Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
- Ja tam wole czekoladowe i miętowe... - rozmarzył się, starając się jednocześnie ignorować to, co działo się za oknem. - Tak, że najbardziej? Nie wiem, czy żywię to kogoś aż tak mocne uczucia... Jasne, mam kilku wrogów, ale z pewnością nie jest to nienawiść... po prostu... "silna niechęć"... - zamyślił się na krótką chwilę... Z pewnością czuł "silną niechęć" do niektórych ludzi w szkole, do rodziny swego ojca, to na pewno... ale z pewnością nie była to nienawiść... Kiedy Scar kazała im się już pożegnać, mruknął cicho pod nosem jakieś przekleństwo, niezadowolony. Po chwili jednak wpadł na pomysł i kiedy tylko kobieta wyszła, pochylił się lekko do Connie - Przyjdę w nocy... Kiedy już nikogo nie będzie, tak więc się mnie spodziewaj. - cmoknął ja lekko w policzek, po czym ruszył w kierunku drzwi. Jeszcze pomachał jej na do widzenia, po czym wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego.
-Rozumiem- Powiedziała krótko, niezadowolona. Ale kiedy usłyszała, że wróci odrazu się rozchmurzyła. Nie była aż na tyle wesoła i chora, żeby odwzajemnic gest pocałunku w policzek, więc na uśmiechu się zakończyło. Machnęła Namidzie na pożegnanie i położyła się na boku. Patrzała tępo w ściane nie mając pojęcia co własciwie mogłaby tu robić. Szpital i burza. Najgorsze połączenie na świecie. Słysząc piorun, który rozjasnił kawałek skrzydła ledwo powstrzymała się, żeby nie pisnąć.
Po równych piętnastu minutach, Scar zadowolona weszła z powrotem do Skrzydła Szpitalnego. W szczupłej dłoni, trzymała parujący, zielony kubek ze świeżą mocną kawą. Kto wie, może trochę za dużo jej piła, ale temu małemu uzależnieniu mogła ulegać. Do Sali przyszła kontrolnie, aby sprawdzić, czy chłopak aby na pewno sobie poszedł. Uśmiechnęła się zadowolona, widząc, że Namidy nie ma, a Connie leży spokojnie w łóżku. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to krzycz - powiedziała. - Będę w gabinecie obok. Upiła łyk z kubka, odwracając się na pięcie wyszła z powrotem do gabinetu zadowolona, że może kontynuować czytanie.
Odwróciła się widząc Scar. Najwyrazniej minęło już 15 minut. Westchnęła widząc, że jest z tego bardzo zadowolona i prychnęła pod nosem. -Dobrze, dziękuję- Powiedziała cicho, po czym wróciła do swojej poprzedniej pozycji. Robiło się coraz puźniej. W prawdzie była trochę senna, ale nie będzie spać. Nie tutaj. Miała wystarczająco złe skojarzenia z wzystkimi szpitalami. Na dodatek zaczynało obficie strzelać błyskawicami. Gdzieś daleko, ale jednak światło i dźwięk szybko dochodziły do jej okna. Zatrzęsła się trochę, ale postanowiła jednak opanowac. Zerknęła niepewnie w stronę drzwi zaciekawiona, czy rzeczywiście przyjdzie.
Kiedy minęło wystarczająco dużo czasu, Namida wymknął się z lochów, modląc się, żeby nie wpaść na żadnego nauczyciela... Poszczęściło mu się, ani na parterze, ani na pierwszym piętrze nikogo nie było. Bardzo cicho uchylił drzwi Sali, i równie cicho je za sobą zamknął. Kiedy to zrobił, akurat w tym samym momencie ogromna błyskawica rozświetliła całe pomieszczenie, a po chwili zawtórował jej grzmot. Nami aż się wzdrygnął... chyba nie przeżył by tej nocy sam... - Śpisz? - spytał szeptem, możliwie najciszej podchodząc do łóżka, gdzie była Connie.
Leżała tak bezmiętnie wpatrując sie w sufit. Rozmyślajać nad wszystkim co to ją spotkało. No, jak stara panna normalnie. Kiedy usłyszała grzmot podskoczyła aż ze strachu i cicho pisknęła. W tym samym momencie zauważyła Namidę i usłyszała jego pytanie. -Nie, nie umiem- Powiedziała zgodnie z prawdą i przesunęła się trochę, dając mu tak jak wczesniej miejsce. Zdąrzyła się już wczesniej przebrać z niewygodniej szaty, w dość skąpą koszule nocną, ale zbytnio się tym nie przejęła. W końcu już ją widział w bieliznie. -Nie miałeś problemów z dojściem tutaj?
- Nie, dla mnie to pikuś... - zaśmiał się cicho, przypominając sobie swoje nocne wycieczki po szkole... - No i patrz, kogo wziąłem ze sobą. - Namida spod szaty wyciągnął niewielkiego misia, o którym wcześniej wspominała Connie - Mam nadzieje, że nie masz mi za złe włamania się do Twojego dormitorium...
-Jak cie dorwą, biedziemy mieli oboje przesrane- Podsumowała patrzac na niego zdziwiona. Kiedy zobaczyła misia prawie zleciała z łóżka z szkoku, no i ze śmiechu. -Jesteś niemożliwy i... grzebałeś w moich rzeczach?- Nachmurzyła się lekko i założyła ręce biorąc od niego starego, poniszczonego pluszaka, którym to jeszce bawiła się wczesniej jej matka. -Kładz się i gramy dalej- Przesunęła się jeszcze trochę. Spojrzała na okno. Wzięła z półki różdżkę i machnęła nią, a zasłonka je gwałtownie zakryła. Odrazu lepiej.
- Przepraszam... ale powiedziałaś, że się z nim nie rozstajesz, więc stwierdziłem, że to wystarczająco dobry powód. Nagle w sali zrobiło się strasznie ciemno... Za ciemno, jak na gust Namidy, w takich ciemnościach mogły się dziać różne rzeczy. Tym razem, korzystając z prywatności, ułożył się wygodnie na łóżku obok Connie i patrząc w sufit rzucił, nadal szeptem - Nadal masz jakieś pytania?
-Wybaczam, ale wisisz mi ciastka za to poświęcenie- Mruknęła przysuwając się instynktownie, gdy to sie już obok niej ułożył. Byli zaledwie kilka cali od siebie. -Mnóstwo. W końcu wszystkiego o tobie nie wiem- Postarała się sobie przypomnieć kilka najważniejszych pytań, po chwili cicho wydukała jedno. -Na przykład, co pomyślałeś, jak pierwszy raz mnie zobaczyłeś?- To akurat ciekawiło ją od kilku dni. Szczególnie, że do teraz bawiły ją jej myśli na jego temat.
- "Ale laska..." ... ale właściwie takie myśli mam zawsze, kiedy widzę ładną dziewczynę. - wzruszył ramionami, niby to obojętnie - Właściwie, jak zaczęliśmy rozmawiać, to pomyślałem sobie, że raczej nic z tej znajomości nie wyjdzie... ale jak widać na załączonym obrazku - wyszło. - dodał, chichocząc. - A moje pytanie, too... Masz jakieś kolczyki? - spojrzał na nią, jednak w tych ciemnościach nie bardzo mógł cokolwiek zauważyć...
-Haha to jestem lepsza. Pomyslałam "Boze jakiś poje*any japoniec mnie podrywa"- Zaśmiała się. Może troche innych słów wtedy w myślach uzyła i było trochę tego więcej. No rzeczywiście wyszło z tej znajomości. Może i nawet troszkę za dużo. -W uszach. W lewym dwa, w prawym jedno. A ty chyba dziesięć, nie?- Uśmiechnęła się lekko. Starała mu się jakoś przyjrzec, ale było za ciemno. Kiedy piorun dupnął przysunęła się do niego jeszcze bardziej, kładąc mu dłonie na ramieniu, bo to chyba było ramie. Nie miała pojęcia w tej ciemności. -Um... Miałeś już przygody łóżkowe? Jak tak, to, w jakim wieku?
- Blisko, 9. - poprawił ją... nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Z jednej strony dlatego, że przypomniała mu się pasja z tym związana i że miał sobie strzelić jeszcze kilka w wakacje, a z drugiej cieszyła go bliskość z Connie. Objął ją ramieniem, pozwalając, by się do niego przytuliła. - Kilka... - przyznał cicho... widać, pytania zaczynały schodzić na bardziej sugestywne tematy... - Ale to były tylko niewinne zabawy... Taki bardziej oficjalny pierwszy raz, to rok temu, z dziewczyną, a może z miesiąc później z chłopakiem... Cóż, jak to mawia mój dziadek, kiedy pyta mi się o życie prywatne: "Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek!" ... Cudowny z niego człowiek... - przyznał. Miał oczywiście na myśli rodzica swojej matki... Byli to naprawdę cudowni ludzie, zupełnie inni, niż rodzina ojca... no, ale w końcu byli mugolami...
-Kolorową masz rodzinę. Musisz mi kiedyś przedstawić więcej jej członków- Powiedziała z uśmiechem słuchajac o jego dziadku. Zdąrzyła już zauważyć, że lubi mówic o rodzinie ze strony matki i to bardzo. A jej nie przeszkadzało słuchanie. -Nie rozumiem tej twojej biseksualności, więc tego wole nie komentować- Powiedziała szczerze i wtuliła się do niego, ucichając na chwilę i zastanawiajac się. -Aaa, co cie kręci w dziewczynach? A co odpycha? - To akurat zawsze ją ciekawiło, a nie miała jakiego chłopaka o to zapytać.
- Cóż... to dopiero ciężkie pytanie... Właściwie nie wiem... W dziewczynach lubię to... że są właściwie takie, jak ja... Że potrafią się wzruszyć, nie są jakimiś babochłopami, ale potrafią elegancko wykłócać się o swoje... Wiadomo, że nie każda kobieta jest damą, ale każda ma jakąś jej cząstkę, i to mi się podoba... A co tobie podoba się w chłopakach? ... we mnie, na przykład? - spytał, niezmiernie ciekaw... Zastanawiało go, co tak Connie do niego ciągnie...
-To rozumiem, że we mnie nic by ci sie nie podobało. Bo ja w końcu w trzech czwartych robie za babo chłopa- Powiedziała z lekkim uśmiechem. No, dama raczej nie gania sie podrzewach w potarganej sukni. Nie wciąga w krzaki pierwszego lepszego chłopaka każąc mu się zamknąć, bo zdradza jej pozycję i nie pakuje w swoje głupie intyrgi innych. Jego pytanie dało jej sporo do myslenia, dlatego też milczała przez pierwsze kilka minut. Nie potrafiła prosto i krótko odpowiedzieć. -W tobie...- Powtórzyła patrząc na niego przez ciemność. -Jeśli chodzi o wygląd... Gdybysmy mnie nie zagadał w wielkiej sali, to zapewne bylibyśmy wrogami. Czy ja wiem, zawsze marzyłam o blodwlosym, niebieskookim chłopaku, który większość życia spędza na milczeniu i przedewszystkim jest hetero- Nie chciała go tym obrazic, no ale w koncu zabawa polegała na szczerosci, a i przyjaciół się nie okłamuje. -Ale ostatnio mój typ uległ delikatniej...- Taa, Całkowitej- ...zmianie. A co do charakteru to jesteś inny. Nie umiem tego określić, ale chyba najbardziej lubie w tobie tą taką niespotykaną wrażliwość- Mówiła szeptem. Zerknęła raz czy dwa w strone drzwi, na wszelki wypadek. Jak Scar wlezie.. to najwyzej sie schowa Namide pod kołdrą. -Najgorsza rzecz, jaką przeżyłeś?
Słuchaj jej uważnie... czyli, że na początku nie bardzo jej się podobał... no cóż, nie winił jej, nie każda rzuca się na to japońskie ciasteczko... Skrzywił się, kiedy usłyszał kolejne pytanie... Cóż, wiele rzeczy przykrych spotkało go w życiu... i ciężko było wybrać jedną... - To zależy... nie lubię latać samolotem, a było to konieczne, kiedy lecieliśmy do Japonii... prawie umarłem... ale tak na serio... to chyba moje pierwsze, i ostatnie spotkanie z dziadkami, w sensie, rodzicami mojego ojca. - sprostował - Wiedziałem, dlaczego nie chcą się ze mną widywać, ba, dlaczego nawet nie chcą mnie uznać jako wnuka, i w sumie nie miałem im tego za złe... No, ale kiedy się w końcu pojawili, to miałem wtedy 11 lat. To było na przerwie świątecznej, kiedy pojechałem do domu. Przyjechali, "pogratulowali mi" dostania sie do Slytherinu, powiedzieli, że może jednak nie jestem tak bezwartościowy jak moja matka, dostałem od babci wisiorek, i wyjechali. Wszystko trwało może 20 minut. - opowiedział, cały czas z obojętnym wyrazem twarzy... Właściwie nie znał tych ludzi, ale mimo wszystko byli jego rodziną i byli mu drodzy. Już chciał zadać Connie to samo pytanie, jednak pohamował się. Domyślał się, że miało to związek z blizną, a nie chciał zmuszać jej do opowiadania o tym. - Co takiego zrobiła Veronique, że tak jej nie lubisz?
Znała już kilka szczegółów z życia jego i rodziny ze strony jego ojca. Mimo wszystko słuchała o nich z zaciekawieniem. Współczuła mu i to bardzo, chociaż sama nie miała się ani trochę lepiej. Jednak była taką osobą, która łatwo przyzwyczaja się do swojego losu. -Cokolwiek by sądzili, napewno nigdy nie byłeś bezwartościowy- Szepnęła splatając ze sobą ich dłonie w wyrazie współczucia, chociaż uśmiech nie schodził zbyt bardzo z jej twarzy. -Spotkałyśmy się na ślubie brata Audrey. Od początku zaczęła mi rzucać jakieś ironiczne komentarze, ja jej odpowiadałam tym samym i jakoś tak wyszło- Przewróciła oczyma. -Nie wiem, kto był na tyle nienormalny, żeby ją na to całe wesele zaprosić- Westchnęła. Właściwie skonczyły jej się jakieś konkretne pytania. -Powiedz mi coś... czego nikt inny nie wie- Odezwała się cicho.
- Cóż, Vera też ma raczej cięty język... Ale myślę, że mogłybyście sie jeszcze dogadać... - zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie wiedział, co by mógł powiedzieć Connie... Coś, czego nikt inny nie wie... - Jestem uczulony na jad pszczeli. - mruknął - i przeraźliwie się ich boje... - przyznał, konspiracyjnym szeptem.
Scar postanowiła kontrolnie przejść się, i sprawdzić jak ma się pacjentka. Pielęgniarka nie spała, bo dopiero teraz skończyła czytać książkę. Już miała położyć dłoń na klamce, w celu otworzenia drzwi, gdy ze SS dosłyszała jakieś uciszone i przytłumione głosy. Szybko otworzyła drzwi, wchodząc do białej sali. Różdżką, którą wcześniej rzuciła zaklęcie Lumos, oświetliła pomieszczenie. Owszem, pacjentka leżała na łóżku, ale nie sama. - No proszę, proszę, widzę, że masz gościa - powiedziała z miną nie wróżącą nic dobrego. Od razu można było poznać, że Scar jest wściekła. Kobieta rzadko kiedy była wredna, ale takie sytuacje mogły wyprowadzić ją z równowagi. - Natychmiast wynoś się do swojego dormitorium! - warknęła w stronę chłopaka. Czy ta młodzież naprawdę jest tak napalona, żeby musiała łamać zakazy dla spędzenia czasu na mizianiu się w łóżku? Mamy odpowiedź. - Chociaż w sumie, poczekaj... - powiedziała po namyśle. - Opuszczanie dormitorium w tych godzinach i nie słuchanie poleceń dorosłego nie może wam ujść na sucho. Zamyśliła się. Zdecydowanie nie powinna im tego odpuścić. To było podważeniem jej autorytetu, a dodatkowo łamaniem regulaminu szkolnego.
Namida od razu, jak oparzony odsunął się od Connie i zszedł z łóżka. Wyprostował się, i już miał zamiar wyjść, tak, jak kobieta kazała, kiedy chyba do jej głowy wpadł jakiś pomysł... Czyżby czekała go kara...? - Przepraszam. - powiedział cicho, z autentyczną skruchą... chciał też trochę pokazać Connie, jak powinna traktować dorosłych, szczególnie tu, w Hogwarcie. Miał tylko nadzieje, że ujdzie im to płazem - Naprawdę przepraszam. Nie chciałem zostawić przyjaciółki samej. Pomyślałem, że to nie będzie aż taki problem, jeżeli dotrzymam jej towarzystwa. Nic nam nie groziło, w końcu to szkoła...
Ostatnio zmieniony przez Namida Kirei dnia Pią Wrz 17 2010, 15:48, w całości zmieniany 1 raz
-Pszczół? Tego sie nie spodziewałam- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Twardy Namis boi się insektów i się do tego przyznał. Kolejna rzecz, która ciągnęła ją do chłopaka. Nagle drzwi się otworzyły i ujrzała światło. Usiadła przy okazji czując ból w nodze, o której to wcześniej zapomniała. Jęknęła cicho. -O, moge ruszyć kolan..au au jednak nie- Powiedziałą sama do siebie. Spojrzała na osobę, która weszła. Pielegniarka. No, to mają nie lada problem. I zaś wrobiłą japończyka w karę. -Przecież nic nie zrobiliśmy, nie wiem w czym pani widzi problem- Mruknęła niezadowolona. Najwyraźniej najlepiej, żeby cierpiała tutaj w samontości. A podobno lekarze itp. chcą jak najlepiej dla pacjentów. Złudne. -Szlaban?- Spytała na jej ostatnią wypowiedz. No bo niby czym innym to się mogło skonczyć. Nie wierzyła w tą całą skruchę chłopaka. Jak można tak po prostu słuchać poleceń?
- Tenebres nic by się tu nie stało, Kirei. To w końcu Skrzydło Szpitalne. I co mi po waszych przeprosinach, skoro moje polecenie nie zostało wysłuchane?! Więcej! Zbagatelizowaliście je - mruknęła. Jak wcześniej było wspomniane Scar uwielbiała ludzi kulturalnych i dobrze wychowanych, toteż była trochę udobruchana przeprosinami Namidy. Jednak wściekłość spowodowana lekceważeniem jej, była zbyt mocna. - Problem jest w tym, Tenebres, że nie posłuchaliście mnie. A tego bardzo nie lubię. Poza tym, o ile znam zasady szkolne, w nocy nie wolno uczniom pałętać się po zamku! - powiedziała zdenerwowana. Kiedy pacjentka wspomniała o szlabanie, w oczach Scar pojawiły się urocze iskierki. - A jednak Tenebres, nie wyglądasz na tak bystrą, jak jesteś - zakpiła, z uśmiechem. - Masz rację, dam szlaban. - potwierdziła. - Obydwojgu. Zastanowiła się przez chwilę. To był pierwszy szlaban, który miała zamiar dać i właściwie nie miała pojęcia, co mogliby robić w ramach kary.
Namida nie był szczególnie zadowolony, jednak przytaknął skinieniem głowy. - Dobrze. Ale chciałbym sam wykonać karę. W końcu to ja po nocy włóczę się po zamku. Connie nie ma z tym nic wspólnego, sam postanowiłem, że tu przyjdę. Mam nadzieje, że będzie Pani łaskawa i kara nie będzie zbyt ciężka.
Scar zdziwiło zachowanie chłopaka, jednak było to zdecydowanie pozytywne zaskoczenie. - Nikt nie wymaga tu od Ciebie przesadnego heroizmu, chłopcze. Karę poniesiecie oboje. Tenebres nie musiała zapraszać nikogo do łóżka, zawsze mogła Cie wyprosić, jednak nie zrobiła tego. Więc nie mów mi proszę, że nie ma z tym nic wspólnego - powiedziała spokojnie. Zastanowiła się chwilę, nie chciała być surowa, pomimo swojej złości. - Chodź - mruknęła, prowadząc go w kierunku szklanych szafek z eliksirami. Z jednej wyjęła jakąś szmatkę podając Namidzie. - Wytrzyj kurze z tych dwóch szafek i przy okazji przetrzyj wszystkie buteleczki. I bądź ostrożny - Zarządziła. - To będzie cała twoja kara,pod warunkiem, że takie sytuacje już więcej nie będą miały miejsca - powiedziała stanowczo.
- Oczywiście. - przytaknął szybko - Dziękuję. - powiedział jeszcze. Obawiał się jakiejś gorszej kary, a tymczasem wystarczyło, żeby wytarł kurze... co prawda, nie był w tym mistrzem, w domu zawsze sprzątały skrzaty, przez co ani on ani siostra nie mieli żadnych obowiązków... No, ale przecież coś takiego chyba umie zrobić!