Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Przestała. Po prostu stała wtulona w jej plecy. - Chuck się znalazł, jest w szpitalu, nie wiem, czy z tego wyjdzie. - rzekła krótko, na nic więcej ją nie było stać. Przez całe zamieszanie z bratem błądziła, czując się wyjątkowo niekomfortowo na tym świecie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak cieszy się z tego, że to już koniec szkoły.
Obróciła się do niej przodem tak, ze ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Przez krótką chwilę wpatrywała się w kolor jej tęczówek próbując się doszukać jakichkolwiek emocji, jednak była zbyt zajęta interpretowaniem jej słów. Miała tyle pytać co do stanu jej brata lub jego tajemniczego zaginięcia, jednak nie chciała zamęczać nimi dziewczyny. - Jeśli jest choć w połowie tak silny jak ty to da radę. - Odpowiedziała zaszczycając ją delikatnym uśmiechem.
Co to ma być na Merlina?! Kazuo skrzywił się okropnie, obejmując Christy. Spojrzał w jej oczy przepraszająco i ruszył w stronę dwóch obściskujących się dziewczyn. Nie, przecież nie był homofobem, on po prostu nie tolerował takiego widoku. Stwierdził, że zaprzecza sam sobie. Chrząknął. - Gołąbeczki, sala jest zajęta. - rzekł krótko i rzeczowo, chłodnym tonem. Zerknął na dwie dziewczyny. Były piękne, dlaczego nie miały mężczyzn?
Musnęła dłonią jej policzek. - Jestem słaba, Ann, nawet nie wiesz, jak bardzo - przyznała, nie potrafiąc zliczyć na ręku rzeczy niedozwolonych, których się dopuściła. Hanna była taka kochana, cudowna... Nagle musiał ktoś przerwał. Zebrała się w niej cała złość, jaką tylko miała w sobie przez tyle dni.
Pokręciła przecząco głową i roześmiała się radośnie.Wzrokiem zlustrowała długowłosego chłopaka, któremu najwyraźniej nie spodobało się, że ktoś oprócz niego zajmuję tę klasę. - Skoro Ci przeszkadzamy. - Odparła tonem pozbawionym emocji i obdarzyła chłopaka figlarnym uśmiechem. - Już nas tu nie ma. Choć Cass. Chwyciła jej zimną dłoń i pociągnęła za sobą, co jakiś czas nie pewnie spoglądając na jej rysy twarzy. Czy tylko się jej wydawało, że był zdenerwowana ?
Stanęła przed pustą klasą. Oczywiście, że była zdenerwowana! Jakiś chłopak nie będzie mówił jej, co ma robić. Fuknęła tylko pod nosem, że jest gumochłonem, a do tego zatrutym gumochłonem. Odgarnęła kosmyki na bok, bowiem i one chciały ją podenerwować. - Hanna... Tak naprawdę chciałam z Tobą poważnie porozmawiać, może udamy się na błonia? - spytała delikatnie, teraz przyszedł czas na najtrudniejszą część wieczoru.
- Tam jest spokojnie. - Mruknęła kiwając twierdząco głową. - Chodźmy tam. Oblizała koniuszkiem języka dolną wargę i zeskoczyła z pierwszego stopnia schodów co jakiś czas zerkając czy podąża za nią dziewczyna. Właściwie nie chciała wiedzieć o czym chce z nią porozmawiać puchonka. Bała się. Samego tematu rozmowy, a może nawet tego, co może się po niej stać. Odwróciła głowę do tyłu i posłała Cassie sztuczny uśmiech. Wcale się jej na te błonie nie śpieszyło.
- Ann, stój - rzekła cicho, ujmując jej dłoń. Nie wiedziała od czego zacząć - Możemy być tu, na błoniach jest gorąco - złość odeszła w zapomnienie, a na jej miejsce przyszedł wstyd. - Hanno... jesteś cudowną dziewczyną, niesamowicie inteligentną, piękną. Przeżyłam z Tobą naprawdę cudowne chwile... - nie mogła opisać słowami, jak było jej ciężko. - Ale chyba musimy się rozstać - spuściła wzrok na dół. - Przepraszam.
Rudowłosa popatrzyła na nią badawczo i dopiero po chwili skinęła w jej stronę delikatnie głową. - Skoro chcesz zostać tutaj. - Odparła wzrokiem błądząc po jej twarzy. Przez krótką chwilę przyswajała sobie informację jakie płynęły z ust dziewczyny. Otworzyła szerzej usta i rzuciła jej spojrzenie przepełnione ni to smutkiem ni to gniewem. - Masz rację. - Odparła głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji i uśmiechnęła się przesłodko. Przez chwilę zastygła jak woskowa figura z tym sztucznym uśmiechem przylepionym do twarzy. - Czułam, że nam się nie układa. Trzeba było to skończyć już dawno temu. Kłamała tak wspaniale, że można by było uznać to za sztukę. W jej głosie można było wyczuć spokój zbyt fałszywy, aby mógł być prawdziwy.
- Hanna, nie staraj mi się teraz pokazać, że nie masz uczuć, zdążyłam Cię poznać - rzekła, zerkając w jej oczy. - Nie chcę Cię dłużej ranić, tak naprawdę mało się spotykamy, jest wiele problemów, wiele błędów popełniłam. Wierzę, że znajdziesz sobie taką dziewczynę, która doceni Cię bardziej ode mnie i która da Ci szczęście, którego nie potrafiłam Ci dać.
Uniosła brew w górę i spojrzała przelotnie na dziewczynę. Uśmiech znikł z jej twarzy momentalnie, a dłoń powędrowała w kierunku dużej kieszeni spodni w której skutecznie się ukryła. - Dałaś mi dużo szczęścia Cass. - Odparła uśmiechając się figlarnie, tym razem szczerze. - Dziękuje.
Zaśmiała się gardłowo. - Nie dziękuj mi za zmarnowanie Twojego czasu, Ann. Będę do Twojej dyspozycji... Więc jak będziesz chciała pogadać, pomilczeć czy coś... pisz. - powiedziała niepewnie, ucałowała jej polik i poszła w stronę schodów. Otarła łzę z policzka.
- Jasne. - Odparła melodycznie opuszkami palców przelotnie muskając miejsce gdzie przed chwilą Cass ją pocałowała. Trudno było się jej przyznać nawet przed samą sobą jak bardzo cierpi. Odczekała aż burza loków puchonki zniknie w przejściu zabierając wraz ze sobą woń świeżych truskawek i szybkim krokiem skierowała się w stronę lochów po drodze dłońmi hamując cieknące z oczu łzy.
Connie, ciągnieta jak zwykle przez Namide przekroczyła próg pustej sali. Było tutaj tak dużo kurzu, że zbierało jej się na kichanie, a w kącie zauwazyla nawet malego pajaczka. Postarala sie wyrzucic akurat ten widok z pamieci i usmiechnela sie lekko do towarzysza. -No, to masz jakiś harmonogram ćwiczen na dzis?- spytala strzepujac szary proszek z jednej z lawek i siadajac na niej. W koncu nie wytrzymala i kichla mocno, a kurz uniósł sie w powietrze.
Nami sięgnął po różdżkę, i zaklęciem Chłoszczyść wyczyścił sale... nie do końca, nadal było widać, że od dawna nikt jej nie używał, ale i tak było lepiej - Właściwie, to na bieżąco robię plan. Ale zwykle robię jakieś 20 pompek, 20 przysiadów i 50 brzuszków i tak kilka powtórzeń. Kiedy schował różdżkę, zdjął szkolną szatę i ściągnął, i tak obcisły podkoszulek. Wyciągnął też pasek ze spodni, które chociaż obcisłe to i tak zlatywały mu z bioder.
Przyjżała mu się. No chłopak był całkiem całkiem. Zwyczajna dziewczyna zapewne użyła by określenia "ciacho". Odwróciła na chwilę wzrok żeby nie bylo, że się na niego gapi. -No, to w razie czego służe pomocę- Powiedziała zakładając na nogę i znów odwracając wzrok w jego stronę, tym razem jawnie smigajac wzrokiem po kazdym kawalku jego ciala.
Namida, jakby kompletnie zatracając się w ćwiczeniach, najpierw zaczął rozciągać ramiona, odchylając je na przemian w górę i w dół, i na boki. Później ułożył się na ziemi i zaczął robić pompki, nie za szybko, ale w swoim tempie. Wiedział, że musi uważać, żeby się nie przeforsować, bo wtedy mógłby mieć problemy z mięśniami. Nadal nie odrywając się od ćwiczenia, uniósł nieco głowę, by dojrzeć Connie. Aż się uśmiechnął widząc, jak go obserwuje... chyba aż za bardzo to lubił...
Zaklaskała w dlonie z lekkim uśmiechem widząc jego popisy. -No, ja ty bym nawet jednej pompki nie zrobiła. Pewien podziw- powiedziała po czym zeszła z ławki i położyła się na prawie czysej ziemi. Tak było odrazu wygodniej, chociaż miała małą obawę przed tym, że zasnie. Nadal się przypatrywała.
- A tam, kwestia przyzwyczajenia... - powiedział skromne, chociaż wewnątrz aż promieniował radością. Odkąd nie ćwiczył z ojcem, tylko sam, nie miał go kto chwalić za postępy. Namida ułożył się na plecach i zaczął robić półbrzuszki, napinając mocno mięśnie brzucha, których praca była widoczna pod skórą.
-Będę sie musiała podszkolić, bo ci przyjacielu nie dorównam- mruknęła zamyslajac się na chwile- chociaż nie, bo mi z piersi zejdzie... Na chwile zamilkła po czym dodała lekko wystraszonym głosem -Chyba nie powiedziałam tego na głos?!
Nami aż położył się z powrotem na plecach i zaśmiał głośno - O tak, stanowczo powiedziałaś to na głos! - nie mogąc się powstrzymać, aż przewrócił się na bok i skulił, łapiąc na brzuch, śmiejąc się cały czas... dopiero po chwili zdołał się opanować, i chociaż nadal chichotał, powiedział spokojnie - Ale nie martw się, to będzie tajemnica.
Widząc jak chłopak prawie sie turla ze śmiechu przewróciła oczami instynktownie, chociaż z uśmiechem na twarzy i lekkim zakłopotaniem. -Wspólna tajemnica. Zla jędza Connie nie cwiczy bo jej z piersi zejdzie- zaczęła się smiać, chociaż cicho to jednak. -Chyba nie do końca ci pomagam w tych cwiczeniach. Bardziej przeszkadza- powiedziała nadal rozbawiona.
- To nic... od dawna nie miałem tak dobrego towarzystwa. - Nami na razie podniósł się i usiadł po turecku, odchylając się w tył i podpierając dłońmi. Krótka przerwa nie zaszkodzi... - A poza tym, dostałem list z domu. - zagadnął, chcąc się podzielić dobrą, a może i nie, wiadomością - Negai przyjedzie do szkoły za kilka dni. Zachorowała i musi trochę poczekać. Wiesz, ona w ogóle miewa problemy ze zdrowiem... nie wiem, jak to było, bo byłem wtedy w szkole, ale struła się jakimś wywarem który sama przygotowała, i od tamtej pory często choruje.
-Dobrego towatrzystwa?- powtórzyła za nim pytajaco i lekko usmiechnęła się widząc, jak przerywa ćwiczenia- Nawet mi to schlebia. Kiedy usłyszała o jego siostrze lekko spochmurniała. Nie do końca chciała pokazać, że współczuje, i że jest jej przykro z podowu dziewczynki. -Mam nadzieję, że to nic poważnego- mruknęła, po czym dodała. -Jak będziesz odpowiadał na list, to pozdrów ją ode mnie- powiedziała zastanawijac się przez chwilę. Spojrzała na zegarek. -Nie długo będzie trzeba isć do pani Hanny. Kible same sie nie umyją- wstała otrzepując trochę skurzoną szatę i usiadła znów na stoliku.
- Spokojnie, twarda jest, nic jej nie będzie... - powiedział pewnie, po czym wstał i poszedł po ubranie, zakładając koszulkę i szatę. - A właśnie, co do tego... Jednak nie będę mógł... przykro mi, ale ojciec nagle wyskoczył, że chce się spotkać, czy coś... Pewnie martwi się, czy odpowiednio zajmę się siostrą, czy coś...
Usmiechnęła się lekko. -No i zabrałes mi piękny widok- mruknęła widząc, że się ubiera. -Nie szkodzi. Dam radę- może było jej trochę szkoda, ale nie na tyle żeby się odrazy złościć czy coś. Co to, to nie. To w koncu jej kara, chociaż może nie do końca zasłużona. Ciekawe, czy zaklęcie będzie mogła po prostu użyć zaklęcia Chłoszczystosć. Pewnie nie. No trudno.