W klasie króluje tajemniczy kurz, a spokój emanuje z każdego zakątku mistycznego pomieszczenia. Wyborne witraże ozdabiają okna od wewnętrznej strony pomieszczenia, zaś na zamek od zewnątrz tracą wpływ. Młoda nauczycielka przyozdobiła każdą ławkę zielonymi i przydługawymi obrusami, co stylowo kontrastuje teraz z ścianami. Ściany zaś pokrywają wymyślne wzorce, powstałe już na początku legendarnego zamku. W pomieszczeniu brakuje świeżego powietrza, a stłumione światło resztkami sił wpada do klasy przez harmonijnie określone witraże. Dokładnie o godzinie 19:30 światło tworzy malowniczą mozaikę węża, lwa, borsuka i kruka. Herbów wszystkich domów Hogwartu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Historia magii
Wchodzisz do Klasy Historii Magii, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Historię Magii. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany znany Ci Aden Morris oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Traustnitz. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie lub wykonać polecenie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Z czego zasłynął Burdock Muldoon? Podaj lata jego życia. 2 – Podaj kilka faktów z życia Gellerta Grindelwalda oraz podaj lata jego życia. 3 – W jaki sposób Gregory Przymilny zdobył fortunę? Czyje zaufanie zdobył? 4 – Podaj kilka faktów z życia Morgany le Fay. Czyją siostrą (przyrodnią) była? 5 – Opisz Urica Niegodziwego i wyjaśnij z jakimi stworzeniami miał do czynienia. 6 – Kim była Wendelina Dziwaczna i z czego zasłynęła?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Uporządkuj chronologicznie obrazy związane z bitwą o Hogwart. 2 – Zniszcz zaklęciem Bombarda modele twierdz, które poległy przed XV wiekiem. 3 – Po cechach charakterystycznych rozpoznaj czarodzieja - widzisz go w wysokim lustrze. 4 – Po wizualizacji rozpoznaj wydarzenie - zanurzasz głowę w myślodsiewni. 5 – Oczyść czaszkę z piachu i pyłu, uważając, aby jej nie uszkodzić w żaden sposób. 6 – Rozpoznaj legendarne artefakty i przyporządkuj je do odpowiedniego czarodzieja.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Ivy była zachwycona pomysłem dodatkowego eseju z historii magii. Wprawdzie historia nie była jej najbardziej ulubionym przedmiotem, ale zwykle nie miała nic przeciwko czytaniu opasłych tomów i pisaniu wypracowań, więc i do tego zadania podeszła z entuzjazmem. Kiedy tylko poznała temat swojej pracy, natychmiast zdobyła najlepsze książki na temat magicznych wojen. Z zainteresowaniem czytała słowo za słowem, chłonąc historię bitew przodków. Musiała przyznać, że część z tych opisów była naprawdę przerażająca i myśl, że można wykorzystywać magię do tak niecnych celów napawała ją strachem. Sama nigdy nie wpadłaby na to, by skrzywdzić kogoś w tak straszny sposób. Oczywiście nie była głupia. Wiedziała doskonale, że takie rzeczy po prostu się działy i dzieją nadal. Niemniej podczas czytania lektur wydały jej się nieco bardziej... rzeczywiste. W swój esej włożyła całe serce i czuła, że dokładnie to w nim widać. Oddanie, z jakim pisała swoją pracę, musiało zostać nagrodzone. Toteż była dumna, gdy Morris poinformował ją o nagrodzie książkowej i dodatkowych punktach dla Hufflepuffu. Cóż, miała prawo.
Temat pracy: Wielkie wojny Postęp w pisaniu pracy: 2
Historia Magii była jednym z tych przedmiotów, który krukoni powinni lubić najbardziej, a że Bell czuła się prawdziwą krukonką, to z ochotą wkuwała coraz to więcej faktów dotyczących czarodziejskiej przyszłości... Nie można było powiedzieć, żeby w wakacje jakoś specjalnie się nudziła, ale znalazła trochę czasu, a dokładniej gdzie koło tygodnia, żeby skrobnąć te cztery rolki pracy a Historię Magii. Trzeba przyznać, że nieco ją poniosło, w końcu list od profesora mówił, że dwie... ale miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe, bo sama sądziła, że wyjątkowo ciekawie udało jej się ująć temat jaki były Bunty Goblinów. Co prawda, bardziej ucieszyłaby się z takiego palenia czarownic albo pogańskiej magii, ale okazało się, że jak tylko nieco poszukała, głównie w magicznej bibliotece w Londynie, to znalazła coś, co można było nawet uznać z interesujące. Z zapałem zabrała się za pisanie, jednego dnia pisała godzinę, drugiego dwie, a kiedy indziej ze cztery spędziła jedynie na myśleniu... ale w końcu się udała i zadowolona wysłała swoje wypracowanie. Teraz w klasie miło było wysłuchiwać pochwał na temat swojej pracy. Pięknie podziękowała za książkę, chociaż miała wrażenie, że w najbliższym czasie jej nie otworzy...
Neptune nigdy nie była za dobra z Historii Magii. Nie umiała jakoś łączyć tych faktów. Znała je, ale nie wiedziała co do czego przypisać i stąd jej tragiczne wręcz umiejętności w pisaniu referatów. Sowa która zjawiła się na początku lipca była zaskoczeniem. I to wcale nie przyjemnym. Nobo kto ma ochotę zajmować się jakimiś referatami w wakacje? Litości. Niestety, nie miała wyjścia. Inaczej miała. Rzuciła list w ciemny kąt postanawiając, że ze prace weźmie się w ostatnich tygodniach. Największy błąd jej życia. Pisanie w ogóle jej nie szło. Zapełnienie jednej rolki było problemem większym niż wejście na Mout Everest. Naprawdę. W końcu skończyła i zadowolona oddała pracę. Morris jednak nie był zadowolony. Właściwie, to chyba uznał jej pracę za żart. Nieprawdopodobne, miała dostać za referat szlaban. Westchnęła zła. Ona i szlaban. Niebywałe. Za pracę nad którą tak się namęczyła. Niesprawiedliwe.
No przyszła Nastka na lekcję. Co miała zrobić. Dzisiaj jednak przyszła smutna. Właściwie od jakiegoś czasu smutna była. Snow wyjechał i w jej sercu powstała jednak wielka dziura, której nie miał ktoś zapełnić. Wyjechał i nie dawał znaku życia i Nastka czuła się zraniona. A właściwie to zdradzona. Dała mu swoje serce. A on zabrał je razem z sobą Merlin wie gdzie. I choć starała się być pewna, to właśnie ta klasa najbardziej mu o nim przypominała, bo to tutaj siedziała razem z nim, słuchając zawsze jednego z jego monologów. Nastka była pilną uczennicą, ale całkiem przeciętną, nie taką super jak Ci wszyscy mądrzy uczniowie, co zostali zaproszeni na sfinksa. A może i była tak mądra jak oni, albo i mądrzejsza, ale nie potrafiła tego odpowiednio wykorzystać? Paraliżował ją strach i ta strasznie doskwierająca nieumiejętność rozmów. Dobrze, że na lekcjach nie trzeba było mówić. Zajęła swoje miejsce i nawet nie rozejrzała się po klasie. Otworzyła zeszyt i zaczęła w nim coś bazgrać. Obok niej miejsce było puste. Raziło wręcz w oczy pustką. Pustką, którą zajmował Snow, tak samo jak jej myśli. I chociaż teraz miejsce było wolne, jej myśli nadal krążyły wokół niego.
Ależ jej się nie chciało iść tak prosto po obiadku... Wczoraj późnym wieczorem zakupiła najpotrzebniejsze rzeczy takie jak pergamin oraz pióro. Z wielkim smutkiem spoglądała na swoje poprzednie, udzielające od razu odpowiedzi, ale nie chciała być nie w porządku wobec profesora Morrisa. Na obiad zjadła tyle pyszności, że ledwo chodziła. Ktoś mógłby pomyśleć, iż ma ciążowy brzuszek, a to łakomstwo Gittan nagle obudziło się po tylu latach. Wolnym krokiem, ciągle trzymając się za obolały żołądeczek, udała się do klasy Historii Magii. Co i raz mijała na korytarzu znajome twarze. Od kwietnia zdążyła poznać już prawie wszystkich, lecz wciąż nie czuła się jak w domu. Brakowało jej tej władzy Przewodniczącej Szkoły, organizowania wieców, buntów oraz akcji pod tytułem "nie dajmy się wykorzystywać" czy "segregujmy śmieci". Szarpnęła drzwiami, psiocząc po szwedzku, że są z jakiegoś ciężkiego materiału i nie są przystosowane do drobnych dziewcząt. Wybrała oczywiście pierwszą ławkę, a na miejscu obok siebie położyła torebkę, trzymając krzesełko dla Frejki, która również nie mogła ominąć lekcji profesora Morrisa. Wyjęła najpotrzebniejsze rzeczy na ławkę, czekając aż pojawi się nauczyciel.
Tak się złożyło, że młody Gryfon był przykładnym prefektem i wzorem do naśladowania, a co za tym idzie, na każdą lekcję starała się przychodzić punktualnie. Z reguły mu się to udawało, o ile nie zabłądził w jakimś ciemnym zaułku. Uśmiechnął się lekko, wchodząc do klasy i kiwając głową do Gittan, która najwidoczniej kompletnie go nie zauważyła. Czyżby Sharker dawał jej w kość? Usiadł w ławce stojącej obok jej ławki i uśmiechnął się lekko na przywitanie, machając do niej wesoło ręką. W trakcie drogi tutaj otrzymał list od Ralph'a, który pozwolił mu na naukę transmutacji i nie mógł już doczekać się tego całego wyzwania, jakim będzie próba zmienienia się w jakieś zwierzę. - Cześć. Co słychać? Jak pobyt w Hogwarcie? - spytał, przekrzywiając głowę i czekając na odpowiedź dziewczyny. To dziwne, ponieważ w Hogwarcie zamienili się rolami. W ich poprzedniej szkole to ona była szychą, a on zwykłym szaraczkiem. Tutaj kompletnie się to zmieniło. To Leonardo miał władze, on mógł wlepić jej szlaban, odebrać punkty jej domowi albo sprawić, że dziewczyna nie zagra na następnym meczu Quidditcha. Uśmiechnął się pod nosem, odrzucając jednak od siebie tą myśl. Lubił władzę, ale nie był tyranem Sharkerem, który się nią chełpi. Sama świadomość, że może coś zrobić, wystarczyła.
Rzeczywiście wymienili się rolami. Svensson tęskniła za swoją funkcją, ale nie chciała wykonywać ją w szkole, której nie znała i nie czuła. Wciąż potrafiła się gubić. Chociaż Historię Hogwartu miała w małym paluszku, to wciąż czuła się tu obco. Nikt nie był za to odpowiedzialni. Idealnie układało się jej w szkolnym życiu oraz tym uczuciowym, ale temperatura w Szkocji nie była taka sama jak w Norwegii. Hogwart zupełnie inaczej traktował uczniów, a Gittan brakowało tego rygoru. Wciąż tęskniła za starą szkołą, ale zaczynała sobie zdawać sprawę, że pewnie już tam nie wróci. O ile nie uzgodni z Freyą, że razem wyjeżdżają do kolejnej szkoły na stypendium, to będzie chciała zostać jak najdłużej w Hogwarcie. Pomachała Bjorksonowi, a następnie puściła do niego oczko ponownie zauważając odznakę prefekta. - Nono, Leoś, jesteś z nią niesamowicie przystojny, masz już wianuszek swoich fanek? - zażartowała, korzystając z okazji, że jeszcze są sami i mogą sobie spokojnie porozmawiać. Zerknęła na miejsce obok siebie, tłumacząc, iż trzyma je dla Vacheron. Nie chciała zdradzać swojej słabości do profesora Morrisa Bjorksonowi, więc chrząknęła, sprowadzając tym samym siebie na ziemię. - Wszystko jakoś leci, chciałabym się złapać na asystentkę do profesor Magyar, a u Ciebie? - spytała przyjaźnie, nie myśląc zupełnie o tym, że Leonardo może zabrać punkty Ravenclaw, dać jej szlaban czy jeszcze Merlin wie czego od niej żądać. Traktowała go jak przyjaciela, bo de facto nim był. Razem tkwili w Hogwarcie i powinni się spierać. Nie miała podobnym odczuć co do jego brata bliźniaka, ale o tym wolała już milczeć.
Mądrzejsza już po ostatniej wpadce ze spóźnieniem, spowodowanym wyprawą do sklepu na ostatnią chwilę, Frejka kupiła niezbędne przedmioty dzień wcześniej, by w klasie Historii Magii zawitać tanecznym krokiem i z szerokim uśmiechem na twarzy jeszcze sporo przed rozpoczęciem lekcji. O ile to w ogóle możliwe, jej uśmiech jeszcze się poszerzył, gdy zobaczyła Leosia i Gittan przy jednej z ławek, a krzesełko obok ziało pustką i aż zapraszało, żeby posadziła na nim swój chudy tyłek. - Nie wiem na kogo czekałaś z tym miejscem, ma cherie, ale teraz jedyną opcją jestem ja. – oznajmiła wesolutko, całując w policzki na przywitanie Svensson i Björksona, a następnie zajmując miejsce obok brunetki, by wyłożyć cały swój świeżo nabyty ekwipunek na ławkę w pedantycznym rządku. – Oj kochana, nie wiem czy mój ukochany profesor Morris jest fanem piór samopiszących. – zmartwiła się nieco, widząc takie pióro przed Gittan, po czym wyciągnęła z torby swoje zapasowe łabędzie pióro i podsunęła je przyjaciółce, tak na wszelki wypadek, żeby nie miała problemów z powodu nieodpowiedniego pióra. – Leo, jeszcze raz przepraszam cię za Bretta, normalnie brak mi słów. – zwróciła się do Szweda nieco zakłopotana, najwyraźniej dalej nie mogąc przeboleć całego zajścia. – Rozwaliłam mu nos, wyobrażasz sobie? – dorzuciła po chwili, tym razem w stronę Gittan, nieco konspiracyjnym tonem, bo umówmy się, Vacheron nie należała do tego typu dziewczyn, które codziennie przywalały komuś pięścią w twarz.
Tym razem Weatherly postąpił trochę rozsądniej z zakupami, nie odkładając ich na ostatnią chwilę, co pozwoliło mu uniknąć następnego spóźnienia, więc pojawił się w klasie punktualnie, zadziwiając tym samego siebie. Może jeszcze będzie z niego pilny uczeń! Wkroczył dumie do klasy historii magii, rozglądając się nieznacznie na prawo i lewo, by wybrać sobie jakieś dobre miejsce, które nie narażałoby go na ekspozycję na głupotę innych. Na szczęście w pomieszczeniu jak na razie nie było zbyt tłoczno, więc ruszył do jednej z ławek, by wygodnie rozsiąść się na krześle i od niechcenia zacząć obserwować co ciekawsze jednostki, w oczekiwaniu na przyjście opiekuna Slytherinu, którego widział ostatni raz, gdy ten przerwał mu yolo schadzkę z Alexis w Pokoju Gier i rozpoczęcie zajęć, które z pewnością będą niezwykle fascynujące.
Do klasy biegł tak szybko, jak tylko był w stanie. Nie zamierzał spóźnić się na te zajęcia, co miało miejsce na ostatniej transmutacji. Do dziś mówił sobie, by lepiej organizował czas i chyba nękanie własnych myśli przyniosło odpowiednie skutki, gdyż do klasy wpadł zdyszany swoją wędrówką przez zamek, a gdy złapał dostatecznie dużo tchu, podniósł prawe ramię, witając się z pozostałymi, którzy również czekali na nadchodzące zajęcia. - Cześć wam - powiedział, uśmiechając się szeroko, po czym zajął jedną z pustych ławek i wyjął wszystkie swoje przybory. Odruchowo zaczął gryźć końcówkę pióra, jakby już czynił przygotowania do teoretycznego wypracowania zadanego przez profesora Morrisa. Wcale by się nie zdziwił, jednak na takie rzeczy potrzebowano dużo więcej czasu, niż oferowała zwykła lekcja. No, ale kto by się tym przejmował, kiedy grzebanie w odmętach przeszłości było tak niezwykle fascynującym zajęciem. L mógłby poświęcić na to cały dzień i nie miałby dosyć. Swoje myśli skrupulatnie przelewał na przyniesione arkusze pergaminu, jednak co chwilę podnosił wzrok, by móc obserwować innych. Wszak nie miał nic innego do roboty, póki lekcja się nie zaczęła.
Madison nigdy nie pałała przesadnym uczuciem do Historii Magii. Uczyła się jej uważnie w Riverside, dopóki była obowiązkowa, później jej zapał trochę osłabł, a w Hogwarcie, kiedy w końcu w przypadkowych okolicznościach odkryła, że uroczy nieznajomy, którego poznała w barze i z którym prawie że wdała się w szalony romans, to nie kto inny, jak osławiony Aden Morris, jej frekwencja na zajęciach z tego przedmiotu już w ogóle zaczęła przypominać czarną dziurę. Właściwie nie wiadomo, dlaczego dzisiaj postanowiła to zmienić i pojawić się na lekcji. Może jej się nudziło, może odkryła smutną prawdę na temat swoich braków w edukacji, a może czuła jakąś dziwną przyjemność z takiego ograniczonego kontaktu z Morrisem, gdzie istniała sztywno wyznaczona granica uczennica-nauczyciel, właśnie ta granica, którą na początku swojej znajomości nieświadomie przekraczali. Nieważne są jednak motywy jej działania, ważne jest to, że pojawiła się w klasie, by zająć miejsce w pierwszej ławce, skąd będzie miała idealny widok na Adena hehe.
Znowu zajęcia na które Matthew musiał robić zakupy! Pytanie czy znowu wydarzy mu się jakiś wypadek jak np zgubienie różdżki ostatnim razem. No cóż, wypadało spróbować szczęścia choć nigdy nie przepadał za Historią Magii. Z drugiej strony łatwiej było przemęczyć się na początku roku na paru zajęciach i dać sobie spokój później. No na paru lekcjach mimo woli niestety musiał być. Kiedy przybył na miejsce jak zwykle brak znajomych na sali. Od powrotu miał wrażenie, że pomylił szkoły czy coś. Albo jego znajomi znaleźli sobie nową melinę i sobie ćpają zamiast chodzić na zajęcia. Ech i tak pewnego dnia ich dopadnie. Póki co usiadł sobie gdzieś na szarym końcu i czekał na początek zajęć bo nic innego mu nie pozostało.
Profesor Morris, wchodząc do klasy, był całkowicie skupiony na przygotowanym temacie zajęć. Dla wszystkich przygotował coś tak łatwego, że nawet największy nieuk powinien sobie z tym poradzić. Wszak napisanie przynajmniej jednej strony nie stanowił żadnej trudności, gdy posiadało się wiedzę. No, przynajmniej sam Aden był tego zdania, ale wszyscy doskonale wiedzą, że jego punkt widzenia zdecydowanie mijał się z perspektywą typowego ucznia. Niemniej jednak kilku prymusów z pewnością da mu odrobinę satysfakcji z prowadzonych zajęć. Pozostaje tylko odżałowanie tych, którzy nie mieli zielonego pojęcia o sile minionych wydarzeń. - Witam wszystkich – odezwał się, mijając pierwszą ławkę, po czym zasiadł za biurkiem i splótł dłonie w piramidkę, by móc otaksować obecnych chłodnym, kalkulującym spojrzeniem. – Na dzisiejszych zajęciach przypomnicie sobie wiedzę z okresu polowań na czarownice. Wszystkie swoje informacje spiszcie na przyniesionych arkuszach. Macie dziesięć minut. – Podniósł się z miejsca, wyciągnął różdżkę i paroma machnięciami zaczarował kredę, by zapisała na tablicy wielkimi literami Polowanie na czarownice. Wracając wzrokiem do uczniów, w myślach słyszał ich jęki pełne rezygnacji. Szczerze wątpił, aby znalazło się więcej niż trzy osoby, które wyczerpią temat w odpowiedni sposób.
Informacje:
do udziału w lekcji wymagane jest pióro i 10 arkuszy pergaminu ze sklepu Scrivenshafta - bez tych przedmiotów nie będzie punktów za lekcję
za każde 15 punktów z historii magii w kuferku przysługuje przerzut jednej kostki w tym etapie
następny post z lekcją pojawi się w przyszłym tygodniu, także obserwujcie
Kostki:
W odpowiednim temacie losujecie dwie kostki, których suma oznacza wyniki waszych notatek: 2-4 - nie napisałeś nawet połowy tego, co powinieneś wiedzieć. Profesor nie mówi nawet słowa, ale jesteś całkowicie przekonany, że jego naprawdę ciężko zadowolić. 5-7 - dziesięć minut to zdecydowanie za mało czasu, byś mógł zapisać wszystkie odpowiedzi. Niestety musisz zadowolić się tym, co jest i liczyć, że dalsza część lekcji pójdzie dużo lepiej, jeśli ktoś udzieli ci niezbędnej pomocy. 8-10 - nie jest źle. Napisałeś niemal wszystko, co chciałeś ująć i zabierałeś się do uzupełnienia zebranych informacji, jednak zabrakło ci czasu. W każdym razie, możesz wykorzystać je później, pomagając innym. 11-12 - odniosłeś sukces, bez wątpienia! Profesor Morris obserwował cię z uwagą, ale nawet pod ostrzałem chłodnego spojrzenia dałeś radę. Po prostu nic dodać, nic ująć. Posiadasz doskonale napisane notatki i z pewnością będziesz miał szansę podzielić się nimi w dalszej części zajęć.
Wywrócił oczami, słuchając dziewczyny. Nigdy nie pchał się w takie miejsca jak asystowanie komuś albo bycie pupilkiem. Zawsze wolał, żeby to jego wybrali, bez żadnego zgłaszania się i podejmowania jakichkolwiek kroków w tym kierunku. Co dziwniejsze, zazwyczaj mu się to udawało. Nie musiał o nic zabiegać, wszystko przychodziło do niego samo, jakby było mu przeznaczone. - U mnie wszystko w porządku. Nic się nie zmienia, Sfinks, ten cały prefekt i masa zajęć nieźle dają mi w kość. Do tego jeszcze Quidditch - wywrócił oczami, jakby było to coś, co nie sprawiało mu ani odrobinę przyjemności, a przecież było wręcz odwrotnie. Uwielbiał latać, był to dla niego rodzaj oderwania się od rzeczywistości, rozrywki, forma relaksu. Gdy skończył mówić dołączyła do nich panna Vacheron. - Nie martw się, nie gniewam się - mrugnął do niej wesoło i zmarszczył lekko brwi, słysząc, że uderzyła go w twarz. Już chciał zapytać, jak to się stało, gdy ich rozmowę przerwało pojawienie się profesora. Pierwszym etapem lekcji było sporządzenie jak najdokładniejszych notatek. Uśmiechnął się od ucha do ucha, bo w tym akurat był całkiem dobry. Okazało się, że miał do napisania tyle informacji na ten temat, że nie zmieścił się w czasie. Wydawały się jednak całkiem dobre i na pewno będzie mógł później pomóc innym.
Na lekcję dotarł jak zwykle spóźniony. To nie tak, że nie potrafił być punktualny, przecież na eliksiry czy trening Quidditch'a nie spóźniał się nigdy. Po prostu gdy coś go nie interesowało odwlekał wszystko w czasie, żeby przez jak najdłuższy moment cieszyć się wolnością. Tak było i w tym przypadku. Możecie uwierzyć mi na słowo - pojawienie się na lekcji historii magii kosztowało Chapmana sporo wysiłku, więc należy to doceniać, a nie karać go za pięciominutowe spojrzenie. Jak się okazało, wszyscy zabrali się już do pisania notatek, więc Tanner kiwnął tylko głową do profesora, bezgłośnie przepraszając go za swoje spóźnienie i zajął jedno z wolnych miejsc na końcu klasy, wyciągając arkusz i swoje samopiszące pióro. Wywrócił tylko oczami, gdy okazało się, że nie zmieścił się w czasie. Rozejrzał się dookoła i z przykrością stwierdził, że nie ma żadnej znajomej osoby, która później pomoże mu w zajęciach. Przeklął się w duchu za spóźnienie i czekał na dalszą część lekcji, rozmyślając o tym, co mógłby robić w tym czasie zamiast siedzenia na tym jakże interesującym przedmiocie. Wywrócił oczami i założył ręce na ramiona, wpatrując się w sufit.
Polowanie na czarownice. Ekstra temat na pisanie niezapowiedzianej pracy na zajęciach, skoro nawet takiemu ignorantowi, jakim był Cezar, coś świtało w głowie, gdy usłyszał to hasło. No dobrze, może nie był aż takim ignorantem, za jakiego uchodził, bo przecież wydział prawniczy w Riverside do czegoś zobowiązywał, więc historię magii ogarniał trochę bardziej, niż przeciętny śmiertelnik, a to "coś", co świtało mu teraz w głowie, było całkiem konkretnym kawałkiem wiedzy, który chciał przelać na pergamin. Chwycił za pióro i w krótkim czasie zapełnił stronę najważniejszymi informacjami, które następnie miał zamiar rozwinąć i uzupełnić, jednak wtedy Morris ogłosił, że czas się skończył, a Weatherly, krzywiąc się z niezadowolenia, musiał odłożyć pióro i zostawić swoją pracę trochę rozgrzebaną i na pewno nie tak dokładną, jakby sobie tego życzył.
Madison siedziała sobie spokojnie na swoim miejscu, bawiąc się końcówką luźnego warkocza, którego w pośpiechu zaplotła przed wyjściem z mieszkania, jednak kiedy usłyszała odgłos zamykanych drzwi i głos Adena, witającego wszystkich, momentalnie się wyprostowała i wbiła spojrzenie w Morrisa, który zarządził pisanie na szybko jakiś informacji o polowaniu na czarownice. Richelieu co prawda trochę wiedziała na ten temat, dlatego też chwyciła za pergamin i pióro i zaczęła spisywać odpowiedzi na pytania. Była jednak wyjątkowo rozkojarzona i w sumie już wiedziała, że zajęcie miejsca w pierwszej ławce, tak blisko niedostępnego Adena, było wyjątkowo złym pomysłem, kiedy jej głowę, zamiast informacji na temat polowań na czarownice, wypełniały wspomnienia związane z owym blondynem z czasów, kiedy był tylko nieznajomym w barze, kiedy jeszcze nie wiedziała, że jest nauczycielem w nieszczęsnym Hogwarcie, w którym przyszło jej się uczyć. Pochłonięta takimi bezsensownymi rozmyślaniami, nawet nie zauważyła, kiedy upłynęło wyznaczone dziesięć minut. Skrzywiła się, patrząc na swoją niezapełnioną odpowiedziami kartkę, ale bez słowa odłożyła pióro na miejsce i odsunęła od siebie pergamin, świadoma tego, że ciąg dalszy lekcji wcale nie będzie łatwiejszy.
Gittan widząc jak wchodzi Freya do klasy, była już cała w skowronkach. Od razu zdjęła torbę z krzesełka obok. Czy ktokolwiek mógł sobie wyobrazić, że te dziewczęta na Historii Magii nie będą siedzieć obok siebie i to w pierwszej ławce? - Oczywiście, że na ciebie! - dodała zaraz, przesuwając swoje rzeczy z połowy ławki Frejki, co by mogła się rozłożyć i czuć się oczywiście komfortowo. Uwielbiała swoją przyjaciółkę, o ile w ogóle można tak powiedzieć. Nigdy tak dobrze nie układało się jej z drugim człowiekiem. Nie jęczała, że runy są nudne, a wręcz przeciwnie; Vacheron to też interesowało! Nie musiała się przed nią kryć przez skłonnościami do czytania książek w języku runicznym, a w dodatku pożyczała je blondynce i z niecierpliwością czekała aż będą mogły o tym porozmawiać. Cieszyła się, że Freya również zaakceptowała jej ziomka, Bjorksona, który z Historią Magii miał niewiele wspólnego, ale był tak kochanym człowiekiem! - Profesor Morris powiedział mi, że jak następnym razem napiszę pracę własnoręcznie to nie będzie jej sprawdzał i sugeruje zakupienie tego pióra, jeśli chcę mieć zaliczony przedmiot - skrzywiła się, chwytając przyrząd, o którym było mowa, w dłoń. Faktem od dawna poznanym przez Freyę czy Bjorksona było paskudne pismo. Jeśli w Stavefjord musiała przygotować jakieś ogłoszenie, robiła je tak długo, aż postronna osoba mogła odczytać tekst. Czasami siedziała nawet całą noc! - Och, dziękuję Ci bardzo, będę mogła ćwiczyć kaligrafię - ucałowała przyjaciółkę w podzięce. Potem nie wiedziała za bardzo o co chodzi z Bjorskonem, ale oczywiście nastawiła uszy, bo to ciekawskie dziewczę było. Po chwili zrobiła wielkie oczy, gdy się okazało, że Vacheron puściły nerwy i przywaliła koledze w nos. - Co żeś zrobiła? - spytała jakby się przesłyszała, oczywiście szeptem. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł sam bóg, Aden Morris. Profesor ten od razu zaczynał z grubej rury jak widać. Gittan spojrzała na Freyę porozumiewawczo, że porozmawiają po lekcji na wspaniałej kawie. Wzięła jeden pergamin i zaczęła pisać esej na ten temat, ale tak samo jak i Vacheron należała do grafomanek, zwłaszcza z Historii Magii i Starożytnych Run! Nie mogła dyktować piórkowi na takiej kartkówce, więc dobrze, że Freya podarowała jej łabędzi okaz. Dla Gittan wciąż było za mało, zaczęła uzupełniać informację, wciskać je w klamerki, robić adnotację i gwiazdki. Nagle skończył się czas, a ona miała tyle do powiedzenia! - Och, nie zdążyłam napisać tylu rzeczy - jęknęła, składając dokładnie dziesięć, zapisanych pergaminów i podała je do Frejki, aby dała Bjorskonowi, a ten w końcu profesorowi. Cóż za klapa!
Swe konkretne spóźnienie zrzucić postanowiła na zawiłość Hogwarckich korytarzy. Fyodorova prawdę powiedziawszy bardzo szybko nauczyła się ich niemalże na pamięć, jako jednak nowa, niekiedy utrzymywała, że się w nich gubi. Głównie wyłącznie po to, by tak usprawiedliwić swe ewentualne spóźnienia. Nie była jedną z osób, które miały wielkie problemy z punktualnością, ale niekiedy po prostu las ją zatrzymywał. Kiedy akurat interesująca zdobycz przebiegła przed jej oczami, nie potrafiła wszystkiego odłożyć, tylko po to, by zdążyć na jakieś zajęcia. Fakt, że przyszła po tym, jak nauczyciel zlecił zdanie, miał jednak wpływ na jej późniejszą pracę. Wyciągnęła niedawno zakupiony plik pergaminów, oraz tanie pióro, by szybko zabrać się za nadrabianie zadanych notatek. Morris przydzielił im mało czasu. Cholernie mało. Ledwo udało się jej przepisać część, a profesor już zaczął mówić, iż czas się kończy. Ciemnowłosa mruknęła pod nosem mało przyjazne słowa w ojczystym języku, gdy zrozumiała, że najwyraźniej nie dane jej będzie posiadać pełne notatki z historii. No cóż, to i tak na pewno nie był jej ulubiony przedmiot, brak notatek jakoś tam przeżyje.
Wylosowane kostka: 3+4=7
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
- Już bez przesady, aż tak znowu nie gryzmolisz! - zaprzeczyła, słysząc powód, dla którego Svensson nabyła samopiszące pióro, bo przecież Freya niejednokrotnie otrzymywała od niej listy pisane ręcznie i bez problemu je odczytywała. Może faktycznie miała trochę większe zdolności kryptograficzne, skoro ogarniała runy, mające setki lat, ale jej zdaniem Morris trochę kręcił nosem i przesadzał. Ale co tam, przecież to bóg Aden Morris, jemu można wybaczyć takie rzeczy! Vacheron uśmiechnęła się lekko do Leo, słysząc jego odpowiedź i pokiwała gorliwie głową na słowa Gittan o ćwiczeniu kaligrafii. - Chyba złamałam Brettowi nos. Zachowywał się jak kretyn. - odpowiedziała konspiracyjnym szeptem, ale już nic więcej nie dodała, bo oto do sali wkroczył Aden i rozpoczął zajęcia od kartkówki czy czegoś w tym rodzaju. Nie czekając na nic, Szwajcarka chwyciła bieluteńkie pióro i maczając je co chwila w swoim ukochanym atramencie w kolorze ciemnośliwkowym, zaczęła wypisywać wszystkie znane jej informacje na temat polowań na czarownice, a uwierzcie mi, że dla dziewczyny, która całe życie skupiała się tylko na historii magii i starożytnych runach, było tego od grona i ciut ciut. Nic więc dziwnego, że zabrakło jej czasu na napisanie nawet połowy tego, co chciałaby koniecznie wspomnieć, więc tylko zrobiła kwaśną minę, kiedy Morris ogłosił koniec pisania i odłożenie piór. - Nie starczyłaby mi nawet godzina. - zawtórowała Frejka, słysząc, że Gittan również nie zdążyła napisać tego, co chciała, po czym przyjęła od niej pergaminy i złożyła na jeden stosik z całą serią swoich, zapisanych drobnymi literkami i przekazała je dalej, by te trafiły na biurko Adena.
Lavern ledwie mógł usiedzieć na miejscu z podekscytowania tematem zadanym przez profesora Morrisa. Wprawdzie okres polowań na czarownice nie był przez niego, aż tak szczególnie, uwielbianym, ale wiedział o nim wystarczająco dużo, by jego notatki powstały w kilka minut. Fakt, że przez całe dziesięć minut był obserwowany tak bardzo go nie obchodził, iż odniósł wrażenie przyprawienia mężczyzny o białą gorączką, lecz kto by się tym przejmował. Doskonale spisał wszystko to, czego potrzebował do dalszej części zajęć i liczył, że odniesie kolejny sukces. Teraz już nie krył uśmiechu zwycięstwa, gdyż definitywnie nie było ani jednej literki, do której można się przyczepić. Tak ważny sukces niemal uosabiał to, do czego najmłodszy Earl dążył odkąd poszedł do szkoły. Ale nieważne, bo właśnie umierał z ciekawości, co też takiego okrutnego przygotował profesor Morris. Wylosowane kostki:1 na 6 i 6 = 12
Polowanie na czarownice? Więc taki był temat dzisiejszej lekcji? Cóż, w sumie, czemu nie. Zawsze to coś ciekawego. W sumie, to była jego pierwsza lekcja historii magii w całej swojej karierze z Hogwartem, więc nie wiedział za bardzo na co się nastawiać. Miał nadzieje, że ten nauczyciel nie będzie jakiś mega wymagający i że przyznaje w chuj punktów dla domów, bo przecież inaczej pewna słodka blondynka, z którą już dawno nawiasem mówiąc kontaktu nie miał, go znajdzie i zabije. A przynajmniej zatłucze na kwaśne jabłko. No, ale okej, okej. Lekcja start. Dziesięć minut i zebrać całą swoją wiedze? Okej. Miał tylko szczerą nadzieję, że czasu mu wystarczy. Nie, nie że był pewien, że jest takim zajebistym koksem z tego okresu. Wręcz przeciwnie. No, ale na szczęście jakoś to szło. Coś tam się pisało. Może nie wszystko, ale przypomniał sobie o niektórych faktach niestety za późno, bowiem kiedy nanosił ostatnie notatki na swoje mini wypracowanko, Morris nakazał przerwanie ćwiczenia. Mimo wszystko, był z siebie dość zadowolony. Z tym właśnie pozytywnym nastawieniem czekał na dalszą część lekcji.
Historia magii… nie można powiedziec, że był to jeden z ulubionych przedmiotów Piątka. Zdecydowanie bardziej wolał tą tradycyjną, mugolską. Wydawała mu się w jakiś sposób bardziej atrakcyjna, choć sam nie wiedział dlaczego. Po prawdzie obie znał, mniej więcej na podobnym poziomie, obie lubił, choć i tak wyżej stawiał właśnie dzieje całej ludzkości, no a nade wszystko mugoloznawstwo i malowanie. No, ale każdy ma swój konik, prawda? Widać Morris myślał odmiennie, skoro to właśnie on prowadził dzisiejsze zajęcia. Chociaż.. Takich ludzi jak on znalazłoby się pewnie jeszcze kilkunastu, jeśli nie kilkuset. W końcu.. świat jest duży, prawda? Prawda, a jak donoszą mugolskie badania, może nawet i na Księżycu (albo innej planecie) jest życie, tak więc. Enjoy. No, ale póki co wolał się skupić na lekcji bardziej niż na rozkminianiu czegoś, czego i tak nie ogarnie – fizyki. A więc.. polowanie na czarownice. To była chyba pierwsza rzecz, jaka rzuciła się w oczy Friday’owi, po wejściu do klasy. Ciekawe czemu, skoro był to w sumie dość duży, napis pierdolnięty na tablicy. Cóż. Oczywiście grzecznie się ukłonił. W sumie by zapalił. Kilka znajomych twarzy było, kilka zupełnie obcych. Ej serio by zapalił. Tak! A więc najpierw napisze wypracowanie, a potem coś pokmini. Dziesięć minut spokojnie upływało, a Piątek pisał swoje elaboraty. Smutno w sumie, bo więcej opierał się na historii właśnie niemagicznej części ludzkiej populacji. Wzbogacał je mimo wszystko dodatkowo o te z zakresu dziejów czarodziejskich, lecz niestety czasu mu na tyle nie wystarczyło, bo nauczyciel zabrał wszystkim kartki. Fuck. Dobra, a teraz. Zapalić!
Wylosowane kostka: 8 a post w sklepie wstawie potem, bo chciałem tak na szybkości ;3
Profesor Morris poświęcił całe dziesięć minut na obserwacje tej wąskiej grupy, która przyszła na jego zajęcia. Kilkoro z nich z pewnością miało w sobie wystarczający potencjał i z całą pewnością potrzebowali odpowiedniej zachęty, by zyskać jeszcze więcej motywacji. Sęk w tym, że nie wszyscy mogli dostać to, po co tu przybyli. Niektórzy zapewne byli tu tylko po to, aby zmarnowac jego cenny czas. Po prostu cudownie. Jakby nie mogli się przygotować do zajęć i zaliczyć wszystkiego od razu. Wszak nie przewidywał żadnych możliwości poprawiania. Odebrawszy notatki, usiadł dość nonszalancko za biurkiem i zabrał się za ich przeglądanie. Ani trochę nie był zdziwiony wyczynami niektórych, za to tej odrobiny zaskoczenia nie mógł ukryć. Poszło im zdecydowanie lepiej, niż przypuszczał i z dość skwaszonym wyrazem twarzy musiał ich nagrodzić. Podniósł się, gdy na ostatniej notatce zapisał jakąś kąśliwą uwagę – w końcu nie mogło być żadnych zajęć z Morrisem, gdyby tego nie zrobił – po czym machnięciem różdżki rozesłał wszystkie arkusze do ich właścicieli. - Vacheron, Björkson, Weatherly, Svensson, Friday, Earl i Soons – odezwał się, każdemu z wywołanych poświęcając równe dwie sekundy kontaktu wzrokowego – otrzymujecie po pięć punktów dla domów za wasze notatki. A teraz przesiadacie się wedle ustalonej kolejności – Kolejnym, dość spektakularnym, ruchem różdżki zaczarował kredę, by wypisała na tablicy nazwiska ułożone parami i usiadł, chcąc kontynuować zajęcia. - Waszym zadaniem jest porównanie różnych okresów polowań na czarownice. Możecie wymienić się notatkami. Za pół godziny chcę mieć wasze odpowiedzi. – Aden jeszcze raz popatrzył na każdego uczestnika zajęć, aż wreszcie zapanował ten dziwny stan, kiedy mógł wyciągnąć z szuflady biurka jakąś książkę, znad której spokojnie będzie obserwował ich poczynania. A jeśli którekolwiek będzie wszczynało awantury... wiadomo, co się stanie.
Informacje:
Ostatni etap zajęć, do których nie można dołączać, gdyż nie ma możliwości dobrania pary
Pracujecie w parach i wszelkie wymiany/pożyczanie notatek itp. jest między wami, a nie całą grupą
Losujecie po jednej kostce, która odpowiada ilości zdobytych punktów podczas pracy w parze(informacje o nagrodach na koniec lekcji)
Za każde 10 punktów z historii magii w kuferku przysługuje 1 dodatkowy punkt.
Za pożyczenie/wymianę notatek w swojej parze również przysługuje 1 dodatkowy punkt(oczywiście, jeśli w poprzednim etapie wylosowaliście przynajmniej 8 oczek)
Nie róbcie jeszcze z/t, później pojawi się podsumowanie zajęć
Pary:
Benjamin Soons – Tanner Chapman Freya Vacheron – Zilya Fyodorova L. Earl – Ambrodge Friday Leonardo Björkson - Césaire Weatherly Madison Richelieu – Gittan Svensson
Lavern nie krył swojej radości, gdy otrzymał dodatkowe punkty dla swojego domu. Coś takiego na zajęciach u profesora Morrisa nie zdarzało się zbyt często i Koreańczyk musiał jeszcze bardziej przysłużyć się swojemu domowi. Nie istniała żadna opcja, by teraz było gorzej. W końcu swoje ambicje podbijał kolejnymi osiągnięciami i tym razem również chciał dostać coś więcej, niż dobrą ocenę. Problem stanowił tylko jego nowy partner. Jakiś Friday, do którego dosiadł się od razu i wręczył mu swoje notatki, oczekując od niego tego samego. W końcu profesor Morris jemu też przydzielił dodatkowe punkty, więc dziesięć minut nie poszło na marne, prawda? Nieważne. - Cześć, mówią na mnie L, jeśli mnie nie kojarzysz - powiedział, szczerząc się do chłopaka. - Zróbmy to szybko, bo pan Morris wlepi nam szlaban - dodał nieco ciszej, zabierając się do pracy, która - prawdę mówiąc - nie szła mu najgorzej. Wprawdzie jakoś specjalnie nie znał wszystkich historii o polowaniach, ale w jego opinii były to całkiem dobrze podstawy, by temat został rozwinięty przez drugą osobę. Kto wie, może razem opracują naprawdę niezły kawałek i dostaną jakąś fajną nagrodę? Wszystko, tylko nie szlaban.
Wylosowana kostka: 3 Pożyczam/Wymieniam notatki: TAK KOMU: Ambrodge Friday Dodatkowe punkty: 2
Wylosowana kostka: 2 Pożyczam/Wymieniam notatki: TAK - Mads Dodatkowe punkty: 4
Cieszyła się, że uzyskała dodatkowe punkty dla domu, które ostatnio traciła za szybko. Biedny Aleksander przeklinał pewnie teraz Krukonów za ich wybryki, ale Gittan kompletnie nie miała do tego głowy, a tylko na lekcjach Historii Magii i Starożytnych Run czuła się tak wyjątkowo swobodnie. Musieli się trochę porozsiadać, a Gittan była wyjątkowo zła na profesora Morrisa, że nie była w parze z Freyą. Przecież wiedział jak się blisko siebie trzymają, więc ta rozłąka mogła wpłynąć na ich wyniki! Przesiadła się do Madison, którą powitała mimo wszystko miłym uśmiechem. Pożyczyła swoje wypracowanko dziewczynie, aby mogła z niego zaczerpnąć trochę wiedzy i w sumie liczyła, że to samo zrobi Kanadyjka. - Trochę paskudnie pisze, jak mam limit czasowy, ale jak nie będziesz mogła czegoś rozczytać to mów - podpowiedziała, zerkając jeszcze raz na swoją kartkę. Zaczęła pisać, to co kazał im profesor Morris, chociaż nie musiała wiele tam się rozwodzić, bo po prostu jeszcze raz wzięła swoje wypracowanie i zaczęła uzupełniać w nim braki. Przecież tam też porównywała te okresy, wspominała o największych katastrofach, miejscach, w którym w szczególności dopuszczano się polowań na czarownice. Skończyła jeszcze przed czasem, a wtedy przysunęła się do Mads i pewnie żywo dyskutowały o tym, czego im brakuje, bądź też czy nie napisały jakieś głupoty, aby wypaść przed Morrisem jak najlepiej.