Rząd foteli i stolików, przy których można poczytać w ciszy i spokoju. Nie brakuje tu również ogromnych okien, przy których można się trochę zrelaksować po wielogodzinnym czytaniu.
Nieprzestrzeganie zasad to z pewnością jedna z najbardziej trwałych cech u Kathleen. Zawsze miała je głęboko gdzieś, co się równa z dużą liczbą szlabanów. No, ale nie ogromną! W końcu ktoś o wyglądzie aniołka (kochane loczki) i ulubieniec nauczycieli ma tam jakąś przewagę nad uczniakami, którzy raczej nie są lubiani przez grono pedagogiczne. Może tak.. Może nie.. Nigdy się nie przekonamy dopóki nie spróbujemy, prawda? Są dwa wyjścia – albo się uda, albo nie. Jeśli się nie odważymy niczego zmienić to potem będziemy żałować, że nie podjęliśmy żadnego kroku. Ryzyk-fizyk. - Twycross pochwalił się swoją umiejętnością rozpoznawania uczniów dopiero w połowie, więc bardzo możliwe, że nie usłyszałaś. Gdyby nie to, że w tamtym momencie przegrywaliśmy to.. Jak nic zebrałby w łeb. Nie chodzi o to, że nie chcę być do ciebie porównywana. Po prostu ten debil potem robił to specjalnie. Cóż, nie dziwię się, iż mnie nie zna, skoro do tej pory nie byłam z nim w łóżku – uśmiechnęła się ironicznie. Dużo słyszała o podbojach Wilka, więc nic dziwnego, że o nich wspomniała. Ba, byłaby chora, gdyby tego nie zrobiła! Poza tym.. Uwielbiała ploteczki z Katherine! Ona miała dostęp do lochów, a Leen do wieży Gryfonów. Jeśli chodzi o zdobywanie wiadomości to razem tworzyły całkiem dobry duet. - Podczas lekcji nie ma sensu, gdyż rzadko na nie chodzę. Zresztą, teraz niedługo będą egzaminy, a że opuściłam mnóstwo zajęć to muszę trochę nadrabiać – jęknęła na samą myśl o górze notatek, które musi przejrzeć. – Łazienka Jęczącej Marty.. – zaczęła się zastanawiać. No niby było jej żal Marty, że zginęła w taki sposób, ale.. CZY TO NIE ONA ZAMOCZYŁA JEJ W DRUGIEJ KLASIE WŁOSY WODĄ Z KIBLA?! – Taaaak, to dobry pomysł. Niby banalny, ale… Kurza tfasz, Marta dostanie za swoje! – wykrzyknęła uradowana. Nie dość, że zemści się na tym dzieciaku to w dodatku nie sama, ale z przyjaciółką!
Wolnym krokiem weszła do czytelni. Ze względu na dość późną godzinę, nie miała ochoty na wzbudzanie powszechnego zainteresowania osobą, toteż nie przewracała się spektakularnie, nie puszczała fajerwerków, ani też nie witała znajomych twarzy okrzykami. Po prostu wślizgnęła się do środka, chcąc znaleźć przyjemną ucieczkę. Potrzebowała tego odpoczynku, jak powietrza. Miała na sobie zieloną, zwiewną spódnicę do kostek, czarne rzymianki i równie ciemną bokserkę. Na nadgarstku zaś, wśród wielu bransoletek, pobłyskiwała ta ze szczerego srebra z godłem Slytherin'u. Butelkowozielony wąż wił się po bransoletce wiecznie i bez końca, zupełnie jakby ktoś zatrzymał go w tej pozie znienacka. Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu, wdychając przyjemny zapach książek. Cisza, spokój. Tego właśnie potrzebowała! Usadowiła się spokojnie w fotelu, zapadając się miękko i otworzyła książkę, którą cały czas trzymała w drobnej, zimnej dłoni.
To wstyd, że nie była jeszcze w szkolnej bibliotece! Ważne, że w końcu oświeciło ją, by się tutaj wybrać. Trzeba przyznać, to ogromne pomieszczenie. Australijskie biblioteki, zwłaszcza szkolne, nie są aż tak okazałe. Zachichotała pod nosem, gdy pomyślała, że mogłaby się tutaj zgubić. Ale byłby nagłówek do szkolnej gazetki! "Odmóżdżona studentka z projektu błądzi w bibliotece", czy "Australia - Wielka Brytania 0:1" Całe szczęście, że najprawdopodobniej do tego nie dojdzie. Odgarnęła włosy z twarzy po czym pewnym i energicznym krokiem skierowała się w stronę rzędu regałów. Czytelnia! Idealne miejsce, żeby usiąść na chwilę i przemyśleć plan działania. Cicho liczyła na to, że zaraz pojawi się tu jakiś znajomy, z którym będzie mogła pogawędzić. Usiadła wygodnie na krześle, zakładając nogę na nogę. Miała na ustach lekki, ale uroczy uśmiech. Wyglądała trochę tak, jakby jakiś niecny plan chodził jej po głowie. Summer przecież nie jest aniołkiem, o nie!
Prawdę powiedziawszy trochę mu zajęło nim doczłapał się do czytelni. Był raczej typem osoby, która unikała tego miejsca, jak ognia i zdecydowanie bardziej wolałby teraz powłóczyć się po Zamku, czy poobijać się w pokoju wspólnym Puchonów. Ale naprawdę musiał nadrobić zaległości, których nazbierał się cały stos. Dzielnie wiec wygramolił się z ciepłego łóżka, ubrał i wpakował książki do torby. Najpierw był całkiem podekscytowany nauką, zdobywaniem wiedzy, ale trwało to tylko chwilę. Jego zapał wyparował z chwilą, gdy przekroczył drzwi dormitorium. Zwolnił kroku, z uwagą obejrzał każdy mijany obraz i kilkakrotnie zawiązał buty, które "się rozwiązały". Ponadto zaczepił kilka osób, mając nadzieję, że te wynajdą dla niego jakieś zajęcie. Jednak bezskutecznie. Wiedział, że wyrok zbliża się wielkimi krokami, a gdy pchnął ciężkie drzwi biblioteki i do jego nozdrzy dostał się charakterystyczny zapach książek, myślał, że zemdleje. Dał jednak radę i jak prawdziwy mężczyzna porwał z regałów kilka grubych tomisk, których tytułów nawet nie rozumiał i pewnym krokiem skierował się do czytelni. W bibliotece siedziały same, jego zdaniem, kujony i nudziarze, a on wciąż szukał przecież pretekstu, by jednak odłożyć książki na bok. Usiadł w jednym z dużych, wygodnych foteli i wyjął z kolorowej torby z żabami pierwszą książkę. Już czuł, że to się źle skończy. Podwinął jednak rękawy szarego swetra, rozpiął kilka guzików koszuli, by zwiększyć dopływ powietrza, jak mówił i otrzepał spodnie z niewidzialnego kurzy. Jak już szaleć, to szaleć. Gdy już uznał, że spokojnie może zabrać się do nauki, otworzył tajemna księgę i wziął głęboki wdech po czym pochylił się nad malutką czcionką, jedną ręką podpierając policzek. No, teraz wyglądał jak prawdziwy naukowiec!
Dobrze dobrze, pomińmy wszystkie zgryźliwości i nieprzyjemności w stosunku do Villemo. Otóż nasza niecodzienna Ślizgonka, łamiąca więcej punktów regulaminu niż go w istocie jest, i ta wiecznie wyluzowana i bawiąca się Ślizgonka kierowała się ku.. Bibliotece! Wiem że to dla was dziwne, ale nawet ktoś taki jak ona, czasami tam się znajdowała. Potrzebowała bowiem kilku ważnych informacji, które raczej nie uzyska od profesorów którzy nauczają eliksirów. Pytacie co ona znowu wykombinowała? Villemo postanowiła nieco podrasować wszystkim znany eliksir Felix. Na tyle go podrasować by miał on większe to znaczy lepsze działanie, i zdecydowanie dłuższe. Lecz musiała trochę poszperać, gdyż brakowało jej jednego ze składników by jej eliksir, stał się idealny. Tak więc Villemo dotarła tam, gdzie bywała tak często jak w domu. Czyli przy dobrych polotach raz na kilka lat. Villemo ostatni raz w domu była... No kiedyś tam była. Villemo szukała uparcie tego tomu, wiedząc dokładnie czego szuka, problem w tym że nigdzie go nie widziała. Przecież nie mógł on się znajdować w dziele ksiąg zakazanych. Przecież to miał być zwykły tom, o najpopularniejszych roślinach, wykorzystywanych do najsilniejszych eliksirów. Prawda że zwykłą książką, nie można było tego nazwać. Ale mimo wszystko, żeby od razu w dziele ksiąg zakazanych? A jednak nie! Villemo już go namierzyła, miał już ktoś go na stoliku ale to nic! Villemo zrobiła zdecydowanie dwa kroki, i przystanęła kompletnie sparaliżowana. Boże tylko nie on! Villemo całkowicie o nim zapomniała, a tym bardziej o ich "związku" Który był totalną, masakrą. No nic trzeba było zdobyć ten tom za wszelką cenę. Villemo zapaliła papierosa, i usiadła obok chłopaka, który uczył się tak intensywnie, jak by chciał zaraz pożreć tą książkę. Villemo wywaliła jego książki na stół, i sięgnęła po tą którą chciała. - Cześć. - Rzuciła obojętnie, otwierając opasły tom, i chowając włosy za uchem. Zamierzała jak najszybciej zdobyć to, co potrzebowała, i uciec jak najdalej z jego towarzystwa.
Jeśli dziewczyna pomyślała, że Finn się uczył- punkt dla Holandii! Finn najzwyczajniej w świecie próbował nieco usnąć, a jak widać okazał się być całkiem niezłym aktorem o co nigdy w życiu by się nie podejrzewał. On przecież nawet nie umiał kłamać, tak by się przy tym nie czerwienić! Do tego zawsze język mu się plątał, a dłonie pociły. Gdy usłyszał czyjś głos, w pierwszej chwili miał ochotę rzucić tom na bok i zacząć paplać wesoło, byleby tylko uniknąć nauki. Jednak uświadomiwszy sobie CZYJ jest to głos, przeszły go dziwne dreszcze i momentalnie wróciły te, wbrew pozorom miłe wspomnienia. Przynajmniej z początku. Przypomniał sobie wszystko od nieco zamglonej nocy na imprezie, poprzez setki rozmów i objęć, aż po dość brutalne, z jego strony zerwanie. To fakt, nie był miły, gdy mówił dziewczynie, że to koniec, że nie chce jej znać i że jest beznadziejna w łóżku. Och, jakiż on był okrutny. Stare dzieje. No... może nie aż tak stare, skoro wciąż czuł nieprzyjemny ścisk w gardle? -Cześć- mruknął, czego nie robił zbyt często, o czym dziewczyna doskonale wiedziała. Zazwyczaj dużo i głośno mówił, rzadko kiedy był ponury. Ale teraz, owszem. -Zostaw. Uczę się- dodał, szybko, acz delikatnie wyrywając jej z rąk opasłą księgę. A nuż mu się przyda, nigdy nic nie wiadomo. Nawet Finn nie do końca był pewny, czego tak naprawdę chce się nauczyć. Albo inaczej- od czego powinien zacząć, by zdać te cholerne SUM-y? Apokalipsa.
Chłopak naprawdę powinien się uczyć. Tak uczyć się jak powstępować w sytuacjach zagrożenia. Naprawdę zbyt sobie wiele myślał, lecz Villemo na to nie zważała. Ona słaba w łóżku? To tak samo jak twierdzić, że Sam-Wiesz-Kto był dobrym człowiekiem. On z nią zerwał? Cóż, on jedynie powiedział to na głos w tedy, wiecie powiedział to co było oczywiste. Villemo nigdy nie traktowała go serio. A tym bardziej nie uważała że są ze sobą w związku. Ani ona, ani także inni tego tak nie widzieli. Lecz lepiej żeby chłopak, nie wiedział nic a nic o tych innych. Tak czy owak niech myśli co mu się żywnie podoba, lecz niech nie zabiera jej książki! Villemo ponownie mu ją zabrała. - Oddam ci jak skończę. - Warknęła w jego stronę, co on miał mało książek? Mógł kuć z tych innych, a tą na razie jej pozostawić. Villemo zaciągnęła się dymem z papierosa, i zaczęła wertować od nowa książkę. Szukając tego co ją interesowało. Swoją drogą ciekawe jak Villemo zdała SUM-y. Znając ją pewnie wszelki materiał wciągnęła nosem. Tak czy owak, z tego co kojarzyła miała całkiem niezłe wyniki. Oczywiście maksymalna ocena z eliksirów, lecz do tego nie musiała się uczyć. Można powiedzieć że Villemo miała eliksiry zamiast krwi, chociaż tak naprawdę w obecnym jej stanie nie wiele się to myliło od prawdy. Tak, nie ma to jak spotkanie dwóch byłych, gdzie jeden wyobraża sobie iż między nimi było cholera wie co. Villemo w końcu nie wytrzymała i roześmiała się zbyt głośno niż powinna. Ale to ją naprawdę śmieszyło. Wiecie ta cała sytuacja i to zerwanie, teraz jak sięgając pamięcią do tamtego dnia. To naprawdę powinna się mocno wkurzyć na takie słowa i obelgi. Z tego co pamięta to jedynie go wyśmiała, i machnęła ręką na tak zwaną jego opinię. Dobra nie ważne zostawmy to. Villemo w końcu znalazła coś godnego uwagi. Mianowicie Trujący bluszcz i opium w dodatku z niewielką ilością Korzenia asfodelusa może powodować silne halucynacje. Lecz istniała też niespodziewana wada. Otóż takie połączenie może powodować trwałe uszkodzenie mózgu. Z skąd to Villemo wiedziała? Cóż przecież mówiłem, że eliksiry ma we krwi prawda? Tak czy inaczej, Villemo musiała zdecydowanie szukać czegoś innego. To miało nieźle dawać kopa, lecz nie uszkadzać mózgu! A przynajmniej nie w większym stopniu niż normalne narkotyki, które stają się coraz trudniejsze do zdobycia. - Co u ciebie? - Zapytała chłodno i obojętnie Villemo. Prawdę mówiąc gówno ją to obchodziło, lecz wolała z nim pogadać o niczym, niż walczyć z nim o książkę której przecież nie zamierza mu zabrać!
Czy myślał, że byli razem? Owszem. Poza tym mógł pochwalić się starszą dziewczyną, a to było naprawdę coś. Już sam fakt, że TAKA kobieta zwróciła na niego uwagę (choć Finna nie dziwiło to zbytnio) doprowadzał jego kolegów do białej gorączki. Gdy Holender opowiadał o "swojej dziewczynie", miał wrażenie że ci zaraz się na niego rzucą. Było to jednak miłe wrażenie, które Finn nie miał zamiaru tak szybko się pozbyć. Wyszło jednak inaczej. Co mógł jednak poradzić, że jedyna osoba, którą naprawdę... kochał, go porzuciła? Czy był złym chłopakiem? No skądże! Starał się jak mógł, by jego drugiej połówce niczego nie brakowało. Był nawet zabawny, troskliwy i opiekuńczy, ponadto stanowczy i inteligentny. Więc był ideałem, prawda? Może przesadziłem tylko troszkę... Ale naprawdę niewiele mu do ideału brakuje! A, że Villemo podczas ich "związku" uwodziła także innych... na to Finn przymykał oko, uważając, że nikogo nie wolno trzymać w klatce. Każdy potrzebuje przestrzeni i wolności, prawda? A tak się składało, że Finn był całkiem niezły w dawaniu tej wolności. Przynajmniej jeśli o nią chodziło. Więc czyżby mu nie zależało? Nie miał pojęcia, bo przez chwilę był śmiertelnie przekonany, że jest jego ukochaną. -Jak zwykle- wzruszył delikatnie ramionami, wciąż nie patrząc na dziewczynę. Dym z jej papierosa podrażnił jego nozdrza, tak że biedaczysko kichnęło, dość mocno. Paliła odkąd pamiętał i zawsze mu to przeszkadzało. Gdy jeszcze myślał, że jest dla niej ważny starał się ją odwieść od tego, ale potem dał sobie spokój. -Nie mam pojęcia jak zdam SUM-y. Mam takie tyły, że łohoho- powiedział po chwili, kartkując książkę. Ona zawsze była od niego lepsza jeśli chodzi o naukę i czemu teraz nie miałaby mu pomóc? Co z tego, że nie przepadają za sobą? I, że los Finna obchodził dziewczynę tyle co nic? Ale musiał zdać! -Pomożesz mi w eliksirach, co?- spytał, pierwszy raz spoglądając nieśmiało na dziewczynę. -Wtedy pożyczę ci tą książkę- uśmiechnął się, dość wrednie, znowu jej ją zabierając. Niech sobie nie myśli.
Villemo oparła się o oparcie krzesła i zmierzyła krytycznie chłopaka. Tak naprawdę książkę mógł sobie zabrać, równie dobrze może poczekać. Przecież nie będzie jej trzymał w nieskończoność prawda? Zresztą teraz były święta, więc Villemo mogła swobodnie teleportować się z Hogsmode do domu. Tam była cała masa takich, a nawet lepszych książek. Cóż jakoś by przebolała, widok rodziców.Przemilczmy fakt, że nawet jak by był środek egzaminów to Villemo i tak by się teleportowała, gdyby naprawdę tego chciała. Lecz nie chciała. Nie chciała widzieć rodziców, nie chciała znowu przekraczać progu tak zwanego domu. Po prostu nie i koniec. Było coś jeszcze, co ją zatrzymało. To spojrzenie, znała je na zbyt dobrze. Zresztą w ostatnim czasie widziała je nazbyt często. Czyżby naprawdę chłopak kiedyś ją kochał? I do tej pory nie potrafił się pozbyć tego uczucia? Villemo przymknęła oczy, było jej trochę szkoda Finna. Gdyby ją znał, wiedział by że dla drugiej osoby jest w stanie, zrobić wszystko. czyż ostatnio nie przestała brać, palić i pić? Tylko dla tej jednej osoby, czyż nie dla niej przestała nawet podcinać sobie żyły? No dobra, tak naprawdę nie było między nimi nic poważnego, ale wiecie, w jakim stanie w tedy była Villemo. Naprawdę myślała że... Villemo otworzyła oczy i westchnęła. - No dobra, z czym masz problem? - Zapytała, zaciągając się dymem. Dlaczego postanowiła mu pomóc? Cóż to nie ze względu na chłopaka, po prostu nachodził ją nastrój melancholii. Więc lepiej poudawać samarytankę, niż zapadać się w wspomnieniach. Z drugiej strony mogła oczywiście pójść się naćpać. No, ale zdecydowała że mu pomoże. Chociaż jego przypadek był beznadziejny. Nie chodziło o eliksiry, bo bądź może chłopak był z nich lepszy niż myślał. Lecz naprawdę, mieć Villemo dla siebie i ją stracić? To jak mieć milion galeonów i je oddać. Dla jednych to głupota, dla drugich to dobry uczynek wobec reszty świata. No tak, z pewnością są osoby które cieszą się, że ich "związek" tak się zakończył. Villemo ponownie zaciągnęła się papierosem, i od gasiła peta na dywanie. Nie ma to jak palić bezkarnie w bibliotece. Ale zakazu palenia, jakoś nie zauważyła.
Nie zdziwił się zbytnio, gdy dzień po zerwaniu szkoła zaczęła huczeć od plotek, a jego znajomi pukali się w głowę i klepali go po plecach, chcąc pocieszyć. Ale on wcale nie potrzebował pocieszenia. Jedni mówili, że zerwali przez zdradę. Czyją? Ktoś rozpowiadał o rozwiązłości Villemo, inni zaś plotkowali o Finnie i tajemniczym chłopaku z piątej klasy, z którym Holender rzekomo się przespał. Jeszcze inni mówili, że im po prostu nie wyszło, że coś się posypało. Finn dowiedział się też, że podobno bardzo cierpi po zerwaniu z dziewczyną, że ktoś widział go upitego w Trzech Miotłach. Usłyszał też kiedyś, że Villemo rzuciła się w wir nauki, by o nim zapomnieć. Ale zaraz potem doszły go słuchu o niej i jakimś chłopaku, z którym kręciła już od dłuższego czasu. Szkoła roiła się od plotek, a Finnowi nie spieszyło się by sprawdzić ich prawdziwość. Ludzie już tacy byli i nie miał zamiaru ich zmieniać. Po kilku tygodniach i tak wszystko ucichło, a Finn zdołał uleczyć "złamane" serce, próbując się uczyć i żyjąc z dnia na dzień, z imprezy na imprezę. Jednak od tamtej pory nie przespał się już z nikim, chcąc uniknąć "komplikacji". Zresztą... Villemo było pierwszą i ostatnią osobą, której pozwolił tak bardzo się do siebie zbliżyć po rozstaniu z byłym chłopakiem. -Niedobra jesteś- powiedział, wciąż z bezczelnym uśmieszkiem na ustach przyglądając się resztkom papierosa. Mieli farta, że nikt jakoś specjalnie nie zwracał na nich uwagi. Ale czy dziewczynę by to obeszło? Finn szczerze w to wątpił. Usiadł bokiem na fotelu, tak by pokazać jej książkę. Której, nawiasem, zupełnie nie rozumiał. A otworzył akurat na rozdziale traktującym o eliksirach miłosnych i "ich skutkach ubocznych". Hoho, ktoś tu miał dzień rymów. Szybko wrócił do początku książki. No, podstawy. To coś dla niego. -Zacznijmy od początku... dobrze? Eliksiry nie są moją... mocną stroną- skrzywił się lekko, zaczesując włosy do tyłu.
Dobra dobra nie komentujmy tego wszystkiego bo nie chce mi się aż tyle pisać. Plotki? Na temat Villemo zawsze były, zawsze są i zawsze będą. Rzekome zdrady? By zdradzać trzeba z kimś być prawda? Ich związek. Dobra dosyć nie wracajmy do tego, było minęło prawda? Villemo żyję wciąż swoim życiem, i nic a nic się nie zmieniła. Zaś Finn? On sobie jakoś poradził prawda? Zresztą sam zdecydował o tym tak? Być morze w końcu by mu się udało ją przekonać do siebie, lecz to jedynie puste i w tym momencie nic nie warte rozważania. Villemo spojrzała na książkę, i natychmiast wybuchnęła śmiechem. Eliksiry miłosne? No, no. Tego by się nie spodziewała. - Od początku? Chyba nie chcesz mi powiedzieć że mamy całkowicie od nowa przerabiać, siedmioletni materiał? Naprawdę nic nie wiesz, nawet o takich rzeczach jak Bezoar? - Zapytała Villemo z nieskrywanym po wątpieniem. Ludzie przecież to podstawa! Wierzyć jej się nie chciało, że chłopak może nic o tym nie wiedzieć! A przecież to jeden z najgłówniejszych środków leczniczych! Przecież tylko bezoar może wyleczyć z przeróżnych trucizn! Oj naprawdę, chyba Villemo się nieźle wpakowała w tą całą naukę. No, ale cóż trzeba było to jakoś przetrwać. Villemo popatrzyła na książkę. Oj to będzie naprawdę ciężki okres w jej życiu. - Dobra zaczniemy od podstaw, które mam nadzieje chociaż kojarzysz. - Powiedziała zrezygnowana Villemo. - Co wiesz na temat wspomnianego przez ze mnie wcześniej Bezoaru? - Zapytała, z nadzieją że chłopak jednak zabłyśnie swoją wiedzą. I że się okaże że nie jest tak źle, jak jej się obecnie wydawało. Chociaż z drugiej strony, chyba taka katorga była lepsza, niż wspominanie ich wspólnych przeżyć. Było minęło i to było najważniejsze czyż nie? A może nie minęło? Czasami Villemo sama nie wiedziała co jest a co było.
Finn jak chciał to potrafił! W końcu bez podstaw by nie przeszedł do następnej klasy, zostałby pewnie wyrzucony albo zatrzymany na rok. A to byłoby dla niego katastrofą. On już rwał się do dorosłego życia, pełnego obowiązków, zakazów i nakazów. Mimo iż całkiem niedawno, bo zaledwie kilka dni temu skończył osiemnaście lat to wcale nie czuł się dorosły. Wciąż był pod nadzorem rodziców i nauczycieli, wciąż nie mógł robić wielu rzeczy, na które miał ochotę i musiał słuchać się starszych. Nie tak wyobrażał sobie tą całą "dorosłość". Miał w planach- gdy już tylko skończy Hogwart- wyruszyć w podróż dookoła świata, wcześniej oczywiście wygrywając na loterii przynajmniej sześć milionów. Przydałoby się też spłodzić kilku potomków, oczywiście chłopców, jakże by inaczej. Oczywiście, założy także prężnie działającą firmę, która swoim zasięgiem ogarnie cały świat, a jego nazwisko będzie pojawiało się w gazetach codziennie. Do tego nie zaszkodzi także kilka skandali w roku, tak ze dwa. Mógłby też ogolić się na łyso w akcie protestu, bo przecież nic tak nie działa na kobiety- i mężczyzn- jak buntownicy. A kiedyś na koncercie, bo jest przecież wszechstronnie uzdolniony, mógłby skoczyć w publikę. Na starość także nie będzie próżnować- wyjazd na Hawaje, przelotny romans, pomarańczowa opalenizna- miodzio! -Beozor? To środek leczniczy, tworzący się w żołądku kozy. Jest anty... truciznowy?- uniósł do góry brew, nie bardzo wiedząc jak określić jego działanie. Ale wiedział, co nieco.
Villemo załamała się. Dobra to że wiedział iż Bezoar jedynie wytwarza się w żołądku kozy, jeszcze nie przytrafiło ją o mdłości lecz reszta? Boże to naprawdę będzie katorga. - Bezoar, to jeden z najlepszych środków na trucizny, a także na źle wytworzony eliksir. Chociażby na taki jak eliksir miłości. Podaję się go bezpośrednio wpychając oponentowi w usta masz to? Ciekawostką o którą mogą cię pytać, jest także fakt. Iż bezoar jest bezskuteczny na jad bazyliszka gdzie pomogą jedynie łzy Feniksa. Które są w stanie wyleczyć wszystko. Jednakże są tak rzadkie, iż nikt nie zaryzykował tworzenia eliksiru z nimi, jako głównego składniku załapałeś? - Zapytała z po wątpieniem. Dobra Villemo miała plan. Przerobią główne materiały, i eliksiry, i być morze chłopak zda z zadowalającą oceną zobaczymy. - Eliksir pieprzowy. Inaczej zwany "Pepperup Potion" Jest to eliksir rozgrzewający, podawany w przypadkach przeziębień, po którego wypiciu jeszcze przez godzinę dymi się z uszu. Występuje również w postaci wzmocnionej jako eliksir ekstra pieprzowy. Który jest idealny w przypadkach, zamarznięcia ciała załapałeś? Głównym składnikiem jest pieprz. Zresztą tego można się domyślić nie? - Villemo przerzuciła kilka kartek, znajdując dokładniejszy opis eliksiru. Przecież nie będzie się tutaj produkować prawda? Villemo podała mu książkę otwartą na trzydziestej ósmej stronie. Gdzie był dokładny opis eliksiru pieprzowego, jego składniki oraz sposób ważenia. Swoją drogą Villemo wiedziała jak go uwarzyć znacznie szybciej, i ze znaczącą lepszymi efektami. Ale przecież nie będzie go uczyć zaawansowanych sztuk eliksirów, które pojęli nieliczni w obiegu setek lat. Villemo przymknęła oczy, i zapaliła papierosa, by się nieco odstresować.
Dobra, nie był mistrzem z eliksirów, nie był nawet z nich dobry. Sprawdziany i prace domowe zaliczał zazwyczaj przeciętnie, ale zaliczał. Zresztą, nie wiązał swojej przyszłości akurat z eliksirami. Czuł, że został stworzony do wyższych celów. A eliksiry były przecież tak przyziemne... Ach! Więc Villemo musiała go nauczyć! Musiała! Bo póki co nie udało się to żadnemu profesorowi. -Łapię, łapię- skinął szybko głową. Naprawdę rozumiał. A tak mu się przynajmniej wydawało. Miał też nadzieję, że gdy wyjdzie z czytelni te informacje zostaną mu jeszcze w głowie, bo nie był głupi. Był nawet ambitny! Ale nie jeśli chodziło o eliksiry... Były jego piętą Achillesową, a gdy myślał o Bezoarze czy innym arze skręcało go w żołądku. Wcześniej myślał, że pomoże, gdy po prostu przysiądzie nad nimi nieco dłużej. Mylił się jednak. Bo nie należał do leniwców i naprawdę chciał je zrozumieć. Jednak, gdy jego oceny mimo wielkiego wysiłku i pracy nie poprawiły się ani trochę, zrezygnował. Przeczytał opis eliksiru, który wskazała mu dziewczyna i znowu kichnął. Zmarszczył nos, spoglądając na nią spod ciemnej grzywki i jedynie prychnął cicho. -A to ciekawe...- mruknął, choć eliksir pieprzowy nie ciekawił go ani trochę. -Na szczęście do SUM-ów jest jeszcze trochę czasu. Mogłabyś mnie poduczyć. A ja oczywiście odwdzięczę się!- dodał szybko, nie mając pojęcia, w co może się wpakować.
- Właśnie to robię! - Prychnęła gniewnie w jego stronę. Naprawdę chłopak mógłby się do tego przyłożyć. Co było łatwiejsze od wkucia na pamięć składników, kolejność ich dodania i modlenia się by się nie pomylić? Naprawdę on sobie chyba jaja robił, jeżeli liczył że dziewczyna mu w tym pomoże. No ale zgodziła się pomóc prawda? Tylko jak nauczyć takiego lenia do zrozumienia sztuki eliksirów, bez których świat magiczny by nie istniał? Eliksiry i zaklęcia, to dwie sztuki magiczne na których opierał się ten świat. Wszystko w nim było zaczarowane, a jedynym ratunkiem od niewłaściwego zaklęcia był eliksir. I w ten sposób właśnie zatoczyliśmy błędne koło. I jak ona miała mu to przekazać? Przecież ona nie miała umiejętności ani doświadczenia, w roli nauczyciela! Villemo westchnęła. - Błagam cię, przyłóż się do tego, albo naprawdę nic z tego nie będzie. - Tak naprawdę miała to w nosie, to były jego SUM-y. Więc jak nie zaliczy, to on będzie miał problem czyż nie? - Masz wszystko jak na tacy. Składniki i sposób przygotowania, a także kolejność. Możesz mi wyjaśnić co w tym trudnego? - Zapytała lekceważąco. Villemo zaciągnęła się dymem i dmuchnęła mu prosto w twarz. - Jeżeli teraz dostaniesz raka, to czy bardziej weźmiesz się za naukę eliksiru który cię z niego wyleczy? - Zapytała z ironicznym uśmiechem. Dziwna metoda nauczania, lecz może chłopak choć w jednej setnej zrozumie sztukę eliksirów? Naprawdę, to było najłatwiejsza dziedzina ze wszystkich. No może prócz historii magii. Gdzie naprawdę wystarczyło wszystko wkuć na pamięć. Villemo nagle wpadła na genialny plan! - Wiem! Walniesz ścieżkę Fety i wszystkiego się wykujesz w przeciągu jednej nocy! - Villemo była z siebie dumna. Czyż to nie był idealny plan? Chłopak wszystkiego się nauczy, i zbyt szybko nie zapomni tego wszystkiego. Rozwiązanie idealne!
Nie cierpiał, gdy się na niego podnosiło głos. A jeszcze, gdy robiła to TA dziewczyna...! Skandal. -Ułóż może jakąś piosenkę. Albo wierszyk, rymowankę- wyszczerzył zęby w jej stronę, w tym samym momencie, gdy ona dmuchnęła mu dymem prosto w twarz. Zachłysnął się i gwałtownie złapał powietrze. Potem kaszlał z dobrych kilka sekund, czując jak dym nieprzyjemnie podrażnia jego gardło i płuca. Okropność. Ale jakoś nie przeszkadzało mu to, gdy kilka miesięcy temu paliła w łóżku. No cóż, ludzie się zmieniają, prawda? -Wiesz, że potrafisz- dodał, gdy doszedł do siebie i ponownie posłał jej jeden ze swoich promiennych, dziecinnych uśmiechów, podczas których mrużył zabawnie oczy. Grzywka spadła mu na bok, zasłaniając jedno oko. Arr, Kapitan Finn Visse melduje się na statku! Tak naprawdę nie miał pojęcia, czy Villemo umie układać wiersze, czy pisze piosenki. Nigdy nie rozmawiali o takich rzeczach, a jedyne co kleiło ich "związek" to po prostu chęć wyżalenia się Finna na to jaki ten świat zły i okrutny. I jaki on biedny musi po nim chodzić. -A masz?- spytał, unosząc do góry jedną brew. Jego mina mówiła sama za siebie; wyrażała i zdziwienie, ale i dziwne podekscytowanie.
- Załatwię, kiedy nadejdzie czas. - Odpowiedziała krótko, skupiając swą uwagę na czymś innym. Naprawdę nie rozumiała jak kogoś takiego, można nauczyć eliksirów. No dobra, prawda jest taka że gdyby Villemo chciała, to by to zrobiła. Lecz nie chciała proste prawda? Nie widziała dla siebie, żadnej korzyści w tym że mu pomoże, więc nie zamierzała pomagać. A widzenie jego pod wpływem narkotyków mogło być zabawne. Chociaż prawda jest taka, że chłopak najpewniej stchórzy. No cóż, w tedy więcej pozostanie dla Villemo, więc i tak miała się z czego cieszyć czyż nie? Villemo wzięła, książkę która ją interesowała, i ponownie się nad nią pochyliła, całkowicie ignorując chłopaka. Teraz można by się zastanowić, jak chłopak mógł mówić że Villemo jest słaba w łóżku, skoro Villemo była jego jedyną? Cóż, lepiej o tym nie wspominać na głos prawda? No wiecie, większość uczniów miała już swoje przeżycia. No tak, nie licząc świętoszkowatego Tristana. Ale nim Villemo się zajmie, w swoim czasie. Niech tylko trochę Desiree się nim nacieszy. Wiecie jedni mówią że zemsta jest jak sucha. Inni że jest słodka, zaś jeszcze inni mówią ze zemsta smakuje jak krew z solą. Zaś dla Villemo była ona pokarmem, którego czasami nie umiała sobie odmówić. Prawda że nie często była mściwa, czasami po prostu olewała kogoś. Tak jak na przykład Finn'a po tym jak z nią zerwał, i ją obraził. Swoją drogą, ten Puchon nigdy nawet nie starał się zobaczyć prawdziwej Villemo, dostrzec ją czy też dotrzeć do niej. Co innego Desiree. Cholera, znów łapie ją melancholia! Villemo westchnęła sama do siebie, zapominając o towarzystwie chłopaka, i skupiła się bardziej na książce. Od ładnych kilku chwil, jedynie wpatrywała się w nią, a tak naprawdę rozmyślała o niej! Zaczynało ją to wkurzać, lecz nic nie mogła na to poradzić. Dziewczyna zbyt głęboko wryła jej się w dusze, i trochę potrwa nim na kopach z stamtąd wyjdzie. Villemo zaciągnęła się papierosem, przewracając kolejną stronę...
No, niestety. A może i stety, ale była jego pierwszą i ostatnią dziewczyną, jak do tej pory. On nigdy jakoś specjalnie nie miał doświadczenia w "tych" sprawach, a jeśli miał to tylko z mężczyznami. A raczej z mężczyzną. Cholera, pomyślał, waląc głową w dość twardą książkę. ZNÓW o nim myśli. Tak nie wolno, to nieładnie, już dawno powinien o nim zapomnieć. Prawda? No prawda! Powinien! Więc czemu za nic nie może go wypędzić ze swojej czarnej łepetyny? A, że powiedział dziewczynie kilka nieprzyjemnych słów to już zupełnie inna sprawa. Ach, ta męska duma. Za nic nie chciał być tym porzuconym, jeden raz w zupełności mu wystarczy. Wprawdzie do dziś żałuje tego, co jej powiedział, ale czasu nie cofnie. A przeprosić nigdy nie miał okazji, nigdy osobiście, jakby chciał. Zaraz, zaraz... teraz miał, prawda? Więc czemu nie korzysta? Może dlatego, że czuł, że Villemo jest to zupełnie obojętne? To przecież i tak nic nie zmieni, czy Finn kiedykolwiek ją obchodził? Czarnowłosy szczerze w to wątpił. Więc czy jego przeprosiny by ją jakoś... poruszyły? NIE- przynajmniej mu się tak wydawało. -O czym myślisz?- spytał zamiast tego, podnosząc delikatnie głowę. Włosy znowu przysłoniły mu ciemne oczy, ale teraz nawet nie wysilił się, by je poprawić. -O mnie?- dodał, nieco bezczelnie, szczerząc zęby w uśmiechu. Zawsze taki był; zabawny na swój pokręcony sposób, wredny i bezczelny, kiedy chciał. A przy tym potrafił być całkiem słodki.
I ponownie Villemo została oderwana ze swoich zamyśleń, lecz tym razem to może i lepiej? Tak faktycznie pytanie, a raczej stwierdzenie chłopaka było bezczelnie, i mylne z prawdą. Lecz pomocne. - Tak o tobie. - Powiedziała uśmiechając się przy tym kusząco, i tajemniczo, patrząc na chłopaka, i gasząc nogą peta. Było to kłamstwo, lecz Villemo kłamała płynniej niż oddychała. Zresztą za nic by się nie przyznała do tego o czym myśli, a raczej o kim. Ledwo przed samą sobą, się przyznawała. Naprawdę potrzebowała czymś się zając żeby łatwiej jej było zapomnieć. Lecz to coś musiało mieć sens, byle jaki ale mieć. No wiadomo, co najlepiej na nią wpływało prawda? No cóż chłopak pewnie o tym nie wiedział, tak naprawdę chyba wcale jej nie znał. Znał tylko jej powierzchowność, to na pewien sposób nawet smutne. Lecz no cóż jakoś Finn nie należał do tych osób, które mogły by ją poznać z tej lepszej strony. Z lepszej strony pod względem erotycznym i duchowym. No nic jego strata prawda? Villemo ponownie pochyliła się nad książką, a jej włosy przysłoniły jej twarz. Villemo przewróciła kolejną kartkę szukając tego co było jej potrzebne. Jej osobistym postanowieniem było że sama na sobie będzie testowała nową wersję eliksiru Felix. A jeżeli okaże się taka jak oczekiwała, to raczej niechętnie się z kimś podzieli. A może tak by dodać któryś z mugolskich narkotyków do takiego eliksiru? To mogła być mieszanka śmiertelna, lecz skoro Villemo bez wahania brała nawet więcej niż cztery gramy, różnych narkotyków. To cóż dla niej znaczyło takie ryzyko? Śmierć w odurzeniu, nie wydawała się straszną śmiercią. W końcu prawdopodobnie nic nie poczujemy, to tak jak usnąć przez sen, tyle że dużo lepszy. To chyba najlepsza śmierć, jaka mogła istnieć prawda? Villemo schowała włosy, za ucho kiedy te zaczęły jej nieco przeszkadzać, a tym samym odsłaniając swoją twarz. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka, który na swój sposób wyglądał słodko i uroczo. Lecz Villemo nie zważała na to, bo i po co? Jeżeli chłopak coś planował, to pozostawiła mu wolną rękę, a jeżeli nie to jego strata. Po raz kolejny. Ohh biedny Finn traci więcej, niż zdaję sobie z tego sprawę.
-Wiedziałem. Serce nie podskoczyło mu, gdy się do niego uśmiechnęła, nie poczuł też przyjemnych dreszczy na plecach. Nie zaschło mu też w gardle, dłonie wciąż były suche i lodowate, jak zawsze. Ale czy czuł się tak kiedykolwiek przy Villemo? Na pewno. Zwłaszcza, że na początku starał się być w niej śmiertelnie zakochany. Tak, tak, dobrze czytacie. Starał się. I trochę mu wyszło. Może i nie pokochał jej, ale wmówił sobie, że to właśnie ta jedyna i jakoś część w jego mózgu podpowiadała mu, ze to jest słuszne. Zawsze był jednak z nią szczery. Nie kłamał i nie starał się być kimś innym. Nie udawał, nie grał. Z jej żartów śmiał się głośno i długo, tulił ją najmocniej, całował czule. Ale z czasem to przestało wystarczać. I Finn wcale jej się nie dziwił. Jego wieczne marudzenie mogło zanudzić niejedną osobę, a ona i tak była dzielna. -Jest coś ciekawego?- spytał, zaglądając jej przez ramię i także pochylając się nad książką.
- Tak jest. Lecz nie to czego szukam. - Odpowiedziała w letargu. W sumie cieszyła się że w tym momencie jest przy niej chłopak. Dlaczego? Swoją obecnością, czy też tą ciągłą paplaniną, nie pozwalał jej zbytnio odpłynąć we wspomnieniach. A to dobrze. Dziewczyna chyba nie zniosła by kolejnego wieczoru spędzonego na udręczaniu siebie samego. Co gorsza, przestały pomagać nawet nie zawodne środki takie jak alkohol czy też eliksir felix. Prawda że przez te święta nie mogła zdobyć, lepszych środków. To znaczy środków mugolskich. Lecz dzisiaj na pewno znajdzie dealera, chociażby go miała z ziemi wyciągnąć za włosy. Nie przeżyje kolejnego wieczoru na niczym. A raczej nie przeżyje kolejnego wieczoru na trzeźwo, pogrążając swe serce w żałobie. Naprawdę nie wiadomo co się z nią działo. To przez Desiree. Lecz Villemo obiecała sobie że będzie silna, i że z pewnością to jej minie. Po prostu zaangażowała się bardziej niż powinna, tak to już bywa prawda? Czasami nawet takie osoby jak Villemo dostają mocniejszego kopa od życia. Chociaż prawda była zupełnie inna. Zwłaszcza takie osoby jak Villemo dostawały tego kopa, i to nieustanie. Lecz cóż, nie każdy biega po zamku i się żali, jak im źle i nie dobrze na tym świecie. Są osoby które zamykają się w sobie, i nie wpuszczają nikogo do swego serce. Villemo wpuściła, i tutaj był ten błąd, który popełniła. Lecz człowiek uczy się na błędach czyż nie? Dobrze że Villemo nie miała pojęcia iż Tristan użył identycznego sformułowania w stosunku do Desiree. Wszystko zaczynało, zataczać błędne koło. Villemo przerzuciła kolejną kartkę, i starannie czytała opis następnych roślin, oraz innych środków do eliksirów. Jak do tej pory nie znalazła, nic godnego uwagi. Lecz z pewnością coś znajdzie. W końcu jak Villemo się uprze, to zawsze wykona wcześniej wyznaczony sobie cel.
To nie tak, że Finn łaził po Hogwarcie i żalił się każdej napotkanej osobie. O jego miłosnych rozterkach wiedziało tylko niewielkie grono osób, którym pozwolił się do siebie zbliżyć. A, że Villemo do tych należała- w swoim czasie- cóż... Jedynie Cassandra i jego dobry znajomy, z którym chodził na imprezy wiedzieli o tym co dzieje się w jego rozczochranej. Przy innych był raczej wyluzowanych, zabawnych kolesiem, który miał nieco cięty język. Dopiero przy swojej przyjaciółce pozwalał sobie na słabość, ale zdarzało mu się to już coraz rzadziej. Jak na faceta i tak był strasznie wylewny i starał się z tym walczyć. Chciał przecież zapomnieć o dawnych czasach i wystartować od nowa. Wiedział, że drugi raz nie pozwoli odejść ukochanej osobie. Jeśli takowa się jeszcze znajdzie... STOP! Koniec ze smętami, pomyślał twardo, potrząsając lekko głową i wbijając w dziewczynę spojrzenie ciekawskich czarnych oczu. -Więc będziesz mnie uczyć, tak? Byłbym Ci naprawdę wdzięczny. Eliksiry nigdy jakoś mi nie szły- wzruszył lekko ramionami. -Poza tym... miło Cię widzieć- ponownie posłał jej szeroki i całkiem szczery uśmiech. Nie kłamał. Raczej.
Villemo spojrzała się na niego. Miło ją widzieć? Raczej ciężko było jej w to uwierzyć naprawdę. Ostatnią rzeczą jaką sobie życzy większość osób, to spotkać Villemo ponownie. A zwłaszcza Puchoni. No ale dobra, zostawmy to. Villemo uśmiechnęła się nieznacznie, i powróciła do swej lektury. - Porozmawiam z pewnym nauczycielem. Być morze on zdoła ci jakoś pomóc. Ja się do tego nie nadaję. - Powiedziała, a raczej wyznała. No dobra zrezygnowała z tego, że wciągnie go w nałóg. Dlaczego? Cóż, po co marnować komuś życie, skoro nie czerpie się z tego żadnych korzyści? A jako nauczycielka, ona zdecydowanie się nie nadaję. Lecz zna kogoś, kto być morze zdoła mu pomóc. A przynajmniej ma do tego większe kompetencje niż ona sama. Villemo ponownie skupiła się na książce, lecz nic nie widziała. Przymknęła oczy, i przez chwilę wsłuchała się w bicie swojego serca. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i równie głęboki wydech. Otworzyła oczy, i skupiła się na książce. Niestety na kolejnych stronach także nic nie znajdowała. W końcu oparła się wygodniej o siedzenie, i odchyliła głowę ku sufitowi. Dalej miała przymknięte oczy, i wsłuchiwała się w równy rytm bicia swojego serca. - Masz jeszcze z czegoś problemy? - Zapytała tonem, który nie był ani obojętny, ani nie wykazywał zainteresowania. Może zdoła jakoś inaczej mu pomóc. W końcu eliksiry to nie jedyna jej specjalność, chociaż nie ukrywam że z pewnością jej największa specjalność.
-Tylko nie profesora Brendana!- powiedział gwałtownie, odsuwając się wraz z krzesłem do tyłu jakby na miejscu obok wcale nie siedziała Villemo, a owy profesor eliksirów, który Finna- nie czarujmy się- dziwnie przerażał. -Gdy tak nade mną dyszy zapominam wszystkiego, co się nauczyłem- dodał, już nieco spokojniej. Może właśnie tutaj leżał problem Holendra? Nie ważne jak bardzo przykładał się do tego przedmiotu, jego oceny i tak się nie poprawiały. Wypracowania były marne, gdyż chłopak uważał, że i tak nauczyciel wystawi mu kiepską ocenę. Nie miał oczywiście podstaw, by uważać, że ten go nie lubi. Może nawet go tolerował, zważywszy, że na eliksirach Finn był cichutko jak mysz i nie wychylał się za bardzo. Nie pytał o nic, nie rozmawiał i robił wszystko zgodnie z poleceniem nauczyciela, ale jakoś... mu nie wychodziło. -Nie, wszystko inne jest w porządku- powiedział, uśmiechając się pod nosem. Przynajmniej tyle. Był w końcu dobrym i ambitnym uczniem, a z Mugoloznawstwa... uwielbiał ten przedmiot! -Więc kogo chciałabyś mi załatwić do pomocy?- spytał, wyraźnie zaciekawiony.
Villemo patrzyła z rozbawieniem na reakcje chłopaka. Ciekawe jak by zareagował na wieść iż Villemo i Aleks. To znaczy profesor Brenden. Są ze sobą blisko spokrewnieni, i bardzo do siebie podobni. W czym jest podobieństwo? Wiecie, oboje są mistrzami eliksirów, a także zaklęć. Oboje mają patronusy o kształcie Feniksa. I już nie długo Villemo będzie drugą osobą w tej szkolę, która posiada Feniksa. Bo pierwszy oczywiście jest ów profesor. Tak więc nie zdając sobie nawet sprawy, Finn wybrał sobie za nauczyciela kobiecą wersję, naszego ukochanego profesora. - Właściwie, to właśnie jego miałam na myśli. - Powiedziała w zamyśleniu dziewczyna. - Może ty wcale nie powinieneś zacząć od nauki eliksir, lecz od nauki radzenia sobie ze stresem? - Zapytała, będąc dalej rozbawiona. Naprawdę lekcje Aleksa nie były straszne, lecz przyjemne, zaskakujące miłe i co najważniejsze skuteczne. Więc nie rozumiała reakcji chłopaka. Chyba że on po prostu, próbuje zwalić na bogu winnego profesora, swoje lenistwo? Bo nawet jak profesor źle naucza, to przecież są książki, i można trenować samemu prawda? Takie coś, to tania wymówka żeby nie musieć się uczyć. Ale chłopak musiał się uczyć, żeby zdać SUM-y. Czyli był krótko mówiąc w dupie.
Może faktycznie musiał nauczyć się jak działać w sytuacjach stresowych, bo od zawsze miał z tym problem. Dla niego zwykła wizyta u dentysty była stresująca, a odpowiedź usta na lekcji... lepiej nie wspominać! Był pewny siebie... zazwyczaj. Ale, czy każdy czasem nie odczuwa zdenerwowania? Finn mógł się założyć, że Villemo także była kiedyś w podobnej sytuacji. A przynajmniej taką miał nadzieję. -Czemu właśnie GO?- spytał, siląc się na spokojny i opanowany ton głos, choć średnio mu to wyszło. Nie chodziło o to, że profesor był niemiły i znęcał się nad uczniami. Finn mógł nawet pokusić się o stwierdzenie, że nauczyciel był całkiem w porządku, a notatki, które dyktował jasne i przejrzyste. Co nie zmieniało faktu, że sam jego widok przyprawiał go niemalże o zawał. Przypominał mu trochę jego wujka, który zawsze na rodzinnych zjazdach porywał Finna na grę w piłkę nożną. I za każdym razem wygrywał, oczywiście "uczciwie". Młody Holender go nie lubił i tyle. Może dlatego też trochę obawiał się profesora. Za każdym razem miał wrażenie, że ten wyjmie z kieszeni piłkę i rzuci prosto w niego. -Po prostu profesor przypomina mi kogoś i...- wzruszył delikatnie ramionami. -No cóż, pewnie masz rację. Faktycznie powinienem zacząć od walki ze stresem. Ale tylko on tak mnie przeraża.