W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Izzy nie sądziła, że to faktycznie był pierwszy lepszy ciuch. Pamiętała parę kreacji Fire i doskonale wiedziała, że dziewczyna ubiera się ciekawiej i odważniej. Cóż, pewnie chciała przypodobać się profesor Cortez... Albo aż tak się zmieniła po ucieczce z Durmstrangu? Ciężko było stwierdzić, bo od tamtej pory Ice unikała jej jak - uwaga uwaga - ognia. Coś w tym jej nazwisku ją gryzło, poza tym zapewne gdzieś w środku zżerał ją wstyd po tym, co wydarzyło się w jej rodzinie. Gdyby Fire jeszcze dowiedziała się, że Izzy mieszkała do niedawna w mugolskiej dzielnicy... Dlatego unikanie rozmów było prostsze. Edenowa nigdy nie była fanką kłamstw, toteż zapytana odparłaby prawdę. A tego zwyczajnie nie chciała robić. - Ależ skąd! To maskotka Slytherinu, mówię ci. Wręcz kazano mi go ze sobą nosić. - Zamrugała niewinnie. Wiedziała, że Blaithin lubi Setha. Kto go nie lubił? Był niesamowicie rozrywkowym diabełkiem, jakiego można dosłownie nosić na ramieniu. Teraz i tak byli bardzo dyskretni. Obserwowała, jak Fire wita się z paroma osobami i zanotowała, że pani prefekt lwów była całkiem popularna. Nic dziwnego - tak temperamentna istota nawet swoją skrytością potrafiła podbijać serca. - Uważaj, bo się wzruszę - szepnęła do rudowłosej, ustawiając się. Blaithin miała zacząć, toteż Izabela uniosła lekko różdżkę gotowa do obrony. Przekierowała całą swoją koncentrację na niewerbalne użycie zaklęcia tarczy, ale nie miała po co go wykorzystywać. - Ta, no dobra, to może ja spróbuję - uznała beznamiętnie, choć w kąciku jej ust czaił się nieco złośliwy uśmieszek. Sama nie wiedziała, jak jej pójdzie, dlatego raczej siedziała cicho. Gryfonka zawisła do góry nogami, a Izzy uniosła dumnie głowę. Zaraz jednak dowiedziała się, że ponoć szepnęła formułkę zaklęcia. Była gotowa upierać się, że tak nie było - a przynajmniej wydawało jej się, że panowała nad swoim ciałem na tyle, aby nie paplać bez sensu. Profesor jednak nie wyglądała na zbyt ugodową osobę, tak więc Ślizgonka jedynie zacisnęła usta w wąską kreskę. Cóż, może faktycznie odruchowo palnęła Levicorpus na głos? Swoją partnerkę sprowadziła na podłogę głośno, wyraźnie i bardzo dobitnie.
Zaklęcie: 2, Levicorpus Atak: 5 i parzysta Obrona: 6
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris nie znała chłopaka z którym przyszło jej być w parze, ale nastawiona była bardzo przyjaźnie. Odruchowo wyczuwała nastrój innych ludzi, a także w pewien sposób doskonale się do nich dostosowywała. Spoglądając na jasnowłosego Ślizgona zauważyła, że praktycznie nic nie mówi. Sama w takim razie także tylko się uśmiechnęła. Nie miała nic przeciwko milczeniu, zwłaszcza że na tej lekcji buzię powinna mieć zamkniętą na kłódkę. Zaklęcia niewerbalne wydawały się Naeris wyjątkowo trudne. Nie była dobra w rzucaniu tych zwykłych, a co dopiero takich, których nawet nie mogła wypowiedzieć na głos. Słyszała, że ostatnio na lekcji poruszano ten temat, ale jak na złość musiała ją opuścić. Westchnęła cicho, chcąc myśleć optymistycznie, ale widmo totalnej porażki dobijało Krukonkę. W ogóle nie zwróciła uwagi na to, że zaczynał pierwszy. Nastawiła się na to psychicznie, ale i widok uniesionej różdżki odrobinę zestresował Sourwolf. Mimo wszystko udało się jej rzucić Protego za pomocą myśli, dzięki czemu nie oberwała promieniem z różdżki Daniela. Nie zorientowała się czego sobie oszczędziła, aż tak z ruchów czytać nie potrafiła. Za to posłanie zaklęcia w stronę chłopaka stanowiło większy problem. Jasnowłosa wysilała się przy tym jak tylko umiała, ale ostatecznie odruchowo wymsknęło jej się szeptem "Levicorpus". Nie była z tego powodu zadowolona, w końcu mieli się nauczyć, a nie iść na skróty... Całe szczęście, że nauczycielka nic nie usłyszała, bo Naeris zapewne mocno oberwałoby się za takie nieumyślne oszustwo. Skruszona spojrzała na uwieszonego za kostkę w powietrzu Ślizgona. - Przepraszam! Już cię zdejmuję. - machnięciem różdżki odłożyła go delikatnie na podłogę.
W swoim krótkim życiu zdążyła już zetknąć się z zaklęciami niewerbalnymi. Z różnym skutkiem. Jednak podejrzewała, że i tak musi mieć większe doświadczenie niż niektórzy, jeśli nie większość, w tej sali. Jej parą okazała się białowłosa z zajęć artystycznych. Uśmiechnęła się do niej, ale ta chyba jej nie poznała. No cóż, może Sadze uda się w jakiś sposób jej przypomnieć? Czekała z niecierpliwością aż tamta zaatakuje. Zauważyła, że miała z tym małe problemy i już chciała coś powiedzieć, kiedy zaklęcie nagle wystrzeliło w jej stronę. Była tak zaskoczona, że zapewne nie zdążyłaby nawet wypowiedzieć formuły. Ale nie potrzebowała jej. Udało jej się obronić perfekcyjnie. Zorientowała się jednak, że jej partnerka oszukiwała! Zamiast jednak się wkurzyć zaśmiała się cichutko (bo w klasie panowała wręcz grobowa cisza). Teraz jej kolej na atak. Od razu wiedziała jakie zaklęcie chce rzucić. Może Isilia ją sobie przypomni kiedy napłynie jej więcej krwi do głowy? Szybko rzuciła zaklęcie nawet nie myśląc o użyciu ust - które cały czas trzymała zasznurowane w półuśmiechu. Zaklęcie wyszło jej bezbłędnie, a Gryfonka nie zdołała się obronić. Trzymała ją w górze niecałą minutę, po czym opuściła ją delikatnie na ziemię. Właściwie to czekała jeszcze tylko na jakieś słowa pochwały. Rozejrzała się za Hat, żeby sprawdzić jak wielką porażkę poniosła. Widząc jednak, że nadal jest cała i zdrowa nie zawracała sobie nią głowy.
Zaklęcie: Levicorpus Atak: 4 przerzucone na 6 Obrona: 6
Kolejna lekcja z zaklęciami niewerbalnymi? Świetnie! Candy od razu zainteresowała się bardziej tym, co mówi profesor, i wyglądała na… bardziej wyspaną? Zdecydowanie mniej zmarnowaną niż na wejściu. Odżyła. Nawet fakt, że zostali dobrani w pary, nie przeszkadzał jej ani trochę. Trafiła na Krukonkę, więc jak sądziła, tym razem obejdzie się bez żadnych problemów. Przez chwilę jeszcze siedziała i czekała, aż inni odpowiedzą na pytania (widziała te wyrywające się w górę ręce), a potem podeszła do Ruth. – Hej – przywitała się. Starał się ukryć zdziwienie, że dziewczyna ją rozpoznaje. Była niemal pewna, że jeszcze nie spotkały się, żeby dłużej porozmawiać. A może się myliła? Nie mogła nic poradzić na swoją wybiórczą pamięć, jednak starała się udawać, że wszystko jest w porządku. Zresztą Ruth i tak długo nie czekała i zaraz oddaliła się, żeby przygotować do rzucania zaklęć. Candy szybko zrobiła podobnie, stanęła w odpowiednim miejscu i wyciągnęła różdżkę, żeby się obronić. Niewerbalnie, pamiętaj, powtarzała sobie. Nie wiedziała, jak dobra z zaklęć jest Ruth, ale podejrzewała, że o ile obędzie się bez spięć, to już z samą obroną najłatwiej nie będzie. Ledwo przeciwniczka rzuciła zaklęcie, Candy pomyślała: Protego! i, chociaż ledwo ustała w miejscu, udało jej się powstrzymać atak. Z niedowierzaniem spojrzała na swoją prawą rękę. – Serio to zrobiłam – wydusiła z siebie i spojrzała na Ruth. Nie cieszyła się długo, bo nadeszła jej kolej. Wybrała inne zaklęcie niż rozbrajające i myślała, że uda jej się sparaliżować przeciwniczkę, ale jednak nie, dziewczyna sprawnie sparowała atak. Candy podejrzewała, że gdyby Ruth postarała się bardziej, zaklęcie trafiłoby prosto w Hiszpankę. – Jestem pod wrażeniem – stwierdziła. – Długo uczyłaś się niewerbalnych zaklęć?
Profesor Cortez po przekazaniu wszystkich potrzebnych informacji uczniom wysłuchała uważnie ich odpowiedzi na zadanie przez nią pytania. Uśmiechnęła się słysząc słowa @Li Na i jej propozycję zaklęcia. -Sectumsempra jest wyjątkowo nieprzyjemnym zaklęciem w ataku. Jeśli kogoś naprawdę nie znosisz, nie chcę jednak by ktoś kto nigdy nie rzucał tego czaru, albo o nim nie słyszał, próbował go użyć. Ukarzę szlabanem każdego, jeśli usłyszę, że ktoś wpadł na ten pomysł. 1 pkt dla Hufflepuff Li - powiedziała siląc się na uśmiech mimo iż jej głos był surowy i nie żartowała z tym co powiedziała. Dopowiedziane przez słowa skomentowała uśmiechem i słowami. -Doskonale Aleksander, jak zwykle świetnie przygotowany do zajęć- oznajmiła po czym ruszyła w stronę biurka by na moment usiąść i ogarnąć papierkowe sprawy. Zaraz potem planowała chodzić po sali i obserwować uczniów i ewentualnie pomóc im w osiągnięciu celu na zajęciach. Nie chciała pracować z idiotami, tylko czarodziejami. -Nigdy nie wiecie co was czeka za szkolnymi murami. Skrzywdzić może was każdy, mimo iż czasy wojny się skończyły, niewykluczone że mogą wrócić ciemne czasy. Lepiej przygotować się jak najlepiej do walki na terenie szkoły, gdy dostajemy taką możliwość-powiedziała stanowczo i bardzo poważnie. Kruk odezwał się swoim skrzekliwym głosem ale szybko go uciszyła. Podeszła do pierwszej pary jaką były siostry Hudson. Obserwowała ich pracę z daleka. -Bridget wspaniale, twoja uwaga też była cenna, 1pkt dla Hufflepuff. Szybko się uczysz, twoja siostra również- powiedziała po czym ruszyła dalej, Lotta miała wiele szczęścia, że Cortez umknęło to iż Krukonka oszukała i szeptem rzuciła zaklęcie. Następną parą do której podeszła niepostrzeżenie było rodzeństwo Dear. Jedno ze Slytherinu, drugie z Ravenclaw. -Ciekawa mieszanka, każde w innym domu. Bardzo znane nazwisko, ale jak widać to nie wszystko. Atak wspaniały, ale umieć też by wypadało się nauczyć. Ćwiczcie dalej i wytrwale- powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, mijając ich i podchodząc do kolejnej dwójki. Oczywiście została poinformowana przez dyrektora o przypadłości młodego Slizgona i szanowała tą sytuację. -Wspaniale, Slytherin znowu pokazuje klasę. Tak powinny być prawidłowo rzucone zaklęcia, atak i odparta obrona. Zero jakiegokolwiek dźwięku. Gratuluję Felix. Proszę do mnie podejść po zajęciach, gdy wszyscy wyjdą. Chciałabym z tobą pilnie porozmawiać.- powiedziała, a dodatkowo chyba nie dostrzegła, że Erica próbowała ją oszukać, chyba miała ją za idiotkę, ale udała że tego nie słyszała. Pozwoliła sobie na drobną uszczypliwość. -Slytherin ceni sobie szczerość, nie oszukujemy prawda Erico? Dodatkowo zrób coś z tymi włosami, przynależność do domu zobowiązuje, ale nie jesteśmy w cyrku, tylko nadal w szkole. Włosy pstrokate jak u papugi nie pomogą ci jak widać w rzuceniu poprawnie zaklęcia- powiedziała słodkim tonem z szerokim uśmiechem na twarzy. Położyła dłoń na ramieniu dziewczyny po czym ruszyła dalej. -Ruth, Ruth, Ruth, jak zwykle perfekcja. Nie mam pytań ani zastrzeżeń do was- powiedziała, przy okazji obdarzając Candinę uśmiechem. Nie miała zamiaru pozostawać przy każdej parze dłużej niż parę chwil. Nastała wreszcie pora na jej syna. Poradził sobie doskonale, ale gdy oszukał przy obronie miała ochotę dać mu po uszach. Co on sobie myślał? Że jest na tyle stara, że nie dosłyszy? W sali było cicho bo nikt nie rzucał zaklęć na głos. Była wściekła, bo nie lubiła karać syna, ale nic nie powiedziała. Czarów Andrei nie skomentowała w ogóle, kręcąc tylko głową nad jej brakiem talentu. Odeszła od niego kawałek po czym rzuciła niewerbalnie zaklęcie w jego kierunku. Różdżka Aleksandra nagle zrobiła się gorąca niczym rozgrzany kawałek metalu wyjęty z pieca. Miał swoją karę. To trwało tylko moment, gdy różdżka wypadła z ręki, po chwili czar prysł i różdżka ponownie miała już normalną temperaturę. Następna para do sprawdzenia. Już miała coś powiedzieć na temat Blaithin ale potem Izzy oszukała. -Kolejna osoba ze Slytherinu, która oszukuje, strasznie żałosne podejście panno Eden. -2 punkty dla Pani domu. Mam tego serdecznie dość. Jeszcze jedno słowo, a dojdzie do tego szlaban. Panno Dear, nie wydaje mi się, aby była pani na tyle beznadziejna, żeby nie poradzić sobie z zaklęciami niewerbalnymi. Proszę próbować dalej- po tych słowach ruszyła dalej. Izzy bardzo ją zawiodła, a zapowiadało się tak pięknie. Już była odrobinę zdenerwowana tym, że uczniowie są tacy zakłamani i nie potrafią stosować się do zasad na jej lekcji. Przy Naeris i Danielu nie dostrzegła oszustwa dziewczyny, ponieważ w tym momencie kruk zaskrzeczał dostrzegając coś dziwnego. Widocznie wąż w torbie Izzy musiał go zdekoncentrować. Dopiero po uciszeniu ptaka spojrzała na tą dwójkę. -Doskonale. Danielu, może być jeszcze lepiej. Skup się bardziej na tym co robisz, lepiej na tym wyjdziesz i próbuj dalej- po tych słowach ruszyła w stronę następnej pary. Kolejne Ślizgonki, miała nadzieję, że tym razem obejdzie się bez oszustw. Zaklęcia niewerbalne rzucone były przez dziewczyny idealnie. -Wspaniale dziewczyny, jak widać nie każdy ma wrodzony talent do czarów. Ćwiczcie dalej- oznajmiła i poszła dalej, zbliżając się już praktycznie do ostatnich par. -Felicity i Leonardo, wspaniale, świetnie się uzupełniacie. Jedno dobrze odpiera atak,a drugie wspaniale atakuje. Potrenujcie nad swoimi słabościami, wierzę że się uda- oznajmiła i ruszyła dalej do kolejnych osób. -Wykeham bardzo dobrze, a panna od Sectumsempra, rzucanie zaklęć to nie wszystko, warto też nauczyć się obrony. Ćwicz dalej- powiedziała ostro, zmuszając ją tym samym do działania. Teraz dwie osoby dały wspaniał popis niczego. Nie zobaczyła nic u tej dwójki. -Niczym dwójka charłaków. Macie różdżki więć wysilcie się by ich poprawnie użyć. Oczyścić umysł i próbować dalej. Nie chcę sierot na swoich zajęciach, tylko osoby, które chcą się uczyć. Panie Chattan, nie wyjdzie Pan z sali dopóki nie rzuci Pan poprawnie zaklęcia- oznajmiła surowym głosem. Została jej ostatnia para do sprawdzenia. Ciekawy miks swoją drogą. Jedna dziewczyna przynależała do Slytherinu, a druga do Gryffindoru. -Panno Demantur, wspaniale, doskonała precyzja- no i już miało być tak wspaniale, ale żeby panna z Gryffindoru tak oszukiwała? Wściekła Beatrix wybuchnęła na własnych zajęciach. -Sądziłam, że mam do czynienia z dojrzałymi ludźmi, a nie bandą idiotów, która nie trzyma się za nic w świecie zasad. minus 2 pkt dla Gryffindoru. Dość, panno Smith, szlaban, wieczorem w moim gabinecie, skończyła mi się cierpliwość- warknęła niezadowolona. Na koniec został jeszcze Pan Varian Cairndow. Zostawiła go sobie na sam koniec. -No dobrze Panie Cairndow do dzieła- powiedziała po czym stanęła na przeciw niego. - Nikt nie pamiętał o tym jakie są zasady pojedynku. Najpierw ukłon. Okażmy szacunek przeciwnikowi, to nie walka poza szkołą o śmierć i życie tylko pojedynek i lekcja- oznajmiła po czym ukłoniła się względem Variana. Niestety nie rzucił poprawnie zaklęcia, więc nie miała nawet okazji poprawnie obronić się zaklęciem tarczy. Chłopak był beznadziejny. Rzuciła niewerbalnie Levicorpus i ten zawisł głową w dół bardzo blisko ziemi. -Zero skupienia, oczyść umysł i skup się na walce. Pomyśl, że masz przed sobą przeciwnika, który może cię zabić i myśl tylko o tym, by poprawnie się obronić. Pora ochłonąć- powiedziała po czym chlusnęła strumieniem wody na ucznia, a potem cofnęła zaklęcie opuszczając go na dół. -Poćwicz z Panem Chattanem, Aleksander poćwiczy z Panną Dear, masz zacząć myśleć o lekcji i poprawnie rzucić zaklęcie niewerbalne. Do dzieła. Jeśli macie do mnie jakieś pytania zapraszam każdego do mojego biurka- powiedziała na koniec uśmiechając się szeroko i ruszając w stronę biurka by przy nim usiąść.Zawołała swojego syna, by ten nauczył Gryfonkę jak rzucać zaklęcia niewerbalne, może tym razem rzuci je poprawnie, bez oszukiwania. Obserwowała tę dwójkę uważnie. ____________________________________________________________________________________ Kostki dla osób którym nie wyszły jakieś zaklęcia: atak bądź obrona, albo obydwa. Rzucacie jedną kostką, albo dwoma w zależności od tego, które zaklęcie wam nie wyszło. Osoby, które rzuciły zaklęcie poprawnie nadal mogą pomóc swojej parze.
Osoby które mają powyżej 5pkt w kuferku mają szansę kolejnego przerzutu kostką.
2,3,5 - zaklęcie nieudane 1,4,6 - zaklęcie udane
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
To atak mu nie wyszedł, no i jak się spodziewał. Kara nie mogła go ominąć, na szczęście nie został opierdzielony jak wszyscy tylko w inny sposób skarcony. Ale do takiej kary zdołał się już przyzwyczaić w tej rodzinie. Kiedy poczuł jak różdżka go parzy w dłoń wypuścił ją z ręki przecierając ją drugą ręką. Jak widać taka nauka najlepiej na niego działała bowiem obronę rzucił poprawnie. Spojrzał się na An, która jakoś nie popisała się na zajęciach. A przecież wiedział, że była dobra w zaklęciach. Słuchał słów matki i kilka razy się uśmiechnął, zwłaszcza docinka o charłakowatości go rozbawiła. Chociaż to i tak w porównaniu do tego, jak dostało się Fire. No i w końcu padły te słowa... Aleksander spojrzał się na profesor z wyraźnie niezadowoloną miną. Znowu?! Westchnął głośno. Dobrze wiedział, że to część dalsza jego kary i nie miał nawet po co narzekać i się kobiecie sprzeciwiać. Włożył więc ręce do kieszeni i ruszył w stronę Płomyczka. - Znowu ty... Jesteś gorsza od klątwy - powiedział na powitanie i wyciągając ręce z kieszeni ukłonił się tak jak to wymagano podczas pojedynków i od razu zaczął ciskać w nią zaklęciami. Jedno machnięcie, drugie zaraz po nim i kolejne. Ciskał tak w nią zaklęciami naprzemiennie się broniąc. W zasadzie to nawet fajnie było się tak powymieniać ciągle zaklęciami. Zwłaszcza, że tym samym utrwalał swoje umiejętności. Ważne umiejętności.
Kostki: 5->5->1
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire przeżyła już okres największego buntu w swoim życiu, kiedy korzystała z dosłownie każdego środka, byleby zamanifestować swój sprzeciw. Nie wykluczając prowokacyjnego stylu bycia, pyskowania, noszenia typowo mugolskich strojów, malowania włosów, nawet głodzenia się. Przyniosło to skutki, więc teraz odpuściła sobie tę taktykę. Często zastanawiała się, jak Izzy postrzegała to wszystko. W końcu podobnie jak inni, nie miała pojęcia o tym co dzieje się u Dearów, chociaż wielu rzeczy mogła się domyślić. Uważała Blaithin za tchórza, który po prostu zwiał z Durmstrangu, kiedy nadarzyła się okazja? Za nic niewartą zdrajczynię? Gdyby Szkotka potrafiła mieć wyrzuty sumienia, już dawno by ją gryzły. - Slytherin w takim razie już całkowicie upadł. - dodała jeszcze, pozwalając sobie na drobną złośliwość. Jak przystało na porządną Gryfonkę raczej nie lubiła się z zielonymi i nawzajem. Nie było jeszcze okazji do odjęcia im punktów, którą by przepuściła. Celowanie w Fire różdżką zawsze sprawiało, że cała odruchowo się spinała. Miała wrażenie, że wraz z tym gestem przyjdzie ból, co tak bardzo wryło się w pamięć Gryfonki przez ojca. Przynajmniej to była Izzy, a nie ktoś inny. Przez zawiśnięcie głową w dół poczuła, jak żołądek podjeżdża jej do gardła. Załamana perspektywa zdezorientowała Blaithin i cudem powstrzymała się od głośnego "Odstaw mnie". Z ulgą opadła na podłogę i odgarnęła zburzone włosy do tyłu. To było najgorsze zaklęcie z możliwych zaraz po Drętwocie. - Nieźle. - mruknęła, chociaż irytować się przez to nie chciała. Zwyczajnie miała pecha co do niewerbalnych, dlatego że sama Cortez wydawała się ciut zawiedziona. Chociaż głównie skupiła się na opieprzaniu Ice za użycie na głos zaklęcia. Blaithin w ogóle nie usłyszała tego szeptu, ale wtrącać się nie chciała. Skrzyżowała więc ramiona i strzepnęła z eleganckiej szaty pyłki i kurz, który pobrudził ją przy tym całym zaklęciu Ślizgonki. - Uuu, szlaban. Powiało grozą. Jakby co to mogę ci dotrzymać towarzystwa. Dawno nie czyściłam sowiarni. - mrugnęła do Ice. Zawsze wpadały w kłopoty razem, więc dziwnie byłoby jakby tylko ona zasłużyła na karę. Fire podstawiać się specjalnie nie zamierzała, już i tak wszyscy Gryfoni chcieli ją zamordować wzrokiem za tyle ujemnych punktów, ale nie rozpaczałaby zbyt mocno. Rzeczywiście zapomniała o ukłonie, ale ojciec zawsze uczył Gryfonkę, że liczy się refleks, a nie honor. Oczywiście, on mówił jedno, a ona myślała drugie. Teraz zamierzała naprawić swój błąd i zrobić wszystko jak należy. Tylko, że nagle usłyszała swoje nazwisko. Początkowo sądziła, że po prostu chodzi o Vivien i naprawdę na to liczyła. Bo Cortez był ostatnią osobą w tej sali z którą chciałaby się w tej chwili pojedynkować. Jednak to o Fire chodziło. Kurwa. Spojrzała na Izzy wymownie, wzrokiem ostrzegając, że ktoś może tu zaraz zginąć. Przeszła się parę kroków, wychodząc chłopakowi naprzeciw. Swoją różdżkę trzymała w palcach. - A może to przeznaczenie. - prychnęła, bo uważała to za jedynie wymysł. Nie spuszczała wzroku ani na chwilę z Corteza, także wtedy kiedy nisko się skłoniła. Nie miała czasu myśleć, jak rani jej to dumę, że musi zniżać się przed kimś takim. Najwyraźniej tak nagły atak ze strony Ślizgona okazał się strzałem w dziesiątkę, bo zupełnie machinalnie odbiła czar. Nie powiedziała przy tym Protego na głos. Wydawało się to naturalnym odruchem, podobnie jak następny raz. Myślał, że będzie tak spokojnie stać i tylko używać tarczy? Fire spróbowała trafić chłopaka Petrificusem, ale nie udało się. Zaraz potem musiała machnąć różdżką, żeby ochronić się przed promieniem. Później pomyśli o tym, jakim cudem tak gładko szła jej teraz obrona. Rzuciła w Corteza zaklęciem niewerbalnie i udało się, a wtedy to on musiał zareagować. Przez dłuższą chwilę poświęcała całą swoją uwagę i skupienie na walkę. Nie było to łatwo, ale trening czyni mistrza. W końcu przestali, a Fire odgarnęła włosy z czoła. Nie oberwała ani razu, więc mogła poczuć się dumnie. - Przydałoby się jakieś podziękowanie za to, że tak szybko nauczyłam cię niewerbalnych. - powiedziała, chowając różdżkę do kieszeni szaty. Blaithin doskonale wiedziała, że to raczej on jej pomógł bardziej, ale w życiu by się do tego nie przyznała. Zerknęła na Izzy, żeby sprawdzić, czy może do niej już swobodnie podejść, czy profesor Cortez wymyśliła jeszcze jakieś zadanie, które mają wykonać.
Dobra, może i atak i obrona jej nie wyszły, ale innym też nie szło perfekcyjnie. Oczywiście to na Isilię musiał paść szlaban. Wszyscy inni dostali upomnienia i minusowe punkty dla domu, ale nic poza tym. Nie uważała tego za sprawiedliwe, ale przecież nie będzie się o to wykłócać z nauczycielką. Zamiast tego zawzięła się jeszcze bardziej, żeby zdać ćwiczenie. Ustawiła się twarzą do partnerki i skłoniła się, tak, jak to wymagano i nie chcąc znów podpaść pani profesor. Szlaban wystarczająco jej wystarczył, nie potrzebowała dodatkowego skarcenia na tle pozostałych uczniów. Postanowiła nie zmieniać zaklęcia i znów w głowie powtarzała jego formułę. Przez długi czas nic się nie działo, ale w końcu nadszedł ten moment, w którym dziewczyna machnęła różdżką i Drętwota poleciała w stronę Ślizgonki. Uśmiechnęła się szeroko i lekko podskoczyła w miejscu. Udało jej się. Nie obchodziło jej teraz, czy tamta zdołała się obronić. Najważniejsze było to, że tym razem poszło po jej myśli. Spokojnie czekała na atak, nie denerwując się już tak bardzo tym, że może jej nie wyjść obrona. Po udanej próbie uwierzyła, że może opanować zaklęcia niewerbalne. Owszem, jeszcze dużo ćwiczeń przed nią, ale już coś było. Pomyślała o zaklęciu obronnym, kiedy stojąca naprzeciwko machnęła ręką. O dziwo, i tym razem jej się udało. Czy to był jakiś podstęp? Wcześniej, pomimo tego, że tak bardzo się starała, nic jej nie wyszło. A teraz? Bez problemu rzuciła atak i się obroniła. Zdziwiło ją to bardzo, ale to uczucie szybko pochłonęła radość z (chyba) zaliczonego ćwiczenia.
Przeniosłam wzrok na Bridget, która dziwnie się na mnie spojrzała, ale ja swoim pokazałam, żeby się za bardzo nie martwiła, na pewno nie rzucę Sectrumsempra na jakimś chłopaku, bo pewnie tak sobie mogła pomyśleć, uśmiechnęłam się pod nosem. Chociaż... Czemu by nie. Jak tylko na tyle by zasłużył to można i rzucić, ale doskonale wiedziałam co to zaklęcie robi z człowiekiem. Nie używałam go nigdy jedynie parę dni temu czytałam na jego temat w jakieś książce. Dlatego też przyszło mi ono teraz do głowy. Na słowa profesorki parsknęłam śmiechem. Jeden punkt? Serio? No to poszalałam. Również wtedy przeniosłam wzrok na @Bridget Hudson z małym niedowierzaniem, że mogłam dostać za taką cudowną odopowiedź jedynie jeden punkt, no ale cóż. Za pierwszym razem zaklęcie obrony mi się nie udało, ale kiwnęłam głową do gryfonki, ażeby to zadanie zaliczyć w pełni i ta rzuciła we mnie zaklęciem, które poleciało w moją stronę. Na szczęście dość w porę zareagowałam i uniosłam różdżkę przed siebie przez co udało mi się odbić owe zaklęcie. Całe szczęście, że nie oberwałam drugi raz.
Wydawało jej się, ze profesor Cortez jest w porządku? Wystarczyło, żeby kobieta podeszła do niej na te głupie dwie minuty i Erika straciła do niej całą sympatię. Nie mówiąc już o szacunku. Tym bardziej, że nauczycielka najwyraźniej nie dostrzegła już obrony, którą dziewczyna wykonała znakomicie! Po prostu potrzebowała trochę adrenaliny, by się skoncentrować. - Slytherin ceni sobie zaradność, pani profesor. Szczerość to cecha Gryfonów. - poprawiła ją ze stonowanym i pełnym politowania uśmiechem. Wymaganie od Ślizgonki pełnego trzymania się zasad było trochę naiwne, biorąc pod uwagę, że kobieta miała syna w tym samym domu. Najwyraźniej nie tylko Erika miała problem z nauczeniem się pewnych rzeczy... - Skoro status krwi nie jest ważny i dopuszczamy mugolaków do magii, to przypuszczam, że tym bardziej kolor włosów nie będzie przeszkadzał w rzuceniu zaklęcia. A w regulaminie nie ma nic na temat zakazu wyrażania siebie poprzez wygląd, więc tę uwagę może pani sobie... zatrzymać - odparła równie słodkim tonem, powstrzymując się od mniej kulturalnego słownictwa i wykonując unik od dotyku profesor w momencie, gdy ta położyła dłoń na jej ramieniu. Chyba nie musiała w żaden sposób komunikować profesor Cortez, że zamierzała całkowicie olać jej "radę". - Głupie babsko - burknęła do Felixa, kiedy kobieta odeszła, komentować wyniki innych uczniów. On nie miał się na co uskarżać, bo poszło mu po prostu perfekcyjnie. - Możemy spróbować jeszcze raz? Przygotowała się do zaklęcia, ale i tym razem był to kompletny niewypał. Cóż, chyba nie jej przeznaczone było rzucać zaklęciami niewerbalnymi. Zdarza się. Dlaczego miałaby się tym przejmować? - Dobra, wszystko jedno.
Profesor Cortez nikogo nie omijała. Przechadzała się po sali i do każdego rzucała jakąś uwagę, mniej lub bardziej przyjemną. Felix rejestrował to wszystko, ponieważ zwyczajnie nie potrafił odciąć się od dźwięków rozlegających się w pomieszczeniu. Obrona Eriki była bardzo ładna, wręcz perfekcyjna - tak, jakby od zawsze rzucała zaklęcie niewerbalne. Atak faktycznie jej nie wyszedł, ale czy to było takie ważne? Fuck dążył do ideału i wiedział, że jego przyjaciółka tak samo, ale mieli różne zainteresowania i priorytety. On koncentrował się na zaklęciach i klątwach, a ona na kaflach i obręczach quidditchowych. Ślizgon nie widział w tym nigdy niczego złego. Skinął lekko głową, gdy pani profesor pochwaliła jego wyczyny. Faktycznie poszło mu nieźle. Udało mu się skoncentrować, mimo tego że ostatnio robił tragiczne gafy. - Dobrze - przytaknął, choć nie miał najmniejszego pojęcia, co mogła chcieć od niego nauczycielka. Nie miał za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, bo kobieta już przeszła do krytykowania Eriki - a jeśli było coś, czego Fuck nie mógł znieść, to było to naprzykrzanie się przedstawicielkom płci pięknej. W szczególności tym, które znał i lubił. Panna Frisk była jednak, jak sama zauważyła, idealną Ślizgonką - zaradną. Chłopak wysłuchał tej wymiany zdań i mimo swojej niepełnosprawności czuł, że dziewczyna uśmiecha się w cudownie cyniczny sposób. Kąciki ust ciemnowłosego podjechały do góry. - No, to jaki to kolor? - Zainteresował się, bo Cortez w końcu ich zostawiła. Młody Keane przytaknął na prośbę dziewczyny i uniósł lekko różdżkę, gotów odeprzeć atak swojej partnerki. Niestety, za drugim razem wcale nie poszło jej lepiej. - Możemy kiedyś sami poćwiczyć, jeśli chcesz - rzucił zupełnie niezobowiązująco, bo domyślał się, że Erika ma ciekawsze rzeczy do roboty, niż trenowanie zaklęć niewerbalnych. I znowu - priorytety, prawda?
No tak, nie dość, że został zwyzywany to jeszcze oblała go wodą. Przynajmniej uwolniła go z zaklęcia i leżał teraz na ziemi. Duma ucierpiała, musiał się wziąć w garść. Wstał, osuszył się i podszedł do nowej pary. Postanowił być kulturalnym czarodziejem i ukłonił się przez Tadhg'tem. Kiedy jego przeciwnik był gotowy przeszedł do ataku. Rzucił ponownie Levicorpus i albo oczyścił umysł z emocji, albo wkurzył się na nauczycielkę bo zaklęcie wyszło. Ściągnął puchona na ziemię i przeszedł do obrony, tak samo udanej jak atak. No, i teraz było wszystko okej. Zmaza na dumie załatana, honor domu odkupiony i przed szlabanem dupa uratowana. Trzy razy na tak, przechodzisz dalej.
Byłam lekko zniechęcona - wprawdzie miałam za sobą perfekcyjny atak, ale obrona zdecydowanie mi nie wyszła i musiałam ją powtórzyć. Nieznacznie pocieszało mnie to, że mojego brata czeka dokładnie to samo. Uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam go, żeby ponowił zaklęcie. Po chwili jego perfekcyjna, rzucona niewerbalnie "Drętwota" trafiła we mnie powalając mnie na kolana. Westchnęłam i lekko chwiejnie podniosłam się z ziemi. Zobaczyłam, że @Calum O. L. Dear patrzy na mnie kpiąco, więc wkurzona krzyknęłam: - Jeszcze raz! Skupiłam się całkowicie i tym razem niemalże bez problemu odparłam zaklęcie rzucone przez brata. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Nadeszła jego pora na obronę, więc ustawiłam się w gotowości do ataku.
Nie spodziewałem się, że mój atak będzie tak efektywny i nie ukrywam, że poczułem dumę w związku z nim, bo do tej pory nie szło mi to tak płynnie. Vivien się wkurzyła, ale temu też się nie dziwiłem, bo zaatakowałem ją bez ostrzeżenia. Prawdopodobnie gdyby wiedziała, spokojnie mogłaby się obronić. Nie zamierzałem się tym przejmować, jeśli byłaby bardziej przebiegła, mogłaby w ten sposób potraktować i mnie. Przytaknąłem krótko i posłałem w jej stronę zaklęcie, którego nie obroniła. Niestety tym razem był to zwykły expelliarmus, więc nie mogłem popatrzeć znów jak pada na ziemię niczym kłoda. A był to piękny widok. Później ona rzuciła na mnie jakieś zaklęcie, a ja odparłem je bez problemu. Kolejnym razem Vivien też się udało. Skinąłem jej jeszcze raz, uznając, że zadanie zostało wykonane.
Beatrix odeszła od biurka. Obserwowała w międzyczasie uczniów jak wykonują swoje zaklęcia. Dumnym wzrokiem spojrzała na swojego syna i Blaithlin. Pasowali do siebie idealnie w mniemaniu Cortez. Ona o ognistym charakterze, byłaby jedyną osobą, która byłaby w stanie okiełznać surowy i często wybuchowy charakter jej syna. Widząc, że niektórzy nadal sobie nie radzą pokręciła tylko głową niezadowolona. Nie miała ochoty im mówić, że są jak bezużyteczne charłaki więc nie odzywała się w ogóle. Ważne, aby umieć utrzymać swój ostry język na wodzy i zachować część myśli tylko dla siebie. Lekcja już dobiegała końca. -Dziękuję wszystkim za udział w lekcji. Na kolejnych zajęciach będziemy mówić o zaklęciach niewybaczalnych. Liczę na identyczną frekwencję, bądź większą niż obecna. Tymczasem znikajcie, koniec zajęć- powiedziała po czym machnęła ręką. Drzwi do sali się otworzyły ponownie, a ona wróciła do swojego biurka zagłębiając się w papierach.
Aaron jak zwykle przyszedł wcześniej do klasy. Lubił to pomieszczenie mimo, że nie było jakieś szczególne. Dwa rzędy ławek były jeszcze puste, ale wiedział, że za chwilę uczniowie zaczną się schodzić. Położył na stole kubek z kawą i ciężko usiadł na starym, niewygodnym krześle. Długo zastanawiał się czy opłaca mu się je zmieniać, ale w końcu doszedł do wniosku, że dużo częściej przesiaduje u siebie w gabinecie. Wstał jednak i napisał na tablicy wielkimi literami „NEKROMANCJA”, która była tematem lekcji. Uważał ten temat za bardzo ciekawy, więc miał nadzieję, że uczniom także przypadnie do gustu. Zastanawiał się czy coś jeszcze dopisać ale doszedł do wniosku, że to najzupełniej wystarczy. Będzie bazował na jednym stworzeniu, które do przyjemnych nie należało. Był ciekaw czy ktokolwiek domyśli się co dokładnie będzie tematem lekcji, tylko po jednym słowie napisanym na tablicy. Nie miał zamiaru robić kartkówki, nikt ich nie lubił. On sam nie miał tego dnia ochoty na sprawdzanie odpowiedzi, zresztą popsułoby to całą zabawę, więc Carver zrezygnował z tego typu zapychacza czasu. Usiadł ponownie na drewnianym krześle i zaczął wczytywać się w jedną z książek, którą ze sobą zabrał. Od czasu do czasu popijał napój z kubka i nie podnosił wzroku na zbierających się w klasie uczniów, chyba, że ktoś się bezpośrednio do niego zwrócił. Nie życzył sobie głośnych rozmów, ale takowe dopuszczał jeżeli nie były zbyt irytujące i mu nie przeszkadzały. Kontrolował czas co chwila zerkając na zegarek, by punktualnie rozpocząć lekcję.
Zasady:
1. rzucacie jedną kostką: • 2 i 5 – wiecie co będzie tematem lekcji, więc wertujecie strony podręcznika w poszukiwaniu dodatkowych informacji o Inferiusach (zapunktuje to w późniejszym etapie lekcji). • 1,3,4 i 6 – nie macie pojęcia o czym dokładnie będzie lekcja, więc zajmujecie się sobą i czekacie na początek 2. uwzględnijcie w poście proszę jaki stosunek ma Wasza postać do przedmiotu 3. lekcję zaczynam 19.06, po tym czasie zamykam drzwi, można się spóźniać, ale trzeba wymyślić konkretny powód, dlaczego postać się spóźniła
Lubiłam przychodzić na zajęcia z obrony przed czarną magią, pod warunkiem, że przed wejściem do klasy wypijałam łyk czy dwa eliksiru pamięci, który był moim nieodłącznym towarzyszem w szkole. Poza tym bardzo lubiłam nauczyciela, więc zjawiłam się w klasie z szerokim uśmiechem na twarzy. Przywitałam się radosnym "dzień dobry", po czym usiadłam w jednej z ławek. Nie miałam pojęcia, o czym może być dzisiejsza lekcja poza tym jednym hasłem "nekromancja" na tablicy. Nie zajmowałam się tym jednak, bo prędzej czy później okaże się, co będziemy robić, więc nie czułam potrzeby wyrywania się przed szereg. Siedziałam na krześle i okręcałam włosy na pióro, podnosząc głowę co chwila, by zobaczyć, czy pojawił się któryś z moich znajomych. Nie liczyłam na Florence, ona niezbyt lubiła zajęcia wymagające używania różdżki, toteż szukałam oparcia w twarzach innych - niektóre nawet wyglądały znajomo...
kostka: 4
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget również bardzo lubiła zajęcia z obrony przed czarną magią. Zazwyczaj nie sprawiały jej problemów, toteż niespecjalnie się przygotowywała z jednej lekcji na drugą i tego dnia nie miała pojęcia, o czym mają rozmawiać czy też co mieliby ćwiczyć. Weszła do sali, skinęła głową nauczycielowi i zaszyła się gdzieś z tyłu sali, wyciągając na kolana podręcznik do zielarstwa. Ostatnia lekcja z tego przedmiotu bardzo podcięła jej skrzydła. Do tej pory dziewczyna sądziła, że jest dobra i posiada dużą wiedzę o magicznych roślinach i ich właściwościach, a jadowite tentakule udowodniły jej, że czeka ją jeszcze sporo nauki, co było o tyle przerażające, że za moment miała zdawać owutemy, między innymi z zielarstwa. Nie spostrzegła się nawet, że profesor zapisał na tablicy hasło wiodące tej lekcji - może jakby widziała, zajęłaby się szukaniem informacji w podręczniku?
Przyszedłem do klasy na czas i zająłem miejsce w jednej z pierwszych lasek. Na lekcjach obrony przed czarną magią lubiłem być z przodu, by wyraźnie widzieć i słyszeć wszystko, co mówił i robił nauczyciel. Przykładałem się do tego przedmiotu, był on jednym z moich ulubionych i odkryłem niedawno, że akurat wiedza w zakresie zaklęć obronnych czy też wiedza o klątwach niebywale przyda mi się w moich osobistych projektach. Miałem jeszcze odrobinę czasu, więc zacząłem przeglądać podręcznik w celu wynalezienia ciekawych informacji na temat inferiusów. Nie było tego zbyt wiele, ale sam byłem w posiadaniu takiej jednej czarnomagicznej książki, w której widziałem kilka zapisków o tych... tworach. Czułem się w miarę pewnie, Carver nie powinien być zawiedziony moim poziomem na tej lekcji.
Zajęcia z obrony przed czarną magią były w grafiku Erica podkreślone grubą czerwoną kreską. Był to najprawdopodobniej jedyny przedmiot szkolny na który chłopak raczej się nie spóźniał. Ot, w tym semestrze zdarzyło mu się to zaledwie 4 razy, w dodatku nigdy z jego winy - a przynajmniej tak mu się wydawało. Dziś natomiast szesnastolatek pojawił się w klasie wcześniej, co również było całkiem wyjątkową praktyką, zarezerwowaną jedynie dla psora Carvera. W końcu w przyszłości planował zostać Aurorem, a to zobowiązuje. Przekraczając próg sali jego spojrzenie spoczęło na tablicy, a dopiero później na nauczycielu z którym krótko i serdecznie się przywitał. Nekromancja?- Odezwał się głos w głowie chłopaka gdy z dość nieobecnym wzrokiem maszerował do najbliższej ławki. Dla kogoś zafascynowanego – przynajmniej do trzeciej klasy - historią magii jak Eric słowo "Nekromancja" kojarzyło się przede wszystkim z wykorzystywaną przez Voldemorta armią Inferiusów, dlatego też dość szybko domyślił się On co będzie tematem lekcji, albo przynajmniej częścią tematu. Wyjąwszy mocno sfatygowany egzemplarz podręcznika, którego kartki poprzetykane były dziesiątkami wzorzystych, wystających zakładek autorstwa Valentine odnalazł strony traktujące o tych stworach i zanurzył się w lekturę.
Kostka 2
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Weszłam do sali jak zwykle chwilę przed czasem - nie ukrywam, że zaklęcia z obrony przed czarną magią należały do jednych z moich ulubionych, bardziej lubiłam chyba tylko opiekę nad magicznymi stworzeniami. Carver był dość nietypową personą, ale trudno było mu odmówić wiedzy na pewne tematy. Zaraz po wejściu przeczesałam salę w poszukiwaniu znajomych twarzy. Przywitałam się ze wszystkimi bliższymi mi osobami i zajęłam miejsce koło @Calum O. L. Dear - Siemasz Dear - rzuciłam z uśmiechem w stronę przyjaciela po czym spojrzałam na litery na tablicy. Nekromancja skojarzyła mi się głównie z Inferiusami, więc pośpiesznie zajrzałam do podręcznika chcąc przypomnieć sobie najważniejsze fakty dotyczące tych potwornych stworzeń.
Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, a że dla Ruth był to ostatni dzwonek na pobycie sobie jeszcze przez chwilę studentką, z zaangażowaniem (czasem większym, czasem mniejszym) chodziła na wszystkie lekcje. Lubiła obronę przed czarną magią, ba, z klątw pisała pracę, poza tym z tym przedmiotem wiązała niejako swoją przyszłość w departamencie, choć ze względu na ostatnie wydarzenia jej kariera przedstawiała się niestety coraz mgliściej. Rozważała nawet asystenturę i choć raczej celowała w profesora Archibalda, jego ostatnia niepokojąca absencja sprawiła, że Ruth rozglądała się w nieco innych kierunkach. Weszła do sali, rejestrując całkiem sporą frekwencję i duży napis na tablicy. Nekromancja? Czyli co, będą zajęcia o inferiusach? To nie było do końca tak, że dziewczyna była błyskotliwym geniuszem i w lot zgadła temat lekcji - po prostu to jako pierwsze rzuciło jej się do głowy, kiedy zobaczyła napis i żeby zająć czymś czas przed lekcją wyjęła podręcznik, kartkując go w poszukiwaniu większej ilości informacji o tych tworach. Nie chciała łapać kolejnej słabej oceny, szczególnie z tego przedmiotu, więc zaczytana pocierała wiszący na szyi glob, co pomagało jej skupić się tylko na lekturze. W końcu im dalej w czerwiec tym zmartwień dochodziło, jakoś musiała się mierzyć ze swoim własnym stresem przed ostatnimi egzaminami w tej szkole.
Weszłam do klasy trochę przed czasem. Zdziwiłam się trochę widząc już tyle osób w klasie. Może i koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, ale właśnie, czy nie powinno być odwrotnie? Już mało komu chciało się ruszać na lekcje i znajdywało się mnóstwo innych ciekawych rzeczy do robienia, a tu proszę. Usiadłam z tyłu klasy. Nie czułam się dobrze w obronie przed czarną magią. Całkiem ją lubiłam, ale po prostu nie była to moja mocna strona, więc wolałam się nie rzucać w oczy. Tym bardziej, że Carver był nieco dziwny. Zerknęłam na napis na tablicy i zmarszczyłam brwi. Nekromancja? I co, może będziemy wskrzeszać zmarłych? Nie miałam pojęcia co innego moglibyśmy robić na tej lekcji. Naprawdę kompletnie nic nie miałam w głowie. Jedyne co z tym hasłem mi się kojarzyło to.. Nie w sumie to prawie nic. Cóż, mój poziom był całkiem słaby pod tym względem. Zazwyczaj skupiałam się po prostu na działalności artystycznej.
Kostka: 6
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Miałem zamiar zostać aurorem, więc obrona przed czarną magią była moim priorytetem. Wszedłem do klasy powolnym krokiem, wiedząc, że przybyłem grubo przed czasem. Rzuciłem krótkie "dzień dobry" w stronę nauczyciela i przystanąłem na progu, rozglądając się po klasie i po twarzach uczniów. Cóż, nie tylko ja pomyślałem żeby przyjść trochę wcześniej. Zająłem miejsce obok @Ruth Wittenberg, w sumie sam nie wiem dlaczego. - Ruth. - skinąłem jej głową i usiadłem. Przeczytałem napis na tablicy i lekko zmarszczyłem brwi. Nekromancja... Próbowałem wymyślić o co konkretnie będzie chodziło na tej lekcji, ale niekoniecznie wiedziałem. Zerknąłem ukradkiem przez ramię dziewczyny. Inferiusy, no jasne! Właściwie sam bym do tego doszedł po pewnym czasie. Wyjąłem zniszczony podręcznik, którego strony były przekładane miliony razy i otworzyłam na stronie, która mówiła o tych stworzeniach. Cóż, byłem ciekaw co będziemy robili.
tu była oda do chujowości Walkera, ale przeglądarka skasowała [*]
Trudno ukryć, że Obrona Przed Czarną Magią należała do przedmiotów na których szczególnie mi zależało, ze względu na to iż zamierzałem w przyszłości zostać aurorem. Pojawiałem się na niej ciągle, mimo że wykładowca wydawał mi się dość... hmm.. inny? Jak zwykle przyszedłem do klasy w ostatniej chwili, co zepsuło cały mój plan na tę lekcję - zamierzałem usiąść z @Ruth Wittenberg, ale ten pierdolony chujek kretyn @William Walker zajął to miejsce, więc zrezygnowany poszedłem w głąb sali. Kilka ławek dalej dostrzegłem @Bianca Zakrzewski, więc przysiadłem się do niej. Nie miałem pojęcia co będzie tematem lekcji, bo jedyne na czym się skupiałem w tym momencie była złość na Walkera. Trudno ukryć, że nie cierpiałem tego gnojka całym moim szkarłatnym serduszkiem, a negatywne uczucia wzmagało to, że byłem piekielnie porywczym wilem. Gdy nauczyciel odwrócił głowę wycelowałem różdżkę w Walkera i niewerbalnie rzuciłem na niego "Silencio".
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris nie zamierzała odpuszczać sobie kolejnych zajęć z obrony przed czarną magią. Uważała ten przedmiot za jeden z najważniejszych, chociaż na pewno nie podobał się Krukonce tak bardzo jak transmutacja (ale tylko z profesorem Dearem) i ONMS. Wiedziała, że może sporo się na nim nauczyć, a Sourwolf zawsze uważała czarną magię za niebezpieczną, dlatego powinna umieć się przed nią chronić. Poza tym samo zdobywanie wiedzy bardzo Naeris odpowiadało. Nic nie zatrzymało dziewczyny w drodze na lekcję, więc punktualnie weszła do sali i od razu skinęła głową nauczycielowi. Lubiła go, tak jak i pozostałych. Może z wyjątkiem Craine'a. - Dzień dobry, profesorze. - powiedziała i rozejrzała się, machając do @Lotta Hudson, która siedziała w towarzystwie Caluma, do którego Nae się uśmiechnęła. Przeszła dalej, siadając w wolnej ławce. Nieśmiało popatrzyła na innych uczniów, ale najwyraźniej nikt nie miał zamiaru jej zaczepiać. Dzięki temu mogła skupić się na tym jednym wyrazie. Nekromancja? Naeris niezbyt dużo wiedziała na ten temat, zresztą kojarzyło jej się to z mugolskimi książkami o zombie albo grą Heroes of might and magic... W świecie magicznym musiało to mieć związek z inferiusami, dlatego Krukonka wzięła książkę od OPCM i zaczęła ją przeglądać. Po znalezieniu odpowiedniego tematu, zagłębiła się w lekturze o tych przerażających stworzeniach. Kiedy na chwilę oderwała się od czytanego tekstu, zauważyła, że jakiś Gryfon rzuca zaklęcie, ale nie miała pojęcia co to może znaczyć. Zresztą, nie była prefektem, więc nawet się nie odezwała.
5
Ostatnio zmieniony przez Naeris Sourwolf dnia Sob Cze 17 2017, 19:29, w całości zmieniany 1 raz