Postanawiasz więc napisać tam cokolwiek i modlisz się, by komicja nie zauważyła podpuchy. Może będą mieć gorszy dzień i pominą to w twojej pracy? 2 – Znasz cały jeden schemat, brawo! Co tam, że pozostałe pięć jest dla ciebie czarną magią. Najważniejsze, że nie zawalasz całego zadania. Choć masz wyrzuty do siebie, że nie przeczytałeś do końca podręcznika, to jednak mogło być gorzej. 3 – Piszesz połowę schematów z miejsca, nawet nie zastanawiasz się, czy nie popełniasz właśnie największego błędu w swoim życiu. Nad resztą główkujesz, piszesz jakieś równania skrócone, jednak dochodzisz do wniosku, że to nie ma sensu. Skreślasz je, po czym trzymasz za siebie kciuki. 4 – Napisałeś wszystkie równania, jednak gdzieś w tyłu głowy świta ci, że popełniłeś parę błędów. Za późno już, gdyż zbyt szybko oddałeś prace. To zawsze lepiej, że napisałeś z błędem niż byś nie napisał. 5 – Piszesz równania bezbłędnie, choć zajmuje ci to sporo czasu. Są to jednak na pewno dobre odpowiedzi. Uśmiechnij się, można było trafić na rozmnażanie paprotników! 6 – Piszesz z szybkością błyskawicy dobre odpowiedzi, po czym dopisujesz środowiska, w jakich zachodzą te zjawiska. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jednak w świecie czarodziei to drugie raczej ci nie grozi
Dodatkowe punkty Możesz sobie dodać punkty: +1 za każde 8 punktów w kuferku z zielarstwa
Oceny Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2 - Troll 3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny
Na końcu posta dodajemy specjalny kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - zielarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Kolejny egzamin, który Felicie odważyła się zdawać. Miała zamiar pokazać światu, że pomimo tego, że przez całą edukację w Hogwarcie jej oceny z Zielarstwa to były głównie Zadowalające, to uda się jej to zdać jako przyzwoicie, a jej stopnie wcale nie popłyną w dół. Poza tym przecież poprzednie egzaminy poszły jej całkiem nieźle. Dlatego też nie wątpiąc w siebie zdecydowała, że pojawi się tutaj i spróbuje to przeskoczyć, co by później nie żałować. Tak też pojawiła się w cieplarni numer dwa i ukłoniwszy się komisji przystąpiła do wykonywania zadania pierwszego. Przystąpiwszy do rozróżniania nasion szło jej jakoś gładko i wydawało się jej, że ani razu się nie pomyliła. Właśnie za to zadanie otrzymała notę maksymalną, więc jak na skrzydłach przystąpiła do zadania drugiego... Reakcja odżywania roślin? Przełknęła z trudem ślinę teraz się nieco bardziej stresując, bo przecież w każdej chwili mogła popełnić błąd. I co wtedy? Pewnie dlatego pisała wszystko powoli zastanawiając się czy rzeczywiście dobrze jej to wychodzi. W końcu jednak pokonawszy to zadanie oddała je do oceny otrzymując pięć punktów. Niby bezbłędnie, ale zawsze coś. Prawda? Czekała zestresowana na ocenę, a otrzymawszy wybitny podziękowała skinieniem głowy i wyszła.
Kuferek - zielarstwo: 0 Kostka - zad. 1: 6 Kostka - zad. 2: 5 Suma: 11 Ocena: Wybitny Strona - losowania: Tutaj, pozycja 5 (uznałam tylko dwie pierwsze kości, bo czterema rzuciłam z przyzwyczajenia)
Oczywiście, że Nastasja się denerwowała. Jakże miało być inaczej! Przecież to były zadania robione z całą grupą, przed egzaminatorami. Na jej szczęście na zielarstwie rozpoznawało się nasiona. Nasiona! Których wykuła się normalnie na pamięć kilka dni temu. I to nie tylko nasion się nauczyła. Nauczyła się też wyglądu roślin, który skrupulatnie narysowała przy każdej nazwie a dodatkowo wypisała wszystkie ciekawostki, które tylko jej przyszły do głowy. Gdy już skończyła w końcu wypuściła powietrze z płuc. Drugie zadanie nie poszło jej już tak szybko. Wzory reakcji do których usiadła dopiero wczoraj mieszały jej się w głowie. Wiedziała, że ma dobrze początek. Zawsze zapaiętywała szybko początek. Jednak reszta? Reszta była chyba kolejnym przypadkiem, nie mogła wyłapać żadnego błędu. Nic, zeru, null. Lekko Zrezygnowana oddała kartkę, mając nadzieję, że rozpoznanie nasion pozwoli jej na zaliczenie przedmiotu na inny stopień niż nędzny.
Kuferek - zielarstwo: 8[1] Kostka - zad. 1: 6 Kostka - zad. 2: 3 Suma: 9 Ocena: Powyżej Oczekiwań Strona - losowania: Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Nadish Narayanan
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż na ramieniu lewej łopatce i szyi.Na lewej piersi ma 5 centymetrową bliznę po odłamku szkła
Kolejny egzamin,Puchona dważył się go zdawać. Chciał pokazać,że pomimo tego, że w Hogwarcie oceny z Zielarstwa to były głównie Zadowalający lub Wybitny uda się zdać chociaż raz przyzwoicie, a może stopnie wcale nie pójda w dół a w góre.Poprzednie egzaminy poszły całkiem nieźle. Dlatego też pojawił się punktualnie w cieplarni numer dwa i spróbuje żeby potem nie żałować niczego. Ukłoniwszy się komisji ,po czym przystąpił do wykonywania zadania pierwszego. Pierwsze nasionka były wręcz zbyt banalne. Ale ale,zaraz ,zaraz w połowie drogi zaczęła się dopiero tragedia i schody tego się obawiał własnie ze polegnie. Zasiadł przed pergaminem, o nie..niePuchon podda się wcale,wpisuje prawdopodobne według Nadisha nazwy. Wcale nie jest to spełnienie twoich marzeń, jednak lepsze to niż nic.Napisał wszystkie równania, jednak gdzieś w głowie jeszcze świta,że popełnił kilka błędów. No cóż teraz za późno już,kiedy Nadish oddał prace. To zawsze lepiej, że napisał z błędem niz nic napisał,i dał do oceny otrzymując jakies z sześć punkty. Niby bezbłędnie,napiisał pierwsze zadanie Poczekał na ocenę Zadowalający podziękował ukłoniwszy się głowy i wyszedł Z/T Kuferek - zielarstwo: 1 Kostka - zad. 1: 2 Kostka - zad. 2: 4 Suma:4+2=6 Ocena:Zadowalający Strona - losowania: pierwsza (wziąłem pierwszą i trzecią bo czterema rzuciłem z przyzwyczajenia )
No dobra, z Zielarstwa Matt nigdy nie świecił wiedzą więc sam nie wiedział jak duże zaćmienie umysłu przechodził kiedy to wybierał. No ale chyba nie może być tak tragicznie, prawda? W końcu i tak jakaś wiedza musiała zostać w jego głowie tym bardziej po ostatnim baaardzo intensywnym zakuwaniu po swoim powrocie. Już standardowo przywitał i przedstawił się na początku i wysłuchał wszystkich instrukcji. OK, pierwsze zadanie brzmiało całkiem łatwo. Pewności jak zwykle nie miał jednak nie było tak, że musiał się zastanawiać nad którąś doniczką bo każda mu się kojarzyła więc po prostu zaznaczył takie odpowiedzi jakie uważał za słuszne bez nie wiadomo jak długiego rozmyślania nad tym. Drugie zadanie było już o wiele bardziej skomplikowane ale nie było innego wyjścia jak coś tam naskrobać. O dziwo coś tam pamiętał! Zapisał kilka równań chociaż miał dziwne przeczucie, że mógł coś namieszać. No ale nie wiadomo bo może się okazać, że wszystko ma dobrze. A nawet jeśli tylko jedno zapisał dobrze to zawsze coś i zawsze jakieś punkty za to wpadną, prawda? O dziwo był całkiem zadowolony z tego egzaminu zważając na jego poziom wiedzy o Zielarstwie. No a przynajmniej czysto teoretycznej wiedzy jeśli chodziło o jakieś równania bo to nie jego bajka.
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Do Pokoju Czterech Pór Roku,weszła gryfonka ponowinie sie przedstawiła,usmiechneła sie do komisji. Madeleine Ford Gryfonka-rzekła no dziś ostatni egzamin i koniec mruknęła cicho. Podeszła na skraj stołu, i zaczęła pisac egzamin, odznaczając poprawne odpowiedzi. A pierwsze zadanie,miała rozpoznać rośliny donicach. O tak wiedza Grydonki w końcu na coś się przydała zwłaszcza te nocne siedzenie w dormitoriu nad jedną ksiązką.A rośliny jakoś szybko śmigają między przekleństwami w twojej głowie. Tak coś gdzieś kojarzysz poszczególe,jednak czy wszystko dobrze napisała?Hmm.. Zobaczymy pożyjemy,teraz jednak postanowiła uzupełnić pergamin swoimi propozycjami. A komisja,coś skrzętnie notowałana pewno mają dużo czasu do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Kolejne zadanie to tylko wystarczy zapisać reakcje. Zapisała prawie połowę schematów z miejsca, nawet nie zastanawiała się, czy nie zrobiła jakiegoś największego błędu w swoim życiu. Nad pozostała resztą główkuje Panna Ford, pisząc równania skrócone, ale jednak Gryfonka doszła po chwili do wniosku, że to nie ma sensu. Skreśliła co trzeba, po czym trzymasz za siebie kciuk Spojrzała na ocenę Zadowalający i odetchnęła z ulgą ze to juz ostatni egzamin i wyszła na błonia Z/T Kuferek - zielarstwo: 2 Kostka - zad. 1: 3 Kostka - zad. 2: 3 Suma: 6 Ocena:Zadowalający Strona - losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t8706p60-losowaAstronomiania-na-egzaminy-i-oceny#246369
Tanner wszedł do cieplarni numer dwa z mieszanymi uczuciami. Do zielarstwa nie przykładał się w tym roku w ogóle, na lekcjach szło mu raczej źle niż dobrze. Czasem miał jakieś zaskakujące przebłyski inteligencji, jednak nie zdarzało się to zbyt często. Liczył tylko na to, że może właśnie dzisiaj pojawi się jeden z tych jego przebłysków. Wywrócił lekko oczami, ponieważ miał już po dziurki w nosie OWUTemów. Był to jego trzeci egzamin, a miał wrażenie, że zdawał ich już tysiące. - Dzień dobry, nazywam się Tanner Chapman - wszędzie ta sama głupia gadka, na szczęście z każdym egzaminem miał już o jeden mniej do końca. Zostały mu tylko eliksiry i transmutacja, cudownie. Uśmiechnął się chłodno do komisji, słuchając tego, co ma do zrobienia. Zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył, jakie rośliny ma rozpoznać. Znał tak mało z nich. Usiadł jednak przy pergaminie i napisał najbardziej prawdopodobne, przynajmniej jego zdaniem, nazwy roślin. Drugie zadanie poszło mu odrobinę lepiej, połowę schematu napisał bez większego problemu, jakby wiedza spłynęła na niego z czarodziejskiej różdżki. Druga połowa była zdecydowanie trudniejsza, więc Chapman trochę pomazał, trochę poskreślał, wreszcie dochodząc do wniosku, że to nie ma najmniejszego sensu. Gdy usłyszał, że z kolejnego OWUTemu dostał zadowalający, wyskoczył z cieplarni z tak szerokim uśmiechem na twarzy, że sam był zdziwiony, że tak potrafi. Teraz kolej na jego ulubiony przedmiot - eliksiry!
Kolejny OWUTem, a Lindsey nie przestawała się denerwować. Póki co obraz jej ocen nie wyglądał zbyt dobrze, a tak liczyła, że uda jej się otrzymać Zadowalający z OPCM. W końcu nie było tak, że zupełnie nic z tego przedmiotu nie umiała - wygląda na to, że po prostu za mało powtarzała i ćwiczyła. Dalej myśląc o swoich poprzednich porażkach, podeszła do komisji i przedstawiła się. Tym razem nie było czar z zadaniami teoretycznymi i praktycznymi, co podniosło ją trochę na duchu - tym razem los będzie miał tu mniej do roboty. Gdy usłyszała, jakie jest pierwsze zadanie, o mało co się nie roześmiała. Znała ten temat wręcz doskonale, bo pomimo iż poznali go na lekcji wieki temu, dziewczyna nieustannie do tego wracała. Nie była pewna, czemu tak to lubi, ale po prostu uwielbiała bawić się w rozpoznawanie roślin. Wpisała odpowiedzi najszybciej jak mogła, po czym zajęła się dodawaniem rysunków i ciekawostek, bo znała temat na tyle dobrze, że same odpowiedzi to byłoby stanowczo za mało. Zadowolona z wyniku pierwszego zadania nawet się uśmiechnęła, ale owy uśmiech zamarł jej na ustach, gdy usłyszała, jakie jest drugie zadanie. Reakcje odżywiania się roślin? I do tego tych nietypowych? Fotosynteza to jedno, ale odżywianie się roślin, o których słyszy pierwszy raz w swoim życiu? Tego tematu kompletnie nie znała. Postanowiła, że napisze cokolwiek - może komisja zignoruje chociaż w jakiejś części jej błąd w drugim zadaniu, skoro tak dobrze poradziła sobie w pierwszym? Z niezadowoloną miną wyszła z cieplarni, mając nadzieję, że jednak poszło jej całkiem dobrze.
Czemu poszła na zielarstwo? Była słaba z niego. Nigdy jakoś dobrze nie poszło jej z zielarstwa. Gdy poszła do cieplarni, gdzie czekali egzaminatorzy myślała, że będzie po niej. Pierwsze zadanie poszło jej... Dobrze, zapisała dużo, dziwnie do jej głowy wpadały rośliny, choć prawie się ich nie uczyła... Cóż ma się z czego cieszyć. Drugie zadanie poszło jej jeszcze lepiej. Wszystko napisała bezbłędnie. Zajęło jej to trochę czasu, w sumie sporo, ale bardzo dobrze jej poszło. Dostała zadowalający z przedmiotu, którego nie umiała... Cud. Teraz mogła wrócić do dormitorium i czekać na wakacje!
Po raz kolejny musiała porzucić swoje plany aby wykonać zadanie Sfinksa. W zasadzie przyjeżdżając tutaj w ramach tego projektu raczej nie mogła liczyć na to, że będzie miała nadmiar wolnego czasu. Tak więc zostało tylko przeczekać do końca zdań a wtedy będzie mogła w końcu zrealizować to nad czym ostatnio myślała. Tymczasem siedziała w swoim domu patrząc się na nieszczęsną roślinkę która będzie musiała z nią wytrzymać cały tydzień. Zielarstwo zdecydowanie nie było tym co lubiła najbardziej, tak samo jak opieka nad zwierzętami, jednak na jej nieszczęście w grupie Mane połączono uzdrawianie właśnie z tymi dziedzinami. Była już prawie pewna tego, że nie będzie miała okazji wykorzystać swoich umiejętności, chociaż kto wie może na koniec wymyślą coś co będzie choć troche bardziej jej odpowiadało. Czy naprawdę była taka kiepska jeśli chodziło o opiekę nad czymkolwiek? Zdecydowanie tak, chociażby ze względu na to że nie lubiła przesiadywać w domu, czasem lubiła znikać na dłużej a teraz no cóż... Dni mijały a roślinka co dziwne miała się dobrze, od momentu kiedy ją otrzymała jej stan znaczenie się polepszył a jej liście zdążyły już trochę podrosnąć. Tak więc Shane postanowiła nieco je przyciąć. W pewnym momencie przydarzyło się coś co raczej było u niej normą, otóż zagapiła się przez co była bliska ucięcia sobie palca sekatorem. Na szczęście sytuacja została opanowana kilkoma zaklęciami po czym dała sobie z tym spokój i pozostawiła Tentakulę w spokoju. Ostatniego dnia po przyjrzeniu się roślinie uznała, ze poszło jej dość dobrze, chociaż ta miała kilka ledwo zauważalnych niedoskonałości. Zabrała ją w miejsce gdzie musiała ją pozostawić dla następnej osoby.
Kostki: 2,3 Bonus: Nie Przekazanie rośliny: Slim Symes
Kolejny dzień zaczął się tym, że obudziła go sowa. Jakby ludzie nie mogli zacząć wysyłać listów o bardziej ludzkich porach? A może to on spał o innych porach niż inni i dlatego takie nieporozumienie było. Nieważne. Czekało na niego kolejne zadanie z projektu. No i osoba, która miała mu je przekazać. Zjawił się na miejscu w miarę szybko. Nawet z uśmiechem, mimo że został obudzony. W końcu kolejne wyzwanie z którym przyjdzie mu się zmierzyć. Miał nadzieję, że tym razem chodziło o zielarstwo, zresztą skoro miał się zjawić pod cieplarnią to o nic innego nie mogło chodzić. Tak to sobie tłumaczył idąc na miejsce. Zamienił jeszcze kilka słów z Villadsen, a później zniknął z roślinką. Miał się nią zajmować tydzień i nie miał zamiaru narzekać z tego powodu. Zresztą od początku uważał, że Tentakula przeszła już przez wiele rąk i w końcu ktoś się nią porządnie zajmie. Oczywistym było, że tym kimś miał być on. W końcu miał okazję wiedzę teoretyczną wypróbować w praktyce. Już po dwóch dniach zauważył, że roślina odżyła i nabrała intensywniejszego koloru. Nie musiał się długo zastanawiać nad tym, aby ją przesadzić do większej doniczki. Szkoda, że ktoś przed nim tego nie zrobił, ale widać wszyscy mieli ważniejsze rzeczy na głowie. Coś znalazł w doniczce, ale początkowo sobie tym głowy nie zawracał robiąc wszystko, aby nie uszkodzić rośliny. Nie chciał jej połamać, bo przecież tak dobrze mu szło, że teraz zepsucie wszystkiego byłoby trochę smutne. Nawet nie trochę tylko bardzo, dlatego dopiero później przyjrzał się swojemu znalezisku. Które całe w ziemi było podobne do wszystkiego, a po obmyciu okazało się, że to Metamorfamulet. W sumie nie był mu do niczego potrzebny, ale i tak wrzucił go do szuflady i może za jakiś czas sobie o nim przypomni. Zadanie okazało się o wiele prostsze niż myślał, że będzie. Początkowo myślał, że będzie musiał się z nim namęczyć, a tydzień będzie się ciągnął w nieskończoność, ale nic z tych rzeczy się nie stało. Było zupełnie odwrotnie. Zajmowanie się Tentakulą było przyjemnością. Przycinał liście, pielęgnował, podlewał i robił resztę rzeczy z tak niebywałą wprawą jakby miał z nią do czynienia na co dzień. Aż z tego wszystkiego zastanawiał się gdzie jest w tym wszystkim haczyk, ale nic takiego nie było. Nie miał komu przekazać rośliny, więc zgaduje, że musiał przekazać ją komuś z komisji czy jakoś tak.
Kostki: 4 i 4 Bonus: Tak Przekazanie rośliny: to nikt, bo Gwen ma zdjętą rangę
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Lekcja zielarstwa z całą pewnością nie była czymś na co Sharker z tęsknotą czekał. Zdarzyło mu się już niejednokrotnie w jego marnym żywocie uczestniczyć na te, które prowadziła Estella Vicario i za każdym razem zakrawało to bardziej o porażkę życia aniżeli o coś konstruktywnego. Nie lubił tej kobiety i raczej nie przyszedłby na lekcje, gdyby okazało się, że to ona będzie ich dręczyć. Aż takim masochistą przecież nie był. Tymczasem miał okazję, aby dokształcać się już na eliksirach Revie. Co prawda popisu super umiejętności to tam nie dał, a z zielarstwa był raczej beznadziejny niż przeciętny, ale co mu szkodziło skorzystać z okazji do poprawienia swoich żałosnych wyników? Właściwie to warto było spróbować stać się mniej beznadziejnym, a sam Rasheed najwyraźniej starał się sam sobie to wmówić. Zmotywowanie się do ruszenia tyłka z domu jeszcze nigdy nie było takie trudne, ale ostatecznie przebranie się w szatę szkolną ostatecznie zmusiło go do wyjścia i dotarcia do cieplarni numer dwa. Nieobecność nauczyciela też jakoś go nie zachęciła do pozostania na miejscu, a raczej utwierdziła w przekonaniu, że powinien wiać czym prędzej. Może chociaż raz nie będzie aż tak źle? Marne szanse.
Jakie natomiast zdolności zielarskie miał Brandon? Za pewnie nie większe niż kolega z domu. I jedyne czym się interesował to jakie rośliny dodać do swojej gorzały by były lepsze w smaku. Tutaj raczej kończyła się jego wiedza na ten temat. Podczas ferii odkrył, że jego jakże chłodne podejście do życia i trzymanie nerwów na wodzy pomaga w ogarnięciu chaosu spowodowanego wykolejeniem się pociągu, a także tak dużą masą rannych osób. Postanowił więc zagłębić nieco wiedzy medycznej, a zielarstwo z pewnością się do tego zalicza, zwłaszcza, że jeśli by się widział w tym zawodzie to zdecydowanie z dużą, pojemną torbą, wypchaną po brzegi przeróżnymi eliksirami leczniczymi niż z różdżką w ręce. A do tego niezbędne były właśnie składniki, które w tym przypadku głównie składały się właśnie z roślin. Ubrany w szaty maszerował w stronę cieplarni gdzie mają odbyć się zajęcia. Będąc już niemal na miejscu dostrzegł, że nie przyszedł jako pierwszy, zobaczył kumpla, który trochę się zachowywał jakby chciał stąd uciec. Na usta ślizgona wkradł się więc drobny uśmiech, który powiększał się nieco wraz z każdymi pokonanymi trzema metrami. - Jeszcze jest szansa na ucieczkę puki nie ma profesora - użył chłopak jako powitania i wyszczerzył lekko swoje ząbki, po czym zatrzymując się przy Rasheedzie wyciągnął w jego stronę dłoń na powitanie. - No ale we dwójkę to już zawsze raźniej będzie - dodał szybko nie chcąc tutaj sam zostawać.
Już myślała, że zupełnie się spóźniła, toteż szła szybki krokiem (byle nie biec, bo to nie wypada, przecież nie powinna po sobie okazywać, że gdzieś się śpieszy), a że cieplarnia nie była tak znowu pod nosem, to trochę się zeszło. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy okazało się, że w cieplarni jest dopiero dwójka znajomych ślizgonów... To co z ta lekcją? A może to lekcja specjalnie dla ślizgonów? Albo uzdolnionych. Właściwie, nie miałaby nic przeciwko byciu jedyną dziewczyną na zajęciach, bo to że prawie wszystkie dziewczyny wzdychały do przystojnego nauczyciela było trochę peszące, no i przez to nie mogła sama tego swobodnie robić. Niefajnie było robić to samo co wszyscy. Uśmiechnęła się słodko do Rasheeda i Brandona i ładnie się z nimi przywitała. - Robimy lekcję sami? - Przyglądała się roślinkom, wiedza o nich bardzo mogła się przydać w uzdrawianiu, a Laura wiedziała, że powinna wiedzieć o nich nieco więcej, dlatego przyszła na te zajęcia. - Co prawda nie mam jakiejś wybitnej wiedzy... ale możemy poeksperymentować! - Stwierdziła entuzjastycznie i wyjątkowo śmiało jak na siebie, tylko dlatego, że obydwu ślizgonów dobrze znała. Miała nadzieję, że kolejna osoba nie przyjdzie tak bardzo szybko.
Zielarstwo… Tą lekcje Sonia z pewnością nie określiłaby jako ulubioną. Nie dlatego, że miała nią jakiś większe problemy, po prostu uważała, że bez tych zajęć mogłaby się doskonale obejść. Nie narzekała na nią tak strasznie jak na wróżbiarstwo, można powiedzieć, że miała do niej nutralne uczucia. Uznawała je bardziej jako taki miły dodatek dnia, ale nie aż tak ważny, żeby się do niego uczyć lub w ogóle się przejmować. Niespiesznym krokiem szła do cieplarni numer dwa. Nie spojrzała nawet na zegarek. Może się spóźni, a może nie. Zupełnie ją to nie obchodziło. Na jej ustach gościł delikatny uśmiech. Może te lekcje będą inne niż wszystkie? Może będzie ciekawej niż zwykle? Marne szanse, ale zawsze jest nadzieja. Weszła do właściwego pomieszczenia i rozejrzała się. Cieplarnia nic się nie zmieniła od ostatniego czasu jak tu była. Dużo roślin i długi stół stojący na samym środku. W środku były tylko trzy osoby i to do tego trzech ślizgonów. To jakiś zajazd wychowanków Salazara, czy co? Nie zobaczyła nigdzie nauczycielki. Wywnioskowała z tego, że pewnie przyszła za wcześnie. Z obecnych znała tylko Laurę, a chłopców tylko kojarzyła, parę razy ich minęła w Pokoju Wspólnym i na lekcjach, ale to tylko tyle. Podeszła na tyle, żeby móc usłyszeć końcówkę ich rozmowy. - Cześć Laura – powiedziała i klepnęła ją wesoło w ramie. Popatrzyła na resztę, starając się prześwietlić ich wzrokiem. Jeden była całkiem przystojny… – Jestem Sonia… Planujecie sami prowadzić lekcje? Fajnie. Może będziecie lepsi od Vicario.
Ostatnimi czasy Brooklyn zupełnie nic nie robiła sobie z jakiejkolwiek nauki, uczęszczania na lekcje czy ogólnie szkoły. Zdawało się też, że zapomniała, iż jest w Hogwarcie ze względu na projekt właśnie naukowy (wersja oficjalna), podczas gdy zabawiała się w romanse z wilami, poznawanie być-może-siostry i wszystko inne, co odciągało ją od podręczników. Poczuła, że powinna przystopować i wziąć się trochę za siebie, toteż opcji pojawienia się na lekcji zielarstwa długo rozważać nie musiała. Chciała zjawić się w cieplarni jak najszybciej, chociaż nie sądziła, że zdąży to zrobić jeszcze przed samym nauczycielem. A jednak. Ku jej średniemu zadowoleniu, wewnątrz byli dotychczas sami Ślizgoni, w dodatku żadnego z nich nie znała. Jakoś specjalnie nie zależało jej na zawieraniu nowych znajomości z każdym z osobna, a jednak nie chciała stać na uboczu nie wiedząc co ze sobą zrobić, toteż posłała wszystkim lekki uśmiech i powitała się krótkim "cześć", nawet nie zadając sobie problemu z przedstawieniem się. Bo w gruncie rzeczy nikt nie pytał, a ona sama nie chciała przypadkowo wchodzić w jakąś dyskusję. Inna sprawa to to, że słyszała, iż Ślizgoni do zbyt otwartych bądź przyjaznych nie należą, a ile było w tym prawdy okazji do sprawdzenia jeszcze nie miała. Cóż, pozostawało czekać na nauczyciela, o którym właściwie Brook też nic nie wiedziała, i rozpoczęcie lekcji, by jak najszybciej opuścić cieplarnię rzecz jasna z jakąś pozytywną oceną. Ewentualnie dodatkowo zdobyć trochę wiedzy o zielarstwie, z którego asem nie była, ale to na razie spoczywało na dalszym planie.
Niespodziewanie nadszedł ten dzień, w którym Cesaire ponownie postanowił pojawić się na jakiś zajęciach szkolnych, których tematyka wykraczały poza jego ograniczone dość sztywnymi ramami zainteresowania. Najprawdopodobniej w trakcie całego swojego może niezbyt długiego życia Weatherly nie miał za dużo doświadczenia w dziedzinie zielarstwa, a jeśli już, te polegały raczej na znajomości z indiańskim znawcą super roślinek, środkowym bratem z klanu Quayle, który nieszczęśliwie postanowił już dawno temu opuścić deszczowe wyspy i powrócić do pięknej Kanady. Zresztą nie on jeden. Nie ma więc sensu szukanie jakiś wiarygodnych powodów dla obecności Cezara w cieplarni numer dwa. Chyba, że za dobry powód można uznać chęć popatrzenia na ładne koleżanki ze studiów, a takich na pewno tu nie brakowało. Chociaż i tak w sumie Weatherly większości ludzi nie kojarzył zupełnie albo kojarzył jak przez mgłę, ale co tam. Przyszedł o dziwo na czas, pomimo tego, że wybitnie nie spieszył się po drodze, po czym stanął gdzieś tam nieopodal, chyba nie czując potrzeby wdawania się w ożywione konwersacje z kimkolwiek. Aspołeczność górą.
Kolejny dzień z życia Estelli Vicario miał być dniem wolnym, jednak nagła prośba zmusiła ją do przeprowadzenia zajęć z Zielarstwa. Oczywiście uzyskane wytyczne oraz informacje naprowadziły ją na odpowiedni temat, którym miała się zająć, lecz sama uważała grzebanie w ziemi za dość nudną i żmudną pracę. Do cieplarni weszła niemalże tanecznym krokiem, uśmiechając się do zgromadzonych uczniów oraz studentów, posyłając co poniektórym jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Rzecz jasna nie narzekała na powodzenie u mężczyzn, jednak powinna się powstrzymać od takich zachowań w czasie zajęć. Czy się tym przejmowała? Niekoniecznie, bowiem nikt nie marudził, że słynna w Hogwarcie profesor Vicario preferowała bardziej wyluzowane kontakty. Śmiało można by przypuścić tezę, że nazwanie jej panią profesor zmiecie ten piękny uśmiech z twarzy, choć nieszczęśnik raczej nie otrzyma kary. – Witam was bardzo ciepło. W ten piękny dzień zasadzimy skaczące fasolki i zobaczymy, co z nich wyrośnie. – Powiedziała, chodząc wzdłuż długiego stołu, aby rozdać wszystkim worek z nasionami. Gdy już dotarła do ostatniej osoby, klasnęła teatralnie dłońmi, dając przyzwolenie do rozpoczęcia sadzenia.
Informacje:
♦ Za każde 5 punktów z Zielarstwa przysługuje jeden przerzut kostką. Liczy się ostatni rzut. ♦ Mając powyżej 15 punktów z Zielarstwa w kuferku możesz nie rzucać kostkami i uznać najlepszy możliwy wynik w tym zadaniu, czyli efekt wynikający z kostki nr 3 ♦ Następny etap zajęć powinien pojawić się za około dwa tygodnie.
Zadanie:
Rzuć jedną kostką w odpowiednim temacie, aby sprawdzić, jak poszło ci sadzenie nasion: 1 - Nie jesteś może specjalnie dokładny w tej czynności, gdyż rozrzuciłeś całkiem sporo ziemi wokół doniczki, ale liczy się efekt, nieprawdaż? Wszystkie nasiona zużyłeś zgodnie z zamierzonym skutkiem. Dodatkowo zdobywasz 5 punktów dla swojego domu. 2 - Masz dzisiaj fatalną rękę. Fasolki uciekły ci tuż po wyjęciu ich z woreczka. Pogoń za nimi nie jest łatwa, gdyż swoją chwilową niezdarnością zrzuciłeś ze stolika trzy duże doniczki, jednocześnie tracąc 5 punktów w rankingu domów. Chyba czeka cię dodatkowe zadanie. 3 - Grzebanie w ziemi i wtykanie w nią nasion idzie ci znakomicie! Czyżbyś wiązał z tym swoją przyszłość? To chwilowo bez znaczenia, bowiem pani profesor postanowiła nagrodzić twój dom 5 punktami, a ty nie możesz spocząć na laurach. 4 - Sporo czasu straciłeś na sprzątnięcie rozsypanego nawozu i nie wykonałeś całego zadania, jednak jesteś na dobrej drodze, aby zyskać uznanie nauczyciela. Twoje fasolki są nad wyraz grzeczne i ani przez moment nie próbują ci uciec. 5 - Wetknąłeś zaledwie dwie fasolki i chyba nie możesz być z tego zadowolony. Pozostałe zwiały do kogoś innego, chcąc umilić mu sadzenie. Nawet rośliny cię nie lubią albo nie masz do tego ręki. 6 - Poszło ci okropnie. Wszystkie skaczące fasolki postanowiły udać się w podróż po całej cieplarni, zostawiając cię z niczym. Pani profesor ukarała twój dom 5 punktami i przykazała uważać na dalszych zajęciach.
Kod:
<pg>Zielarstwo:</pg> wpisz liczbę punktów w kuferków z Zielarstwa <pg>Wylosowana kostka:</pg> wpisz <pg>Zdobyte/stracone punkty:</pg> wpisz
L. na zajęciach Zielarstwa przychodził dość rzadko. Prawie wcale, prawdę mówiąc, kiedy jeszcze trwał Złoty Sfinks, lecz teraz miał dość dużo czasu na nadrobienie drobnych zaległości w tej dziedzinie. Wcześniej poświęcał każdą wolną chwilę na zgłębianie tajemnic ksiąg oraz tłumaczył runy i, jak widać, opłaciło się. Zajął pierwsze miejsce w swojej grupie i żadna przykra informacja nie zniszczy mu humoru. Ale mniejsza. Otrzymawszy swój woreczek, od razu zrobił w ziemi odpowiednie miejsce, aby wetknąć nasionka, jednak te postanowiły w swój cudowny sposób powędrować do kogoś innego. Zdołał jedynie zebrać dwa, które jakimś cudem zostały na swoim miejscu, po czym szybko zasypał je, żeby nikt jak najmniej osób zauważyło jego niezbyt udaną próbę sadzenia. Nic dziwnego, skoro taka z niego niezdara.
Jak sobie kiedyś obiecał, tak skutecznie dążył do nadrabiania dużych zaległości z Zielarstwa. Co prawda wciąż miewał znaczne problemy z rozróżnianiem niektórych roślin czy ich korzeni, jednak sam widział postępy w nauce. Dzisiaj był dość dobrze przygotowany, skoro spędzał nad książkami dość dużo czasu. Oczywiście profesor Vicario nieszczególnie kładła nacisk na staranność wykonywanej pracy, toteż nie szczędził sobie, rozrzucając ziemię wokół doniczki. Najważniejszy i tak był efekt, a przecież wetknął wszystkie fasolki w glebę, po czym zasypał garścią brązowej papki, chcąc jak najszybciej skończyć tę część. Po prostu nie lubił grzebania w tych ohydztwie.
Na te zajęcia przyszedł w tym samym celu co na każdą poprzednią lekcję z zielarstwa. Pojawił się na nich nawet jako jeden z pierwszych, a wcale się nie śpieszył, więc postanowił stanąć gdzieś z przodu by wszystko dokładnie słyszeć i widzieć to co będzie chciała pokazać im młoda pani profesor. Dzięki temu otrzymał woreczek z skaczącymi nasionami dużo wcześniej niż inni uczniowie, a co za tym idzie miał czas by coś tam o nich przeczytać i się dowiedzieć. Może właśnie to spowodowało, że jego nasionka były tak grzeczne i nie chciały uciekać. Zapewniając im wystarczająco odpowiednie warunki do tego by nie skakały jak oszalałe co poniektórym. Inną sprawą było to jak wyglądało jego miejsce pracy. Całe w ziemi, którą to mozolnie zaczął sprzątać, ponieważ o wiele większą uwagę poświęcił roślinką. Przez co nie dostał żadnych dodatkowych punktów, ale najważniejsze i tak było to, że nie dostał ujemnych, więc już miał powód do zadowolenia.
Saphona i Zielarstwo to jedna wielka katastrofa. Oprócz faktu, że panna Greengrass nienawidziła jakiegokolwiek grzebania w ziemi wiadomo również o pełnej pogardzie dla tak przyziemnego zajęcia. Gdyby zaoferowano jej wybór między sadzeniem kwiatów a spędzeniem całego dnia w leżaku na jakiejś egzotycznej wyspie, wybrałaby drugą opcję, nie żałując jej ani przez moment. Jednakże pojawiła się na lekcji, całkowicie nie zważając na innych. Dumą obnosiła się bardziej niż jej patronus, lecz o tym nie wszyscy musieli wiedzieć. Rzecz jasna, do zadania przystąpiła tylko z jednego powodu - mogła spokojnie wykorzystać rękawice i nie zachowywać się jak ten azjatycki prostak, którego dostrzegła po drugiej stronie stołu. Zdecydowanie wolała chronić dłonie przed brudem, ale w ten sam sposób jej ruchy nie były już tak powabne i wszystkie fasolki zdążyły uciec, nim zareagowała w jakikolwiek sposób. Oczywiście profesor Vicario musiała odjąć punkty akurat Saphonie, co spotkało się z naburmuszoną miną oraz mamrotaniem o kompetencjach nauczycieli. Cóż, dopóki nie zamierzała wcielić w życie swoich gróźb, wszyscy byli bezpieczni.