Wieża Północna jest wieżą najbardziej wysuniętą na północ. Co oczywiście nie jest oczywiste. To zwykła, pusta lokacja. Mury i okna. Proste, bez większych zawirowań lub zawiłości.
Autor
Wiadomość
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— Eli, naprawdę wszystko jest w porządku. — Powiedział spokojnie Rasmus, którego humor ostatnio ani chwili się nie trzymał. Ale widząc przed sobą Elijaha nie mógł jakoś sprawić, żeby zdał sobie sprawę z tego jakie faktyczne piekło przeżywał. Dlatego na jego ustach krzywił się uśmiech mówiący, że ma dzisiaj pozytywne nastawienie. Co miał więcej powiedzieć? Przecież nie powie mu "wszystko mi nie wychodzi, nawet różdżka ze mną nie pracuje", a może "No ostatnio to chciałem sprawdzić jak głębokie jest nasze jezioro hogwarckie, kamień nie był za ciężki, więc myślałem, że ja sprawdzę", ale oczywiście tego nie zrobił. Żadnych z dwóch przypadków. W każdym bądź razie usiadł przed kulą. I w sumie tak wpatrywał się w nią... Starał się czegoś dopatrzeć. Chyba nawet coś tam było. Zaraz potem spojrzał na Josha. — Nie, bo na przykład jedna drużyna quidditcha nie chciałaby wiedzieć, że szóstego czerwca przegra najważniejszy mecz. — Odpowiedział szczerze "z troską". Zaraz potem spojrzał na kulę, zaraz potem na @Elijah J. Swansea, zaraz potem znowu na kulę... I zaraz znowu na niego. — To co, sprawdzamy czy Voralberg posika się z radości na koniec roku?
I wreszcie pojawił się Walsh, który zadowolony z większej liczby osób, przywitał ich z entuzjazmem. Najpierw to on zrobił krótki wykład na temat całej tej otoczki, związanej z konwersacją z osobą, której się wróży. Słuchając tego, Lucas miał wrażenie, że to przecież oczywiste, ale rzeczywiście najwidoczniej można zapomnieć o niektórych szczegółach, w przypadku takowej rozmowy. Następnie nauczyciel polecił, aby przećwiczyli taką wymianę zdań z klientem w parach. Od razu spojrzał na @Sophie Sinclair informując ją niewerbalnie, że nie ma wyjścia i pracuje z nim. Liczył na jej pomoc, bo jednak z wróżenia to on był cienki. I to bardzo. - Uważam podobnie. - odezwał się, zaraz po wypowiedzi @Maximilian Brewer - Oszukiwanie klienta mija się z celem. Moim zdaniem nie należy straszyć, ale nakierować tę osobę, na ewentualne "pójście nie po jego myśli" czy też inne negatywne zrządzenia losu. Bo jeśli będzie wiedział o zagrożeniu czy porażce, to będzie miał większe szanse działania. - wydawało mu się to logiczne, dlatego wypalił z odpowiedzią na pytanie Josha tak szybko. Słuchając mężczyzny, a potem Gryfona, doszedł do właśnie takich wniosków. Może i nie siedział we wróżbiarstwie mocno, ale tak podpowiadał mu zdrowy rozsądek. Kiedy mieli przejść do wróżenia ze szklanek kuli, przekręcił się tak, aby siedzieć przodem do swojej przyrodniej siostry i szturchnął ją zaczepnie w ramię. - Dobra, młoda. Pokaż jak to się robi. - zagadnął, skinąwszy na czarodziejski przedmiot. - Proszę Pani, chciałbym się dowiedzieć jak pójdą mi egzaminy końcowe tego roku. - oznajmił, szczerząc się do Ślizgonki. Jakby wszyscy wokoło nie wiedzieli, że jemu ostatnio tylko nauka w głowie...
Siedzę sobie i czekam co będziemy robić, w zasadzie nawet przysypiam, kiedy pojawia się @Lucas Sinclair - to zdecydowanie ostatnia osoba, której bym się spodziewałam na tym kółku. Nie mam okazji spytać się co tutaj robi, bo sam stwierdza, że tego nie wie. Wydaje mi się, czy chodzi na każdą lekcję i dodatkowe zajęcia? - Nudzi ci się czy co? - drwię sobie trochę, bo wiem, że nic tylko się uczy, jednak nie spodziewałam się, że ma zamiar podchodzić również do egzaminu z wróżbiarstwa. Oczywiście cieszę się, że go widzę, co zdradzam jedynie lekkim uśmiechem, kiedy siada obok. Niedługo potem pojawia się Walsh - więc jednak ogłoszenie spotkania kółka przez Maxa było tylko podpuchą? Zaczyna dyskusję na temat tego czy osoba wróżąca powinna dowiedzieć się prawdy na temat tego co możemy zobaczyć w szklanej kuli czy innej filiżance herbaty. Co prawda nigdy nie myślałam, żeby zająć się przepowiadaniem przyszłości zawodowo (cokolwiek to znaczy) ale nie muszę się dużo zastanawiać, dlatego odzywam się zaraz po Lucasie. - O ile nie jest się wróżką - rozrywką na jakimś festynie dla mugoli to chyba osoba, która przychodzi po wróżbę nie spodziewa się tylko optymistycznej wersji przyszłości. Życie nie zawsze składa się z kolorowych scenariuszy. - Jestem trochę sceptycznie nastawiona do tematu tej dyskusji. - Zgadzam się, że powinno się mówić przede wszystkim prawdę i nie wszystko co zobaczymy może mieć swoją pozytywną wersję. - Nic więcej chyba powiedzieć już nie mogę a Max zaczyna część zajęć, która mnie interesuje. Biorę więc szklaną kulę przez chustę, posyłam Lucasowi lekki uśmiech a potem wpatruję się w gładką powierzchnię. Dym, który w niej widzę nie przekształca się w nic konkretnego. Nic nie mówię, starając się wyciszyć ale mijają kolejne minuty a czarna masa wciąż tylko się kłębi. - Przykro mi, panie Sinclair, wygląda na to, że pana egzaminy w tym roku będą jedną wielka porażką. Czerń spowije pana umysł co uniemożliwi udzielenie odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie - mówię poważnie, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od kuli.
3 - nic nie widzę
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Skoro tak mówisz... — zdecydowanie nie był osobą, która miałaby ciągnąć go za język. Cokolwiek się z nim działo, nie mógł zmusić go do mówienia na ten temat, zwłaszcza że mimo wszystko ich relacja nie była bardzo bliska. Sam miał zresztą doświadczenie z podobnym stanem i wiedział, że multum otrzymywanych pytań było często ostatnim, na co miało się wtedy ochotę. Szklane kule, cudownie, najbardziej streotypowe narzędzie wróżbiarza. Westchnął, ale zaraz zganił się w duchu – nie przyszedł tu po to, by narzekać i przewracać oczami, skoro już tu jest i na dodatek przyciągnął za sobą Rasmusa, powinien przynajmniej spróbować. Kto wie, może akurat dziś po raz pierwszy w życiu uda mu się otworzyć wewnętrzne oko? Cóż, póki co to oko prędzej uciekało mu do Davies niż do szklanych kul. Nie najlepszy początek. — Voralberg jest jak wykuty z kamienia — skwitował, bo szczerze wątpił, że jakakolwiek informacja mogłaby wywołać u niego podobną reakcję — ale masz rację, sprawdźmy czy w tym roku zgarniemy dwa puchary.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Nie skomentowała pytania Walsha, uznając, że wystarczająco już zostało powiedziane - zwłaszcza przez Brewkę, do którego zresztą dobrała się w parę. Ta część jego osobowości nadal wydawała jej się skrajnie paradoksalną - facet, który na wszystkie zajęcia kurwił i nie widział w nich sensu, a w życiu kierował się chyba najprostszymi i wyjątkowo czytelnymi zasadami epikureizmu (albo takie dotąd odnosiła wrażenie) jednocześnie okazywał się pasjonatem zgłębiania meandrów przyszłości z niejasnych znaków, sygnałów, symboli. Absolutna, kurwa, abstrakcja, jak pewnie ująłby to sam Brewek. Być może nie poznała go po prostu wystarczająco dobrze? - Chciałabym... - co, zobaczyć w kuli sześcian? Ah, na tuptające szpiczaki. Zdecydowanie było widać, że nie tyle bała się o czymś przekonać, co po prostu nie miała pojęcia, co chciała wiedzieć, jaką podpowiedź usłyszeć. Czym by to nie było, raczej nie należało się jednak spodziewać paniki. - Powiedz mi, Max, czy z tym coś się niedługo zmieni. - olśnienie? Chyba nie aż tak, ale zdawała sobie sprawę, że poniekąd pytała profesjonalisty, więc przy wypowiadaniu słów wyciągnęła przed siebie różdżkę i pokazała mu ją, sygnalizując, że to właśnie o zmiany dotyczące świerka chodziło jej najbardziej? Czy to w niej był problem? Czy pomoc Voralberga miała na cokolwiek wpłynąć? Zadane pytanie brzmiało dla niej całkiem nieźle. Przekonajmy się.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Skóra na nadgarstku zapiekła, kiedy się w nią uszczypnęła, odganiając niedorzeczne myśli. W końcu dlaczego miałaby być tutaj niemile widziana? Nigdy nikomu nic nie zrobiła, powinna się zwyczajnie ogarnąć. Tak przynajmniej mówił jej ten cichy głosik rozwagi, siedzący z tyłu jej głowy. Podniosła wzrok dopiero słysząc pytanie skierowane do niej samej - przytakując jeszcze zanim w ogóle zidentyfikowała osobę, która się do niej odezwała. — Loulou, cześć — na bladych ustach zatańczył jej nikły, nieśmiały uśmiech. Ostatnio coraz częściej kąciki jej ust wędrowały w górę, zamiast trzymać się swojego stałego miejsca w linii prostej. — Jasne, siadaj, ściany starczy dla nas dwóch — czy to był właśnie small-talk w jej wykonaniu? Zaraz po nich jednak do pomieszczenia wszedł - nie kto inny jak Profesor Walsh - oraz dwóch znajomych jej Krukonów. W pierwszym odruchu chciała zawołać Elio, żeby się z nim przywitać - chciała zapytać jak czytało mu się książkę, którą ostatnio mu pożyczyła, ale głos uwiązł jej w gardle, więc zupełnie sobie darowała. — Nie jestem zbyt kompetentna jeśli chodzi o wróżenie... — mruknęła do Lou, nawet nie wyrywając się do odpowiedzi na pytanie zadane przez Walsha. To była dla niej totalnie czarna magia - wiedziała tylko tyle, ile wyczytała w książkach. A i one opierały się w większości na zadaniach praktycznych i rozwijających intuicję - która u Smith praktycznie nie istniała. Przysłuchiwała się odpowiedziom innych uczestników kółka - jednocześnie obserwując kątem oka Brewera, który krzątał się po pomieszczeniu. — Podobno w dawnych czasach, jeszcze przed Merlinem, wróżbici chronili swoje kryształowe kule wmawiając, że jest w nich zamknięty duch czarnoksiężnika - który pomagając im w wejrzeniu w przyszłość, pokutował swoje winy — rzuciła randomową historyczną ciekawostką w kierunku Moreau, wzruszając zaraz potem ramionami i dodając: — W sumie nie wiem po co, to tak jakby chronić swój kociołek. — W końcu to były tylko narzędzia prawda? Zupełnie jak próbówki, wahadełka i inne. Wysłuchując Maxa - z pewnym zdziwieniem odkrywając, że nie klnie i jest aż niedorzecznie poważny, jak na niego - odebrała swoją kryształową kulę, spoglądając na nią z pewnym sceptycyzmem. Zmieliła słowa cisnące się jej na usta, szukając prawidłowego ich doboru - i rzucając przy tym niepewne spojrzenie na Loulou. — Będziesz ze mną w parze? — wypaliła w końcu. Skoro już udało jej się przełamać wobec Gryfonki, wolała zostać przy jej towarzystwie. Usadowiła się gdzieś na uboczu, stawiając przed sobą kryształową kulę i - biorąc sobie do serca rady Brewera i te wszystkie poradniki z książek o wróżbiarstwie - starała się oczyścić myśli. W miarę. Bo czuła się nieco głupio i dalej nie na miejscu. — Właściwie to nawet nie wiem co chciałabym zobaczyć... — zastanowiła się na głos, przekrzywiając nieco głowę nad zamgloną kulą. O co zazwyczaj pyta się szklane kule? Stereotypowo: szczęście w miłości, zdrowie, powodzenie zawodowe... A może gdyby tak dowiedzieć się, czy ma szansę zostać tłumaczką? W końcu... To była jedyna droga, jaką dla siebie przewidywała.
Owszem, nigdy nie czuł pociągu do wróżenia ani ze szklanej kuli, ani z fusów czy nawet z kart. Wiedział tylko w teorii jak się za to zabrać, jednak w praktyce nigdy nie przyszło mu zadziałać. Tym razem, mieli posłużyć się kulą i dla Sinclaira to był zdecydowanie pierwszy raz, kiedy miał okazję zobaczyć przepowiadanie przyszłości właśnie w ten sposób. Soph wzięła do rąk kryształowy obiekt, tak jak zalecił Max, przez chustę i wbiła w niego wzrok. Kiedy tak przyglądała się gęstej mgle, przez chwilę naprawdę wydawało mu się, że Zośka musi tam coś tam widzieć. A kiedy odezwała się, mówiąc, że obleje egzaminy, można było spodziewać się jego reakcji. Zaśmiał się i pokręcił głową z jawnym rozbawieniem. - Właśnie złamałaś zasadę i straszysz klienta, siostrzyczko. Tylko, że ten klient nie uwierzy, że obleje wszystkie egzaminy. Za dużo czasu poświęcił, przygotowując się do nich. - oznajmił pół żartem, bo miał świadomość, że jest taka możliwość, że któryś test końcowy mu nie podpadnie i może nie zdać. Ale na pewno nie wszystkie. Tym razem zauważył, że Sophie blefuje, żeby tylko mu złośliwie dogryźć. Albo po prostu nic nie widzi w tej kuli i improwizuje. - A tak naprawdę co tam wypatrzyłaś? - dociekał, wiercąc się na jednej z poduszek, nie mogąc długo usiedzieć w jednej pozycji i ciągle ją zmieniając. Czemu nie mogli jak ludzie usiąść przy ławkach?
Uśmiechnęła się nieco szerzej, przysuwając się od razu bliżej Krukonki, gdy tylko wyraziła swoją zgodę, aby usiadła przy niej. Widziała, że dziewczyna jest dość nieśmiała i nie była pewna, z czego to wynika, ale też nie zamierzała o to pytać. W końcu nie jej sprawa, prawda? Jedynie czasem próbowała to przełamać w mało nachalny sposób. -Skoro starczy miejsca, to siadam - zaśmiała się, opadając na miejsce obok Jess i rozglądając się po zebranych już osobach. Brakowało... Drzwi się otwarły i wszedł Walsh, a Lou aż westchnęła. Właśnie jego brakowało. Wciąż nie wiedziała, dlaczego miotlarz zajmuje się wróżbiarstwem, ale nie jej oceniać. Póki się nie wymądrzał, nie było sensu podważać jego stanowiska opiekuna, choć wyraxnie Max miał większą wiedzę i traktował to o wiele poważniej. A może profesor też, ale jego tradycyjny uśmiech wszystko psuł? Sama nie wiedziała. Spojrzała na Jess, gdy ta mruknęła do niej ciche wyznanie, uśmiechając się kącikiem ust. - Mnie to interesuje ze względów prywatnych, ale nie zamierzam wróżyć innym... - dodała, jednocześnie pokazując własne stanowisko. Co do odpowiedzi, również milczała, uznając, że dosadnie wyraził się Brewer. Nie było sensu powtarzać jego słów. Jeśli ktoś prosił o wróżbę, to musiał nastawiać się także na negatywne słowa, a nie czekać tylko na tęcze i jednorożce. Niewiele później znów przyglądała się dziewczynie, śmiejąc się cicho pod nosem. - Dziewczyno, wiesz, że jesteś chodzącą skarbnicą ciekawostek? Wyczytałaś, czy ktoś ci przekazał wraz z innymi historiami? - spytała bez złośliwości. Ceniła takie wiadomości, choć sama raczej ich słuchała, niż potrafiła wyciągnąć jakąś, jak mugolscy iluzjoniści królika z kapelusza. Niewiele później Max zaczął tłumaczyć, co mają robić. Teorię znała, ale praktyka... Aż w duchu jęknęła. Ostatnio nie udała jej się współpraca z kulą i tym razem nie spodziewała się cudów. Uniosła zaskoczona spojrzenie, kiedy Krukonka spytała, czy będą razem w parze, po czym skinęła głową na znak, że się zgadza, odbierając od Maxa materiał i kulę. Cóż, teraz powinni powoli zacząć próby... Przymknęła oczy, powoli pozbywając sie chaosu myśli, kiedy znów dobiegł ją głos blondynki. Uśmiechnęła się pod nosem, orientując się, że być może dziewczyna czuła się dobrze w jej towarzystwie, skoro nie miała problemów zagadywać, choc możliwe, że teraz nie mówiła do niej. - Najlepiej proste pytanie i czuj się swobodnie... Bez zbędnych nerwów, jak już się uspokoisz... To spójrz... Choć przyznaję, że osobiście wolę fusy niż kulę. Ostatnio miałam możliwość z nią współpracować i nie była to udana praca - odpowiedziała, krzywiąc się nieznacznie. Ponownie przymknęła oczy, wciągnęła spokojnie powietrze i wypuściła je po chwili. Otwarła oczy i zaczęła wpatrywać się w kulę... Wpatrywała się, skupiała, ale dym, jaki był, taki był, nic się nie zmieniło. Nieznacznie zirytowana, odwróciła spojrzenie. Cóż, spróbuje ponownie za chwilę.
— Naprawdę nie martw się, Eli. Przejdzie mi to. — Chciał zapewnić ambitnego krukona i jego kapitana, że jego zawodnik nie czuje się źle. Chociaż tak naprawdę to wszystko było kompletnie popierzone. Okłamywał go, bo nie chciał go zamartwiać. A z drugiej strony nie wiedział tak naprawdę jak czuł się z tym Swansea widząc go w takim stanie. Nie miał też jakoś zamiaru go kompletnie o to wypytywać. Jeśli nie pytał - bardzo dobrze z jego strony. I lepiej dla samego Estończyka. W końcu mogli się skupić na tym co tak naprawdę kryło się w kryształowej kuli. Przyglądał się, czując jakby nagły przepływ obecności czegoś w środku szklanego narzędzia wróżbitów. Coś jakby kawałek uśmiechu, gdzies powiewają flagi. Ale tak naprawdę nie wiedział czy to naprawdę dotyczyło tego co zamierzał sądzić. Dlatego jedynie otworzył usta: — Odbierzesz order za najlepszego kapitana Quidditcha, będziesz w gablocie. Gratulacje, Elio. — Oczywiście jeśli zerkał na jego twarz to z pewnością mógłby zorientować się, że Rasmus trochę się z niego naigrywał. Chociaż nie kłamał - należał mu się ten order i bycie w gablocie.
Słuchał odpowiedzi z lekkim uśmiechem na twarzy. Również był zdania, że nie należy okłamywać osoby, która poprosiła nas o wróżbę, ale ubranie złej wiadomości w ładne słowa nie było niczym złym. Ostatecznie raczej nikomu nie zależało na dobijaniu drugiej osoby złymi wiadomościami, prawda? Jeśli jednak nie dało się elegancko powiedzieć, że ktoś będzie mieć w życiu gorszy czas, cóż, trudno. Na pewno nie należało kłamać, ale tego byli wszyscy świadomi, co podobało się Joshowi. Nie kontynuował więc tematu, oddając pałeczkę Maxowi z nieukrywaną ulgą. Nie znał się na kulach, nie miał z nimi styczności od czasów szklonych, więc nie mógłby nic o nich powiedzieć, a co dopiero dać instrukcje co do prób spojrzenia w przyszłość. Odebrał ze spokojem swój zestaw, ustawił kulę na ciemnym materiale i rozejrzał się po wszystkich osobach, sprawdzając, czy każdy ma parę, aż natrafił spojrzeniem na samotną Krukonkę, której nie widywał na swoich lekcjach, przez co nie był pewny, jak ma na nazwisko. -Wspomóc jako para? - spytał, z lekkim, ciepłym uśmiechem. Na kółku nie chciał, żeby patrzyli na niego jak na profesora z krwi i kości, a raczej kogoś, kto też się uczy. Tu z wróżbiarstwa profesorem mógł być Brewer. - To... Czy egzamin z miotlarstwa będzie ciekawy? - spytał, wzruszając lekko ramionami, nie wiedząc, o co pytać. Już się nauczył, że lepiej nie zadawać zbyt osobistych pytań. Sam niewiele później zaczął wpatrywać się w kulę i ze zdumieniem odkrył, że zaczyna dostrzegać w dymie jakieś kształty, choć trudno było powiedzieć, co przedstawiają.
Słuchała odpowiedzi uczestników koła, sama nie zabierając na ten głosu. Nigdy nie wróżyła dla innej osoby i też nie miała takiego zamiaru. Interesowała ją wyłącznie własna przyszłość, a o 'klientach' już w ogóle nie było mowy. Wróżenie nieszczęśliwym czarownicom szukającym miłości to nie było coś, czym chciałaby się zajmować. Okazało się, że mają pracować w parch, na co westchnęła dość ciężko. Uczestnicy szybko się pogrupowali, a ona stała, rozglądając się bezradnie i nie wiedząc do kogo podejść. Z opresji niejako uratował ją profesor miotlarstwa, który podszedł, żeby ją zagadać. Nie miała chyba nawet innego wyjścia, bo wszyscy już zajęli się zadaniem. - Tak, dziękuję. - Odpowiedziała grzecznie i odebrała swój zestaw do wróżenia, by chwilę później ustawić go w odpowiednim miejscu. Skupiła się na postawionym przez nauczyciela pytaniu i skoncentrowała się na kawałku szkła. Nie miała z tym problemu, szybko wyłączyła się na pozostałe bodźce i chwile później dostrzegła poruszający się w kuli obraz. Różne kształty, przechodzące jedne w drugie, jednak nie była w stanie jeszcze ich zidentyfikować. Cały czas jednocześnie zastanawiała się jakie własne pytanie postawić. To które naprawdę ją nurtowało, nie powinno zostać wypowiedziane na głos w tym miejscu, a tym bardziej nie w stronę profesora. Chwile patrzyła w kulę, szukając w swojej głowie czegokolwiek, o co mogłaby zapytać szklaną kulę. - Jak mi pójdą tegoroczne egzaminy? - Zapytała ostatecznie, choć wcale jej to nie interesowała. Przejmowała się w zasadzie jedynie zaklęciami, a reszta pozostawała jej obojętna. Poza tym wierzyła, że zda wszystko bez specjalnych problemów, ale niech kula wypowie się na ten temat, może ma inne zdanie. @Joshua Walsh
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Czuł się tutaj dziwnie, może trochę nie na miejscu. Mniej utalentowany niż reszta i chyba również mniej zaangażowany. Brak mu było skupienia i powagi, która często łączyła się z tą dziedziną. Oczywiście nie nabijał się z wróżenia z kuli – wręcz przeciwnie, był od tego daleki, ale chyba bardziej bawiłaby go rozmowa z Vaherem (nawet w tak depresyjnej odsłonie), aniżeli samo wróżenie. A może niepotrzebnie tak negatywnie się nastawiał? Może wystarczyło przestać o tym myśleć, a zacząć czuć? Kiedy w końcu udało mu się odpowiednio długo wpatrzyć w kulę, zdawało mu się, że dostrzegł coś w jej wnętrzu. Nie miał pojęcia co to, ale skoro cokolwiek to chyba i tak szło mu lepiej niż zazwyczaj. Oderwał wzrok od szklanego przedmiotu, by podnieść go na Krukona. Przez moment przyglądał mu się badawczo, a potem uśmiechnął się nieco kpiąco, starając się nie prychnąć śmiechem. — Poczekaj, poczekaj, też coś widzę — zmarszczył brwi i zamachał palcami tuż nad kulą — To chyba sombrero. Może czas na wycieczkę do Meksyku?
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
To było naprawdę komiczne same w sobie, że postanowili tutaj przyjść. A raczej, że został zaciągnięty przez swojego kapitana i to jeszcze w takim nastroju. Czy wszystko tutaj chodziło o to, aby poprawić jego nastrój? Jeśli tak, to chociaż na moment sprawiłoo to, że Rasmus uśmiechnął się pod nosem. Lekkie zagryzienie wargi, tak bardzo ostatnio u niego charakterystyczne i... ponowne skupienie się nad kulą. Coś próbował tam widzieć. Na pewno jednak nie zauważył Voralberga. Chociaż może... A jednak nie. — A może się zapomniałeś i wziąłeś Morgan na wakacje do Meksyku. W sumie ponoć świetnie tam jest latem. Festiwale i... nie tylko. — Skomentował to dość krótko, aby zaraz się "przyjrzeć" bliżej co jest w kuli. — Czekaj, widzę coś jeszcze. Chyba wygrywasz coś w konkursie... ale nie wiem... chyba foto... nie wiem, ale chyba zostałeś fotomodelem. — Mówił to niemrawo.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max nie wiedział zupełnie, jak będą zapatrywać się na to, co muszą zrobić, ale skoro należeli już do tego jebanego koła, albo przynajmniej chcieli spróbować swoich sił, to raczej nie powinni obawiać się obcowania z przedmiotami związanymi z wróżbiarstwem. Podejrzewał jednak, że większość z nich była tutaj bardziej dla beki, żeby faktycznie się czegoś nauczyć i dowiedzieć, jak dokładnie działa przyszłość. Dla sporej część z nich była to jakaś jebana czarna magia, co Maxa w sumie nie dziwiło, bo niewiele było takich osób, które naprawdę wierzyły w to, że można cokolwiek zobaczyć i o czymkolwiek się przekonać, ale dobra, chuj tam z tym, od czegoś był tym pierdolonym przewodniczącym i równie dobrze mógl organizować spotkania dla trzech osób, wliczając w to jego samego i Walsha, który wyglądał trochę jak cieszące się dziecko. - Dobra, dawaj - rzucił, kiedy ostatecznie siedli z Moe, już przy przygotowanej kuli, tak ustawieni, żeby spokojnie móc się na niej skupić, a potem Max uniósł brwi, bo tak niesprecyzowanego pytania, to dawno nie dostał. No dobra, ale przede wszystkim, to pytanie, jak tam zareaguje na niego ta jebana kula. Coś w niej było, to już mógł teraz powiedzieć, poruszało się chyba? Chuj wie. - Daj mi jeszcze chwilę, to powiem ci, co tam widzę - mruknął, nieco nieprzytomnie, bo jego koncentracja poszła gdzie indziej i w efekcie dopiero po chwili potrząsnął lekko głową. - Powiedz mi potem, czy... bo ja wiem, czy czekają mnie jakieś zmiany - rzucił jeszcze, ale widać było, że w większym stopniu koncentruje się na tej magicznej, szklanej kuli.
Zasady * Osoby, które coś widzą: rzucają jedną literą, gdzie A - 10%, B - 20%, etc. Im więcej procent, tym wizja w kuli jest wyraźniejsza, dokładniejsza, tym lepiej jesteście w stanie ją odczytać i jej doświadczyć. Do tego rzucacie jedną kością k6, gdzie 1 - 3: widzicie jedynie w czerni i bieli; 4 - 6: widzicie w kolorach. * Osoby, które nic nie widziały rzucają jeszcze raz k6 zgodnie z poprzednimi zasadami. * Zadanie będzie zrealizowane, nawet jeśli nic nie zobaczycie, to jedynie próby i treningi, więc nie ma się czym przejmować. * Jeśli ktoś chce się jeszcze spóźnić - proszę bardzo, zapraszamy. * Czas na odpis do 25.06 do 18:00.
Staram się utrzymać powagę, chociaż słysząc, że Lucas się śmieje, również mam ochotę to zrobić - na razie jednak mi się to udaje i tylko kącik ust lekko drga. - Skoro pan tak uważa, panie Sinclair... muszę jednak uprzedzić że to co widzę to tylko zapowiedź przyszłości. Jeśli się pan postara, może jeszcze udać się ją zmienić. Więc może jednak warto wziąć to na poważnie. - Podnoszę głowę i przez chwilę utrzymujemy kontakt wzrokowy ale zaraz wracam do patrzenia w kulę. Znowu staram się zrelaksować i spróbować tak naprawdę zobaczyć jak mu pójdą te egzaminy. Gdybym miała strzelać, to powiedziałabym, że dobrze. W końcu jak może być inaczej, jeśli tyle siedzi się nad książkami? W pewnym momencie wydaje mi się, że chyba coś tam jednak dostrzegam - wygląda jak głowa, może sobie tylko wyobrażam ale to chyba właśnie głowa Lucasa. I dużo jakichś przedmiotów - nie wiem jak to interpretować, bo nadal jest niewyraźnie, zresztą prawdę mówiąc nie jestem pewna co powinnam odpowiedzieć na tak ogólne zapytanie. Dobrze? Źle? - Może ty mi coś powiedz. Chciałabym się dowiedzieć czy wydarzy się coś ciekawego na wakacjach. Gdziekolwiek pojedziemy - zachęcam @Lucas Sinclair, żeby również zajrzał do szklanej kuli.
I kostka k6: 6 coś widze Litera:D 40% II kostka k6:2 obraz czarno-biały
Kiwnął głową z udawanym uznaniem, jak na prawdziwego wybrednego klienta przystało, po czym posłał Soph zawadiacki uśmieszek. - Dobrze, wezmę to pod rozwagę. Dlatego będę się jeszcze więcej uczył przed egzaminami. - oznajmił, przez chwilę patrząc na nią rozbawiony. Po chwili wróciła znowu do kuli, wpatrując się w nią, jakby nagle miała ożyć o do niej przemówić. A może za chwilę to zrobi? Kiedy Ślizgonka zaproponowała aby to on zajrzał do magicznego obiektu, chłopak przez chwilę zawahał się, ale po chwili sięgnął po kulę, aby odebrać ją z rąk siostry (oczywiście przez chustę). Na początku, czuł się nieswojo i nie wiedział za bardzo jak ma się obchodzić z nią, jednak podobno wystarczyło do niej zajrzeć, prawda? Pochylił się i starał skupić się na pytaniu, które zadała przed momentem Soph. W pewnym momencie aż nieco podskoczył. W kłębach dymu, który znajdował się w szklanym obiekcie, nagle zarysował się kształt. Co to było? Tego do końca nie wiedział, jednak widział kontury tego obrazu. - Ej, tu rzeczywiście coś jest... - odezwał się, kiedy już minął mu szok, powstały na skutek tego, że jest w stanie w ogóle cokolwiek tam wypatrzeć. - To wygląda jak... psidwak? Masz zamiar przywieść z wakacji jakąś pamiątkę? - dodał po chwili, uśmiechając się wymownie. Lepiej psidwaka niż jakiegoś chłoptasia - dorzucił w myślach. Pochylił się ponownie nad kulą, aby przyjrzeć się danemu kształtowi. Jemu to przypominało domowe stworzenie, jednak obraz był czarno-biały, a kontury bardzo niewyraźne, więc ostatecznie to mogło być wszystko.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Pomyliłeś strony aparatu — powiedział z rozbawieniem, dodając do tego gest delikatnego wzruszenia ramionami. Głównie stroili sobie żarty z całej tej sytuacji, ale kiedy tylko znów udało mu się trochę wyciszyć i skupić wzrok na kuli, na nowo coś w niej ujrzał. A może tylko mu się wydawało? Przez krótką chwilę dostrzegł tam puchar domów, był tego pewien, problem leżał tylko w tym, że jego wizja pozostawała czarno-biała i za nic w świecie nie chciała nabrać kolorów, wobec czego nie wiedział jakie są barwy wygranego domu. Do odgadnięcia po symbolu zabrakło mu szczegółowości wizji. — Widzę... — zaczął cichym, przepełnionym udawanymi emocjami tonem. — Wszystko widzę! Ewidentnie puchar zostanie przez kogoś zdobyty. To mówiąc, uśmiechnął się i zaprzestał dalszego wróżenia – nie miało to chyba większego sensu.
Być może jej pytanie było mało konkretne, ale sam obiekt jej zainteresowania był bardzo jasno określony i przynajmniej kula, o ile należała do czytających w myślach, powinna się całkiem nieźle odnaleźć w ukazywaniu jakichś wizji. Czy trudy Voralberga pójdą na marne? Co się stanie ze świerkową różdżką po rytuałach, które planował? Hej, trzeba jej było oddać, że tylko trochę podsłuchiwała rozmowę Swansea, całą resztę uwagi poświęcając kuli. Oczekiwała na znaki, symbole, obrazy zza mgły, jednak te nie nadeszły. Być może sam przedmiot do wróżenia zwątpił po tak mało precyzyjnym pytaniu? - Po Twoim dogadaniu się z Boydem spodziewałabym się już wszystkiego. - wyręczyła kulę, kręcąc głową z niekrytym rozbawieniem. Kto by przypuszczał, że ten konflikt wymagał obitych mord, aby zostać zażegnanym? - Mam w rodzinie wróżbitkę, ale... - po kilku kolejnych minutach wpatrywania się wgłąb kuli zrezygnowała z dalszych starań, bo nie udało jej się dostrzec zupełnie niczego. Czuła lekkie zażenowanie - czyżby była za mało spostrzegawcza, albo miała problemy ze skupieniem? Pozostało jej tylko westchnąć i wysłuchać, czy może Brewer miał dla niej jakieś wieści. - Wszystko przez głupie pytanie! - powiedziała jeszcze z obrażonym naburmuszeniem wymalowanym na twarzy i pokazała mu język, by chwilę potem bezradnie rozłożyć ręce. Jasnowidzki z Ciebie nie będzie, Davies.
Mam wrażenie, że wszystko jedno co bym powiedziała, Lucas robiłby to samo - uczył się. - To da się jeszcze więcej? - mówię z trwogą. - Nie wiem jakim cudem nie trafiłeś do Ravenclawu... - mówię pod nosem, chociaż dobrze wiem, że to nam, ślizgonom, przyporządkowuje się taką cechę jak ambicja. Każdy okazują ją w inny sposób - ja na przykład nie spędzam przed książkami tyle czasu, ale na pewno nie można powiedzieć, żeby mi jej brakowało. - Czekaj czekaj, chyba widzę coś jeszcze! - oświadczam chwilę później, kiedy okazuje się, że po tym jak przestaję się uparcie wpatrywać w kulę, coś się w niej pokazuje. I to w kolorach! Co prawda nadal nie widzę szczegółów, ale nie jest już takie zamglone jak wcześniej. - Hmm, czyżbyś to był ty w otoczeniu książek? Tak, zdecydowanie. Wygląda na to, że dla odmiany się uczysz. Ciekawe czy to wizja ciebie przed czy po egzaminach. - Wpatruję się dalej. - Interpretowałabym to jako ogrom wiedzy, którą już posiadasz. Na pewno nie musisz się więcej uczyć, bo egzaminy pójdą ci wyśmienicie, same W, w najgorszym wypadku PO. W taki sposób kończę przepowiadanie przyszłości, nikt nie powie, że nie było tutaj pozytywnego akcentu. A że na początku mówiłam negatywne rzeczy... a jak interpretować czarny dym? Słucham co mówi Lucas, bardzo ciekawa co może wypatrzeć w swojej szklanej kuli. - Przywiozę z wakacji psidwaka? Chyba wolałabym kuguchara... A widzisz coś jeszcze, jakieś otoczenie? Ciekawe gdzie tym razem pojedziemy - zastanawiam się, bo w sumie nie oczekuję, że @Lucas Sinclair takie rzeczy wypatrzy w kuli, chociaż podpowiedź czy to będzie bardziej las tropikalny czy plaża, również byłaby dobra.
kostki, ile widzę C-30%, 3 - czarnobiale Uśmiechnął się lekko do dziewczyny, gdy zgodziła się na współpracę z nim. Domyślał się, że raczej nikt nie marzył o pracy w duecie z profesorem. Na całe szczęście nie został zostawiony sam sobie i dziewczyna zgodziła się z nim współpracować. Spojrzał ponownie w kulę, gdy dziewczyna zadała swoje pytanie. A więc, jak pójdą jej egzaminy? Widział, że coś się w niej rusza, że dym powoli układa się w jakiś kształt, że wizja się klaruje, ale miał problem dostrzec coś konkretnego. Dodatkowo wszystko było w czarno-białej tonacji. Przygladał się temu w skupieniu, w końcu dostrzegając twarz siedzącej przed nim dziewczyny, ale z lekkim uśmiechem na twarzy. Żałował, że nie widzi więcej, ale podejrzewał, że jest w stanie już udzielić odpowiedzi dziewczynie. - Wygląda na to, że pójdą ci dość dobrze, ale nie widzę wszystkiego - odpowiedział z przepraszającym uśmiechem. Nie potrafił więcej powiedzieć, opierając się na tym jednym obrazie, ale coś mu mówiło, że wszystko pójdzie dobrze.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Hanael Whitelight
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 162 cm
C. szczególne : Jasne, niemal białe włosy, przeszywające spojrzenie
Skupiła się na wirujących w kuli kształtach, nie zwracając w ogóle uwagi na to co się dzieje dookoła. Nawet niespecjalnie słuchała odpowiedzi na swoje pytanie, tak bardzo zaabsorbowało ją to, co widzi. Uczniowie skrobiący na kartkach odpowiedzi na szybkie pytania, zawodnicy na miotłach, jedni łapali znicze, inni odbijali tłuczki, jeszcze inni wykonywali podania. Na wszystkich twarzach widać było skupione miny, ale w większości lądowali na trawie zadowoleni. Obserwowała to wszystko z fascynacją, zwracając uwagę na wyraźne kolory. Wizja była idealna. - Uczniowie wydają się zadowoleni, chociaż chyba woleliby od razu znać swoje oceny... Tak, myślę, że będzie ciekawy. - W końcu oderwała spojrzenie od szklanej kuli i spojrzała na nauczyciela, uśmiechając się delikatnie. Gdyby nie to, że nie była w żadnym stopniu wysportowana, to może nawet sama wybrałaby się na ten egzamin. Zapowiadał się dobrze. Wyglądało na to, że była w tym całkiem niezła. Może warto było sprawić sobie taką zabawkę i dowiedzieć się nieco więcej na tematy, które ją interesują..?
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
widzę coś? 4 - w końcu coś widzę Rozmowa, rozmową, ale należało skupić się przede wszystkim na kuli i wizji. Próbowała dostrzec w niej cokolwiek, zanim zacznie próbować łapać konkretne wizje. Jeśli do tej pory myślała, że wyciągnie z niej wspomnień jest trudniejsze od przyszłości jako takiej, w tej chwili zmieniała zdanie. Z początku nie szło jej zupełnie i już miała się zniechęcić, gdy w końcu dym nieznacznie się poruszył, a ona mogła dostrzec w nim jakieś kształty. Jeszcze niezbyt wyraźne, niespecjalnie przedstawiające coś konkretnego, ale były tam. Nie mogła powiedzieć, że wciąż zero kroku naprzód. Mimo to, nie była ucieszona. Słyszała mimowolnie, że innym idzie lepiej, że (o zgrozo) profesor widzi coś więcej w kuli niż ona, a przecież zajmował się miotłami. Nic, najwyraźniej kule nie były dla niej. Nie miała zamiaru szczególnie się z tym spierać, ani udawać, że jest inaczej, ale mimo to czuła nieprzyjemne ukłucia rozczarowania, że nie dostrzegała niczego więcej. Widać uraz po Domu Spokojnej Starości wciąż w niej tkwił.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Drugi post w tym etapie i kolejna próba na wizję: 1, faillll
Nie mogła spodziewać się niczego innego prócz spojrzenia, które poniekąd wyrażało zapewne zniesmaczenie, podejrzewając ją o brak umiejętności i olewczy stosunek do zadania, a z drugiej być może pobłażliwy uśmiech, przepełniony świadomością tego, że właśnie tak kończyły się próby rozczytywania przyszłości przez zupełnych laików. Postanowiła spróbować jeszcze raz i... z takim samym brakiem skutku, jak wcześniej. Westchnęła jedynie cicho, nie chcąc się Maxowi wciskać w paradę ani przesadnie go rozkojarzać. Pozostało jej obserwować i podziwiać, w jaki sposób on sam posługiwał się kryształową kulą i co potrafił wyciągnąć z ukazywanych mu znaków.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max nie przejmował się zupełnie tym, że Moe nie szło, w końcu nie każdy od razu był mistrzem, a nawet on nie był profesjonalistą, jeśli mowa o kryształowych kulach i miał się z nimi nieco, cóż, z dupy. Nie radził sobie z nimi jakoś rewelacyjnie, aczkolwiek też trudno powiedzieć, by nie wiedział zupełnie, co z nimi robić, czy coś tam, kurwa. Ale wcale nie były takie łatwe w obsłudze, jak mogło się postronnym wydawać. Spróbował jednak skoncentrować się na tym, co dokładnie widzi, bo naprawdę miał wrażenie, że pod szkłem coś się kotłowało, nie wiedział jednak jeszcze co i staral się to uchwycić, żeby dać dziewczynie jakąś odpowiedź. - Coś... mam, ale to się właściwie zupełnie nie trzyma kupy. I jest w czerni i bieli. To... wygląda jak pojedynek? Ale jest bardzo niewyraźny, więc trudno mi powiedzieć, co to dokładnie jest - stwierdził w końcu i potrząsnął głową, po czym spojrzał na Moe, koncentrując się na niej, bo już miał trochę dość siedzenia w tej szklanej kuli, która niebardzo chciała zdradzać mu swoje tajemnice, a przynajmniej tak właśnie mu się wydawało. - Daj spokój, Moe, szklane kule są dość gówniane i trzeba umieć z nimi gadać. O wiele lepiej idzie mi z tarotem - rzucił jeszcze w formie pocieszania, a później wstał, by zakończyś spotkanie. Stwierdził, że w czasie wakacji też pewnie coś zorganizuje, a jeśli ktoś ma pomysł na to, co chce robić albo nad czym popracować, to żeby do niego po prostu pisali. Do niego albo do Walsha, bo jakoś to ogarną, zawsze była też Moe, gdyby miała tylko taką chęć.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Już od samego śniadania ten dzień zapowiadał się ciekawie. Nim pojawił się na posiłku w Wielkiej Sali wszystko było normalnie. Wtedy też Craine dorwał jego i @Felinus Faolán Lowell i cały oburzony zaczął krzyczeć na nich, że mają się zająć tym okropnym plakatem na wieży. Początkowo Solberg nie miał pojęcia, o co może chodzić, ale w końcu jeden z młodszych ślizgonów wytłumaczył mu, że w nocy Irytek rozpostarł na jednej z wież transparent z karykaturą nauczyciela. Jako, że staruszek widocznie nie był w nastroju, Max zgodził się zająć tą sprawą. Niestety, gdy tylko wstał od stołu z zamiarem pójścia na wieżę zorientował się, że coś jest nie tak. Zamiast powiedzieć Felkowi, że on już idzie na miejsce, zaczął najzwyczajniej w świcie na niego ryczeć, jak osioł. Napisał więc puchonowi wiadomość, która przekazywała to, co powinna i przyszedł tutaj zobaczyć, jak naprawdę wygląda sytuacja. Wchodząc do wieży spotkał jednego z duchów, który rzucił mu bardzo dobrą radą, by po prostu użyć mioteł. Musiał jednak poczekać na Felka, bo był pewien, że sam nie da sobie rady. Szczególnie, że zaczął nabierać ogromnej ochoty na marchewki..
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Życie najwidoczniej go nie lubiło. O ile nie był debilem, o tyle jednak zrządzenie losu postanowiło zrobić z niego kurę. Już od rana miał ochotę na porządną strawę w postaci wszelkich dżdżownic, zbóż, nasion i innych tego typu; ochota na mięso natomiast zwyczajnie mu zbrzydła. Całe szczęście, że znajdował się w domu... po prostu sam. A przynajmniej do pewnego momentu sam, dopóki nie wpuścił matki poprzez frontowe drzwi, uśmiechając się tylko i wyłącznie na pożegnanie, by tym samym, przechodząc przez kolejne uliczki, stwierdzić, że spacer dla zdrowia się zwyczajnie nie uda i musi... no właśnie. Musi się teleportować, mimo wewnętrznej niechęci i niepewności spowijającej jego serce w sposób polegający na wywołaniu wrażeń bólowych. I o ile powstrzymał się przed Crainem, największym zjebem z Hogwarckiej Rady Pedagogicznej, przed udawaniem kury, o tyle jednak nie mógł się powstrzymać i zaczął gdakać niczym ptak, kiedy Maximilian na niego ryknął niczym osioł. Najwidoczniej nie tylko on ma z tym wszystkim problemy, dlatego, przy pozbyciu się karykatury Patoła z wieży, może być całkiem ciężko; byleby nie spaść z miotły, prawda? Posługując się listami i atramentem, napisał proste, napisane jak kura pazurem "Cześć" i tym samym, czekając na wszelkie możliwe odpowiedzi, przyglądał się dziełowi Irytka. Trzeba przyznać, iż mimo że poltergeist jest czasami tworem iście wkurzającym, to potrafi poprawić humor... a dla dłuższego gniewu nauczyciela od transmutacji był w stanie odbębnić karę.