W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
W końcu coś się działo. Zostałam przydzielona do pary z Anthonym, tak zadecydował profesor, a ja nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Kiedy wszyscy wstali ja też odsunęłam krzesło i stanęłam w szeregu czekając, aż Anthony łaskawie stanie przede mną. Posłałam mu delikatny uśmiech, a następnie wyciągnęłam różdżkę. Mieliśmy użyć Everte Statum, zaklęcie to odrzucało w powietrze każdego kogo trafiło. Znałam to , ale nigdy wcześniej nie musiałam go używać. W dodatku nie w stosunku do Anthony'ego. Kiedy chłopak w końcu się ustawił i wyciągnął różdżkę, ja w głowie powtarzałam już całą formułkę kilka razy starając się wykonać dobry ruch ręką. Kiedy byłam już gotowa, machnęłam ręką jak z bicza. - Everte Statum! - krzyknęłam.
Lekcja trwała. Dziewczyna spokojnie czekała aż wszyscy się wypowiedzą. Ona nie zamierzała. Mimo ,że nie bardzo poruszały ją już wspomnienia to nadal nie chciała się na ten temat wypowiadać. Uważała ,że to jest coś co już się zdarzyło i chciałaby zachować to dla siebie. Po wypowiedzeniu się innych nauczyciel dobrał wszystkich w pary i kazał użyć zaklęcia "Everte Statum". Znała to zaklęcie. W dodatku nauczyciel powiedział żeby podczas spotkania z wilkołakiem zachować spokój. Tak, dziewczyna rzeczywiście była wtedy oazą spokoju. Może następnym razem jej mózg, chociaż trochę pozwoli jej na zachowanie zimnej krwi. Jej para okazał się Krukon, francuz o imieniu Elijah. Miała nadzieje ,że nie będzie próbować jej zagadywać. Jedyne słowa, które chciała wypowiedzieć w stosunku do niego to formuła zaklęcia. Ale nie miała zbyt wielkich nadziei ,że francuz rzeczywiście spróbuje nie rozmawiać z nią. Stanęła na przeciw Elijah'owi. - Everte Statum! - Nie czekała aż chłopak się przygotuje. Na wilkołaka też przecież czekać nie będzie. Szybki ruch różdżką i tak samo szybko wypowiedziane słowa.
Nauczyciel w końcu przemówił. I od razu dostało się Mattowi. Ech, co za człowiek. Naprawdę, nie rozumiał w nim tego. Czy on nie potrafił wyrażać swoich uczuć w jakiś „bardziej przystępny” sposób? Odkąd pamiętał, Ambroge miał co do tego ambiwalentny stosunek. Z jednej strony w sumie nie lubił takiego zachowania (stąd rozumiał irytacje nauczyciela), ale z drugiej.. zawsze chciał mieć taką łatwość w wyrażaniu emocji. Niestety u niego przejawiała się nieco inaczej. Dziwnie poczuł się, słysząc wypowiedzi innych uczniów. Nie posiadał jakiś specjalnych talentów oratorskich, ale w tym towarzystwie wydawało mu się, że wraz z nauczycielem są jakimiś przednimi mówcami. No, przynajmniej profesor. O tyle, o ile. Trzeba w końcu mieć gadane, jakąkolwiek, żeby zostać nauczycielem, jakby nie patrzeć. Nie miał dość dużo czasu na rozmyślanie, bowiem już mieli ustawiać się w pary i ćwiczyć zaklęcia. A więc w końcu coś, czego szczerze mówiąc się spodziewał. Profesor Ramirez wytypował go do pary z jakąś dziewczyną. Cóż.. Jeśli trafi, a ona się nie zablokuje będzie musiał ją przeprosić. Jeśli w ogóle trafi. A to będzie cud. „Everte statum”. Znał je. Nie było zbyt trudne. Ciekawe, czy i na wilkołaka działało z taką siłą, jak na człowieka? Gdzieś usłyszał, że zaklęcia podobnego, do tego typu, zależą od kilku czynników. Jednym z nich jest moc rzucającego, a drugim masa celu. W to drugie nie mógł uwierzyć. Przecież.. To magia, nie? Dobra, dość tej filozofii. Dziewczyna już chyba jest gotowa. Nie pozostało nic innego, jak zamachnąć się i.. – Everte Statum!–No właśnie. Rzucić zaklęcie.
Elijahę ogarnęła nagła senność. Było to u niego czymś jak najbardziej normalnym. Prawdopodobnie gdyby teraz położył się do łóżka to nie zasnąłbym. Nie zmieniało to faktu, że przyjemnie byłoby teraz poleżeć i popatrzeć w sufit. Należało jednak zająć się lekcją i wymyślonym dla nich ćwiczeniem. Chłopak wstał z miejsca zostawiając swoje przybory na biurku. Rozejrzał się po klasie w poszukiwaniu przydzielonej sobie dziewczyny. Ślizgonka. Gdy wszyscy zaczęli się ustawiać, chłopak przemknął tylko między nimi i ustawił się naprzeciwko swojego przeciwnika. W końcu praktyczna lekcja. Zwykłe Everte Statum ale zawsze coś. Moglibyśmy nauczyć się czegoś nowego zamiast ćwiczyć to co już znamy. Tiffany rzucił zaklęcie jeszcze zanim Francuz zdążył wyciągnąć różdżkę. Właściwie, wyszedł z tego jeden płynny ruch. Wyciąganie różdżki i od razu zaklęcie. -Protego
Jak zwykle jemu się musi dostawać. Bo co? Bo potrafi wyrazić swoje zdanie? Co z tego, że nauczyciel za nim nie przepadał. Powinien zachować odrobinę dystansu i traktować go jak innych uczniów. Nie każdy musiał podzielać swoje poglądy. Całe szczęście, że już po chwili przeszedł do wyjaśniania lekcji. Rozejrzał się po sali i podszedł do jednej z wolnych osób. Chyba to musiała być jego para. Uśmiechnął się stonowanie i wyciągnął różdżkę. Słyszał jak niektórzy zaczęli już rzucać zaklęcia. Wyciągnął prawą rękę z różdźką w dłoni i machnął w sposób jaki pokazał im nauczyciel. - Everte Statum. - powiedział mocno, ale spokojnie. Ciekawe co ma to w ogóle dać?
Wywrócił oczyma. Miał wstać i zacząć się pojedynkować? I to jeszcze z Elsie? No proszę was... Nie żeby uważał, że to naprawdę zły dobór pary... Po prostu nie chciał tego robić z nią. Podniósł swój tyłek i jak zawsze, ociągając się stanął gdzieś naprzeciw dziewczyny. I po co to wszystko było? Co on tak właściwie robi na tych zajęciach? Nie było go w przedziale... I te informacje, nie interesowały go też za bardzo. Więc czemu? Oto jest pytanie. Zapewne później jedynie by się go czepiali... Znowu. Rutyna. A on i tak by się tym nie przejął, bo tak naprawdę nie było czym. Różdżka już dawno znalazła się w jego dłoniach, gdyż wcześniej bawił się nią pod ławką. Spojrzał na dziewczynę ale tylko przelotnie. Różdżka w górę, teraz tylko czekał na jej ruch. I proszę, zapewne wszystko wcześniej ładnie przemyślała i w końcu się odważyła. Odbił zaklęcia jednym machnięciem różdżki, wymawiając to proste obronne zaklęcie. -Protego.- Zero agresji... Tak?
Słysząc opowieści innych uczniów, Kira zastanawiała się, czy nie powinna jednak przekonać rodziców, by nie odwozili jej z Londynu do domu, tylko pozwolili pojechać do szkoły pociągiem. Kiedyś była bowiem bardzo strachliwym dzieckiem, ale wydarzenia, które miały miejsce przed otrzymaniem listu z Hogwartu, uodporniły dziewczynę na wiele rzeczy, w tym na ból i poczucie zagrożenia. Tak to już jest, gdy każdego dnia było się torturowanym przez tych, którzy mieli się tobą opiekować. Może więc Kira dałaby rade, obronić choć jedna osobę przez lunarnymi? Na razie się tego nie dowie, lecz jeśli wilkołaki jeszcze raz zaatakują zamek lub jego okolice, na pewno będzie gotowa do walki. Zwłaszcza, że nauczyciele wzięli się za szkolenie uczniów w tym temacie. Słysząc polecenie profesora, Gryfonka stanęła przed przydzieloną partnerką do treningu, zachowując odpowiednia odległość na rzucanie zaklęć. Była zdeterminowana do ćwiczeń, jednak widząc emocje, jakie malowały się na twarzy stojącej przed nią Puchonki, przez chwilę zastanawiała się, czy miała ona jakieś przykre, albo wręcz tragiczne doświadczenia z lunarnymi. Może po lekcji zamieni z nią o tym delikatnie słówko? A gdy zajdzie taka konieczność, pocieszy... Z zamyślenia wyrwało jednak Kirę to, że Puchonka zaczęła szykować się do ataku. Dziewczyna szybko oczyściła więc swój umysł z prawie wszystkich myśli, zostawiając tylko tą jedna, dotyczącą lekcji i treningu. Gdy jej przeciwniczka rzuciła zaklęcie, Kira skupiła się na energii, przepływającej przez różdżkę i ostro wypowiedziała słowa zaklęcia obronnego, kierując je w stronę różdżki Puchonki, z której poleciało zaklęcie ofensywne. - Protego!- Po wykrzyknięciu tego słowa, z różdżki Gryfonki wystrzelił strumień energii, który przeistoczył się w półprzezroczysta barierę ochronną. Lecz czy wytrzyma ona atak? tego nigdy nie można być pewną.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde i jej szczęście. Nie cierpi Ślizgonów, a akurat z jednym z nich musiała być w parze. Poczuła ukłucie buntu, chociaż wiedziała, że to nie ma większego znaczenia, z kim będzie ćwiczyła te zaklęcia. Podeszła do Matta i skinęła mu głową, wyciągając z zanadrza swoją różdżkę. Prawdę mówiąc żałowała trochę, że nie trafiła do pary z Grace, ale nauczyciele chyba zawsze próbowali "pogodzić" zwaśnione domy umieszczając ich przedstawicieli w parach podczas lekcji. Dla Isolde były to idiotyczne próby, które nie prowadziły do niczego oprócz zaognienia potencjalnych konfliktów. Kiedy Matt rzucił zaklęcie, zawołała Protego, mając nadzieję, że zaklęcie okaże się skuteczne, że rzuciła je we właściwy sposób, że nie zdekoncentrowała się... nie lubiła, kiedy coś jej nie wychodziło publicznie. Strasznie działało jej to na ambicje.
Matt nie czekając na reakcję przeciwniczki zerwał się z miejsca. Przypomniał sobie, że ma bardzo ważną sprawe do załatwienia. Przecież nie ma pięciu lat, że nie może opuścić sobie lekcji teraz. Jako student nikt mu nie kazywał się uczyć. Rozejrzał się dookoła i przyspieszył kroku. Powiedział krótkie - Przepraszam, muszę szybko wyjść. - w stronę nauczyciela i wybiegł z sali. Miał nadzieję, że nikt mu nie będzie miał tego za złe. A ewentualny szlaban tylko go zirytuje. Co ich to obchodzi co studenci mają na swoje usprawiedliwienie?
z/t sorry za krótki post, śpieszyłem się przed Charlotte XD
Marco Ramirez
Wiek : 37
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Marco wcale nie spodziewał się, żeby tak proste zaklęcie wywołało u jego uczniów jakiekolwiek okrzyki radości. Znakomita większość leniwie wstała z ławek i czarowała tak, jak gdyby ktoś przed chwilą wyrwał ich z głębokiego snu i kazał odrabiać mugolską pracę domową. Niestety, od podstaw zawsze trzeba zaczynać, bo jak sama nazwa wskazuje, to one będą się powtarzały w kółko podczas nauki bardziej zaawansowanych technik. Ale jak widać, kilku uczniów dalej miało braki w edukacji. Że też inni nauczyciele OPCM'u nie dopilnowali tak ważnych szczegółów! No ale nic, przejdźmy do tego, jak poszło każdej parze. Ambroge całkiem poważnie podszedł do swojego zadania, wykonując zaklęcie zanim Grace zdążyła podnieść swoją różdżkę do góry. Oj Piętaszku, będziesz musiał trochę się naprzepraszać, bo dziewczyna poleciała z dużą siłą w tył, co spowodowało jej uderzenie o ścianę. Całe szczęście nie było to nic mocnego, bo Ramirez w niemalże ostatniej chwili użył zaklęcia, które spowolniło jej lot. Mężczyzna spojrzał na Piątka uspokajająco, podnosząc tylko kciuk w górę. Bo przecież jakoś go trzeba było pochwalić, prawda? Następna była Tiffany, która chłopakowi z cholernie trudnym do odmienienia imieniem zgotowała podobny los. Tutaj jednak akcja wyglądała trochę lepiej. Elijah co prawda zdążył wyjąć różdżkę, już nawet wykonał potrzebny ruch, jednak zaklęcie dziewczyny w tym momencie było już wyprowadzone. Krukon również zaliczył spotkanie ze ścianą - na jego szczęście, również zamortyzowane. (Zakładam sobie, że każda para robiła to po kolei, żeby nikt tutaj nie wylądował z urazem głowy) Potem przyszła pora na Matta i Isolde. Tu było dosyć dziwnie, bo Ślizgon stwierdził, że musi gdzieś nagle wyjść. Brazylijczyk patrzył na niego przez dłuższą chwilę, po czym przeniósł wzrok na Isolde. Cóż, coś trzeba było zrobić, więc mężczyzna sam rzucił zaklęcie. Oczywiście dopilnował, żeby Gryfonka miała szansę je zablokować i nawet nie zdziwił go fakt, że jej się udało. Elsie zaś trochę zaspała, ponieważ jej czarowanie wyglądało na zdecydowanie zbyt opieszałe. Anthony nie miał najmniejszego kłopotu z blokowaniem. Marco powiedział, że dziewczyna musi to zwyczajnie przećwiczyć. Następna uczennica, Bonnie - chociaż dała swojemu gniewowi przejąć kontrolę nad umysłem - wykonała prawie wzorowe Everte. Kira miała małe szanse, tak więc walnęła o ścianę trochę mocniej niż reszta. Tutaj Ramirez nie spodziewał się aż takiej siły. Całe szczęście zostanie z tego najwyżej siniak. Geralt nie dał Slytherinowi najmniejszego powodu do dumy. Zaklęcie nawet nie wyleciało z jego różdżki, a Curtis nie miała czego blokować, chociaż jej bariera czekała w gotowości. Nauczyciel spojrzał na niego znacząco i przeszedł do ostatniej pary. Alan bez mrugnięcia okiem wysłał Ślizgona w powietrze. Marco pokiwał sam do siebie głową i klasnął głośno w dłonie. - Dobra, zamieńcie się teraz. Panno Bloodsworth, dołącz do pana Howetta. - powiedział, kiedy ujrzał kolejnego Ślizgona wychodzącego z sali (NPC). Będzie im trzeba w końcu odjąć jakieś punkty.
Zasady te same, teraz tylko zamieniają się role w parach. Dla jasności w parze Anala, teraz atakuje Isolde.
Au.. – Powiedział, widząc dziewczynę, która leciała w stronę ściany. Szczęśliwie nad wszystkim panował nauczyciel. No i nic się nikomu nie stało.. Znaczy, walnęła o ścianę, coś tam tam zaklęła pod nosem. Szczęśliwie jednak obyło się bez większych urazów. – Przepraszam! – rzucił do dziewczyny, uśmiechając się blado. – Liczę na, że zrobisz ze mną to samo! – dodał, próbując jakoś zmotywować dziewczynę. Oczywiście miał nadzieję, że zdąży wyprowadzić zaklęcie. Trochę mu było głupio z tego powodu, ale widząc nauczyciela, który wyraźnie go pochwalił, nabrał pewności siebie. Zaczął sobie tłumaczyć te sytuacje tak, jak tłumaczyli to jego prześladowcy. Musisz być szybki i wyprowadzić zaklęcie, zanim zrobi to przeciwnik. Inaczej jesteś zwyczajnie do niczego. Prawda, pewnie przy spotkaniu oko w oko z Wilkołakiem będzie się z dziesięć razy zastanawiał.. No, ale póki co było dobrze! I to się liczyło! Przyjrzał się innym parom. Udawało się na ogół. Ze zmiennym szczęściem. Wszystko zależało od tego, na kogo akurat się patrzyło. Zaciekawiła go sprawa, która wezwała Matta. Cóż.. Zapewne chodziło o coś ważnego. A może właśnie niekoniecznie? W sumie, to nauczyciel trochę go zdenerwował. On go niby też, ale.. Chłopak, patrząc na pozostałych, począł się zastanawiać, jak można było dołączyć do Lunarnych? Ciekawy był, czy w szkole był jakiś nauczyciel, który jakoś wybitnie się wmieszał w konflikt z Lunarnymi. Może Ramirez był tym człowiekiem? Nie, to głupie. Gość dba o to, żeby nikt więcej jakoś specjalnie nie ucierpiał, to zaraz musi być związany z jakimś ruchem oporu? To głupie! Szybko jednak musiał wrócić na ziemię. Dlaczego? Bo dziewczyna, która poprzednim razem wylądowała na ścianie chciała zapewne się zemścić. A teraz to on się bronił. Zatem.. – Protego! – rzucił, widząc, że skończyła swoje zaklęcie.
Alan Howett
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Ach, ten Alan! Wsłuchiwał się w każde kolejne słowo Ramireza, a był tak uważny być może dlatego, że nie miał nawet do kogo się odezwać. Pewnie zaraz wziąłby w obroty jakąś dziewuszkę i zagadał, ale jakoś nie miał na to ochoty. Tak więc zachowywał względny spokój, a zaczął kręcić się niespokojnie w miejscu dopiero, kiedy profesor (nie sądzicie, że dziwnie to słowo brzmi w odniesieniu do Ramireza?) poinformował, jakim zaklęciem będą zajmować się dzisiejszego dnia. Everte Statum? Łatwizna! Zaraz wysadzi w powietrze tego ślizgona, którego dostał do pary! Spojrzał na kilka innych par. Jednym z nich wiodło się lepiej, innym gorzej, ale on bez wahania uniósł różdżkę w stronę chłopaka, wypowiedział formułkę zaklęcia i z satysfakcją patrzył, jak ten szybuje kilka metrów nad ziemię. Odrzuciło go, czyli Howettowi się powiodło. Znakomicie! W następnej próbie przydzielono mu Isolde. Uśmiechnął się do niej swoim uśmieszkiem numer trzy, czyli tym figlarnym. Mogłabym napisać, że był to uśmieszek numer sześćset osiemdziesiąt dwa, ale w przeciwieństwie do większości światowych amantów, on nie posiadał ich aż tylu. BIEDACZEK. Och, ale miał również powody do radości! Taka urocza partnerka mu się trafiła! Nic, tylko się cieszyć. Na razie jednak postanowił odpuścić sobie komentarze i zostawić je na później, a skupić się na tym, aby zablokować jej zaklęcie.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Ślizgoni. Nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać, a przecież to była wyjątkowo ważna lekcja! Matt po prostu wyszedł, zostawiając Isolde z niezbyt mądrą miną, wyrażającą zaskoczenie. Właściwie może to i lepiej, bo chłopaka zastąpił sam nauczyciel, który z pewnością da jej większe pole do popisu. Z zadowoleniem stwierdziła fakt, że udało jej się odbić zaklęcie. Oczywiście, była pewna, że Marco nie zaatakował ze zwykłą szybkością, ale nie podejrzewała też, by dał jej specjalne fory. Akurat w tej chwili do sali wszedł Alan. Cóż, nie byli bliskimi znajomymi, nie darzyli się serdeczną przyjaźnią, ale właściwie nic do siebie nie mieli i utrzymywali poprawne stosunki towarzyskie. Uśmiechnęła się do niego z czymś na kształt ulgi, gdy Ramirez przydzielił Alana na jej partnera. Przynajmniej nie musiała zżymać się w duchu, że musi być w parze ze Ślizgonem. Zanim rzuciła zaklęcie, posłała chłopakowi jeszcze jeden ciepły uśmiech, dochodząc do wniosku, że wszystko całkiem zgrabnie wyszło, prawda? - Everte Statum- powiedziała, celując różdżką w Gryfona i mając cichą nadzieję, że ten zdąży się zasłonić zaklęciem. W końcu nie lubiła wysadzać w powietrze swoich znajomych.
Chłopak z cholernie trudnym do odmienienia imieniem poczuł ulgę gdy jego uderzenie zostało zamortyzowane. Wystarczy urazów głowy na ten miesiąc. Statystyka została wyrobiona. Poprzedni mógł pozbawić go życia gdyby napastnik postanowił zaatakować silniejszym zaklęciem gdy Elijah żył swoim psychodelicznym snem na jawie. Musze być bardziej czujny. Już dwie osoby zginęły -i to tylko w pociągu. Swoją drogą... jak można rozcinać kogoś mugolskimi narzędziami i myśleć, że się go ratuje?! Tymczasem role się odwróciły i to Francuz miał zaatakować. Wrócił na poprzednią pozycję (sprzed ataku Tiffany). Dziewczyna wiedziała, że Elijah zaraz zaatakuje więc powinna być już gotowa do obrony. Jeśli nie... to szkoda. -Everte Statum -rzucił zaklęcie trzymając różdżkę jak Lord Voldemort.
Zaklęcie udało mi się. Chłopak poleciał na ścianę do tyłu i na szczęście profesor zamortyzował upadek. Wystarczy tych wypadków. Teraz to Elijah miał zaatakować. Francuz stanął na przeciw Tiff. Była przygotowana przecież dopiero co rzucała zaklęcie. Tiffany, módl się żebyś odparowała to zaklęcie! Nie chciała być przygłupem co nie potrafi się bronić tylko atakować. Wyciągnęła różdżkę. Chłopak rzucił zaklęcie. - Protego!
To było do przewidzenia... Kira zbyt zagłębiła się w rozmyślaniu i to osłabiło jej zaklęcie. Upadek jednak, choć wyglądał najgorzej ze wszystkich pozostałych, aż tak bardzo nie bolał, co nie zrobiło na dziewczynie wielkiego wrażenia i z uśmiechem na ustach pomasowała uderzone miejsce, po czym wstała z podłogi. - Lot fajny, tylko nad lądowaniem muszę popracować.- zażartowała, stając przed Puchonką. Przed rzuceniem zaklęcia, udawała jeszcze, że otrzepuje ubrania z kurzu, by wykorzystać element zaskoczenia wobec przeciwniczki, bowiem w jednaj chwili uniosła trzymana w dłoni różdżkę i błyskawicznie wykonała gest walenia biczem. - Everte Statum!- Wykrzyknęła zaklęcie, wpajając w to całą swoją wściekłość na lunarnych, którą tłamsiła w sobie przez wakacje.
"Ok. Jednak troszkę przesadziałam" pomyślała. Puchonka nie chciała aż takiego efektu. Poważnie powinnna popracowac nad emocjami, bo jeszcze wyśle Gryfonkę na cmentarz. Na całe szczęście Kira przeżyła. A gdy ta podniosła się z podłogi, Bonnie posłała jej ciche "Wybacz". Naprawde się przejeła. Jednak wyglądało na to, że Kira nie wzieła tego do siebie. Nawet trochę pożartowała. I wtedy nagle strzeliła jak z bicza zaklęciem w stronę Bonnie, wcześniej udając, że otrzepuje jeszcze kurz z ubrania, co lekko zmyliło Gardener'ównę. Ta jednak nie straciła równowagi. Szybko wymierzyła różdżkę przed siebie i w pełnej koncentracji krzyknęła: - Protego!
Marco Ramirez
Wiek : 37
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Ramirez obserwował wszystkich uczniów uważnie, próbując odczytywać z ich twarzy wszelkie emocje, jakie mogły nimi kierować. Po ataku Bonnie zdał sobie sprawę, że musi takich szczegółów bardziej pilnować. Prawdę mówiąc, zmyliło go ich pierwotne podejście - nie sądził, że ktoś pod wpływem gniewu wyczaruje tak silne Everte Statum. Nadszedł jednak czas na zamianę ról, a tym samym na obserwację ataków w wykonaniu pozostałych czarodziei. Marco miał cichą nadzieję że ci, którzy się porządnie obronili, nie mieli na to szansy tylko dlatego, że to atakującym nie wyszło. Tak więc od początku! Ambroge zdawał się odpłynąć na chwilę w objęcia swoich własnych myśli, ale najwidoczniej nie przeszkadzało mu to w wyczarowaniu porządnej bariery, która wytrzymała uderzenie zaklęcia wyprowadzonego przez Grace. W przypadku Tiffany i chłopaka o naprawdę trudnym do odmienienia imieniu (no wybacz, będę musiała tak pisać przez jakiś czas xD) było podobnie. Elijah co prawda wykonał wszystko poprawnie, ale Tiff była dla niego ciut za szybka. Później przyszła pora na Anthony'ego, który chyba zbytnio chełpił się swoim ostatnim sukcesem, bowiem Elsie nie musiała nawet wyczarowywać bariery - jego zaklęcie się wcale nie udało. Jeśli zaś chodzi o Bonnie i Kirę, to element zaskoczenia wykorzystany przez Gryfonkę bardzo spodobał się Brazylijczykowi, co było widać po nikłym, ciężkim do powstrzymania uśmiechu. Jak łatwo się domyślić, Bonnie poleciała do tyłu, a Marco musiał ją ratować swoim zaklęciem. Panna Volarlberg, podobnie jak Piątek w poprzedniej kolejce, została nagrodzona gestem kciuka w górę. Następni byli Geralt i Curtis. Po ostatnim popisie Ślizgona, profesora (rzeczywiście dziwne w odniesieniu do Ramireza) nie zdziwiło nawet, że musiał go teraz ratować przed spotkaniem trzeciego stopnia ze ścianą. Juvinall nawet niespecjalnie przyłożyła się do zaklęcia. - Panie Lou, proszę porządnie przećwiczyć Everte Statum oraz Protego. Na następnej lekcji pokaże mi pan, jak wspaniale mu wychodzą, albo Slytherin straci dziesięć punktów. To samo odnosi się do pana Robertsa. - powiedział Ramirez, pokazując następnie dłonią aby ostatnia para zaczęła czarować. Isolde trafiła najwidoczniej na równego sobie. Zaczarowała praktycznie idealnie, ale Alan miał łeb na karku (co dziwne, bo znając go to pewnie wpatrywałby się w Isolde próbując ją oczarować uśmieszkiem) i odbił je swoim Protego. Krótka pochwała poleciała w stronę obojga, a sam nauczyciel postanowił przejść do dalszego nauczania. - Okej, teraz następny scenariusz. Użyliście Everte Statum, ale albo nie trafiliście, albo wilkołak jest naprawdę zdeterminowany i dalej napiera. W tej sytuacji albo... dajecie się rozszarpać na strzępy, albo kontynuujecie próby obrony. Zakładam, że będziecie chcieli przeżyć, dlatego teraz zajmiemy się zaklęciem Conjunctivitis. - powiedział, wykonując potrzebny gest, tak jak ostatnim razem. - Lewa strona oślepia, prawa się broni. - dodał, pokazując dłonią żeby zaczynali.
Tym razem nawet nie musiałam używać Protego, bo Anthony'emu w ogóle nie wyszło zaklęcie. Zaśmiałam się cicho pod nosem, chociaż wcale nie byłam lepsza, mi też nie specjalnie wyszło. Może z kolejnym będzie lepiej? Tym razem mieliśmy użyć Conjunctivitis'a. Było to zaklęcie oślepiające, które działało na olbrzymy, smoki czy trole tak samo, jak na ludzi Drętwota. Bardzo przydatne, kiedy spotka się takie stworzenie. Profesor miał racje, raczej nikt nie chciał zginąć z łap potwora. Przyjrzałam się dokładnie profesorowi jak wykonuje to zaklęcie, a następnie przećwiczyłam ruch ręką, coby nie było, że zaklęcie wypowiadam dobrze, a ręką ruszyć nie potrafię. Kiedy byłam już gotowa, krzyknęłam: - Conjunctivitis! - zrobiłam odpowiedni ruch różdżką.
Tym razem chłopak o trudnym do odmienienia imieniu (patrz podpis; specjalnie dla ciebie xD) postanowił wytworzyć tarczę ochronną jeszcze zanim Tiffany zaatakuje. Tak też zrobił. -Protego -użył zaklęcia. Zaczął się zastanawiać ile jeszcze zaklęć będą ćwiczyć. Mogli by powtórzyć całą książkę ale czy to by coś zmieniło. Zmarła uczennica i jej towarzysze podróży z pewnością znały silne czary a i tak nie były w stanie się obronić. Do walki z Lunarnymi potrzeba im czegoś więcej niż tylko zaklęć. Hmm... może więcej praktyki. Chłopak sam zaczął się gubić w swoich myślach, postanowieniach i stanowiskach. Zmieńmy temat. Interesujące było to kiedy rozpoczną się pierwsze mecze Quidditcha -zarówno te między Domami jak i szkołami. Dawno nie grałem. Bardzo dawno. Może w tym sezonie wejdę na boisko albo nawet złapię znicz... Głowę zajęły mu jakieś głupie przemyślenia i gdybania ale natychmiast wrócił do tego co było aktualnie najważniejsze -tarcza, lekcja, pojedynek.
Chyba mu się udało. W końcu zablokował zaklęcie, no a wcześniej jego Everte Statum omal nie połamało dziewczyny na wskutek uderzenia o ścianę. No, ale nie chwalmy dnia przed zachodem Słońca. Przecież nauczyciel podyktował dopiero drugie zaklęcie. A coś miał takie przeczucie, że podczas tych zajęć pozna jeszcze co najmniej kilka.. Conjuctivus, co? O tym zaklęciu tylko słyszał akurat. Podobno kiedyś uratowało jego matce życie. Akurat ktoś tam ją napadł. Chciał jej intymnej własności.. No, a ona oślepiła napastnika i uciekła, zostawiając go tam. Jak ta magia ratuje życie. Całe szczęście mężczyzna, który odważył się podnieść rękę na matkę Piątka, także dzierżył w dłoni różdżkę, więc nie było z tym żadnego problemu. Dobrze mu szło podczas tej lekcji. Zaklęcia na szczęście nie były trudne. A może to nie zaklęcia, tylko jego uwaga na lekcji? Tak. Dużo wiązało się jak widać, z jego zamiarami. W końcu obiecał sobie opanować wszystkie niezbędne zaklęcia, które mogłyby zatrzymać Wilkołaka. Nie chciał w końcu dopuścić do śmierci kogokolwiek. A już tym bardziej Elsie, czy innych bliskich mu osób, które ucząc się w Hogwarcie były na te ataki szczególnie narażone. Póki co Lunarni nie zaatakowali. Póki co.. Ale niczego nie można być pewnym. Natomiast frekwencja uczniów, (dość duża, ale po wydarzeniach w Pociągu i zdjętych przedziałach wiekowych spodziewał się więcej), świadczyła tylko o tym, że wszyscy zapomnieli już o tym, co się wydarzyło tamtego feralnego dnia. Skupił się jednak na zadaniu, jakim było rzucenie zaklęcia, tak by przeciwnik nie zdołał się obronić. Zamachnął się więc i o mało nie wykrzyczał tych magicznych słów. Wszystko ze złości. Na tych nierozsądnych uczniaków, którzy w razie kolejnego ataku będą tylko umierać ze strachu, albo ginąć..
Conjunctivitis. Zaklęcie oślepiające. Bardzo przydatne na różne stwory. Było dość proste, więc Tiffany spaliłaby się ze wstydu, gdyby jej się nie udało. Stanęła na przeciw chłopaka gotowa rzucić zaklęcie. Jakoś nie wiedząc czemu atakowanie Krukona sprawiało satysfakcje. Zamierzała dopiec Chłopakowi, Z Trudnym Do Odmienienia Imieniem (już na zawsze nim pozostaniesz xd Będziesz jak Harry Potter, ale zamiast Chłopca, Który Przeżył jest Chłopiec, Z Trudnym Do Odmienienia Imieniem XD) Zanim jednak zdążyła nawet podnieść różdżkę, Elijah rzucił już zaklęcie tarczy. - Serio? - Podniosła lewą brew i popatrzyła lekko zdziwiona na chłopaka. Stała i czekała aż zaklęcie tarczy zniknie. Bo co innego miała zrobić? Gdy zaklęcie tarczy znikło, dziewczyna udała ,że patrzy się gdzieś indziej. Nie mogła być gorsza i tak samo chciała zdziwić przeciwnika. Udało się jej, bo Elijah powiódł za jej wzrokiem i spojrzał na okno. Tiffany nie czekała. - Conjunctivitis! - Szybko wykonała ruch różdżką i wypowiedziała zaklęcie.
Niee... to wcale nie było oczywiste, że Tiffany czekała aż tarcza opadnie. Jakby nie mogła uderzyć zaklęciem w tarczę i spróbować przebić się przez nią? Chłopak podniósł różdżkę. Niech ta tarcza już opada, wtedy będą mogli ruszyć dalej. Może ja mam się jeszcze odwrócić żebyś w końcu zaatakowała? Chłopak zaczął machać różdżką w prawo i w lewo czekając aż jego tarcza opadnie. Sam jej nie wycofałby. Opadła. Do dobrze, kochanie. Pomogę ci trochę. Odwrócił wzrok w stronę okna ale bardziej skupiał się na Tiff, którą widział kątem oka, niż na tym co było na zewnątrz. Dostrzegł jakiś ruch i błysk. Zaatakowała. -Protego -rzucił zaklęcia tarczy, wymawiając formułkę jak to już była rutyna.
No i niestety(a może stety) zaklęcie Bonnie nie zadziałało i w ten cudowny sposób udeżyła o scianę. Ramirez w sumie spowolnił lot, ale jednak bolało. Właściwie to jej się to należało. Dosyć mocno pokiereszowała Kire, bardzo mocno. Może to poczucie winy sprawiło, że tarcza osłabła. Nieważne, rachunki wyrównane. Teraz trzeba się brać za następne zaklęcie. "Conjunctivitis... Boże, pierwsze słyszę" pomyślała, lekko przerażona. Uda się czy się nie uda, oto jest pytanie! Po chwili namysłów Puchonka w koncu wzięła się w garść, stanęła na przeciwko Kiry, wymierzyła różdżkę i krzyknęła. - Conjunctivitis!
Ucieszyła się, gdy jej zaklęcie nie zadziałało z taka siłą jak te Puchonki. Mimo to, profesor i tak musiał ratować dziewczynę przed upadkiem, by nie nabiła sobie guza. - Sorki. Ale teraz będziesz mi mogła oddać- Uśmiechnęła się do przeciwniczki, mocno trzymając w dłoni różdżkę. Gdy dostrzegła znak uznania od nauczyciela, kiwnęła mu jedynie nieznacznie głową i powróciła do ćwiczeń. Teraz pora na zaklęcie oślepiające? Jest ono długie i trudne do wymówienia, lecz gdy się je najpierw powie w myślach, by dokładnie poznać budowę każdej sylaby, to może pójść całkiem dobrze już za pierwszym razem. Po za tym, tworząc słabe Protego, Gryfonka nie ryzykuje wiele. To prawie tak samo, jakby ktoś jej zawiązał chustę na oczach. A z tego, co zauważyła, po uderzeniu Kiry w ścianę, Puchonka chyba się trochę uspokoiła. Nie wyglądała ju na tak wściekłą jak na początku zajęć. No cóż, trzeba było jednak wykonać polecenie profesora i choć spróbować sparować zaklęcie. Więc w tej samej chwili, kiedy przeciwniczka próbowała wystrzelić w stronę Kiry zaklęcie oślepiające, ta jak najszybciej postarała się wyczarować tarczę ochronną. - Protego!
Alan Howett
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Alan natomiast, w przeciwieństwie do Isoldy, bardzo lubił wysadzać w powietrze swoich znajomych! Nie robił jednak tego zbyt często, bo jeszcze spodobałoby mu się to zanadto i używałby zaklęcia Everte Statum bez przerwy, a przecież musi mieć jeszcze czas na spanie, jedzenie, imprezy i Jude. A tak naprawdę ma za dobre serduszko na to, aby dręczyć ich w tak perfidny sposób. Po pewnym czasie mogłoby przecież stać się to męczące, nieprawdaż? I on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Och, zobaczcie, jaki on wspaniałomyślny! - Pięknie, Bloodworth! - pochwalił dziewczynę, kiedy ta rzuciła formułkę. Doprawdy, powinna częściej kochać się z Marcelem, bo wychodzi jej to na dobre. - Ale do mnie jeszcze trochę ci brakuje. Powiedział to ze smutkiem w głosie, udawanym oczywiście, ale zaraz się rozchmurzył i pomachał jej wesolutko. Chwilę później oboje otrzymali pochwałę od Ramireza, a on mało nie pękł z dumy. Wszyscy ci, którym nie wyszło, najwyraźniej nie mają tego czegoś, co ma w sobie on. Ha, powinni bardziej się przyłożyć, ale co im będzie mówił. Nie każdy został obdarowany przez matkę naturę taką zajebistością! Ale już dobrze, nie róbmy z niego narcyza, bo szybko o tej swojej zajebistości zapomniał, wszak czekało na nich kolejne zaklęcie. I trzeba przyznać, zachowywał się naprawdę w porządku, bo mógł przecież zachować się jak zwykle i pouczać wszystkich dookoła, czy też być zupełnie pewien, że i z tym sobie poradzi. A przecież pewien nie był i to było wyraźnie widać, jako że nigdy specjalnie dobrze ów zaklęcie mu nie wychodziło. - Okej, oślepiam cię pierwszy. To znaczy nie oślepiam, tylko próbuję, a ty blokujesz - poprawił się zaraz i przewrócił oczami. A potem uniósł wysoko różdżkę i ryknął: - Conjunctivitis!