Rząd foteli i stolików, przy których można poczytać w ciszy i spokoju. Nie brakuje tu również ogromnych okien, przy których można się trochę zrelaksować po wielogodzinnym czytaniu.
Wygiął delikatnie szyję z rozkoszy i przygryzł dolną wargę. Zaczął odwzajemniać się Connie całując Ją w okolicy ucha, po czym wrócił do ust. Tak, to najbezpieczniejsze. Na chwile przerwał i się uśmiechnął stykając się delikatnie czołami z Connie, po czym wrócił do zajęcia. Tym razem przeszedł na tryb namiętny, krzyżując ręce za plecami Connie. Kurczę, dziewczyna całowała tak cudnie jak żadna wcześniej, a trochę ich było. Brian cieszył się każdym pocałunkiem i co jakiś czas przerywał, drocząc się z Connie.
Connie raczej nie była wstanie Briana do nikogo porównywać. Wilkie... Już nawet nie pamiętała jak to było być blisko akurat z nim, to tak dawno minęło. Namida... Nigdy nie całowała się z nim tak na poważnie. Westchnęła głęboko. I to by było na tyle. Szczerze mówiąc nawet nie myślała o porównywaniu go, to ty było świństwo z jej strony. Pewnie by go zasmuciła, gdyby czytał jej w myślach. Chyba on się od niej na prawdę uzależnił i to z wzajemnością. Zdecydowanie pragnęła tej bliskości przez cały czas. Dodatkowo chciała więcej, ale wiedziała, że to byłoby trochę za wcześnie i niebezpiecznie. Potem jeszcze by im się trafiło "9 miesięcy". No trudno. Zresztą są w czytelni... Odsunęła się i zaśmiała pod nosem z własnych myśli. Kiedy zobaczyła, że przerwała, mruknęła. - Wybacz - I wróciła do czynności, przy okazji rozpoczynając ją z większą intensywnością i po francusku. Ciekawie by było jakby ktoś wszedł.
Z powrotem zaczęli się całować. Tym razem namiętniej i czulej. Nie zważali na to co dzieje się dookoła nich, a działa się... niewiele. Brian na chwile przerwał, postanowił podroczyć się trochę z Connie. - Kogo tym razem obieramy na cel? - zapytał się powoli i delikatnie całując Jej usta, w ten sposób, iż jeżeli dziewczynie zależałoby na pocałunkach zwariowałaby chyba. Uśmiechnął się i znowu zaczął serię delikatnych i wolnych pocałunków, stosunkowo krótkich. Ciekawiła go bardzo reakcja Connie.
- A... Chcesz żeby kogo dosięgnął twój atak? - Uśmiechnęła się lekko, chociaż szczerze mówiąc miała ochotę go udusić za to, że się odsuwa i przerywa jej pewien rodzaju trans. Zdecydowanie zbyt bardzo kusił. - Musisz mnie tak denerwować? - Spytała cicho mając nadzieję, że domyśli się o co pyta. Skoro tak... Zsunęła się trochę i po prostu w niego wtuliła.
Spojrzał na Nią i uśmiechnął się. - Cóż, muszę! - powiedział i zaśmiał się. Zaczął ponownie Ją całować, tym razem już normalnie, nie przerywając tylko wtapiając się wręcz w Nią. Kurdę, on ją na prawdę kochał. Do tego jeszcze dochodziło to że była bardzo piękna i kochała tą samą magię co Brian. Objął Ją w pasie i przysunął trochę bardziej do siebie, żeby nie musieli szyi do przodu wyciągać. Tak więc teraz byli na prawdę blisko siebie.
No cóż, Connie nadal nie potrafiłaby wobec niego użyć słów "Kocham cię". Ciężko było jej się zmieniać, przekonywać do nowych rzeczy, ale jedno się nigdy nie zmieni. Mianowicie to, że się do nikogo za bardzo nie zbliży. Jak dla niej nadal to było zwykłe zauroczenie. Chociaż... Jedna najpiękniejszych w życiu rzeczy. - Powinni zabronić całowania w publicznych miejscach - Uśmiechnęła się lekko i wpiła namiętnie w jego wargi po raz kolejny.
Po chwili przerwał. Przecież piesek którego miał podarować Connie czeka za jednym z regałów! Wziął Connie za rękę i zaprowadził za regał, po czym pocałował romantycznie. - Wszystkiego najlepszego Kochanie. - powiedział i podniósł małego, ślicznego mopsika. Teraz tylko muszą pojechać i Brian kupi mu jeszcze karmę. Czekał na reakcję Connie. Miał nadzieję że się ucieszy.
Była zdziwiona, kiedy jej przerwał... Znowu... Już miała ochotę coś powiedzieć, ale ją pociągnął. Najwyraźniej w jakimś określone miejsce. Kiedy spojrzała za regał prawie pisknęła ze śmiechu. Patrzała się zszokowana na urocze zwierzątko. - Jesteś... niesamowity... - Wydukała biorąc na ręce pieska, próbującego ją ugryźć. Pogłaskała go po nosku po czym pocałowała Briana delikatnie w policzek. - Nie ma takich słów... żebym umiała wyrazić swoją wdzięczność - Do jej tonu, mimo prób powstrzymania tego, przeniknął entuzjazm i jej mroczny wydźwięk szlak trafił.
Uśmiechnął się. - Nie musisz być wdzięczna, po prostu bądź, żyj, ciesz się, to mi wystarczy. - powiedział i pocałował Ją, po czym delikatnie pogłaskał pieska po główce, uśmiechając się. - Cześć mały... - powiedział i dał mu possać swój palec. Malec był taki słodki. Nigdy nie widział tak kochanego, małego i ślicznego pieska jak ten, a widział ich sporo. Po chwili usiedli i zaczęli się bawić z psiakiem.
- Właściwie, ile ma?- Spytała drapiąc psiaczka po brzuszku, kiedy położył się na ziemi. Na prawdę był rozkoszny, no i nie taki groźny jak wszystkie jej pupile. Miła odmiana. Na dodatek od dawna marzyła o psie, tak jak o łysej śwince morskiej, ale to już inną drogą. - Będziesz mi musiał pomóc się nim opiekować. Sama, to ja go prędzej wykończę - Zaśmiała się widząc, że prawie bezzębna paszcza zacisnęła się na jej ręce.
Uśmiechnął się. - Nie ma problemu. - powiedział i uśmiechnął się. - Pod warunkiem że Ty zaopiekujesz się moim sercem. - powiedział i ponownie Ją pocałował. Tym razem psiak "gryzł" jego rękę. - Ten? Wiesz, coś mi się kojarzy że ma 4 miesiące, czy coś koło tego. - powiedział i wrócił do całowania rozkoszując się każdą chwilą, tego magicznego momentu. Czuł się cudownie i marzył żeby ta chwila trwała wiecznie.
Uśmiechnęła się lekko odwzajemniając. Dziwnie się czuła przy chłopaku, który mimo, że jest kolejnym "złem" w jej życiu jest tak romantyczny, uroczy. Oczywiście szczeniaczek, zakochany już w swojej nowo poznanej pani musiał im tą chwile przerywać. Mianowicie skakał to po Gryffonie, to po Ślizgonce, któa czując ciężar szczeniaka na... głowie, zaczynała się śmiać.
Dziwił się jak pies zaczął mu jak gdyby nigdy nic skakać po łbie.- Świetnie, jeszcze mnie nie zna a już mi na łeb włazi. - skomentował i popatrzył na Connie, wyglądała tak cudownie, tak pięknie jak nigdy. Do tego była taka szczęśliwa, gdyby ktoś Jej to szczęście zabrał to zabiłby go na miejscu. Byłoby: Avada!!! Ale to nie teraz.
Wszedł do czytelni czytając swoją książkę.Usiadł przy pewnym stole trochę dalej od Briana udawał że czytał patrząc się na nich. -Brian? Powiedział bardzo cicho i się zamyślił. Ciekawe co to za dziewczyna. Ma jakiś romans?.Lepiej abym im nie przeszkadzał. Tylko szkoda że ja się nie całowałem... Zasmucił się.
W końcu postanowiła, że szczeniaka trzeba jakoś uspokoić go. Wzięła go na ręce z zamiarem podrapania go trochę za uszami, popieszczenia, ale ten oczywiście znalazł sobie lepsze zajęcie. Mianowicie wszedł jej pod bluzkę, głową wychodząc przy dekoldzie. - I wszystko jasne... Samiec... - Zaśmiała się cichutko. W pewnym momencie poczuła czyjś wzrok na sobie. Dosyć często jej się tak wydawało, więc odwróciła się dopiero po kilku minutach. - Kto to? - Spytała Briana szeptem, widząc jakiegoś gościa z jego domu. Po chwili przypomniała sobie, że to z nim jej chłopak rozmawiał w herbaciarni.
Nadal udawał że czyta i się na nich patrzy. Czasem się uśmiecha a czasem się śmieje. -Śmieszny ten pies. Powiedział cicho i zauważył że się na niego patrzą i szybko spojrzał na książkę i w tym czasie pomyślał. Zauważyli mnie to chyba niedobrze. Lepiej jakbym był bardziej dyskretny.
Postanowiła zagadnąć, mniej lub bardziej ironicznie. Dosyć... Wkurzająca osoba. - Jeśli jesteś kolejnym, który zatraca się w moim uroku to mnie podrywaj, a nie się gap - Powiedziała do chłopaka, głaszcząc pieska po wysuniętej główce. Pewnie jest głodny. Będzie musiała z nim iść do kuchni, może załapie się na jakąś szyneczkę? A ona na ciasto bananowe! - Jakby go tu nazwać...
-Mądrym,ładnym,idealnym? Powiedział z sztucznym uśmieszkiem i powiedział. -Jakbym cię już wcześniej widział. Przygląda się jej od góry do dołu i tak cały czas. Dziwne ale naprawdę mi kogoś przypomina. Tylko kogo? -Jak się nazywasz? Spytał nadal się na nią patrząc.
- Oczywiście wiesz, że chodziło mi o imię dla psa, prawda? - Mruknęła potępiająco i zaśmiała się sarkastycznie. No naprawdę, osoba niespełna rozwinięta umysłowo. Ale w jakimś stopniu znajoma, chociaż nie miała pojęcia jak ma na imię. - Ta-je-mni-ca - Powiedziała, puszczając mu oko po czym wróciła do myślenia nad imieniem. Może książę?
Connie, wszystko pięknie, bardzo fajnie, że dostałaś prezent, z tym, że kłania się czytanie regulaminu. Takie zwierzęta jak psy, celowo nie są umieszczone w tutejszych sklepach zoologicznych, bowiem NIE MOŻNA ich mieć w szkole. Tym samym, swojego psa musisz jak najszybciej odesłać do domu, gdyż w Hogwarcie na pewno nie będziesz mogła trzymać takiego zwierzaka.
Spokojnie wiem. Nigdy nawet nie myślałam, żeby go w Hogwarcie zostawić. Pyszczka też niedługo będę odsyłać, bo realistycznie jest, że już urósł za wielki, żeby go pod łóżkiem trzymać.
Ostatnio zmieniony przez Connie Tenebres dnia Nie Gru 19 2010, 15:56, w całości zmieniany 1 raz
Dziwnie się na nią spojrzał i powiedział. -Ja jestem Lucas może teraz powiesz swoje imię? Ciągle się na nią patrzy i myśli. Ciekawe kogo mi przypomina.Tatę trochę ale jak? To kompletnie niemożliwe chyba ze... nie to nie to. Nadal jej się przygląda od góry do dołu. - A może Serek.
Spojrzał na Niego z oburzeniem. "Serek" dla psa którego wychowa dwójka złych ludzi. Non sens. - O, hej Lucas, nie zauważyłem Cię. - powiedział tłumacząc się. - To może nazwiemy go... Tom? Tak na cześć naszego ukochanego Lorda. - powiedział i przytulił delikatnie Connie. Piesek był na prawdę słodki, a do tego taki piękny. - Connie, muszę Cię zasmucić, piesek nie może zostać w Hogwarcie, będzie mieszkał u nas w domu. Ojciec mi ostatnio kupił dom, zapomniałem Ci powiedzieć. Chciał byś może zamieszkać ze mną? Chociaż na ferie i na lato. - powiedział i się uśmiechnął.
-Ale wyznanie... Powiedział z żenowany i nadal się na nią patrzył i powiedział. -Jak się nazywa twój ojciec? Powiedział zaciekawiony i równie zdumiony że to powiedział. Teraz popytam o jej rodzinę? Robię się bardziej żenujący niż śmieszny. Czeka na jej odpowiedz.
- Wladimir Klatiszovo. - powiedział dumnie i uśmiechnął się. - Znany w Rosji i w Zjednoczonym Królestwie. - powiedział i uniósł delikatnie głowę. Uwielbiał pysznić się swoim pochodzeniem, zwłaszcza że jego ojciec nie był byle kim, a zawziętym śmierciożercą. Uśmiechnął się do Connie i wziął pieska i ręce, najdziwniejsze było to że piesek usnął w momencie w którym wsłuchał się w bicie serca Briana.
-Pytałem się jej... Powiedział i spojrzał na psa. Pogłaskał go a pies się obudził i zaczął warczeć na niego. -Co mu dałeś? Spytał dziwnie patrzą się na niego. -Coś na pobudzenie czy coś? Dziwny ten pies ciągle w formie nawet jak się budzi jakieś lekarstwa mu dają czy coś? Szczerze boję się go dotknąć aby mnie nie ugryzł.
- Jest karmiony czystą czarną magią. - powiedział udając powagę, tak że pewnie chłopak się przestraszył. - Wiesz, nie jestem taki jak myślisz. - powiedział. - Bez wahania zabiłbym, torturował, kontrolował, używał wszystkich zaklęć niewybaczalnych. Mogę Ci nawet zaprezentować. - powiedział to spokojnie i przekonująco. Ach, cały on, wiecznie zakochany w czarnej magii.
- Dobrze. Ale najpierw musi nasikać na Veronique! - Powiedziała z chytrym uśmiechem. Och, jakaż ogarnęła by ją euforia, gdyby jej ukochany pupilek załatwił Ver pranie wielu ubrań. Szczególnie, że Con wiedziała, która szafa w dormitorium jest akurat jej. Przez jakiś czas zamulała. Zastanawiała się czy zamieszkać u chłopaka na te ferie czy nie. Właściwie mogła się zatrzymać w mały domku, który wynajęła dawniej. Tylko, żeby w nim mieszkać musiałaby spłacić trochę długów, o które je mugolaki ścigają, a nie miała tyle pieniędzy. Tylko... Właściwie czy by nie doszło do kilku rzeczy za dużo, gdyby spędzali ze sobą dokładnie 24 godziny? W sumie to też byłaby swego rodzaju próba. - Bardzo chętnie u ciebie zamieszkam - Powiedziała z uśmiechem, nie do końca mimo wszystko pewna czy to dobra decyzja. - Co cię obchodzi jak mój ojciec się nazywa? Zresztą, ja nie mam ojca - Mruknęła. No, już nie ma. Matki też nie. Właściwie to... kuzynki... kuzynki... brata... i złe ciotki targające za poliki. Tym bardziej będzie chciała zostać u Briana! - Czarną magią i miłością, nie? - Puściła oczko do swojego chłopaka. No, teraz mogła go tak w myślach jawnie nazywać, chociaż oficjalnie ze sobą nie byli. Nawet nie stać ich było, żeby się wybrać na randkę. - Wiem jak go nazwiemy! - Podrapała mopsa pod bródką, a ten uspokoił się ponownie. Niesamowite i bardzo inteligentne zwierze. - Książę Karmelek? - Po części oznajmiła, po części spytała.