Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
-Z kartami sporo ostatnio pracowałem, więc myślę że nie będzie tragedii. - Pomijając fakt że znał się na wielkich arkanach, a na małych to już kurde nie do końca. Ale chyba źle mu pójść nie powinno. Z wróżbiarstwa nie był najlepszy bo niekiedy dosyć kiepsko interpretował to co miał odczytać. Na przykład te felerne kosmogramy na poprzedniej lekcji. -A ty? Jak sobie z kartami radzisz? - No i wtedy wleciał ich kochany niezbyt żywy nauczyciel. No i dopiero wtedy zwrócił większą uwagę na kartę jaka przed nim była. Wziął ją więc w dłoń i obrócił. Przedstawiała kobietę z sześcioma monetami. Dosyć łatwa mu się trafiła musiał przyznać. Zapisał więc na pergaminie że karta którą otrzymał, to Sześć Monet. Kojarzy mi się z czymś pozytywnym. Możliwe że bogactwem albo szczęściem. Głównie wpływa na to sama kolorystyka karty, która jest wypełniona prawie cała barwami ciepłymi. No i to było w sumie na tyle. Nic więcej za bardzo w tej karcie nie widział. Odłożył więc pióro na bok i spojrzał na kolegę. -I jak Ci poszło? - Spytał się szeptem żeby nie przeszkadzać nikomu innemu obecnemu na lekcji.
Przepowiadanie:4 - 1 za brak wyboru = 3 Amulet: później
– Aj, racja, ale Ruby teraz ma Archibalda jak widać – po raz kolejny wypomniała teoretyczny brak lojalności przyjaciółki, tym samym nie widząc w niej zagrożenia. – Ale na wszelki wypadek będę trzymała rękę na pulsie i kontrolowała waszą przyjaźń – parsknęła śmiechem, oczywiście wcale nie mając takiego zamiaru, bo razem stanowili idealną i zgraną paczkę, pozbawioną zazdrości o siebie nawzajem. – No wiem, jestem ci za to dozgonnie wdzięczna, po prostu dalej mnie to boli, bo wydawało mi się, że wyglądam w nim jak jakaś wila – westchnęła. Pokiwała głową, bardzo zadowolona z pomysłu przyjaciela. – Pięknie, jak wrócimy do mieszkania to wystosujemy odpowiedni anons, najpóźniej jutro twój grafik się wypełni po brzegi – poruszała brwiami, nie mogąc się doczekać potencjalnych odpowiedzi i zgłoszeń. Po przemowie nauczyciela, również uznała, że przepowiadanie przyszłości jest o wiele ciekawszą opcją. – Ofc, amulet mi nie powie na co muszę uważać albo zwrócić uwagę. Wsłuchała się dokładnie w horoskop Jinxa, przez moment nie mogąc znaleźć odpowiednich słów komentarza. – Czy ty w tej herbacie miałeś jakiś booster? Tego, że z ciebie taki wróżbita to żaden jasnowidz nie byłby w stanie przewidzieć – szczerze wyraziła swoje zdziwienie, bo to, co mówił, zaskakująco miało sens, a fakt, że większość listopada według jego przewidywań miała być pozytywna, bardzo jej odpowiadał. – Najbardziej podoba mi się propozycja pójścia do baru – wyszczerzyła się, przyznając mu tym samym rację, że rzeczywiście powinna przez jakiś czas skupić się tylko i wyłącznie na sobie. – Ale za wracanie do prawdziwych uczuć podziękuję, bo to doprowadzi do tak drastycznego kroku jak Britney Bitsch w 2007 roku. A chyba oboje jesteśmy zgodni, że z łysą glacą mój urok może już nie być taki silny i wszyscy adoratorzy zrobią elegancki odwrót – zachichotała, próbując tym samym przeobrazić w żart to, że odkąd Murphy wyjechał to nie była w stanie zmierzyć się ze swoimi uczuciami. – Dobra, teraz ja – oznajmiła, otwierając podane przez asystenta mapy. – Od czego tu w ogóle zacząć… – mruknęła pod nosem, zastanawiając się w jaki sposób Jinx w ogóle to ogarnął. – U ciebie za to widzę same tragedie. Coś, co zapowiada się na spektakularny sukces okaże się okropną porażką. Nie zauważysz w porę zagrożenia i bardzo na tym ucierpisz. Omg, to ty uważaj na siebie, co? – poprosiła przyjaciela, zmartwiona tym w jakich barwach malowała się jego najbliższa przyszłość. – Ej nie, stój, to nie tak. Te mapy się kurwa zmieniają, o co tu chodzi – spojrzała niepewnie na Eugeniusza, nie rozumiejąc co ma z tym fantem zrobić. – Czy te gwiazdy nie mogły się zaktualizować wcześniej? Zaraz zawołam asystenta, no bo to jakiś żart – wskazała palcem na ruszające się układy, ale to nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Szybko złapała dłoń i spróbowała zetrzeć tusz ze skóry, ale nadaremno, bo gwiazdy i planety odpowiedzialne za listopadową aurę i dzieje baranów, odbijały się właśnie na jej przedramionach i póki co nie zapowiadało się, aby zakończyły wędrówkę. – Kurwa, co do chuja, przecież wyglądam teraz jak jakaś szalona zodiakara co dopiero wyszła z Azkabanu – po raz kolejny próbowała szukać pomocy u ziomka, ale ten był równie skonfundowany co ona. – Czy ja właśnie znalazłam trik, aby puścić wszystkich tatuażystów z torbami? Czy po prostu zyskałam nieszczególnie urodziwą dziarkę? To już te tribale, co robili w Mielnie, były lepsze – odsunęła od siebie mapy, aby nie ryzykować, że zaraz będzie miała pokryty cały ryj w tych dziwacznych bohomazach. – Jak widać to ja wzięłam na siebie te wszystkie tragedie. U ciebie dzięki koniunkcji Marsa z Wenus zagości pracowitość. Będziesz brylował w Geometrii, więc pod żadnym pozorem nie możesz brać żadnego urlopu. Tylko praca, Jinx. A, no i to idealny moment na podejmowanie finansowych decyzji, będą super korzystne – paplała na podstawie tego, co odczytywała ze swoich rąk. – Nie wiem jak z miłością, bo nachodzi na łokieć i nie widzę, no trudno, żyj dalej tak jak żyłeś w tej kwestii – podsumowała i również oddała pracę, licząc na to, że opisała to tak przekonująco, że w to wszystko uwierzy bez sprawdzania układów gwiazd. – Myślisz, że to mi zostanie na stałe? – spytała chłopaka, jeszcze nie podejmując decyzji czy powinna jakoś interweniować i komuś to zgłosić.
______________________
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
To jej wątpiące jasne trochę mnie oburza, ale zaraz chichoczę, gdy Fredka robi głupią minę, przez co zapominam o wytoczeniu argumentów za tym jakim to jestem świetnym kochankiem. Zresztą, miała okazję się przekonać jakim byłem dżolero na imprezie, kiedy smarowaliśmy się bigosem. – A nie pomyślałaś, że to po prostu prawda? – dopytuję i robię niewinną minę, w myślach przyznając jej rację. Strasznie słabe te opisy skorpionów i raczej nieadekwatne, zwłaszcza w stosunku do Moses. – Może trochę za bardzo was demonizują, ale z tym złotym człowiekiem to bym nie przesadzał – droczę się, obracając się jednak zaraz w stronę asystenta, który gada co dalej po naszych świetnych analizach znaków zodiaku. Nie jestem szczególnie wybitny ani w robótkach ręcznych (a przynajmniej takich, o których mówił Salem) ani w przepowiadaniu przyszłości, ale nie zamierzam się z góry poddawać. Ochoczo zabieram się za robienie amuletu dla Fredki, postanawiając przemycić tu trochę run, które są mi o wiele bliższe niż astronomia. Wybieram hematyt, obsydian i karneol, bo sprytnie przeczytałem, że to szczęśliwe kamienie dla skorpiona. W czasie, gdy moja przyjaciółka pilnie studiuje mapy nieba, ja wspomagam się magią i robię z wcześniej zgarniętych itemów zawieszki, które mocuję potem do rzemyka w brązowym kolorze. Dodatkowo na jednym z kamieni wyryłem jej runę isa, która wspomagała cierpliwość, koncentrację i równowagę, czyli coś, co wydaje mi się potrzebne Fredce. Kiedy kończę, zakładam jej to na nadgarstek. – No jak na moje wprawne oko jubilera to wyszło dojebanie – komentuję swoje starania, w razie gdyby Fryderyka postanowiła skrytykować swoją nową brasnoletkę. A bardzo liczę, że doceni! Posłusznie podstawiam jej dłoń i czekam co ma mi do powiedzenia odnośnie mojej przyszłości. Akurat w tej sytuacji nie zamierzam żartować i traktować jej słowa bardzo poważnie, bo wiem jakim darem dysponuje. – Czuję się jakbym ci zawierzał całe swoje życie – parskam jeszcze, a potem zamykam gębę i słucham. Co oczywiście nie wychodzi mi najlepiej, bo mam ogromną potrzebę komentowania wszystkiego na bieżąco. – A to na pewno z Ruby, ona skutecznie podnosi mi ciśnienie. Pewnie zaś komuś przyjebie na jakiejś lekcji, a ja będę potem słuchał, że Maguirowie są agresywni – wtrącam i przewracam oczami. – O nie, tylko nie historia magii – jęczę. – Nie po to tak skrupulatnie śledzę losy ludzi, którzy już dawno nie żyją, żeby coś zawalić. Sprawdź to jeszcze raz, może chodzi o zielarstwo – proszę, ale Fredka leci z przepowiednią dalej. Następna informacja jest bardzo pozytywna, przez co uśmiecham się szeroko. – No to w takim razie pod koniec miesiąca lecimy na jakieś kluby, może ubiorę tę koszulę w cętki i wyrwę jakąś dupeczkę – ekscytuję się, a zaraz potem wysłuchuję jak relacjonuje wszystko nauczycielowi. Kiedy ten zostawia nas samych, szturcham ją w ramię. – A co ty taka pobudzona przy nim jesteś? – pytam ciekawsko, bo o ile początkową akcję mogłem zrzucić na fakt, że biegliśmy, a on niespodziewanie był już w klasie, tak teraz nietrudno mi dostrzec, że zachowuje się inaczej niż zwykle (chociaż próbuje to świetnie maskować). – Teraz ja ci odkurwię jakiś horoskop – mówię, sięgam po mapy i aż drapię się po głowie, bo niewiele z nich rozumiem. – Hm, no to tak. Bardzo zajmiesz się pracą, ale nie wiem czy zarobki cię jakoś usatysfakcjonują. To nic, bo widzę, że listopad będzie twoim szczęśliwym miesiącem – próbuję połączyć te wszystkie układy gwiazd i planet – a to wszystko dlatego, że… – na chwilę skupiam się szaleńczo na odnalezieniu powodu jej radości – …kogoś stracisz. Co? To nie ma sensu, ale bzdury – kwituję to wszystko i rezygnuję z dalszego jasnowidzenia, żeby się już bardziej nie pogrążać. – Dramat, przecież to są same sprzeczności, jak tu z tego wyciągnąć ewentualną prawdę w momencie, gdy nie ma się daru?
______________________
i read the rules
before i break them
Payton Kingston III
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : no więc odstające uszy i mina księcia, a także okulary na nosie dla lansu w sensie, żeby mądrzej wyglądać, zawsze pachnie inaczej bo kocha olejki, perfumy i takie rzeczy
Amulet: breloczek; wzór to kółeczko wysadzane drobnymi ametystami (takie trzy małe kręgi), a w środku jest czerwony mały rubin, no i ma łańcuszek srebrny z zawieszką
Totalnie nie podobało mu się to Wróżbiarstwo, na co komu taka wiedza. Bujdy jak chuj, aczkolwiek wiadomo, jak chciałeś, to dopasowałeś. Westchnął, popijając swoją herbatkę i słuchając, co tu mu Drake wyczytał. - Co?! - Zapluł się swoim napojem, odstawiając filiżankę od ust.- Jakie brednie! Ja oszczędny! - Krzyknął oburzony.- W ogóle lubię komplementy, kto nie lubi. - Machnął wypielęgnowaną dłonią jak prawdziwa dama. - Z Bykiem? Hmm...- Tragedia miał pytać się ludzi, spod jakiego są znaku? Taki pierdolnięty nie był. Musiał sięgnąć po chusteczki, żeby doprowadzić się do porządku, a gdy to uczynił, westchnął, słuchając, co tam dalej Latif postanowił im zaserwować. - O nie za czytanie przyszłości to ja się nie zabieram. Nie moja działka. - Lubił za to prace ręczne, chociaż nosić biżuterię już nie.- Wiesz co Drake zrobić Ci breloczek? Zrobiłbym jakiejś pannie, ale nigdy nie pytam o znaki zodiaku w łóżku. - Zmarszczył brwi, jakby zafrasował go ten fakt. - To jak breloczek na szlafroczek? Zrobiłbym sobie, ale żadna biżuteria nie odda mojego blasku.- Odpowiedział całkiem szczerze, zabierając się za swój projekt. Za nim jednak wziął odpowiedni kamyk, to zajrzał do książki. - Tu piszę, że ametyst będzie dobrym amuletem dla ciebie kolego.- Uśmiechnął się, dobierając do małych ametystów, postanowił wysadzić odpowiedni wzór. Najpierw jednak dopasował różdżką metalową formę w coś w rodzaju mandali. Wysadził ją ametystami (trzy kręgi), a w środku dał czerwony rubin. Użył srebrnego łańcuszka z zawieszką. - I jak? Fajny. Na ochronę czy tam trzecie oko. Jesteś tym jasnowidzącym? A jak nie to sobie przyczepisz do roweru.- Wzruszył ramionami, oddając swoje dzieło gryffonowi. - Jak Ci się znudzi, daj jakiejś lali szkoda takie dzieło wyrzucać do kosza. - Uśmiechnął się, całkowicie skupiając się na dokończeniu herbaty.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max uniósł lekko brwi, kiedy usłyszał kolejne polecenie, ale nie miał nic przeciwko temu. Właściwie musiał przyznać, że czuł się naprawdę pewnie na tych zajęciach, że wróżbiarstwo i wszystko, co związane z przyszłością, przestało sprawiać mu problemy, przestał się przed tym wszystkim bronić i w końcu wszystko wskoczyło na swoje miejsca. Tak więc wzruszył lekko ramionami, wychodząc z założenia, że tworzenie amuletów w jego przypadku skończy się fatalnie, a potem skoncentrował się na drugim zadaniu. O dziwo, nie miał z nim żadnych problemów, czuł się, jakby płynął pomiędzy tym całym bajzlem, jakby po prostu wiedział, co ma napisać, jakby podręcznik i mapa nie były mu do niczego potrzebne. Zdarzały mu się różne posrane przeczucia, nie wspominając oczywiście o wizjach, ale prawda była taka, że w tej chwili po prostu wiedział i nawet nie zastanawiał się nad tym, co musi zrobić. Dziwaczne uczucie, jakie mu przy tym towarzyszyło, nieco go bawiło, a jednocześnie powodowało, że czuł się o wiele lepiej, niż dawniej, kiedy nie pozwalał na to, żeby cokolwiek z przyszłości próbowało do niego przyjść. Teraz, siedząc na tych zajęciach, zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że najwyraźniej pogodził się z niektórymi rzeczami, że faktycznie przyjął je takimi, jakimi były i to spowodowało, że nieświadomie uśmiechnął się sam do siebie, zapisując kolejne wnioski, kolejne pewne wydarzenia, jakie miały nadejść, nie wahając się tak naprawdę ani chwili. Po prostu miał pełną świadomość tego, co robił, tak jasną, jak rzadko kiedy mu się zdarzało i prawdę mówiąc, był skłonny do przyznania, że takie życie było o wiele lepsze, niż wieczne upieranie się, że to nie jest normalne, że musi nad tym zapanować. Musiał, ale w zupełnie inny sposób, niż zakładał, a teraz szło mu wyraźnie o wiele lepiej, niż wcześniej, nawet niż w czasie rocznego wyjazdu, gdy jeszcze walczył sam ze sobą.
______________________
Never love
a wild thing
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Przepowiadanie:6 + 1(wróżbiarstwo ponad astronomię) = 7 (15pkt. dla Slythu) Amulet: -
To, co Maximilian opowiedział dziewczynie o jej znaku zodiaku, dość mocno trzymało się prawdy. Irvette dumnie i z uśmiechem powiedziała to gryfonowi, po czym Profesor Latif rzucił przed nich kolejne zadanie, co do którego dziewczyna nie była już tak pozytywnie nastawiona. Nie czuła się specjalnie wróżbitką, ale też nie czuła się jakoś szczęśliwa na myśl o tworzeniu amuletów. Po chwili zastanowienia postanowiła więc spróbować swoich sił w odczytaniu przyszłości z mapy nieba i okazało się być to strzałem w dziesiątkę. Ślizgonka uważnie przyglądała się gwiazdom i innym ciałom niebieskim, po czym z jeszcze większym skupieniem kartkowała podręcznik, by znaleźć odpowiednie znaczenia i predykcje. To, co spisywała na pergaminie wcale nie brzmiało tak źle. Ruda widziała tam wiele sukcesów, a raczej potencjałów na sukces, ale też nie obyło się bez kilku potknięć, które wróżba przewidywała na następny czas. Musiała jednak przyznać, że jakby miała wybierać, to mogłaby słyszeć takie nowiny co tydzień.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Amulet: Pierścionek z cytrynem upleciony z rzemienia i wyłożony miętą.
Usłyszawszy polecenie, szczeka Puchona opadła i nie chciała się podnieść. Gdyby po sali latały owady to zapewne student wyłapałby ich większą połowę, nie zauważając tego jak małe potworki w niego wleciały. Co bardziej konfundujące - nie wiedział czy mają robić wspomniane amulety dla siebie, dla swoich dzisiejszych partnerów czy po prostu obwiązać jakiś kolorowy kamyk sznurkiem i stwierdzić, że będzie to przyciągać szczęście jakiemuś znaku zodiaku. No jakby ułożenie słońca i księżyca w dniu urodzin miało wpływać na to z jakimi kamieniami czujesz vibe. Ale jeśli tak było to jest to mega przesłodkie i Wacek cały rozpromieniony chwycił za cytryn i miętę. - Obrazisz się jeśli nie zrobię ci amuletu? - @Bee May Valentine dopytał swojego puchońskiego brata, licząc na to, że ten raczej nie będzie miał problemu skoro samo polecenie było dość luźne, a z racji, że temat wodnika całkiem przejął Wodzireja to ten chciał jakoś docenić Drejka, robiąc mu jakąś denną błyskotkę DIY, Jednak kiedy już całe szałowe trzy produkty się przed nim znalazły - zgłupiał. Pomysł na pierścionek w głowie miał, ale jak go zrealizować? O! Tutaj zaczynały się niemałe trudności. Chociaż pierwszy problem - rozmiaru - Wacek od razu zignorował, bo jedno małe zaklęcie bez większych problemów powinno dopasować gadżet na każdy palec. Stąd też różdżka została wyciągnięta, a jej rękojeść owinięta została rzemieniem. Polak usiłował wpleść w materiał liście mięty (bo przecież to zioło miłości) i jakoś nieporadnie mu to szło. Koroną w diamencie oczywiście miał być cytryn, który umieszczony został bez większego szyku i gracji. Wtedy też Wacuś posłużył się transmutacją, aby nadgonić babole i niedosięgnięcia artystyczne godne siedmiolatka poniżej przeciętnej.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Przepowiadanie:6 +1 za wybranie astronomi + 2 za kuferek = nadal 6, bo wyżej się nie da XD Amulet: opis w poście! <3
Tak przynajmniej mówi podręcznik. - Wierzył że zodiaki mają jakiś wpływ na charakter ludzi w większym bądź mniejszym stopniu. Zwłaszcza że niektórzy z właśnie astrologii się utrzymują z tego co mu wiadomo. Sam jednak nie widział siebie zbyt mocno w tej karierze. Zdecydowanie kilka innych miało przed tą priorytet. - Ja za to spróbuję ułożyć sobie horoskop. Kilka razy już z tą mapą pracowałem więc powinienem dać chyba radę. - Tak doskonale pamiętał lekcję na której rysowali mapy gwiazd, a Yasmine niemalże została porwana przez Keplie. No... Działo się wtedy, bo nie byli jedyną parką która miała wtedy problemy. Uśmiechnął się do Paytona kiedy ten zasugerował zrobienie breloczka dla wilkołaka. - Też spróbuję coś Ci zrobić. Może nie wyglądam, ale całkiem lubię rękodzieło. - Ba, to jedna z dziedzin artystycznych w których się odnajduje. Zaraz obok rysowania i gry aktorskiej. Natomiast w śpiewie i graniu na instrumentach radził już sobie wyjątkowo przeciętnie. Od tańca za to proszę trzymać go z daleka. Zabrał się więc do roboty. Jedną z szczęśliwych roślin dla koziorożca był kawowiec, więc do nawleczenia na sznurek użył właśnie jego nasion. A dokładnie dwudziestu jeden, ponieważ była to jedna ze szczęśliwych liczb koziorożca. Pasowały idealnie ponieważ miały jeden ze szczęśliwych kolorów koziorożca. Poza tym Brązowy to dosyć ładny kolor. Po nawleczeniu ziaren przyjrzał się sznurkowi i w sumie nadawało się to na bransoletkę, więc do całości dodał trzy sztuki szczęśliwego kamienia dla osób urodzonych w styczniu. Granaty, a dokładniej czarne Andradyty do których dołożył również trzy onyksy, które tym razem były szczęśliwymi kamieniami koziorożca. Ołów był szczęśliwym metalem dla zodiaku Kingstona, ale Lilac powstrzymał się od użycia go ze względu na jego toksyczność. Zamiast tego wpadł na inny pomysł z nadzieją że Salem się do tego nie przyczepi, a nawet może wręcz przeciwnie i spodoba mu się to co Drake miał zamiar zrobić. Wyjął kartkę pergaminu i zapisał na nim imię i nazwisko Paytona. Następnie pod każdą literką liczby które na koniec zsumował. Dwa razy z resztą, ponieważ wynik przekraczał dwadzieścia cztery. Wyszło mu dwanaście... Przez chwilę się zastanawiał jakby szukając w głowie informacji, po czym złapał za różdżkę i wyrył zaklęciem transmutacyjnym na Onyksach runę Jera, która powinna być szczęśliwą runą Paytona. Mógł niby jeszcze użyć run opartych o jego datę i godzinę urodzenia, ale niestety takimi informacjami nie dysponował. Więc raczej Jera powinna mu wystarczyć. Po wszystkim rzucił na bransoletkę zaklęcie Virtus Cincinno, by byle jełop czy melepeta przypadkowo nie wycofał wytransmutowanych na kamieniach run. Po wszystkim podał prezent Paytonowi, otrzymując równocześnie ten dla siebie. - Dzięki, raczej zachowam. Raczej nie wyrzucam prezentów. No i mam nadzieję że twoja Ci się spodoba. - I jeśli Drake niczego nie zrąbał, to powinna mu przynosić szczęście. W końcu tu już w grę wchodziły również nie tylko zabawy z Astrologią, ale też z Numerologią i Runami. A to wszystko ładnie się uzupełniało. Zaraz po tym zabrał się za układanie sobie horoskopu opierając się o mapę nieba, którą otrzymali. Na szczęście z tym Drake nie miał żadnych problemów i w sumie uporał się z tym wyjątkowo szybko dzięki pomocy podręcznika. Szkoda że wyszło tak jak zwykle. Tragedie żadne na niego nie czekały, ale wyjątkowe szczęście też nie.
Przepowiadanie: — Amulet: o taka mniej więcej, nic szczególnego
— No na pewno tak robi, skoro przydziela po charakterze, a niby każdy znak ma cechy charakterystyczne… Nie wiem jakoś nigdy nie potrafię w to całkowicie uwierzyć, sądzę, że to po prostu taka gra, gdzie właściwie zawsze coś będzie do ciebie pasować, a resztę sobie dopowiesz i nagle ludzie stwierdzają, że cała ich przyszłość jest zapisana w gwiazdach — wzruszyła ramionami i wróciła do wertowania książki. Ruby nie była idealistką, twardo stąpała po ziemi i lubiła konkrety, astrologia była zdecydowanie poza konkretami, to wszystko było niczym gdybanie, a Maguire nienawidziła gdybać. Zawiesiła spojrzenie na Archiem i prychnęła sobie pod nosem, gdy stwierdził, że ich relacja była burzliwa. Może kiedyś, ale teraz? Teraz to ona nic nie wiedziała i powoli doprowadzało ją to do szewskiej pasji. Z drugiej strony nie bardzo potrafiła przejąć inicjatywę. Czy w ogóle chciała przejmować inicjatywę? Nie wiedziała, w ogóle nie potrafiła określić czego chciała. A miała czelność wyśmiewać się z astrologii, co za hipokryzja. — O, zrobię ci bransoletkę, jestem w końcu mistrzynią rękodzieła — rzuciła i wyszczerzyła się do Ślizgona, oboje przecież mieli pewność, że to będzie najbrzydsza bransoletka w historii, ale wolała się nie tykać przepowiadania przyszłości. Zawsze ją to obawiało, a jednocześnie wierzyła całą sobą, że przyszłość jej elastyczna i zależna od decyzji. Wizje musiały być przecież subiektywne, łatwo było zmienić bieg wydarzeń. Jej przyszłość natomiast była zbyt niepewna, by chciała o niej myśleć. Niby miała swoje plany, ale spełnienie ich wymagało wiele pracy i pieniędzy, których stale jej brakowało. — Napisali, że twoimi roślinami jest kaktus, albo muchołówka, ja nie wiem czy to jest jakkolwiek symboliczne, ale może chcesz mieć muchołówkę na nadgarstku? Od razu mogli dać tentakulę, co tam — marudziła sobie, cała zaaferowana próbami nawlekania czarnego turmalinu na sznurek. Nigdy nie robiła takich rzeczy, to znaczy może raz czy dwa z Hope w pierwszych klasach, ale nie szło jej za dobrze i od razu się irytowała. W domu tego nie robiła, bracia nigdy nie chcieli zajmować się takimi rzeczami, były zbyt „babskie”, więc odpuszczała, nie chcąc czuć się jak wyrzutek pośród samych facetów w domu. Skupiała się więc niemożliwie, przygryzając wargę i marszcząc brwi, aż w końcu skończyła i rozpromieniona podsunęła amuletową bransoletkę pod twarz Darlinga. — Nie wiem co ma robić, ale musisz ją nosić bo się postarałam!! — powiedziała, całkiem dumna ze swojego dzieła.
______________________
without fear there cannot be courage
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
Przepowiadanie: - Amulet: taka, z rubinami i drobnymi turmalinami, a napleciona na nitki juki
- O cudownie, Wróżbiarstwo i robótki ręczne w jednym - zdziwił się szczerze, bo chociaż starał się nie mieć negatywnego podejścia, to jednak trochę zaskakiwał go przebieg lekcji. Fakt faktem była chociaż dość luźna i nauczyciel nie denerwował się na nikogo tylko dlatego, że nie znał na pamięć wszystkich bzdur faktów o zodiakach. - Kto by pomyślał, że twój kamień to rubin... - prychnął ze śmiechem, bo całkiem mu się to podobało; przede wszystkim podobało mu się, że Ruby od razu postanowiła zrobić amulet dla niego, więc mógł odwdzięczyć się tym samym. Miał większy problem z dobraniem roślinek, nic mu się za bardzo nie podobało, begonie nijak nie podkreślały blasku rubinowych koralików. - Eeee, na pewno nie chcę tentakuli, muchołówka brzmi już lepiej - przyznał. - Ej, dodam ci trochę turmalinu też, będzie ładnie wyglądało, a skoro to mój kamień, to będzie ci o mnie przypominał - zdecydował, nie mogąc znaleźć niczego fajniejszego. Postanowił wykorzystać też trochę witków z juki, które zaplótł na nici przy przeplataniu koralików. - Ej, jest super - stwierdził, wymieniając się z dziewczyną biżuterią i od razu też zakładając swój nowy amulet; uwielbiał ręcznie robioną biżuterię i nawet nie śnił o tym, że wyjdzie im tak dobrze. - Jak to co ma robić, szczęście przynosić na pewno! A przynajmniej moja tobie musi - zdecydował, bawiąc się ciemnymi kamykami.
Bee May Valentine
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : Słodki zapach - miód, kwiaty i owoce;
Przepowiadanie: - Amulet: pierścionek pleciony z listkami fikusa i kilkoma drobnymi kamyczkami szmaragdowymi
Z zaciekawieniem słuchał co tam podręcznik miał o nim do powiedzenia i mimowolnie śmiał się cicho przy komentarzach Wacława; w gruncie rzeczy wydawało mu się, że coś w tym wszystkim może być. Nie wyśmiewałby też wcale przypisanego do siebie materializmu, bo może nie była to jakaś jego główna cecha, ale Bee zdecydowanie napędzany był w życiu właśnie pieniędzmi... i marzeniem o posiadaniu ich jak najwięcej. - Jakoś przeżyję - stwierdził z teatralnym westchnięciem, decydując też od razu, że po prostu sam sobie zrobi amulet - raczej nie wierzył w to, że stworzy coś na tyle ładnego, by móc obdarowywać kogokolwiek innego. Początkowo nieudolnie chciał powyginać metalowe druciki, by zrobić pierścionek, który wydawał mu się trochę prostszy od większych bransoletek czy naszyjników... ale wyglądało to strasznie brzydko. Zagłębił się w podręczniku w poszukiwaniu wskazówek, w końcu dodając do swojej konstrukcji cienkie nici z fikusowych listków, to do nich przymocowując szmaragdowe koraliki. Wydawało mu się, że pierścionek trochę za bardzo błyszczy i raczej nie jest codzienną biżuterią, ale ostatecznie musiał uznać swoje dzieło za skończone, bo dodawanie czegoś więcej tylko utrudniało sprawę.
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Otwierał już usta, by wrazić swoją opinię o tym, że ślub wcale nie chroni przed samotnością, a może nawet ją ułatwia, a jednak zamknął je i powrócił spojrzeniem do książki, nie dając sprowokować się puszczeniem mu oczka, bo i doskonale wiedząc, że nie była to dyskusja nadająca się na żadną lekcję - nawet tę tak luźną jak wróżbiarstwo w wykonaniu nowo-starego asystenta. Zrobił poważną minę, a nawet i ściągnął brwi w skupieniu, czując zalewający go przypływ motywacji do wykazania się, a jednak mimo postanowieniom szybko dał rozproszyć się ponownym skróceniem dystansu, który zakorzeniał w nim fałszywe poczucie prywatności między nimi, przez co dużo łatwiej było mu podekscytować się na wypomnienie mu jego potrzeb. - To zależy czy byłby w stanie podołać ogromnym potrzebom strzelca… - zauważył w równie ostrożnej prowokacji, co i w cichej nadziei, że nie wyobraża sobie tych Bazylowych sygnałów, a jednak ekscytacja w ciemnych oczach wcale nie odbiła się w dwukolorowych tęczówkach, bo te wystrzeliły już w stronę Salema, to jego obdarowując tymi iskrami, których River tak desperacko oczekiwał. Brwi same ściągnęły mu się z niezadowolenia pod tą przegraną, bo przecież nie przywykł wcale do tak łatwego tracenia uwagi swojego celu, co od razu ściągnęło go wspomnieniami do urodzinowej imprezy Marli i nieprzyjemnego wydarzenia z fotelem. Strzelił spojrzeniem na Jinxa, a zaraz i znów na Bazyla, by w końcu łaskawie ulokować swoją uwagę na samymi Asystencie nauczyciela, powolnie pozwalając sobie na dostrzeżenie hipnotyzująco jasnych oczu, które robiły na nim niemal tak silne wrażenie jak te Darlinga. Jakikolwiek dystans psychiczny, który nie pozwalał mu w pełni zachwycić się Salem zniknął jednak gwałtownie wraz ze wspomnieniem przez niego kamieni. Gaspnął głośniej, niż mógłby to sobie zaplanować, niemal wywracając się na zajmowanej przez siebie pufie, by czym prędzej pochwycić jedno z pudełek, od razu zagrzebując się w nim całą swoją uwagą. Odpłynął w swojej fascynacji, czerpiąc przyjemność z samej możliwości oglądania drobniutkich okazów, nie mogąc nasycić się tym, że każdy z odłamków danego kamienia wyglądał dla niego zupełnie inaczej, jednocześnie mając coś wspólnego z pozostałymi, aż w końcu uniósł głowę, by spojrzeć na pracującego już od dłuższego czasu Bazyla. - Zobacz - zagadnął go zupełnie oderwany od lekcyjnej rzeczywistości, szczerząc się do niego beztrosko, by podnieść do jego oczu drobniutki niemal biały kamyk, który w ciepłym świetle nieśmiało strzelał do nich matowymi krańcami kolorów. - To kwarc różowy. W poprzednim miesiącu znaleźliśmy taki z Jinxem nad strumieniem w Dolinie Godryka. Znaczy, nie dosłownie taki, bo dużo, dużo większy. Ogromny wręcz, ale już go sprzedaliśmy, więc Ci nie pokażę. Planujemy za to kupić Świstoklik do RPA tylko czekamy na dobrą ofertę i odpowiedni weekend - pociągnął dalej, obracając przed nim kamień, oczekując, że Ślizgon zachwyci się nim choćby w połowie tak bardzo jak on sam, z pewnym ociążeniem umysłowym przypominając sobie o zadaniu, które go jeszcze czekało. - O nie, jakie to ładne - gaspnął w mieszance zazdrości i zachwytu, nachylając się nad bazylową bransoletką i nieco panikując już, że choć sam sprzedaje biżuterie, to nie ma wcale pomysłu ani czasu, by zrobić coś równie zręcznego jak to, co właściwie kończył już pleść Bazyl. - Lazuryt, topaz i och, chryzokola. Zajebiście razem to wygląda - wyliczył ciszej, jakby Ślizgon wcale nie robił już tego wcześniej i mimowolnie uśmiechnął się z ekscytacji, że może faktycznie Kane podaruje mi tworzony przez siebie amulet. Otworzył podręcznik na koziorożcowym rozdziale i nerwowo bawiąc się trzymanym w dłoni rzemykiem wczytał się w informację o tym, jak to do koziorożców pasują wymagające kwiaty doniczkowe, by w końcu odnaleźć informację, którą miałby od początku, gdyby tylko słuchał tego, co wcześniej Bazyl do niego mówił. - Niebieski… - mruknął do siebie cicho pod nosem, przegrzebując znów pudełko kamieni, zaraz też robiąc to samo z drugim, a nawet i trzecim (podkradzionym ze stolika obok), większość energii poświęcając na to, by faktycznie dać radę się skupić i nie odpłynąć swój z falami swojej fascynacji. Udało mu się w końcu znaleźć to, czego szukał tak uparcie - jasny, surowy odłamek tanzanitu który wydawał mu się idealnie pasować do tego chłodniejszego z Bazylowych oczu i nawet nie pokazał ani nie nazwał przed Ślizgonem swojego znaleziska, całą resztę swojej koncentracji wykorzystując na pospiesznie plecenie supełków. - Podoba Ci się? - wypalił błyskawicznie, ekscytując się nieco zbyt mocno, więc i wystrzelił dłońmi do przodu, od razu nie tylko zarzucając Bazylowi na szyję przygotowany dla niego amulet, ale też poprawiając go, by ten ułożył się wygodnie pod zagięciem krawatu, sam nie wiedząc czy więcej przyjemności czerpie z zabawy kamieniami czy poprawiania sztywnego kołnierzyka równie sztywnego Ślizgona.
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Amulet: o w takim stylu. Użyte kamienie: kryształ góski, perydot i granat
Wzruszam niby skromnie ramionami, bo co tu dużo mówić - jestem człowiekiem wielu talentów, po prostu do ich odkrycia brakuje mi cierpliwości, chęci i odpowiedniej motywacji, jak na przykład poprawienie humoru mojej bff, które jest wyżej na mojej liście priorytetów niż nauka dla samej nauki. Zdolny, ale leniwy, tak to się teraz dyplomatycznie mówi o osobach jak ja. - To chyba jednak poczekam jeszcze z tym stołkiem ministra - zauważam rozsądnie, kiedy przyjaciółka przepowiada mi jakieś wielkie tragedie. Chyba nie mam obecnie w planach wielkich przedsięwzięć, więc trudno mi się odpowiednio przejąć, a już w ogóle śmieję się, kiedy mapy decydują się pozmieniać. - Moje niebo wygląda inaczej niż twoje niebo? - dziwię się nieco, ale tbh chyba nic mnie nie zaskoczy już, jeśli chodzi o ten czarci przedmiot, jakim są mapy astrologiczne, co potwierdza się, gdy konstelacje zaczynają wylewać się na ręce Marleny. - O kurwa - komentuję elokwentnie, na początku skonfundowany, potem jednak się chichrając pod nosem; gdybym tylko wcześniej wiedział, jak łatwo można sobie dziarki zrobić! - E, pasowałyby ci tatuaże nawet, taka prawie groźna jesteś. I w sumie z dwojga złego lepiej jak mapa wychodzi z siebie niż wciąga do środka - zauważam, bo to już druga wątpliwa sytuacja, której jestem świadkiem. Myślę, że Hogwart powinien zainwestować w nowy sprzęt do nauki. - No dobra, ale mądrość gwiazd to na ciebie nie spłynęła, bo pierdolisz strasznie - mówię przyjaciółce, zdecydowanie nie zamierzając uznawać pracy za jakikolwiek priorytet. - A o finansowe decyzje to chyba gwiazdy chcą, żebym napadł na Gringotta, bo nie mam innych finansów do zarządzania... Ej River, piszesz się z nami na napad na bank w następną środę po szkole? - rzucam gdzieś pomiędzy głośniej do przyjaciela, którego przywołujący wzrok wcześniej wyczułem na sobie. Szczerzę się do chłopaka, jakbym wcale nie żartował, tylko układał kolejny plan na życie, bo poprzedni już mi się znudził. - Nah, zejdzie za kilka dni pewnie. Może wystarczy że się umyjesz - wzruszam ramionami, bo ja na jej miejscu bym się nie przejmował; raczej rzadko takie efekty są permanentne, a skoro nowo-stary nauczyciel nie spanikował na jej widok, to może tak się zdarza. - Mamy jeszcze trochę czasu, to ci może zrobię ten amulet. Hmm. Ogarnąłbym ci jakąś bransoletkę, ale wiecznie machasz tymi łapami jak żądlibąk skrzydełkami, więc jak cię znam, to zaraz zahaczysz o coś i ją rozkurwisz na cały korytarz. Więc dostaniesz breloczek do kluczy - informuję przyjaciółkę i zaraz biorę się do wyboru odpowiednich kamieni. Nie porywam się na zabawę zbyt małymi elementami, bo nie chce mi się bawić wieczność z nawlekaniem ich. - Kryształ górski, bo eliminuje przeszkody w drodze do doskonałości. Wiem, że już jesteś idealna, ale na pewno nie zaszkodzi - tłumaczę, owlekając jasny kamień rzemykiem. To już trochę luźniejsze zadanie, więc co jakiś czas spoglądam faktycznie ku Riverowi i Basilowi, dostrzegając coś na kształt zażyłości. Przynajmniej większej niż się spodziewałem. - Wyglądają dość komfortowo, nie? - pytam Marlę szeptem, aby potwierdziła moje przypuszczenia, że coś może być na rzeczy także ze strony Ślizgona. Zaraz jednak wracam do zawieszki. - Perydot, bo jest kamieniem szczęścia i ma wzmacniać naturalne silne strony osobowości. A granat wspomaga w każdej codziennej sytuacji i pomaga rozstrzygać konflikty z bliskimi osobami, więc skoro już jesteśmy taką awanturnicza parą bff, to może się przydać - zauważam, próbując dołączać kolejne kamienie, co jednak nie jest takie proste, jak by się wydawało. Parę razy na pewno przeklinam je pod nosem, ale ostatecznie efekt nie jest taki zły. - Teraz kluczy już nie zgubisz.
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Z namysłem wiązał supełki wokół kamyków, zaplatając warkocz z pozostałych rzemieni. Mógłby zabezpieczyć je trwałym przylepcem, ale jako dziecko przecież nie umiał czarować, a jego podarki dla Unki zawsze były bardzo wytrzymałe, wygrzebał więc z pamięci wspomnienia tego, jak to zrobić, by się bransoletka nie rozpadła podczas gorliwego wymachiwania łapkami, co było przecież nierozerwalną, charakterystyczną cechą osoby, która miała tę bransoletkę nosić. Nie to, że mu przez myśl przeszło oznakowanie Rivera, po prostu zakładał, że jak to ma być amulet, to chyba trzeba to nosić cały czas. Wyrwany z pracowitego zamyślenia, nie był omnibusem, nie umiał skupiać się na tysiącu rzeczy na raz, podniósł wzrok na Coon'a. Kamień w jego rękach wyglądał mu na bardzo podobny do innych, po prostu trochę jaśniejszy i trochę matowy, River jednak mówił o nim z takim namaszczeniem, że nawet taka jaszczurka jak Bazyli nie miała serca urazić go takim porównaniem. On sam, gdyby nie obrazki w książce, nie rozróżniłby pewnie żadnego z nich. Byłby to po prostu bardziej niebieski kamień, niebieski w kropki i niebieski przeźroczysty i podłużny. - Świstoklik do RPA. - pokiwał głową. Bazyl nigdy nie był poza granicami kraju, więc mu właściwie było wszystko jedno i nie robiło to na nim żadnego, dobrego ani złego wrażenia, bo zwyczajnie nie miał z czym porównać. Chciał coś jeszcze dodać, kiedy kolejne zapowietrzenie wytrąciło go z toku myślowego, aż przeszło mu przez głowę, że może coś zjebał.- Ładne? - było w tym pytaniu stanowczo za dużo zdziwienia. Kane nie był największym estetą, a już na biżuterii to nie znał się wcale. Miał dosłownie jeden pierścionek, który nosił bardziej jako fidget toy na wskazującym palcu, by przestać zjadać sobie z nerwów własne usta. Wszystko inne było dla niego równie niejasne w noszeniu co zazwyczaj niewygodne. Już wolał obcować z kwiatami doniczkowymi, o nich przynajmniej pisano książki, które mógł poczytać, no i nie musiał ich nosić na sobie w jakiejś specjalnej konwencji, by pokazać oczom innych ludzi. Był akurat przy zawiązywaniu ostatniego węzełka na końcu bransoletki, kiedy gwałtowne pytanie znów wyrwało go ze skupienia, a zaraz po nim, dziwny ciężar, który uderzył go w pierś na wysokości krawata. Wpatrywał się w twarzy gryfona bez wyrazu, nie zdradzając zbyt wiele z tego, czy mu się ten wisiorek rzeczywiście podobał, czy nie, pozwalając mu na to chwilowe rozprężenie. Ostatni raz tak kołnierz poprawiała mu Unka, kiedy szedł na ceremonię przydziału w pierwszej klasie, czego River wiedzieć nie mógł, a co znacząco wpłynęły na chłodną pustkę w jego oczach. Odchrząknął jednak i schylił się, by spojrzeć na łagodny błękit tanzanitu na swojej szyi. Uniósł dłoń i dotknął jego faktury, równie szorstkiej co jego charakter. - Podoba. - oznajmił krótko, po czym kiwnął wyczekująco palcami, by Rakun wystawił rękę i zawiązał na niej bransoletkę.- Ogłaszam nas mężem i żoną. - zakpił, skoro już wymienili się obrączkami, po czym wziął do rąk pudełko i pogrzebał w nim chwilę. Wyciągnął kawałek migotliwego pirytu, o geometrycznych formach odbijających światło- A to co? - zagaił, bo choć mieli jeszcze jedno zadanie do wykonania, to jednak widząc wadliwość map nieba, z którymi pracowali inni uczniowie, uznał, że będzie udawał, że jeszcze pracuje nad amuletem.
Salem Latif
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 190cm
C. szczególne : Zapach kadzideł, ślady farb na dłoniach, bardzo dużo pierścionków, mocny arabski akcent
Krążę pomiędzy stolikami i nasłuchuję, pozornie dekoncentrując się przeglądanym niespiesznie podręcznikiem; wyczekuję momentu, w którym mogę podejść do @Freddie Moses bez wzbudzania większych podejrzeń. Gdy dziewczyna unosi rękę, odliczam w myślach kilka sekund, by dopiero skierować się równie spokojnym krokiem w jej stronę, choć na moich ustach prędko wykwita łagodny uśmiech. Biorę jej notatki i przemykam po nich pełnym ekscytacji, acz i krytyki, spojrzeniem; zatrzymuję je na dłużej na serduszku, które Puchonka dorysowała. - Nie powinna pani nazywać tego oszukiwaniem - protestuję pewnie, acz miękkim tonem, co kontrastuje z zaostrzonymi akcentem słowami. - Nie oszukuje pani patrząc czy dotykając... więc nie oszukuje pani też przepowiadając. Notatki wyglądają doskonale - są personalne, przemyślane. Znakomita praca - chwalę. - Nie ma tu oszustw... chyba, że pani prosty chłopak oszukuje oddychaniem - dodaję, co ma być żartem, więc nawet się uśmiecham, chociaż gdzieś z tyłu głowy chodzi mi myśl, że może Krukon na wszelki wypadek powinien na chwilę przestać oddychać, by sprawdzić tę teorię. Kręcę się po sali jeszcze trochę, by wreszcie ogłosić, że czas naszej lekcji dobiega końca. Oglądam wszystkie amulety i zbieram notatki z przepowiedniami; chwalę za zaangażowanie, doceniam starania i zapewniam, że magiczny tusz z map niedługo się zetrze, więc nie ma czym się przejmować. Obiecuję jeszcze pracę domową, ale to nie jest zmartwienie na teraz - nie chcę nikogo zamęczyć horoskopami.
/zt dla wszystkich!
Przepraszam za obsuwę! Zaraz porozliczam lekcję i dzięki za uczestnictwo. Za przepowiadanie daję punkty tak, jak było w kostkach, a co do amuletów - ładnie je poopisywaliście, wszyscy się zaangażowali, więc każdy dostaje po 5pkt. Wyjątkiem jest @Basil Kane, który dostaje 10 za rysunek
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
W tym roku egzaminy prowadzi profesor Aasveig, która postanowiła postawić na praktyczne zadania. Już przed wejściem do sali widzicie coś nietypowego – wszystkie pufy zostały wyniesione na zewnątrz, na drzwiach wisi karta, żeby na spokojnie się rozsiąść i czekać na wywołanie, a dla umilenia czasu na kilku (także wyniesionych) stoliczkach leżą przekąski i napoje. Istnieje szansa, że część z was trochę tutaj posiedzi w kolejce.
Etap pierwszy teorii z praktyką
Profesor Aasveig w końcu ujawnia się zza drzwi, równo z godziną rozpoczęcia i wita was ciepłym uśmiechem, po czym zaprasza kolejno, pojedynczo do sali. W środku znajduje się duży stół z wieloma mediami do wróżenia, przy którym zajmujecie miejsce. Pierwszym zadaniem okazuje się być pokrótce opisanie medium, jego głównych założeń działania, do jakich wróżb najlepiej się nadaje, aż w końcu pokazanie współpracy z nim.
Mechanicznie nie musicie odpowiadać na wszystkie pytania i opisywać przedmiotów. Musicie za to uwzględnić jak wam poszło z każdym z nich. Karty tarota Rzuć trzema kartami tarota, jeżeli jakaś się powtarza – przerzuć ją do skutku aż będą trzy różne. Każda z kart ma swoją bazową wartość tj. głupiec = 0. Na każdą osobną kartę tarota rzuć czterema kośćmi sześciennymi (4k6). Jeżeli uzyskana suma czterech kostek jest w granicy dwóch liczb różnicy – wróżba się udaje. Czyli jeżeli karta bazowa ma numer 12, suma czterech kostek, by wróżba się powiodła, musi wynosić pomiędzy 10 a 14, gdzie równa 12 to wróżba idealna. W przypadku kart, które nie mają liczb mniejszych lub większych – zataczamy koło, a w przypadku kart, które nie mogą mieć liczb sąsiadujących – przeskakujemy do pierwszej najmniejszej liczby. Czyli wróżenie na głupcu wartości 0 jest wykonane z powodzeniem na liczbach pomiędzy 4-6 (4 to najmniejsza możliwa do wylosowania liczba) a także 24-22. Każda karta więc ma przedział pięciu liczb, w których się mieści. Punktacja: Bycie o dwie liczby od bazowej wartości: 1pkt Bycie o jedną liczbę od bazowej wartości: 2pkt Bycie na bazowej wartości: 3pkt Tak więc max. punktów do zdobycia na tarocie to 9. Modyfikatory: Modyfikatory użyte tutaj są niezależne od użytych w innych etapach i nie liczą się do limitu modyfikatorów. - nowa postać (nie więcej niż 3 miesiące od zaakceptowania KP) może wykorzystać jedną z trzech możliwości modyfikatorów. 1. Przerzucić trzy dowolne kostki (po jednej na każdą kartę/dwie na jednej i jedna na drugiej/trzy na jednej karcie). 2. Dodać lub odjąć od wyniku kostek dwa oczka do każdej raty. 3. Przerzucić jedną kartę tarota. Decyzję należy podjąć przed wykonaniem rzutu! - genetyka jasnowidza pozwala przerzucić jedną kostkę (k6) do każdej karty. - każda praca domowa z wróżbiarstwa pozwala na dodanie/odjęcie jednego oczka z jednej kostki (k6) do każdej karty lub pozwala przerzucić jedną kostkę (k6) do dowolnej, jednej karty. - każda lekcja, w której postać wzięła udział pozwala na dodanie/odjęcie dwóch oczek z jednej kostki (k6) do każdej karty lub pozwala przerzucić dwie kostki (2k6) do dowolnej, jednej karty. - każde 5pkt kuferkowych z wróżbiarstwa (limit używalności tego bonusu to 30pkt) to dodatkowa kość (k6) do jednej wybranej karty i wybranie czterech najlepszych wyników. Jeżeli postać ma więc 5pkt, na jedną kartę może rzucić 5k6 zamiast 4k6 i wybrać najbardziej pasujące kostki. Jeżeli postać ma 30 lub więcej pkt kuferkowych z wróżbiarstwa, na każdą kartę może rzucić 6k6 i wybrać najbardziej pasujące rzuty. - cecha świetne zewnętrzne oko – wyczulenie pozwala na rozdysponowanie czterech oczek (mogą być one potraktowane jako oczka ujemne bądź dodanie, ich pula niezależnie wynosi 4) pomiędzy wybrane kostki dowolnych kart. Tak więc z kostek na pierwszą kartę można odjąć 1 oczko, z kostek na drugą dodać 1 oczko, a z kostek na trzecią odjąć 2 oczka.
Wróżenie z wosku Rzuć kością k6, gdzie wynik 1 oznacza, że znasz tylko podstawowe informacje i nie widzisz w rozlewanym wosku nic, poza kształtami, a wynik 6, że oprócz wiedzy książkowej dzielisz się też ciekawostkami, a wróżenie idzie ci z łatwością. Punktacja: Każde oczko na kostce odpowiada 1pkt, max jaki można dostać to więc 6pkt.
Wróżenie z fusów Rzuć kością k6, gdzie wynik 1 oznacza, że znasz tylko podstawowe informacje i nie potrafisz żadnej wróżby zobaczyć w zaprezentowanych fusach, a wynik 6, że oprócz wiedzy książkowej dzielisz się też ciekawostkami, a wróżenie idzie ci z łatwością. Punktacja: Każde oczko na kostce odpowiada 1pkt, max jaki można dostać to więc 6pkt.
Mechanika zmyślania Nie masz tu jak ściągać, ale możesz zmyślać przy wróżeniu z wosku, a także z fusów! Rzuć kostką litery, samogłoska oznacza, że trafiłeś ze swoim zmyślaniem i możesz dodać sobie 3pkt do rzutu kostką. Spółgłoska oznacza, że Laena przyłapuje cię na zmyślaniu, nie jest zła, ale zachęca cię, żebyś przyszedł w innym terminie, lepiej przygotowany – powtórz cały etap!
Etap drugi praktyki
Po pierwszych trzech podstawowych mediach na rozgrzewkę, Laena odsłania spod materiału kryształową kulę i wyciąga dziesięć pudełeczek. Waszym zadaniem będzie sprawdzenie, co w każdym z nich się znajduje za pomocą kryształowej kuli.
Mechanicznie wystarczy pokrótce opisać jak idzie wam wróżenie i czy medium z wami współpracuje. Rzuć literą na wynik Każda litera odpowiada jednemu poprawnie przewidzianemu przedmiotowi. Tak więc wylosowanie litery A oznacza, że udało się zobaczyć tylko jeden przedmiot poprawnie, z kolei wylosowanie litery J, że udało się zobaczyć wszystkie przedmioty poprawnie. Każdy jeden przedmiot odpowiada 1pkt, więc max. z tego etapu to 10pkt.
Modyfikatory
Można zastosować wszystkie modyfikatory bądź żadnego na dowolnym wybranym etapie, jednak żaden pojedynczy modyfikator nie może się powtarzać. Np. korzystając z przerzutu z uczestniczenia w lekcji w pierwszym etapie, nie można tej samej lekcji użyć w drugim etapie. Można za to użyć innej lekcji. Modyfikatory te NIE liczą się do części kart tarota. - Każda praca domowa to przerzut jednej kostki. - Każda lekcja to przerzut jednej kostki lub lub dodanie dwóch punktów do wyniku końcowego. - Każde 10pkt w kuferku z wróżbiarstwa to przerzut jednej kostki lub dodanie jednego punktu do wyniku końcowego. - Jeżeli postać jest jasnowidzem może zdecydować się na jeden pewny przerzut kostki albo wybrać przerzut kostki w każdej części, pod warunkiem, że wykona rzut literą. Wypadnięcie samogłoski pozwala na przerzut kostki w danej części. Tak więc przy trzech samogłoskach gracz może przerzucić po kostce w wosku, fusach i kryształowej kuli, ale przy trzech spółgłoskach nie może przerzucić żadnej. - Postać może wziąć ze sobą jeden przedmiot punktowany z wróżbiarstwa i użyć go w trakcie dowolnej części. Zapewnia on tyle punktów do oceny końcowej, ile wynosi jego bonus do statystyki.
Ocena
Ocena końcowa składa się z punktów zdobytych na tarocie, k6 wosku, k6 fusów, kości litery na kryształową kulę i ewentualnych bonusów z modyfikatorów i przedmiotu. 29+ -> wybitny 25-28 -> powyżej oczekiwań 19-24pkt -> zadowalający 14-18pkt -> nędzny 8-13pkt -> okropny 1-7pkt -> troll
Kod
Kod:
<zgs>Etap pierwszy</zgs> <zgss>Tarot karty:</zgss> [url=link do rzutu]wartości trzech wylosowanych kart[/url] <zgss>Tarot karty wynik:</zgss> [url=link do rzutu]wyniki 3x 4k6[/url]
<zgss>Zastosowane modyfikatory dla tarota:</zgss> [url=link]wpisz[/url] <zgss>Wosk:</zgss> [url=link do rzutu]wpisz[/url] <zgss>Fusy:</zgss> [url=link do rzutu]wpisz[/url] <zgss>Zastosowane modyfikatory:</zgss> [url=link]wpisz[/url] <zgs>Etap drugi</zgs> <zgss>Kryształowa kula:</zgss> [url=link do rzutu]Litera=punkty[/url] <zgss>Zastosowane modyfikatory:</zgss> [url=link]wpisz[/url] <zgss>Użyty przedmiot:</zgss> [url=link do kuferka]wynik[/url] <zgs>Podsumowanie</zgs> <zgs>Ocena końcowa:</zgs> punkty z tarota + k6 + k6 + litera + x z modyfikatorów + x z przedmiotu = ???
Ostatnio zmieniony przez Laena Aasveig dnia Nie 11 Cze - 23:52, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Zastosowane modyfikatory dla tarota: +30 punktów z wróżbiarstwa - kuferek - rzuty 6k6, świetne zewnętrzne oko do karty Mocy i karty Kochanków; przerzut kości za genetykę jasnowidza Wosk:4 Fusy:1 - 3 Zastosowane modyfikatory: przerzut za zadanie domowe w fusach Etap drugi Kryształowa kula:I czyli 9 Zastosowane modyfikatory:kuferek + 4 do wyniku końcowego Użyty przedmiot:kadzidło cassandry (+3 wróżbiarstwo) Podsumowanie Ocena końcowa: 6 + 4 + 3 + 9 + 4 + 3 = 29 (Wybitny)
Prawdę mówiąc, Max wahał się, czy powinien brać udział w egzaminie z wróżbiarstwa. Cholera wiedziała, co może się zdarzyć i czy aby na pewno się nie zbłaźni, ale z drugiej strony uważał, że byłoby to w chuj idiotyczne, gdyby do niego nie podszedł. Tak więc w wyznaczonym dniu stawił się we właściwej sali, żeby zabrać się do działania, mając wrażenie, że profesor próbowała przemaglować ich dosłownie ze wszystkiego, z czego się dało. Max wszedł do sali, gdy przyszła jego pora, żeby zaraz zabrać się za opisywanie tarota, z którym problemu właściwie nie miał, dwukrotnie trafił idealnie przy wróżbach, Księżyc i Moc nie miały przed nim tajemnic, dopiero Kochankowie stawili mu wyraźny opór. Trudniej było również w przypadku wosku i fusów, jednakże zapalenie kadzidła cassandry naprawdę mu pomogło, zmuszając do tego, żeby się skoncentrował na kształtach, jakie miał przed nosem. Nie były ostatecznie aż tak dziwne, czy straszne, dało się je odczytać. Nie jakoś rewelacyjnie, bo akurat tych dziedzin wróżbiarstwa właściwie nie czuł, były mu jakoś obce, jakby nie pasowały do jego wizji, ale jednak były i mógł z nimi na swój sposób rozmawiać. O wiele łatwiej szło mu z kryształową kulą. To było coś, z czym był w stanie pracować, więc kiedy profesor kazała mu przy jej pomocy przekonać się, co znajdowało się w pudełkach, nie miał z tym właściwie żadnego problemu. Szczerze mówiąc, przez to po prostu przepłynął, jakby był przy tym, jak profesor chowała przedmioty do pudełek. Brzmiało niesamowicie, ale Max po prostu takie rzeczy wiedział. Dokładnie tak samo, jak Laena, z którą pożegnał się, zadowolony z tego, że jednak spróbował swoich sił i przekonał się, że dar, jaki otrzymał, faktycznie był darem, a nie przekleństwem, jak przez lata myślał.
Etap pierwszy Tarot karty:7, 12, 8 Tarot karty wynik:17, 12, 19→10 Zastosowane modyfikatory dla tarota: postać młodsza niż 3 miesiące Wosk:5 Fusy:6 Zastosowane modyfikatory: - Etap drugi Kryształowa kula:J=10 Zastosowane modyfikatory: - Użyty przedmiot: - Podsumowanie 4 + 5 + 6 + 10 = 25 Ocena końcowa: Powyżej Oczekiwań
Anastasia zainteresowała się wróżbiarstwem z jakiś kompletnie niezrozumiałych, nielogicznych powodów. To wszystko były wierutne bzdury i nawet czarodzieje o tym wiedzieli. Niby wiedziała, że istniały osoby jasnowidzące, ale to naprawdę pojedyncze przypadki, a ktoś taki jak ona naprawdę nie miał tu czego szukać. A jednak Krukonka zaczęła przychodzić na lekcje i może to aura tego miejsca, a może sama nauczycielka, ale wszystko w niej wołało o to, by przychodzić tu regularnie. No i przychodziła. Teraz zaś należało podsumować zdobytą wiedzę egzaminem, którego o dziwo nawet się nie obawiała. Przywitała się grzecznie, a potem wyciągnęła trzy karty, blednąc lekko na widok rydwanu. Co oznaczał rydwan? Za nic nie mogła sobie przypomnieć. - Ja... Rydwan... Rydwan to... N-nie, nie chcę zmyślać, pani profesor. - bąknęła, płonąc rumieńcem. No pięknie się zaczyna. Szybko przeszła do drugiej karty. Na szczęście tu poszło o wiele lepiej. - Wisielec! Pozycja odwrócona. To oznacza, że czeka mnie naprawdę dobre zdrowie, w większości. To dobrze zapowiada wakacje, prawda pani profesor? Pozostanę też singielką, ale to nic zaskakującego i... Karta mi mówi, że w pojedynkę świata nie zmienię. Przy tym ostatnim dziewczynka trochę się naburmuszyła. Miała przecież takie wielkie aspiracje! No ale może trzecia karta to wyjaśni? - Moc. Czyli musze być aktywna fizycznie. To ma dużo sensu, pani profesor. Wie pani, że we współczesnym zachodnim świecie współczynnik otyłości przekroczył... To znaczy... N-nie ważne, t-to nie na temat. Znów się zaczerwieniła. Było jej naprawdę głupio, że tak z tym wypaliła, no ale co poradzić. Zabrała się za następną część, którą był... wosk! To już jej się podobało bardziej niż tarot. - To wygląda jak... Góra! Och nie... To oznacza, że będę musiała o wszystko walczyć w przyszłym roku szkolnym, i że nic nie przyjdzie łatwo. Podobno to mimo wszystko dobra wróżba, bo znaczy, że się nie dam pokonać tym trudnościom, ale... mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie. Na wróżenie z fusów czekała najbardziej. W końcu kto by nie chciał pić herbaty na egzaminie? A ona naprawde kochała herbatę. Zwłaszcza z tatą, ale nie musiała tylko z tatą. - Earl grey z wiśnią! Uwielbiam ją! Pani wiedziała, prawda? Oczywiście, że wiedziała. Jej nauczycielka była prawdziwą jasnowidzącą, nie to co ona sama. - Piłam ją często z tatą i z pielęgniarkami, jak chodziłam z nim do szpitala. Wtedy jak miał przerwy. Tylko że on... Mało ma tych przerw. Jest bardzo dobrym lekarzem i ja też chcę taka być! Herbatka się skończyła, więc dziewczę musiało wreszcie skończyć paplać i przejść do wróżenia. Z fusów wywróżyła but, co oznaczało daleką podróż. Zasypała nauczycielkę ciekawostkami na ten temat, po czym zabrała się do kryształowej kuli, którą również odgadła bezbłędnie zawartość wszystkich pudełeczek. Była z siebie bardzo zadowolona. No i ostatecznie wyszła z PO! Była z siebie strasznie dumna. A gdyby nie ten rydwan... ooo, może wtedy udałoby się jej wyciągnąć wybitny?
Andrew Park
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : włosy zwykle znajdujące się w lekkim nieładzie, promienny uśmiech, zawsze ma przy sobie talię kart tarota
Zastosowane modyfikatory dla tarota:przerzut kości za PD, rzucane ale niewykorzystane dodatkowe kości z kuferka Wosk:2 -> 1 Fusy: 3 Zastosowane modyfikatory: [url=link]wpisz[/url] Etap drugi Kryształowa kula:H=8pkt Zastosowane modyfikatory: PD przerzut i kuferek przerzut Użyty przedmiot:talia tarota(1) Podsumowanie Ocena końcowa: 4 + 1+ 3 + 8 + 1 z przedmiotu = 17 (Nędzny)
Z pewnością nie dało się zaprzeczyć jednemu bardzo prostemu faktowi, a mianowicie temu, że bez względu na wszystko, Andrew musiał przystąpić do egzaminu z wróżbiarstwa. Była to w końcu dziedzina, która go najbardziej interesowała i nie mógłby pozwolić sobie na to, że nie podejdzie do niego, aby sprawdzić swoje umiejętności. Uzyskanie kiepskiej oceny dodatkowo byłoby dla niego ogromną ujmą na honorze dlatego zamierzał nie tylko wykonać swoje podejście, ale i dać z siebie wszystko na tym jednym egzaminie. W dłoni trzymał nawet własną talię tarota, która zwykle przynosiła mu szczęście, ale tym razem chyba jakoś nieszczególnie miała popisać się swoją mocą, co w zasadzie widoczne było już na pierwszym etapie, gdy zaczął jej używać do wróżenia przed obliczem nauczycielki. Z początku faktycznie zaliczył naprawdę udaną kartę, którą mógł odczytać bez większych problemów. Później jednak pojawiły się pewne problemy. Oczywiście mógł zacząć zmyślać jak robił to już wielokrotnie w przypadku stawiania tarota innym, ale mając przed sobą specjalistkę w dziedzinie wróżbiarstwa wiedział, że raczej nie ugra zbyt wiele, gdyby zaczął wymyślać swoje własne historyjki do wylosowanych kart. Cóż, najwyraźniej nie był takim ekspertem w dziedzinie przepowiadania przyszłości kart jak mu się to zdawało. Później było tylko gorzej. Wszystko przez to, że musiał zająć się wróżbami z wosku i fusów, a w tym nie był jakoś szczególnie obeznany. Może jeszcze z fusami szło mu jako tako biorąc pod uwagę to jak wielkie było zamiłowanie Japończyków do picia herbaty, ale wróżby z wosku to już było coś z czym nigdy nie miał większej styczności i nie mógł sobie z tym jakoś poradzić. Brakowało mu rozeznania w tej kwestii i błądził po omacku, starając się cokolwiek wskórać. Nie sądził nawet, że tym, co będzie go ratowało na tym egzaminie będzie wróżenie z kryształowej kuli. Nigdy nie miał większego doświadczenia w obchodzeniu się z tym sprzętem, a jednak potrafił skupić się na tyle, by móc w jej wnętrzu dostrzec dokładnie to jakie przedmioty schowała przed nim nauczycielka w pudełkach. Co prawda nie odgadł wszystkich poprawnie, bo niekiedy obraz był zbyt niewyraźny, aby mógł stwierdzić z całkowitą pewnością jaki był to obiekt, ale i tak radził sobie całkiem nieźle. Biorąc jednak jego ogólną pasję odnośnie wróżbiarstwa i ambicje, które mu towarzyszyły nie mógł powiedzieć, że wynik egzaminu go zadowolił. Liczył na to, że będzie on o wiele wyższy. No, ale najważniejsze było, że jednak go zaliczył. Mimo wszystko wróżby potrafiły być kapryśne i mogłoby się to skończyć jakimś Trollem, a nie zwykłym Nędznym.
z|t
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Z wróżbiarstwem szło jej gorzej niż z numerologią, o ile z tego drugiego mogła po prostu zapamiętać co tam Luncia opowiadała, tak z wróżbiarstwa musiała… No cóż – czuć. Czuć przyszłość i chociaż wierzyła w drogi losu i umiejętność czytania z nich, wiedza jak to robić to co innego. Zaczęło się od wróżenia z kart. Dwie wróżby poszły jej naprawdę dobrze, była w stanie przeczytać z kart wiele. Ale jedna nie chciała zupełnie do niej mówić. Nawet z tym błędem Laena wydawała się z niej zadowolona. Gorzej z woskiem i fusami, z których to zupełnie jej nie szło. Całe szczęście kryształowa kula jej sprzyjała i była w stanie zobaczyć aż sześć różnych ukrytych przedmiotów. Niestety czterech nie była w stanie w ogóle zobaczyć. Obraz na kuli szarzał, falował, rozmazywał się i Remy trochę się bała zmyślać co tam jej mogło wyjść, no bo co, jakby się nie domyśliła? Źle wywnioskowała lub zupełnie wzięła przedmiot z nie wiadomo której chmury. Po dłuższym czasie stwierdziła, że nie będzie ryzykować i zatrzyma się przy sześciu przedmiotach.
/zt
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Etap pierwszy Tarot karty:12, 11, 4 Tarot karty wynik:12->12, 11->14-2=12, 4->16 Zastosowane modyfikatory dla tarota: nowa postać, odjete dwa oczka dla 11 Wosk:5 Fusy:6 Zastosowane modyfikatory: - Etap drugi Kryształowa kula:I=9 Zastosowane modyfikatory: - Użyty przedmiot: - Podsumowanie Ocena końcowa: 5 + 5 + 6 + 9 = 25 (Powyżej Oczekiwań)
Aneczka wparowała do sali egzaminacyjnej praktycznie na ostatnią chwilę, a cała jej postawa świadczyła o stanie najwyższego rozemocjonowania, co mogło zaniepokoić nauczycielkę świadomą dolegliwości dziewczęcia. Puchonka oparła się o stół przed nauczycielką, a jej błyszczące jak gwiazdy oczy wwiercały się w Laenę z jakąś chorobliwą pasją, policzki zaś spowiła czerwień. - Pani profesor Aasweig! - wysapała Anna. - To niezwykle ważne! Przed panią żadna przyszłość się nie ukryje, ale proszę! To musi pozostać w tajemnicy, nikt nie może się dowiedzieć! Pani profesor, jako kobieta, w dodatku czarownica tak zacnego nazwiska, musi mnie pani zrozumieć! My nie robimy nic złego! Mając wejrzenie w przyszłość MUSI się pani kierować etyką podobną lekarskiej! A tajemnica jest w niej najwyższą świętością! Pani profesor! Zaklinam panią na wszystkie świętości i wszystkie potęgi świata! Wiem, jestem uczennicą, ale proszę, nie można nas karać za coś, co jeszcze się nie wydarzyło! A kiedy się już zdarzy, wszystko odbędzie się we właściwym, stosownym czasie. Ostatnie zdanie Ania powiedziała już spokojniej, a później jedną z technik relaksacji oddechowej doprowadziła swoje ciśnienie do należytego porządku. Usiadła i wypuściła wolno powietrze, przystępując wreszcie do egzaminu. Pociągnęła pierwszą kartę. - Wisielec. Na moim ukochanym ciąży ogromna presja, dlatego potrzebuje przestrzeni. Oczywiście, że mu ją dam, to zrozumiałe, skoro nikt nie może się o nas dowiedzieć. Będziemy mieć dużo czasu na przemyślenie własnych wartości. To bardzo mądra karta, pani profesor. Ania odetchnęła, całkowicie ignorując to, że tak właściwie to jest singielką. To też na swój sposób się zgadzało z jej wizją, w końcu udawała, że nią jest i jeszcze przez długi czas nie miało się to zmienić. Sięgnęła po drugą kartę. - Sprawiedliwość, niestety odwrócona! Bardzo możliwe, że wpłatam się w relację bez uczuć! To straszne, pani profesor, zapewne będę udawać związek z kim innym, by zadowolić rodzinę! Ach, dla rodziny zrobię wszystko, pani profesor, ale czy to nie nadzbyt okrutne teraz, gdy znalazłam Tego Jedynego?! Mogłoby to jeszcze oznaczać, że me serce zostanie skradzione bez wzajemności, bo mój ukochany ma już drugą połówkę. Ale to przecież nie dotyczy mnie i A... Och, sama pani rozumie, pani profesor. Nawet nie brała pod uwagę takiej ewentualności. Pociągnęła ostatnią kartę, ale była tak zaaferowana swymi uczuciami, że stała się głucha na mądrość tarota. - Cesarz. Cesarz to mężczyzna, na pewno karty chcą podkreślić, że cesarz mego serca już się objawił, i że tylko czeka chwili, gdy będzie mógł pochwycić mnie w swe ramiona i... Przepraszam, pani profesor, to było bardzo niestosowne z mojej strony. Aneczka odchrząknęła z zakłopotaniem i przeszła do wróżenia z wosku i fusów. Starała się zachować powagę i nie zaburzać porządku egzaminu, jednocześnie błogosławiąc jego formę, pozwalającą na dyskrecję w tak osobistej dziedzinie sztuki czarodziejskiej. Część z kulą przebrnęła niemal perfekcyjnie, dlatego z całości dostała bardzo mocne Powyżej Oczekiwań, choć normalnie nie wykazywała predyspozycji wróżbiarskich. Ale czy mogła dostać gorszy wynik, skoro była tak pewna swojej przyszłości? Z/t
Nawet w środku dnia w klasie panują ciemności, przecinane przez rozproszone światło, których źródłem są wielobarwne szkiełka z osłon wiecznie płonących świec. A już szczególnie w wieczór taki, jak ten, gdy jesienne ciemności spowiły niebo, schowane za ciężkim materiałem zasłon. Cóż, ciężko było odmówić temu, że pomieszczenie miało swój klimat. Pachniało kadzidłem, niemal gołym okiem można było zauważyć dymną mgiełkę unoszącą się w przestrzeni, a każdy mebel, który się tu znajdował, wyglądał, jakby wybrany był przez inną parę rąk. Ci, których trzecie oko było bardziej rozbudzone, przysiąść by mogli, że od strony ściany, pod którą stała komoda ze szklanymi kulami dobiegały jakieś niezrozumiałe szepty. Wołania. Przepowiednie? Im bardziej jednak się wsłuchiwać, tym mniej się rozumiało, aż do odpowiedniego momentu. Kiedy ten nadejdzie, nawet Flynn nie potrafił odpowiedzieć, ponieważ przyszłość, jak guma, nagina się pod ciężarem codzienności, zmieniając kształt jutra. Nauczyciel krążył po klasie, kilka centymetrów nad ziemią, mimo że w duchowej materii, to wciąż starając się omijać przeszkody, jak gdyby mógł o nie zawadzić ciałem. — Zapraszam przyszłych adeptów wróżbiarstwa — rzucał płasko w przestrzeń, raczej po to, by dodać animuszu głowom pojawiającym się przez klapę w podłodze. Jego chłopięce spojrzenie, chociaż permanentnie przeraźliwie smutne, skierowane było nieprzerwanie ku kartom. Talia, która wyrobiona była dotykiem jego dłoni jeszcze za życia, teraz tworzyła na biurku układ, składający się na pewną zapowiedź - jasnowidz przede wszystkim był ciekaw, jak wiele fragmentów przyszłości zostanie dzisiaj rozłożonych na stołach przez uczniów.
Zapraszam na lekcję wróżbiarstwa — czas na przyjście jest do 15.11. Po tym czasie można dołączyć, ale tylko w parze. Nie będzie minusowych punktów za spóźnienia.
Kod na wstęp:
Kod:
<zgss>Para:</zgss>
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Odwaga jest, tym co charakteryzuje wróżbitów, zwłaszcza tych w Hogwarcie. Wspinaczka po drabinie może być wyzwaniem dla tych mających lęk wysokości, ale nie dla Marcelli. Dywinacja jest ekscytująca, oczywiście nie tak jak rzucanie zaklęć, biegając na boso po jeziorze lub zmienianie dżdżownicy w żuczka; niemniej kto by nie chciał poznać swojej przyszłości? Ciekawość każe jej stawiać krok za krokiem po drabinie, prowadzącej na szczyt wierzy do klapy w podłodze. Jej lekko rudawa główka pojawia się jako jedna z pierwszych, a przyjemny zapach kadzidła drażni jej nosek. Ciemność każe poczekać, aż oczy przyzwyczają się do klimatu panującego w klasie, rozproszonego światła, rozbitego przez wielobarwne szkiełka. - Profesorze, miło pana wiedzieć. Bardzo tu ładnie się pan urządził. Podoba mi się. Ten zapach kadzidła co to? Bardzo ciekawy.- Zaczęła swoje trajkotanie już na samym początku, nie oszczędzając nawet ducha. Kieruje się do jednego ze stolika i wybiera sobie miejsce przy kartach tych takich ciekawych, najbardziej pociągających, najbardziej jej. Siada na pufie, patrząc jak zaczarowana, ale nie dotyka ich, chociaż ma ochotę. Może nie wolno? Zerka ukradkiem na nauczyciela, sprawdzając co on na to, ale Flynn jak zwykle sobie sunie niczym duch z miną zatroskaną, zamyśloną, jeśli można w ogóle odczytać to z przezroczystej twarzy.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Sam nie będę tam cierpiał, stary.... - Westchnął, prowadząc za sobą kumpla na lekcje wróżbiarstwa. Po chuj tam szedł? A no liczył na drzemkę w dobrych warunkach, bo z tego, co pamiętał, to tam zawsze tak jakoś ciemno i przytulnie było. No i te usypiające kadzidła, którymi waliło na kilometr... Tak, liczył na kilka minut dobrego chrapanka, ale jakby mu się nie udało, to musiał mieć jakiś plan awaryjny, a ciśnięcie beki z Lockiem wydawało się być najlepszym z możliwych. -Ta kurwa, co jeszcze. - Wyszeptał do kumpla, gdy usłyszał powitanie profesora. Nie był zdecydowanie adeptem ani fanem niczego, co miało się tu zaraz dziać i raczej wątpił, by ten stan rzeczy uległ kiedyś zmianie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Że przyjdzie na wróżbiarstwo, to sie nie spodziewał, ale kto wie, może jak sie nauczy wróżyć, to będzie w stanie wywróżyć, kiedy znowu przyjdzie na wróżbiarstwo. Czuł troszkę, jakby go Max tam ciągnął na siłę, ale mając do wyboru wróżbiarstwo samemu albo wróżbiarstwo z Maxem to z pewnością wolał druga opcję i zakładał, że Max ma podobnie, stąd ciągnął go jako skrzydłowego. - Tak się napaliłeś na to wróżo, bo ktoś Ci się podoba? - podpuścił - Która? - rozejrzał się po klasie, jak już weszli i się rozsiedli- Albo nie, nie mów. Ja zgadnę. - jął pocierać z powagą i namysłem podbródek pokryty szczeciną z poważnym zamyśleniem na twarzy, jakby wcale poza ich dwójką nie była tu tylko @Marcella Hudson, więc nie było z czego zgadywać, jednak dodał z poważną twarzą, nachylając się do Maxa - M A R C E L A? - wbił w niego spojrzenie, powstrzymując głupi, dziewczęcy chichot.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Lekki natłok nauki nie działał na mnie źle, chociaż wiadomo, że mi różne przedmioty zazwyczaj szły słabo i musiałam wkładać dwa razy więcej pracy niż przeciętny uczeń, aby otrzymać przeciętne wyniki. Niedługo Owutemy. Sama myśl o tym wpędzała mnie w panikę. Po wszystkich okropnych opcm, zaklęciach czy transmutacjach lekcją wróżbiarstwa wydawała się taką miłą odskocznią. Ocenami z tego przedmiotu aż tak się nie przejmowałam, bo to wysoce wątpliwe, abym go zdawała. Dla mnie to była godzina spędzona w przytulnym miejscu z gorącą herbatą i słuchaniem o odczytywaniu przyszłości. Brzmiało niemalże bajecznie. Byłam ciekawa czy w Hogwarcie też to tak wygląda czy może zupełnie inaczej. Może traktowali to o wiele poważniej? Wychodziłam właśnie z dormitorium, kiedy wpadłam na współlokatorkę. Uśmiechnęłam się blado do Eli. Od czasu moich urodzin nie miałyśmy okazji pogadać, a ja czułam się jak ten dureń, w którego chwilę graliśmy. Nie wiedziałam jak się zachować, czy o coś dopytywać czy machnąć na wszystko ręką i "mieć wyjebane", ale w każdym razie głównie myślałam teraz o zajęciach. Wyciągnęłam notes oraz długopis, jeśli dziewczyna zatrzymała się na chwilę. Wróżbiarstwo z duchem! Muszę to zobaczyć, idziesz ze mną? Starałam się wytworzyć w sobie jakiś entuzjazm. W poprzedniej szkole też było kilka duchów, chociaż żaden nie nauczał. Wydawało mi sie to bardzo interesujące. Takie zjawy chyba nie mogą używać magii? No i nic fizycznie nie zrobią chyba. Pozostawało im mówić. Ciekawe jak ta osoba zginęła i jak dawno temu... chwilę się zamyśliłam, ale jako że panna Morieu nie stawiała oporu to ruszyłyśmy razem ku sali. Już po przejściu przez drabinkę i rozejrzeniu się czułam, że mi się tu podoba. Popatrzyłam na różnego rodzaju kule, ale nigdy nie umiałam z nich czytać. Moje trzecie oko pozostawało zamknięte. Nie podejrzewałam, aby z Elaine mogło być inaczej. Z odruchową niechęcią popatrzyłam na przybyłych chwilę wcześniej uczniów i zdecydowanym krokiem poszłam w stronę stolika możliwie daleko położonego zarówno od Ślizgonów, jak i od Krukonki. Odłożyłam torbę obok krzesła i zwróciłam uwagę na różne talie kart. Natychmiast rzuciła mi się w oczy jedna z nich. Zanim jednak usiadłam poszłam po filiżankę herbaty dla siebie i towarzyszki.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Wydarzenia ostatnich kilkunastu dni dość mocno namieszały w mojej głowę. Urodziny Cleo, przedziwne lekcje, moje urodziny...Merlinie, za dużo tego wszystkiego na raz. Myślałam na okrągło o milionie spraw, co bez problemu dało się zauważyć zarówno na korytarzu, jak i po wynikach moich lekcyjnych działań. Liczyłam na stabilizację po tym szalonym okresie. Pogrążona w swoich rozważaniach, natrafiłam na Cleo. Pomimo współdzielenia dormitorium nie było nam dane porozmawiać od czasu mojej ewakuacji. Samo słowo "rozmowa" i tak było ciężkie do uzyskania, jednak czułam wewnętrzną potrzebę wyjaśnienia sytuacji. Ostatecznie nie wiem jak się potoczyły losy imprezy po moim wyjściu. Równie dobrze mogłam być powodem, że wszystko trafił szlag. - Cześć Cleo - rzuciłam do niej niepewnie, zatrzymując się obok puchonki. Wykrzywiłam usta w niepewnym uśmiechu, z dobrze widocznym poczuciem winy. - Jeszcze raz przepraszam za swoje wyjście. Spędzanie czasu z grupą ludzi, których nie znam, i są do tego głośni, sprawia mi duży dyskomfort. - zdecydowałam się na szczerość, nie widząc powodu, aby zmyślać jakieś ładne kłamstewko. Zresztą i tak oszustwo nie leżało w mojej naturze. Jeszcze tylko gorzej bym się czuła. - Jest mi bardzo przykro, że popsułam Twój szczególny dzień. - dodałam jeszcze, opuszczając głowę w dół. Ruszyłam kilka razy ustami w różnych kierunkach, zastanawiając się, czy powinnam coś jeszcze powiedzieć. Po chwili uznałam, że tyle powinno wystarczyć. Byłam gotowa ponieść najgorsza karę za swoje zachowanie, także na pytanie, czy pójdę z nią na wróżbiarstwo, przytaknełam głową. Jeśli miałam tym nieco poprawić naszą relację, to mogłam zmarnować godzinę na coś, co uważałam kompletnie bez sensu. Wchodząc po drabince do klasy, sama nie byłam pewna czego mam się spodziewać. Rozejrzalam się po pomieszczeniu i mało nie padłam, dostrzegając pewnego ślizgona. - Ty! - wskazałam na niego palcem, a na moich ustach pojawił się uśmiech o szerokości dojrzałego banana. Wargi mi zadrżały w powstrzymywanym śmiechu. @Maximilian Felix Solberg był ostatnią osobą, jakiej bym się tu spodziewała. - Przyszedłeś wywróżyć, czy kociołek wytrzyma Twój następny wywar? - pokazałam mu język, po czym wróciłam uwagą do Cleo, z którą tu przyszłam. Usiadłyśmy nieco na uboczu, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało. Przyjęłam z wdzięcznością kubek, którego zawartość od razu spróbowałam. Ziołowy napój zadziwiająco byl tym, czego moje ciało akurat potrzebowało. Cała ta sytuacja zaczynała wyglądać co raz to ciekawiej.