Jest to jedno z wyjątkowych pomieszczeń Hogwartu. Jeśli przyjdziesz tu zimą, możesz mieć... lato! Jego wyjątkowość polega na tym, że - używając odpowiedniego zaklęcia - można zmienić porę roku. Na ścianie, naprzeciw wejścia, wypisane są cztery czary, każdy dotyczący innej pory roku.
Ver factus - wiosna Aestate Fieri - lato Autumno Fieri - jesień Hieme Fieri – zima
Rzucone odpowiednio zaklęcie zmienią pogodę na charakterystyczną dla danej pory roku. Zimą może spaść śnieg, jesienią drzewa zgubią liście, wiosną zrobi się cieplej i zaczną kwitnąć kwiaty, a latem będzie upał. Oczywiście można też trafić na burze, zamiecie, deszcze, gradobicia... Wszystko zależy od szczęścia! Warto jednak spróbować, jeśli z utęsknieniem czeka się na ulubioną ćwiartkę roku.
Chłopak sam zastanowił się sam dlaczego tu przyszedł. Chyba miał dość tej szarości dookoła. Wszystko było takie same, a sam nie lubił takiej stagnacji, jaka miała miejsce na zewnątrz. Gdyby był słaby psychicznie z pewnością popadłby w depresję z tego powodu. Bawiły go zmienne humory nastolatków. Często obserwował innych, przez co wyciągał wiele wniosków. Jednym z nich było zdecydowane obniżenie morali w okresie przełomu jesieni i zimy.
- Dlaczego tu przyszedłem? Może żeby w końcu złapać Cię na rozmowę? - zapytał dziewczyny śmiejąc się. Sam sobie dziwił się z jaką łatwością wypowiedział te słowa. Zwykle myśląc o takich zwrotach śmiał się z chłopaków którzy próbowali poderwać dziewczyny na pierwsze lepsze myśli, kóre wpadły im do głowy. - Ale wiesz, wydaje mi się, że co jakiś czas odczuwam chęć przebywania chwili wśród czegoś co się rozwija. - wypowiedziane zdanie zabrzmiało dość dziwnie. Nie tylko dlatego, że zrzucał innym leniwość. Nie zdawał sobie sprawy ale poniekąd rozwinął myśl Francesci o lenistwie wśród społeczeństwa.
Gdy chłopak zaśmiał się, że to z jej powodu tutaj przyszedł, dziewczyna zarumieniła się, a rumieniąc się, wyglądała bardzo uroczo. Kasztanowe włosy, które okalają jej twarz, teraz posłużyły za pewnego rodzaju maskę. Dziewczyna zaś okryła się kaskadą loków, żeby utrudnić Matowi wzgląd na nią. Nie lubiła swoich rumieńców. Bardzo. Była niesłychanie otwarta na innych ludzi, ale pewnych reakcji swojego ciała zwyczajnie się wstydziła. Dlaczego byle pochlebczy komentarz chłopaka przyprawił ją o taką sytuację? Może dlatego, że Matt zawsze wydawał się jej bardzo przystojny, a usłyszeć podobny komentarz z ust owego ślizgona, był dla niej niezwykle budujący? Zapewne tak. - Oczywiście. - Odparła, wywracając oczyma i kręcąc głową z niedowierzaniem. Przysiadła pod białą brzózką, podciągnęła kolana i ułożyła na nich brodę. Wyglądała troszkę jak zbity piesek. Rozmyślała zaś o kolejnych słowach, które padły z ust Matta. - Ciekawa perspektywa. - Skwitowała tylko.Urwała pojedyncze źdźbło trawy i bawiła się nim, spoglądając co chwilę na Matta i uśmiechając się nieśmiało. Dlaczego było jej teraz tak miło w jego towarzystwie? Nie miała pojęcia. Wiedziała tylko, że nie miała zamiaru stąd wychodzić. Zapach szmaragdowozielonych trawników, obecność Matta, fakt, że za oknami jest śnieg a ona ma możliwość cieszenia się wiosną - to wszystko sprawiało, że chciało jej się żyć.
Prawdę powiedziawszy Matt nie wiedział co ma zrobić. A w takich sytuacjach zawsze zaczynał myśleć o czymś miłym i łatwym. Tym razem padło na to, dlaczego tak lubi wiosnę. Wydawało mu się, że to przez te promienie słońca. Mógł poczuć się wolny, gdy czuł wiatr, który go pobudzał do działania. Z pewnością miało to też wpływ na samopoczucie. Wiedział, że ludzie lepiej czują się na wiosnę.
- Więc już wiesz, że moją ulubioną porą roku jest wiosna. A Twoją? Bynajmniej nie zima, bo pewnie jej nie cierpisz, skoro tu przychodzisz. - Matt wydukał z siebie chyba najdłuższe zdanie od kilku tygodni. Był pod wrażeniem jaką łatwość rozmowy miał przy tej dziewczynie. Nie sądził na zaskakującą refleksję z jej strony, zauważył, że nie spieszno jej było do podejmowania tematu, chociaż był ciekawy jak się do tego odnosi.
Według ślizgona wszystko miało jakiś ukryty sens. Wszędzie szukał drugiego dna i sensu istnienia, bo uważał, że nic nie dzieje się przypadkowo. Wiedział, że brzmi to jak jakaś myśl religijna mugoli, w której oddają swe życie pod władzę bogów.
Ludzie z pewnością lepiej czują się we wiosnę. Każda pora roku ma w sobie coś niesamowitego, tak samo jak każdy rodzaj muzyki ma swoje tajemnice, swój urok i swoich zwolenników. Jednakże we wiosnę, gdy wszystko budzi się do życia, gdy promienie słońca świecą jakoś inaczej, a ludzie chodzą jakoś tak bardziej uśmiechnięci, to nie jest żaden przypadek. Nie trzeba mieć natury filozofa czy obserwatora, żeby poczuć magię i klimat wiosny. - Rozszyfrowałeś mnie! - Przyznała, nawiązując do tego, że Matt wywnioskował iż Fran nie przepada za zimą. - Ja najbardziej lubię wiosenne słońce i letni upał, gdy można chodzić rozebranym, a nikt nie ma temu za złe! - Stwierdziła, po czym parsknęła śmiechem. - Ale Ty już nie rób z siebie niewiniątka i nie mów, że nie przepadasz za tym aspektem. - Dodała, po czym puściła mu perskie oko. Wiedziała jednak, że Matt chciał, aby się rozwinęła, tak na poważnie, więc dodała nieco mniej żartobliwym tonem. - Lubię najbardziej wiosnę. Bo wtedy jest najwięcej radości. Wśród ptaków, wśród roślin. Dzieci są zawsze najbardziej radosne. Rozwój zazwyczaj jest radosny, a we wiosnę, natura jest zawsze radosna. Słońce od czasu do czasu musi zajść, żebyśmy je doceniali. A właśnie po zimie to jest taki czas, że nie mamy go za dużo i wszyscy się cieszą. Doceniają je. - Rozwinęła się, mentorskim tonem. Jakby tłumaczyła trygonometrię czy jakąś zawiłą filozofię. Dopiero po chwili posłała mu delikatny uśmiech. Wedle Francesci również wszystko miało zawiły sens i drugie dno. Miała nadzieję, że właśnie znalazła w Macie jednego z bardzo nielicznych powierzycieli swoich rozmyślań i osobę, którą rzeczywiście będą te rzeczy interesowały. Nagle, Francesce zaburczało w brzuchu i ponownie zaczerwieniła się potężnym rumieńcem.
Po sali przetoczył się dudniący śmiech. Taka była reakcja Matta na potrzeby fizjologiczne Francesci. Zaśmiał się myśląc o tym w ten sposób, przecież jej się tylko chciało jeść. Sam nie był głodny, lubił sobie dobrze pojeść z samego rana, co wystarczało na większą część dnia.
- Ja nie lubię lata. Jest właśnie tak gorąco. Wiosna i jesień jest całkiem ok! - powiedział akcentując ostatni wyraz. - Wiesz, fajnie jest pooglądać sobie innych jak biegają półnadzy, ale mnie to ie bawi, mi wystarcza moja bluza, kaptur i jest całkiem fajnie. Szkoda, że tutaj mamy te szaty! - dodał z wyraźnym żalem. Tęsknił czasami za Londynem, gdzie mógł bez przeszkód spacerować wśród szarych ulic. Po dłuższym zastanowieniu jednak ciężko byłoby mu porzucić tego miejsca. Tyle tajemnic do odkrycia. Hogwart miał sobie coś, co go przyciągało.
Matt wstał i zaczął się przechadzać, nie lubił spędzać czasu w jednym miejscu, wydawało mu się wtedy, że marnuje czas. Można było też powiedzieć, że jest nadpobudliwy, co było prawdą. Chłopak nigdy nie robił jednej rzeczy przez zbyt dużą ilość czasu.
Gdy dziewczynie zaburczało w brzuchu, chłopak parsknął śmiechem. Ta zaś spłonęła intensywnym różem na policzkach. Ach, jej ciało było takie zdradliwe. Odzwierciedlało wszystko, momentalnie - jak jest głodna, gdy się zawstydzi. Jednakże... nie ma w zwyczaju aż tak często się rumienić. Ok, zdarza jej się, no ale bez przesady. Przy chłopaku, Fran zwyczajnie płonęła. Może to było przyczyną faktu, iż niezwykle ją fascynował? Puchonka zaś, była absolutnym antonimem Matta. - Ach, to jest dość rzadkie, by chłopak nie lubił oglądać półnagich dziewczyn - odparła zaskoczona, uśmiechając się delikatnie. Bardzo ją ucieszył owym stwierdzeniem. Myślała, że na naszej małej planecie, zwanej ziemią, istnieje dwóch w miarę przyzwoitych chłopaków - Fred oraz Marianek. Wśród reszty, testosteron robił swoje. Matt bowiem plusował i plusował w oczach Fran cokolwiek powiedział, można powiedzieć, że troszkę ją w sobie zauroczył.
Matt nie był przyzwyczajony, że w jego obecności dziewczyny się rumieniły. Z pewnością nie takie dziewczyny jak Francesca. Prawdę powiedziawszy nie rozmawiał z takimi dziewczynami, bo one go unikały. Wiedział czemu i nie miał do nich o to żalu. Skoro wszyscy oceniają go po tym, jak się zachowuje to niech robią to dalej. Nie dba o płytkie osoby z którymi mógłby się ewentualnie zadawać. Wsłuchał się w głos dziewczyny. Że co? Rzadko zdarzało się, żeby chłopak nie lubił półnagich dziewczyn? Chyba jednak był dosyć wyjątkowy pod tym względem, racja. Nie spotkał takiej osoby. A co w tym jest fajnego? Mógł sam siebie oglądać całymi dniami i nocami, a wątpił, żeby kto go diametralnie przebił. Uznał w końcu, że usiądzie sobie na trawie i da jakoś znać Francesce, że mogłaby usiąść przy nim, żeby mogli jakoś lepiej ze sobą porozmawiać.
- No wiesz, mając takie ciało jak ja masz zbyt duże wymagania... - zaczął mówić w kierunku dziewczyny śmiejąc się. Musiało ją to rozbawić, ale powinno to też zasiać w niej odrobinę ciekawości, w końcu rzadko można było podziwiać muskulaturę Matta, który unikał odsłaniania swojego ciała, bo nie lubił cudzych spojrzeń na sobie. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nadal stoi. Przysiadł na trawie w dość dziwnej pozycji pół leżącej i pół siedzącej, mając nadzieję, że Francesca go zrozumie i dołączy do niego, żeby im się lepiej rozmawiało.
Gdyby Fran wiedziała, że te ładniejsze dziewczyny ignorowały Matta, zapewne prędko by nie uwierzyła. Przecież pod względem wyglądu, miał wszystko na swoim miejscu. Poza tym posiadał swój własny styl, można było z nim porozmawiać, lubił słuchać i rozważać. Czyżby ideał? Gdy chłopak dał znak Fran by koło niego usiadła, posłała mu łobuzerski uśmieszek, po czym wstała spod białej, bajecznej brzózki i ruszyła w jego stronę tanecznym krokiem. Zatrzymała się, zdjęła buty i skarpetki, po czym wzięła je do ręki. Teraz idąc, czuła delikatny, nieco wilgotny dotyk szmaragdowozielonych trawników. Uwielbiała to. Gdy dotarła do Matta, usiadła koło niego, wyprostowała nogi i oparła się na łokciach. Teraz jej kasztanowe włosy wyłożyły się kaskadami na trawniku. - Nie rozumiem. - Odparła, spoglądając na niego z ciekawością. Nie wiedziała o co chłopakowi chodziło, ale fakt faktem, niezmiernie ją to interesowało.
Sam fakt, że dziewczyna nie wiedziała o co mu chodzi, nie zdziwił go zbytnio. Często mówił rzeczy, które tylko on potrafił rozszyfrować i nie wiedział z czym to się wiązało. Jednak ucieszył się widząc, że Francesca zrozumiała o co mu chodzi i usiadła obok niego. Zaczął szczerzyć łobuzersko zęby i śmiać się jak oszalały. Lubił się śmiać, ale tym razem robił to ze szczęścia, a nie dlatego, że rozbawił go jakiś dzieciak na korytarzu. Przez chwile zastanawiał się jak to możliwe, że teraz jest normalny, taki jak przy rodzicach, a nie odseparowany od społeczeństwa samotnik, którego zna pół szkoły. Uznał jednak, że to mało istotne.
- Najlepsze jest to, że praktycznie nikt mnie nie rozumie, ale nie przeszkadza mi to. - powiedział Matt do dziewczyny uśmiechając się. W sumie gdyby chciała, mogłaby go poprosić o wytłumaczenie o co mu chodzi, ale wątpił, by mógł to wytłumaczyć na tyle, żeby zrozumiała. Mimo wszystko nie zamknął się na nią i był gotowy rozmawiać z nią jakby nic się nie stało.
Dziewczynie wydawało się, że Matt był bardzo naturalny. Śmiał się przy niej i szczerzył, co również wprawiało ją w dobry nastrój. - Wytłumacz mi! - Zaoponowała, uśmiechając się delikatnie. Nie rozumiała wielu rzeczy, ale nie lubiła tego uczucia. Regularnie poszukiwała odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania, tak jak teraz. - Mnie też wielu ludzi nie rozumie. - Uśmiechnęła się delikatnie, wzruszając ramionami. Mieli niewiele wspólnego, ale akurat ów fakt ich łączył - byli wyjątkowi pod wieloma względami. Dziewczyna zaczęła wyrywać poszczególne źdźbła trawy, niczym bestialski morderca. Rozdrabniała ją na minimalne kawałeczki. Znała Matta krótko, ale podejrzewała, że wkrótce bardzo się zaprzyjaźnią. Było jej bardzo przy nim przyjemnie. Zerknęła kątem oka w jego hipnotyzujące, głębokie tęczówki i ponownie spłonęła rumieńcem. Dziewczyno, uspokój się! Zakryła twarz włosami i włożyła głowę pomiędzy nogi, bardzo zawstydzona.
Matt nie spodziewał się, że Francesca powie coś w stylu, że jej też nie rozumieją. Mimo wszystko jak zwykle los działał przeciwko niemu. Nie było mu z tym źle, chociaż nie wiedział co jej powiedzieć. Że ma boskie ciało? Oh, jakie to jest płytkie. Ale jeśli mógłby to zawrzeć w jednym zdaniu to byłoby to zdanie tego typu. Wydawało mu się, że mógłby jej to wytłumaczyć bez problemu, ale na przeszkodzie stanęła jego nieśmiałość. Czasami wydawało mu się, że może przezwyciężyć wszystko, ale to nie był zdecydowanie ten moment.
- Bo widzisz moja droga, chodzi o to, że jak patrzę na swoje ciało i w ogóle na siebie.. To tak jakbym spełnił swoje potrzeby oglądania innych, o! - powiedział Matt akcentując ostatnią samogłoskę, jakby był to pomysł wart stosów galeonów. Uśmiechnął się do dziewczyny i w tym samym momencie położył na plecach krzyżując ręce na brzuchu. Po chwili leżenia zaczął przyglądać się dziewczynie. Czemu była cała czerwona? Widocznie nie tylko jego krępowała lekko ta sytuacja. Do odważnych świat należy, prawda? - Powiedz mi w zamian, dlaczego aż tak się rumienisz, moja droga? - dodał z uśmiechem i przymknął lekko oczy, żeby nie widziała ciekawości, którą można było w nich zauważyć.
Fran od czasu do czasu lubiła płytki komplement, ale to zależy z jakich ust. Z ust kolejnego ślizgona, który jedynie chce ją wykorzystać w jakiejś pustej sali? Ach, gardzi takimi. Jednakże z ust osoby, której zwyczajnie się podobała? Z pewnością bardzo by się ucieszyła. Gdy chłopak się odezwał, Fran drgnęła. Miał bardzo przyjemny głos. Tym razem, gdy się rozwinął, pokiwała głową ze zrozumieniem. - Ach! Uważasz, że masz takie samo ciało jak inni, więc nie jesteś zaciekawiony? - zapytała niemalże mentorskim tonem. Gdy zapytał zaś o jej rumieńce, pewność siebie całkowicie z niej uszła. Bąknęła coś cicho pod nosem niezrozumiale, po czym ponownie spłonęła rumieńcem. Ach, jakże to irytujce!! Uspokój się Fran, nic się nie dzieje przecież. - Tak po prostu. - Odparła na jego pytanie, po czym uśmiechnęła się delikatnie. - Moim zdaniem ludzie, którzy lubują się w seksie z każdą napotkaną osobą oraz w oglądaniu co noc innego ciała, nie szanują się za grosz. - powiedziała poważnie, po czym spojrzała w oczy Mattowi.
Chłopaka zdziwiło stwierdzenie, które właśnie usłyszał. Czyli spotkał na drodze dziewczynę, która nie lubiła byćw centrum zainteresowania innych chłopaków? Nawet jeśli, to nie wykorzystywała tego w sposób, jaki mógł zaobserwować u innych ślicznotek, które zmieniały chłopaków jak rękawiczki.
- Twierdząc, że nie jestem zainteresowany tym, jak wygląda ciało jesteś w błędzie, ale nie doprowadza mnie to do jakiegoś szału. Ale owszem, mógłbym powiedzieć, że jakiegoś nieznajomego chłopaka naraziłabyś na lekki atak serca. - powiedział chłopak śmiejąc się. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że dzoewczyne go obserwuje, więc zdziwił się, gdy otwierając oczy zauważył na sobie wzrok dziewczyny. Albo mu się wydawało, albo granica pomiędzy nimi wyraźnie malała.
Francesca nie miała wielu chłopaków. Póki co, nigdy się nawet nie całowała. Dziwne, prawda? Zawsze gdy takowa okazja się nadarzała, po prostu pryskała. Bała się. Mimo tego, że ufała ludziom, to nie była jakaś niewiadomo jak infantylna. Nie spotkała na swojej drodze odpowiedniego chłopaka, więc nie szukała na siłę. Kropka. - Przesadzasz. Jakoś szczególnie rozrywana nie jestem. - Parsknęła śmiechem, po czym uśmiechnęła się do niego uroczo. A więc, podobała mu się? W głowie miała jeden, wielki mętlik. Czy właśnie zauroczyła się w Cunninganie? W ślizgonie? Ach, może niepotrzebnie się do nich uprzedziła, może jakiś pierwiastek z tego domu (a konkretniej właśnie Matt Cunningan) jest godny uwagi? Ani trochę go nie zna, a oczarował ją tak prędko. Aż trudno w to uwierzyć. Dziewczyna wpatrywała się w niego zagadkowo, a gdy ten również na nią spojrzał i ich wzrok się spotkał, Fran dostała ciarek na całym ciele. Przestrzeń pomiędzy nimi malała. Matt Cunningan, czyżbyś właśnie miał zamiar skraść serce Francesci?
Zbyt dosłowne odbieranie słów to jedna z zalet, które były też wadami młodego ślizgona. Jednak często obracał to w żart, którym rozbawiał sam siebie. I w tym momencie wpadła mu do głowy dziwna myśl. Bez wątpienia on, Matt Cunningan, był jedną z najdziwniejszych osób na świecie! W tym momencie zamiast myśleć o zbliżeniu się do dziewczyny on wymyśla dowcipy! No tak, nowoczesny Romeo, jak powiedzieliby mugole. Co jak co, ale ich literaturę trzeba było docenić. Mimo, że byli o klasę gorsi od czarodziejów.
- Wydaje mi się, że nie było o na ręke komukolwiek, żeby Cię teraz rozrywać. Może spróbujemy? - zapytał dziewczyny śmiejąc się, przy czym jednocześnie pociągnął ją w swoją stronę. Nie wiedział czemu to zrobił, ale od razu poczuł się dziwnie. W głowie zaczęło latać milion myśli na sekundę. Co on robił? Przecież nawet nie znał jej na tyle, żeby dopuścić myśl, o dłuższej znajomości. A może jednak miała w sobie coś takiego, co go przyciągało?
Gdy chłopak pociągnął ją w swoją stronę, próbując "rozerwać", dziewczyna parsknęła śmiechem. Czuła się przy nim tak swobodnie, jakby właśnie przebywała z przyjacielem, którego zna od dziecka. Gdy ją dotknął, poczuła miłe ciepło gdzieś w okolicy serca. Ach, jakże on na nią działa! - Spierniczaj! - Odparła z uśmiechniętymi oczyma, po czym posłała mu kuksańca w bok i z powrotem wróciła na swoje miejsce. - Wszystko w porządku? - Zapytała, po czym ponownie wstała i przyłożyła wierzch swojej malutkiej ręki do jego czoła, uśmiechając się przy tym dziarsko. - Ach, gorączki nie masz. W takim razie, diagnozuję chorobę psychiczną! - Stwierdziła poważnym tonem, po czym ponownie parsknęła śmiechem, wciąż patrząc w hipnotyzujące tęczówki Matta. Dlaczego wciąż wracała do jego oczu? Dlaczego wszystko niczym magnez, ciągnęło ją do bliższego kontaktu ze ślizgonem? Ach, gdyby tylko wiedział ile myśli kotłowało się teraz w jej głowie. Tyle nowych, tyle ciekawych, tyle niezrozumiałych...
Nie wiedząc czemu Matt około dwóch minut spędził nad rozmyślaniem. No tak, musiał wymyślić jakąś równie ciętą ripostę, która jednak nie obraziłaby nikogo! Takiego wyzwania nie miał dawno, ale wiedział, że kwestią czasu jest zanim coś wymyśli. I tym o to sposobem wiedział, jak sprowokować dziewczynę do jeszcze większych rumieńców! Oglądanie ich sprawiało mu wielką przyjemność, choć nie wiedział akurat dlaczego tak to na niego działa. Może miała w sobie to coś, co powinna mieć dziewczyna według jego toku myślenia?
- Ohh, moja choroba psychiczna to nic! Bez żadnych badań stwierdzam u Ciebie nagłą potrzebę czułości, co Ty na to? - ocenił sytuację chłopak mając na myśli niezliczone chwile, kiedy wzdrygała się w momencie kontaktu ich ciał. No tak, plus jeszcze to mierzenie gorączki! Matt był już pewien, że ta otóż to Francesca potrzebowała poczucia bliskości w tym momencie, i to rozbawiało go z sekundy na sekundę, bo nie miał zamiaru dać się wykorzystać!
Dlaczego on ciągle to robił? Dziewczynei wydawało się, że wymyślił jakiś sposób, aby wciąż wywoływać u niej rumieńce i bestialsko go wykorzystywał! Co teraz zrobić, aby nie dawać mu tej satysfakcji? Fran póki co nie miała pojęcia, ale nie będzie robiła z siebie więcej słodkiej puchonki, co to, to nie. Hmm... Co prawda jej postanowienie jest średnio realne, ale póki co zbuntowała się wobec swojego charakteru. - Potrzeba czułości? - Zapytała zirytowana, rumieniąc się, po czym parsknęła kpiącym śmiechem - Widzę u Ciebie rozwój choroby psychicznej i rychłą potrzebę wizyty w mungu, o! - Odparła, uśmiechając się dziarsko. Chłopak w 100% panował nad sytuacją i zawstydzał Fran każdym słowem, które padało z jego ust. Mimo tego, że co do potrzeby czułości miał rację, to nie miała zamiaru się przyznać!
Można było powiedzieć, że Matt wiedział tyle ile chciał wiedzieć i tyle ile powinienem. No bo po cóż mogła się z nim droczyć Francesca. Ale skoro udawała taką odważną to czemu by tego nie wykorzystać? W końcu jemu i tak nic nie szkodziło zapomnieć się na tych kilka chwil i pokazać jej jakieś romantyczne oblicze Matta Cunningana. Przecież i tak nikt by nie uwierzył w to, o ile chciałaby komuś o tym powiedzieć. Czyżby przeszkadzała jej bliska odległość Matta? Powiedziała że nie, więc co tam! Hey-ho let's go, cytując kogoś tam.
- Czyli nie miała byś problemów, jeśli zrobiłbym coś w stylu.. - zaczął mówić, lecz w pewnym momencie urwał, po czym powstał na kolano i przysunął się do Francesci, opierając się w tym samym na boku i jednym łokciu. - Nie za blisko? - dodał na koniec uśmiechając się szyderczo i wolną dłonią dotykając w miejscu biodra, jednak na tyle dyskretnym, by nie odbierała tego zbyt dosłownie.
Czyżby bliska obecność Matta miała jej przeszkadzać?! Ach, podobne przypuszczenia są absurdalne. Dziewczyna cała lgnie do niego i swoimi oczyma prosi o dłoń na policzku, szyi, o komplement - to wszystko mówiło jej ciało, jej wyraz twarzy. Jednakże Fran nie chciała przyjąć tego do wiadomości i broniła się przed tym jak tylko potrafiła najbardziej! Jednakże gdy Matt... znalazł się tak blisko niej. Na jej gołych ramionach wystąpiły ciarki i dziewczyna przymknęła rozkosznie powieki, ciesząc się bliskością ślizgona. Gdy uśmiechnął się szyderczo i dotknął jej biodra, wydawało jej się, jakby świat zawirował. Co on z nią wyczyniał?! - Ach, szanowny Panie Cunningan. Narusza Pan moją przestrzeń prywatną! - Wycedziła z trudem, bez cienia uśmiechu na twarzy. Był zbyt blisko, by mięśnie jej twarzy współgrały z jej intencją.
Ton jakim wypowiedziała ostatnie zdanie Francesca rozbawiłby każdego, kto znajdowałby się w tej sytuacji. Czyżby była na tyle spięta że miała problemy z jednym zdaniem? O tak, widocznie tak właśnie było! Czy można było dalej męczyć tą biedną dziewczynę? Skoro chce, żeby odpuścił, to chyba to zrobi. Ale czy byłaby zadowolona z tej decyzji? Matt w to powątpiewał, więc nie przestawał, a nawet na odwrót, jego dotyk wędrował to w górę to w dół. W pewnym momencie celowo przybliżył się do Francesci. Może sama się na niego rzuci? Oh, kusząca i dość zabawna wizja!
- Czyli mówisz, że masz coś przeciwko temu, żebym tak tu sobie leżał? - wyszeptał ledwo słyszalnym głosem w kierunku dziewczyny głosem, który nawet Anioł musiałby uznać za słodki. Przynajmniej tak się wydawało Mattowi. No bo co się będzie ograniczał? To dla niej chyba ostatni moment, bo widocznie dziewczyna bała się przyznać, że Matt pociąga ją fizycznie. Jakby powiedziała to jedna z tych popularnych dziewczyn, które robiły innym wodę z mózgu ploteczkami na temat innych znajomych. A co by było gdyby wydał się ich tajemniczy romans? Oh nie, znowu musiałbu kilku osobom pokazać miejsce w szeregu!
Owszem, Matt, dziewczyna miała wielką ochotę rzucić się na Ciebie. Spoglądała na Twoje usta z delikatnie rozchylonymi wargami i błyszczącymi oczami. Jednakże Fran jest bardzo uczuciowa i Matt nie pociąga jej tylko z powodu urody... Nie ma co się oszukiwać, w Hogwarcie krząta się wielu przystojnych chłopaków. Jednakże żaden nie pociąga jej tak, jak Matt. Uśmiechnęła się do siebie, wspominając ich wcześniejszą rozmowę i jego dojrzałe wypowiedzi, które niezwykle zaimponowały dziewczynie. - Tak. Naruszasz... na- naruszasz moją przestrzeń osobistą! - Bąknęła niepewnie, powtarzając to samo co wcześniej. W chwili, gdy był tak blisko i dotykał jej biodra, nie potrafiła wymyślić niczego innego. W czaszce zamiast mózgu, miała w owym momencie kubeł wrzącej wody. Aach, jego głos jest taki słodki i miły dla uszu! Dziewczynie poniekąd było wstyd, że on wyczyniał z nią takie rzeczy, a ta właściwie w ogóle na niego nie działała, jednakże nie mogła nic na to poradzić. - Ile dziewczyn dziennie tak uwodzisz? - Zapytała cicho, spoglądając w jego szczere tęczówki. Dziewczynie nie chciało się wierzyć, że Matt naprawdę mógłby być tym chłopakiem z którym wcześniej rozmawiała... Przecież tamten chłopak był niedoświadczony, był tak niewinny jak Fran. A owy ślizgon szeptający jej do ucha, jest bardzo dobrze prosperującym uwodzicielem!
Chłopak zaczął śmiać się w myślach coraz bardziej Racja. Sam siebie nie poznawał, no bo chyba pierwszy raz miał tak bliski kontakt z dziewczyną. No ale czy to jego wina, że teraz mógł eksperymentować swoim obliczem? Na pewno nie chciał narazić tej biednej dziewczyny. Na przekór jej słowom wziął rękę i zaczął dotykać jej twarzy. Oh, co musiała sobie myśleć! Pewnie miała jeden z tych konfliktów wewnętrznych, które Matt znał doskonale. Odrzuci go? Trudno!
- Czyli tak też nie mogę robić? - zapytał dziewczyny i lekko ruszył nogą tak, by dotknąć jej nogi. Czy to poczuła? Oh zapewne tak. Widział w jej oczach jak powstrzymywała się, żeby na niego się nie rzucić. Oh, to było zabawne, ale jednak urocze na swój sposób. Puścił mimo uszu jednak pytanie o inne dziewczyny. Powinna wiedzieć, że nie spotykał się z nikim, więc było to jedno z tych pytań, które pozostawiał bez odpowiedzi.
Chłopak zaczął muskać wierzchem dłoni jej policzki, twarz... Dziewczyna wtuliła się ufnie w jego dłoń, jakoby zupełnie zapomniała o wcześniejszym postanowieniu. Dlaczego właśnie temu ślizgonowi zaufała, jak to się stało, że zrobił na niej tak piorunujące wrażenie? Uśmiechała się do siebie w myślach, szczęśliwa, z oszałamiającym mętlikiem w głowie. - No nie wiem... Raczej wciąż ta kurewska przestrzeń. - Wycedziła przez zęby, wzbierając w sobie całą silę woli jaką posiadała. Nawet nie zauważyła, że wcześniejsze pytanie pozostawił bez odpowiedzi. Nie zwróciła na to uwagi. Teraz... istniała tylko chwila obecna. Nie jakieś rozmyślania. Nigdy wcześniej nikt nie doprowadził jej do takiego stanu. Bała się, bała, ale wciąż jednak odczuwała ochotę, aby zaryzykować. Ryzyko bowiem w tym przypadku, było tak słodkie. - Czemu to robisz? - Zapytała cicho, po czym rozchyliła delikatnie wargi i spoglądała na niego zza kurtyny czarnych wachlarzy rzęs. Przejechała palcem wskazującym wzdłuż jego kości promieniowej.
Pytanie zbiło Matta z tropu i lekko się wzdrygnął zatrzymując ruchy dłonią. Dlaczego to robił? Oh, dobre pytanie. Czy sam tego chciał? Nie ważne, zdziwił się, ale było mu dobrze, tak jak się czuł. Nie żałował tego co robi, chyba po raz pierwszy w Hogwarcie. Czemu to robił? Nie znał odpowiedzi, ale na pewno coś wymyśli. Przecież nazywa się Matt Cunningan, nie takie cuda się zdarzały, prawda?
- Nawet nie wiem, przecież możesz sobie pójść, prawda? - zapytał dziewczyny. Wątpił, żeby to zrobiła, chciał ją tylko trochę podrażnić i uzmysłowić, że nie do końca ona nie chce, żeby Matt leżał przy niej. W końcu mogła już dawno wstać, trzasnąć go w twarz i odejść. Ale czy byłaby z tego zadowolona? Chyba nie. W końcu miał w sobie to coś, czym czarował samego siebie. Oh tak, to był ten z zabawniejszych momentów, w którym prowadził międzygalaktyczną wojnę w swojej głowie i rzeczywistość zmagała się z fikcją. Niech się dzieje co chce! Hey-ho, let's go!
- Czemu? - Ponowiła pytanie, spoglądając na niego tym razem nieco bardziej świadomie. Matt Cunningan, proszę, tylko nie odpowiadaj, że nie wiesz. Fran bowiem, potrzebowała jakiegoś punktu zaczepienia. Nie mogła przebywać z nim w tym pokoju, mając w głowie próżnię tyle czasu. Już ją ten mętlik męczył. Chciała jakiejś podstawy, na której mogłaby opierać kolejne przyjemne minuty przebywania ze ślizgonem. - Mogę. - Odparła lakonicznie, ale coś ją w jego wypowiedzi zraniło. Poczuła się, jakby jej obecność w tym pomieszczeniu była dla niego rzeczą obojętną, może nawet... zbędną? Jednakże nie potrafiła zapytać o to tak zwyczajnie i bezpośrednio. Bała się odrzucenia. Wolała więc brnąć w pieszczoty i zapominać o całym świecie. Ponieważ rzeczywistość zbyt mocno mogłaby ją zranić. Ach, mała puchonko, po wciąż brniesz w to bagno? Kompletnie nie znasz ślizgona i zdrowy rozsądek podpowiada Ci, że nic dla niego nie znaczysz. Dlaczego nigdy nie słuchasz, jak się do Ciebie mówi?