Nie lubił klasy do Obrony Przed Czarną Magią. Pomieszczenie znajdowało się na pierwszym piętrze, ale oświetlone było beznadziejnie i nawet siedzenie tuż przy oknie nie pomagało nieprzyjemnemu uczuciu, towarzyszącemu Mefistofelesowi. Wolał większe przestrzenie,
otwarte przestrzenie. Tutaj miał wrażenie, że się dusi.
Może to dlatego tak zwlekał? Nie miał też wcale ochoty widzieć Bennettowej, której notorycznie podpadał... Nie wspominał zbyt przyjemnie ostatniego szlabanu, podczas którego narażony został na działanie durnej roślinki, mącącej w głowie stanowczo zbyt mocno. Dla odstresowania, korzystając z chwili przerwy przed zajęciami, postanowił oddać się choć na chwilę muzyce; nic nie działało na niego równie uspokajająco, co dźwięki harmonijki Hypnosa. Z coraz większą łatwością bawił się magią instrumentu, dążąc do perfekcji. Musiał przerwać opanowywanie nowej melodii, żeby mimo wszystko się nie spóźnić.
- Przesuń się, Clarke - zasugerował, widząc
@Ezra T. Clarke w przejściu i
@Blaithin ''Fire'' A. Dear, kiwającą się bez sensu tuż obok. Mefistofeles na całe szczęście szedł wolno, grzebiąc w torbie w celu odpowiedniego schowania pokrowca z harmonijką. Gdyby nie to, zapewne wpadłby na mur wyczarowany przez Krukona - teraz, na szczęście, zetknął się z nim butem i zaraz znieruchomiał. Zerknął na chłopaka, na Gryfonkę, a potem zacisnął mocniej szczęki. Chyba nie miał nastroju na ich głupie przepychanki. Wszystko wskazywało na to, że Ezrze bardzo się nudziło.
- Na Merlina... - Prychnął, odwracając się i odchodząc od drzwi. Bynajmniej nie rezygnował z dostania się do sali, a jedynie potrzebował chwili na wyjęcie harmonijki, przysunięcie jej do ust...
Delikatna melodia piosenki, której tytułu nie znał, rozbrzmiała na korytarzu. Mefistofeles odwrócił się z powrotem w stronę klasy do OPCM, nie przerywając grania. Wbił wzrok w Clarke'a, czekając aż dźwięki go osłabią... albo raczej,
uśpią. Efekt pewnie wpływał nieco też na Fire, stojącą blisko, ale intencje Noxa skierowane były na Krukona i to on musiał ucierpieć najmocniej; zapewne ostatecznie osuwając się na posadzkę.
A Mefisto? Mefisto gotów był schować zaraz harmonijkę i podejść do śpiącego chłopaka, by zebrać go z podłogi i wciągnąć do pomieszczenia. Nie sądził, by Clarke długo pospał, a zatem wystarczyło tylko znaleźć mu wolne miejsce...
- Bawcie się dobrze - rzucił do Fire, częściowo sadzając chłopaka na krześle, a częściowo kładąc go na ławce; jakoś nie przejmował się jego wygodą. Usiadł w ławce niedaleko, przy oknie, w samotności i - co najważniejsze - spokoju.