W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Obrona przed czarną magią była przedmiotem, w którym Isilia posiadała największe uzdolnienia. Fascynowało ją to i było czymś, nad czym dziewczyna mogła spędzić naprawdę godziny lekcji i nie miałaby nic przeciwko temu. Włosy związała w kok na środku głowy, z którego wymykały się pojedyncze kosmyki włosów. Trzymając różdżkę w lewej ręce podeszła do drzwi i otworzyła je wolną ręką, przekraczając tym samym próg sali. - Dzień dobry, pani profesor - powitała nauczycielkę i skłoniła lekko głowę. Skierowała się ławki stojące trochę dalej, gdyż nie lubiła siedzieć w pierwszych rzędach. Zdecydowanie wolała te bardziej z tyłu i nie przeszkadzało jej to w nauce.
Chcę być w parze z @Saga Demantur, a jeśli nie przyjdzie, jest mi to obojętne. Kuferek: 10
Ostatnio szło mu coraz lepiej z systematycznością na zajęciach. Dan miał też coraz mniejsze problemy z nawykami, które ostatnimi miesiącami władały jego ciałem. Wracał jego dawny charakter, lekko drwiący i ironicznie podchodzący do wszystkiego. Dla niektórych to wspaniała wiadomość, dla innych już nie za bardzo. Wielu wolało kiedy Daniel był w przenośni "martwy". Mniej kłopotów. A jednak, Niemiec wraca zza grobu, by podbić szkołę i ją wysadzić. Najwspanialszy plan na świecie. Tego dnia jednak Schweizer miał innego typu problemy - najpierw zaspał, potem prosto mówiąc - nie chciało mu się ruszyć gdziekolwiek dupy. W taki więc sposób spóźnił się na lekcję Obrony Przed Czarną Magią, o której przypomniał sobie dopiero, kiedy owe zajęcia już się prawie rozpoczynały. Był wtedy w dormitorium leżąc sobie na kanapie i aż podskoczył, kiedy owa myśl przyszła znikąd do jego głowy. Szybko rzucił się biegiem do kuferka, w którym trzymał swe szaty i przebierając się szybko modlił się, żeby nauczyciel bądź nauczycielka był lub była łaskawy albo łaskawa. Nauczycieli ostatnio było tak wiele, że zaczynał się gubić, który od czego jest, więc nic dziwnego, że nie pamiętał tego szczegółu kto będzie go uczyć. Pojawiając się w lochach odetchnął głęboko i otworzył drzwi zauważywszy, że lekcja chyba dopiero się zaczynała. Odetchnął z ulgą niezauważenie będąc pewien, że bardziej się spóźni. Poszedł w kierunku wolnej ławki po drodze rzucając przepraszające spojrzenie pani profesor. A jednak płeć żeńska. Nie miało to jednak znaczenia. Rzucił jakieś ciche słowa przywitania do Fire, która siedziała nieopodal i rozejrzawszy się po zebranych zauważył wiele znanych twarzy, Daniel jednak nie miał jakby ochoty teraz z każdym rozmawiać.
Jestem z nikim, nie mam żadnych preferencji
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Wiosenna aura wcale nie zachęcała do chodzenia na zajęcia, nawet na te, które lubiła i z których była dobra. Mimo wszystko obowiązek, obowiązkiem był i wypadałoby nie ignorować go w przypadku chociaż tych przedmiotów, z których miała sporą szansę rozwoju. Przywlekla się do klasy wyzuta z entuzjazu i podreptała do ławki przy oknie, po drodze skienieniem lub machnięciem witając się z @Cándida Feliciana Miramon, @Naeris Sourwolf, Fire* i @Leonardo O. Vin-Eurico. Klepnęła na krześle i przywarła do ławki policzkiem, gapiąc się w szybę na błonia. Tak bardzo wolała być teraz tam i latać na miotle...
Kuferek: 21 *Nie pamiętam czy się znamy, ale założyłam, że tak xD
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Wcale nie uśmiechało jej się iść na zajęcia prowadzone przez matkę Corteza. Nie musiala nawet słuchać plotek, domyślała się, że swoje chore poglądy wyniósł z domu. Co jak co, ale na człowieka, który myślał samodzielnie, to on nie wyglądał. Nie mówiąc już o tym, źe nikt kto w ogóle myślał, nie doszedłby to do tak debilnych konkluzji. Miała nadzieję, że kobieta będzie przynaniej umiała zachować się profesjonalnie i zostawić uprzedzenia za drzwiami klasy, ponieważ jednak nie umiała myśleć o rasistach dobrze, spodziewała się najgorszego. Weszła do klasy, pogodnie widając się z nauczycielką (wyobrażając sobie, że jwst kimś innych) i rozejrzała się po klasie, szukając jakiejś życzliwej duszy. Przyszło już wielu jej dobrych znajomych. Brakowało jej tam Xaviera. Przy nim czułaby się milion razy pewniej. Pewnie w ogóle zapomniałaby, że przeraża ją ta lekcja. Dosiadła się do @Tadhg Chattan. W sumie to nadal była na nich zla za organizację nielegalnego meczu, ale trochę jej przeszło, bo w końcu nic poważnego się ostatecznie nikomu nie stało. Poza tym wchodząc do paszczy lwa, głupotą byłoby nie trzymać się blisko przyjaciół. - Gdzie reszta ferajny?
"Biegnij Varian, biegnij" mówił sobie w myślach kiedy pędził na zajęcia z OPCM. Nauczycielka nie była znana z litości dla spóźnialskich więc wolał się zmęczyć niż pocałować klamkę albo oberwać szlabanem. Wparował do klasy dosłownie minutę przed godziną rozpoczęcia, cały mokry z potu i zziajany. Złapał na szybko oddech, przywitał się z profesorką i nie patrząc po twarzach usiadł byle gdzie. Dobra, teraz musi odpocząć zanim dostanie zadanie, wizja czarowania z potem kapiącym z czoła nie była interesująca. Osuszył się za pomocą zaklęcia, usiadł najwygodniej jak można było i zamknął na chwilę oczy. A mógł ten czas spędzić na treningu latania albo grania na gitarze...
Punkty: 0 Para: Obojętne
Ostatnio zmieniony przez Varian Cairndow dnia Wto Mar 21 2017, 20:05, w całości zmieniany 1 raz
Zajęcia OPCM były jednymi z tych na których nie mogło jej zabraknąć. Nawet jeśli bardzo, bardzo nie chciało jej się wywlekać z dormitorium. Uwielbiała ten przedmiot, podobnie jak zaklęcia i nawet jeśli wiedziała, że lekcja będzie obejmować materiał, który już dawno przerobiła w domu to i tak się na niej pojawiała. Z powodu tej właśnie sympatii do tego przedmiotu nie miała zamiaru wywinąć żadnych psikusów. Uśmiechnęła się do Caramelo, którą dostrzegła siedzącą już w klasie. Tak, dzisiaj będą grzeczne. Nie wiedziała o czym będzie lekcja, nie wiedziała też kto będzie ją prowadził. Ale to drugie wcale jej nie przeszkadzało. I tak nie spamiętałaby tych wszystkich nauczycieli, którzy i tak zmieniali się co chwilę. Usiadła z tyłu, z dala od Hat, której mimo wszystko nie chciała zaczepiać. Pilny wzrok profesor Cortez wyraźnie jej to odradzał.
Pora już zaczynać zajęcia. Nasza Cortez spojrzała tylko na duży zegar, który wisiał na ścianie i gdy tylko wskazówka punktualnie wskazała godzinę 21.00 wstała od swojego biurka bez ostrzeżenia i rzuciła zaklęcie bez użycia dźwięku. Drzwi zostały zaryglowane na klucz i nikt już do sali od tej pory nie wejdzie. Radzimy lepiej nie pukać i nie walić, bo może się to skończyć szlabanem. Stanęła na środku sali przy tablicy i odezwała się. -Witam was na zajęciach z Obrony Przed Czarną Magią. Zapomnijcie o bezmyślnym machaniu różdżką na moich zajęciach. Za takie głupoty nagradzam szlabanem wybrańców i dodatkowymi zajęciami w moim gabinecie. Na dzisiejsze zajęcia przygotowałam dla was zaklęcia niewerbalne- powiedziała po czym ruszając różdżką w odpowiedni sposób w kierunku tablicy, napisała na niej " Zaklęcia niewerbalne" . Ponownie spojrzała na grupę. -Dość liczna z was grupa, mam nadzieję, że chociaż część jest tutaj po to by się czegoś nauczyć i zabrała na te zajęcia trochę oleju w głowie- uśmiechnęła się szeroko do całej grupy, chociaż po tonie jej głosu można było wywnioskować, że na pewno wierzy iż są tu jacyś idioci. -Zaklęcia niewerbalne są bardzo przydatne u każdego czarodzieja. Rzucając zaklęcie niewerbalne mamy zawsze parę sekund przewagi nad osobą, która chce nas zaatakować, bądź której my chcemy coś zrobić. Dlatego zależy mi, by każdy z was. Powtórzę KAŻDY, opanował tę umiejętność. Wiem jednak, że nie każdemu jest dane już od szóstej klasy posiąść tą umiejętność, więc nie wymagam, że każdy po tych zajęciach będzie poprawnie rzucał zaklęcia niewerbalne. Podzielę was za moment w pary i wyczytam po kolei osoby na liście. Po przeczytaniu nazwiska ustawcie się obok swojej pary, byle bez hałasu i szurania butami- powiedziała i nagle lista zawisła w powietrzu przed jej twarzą. Kruk dalej siedział na jej ramieniu, a ona zaczęła czytać listę, wraz z jej słowami nazwiska same pisały się na papierze.
-Pary: 1. Bridget Hudson i Lotta Hudson 2. Vivien O.I.Dear i Calum O.L.Dear 3. Erika L.Frisk i Felix U.C.Keane 4. Ruth Wittenberg i Cándida Feliciana Miramon 5. Aleksander Cortez i Andrea Jeunesse 6. Blaithin “Fire” A. Dear i Izzy C. Eden 7. Naeris Sourwolf i Daniel Schweizer 8. Oriane L. Carstairs i Claire Zusse 9. Felicity Harvey i Leonardo O. Vin-Erico 10. Tadhg Chattan i Gemma Twisleton 11. Isilia Smith i Saga Demantur 12. Li Na i Harriette Wykeham Na koniec Pan Varian Cairndow, niestety ale jest Pan bez pary, więc będzie Pan pracował ze mną. Wierzę, że jest Pan zadowolony- powiedziała, gdy już przeczytała całą listę. Poczekała, aż ustawią się w parach. Kilka uczniów obdarzyła bardziej życzliwym uśmiechem, w tym uczniów z rodziny Dear i swojego syna Aleksandra. -Zanim jednak zaczniemy, trochę teorii. Kto mi powie na czym polegają zaklęcia niewerbalne? Jakiego zaklęcia użylibyście w ataku a jakiego w obronie niewerbalnej? Proszę nie odpowiadać chórem. Mówi jedna osoba, a jeśli druga chce coś powiedzieć sensownego niech dopowie to czego nie mówiła pierwsza. Nie znoszę bezsensownego marnowania mojego i waszego czasu- oznajmiła wyniosłym tonem krążąc po całej sali. Gdy już uczniowie odpowiedzieli na pytania, mogli przystąpić do dalszej części zajęć. -Ustawcie się w parach w odstępach od siebie. Rzucacie na siebie zaklęcia niewerbalnie. Pierwsza osoba z pary atakuje, a druga próbuje ją powstrzymać. Mam wyczulony słuch, więc jeśli usłyszę głosy polecą punkty minusowe dla domu. Nie znoszę oszustów. Macie umieć rzucić zaklęcie niewerbalne a nie je wyszeptać. No to do dzieła. Nie ociągać się. Będę krążyć po sali i was obserwować. Jeśli będziecie mieć problemy proszę zawołać a postaram się pomóc i odpowiem na pytania - oznajmiła po czym zamilkła czekając aż uczniowie ruszą do zadania. ___________________________________________________________________ Informacje do zadania: Rzucacie 3 kostki : 2 na atak i 1 na obronę. Każdy z uczniów musi umieć rzucić zaklęcie i je obronić. Osoba broniąca się dostosowuje post do zaklęcia rzuconego w ataku. Jeśli nie możecie zdjąć zaklęcia wołacie Cortez i ona je z was ściąga. Osoby, które mają od 20pkt w kuferku wzwyż, rzucają zaklęcie bez problemu bez rzucania kostami. Osoby, które mają od 8-19 pkt mają jeden dodatkowy przerzut.
ATAK I kostka(wybór zaklęcia) 1,5 - Drętwota 3,6 - Expelliarmus 2,4 - Levicorpus
II kostka( rzucenie zaklęcia) 1,2,5 - robisz się czerwony na twarzy, próbując rzucić zaklęcie atakujące. Ostatecznie je szepczesz i zaklęcie wychodzi. Rzucasz kostką na to czy profesor cię usłyszała czy też nie. parzysta- Cortez cię słyszy i tracisz 3pkt dla domu nieparzysta- Cortez jest na tyle daleko, że ci się tym razem upiekło. 3,6 - udaje Ci się bezbłędnie rzucić zaklęcie niewerbalne. Profesor jest z Ciebie dumna. 4 - niestety zaklęcie nie wychodzi. Nie możesz tego opanować.
OBRONA I kostka(rzucenie zaklęcia) 1,6 - bezbłędnie rzucasz zaklęcie tarczy nie używając dźwięku. 2,3,5 - Niestety nie udaje ci się rzucić zaklęcia. 4 - nie jesteś w stanie rzucić zaklęcia i w końcu je szepczesz. Rzuć zaklęcie na to czy profesor cię usłyszała. parzyste- Cortez jest na tyle daleko że tym razem ci się upiekło. nieparzysta- Cortez cię słyszy i tracisz 3pkt dla domu.
Powodzenia, w razie pytań pytajcie śmiało. Kolejny post nastąpi w czwartek wieczorem.
Czy lubiłam walczyć z innymi, nawet jeżeli to tylko czysta zabawa i nauczyciel miał na nas oko? Pewnie że tak. Nigdy nie czułam się doskonale w tej dziedzinie, ale od jakiegoś czasu dość dobrze mi szło. Każde zaklęcie opanowywałam i nie miałam wszelakich problemów, ażeby nowe zaklęcia przyswoić. Gdy profesorka zadała pytanie jako pierwsza wyrwałam się do odpowiedzi. - Zaklęcia niewerbalne to takie przy których nie trzeba wypowiadać owego zaklęcia tylko o nim zwyczajnie pomyśleć. Ja bym osobiście użyła Sectrumsempra, a do obrony Protego. - powiedziałam miałam nadzieję, że dobrze się wypowiedziałam na ten temat. Później profesorka później przydzieliła do grup osoby, trafiłam na jakąś gryffonkę z pewnością młodszą ode mnie. Stanęłam tak jak nakazała psor i wyciągnęłam różdżkę kierując na dziewczynę. - Expelliarmus! - wypowiedziałam zaklęcie ale szeptem na szczęście profesorka nie słyszała tego. Uśmiechnęłam się lekko do siebie, ponieważ moje zaklęcie udało się. Trafiłam w dziewczynę i lekko odetchnęłam z ulgą, jednakże gdy ona rzuciła zaklęciem to nie miałam żadnych szans. Nie obroniłam się. Niestety. Może i w ataku jestem nieco lepsza, ale w obronie byłam niesamowitą niedojdą.
Kostki: 3, 5, 2
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget obserwowała wchodzących uczniów i kiedy weszła do sali @Ruth Wittenberg, dziewczyna posłała jej delikatny uśmiech. Musiała przyznać, że ich ostatnia konfrontacja wypadła zaskakująco pozytywnie i poniekąd była wdzięczna Krukonce za słowa, które jej powiedziała. Przede wszystkim czuła się znacznie pewniejsza we wszystkim, co teraz robiła i było to bardzo przydatne. Pomachała też delikatnie do kilku znajomych osób. Niecierpliwiła się i bardzo chciała zacząć już zajęcia. Gdy nauczycielka rozdzieliła wszystkich obecnych na pary, nie mogła się nie ucieszyć, że znów miała okazję współpracować z siostrą. Znacznie lepiej znosiła bycie w parze z nią niż z innymi uczniami. Po ostatniej transmutacji i nieprzyjemnej rozmowie z Williamem miała dość obcych ludzi. Lotta zawsze była w stanie ją wesprzeć i nie oceniała jej pod względem tego, co jej szło, a co nie. Szturchnęła ją z uśmiechem, po czym przywołała neutralny wyraz twarzy i z uwagą wysłuchała dalszych słów pani profesor. - Zaklęcia niewerbalne?! - powiedziała do Lotty, w zasadzie tylko ruszając ustami. Ale czad! Od bardzo dawna chciała spróbować swoich sił w tej dziedzinie i w końcu nadarzyła się ku temu okazja! Nauczycielka zadała pytanie i w sali była jeszcze cisza, gdy Bridget w końcu odważyła się unieść dłoń w nieco niepewnym geście. Zareagowała zdziwieniem na odpowiedź Li. Ubiegła ją co do szybkości reakcji, ale również zaskoczyła wyborem zaklęcia. Sectumsempra? Potrafiła rzucać takie klątwy? Bridget ciężko było się otrząsnąć z lekkiego szoku (sama by nawet o tym nie pomyślała), po czym uniosła nieśmiało dłoń. - W ataku najpewniej użyłabym jakiegoś zaklęcia rozbrajającego, chociażby Expeliarmus, a w obronie zaklęcia tarczy. Ale to chyba najprostszy zestaw - dodała jeszcze. Na pewno było wiele innych opcji, ale Bridget mierząc siły na zamiary raczej uciekałaby w stronę tych dwóch zaklęć, które werbalnie wychodziły jej całkiem nieźle.
Gdy doszło już do praktycznej części zadania, ustawiła się w odpowiednim miejscu naprzeciwko Lotty i wyciągnęła przed siebie różdżkę. Nie powiedziała siostrze, jakie zaklęcie wylosowała, by sprawić jej niespodziankę w razie gdyby udało jej się wykonać zadanie poprawnie. Kątem oka widziała przechodzącą obok profesor Cortez i zaczęła odczuwać stres w związku z jej czujnym spojrzeniem. - Daj mi sekundkę, muszę się skupić. Dam Ci znak, że zacznę, okej? - rzuciła w stronę siostry, a gdy doszły do porozumienia, zamknęła oczy na kilka sekund, biorąc głęboki oddech. Postarała się skupić i jakoś zwizualizować sobie w głowie skutki jej zaklęcia. Jakkolwiek sama myśl o lewitującej do góry nogami Lotcie wydawałaby się zabawna, Bridget nie było do śmiechu. Bardzo jej zależało, żeby dobrze wypaść. Otworzyła oczy i pokazała siostrze kciuk w górę jako znak, że jest gotowa. Odetchnęła jeszcze raz, zacisnęła mocno usta, by przypadkiem nie wyszeptać formuły i wycelowała w nią różdżkę, rzucając w myślach zaklęcie. Z jej różdżki zdecydowanie wydobyło się zaklęcie, o które jej chodziło i Bridget rozpromieniła się w zachwycie nad własnymi zdolnościami!
Kostki: Zaklęcie: Levicorpus Rzucenie zaklęcia: 3 Obrona: 1 (wklejam tu od razu, żebym nie musiała później szukać tych rzutów)
Tadhg siedział sobie spokojnie kiedy do siadła się do niego @Gemma Twisleton, na jej widok pojawił się uśmiech na twarzy chłopaka. -Dzisiaj ich nie będzie, mają jakieś inne sprawy do załatwienia-co było ważniejsze niż zajęcia? Tego trzeci Chattan już nie wiedział, nie interesował się przecież nimi na każdym kroku, nawet lepiej że może czasami od nich odpocząć. -Co u ciebie?-zapytał swoją "siostrę", nim jednak ta mogła by odpowiedzieć rozpoczęły się zajęcia. Zaklęcia nie werbalne? Nie dość że z zajęć OPCM był słabiutki, to jeszcze tak zaawansowany poziom, trudno, po to był tutaj, aby się czegoś nareszcie nauczyć. Znalazł się w parze z Gemmą, tym lepiej, przy niej Tadhg czuł się swobodnie. Niestety to nic nie dało, próbując raz za razem, nie był w stanie wykonać zaklęcia niewerbalnego. Oddał pałeczkę Gemmie, może przynajmniej będzie w stanie się chociaż obronić?
Widząc jak do klasy wchodzi Claire uśmiechnęła się szczerze do niej. Bez jej obecności nie przeżyłaby tych zajęć. Tym bardziej, że prowadziła je matka Aleksandra. - Oczywiście, że na Ciebie. - dla pewności rozejrzała się po klasie - Widzisz kogo przywiało na zajęcia? Niby z kim miałabym pracować. Synem Profesor Cortez? A może z jakimś puchonem? - zaśmiała się wiedząc doskonale, że dziewczyna zrozumie jej żart - Ale tak zupełnie szczerze, obawiam się trochę tych zajęć. - mówiąc to spojrzała na Profesor która właśnie w tym momencie podniosła się z miejsca. Był to znak aby w klasie nastała cisza i jedynie jej głos był słyszalny dla ludzkiego ucha. Dobrze, że zdążyły na zajęcia. Pukać z pewnością by nie pukały, ale sam fakt był dość upokarzający. Już wiedziała w kogo wrodził się jej kolega z domu. Chociaż bywał nieprzewidywalny i na swój sposób uroczy. Do dziś miała różę którą jej podarował w wazonie w dormitorium. Nic oczywiście nie planowała robić w jakiś dziwnych kierunkach. Po prostu uważała to za miły gest. Zaklęcia niewerbalne? Czy już nie przerabiali tego z Ramirezem? Najwidoczniej Pani Profesor nie była w temacie, ale to nawet lepiej. Już na tamtych zajęciach zdążyła opanować tę sztukę. Nie będziesz większych problemów z wykonaniem zadania. Każda z osób po woli i w zupełnej ciszy wstawała aby dołączyć do swojej pary. Może Profesor Cortez weźmie pod uwagę fakt, iż osoby ze Slytherinu nie lubią mieszać się z innymi domami i nie rozdzeli Rii i Claire. Gdy padło imię Oriany ta na chwilę wsztłymała oddech podnosząc się najciszej jak potrafiła. Chwile później jednak odetchnęła głęboko słysząc, że jej parą będzie Claire. Wysłuchawszy wszystkich ostrzeżeń przełknęła głośno ślinę. A jeśli nie pójdzie jej tak dobrze jak sądziła? Bzdura! Przecież zaklęcia miała opanowane w małym paluszku, a niewerbalna forma... No cóż tutaj mogła się zastanawiać. Mimo wszystko stanęła na przeciwko przyjaciółki posyłając w jej stronę uśmiech. - Gdy tylko będę miała zamiar rzucić zaklęcie dam Ci znać, dobrze? - upewniła ją, aby nie sądziła, że ta rzuci się na nią nic nie mówiąc. Gdy już miała rzucić zaklęcie kiwnęła w stronę dziewczyny. Levicorpus. Zaklęcie powędrowało w stronę Claire, a Ria modliła się aby ta się obroniła. Zaklęcie które rzuciła w jej stronę było wykonane bezbłędnie. Teraz przyszła kolej na Oriane. Miała nadzieję, że Claire również da jej znak, że rzuca zaklęcie. Bez tego trudno byłoby się jej obronić. Dziewczyna na szczęśie wykonała to samo co wcześniej Ria. Protego. Zaklęcie Claire zostało odbite. Zadowolona z siebie Oriane Uśmiechnęła się. Nie spodziewała się, że pójdzie jej tak gładko.
atak: Levicorpus Rzucanie i obrona: 27 punkcików w kuferku :D
Ostatnio zmieniony przez Oriane L. Carstairs dnia Czw Mar 23 2017, 13:48, w całości zmieniany 1 raz
Ruth ostatnio miała trochę mniej czasu na ćwiczenie zaklęć, ale kiedy usłyszała, że będą ćwiczyć zaklęcia niewerbalne po raz kolejny, po ostatniej lekcji z Ramirezem zupełnie się rozluźniła. Umiała to i tak naprawdę od jakiegoś czasu ćwiczyła je częściej niż webralne, bo nabywanie tej umiejętności uczyło opanowania i pełnej kontroli nad swoją mocą magiczną. A młodej Szwedce z bardzo osobistych przyczyn zależało na tym chyba bardziej, niż na etacie w ministerstwie. Krótko odwzajemniła uśmiech posłany przez Bri i sama po chwili obróciła głowę w stronę klasy w poszukiwaniu znajomych. Nie było jednak zbyt wiele czasu na takie kręcenie się, bo krótko potem rozpoczęła się lekcja i Ruth przydzielona do pary z Candy, która ostatnio pomagała jej piec przepyszny piernik dla Norberta. Teraz poznała, kim była ta tajemnicza pani cukiernik i zaśmiała się ze swojej sklerozy. -Hej Candy - uśmiechnęła się i właściwie chciała dodać coś w stylu, że jest rozczarowana swoim poziomem pamięci, ale powstrzymała się, kiedy zauważyła, że nauczycielka poważnie taksuje otoczenie. Lepiej nie podpadać, kto wie, co przyjdzie do głowy tej kobiecie następnym razem. Dobrze, przyszła kolej na zaklęcie. Ruth trafiło się najprostsze 'Expelliarmus', więc skinąwszy uprzednio na Candy sugerując, że za chwilę rzuci zaklęcie, w pełnym milczeniu wystosowała czar poprawnie, bez konieczności jakiejkolwiek korekty. Zero stresu, zero nerwów, tylko koncentracja. Miała nawet nieco znużoną minę, co mogło zdradzać, że rzucała to zaklęcie niewerbalnie nie raz i nie dwa, ale Wittenberg z reguły miała chłodny wyraz twarzy, więc zreflektowała się po chwili i ponownie uśmiechnęła do krukonki z pary. -Możesz rzucać. - Nieco zmieniła pozycję na obronną i spokojnie zaczekała, aż koleżanka rozpocznie proces atakowania, żeby w ciszy rzucić zaklęcie ochronne, na szczęście również bez większych przeszkód. (edit, Candy) zaklęcie:Expelliarmus atak/obrona:bez kostek
Ostatnio zmieniony przez Ruth Wittenberg dnia Czw Mar 23 2017, 13:37, w całości zmieniany 1 raz
Może Erika minęła się z powołaniem, bo wystarczyło, że usłyszała powitanie Felixa skierowane do profesor, a już wiedziała, co się dalej stanie. Jasnowidztwo czy przewidywalność pupila Fucka? - Trzymaj się Collie to nie zginiesz na tym świecie. - Erika wiedziała, że logicznym powodem tej sympatii jest wieź, jaką teraz czuła w stosunku do włochatych, czterokończynowych stworzeń. To i tak było miłe, że był chociaż jeden Psidwak, który uznawał ją za wyjątkową. Zmierzyła Felixa wzrokiem, drapiąc Collie za uchem. Wyglądała na to, że już miała wymuszoną parę na tę lekcję. - Dzięki, Fuck. Wiedziałam, że kto jak kto, ale ty na pewno zauważysz, że zmieniłam fryzurę - zaśmiała się na ten ich prywatny i oklepany, ale wciąż zabawny żarcik. Wielu uznałoby to za brak wychowania, ale Ślizgonka po prostu nie widziała powodu, dla którego miałaby udawać, że nie wie o jego wadzie wzroku. Tym bardziej, że sam Felix nie miał nic przeciwko. Przeniosła wzrok na profesor, która już zaczęła tłumaczyć na tablicy temat zajęć. Zaklęcia niewerbalne? Trochę słabo, biorąc pod uwagę, że nie radziła sobie często nawet z różdżkowymi. Całe szczęście, że miała Felixa, który z zaklęciami radził sobie śpiewająco. - No dobra, zaczynajmy. - Erika się starała. Pomyślała kilkakrotnie o zaklęciu Drętwota a nawet starała się dokonać w umyśle wizualizacji Felixa trafionego zaklęciem. I wszystko na nic. Skończyła te próby z całą czerwoną buzią i niechętnym spojrzeniem. Ślizgonka rozejrzała się po sali i natychmiast zauważyła, że nauczycielka przechadzała się po drugiej stronie sali. Niby profesor mówiła, że nie znosi oszustów... Ale przecież, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. - Drętwota - wyszeptała najciszej jak potrafiła. Widziała jak zaklęcie pomyka w stronę jej partnera i trafia tak jak chciała. Potem rzuciła jeszcze kontrolne spojrzenie do profesor, a następnie... Na Fucka. Bo wiedziała, że i on musiał wyłapać to sprytne obejście tematu przez Erikę. Podejrzewała jednak, że nie zamierza on donosić na własny dom, więc tak naprawdę, wszystko układało się znakomicie.
ZAKLĘCIE: Drętwota RZUCENIE ZAKLĘCIA: 2, potem 3 czyli nieparzysta OBRONA: 1
Ostatnio zmieniony przez Erika L. Frisk dnia Czw Mar 23 2017, 05:57, w całości zmieniany 1 raz
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Oderwała wzrok od szyby, leniwie podążając wzrokiem za nauczycielką, kiedy ta rozpoczęła lekcję. Ożywiła się trochę słysząc, że będą ćwiczyć zaklęcia niewerbalne. Ostatnio całkiem nieźle udało jej się rzucić Vingardium Leviosa i nawet trochę ćwiczyła po godzinach, była więc przekonana, że jej się uda i zabłyśnie na oczach całej klasy. Trafiła do pary z Puchonką, która wcześniej odpowiadała na pytanie. Miała atakować pierwsza. - Ale nie rzucisz Sectumsempra, nie? - wyszczerzyła się do niej. Nie miało większego znaczenia co rzuciła, bo Ettie udało się rzucić zaklęcie tarczy. Wyprężyła się dumna jak paw. Ciekawe czy Demantur patrzyła? Rozejrzała się po klasie szukając nemezis, ale nie mogła jej wypatrzeć. Nie chcąc więc marnować czasu przeszła do ataku. Expelliarmus, pomyślała i różdżka Puchonki wyskoczyła jej z ręki. To był wspaniały dzień.
Zaklęcie: 3 - Expelliamus Rzucanie: 21 pkt
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Domyślił się od razu co Andrea stara się osiągnąć poprzez utrzymanie na lekcji. Miał nadzieję, że jednak matka szybko polubi jego dziewczynę. Uśmiechnął się do niej chcąc jakoś dodać jej otuchy i spojrzał na matkę. I ptaszysko które miała przy sobie. Uśmiechnął się szerzej spoglądając mu głęboko w oczy. - Może to trochę wręcz za oczywiste, ale zaklęcia niewerbalnie rzuca się o wiele ciężej od zwyczajnych zaklęć, z względu na brak jednej części wymaganej do ich rzucenia, rezygnując przy tym z wymawiania czaru, ale nadal potrzebna jest do tego odpowiednio wykonany ruch. Przez co dla doświadczonego czarodzieja nawet to będzie wystarczające do odpowiedniego zareagowania na zaklęcie - dopowiedział do słów wcześniej wypowiedzianych. - No ale oczywiście zgodzę się z tym, że jeżeli zna się jakieś zaklęcia poza tymi które nas nauczają to jest to niezwykła przewaga nad drugą osobą, bowiem nawet wykonany ruch różdżką nic nie "powie" broniącemu się. - Dokończył i przeniósł spojrzenie z matki znów na kruka. Echh, a mu to się od niej obrywało jeśli coś takiego uczynił...
Stanął naprzeciwko An i wyciągając w jej stronę różdżkę wypowiedział w myślach zaklęcie. Nic się jednak nie stało. Wypowiedział ponownie, z takim samym skutkiem. Poczuł jak na jego poliki wpływa lekki rumieniec spowodowany zażenowaniem, że zarówno jego dziewczyna jak i matka widzą jego braki w umiejętnościach niewerbalnego czarowania. W końcu cicho wyszeptał zaklęcie i wtedy się udało. Na całe nieszczęście matka była obok. Miał nadzieję, że ze względów oczywistych jedynie rzuci mu nieprzychylnym spojrzeniem i uda tego nie słyszała. Najdziwniejsze w tym wszystkim było później to, że zaklęcie tarczy wyszło mu bezbłędnie, na co się uśmiechnął szeroko.
ZAKLĘCIE:Levicorpus ATAK:5 i później parzysta OBRONA: 3 (przerzut na) --> 6
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Z entuzjazmem podeszłam do tematu zajęć - byłam dość ambitna i nie ukrywam, że bardzo chciałam poznać zaklęcia niewerbalne. Wprawdzie miałam już z nich zajęcia w młodszej klasie, ale nigdy nie udało mi się ich do końca opanować. Bri wycelowała we mnie różdżkę i bezdźwięcznie rzuciła zaklęcie niemalże bez problemu, a chcąc je odeprzeć skupiłam się na zaklęciu tarczy i jakimś cudem udało mi się! Zobaczyłam lekkie rozczarowanie na jej twarzy - widocznie bardzo jej zależało na zawieszeniu mnie w powietrzu. Uśmiechnęłam się do siostry i wycelowałam w nią różdżkę. Skupiłam się cała na rzuceniu na nią "Expelliarmusa", wręcz spociłam się z wysiłku, jednakże nie udało mi się to. Byłam wkurzona, bo liczyłam, że po tak dobrej tarczy, bez problemu rzucę też inne zaklęcia. Mocno zniechęcona bezgłośnie wyszeptałam i rzuciłam je na Bridget. Na szczęście uszło to uwadze nauczycielki, która znajdowała się po drugiej stronie sali. Bridget bez problemu je odparła, więc zakończyłyśmy ćwiczenie, aczkolwiek nie byłyśmy do końca usatysfakcjonowane.
Calum jak to Calum - rzadko się do mnie odzywał, na co dzień zazwyczaj mnie unikał, jednakże ostatnio dość często pracowaliśmy razem na zajęciach. Zauważyłam, że Hudson - jego przyjaciółka, z którą zazwyczaj spędzał lekcje usiadła z jakąś inną dziewczyną. Skojarzyłam, że to osóbka z mojego rocznika - niejaka Bridget Hudson. Nazwisko wskazywało na pokrewieństwo między dziewczętami, jednakże nie był do siebie zbyt podobne. Nie zagadywałam go na siłę, bo wiedziałam, że nie lubi gdy się go zmusza do rozmowy. Zaklęcia niewerbalne wydawały mi się bardzo trudne, jednakże moja ambitna strona bardzo cieszyła się z udziału w tej lekcji. Postanowiłam zacząć. Uśmiechnęłam się do brata i rzuciłam wesoło: - Zmiażdżę Cię, Calum Skupiłam się mocno na formule zaklęcia rozbrajającego i niemalże bez problemu je rzuciłam.
Po dobraniu w pary, Daniel nie miał co do zwlekania, jak po prostu podejść do dziewczyny i się przywitać. Zrobił to niewerbalnie, zgodnie z tematyką dzisiejszych zajęć. Jedynie uśmiechnął się do dziewczyny patrząc z góry, a następnie całą swoją uwagę zwrócił na polecenie nauczyciela i na tym co będą dzisiaj robić. Nie zwracał większej uwagi na swojej partnerce, której nie kojarzył. Dzisiejsze zajęcia nie zamierzał spędzić na poszukiwaniu znajomości. Mimo że przez ponad rok był w "hibernacji" to nie znaczy, że nie miał już z kim porozmawiać czy się napić. Mimo wszystko, rzadko się zdarzało, żeby Dan był skory do rozmów. Po omówieniu całego zadania, jakie było przed nimi, wiedział, że może być ciężko, ale nie tragicznie. Ostatnio na zajęciach przecież były zaklęcia niewerbalne, a fakt, że mu nie wyszło nie zmienia niczego. Potem, jak już to przećwiczył było dobrze i potrafił używać zaklęć niewerbalnych, a przynajmniej Exluditur. Przygotowawszy się, wyciągnął różdżkę stojąc naprzeciwko dziewczyny. Nie było znaczenia kto będzie pierwszy. Sentencja kobiety mają pierwszeństwo często była zapominana i tak było w tej chwili - Daniel przełykając ślinę skupił się i machnął różdżką, myśląc o zaklęciu, które chce rzucić. Drętwota poleciała w stronę Krukonki, zaś Dan był usatysfakcjonowany tym faktem. Teraz przeszła kolej na jego protego. W każdej chwili mógłby się popisać niedawno nauczonym zaklęciem, ale był świadom surowości pani profesor, więc wolał nie robić czegoś nieoczekiwanego. I to nie było spowodowane strachem przed szlabanem, bądź utratą punktów, a bardziej zwykłą chęcią spokojnego przebiegu lekcji. Nie chciało mu się w tamtej chwili użerać z nauczycielką. Protego nie wyszło mu tak jak należało. W ogóle nie zadziałało, Daniel nie skupiwszy się, nie zdołał zrobić tego poprawnie. A to pech.
- Taki jest plan - przytaknął, bo przecież dokładnie w takim celu chodził wszędzie z tą cudowną psiną. Musnął łagodnie dłonią ławkę, szukając jakichś przeszkód tak po prostu, dla samego sprawdzenia. Czasem tak sobie myślał, że przydałaby mu się echolokacja... No, albo wzrok. Poprawił lekko swój mundurek, czując dziwną potrzebę zrobienia czegoś z rękoma. Niezbyt wiedział, czego spodziewać się po zajęciach z profesor Cortez. Nienawidził sytuacji, w których musiał w pełni na kimś polegać - ostatnio na zaklęciach potrzebował pomocy Candy, bo profesor nie zorientował się, że ma tu osobę niewidomą. Na szczęście Felixowi zawsze udawało się znaleźć kogoś, kto był gotów go wesprzeć. - Ależ oczywiście. Jak mógłbym nie zauważyć? - Uniósł wyżej kącik ust. Ciekaw był, czy zmienił się kolor, czy podcięła końcówki? A może zakręciła, albo zrobiła sobie grzywkę? Mogła mieć również zjawiskowego warkocza, albo wyglądać tak jak zawsze i sobie z niego żartować. A Fuck i tak się łagodnie uśmiechał, bo co miał zrobić? Wolał takie żarty od niezręczności lub użalania się. Musieli przerwać rozmowę, bo profesor Cortez zabrała głos i zaczęła wyjaśniać, co będzie działo się na lekcji. Felix uwielbiał zaklęcia niewerbalne i marzył o opanowaniu ich do perfekcji - ale miewał z nimi wciąż problemy, co bywało wybitnie denerwujące. - Śmiało - zachęcił Erikę, gdy już się ustawili. Docenił fakt, że się odezwała, bo było mu z całą pewnością łatwiej, niż gdyby od razu rzuciła zaklęcie. Felix obrócił różdżkę w palcach, ale nie spinał się ani odrobinę. Uwielbiał ten "dreszczyk emocji", gdy oczekiwał na nadlatujące zaklęcie. Poza tym miał o tyle ciekawiej, że teraz ani nie widział, ani nie słyszał ataku. W pełni nastawił się na zaskoczenie, mentalnie kopnął intuicję i... Drętwota? Odbił zaklęcie bez zająknięcia, po czym opuścił różdżkę i zmarszczył brwi. Pewnie wiele osób w ogóle by tego nie usłyszało, ale on akurat słuch miał wyczulony - Erika wypowiedziała formułę zaklęcia. - Moja kolej - rzucił jedynie, kręcąc głową z niedowierzaniem. No cóż, to nie było proste zadanie, a on nie chciał wkopywać przyjaciółki... uznajmy, że nic się nie wydarzyło. Również rzucał Drętwotę. Przymknął odruchowo powieki dla samego poczucia koncentracji (bo przecież z otwartymi i tak nic nie widział...). Z głębokim wdechem nakierował różdżkę na Erikę, a zaklęcie wystrzeliło w jej stronę. Nie szeptał, nie kłopotał się - wszystko poszło jak z płatka, a Fuck napawał się dumą.
Zaklęcie: 1 - Drętwota Atak: 3 (bezbłędnie) Obrona: 3 (nie udaje się) - przerzut na 6 (bezbłędnie)
Zaklęcia niewerbalne, to było coś! Niejednokrotnie o nich słyszała, nie miała jednak jeszcze okazji ich używać ani chociaż próbować. Jej radość była więc oczywista, kiedy dowiedziała się, że właśnie to będzie tematem dzisiejszej lekcji. Miała wielką nadzieję, że uda jej się opanować tą sztukę. Nie spodziewała się, że pójdzie łatwo, wręcz przeciwnie, gdzieś w głębi podejrzewała, że jednak jej się nie uda. Ale kto nie próbuje, ten nie jest zwycięzcą, czyż nie? Podeszła do swojej partnerki nawet się nie witając. Nie chciała podpaść pani profesor, więc postanowiła nie odzywać się, dopóki nie będzie to potrzebne. Ustawiła się naprzeciwko dziewczyny, która dała jej znak, żeby zaczęła. Nie zastanawiała się długo nad tym jakie zaklęcie rzucić. Drętwota. Myślała o tym zaklęciu i myślała... Ale nic się nie działo. Zdeterminowana zmarszczyła brwi i spróbowała jeszcze raz, usiłując włożyć w to całe swoje siły. Nic z tego. W końcu, prawie bezgłośnie, wymówiła formułkę zaklęcia, które poleciało w stronę jej partnerki. W sali było cicho, więc nauczycielka by jej nie usłyszała. Pech chciał, że profesor Cortez była właśnie tuż obok nich. Gryfonka miała nadzieję, że obejdzie się na upomnieniu, ale z drugiej strony jakoś w to nie wierzyła. Zawsze najlepiej jest być przygotowanym na najgorsze. Przygotowała się na atak ze strony Ślizgonki, na który zresztą nie musiała długo czekać, gdyż tamta machnęła różdżką i posłała w Is zaklęcie. Zachęcona wcześniejszą porażką, wysiliła się, powtarzając w myślach zaklęcie tarczy. Czekała na moment, aż zadziała. I tym razem też się nie udało. Zawiedziona Isilia westchnęła głęboko i potarła dłonią czoło. Czy naprawdę była aż tak beznadziejna i nie podoła zaklęciom niewerbalnym?
Zaklęcie: Drętwota Atak: 1, 6 (parzysta) Obrona: 3 (nieudana), przerzut na 3 (czyli i tak nic :c)
Felicity zamyśliła się, patrząc gdzieś na okno. Nie liczyła raczej na to, że będzie w parze z Leosiem, ale zawsze mogła mieć taką nadzieję. W sali zbierało się coraz więcej uczniów, parę osób Puchonka rozpoznawała, ale nie wszystkich. Pogrążyła się kompletnie w swoich myślach i wręcz podskoczyła na krześle, kiedy ktoś wpadł w jej ławkę. Uniosła ze złością wzrok, chcąc opieprzyć tego ktosia, kiedy zobaczyła przed sobą… Leonarda. W jednej chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech i nawet się cicho zaśmiała, bo nie sądziła, że naprawdę tu spotka Gryfona. - Leoś! - powiedziała nie mniej zadowolona, przyglądając mu się długą chwilę. - Wiesz, to zabawne, właśnie o Tobie myślałam! Co tam u Ciebie? Niestety, chłopak nie zdołał odpowiedzieć, bo w tej samej chwili wstała nauczycielka, uciszając gadających i zwracając na siebie uwagę wszystkich. Mina dziewczyny trochę zrzedła, kiedy usłyszała, że będą robić zaklęcia niewerbalne, bo momentalnie ogarnął ją strach, że nie da sobie rady. Wstrzymała lekko oddech, kiedy Cortez zaczęła czytać nazwiska i odetchnęła z ulgą, że będzie w parze z Leosiem. Cóż, przynajmniej może nie zrobi z siebie kompletnej idiotki. Wysłuchawszy do końca nauczycielki, ustawiła się posłusznie naprzeciwko Gryfona, przełykając z trudem ślinę. - Dam Ci znać, jak będę rzucać. - powiedziała, modląc się, by w jej głosie nie było słychać tej cholernej niepewności. Już wiedziała, że nie pójdzie jej tak dobrze, jak chciała, bo zaczęła się stresować. A zawsze, jak się denerwowała, to coś psuła. Kiwnęła głową, unosząc różdżkę, ale prędko okazało się, że miała rację. Zaklęcia Levicorpus nie zmaściła, bo… Wcale go nie rzuciła. Nie umiała i tyle. Wzruszyła jedynie przepraszająco ramionami w stronę Leosia, posyłając mu tak typowy dla siebie uśmiech. Miała nadzieję, że Leoś także powiadomi ją, kiedy będzie rzucał. Rzuciła Protego, uśmiechając się z dumą, bo akurat obrona wyszła jej idealnie. Nie spodziewała się, że chociaż część zadania jej wyjdzie.
Claire zerknęła na Oriane, a potem na matkę Aleksandra, unosząc lekko brew. Widziała rodzinne podobieństwo i to tylko kazało jej się zastanowić, czy są tak samo… specyficzni. - Widzę. I niezbyt się z tego cieszę. - powiedziała cicho przyjaciółce i zaśmiała się na jej słowa. Ślizgonka była jedną z nielicznych osób, przy których Claire nie zachowywała się jak suka, choć nadal miała typowe dla siebie podejście. Nie zdążyła odpowiedzieć na ostatnie słowa dziewczyny, bo nauczycielka podniosła się z krzesła, co oznaczało, że oficjalnie zaczęła się lekcja. Claire skrzywiła się trochę z niezadowoleniem, kiedy usłyszała o zaklęciach niewerbalnych, ale jeszcze bardziej zdegustował ją fakt, że mieli pracować w wyznaczonych przez profesor Cortez parach. Pary zaczęto wyczytywać i dziewczyna przez chwilę z mocno bijącym sercem oczekiwała na wyrok. Czy miała zostać w parze z Ori? Czy może jednak matka Aleksandra nie zwróciłaby uwagi na fakt, że obie są z tego samego domu i najlepiej im się pracuje z innymi Ślizgonami? Odprężyła się nieznacznie, kiedy okazało się, że nie musi się dosiadać do kogoś innego (Merlinie, jeszcze mogłaby trafić na jakiegoś Puchona!) i posłała przyjaciółce nieznaczny uśmiech. Trochę bała się, że nie da sobie rady, ale też nie pozwoliła, by odbiło się to na jej wyrazie twarzy, na której nadal widniał pewna siebie ekspresja. Ustawiła się naprzeciwko Oriane, kiwając głową na jej słowa i unosząc różdżkę, by móc szybko rzucić zaklęcie tarczy. Dostrzegła błysk wydobywający się z różdżki Ślizgonki i bez trudu rzuciła Protego, odbijając rzucone w siebie zaklęcie. No dobra, teraz jej kolej. Powoli i spokojnie wypuściła oddech, kiwając głową w stronę Orianki, a potem bezbłędnie rzuciła zaklęcie, które powędrowało w jej stronę. Ucieszyła się, że dziewczyna zdołała to obronić i poczuła dumę z samej siebie i z niej. No bo w końcu, zrobiły wszystko idealnie, prawda? Nie o to przypadkiem chodziło w tych zajęciach? Claire puściła oczko do przyjaciółki, opuszczając różdżkę i ukradkiem rozglądając się po klasie.
Nie za bardzo lubiłem się wdawać w dyskusje z Vivien, jeśli w ogóle lubiłem wdawać się w dyskusje z kimkolwiek z mojej rodziny. Traktowałem ją jakoś neutralnie. Wystarczyło, że spędziliśmy tyle życia obok siebie i teraz jeszcze każde święta, większość lekcji i posiłków... Człowiek się zwyczajnie nudzi. Usłyszawszy, że będziemy ćwiczyć zaklęcia niewerbalne, całkiem się ucieszyłem, bo lubiłem to zagadnienie, a niestety nie była to jeszcze moja mocna strona. Od czasu do czasu mi się udawało, ale nie była to rzecz częsta. Inna sprawa, że nieczęsto miałem okazję używać zaklęć niewerbalnych. Nie chcę, żeby wyszło, że się tłumaczę, ale wydaje mi się, ze gdybym miał ku temu większą sposobność, na pewno byłbym lepszym czarodziejem. Spojrzałem na Vivien i uśmiechnąłem się kpiąco. Możliwe, że to ją tak zmotywowało, bo istotnie, udało jej się wytrącić mi różdżkę z rąk. Przyznam, podkurwiła mnie tym nieco. Co jak co, ale nie lubiłem przegrywać z dziewczynami, a już na pewno nie z młodszą siostrą i szybko zamierzałem się odegrać. Podniosłem różdżkę z ziemi i wycelowałem w nią bez ostrzeżenia, wymawiając w myślach zaklęcie. Z satysfakcją zobaczyłem, że nie udało jej się obronić i zastygła w bezruchu. Drętwota to jedno z moich ulubionych. Popatrzyłem na nią tryumfalnie i udałem, że zdmuchuję fikcyjny dym unoszący się z końca mojej różdżki. Ale Vivien wiedziała, że to tylko takie przekomarzanie się. Ja jej wcale źle nie życzę. Jednak nie pozwolę, żeby myślała, że jest ode mnie lepsza.
Rozpromienił się jeszcze bardziej niż zwykle, gdy Felicity poinformowała go, że właśnie o nim myślała. Chociaż profesor już uciszała i zaczynała wyjaśniać, przykładny prefekt Gryffindoru musiał odpowiedzieć parę słówek. - Tak właśnie działam na kobiety - mrugnął szelmowsko do swojej towarzyszki. Puchonka wydawała mu się chwilami niesamowicie niewinna i delikatna, ale doskonale wiedział, jak mylne może być takie rozumowanie. W końcu gdyby popatrzeć na jego przyjaciółkę... Drobna, z uroczym uśmiechem (jeśli już się go z niej wyciśnie) Fire również nie wyglądała z natury zbyt groźnie. A miała w sobie coś niezwykłego. - Będzie dooobrze - rzucił z pokrzepiającym uśmiechem, ustawiając się w odpowiednim miejscu. Doceniał to, że Felicity szczerze mówiła mu, kiedy rzuci zaklęcie. Po co mieli sobie psuć humory? To były tylko ćwiczenia! Sam Gryfon nie był na tyle odpowiedzialny, aby w ogóle przejmować się, czy zaklęcie niewerbalne mu wyjdzie czy też nie. Z obroną kombinować nie musiał, bowiem atak dziewczyny zupełnie nie wyszedł. Leoś machnął lekceważąco ręką, aby dziewczyna przypadkiem nie wzięła tego za bardzo do siebie. - No to moja kolej! - Zmarszczył brwi i spróbował się skoncentrować. Czuł, że robi się z tego wszystkiego cały czerwony, a jego starania osiągały zenitu. Już miał rzucić zaklęcie, gdy... - Levicorpus - mruknął. Cóż, było to działanie zupełnie odruchowe. Przecież wiedział, że nie powinien się odzywać! Rozejrzał się dyskretnie, ale profesor była tak daleko, że raczej nie miała szans go usłyszeć. - Cholerka, przepraszam - rzucił cicho do Felicity, bo nie zachował się wobec niej zbyt fair. Całe szczęście, jej obrona była bezbłędna!
Zaklęcie: Levicorpus Atak: 2 (i nieparzysta) Obrona: 3
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Z oczekiwania, które powoli zaczynało niecierpliwić Gryfonkę, wyrwał Fire dobrze znany głos. Mogła się zorientować wcześniej, w końcu która czarownica nosi buty na obcasie? Obie były specyficzne pod względem ubioru, mając sobie za nic narzucone przez świat zewnętrzny normy. - Ice - odpowiedziała gładko, nie wiedząc czy dodawać coś jeszcze. Mimo wszystko czuła się wyluzowana na tej lekcji, także odpuściła sobie zawracanie głowy tym, dlaczego Izzy podeszła i jak w ogóle wygląda teraz ich relacja. Po prostu była obok, więc to wystarczało Blaithin. Jeśli czegoś chciała sama o tym powie. - Wyciągnęłam z szafy jakiś stary ciuch. - niedbale poprawiła swój czerwony krawat i odznakę prefekta, unosząc delikatnie kącik ust. Miała się odciąć, mówiąc coś o makijażu Ślizgonki, ale usłyszała syknięcie. - Zabrałaś ze sobą tego gada? Oj, chyba Slytherin straci punkty. Oczywiście nie miała nic przeciwko Sethowi, w końcu obcowanie z Izzy równało się także obcowaniu z wężem. Blaithin przyzwyczaiła się do tego, że dziewczyna potrafi się z nim porozumieć i zaciekawiona zerknęła czy czegoś do niego nie syknie. Języki mogła z łatwością opanować, ale wężomowa była prawdziwym darem. Albo przekleństwem. Leosiowi zasalutowała, a raczej wykonała ten dziwny gest, który miał imitować mugolski salut. Gryfon od razu podbił do jakiejś dziewczyny, którą Fire mgliście kojarzyła. Dostrzegła także Daniela, któremu rzuciła krótkie "cześć". Co prawda, liczyła że zdarzy się jakaś okazja dzięki której wypyta jak mu idzie praca w Oasis albo ogólnie życie. Do Ettie uśmiechnęła się szeroko, ale zaraz zgasiła ten uśmiech. Lekcja w końcu się zaczęła, więc musiała być w pełni skupiona. Wysłuchała nauczycielki, zaciekawiona wizją jej samej rzucajacej zaklęcia bez ich wypowiadania. Niezwykle przydatna umiejętność, często niektóre nazwy zaklęć mogły połamać język albo były długie. Wyprostowała się nieco, kiedy Cortez posłała jej uśmiech, podobnie jak i paru innym uczniom. - Och, jak za dawnych lat. - mruknęła, kiedy okazało się, że będą razem w parze. W Durmstrangu wiele rzeczy robiły razem - razem psociły, razem uczyły się zaklęć, razem lądowały w gabinecie nauczyciela... Nie odpowiadała już na proste pytanie nauczycielki, bo inni uczniowie wyrwali się do odpowiedzi. Instrukcje profesor Cortez były jasne i rzeczowe, także Fire ustawiła się naprzeciwko Izzy, żeby spróbować rzucić czar. Wybrała najprostsze z możliwych zaklęć, takie które miało wytrącić różdżkę Ślizgonki. Wytężała całe swoje siły i wolę, powtarzając w kółko Expelliarmus w myślach, ale nic nie wychodziło. Zaklęłaby pod nosem, gdyby nie możliwość uznania tego za próbę oszustwa. Odetchnęła więc i spróbowała się obronić przed zaklęciem Izzy. Jednak kiedy usilnie chciała wytworzyć przed sobą magiczną barierę ochronną, czuła już, że z tego nici. Pozostawało liczyć na to, że Ice też pójdzie kiepsko.
Kiedy usłyszał kto jest jego "parą" na zajęciach to głośno przełknął ślinę. Gorzej to już nie mógł trafić. Wstał z ławki i ruszył do nauczycielki z miną skazańca. Po drodze popatrzył się po twarzach zebranych uczniów i...dostrzegł JĄ. Matko, jaka ona była śliczna. Mundur wskazywał na Ślizgonów, nie miało to jednak teraz znaczenia. Otworzył szeroko usta i przez około minutę nie mógł oderwać od niej wzroku. Po upływie tego czasu przypomniał sobie gdzie jest i cały czerwony na twarzy stanął przez profesor Cortez. Jako zaklęcie wybrał Levicorpus, jeśli mu wyjdzie to wszyscy zobaczą niecodzienny widok wiszącego nauczyciela do góry nogami. Oczywiście los chciał inaczej, Varian nie mogąc wyrzucić dziewczyny ze swojej głowy nie miał potrzebnej koncentracji i ani nie zdołał rzucić zaklęcia ani obronić się przed nauczycielką. No i teraz wisiał sobie do góry nogami czekając aż Cortez się nad nim zlituje i go ściągnie na dół.