Obszerna sala z dosyć przytulnym wnętrzem. Spora część pomieszczenia jest wypełniona dużą ilością regałów i stolików, na których znajdują się najróżniejsze przedmioty do ćwiczenia transmutacji, a także kilka klatek ze służącymi w tym celu ptakami. W biblioteczkach można zaś znaleźć kilka starych książek i podręczników traktujących o zaklęciach i transmutacji. Druga część sali o znacznej ilości wolnej przestrzeni przeznaczona jest do ćwiczeń praktycznych niektórych zaklęć, o czym mogą świadczyć ustawione pod ścianą nieco uszkodzone manekiny.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Spotkanie Klubu magicznych Wyzwań Styczeń - 23.01.2022 - popołudnie
Drake krzątał się po sali już dłuższą chwilę starając się wszystko ogarnąć żeby było gotowe na moment w którym spotkanie klubu się rozpocznie. Na każdym stoliku ustawiał pudełeczko z dżdżownicami. Każde na chwilę obecną zamknięte żeby nie psuć niektórym niespodzianki kiedy odkryją że będą zmuszeni transmutować nielubiane przez niektórych bezkręgowce. Przy stolikach było dosyć sporo miejsca, a w pudełkach mieściło się całkiem sporo robali więc na szczęście nie musiał ich tyle rozstawiać. Kiedy skończył ustawił się przy biurku i czekał aż ludzie się zlecą. Witał się z każdym kto wchodził do sali. No i przy okazji prosił też każdego o to żeby nie podglądali co było w pudełkach. Głównie było to spowodowane tym że nie chciał żeby niektórzy zwiali zanim spotkanie dobrze się zacznie. Dla osób wrażliwych na widok dżdżownic mógł przygotować coś innego na szybko. Pomysł miał i żeby go wprowadzić w życie wystarczyło tylko parę razy machnąć różdżką. Tak też zrobił sprawiajac że manekiny w tej bardziej pustej części sali ustawiły się w rządek, a następnie ich głowy porosły gęstym włosiem. Kiedy zebrała się dostateczna ilość osób, uśmiechnął się i zaczął mówić do zgromadzonego tłumu. -Witajcie wszyscy. To będzie chyba pierwsze spotkanie klubu w tym roku szkolnym oraz pierwsze które będę prowadzić. Dziś będziemy się trochę bawić transmutacją. W pojemnikach które znajdują się na stolikach znajdziecie małe, dosyć nudne żyjątka które będziecie przekształcać w roślinki albo grzybki. - Rzucił na wstępie po czym podszedł do niewielkiej tablicy na kółkach i machnął różdżką na kredę żeby ta zapisała inkantację zaklęcia. Dosyć ciężką zwłaszcza jeśli ktoś spróbuje ją wyłapać tylko i wyłącznie ze słuchu. Zaraz obok druga kreda zaczęła rysować wykres ruchu różdżką.- Inkantacja tego zaklęcia to Invertebranimatum. Dla pewności że wszyscy usłyszeli i bezpieczeństwa tych istotek powtórzę raz jeszcze. Inkantacja brzmi Invertebranimatum. Ruch prezentuje się w ten sposób. - Na tablicy kreda zaś podkreśliła sylaby na których Drake stawiał akcent na wypadek gdyby ktoś tego nie wyłapał podczas tego gdy mówił. Sam chłopak zaś sam ruch różdżką zaprezentował kilkukrotnie. - Osoby które brzydzą się bawić bezkręgowcami albo nie chcą uczyć się tego zaklęcia zapraszam do drugiej części sali gdzie będą ćwiczyć inne zaklęcie. Oczywiście jeśli ktoś skończy ćwiczenie przemiany bezkręgowca w roślinę albo grzyba i będzie miał jeszcze ochotę trochę się pouczyć też zapraszam.- I jeśli takie osoby się znalazły, poprowadził je ściągając w tamto miejsce drugą tablicę. Machnął też różdżką na kredę żeby ta zapisała na tablicy wszystko co trzeba wiedzieć o zaklęciu na wypadek gdyby komuś coś umknęło. Zaraz po tym zwrócił się do tych których ambicje szerokim łukiem omijały transmutowanie dżdżownic w róże, muchomory czy inne roślinki albo grzybki - o ile tacy byli. -No dobra. To zaklęcie może służyć jako mało przyjemny żart albo może zostać użyte podczas pojedynku w celu zdezorientowania przeciwnika. Może też służyć jako dodatek do przebrania na Halloween. Inkantacja to Octopode. Jak się pewnie domyślacie służy do zmiany kosmyków włosów w macki ośmiornicy. Ruch różdżką nie jest ciężki i raczej nikt nie powinien mieć z nim większych problemów. Wygląda w ten sposób... - Następnie wrócił na sam środek żeby obserwować obydwie grupy i w razie potrzeby interweniować bądź też udzielać odpowiedzi na pytania, bądź też wytykać co robią źle i naprowadzać ich na dobry tor.
Zabawa dżdżownicami:
Wasze zadanie to zmienić dżdżownicę w dowolną roślinę bądź grzyba - oczywiście w taką w granicach rozsądku.
Kosteczki wyglądają w ten sposób: 1 - Coś nie pykło i pomimo wysiłku nic się nie stało. Robal nadal pozostał robalem nieświadomym niecnych zamiarów wobec niego. Może jeszcze jedna próba? 2, 3 - Chyba ruch różdżką został źle wykonany albo twoje skupienie w pewnym momencie zaklęcia wyjechało razem z Mulan gdzieś w chuj daleko na pustynię. Owszem udało ci się przekształcić robaka, ale tylko w połowie co wygląda dosyć groteskowo. Na domiar złego zaczął szybko spierdalać pełzając a ty musisz go gonić i wycofać transmutację. Bez obaw. Jeśli nie dajesz rady, Drake przychodzi z odsieczą i Ci w tym pomaga. Jeśli chcesz to możesz spróbować jeszcze raz, ale może wymień robala na innego. Ten już dostatecznie się stresu nażarł. 4 - Wyszło ci to nawet nieźle, ale nie do końca. Przemieniony przez ciebie robal mimo że całkowicie wygląda jak wybrana przez ciebie roślina albo grzyb nadal ma jakieś cechy dżdżownicy, możesz wybrać jakie. O tyle dobrze że przynajmniej się nie rusza i nie próbuje uciec. 5, 6 - Naprawdę dobra robota. Udało Ci się przeistoczyć żyjątko w piękną roślinę bądź dorodnego grzyba. Jeśli chcecie możecie je zabrać żeby komuś je wręczyć i go strollować.
Uwaga: *Każde 10 pkt rozdanych w transmutację zapewnia 1 przerzut kości. *Wyniki kostek można dowolnie według własnego uznania zaniżać *DOKTOR BROOKS - Jeśli źle wymówiliście inkantację zaklęcia, ignorujecie wynik kostki. Zamiast tego robal rozdyma się niczym balonik i zaczyna lewitować w powietrzu. Drake patrzy na to z lekkim rozbawieniem, ale lepiej odczaruj tego robala. Lepiej przecież żeby nie pękł. Możecie też zawiązać go w jakiś ładny kształt, ale wtedy na pewno po chwili pęknie
Ośmiornicogłowy:
Zadanie w teorii proste. Na obszarze ćwiczebnym stoi manekin któremu Drake zaklęciem dorobił na łbie włosy. Waszym celem jest rzucenie zaklęcia, które zmieni te włosy w macki ośmiornicy.
Kosteczki: 1 - No... Masz problem. Naprawdę musiałeś coś źle zrobić, albo twoja różdżka postanowiła się zbuntować. Zaklęcie uderzyło w Ciebie rykoszetem przez co w miejscu uderzenia kosmyki twoich włosów zmieniły się w macki. Drake szybko cię odczarowuje i zachęca do dalszych prób. Najlepiej po ciastku, herbatce i chwilowej przerwie. Tak, mamy ciastka. Są na stoliku. 2 - Wiadomo że mogło być gorzej, ale dobrze też nie jest. Zaklęcie ugodziło w manekina ale nic się nie stało. 3, 4 - To prawie idealnie rzucone zaklęcie. Pomijając fakt że tylko połowa włosów manekina zmieniła się w macki. 5, 6 - Zaklęcie wyszło idealnie i masz się czym chwalić. Tylko nie rzucaj może tego zaklęcia na innych zbyt często? Ludzie zazwyczaj nie reagują na takie rzeczy najlepiej.
Uwaga: *Każde 10 pkt rozdanych w transmutację zapewnia 1 przerzut kości. *Wyniki kostek można dowolnie według własnego uznania zaniżać
*Przypominam że trzeba napisać co najmniej dwa posty żeby dostać punkt. *Można mnie śmiało zaczepiać. Nie gryzę. No chyba że Kryśkę podczas pełni. * Możecie pisać do 31 stycznia, do godziny 21:00. Ale jeśli ktoś się spóźni te 5 minut albo pół godziny to gryźć nie będę. Miło jednak będzie jeśli uprzedzi że się spóźni *W razie czego możecie do mnie pisać tu na pw albo na discordzie Ookami#2188 !* Prawdopodobnie na początku lutego rzucę II etap.[/strike]
Ostatnio zmieniony przez Drake Lilac dnia Nie Sty 23 2022, 17:26, w całości zmieniany 1 raz
Bawienie się zaklęciami nie należało do moich ulubionych form spędzania czasu wolnego. Szczególnie kiedy Brutus postanawiał działać przeciwko mnie. Moja epicka walka z własną różdżką zasługiwała na napisanie legendy. Szukając materiału twórczego, wybrałem się na spotkanie kółka. Prowadził je inny uczeń, co stanowiło miłą odmianę. Miałem jakoś wrażenie, że od rówieśnika dowiem się więcej niż od szanownego profesora C. Wchodząc do sali rozejrzałem się po jej wnętrzu, wyszukując pułapek. Nazwa kółka wskazywała na wiele emocji, a nic tak nie rozgrzewa na początek, jak wyskakująca z rogu klasy akromantula. No dobra, może nieco przesadziłem. Skinąłem głową Drake na przywitanie. -Czołem wielkoludzie. - dodałem jeszcze słownie, zajmując pierwsze lepsze miejsce. Miałem nie zaglądać co znajduje się w pudełku, co niezbyt się mi spodobało. Mina, niczym merci, wyrażało to lepiej niż tysiąc słów. Zaczekałem do rozpoczęcia spotkania, rozmyślając za ten czas jak doprowadzić do porządku zlodowaciałe włoski szkolnej miotły. Po moim ostatnim treningu mogłem dopisać sobie do CV, że potrafię latać na słupie lodu. Odpłynąłem myślami na tyle daleko, że widok dżdżownic wykrzywił moją twarz jak po zjedzeniu cytryny. Mieliśmy się zabawiać z jakimiś robalami? Przeniosłem spojrzenie na Drake, zastanawiając się w myślach ile nad tym myślał. Kiedy usłyszałem jakie zaklęcie mamy rzucać, to już wiedziałem, że na trzeźwo tego nie robił. Wyciągnąłem Brutusa i wymierzyłem go w wijącą się dżdżownicę. Powtórzyłem w myślach kilkanaście razy formułę zaklęcia, zastanawiając się jakie jest prawdopodobieństwo złamania przeze mnie języka. Chrząknąłem, ruszyłem nadgarstkiem i spróbowałem. -Invertebranimatum! - biedny robak począł zmieniać się w muchomora. Działo się to jakoś wolno, i raczej nie powinno to tak wyglądać. Powstał piękny kapelusz w kropki, ale zamiast długiej nóżki wciąż istniało wijące się cielsko. Dżdżownicy zbytnio się to nie spodobało, bo...zaczęła uciekać, pełznąć w kierunku końca stołu. Musze przyznać, robiła to bardzo szybko! -Ej, wracaj mi tu! - rzuciłem, jakbym liczył na zostanie wysłuchanym. Kapelusz przy ruchu posuwistym bimbał się na boki, tworząc tak komiczny widok, że nie mogłem się skupić na ponownym wypowiedzeniu zaklęcia. Dodatkowo but z niewiadomych przyczyn podjechał mi nieco w bok, przez co wyszło mi. -Inveterte... - mój dziwaczny twór zaczął unosić się w powietrzu. No i masz śliwko kompot. Brakowało tylko, by ktoś zaczął nucić "I believe I can fly..."
Zjawiła się w sali jako jedna z pierwszych osób głównie dlatego, że chciała się upewnić, czy na pewno Drake jeszcze trzymał się na nogach po tych wszystkich jego ostatnich szkolnych aktywnościach. Udział w lekcjach, pisanie prac domowych i nadrabianie zaległości to jedno, ale do organizowania spotkań kółek to naprawdę trzeba było mieć dużo wolnego czasu i samozaparcia, aby przed końcem semestru jeszcze zdołać jakieś wcisnąć w grafik. - Nie dość, że depczesz muchomorki to jeszcze wykradasz robale z Zakazanego Lasu? - wytknęła Lilacowi z udawanym obruszeniem zamiast cywilizowanego przywitania się i pokręciła głową na widok dżdżownic. Znęcanie się nad zwierzętami nieszczególnie jej pasowało i nie chciała się przyczyniać do dodatkowego stresowania tychże. Zamiast tego chętnie przystąpiła do dorabiania macek na głowie manekina, nawet jeśli zawsze miała wrażenie, że te szkolne to i tak miały w sobie niejednokrotnie więcej człowieczeństwa niż część uczniów. - Drake, nie chcesz takich? - po dłuższej przerwie na uprawianie czarów zwróciła się do Gryfona ponownie, tym razem wskazując mu owoc swojej pracy w postaci wielobarwnych macek pokrywających głowę manekina. Sama przed sobą musiała przyznać, że wyszło całkiem zjawiskowo i o dziwo nie do przesady obrzydliwie. Efekt greckiej meduzy wcale nie był daleko, choć zdecydowanie brakowało węży.
Była zdecydowana, żeby w tym roku przyłożyć się do nauki. W końcu po to tu wróciła, a owutemy poszły jej ledwo-ledwo... Aż dziwne, że ją przyjęli. Tyle że jak mogła zdać je lepiej, jeśli cały poprzedni rok był absurdem? Teoretycznie miała warunki, żeby skupić się na nauce, skoro relacje z ludźmi były w najlepszym razie problematyczne, ale w praktyce poczucie wyobcowania i wieczny lęk spowodowany... no, całą sytuacją nie sprzyjał niczemu. Nie da się dobrze zdać mega ważnych egzaminów, jak porzuca cię najważniejsza osoba, która nagle postanawia spędzić rok z jakąś pożal się Merlinie cudem odnalezioną, ha tfu, siostrą. Różdżka jej w dziąsło. Teraz było trochę lepiej. Z Jamesem wciąż relacje nie wróciły całkiem do normy, ale przynajmniej był. A jak był, to można było się skupić, bo było bezpieczniej. Może jeszcze coś wyciągnie z tej edukacji. Czy akurat transmutacja była tym, w co chciała iść? Średnio. Ale z braku laku. No i naprawdę postanowiła być ambitna, niezależnie od tego, że jej talenty leżały zupełnie gdzie indziej. Perspektywa zamieniania robaków w cokolwiek była... Nie, w zasadzie Laura nie miała żadnych emocji zmiązanych z robakami. Były okej. Zwykle nie pamiętała, że w ogóle istnieją, nie było jej to potrzebne. A teraz trzeba je było zmienić. No dobrze. Inkantacja była długa i skomplikowana, ale... Wdech, wydech. - Invertebrani...matum? - rzuciła, rozkojarzając się na moment faktem, że nieopodal zaczął lewitować robako-muchomor. Liczyła, że to nie wpłynie na zaklęcie, ale płonne były to nadzieje. Dżdżownika porosła czymś w rodzaju glona, zamiast się nim stać, po czym zaczęła uciekać. - Ej, kurwa, wracaj! - zawołała i w przypływie paniki dziabnęła stworzenie końcem różdżki. Nie spodobało mu się to. Skrzywiła się. Nie tak to miało wyglądać. - Starałam się! - rzuciła Gryfonowi, który podszedł jej pomóc, w pewnym usprawiedliwieniu, chociaż jakie to miało znaczenie. Orłem nie była, żadne słowa tego nie zmienią.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Jakoż Wacław stanowił tę część studenckiej gawiedzi, która przed koniec semestru zamiast stresu miała wyjebane to robił chłop wszystko, aby tylko uczyć się nie musiał. Oczywiście nie tak, że nie stresował się w ogóle. Po prostu miał tyle powodów do zmartwień, że nie warto zawracać tym sobie pozłacanej farbą czupryny. Dlatego w uciekaniu od nauki, Puchon posadzi zad na krześle w klubie magicznych wyzwań. Nazwa zobowiązywała, ale w gruncie rzeczy Wodzirej liczył, że będzie mógł się opierdalać kolejną godzinkę czy dwie. Nawet długo tak myślał! Po czym Drejczi wyjebał z dżdżownicami. - Ja się brzydzę bardzo. Czy to w ogóle jest etyczne? Tak się znęcać nad dżdżownicami bez ich pozwolenia?- Zresztą czy ktoś pyta o pozwolenie przy znęcaniu się? Chyba nie, więc taki argument był bardzo z dupy, no ale heloł, ktoś musiał zaoponować wobec wykorzystywaniu zwierząt do często nieumiejętnej zabawy zaklęciami. Wacuś pewnie taką rozjebałby od środka i zapijał smutek ze wzgląd na jej pogrzeb. Właściwie to jego pogrzeb, bo chłop sobie przywłaszczył jednego robaczka w myślach, nazywając go Andrzej. Oby dotrwał do końca spotkania. Stąd też podniósł dupę i obracając oczyma poszedł do części klubu gdzie mieli się bawić z włosami i mackami. Lepszy rydz niż nic, jak to się mówi. Wacław sobie usiadł na ziemi po turecku i początkowo się tylko przyglądał i tłumaczeniom, i poczynaniom innych. Nie był dziś przekonany do swoich zaklęć, ale kaca nie miał, a to już jakaś zjawiskowa nowość w jego ostatnim sposobie egzystowania. - Ja bym takie nosił - pochwalił @Morgan A. Davies, usiłując podnieść się z ziemi, co zaowocowało bardziej wyjebaniem się na plecy niżeli stojąca pozycją. Trudno. Prychnął coś do siebie po nosem oraz z pełnią zblazowania na twarzy wrócił do pierwotnej pozycji. Machnął łapką, rzucił inkantacją i zmienił włosy macki. Z jakimś jebutnym czerwono-pomarańczowym ombre? Być może, być może zrobił z macek reklamę liptona. Niemniej był to efekt, który chciał osiągnąć. - W sumie to możesz mi poczwarować włosy - zaproponował, bo gorzej nie będzie i najwyżej wróci do lat nastoletnich, kiedy chadzał po szkole łysy. Byle zostawić wąsa, bo ten skurwiel to mógłby odrastać pół życia.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Ogłoszenie spotkania klubu magicznych wyzwań pewnie by ominęła i zajęła się o wiele ważniejszymi rzeczami, jak na przykład odsypianiem całego tygodnia albo leżeniem z kotem w pokoju wspólnym, ale bardzo do serca wzięła sobie noworoczne postanowienie, że zdecydowanie bardziej skupi się na transmutacji i zaklęciach. Dlatego gdy nadeszła pora, z trudem podniosła się z kanapy i pomknęła na pierwsze piętro, psiocząc w myślach, że musiała pokonać tyle schodów. - Siemka! - przywitała się szerokim uśmiechem z przewodniczącym @Drake Lilac i zajęła wolne miejsce, w międzyczasie też szczerząc się wesoło do każdego znajomego, który wchodził do środka. Zaraz potem Gryfon zaczął spotkanie i odetchnęła z ulgą na wieść o zaklęciach, którymi się zajmą. Oba nie stanowiły dla niej żadnego problemu, zdecydowała się jednak na to pierwsze, w jej mniemaniu o wiele bardziej skomplikowane (a może przesądził fakt, że Octopode namiętnie nadużywała w ramach żartów podczas pierwszych lat nauki). Rozgrzała nadgarstek, zgarnęła dżdżownicę i zgrabnym ruchem i odpowiednio wymówioną inkantacją zmieniła ją w dorodnego borowika. Swój sukces skwitowała cichym klaśnięciem w dłonie, jednak jej uwagę zwróciło siarczyste przekleństwo, dobiegające z ust dziewczyny siedzącej obok. Gdy Drake już opanował sytuację i pomógł jej się z tym uporać, podeszła do niej i bezpardonowo usiadła na sąsiadującym krześle. - Hej, jestem Marla. W przypadku tego zaklęcia sprawdza się chwyt alfa - poradziła jej uprzejmie, doskonale pamiętając ile problemów sprawiało jej początkowo ogarnięcie tego, a w zasadzie jak bardzo jej się to myliło. Zgrabnym accio przywołała kilka ciastek do ich ławki. - W transmutacji bardzo ważne jest skupienie. Zjedz jedno, weź głęboki oddech i może spróbuj jeszcze raz - zaproponowała z uśmiechem, z całego serca dopingując @Laura Farris w jej kolejnej próbie.
______________________
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Skoro nie trzeba było być członkiem by przyjść na spotkanie, to czemu miałaby tego nie zrobić? Tym bardziej, że sama nazwa klubu była wyjątkowo intrygująca. Klub Magicznych Wyzwań – no czy to nie brzmi jak coś, co pozwala pakować się w kłopoty? A Vitt miała tak na drugie imię. Może trzecie, bo na drugie miała kawa – którą dumnie popijała z termosu wchodząc do sali z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Z zajęć na zajęcia czuła się pewniej w murach Hogwartu. Nawet jeśli wspomnienia do niej nie wróciły, to zaczynała budować tu nowe życie. Poznawała ludzi, uczyła się nowych rzeczy (lub drugi raz tych samych, ciężko powiedzieć) i wszystko naprawdę zaczynało jej się układać. - Cześć – Przywitała się z prowadzącym poznanym już na innych zajęciach unosząc przy tym wolną rękę i machając nią dwa razy. Następnie podeszła do pierwszego wolnego stolika i poczekała na instrukcje. Okej... Robale. Może to jednak nie był dobry pomysł żeby tu przychodzić gdy brzydzisz się takimi rzeczami? Charakterem mogła być przysłowiową 'babą z jajami'... Ale i tak trzeba jej było zabijać pająki, bo ona była w stanie zrobić to jedynie dwumetrowym kijem. -Invertebranimatum – Spróbowała najpierw na sucho bez różdżki by usłyszeć sama siebie. Potem druga próba odbyła się już z magicznym patykiem w ręce. Nic się jednak nie stało. Spróbowała więc jeszcze raz stawiając trochę wyraźniej akcent i... Udało się! Na jej stole pojawiła się przepiękna róża zamiast dżdżownicy. Poszło jej na tyle sprawnie, że uznała iż zdąży jeszcze podejść do drugiej grupy, która zajmowała się innym zaklęciem.
Odczynienie tego, co zrobiłem, wymagało pomocy prowadzącego. Latająca pół-dżdżownica, pół-grzyb wykraczała poza zakres mojej wiedzy i umiejętności. Pokręciłem głową, zawiedziony tą wpadką. Podziękowałem Drake'owi za uratowanie sytuacji i podszedłem do manekinów. Wolałem nie stresować zwierząt, bardziej niż już to uczyniłem. Praca na czymś nieożywionym była prostsza i nie tak rozpraszająca. Dodatkowo wyglądało mi to na o wiele prostsze zaklęcie, szczególnie ze względu na łatwiejszą inkantację. Osoba, która wymyśliła to interwetesrete powinna nadepnąć gołą stopą na klocek lego. -Octopode! - rzuciłem zaklęcie po krótkim przygotowaniu i przećwiczeniu zaklęcia "na sucho". Tym razem Brutus postanowił współpracować i obyło się bez szkód. Włosy manekina zamieniły się w macki ośmiornicy, przez co wyglądał zabójczo podobnie do Meduzy. Dobrze, że równie skutecznie nie zamieniał spojrzeniem w kamień.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Był niezwykle zadowolony z tego że ktokolwiek przyszedł na kółko które zorganizował. Zwłaszcza że grupą dominującą byli tu gryfoni. Normalnie aż serduszko mu się rozgrzewało. Uśmiechnał się do Morgan i udał lekkie oburzenie kiedy ta go oskarżyła o kradzież robaków z lasu. - E tam... Profesor Vicaro się nimi podzieliła. Wystarczyło poprosić. - Pytanie o muchomorki nieco go zbiło z tropu, ale na szczęście nie na tyle mocno. Zerknął jeszcze na Wacusia z moralnymi rozterkami na temat dżdżownic. -Przyznam rację że to mało etyczne. Tak samo jak transmutowanie ptaków w puchary na wodę albo jeży w poduszki na szpilki, a na lekcjach czasem musimy to robić.- Nawet na ostatnim egzaminie u Whitelighta w części praktycznej była przemiana ślimaka w przedmiot. Dlatego wolał żeby przećwiczyli i to zaklęcie, bo inkantację można poplątać, a głupio by było wkopać się na egzaminie przez coś takiego. Kiedy już zaczęli ćwiczyć jego uwagę przykuł robaczy balonik który przez przypadek stworzył Kal. Takie wypadki się zdarzały. Na szczęście nic poza tym się nie stało. Szybko ruszył do Krukona i rzucił zaklęcie wycofujące transmutacje. Dżdżownica spadła na stół. Tak... Na szczęście robaki chyba nie mogą dostać zawału. Chociaż raczej lepsze to niż zostanie przynętą na ryby. - Nie było źle. Troszkę więcej praktyki i to opanujesz. - Rzucił do krukona i ruszył na dalszy obchód po sali sprawdzając jak szło reszcie gromadki. Stanął na moment przy ślizgonce która niemalże brutalnie zdekapitowała robaka. Spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. - I to się liczy. Starania są ważne. Dasz radę. Parę głębokich wdechów i spróbuj jeszcze raz. - Podał jej z pudełka kolejnego robaczka bo ten na którym ćwiczyła wcześniej zdecydowanie miał dość. Kiedy już się od niej zaczął oddalać, spostrzegł jak Marla szturmuje ku niej z chęcią pomocy. Zerknął na pięknego grzyba którego zrobiła z robala i musiał przyznać że była to znakomita robota. Dlatego na odchodne pokazał im dwa kciuki w górę. Żeby pochwalić Marlę i tak dla Farris dla zachęty. Przechodząc koło Vittorii zerknął jak ta zmaga się z robaczkiem, którego przy drugim podejściu zmieniła w cudny kwiatek. Uśmiechnął się i ruszył do mackowiczów. Musiał przyznać że tym poszło zdecydowanie lepiej. Prawdopodobnie wiązało się z tym że inkantacja nie brzmiała jak stworzona przez kogoś kto sobie nie szczędził ognistej. W dodatku była bardzo prosta do skojarzenia. Uśmiechnął się do Morgan kiedy ta zadała pytanie. - Niezbyt. Trochę za bardzo lubię swoje futro. Z drugiej strony na Halloween można by zrobić sobie brodę z macek. - No i przebrać się do tego za pirata. Zerknął też na to jak Wacuś się spisał i prawie przyklasnął z zadowolenia. -Nie wiem czy z mackami byłoby ci do twarzy, chociaż muszę przyznać że w kwiatkach wyglądałeś nawet dobrze. - Rzucił wspominając co się stało kiedy ćwiczyli transmutację na szczycie wieży. Wkrótce dołączył też do nich Kal, który również strasznie szybko opanował zaklęcie zmieniające włosy w macki. Kiedy już skończą ćwiczyć te zaklęcia, przyjdzie pora na to żeby im powiedzieć - a przynajmniej niektórym z nich - w jaki sposób wycofać transmutację.
*Nadal można wbijać *Przypominam że II etap rzucę na początku lutego.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacuś się jeszcze uśmiechnął do Gryfona prowadzącego kółko z wrażeniem, że żaden konflikt cząstkowy racji tutaj nie będzie miał sensu. Przecież też Drejkowi nie zostało zarzucone coś ciężkiego, po prostu Puchon nie zgadzał się z takim postępowaniem. Zaś co tyczy się lekcji - one były bestialskie cały czas. Trzymanie niewinnych boginów w szafie, aby napuścić ich na magiczną gawiedź? No jakiś debil to wymyślił i jeszcze odbiera stworzeniom prawo do coming out na swoich warunkach w swoim czasie. To chyba własnie był ten moment, gdzie Wodzirej uznał Hogwart za wielką patologię i nie powinien się więcej przejmować swoim postępowaniem, bo jest całkiem porządne. Czyli szkoła ma serio niski poziom. Jednak to, co było należy zostawić za sobą i po co się denerwować skoro od tego robią się zmarszczki, zaś w przypadku Wacusia to resztek urody lepiej nie marnować na przygłupi stres. - Dzięki? - Powiedział @Drake Lilac, słysząc ten komentarz o kwiatkach. Była to bardzo ciekawa akcja i przynajmniej od tamtej pory Gryfon nie kojarzył się Wacusiowi z kimś, od kogo spierdala się w ciemnej uliczce w środku nocy. Chociaż jeśli idzie się z Drejkiem to pewnie inny uciekają, co oznacza jeden bardzo ciekawy fakt - można się z nim najebać i nie dostać w mordę od kogoś przypadkowego. Teoria warta poznania empirycznego. Ano i co więcej można odpowiedzieć w takiej sytuacji? - Ty też - no, tak bywa. Macki czarowało się z niewiarygodną lekkością, gdzie nawet @Kaldred Sindre się popisał, co należało jak najbardziej docenić. Puchon ze swojego miejsca zblazowanego bólem egzystencji coś tylko parsknął pod nosem w stronę chłopaka. Między zachwytem, a zdziwieniem, bo miał coś powiedzieć. Zdanie nawet stworzyło się w jego głowie, ale słowa jakoś tak gubiły się w grdyce. - W ogóle to smutno, że ośmiornicę żyją tak tylko z pięć lat - rzucił sobie w eter a nóż widelec ktoś lubił morskie zwierzęta.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Octopode było kolejnym zaklęciem, które miała szansę spróbować użyć na tej lekcji. Podeszła więc do grupy, która się nim zajmowała i przyglądała im się przez chwilę. Potem wysłuchała instrukcji dotyczących ruchu różdżką i samej inkantacji. I tym razem spróbowała najpierw bezgłośnego ruchu, potem wypowiedziała je kilkukrotnie bez różdżki. - Octopode! - Ostatecznie ten sposób ćwiczeń przyniósł efekty, bo gdy zaklęcie trafiło w manekina nagle jego włosy uniosły się i zaczęły poruszać jak macki by ostatecznie przybrać ich formę. Wyszło idealnie! Aż sama była wyjątkowo zaskoczona, bo jednak nie czuła się orłem w dziedzinie zaklęć – naprawdę rzadko posługiwała się magią. Ledwo się opanowała by nie podskoczyć z zadowolenia.
Spięła się nieco, kiedy Gryfonka do niej podeszła. Poznawanie nowych ludzi było trudne, a kiedy okoliczności były takie, jak obecnie, czyli absolutna kompromitacja podlana sosem z frustracji, to już tym bardziej. Z drugiej strony to zawsze łatwiej, kiedy ktoś zagaduje, niż kiedy trzeba, na ten przykład, dobrać się w grupy na zajęciach. Ktoś, kto wymyślił potrzebę zagadywania do obcych ludzi, żeby móc w ogóle zaliczyć przedmiot, powinien na wieczność skończyć pod Cruciatusem. - Hej? Laura - odparła, próbując jednocześnie przetworzyć w mózgu poradę i przypomnieć sobie, jak wyglądał chwyt alfa i dlaczego nie zastosowała go wcześniej. Zanim jednak to ogarnęła, pojawiły się ciastka. No dobra, ciastka są zawsze spoko. A jeśli mają być radą na problemy z zaklęciem - tym lepiej. Powinny rozwiązywać więcej problemów, wcale by się nie obraziła. Choć, jakby się nad tym dobrze zastanowić, to być może właśnie rozwiązują. W końcu na przykład komunikacja zwykle jest łatwiejsza, jeśli dzielisz z kimś ciastka. - Dzięki! - zawołała entuzjastycznie i zjadła jedno, a potem jeszcze dwa, tak na lepsze skupienie. - No dobra, to jeszcze raz - rzuciła, trochę do siebie, a trochę do Marli, wzięła głęboki wdech, przywołała w pamięci piękny, czerwony koral, który widziała ostatnio w jakiejś książce i, celując w świeżą, niczego niespodziewającą się dżdżownicę, zawołała raz jeszcze, tym razem z większą pewnością w głosie: - Invertebranimatum! Wstrzymała oddech. Na jej oczach robak zamienił się w dokładnie taką roślinę, jaką miała przed chwilą tylko w głowie. To było tak niesamowite (nawet jeśli nie powinno jej dziwić po tylu latach nauki, ale z drugiej strony transmutacja nigdy nie była jej najmocniejszą stroną), że zapomniała, że po wstrzymaniu oddechu powinien nadejść taki moment, że się jednak tego powietrza nabierze. Zrobiło jej się lekko słabo. - Udało mi się! - krzyknęła z mieszanką zdziwienia i dumy, pozwalając tlenowi dotrzeć do mózgu po raz kolejny. - Łał. Ej, dzięki! - zwróciła się entuzjastycznie do Marli, no bo jednak bez pomocy dziewczyny to by się udało najwcześniej w przyszłym stuleciu. Optymistycznie rzecz ujmując.
Każda osoba będąca obecna na kółku odwalała właśnie kawał dobrej roboty. Gołym okiem było widać jak każde z nich się stara przy transmutacjach jakie mieli wykonać. Nawet jeśli niektórym nie wyszły za pierwszym razem. Rozejrzał się żeby jeszcze się upewnić że każdy na pewno skończył zabawę z robalami albo mackowatymi włosami. - No dobra, skoro już chyba wszyscy skończyli, to pora się zabrać za to czego raczej w większości nie lubimy. Sprzątanie po sobie. Chociaż w tym wypadku mam na myśli oczywiście wycofywanie transmutacji. -Machnął różdżką żeby tablica do niego podjechała i ponownie zaczarował kredę żeby ta zapisała niezbędne informacje na temat...-Disclore. Raczej każdy z was zna to zaklęcie, bo inaczej Craine urwałby wam na lekcjach głowy. Ale tak na wszelki wypadek wolałem wam o nim przypomnieć i jeszcze raz zademonstrować. - I tak właśnie też zrobił zmieniając storczyka na biurku z powrotem w dżdżownice. - Pamiętajcie że różdżka musi być wycelowana bezpośrednio w cel żeby to zaklęcie zadziałało. - No i na temat samego zaklęcia powiedział już wszystko co musieli wiedzieć. Szczerze prowadzenie kółka tylko utwierdziło go w przekonaniu jakiej kariery powinien się podjąć po szkole. Czuł się w swoim żywiole. Każdy wydaje mu się że mniej więcej wiedział gdzie zostawił swojego przemienionego robala, a manekiny nigdzie się nie wybierały.
Drugi etap wygląda tak że najzwyczajniej w świecie wycofujecie swoje transmutacje wyżej wspomnianym zaklęciem. Rzucacie k6 na to czy zaklęcie wam się udało. Jeśli uczyliście się obydwu zaklęć, rzucacie dwiema kostkami. Po jednej na każdy obiekt który wcześniej transmutowaliście.
Kosteczka:
1,2, - Niestety zaklęcie z jakiejś przyczyny nie wyszło najlepiej. Transmutowany obiekt zaczął powracać do swojego kształtu bardzo powoli, a po chwili całkowicie się zawiesił. Jeśli była cofana transmutacja robala, to ten po części nadal został rośliną/grzybem. Jeśli były to macki na głowie manekina, to tylko połowa z nich zmieniła się ponownie we włosy. Chyba będzie trzeba rzucić zaklęcie drugi raz żeby poskutkowało w całości.
3- Prawie idealnie, bo przemiana powrotna trwała sekundę czy dwie, ale nie ma na co narzekać.
4,5,6 - Transmutowany obiekt wrócił do swojej pierwotnej postaci praktycznie natychmiastowo. Dosłownie wystarczyło mrugnięcie oka. Świetna robota.
*Każde 10 punktów transmutacji daje wam przerzut *Jeśli macie conajmniej 21 punktów rozdanych w transmutację, nie możecie wyrzucić kostek 1,2. Przerzucacie je sobie za darmo. No chyba że chcecie je sobie zostawić. *Termin do 11.02 do godziny 22:00. Można pisać o przedłużenie jak ktoś potrzebuje.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Kto zna zaklęcia ten zna, kto nie zna ten nie zna. Sztuką było jednak udawanie, że się zna. Oraz dotarcie na studia i rżnięcie głupa przy powtórce każdego z najprostszych zaklęć. Zdawało się to trochę smutne tak swoją drogą, ale będąc szczerym. Kto chodzi do szkoły, żeby się uczyć a nie chlać? Dzieci, które jeszcze nie mogą pić. Okey, bardzo mocny powód, ale gdyby zawęzić tę funkcję to: kto studiuje, żeby serio studiować a nie korzystać z uciech życia przy równoczesnym opierdalaniu się z tą idealną wymówką - odpoczywam, bo się uczę. Tsa, uczę, oczywiście. Tak czy tak, nie każdy był Wacławem i mógł do życia mieć inny stosunek. Tudzież posiadać mniej ambiwalentny stosunek do obowiązku szkolnego. Zatem poznawanie zaklęcia Disclore było powtórką z trasy tortur, o której dawno się już zapomniało, zaliczyło i celebrowało pięknem alkoholowej libacji. Czy może być libacja inna niż alkoholowa? Nie wiem, ale nie wiem dlatego, że Wodzirej w innych nie uczestniczy. Stąd pełen zblazowania, podniósł się z ziemi na łokciach, oglądając jak na tablicy zaczyna istnieć jakaś wiedza. Drejczi starał się ją przekazać, a czy Wacuś umiał w jej pozyskanie? Średnio, ale po wyjściu z sali i tak zapomni, że w ogóle coś dziś czarował. Tak nie ukrywając - drewniane pałki nie były jego ulubionymi pałkami do zabawy. - Disclore - wycedził, kiedy już podszedł do manekina. Wstawianie było straszne i widać w nim wszelkie oznaki starości: stękanie, bolące stawy, zastałe kości i ogólny nihilizm w każdym ruchu. Nie należy klękać, jeśli nie umie się wstać, taki wniosek z dzisiejszego kółka. Zatem: wycelowanie różdżką, inkantacje, nieco niezgrabny ruch i włosy powróciły do swojej niezmarnowanej niczym formy. Wacuś aż ukłonił się w stronę @Drake Lilac po swoim performansie i wyszedł ze spotkania.
Kto by pomyślał, że zajęcia związane z transmutacją pójdą jej tak dobrze?! Na pewno nie ona! Pierwsze zaklęcie z pewnymi przeszkodami, ale wyszło. Drugie zaklęcie za pierwszym razem. Była w siebie naprawdę bardzo dumna co było widać po szerokim uśmiechu jaki cały czas gościł na jej twarzy od wykonania poprawnie „Octopode”. Vitt nie była może krukonką i mistrzem magii, ale lubiła się uczyć i poznawanie nowych rzeczy zawsze sprawiało jej frajdę. I tak jak zaklęcia w jedną, tak zaklęcie w drugą – czyli powiedzmy, sprzątające, też było czymś czego chętnie spróbowała użyć. - Disclore - Tym razem nie potrzebowała powtarzać ruchu czy formuły. Tak jak Drake zasugerował, wszyscy powinni je znać. I ona podświadomie również to zaklęcie znała, więc użycie go nie stanowiło żadnego problemu. Jeden raz – na macki. Pyk, nie ma. Drugi raz, na kwiatka – pyk, znowu robal. Szybko, sprawnie i na temat. - Dzięki za zajęcia, cześć – Pożegnała się gdy już dostała informację, że czas do domu i zadowolona z siebie opuściła pomieszczenie.
Skubała ciastko i obserwowała kolejną próbę @Laura Farris z zamianą dżdżownicy w grzyba. Ucieszył ją sukces dziewczyny, który skwitowała krótkim wybuchem radości w postaci klaśnięcia w dłonie i szerokiego uśmiechu. - Oczywiście, że ci się udało - potwierdziła, zbywając podziękowania machnięciem ręki. Nie uważała, żeby jakkolwiek się do tego przyczyniła, poza zachęceniem jej do podjęcia się tego zadania po raz drugi. - To tylko i wyłącznie twoja zasługa, przecież to ty machnęłaś różdżką i wypowiedziałaś inkantację - stwierdziła szczerze. - Transma jest super, ale wymaga sporo cierpliwości i uwagi. No i skupienia na celu - podzieliła się z dziewczyną swoimi radami, które sprawiły, że pomimo braku jakiegokolwiek talentu do rzucania zaklęć, radziła sobie z transmutacją całkiem przyzwoicie. Była w trakcie opowiadania Laurze na ucho jak kiedyś pojedynkowała się z jakimś chłopakiem i przez nieuwagę zmieniła mu włosy w nici do szycia zamiast macki ośmiornicy, kiedy Drake zaczął omawiać kolejne zadanie. I o ile kochała transmutować przedmioty, tak szczerze nie znosiła przywracania ich pierwotnego kształtu. - Ugh, jestem w tym beznadziejna - jęknęła pod nosem. Świadoma jednak, że to również ważny aspekt tej dziedziny magii, przywołała różdżką borowika z ławki, przy której siedziała wcześniej i po chwili wymówiła wyraźne Disclore, aby przemienić go z powrotem w dżdżownicę. Nie cieszyła się swym sukcesem zbyt długo, bo w mgnieniu oka robal ponownie był grzybem. Westchnęła cicho i podrapała się po skroni. - Drake, nie chcę dłużej męczyć tej biednej dżdżownicy, zwróć jej wolność! - poprosiła @Drake Lilac, czując że nie ma już siły na ponowne rzucanie zaklęcia, a w grę wchodziło żywe stworzonko, którego nie miała zamiaru dręczyć swoimi nieudolnymi próbami. - Pamiętaj, skupienie na celu i różdżka bezpośrednio wycelowana w obiekt. Dasz radę - mimo wszystko, dopingowała Ślizgonkę z uśmiechem, licząc na jej kolejny sukces.
______________________
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Nie była zdolna rzucać działającego Disclore przez sen tylko dlatego, że należało najpierw wycelować w pożądany obiekt różdżką, a tą trzymała jak najdalej od siebie, kiedy tylko miała okazję. - Dzielnie się przygotowujesz do tych modyfikacji kończyn. - pochwaliła organizatora zajęć na kilka sekund po tym, jak zademonstrował im użycie zaklęcia odczarowującego ich dotychczasowe popisy. I nie tyle była pod wrażeniem jego wprawy w stosowaniu prostych zaklęć, co jego determinacji i przywiązania do realizowania własnych celów. Choć podczas swojej próby spotkała się z lekkim oporem ze strony barwnych macek, ostatecznie nie stanowiły dla niej większego wyzwania. No i uniknęła dręczenia biednych dżdżowniczek, niech im ziemia (!) lekką będzie.
Mu do zrobienia nie pozostało naprawdę nic innego jak obserwowanie tego jak im szło rzucanie zaklęcia cofającego. No i szło im całkiem nieźle. Uśmiechnął się do Marli kiedy ta poprosiła o darowanie robaczkowi dalszych tortur, dlatego poratował ją i rzucił zaklęcie wycofujące. Ogólnie szło im znakomicie i chyba nie miał się do czego przyczepić. Zanim jeszcze zakończył dodatkowe lekcje, zerknął na Moe.- No... Może trochę. Chociaż raczej szybko tego nie opanuję. - Mimo to nie zamierzał odpuszczać i się nauczyć tego zaklęcia które szczerze mogło być wyjątkowo przydatne. Nawet nie do pojedynków, a do innych okazji. Tak czy siak spotkanie trwało już dostatecznie długo, a i oni się ze wszystkim co na dziś przygotował wyrobili. - No dobra. To dziś będzie na tyle. Dziękuję bardzo wszystkim obecnym i zapraszam też na przyszłe spotkania. - Kiedy reszta mogła opuścić salę, on zaczął ustawiać rzeczy na miejscu i ewentualnie wycofać niektóre transmutacje.
zt dla wszystkich
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Spotkanie klubu magicznych wyzwań Maj - 17.05.2022 - wieczór
Tym razem zamiast manekinów czy robaków na członków klubu czekała inna, prawdopodobnie nudniejsza atrakcja. Chociaż z drugiej strony miał podejrzenie że chyba nic nie będzie nudniejsze niż transmutacja robaka w kwiatek. Na każdym ze stolików stał kociołek na którego dnie jeszcze coś się znajdowało. Kociołki były delikatnie uszkodzone i definitywnie wyglądały na takie które pamiętały jeszcze czasy Scamandera, kiedy zaczynał szkołę. Drake czekał i witał się z każdym kto wkraczał do sali licząc na to że zbierze się jak najwięcej szkolnego motłochu. Zwłaszcza że tym razem nie wspominał czy czeka ich zabawa zaklęciami czy transmutacja, więc może uda mu się złapać tych którzy usilnie omijali ten drugi przedmiot. -Witajcie na kolejnym spotkaniu. Dziś poćwiczymy zaklęcie Evanesco, które zapewne jak większość z was wie służy do znikania przedmiotów, zawartości naczyń i niektórych efektów uroków. Niech każdy sobie stanie przy kociołku. - I zaraz po tym zaczął im wszystkim tłumaczyć jak to zaklęcie się rzuca, jaki chwyt powinno się zastosować i przede wszystkim zwracał im uwagę na akcenty w inkantacji. Nie chciałby przecież żeby tak jak jemu podczas trenowania z Viro, przedmiot wyparował tylko w połowie i szczerze mówiąc nie wyglądało to najlepiej. -Waszym zadaniem jest usunięcie zawartości kociołków, bez unicestwienia kociołka. I jeszcze jedno. Proszę,niech nikomu nie przyjdzie do głowy próbować cieczy na dnie kociołków. Zwłaszcza że to resztki po czwartoklasistach, którym nie poszło najlepiej, więc efekty mogą być... różne. - Miał nadzieję że sobie poradzą, a dla tych którzy wyjątkowo mocno nienawidzą transmutacji wymyśli coś na szybko.
Mechanika:
Tak jak Drake powiedział, waszym zadaniem jest usunięcie zawartości starych kociołków i nie zniknięcie kociołków. Rzucacie więc k100 żeby zobaczyć jak wam poszło. Dodatkowo jeśli wasza postać postanowiła jednak spróbować zawartości kociołka, rzuca kostką na eliksir i stosuje się do rozpiski poniżej. W końcu eliksiry nie były idealnie zrobione.
k100 0-15 - Tragedia to za mało powiedziane żeby określić to jak wyszło ci to zaklęcie. Całkowicie poplątałeś ruch różdżką albo inkantację (or both, both is good). Zamiast zawartości, zniknęła połowa kociołka z której eliksir wylał się na ciebie, albo na osobę siedzącą obok (wasz wybór). Nawet jeśli nie próbowałeś wcześniej eliksiru, musisz rzucić kostką na eliksir. W przypadku wyrzucenia eliksiru bujnego owłosienia, stosujesz się do efektów elków rozpisanych niżej. Jeśli amortencją, do końca spotkania(albo i dłużej) każdy czuje od ciebie połączenie swoich znienawidzonych zapachów. 16-30 - Można by powiedzieć że wyszło dobrze, gdyby nie to że oprócz zawartości, zniknął też kociołek. Na szczęście jego lata świetności dawno minęły, więc i tak niedługo trafiłby na złom albo do klasy transmutacji jako produkt do obróbki. Przynajmniej nie oblałeś się eliksirem. 31-60 - Całkiem całkiem. Ciecz zaczęła znikać, ale bardzo powoli. Żeby zniknęła całość należało poczekać kilka dobrych sekund. Tak czy siak dobra robota. 61-80 - Znakomicie. Po eliksirze nie został nawet ślad i zniknął bardzo szybko. Zasłużyłeś na ciasteczko. Stoją w słoiku na biurku. 81-100+ - No to żeś się popisał. Eliksir wyparował natychmiastowo i udało Ci się to za pierwszą próbą. Jako że masz mnóstwo czasu możesz pomóc innej osobie żeby podnieść jej wynik k100 o 10 oczek.
Czyli jednak to pijesz?!:
Efekty nieudanych eliksirów uczniów. Lepiej ich nie próbujcie. Zwłaszcza kiedy Drake patrzy bo dostaniecie ochrzan.
bujnego owłosienia - wypiliście to? zaczyna was lekko boleć brzuch, a na twarzy wyrasta sięgająca ziemi broda. Niebieska w fioletowe centki. Jeśli się nim oblałeś, pokryte nim miejsca zaczynają porastać długim futrem. Oczywiście Niebieskim w fioletowe centki. euforii - Dostajecie zawrotów głowy i czujecie się jak w obecności dementora. Smutni i przygnębieni postarzający - Boomer. Dosłownie po tym niewielkim łyczku starzejesz się o 30 lat. Na szczęście tylko na jakieś dwadzieścia minut. Do tego przez ten czas bolą cię stawy. amortencja - Poprawnie zakochujesz się, ale na krótki moment. Do tego z ust zaczyna Ci śmierdzieć. Dla każdego tym czego nienawidzi najbardziej. Gregory'ego - Dostajesz czkawki i przypominasz sobie wszystkie złe rzeczy które zrobiła ci pierwsza osoba na którą spojrzałeś. spokoju - Ogarnia cię dziwne uczucie... Zaczynasz odczuwać spokój tak silny, że aż ucinasz sobie drzemkę. Lepiej niech ktoś cię obudzi. felix felicis, - Masz szczęście... Że nic się nie stało. Jeśli pijesz nieznane sobie ciecze z podejrzanego kotła, to lepiej poważnie przemyśl swoje życiowe wybory. ridikuskus, - nogi Ci wiotczeją, ale i tak zaczynasz się śmiać. Przynajmniej do momentu w którym wymiotujesz veritaserum, - Zaczynasz czuć nieustanną chęć kłamania bełkoczący napój - Tracisz głos na jakiś czas.
Modyfikatory: Swoje pkt z transmy możecie dodać do wyniku k100
Odpisy do 22.05.2022. Przypominam że potrzebujecie 2 postów żeby pkt dostać.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Już naprawdę dawno nie było jej na spotkaniu Klubu Magicznych Wyzwań. Jaka była tego przyczyna? Otóż bardzo prosta – nikt ich nie organizował. Nie, żeby narzekała, bo nie cierpiała na nadmiar wolnego czasu, a właściwie, to dokuczał jej jego niedobór. Nie była to jednak jedyna rzecz, która jej przeszkadzała. Nie licząc zmęczenie wywołanego brakiem księżyca, dosyć boleśnie odczuwała ostatnie przygody nad szkolnym jeziorem. Rana na nodze wciąż uparcie nie chciała się goić, przez co krok pałkarki przypominał ten należący do pewnego kulawego, jednookiego aurora. Na domiar złego prześladował ją pech po ugryzieniu przez langustnika. Dziewczyna przykładała ostatnio większą uwagę do najnormalnieszych czynności, jak nalewanie kawy do kubka czy chodzenie po schodach, ale nawet te starania nie uchroniły jej od zmartwień. Wychodząc z łazienki prefektów, w której była się odświeżyć przed zajęciami, napotkała na swojej drodze Irytka. Ten rzucił jej pod nogi kieszonkowe bagno, do którego rzecz jasna wpadła. Co mogła zrobić? Powtórzyła wizytę w łazience i wychodząc z niej po raz drugi, miała się na baczności. Ze wciąż mokrymi włosami weszła do Sali, w której odbywało się spotkanie kółka, ale zrobiła to tak niefortunnie, że potknęła się o próg, wylewając na siebie zawartość bidonu z odżywką. Krukonka westchnęła tylko głośno, oczyściła się zaklęciem i z niemrawą miną dokuśtykała do wolnej ławki, gdzie w milczeniu zaczekała, aż zaczną się zajęcia.
A więc transmutacja… westchnęła po raz kolejny, bo nie tylko nie przepadała za tym przedmiotem, ale do tego wszystkiego przeczuwała kłopoty. Może zamieni kogoś w kociołek? A może kociołek zamieni przypadkiem w akromantulę, która zabije ich wszystkich? Z jej umiejętnościami i pechem, wszystko było możliwe. No dobra, akromantula nie wchodziła w grę, bo była na to za słaba w uszach. Raczej jakiś chochlik na mefedronie z krwiożerczymi zapędami. Jakież był jej zdziwienie, gdy nie tylko udało jej się nie wybuchnąć kociołka, ale jeszcze go wyczyścić w rekordowym jak dla niej czasie? Szkoda, że Patton tego nie widział. Może zmieniłby o niej zdanie i przestał uważać ją za transmutacyjny antytalent stulecia?
/ jak ktoś potrzebuje pomocy, to można zaczepiać!
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Do kółka postanowiłem się zapisać niedawno, uznałem że z zaklęć ostatnio jestem beznadziejny, a transmutacja bardzo mi się przyda. Ledwo wchodzę do sali a prawie wpadam na @Julia Brooks, która z mokrymi włosami, oblana odżywką, kuśtykała do ławki, a także wzdychała z irytacją. - Widzę dobra passa trwa - zauważam i atematycznie dołączam do kapitanki i siadam sobie obok niej. Rozkładam się na krześle, przebrany już z mundurka w prosty czarny dres, a na głowie mam kaptur pod którym znikam. Jak zwykle wyglądam bardzo przyjaźnie, kiedy zerkam obojętnie zza materiału na wielkiego chłopaka z Gryffindoru. Wyglądał zawsze jak góra mięśni i aż z zastanowieniem zacząłem zmieniać swoją rękę tak by była wielkości jego gigantycznego łapska. Bawię się sobą dopóki nie słyszę co dziś mamy robić. Trudno mi nie wyrazić ogromnej dezaprobaty na to, że mamy ćwiczyć tak proste zaklęcie jak evanesco. Ale jedyne co robię to przerzucam po sali znudzonym spojrzeniem. Wyciągam swoją nową różdżkę gotów rzucić zaklęcie, ale najpierw zaglądam do kociołka, by zobaczyć jaki mam eliksir. Nie mam pojęcia co to, jestem beznadziejny w eliksirach. - To co? Kolejny zakład? Kto będzie w lepszym stanie po wypiciu? - pytam jak zwykle sztywnym tonem, chociaż nie mówiłem wcale poważanie. - Przynajmniej na pewno byś chociaż w to wygrała - dodaję jeszcze bardzo miło, odnosząc się do jej pecha. Sam zaś rzucam zaklęcie, niewerbalnie jakby od niechcenia. Ku mojemu zdziwieniu jednak znika on tak wolno, że aż marszczę brwi, które aż zrobiły się bardziej krzaczaste.
Spotkanie kółka było czymś, czego w gruncie rzeczy wypatrywał, a jednak na samym spotkaniu zdziwił się, słysząc co będą robić. Trudno powiedzieć, czego Larkin tak właściwie się spodziewał, ale na pewno nie czyszczenia kociołków. Mimo to uśmiechnął się nieznacznie, wyjmując różdżkę, która ostatnimi czasy była częściej używana, niż w ciągu ostatniego roku. Widać, że przypomniało mu się o egzaminach na ostatni moment… - O pomoc poprosiła profesor Whitelight? – zapytał @Drake Lilac, podchodząc do wybranego przez siebie kociołka. Prawdę mówiąc jego zawartość w pewnym sensie kusiła. Wahał się przez dłuższą chwilę, czy powinien sięgnąć do środka i chociaż skosztować z palca, czy jednak zacząć rzucać zaklęcie. Ostatecznie co mogło mu się stać? Z pewnością nie próbowaliby czegoś, co mogłoby doprowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu, albo wręcz do śmierci… A kto wie, może urozmaiciłoby zwykłe czyszczenie? Przyglądał się zawartości jeszcze chwilę, nim ostatecznie włożył rękę do środka, aby niepostrzeżenie skosztować jego zawartość, której zapach niewiele mu mówił. Być może to to był powód, dlaczego eliksir nie był udany. Larkin zlizał do końca eliksir z palca, dochodząc do wniosku, że był całkiem smaczny. - Ciekawe, jakie eliksiry próbowali przygotować... - mruknął unosząc spojrzenie na prowadzącego spotkanie, czując, jak nagle serce zaczyna mu uderzać w szalonym tempie. Poczuł gwałtownie rozlewające się ciepło w swojej piersi i nawet włosy Larkina przybrały różowy odcień. - Drake! Dlaczego do tej pory nie widziałem, jak przystojny jesteś? Olać czyszczenie kociołków, chodźmy razem do Trzech Mioteł! Napijemy się… Zakończymy przyjemnie randkę… - zaczął mówić, wpatrując się w Gryfona niemal rozanielonym spojrzeniem.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Bardziej żałośnie wyglądać nie mogła. A do tego ponownie, niemal wpadła na Edgcumbe'a. Może jej nie widział przez ten dementorzy kaptur na głowie, a może to ona nie zwracała na nic uwagi, zbyt zajęta pulsującą z bólu szkitą. Było jak było i z dwojga złego lepiej prawie na kogoś wpaść, niż wpaść. Zwłaszcza że z jej obecnym szczęściem, to by zapewne upadła i sobie głupi ryj rozwaliła, a Irytek zatańczyłby na jej kurhanie, śpiewając pieśń swego ludu, która brzmiałaby zapewne tak:
Julia, Krukonka niemiła Ryja sobie rozwaliła Teraz lata gdzieś w zaświatach No i dobrze! Głupia sz…
Gdyby faktycznie tak brzmiała ta pieśń, to poltergeist by jej nie skończył, bo niemiła Krukonka znalazłaby sposób, żeby mu dosrać, choćby i z chmurki, tam wysoko. – Trwa w najgorsze – potwierdziła, uśmiechając się pomimo tego i robiąc miejsce obok. Kiedy przyszło im czyścić kociołki, Brooks poszło znacznie lepiej niż koledze. Postanowiła wykorzystać więc ten czas, pomagając mu w tym. Wpierw jednak prychnęła na propozycję Augusta i napełniła fiolki zawartością kociołka. – No to co, zdrówko – Puściła mu jeszcze „oczko”, po czym podała mu wolną fiolkę, a sama wyzerowała swoją.
- Amortencja – stwierdziła z przestrachem, kiedy poczuła na języku znajomy smak. Na efekty czekać długo nie musiała. Już po chwili wlepiała wielkie maślane oczy w krzaczaste brwi chłopaka. – Wyglądasz jak bardzo mądra i bardzo ładna sowa. Taka szybsza od miotły – wyszeptała do niego uwodzicielsko. Na tyle, na ile rzecz jasna uwodzicielskim potrafił być ktoś taki jak Julka.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Sro Maj 18 2022, 23:19, w całości zmieniany 2 razy
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Na szczęście Brooks jeszcze nie wyjebała się na głupi ryj; nawet jakby planowała to mogłem przy niej czuwać i wydłużyć rękę czy nogę, by ją złapać (nogą by to wyglądało szczególnie spektakularnie). Póki co jednak dziewczyna pomaga mi z moim kociołkiem, w którym ciecz jakiś czas nie chce zniknąć. Dramat, że nie idą mi nawet najprostsze zaklęcia z przedmiotu, w którym niby jestem bardzo dobry i pomaga mi miotlara. Która swoją drogą nie obraża się na moje słowa, najwyraźniej nie przeszkadza jej moje specyficzne poczucie humoru. A nawet podłapuje ten pomysł. Z lekkim przerażeniem zerkam na Krukonkę, bo przecież miała ostatnimi czasy okrutnego pecha. Zdążę jednak tylko powiedzieć niemrawo ej, ale... i ta już wpija swój eliksir. - Nie poczułaś od razu? - pytam kiedy wyjawia mi co właśnie wypiła i momentalnie odsuwam się odrobinę od niej, nie wiedząc co planować może zrobić skoro wzięła większego łyka. W końcu co jak co, ale amortencje z pewnością nawet ja bym wyczuł! O ile bym się domyślił, że to są właśnie zapachy, które mnie pociągają, a nie przyjemny zapach eliksiru. Żeby nie być gorszy, piję i swój. Przez chwilę mam wrażenie, że ma posmak euforii i już chcę to ogłosić zadowolony, ale wtedy czuję jak ciężar całego świata spada na moje barki. - Nie wierzę, że nawet transmutacja mi nie wychodzi już - mówię grobowym głosem. Moje powiększone już brwi aż siwieją, tak przytłoczony jestem wszystkimi tragicznymi sprawami. Wzdycham jedynie kiedy Julka mówi mi komplementy. - Twierdzisz tak, bo napiłaś się amortencji. Nie jestem przystojny - dodaję ponownie popadając w kompleksy. - I na dodatek nawet kiedy to mówisz śmierdzi ci z japy gównem - zauważam powoli czując jak łzy napływają mi do oczu. Sam nie wiem czy przez na nieprzyjemny zapach czy z tego wszechogarniającego mnie smutku. Żeby wszyscy nie widzieli, że zaczynam szlochać, jeszcze bardziej naciągam kaptur na głowę i chowam się na ramieniu Julki.
Nie wiedział co sprawiło, że nagle wrócił do siebie, gwałtownie czując się zażenowany. Przymknął szybko oczy, starając się opanować, myśląc o koniach i o tym, jak spokojny powinien być przy nich. Jego różowe włosy wróciły do zwykłego koloru, a on sam wyjął pospiesznie różdżkę, aby wycelować nią w zdradliwy kociołek. Dlaczego czwartoklasiści nie mogli robić jakiegoś innego eliksiru tylko amortencja? Wolał nawet nie patrzeć w stronę Gryfona, mając nadzieję, że za chwilę nie spróbuje dać mu reprymendy jako prowadzący spotkanie. Nie mówiąc o tym, że gdy otwarł usta, chcąc mimo wszystko w jakiś sposób przeprosić, sam wyczuł niezbyt przyjemny zapach. Zupełnie jakby wypita przez niego amortencja zamiast pachnieć tak, jak się lubiło, pachniała wręcz przeciwnie. Paskudztwo... Larkin wypowiedział cicho evanesco przyglądając się, jak znika nieudany eliksir. Wyraźnie jednak nie był dostatecznie skupiony na zaklęciu, gdyż działo się to niesamowicie wolno, przynajmniej w jego odczuciu. Wszystko powinno stać się od razu – wypowiedzenie zaklęcia, machnięcie rożdżką i znika ciecz. Tu zrobił, co trzeba i liczył kolejne sekundy, aż ciecz zniknie. Kiedy jego kociołek był pusty, spojrzał po sali, zastanawiając się, czy powinien czyścić jeszcze jakiś, czy jednak wszyscy zdołali zająć się pozostałymi kociołkami. Jednocześnie też zastanawiał się, co się stało z Augustem, że nagle zaczął przytulać się do Brooks.