z pewnością mogłabym pisać o tym jak chciałabym dążyć do perfekcji w dziedzinie muzyki, z którą związana jest moja praca zawodowa, ale poza nią jest jeszcze jedna dziedzina, w której chciałabym może nie tyle odnosić sukcesy, ale z pewnością zagłębić się nieco bardziej i zyskać w niej pewne umiejętności. Mowa bowiem o rysowaniu. Nigdy nie byłam w tym dobra. Szczerze mówiąc wszelkie próby podejścia do rysowania kończą się tragicznie pomimo największych chęci i starań. Z pewnością chciałabym chociaż nieco się rozwinąć w tej dziedzinie, która niezwykle mnie ciekawi i fascynuje.
Z poważaniem Yuuko Kanoe
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym do jakiej zdolności artystycznej chciałbym mieć talent. Po namyśle stwierdzam jednak że byłaby to umiejętność malarstwa albo przynajmniej rysowania w dosyć zaawansowanym stopniu. Za pomocą tej sztuki można utrwalić na płótnie bądź pergaminie dowolną rzecz, którą za pomocą odpowiednich zaklęć można wprawić w ruch, a jeśli jest to portret żywej osoby nawet nadać osobowość. Ponadto pozwala ona na sporządzanie rycin do ksiąg, które często pomagają w zrozumieniu treści. Dlatego gdyby było mi dane, chciałbym opanować tę sztukę w przynajmniej takim stopniu, który by mnie zadowolił.
Kiedy byłam mała zainteresowałam się rysowaniem, śpiewem oraz tańcem. Kontynuowała jednak naukę tańca. Byłam tak podekscytowana i szczęśliwa mogąc tańczyć. Chciałam być najlepsza w tym co robię i nie wyobrażałam sobie innej możliwości. Z czasem jednak przestałam ćwiczyć, przerosła mnie nauka i brak czasu wolnego z nią związany. Nie przestałam jednak myśleć o tańcu i bardzo chciała bym do niego wrócić gdyż uszczęśliwiał mnie on i pozwalał zapomnieć o problemach choć na chwilę. Dlatego moim wyborem i odpowiedzią na Pana pytanie jest taniec i nigdy się to nie zmieni. Dziękuję Panu za tę pracę domową. Przypomniała mi ona o bardzo ważnej dla mnie rzeczy.
Z poważaniem,
Sunny O. Saltzman
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
jeśli miałabym wybrać dowolną sztukę, w której chciałabym się wprawić z pewnością byłoby to aktorstwo. Jest coś niezwykle intrygującego w perspektywie przybierania wielu różnych postaci oraz studiowania ich i tworzeniu ich na podstawie szkieletów scenariusza czy prostego zamysłu, który powstaje w czyimś umyśle. Myślę, że jest to odpowiednia dla mnie dziedzina artystycznej, w której mogłabym się sprawdzić. Wcześniej już próbowałam w niej swoich sił i skutki były naprawdę różne. Jednak jestem pewna, że jeśli tylko poświęciłabym temu więcej czasu, a także posiadając odpowiedniego nauczyciela byłabym w stanie poprawić swoje umiejętności i chociaż w pewnym stopniu osiągnąć to, czego bym chciała.
Z wyrazami szacunku, Violetta Strauss
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
uważam, że talent jest powszechnie mylony z umiejętnościami, które osiąga się dzięki ciężkiej pracy i często nazywa się tak ludzi uzdolnionych w danej dziedzinie, co niejako neguje ich wkład w daną dziedzinę i niejako sugeruje, że z jakiegoś powodu osiągnęli swój poziom dzięki jakimś predyspozycją bez przyłożenia się do tego w odpowiedni sposób. Jeśli zaś miałabym wybrać dziedzinę, w której radziłabym sobie niezwykle dobrze to byłaby to gra na guqin. Jest to rodzaj siedmiostrunowej cytry chińskiej. Brzmienie tego instrumentu uspokaja mnie i jest po prostu piękne. W dzieciństwie babcia próbowała nauczyć mnie gry na guqin, ale nie byłam nią zbytnio zainteresowana dlatego poddała się po jakimś czasie, uznając, że jednak nic z tego nie będzie. Teraz ogromnie tego żałuję i w sumie chciałabym spróbować swoich sił w tej sztuce choć nieco przeraża mnie myśl ile trudu musiałabym włożyć w odpowiednie opanowanie wszystkich ruchów i spamiętanie ich. Tym bardziej, że gra na guqin wymaga niesamowitego wręcz wyczucia, które nigdy nie było moją mocną stroną.
Z poważaniem, Mulan Huang
Fenrir Skarsgard
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : Blady, szczupły, kruchy i delikatny. Blizny po ugryzieniu wilkołaka na brzuchu i plecach, wygląda tak jakby wilkołak chciał przegryźć go na pół; jedna, gruba blizna na przegubie nadgarstka, którą zakrywa bransoletką z łbem wilka. Tatuaż Runy Algiz (nie da się ukryć) widnieje na prawej dłoni między palcem wskazującym, a kciukiem.
Chyba moja praca domowa zabrzmi dość typowo, niezbyt kreatywnie i pójdę po linii najmniejszego oporu. Mam nadzieje, że profesor wybaczy mi. Nie jestem osobą, która posiada jakikolwiek talent artystyczny — tak sądzę. Jednak pomyślałem, że chciałbym, abym moim wybitnym talentem artystycznym była pewna dłoń. Bardzo pragnę nie to, że rysować czy malować, a kreślić równe linie, wręcz magiczne wzory. Marzy mi się taka umiejętność. Mieć pewną dłoń i tworzyć znaki, symbole czy kreślić runy w sposób wręcz niczym pradawni ludzie na nierównych skałach. Bardzo podziwiam ich pewną dłoń. Zastanawia mnie czy faktycznie mieli wybitny talent artystyczny być może w rysunku; chociaż nie tworzyli obrazów, a malunki — zwyczajne, prymitywne, czasami skomplikowane. Nie sądzę, żebym mógł odwzorować cokolwiek takiego bez talentu nawet na równej powierzchni. Próbowałem i uważam, że robie to strasznie nieudolnie.
Fenrir Skarsgard, klasa V, Ravenclaw
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
byłam wychowywana w domu pełnym artyzmu - mój ojciec jest wirtuozem eliksirów (uważam, że to prawdziwa sztuka uwarzyć dobrą miksturę), natomiast matka to artystka - jej prace można podziwiać w wielu galeriach sztuki w całej Szkocji. I to właśnie talent malarski chciałabym mieć. W czasie gdy większość dzieciaków miała dzieciństwo wypełnione zabawą i odkrywaniem zalet czarodziejskiego świata, ja obcowałam z farbami, kredkami i dostrzegałam magię na palecie - mieszając ze sobą kolory i tworząc nowe barwy. Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż tworzenie swojej rzeczywistości na płótnie, przekształcenie emocji w namacalny obraz, utrwalanie wspomnień w formie malowidła. Malowanie daje przestrzeń na wyrażenie siebie bez użycia słów czy wychodzenia do ludzi, a to sprawia, iż malarstwo jest dziedziną najbliższą memu sercu. I chociaż mam odpowiednie predyspozycje, w miarę pewną dłoń oraz znam podstawy, skrupulatnie wbijane do głowy od małego, wciąż brakuje tego najważniejszego - talentu, wspomaganego dużą ilością praktyki.
California Reagan, Slytherin, rok VIII
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
przyznam, że pytanie z którym musimy się zmierzyć, wywołało we mnie serię przemyśleń. Posiadanie wybitnego talentu w jakiejś dziedzinie otwiera przed człowiekiem wiele drzwi - czy to stricte związanych z pieniędzmi czy posiadaniem pasji, która pomaga funkcjonować i sprawia, iż serce bije szybciej. Po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że gdybym miał możliwość bycia geniuszem w jakiejś dziedzinie artystycznej, wybrałbym aktorstwo. Pozwoliłoby mi to nie tylko na doskonałą znajomość ludzkich zachowań, wnikliwość podczas obserwacji gestów czy mimiki, ale przede wszystkim na maskowanie tego, co dla mnie niewygodne. Wielokrotnie na przestrzeni lat znajdowałem się w sytuacji, w której emocje brały nade mną górę, nie mogłem nad nimi zapanować i przez to traciłem okazję do osiągnięcia czegoś lub ujawniłem przed obcą osobą coś, co niekoniecznie powinno wyjść na światło dzienne. Umiejętność udawania lub wcielania się jakąś rolę nie tylko przynosi korzyści, pozwala na kontrolowanie własnych uczuć czy pełni funkcję ochronną. Aktorstwo sprawia, że przez chwilę odpoczywamy od samego siebie - a to wydaje mi się szczególnie atrakcyjne w obliczu presji, jakiej jestem obecnie poddany.
Muszę przyznać, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Gdybym jednak musiała wybrać chciała bym by był to wspaniały głos bym mogła śpiewać i nikt by nie narzekał na moje wycie jak wilk do księżyca. Tak myślę że idealny głos był by na miejscu. Lubię czasami sobie coś zaśpiewać, ale niezbyt przypada to innym do gustu i zawsze narzekają. Dlatego gdybym mogła dostać talent do śpiewania bardzo by mnie to ucieszyło. Nie musiała bym już kryć się i śpiewać po kątach by nikt nie słyszał.
Hope Crowe
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zapewne jeszcze rok temu, na pytanie o wymarzony talent, odpowiedziałbym, że chciałbym posiąść tajemną sztukę malarstwa i rzeźbienia, by wznieść artystyczny poziom swoich wypieków na szczyt mistrzostwa. Dziś jednak bez wahania i bez żalu zdecydowałbym się na umiejętność gry na instrumencie, bo nie tylko bardzo chciałbym móc odwdzięczyć się choć raz za te wszystkie piosenki, które zagrał mi mój narzeczony, ale chciałbym też móc wygrywać co noc najpiękniejsze kołysanki dla naszej córeczki. Coraz częściej jednak myślę, że nie liczy się perfekcja czy wrodzony talent, a szczere intencje i włożone w muzykę uczucia, więc moim postanowieniem po zakończeniu Hogwartu będzie nauka gry na instrumencie, by spełnić te swoje rodzinne zachcianki.
Z wyrazami szacunku Skyler Schuester Hufflepuff II stopień III rok
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Sztuka nie jest mi szczególnie bliska, bo tak jak zapewne wiele innych osób, nie jestem szczególnie uzdolniona w żadnej z jej dziedzin. Jako dziecko należałam do mugolskiego chóru i śpiew jest rzeczywiście tym, co wychodzi mi najlepiej, ale wrodzona nieśmiałość sprawia, że nikomu nie przyznaję się do tego, że lubię to robić. Podobnie nie przyznaję się do tego, że lubię tańczyć, chociaż tutaj dochodzi jeszcze jeden powód – zupełny brak predyspozycji. Zawsze świetnie się bawię, poruszając się w rytm muzyki, ale niestety dobrze wygląda to wyłącznie w mojej głowie. Kiedy mam okazję potańczyć, a dookoła mnie jest mnóstwo ludzi, zwykle nie przejmuję się i po prostu się bawię, bo z doświadczenia wiem, że i tak nikt nie zwraca na mnie uwagi. Chciałabym jednak móc tańczyć z prawdziwą gracją i wyczuciem rytmu, bo to właśnie tych dwóch cech mi brakuje. Poza tym tancerzy charakteryzuje nie tylko świetna postawa, ale też charakterystyczny, pełny lekkości i uroku chód i moim zdaniem wygląda to naprawdę niesamowicie. Chciałabym chodzić w taki sposób, a nie jak kaczka po podwórkowym żwirze.
Z wyrazami szacunku
Hope U. Griffin
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Zgodnie ze zleconą przez Pana pracą domową ze Starożytnych Run, odsyłam referat dotyczący znalezienia run mogących służyć do ochrony przedmiotów / miejsc, wraz z opisaniem ich działania oraz informacje o zaklęciu powiązanym bezpośrednio z inskrypcjami.
Wybrane przeze mnie runy: Dagaz, Raidho, Gebo, Ansuz, Isa, Algiz i Thruisaz.
Dagaz - runa powiązana z dniem i światłem, służy do powieszenia na drzwiach lub oknie do domostwa, by uaktywnić swoje ochronne właściwości. Stosowane głównie w celu ochrony dorobku.
Raidho - runa podróżnicza, przynosi ochronę i szczęście w wędrówkach. Często przez to właśnie wykorzystywana, by te przebiegały bezpiecznie, bez kradzieży i nieszczęśliwych sytuacji.
Gebo - runa chroniąca przed wykorzystywaniem przez innych. Zabezpiecza przed kradzieżą fizyczną, jak i psychiczną - materialną i energetyczną - w związku z czym często jest stosowana w formie amuletu.
Ansuz - runa chroniąca przed intrygami i oszczerstwami ze strony innych ludzi, a co za tym idzie - chroniąca również przed kradzieżą w intrydze.
Isa - runa powiązana bezpośrednio z lodem. Chroniąca przed wrogami i jednocześnie przed nimi zabezpieczająca.
Algiz - runa silnie chroniąca, powiązana z trzema innymi symbolikami. Nawet odwrócona nie ma złych właściwości.
Thurisaz - runa powiązana z żywiołem błyskawic, oznaczająca aktywną obronę, w odpowiedniej formie działa przeciw urokom i złym atakom, co wiąże się z ochroną przed zaklęciami.
Zaklęcie, które jest powiązane z runami i może stanowić jednocześnie pułapkę, to Tonitrus Esnaro. Polega ono na wykorzystaniu inskrypcji błyskawicy, która w formie glifu na twardej powierzchni czeka na aktywację. Po tym, jak ktoś jej dotknie, wydostają się elektryczne liny rażące prądem i jednocześnie powodujące paraliż na kilka sekund.
Plusem tego zaklęcia jest to, że pozostaje ono praktycznie niewidoczne (jeżeli zostanie czymś lekko przykryte, piaskiem chociażby czy czymś innym) w pośpiechu i osoba, która na nim się nie zna, nie będzie wiedziała, jak je "wyłączyć". Dodatkowo dźwięk i samo zachowanie osoby próbującej się gdzieś włamać... może zaalarmować właściciela.
Minusem - trzeba na nie nadepnąć. Dotknąć; nie ma możliwości zdalnej aktywacji. Z czasem, zależnie od umiejętności, wiadomym jest, że pewnie wygaśnie. Można je przeskoczyć, o ile wie się o tym, że zostało rzucone, dając tym samym powody włamywaczowi do tego, by działać ostrożniej.
Pozdrawiam,
Hawk Astor Keaton
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
poniżej oddaję pracę związaną ze starożytnymi runami wykorzystywanymi w formie ochrony.
Ursula Le Guin na łamach swojej powieści śmiało twierdziła, iż dopiero znajomość run daje prawdziwe władanie mistrzostwem czarostwa. Ja bardzo się z nią nie zgadzam, ponieważ run są jedynie reliktem przeszłości, a ich niegdysiejszy potencjał nie jest wykorzystywany, tym samym prostym wnioskiem jest, iż ich magia słabnie a wraz z nią działanie ów run. Niemniej, podejmując się tematu pracy przygotowałem runy z ich magicznym potencjałem ochronnym. 1) Odwrócona runa Anusz, rozpoczynająca ośmiociąg Freya – runa energetyczna poświęcona bóstwu Lokiemu. Pewność w działaniu przynosi większej ilości osób, a jej ochronną funkcją jest stawianie blokad umysłowych. W wielu podaniach jest to kwestionowane i tę umiejętność Anusz przypisuje się systemowi wróżebnemu. Jednak praca ta ma być moim subiektywnym poglądem, stąd wzięło się moje przytoczenie. 2) Odwrócona runa Berkana – runa energetyczna, wspiera trwanie w bezdzietności, czyli zapewnia bezpieczeństwo kobietom, aby nie nabawiły się żadnego pasożyta w skrajnych przypadkach uznawanych za dziecko. Chyba najważniejsza i najciekawsza ze wszystkich wymienionych. 3) Runa Algiz – runa magnetyczna. Kreślona jako zabezpieczenie przed cudzą agresją. Zastanawiające jest jednak, że działa ona bardziej jako przekaźnik i wyciąga z czarodzieja własną energię niżeli przytacza tą z otoczenia. Często kreślona przy ołtarzach lub narzędziach rytualnych. Jest dobrym punktem wyjście do tworzenia własnych zaklęć ochronnych. 4) Odwrócona runa Thurisaz – runa energetyczna. Kreślona w powietrzu w kierunku nadchodzącej burzy i z prośbą ochrony do Pieruna ma przed ów burzą chronić. Równie nieciekawą praktyką, co runy są sigile. Na ich podstawie został utworzony „Mniejszy klucz Salomona”, który miał służyć „zabawie” z demonami i wiele więcej nie jest napisane w dostępnych powszechnie podręcznikach, czemu się nie dziwie – brzmi to jak okropieństwo czarnej magii. Równie okropne zdaje się wykorzystanie Zaklęcie Bratniej Duszy jako pułapki wspominanej przez Profesora w drugiej części pracy. Podstawowe pytanie brzmi: czemu? Ponieważ mimo świadomości dwóch podmiotów, które podejmują się próby stworzenia tego zaklęcia – jedna z nich można być zmanipulowana. Nawet jeśli nie i obie strony decydują się na taki zabieg magiczny w pełni świadomości to wziąć nie dostępuje mnie poczucie, że jest to emocjonalna pułapka. Tak ścisłe powiązanie dwóch duszy tudzież umysłów jest bardzo niezdrowe. Jest zaprzeczeniem magicznej higieny czarostwa, nieodpowiedzialne i wręcz idiotyczne. Po pierwsze: czar jest bardzo silny, więc musi go rzucić osoba świadoma swojego potencjału. Kto, na pozór inteligentny, decyduje się na takie powiązanie w warunkach nieekstremalnych? Szaleńcy, psychopaci lub osoby z syndromem sztokholmskim. Zaklęcie wiąże ze sobą dwóch czarodziejów, rozwiązuje je praktycznie tylko śmierć, a osoby powiązane wyczuwają, gdy drugiej osobie grozi niebezpieczeństwo, co objawia się dusznościami bądź innymi przykrościami. Oczywistą zaletą tego czaru jest – jak to mówi młodzież – szpanowanie przed innymi, że się w taką magię umie a ktoś nie. Z innych pozytywów: można wykorzystać je jako formę pewnego tatuażu oraz dostaje się powód, aby umrzeć przed kimś. Wszak rozwiązanie zaklęcia na skutek zgonu drugiej osoby powoduje niewyobrażalny ból. Im szybciej zdechniesz, tym lepiej jak to pisali uczeni w średniowieczu. Trudno określić mi wady, które jeszcze nie zostały wymienione wyżej. Z pewnością trudność w praktykowaniu, ciężar znoszenie takiego brzemienia i przede wszystkim stygmatyzacja niektórych warstw społecznych magicznego świata. Poleciłbym je do realizacji osobom, których nienawidzę. Co też jest pewną wadą ów zaklęcia: uzewnętrznia najgorsze cechy osób postronnych. Reasumując: runy są jak dobra prezerwatywa – można jej nie lubić, ale lepiej ją mieć.
Z wyrazami szacunku Wacław Wodzirej
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Algiz - Runa której dosłownym znaczeniem jest ochrona. Nie ma chyba silniejszej pod tym względem. Przy zabezpieczaniu jakiegoś obiektu bądź przy wykonywaniu amuletu ochronnego zdecydowanie bym jej użył jako podstawy
Thurisaz - Runa powiązana z Thorem a tym samym z błyskawicami. Chroni ona przed atakami energetycznymi
Dagaz - Runa której głównym zastosowaniem jest ochrona dobytku przed zniszczeniem bądź kradzieżą. Z tego powodu za jej pomocą zabezpieczyłbym dom albo kufer podczas podróży
Zaklęcie wykorzystujące runy w celu postawienia pułapki to Tonitrus Esnaro. Powoduje ono wytworzenie w wybranym miejscu runę w kształcie błyskawicy, która aktywuje się przy kontakcie z nią. Wtedy z symbolu wystrzeliwują elektryczne liny, które obwiązują cel i rażą go prądem. Plusem tego zaklęcia jest to że można je łatwo zakamuflować dzięki czemu ktoś może się nie spodziewać obezwładnienia piorunami. Ponadto może zostać wcześniej przygotowane dzięki czemu może służyć do zaminowania pola walki jeśli się takiej spodziewa, albo do zabezpieczenia pokoju. Minusem jest jednak to że nie jest ono najlepszym zaklęciem do użycia w środku walki, ponieważ ciężko będzie umieścić pułapkę tak żeby przeciwnik na pewno w nią wszedł. Zwłaszcza że glif jest widoczny, jesli nie został uprzednio ukryty.
Drake Lilac, Gryffindor, rok VII
Emrys A. R. Landevale
Rok Nauki : I
Wiek : 14
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 145
C. szczególne : Rzadko się uśmiecha, jeszcze rzadziej śmieje; ma na nadgarstku małą bliznę ugryzieniu gnoma
Niestety nie znam się za bardzo na runach, więc całą moją wiedzę do tej pracy opieram na książce "Starożytne runy wcale nie są trudne" Laurenzoo. W książce opisane było, że najsilniejszą runą ochronną jest Algiz, która chroni przed negatywnymi energiami z zewnątrz, przed niechcianymi myślami, emocjami, oraz toksycznymi ludźmi. Ochronna będzie także runa Thurisaz, która używana jest w celu ochrony przed czarami oraz w celu neutralizowania negatywnej energii, w sytuacjach stresowych. I jeszcze runa Eihwaz chroni przed negatywnymi energiami. A w kwestii drugiej części zadania przeczytałem w podręczniku o zaklęciu Tonitrus Esnaro i wydaje mi się, że to o niego chodziło Panu Profesorowi. Opis mówi, że "zaklęcie tworzy na dowolnej twardej powierzchni glif w kształcie błyskawicy. W momencie gdy ktoś go dotknie, lub na niego nadepnie, z inskrypcji wystrzeliwują elektryczne liny, które rażą prądem i paraliżują na kilka sekund." Jego plus to to, że łatwo ukryć runę i nikt się nie dowie, że się stało za atakiem. A jego minus to pewnie, że nie zawsze się przyda, bo chyba nie będzie zajmować zbyt dużego obszaru. Przy szczęściu ktoś ją ominie.
Runa Algiz - symbolizuje ochronę aktywną, "odbijającą" i agresywną. Używano jej na broni. Runa Thurisaz - runa boga Thora, walczącego z gigantami w obronie ludzkości. Runa Gebo - usuwa skutki zatruć i intoksykacji organizmu.
Zaklęcie Tonitrus Esnaro tworzy glif w kształcie błyskawicy. Aktywuje się on poprzez dotknięcie, wystrzeliwując elektryczne liny, rażące prądem i paraliżujące na kilka sekund. Plusy: łatwe do ukrycia, można nanieść na każdą powierzchnię, chwilowo obezwładnia przeciwnika. Minusy: można ją ominąć lub aktywować rzuconym przedmiotem
Poniżej przedstawiam runy o właściwościach ochronnych: - Algiz - symbolizuje ochronę agresywną, dawniej umieszczana na włóczniach i strzałach - Thurisaz - również runa chroniąca agresywnie, kojarzona z Thorem oraz jego młotem - Gebo - runa ochronna odnosząca się do związków i miłości.
Zaklęcie, które Profesor miał na myśli, to Tonitrus Esnaro. Zaklęcie to tworzy na dowolnej twardej powierzchni symbol w kształcie błyskawicy, który pełni funkcję ochronnę. W momencie naruszenia danego przedmiotu z inskrypcji wystrzeliwują elektryczne liny, które potrafią razić prądem i wywołać paraliż trwający kilka sekund.
Z poważaniem, Eva Castel
//Za pozwoleniem organizatora lekcji
Freya Grönlund
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : piegi, piegi wszędzie, a na dokładkę nie najlepszy angielski ze specyficznym, nadbałtyckim akcentem
Ja przestudiowałam dokładnie podręcznik do Run i znalazłam kilka przykładów na zabezpieczanie przedmiotów i domów z pomocą ich.
Algiz — ja wyczytałam, że najsilniejsza runa jest to, która należna jest do alfabetu Futharku. Odpowiada ona nie tylko za ochronę, ale i za jedność, i za opiekę. Chronić więc ona potrafi też przed złą energią i ludźmi, przed ich złymi myślami czy emocją, co jest czasem gorsza niż zaklęcia. Algiz broni też bezpośrednio, aktywnie, agresywnie wręcz, więc możnu ją stosować na broni.
Thurisaz — inna ochronna runa, ja dowiedziałam się, że powiązana jest ona z błyskawicami. Ona też zalicza się do obrony aktywnej, też możu chronić od uroków i ofensywnych zaklęć.
Dagaz — to jest runa, którą można użyć, by ochronić chociażby swój dobytek. Zazwyczaj pomaga uchronić rzeczy przed zniszczeniem lub też przed kradziejem. Czarodzieje używają jej do kufrów i domów zabezpieczania.
Ja znalazłam jedno zaklęcie tylko. Zaklęcie jest to Tonitrus Esnaro, które pozwala na zrobienie glifu kształtu błyskawicy na rzeczy. Gdy dotknie się rzecz taką, zadziała to — unieruchomi i porani przeciwnika mocno, przez porażenie elektrycznymi linami i prądem.
odpowiadając na Pańskie pytanie, muszę przyznać, że dosłownie każda emocja jest trudna do odegrania. Jej przedstawienie jest trudne, wielokrotnie potwornie sztuczne, zupełnie, jakby ktoś, kto próbuje ją pokazać, nigdy jej nie doświadczył. Być może właśnie to leży u podstaw tego, że wyraźnie jakichkolwiek uczuć, czy gniewu, czy złości, czy radości, czy wreszcie przywiązania i oddania, nie jest wcale tak proste, jak może się wydawać. Trudno również o nich mówić, gdy nie czuje się czegoś podobnego w stosunku do swojego scenicznego partnera, czy raczej do odgrywanej przez niego postaci. Wzbudzenie w sobie furii na coś, co nas osobiście nie dotyka, czy głębokiej miłości w stosunku do kogoś, kogo w ogóle nie znamy, jest moim zdaniem niemożliwe. Jedynie ten aktor, który zna wszystkie te stany i jest w stanie faktycznie po nie sięgnąć, może je faktycznie odegrać, przełożyć, wyrazić w sposób odpowiedni do tego, co właśnie próbuje osiągnąć na scenie. Dlatego też nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na postawione przez Pana pytanie, gdyż nie jestem w stanie skategoryzować emocji, jako czegoś, co jest łatwe lub trudne. Jest z pewnością bardzo osobiste, a to powoduje, że widz wielokrotnie może mieć trudności ze zrozumieniem tego, co aktor stara się oddać swoimi ruchami, czy mimiką.
Z poważaniem Victoria Brandon
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Eli Rosley
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
zapytał nas pan, jaką emocję uważamy za najcięższą do odegrania na deskach teatru i jest to pytanie, które od momentu ujrzenia go, bezczelnie nawiedzało moje beztroskie sny i momenty odpoczynku. Teatr jest bowiem miejscem niezwykłym, niewątpliwie, jednak zwykłem darzyć go nieopisaną antypatią. Fałszerstwo jest bowiem - w mojej opinii - najgorszym z grzechów, i nie potrafię spojrzeć na to niczym na najszczerszą, najprawdziwszą sztukę. Niestety, "szczerość" nie jest również emocją, nie może więc pozostać moją odpowiedzią na pytanie, a szkoda, gdyż jestem pewien, że w tej jednej kwestii nie zabrakłoby mi argumentów. Musiałem więc sięgnąć nieco głębiej, odrzucić też swoje uwielbienie do horroru i grozy, które nijak nie pomogłyby mi w rozwiązaniu tej zagwozdki - strach, niechęć czy odrażenie bowiem towarzyszą nam na co dzień, z beztroską łatwością przyjdzie więc nam odegrać to, czego doświadczamy. W takim wypadku, choć mogę używać jedynie swoich subiektywnych opinii, odpowiem - szczęście. W swoim codziennym fałszerstwie potrafimy się uśmiechać czy podarowywać tym dookoła nas miłe słowa, choć zazwyczaj robimy to jedynie po to, aby ukoić własną duszę. Teatr nie da nam czasu ani powodów, nie zaakceptuje, iż dzień dzisiejszy może być najgorszym, jaki nas spotkał. Czas i miejsce zostały ustalone a my musimy podporządkować się mu bezbłędnie - nasze szczęście zaś musi być czymś najbardziej fałszywym, a jednocześnie najszczerszym w odbiorze dla publiki. Oczywiście, zazwyczaj wystarczy ten niepewny uśmiech czy nerwowy śmiech i sprawa zamiecie się pod dywan, gdyż euforia naszego bohatera trwała tylko chwilkę, nie musimy więc oddawać się jej ciągle i przekonująco; ale jeśli grzechem jest kłamać, udawanie szczęścia również powinno należeć do tej kategorii. Nie chciałbym nigdy, aby ktoś z uśmiechem na ustach przekonywał mnie o swojej radości, gdy w środku właśnie rozbija się na kawałki. Nie chciałbym musieć mu uwierzyć. Rzecz jasna, istnieją jeszcze sytuacje, w których szczęście będzie najprostsze do odegrania, ponieważ nasz dzień jest niczym niezaburzony, a życie pozostaje lekkie i beztroskie. Osobiście uważam jednak, iż nawet w takiej sytuacji pewien brak będzie nam nieznośnie towarzyszyć. Nie chcę jednak zostawić Pana z odpowiedzią "przeciwna do naszej aktualnej", podtrzymam więc swoje zdanie, podsumowując, iż najcięższą emocją do odegrania - na deskach teatru i na deskach teatru życia prawdziwego - jest szczęście, na tyle fałszywe, aby zmylić innych, lecz nie na tyle szczere, aby zmylić nas samych.
Pokusiłem się jednak również o przemyślenie nad zadaniem dodatkowym. Możemy tutaj wyciągnąć dłonie po najbardziej książkowe definicje (według niektórych nawet miłość jest uznawana za emocję!), możemy też skupić się na tych biologicznych (gdzie serce to kawał mięsa, więc podpisywanie pod niego zdolności odczuwania to bzdura), ale gdy próbowałem to zrobić, natrafiłem na setki pytań i żadnych odpowiedzi. Miłość jest niesprecyzowana. Wiemy, w jaki sposób się objawia i wiemy, co ją motywuje, jednak sama w sobie? Sama w sobie jest niedościgniona, niepoznana, eteryczna; i czy to jest powód, dla którego nie możemy podpisać ją pod jedną, zgodną definicję? Prawdopodobnie. Większość książkowych pojęć zgadza się, praktycznie wszyscy nas w smutku - płaczą, w radości - cieszą się. W zakochaniu robimy dziesiątki niepokrywających się rzeczy przez indywidualność tego odczucia, jak więc można byłoby je zapisać tak trywialnie, zamknąć w nieprzyjemnej klatce definicji i odebrać mu całą magię? Chcemy wywyższać to odczucie. Nie chcemy sprowadzać go do codzienności. Przekazać to bowiem w kłamstwie teatru nie jest wcale ciężkim; wiemy przecież nie od dziś, że ludzie zakochani będą okazywać sobie czułość czy bliskość, że wśród innych osób - będą szukać siebie, że ich spojrzenia będą się krzyżować a dłonie splatać, jeżeli okazja temu sprzyja. Miłość nie jest ciężka do zauważenia bądź przekazania, jeśli tylko pozwolimy sobie być jej czymś więcej, niż suchymi, książkowymi faktami. Wybaczy Pan, jeśli nieznacznie odbiegłem od tematu. Ja jednak w swoich sztukach nie zwykłem kłamać.
Z poważaniem, Eli Rosley, II klasa studencka, Ravenclaw
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
odgrywanie emocji nie jest prostą sztuką. Szczerze powiedziawszy nie mam scenicznego doświadczenia, interesuję się głównie rysowaniem, ale wydaje mi się, że aktorom najtrudniej jest uchwycić to, co między słowami. Niewypowiadalne. Imponderabilia. Z pewnością mogę również zaryzykować stwierdzenie, że trudno odgrywać im również emocje zupełnie im nieznane. Dotyczy to przede wszystkim młodych adeptów sztuki teatralnej, którzy nie doświadczyli np. złamanego serca. Jeśli miałabym się pokusić o wskazanie jednej, konkretnej emocji spośród pięciu podstawowych (smutek, radość, obrzydzenie, złość i strach) z pewnością wybrałbym to pierwsze. Nie byłam na zbyt wielu sztukach, ale pochodzę z mugolskiej rodziny i zdarzyło mi się widzieć w moim rodzinnym miasteczku przedstawienie na podstawie twórczości francuskiego pisarza, Wiktora Hugo. Był to musical “Les Miserables”, w którym jedną z bohaterek była nieszczęśliwie zakochana Eponine. Choć widziałam to kilka lat temu, do dziś pamiętam uczucia towarzyszące mi oglądaniu przejmującej sceny, w której opowiada o swoim nieodwzajemnionym uczuciu. Przez chwilę udało mi się zapomnieć, że znajduję się w teatrze, bowiem każdy jej ruch i gest przenosił się mnie do wewnętrznego świata Eponine. Uwierzyłam w jej historię i uczucie przede wszystkim na jej spojrzenie. Było w nim poczucie głębokiej krzywdy. Wydaje mi się, że miał wiele racji ten, kto powiedział, że oczy to zwierciadło duszy. Nie chodzi bynajmniej u umiejętność rozpłakania się, a o odegranie spojrzenia, w którym widać mrok niemiłych wspomnień i brak nadziei na lepsze jutro. Tak, zdecydowanie smutek to najtrudniejsza emocja, która źle potraktowana może przerodzić się w patos. Zadanie dodatkowe Miłość to nie emocja, a uczucie, które może narodzić się pomiędzy dwiema osobami. Miłość to, znowu, przede wszystkim spojrzenie, jakim obdarowalibyśmy osobę, bez której nie wyobrażamy sobie jutra. Gdybym miała odegrać to piękne, ale i trudne uczucie, postawiłabym również na mowę ciała. Drżąca ręka, która obejmuje talię w pierwszym tańcu. Zwilżenie ust zanim powie się te trzy najtrudniejsze słowa. Uniesienie brwi w odpowiedzi miłosną przekomarzankę. Ale miłość to również tęsknota w scenach, w której nie tej ukochanej osoby.
Z poważaniem, Valerie Lloyd
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Teatr jest miejscem, gdzie aktorzy mają za zadanie przedstawić różnorodne emocje i stany emocjonalne swoich postaci. Jednakże nie wszystkie emocje są równie łatwe do odegrania na deskach teatru. Z mojego punktu widzenia, najtrudniejszą emocją do odegrania na scenie jest depresja.
Depresja to choroba psychiczna, która charakteryzuje się uczuciem smutku, beznadziejności i apatii. Osoby dotknięte depresją często tracą zainteresowanie życiem i zwykłymi aktywnościami, które wcześniej sprawiały im przyjemność. Zrozumienie i odzwierciedlenie tych uczuć na scenie jest niezwykle trudne i wymaga nie tylko umiejętności aktorskich, ale również empatii i doświadczenia.
Jednym z powodów, dla których depresja jest tak trudną emocją do odegrania, jest to, że jej objawy są często subtelne i dzieją się najczęściej w środku. Aktorzy muszą być zdolni do wyrażania stanów wewnętrznych swoich postaci, które często nie są zauważalne na zewnątrz. Aby to zrobić, muszą wykorzystać swoją mimikę, ton głosu i język ciała, aby pokazać, co dzieje się z ich postacią.
Innym wyzwaniem związanym z odegraniem depresji na scenie jest to, że trudno jest utrzymać równowagę między realistycznym przedstawieniem choroby a przerysowaniem jej objawów. Aktorzy muszą zrozumieć, jak wyrażają depresję osoby, które na nią cierpią, aby uniknąć uproszczeń i stereotypów.
Odegranie depresji na scenie jest również trudne, ponieważ wymaga od aktora głębokiego zanurzenia się w postać i empatii dla jej doświadczeń. Depresja jest chorobą, która wpływa na całe ciało i umysł, a odegranie jej wiarygodnie wymaga od aktora dosłownego wejścia w tę rzeczywistość i oddania się wszystkim dodatkowym emocjom postaci.
Podsumowując, depresja jest najtrudniejszą emocją do odegrania na scenie, ponieważ jej objawy są często subtelne i wewnętrzne, wymagają od aktorów wykorzystania różnych środków przekazu, aby je wyrazić. Odegranie depresji na scenie wymaga od aktorów empatii i doświadczenia, aby wyrazić prawdziwe doświadczenia postaci i uniknąć uproszczeń i stereotypów.
Przechodząc natomiast do zadania dodatkowego:
Miłość jest jednym z najważniejszych uczuć, jakie doświadczamy w życiu. Mimo to często nie jest uznawana za emocję w tradycyjnym sensie tego słowa. Wynika to z faktu, że nie jest ona jedynie stanem emocjonalnym, ale stanowi także wybór, postawę i zachowanie. Dlatego nie jest traktowana jako emocja w ścisłym sensie tego słowa.
Gdybyśmy mieli przedstawić miłość między dwoma postaciami niewerbalnie na scenie, użylibyśmy różnych środków przekazu, aby uchwycić wszelkie aspekty tego uczucia. Moglibyśmy wykorzystać mimikę twarzy, gestykulację, ruchy ciała i język ciała, aby pokazać emocje, jakie towarzyszą miłości.
Na przykład: gesty rąk, jak trzymanie się za ręce, objęcia i pocałunki, które mogłyby uwydatnić intymność i bliskość między postaciami. Do tego mimika twarzy, jak uśmiechy, spojrzenia i gesty oczu, które mogłyby wyrazić namiętność, tęsknotę i szczęście. Ruchy ciała, jak taniec i spacer, mogłyby podkreślić dynamikę między postaciami i podkreślić ich związek.
Jednakże, aby naprawdę oddać złożoność miłości, musielibyśmy użyć elementów scenografii, aby pokazać różne aspekty tego uczucia. Moglibyśmy wykorzystać muzykę, aby podkreślić emocje, jakie towarzyszą miłości, lub zmiany oświetlenia, aby uwydatnić różne nastroje między postaciami. Przedstawienie miłości na scenie bez użycia słów wymagałoby wielu elementów, aby móc uchwycić bogactwo tego uczucia.
Podsumowując, miłość nie jest uznawana za emocję w tradycyjnym sensie tego słowa. Stanowi wybór, postawę i zachowanie. Aby niewerbalnie przedstawić miłość między dwoma postaciami na scenie, użylibyśmy zarówno scenografii jak i gry aktorskiej, aby uchwycić rozmaite aspekty tego uczucia i oddać jego złożoność.
Z wyrazami szacunku, Arthur Gadd VI klasa, Ravenclaw
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Mam wrażenie, że poziom trudności dla danej osoby zależy przede wszystkim od jej samoświadomości. Kiedy aktor zna swój sposób funkcjonowania, wie która emocja oznacza jakieś niezaspokojone potrzeby oraz wiąże konkretne reakcje ciała z tym, co przeżywa, na pewno jest mu łatwiej odzwierciedlić to na scenie niż gdy jest osobą zamkniętą, w pewien sposób niedojrzałą czy nie do końca rozumiejącą samego siebie. Po dogłębnych analizach, opartych na własnym doświadczeniu, wydaje mi się, że najtrudniejszy do odegrania będzie smutek. Wynika to z faktu, że żyjemy w społeczeństwie, gdzie od małego jesteśmy uczeni, aby nie pokazywać innym swoich słabości (choć absolutnie nie uważam, że smucenie się jest słabością i czymś, czego należy się wstydzić!!). Gdy dziecko czymś się zamartwia i uzewnętrznia ten stan, najpewniej usłyszy „nie płacz”. Z każdej strony bombardowani jesteśmy komunikatami, że łzy są oznaką delikatnego i nieodpornego na trudności charakteru. Kiedy ktoś nas pyta czy wszystko w porządku, bez zastanowienia odpowiadamy, że tak i nie dzielimy się z nikim powodami naszego gorszego samopoczucia. Aktor, od którego wymagane jest pokazanie smutku, musi sięgnąć w głąb siebie i wydobyć z duszy najbardziej przykre wspomnienia, przeżywać je na nowo, a co najtrudniejsze – wyłączyć mechanizmy obronne, które bronią go przed zachwianiem równowagi psychicznej. Dlatego, po chwili namysłu, określiłabym to raczej jako niebezpieczne, nie trudne. Po spektaklu kurtyna może i opada, oddzielając odgrywaną fikcję od rzeczywistości, ale emocje nie są „rzeczą”, którą można wyłączyć na zawołanie. Ból i trudności, które przywołał, aby odegrać swą rolę, zostają z nim znacznie dłużej i prawdziwa sztuka zaczyna się dopiero wtedy – kiedy musi na nowo poukładać wszystko w głowie i ustabilizować swój stan, naruszony w imię dobrze wykonanej pracy.
Chociaż aktorka ze mnie marna i na teatrze raczej się nie znam, postanowiłam też podjąć się zadania dodatkowego, a mianowicie rozważań o miłości. Najprostsze wydaje mi się czasowe wyjaśnienie czemu miłość nie jest uznawana za emocję. Emocje są intensywne, aczkolwiek trwają krótko, natomiast miłość pojawia się dopiero z czasem i jest znacznie trwalsza. Może być mylnie nazywana emocją ze względu na to, że one jej towarzyszą, a niestety ludzie mają niewielki wgląd w to, co czują. Natomiast bez wątpienia stwierdzam, że miłość jest uczuciem niezwykle pięknym (choć czasem bolesnym i trudnym)!! Najprościej ją chyba przedstawić na scenie przy użyciu gestów i mowy ciała, a co najważniejsze za pomocą oczu. Fajnym pomysłem wydaje mi się też użycie patronusów, które są związane ze szczęśliwym wspomnieniem, najczęściej powiązanym z ukochaną osobą! Jeśli zaś chodzi o stricte techniczne sposoby to odpowiednio dobrana muzyka i gra świateł.
Pozdrawiam serdecznie,
Marla O’Donnell
______________________
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Może nie mam doświadczenia z desek teatru, jednak odgrywanie scen i przekazywanie emocji mową ciała nie jest mi obce. Cała punktacja artystyczna jest przyznawana na podstawie odpowiedniej mowy ciała, tańca i uczuć, które potrafi się pokazać w swoich ruchach. Jestem pewna, że temat ten nie dla każdego jest taki sam, jedni odnajdują się łatwiej w innych interpretacjach niż ci drudzy. Osobiście jednak uważam, że największym wyzwaniem są pozytywne emocje. Dużo łatwiej jest wywołać u widza współczucie i poruszenie poprzez swoje odgrywanie, jesteśmy empatycznie zaprogramowanymi bytami. Znacznie trudniej jest sprawić, żeby ktoś się szczerze zaśmiał. Uważam, że może wynikać to z istoty i kierunku takich emocji. Smutek jest czymś uniwersalnym dla większości osób. Widzowie widząc stratę, żal, żałobę czy zdradę dużo łatwiej empatyzują z taką postacią. Przedstawienie smutku i negatywnych emocji jest więc znacznie prostsze, kiedy wie się, że każdy przeżył w swoim życiu coś podobnego. Inaczej jest z radością. Oczywiście, można by się kłócić, że i powody do odczuwania szczęścia mamy podobne, ale sprawa nie jest tak prosta. Radość jest dużo bardziej osobista i subiektywna, a jeszcze bardziej subiektywny jest humor i śmiech. Rozbawienie jest z tego wszystkiego najtrudniejszą emocją. Zarówno w odegraniu jak i przekazie i wywołaniu podobnych emocji u publiczności. Każdego bawi coś innego, każdego w żarcie czy sytuacji może coś innego urazić. Gdy ze smutkiem trafi się na czyjąś zadrę, skutkuje to tym, że widz jeszcze mocniej współodczuwa. Gdy z próbą wywołania rozbawienia trafi się na zadrę, uzyskuje się efekt przeciwny a nawet do końca występu można stracić kontakt z tym widzem. Dodatkowo samo wywołanie u siebie szczerego rozbawienia i eskalowanie śmiechu by ten brzmiał naturalnie, a nie był tylko sztucznie odgrywany, jest moim zdaniem jednym z trudniejszych zadań. Wszak śmiech to śpiew duszy i nie ta się tego po prostu udawać, to trzeba odczuć.
Zastanowiłam się także nad zadaniem dodatkowym, czyli pytaniem o miłość. Doświadczona z przedstawianiem różnych emocji w moich programach łyżwiarskich, pamiętam, jak choreografowie zawsze powtarzali, jakie emocje należy pokazać, by uzyskać odczucie „miłości”. To nigdy nie było „pokaż miłość”, a pokaż wszystko naokoło. Radość, zaufanie, nostalgię, silne wspomnienia, smutek, tęsknotę, mam więc wrażenie, że miłość nie jest emocją, gdyż jest to zbiór wielu emocji, przeżyć i wspólnych wspomnień, które wpływają na to, że te wszystkie odczuwane rzeczy i to, co robią nam w sercu i w głowie sprawiają, że stwierdzamy, że kogoś kochamy. Wszakże miłość jest świadomą decyzją, a nie tylko odczuciem. Co do jej przekazania, cóż, mogę się tutaj także posilić moimi doświadczeniami z lodu. W łyżwiarstwie figurowym, gdy ma się sekundy, by spojrzeć na jurorów i zachwycić ich swoją interpretacją, najważniejsze jest spojrzenie, ułożenie dloni, subtelne drgnięcie palców, właściwie melancholijna, ale pełna nadziei i ciepła mimika. No i muzyka, która to wszystko wspiera. Wydaje mi się, że na scenie z innym aktorem byłyby to drobne subtelności w gestach, które złożą się na cały obrazem a także odbicie tej miłości w różnicach z interakcją z innymi postaciami, które nie są wybranką lub wybrankiem.
Z wyrazami szacunku, Harmony Seaver VI klasa Gryffindor
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Sob Mar 18 2023, 10:47, w całości zmieniany 1 raz
Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że moja praca jest czysto teoretyczna. Brakuje mi jakiegokolwiek doświadczenia na scenie, także nie mogę poprzeć swoich słów doświadczeniem. Moim zdaniem, najtrudniejszą emocją do odegrania na scenie jest smutek. Uważam tak, ponieważ dla mnie wymaga on pewnego przywiązania. Oczywiście dobry kłamca może w łatwy sposób udawać, że jest smutny, że jest mu kogoś żal lub żałuje, że coś zrobił. Natomiast, żeby pokazać to w sposób szczery, taki z którym możemy się utożsamić, stawiając się w tej samej sytuacji, to już nie lada wyzwanie. Wyobrażając sobie drugą osobą, która na deskach teatru jest naszym partnerem życia i w jakiś sposób scenicznie umiera, na początku z pewnością ciężko jest uronić łzę. My, jako aktorzy dobrze wiemy, że raz, drugiej osobie faktycznie nic się nie stało, a dwa, nie czujemy przywiązania do jego postaci. Dopiero wczucie się we własną postać i zrozumienie, dlaczego może czuć smutek na krzywdę drugiej osoby, ułatwi nam dobrze odwzorować uczucie.
Z wyrazami szacunku, Felix Ian Berkeley
Ostatnio zmieniony przez Felix I. Berkeley dnia Sob Mar 18 2023, 12:06, w całości zmieniany 1 raz
Jaka jest najtrudniejsza emocja do odegrania na deskach teatru?
Niestety nie mam żadnego doświadczenia jeśli chodzi o teatr, aczkolwiek wiele razy widziałem różnorakie występy oraz rozmyślałem długo nad tym pytaniem.
Aktualnie jestem w stanie stwierdzić, że każdą emocję ciężko jest zagrać, jednakże jedną z najcięższych do odegrania może być smutek, który według mnie wymaga przywiązania się psychicznie do postaci, którą się odkrywa.
Zwłaszcza ciężkie jest odgrywanie postaci, która ma problemy, wtedy poniekąd sam aktor musi doznać lub bardzo wgłębić się w temat na przykład chorób psychicznych i ich objawów, skutków. Mam nadzieję, że moja odpowiedź jest wystarczająca.