Izba Pamięci znana jest przede wszystkim z nudnych i długich szlabanów, polegających na polerowaniu medali, pucharów i odznak byłych uczniów Hogwartu. Jednak czasem, warto spojrzeć na to pomieszczenie z odrobinę innej perspektywy i zastanowić się nad wspomnieniami tu zachowanymi. Niektóre są niewiele młodsze od samego zamku! Na pewno każdy znajdzie coś, co go zainteresuje.
Ni to prychnęła, ni zaśmiała się pod nosem, słysząc jego dzienne "pierwszy ją zobaczyłem". To brzmiało tak idiotycznie naiwnie, że Fyodorova nie wierzyła, że dla kogokolwiek taka zasada w ogóle może mieć realne znacznie. To, że ktoś pierwszy zobaczy piękne futro na niedźwiedziu, jeszcze nie znaczy, że będzie jego. Może dlatego sama nigdy nie poświęcała wiele czasu na obserwacje. Nie lubiła planowania. - Gadasz jak głupi gówniarz, nikogo nie obchodzi co pierwsze zobaczyłeś. Kurwa, liczy się tylko kto pierwszy po to sięgnął - skwitowała jego niemądre słowa, na pewno nie zamierzając się z nim zgodzić. Świat pierw musiałby stanąć na głowie. Choć w kwestii głupich dziewcząt już nie zamierzała protestować. Oczywiście, fakt, że wciąż było parę naiwnych idiotek, był wprost niewiarygodnie na rękę. Gdyby nie one, Zilya nie miałaby biżuterii. W jej domu nie było żadnych rodzinnych pamiątek, błyskotek, ani cennych podarunków. Wszystko co miało wyższą wartość, dawno temu zostało sprzedane, zaś to co pozostało, albo było niezbędne, albo pozbawione większej wartości. Niekiedy, gdy wracała po dłuższym okresie do domu, odkrywała, że jego wyposażenie nieustannie się kurczy. Sumując, i ona nie mogłaby dołączyć do grona osób, które wiele dostały. Chociaż absurdalnie, nigdy nie przyznałaby, że kiedykolwiek mogło jej czegoś brakować. Miała wystarczająco, miała mały apetyt, odrzucała ją chciwość. - Też żałuje, nie musiałabym przebywać w jednym pomieszczeniu z takimi głupim chujem, który myśli, że jest jakiś zajebiście nieomylny i nie ogarnia, że sam zjebał - rzuciła mu jedno z tych nienawistnych spojrzeń, których od początku znajomości wcale mu nie szczędziła, jednocześnie podnosząc się ze swojego, średnio wygodnego, miejsca do siedzenia. Być może powinna była wejść w dyskusję słowną o tym, że to prędzej on pierwszy wyleci z tej szkoły... tyle, że jej całkiem na rękę byłoby wrócić na Syberię. Skrzyżowała ręce na piersi, będąc na przeciw Ślizgona. Pewnie stanąć by musiała na jednym z tych pucharów oprawionych w drewnianą obudowę, by choć zbliżyć się do niego wzrostem. Wcale jednak nie czuła się mała. Z resztą jej nowy kolega, tak bardzo ją wkurwiał, że jedyne co czuła, to to że ma ochotę mu przypieprzyć. - Straciłam przez Ciebie i twoją jebaną bransoletkę całą kieszeń błyskotek. Gdybyś się nie przypierdolił, albo chociaż ładnie poprosił, może bym Ci ją wtedy zwróciła - i tak by tego nie zrobiła - nie byłoby mnie tutaj, ani nic bym nie straciła, więc nie pierdol mi tu o jakiejś mojej winie - cóż on sobie właściwie wyobrażał? Już w pierwszych sekundach, gdy go okazję miała spotkać, wolałaby go nigdy więcej nie widzieć, po tym, jak to sobie zażądał, by mu oddała bransoletkę. Właściwie to była bardzo zabawna sytuacja, a ten przed nią, może się nauczy, co by do niej ręki z żądaniami nie wyciągać! - Jeżeli ja się do niczego nie nadaję, to ty z tym swoim pierdoleniem i czekaniem, aż wszystko samo wpadnie Ci w ręce, musisz być jakimś jebanym królem bezużyteczności - skwitowała patrząc na niego srogo. Co jak co, ale Fyodorovej na pewno nie było można zarzucić, że się do niczego nie nadaje! Nie dość, że zaradna, samodzielna, to jeszcze sprytna, potrafiła zadbać i zrobić znacznie więcej rzeczy, niż większość jej rówieśników, którzy to większość rzeczy podawane miało na złotej tacy. Jednakże nie wiedziała do czego chłopak zmierza mówiąc o tym, że w dwójkę osiągnąć niby więcej można, tak więc stała sobie i czekała na dalsze wyjaśnienia, nie dopytując specjalnie. Jak chce, niech mówi. Niby ona miałaby uciąć temat i potulnie zakończyć bezowocną kłótnie?
Świetnie spędzało się wakacje w Grenlandii, choć za Malakiasem wciąż było jej tęskno. Nie miała jednak zamiaru wracać na szkolny wyjazd w Indiach, wystarczyło że musiała się tam fatygować z zawalonym zadaniem w Sfinksie. Wciąż nie mogła tego przeboleć i - choć nikt nie sądził, że to możliwe - stała się jeszcze bardziej małomówna. Choć przebywała już tyle w Wielkiej Brytanii, jej angielski wcale się nie poprawił, no ale jakże mógłby, skoro prawie nie otwierała ust? Zawędrowała do Izby Pamięci, pewna, że na pewno nie zwali się tu zaraz żaden tłumek i będzie miała święty spokój.
Właściwie Eiv nie miała pojęcia co robiła dzisiejszego wieczora, bo oczywiście zakładam, że akcja się dzieje wieczorem. Pewnie znów ukradła Gemmie eliksir, tę zgubiła po drodze, a finalnie sama znalazła się... W sumie to gdzie ona się znalazła? A, tak. Izba pamięci, najważniejsze, że nie wytrzeźwień, bo przecież jak już dobrze wiemy - podróż w tamto miejsce raczej nie należy do najtańszych. Nie wracała też myślami przez całą podróż do wakacji, które spędziła na podróżach. Tak dla zabawy, żartu czy czegokolwiek. Nie wspominała właściwie niczego. To było tak jakby zbędne. Miała nadzieję jedynie, że z tego całego zamieszania nie wynikną jeszcze większe kłopoty, to byłoby naprawdę żenujące. Zresztą co mogło się wydarzyć w izbie pamięci? Na pewno nie będzie tu żadnego szalonego tłumu, ani tym bardziej osób, które wszczęłyby jakąkolwiek awanturę, albo co gorsza... Zorganizowałyby imprezę. Henley chciała jedynie ciszy, ale jak widać nawet ta pozostawała w sferze marzeń, w końcu nie była tu sama. Smutek, hehs.
Spojrzała krytycznie na brunetkę, która przyszła i zaczęła zakłócać jej personalną przestrzeń, która rozciągała się mniej więcej w promieniu dziesięciu metrów od samej Nuki. Nie zamierzała ostentacyjnie wzdychać - może dopiero, jak ta zacznie robić hałas. Dalej przeglądała nudne zdjęcia i proste podpisy, czytając je bezgłośnie i ćwicząc w głowie akcent, ale ten nawet tam uparcie pozostawał obcy. Haai Połta.
Zuza też miała całkiem przyjemne wakacje, ale wiadomość, którą dostała od niezbyt znanego jej nadawcy, zepsuła cały ten dobry nastrój. Cześć Zuzanko, tak wyszło że twój tata nie żyje. No, przykro mi, a, zapomniało mi się, mama też, ona przynajmniej z hukiem odeszła bo skoczyła z wieży Eiffla. Ciężko byłoby to przeżyć w normalny sposób, bez załamania się, a że Kasprzakówna do rodziców była bardzo przywiązana - załamała się. W tej chwili pędziła właśnie w jedno z bardziej ustronnych miejsc, które wcześniej sobie upatrzyła, pod osłoną nocy popijając sobie bezceremonialnie mugolską wódkę. Jakim cudem nikt jej jeszcze nie przyłapał, tego nie wie nikt, a najśmieszniejszym jest fakt, że Zuzanna jako trzecia wpadła do pomieszczenia. Szeroko otwartymi oczyma popatrzyła na obie dziewczyny, trzymając butelkę w dłoni jak gdyby nigdy nic, drugą pomachała im i upiła jeszcze więcej. - Siemanko nocne marki - rzuciła jak gdyby nigdy nic, szeroko się uśmiechając.
Oczywiście Henley nie miała zamiaru zakłócać ciszy Nuki, z jednej prostej przyczyny. Eiv była niemal jak niemowa. Odzywała się wtedy, gdy sytuacja tego wymagała, a w tej chwili? Nie wymagała. Spojrzała jedynie na blondynkę, a zaraz potem teatralnie wywróciła oczami. Założyła ręce na piersi, by po chwili wyjrzeć na korytarz, może jednak ktoś się jeszcze zjawi, w końcu w kupie lepiej niż trzymać dwie nieodzywające się istoty w jednym pomieszczeniu. Dil łid it. Dopiero gdy weszła kolejna blondynka, Eiv zmarszczyła nieco brwi. Dwie osoby to tłum, ale trzy to już tłok, jeszcze ta butelka czegoś alkopodobnego. Cholera, jest coraz gorzej - zwłaszcza, dla brunetki.
Oderwała wzrok od bohatera wojennego, który teraz pewnie popijał herbatkę i wzdychał do dawnych czasów przepełnionych adrenaliną. Nuka nie interesowała się Potterem i spółką tak bardzo, w końcu nie wychowywała się w magicznej rodzinie, a informacje przekazywane na lekcjach znacznie mniej pociągały ją od innych aspektów Historii Magii. Nagle do pomieszczenia weszła jakaś blondynka z butelką. Nuka aż zakryła usta. - Co robisz? - zapytała ostrożnie. - To nidyzwolone.
Uniosła brwi do góry, zdziwiona, że spotkała się z tak nieprzychylną reakcją. Gdyby była w lepszym humorze, to pewnie przypomniałaby jednej i drugiej o tym, że teraz wszystkie trzy łamią zasady - chociaż Zuza trochę bardziej niż reszta. Wzruszyła więc ramionami, upiła kolejny łyk, trochę większy niż początkowo planowała, aż skrzywiła się znacznie. Kaszlnęła raz, drugi, odklejając wcześniej szyjkę butelki od swoich ust. Potem westchnęła cicho, spoglądając na przyjezdną. - Mówi się "niedozwolone". Wiem. Ale nikt nie powiedział, że zostawianie córki samej sobie jest dozwolone - rzuciła, odnosząc się do samobójstw swoich rodziców, ale nie spodziewała się, że którakolwiek z dziewczyn będzie wiedziała, o co chodzi.
Czasami mam wrażenie, że jestem naprawdę bez serca - to taka wstawka odnośnie rodziców i ich samobójstwa... Eiv oczywiście nie przeszkadzało łamanie regulaminu, jak wiadomo w życiu kierowała się jedną zasadą - brak zasad. Zachowanie Kasprzakowej ją urzekło, bo przecież rzadko kiedy można na swojej drodze spotkać tak zbuntowaną osobę. Dwudziesta trzecia, one zamiast w dormitoriach to spotykają się w izbie pamięci, cóż... Jak widać miały wyczucie. -Wow... Rebel. - Nieco ironizowała, ale w dobrej wierze, atmosfera była bardzo wręcz grobowa, a Henley do tego nie przywykła. Podeszła więc do blondyneczki, by zabrać jej tą butelkę. Nieładnie jest się nie dzielić, a gryfonce ewidentnie zaschło w gardle. Jeden łyk jeszcze nikogo nie zniszczył, zatem pociągnęła też drugi, a następnie szkło podała tej milczącej, od jakże nidyzwolonych rzeczy.
Nie skomentowała, bo nie miała pojęcia, o co chodzi. W ogóle Hogwartczycy byli jacyś dziwni, potrafili otwierać się nagle i bezsensownie, wypluwając swoje życiowe sekrety i smutki bez większych oporów. Oczywiście nie przed Nuką, bo ta od rozpoczęcia Sfinksa rozmawiała dosłownie z trzema osobami, z czego jedną był Malakias, a drugą Astrid, która dawno gdzieś zniknęła. Trzecia osoba to pewnie ktoś, kogo niechcący przeprosiła na korytarzu i mruknęła "eksekseksjuz mi". Obserwowała jak brunetka podchodzi i bezceremonialnie przyłącza się do łamania prawa. - Czy Haai Połta by to pochwalał? - zapytała, próbując odnieść się do historii, którą chyba powinny znać, a która powinna stopić ich zbutwiałe serca. PATOS.
- Ej no, cholera! - skomentowała trochę mniej elokwentnie niż zamierzała, kiedy zabrano jej dzisiejszego pogromcę smutków. Obserwowała z umiarkowaną wściekłością to, jak Eiv próbuje przekazać flaszkę dalej, a kiedy okazało się, że Nuka nie jest aż tak przekonana do tego pomysłu, podeszła do nich, aby odzyskać swojego tymczasowego najlepszego przyjaciela. Łyknęła sobie znowu zbyt głęboko, cały czas patrząc na cwaniaczkę z Grenlandii. Skrzywiła się ponownie. - Kto to jest Haai Połta? - spytała ze szczerym zainteresowaniem, bo serio nie miała pojęcia, o kogo może chodzić.
Eiv natomiast nie miała pojęcia o co chodzi jednej i drugiej. Skoro we trójkę znalazły się w izbie pamięci i do tego łamały niewątpliwie regulamin, to przecież nie będą siedzieć grzecznie, a mówienie o "suchych pyskach" odłóżmy na inny termin. Henley miała zamiar spożytkować ten czas zupełnie inaczej, ale jak widać blondyna miała rozbieżność planów w stosunku do koleżanki z gryffindoru. Nawet jej ocean emocjonalny wydawał się na tyle potężny, że nawet alkohol w tym wypadku nie mógł dać ratunku. Spojrzała z niedowarzeniem na Grenlandkę, a po chwili na Polkę. Bystra i jakże oczytana Eiv wiedziała o kim mowa, bo przecież też czytała książki dotyczące osoby, o którą pytała Nuka. -Rebelko, chodzi o Harrego Pottera, ale tak. Z pewnością popijał ognistą w izbie pamięci. - Uśmiechnęła się szerzej do Zuzy, wywracając na ten swój charakterystyczny sposób oczami. O co im właściwie chodzi? Niezrozumiała sytuacja.
Nie no, blondynka musiała być już naprawdę pijana, czy coś, bo Nuka bardzo postarała się wypowiedzieć to imię i nazwisko najlepiej jak potrafiła. Malakias mówił o niebo lepiej od niej, ale może to dlatego, że nie łamał się jak sucha gałązka przy niewielkich porażkach. Tak jak teraz, gdy blada skóra niezrozumianej Grenlandki pokryła się lekkim rumieńcem. - Nikt - burknęła, ale zaraz rozświetliła się odrobinę, gdy brunetka wyjaśniła sytuację. Westchnęła. Jej umiejętności społeczne były znacznie gorsze od czasów pobicia. - Nuka jestem. - No dobra, jeśli starym zwyczajem będą chciały uczcić to toastem, to nawet nie odmówi.
"Rebelko", jak jej się nie podobał ten zwrot! Zuza była bardzo poukładaną dziewczyną, a fakt że w ten a nie inny sposób próbowała się pocieszyć po bezpowrotnej stracie dwóch najważniejszych ludzi w jej życiu wcale nie oznaczał, że dziewczyna zawsze uciekała się do takich sposobów. Teraz po prostu wydawało się to być najlepszą opcją. Pociągnęła kolejny łyk. - Teraz to ma więcej sensu. No tak, Potter pewnie by tego nie pochwalał. I to żadna ognista, tylko najprawdziwsza mugolska wódka - poprawiła Henley, kiwając kilkukrotnie głową do samej siebie - Miło poznać, Nuka. Ja jestem Zuza. Teraz, jak już znamy swoje imiona, to możesz ze mną wypić. Nie martw się, i tak już mocno złamałyśmy zasady, a ja nie chcę przesiadywać szlabanu sama ze sobą. Albo z kimś, kto woła na mnie per "rebelka" - spojrzała prowokacyjnie na Eiv, uśmiechając się potem do blondynki. No już, nie opieraj się!
Eiv nie traktowała tego w ten sposób. Przez wiele lat traciła siebie. Przez dziesięć nie miała pojęcia o siostrze, a przez dziewiętnaście zdążyła zapomnieć, że w ogóle miała prawdziwych rodziców. Każdy ma swoje dramy, a każda z nich ma oddzielną wagę, widocznie dla Henley sposób, który obrała Zuza wcale nie był korzystny, a wręcz destrukcyjny. Jednak takie myśli zostawiła już tylko dla siebie. Nie miała zamiaru robić za moralizatora. -Ja jestem... - Zawiesiła na moment głos, zagryzając dolną wargę. Od razu przypomniała sobie sytuację z dziedzińca i już sama nie wiedziała, czy ma się przedstawiać jako Eiv, czy może jednak jako Nonna. -Evelyn, ale wszyscy mówią Eiv. W każdym razie, złamałyśmy regulamin. Lepiej się z tego powodu czujecie? - W pierwszym kontakcie Cara mogła wychodzić na gbura albo co gorsza zarozumiała jędzę... Wbrew pozorom była jednak sympatyczna.
A o rodzicach Nuki możecie sobie poczytać w mojej karcie, zamiast konwersować ze sobą na tematy, których postacie wcale nie podejmują, legilimentki jedne, dlatego właśnie takie długie posty macie, pfe! - O, vodka? Moja babcia pędzi pyszny samogon - powiedziała. Ognistej nie znosiła. Najbardziej kochała piwo swojej babci, ale wódka też da radę. Chyba nigdy nie zrobiła czegoś tak odważnego bez Malakiasa... a tu, proszę - nieśmiało wyciągnęła kruche dłonie, objęła butelkę, uniosła ją lekko patrząc po nowo przedstawionych sobie dziewczynach - i upiła łyk, krzywiąc się lekko. - Czuję się bardzo ekstremalnie - przyznała, zapewne znów niezbyt trafnie dobierając słowo, bo chciała wspomnieć o ryzykownej naturze ich działań.
edit: zapraszamy wszystkich na spontaniczny sped, jedynym wymogiem sa posty okolo 10 linijek, NIE WIECEJ, wpadajcie!
W dormitorium gdy wszyscy z jego ziomków zasnęli nie miał pomysłu na coś cokolwiek. Po prostu nic mu do głowy nie mogło wpaść. Zresztą nie pierwszy raz. Było już dawno po ciszy nocnej, dawno już powinien spać. Ojoj, a dlaczego nie śpi? Może dlatego, że jest zbyt pobudzony papierosami, żeby zasnąć? To jest jedna z miliona hipotez, które Daniel mógł wymyślić. Ale wyszedł z łóżka i przebrał się w najzwyklejsze ubranie dzienne, gdyż w swojej pidżamie nie pójdzie. Po pierwsze zbyt rzucałaby się w oczy w mroku, a po drugie gdyby kogoś by spotkał byłaby pewnie wielka beka z Schweizera. Wziął ze sobą butelkę Absyntu no i ruszył przez ciemność. Ogółem rozpoznawał okolice w ciemności, gdyż to nie był jego pierwszy wypad o tej godzinie. Jego świetna orientacja w terenie doprowadziła go do Izby Pamięci. Otworzył drzwi i usłyszał drobne głosy. No kurwa świetnie - pomyślał na pierwszą myśl o spotkaniu z nauczycielami. Chciał się wycofać, ale drzwi zaskrzypiały no i gówno musiał podejść. Okazało się, że byli to inni uczniowie. Daniel trochę upity podszedł bliżej i ukłonił się nisko. - Witam szanowne panie. - Wziął głębokiego łyka.
Nie wiedziała, co ze sobą zrobić w kolejną bezsenną noc. Była zbyt wykończona, żeby iść do któregoś z lokalnych pubów, a równocześnie zdecydowanie za bardzo niespokojna, by położyć się spać. Leżała więc na łóżku i dopiero po parudziesięciu minutach oglądania ścian, wiercenia i przewracania z boku na bok, postanowiła ruszyć na przechadzkę. Chwyciła różdżkę i po cichu wyszła z dormitorium Krukonów. Przez jakiś czas włóczyła się bez celu po Hogwarcie, ale kiedy doszła do wniosku, że to strata czasu, ruszyła w stronę izby pamięci. Lubiła tam przebywać, lubiła pogrążać się w refleksjach dotyczących nie swojej, a cudzej, przeszłości. Podziwiać puchary, ordery, imponowali jej ci, którzy osiągnęli tak wiele. Otworzyła drzwi sali i ku jej zdziwieniu, było tam paru śmiałków, którym również dokuczała bezsenność, albo... Albo odczuwali przyjemność z łamania zasad. - Siema. - Rzuciła leniwie, a kiedy jej oczy spotkały się z niebieskimi tęczówkami Eiv, na twarz Trice wpłynął lekki uśmiech. - Potrzeba adrenaliny w żyłach, czy coś innego cię tu sprowadziło? -
A skąd wiesz, że Zuza wcale nie umiała legilimencjo-oklumencji? Może tylko udawała takie beztalencie, a w tej chwili buszowała sobie beztrosko po umyśle drobniutkiej Nuki, szukając sposobu na rozkręcenie jej i zrobienie kilku rzeczy, które sobie mniej lub bardziej zaplanowałyśmy? - Chyba wszystkie powinnyśmy się tak czuć - skwitowała roześmiana, tylko po to aby zaraz zastygnąć w przerażeniu. Schweizer miał dosyć nieciekawe wyczucie czasu, a kiedy Zu zorientowała się, że to on ją tak wystraszył, to nabrała sporej ochoty, żeby go w jakiś sposób pobić. Wtargnięcie Beatrice było chyba jedynym, co Polkę od tego powstrzymało. A że jeszcze znała się z Eiv... - Chyba przypadkiem wpadłyśmy na zaplanowaną imprezę. Daj, potrzebuję trochę więcej - wyszeptała do drobniutkiej blondynki, najmłodszej z całego towarzystwa, potem zabrała jej na chwilę flaszkę, upiła z niej dwa łyki, skrzywiła się już ledwo widocznie, następnie oddając butelkę Grenlandce.
Chyba straciła poczucie czasu, skoro ludzie przychodzili tu już w piżamach. Nuka zazwyczaj nie spała do późnych godzin, bo noce były cichsze i mniej zatłoczone - zazwyczaj nie miała z tym problemów, bo spędzała czas grzecznie w szklarniach albo przy roślinkach i nigdy nie robiła problemów, włócząc się tak późno. Teraz jednak, jakimś cudem, znalazła się w samym centrum kłopotów. Nie czuła się komfortowo w towarzystwie ludzi. Parę miesięcy prawie słowem się do nikogo nie odezwała, a tu nagle taki przesyt znajomości! Zapragnęła wymknąć się stąd i wrócić do roślin, ale Zuza wcisnęła jej butelkę do rąk. Zacisnęła na niej kurczowo dłonie i upiła jeszcze łyk coraz cieplejszej wódki. - Wy tak tu często? - zapytała nieufnie. Może przyszło jej jakimś cudem wplątać się w spotkania dorocznie organizowane w tym miejscu i o tej porze? Jeśli mieli zamiar zrobić ofiarę z dziewicy, to miała przekichane.
Pomyślałby kto, że grzeczne Puchonki o takich porach koczują już w dormitoriach w oczekiwaniu na sen i nawet do głowy by im nie przyszło wałęsanie się po nocy w obcym zamku. Mimo wszystko niektóre Puchonki wykazywały zaskakującą zdolność do chodzenia przez sen i w ten właśnie sposób, bo Sheila przysnęła sobie na fotelu, wyszła z dormitorium w mugolskim stroju składającym się na luźną koszulkę odsłaniającą jedno ramię i zwyczajne, znoszone spodnie, wyszła gdzieś, gdzie nigdy wcześniej nie była i nagle się obudziła, minimalizując tym samym swoje szanse na szczęśliwy powrót do łóżka. Wydęła wargi, niezadowolona z takiego obrotu sprawy i przeklinając swoje lunatykowanie zaczęła krążyć, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, aż natrafiła na Izbę Pamięci. Słyszała jakieś głosy, więc wślizgnęła się do środka, mając nadzieję spotkać nauczyciela, który pokaże jej drogę powrotną, ale… oto wpadła na imprezę. Nieco zestresowana wcisnęła się w jakiś kąt, starając się, bez powodzenia, znaleźć jakąś znajomą, pomocną twarz, jednocześnie łypiąc z przerażeniem na alkohol.
Całkiem niedawno wyprowadził się z Hogwartu, więc jakim cudem się tu znalazł? Czy wystarczy powiedzieć, że lubił łamać zasady a przy okazji robić zdjęcia? Tak, chodził po szkole i ot tak fotografował różne miejsca. Na spanie było jeszcze zdecydowanie za wcześnie, z resztą nie sądził że tej nocy w ogóle zaśnie. Przechadzając się po korytarzach postanowił zawitać także w Izbie Pamięci, w której bywał już wcześniej. Tym razem zaciekawiło go to iż widział dziewczynę która także chodziła po zamku i wyglądało na to, że lunatykuje. Idąc za nią znalazł się właśnie tutaj, nie, nie był stalkerem po prostu był ciekawy gdzie zmierza i czy ogarnia życie, bo jeśli nie... to potem po prostu miałby wyrzuty sumienia jeśli by się coś stało. Otworzył drzwi Izby, przy czym widząc tu już małą gromadkę nieco się zdziwił. Rozejrzał się, no raczej nikogo tu nie znał... tak czy inaczej przedstawił się i po chwili w kącie zobaczył postać którą widział chwilę wcześniej. Wyglądała na zestresowaną więc podszedł do niej i przycupnął obok - Wszystko w porządku? - zapytał choć mniej więcej już wiedział jaka będzie jej odpowiedź. Jakoś trzeba było zacząć.
Och, rety... Ile tu się dzieje, a nie można wody lać, co za smutek ogarnął moje serduszko. Eiv oczywiście nie przeanalizowała momentu, w którym dziewczyny, a raczej Grenlandka trzymała w dłoni butelkę, potem znów Zuza, później wszedł ślizgon, Trice i bliżej niezidentyfikowane dziewczę, którego kompletnie nie znała - mowa oczywiście o Sheili. Gryfonka przetarła dłonią twarz, bo czuła się jakby to pseudo minimalistyczne spotkanie we trójkę przeradzało się w jakąś imprezę. Tego akurat Henleyowa nie planowała. Nawet w dzisiejszym grafiku nie było to rozpisane. Ups. Ona nie ma grafika. -Trice myślę, że styknie nam alkohol... A co do tego, że wszystkie tak powinniśmy się czuć... - Zbliżyła się na moment do Zuzy i Nuki -Serio nie wiem jak wy, ale ja chciałam tylko przez moment pobyć sama, a tu jakiś zjazd czy coś? Serio, muszę się napić... - Jej głos mimo, że nieco się łamał, to nadal brzmiał rozkosznie, w końcu jakby nie patrzeć tym razem poprosiła, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Zuza wraz z każdym przybyciem coraz to nowszych osób drgała już coraz mniej, nabierając tego dziwacznego przekonania, że skoro i tak za każdym razem wchodzi ktoś względnie "swój", to nie ma zbyt dużej szansy na to, że w końcu do środka wpadnie też nauczyciel. Takie tam, pijackie kalkulacje, które oprócz tego błyskotliwego wniosku wyprodukowały również naturalną niechęć do dzielenia się wódką z nowszymi przybyłymi. Kiedy Eiv podeszła do niej i do Nuki, Kasprzakówna akurat wymyślała jakąś błyskotliwą odpowiedź na pytanie przyjezdnej. - A wiesz, nie mam pojęcia, przyjechałam w tym roku więc dopiero się uczę wszystkich zwyczajów. Jak sobie znalazłam to miejsce, to myślałam że nikt tu nie przychodzi tak późno, ale jak widać... - tu zawiesiła się na moment, bo padła prośba o alkohol - Musisz poprosić jaśnie pannę Nukę, bo ja już się tej butelki wyrzekam - powiedziała, czując jak robi się jej już trochę zbyt wesoło. Uśmiechnęła się jeszcze do Grenlandki, zawierając w tej minie jak najwięcej swojego uroku.
Poruszyła się niespokojnie. Jej występki w Trausnitz ograniczały się do spędzania czasu w szklarni, ale nikt nigdy nie zdobył się na poważne ukaranie jej, bo jedyne, co robiła w czasie takich eskapad - to ćwiczenia i nauka. Przebywanie tak późno poza dormitorium zapewne zostałoby tu zrozumiane, może nawet miałaby taryfę ulgową jako uczestnik Sfinksa, ale alkohol? Cholera, za to grożą pewnie poważniejsze konsekwencje. Wytrącona z równowagi upiła jeszcze kilka sporych łyków. Trudno, czasu już nie cofnie. Teraz już należy zapić przyszłe smutki. Podała butelkę Eiv. - Wyrzucą mnie ze Sfinksa - orzekła grobowym tonem. Klamka zapadła. Była tego absolutnie pewna. Zaraz ich złapią. O rety. Włosy niespokojnej Grenlandki zabarwiły się chwilowo na ciekawy odcień zieleni i skręciły w ciasne sprężynki.
Eiv wzięła butelkę i od razu zatopiła w niej usta. Miała zamiar złamać swoje resztki godności do reszty, bo przecież jak znów skończy - oboże - na trzecim szlabanie w tym roku, to nie zaskoczy nikogo. Spojrzała jedynie na Nukę, która ewidentnie była tym wszystkim zestresowana, przelotnie rzucając kątem oka na Zuzę. Chyba była napalona. Chyba bardzo chciała żeby Egede się wyluzowała. -Nie bój się. Będzie dobrze. Nie wylecisz. - Gryfonka puściła do Grenlandki oczko, a po chwili pogładziła ją w geście opiekuńczym po ramieniu. Nagle przypomniało jej się, że ma przewieszoną na ramieniu torebkę bez dna, a tam? A TAM AŻ TRZY BUTELKI OGNISTEJ! Takie spostrzegawcze i bystre maleństwo. -To co? Do upadłego?