W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Ślizgonka znów zdążyła z Protego. Ettie nigdy nie rozumiała idei gry dla samej zabawy i liczyła się dla niej sama wygrana, ale nawet ona musiała przyznać, że to było całkiem emocjonujące i troszeczkę cieszyła się, że jeszcze trwało. Kolejny raz rzuciła Protego Maxima i znów odbiła wiązkę zaklęć do przeciwniczki. Nie chciała jednak na tym kończyć. Doskonale pamiętała jakie trzecie zaklęcie napisała w pracy domowej. Orbis mimo swej prostoty było jej ulubionym zaklęciem od lat, dorzuciła je więc do mieszanki zaklęć, którymi się przerzucały. Ile tego teraz było? Pięć? To chyba jednak był najlepszy pojedynek w jej życiu i nagle zrozumiała czemu ludzie tak je lubią.
Zakłócenia Protego: 5 Zakłócenia Orbis: 3 -> 6 Na siłę nie rzucam, bo i tak mam +7
Podliczam co w tym naszym combo lata: Petrificus Totalum, Ceruisam x2, odwrócony Expelliarmus, Orbis
HALO! Nikt nie przesuwał żadnych ławek, bo jebłam Wami wszystkimi o ścianę xDPodkreślone w moim pierwszym poście ._. Mile widziane obrażenia huehuehue
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Czw Lis 09 2017, 19:42, w całości zmieniany 1 raz
Nowy nauczyciel pojawił się w sali, choć nie przywitała go cisza. Cóż, trudno wymagać, by wzbudzał duży respekt, jeśli spora część uczniów utrzymywała z nim kontakty... przyjacielskie. Max nie znał go wcześniej osobiście, może kojarzył. Rasheed przywrócił do porządku Mefista, a potem przeszedł do zajęć. Ślizgon czuł, że i jemu oberwie się za pracę domową po terminie, ale teraz nie zamierzał się tym przejmować. Praktyczne podejście do przedmiotu cenił u wszystkich, którzy taką postawę przyjmowali; podobnie było w tym przypadku. Ucieszył się szczerze z takiego obrotu sprawy. Ursulla Bennet pojawiła się nieco później i zajęła się kwestią porządkową. Cóż, to wychodziło jej świetnie, niech się spełnia. Sharker z jednej strony obdarzał ją spojrzeniami pełnymi pogardy, z drugiej zaś - dało się zauważyć że ten podział ról jednak mu odpowiadał. Po krótkich wstępie podzielił uczniów w pary, Blackburna przypisując do @Melody Kingston. Ślizgon uśmiechnął się do dziewczyny na rozpoczęcie dobrej współpracy - Hej, jestem Max - przywitał się i przedstawił. Kojarzył Puchonkę i kojarzył nawet jak się nazywa, ale prawdopodobnie to działało jednostronnie, stwierdził więc, że w dobrym tonie będzie się przedstawić. Stanęli naprzeciwko siebie, każdy wiedząc, jakiego czaru powinien użyć. Oczywiście z Maximiliana prawdziwy dżentelmen, dał więc dziewczynie pierwszeństwo w ofensywie. Skupił się maksymalnie, chcąc odeprzeć atak i w momencie, w którym Melody rzucała swoje zaklęcie Max machnął różdżką i zdecydowanym głosem wypowiedział - Protego Maxima - ale wyczuł, że zakłócenia pokonały go w tej próbie. Nie powstała żadna magiczna bariera, był bezbronny wobec ataku mogąc liczyć jedynie na to, że i dziewczyna nie będzie miała szczęścia. Po tej próbie przyszła kolej Blackburna. Miał użyć Conjunctivitis. Znał je oczywiście, choć nie miał wcześniej okazji korzystać z niego w pojedynkach. Wydawało mu się dość okrutne i miał pewne opory przed jego używaniem, szczególnie teraz, w przypadku gdy zakłócenia magii mogły usunąć panience Kingston możliwość obrony. Jednak lekcja to lekcja, praktyka to praktyka. Wiadomo, że nie oślepi jej na wieczność, a może warto nauczyć się tego zaklęcia? Skupiony, uniósł różdżkę i posłał dziewczynie przepraszające spojrzenie, na wypadek gdyby jemu się udało, a jej obrona nie zadziałała - Conjunctivitis - powiedział cicho i zdecydowanie, a wiązka światła wyskoczyła z jego różdżki biegnąc w kierunku koleżanki. Tym razem zakłócenia nie zatrzymały, ani nie osłabiły jego próby, zaklęcie rzucone zostało poprawnie, trafne i nieosłabione.
koncentracja: 6 zakłócenia Protego: 2 zakłócenia Conjunctivitis: 5 siła Conjunctivitis: 3 punkty w kuferku: 13 możliwe przerzuty: 1 wykorzystane przerzuty: 0
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Wejście nauczyciela postawiło Scar trochę do pionu. Przestała myśleć o jedzeniu i skupiła się wreszcie w miarę na zajęciach. Widząc miny profesorka domyślała się, że zajęcia będą ciekawe. I mocno praktyczne, sądząc po miejscu, które zaczęła robić w sali dwójka uczniów. Dopiero podział na pary zmusił ją do reakcji. Ruszyła w stronę Gryfonki, z którą miała ćwiczyć na tej lekcji. Mimo, że były z tego samego roku, Scar ledwo ją kojarzyła. Jakby nie patrzeć, dziewczyna należała do dosyć... rozpoznawalnego rodu. - Cześć, jestem Scarlett - powiedziała, stając naprzeciw przydzielonej jej partnerki i szukając różdżki w kieszeni szaty. - Zaczynamy? Gdy już stanęły w pewnej odległości od siebie, Scar przygotowała się do rzucenia zaklęcia. Chwilę musiała szukać w pamięci jakiejś przydatnej formułki. - Drętwota! - wykrzyknęła, koncentrując się na zaklęciu, które wystrzeliło z jej magicznego patyka i pomknęło w stronę Gryfonki.
Przed zajęciami postanowiła, że musi być na nich bardzo skupiona. Lekcja z obrony przed czarną magią w tych czasach nie była byle czym i naprawdę dziewczyna chciała z niej wynieść jak najwięcej, a to z kolei nie mogło być możliwe bez skupienia. Zrobiła więc totalny "reset" myśli, aby zbędne jej nie przeszkadzały. Liczyła na to, że to się uda. W sali pojawił się nauczyciel i dość szybko wydał polecenia. Dwójka uczniów odsunęła wszystkie ławki wraz z krzesłami pod ściany, robiąc tym samym dużo miejsca pośrodku pomieszczenia. Zostali podzieleni na pary, w których mieli walczyć. Isilii przypadł Lysander, starszy brat jej dobrej koleżanki. Zdawała sobie dobrze sprawę z tego, że chłopak ma naprawdę zdumiewające zdolności i szczerze mówiąc, lekko obawiała się tego pojedynku, a wspomnienie o zrobieniu sobie krzywdy, które wyleciało z ust nauczyciela, jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Ustawiła się naprzeciwko Gryfona i ukłoniła się. Postanowiła zacząć. Przełknęła ślinę i rzuciła pierwsze zaklęcie jakie przyszło jej do głowy. Impedimento. Machnęła różdżką ale... nic się nie stało. Na jej twarz wpłynął rumieniec, wyrażający złość i zażenowanie. Naprawdę, już na samym początku lekcji porażka? Rozczarowana stała teraz i czekała na atak ze strony Lysa.
Koncentracja: 6 Zakłócenia Impedimento: 2 -> 4 -> 4 :)) Siła: nie ma, zaklęcie nie wychodzi
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ze swoją beztroską i brakiem ostrożności, młodsza Gryfonka potrafiła być nieźle irytująca. Zwłaszcza, kiedy tak po prostu walnęła nimi o ścianę. Fire i tak zdążyła w porę odskoczyć, zanim krzesło przejechałoby jej po nodze, odciągając odruchowo za ramię @Honey A. L. Ford. Odsunęła dłoń, jak tylko zauważyła, co robi. Nie miały okazji długo rozmawiać, bo Rasheed przeszedł do rzeczy błyskawicznie. - Putain. - rzuciła za złością, zerkając na Wykeham. Cholera, tęskniła za tym odejmowaniem punktów. - Powodzenia. - oznajmiła Honey na pożegnanie. Popatrzyła uważnie na przeciwniczkę, której wcześniej w ogóle nie zauważyła w klasie. Ciemnowłosa dziewczyna nie wyróżniała się na tle innych uczniów praktycznie niczym, a Blaithin rzadko zapamiętywała na dłużej takie osoby. Mimo, że nosiła żółty krawat, Szkotka nie zamierzała bagatelizować sprawy. - Jestem Fire. - przedstawiła się, rezygnując na ten moment z uszczypliwości. Swoją różdżkę trzymała już w dłoni, napawając się gładką strukturą drewna z czarnego bzu i połyskiem, jaki zachęcał do wypróbowania jej w akcji. Gryfonka wiedziała jednak, że nie należy ulegać tym pokusom. To nie był pierwszy lepszy przedmiot. - Możesz być pierwsza. - powiedziała, decydując, że najpierw chce sprawdzić możliwości Scarlett, zanim odsłoni własne. Ustawiła się naprzeciwko Puchonki, przyjmując pozę obronną i oczekując na jakiś czar. Spięte mięśnie wydawały się wprost gotowe do skoku, ale tak naprawdę miała za zadanie jedynie odpowiedni ruch ręką. Skoro miała rzucać zaklęcia, które Fire opisywała to mogło być ciekawie. I rzeczywiście, usłyszała drętwotę i w tej samej sekundzie utworzyła tarczę, a raczej spróbowała... Zdecydowała się na magię niewerbalną i może to było przyczyną tego, że kompletnie nie wypaliło? Poczuła tylko mocne ukłucie w dłoni wywołane przez różdżkę, a potem wszystko się na nią zawaliło. Najpierw Fire wyleciała do tyłu, wpadając na ławki i boleśnie obijając sobie biodro i kręgosłup. Zaraz potem zaklęcie, które powinno ją usztywnić, sprawiło, że... jakby się rozpłynęła. Jęknęła głucho, próbując podnieść się pomiędzy poprzewracanymi krzesełkami, ale nogi miała jak z waty. Nie czuła własnych kości i nigdy w życiu nie czuła się dziwniej. Do Szkotki dotarło, że zwaliła po całości i nawet kiedy zacisnęła palce mocniej na różdżce, żeby zdjąć z siebie zmodyfikowane zaklęcie, nie mogła tego zrobić. Pozwoliła, żeby miękka ręka opadła na podłogę. ŻENUJĄCE. - Vas te... faire foutre* - wymemłała z trudem, bardzo chcąc odzyskać w końcu władzę w mięśniach. - Co to było, do cholery, bo na pewno nie Drętwota. - warknęła, kiedy mogła już podnieść się i otrzepać. Ignorowała zupełnie ból po upadku, jaki wywołało źle rzucone Protego maxima. Podeszła kilka kroków, starając się nie patrzeć na Scarlett ze wściekłością. A była, kurwa, wściekła. Dlatego bez żadnego sygnału czy chociażby słowa, machnęła różdżką, wkładając w atak jak najwięcej skupienia i siły. Nie mogła chybić, tego nie dało się zepsuć. Promień z niezwykłą szybkością wystrzelił w stronę Puchonki, a Blaithin liczyła na to, że to durne zaklęcie powodujące łaskotki zadziała i nie tylko będzie się śmiać, ale wręcz dusić przez skurcze przepony. Może jednak Rictusempra nie było aż tak nieprzydatne... Poprawiła czerwony krawat z zaciętą miną.
Koncentracja: 6
Zakłócenia Protego: 2, przerzut na 2, przerzut na 2:"))) Zakłócenia Rictusempra: 5 Siła Rictusempra: 6 Przerzuty wykorzystane 2/3 umrzyj z tego śmiechu * Go get fucked XDD
Świetliste promienie latają od mojej tarczy do Harriette i tak w kółko. Muszę przyznać, że możliwość dostania taką ilością mocnych zaklęć naprawdę podnosi adrenalinę, a w końcu któraś z nas nie będzie w stanie wyczarować tarczy, czy to dlatego, że się zmęczy, czy może (bardziej prawdopodobne) różdżka postanowi odmówić współpracy. Gryfonce udaje się raz jeszcze odesłać w mnie zaklęcia, dodaje również jedno od siebie. Wyczarowuję super barierę i wygląda nawet dobrze... przynajmniej początkowo. Kiedy czary w nią uderzają, dzieją się bardzo dziwna rzeczy. Zamiast je wchłonąć, czy może lepiej odbić tak jak poprzednio, jakaś niewyjaśniona siła odrzuca mnie do tyłu, prosto na ławki, a potem wszystkie te Pertificusy, Expelliarmus i inne mnie trafiają. Pertyfikuje mnie tak mocno, że dosyć szybko tracę przytomność i całe szczęście, bo nie jestem świadoma co jeszcze się ze mną dzieje. Mianowicie: Expelliarmus pod wpływem zakłóceń działa inaczej i zamiast wyrwać mi różdżkę, mocno przykleja ją do dłoni. Jednocześnie zdradziecki, magiczny patyk rozgrzewa się dwoma całkiem potężnymi Ceruisam, więc mocno parzy mi dłoń, no i jest również Orbis, które niczym wisienka na torcie oplata mnie świetlistymi promieniami. Nie żebym zamierzała się ruszać.
Zakłócenia Protego: 2-1 3
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
W pierwszej chwili nie wiedziała, co się w ogóle stało. Gryfonka, która przedstawiła się jako Fire, poleciała do tyłu zanim jeszcze dotknęło ją zaklęcie Scar. Te zakłócenia magiczne zaczynały denerwować Puchonkę coraz bardziej. Jak mieli się czegokolwiek nauczyć, skoro przez te zakłócenia nawet nie wiedzieli, kiedy robią coś źle? Niewypał zaklęcia mógł być spowodowany zarówno zakłóceniami, jak i niedostatecznymi umiejętnościami czy zbyt słabym skupieniem. Gdy zaklęcie trafiło dziewczynę, Scarlett wiedziała, że jej też coś nie do końca wyszło. Fire, zamiast zesztywnieć, niemalże rozpłynęła się w plątaninie ławek i krzeseł. Coś definitywnie poszło nie tak. Chwilę zajęło Gryfonce dojście do siebie, jednak wściekłość widoczna w jej ruchach sugerowała, że nic poważnego się jej nie stało. - Twoje Protego też nie wyglądało książkowo - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Przecież te zakłócenia to nie jej wina. Uprzykrzały życie wszystkim czarodziejom. Bez słowa uprzedzenia rudowłosa posłała w stronę Scar zaklęcie. Puchonka wypowiedziała zaklęcie tarczy, ale... w sumie nic. Z magicznego patyka nie wypłynęła nawet cienka stróżka czaru. Za to Rictusempra Fire zadziałała wzorcowo. Scarlett zaczęła się śmiać jak opętana. Łaskotki zawsze były jej słabą stroną, a te wywołane magią były wyjątkowo mocne. Chwilę później Craven leżała na podłodze piejąc ze śmiechu. Gdyby była zdolna do płaczu, na pewno zalałaby się łzami. Jej chichot przypominał piski mugolskich świnek morskich, a nie ludzki śmiech. Nawet nie wiedziała, ile czasu zajęło jej dojście do siebie, bo dzika karuzela śmiechu przerosła ją jak nic innego. Gdy skurcze ustąpiły na tyle, że dała radę podnieść się z podłogi, wypowiedziała następne zaklęcie. - Incendio!
Siedziała (mając nadzieje, że nie zwraca niczyjej uwagi) sobie spokojnie. Starała się nie zerkać w stronę żadnych Lysandrów i tego typu ludzi, którzy mają w sobie trochę genów wili. Nie spodziewała się, że pani perfekt (zauważyła odznakę i aż ją zamurowało, szybko sztuczne oddychanie!). - Zakrzewski... Co? Siostra... - Tak brzmiała jej wypowiedź, którą skierowała do rudowłosej koleżanki. Po chwili szybko się ogarnęła i zrozumiała, że zaraz spali się ze wstydu, bo aż tak widać, jak wlepia się w gryffona!? No i właśnie dowiedziała się, że jego siostra też tak działa i że ją ma. Tą siostrę. - Aaa... Tak. - Przytaknęła i miała ochotę palnąć sobie w łeb. - Ja Honey. - Szybko przedstawiła się i uśmiechnęła nieśmiało, jak sierota, którą była. Nie musiała długo czekać i poszukiwać tematu do rozmowy, ale musiała nadal czuć się jak idiotka. W końcu pojawił się nauczyciel i jak każdy profesor Hogwartu, który miał w zwyczaju zrobił spektakularne wejście (jak zwykle opieprzając ucznia na początku zajęć). Słuchała uważnie, mając nadzieje, że jej praca domowa nie była taka beznadziejna, a przede wszystkim starała się sobie przypomnieć czy ją odrobiła. Nie miała problemów z pamięcią, ale jednak nie mogła się wyrobić z tym natłokiem prac domowych i zajęć. Grono pedagogiczne chyba postanowiło w tym roku wykończyć uczniów. Nie tylko nauczyciele... Taka @Harriette Wykeham zamiast sobie przesuwać meble, rzuciła zaklęcie, z którym wszyscy sobie polecieli. Na szczęście @Blaithin ''Fire'' A. Dear znajdowała się pobliżu i Honey miała szczęście, że przeżyła. Zapowiadało się naprawdę strasznie. Podziękowała gryffonce za to, że życzyła jej powodzenia. Jednak potem puchonka pomyślała, że chyba nie powinna dziękować. Znalazła swoją parę @Kevin Envej. Krukona poznała niedawno na balu Halloween. - Cześć Kevin. Zaczynamy? - Wyjęła różdżkę, odetchnęła (trochę za głośno) i się skoncentrowała. Podstawą każdego działania magicznego było skupienie, a ona postanowiła jakoś się ogarnąć i pomóc swojemu domowi, a także nie chciała wyjść na jeszcze gorszą idiotkę, za jaką siebie uważała. No to się nazywa determinacja! Determinacja, determinacją, ale nic się nie stało. Różdżka jakoś się zablokowała. Chociaż żyje. Myślenie miała jak najbardziej pozytywne.
Koncentracja 5 Rictusempra (zakłócenie) 3 (nic się nie stało)
*edit: zapomniałam, że do zakłóceń nie dodaje się kostki za koncentracje i chyba lekcja odbywa się przed Halloween, więc nie znam się z Kevinem, no ale tam powiedzmy, że go znam. xd Przepraszam za zamieszanie, aczkolwiek nic nie trzeba nic za bardzo zmieniać. Tylko to Halloween. xD Ale już nic nie będę poprawiać bo umrę... No więc chyba wyjaśniłam.
Ostatnio zmieniony przez Honey A. L. Ford dnia Pon Lis 13 2017, 18:41, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Blaithin nawet bawiło to rozproszenie Honey. Nie śmiała się jednak, bo dobrze wiedziała, jak wielki wpływ ma urok wili, nawet jeśli Zakrzewscy mieli w sobie zaledwie ćwiartkę ich krwi. Trzeba było skupić się na pojedynku, którego początek wypadł dla Fire zdecydowanie... beznadziejnie. Dawno nie czuła takiej potrzeby skrzywdzenia kogoś. Nie wynikało to bynajmniej z tego, że mogłaby Scar nie lubić. To, że kolejne zaklęcie nie wyszło Fire i to w tak popisowy sposób, tylko irytowało dziewczynę. Bez magii była jak bez ręki, a każde potknięcie odbierała bardzo negatywnie. Puchonka po prostu została pierwszą lepszą ofiarą, na której Gryfonka chciała się wyżyć. I to porządnie, ignorując fakt, że Scar w ogóle na to nie zasługiwała. A wręcz przeciwnie, dzięki temu, że z Fire nie kpiła ani nie wywyższała się swoimi umiejętnościami, Szkotka powinna choć trochę jej odpuścić. - Co ty nie powiesz - prychnęła tylko i obserwowała efekt własnego zaklęcia. Byłaby w potężnym szoku, gdyby dziewczyna się przed tym obroniła. (Nie)stety czar Fire brutalnie uderzył w Puchonkę, a skutki pewnie zwróciły uwagę reszty uczniów w klasie. Blaithin nie czuła najdrobniejszego wyrzutu sumienia, gdy Scar musiała śmiać się i śmiać, i śmiać... Gryfonka była przygotowana na moment, w którym efekt minie i będzie musiała rzucić kolejne Protego, ale najwyraźniej defensywa nie wychodziła jej tego dnia najlepiej. Czarny bez nie posłuchał polecenia, a Gryfonka już czuła, jak obejmuje ją gorąco, a płomienie sprawiają, że na skórze pojawia się seria bąbli. Zabawne, że musiała przeżywać akurat to zaklęcie. Ale poczuła tylko dotkliwe zimno, wdzierające się pod ubrania, docierające aż do szpiku i mrożące krew w żyłach. Wzdrygnęła się, nie rozumiejąc dlaczego znowu stało się coś tak niewytłumaczalnego. Rude włosy pokrył szary szron. - Kurr... - zaszczękała zębami, nie chcąc pokazać po sobie, że chyba właśnie zamarza. - C-czy t-t-ty s-s-specjalnie p-próbujesz mnie z-z-zmylić, Blizna? - wyjąkała, nie czując już praktycznie warg. Zaraz jednak działanie zaklęcia ustało i Blaithin towarzyszyło już tylko nieprzyjemne wspomnienie lodowatego czaru. Odetchnęła, ustawiając się w pozie do ataku. - Petrificus Totalus - powiedziała już na głos, nie chcąc ryzykować, że niewerbalnie mogłaby skopać ten czar. Ale coś zablokowało różdżkę.
Zakłócenia tego dnia były wyjątkowo uciążliwe. Bo tego, co stało się z Fire po tym, gdy trafiło ją Incendio, Scar nie potrafiła inaczej wytłumaczyć. Gdyby to ona coś pomieszała z formułką czy niedostateczną koncentracją, prędzej spowodowałaby pożar, niż zamarznięcie. A to właśnie się działo - Gryfonka dosłownie zamarzała. Scarlett widziała, jak dziewczyna próbuje opanować dygotanie kończyn, ale średnio jej to wychodziło. Do tego na jej ognistych włosach zaczął pojawiać się biały nalot, który łatwo było rozpoznać jako szron. - No pewnie. Z tego samego powodu nie wyczarowałam tarczy, żeby zablokować twoje zaklęcie - odpowiedziała Puchonka, poruszając rękami w celu rozluźnienia mięśni. To nie był jej dzień. Co chwilę coś jej nie wychodziło. Aż się bała co to będzie, gdy przyjdzie jej się obronić przed drugim atakiem przeciwniczki. Patrząc na skutki, jakie miały rzucane przez nią tego dnia zaklęcia, nie wróżyła sobie zbytniego powodzenia. Gdy zauważyła, że Fire przygotowuje się do ataku, sama skoncentrowała się na formułce, którą miała wypowiedzieć. Nie czekała nawet na to, aż Gryfonka wymówi całe zaklęcie, tylko pośpieszyła się z wyczarowaniem tarczy. Chwilę potem poleciała do tyłu, zatrzymując się dopiero na stojących pod ścianą ławkach. Prędkość może duża nie była, ale kręgosłup dziewczyny boleśnie odczuł skutki zepsutego zaklęcia. Ugryzła się w język, aby przypadkiem nie przekląć. Starała się nie używać tego typu słownictwa na lekcjach. Pocieszał ją jedynie fakt, że poza jej odwróconą tarczą nic innego w nią nie trafiło. W innym przypadku leżała by teraz sztywna lub rozpływała się na podłodze. - Szlag mnie trafi przez te zakłócenia - wymamrotała, masując plecy i rozglądając się po sali, aby zobaczyć, na jakim etapie ćwiczeń są inni.
protego Zakłócenia: 1 -> przerzut na 2 => odwrotny skutek ;c
Nie zdążyłem wdać się nawet w rozmowę z @Kevin Envej (poza krótkim powitaniem), gdy u mojego boku pojawiła się Etka, która potraktowałam Krukona dość obcesowo. Chciałem zwrócić jej uwagę, że trochę przesadziła, ale w drzwiach pojawił się Sharker, więc nie było już o czym mówić. Mój entuzjazm wobec tej lekcji zelżał, gdy najpierw okazało się, że asystent rozdzielił mnie i Etkę (a nie ukrywam, że ze względu na podobny poziom najbardziej lubiłem pracować właśnie z nią), a potem, że mamy określoną pulę zaklęć z której wolno nam korzystać. Mimo wszystko starałem się nie okazać mojej irytacji i podszedłem do @Isilia Smith uśmiechając się lekko. Młodsza Gryfonka była bardzo sympatyczna i nie chciałem, żeby poczuła się niekomfortowo pojedynkując się akurat ze mną. Niestety jej pierwszy czas był nieudany. Dostrzegając rumieniec na jej ślicznej buzi powiedziałem krótko: - Nie przejmuj się, nic się nie stało. Nadeszła moja kolej - chciałem oszczędzić Isię, ale nie na tym polegało zadanie, więc finalnie po prostu rzuciłem na nią pierwsze wskazane zaklęcie czyli Ceruisam.
Punkty w kuferku: • z zaklęć - 55 (+5) Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 6 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 2
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie było mu dane posiedzieć w spokoju, bo raptem odpłynął myślami a tu ktoś doskoczył do jego ławki. Obrzucił intruza beznamiętnym spojrzeniem tylko dlatego, że się odezwał - a raczej, odezwała. Przez chwilę zastanawiał się co jest nie tak z @Maevis Harper, skoro widziała jaki ma nastrój. Zmrużył lekko powieki, niezbyt wiedząc co jej odpowiedzieć. To była głupota czy bezczelność? Lepiej dla niej, żeby to było to drugie. Mefistofeles nie zareagował gdy usiadła obok i stłumił westchnięcie, mimowolnie wspominając tamte zajęcia z zielarstwa. Merlinie, nigdy nie był tak gadatliwy jak wtedy, gdy belkotał po koszmarnym eliksirze. Ślizgon nie odezwał się wymownie, unosząc cynicznie kącik ust w stronę dziewczyny. Zanim mogła dalej paplać, głos zabrał asystent nauczyciela. Mefisto akurat skończył lizaka i tylko przygryzał sobie patyczek, gdy ten nagle wystrzelił na ławkę, rozcinając mu przy okazji dolną wargę - parsknął z zaskoczeniem i poderwał się od razu, wbijając w Sharkera wściekłe spojrzenie. Zacisnął palce na ławce, mając wielką ochotę po prostu ją odrzucić i w ten sposób wypełnić polecenie, ale jego partnerka w niedoli już zabrała się za czarowanie. Mefisto na szczęście już stał i ławki aż tak go nie zmiotły, ale oberwał krzesłem w piszczel i na chwilę aż go zmroziło. Nie kłopotał się zwracaniem uwagi na tę małą Gryfonkę, został przydzielony do Maevis i ogólnie nadszedł czas na pojedynkowanie się. - Ironicznie - oberwiesz zaklęciem, które sama wybrałaś - mruknął, obracając różdżkę w palcach. Dodał zaraz "Ceruisam", zastanawiając się przy okazji co gdyby nie trafił w Harper i ugodził zaklęciem Sharkera... w zamyśleniu o mały włos nie zapomniał o tym, że musi się zaraz obronić - odruchowo rzucił Protego Maxima, kiedy tylko dziewczyna uniosła różdżkę. Wyrwało mu się zduszone sapnięcie, bo urok odrzucił go do tyłu z taką siłą, że wpadł na ustawione na boku ławki i przetoczył się po nich, zatrzymując na ścianie. Ześlizgnął się na podłogę, już nie mogąc się doczekać nowych siniaków. Kląc wrócił do swojej partnerki.
Długo nie było mi dane porozmawiać z Rileym. Może to i lepiej. Choć z drugiej strony unikanie się wcale nie przynosiło nic dobrego. Nie byłam w idealnym humorze do szczerych rozmów, więc właściwie nie przeszkadzała mi ta zmiana partnerów. Maxa kojarzyłam jedynie z tego, że był Ślizgonem i był młodszy ode mnie. Nie byłam stuprocentowo pewna, że miał faktycznie na imię Max, więc odetchnęłam z ulgą, że postanowił mi się jednak przedstawić. - Melody - odpowiedziałam, uśmiechając się do kolegi. Nie miałam w zwyczaju być z góry niemiła dla nowo poznanych ludzi, a w Maxie nie widziałam nic, co mogłoby sprawić, żebym taka była. Dlatego traktowałam go zupełnie neutralnie. Ostatnio często jednak miewałam złe dni, więc mogło mi się zdarzyć, że obdarzyłam go z raz czy dwa moim niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Ale to nic personalnego - zdarza mi się ono często. Nie wiem, czy byłam jakoś specjalnie rozkojarzona podczas zajęć. Uważałam, ale niekoniecznie myślałam tylko o lekcji. Miałam tyle na głowie... W każdym razie jako pierwsza miałam rzucić zaklęcie ofensywne. Pomyślałam, że zacznę od banału - expelliarmusa. Jednak nie tylko Maxa pokonały zakłócenia. Mój expelliarmus zamiast wyrzucić mu różdżki z dłoni, wyrzucił moją. Zrezygnowana pokręciłam oczami i pobiegłam na drugi koniec sali po moją różdżkę. Na szczęście przy upadku się nie połamała. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. Przyszła pora na zaklęcie Maxa. Modliłam się w duchu, żeby albo moje protego było wyjątkowo silne, albo jego różdżka odmówiła posłuszeństwa. Oczywiście, z moim szczęściem - nie stała się żadna z powyższych. Po pierwsze - moje Protego to był jakiś żart. Kompletnie nic się nie stało. Moja różdżka odmówiła jakiegokolwiek posłuszeństwa - akurat, kiedy jej potrzebowałam. Po drugie, zaklęcie Maxa zadziałało zupełnie normalnie i niestety zostałam oślepiona. Cicho krzyknęłam z lekkim przerażeniem. To było okropne uczucie i nigdy nie chciałabym tego przeżyć znowu. Musiałam chwilę poczekać aż działanie przejdzie. Usiadłam na ziemi i zakryłam twarz dłońmi, jednocześnie uspakajając Maxa, że nic się nie stało, bo na pewno nie czuł się dobrze z tym, że mnie oślepił. - Spokojnie, przejdzie - miałam taką nadzieję, przynajmniej. W końcu faktycznie przeszło. Zaczęłam odzyskiwać wzrok. Poczułam się na siłach, żeby znów spróbować z zaklęciem ofensywnym - tym razem Impedimento. Skupiłam się, ale nie byłam pewna, czy zadziałało. Jeśli Protego Maxa się nie udało, to moje zaklęcie miało mieć odwrotny efekt, czyli w zasadzie nie zadziałało, bo nie wiem, jak mógłby się odwrócić efekt Impedimento.
Atak dziewczyny okazał się nieskuteczny, więc nieudana próba Protego Maxa okazała się bez znaczenia. Lepiej dla niego, choć zorientowawszy się, że Melody rzuca Expeliarmus pomyślał, że nie trafiła na bardzo szkodliwe zaklęcie. Na nieszczęście Puchonki zakłócenia sprawiły, że to jej różdżka wypadła z ręki i wykonując ruchy obrotowe przeleciała na drugi koniec sali. Zanim Blackburn się zorientował, dziewczyna już wracała. Jego kolej na ofensywę i okazała się skuteczna, niestety przeciwnie do obrony koleżanki. Gdy już okazało się, że Protego nie przyniosło oczekiwanych skutków ślizgon podbiegł do dziewczyny podając jej rękę - Wybacz - szepnął przepraszającym tonem i złapał ją za dłoń. Wydawało mu się, że to da jej pewnego rodzaju poczucie pewności i jakiś punkt zaczepienia i odniesienia. Nie wiedział jak to jest nic nie widzieć, ale gdy tylko sobie to wyobraził to pomyślał, że czyjeś pewne ramię byłoby pomocne. Gdy Melody odzyskała wzrok i podniosła się przyszedł czas na jej kolejną inicjatywę. Tym razem dziewczyna kierując różdżkę w stronę Maxa wypowiedziała Impedimento, on natomiast błyskawicznie po jej słowach rzucił - Protego Maxima - i chyba obojgu im nie wyszło, bo Blackburn był pewien, że jego czar nie zadziałał, nie odczuł jedna żadnych negatywnych objawów świadczących o powodzeniu Puchonki. Posłał jej oczko i skupił się na swojej kolejnej próbie. Expelliarmus miał znacznie niższego kalibru działanie szkodliwe, dlatego nie miał już takich oporów jak poprzednim razem. Wypowiedział je cicho, skupiony, ale niestety wydarzyło się dokładnie to samo, co dziewczynie przed momentem - różdżka Maxa wyskoczyła w powietrze, pokręcił się trochę i po uderzeniu w ścianę upadła na ziemię. Ślizgon wystraszył się, czy będzie cała, ale na szczęście okazało się, że żadnych szkód upadek nie przyniósł. Spokojnym krokiem przeszedł na koniec sali, podniósł ją i powrócił na swoje miejsce - Jesteśmy mistrzami Expelliarmusa - wyszczerzył się chowając różdżkę do kieszeni. Wykonali swoje zadania, więc chyba na ten moment się już nie przyda.
koncentracja: 6 zakłócenia protego: 4 zakłócenia expelliarmus: 1, przerzut na 2 kurwa możliwe przerzuty: 1 wykorzystane przerzuty: 1
Ledwo zdążyłem przywitać się z Lysandrem i kilkorgiem znajomych, którzy weszli wkrótce po mnie, a już do sali wpadł nauczyciel i zaczął wydawać polecenia. Jakaś dziwna Gryfonka obrzuciła mnie niechętnym wzrokiem, a potem machnęła różdżką tak, że wszystkie ławki (razem z uczniami) poleciały pod ściany. Pozbierałem się z całą godnością, na jaką byłem w stanie się zdobyć, poprawiłem okulary i wyciągnąłem różdżkę. Zajęcia praktyczne! Żesz fak... a ja totalnie nieprzygotowany! Skup się, Kevin, skup się... umiesz improwizować, co nie? No i coś tam kiedyś gdzieś czytałeś, prawda? Jasne, prawda! Podstawowe zaklęcia... protego, drętwota... okej, z tym już gdzieś zajedziemy. - Cześć, Honey - przywitałem moją towarzyszkę ćwiczeń. - Jasne, ty pierwsza. Dziewczyna odetchnęła i zaatakowała. Ja rzuciłem protego. A potem cofnąłem się kilka kroków w tył, ledwo utrzymując równowagę i ostatecznie lądując na krześle. Z jej różdżki nie błysnął nawet najsłabszy snop światła, więc miałem dziwne wrażenie, że sam siebie strzeliłem, zapewne przez te durne zakłócenia. Na moje szczęście akurat czar był słaby więc nie skończyło się gorzej. Wstałem, otrząsnąłem się i podszedłem bliżej. Dałem znak, że teraz ja będę atakował i zawołałem "drętwota!". Poczułem jak magia przepływa przez moje ciało w kierunku różdżki i już cieszyłem się, że coś mi wreszcie wyszło... ale nie, cholerne zakłócenia zatrzymały zaklęcie. Ech... - Cóż, twoja kolej @Honey A. L. Ford
Kostki Koncentracja: 5 yay! Protego: zakłócenia 2 siła 3 +1 i odbija we mnie Drętwota: Zakłócenia 4 Siła 4+1 ale nic się nie dzieje
Mefistofeles był dzisiaj wyjątkowo nieznośny, albo przy naszym ostatnim spotkaniu był wyjątkowo miły. Nie wiem, która opcja świadczyła o nim lepiej, ale nie zamierzałam się przejmować jego złym humorem. Nawet nie odpowiedział mi cześć. Postanowiłam to jednak olać. Niech sobie będzie gburem, co mnie to obchodzi. - Dobra, Grumpy - powiedziałam, kiedy nawet nie raczył odnotować mojej obecności. Nie wiem, czy załapał moją aluzję do jednego z siedmiu krasnoludków Śnieżki - Już się zamykam - co oczywiście nie było do końca prawdą, bo przecież znając mnie zaraz zaczęłabym trajkotać. Skutecznie powstrzymał mnie od tego Sharker, a w zasadzie Harriette, która postanowiła drastycznie zrzucić mnie z krzesła. Momentalnie znalazłam się na podłodze, co boleśnie odczuły moje pośladki. Zaklęłam pod nosem i podniosłam się na nogi. Mefisto był chyba podekscytowany pojedynkiem. Nie mogłam uwierzyć, że aż tak chciał mi zadrzeć nosa za zwykłe zaczepienie go na zajęciach. Powinien mi wręcz dziękować, że próbuję go uspołecznić. Ślizgon postanowił zaatakować jako pierwszy. Szybko zareagowałam, rzucając Protego Maxima. Siła mojego zaklęcia była tak ogromna, że odbiła urok, który ugodził jego samego. Nie wiem, czy jego czar był rzucony poprawnie czy nie. Nie miałam okazji odczuć jego skutków, za to sam mógł sprawdzić, czy Ceruisam zadziałało tak, jak powinno. Szybko przyszedł czas na moje zaklęcie. - Conjunctivitis - rzuciłam groźnie. Miałam dzisiaj ogromne szczęście. Zaklęcie, nie dość, że wyszło jak najbardziej poprawnie, to jeszcze uderzyło Ślizgona z wielką siłą. Jego Protego odrzuciło go do tyłu, ale mój czar i tak go dosięgnął. Nie byłam specjalnie szczęśliwa z oślepienia kolegi, ale przynajmniej dostał nauczkę. Siła Conjunctivitisa była tak duża, że nie zdziwiłabym się, gdyby oślepł do końca trwania zajęć. - Przepraszam - wyszeptałam, ale pewnie tego nie usłyszał.
W zachowaniu Mefisto nie było niczego nadzwyczajnego - akurat nie miał ochoty na przepychanki słowne, więc wolał sobie języka nie strzępić. Maevis o dziwo wyglądała na względnie wyrozumiałą i chyba nie oczekiwała od niego jakichś fascynujących dyskusji. Gdyby nie trafili razem do pary, to pewnie więcej styczności by ze sobą nie mieli. Ślizgon nie ekscytował się pojedynkiem, nie lubił czarodziejskiej walki i o wiele bardziej kręciło go coś naturalniejszego niż machanie kijkiem i liczenie na to, że urok zrani przeciwnika. Tak czy inaczej skoro już przyszedł na OPCM, to mógł zabrać się za robotę. Nie spodziewał się tak perfekcyjnego zaklęcia tarczy i Ceruisam po prostu do niego wróciło - Mefisto zamiast parzącego bólu poczuł przeszywające zimno. Gdyby nie jego fascynacja bólem, pewnie puściłby różdżkę; teraz z trudem zacisnął na niej palce. Nieprzyjemne uczucie nie było mocne i zaraz zelżało, ale rozproszyło go na tyle, aby spieprzył Protego Maxima. Mefisto lądując na ławkach jeszcze nie wyczuł efektu zaklęcia dziewczyny i dopiero po chwili zorientował się, że to nie są zwykłe zawroty głowy. Błądził chwilę oczami po sali, nie mogąc niczego dostrzec. Zacisnął mocniej zęby, nagle zamiast frustracji odczuwając coś na kształt szalonej fascynacji. Ze wzrokiem nigdy nie miał problemów, dodatkowo pamiętał gdy w wilkołaczej postaci z łatwością przemieszczał się w ciemnościach. Teraz czuł się zagubiony i potrzebował chwili, aby w ogóle powrócić na swoje miejsce. Przymknął powieki, siląc się na spokój i powoli przywołując na twarz uśmiech. Zapaliła mu się z głowy czerwona lampka, że jeśli Maevis przesunie się choć odrobinę, to... i wtedy się odezwała, cicho ale jednak. Mefisto bez zastanowienia rzucił Expelliarmusa, nie chcąc dać jej większych forów, niż już miała. - Niby za co? - Dopytał, zaskakująco radośnie. Z kolejnym Protego Maxima problemu nie miał, działając w pełni instynktownie.
Przyjście tu było naprawdę życiowym błędem. Właściwie to w momencie, w którym usłyszała, że będzie rzucać w kogoś zaklęciem, powinna była wyjść. Prawdopodobnie narażała tym kogoś na uszczerbek na zdrowiu. Nie wiedziała jednak w jaki sposób miałaby wyplątać się z zajęć. Bennett zapewne namawiałby ją, żeby się nie poddawała, a ten nowy wyglądał na dupka, który miałby jeszcze do niej pretensje o to, że się jąka. Może i nie był, ale wolała nie ryzykować. Szukała w myślach jakiejś wymówki i nie zauważyła nawet, kiedy jakaś Gryfonka cisnęła wszystkimi ławkami pod ściany. Gemma w tym czasie oczywiście jeszcze siedziała, dlatego zmiotło ją razem z meblami. Wygrzebała się spod ławek cała obolała - to mógłby być dobry powód do wyjścia z klasy, ale parę innych osób było w podobnej sytuacji i jakoś dawali radę, więc ona też musiała. Ustawiła się na przeciwko Ezry, mając coraz gorsze przeczucia co do tego pojedynku. Chłopaka nie znała, ale i tak nie chciała mu robić krzywdy. Zaklęcia, które mieli rzucać nie były groźne, ale pod warunkiem, że poprawnie się je wymówiło. Miała szczerą nadzieję, że będzie dobry w rzucaniu tarczy. - Przep-pra-aszam z g-góry - uśmiechnęła się do niego zaczepnie, powtórzyła parę razy "obscuro" pod nosem i wyjęła różdżkę. Byle przebrnąć przez to "ob", dalej powinno polecieć samo - Obsc-c-curo - to zdecydowanie nie było to. Z jej różdżki wyleciał spory snop kolorowych iskier, ale trudno byłoby to w ogóle nazwać zaklęciem ofensywnym. Co najwyżej ściągnęła tym na siebie uwagę reszty klasy.Teraz tym bardziej musiała się postarać, chociaż nie miała czasu się przygotować, bo Krukon już rzucał swoje zaklęcie. - Pro-o-t-tego - nie zdążyła nawet dodać "Maxima". Ogromny podmuch poderwał ją z ziemi i cisnął nią ponownie o ścianę, silniej nawet niż wcześniejsze Expulso Gryfonki. Gemma uderzyła plecami w ławki i krzesła leżące na obrzeżach sali. Oczy zaszły jej łzami z bólu, ale jakoś zagryzła zęby i podniosła się na nogi. Teraz już miała dość - fizycznie i psychicznie. Wmrugała szybko łzy z powrotem pod powieki i wyprostowała się, trzymając się za najbardziej obolałe miejsca. - M-mogę iś-iść do sk-krzy-ydła szp-pitalnego? - jęknęła, patrząc na profesor Bennett, bo nadal bardziej jej ufała - Sam-ma się d-do-doczo-ołgam - zapewniła. Daleko na szczęście nie miała. Szumiało jej w uszach i nawet nie słyszała co do niej mówią, ale i tak nie zamierzała zostawać. Bolało ją bardzo i pytanie o pozwolenie było tylko grzecznościowe.
//zt, sorki Ezra :<
Koncentracja: 1 (-1 do siły) Obscuro: jąkanie - 2, zakłócenia - 6, siła - 5-1=4 Protego Maxima: jąkanie - 4, zakłócenia - 5, siła - 1-1=0 (rzuca mną o ścianę, a z jąkania wychodzi, że zaklęcie działa "za bardzo", więc rzuca mną bardzo mocno)
Przeklinała w myślach te głupie zakłócenia. Gdyby nie one, nie stałaby teraz czerwona na twarzy i nie musiałaby się kompromitować przed innymi. Fakt, może i uczniowie nie zwracali na nią uwagi, ale na pewno nie @Lysander S. Zakrzewski, który stał naprzeciwko niej i nauczyciel. Okropność. Ale z drugiej strony było to też w jakiś sposób zabawne. - Masz rację, nic się nie stało. I to serio. - rzuciła parskając śmiechem. Była to zresztą czysta prawda, bo zaklęcie przecież nie zadziałało. Przygotowała się teraz do obrony przed atakiem ze strony chłopaka. Szczerze wątpiła, że jemu również się nie uda i widząc, jak podnosi różdżkę błyskawicznie zareagowała. Postawiła teraz na magię niewerbalną i w myślach wypowiedziała formułkę zaklęcia tarczy. Z impetem została odrzucona do tyłu na ścianę, aby po chwili zjechać po niej na ławki i krzesła. Moc, z jaką ją cisnęło aż zaparła jej dech w piersiach i sprawiła, że przed oczami pojawiły się mroczki. - Cholerne zakłócenia - warknęła cicho, wciąż jeszcze leżąc na ławce. Jednocześnie poczuła, że jej różdżka zaczyna ją parzyć. No tak! Przecież nie udało jej się obronić, więc zaklęcie, które rzucił Gryfon w nią uderzyło. Jeszcze tego brakowało. - Ałć! - syknęła prawie wypuszczając patyk z rąk. Czy na tej lekcji cokolwiek jej się uda? Z trudem pozbierała się i kiedy już stała na nogach, spróbowała się wyprostować. Skrzywiła się przy tym, gdyż bolały ją całe plecy, ale dzielnie wróciła na swoje miejsce. Teraz była jej kolej na rzucenie zaklęcia. Znowu zdecydowała się na posłużenie magią niewerbalną i wybrała Expelliarmus. Zaczerpnęła więcej powietrza i wykonała różdżką odpowiedni ruch, tym samym posyłając czar w stronę Lysandra.
Dzisiaj był zdecydowanie nie mój dzień. Zakłócenia chyba wyjątkowo dawały się we znaki mojej różdżce, co było bardzo uciążliwe. Sharker nie mógł sobie wybrać lepszej pory na organizowanie nam pojedynków, prawda? Byłam wyraźnie zdenerwowana. Bynajmniej nie na siebie, a na te cholerne zakłócenia magii. Czy ktoś mógłby coś w końcu z nimi zrobić? Można było dostać napadu agresji, kiedy dziesiąty raz z rzędu nie wychodził mi Lumos. Teraz zaklęcia wypowiadane przeze mnie miały równie nikłą siłę działania, albo zupełnie nie działały. Właściwie Maxowi wcale nie szło lepiej. Udał mu się ten Conjunctivitis, ale poza tym skutki jego uroków były równie mizerne. Miałam ostatnią szansę w tej wymianie czarów - drugie dzisiaj Protego okazało się być kolejnym kompletnym niewypałem. Siła zaklęcia odrzuciła mnie do tyłu, powodując, że wpadłam na rozrzucone pod ścianą ławki. Przewróciłam oczami zrezygnowana i nawet przez dłuższą chwilę zostałam na ziemi, nie mając ochoty się podnieść. - Ja to w ogóle jestem dzisiaj mistrzem - przewróciłam oczami zrezygnowana - Te zakłócenia magii stają się być coraz bardziej dokuczliwe, nie uważasz? - spytałam Maxa, mając nadzieję, że również zauważył, że sprawy miały się gorzej niż na początku roku - Że też nikt jeszcze nie wpadł, co je powoduje - wydawało mi się to dziwne, że nikt się temu nie przyjrzał. Przecież ten problem dotyczył wszystkich - nawet nauczycieli. Ostatnia sprawa z profesorem Ramirezem i Pober... Chyba wszystkim dała do myślenia. A to przecież działo się też poza Hogwartem - ostatni koncert w Londynie nie był pozbawiony grubej dawki emocji... Okropnie dziwne. A gazety milczały.
zakłócenia protego: 1
Honey A. L. Ford
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Te zakłócenia magiczne naprawdę przerażały. Honey zaczęła się obawiać, że samo trzymanie różdżki ją zabije. Niemal zamknęła oczy, gdy @Kevin Envej zaczął swoją kolej i rzucił w jej stronę zaklęcie. Trochę ją to śmieszyło, że sam poleciał, używając protego, a ona właściwie nic nie zrobiła. Magia jej w dłoniach najwidoczniej nie działała. Przy rzucaniu drętwoty nie było jej zbyt do śmiechu. Modliła się do świętego Merlina o obronę, a właściwie nie modliła, tylko rzuciła zaklęcie protego, jak najlepiej umiała. Może defensywa jej się uda? Nic się nie stało. Znowu! Do cholery! Stała się jakimś charłakiem na OPCM. Jakby była bardzo emocjonalna, zaczęłaby tutaj odwalać coś, ale ona tylko stała i czekała na uderzenie drętwoty. Na szczęście Kevinowi również nie wyszło zaklęcie. Chyba jednak istnieje Merlin i czuwa nad tym wszystkim! Ponownie odetchnęła i ustawiła różdżkę w stronę chłopaka wypowiadając zaklęcie Clamor, które podobno miało wywołać płacz? Z taką siłą zaklęcia na pewno Kevin poczuje tylko smutek? Raczej bardziej coś w stylu płaczu ze śmiechu. Co za żenada.
Protego 3 [zakłócenie] (nic się nie stało) Clamor 5 [zakłócenie] Udało się; 1 [siła zaklęcia +1 za koncentracje = 2]
Honey nie wyszło protego, ale mi nie wyszła drętwota, więc... na razie i tak 1-0 dla niej, za mojego samobója. Cóż. Byłem szybki z rzuceniem protego przy jej następnym zaklęciu. Błyskawiczny refleks! Pełne skupienie! Zaklęcie wyszło mega! ...Szkoda tylko, że zakłócenia wszystko zepsuły i chyba najmocniejsze protego, jakie kiedykolwiek udało mi się wyczarować, wyrzuciło mnie daleko w tył, aż wylądowałem gdzieś na ścianie. Clamor chybiło, wiec w sumie moja obrona jakby zadziałała. Ale i tak było mi smutno, gdy kontemplowałem moją czarodziejską nieporadność, zsuwając się nie podłogę. Pozbierałem się uparcie, klnąc siarczyście pod nosem i nawet trochę głośniej. Omijając latające w powietrzu promienie zaklęć, ludzi i ławki dotarłem z powrotem na miejsce, gdzie pojedynkowaliśmy się z @Honey A. L. Ford. No dobra. Teraz się wkurzyłem. To będzie dobre. Musi być. - Everte Statum! - wrzasnąłem z głębi siebie. I znowu, jak przy drętwocie, miałem wrażenie, że zaklęcie jest silne, że magia płynie przeze mnie i... znów wszystko spaliło na panewce, na końcu różdżki. Westchnąłem głęboko. To nie ma sensu. - Czemu do cholery ktoś nie zrobi czegoś z tymi zakłóceniami! - wydarłem się tak, że chyba nawet mój głos przebił się przez ogólny harmider i każdy mógł mnie usłyszeć.
Kostki Protego zakłócenia: 1 odwrotny efekt Siła: 6 + 1 za koncentrację. Ała. Everte statum zakłócenie: 4 nic się nie dzieje ech :( Siła: 5 +1... pfff
Zaśmiałem się z żartu młodszej Gryfonki, chociaż w gruncie rzeczy bardzo chciałem ją pocieszyć - w kontakcie z zaburzeniami magii nawet najlepszym zdarzały się porażki i nie należało się tym przejmować. Mimo wszystko trochę się martwiłem - bardzo chciałem rozpocząć naukę magii bezróżdżkowej, a obawiałem się, że zakłócenia mogą to znacznie utrudnić. Wyczarowałem niewerbalną tarczę, która pozwoliła mi się obronić przed zaklęciem Isilii (nie była jednak ona zbyt dobra, więc mało brakowało, żebym utracił różdżkę), po czym przygotowałem się do ataku. Zakłócenia magii nawet dla kogoś tak doświadczonego jak ja były jedną wielką katastrofą, ale mimo to zdecydowałem się na ponowne użycie magii niewerbalnej - chociaż prawdopodobieństwo udanego zaklęcia było znacznie mniejsze to bez ryzyka nie ma zabawy, poza tym chciałem zaskoczyć młodszą Gryfonkę. Wycelowałem różdżkę w stronę dziewczyny w myślach wypowiadając formułę Obscuro
Punkty w kuferku: • z zaklęć - 58 (+5) Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 6 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 5
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Byłem chyba dzisiaj wyjątkowo aspołeczny. Każda nowa osoba, która wchodziła do klasy, nie mogła liczyć nawet na moje przelotne spojrzenie, dlatego też @Melody Kingston zauważyłem dopiero wtedy, gdy odezwała się, siadając obok mnie. Wyglądałem dzisiaj niezbyt dobrze i taki też był mój uśmiech: niepewny, jakby wymuszony. Ucieszyłem się na jej widok, chociaż nie było tego po mnie widać. Nie chciałem obarczać Puchonki swoimi problemami, więc postanowiłem ugryźć się w język i nie zamęczać jej teraz swoimi wątpliwościami. Może po zajęciach znajdziemy na to chwilę? - Hej, Melody - przywitałem się na początku, lekko przechylając głowę w bok. Wyglądałem na trochę zestresowanego, gdy tak wyłamywałem sobie palce, niezbyt wiedząc co powinienem odpowiedzieć. - Ach, po staremu. - Bąknąłem tylko, mając świadomość, że to chyba najbardziej beznadziejna odpowiedź, jaką kiedykolwiek jej zaoferowałem. Nie wyjaśniała absolutnie niczego, chociaż w mojej głowie kłębiło się przecież tak wiele wątpliwości. Nie musiała tego słuchać teraz, nie na lekcji i jak się miało okazać później, na balu również. Rozpoczęcie lekcji było huczne. Dosłownie. W moją ławkę, raptownie dosuniętą do ściany, uderzyły kolejne, prawie pozbawiając mnie palców, które zacisnąłem odruchowo na krawędzi drewna. - Na Merlina, Harriette. - Westchnąłem, ale zdaje się, że bezpośrednio nie kierowałem swoich słów do Wykeham. Bardziej zainteresował mnie sam pojedynek. Spodziewałem się prawdziwej katastrofy i to też właśnie otrzymałem. @Demetria O. N. Travers nie mogła poczuć siły mojego czaru, gdy moja różdżka znowu odmówiła mi posłuszeństwa. Chociaż protego było znośne, ale co to miało za znaczenie, gdy kompletnie schrzaniło się atak? Nie samą obroną wygrywa się pojedynki. W międzyczasie, przesunąłem się tak, aby mieć niedaleko siebie Melody i Maxa. Widziałem jak przyjaciółka siada na ziemi i zakrywa twarz dłońmi. Cofnąłem się trochę, muskając przelotnie jej ramię swoimi palcami. Chciałem jej w ten sposób dodać otuchy, ale nie mogłem jeszcze po prostu z nią porozmawiać. Nasze pojedynki wciąż trwały. Skupiłem spojrzenie na Demi. - Pokaż co potrafisz - zachęciłem ją, czując że mimo wszystkich tych niedogodności, pojedynkowanie się sprawia mi przyjemność.
Koncentracja: 4 Conjunctivitis: 3 (brak efektu), siła nieważna Protego: ostatecznie 5 i 4 (udane, normalna siła) Przerzuty: 2, oba wykorzystane
Jego czekanie szybko zostało zakończone poprzez wkroczenie do sali nauczyciela. I niemal od razu bardzo tego pożałował. Gdy profesor się odezwał bezpośrednio do niego, poczuł, jak zażenowanie ukazuje się w pełni na jego twarzy. Czyżby o czymś nie wiedział? A może nie do końca słuchał na ostatnich zajęciach? Istniała taka możliwość. Ale nie mógł pozwolić sobie na to, aby tak spektakularnie zostać pogrążonym. -Wydaje mi się, że zaklęcie patronusa jest bardzo ważnym jeśli chodzi o zaklęcia defensywne. Ale fakt, w potyczce pomiędzy dwoma czarodziejami nie będzie miało ono żadnego zastosowania, przepraszam za moją pomyłkę. - miał nadzieję, że te słowa pozwolą mu jakoś zachować mimo wszystko twarz, ale nie liczył na to za bardzo. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz popełniał dosyć istotną gafę, ale hej! Człowiek uczy się na błędach, prawda? Skupienie się na dalszych poleceniach nie sprawiało mu większego problemu. Wiedział, co miał robić i w jaki sposób się zachować. Uśmiechnął się miło do @Leonardo O. Vin-Eurico , który podszedł do niego. -Chyba nie było tak źle z tymi moimi wyborami. - powiedział cicho tak, by tylko jego partner na dzisiejszych zajęciach to usłyszał. Uśmiechnął się przy tym ukazując szereg swoich prostych zębów. Może te zajęcia jednak nie będą tak tragiczne jak Tony się spodziewał? Teraz pozostawało tylko rzucić odpowiednie zaklęcie i sprawdzić czy w ogóle mu się to uda. Ale nie zdążył tego zrobić, bo chłopak był szybszy. Widząc, jak przygotowuje się do rzucenia zaklęcia, Anthony automatycznie chciał je zablokować. Niestety, ale jego różdżka nie zamierzała działać tak jak powinna. Nic, ale to nic się nie stało, co mocno sfrustrowało chłopaka. A poczuł się jeszcze gorzej, gdy zinekształcone zaklęcie Leonardo dosięgnęło jego ciała i poczuł jakby kilkanaście osób na raz zaczęło go szczypać wszedzie gdzie się da. Na szczęście po niedługim czasie przestało ono działać i Tony mógł przejść do kontrataku. - Ceruisam - powiedział spokojnie, celując różdzką w wielkoluda. Zdziwił się mocno, gdy z jego różdżki nie wydobyło się nic, zupełnie nic, nawet iskry świadczące o niepowodzeniu zaklęcia. No cóż, ostatnio zakłócenia każdemu dawały się we znaki.
Koncentracja: 3 Ceruisam: 1. Zakłócenia 2. Moc zaklęcia Protego: 1. Zakłócenia 2. Moc
Wybacz, że post dopiero teraz, ale nie miałam możliwości odpisać wcześniej, miałam wklepaną nieobecność :(
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Co jak co, ale usłyszeć odpowiedź na zadane pytanie od Vin-Eurico to było coś. Rasheed taksował go spojrzeniem o sekundę dłuższym niż wypadało, a potem się odezwał. - Leo, jestem pod wrażeniem Twojego przygotowania. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. - Rozdał punkty, o dziwo, lekką ręką. Nagrodzenie przyjaciela za udzielanie się na zajęciach zawsze było miłe, zwłaszcza już, ze był to właśnie Leonardo. Sharker nie spodziewał się, aby akurat na jego zajęciach miał błyszczeć. Sądził raczej, że będzie sobie odpuszczał, wiedząc iż i tak nie byłby w stanie go dręczyć ze względu na sympatię, jaką prywatnie go darzył. Zmiękczenie jego imienia skrótem zdecydowanie też sugerowało jego nastawienie do Gryfona. Nie mógł poświęcić mu zbyt dużo swojej uwagi, gdyż już po chwili klasie zaczęło dziać się zdecydowanie zbyt wiele jednocześnie. Jego wzrok skupił się na @Harriette Wykeham, a chociaż twarz z początku nie zdradziła zupełnie żadnej emocji, wreszcie uśmiechnął się lekko. - Ładne zaklęcie, Wykeham. Tylko następnym razem spróbuj powstrzymać się od rzucania kolegami po całej klasie. - Och, czy to brzmiało jak pochwała? W normalnych warunkach pewnie ochrzaniłby ją za robienie popisów przed całą klasą, a jednak teraz, w dobie zakłóceń, takie zgrabne expulso było wyjątkowo miłe dla oka. Jej pojedynek z @Daisy Manese również wydał mu się niezwykle intrygujący. Skupił na nim większość swojej uwagi, niezwykle zawiedziony, gdy Manese w końcu popełniła błąd i wystrzeliła w kierunku ławek. Rzucone zza nauczycielskiego kontuaru finite nie pomogło, więc pofatygował się do niej, wtapiając się w tłum pojedynkujących się uczniów. - Finite - ponowił, celując różdżką w Daisy, chcąc uwolnić ją od pętającego ją orbis oraz innych przyjemności z tej zaklęciowej mieszanki. Gdy świetliste lasso rozpłynęło się w powietrzu, a różdżka odpadła od oparzonej dłoni Stokrotki, Rasheed spróbował przywrócić jej przytomność, ale bezskutecznie. - Rennervate - spróbował jeszcze raz i tym razem się udało. Przykucnął przy niej, oglądając, a następnie muskając palcami wnętrze jej dłoni, którą ujął przed sekundą. - Chcesz iść do skrzydła szpitalnego? Mogę też spróbować to zaleczyć, ale nie jestem uzdrowicielem. Zakłócenia też nie pomagają. - Po tych słowach cofnął palce, ale naprawdę gotów był jej pomóc, jeżeli tylko wyraziłaby taką chęć. Wyjścia Gemmy zdawał się nawet nie zauważać. W końcu zwracała się do Bennett, tak jakby Ursulka miała jakikolwiek wpływ na tę lekcję. Była tutaj tylko dlatego, że musiał ją o to prosić. Reszta klasy, zajęta lądowaniem na ławkach, zgodnie ignorowała przypadek Daisy i Ettie. Dobrze, nie potrzebował tutaj dodatkowego zamieszania. Popatrzył najpierw na jedną, a następnie na drugą. - Każda z was zarobiła właśnie po dziesięć punktów dla swojego domu. To był całkiem niezły pojedynek.* - Po tych słowach odwrócił głowę w stronę @Kevin Envej. - Myślę, że to dobre pytanie dla dyrektora Hampsona. Wspomnę mu o Twoich obiekcjach związanych z funkcjonowaniem szkoły, a tymczasem powściągnij język.
Finite: 3 i 4 Rennervate: 3 i 2 Przerzutów wciąż brak.
*Co tam, że z mojej winy tak to wyszło. Fabularnie musiał to nagrodzić xd