Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Adrian wszedł do klasy, spostrzegł dziewczynę i parę innych uczniów -Pewnie nikt mnie nie polubi. Nigdy z nikim się nie zaprzyjaźnię - pomyślał smutno po czym podszedł do uczniów. -Cześć - powiedział niepewnie. Co tutaj robicie?
- Kompletny brak pomysłów - mruknęła w odpowiedzi. Gdyby się wysiliła, to może i by coś wymyśliła, ale teraz nie miała ochoty. Zastanawiała się, jaką muzykę będą grać. Oby nie okazało się, że hip hop, a Vera będzie musiała rapować! Stawiała raczej na rocka lub coś w tym deseniu. Nagle do sali wszedł jakiś Puchon. Raczej nie był kimś z zespołu, bo nie zadawałby takich pytań. - Obmyślamy plan spalenia szkoły - odpowiedziała wywracając oczami.
Wpadł dużo spóźniony. Nie mógł się wcześniej wyrobić. Wbiegł do klasy i spojrzał po wszystkich. - Sorry za spóźnienie coś mi wypadło. Wydyszał i usiadl na jakimś pustym krześle. Spojrzał po wszystkich i zdjął swoją gitarę z pleców.
- I rozpętania wojny z Niemcami. - Dodała Ruby, kiedy ślizgonka odpowiedziała chłopakowi. - Indywidualizm. Wafers. Putz. Lefevre - Utile. Powrót taty. Dzieci Napoleona. Cierpliwości. Supernation. Na szydełku. Żelatyna. Proces. Determinacja. Na ratunek. - Ruby mówiła wszytsko co przyszło jej na myśl. Aż sama się zdziwia ile z tego mogłoby zostać nazwą zespołu. Puchon raczej nie mógł się po tym domyślić o co chodzi, więc się nie obawiała.
-Hey Maxym... Wybaczam- Powiedziała zirytowana, po czym spojrzała na jakiegoś puchona, którego nie kojarzyła. -Właśnie pytałam o nazwę- Przekartkowała znów notes. -Myślałam o... Blood albo po prostu Krew- Podobała jej się ta nazwa. Może nie do końca oddawała charakterek zespołu, ale była taka... trochę oryginalna. -A co do muzyki granej przez nas, to jaka wam przypada do gustu? Zaśmiała się słysząc Ruby i zapisała je. -Co wy na którąś z jej propozycji?
Adrian podszedł do Connie i spytał: -Nie mam żadnych znajomych... Może wyskoczylibyśmy gdzieś razem? -powiedział. Widząc zdziwienie Ślizgonki dodał: - Dobrze by było kiedy Ślizgonka i Puchon byliby przyjaciółmi - odpowiedział po czym zastanawiał się co powie Connie. -Pewnie nie będzie chciała, jak każdy - pomyślał ze smutkiem.
Spojrzała na chłopaka nie lada zszokowana. - Akurat ze mną? - Spojrzała na reakcję reszty. To zdecydowanie było... dziwaczne. - Chętnie... ale może później- Dlaczego się zgodziła? Z szacunku do tej bezpośredniości chłopaka. Zdecydowanie mało było takich osób. - Masz imię? - Spytała zaciekawiona.
- Błagam nie rap. - Ruby zrobiła duże oczka. Pop jeszcze ujdzie. Ale rap jej nie odpowiadał. I disco oraz techno. To ją odrzucało. - I nie disco, ani techno. Płosę! - Ruby była przerażona wizją siebie śpiewającą albo grającą do takiej muzyki. Mogłaby się załamać nerwowo. - Wszytsko inne ujdzie w tłoku. Ruby w sumie nie spodziewała się rewelacji, co do stylu muzycznego. Bała się jednak co może zaproponować David. Już samo to jak tańczył wydawało jej się udręką. - A co do blood, to szczeże mówiąc. - Ruby spojrzała na swoją gitarę. - Mało oryginalnie. Spojrzała na Adriana i zastanawiała się czy Connie da mu zaraz po głowie notatnikiem czy zemdleje. Co on właściwie wyrabiał. Nawet Ruby ze swoją nieskończona tolerancją i wyrozumiałością wydawało się to narzucanie obleśne.
Chłopak nie mógł uwierzyć w słowa Connie. Był bardzo zdumiony. ' -Tak mam imię. Jeśli chciałabyś je poznać to jest to: Adrian - odpowiedział chłopak. Mógłbym... Tutaj lekko się zawahał. -Czy mógłbym przyłączyć się do waszego zespołu? - spytał lekko zaniepokojony.
pomyślał przez chwilę po czym powiedział. - Może będziemy się nazywać Tears and Pain. A możemy grać starego dobrego rocka i metal. Spojrzał po wszystkich i czekał czy pomysł się przyjmie. Spojrzał na Puchona. Nie lubił chłopaków, którzy udawali pokrzywdzonych i dotkniętych przez los aby wzbudzić litość w dziewczynach. Głupi Dupek.
Ostatnio zmieniony przez Maxym Angoler dnia Nie Paź 17 2010, 21:10, w całości zmieniany 1 raz
-Aha rozumiem... Chcecie żebym wyszedł... - oznajmił ze smutkiem. Dobrze nie ma sprawy - powiedział po czym jeszcze raz spojrzał po wszystkich uczniach a szczególnie przyglądał się Ruby, która także była Puchonką i zmierzał w stronę korytarza z Pustej Klasy.
- Jeżeli to ma być hip hop i ja będę musiała rapować, to się wycofuję - oznajmiła nieco ożywiona - Osobiście wolę grać rocka, rocka alternatywnego.. No coś w tym deseniu. Metal też może być. Jeszcze raz spojrzała na dziwnego puchona. I ktoś taki miałby grać w ich zespole? - Jeżeli moje zdanie tu się liczy, to ja się na to nie zgadzam. Chociaż, zależy, jakie masz umiejętności - co do jego zdolności, to była niemal pewna, że były niewielkie. I tak z wolnych miejsc został tylko chórek. Nazwy! Praktycznie żadna z nich nie podobała się Verze. Co jak co, ale to musi być coś wspaniałego! Pod tym względem czerwonowłosa była zdecydowanie wybredna. - Tears and Pain jest zbyt oklepane - mruknęła - Nazwa dosłownie jak z jakiegoś emowskiego zespołu, który gra piosenki o bardzo smutnym i żałosnym życiu.
- No nie wiem Adrian, a grasz na czymś? Śpiewasz?- Spytała cicho. Żal jej się zrobiło tego chłopaka. Wyglądał na bardzo skrzywdzonego przez życie. Gorzej od niej, a to rzadkość. -Na pewno nie będziemy grali kilku rzeczy z tego, co wymieniła Ruby i Reggae! Ale najlepiej metal i rock, oraz jakiś zalążek popu- Spojrzała na zegarek. Czyli tylko kilka osób traktuje to na poważnie? Doskonale. -A tak właściwie podoba mi się nazwa Lefevre - Uśmiechnęła się do Ruby. Pomysłowa dziewczyna. Przyda się, na pewno. Spojrzała na menadżera, co on o tym myśli? -Ver, co do twojego zdania to liczy się tu... no mało. Najbardziej moje i David'a - Podsumowała. Irytowało ją to ciągłe marudzenie, ale zignorowała. -Dzisiaj chyba nie da rady zrobić jakiejś poważnej próby. Jak widzicie za mało nas
Wpadł do sali zdyszany, poprawiając sobie futerał na ramieniu. - No tak, bo mi oczywiście nikt nie przypomniał! - zakrzyknął się rozżalony, podchodząc do Connie i karcąc ją za to wzrokiem. Przyjrzał się także reszcie ludzi... nie sądził, że będzie ich aż tylu... dojrzał tego wkurzającego puchona i ledwo powstrzymał komentarz typu "a ten co tu robi?!" ... Był też Jonatan i Vera, i jeszcze kilka osób... Przysiadł gdzieś z boku, wiedząc, że nie jest w temacie... wolał na razie posłuchać.
Adrian upadł przed Pustą Klasą. Leżał. Nie oddychał. W klasie nadal panował szum. Co się mogło stać? Czy powtórzy się historia sprzed około 15 lat, kiedy to w Hogwarcie panowali wielcy czarodzieje? Adrian nadal leżał. Nikt o tym nie wiedział. Czy on żyje? Tego nie było wiadomo.
- To może Silence Shout. Podsunął jeszcze raz a nóż to podejdzie. Tego nie wiedział. Z nudów zaczął grać Tears in Heaven na swojej gitarze. Przy okazji śpiewając. Nie miał co robić, a to go trochę uspokajało.
Za bardzo się zagapił w Veronique, żeby zauważyć co się wcześniej wokół niego działo. Dopiero po kilku minutach oprzytomniał. Ciekawe, co go tak właściwie ominęło. Zastanawiała się trochę nad nazwą. -Jestem za tym, co wymyślił Max- Powiedział niepewnie, chociaż nie miał pojęcia co chłopak wymyślił. Ah, on tak czasem miał. Zacinał się praktycznie bez powodu. Zaraz... Teraz był powód. Zniewalająca piękność na kilka kroków od niego. Westchnął.
Spojrzała na Namidę. No wreszcie jakieś towarzystwo dla niej! Ktoś normalny. -Cześć- Uśmiechnęła się lekko i ucałowała jego policzek na powitanie. Następnie odsunęła się. -Nie bij!- Lekko podniosła głos, lekko się kuląc. -Nic cie właściwie nie ominęło- Dodała na swoją obronę- Wybieramy nazwę na razie.
Zobaczył zniewieściałego Puchona leżącego przy drzwiach. Podszedł do niego i szturchnął. - Wstawaj. Nie rób sobie jaj. Kiedy nie odpowiadał Max wyjął różdżkę i mruknął. - Aquamenti! Z jego różdżki wytrysnął strumień lodowato zimnej wody i trafił Puchona w twarz. Może to go otrzeźwi.
Kiedy Namida zauważył, jak Jonatan patrzy na Vere, aż skrzywił się lekko... Wiedział już, że coś tam gdzieś między nimi jest, ale żeby tak serio!? Cały jego plan o tym, jakby tu uwieźć drugiego Tenebresa chylił się ku upadkowi... Nazwa? ... Mógłby zaproponować coś z japońskiego, ale pewnie by się nie przyjęło, a nic innego nie przychodziło mu do głowy... Poza tym, czuł się jakoś dziwnie nie na miejscu... Kiedy był w większej grupie coraz ciężej było mu się odnaleźć...
Spojrzała za drzwi. Boże, co jest? Czy w tej szkole nie ma już normalnych, zdrowych i trzeźwych umysłowo osób? Patrząc na to wszystko coraz bardziej żałowała, że nie jest znów w Beauxbatons. Tam nie miała osób za bliskich, ani takich wielkich wrogów. Nikt się nagle nie przewracał i nie zagadywali jej osoby, których nie trawiła. Zacisnęła palce na swoim notesiku. -Może by zakończyć na dzisiaj to przedstawienie? I tak nic nie wymyślimy- Spojrzała na Namidę. Myślała, że on akurat będzie bardzo kreatywny.
Kiedy i jego zaklęcie nic nie dało sprzedał kopniaka Puchonowi i wrócił do reszty. - Moje propozycje nazwy to Tears and Pain oraz Silence Shout. Nic innego nie mam. Odrzekł i jeszcze raz spojrzał na zniewieściałego, po czym usiadł.
- A może zostaną tu po prostu osoby, które naprawdę chcą się tym zająć, a nie tylko są tu, a gówno robią? - zaproponował zaraz po Connie, trochę zirytowany tym, co się tu dzieje... Połowy z tych ludzi w ogóle nie kojarzył, wiedział tylko, że ma grać, a nie miał pojęcia, na jaką cholerę tyle ludzi... Mają stworzyć szkolny zespół, a nie orkiestre!
-Jestem za Silence Shout...- Powiedziała pewnie. Musiał jeszce tylko usłyszeć opinię menadżera, czy ta nazwa się do czegoś nadaje. Zerknęła na Namiego. Była tak samo zirytowana jak on, ale starała się trzymać jeszcze spokój. W końcu niezacznie krzyczeć. To by jej zdarło gardło i zniszczyło opinię w miarę spokojnej osoby. Spojrzała na brata ze wściekłością. No niech on się przestanie gapić na Ver. -Nami trzymaj mnie bo go zabije... - Mruknęła do przyjaciela. Zakochał się... Miło. ALE CZEMU W VERONIQUE!!!
- W sumie, z nazwą możemy jeszcze zaczekać... - mruknął cicho, usadawiając się nieco wygodniej. Kiedy usłyszał głos Connie, na początku nie zajarzył, o co chodzi, ale kiedy przeniósł wzrok tam, gdzie ona, sam się skrzywił... - No co to nie powiesz... - prychnął cicho. Jemu samemu też to się nie podobało, ale nic na to nie mógł poradzić...
Klapnęła obok niego. -Najpierw go zabijemy, potem zakopiemy, potem odkopiemy, potem ożywimy, odetniemy łeb, zakopiemy, odkopiemy, ożywimy i zakopiemy żywcem!- Powiedziała po kolei jak wyglądał jej ówczesny plan wykończenia Jonatana. -A może wtedy Ver się załamie i się powiesi! Dwie pieczenie na jednym ogniu.