Jest to jedno z wyjątkowych pomieszczeń Hogwartu. Jeśli przyjdziesz tu zimą, możesz mieć... lato! Jego wyjątkowość polega na tym, że - używając odpowiedniego zaklęcia - można zmienić porę roku. Na ścianie, naprzeciw wejścia, wypisane są cztery czary, każdy dotyczący innej pory roku.
Ver factus - wiosna Aestate Fieri - lato Autumno Fieri - jesień Hieme Fieri – zima
Rzucone odpowiednio zaklęcie zmienią pogodę na charakterystyczną dla danej pory roku. Zimą może spaść śnieg, jesienią drzewa zgubią liście, wiosną zrobi się cieplej i zaczną kwitnąć kwiaty, a latem będzie upał. Oczywiście można też trafić na burze, zamiecie, deszcze, gradobicia... Wszystko zależy od szczęścia! Warto jednak spróbować, jeśli z utęsknieniem czeka się na ulubioną ćwiartkę roku.
Matta zdziwiła reakcja dziewczyny. Jak to szło? Kobieta zmienną jest? Może nagle zachciało jej się wyjść i przestać rozmawiać z ślizgonem? Bo w końcu przecież nie ma nic złego w odrobinie dokuczania, prawda? Powinna wiedzieć, że ostatnią rzeczą, jaką chciał byłoby jej odejście. Mimo wszystko podniósł się i usiadł, krzyżując nogi. Jedną dłonią uchwycił jej dłoń i zaczął masować wewnętrzną stronę.
- Czemu to robię? Bo Cię lubie, chyba tak. Mam problem z określaniem własnych celów. - powiedział chłopak uśmiechając się od ucha do ucha. Powinna wystarczyć jej taka odpowiedź. Miał nadzieję, że zrozumie go na tyle, żeby nie musieli drążyć dalej tego tematu, bo czuł się bardzo niezręcznie i najchętniej nie mówiłby nic, tylko cieszył się tymi chwilami, które właśnie napawały go niezwykłym szczęście, którego chyba nie zazna już nigdy więcej. Ale mimo wszystko, czy robił właściwie? Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował zwykły człowiek jest nieszczęśliwa miłość. Ale czy nie trzeba aby dać sobie szansy? Podobno każdy na taką zasługuję, więc co w tym złego?
Dziewczyna nie miała najmniejszego pojęcia, że Matt nie chce jej teraz zostawiać. Pewność siebie, to ostatnia rzecz, jaka ją charakteryzuje. Nie bez powodu jest puchonką. Co prawda kiedyś taka nie była... ale ślizgonki typu Saunders, Lavoisier, skutecznie wybiły jej z głowy jakiekolwiek próby uważania siebie za godną uwagi. Gdy chłopak wziął jej dłoń i zaczął głaskać, dziewczyna posłała mu jednak delikatny uśmiech. Gdy zaś bezpośrednio przyznał, że ją lubi, zrobiło jej się jakoś tak cieplej. - Każdy ma, ale dobrze, że potrafisz się do tego przyznać - powiedziała, nieco bardziej ośmielona. Powiedział to. Powiedział, że ją lubi. Gdy uśmiechnął się od ucha do ucha, Lafealle zauważyła, że ten jest jeszcze przystojniejszy. Fran nie widziała niczego złego w dawaniu sobie szansy, ale co innego próbować być ze sobą, a co innego dać się omotać doświadczonemu we flircie ślizgonowi. Spojrzała mu w oczy, po czym przysunęła się do niego, opierając ufnie głowę na jego klatce piersiowej. Dlaczego wciąż jest tak blisko niego, nie mając najmniejszego pojęcia, jak to wszystko się skończy? Nie ma pewności, że jutro, gdy zobaczą się na zajęciach... ten nie będzie udawał jakby, jakoby nic się między nimi nie działo.
Co jak co, ale Matt nie spodziewał się takiej reakcji ze strony dziewczyny. Bez zastanowienia sięgnął ku jej włosom. Lubił bawić się włosami, chociaż zazwyczaj swoimi. Może nie będzie miała nic przeciwko? Miał jednak pewne obawy, czy to nie zbliży ich zanadto do siebie. W końcu mimo wszystko obawiał się tego, jak to wszystko mogłoby się skończyć. Czując na klatce głowę Francesci postanowił się położyć w takiej pozycji, żeby leżała na krzyż do niego, opierając się o jego klatkę piersiową. Niewygodnie było mu siedzieć w poprzedniej pozycji.
- Ty też powinnaś potrafić się przyznawać. - powiedział tajemniczo chłopak chichocząc. Musiał przyznać, że jej włosy były bardzo przyjemne w dotyku. Chyba powinien częściej rozmawiać z ludźmi. Może teraz ta chwila nie byłaby tak wyjątkowa? A może mimo wszystko byłaby? To pytanie świdrowało mózg Matta. Ewidentny konflikt wewnętrzny. Znów. Z czym ta dziewczyna będzie musiała się zmagać, chcąc kontynuować tą znajomość. Pal licho wie ile wytrzyma z takim człowiekiem, jak on!
Matt począł zabawę włosami Francesci, a dziewczynie było z tym bardzo przyjemnie. Włosy, które wcześniej położyła na ramieniu, teraz rozpuściła kaskadą loków na plecy, aby ułatwić chłopakowi zabawę. Ślizgon położył się, ale Fran nie miała zamiaru kłaść się obok niego. Wygodniej i cieplej, było jej na nim. Położyli się więc na krzyż, a Fran przełożyła głowę na jego brzuch. Po chwili zrobiło jej się dziwnie, ponieważ leżała tyłem do niego, więc odwróciła się dynamicznie i szybko, aby móc znów patrzeć mu w twarz. Niestety ten wyłożył się na trawie, więc puchonka widziała tylko czubek jego brody. Nie było jej zaś z tym źle. Było jej kurewsko miło. Czuła tak przyjemne ciepło bijące od jego ciała. - Ja nie muszę się do niczego przyznawać. - Stwierdziła dumnie, po czym prychnęła cicho, odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho. - Ja z reguły potrafię określić do czego zmierzam. - dodała, z naciskiem na "z reguły", po czym parsknęła śmiechem. Nie ma to jak łgać w żywe oczy.
Oh, w tym momencie poczuł się jak zwierzyna, na którą ktoś poluje. Czy chodziło jej o niego? No tak, może uznała sobie go za wyzwanie? No trudno, chociaż nacieszy się tym jednym dniem. Jakby nie patrząc przyjemnie mu było w tej pozycji. Mimowolnie zaczął ruszać drugą dłonią. O tak, był nadpobudliwy. A może zrobił to celowo? Po chwili sięgnął ku dłoni dziewczyny, żeby ją ująć. Nie wiedział, dlaczego to robi, ale coś powiedziało mu, że tak powinien uczynić.
- Więc do czego zmierzasz, moja droga? - zapytał dźwięcznym głosem. Praktycznie znał odpowiedź, ale wolał usłyszeć to jej ust. To głupie, ale dowartościowałby się tym. W końcu każdy potrzebuje trochę miłości, czyż nie? Kto jak kto, ale Matt nie spodziewał się tego, że może być tu szczęśliwy. Ciekawe czy ona myśli tak samo? Ciekawe w ogóle o czym w tym momencie myśli? Czy nie prościej byłoby znać myśli osób, które Cię otaczają? Nie byłoby niepotrzebnych sporów, każdy znałby każdego w stu procentach. Nie byłoby tylu tajemnic.
Matt złapał dziewczynę za rękę. Wciąż nie widziała jego twarzy, ale tak czy siak uśmiechnęła się delikatnie, po czym mocniej ścisnęła jego dłoń. - Z reguły wiem. - Powtórzyła z łobuzerskim uśmieszkiem. - Ale teraz... Teraz nie do końca. - Dodała troszkę ciszej, po czym przymknęła powieki, rozkoszując się wonią wyczarowanych, rozległych trawników oraz zapachem wykwintnych perfum Matta. Zdaniem Fran to dobrze, że ludzie nie znają swoich myśli i każdy ma swoje tajemnice. Gdyby wszystko było jak na dłoni, każdy był bezpośredni, skąd ludzie czerpaliby radość odkrywania drugiego człowieka, otwierania się przed sobą? Francesca nie miała pojęcia na czym stoi, nie wiedziała do czego to wszystko zmierza. Jedyne czego w tym momencie była, to faktu, że jest pieruńsko głodna. W jej brzuchu ponownie zaburczało, więc spłonęła kolejnym rumieńcem. - Chodźmy do kuchni! Głodna jestem. - Rzekła teatralnie dziecinnym tonem, po czym wstała, podrywając ze sobą za rękę Matta.
Takiego zwrotu akcji Matt się nie spodziewał. No ale w sumie sam by coś zjadł, choćby na przekąskę. No i nie mógł terroryzować Francesci. Spacer po zamku? Kusząca propozycja, chociaż nie do końca wiedział, czy była mu bardzo na rękę. No ale co? Raz się żyje, czy jakoś tak? Akurat w świecie czarodziejów to powiedzonko nie spełniało swojej roli, no ale.. Skoro dziewczyna nalegała nie pozostało mu nic innego jak opuścić to miejsce. Pewnie wróci do niego następnym razem za jakieś dwa, może trzy tygodnie i przypomni sobie wszystko. Miał tylko nadzieję, że nie będzie żałował, że właśnie wyszedł z dziewczyną, która kompletnie zmieniła jego podejście do świata.
- No tak, zapomniałem, prowadź! - bąknął szybko Matt, mimo wszystko dalej zaskoczony. Po raz ostatni rzucił okiem na wiosnę, która zaraz miała odejść w zapomnienie, a oni zderzą się z przykrą rzeczywistością. No ale może jedzenie ich jakoś pocieszy! Tym słodkim akcentem można zakończyć historię Matta i Francesci w Pokoju Czterech Pór Roku. Może w przyszłości znowu się tu spotkają? Matt nie miałby nic przeciwko.
Lilou miała dość już tej pogody. Tego ponurego nastroju, który panował. Gdyby chociaż spadł puszysty, biały śnieg! A nie ta chlapa. Świat był dla niej zbyt ponury i nieprzyjazny dziś, dobrze wiedziała gdzie musi pójść. Zawsze kiedy brakowało jej słońca, przychodziła właśnie do tego pokoju. Za to kochała Hogwart. Było w nim wszystko, czego aktualnie się potrzebuje, wszystko czego można sobie zamarzyć. A dla niej, dziewczyny wychowanej w najzwyklejszej mugolskiej rodzinie, to coś niezwykłego. Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią w konkretny sposób wypowiadając zaklęcie. -Ver factus. Poczuła zapach kwitnących kwiatów. Wciągnęła powietrze głęboko do płuc i przymknęła na moment oczy dając chwilę pokojowi, aby wyczarował dla niej wiosnę. Po chwili podniosła powieki i uśmiechnęła się szeroko. Tego właśnie potrzebowała. Zieleni. Świeżości. Radości. położyła się na zielonej trawie tuż pod drzewem i wsłuchiwała się w śpiew ptaków. Miała tylko nadzieję, że nie zjawi się tu osoba, której zachciałoby się innej pory roku.
Co robił Benj w Skrzydle Zachodnim? Na pewno nie zmierzał do żadnej z Sal, w których mógłby się edukować. Miał twardą zasadę - czas wolny spędzał jak najdalej od nauki, bo uważał inaczej nie nazywałoby się to czasem wolnym, chyba logiczne prawda? A że w Hogwarcie było kilka lub kilkanaście fajnych i ciekawych miejsc to uznał, że pozwiedza kilka z nich. Ostatnio słyszał o pokoju, w którym można kontrolować porę roku, to chyba wystarczająca intryga, żeby przetestować takiego typu pomieszczenie. Nie wiedząc gdzie musi iść po drodze wypytał kilka osób i z lekkimi problemami trafił do tego miejsca. Przekraczając próg wiedział, że ktoś korzysta z tego pokoju, bo nie zastał tam zimy, która obecnie panowała. Ucieszył się, bo nie spędzi tego czasu w nudzie i nie opuści pokoju po kilku minutach. Przekraczając próg całym obwodem ciała dostrzegł dziewczynę, która leżała na trawie. Jakaś fascynatka wiosny chyba, można tak zasnąć w ogóle na łonie natury? Fuuuj, robaki, nie wiadomo co po niej łazi. Postanowił sobie z niej zażartować i patrząc na tabliczkę z instrukcjami, uważnie ją studiując wypowiedział zaklęcie. - Hieme Fieri - po czym przygotował się na powiew zimna i nagłą reakcję dziewczyny, w każdej chwili gotowy do odskoku w razie aktu zemsty. Zaczął się donośnie śmiać i spoglądnął na dziewczynę, która musiała przeżywać teraz akty terroru z rąk młodego Krukona!
Wiedziała, ze ten błogi nastrój nie może trwać zbyt długo. Często bywało tak, że co po niektórzy, młodsi uczniowie, ci odważniejsi, zazwyczaj Ślizgoni, sprawdzali cierpliwość studentów bądź starszych uczniów, co zazwyczaj kiepsko się dla nich kończyło. No i Lilou myślała, że właśnie jeden z 13, może 14 latków wpadł na genialny pomysł zmiany pory roku. -Jak Cię złapię, to uwierz mi, że Cię zwiążę i zaniosę do Zakazanego Lasu gdzie gnomy, albo inne potwory Cię dopadną!-powiedziała kiedy poczuła okropne zimno na ciele. Oczywiście nie zrobiłaby tego, chciała tylko spłoszyć gówniarza, co by to sobie poszedł i nie przeszkadzał w cieszeniu się wiosną. Lilou lubiła młodszych uczniów, ale nie tych cwaniaczków, którzy uważają się za nie wiadomo kogo. Zresztą nieważne, bo okazało się, że tym razem panienka Petit się myliła. Spojrzała w stronę drzwi, a tam zadowolony z siebie Benji stał jakby wygrał jakąś nagrodę czy coś w tym stylu. -Bardzo śmieszne Potocky, naprawdę.-powiedziała Lilou podnosząc się z ziemi i podchodząc do blondyna z delikatnym uśmiechem na twarzy. Fakt, że miała na sobie tylko bluzkę na krótki rękaw sprawił, że już po chwili miała gęsią skórkę. -Autumno Fieri.-i nagle drzewa zrobiły się rudo-brązowe, a pod ich nogami zbierało się coraz więcej liści. Jednak Lilou nie chciała pięknej złotej jesieni, tylko ta kapryśną, z burzami i ulewami. No dalej.-pomodliła się w duchu. I jakby pokój czytał w jej myślach, naglę spadł deszcz. Można by powiedzieć, że ulewa. Skoro on jej popsuł plany, ona chociaż popsuje mu fryzurę. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i wyciągnęła lekko ręce, aby poczuć deszcz.
No nie, ona chyba upadła na głowę?! Przecież to był tylko niewinny żarcik! Szybko ciągnął szatę kilkoma zgrabnymi ruchami i założył ją nad głową. Co z tego, że będzie pół-goły, niech ona teraz się krępuje, a co! Właściwie to nie miał się czego wstydzić, to ona była wszystkiemu winna, sprowokowała go w końcu do tego. A że będzie chory? Co tam! Odpocznie od szkoły, posiedzi sobie w Skrzydle Szpitalnym, a niech tam. Chciał przysiąść na ziemi, no ale przecież padało, bez sensu. Uznał, że podejdzie do dziewczyny, niech czuje się skrępowana i zobaczy jaką on ma gęsią skórkę z bliska. To musiałoby ją sprowokować do czegoś. W kńcu przeprosi go albo coś w tym stylu. Dziewczyny szybko wymiękają.
- Chciałabyś dotknąć co? - zapytał chłopak starannie dobierając słowa, przy czym zaczął prężyć mięśnie śmiejąc się od ucha do ucha. No i oczywiście starannie chronił fryzurę, żey nie zmokła za bardzo, tego nie chciał nikt, a zwłaszcza on, jakby się pokazał w szkole? Prawie zapomniał, że jest czarodziejem, no ale co z tego! Zaczął się śmiać bo pomyślał, że dotykając jego ciała Lilou jeszcze bardziej by się spodobało to, niż leżenie w wiosenne popołudnie grzejąc się na słońcu. W końcu był taki gorący, haha.
No przecież jej żarcik też był niewinny! Nie jej wina, że Benj bardziej martwił się o fryzurę niż ona. Jej jakoś nie przeszkadzał fakt, że włosy miała coraz bardziej mokre. W duchu jednak cieszyła się, że ostatnio przestawiła się na wodoodporny tusz, bo w innym wypadku miałaby całe czarne policzki. No, ale nie ma co się dziwić, w końcu to był Pan Popularny, co to by się stało, gdyby ktoś go zobaczył z nieułożoną fryzurą. Pewnie ją z godzinę dzisiaj układał. Ale oczywiście nic nie przeszkadzało mu się publicznie obnażać. -Ejejej, mogłeś mówić prędzej, że będziesz striptiz uprawiał, to bym Ci podkład muzyczny załatwiła.-puściła chłopakowi oczko. Fakt, trzeba było przyznać, że chłopak był całkiem dobrze zbudowany, ale żeby tak się od razu obnażać? A co gdyby Lilou zaczęła ściągać z siebie ubranie, hę? To by mogło być dziwne. -Oczywiście- odpowiedziała na pytanie chłopaka.-tak samo bardzo jak chciałabym skończyć za kratkami za wykorzystywanie nieletnich.-zaśmiała się i pokazała chłopakowi język. Lilou doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, iż chłopak ma jakieś 16 lat, czyli to już by podchodziło pod molestowanie nieletnich. Chociaż z drugiej strony, kiedy ten nieletni sam wyraża na to zgodę...? Mniejsza, póki co nie miała w planach żadnego macania. -Cóż robisz w tak spokojnym miejscu? Nie powinieneś byś gdzieś indziej, otoczony tłumem fanek?-zapytała zgryźliwie. Lubiła czasem ponabijać się z tego jego parcia na popularność. Nie miała zielonego pojęcia co ciągnęło chłopaka do tego.
No nie, czyżby ona się z niego nabijała? Tego chyba było za dużo, skoro ją nie interesowało to, czy ktoś ją lubi czy nie, to jej sprawa, tak? W końcu nie każdego da się lubić, nie jego wina, że ludzie mieli obsesję na jego punkcie. Co ona powiedziała poza tym o fankach? No tak, w sumie ma rację, powinien zacząć rozdawać autografy, mógłby na tym nawet zarobić, haha! Czyli nie była taka głupia, albo chciała mu dopiec. Raczej to drugie, prawda? Chyba tak, skoro zaczęła wypominać mu jego wiek, w końcu to nie jego wina, że jest fajniejszy od wielu starszych chłopaków i dziewczyn razem wziętych! On daty urodzenia nie wybierał, chociaż cieszył się, że ma ak wielką popularność w tym wieku. Co go czekało za kilka lat? Wolał o tym nie myśleć!
- Tak się składa kochana, że przyszedłem spotkać osobiście, bo się naprzykrzała.. - powiedział z przekorą ruszając teatralnie brwiami. No a nie miał racji? Ona w głębi duszy też musiała na niego "lecieć". Po co mówiłaby o tym, że kontakty z chłopakiem w jego wieku są dla niej karane? Musiała dopuszczać do siebie myśl, że mógłby ją fizycznie pociągać. Gdyby był gejem, to pewnie sam w sobie by się zakochał, a nawet teraz patrzył czasami na siebie z podziwem!
Tylko delikatnie, przecież wszyscy nie mogli mu pochlebiać, bo by chłopak z nudów umarł. Zresztą, ktoś mu musi w końcu pokazać, że idealny nie jest, nie? Lil też sprawiało przyjemność to, że była raczej lubianą osobą, jednak aż tak bardzo jak chłopakowi nie zależało jej na tym. Oczywiście, że nie była głupia, heloou!, to jest Lilou. Jej włosy były jedynie dobrym kamuflażem dla jej inteligencji, której nie musiała nikomu udowadniać, gdyż nie czuła takiej potrzeby. Lepiej żeby nie myślał, bo jak tak dalej pójdzie, z jego skłonnościami do ekshibicjonizmu i taką ilością fanek, może mu się stać krzywda jakaś. A Lilka jak na osobę o dobrym serduszku przystało, martwiłaby się o tego młodziaka. Co tam, że stali sobie w ulewie i jak gdyby nigdy nic prowadzili rozmowę. Kit z tym, że całe ich ubrania były przemoknięte, a z włosów Lil kapała woda. Gdyby nie ten zimny wiatr, to byłoby całkiem przyjemnie. -Aestate Fieri.-Lilou machnęła różdżką przywołując lato. Już po chwili ciemne chmury zniknęły i zostały zastąpione przez słońce, które cudownie grzało po plecach. -Przyszedłeś ją ukarać?-zapytała przygryzając wargę i na moment jej wzrok powędrował na podłogę, po czym znowu spojrzała w oczy chłopaka. Tego, że był całkiem smakowity, nie można mu było odmówić, jednak coś w nim było co Lilou jakby powstrzymywało od niego. Może to wiek, może jego pogoń za sławą, a może jeszcze coś innego o czym nie miała pojęcia. No ale, na bank by się na niego nie rzuciła. Ładna buźka jej nie wystarczy.
Co ona powiedziała? Ukarać? Chyba na prawdę trafił w samo sedno, czyżby jej też się podobał? Mniejsza o to. Z ulgą zareagował na zaklęcie, które wpierw usłyszał. Momentalnie osuszył miejsce, w którym chciał położyć szatę i położył się na niej. No przecież nie musiał się ubierać teraz, gdy widziała go pół-nagiego prawda? Zresztą, ona też mogłaby się rozebrać, nie miał nic przeciwko, a skoro była jego fanką, to mógłby się jej podpisać tu czy ówdzie, prawda? Jego by chyba za to nie ukarali, co?
- Chciałabyś taki zaszczyt przeżyć, co? - zapytał zadziornie dziewczyny po czym wysłał jej w kierunku buziaka. No co? Tylko ona mogła go uwodzić? Przecież on był młody, to go tłumaczyło. Co z tego, że taki był charakter chłopaka i zamierzał tak spędzić większość życia. Liczy się tu i teraz, bo mogą się już nigdy nie spotkać, a legenda o nim musi krążyć w tłumie, czyż nie? Musiała w końcu się przyznać, że leci na młodszego chłopaka, to nie taki wielki wstyd, patrząc jaki to jest chłopak.
Przyglądała się bez słowa poczynaniom chłopaka, po czym usiadał tuż obok niego. Przecież nie będzie tak nad nim sterczała, nie? Siedziała z nogami ugiętymi w kolanach s dłońmi splątanymi w połowie łydek. Odwróciła głowę w jego kierunku, co by to się Benjemu dokładniej przyjrzeć. W sumie, przez ten rok wydoroślał, a przynajmniej z wyglądu. Była prawie pewna, że urósł kilka cm, a jego twarz nabrała bardziej wyrazistych rysów. No, ale z tego co zdążyła zauważyć, z charakteru nadal był tym samym chłopcem, którego poznała jakiś rok temu na balu. -Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedziała ironicznie i oparła głowę o kolana. Haha, młodość jest zawsze najlepszym wytłumaczeniem, ale w końcu będzie musiał sobie znaleźć jakieś inne. Bo młodość nie wieczność ;d . Coś mi się nie chce wierzyć w to, że ta dwójka już się nigdy więcej nie spotka, ale oczywiście o Benje trzeba mówić. Prawdą jest, że Lil by nie przyznała się, że leci na typowego przystojniaka, za którym ugania się pół szkoły, do tego tak pewnego siebie, że to momentami aż drażniło. A mimo wszystko darzyła tego chłopaka sympatią, i to nie przez jego klatę, czy też liczbę znajomych. Po prostu, od tak, biło od niego jakieś ciepło. -Nie boisz się, że Cię tu zaraz zgwałcę?- zapytała ze śmiertelnie poważną miną. Było to oczywiście nonsensem, bo wystarczyłoby, że się trochę postara i za jego zgodą dostała by to, czego by chciała. Dziewczyna ciągle nawiązywała do tego, że chłopak czuł się taki cudowny, byłą ciekawa, czy on na prawdę w to wierzy.
Co to za pytanie? Jakby nie patrząc to bez on był kluczową postacią tego całego "gwałtu" więc czego miał się bać? Chyba tylko tego, że ktoś mógłby ich przyłapać i puścić jakąś niepotrzebną plotkę. To była jedyna rzecz, jaką mógł się w tym momencie przejmować, bo wątpił, żeby dziewczyna mu coś zrobiła. Nie znał chyba dziewczyny, która jawnie wykorzystywałaby o dwa lata młodszego chłopaka, ale spokojnie, Benj jeszcze do tego dojdzie, nie takie chwały jeszcze na niego spadną, prawda? W końcu nazywa się Benj Potocky, kto jak kto, ale on musi trzymać fason, i siać zamęt w głowach innych, prawda?
- Ciebie mam się bać? - zapytał ze śmiechem. Popatrzył na dziewczynę. Z pewnością nie przypominała mu ona olbrzyma, który mógłby go obezwładnić, więc uznał to jako swego rodzaju żart, chociaż sama myśl nie była taka zła. W końcu co jak co, dziewczyna była atrakcyjna, no i on, wcale niczego sobie. Ale po co wysuwała mu takie argumenty przez nos?
Lilou nie miała w planach "robienia czegoś" temu chłopakowi. Jakoś to nie było w jej stylu, żeby wykorzystywać nieletnich. Żeby w ogóle wykorzystywać. Zresztą, o czym my tu w ogóle rozmawiamy? To by nawet pod wykorzystywanie nie podchodziło, jeśli "ofiara" czerpałaby korzyści. A tym bardziej nie zrobiłaby dla tego, żeby być lśniącym trofeum na jego półce. Co to, to nie. Nie te drzwi Panie Potocky. -A nie boisz?-zapytała z, jak się jej wydawało, bardzo groźną miną, chociaż w rzeczywistości nie wystraszyła by nią nawet pięciolatka. Miała za słodką buźkę, żeby móc wyglądać groźnie. Chociaż, kiedy ktoś ją poważnie wnerwi, potrafi być dość przerażająca. -Jeśli jeszcze się nie boisz, to powinieneś zacząć.-uśmiechnęła się delikatnie. -Powiesz w końcu, co Cię sprowadziło do mojej wiosny?-była ciekawa, dlaczego wybrał akurat ten pokój, I co z tego, że ta wiosna najpierw przerodziła się w zimę, przeszła jesień, po to by zostać latem. Troszku nie po kolei, ale kto by się czepiał szczegółów?
Czy ona mu groziła? Chyba tak to wyglądało, ale w sumie po co? Nie rozumiał o co jej chodzi, Benj zawsze lubił jasne i konkretne sytuacje, no bo po co ma się główkować nad czymś, co można powiedzieć w dwóch zdaniach, a nie zmuszać się do wysiłku? A czemu tu przyszedł? Oh, to tylko jego ciekawość pewnie, no i spodziewał się, że kogoś tu spotka, skoro to takie wyjątkowe miejsce, prawda? No i sięnie pomylił, tyle, że myślał, że spotka kogoś bardziej uprzejmie nastawionego do niego. Nie znosił w końcu krytyki.
- Ciekawość, jak zawsze. A co? Wolisz, żebym poszedł? - zapytał Benj udając zmartwionego. W sumie skoro nie chciałaby z nim rozmawiać mógłby sobie pójść nie narażając własnej dumy, chociaż głos w głowie nakazywał mu zostać i walczyć o swoje. W końcu miał takie samo prawo do przebywania w tym pokoju nawet jeśli Lilou chciała sobie stroić żarty z jego, bardzo poważnej osoby, haha.
Ona mu nie groziła, tylko go ostrzegała, a to jest zasadnicza różnica. No nie rozumiał, bo był facetem, a Lilou jak na kobietę przystało, nie powie wszystkiego po prostu, w dwóch zdaniach. No bo gdzie w tym wszystkim zabawa? Do tego Panna Petit była dziewczyną, która uwielbiała rozmaite gierki słowne, manipulacje i inne takie irytujące rzeczy. Cóż poradzić, zobaczymy ile Benj z nią wytrzyma. -Przyznaj się, że mnie szukałeś.-zażartowała. Oczywiście Pan Potocky nigdy nikogo nie szukał, to on był obiektem poszukiwań, czyż nie? -Możesz zostać, lubię dzieci.-oooj Lilou trochę przegięła, jednak jak to ona, nie zdążyła ugryźć się w język i te słowa same wyleciały z jej ust. Następną rzeczą, której dziewczyna nie mogła powstrzymać był zgryźliwy uśmiech, który momentalnie pojawił się na jej twarzy. Cóż mogła poradzić, że akurat dzisiaj miała taki humor? No nic. I do tego doszedł fakt, że Benj wydawał jej się jeszcze bardziej zarozumiały niż przy ich ostatnim spotkaniu. Ktoś musiał go spiłować, bo jeszcze na prawdę uwierzy, że jest bogiem.
Ona chyba na prawdę była zbyt pewna siebie. Myślała, że ktoś spoza jej domu wiedział kim jest Lilou? Chyba nie. Poza tym, skoro tak bardzo była ponad nim, to czemu teraz z nim siedziała w tym dziwnym pokoju? Bo wiedziała, że nie zaszkodzi jej to. Albo go lubiła, niech sama wybierze, prawda? Zresztą, skoro był takim dzieckiem, to czemu przed chwilą o mało co, a zjadła by go wzrokiem? No właśnie, sama w sobie gubiła się i nie wiedziała co robi. No ale cóż, taki urok kobiet, nigdy nic nie wiedzą.
- Mnie na pewno lubisz, widać od razu. - powiedział do dziewczyny obojętnym tonem Benj. Skoro chciała go spławić, to jej się udaało, w sumie nie musiał zabiegać o jej względy. Przecież już więcej korzyści nie mógł z tego wyciągnąć, no chyba, że zacząłby o nią walczyć. Wtedy urósłby w oczach młodszych uczniów na wielkiego bohatera, który poderwał starszą dziewczynę. Czyż nie było to marzeniem każdego chłopaka?
Wcale tak nie myślała, i nie dbała o to. W przeciwieństwie do niektórych, nie musiała być popularna, aby czuć się dobrze. Cóż jest ciekawego w tym, że wszyscy wiedzą o Tobie wszystko? I nic nie możesz zrobić bo na każdym kroku jest ktoś kto czegoś od Ciebie chce? No i w końcu jak rozpoznać tych, którzy lubią Cię za to jaki jesteś, a nie za to, że jesteś "gwiazdą"? I czy to nie nudne, że wiesz o kimś praktycznie wszystko, nie rozmawiając z nim? Wiesz bo ludzie mówią. Nie, to zdecydowanie nie było niczym interesującym dla Lil. Nie mogła zaprzeczyć, że go nie lubi. Lubiła go. A raczej intrygował ją. Miała wrażenie, że pod tą pozą Pana Popularnego kryje się coś więcej, ale mogła się mylić, a Benj mógł po prostu być zakochanym w sobie nastolatkiem. Zresztą, co miała robić, iść spać? Wiedziała czego chce, nigdzie się nie gubiła, ktoś inny tu się gubi, gdyż nazwanie go dzieckiem było żartem. Chociaż w sumie, troszkę jak rozpieszczony chłopczyk się zachowywał. -Oczywiście, Ciebie wszyscy lubią Misiaczku.-wypowiedziała to ociekające ironią zdanie z lekki uśmiechem przyklejonym do twarzy. A tu nadal lato, słonko coraz mocniej świeciło, powoli zaczynało się robić gorąco. Lilou położyła się na plecach obok chłopaka, zmęczyła ją poprzednia pozycja.
O co jej chodziło? Jak chciała go wkurzyć to nie tędy droga. Właściwie to przecież wszyscy go lubili. No może poza tymi, nad którymi się znęcał. A ich było dosyć sporo. No ale co takie ofiary losu mogły mu zrobić? Powiedzieć że jest głupi i niefajny ? Haha, no proszę was! Przecież to się mijało z celem. Nie robiło na nim wrażenia zdanie innych ludzi a nawet oni sami. Nie przejmował sie jak ktoś go zwyzywał, albo na odwrót - zaczął opowiadać, jaki to niej est cudowny. Trzeba mieć dystans do innych i trzymać się własnego zdania, prawda? Takie są uroki bycia "celebrytą"
- Misiaczki są grube, króweczko. - powiedział ponętnym głosem Benj, dając do zrozumienia tym drobnym zdrobnieniem, że wcale nie jest taka idealna jak mogłoby się jej wydawać. No bo w końcu skoro ona sobie z niego żartuje, to czemu on by nie mógł? No cholera, trochę sprawiedliwości na tym świecie powinno być, prawda? Zwłaszcza komu jak komu, ale jemu się to nalżało. Ta skromność Benja..
O nic jej nie chodziło, po prostu się zgrywała. Lubiła się droczyć z innymi, zwłaszcza z tak pewnymi siebie. No właśnie, czyli jest trochę osób, które nie przepadają za Panem Idealnym. Trzeba mieć dystans do innych, a co z dystansem do siebie? Bo tego raczej na pewno brakowało Banjiemu. No, ale nie ma co się mu dziwić, skoro zewsząd jest otaczany zachwytami, to nie dziwota, że chłopak popadł w samouwielbienie. -No i kochane. Dobrze zauważyłeś, że do Ciebie nie pasuje.-uśmiechnęła się do chłopaka. Jeśli chciał być niemiły, czy też ją urazić, to mu nie poszło. Lilou, jest osobą, którą bardzo ciężko urazić, no chyba, ze się trafi w jej słaby punkt. Albo gdy jest w wyjątkowo kiepskim humorze. A teraz nie była, więc nie miał szans. I ona, w przeciwieństwie co do niektórych, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż nie jest idealna. Podniosła się i rozprostowała kości. -Wiesz co, na tej łące, chyba jest za mało trawy jak dla nas dwojga. -uśmiechnęła się łobuzersko i ruszyła w kierunku drzwi. -Muuu.-zamuczała mu jeszcze na odchodne i nie zapomniała przed wyjściem machnąć różdżką. -Autumno Fieri.-co po raz kolejny spowodowało ulewę, ale jej już to nie dotyczyło.
Cait miała już dość zimy, noszenia płaszczu, nauszników i tony innych rzeczy, by wyjść po prostu na spacer. Nie dość, że ta pora roku jest nieprzyjemna termicznie, to w dodatku dołuje. Bałwany to Pierre ma na co dzień w szkole, nie potrzebne jej dodatkowe. Tak więc po długim rozważaniu co by uczynić ze swoją duszą w ten wieczór postanowiła ubrać się typowo letnio, narzucić na to płaszcz i przemknąć się tutaj. Wyglądała jak zawsze elegancko... Biała, delikatna, zwiewna sukienka, duże, białe okulary i japonki. Do całości dobrała złote dodatki. Przy jej ciemnej cerze taki strój zawsze wyglądał efektownie... Z reszta ładnemu we wszystkim ładnie. Ślizgonka tym razem nie spędziła godziny wpatrując się w lustro i podziwiają swoją figurę i urodę... Bo przecież byłaby to godzina zmarnowana. Teraz przynajmniej poprawi opaleniznę! Aestate Fieri zadziałało dając piękne, słoneczne lato... Szczęście dzisiaj jej najwyraźniej dopisuje. Teraz tylko koc, krem czekoladowy i truskawki... Można zaczynać!
"Cześć, jestem Shiver i mam ochotę na truskawki z kremem i rzędem paluszków." - tak się dzisiaj przedstawił nowej koleżance z grupy, która mierzyła go wzrokiem przez całą lekcję. Potem oczywiście uciekł grzecznie i przemile, ale ona nadal go goniła, a wiec schował się tutaj... Torba spadła mu z ramienia i pognała w głąb pomieszczenia... Niepewny tej całej sytuacji chciał po nią ruszyć dalej, ale zidentyfikował tam pewną postać. Halo, co się tutaj dzieje? Jakaś istotka tam stała i oglądała się to w lewo, to w prawo, to na siebie... Tak, chyba kolejna z tych pięknych i gładkich. Wzruszył ramionami i stanął przy ścianie... Ach, to była Pierre. Dziwna osoba z dziwnymi przekonaniami. No nic. Shiver nie mógł sobie odpuścić takiej okazji, więc zaraz rzucił: - Co Pierre? Chowasz się przed kimś? - Zapytał z nutą arogancji licząc do trzech, że dzika fanka nie przybiegnie zanim i za kilka minut będzie po wszystkim. On pójdzie do dormitorium, psychiczna odnajdzie nowy cel w życiu, a Pierre zostanie wspomnieniem. Oby mętnym. Odchrząknął, ale nie z powodu braku dostrzeżenia go jeszcze, ale raczej dlatego, że chyba wszystkie drogi prowadziły go do przeziębienia, więc chcąc, a nie chcąc pogodził się z zaistniałą sytuacją i uśmiechał się delikatnie z tym, że niedługo nie będzie wychodził z łóżka, bo zwyczajnie wszystko będzie mu obojętne... A zresztą, walić to. Niech sobie radzą sami. Kilka opuszczonych zajęć jeszcze nie zniszczyło nikomu życia, więc da radę. Chyba.