Czasem można tu spotkać jakiegoś zabłąkanego ucznia, łazienka jednak nie cieszy się zbytnią popularnością, z prostego powodu - zamieszkuje ją wyjątkowo płaczliwy duch - Jęcząca Marta. Na jednej z umywalek dostrzec można mały rysunek węża, dzięki któremu, jak głosi legenda, można otworzyć przejście do Komnaty Tajemnic.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz - 17:53, w całości zmieniany 1 raz
- Jest: Alohomora - powiedziała ze śmiechem, wyciągając różdżkę w kierunku wielkich, okrągłych drzwi - Potter... Wydaje mi się, że większośc za niego robiła Pani Weasley(Hermiona) niż on sam. Choć nie powiem Pan Weasley, też mu zapewne pomógł
- Chyba tak - odpowiedziała zdziwiona, zazwyczaj ludzie podziwiali Pottera. Weszła do wielkiej komnaty, po obu stronach stały marmurowe pomniki węży. - Popatrz! - krzyknęła wskazując na wielkiego gada na środku pomieszczenia.
Niesmak wypełnił jej całe ciało. Zbierało się jej na wymioty i czuła wielką gulę w gardle. Bazyliszek- wielki potwór leżał martwy na środku wielkiej komnaty z kolumnami. Zostały po nim tylko kości oraz kawałki skóry, na który natknęła się wcześniej Cassie. Przełknęła głośno ślinę, podchodząc do szkieletu. - To co bawimy się w antropologa?
- Jasne - odpowiedziała, choć na jej twarzy malował się niesmak, a dzisiejsze śniadanie podchodziło jej do gardła. Dotknęła zimnej skóry węża z obrzydzeniem, przejechała ręką po jego zimnej skórze. Poczuła, że skóra twardnieje, mimowolnie cofnęła rękę. - To obrzydliwe - szepnęła blada.
Objęła ją lekko i odciągnęła od trupa. Spojrzała na bladą cerę ślizgonki i oczy jakby straciły wyraz. - Hanna, nic Ci nie jest?- spytała z troską, patrząc na bladą dziewczynę. Odwróciła jej głowę od węża, tak, że patrzyła na fotannę.[tam coś było z wodą, nie?:p] - Spokojnie, on Ci nic nie zrobi...- starała się mówić powoli i być opanowaną, lecz smród oraz sama wizja wielkiego potwora przerażaja ją.
Oddychała głęboko, przez chwilę myślała, że będzie zmuszona siedzieć przy gadzie zawsze. - Trochę mnie zemdliło - zaśmiała się - Nie jestem przyzwyczajona do takich widoków.
- Wiesz, może będzie lepiej jak obmyjesz twarz wodą.- stwierdziła, ostrożnie prowadzjąc ją do pięknej fotanny. Urzekła ją figurami, które zapewne musiał wyrzeźbić bardzo utalentowany rzeźmiarz.- I co, Panno Glau, chyba będziemy się zbierać. Widok trupów nie wpływa korzystnie na Ciebie- rzekła głosem pełnym troski. Dla Cass moze i wydawało się to dziwne, ale przez rodziców straciła czuć obrzydzenie. Pozostał tylko lekki niesmak i strach, że przestała być człowiekiem, lecz jego postawę próbowała nadrobić na codzień.
Przemyła twarz wodą. - Tak to chyba będzie dobry pomysł - wyszczerzyła zęby - Zastanawiam się tylko, jak wrócimy? - nagle oświeciło ją, nie miały jak wrócić.Westchnęła zrezygnowana, a jej czoło zmarszczyło się.
Spojrzała z troską na dziewczynę i odgarnęła jej rude kosmyki włosów, by nie ich nie zamoczyła. - Nie martw się, Hanna, jedno zaklęcie i będziemy z powrotem, lecz pospieszmy się. Robi się coraz zimnej- dodała, siląc się na uśmiech. Bardzo martwiła się o Hannę, może nie powinna była tutaj ją ciągnąć za dłoń? Jakieś dziwne poczucie winy owładnęło jej ciałem. Objęła Hannę ramieniem i ruszyła ku wyjściu, pamiętając o wymówieniu: Alohomora. Obserowała jak olbrzymie mechanizmy przesuwają się, aby mogły wyjść z komnaty. - Musimy tylko dojśc do tamtego tunelu, gdzie spadłyśmy- powiedziała miłym głosem.
- Jasne - uśmiechnęła się - Nie patrz tak na mnie - roześmiała się - Nie umieram przecież. - Poszła tunelem razem z dziewczyną. Idąc tunelem przyznała blondynce rację, robiło się coraz chłodniej. Marzyła o ciepłym posiłku i własnym łóżku.
- Przepraszam, po prostu się martwię- powiedziała wymijająco, wciąz obejmując dziewczynę, gdy doszły do tunelu, spojrzała w górę. Zaczęła czuć, że jest niesamowicie spragniona i marzy jej się ciepła herbata. Tęskno patrzyła w górę.- Już, tylko chwilka- rzekła bardziej do siebie niż Hanny- Skieruj różdżkę na ziemię i powiedz: Ascendio. Powinno się udać.
Zrobiła to co kazała Cassie, poczuła jak coś szarpnęło nią. Otworzyła oczy i z powrotem była w łazience. - Ohh, o niczym tak nie marze jak o herbacie - szepnęła - Idziemy do Wielkiej Sali? - zapytała, uśmiechając się szeroko.
Gdy usłyszała głos Hanny z góry, uśmiechnęła się. Różdżkę skierowała na ziemię i szepcząc cicho, wypowiedziała zaklęcie(wyżej wymieniłyśmy;p). Poczuła szarpnięcie i jakaś niewyobrażalna siła sprawiła, że wylądowała obok Hanny w łazience. - Jasne, ale najpierw trzeba zamknąć komnatę- spojrzała za siebie.
Spojrzała na dziwne rozstawienie umywalek. - Zamknij się - wysyczała, ku jej radości umywalki wróciły do pierwotnego stanu. Hanna nadal czuła wilgoć w butach. - Hej, muszę się przebrać - jęknęła - Jestem cała morka
Przyłożyła dłoń do brody i zamyślona wpatrywała na zamykajace się umywalki. Zachichotała cichutko. - Mi to mówisz?- obróciła się wokół własnej osi, pokazując przemoczone ubranie po nieszczęsnym wypadku- To co za 10 minut w WS?- spytała unosząc lekko brew.
- Jasne - uśmiechnęła się radośnie, widząc jak z puchonki kapie woda. - Do zobaczenia. - wybiegła z łazienki dygocząc z zimna. Po twarzy spływały jej strugi wody, a z ubrań kapała woda.
Podeszła do umywalek i jeszcze raz dotknęła figurki. Cofnęła rękę, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Przejechała dłonią po obojczyku, dotykając lekko naszyjnika. Uśmiechnęła się i skierowała do wyjścia, marząc o gorącej herbacie.
Angie dotknęła klamki od drzwi prowadzących do łazienki jęczącej Marty. Dziś była, o dziwo, sucha. Widocznie nikt nie wyszedł z niej tego popołudnia mokry, jak miało zwyczaj, gdy duch dziewczyny miał nadzwyczaj zły humor. Tak, nadzwyczaj, bo każdy wiedział, że dobrego humoru to ona nie miała nigdy... no, przynajmniej ci, którzy uczęszczali do Hogwartu od jakiegoś czasu. - Jest tu ktoś? - głos Angeli rozniósł się po łazience, a ona zrobiła kilka kroków na przód. W powietrzu dało się wyczuć zapach jakichś perfum.
Bell szła korytarzem. Z wieży Krukonów miała zamiar pójść do Wielkiej Sali gdzie mogłaby spotkać kogoś znajomego. Akurat przechodziła koło łazienki, gdy usłyszała jakiś głos. I to z łazienki Marty, do której raczej nikt nie zaglądał. Ona, jak to ona, nie zastanawiając się długo postanowiła sprawdzić kto to. Uchyliła drzwi i weszła do środka, rozglądając się. Nagle pudełka które teraz trzymała jedno na drugim, zachwiały się, i to górne zleciało na podłogę. Całe szczęście nic nie wysypało się ze środka. Ale w tym momencie Bell zobaczyła właścicielkę głosu, który słyszała z korytarzu. - Cześć Blodnie, jak miło cię znowu widzieć - powiedziała, sztucznie się uśmiechając.
Panna Davis odwróciła się gwałtownie słysząc huk, spowodowany przez upadające pudełka. Przed oczami ukazała się jej sylwetka rudowłosej dziewczyny, która poznała wczoraj. Zaraz, jak to jej było? Vivien czy Bell? Zapytała sama siebie w myślach. Kojarzyła ją jako tą fajniejszą Krukonkę, mimo, że ta odjęła jej kilka punktów. Zapewne to dlatego, że miała ten smak ulubiony przysmak co ona... Ach ten czekoladowy blok.... - Co ty tu robisz? - odezwała się - no i tak, hey, hey - szybko się zreflektowała.
- Słyszałam, ze kogoś wołasz, więc... tak zajrzałam. Z ciekawości. Poza tym, to raczej ja powinnam się ciebie o to zapytać... - Wiesz, ze dzisiaj Tłusty Czwartek? - zmieniła temat. - Chcesz pączka? Albo faworka. Mam całe dwa pudełka, a Randy coś odechciał.
- Już? Ale szybko mija ten czas, jeszcze pamiętam jak świętowałam nowy rok - popatrzyła bezwiednie w sufit - no czemu nie, jak częstujesz, to wezmę. Dzięki - wyciągnęła rękę w kierunku pudełka i wyciągnęła jednego - z czym są? - wyszczerzyła się. Ruda rozwaliła ją tym pytaniem, a tak właściwie to ona nie jadła nic od śniadania, więc była głodna. - w sumie to fajnie, że wpadłaś, z nikim nie gadałam od rana. Chyba nikt poza ślizgonami za mną nie przepada - wysiliła się na szczerość.
Powstrzymała się z komentarzem na temat lubienia. - Ej, ej - zabrała jej pączka i wsadziła z powrotem do pudełka. - Ale może nie tutaj, ok? Widziałaś kiedyś, żeby jeść w łazience? Jeszcze ci upadnie na podłogę, wymaże się w nie wiadomo czym i będzie do wyrzucenia. - Nie wiem z czym. Dostałam od skrzatów.
Blondynka wzruszyła ramionami, było jej to obojętne, i tak wchodząc do tej łazienki nie miała konkretnego planu na to co będzie robić. Liczyła, że coś samo przyjdzie... no i w sumie przyszło. - Ech, no spoko. To co? Do Wielkiej Sali, czy jak? - spytała bezbarwnym głosem i przeczesała włosy ręką - mam nadzieję, że chociaż niektóre są z czekoladą. Tak ją lubię. Mmm... - ruszyła w kierunki drzwi. - wybacz, ale nieść ci nie pomogę, jeszcze wyjdzie na to, że jestem miła - przewróciła oczami, ale za to otworzyła drzwi na oścież - ruszaj.
Emma weszła do łazienki nie zwracając uwagi na inne osoby przebywające w tym pomieszczeniu. Tym bardziej samego ducha Jęczacej Marty. Spokojnie podeszła do umywalki i spojrzała w lustro. Oczywiście jak zwykle, jej włosy roztrzepane, potargane. Już dawno miała coś z tym zrobić. No ale przecież ich nie obetnie. Co to to nie. Odwróciła wzrok od lustra i skupiła się na dokładnym umyciu rąk.
Przechadzka po drugim piętrze doprowadziła pannę Davis ku łazience, należącej, tak jakby, do Jęczącej Marty. Mmm... słodko, rozmarzyła się na myśl jak tym razem wkurzy tą dziewczynę, a raczej ducha. W końcu ona się tak szybko denerwowała, a to było takie zabawne. Dotknęła klamki od drzwi, i chwilę później była już w środku pomieszczenia. Na podłodze pełno było wody, a także walających się gdzie nie gdzie części od... Davis sama nie wiedziała od czego są niektóre z tych części. - Maaarta! - zawołała z nadzieją, że duch się pojawi, a ona będzie mogła ją wyśmiać, ale jakoś nie przybywała. Czyżby tym razem rozpoznała ją po samym głosie i dlatego nie miała zamiaru się pojawić? A może znów ukryła się w łazience dla prefektów, z zamiarem podglądnięcia kogoś? Tego Angie nie wiedziała, ale zamierzała jakiś czas sobie posiedzieć w łazience i poczekać na ducha. Podeszła ku głównym zlewozmywakom i zaczęła oglądać jeden z wizerunków węży.