Za dnia jest to tylko zwykły fragment lasu, niczym nie wyróżniający się od pozostałych. Trochę szary i ciemny. Jednak kiedy nadchodzi zmrok, całe otoczenie rozjaśniane jest tysiącem świetlików, które jak latarnie oświetlają drogę zagubionym.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Parzysta – udaje Ci się wejść, nieparzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
CELTYKA NOC:
Celtycka noc
W tę wyjątkową Celtycką Noc całe Hogsmeade tętni życiem. Otoczona mistycznymi lasami i pagórkami wioska rozkwita w barwach i dźwiękach wiosennego święta. Wszystkie domy przyozdobione są kolorowymi wstęgami, kwiatowymi girlandami i lampionami, tworząc magiczną atmosferę, której z łatwością podda się każdy, kto postanowi wspólnie z innymi dziś świętować.
Po ognistym zakątku krzątają się druidzi, nad głowami latają wróżki rozsypując na wasze głowy magiczny pyłek, a wysłannicy z Ministerstwa Magii krążą po okolicy, pilnując bezpieczeństwa wszystkich. Widać też znanego eksperta od wróżek, Tylera Kingfishera, który pilnie obserwuje te magiczne stworzenia w ich naturalnym środowisku. Wszędzie słychać śmiechy, śpiew, a dookoła rozpalone ogniskowe stosy rzucają ciepłe światło na zgromadzonych.
Daj się ponieść temu szaleństwu i magii. Stwórz swój wianek, poskacz przez ognisko, skosztuj przysmaków przygotowanych przez druidów, a jeśli pragniesz przygody - wybierz się na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci. Złap magiczny cydr i udaj się do namiotu, w którym odbędzie się główna atrakcja wieczoru, a mianowicie koncert Evangeline od Bloodstone. Odrzuć wszelakie troski i baw się jakby jutra miało nie być!
Uwaga! Ze względu na lokację i obecność wróżek każdy rzuca kością tarota na widziadła, jakie mu towarzyszą podczas obchodów Celtyckiej Nocy.
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> wpisz wylosowane widziadła <zgss>Atrakcja:</zgss> wpisz atrakcję, w której bierzesz udział <zgss>Wylosowany efekt:</zgss> wpisz efekt z wylosowanej kostki i czas jej działania
Wstążkowianki
W tym roku wszyscy musicie zrobić sobie własny wianek! Zasady są bardzo proste! Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
W wianek zaś wplątujecie wstążkę dowolnego koloru i jeśli chcecie, przychodzicie zaplatać wianek z drugą osobą – wstążka później oplata was, dlatego jedno z was musi rzucić kostką na to jak długo wytrzymuje wasza wstążka oraz jakie przynosi skutki. Jeśli jesteś sam również możesz rzucić na skutek wstążek i wybrać osobę, z którą cię łączy.
Jak długo 1 – Wstążka wiąże was tak, że wystarczy jeden post, a możecie ją rozerwać. Jednak czy tego chcecie? 2 – Łączycie się na kolejne 3 posty. 3 – Wstążka rozwiąże po tym jak pójdziecie wspólnie do 3 różnych atrakcji na Celtyckiej Nocy. 4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. 5 – Musicie się pocałować, by wstążka opadła. Dopóki tego nie zrobicie jesteście ściśle związani. Jeśli sami tego nie wiecie, druid przy ogniskach może wam to podpowiedzieć. 6 – Aż do poranku następnego dnia.
Jak wpływa? 1 – Macie nieustanną ochotę na swój dotyk. Nie musi być erotyczny, po prostu sama bliskość waszego partnera sprawia, że… czujecie się jakoś lepiej i ciepło na sercu. Trwa to całą Celtycką Noc. 2 – Coś się stało kiedy tylko we dwoje dotknęliście wstążkę czujecie do siebie niesamowitą miętę na następne 3 posty (co najmniej, jeśli wolicie może to trwać całą noc). Zapowiada się uroczy wieczór. 3 – Wstążka nie oplątuje tylko waszych nadgarstków, ale… całe ręce! Od czubka środkowego palca, aż do ramienia jesteście opleceni magią. Wygląda na to, że czy chcecie czy nie, czeka was wieczór pełen bliskości. 4 – Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje. 5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. 6 – Wstążka spłatała wam psikusa. Wasza druga połówka musi zrobić to o co prosicie przez kolejne trzy posty, więc ostrożnie z życzeniami. Rzućcie kostką jeszcze raz. Osoba z wyższym wynikiem będzie tą która może wydawać rozkazy.
Koncert
Główną atrakcją wieczoru jest koncert Evangeline of Bloodstone! Zespół zgodził się uświetnić swoim występem obchody Celtyckiej Nocy, więc koniecznie przyjdź pobujać się do znanych kawałków. Całość odbywa się w ogromnym namiocie na obrzeżach ognistego zakątku, a dzięki zaklęciom namiot nie przepuszcza dźwięków i nie zagłusza innych atrakcji dostępnych na miejscu.
Rzuć k6 na ekscesy pod sceną.
1 – Ale heca! Podczas jednej piosenki wokalistka rzuca w tłum swój wianek i to właśnie tobie udaje się go złapać. Zgłoś się w upomnieniach po (na)strojny wianek. 2 – Nie dość, że zostałeś bezczelnie zdeptany przez stado podekscytowanych fanów to jeszcze dostajesz z łokcia prosto w oko. No pięknie, wyglądasz teraz jakbyś brał udział w Czaro MMA. Koniecznie poproś jakiegoś asa z uzdrawiania o pomoc, żebyś tak nie straszył podbitym okiem. 3 – Bawisz się w najlepsze, kiedy nagle dostrzegasz pod nogami jakąś błyskotkę. Kiedy się po nią schylasz, okazuje się, że to 15 galeonów. Chyba los ci sprzyja, co? Otóż nie, bo już masz chować zdobycz do kieszeni, kiedy pojawia się obok ciebie rozsierdzona kobieta, która oskarża cię o kradzież i zanim zdążysz cokolwiek powiedzieć to wzywa ochronę. Dorzuć k6: parzysta - wszystko szybko się wyjaśnia, zostajesz uniewinniony i bogatszy o 15 galeonów, zgłoś się w odpowiednim temacie po hajs, nieparzysta - nie warto było schylać się po te pieniądze, bo ochroniarz ci je konfiskuje i wyrzuca spod sceny, bo na koncercie nie ma miejsca dla tak bezczelnych złodziei jak ty. 4 – Jesteś tak podekscytowany koncertem, że nawet nie zauważasz, że tuż za tobą rozpętała się prawdziwa kłótnia, w trakcie której doszło do różdżkoczynów. Rykoszetem dostajesz zaklęciem, przez które zaczyna ci się palić ubranie!! Szczęście w nieszczęściu, czujności nie straciła osoba będąca obok ciebie (możesz uznać, że to jakiś random albo twój towarzysz) i gasi twoje ciuszki.. piwkiem. Dosko, jesteś cały mokry i oblepiony w piwie i śmierdzisz spalenizną, a przez to wszystko przegapiłeś ulubioną piosenkę. 5 – Gibasz się wesoło pod sceną, kiedy nagle czujesz, że wszystkie oczy zwrócone są ku tobie. Okazuje się, że tak dosko tańczyłeś i się bawiłeś, że sama wokalistka zaprasza cię do siebie, żebyście wspólnie popląsali do najbardziej energetycznej piosenki zespołu. Cóż za prestiż!!! Lepiej się postaraj, bo teraz to ty jesteś główną gwiazdą wieczoru. Dorzuć k6: parzysta - idzie ci fenomenalnie, zgłoś się w upomnieniach po punkt z DA, nieparzysta - wywracasz się na samym środku i jedyne co czujesz to palący wstyd. 6 – Znienacka napada na ciebie rozchichotana nastolatka, wychwalając cię po niebiosa!! Otóż pomyliła cię z młodym czaroinfluencerem i błagalnym tonem prosi o wspólne zdjęcie i autograf. Może i nie jesteś jakimś fejmem, ale to przemiłe dostać tyle komplementów.
Rytuał ognia
Szczyt wzgórza w Hogsmeade rozjaśniał ogniem rytualnego ogniska, które jaśniało z każdą chwilą coraz bardziej. Święte ognie Celtyckiej Nocy są znane ze swoich magicznych właściwości – ich płomienie, żar, popioły i dym gwarantują ochronę, jeśli tylko masz czyste serce święty ogień zapewni ci zdrowie i protekcję! Czas odegnać zło poprzez tańce i skoki przez płomienie!
Rzuć kostką k100 — uwaga! od wyniku kostki należy odjąć swoje punkty z Czarnej Magii. Jeśli posiadasz cechę gibki jak lunaballa, możesz przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik.
<10 – święty ogień chroni tych o czystym sercu, twoje najwyraźniej takie nie jest. Gdy tylko zbliżasz się do płomieni, te przybierają na sile, rosnąc w górę i wszerz, spopielając trawę i dotkliwie cię parząc. Odsuń się jeśli życie ci miłe, blizna po płomieniach będzie stale ci przypominać, że zostałeś uznany za niegodnego rytualnego tańca przy ogniu Celtyckiej Nocy, a przez najbliższy miesiąc wszystkie rzuty kośćmi musisz wykonać dwa razy i wybrać gorszy dla siebie rzut!
11-20 – kiedy zbliżasz się do ogniska, płomienie jakby przybierają na sile, stają się bardziej intensywne i buchają gorącym ogniem. Tańcząc i skacząc przez nie czujesz gorąco, które pali twoją skórę, choć nie zostawiają na niej trwałych śladów. Do wschodu słońca jesteś jednak koszmarnie gorący i parzysz każdego, kto próbuje cię dotknąć!
21-35 – tańczysz w najlepsze, a nawet pokusiłeś się o skok przez ognisko. Masz jednak wrażenie, że uczucie gorąca i duszności nie jest wcale takie naturalne. Czujesz jak zalewa cię pot, kroplami spływając po skroniach, plecach, mocząc dłonie i całą resztę twojego ciała. Jeśli nie wykąpiesz się w rzece w rytuale wody – nadmierna potliwość będzie ci jeszcze towarzyszyć w kolejnym wątku!
36-50 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
51-70 – tańczysz i skaczesz w najlepsze, kiedy dym ze świętego ognia otwiera wszystkie twoje zmysły. Możesz poczuć się tak, jak po wypiciu eliksiru otwartych zmysłów, a nawet jak po avalońskim ziele. Jedno jest pewne, doznania tej nocy będą istotnie niezapomniane, czujesz więcej, mocniej. Efekt trwa przez całe twoje obchody Celtyckiej Nocy!
71-80 – zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
81-90 – rozpiera cię taka radość, jakiej nigdy nie czułeś. Nogi same cię niosą, a ty tańczysz natchniony duchem swoich przodków, magii i magicznego pyłu, który wciąż spowijał Wielką Brytanię. Czujesz się fantastycznie, do końca miesiąca nie może stać ci się żadna poważna krzywda, bowiem ognie Celtyckiej Nocy spowiły cię swoją ochroną!
91-100 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Rytuał wody
Rwąca rzeka wciąż jest lodowata, ale przecież już pożegnaliśmy zimę. Czas zrzucić z siebie ubrania i wskoczyć do wody – teraz oświetlonej jedynie nikłym światłem księżyca. Nie od dziś przecież wiadomo, że kąpiel tej nocy oczyszcza ciało i duszę, a także zapewnia zdrowie i płodność. Magia szaleje jak co roku podsycana jeszcze nieokiełznanym wciąż pyłem.
Zrzucasz z siebie ubrania i stajesz w wodzie, która najpierw obmywa kostki, by z każdym twoim kolejnym krokiem jej rześkość sięgała wyżej. Jeśli posiadasz cechę magik żywiołów (woda), możesz przerzucić kostkę, liczy się drugi rzut. Rzuć kostką literką:
A – woda nie jest dla ciebie łaskawa, nurt rzeki znienacka przyspiesza, gdy tylko zanurzasz się w lodowatej toni i porywa za sobą. Nie jesteś w stanie utrzymać się na nogach, zanurzasz się całkowicie, tracąc powietrze. Jeśli nikt ci nie pomoże, ta przygoda może być fatalna w skutkach! Osoba ta jednak obowiązkowo także musi rzucić kostką na rytuał wody!
B – woda obmywa twoją skórę, a ty bierzesz głęboki oddech. Czujesz jak opuszczają cię wszystkie troski i zmartwienia. Wiatr rozwiewa twoje włosa, a wszystkie twoje mięśnie się rozluźniają. Wydaje ci się, nie, jesteś przekonany, że nic już nie jest w stanie zaburzyć tej harmonii, którą właśnie osiągnąłeś. Do końca tego wątku nic, ani nikt, nie jest w stanie wyprowadzić się z równowagi!
C – obmywa cię woda, oświetla cię blask księżyca, wszystko to ściśle wiąże się z uczuciami, a ciebie teraz przepełnia to najważniejsze, najsilniejsze jakie można poznać. Jeśli jesteś obecnie w związku – masz wrażenie, że zaraz serce pęknie ci z ogromu przepełniającego uczucia do tej jednej osoby, którą już wcześniej sobie wybrałeś, czujesz potrzebę gorącego werbalnego zapewniania o nim! Jeśli jednak nie jesteś w związku – obdarzasz gorącym uczuciem losową osobę! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
D – zimna woda coś w tobie zmieniła, ale nie wiesz jeszcze co. Czujesz się tak samo, a jednak masz wrażenie, że kąpiel w rzece miała znaczący wpływ na resztę wieczoru. Okazuje się, że nie musisz nosić gwiazdy południa, by wywołać ten sam efekt. Przyciągasz do siebie innych, elektryzujesz swoją atrakcyjnością i nikt nie jest w stanie przejść obok ciebie całkiem obojętnie. Jeśli chcesz kogoś uwieść, niewykluczone, że ten wieczór może okazać się przełomem, na który tak długo czekałeś! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
E – magia wody zadziałała na ciebie zupełnie odwrotnie. Zamiast harmonii, czujesz niesamowite wzburzenie, zamiast miłości – nienawiść tak silną, że niemal zwala z nóg. Każdy zdaje się być wrogo do ciebie nastawionym, masz wrażenie, że wszyscy cię szczerze nie znoszą. Efekt utrzymuje się trzy kolejne posty!
F – gdy tylko wchodzisz do wody, a nurt rzeki opryskuje twoją gołą i ciepłą skórę, już wiesz, że dawno nie czułeś tak silnej potrzeby dotyku drugiej osoby. Niekoniecznie chodzi o coś intymnego, ot, trzymanie za ręce powinno wystarczyć. Im bardziej jednak z tą potrzebą będziesz walczyć, tym silniej ją poczujesz! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
G – woda i księżyc przeplatają się w symbolice, a magia tej nocy wpływa na ciebie naprawdę osobliwie. Zalewa cię gorąca namiętność, a woda w rzece przestaje być już zimna, zdecydowanie zbyt słabo gasząc płonące wewnątrz ciebie uczucie! Cóż, każdy wie, że taki właśnie urok Celtyckiej Nocy! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
H – księżyc jasno świeci na niebie, jego blask odbija się od tafli rzeki, w której właśnie się zanurzasz. Czujesz jak twoja intuicja się rozwija i wszystkie jej wskazówki stają się dla ciebie jasne. Właśnie z tego względu otrzymujesz dodatkowy przerzut. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
I – woda oczyszcza cię tak dotkliwie, że nie sięga to jedynie twego ciała, lecz także duszy i umysłu. Dlatego przez kolejny miesiąc nie jesteś w stanie rzucić żadnego zaklęcia ofensywnego i z dziedziny czarnej magii, jeśli będziesz próbował – twoja różdżka zacznie cię parzyć tak, że nie będziesz w stanie jej utrzymać. Zachowasz także czystość w mowie i tak samo przez kolejny miesiąc (do końca kwietnia) nie jesteś w stanie skłamać!
J – Celtycka Noc to noc płodności, odrodzenia i życia. Woda obmywa twoje nagie ciało, wygładza blizny (niepowstałe przez czarną magię), leczy drobne skaleczenia, ale co najważniejsze – zwiększa twoją płodność! Przez kolejny miesiąc (cały kwiecień) nie działa na ciebie żadna antykoncepcja, jeśli nie jesteś gotów na potomstwo, poćwicz powściągliwość!
Poszukiwania paproci
W tym roku waszym celem jest znalezienie języcznika migoczącego. Podobno jeśli go znajdziej będziesz bogaty, płodny, wiecznie szczęśliwy i… na pewno wiele innych rzeczy. Jaka jest prawda? Kto to wie, ale prawie wszyscy wybierają się by poszukać tej złotej odmiany paproci, którą koniecznie trzeba potem trzymać w domu, w wazoniku czy nawet słoiku, bo przecież nigdy nie zdechnie! I liczyć na to, że przyniesie wam fart!
• Aby znaleźć roślinę musicie przejść przez las w którym roi się od niebezpieczeństw, dlatego chodzą tam wszędzie nauczyciele, którzy mają monitorować czy aby na pewno nic wam nie jest. Dlatego nie ma co się bać - Patton z radością przybiegnie wam na ratunek, gdyby coś wam się działo.
• Waszym celem jest dojście do pola 15. Rzucacie kostką k6, dopóki nie wejdziecie na to pole. Dodajecie do siebie wyrzucone cyferki i po każdej wyrzuconej kostce sprawdzacie co macie na danym polu i piszecie posta.
• Każdy kto znajdzie paproć dostaje nagrodę: 1 pkt ONMS, 1 pkt z Zielarstwa oraz złoty języczek migoczący, który daje 3 dowolne przerzuty do wykorzystania przez rok.
• Ta wyprawa nie jest polecana na samotne przechadzki, polecamy wziąć sobie towarzysza.
• Uwaga! Ta atrakcja rozgrywa się w lesie i w nim właśnie opisujecie wyprawę wraz z kodem i kostkami.
1 – Twoja wyprawa rozpoczyna się niesamowicie, bo wdeptujesz w kupę lunaballi. Jak można było tego nie zauważyć? w końcu ona się świeci! No nic, nawet jeśli szybko wyczyściłeś podeszwę, wciąż trochę śmierdzi. 2 – Ależ z Ciebie ciapa. Idziesz, idziesz i nagle potykasz się o wielki, wystający korzeń. Wywalasz się i dość mocno się obijasz! Jeśli jest obok Ciebie ktoś kto ma co najmniej 5 punktów uzdrawiania nie masz co się martwić. Jak nie - ty czy ktoś inny rzuca na ciebie zaklęcie tak marnie, że kulejesz dopóki nie wyjdziesz z lasu i jakiś nauczyciel cię nie poskłada 3 – Co za czillowy spacer! Czy cokolwiek trudnego może się tutaj wydarzyć? Idziesz zadowolona z siebie, znajdujesz asfodelusa, po którego możesz się zgłosić do kuferka, żyć nie umierać, pruj dalej! 4 – Podczas spaceru nawet nie zauważasz jak niuchacz pakuje się do Twojej torby czy kieszeni, a jeśli macie jakąś biżuterię, nagle próbuje wam sprzątnąć to i uciec. Jeśli masz cechę Gibki jak lunaballa w porę wywijasz się niuchaczowi, jeśli nie - tracisz 50g. I po co było brać tyle hajsu do lasu? 5 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje.
Pyłkowy las:
1 - Nie macie żadnych granic i czujecie się prawdziwie wolni! Na tyle, że postanowiliście się rozebrać do rosołu! Jeśli poszliście sami chodzicie nadzy i weseli dopóki nie wyjdziecie poza pole nr 10. Jeśli ktoś was powstrzymał od całkowitego negliżu ukradkiem próbujecie coś z siebie zdjąć dopóki nie przekroczycie pola 10. 2 - Macie niezwykłą ochotę polizać grzyba koło waszej drogi! Pochylacie się nad nim i koniuszkiem językiem dotykacie go, dopóki ktokolwiek nie zdąży was zatrzymać! Język przyczepia się do grzyba, musicie go odkleić i na dodatek w dwóch kolejnych postać macie obrzydliwe krosty na języku. 3 - Macie wrażenie, że też jesteście wróżkami! Próbujecie skakać z kwiatka na kwiatek, wydaje wam się że latacie i machacie rękami jakbyście naprawdę mieli skrzydełka. Miejmy nadzieję, że wybraliście się z kimś zaufanym kto nie będzie się z was śmiał kolejny miesiąc. 4 - Jesteście nagle PRZEKONANI, że ktoś was śledzi! Biegacie od krzaka do krzaka, szukacie niewidzialnych przeciwników, rzucacie dziko zaklęcia. Rzućcie dodatkowo literką. Spółgłoska - nic się nie dzieje, Samogłoska - trafiacie w nauczyciela, który patrolował okolicę, zabiera was z lasu i nie możecie kontynuować wycieczki. 5 - Po drodze spotykasz pająka, czarnego, wielkości twojej ręki, który wydaje się chce ci coś powiedzieć! Zaczynasz go nosić, kładziesz go na ramieniu - kontynuujesz rozmowę z nim jakby nigdy nic. Kiedy już wracają ci zmysły (po 10 polu) zastanów się jak twoja postać zareagowałaby na pająka na ramieniu. Jeśli masz wystarczającą ilość punktów z ONMS (1), możesz go sobie przygarnąć. 6 - Macie dość i marzy wam się drzemka - więc to właśnie robicie. Kładziecie się i idziecie w kimę. Jeśli jesteście z kimś - ta osoba musi przenieść was dalej. Jeśli sami - znajduje was nauczyciel i odsyła z zabawy, nie możecie już brać udziału w dalszej wycieczce. Nie możecie brać udziału w tej wycieczce również jeśli i ty i twój towarzysz zaśniecie (nawet jeśli wylosujecie tę kostkę na różnych polach.
6 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 7 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 8 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 9 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 10 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 11 – Jak tu wyjść do lasu bez ulubionej aktywności tego roku - spotkanie z Akromantulą! Może poszedłeś za potrzebą, a może po prostu jest ciemno, a ty zapomniałeś jak się rzuca lumosa, ale pająk wyskakuje z nienacka i już rzuca się na ciebie! Na szczęście nie jest to jakaś gigantyczna odmiana, ale nie wygląda to dobrze. Aby pokonać pająka musisz wyrzucić 74 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 74, akromantula paskudnie gryzie cię i zatruwa. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Hux przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić tydzień. 12 – Myślicie, że nie mogło być już gorzej, co? Ale mogło! Jeśli nie macie co najmniej 10 punktów z Zielarstwa nie dostrzegacie, że powiiniście się zatrzymać i wpadacie prosto w chaszcze brzytwotrawy! Rzućcie k6, by sprawdzić jak wiele macie ran. 1 - kilka zadrapan… 6 - cały pociachany. Jeśli masz 5 lub 6 koniecznie opatrzyć was musi ktoś z co najmniej 6 pkt w uzdrawianiu. Jeśli tego nie zrobi - wdaje się zakażenie i musicie napisać 3 posty w Skrzydle Szpitalnym, ale już po celtyckiej. 13 – Mało kto wie, ale podczas celtyckiej nocy Kwintopedy wyczuwając mięso ludzkie zbierają się w okolicach zbiorników wodnych jak nigdy! Może to ta poświata księżycowa, a może po prostu tłumy ludzi. Jednak jeśli nie macie co najmniej 15 punktów z ONMS, nie jesteście w stanie zauważyć że coś miga w wodzie i być czujnym. Jeśli wy lub wasz towarzysz macie tyle punktów, możecie ominąć sadzawkę i przejść dalej bez problemów jeśli nie - z wody wynurza się kwintoped i łapie waszą nogą, rękę czy coś i gryzie! Aby pokonać stworzenie musisz wyrzucić 69 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 69 kwintoped ODGRYZA CI kawałek mięcha. I ogólnie cały jesteś w jego pocałunkach. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Atlas znajduje cię niczym rycerz przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić dwa tygodnie. 14 – Czujecie, że to końcówka? Na pewno bo ta górka po której się wspinacie MUSI oznaczać koniec i dojście na polanę. Jesteście okropnie zasapani. Na tyle, że wywalacie się i staczacie na pole 12, które musicie teraz rozegrać. Tylko jeśli macie cechę Silny jak buchorożec (kondycja), ignorujecie tę karę i idziecie zasapani dalej. 15 – Wychodzisz na wielką polanę i czujesz, że to tutaj leży Twoje przeznaczenie. Rzuć kostką k100 - wskaże ona ile minut biegałeś po polanie latając za paprocią (trzymamy kciuki, by nie 100). Jednak polana jest wielka, a paproć nie powinna być na wyciągnięcie ręki.
Kod:
<zgss>Kostka:</zgss> <zgss>Pole:</zgss> dodawaj do siebie wylosowane kostki, by sprawdzić jakie masz pole
Stragan druida
Nie mogło i zabraknąć stanowiska, na które druid serdecznie zaprasza wszystkich. W swojej ofercie ma smakowite przysmaki, a także pamiątki, z których dochód zostanie przeznaczony na przyszłoroczne obchody Celtyckiej Nocy.
Ponadto, centralne miejsce na straganie zajmuje tajemnicza księga. Podobno jest to niedawno odnaleziony artefakt druidów, który można obejrzeć pod czujnym spojrzeniem jednego z nich. Lepiej żeby nikt nie próbował dotykać tego magicznego tomu.
Jedzenie i napoje:
cydr
Spoiler:
Orzeźwiający, dodający energii napój w różnych smakach, rzuć k6 jaki ci się trafił (efekt na 2 posty): 1 - gruszkowy; dobry, taki nie za słodki, z kolei ty nadrabiasz i każdemu prawisz komplementy i zdrabniasz jego imię. 2 - jabłkowy; klasyczny smak, po którym bekasz jak świnia. 3 - hibiskusowy; charakterystyczny ostrzejszy smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Po wypiciu z uszu leci ci dym, a z ust wylatują kule ognia, które na szczęście nie mogą zrobić nikomu krzywdy. 4 - brzoskwiniowy; wariant, który dodaje najwięcej energii. Nie dość, że nie zmrużysz tej nocy oka to jeszcze czujesz przemożną chęć, aby być w każdym miejscu jednocześnie i mówisz z niesamowitą prędkością, że ciężko cię zrozumieć. 5 - malinowy; edycja limitowana o wdzięcznej nazwie Malinowy Chruśniak! Pyszny smak z nutą kwaskowatości, po którym robisz się flirciarski i frywolny. 6 - miętowy; innowacyjna receptura o rześkich, wyraźnych nutach smakowych. Po wypiciu pojawia się przemożna chętka na całowanie i w każdym poście koniecznie musisz dać komuś buziaka (chociażby w policzek). Cena: 15g
jajka łupduka
Spoiler:
Prawdziwy przysmak dla koneserów tradycyjnej kuchni. Podawane z przeróżnymi farszami i okraszone świeżym szczypiorkiem nie tylko są świetną przekąską, ale i dają +20 do krzepy. Cena: 5g
celtycki magiżurek
Spoiler:
Pożywna starohogsmidzka zupa, której przepis przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Po zjedzeniu czujesz błogie ciepło, a wszelkiego rodzaju bolączki mijają. Cena: 10g
pieczony pasztet
Spoiler:
Specjał druidów, po którym kicasz jak szalony. Dostępny w dwóch wersjach - z jackalope albo wege z czarosoczewicy. Cena: 10g
porcja śledzia kiszonego
Spoiler:
Wyborny przysmak dla fanów kuchni z całego świata - dodany został do niego śluz gumochłona oraz suszone liście mandragory. Bardzo intensywny w smaku. Efekty: Cały świat mieni się błękitem, a z ust wydobywa Ci się zapach mięty. Gdy jednak pocałujesz drugą osobą lub dotknie ona Twoich warg, poczuje rybi odór kiszonki! Dodatkowo - znasz wszystkie rodzaje ryb na świecie! Cena: 10g
pieczony ziemniak od druida z gulaszem jagnięcym
Spoiler:
Przysmak, który podaje się w stowarzyszeniu druidzkim po zakończeniu postu trzydziestodniowego, który miał wzmocnić moc magiczną i zadowolić duchy żywiołów. Podobno, jeśli pieczony ziemniak trafi się z korzonkami - będziesz miał olbrzymie szczęście! Efekty - rzuć k6: Parzysta: Trafiłeś na korzonki, a po zjedzeniu całej porcji, dopada Cię olbrzymia siła i szczęście! Do końca wydarzenia nie możesz przestać się uśmiechać, wszystko Ci wychodzi, a do tego jesteś doskonałym tancerzem! Nieparzysta: Niestety ziemniaki nie były dla Ciebie łaskawe, jednak nie sprowadziły nieszczęścia. Po zjedzeniu całej porcji jesteś odrobinę śpiący, przez co Twojemu rozmówcy wydaje się, że jesteś znudzony rozmową. Ponad to - nadal doskonale tańczysz, jeśli już ktoś wyciągnie Cię do tańca. Cena: 10g
Pamiątki:
(na)Strojny wianek
Spoiler:
Subtelna ozdoba głów wszystkich panien (choć nie tylko) wykonana z różnokolorowych polnych kwiatów, nawiązująca do tradycji Celtyckiej Nocy. Nie jest to jednak taki zwyczajny wianek! Osoba, która nałoży go na głowę może dostrzec, że kolor jej włosów zmienia się w zależności od aktualnego nastroju. I tak: ognistoczerwone kosmyki mogą pojawić się w przypadku rozdrażnienia czy złości, błękitne - gdy czarodziej jest spokojny lub rozmarzony, a kolor żółtojajeczny... wskazuje na głębokie zawstydzenie. Kuferek: +1 transmutacja Cena: 150g
Jajeczna Pozytywka
Spoiler:
Zaczarowany przedmiot wykonany ze skorupek po jajkach magicznego zająca. Dotknięta różdżką zaczyna grać najpopularniejsze melodie Celtyckiej Nocy i wytwarza magiczną bańkę (pomieści dwie osoby), wewnątrz której mamy poczucie, że siedzimy nad strumieniem w samym środku wiosny. Zdawać by się mogło, że słychać nawet śpiew ptaków i zapach świeżej trawy! Kuferek: +1 DA Cena: 200g
Kolczyki z Królikiem
Spoiler:
Inspirowana Celtycką Nocą biżuteria wykonana ze złota oraz zaczarowanej cyrkonii- wykonywana przez potomków druidów, którzy jako jedyni, znają potrzebne zaklęcie. Gdy jest noszona — kamyk zmienia kolor na zielony, jeśli w promieniu 5 metrów znajduje się jakieś magiczne zwierzęta. Kuferek: +1 ONMS Cena: 150g
Księga Zaklęć Uzdrawiających
Spoiler:
Opasłe tomiszcze, nie wiadomo przez kogo napisane. Wiadomo jednak, że zawarte w nim receptury na proste eliksiry, łatwe zaklęcia, pozwalają, aby przy pomocy domowych środków uleczyć się z większości mniej groźnych chorób. Posiadając tę książkę, nie ma konieczności pisania w skrzydle szpitalnym/Mungu, nawet jeśli tak wychodzi z kostek. Kuferek: + 2 Uzdrawianie Cena: 300g
Replika Drogi Mlecznej
Spoiler:
Kwadratowy, przezroczysty sześcian o wymiarach 10x10cm, w którym to znajdują się wszystkie gwiazdy, planety, asteroidy, księżyce dostępne w naszej galaktyce. Zachowane są idealnie odzwierciedlone w skali odległości pomiędzy poszczególnymi ciałami niebieskimi. Wszelkie obiekty można przy pomocy różdżki dowolnie przybliżać, oddalać, przemieszczać w miniaturowej galaktyce a szybkie potrząśnięcie układem w górę i w dół powoduje powrót układu do stanu pierwotnego. Kuferek: +1 Astronomia Cena: 150g
Uszy Królika
Spoiler:
Opaska z uszami królika, która po nałożeniu przemienia daną osobę w to właśnie zwierzę na 12h. Taka osoba ma wszystkie cechy królika. Zostaje jej jednak zdolność słownej, ludzkiej komunikacji. Mogą wystąpić jednak efekty uboczne, takie jak pozostanie wąsików, uszu lub ogonka po powtórnej transformacji w człowieka. Efekty uboczne: Rzuć kostką, by sprawdzić, czy masz efekty uboczne. Sam możesz wybrać, które z nich się u Ciebie pojawią. Pamiętaj, żeby wspomnieć o nich w kolejnych wątkach: 1,2 - Żadnych efektów ubocznych 3,4 - Efekt uboczny na godzinę po przemianie. 5,6 - Efekt uboczny na cały dzień po przemianie. Cena: 80g
Amulet ognia
Spoiler:
Mały wisiorek wykonany z naturalnych materiałów, takich jak drewno, kamienie i kryształy. W kamieniu wyryte są płomienie z ogniska, symbol mocy i oczyszczenia. Dla noszącego go czarodzieja jest ochroną przed poparzeniami pierwszego stopnia. Cena: 120g
Druidzka świeca
Spoiler:
Przedmiot wykonywany przez okolicznych druidów z największą dbałością, używany kiedyś podczas rytuałów oczyszczających. Świeca raz zapalona będzie się palić dopóki ta sama osoba jej nie zgasi, w dodatku nie jest w stanie nikogo poparzyć ani wywołać pożaru. Aktualnie używana najczęściej jako nocna lampka. Krążą pogłoski, że odgania złe duchy i chroni przed koszmarami. Cena: 40g
Jak to jest możliwe, że ta dziewczyna ma taką słabą orientację w terenie. Wyszła na spacer po Hogsmeade, oglądała różnorodne wystawy i starała się znaleźć jakieś miejsce dla siebie. Wyposażona w różdżkę, notes i pióro z atramentem w swojej małej torbie szukała miejsca, w którym mogłaby się wyciszyć i odnaleźć wenę… Jednak… zamyśliła się tak bardzo i zgubiła ścieżkę. Chciała wrócić drogą, którą tutaj przyszła, jednakże wszystko wyglądało tak samo. Zmarnowana Gryffonka usiadła na jakimś przewalonym pniu i z różdżką w ręce wpatrywała się w małe światełko, które wyczarowała kilka chwil temu. Miała łzy w oczach, jednak nie miała zamiaru płakać. To nie pierwszy raz kiedy nie może odnaleźć ścieżki, ale ostatnim razem, gdy była w takiej sytuacji… Całe jej ciało zadrżało na myśl o spotkaniu z wilkołakiem, a ona rozejrzała się wokół niepewnie. Może już nigdy nie powinna wychodzić z zamku? Zamknąć się na cztery spusty w dormitorium i grzecznie sobie siedzieć… - Lumos – wyszeptała wpatrując się w koniec różdżki. Powinna ruszyć przed siebie, siedzenie w miejscu jej nie pomoże. Kiedy Lilith wstała dostrzegła jeszcze jedno źródło światła, które przed nią się magicznie zarysowało. Podbiegła z nadzieją, że to jakiś czarodziej i pomoże jej wrócić do zamku, jednak to co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Opuściła różdżkę wyciszając światło i weszła w sam środek balu płomieni. Wystawiła dłoń przed siebie pozwalając ognikom tańczyć nad jej ręką. Całkowicie zapomniała o tym co martwiło ją od kilku dni, nawet teraz. Skupiła się tylko na tym pięknie, które ją otaczało.
Unikanie Edwarda stawało się coraz trudniejsze. Odkąd Vittoria z dnia na dzień zniknęła wydawało mu się, że ten całymi dniami przesiaduje w domu. Co też kobiety potrafią robić z facetami... Sam coś o tym doskonale wiedział, bo właśnie przez jedną z dziewczyn nie miał ochoty na rozmowy z bratem. I w kolejnej próby uniknięcia jego obecności minął się z nim w drzwiach pod pozorem „randki”. Tak naprawdę jednak odbył bardzo długi spacer. Samotnie. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pojechać od Oriany. Było jednak zbyt późno, by jechał jeszcze jakiś pociąg. Uh, że też nigdy nie nauczył się teleportacji! Wstyd mu było, że był tak stary, a jego wszelkie próby przenoszenia się kończyły się bardzo często rozszczepieniem. Nie wiem jakim cudem nie miał jeszcze blizn po tej walce. W każdym razie skoro nie mógł nikogo odwiedzić, to zostało mu chodzenie po ciemku. Mijał wielu ludzi obok przydrożnych barów, jednak im dalej wychodził z wioski tym było ich coraz mniej. W końcu przestał już mijać kogokolwiek. Nawet nie wiedział jak to się stało, gdy doszedł do jakiegoś lasku. Nie wiem czemu, ale instynkt kazał mu wejść do środka. Wyglądał spokojnie. Tak podejrzanie cicho. Nie było słychać ani jednej sowy. Tylko przeciągłe wycie wilka. Dochodziło jednak z drugiej strony doliny i dlatego kierowany dziwnym przeczuciem szedł przez siebie. Omijał wszystkie krzewy, spoglądał na korony drzew. Nagle dostrzegł światło. Piękne, przyciągające światło. Wydawało mu się, że las płonie, ale nie było czuć ani dymu, ani swądu spalenizny. Wabiony tym ciekawym zjawiskiem podszedł bliżej. I wtedy to zobaczył. Ogniki. Piękne robaczki latające we wszystkie strony. Zamrugał zaskoczony i zgasił różdżkę, którą zapalił wchodząc do lasu. Nie chciał by cokolwiek przyćmiewało tego piękna. A pośrodku nich... Zamarł. Otworzył szeroko oczy. Począł się wycofywać. Cholerne przeczucie.
Stojąc tak pomiędzy tymi ognikami wyłączyła się całkowicie. Czuła się jakby to wszystko nie było rzeczywiste, a ona zaginęła w krainie snów. Bezwładnie opadła na kolana pozwalając, by te płomyki unosiły się wokół niej. Naprawdę się pogubiła we wszystkim. Chciałaby trwać w tej przestrzeni wieki. - Wiecie… – wyszeptała w storę świetlików wpatrując się w nie w oczekiwaniu. Jakby oczekiwała jakiejś odpowiedzi – bałam się bardzo – przegryzła dolną wargę. Nie miała z kim podzielić się swoim ciężarem, dlatego spadło na te piękne światła, które dla niej nie były już małymi robaczkami. Ona tworzy swoją własną rzeczywistość i dla niej ten ognisty las stał się ostoją zagubionych dusz, z którymi mogła podzielić się swymi wahaniami – chciałam pomóc Edwardowi… ale chyba wszystko zepsułam… Vittoria zniknęła, czy to z mojej winy? - opuściła wzrok i zacisnęła swoje piąstki na trawie – Wszyscy mnie opuszczają… nawet Jay… – do teraz nie miała pojęcia dlaczego tak bardzo ją to bolało. Lilith uniosła wzrok wpatrując się w szczyty drzew, nawet niebo nie miało tu racji bytu, a jednak te wszystkie duszyczki tworzyły jego piękną iluzję. - Znów się zgubiłam… – te słowa nie tylko symbolizowały stan rzeczywistości, ale i jej serca, które nie wiedziało co począć. Oprócz tego dziewczyna nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała tej pięknej chwili, dlatego zamknęła oczy i chciała włożyć serce w tą piosenkę. - It's clear to me there's so much that your heart just doesn't see. A life without hearing you just can't be true. I want to be with you. – otworzyła oczy w milczeniu wpatrując się w tańczące światełka – Przytul mnie mocno… – westchnęła pod nosem i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Zaczynało się robić zimno, a ona nadal nie miała pomysłu na to, w jaki sposób wrócić do domu.
Zrobił kilka kroków na tyle niefortunnie, że wpadł na drzewo rosnące zaraz za nim. Gdy dziewczyna zaczęła mówić był przekonany, że odzywa się do niego. Jednak ta spoglądała gdzieś przed siebie. Zdawało się, że rozmawia ze świetlikami. Miał idealną szansę na to, by stąd teraz zniknąć. Jednak nogi jakby wrosły mu w ziemię. Nie był w stanie się ruszyć. Słuchał co dziewczynie leży na sercu, choć zapewne nie chciałaby żeby o tym wiedział. Chciała pomóc Edwardowi? W czym? Zastanawiał się nad tym, a potem usłyszał kolejne jej słowa. Czyli z nią również Vittoria się nie kontaktowała? Nie tylko Ed miał z nią problem. Cholera. Powinien wspierać brata. Powinien wesprzeć Lilith. A on się od niej odsunął. Tak, jak o tym mówiła. Opuścił ją. Nawet nie porozmawiał z nimi. Założył, że to wyznanie miłości do Edwarda było szczere, było prawdziwe. I nawet jeśli tak było, to przecież był jej przyjacielem. I chyba za nim tęskniła. Wszystko mu się już mieszało. Westchnął, a ów dźwięk już było doskonale słychać. Ruszył w jej stronę i przytulił dziewczynę od tyłu. Słuchał jej słodkiego głosiku chwilę temu i liczył, że nie przerwie swojej piosenki nawet teraz, gdy był tak blisko i wtulał twarz w jej włosy. Gdy jednak skończyła sam się odezwał. - Nie. To ja się zgubiłem... Nadal się gubię...
Dziewczyna była w swoim świecie, nie słyszała żadnych dźwięków, które dochodziły z zewnątrz, nic nie mogło jej wybudzić z tego transu… prawie nic. Nagle poczuła jak coś, a raczej ktoś ją obejmuje. Podskoczyła w miejscu i spojrzała na niego widocznie zdezorientowana. - Jay? – musiała przeanalizować wszystkie fakty. Co się właściwie teraz stało? Dopiero do niej zaczęło dochodzić, że jednak nie jest w swojej wymarzonej magicznej krainie i to, że się zgubiła. Słysząc jego słowa lekko się uspokoiła i położyła dłoń na jego ręce wpatrując się ślepo przed siebie. Nie wytrzymała spokojnie w takiej pozycji. Odwróciła się i wtuliła się w chłopaka bardzo mocno. Nie miała pojęcia co słyszał z jej monologu, ale bez względu na wszystko potrzebowała teraz kogoś przy sobie. A to, że pojawił się tak niespodziewanie było dla niej cudem w czystej postaci. Aż strach się przyznać, że ta przerwa od niego tylko wzmocniła jej przywiązanie do niego. W końcu kiedy uspokoiła kołaczące jak szalone serce odsunęła się od niego i spojrzała na niego twarz niepewnie. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Zaczęłam… zaczynałam powoli wierzyć w to co Ria powiedziała – wyszeptała wlepiając spojrzenie w ziemię. Czuła się jak małe dziecko, które zniszczyło czyjąś ulubioną zabawkę… no może dziesięć razy gorzej – chociaż tak bardzo nie chciałam… – nie wiem czy dziewczyna była do końca świadoma, że to wszystko dzieje się naprawdę. Można powiedzieć, że zagubiła się pomiędzy snem, a rzeczywistością. Ale tak czy siak potrzebowała tego wszystkiego, potrzebowała mu to powiedzieć i chociaż to on ją porzucił, to była gotowa rzucić swoją dumę, zdeptać ją i rozszarpać, by tylko odzyskać chłopaka z powrotem.
Kiedy tak podskoczyła o mało nie uderzyła go głową. Na szczęście jeszcze wtedy nie zdążył się tak w nią wtulić. Teraz był pochylony. Przylegał do niej całym swoim ciałem. Tak tęsknił za jej ciepłem i zapachem. Jak mógł być tak bardzo wściekły, że zapomniał czemu dziewczyna tak bardzo go do siebie przyciąga? Nadal się gniewał. Na zmianę na siebie i na nią. Już nie wiedział na kogo bardziej. Tak jak powiedział, gubił się. W swoich poczynaniach, w swoich myślach. Czuł się pusty i zarazem przepełniony skrajnymi emocjami. Gdy wtuliła się w niego jeszcze mocniej zacisnął na niej swoje silne dłonie. Nawet jeśli dziewczyna ma jakieś miłostki w stosunku do Edwarda, to powinien był zawalczyć o swoją słodką zabaweczkę. Nie zamierzał się nią dzielić. Już nigdy więcej. Nawet, jeśli Lilith będzie spoglądała w przyszłość w zupełnie inną stronę, niż on – odwróci jej twarz. Gdy oboje byli spokojniejsi nagle zaczęła mówić. Wcześniej jego oczy były zamknięte gdy się nią napawał. Słysząc jedno konkretnie imię odsunął nagle gryfonkę od siebie i spojrzał na nią z zaskoczeniem. Zaraz, co? - Co Ci Ria powiedziała? - Tak na nią patrzył, jakby w tym wszystkim była to najważniejsza sprawa. Zdawał się być zaskoczony i rozgniewany jednocześnie, jednak wyraźnie te uczucia nie dotyczyły jej, a właśnie wspomnianej ślizgonki. Chciał wiedzieć wszystko. Przecież ostatni wieczór spędził... Co jest do jasnej cholery?
Jego reakcja ją zaskoczyła, a ona wpatrywała się w niego lekko przestraszona. Czy ona powinna mu mówić o czymś takim? Może powinna przemilczeć to spotkanie? Emocje w niej tak buzowały, że nie była w stanie kontrolować tego co mówi. Ta rozmowa powinna zostawić pomiędzy dziewczynami. Nawet jeżeli ślizgonka później zaczęła się wycofywać ze swojego stanowiska, to i tak jej słowa utkwiły w jej głowie. I chociaż nie chciała w to wierzyć, to chłopak zachowywał się tak jakby miała rację. Wiecie jakie to jest uczucie, kiedy jest się rozrywanym przez taki dylemat? Z jednej strony chcesz ufać tej osobie, a drugiej jej zachowanie potwierdza wszystko co mówili o niej inni. Okropne uczucie. Lilith opuściła głowę. Skoro już zaczęła ten temat to powinna skończyć. Nie chce go okłamywać, nawet nie byłaby w stanie tego zrobić. - No… ona… – wyszeptała niepewnie. Od czego zacząć? Na pewno nie może niczego pominąć – spotkałam ją w oranżerii… chyba na mnie czekała w tym miejscu – z jednej strony tak bardzo chciała wrócić do zamku, z drugiej chciała trwać w tym miejscu razem z nim – przyszła mnie ostrzec, nie chciała, żebym cierpiała przez was – wyszeptała niepewnie. Jak tak teraz o tym myśli… to brzmiało to bardzo dziwnie, wtedy bez wahania była w stanie odpowiedzieć jej, że ufa mu, a kilka chwil wcześniej zaczynała wątpić w chłopaka. Czuła się potwornie. Jednak nie mogła dłużej milczeć. Podniosła wzrok i kontynuowała prawie natychmiast swoją wypowiedzieć – później wycofała się i mówiła, że nie powinna o tym wspominać, ale… – jej słowa jednak wpłynęły jakoś na mnie…
Skoro już zaczęła, to musiała skończyć. Nie dał by jej spokoju tak długo, aż w końcu wyjawiła by mu każdy, nawet najmniejszy szczegół ich rozmowy. Zresztą może przez jakiś czas jej unikał, ale to chyba nie znaczyło, że nagle Litka przestanie być w stosunku do niego szczera, prawda? Dlatego też wciąż i wciąż uciążliwie się w nią wpatrywał chcąc jakby zajrzeć do wnętrza jej głowy i odgadnąć wszystkie mysli. - Przez nas... - Powtórzył zaraz za nią. Westchnął cicho. No tak, czyli Ria po prostu bała się, że i słodką gryfonką się w którymś momencie wymienią. Dobra z niej dziewczyna. Dbała o Lilith, gdy on był zajęty obrażaniem się. Będzie jej musiał później za to podziękować. Szczególnie, że jak Litka ją uprzedziła ta i tak później wycofała się z mówionych jej słów. Czyżby już wtedy Orianka miała przeczucia, co między nimi zajdzie? Powinien napisać do niej list. I do Edwarda. Zrobi to rano. W pierwszej kolejności pogodzi się z bratem. Ten też go potrzebował. Nie można się tak odciąć od świata jak zrobił to Jay. Nie, gdy tyle osób ciągle na ciebie liczy. - Dobrze, nie musisz już kończyć. Nie chcę naciskać – Przerwał jej po czym cmoknął ją w czółko z charakterystycznym dla siebie traktowaniem jej jak małą siostrzyczkę. Spoglądał na nią po czym jeszcze na chwilę się przytulił by... Ugryźć ją w ucho! Tak, jak ona to kiedyś zrobiła. - Zemsta – Zaśmiał się cicho i odsunął. Chciał ją trochę rozluźnić. I tak pewnie się już wystarczająco przestraszyła. Pamiętał, że Litka kiedyś została zaatakowana prze wilkołaka. Pewni boi się wszelkiego rodzaju ciemnych lasów. Dobrze, że były tu te świetliki. Dodawały otuchy. - Przepraszam Cię. Miałem zbyt wiele myśli w głowie. Trochę się wydarzyło – Był jej winien przeprosiny i wyjaśnienia. Uczynił jedno z tych dwóch rzeczy. Nie chciał jak na razie mówić jej jaki był konkretnie powód jego zniknięcia. Właśnie, zniknięcie! Powinien pomóc teraz Edwardowi, by mu również wynagrodzić swoje zachowanie. - Co z Vittorią? - Zagadnął licząc, że dostanie od niej jakąś krótką informację – Słyszałem jak... Jak mówiłaś do siebie. I widziałem list Edwarda na stole. I to jak bardzo jest zdenerwowany gdy się ostatnio mijaliśmy.
Nie był zły, dzięki bogu. Dziewczyna nie wybaczyłaby sobie gdyby był zły. Kiedy ją przytulił złapała za jego płaszcz, czy co tam miał na sobie i zamknęła oczy skupiając się na jego zapachu. Był bardzo przyjemny i kojący. Bardzo jej się podobał i czasami czuła się tak jakby się od niego uzależniła. Ten spokój przerwało ugryzienie w ucho. Spojrzała na niego zdezorientowana i złapała się za miejsce, w którym ją ugryzł. Oburknęła niezadowolona z tej zemsty i wymamrotała coś w stylu, żeby był czujny, bo też się zemści. Udało mu się rozluźnić atmosferę. W końcu przypomniało się jej coś bardzo ważnego. Cała zbladła, spojrzała na niego przerażona i wydukała nie za bardzo wiedząc co zrobić. - Ja… – zadrżała i w jej oczach pojawiły się łezki – znowu się zgubiłam! – powiedziała zrozpaczona. Teraz brzmiało to wręcz komicznie i nawiązywało do sytuacji w lesie. Kolejne jego słowa powoli niszczyły tą luźną atmosferę, ale nie miała nic przeciwko. Uspokoiła się biorąc kilka głębszych oddechów i posłała mu ten lekki uśmiech, którym obdarzała tylko niektóre osoby. - Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć… – wyszeptała i wyciągnęła w jego stronę dłoń. Pogłaskała go po policzku nie odrywając od niego spojrzenia. Nie chciała żadnych wyjaśnień, nie wymagała, by powiedział jej dlaczego tak się stało. Była szczęśliwa i bez tego – tak bardzo się cieszę, że wróciłeś… – gdyby mógł usłyszeć jej myśli byłby w stanie wyczuć w nich coś więcej. Nagle temat zmienił się diametralnie, a ona wręcz pobladła wpatrując się w niego zszokowana. Opuściła rękę i zacisnęła ją na sukience, która wystawała jej spod kurtki. Trzęsła się z zimna, jednak starała się tego nie ukazywać. - Nie wiem… dostałam tylko list i… nic więcej nie wiem. Nigdzie jej nie ma. Nikt jej nie widział. Po prostu zniknęła – martwiła się i bała o dziewczynę. Jeżeli coś się stało? Nie chciała się podzielić tym z nikim. A ona wiedziała, że tak nie można.
Kto by pomyślał, że wystarczało ją chapsnąć? Dobra z niego Lessie. I całe szczęście... Uh! Właśnie uświadomił sobie, jak bardzo tęskni za tym, żeby ktoś go tak przezwał. A robił to oczywiście tylko brat. Koniecznie musi się z nim spotkać! - No wiem, wiem. Jesteś kaleką i ciamajdą. Ale moją – Zaśmiał się po czym pstryknął ją w czółko. Co za szalona kobieta. Spokojnie, twój rycerz w zbroi zaraz Cię z stąd zabierze. Zresztą złapał ją za dłoń i splótł ich palce razem, po czym zaczął powoli iść w stronę gęstych drzew. Światło świetlików za nimi oświetlało im drogę, to też na razie różdżka była nie potrzebna. Nie spieszył się. Potrzebował trochę czasu z nią spędzonego, by czuć się dobrze. Była jak jego narkotyk. Dopiero co przerwał odwyk i chciał teraz chłonąć obecność Lili w całości. - Wszystko będzie dobrze słoneczko. Znajdzie się. Może pojechała do rodziców, czy coś... - Chciał ją pocieszyć. Dowiedział się wszystkiego, czego chciał. Stanął i kucnął przed dziewczyną. Łapiąc ją na nogi wciągnął na siebie i po prostu wziął ją na barana. Była taka leciutka. W ten sposób będzie mógł czuć cały czas jej ciepełko, a jednocześnie prowadzić do zamku.
Nie wypowiedziała już żadnego słowa. Nie było to potrzebne. Chciała wrócić do zamku, a możliwość powrotu z nim była najlepsza. Martwiła się tak bardzo o Vittorię, słysząc myśl chłopaka o wyjeździe do rodziców nie odpowiedziała. Nie mogła do nich pojechać. Pamięta bardzo dobrze słowa salemki. Rodzice się mnie pozbyli. Więc dlaczego miałaby do nich jechać? Nie chciała go bardziej zamartwiać i kiedy wziął ją na barana uśmiechnęła się smutno do siebie. Dobrze, że nie mógł widzieć jej wyrazu twarzy. Lilith przytuliła go mocno i zatopiła nos w jego włosach, chłonąc ten zapach coraz bardziej. Tak się cieszę, że wróciłeś. Aż trudno w to uwierzyć, że przez całą tą chwilę zapomniała o jednej osobie, która była dla niej zawsze najważniejsza. Zdobyła nowych przyjaciół, o których się martwiła i którzy byli dla niej równie ważni. To właśnie oni byli teraz w jej umyśle cały czas.
Ruszyli w stronę zamku nie wypowiadając żadnego słowa przez całą drogę. Ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Ta cisza była ich rozmową, którą powinni odbyć już jakiś czas temu.
Poszukiwania ustronnego miejsca zawsze są trudne, szczególnie wtedy, gdy chce się mieć stuprocentową pewność, że nikt tu nie trafi. Warunek ten jednak nigdy nie może zostać spełniony, ponieważ jak już się znajdzie takie miejsce, okazuje się, że ktoś już tam trafił - Ty. Z tego też powodu nie należy być wybrednym i po prostu wybrać miejsce, do którego samemu trafiło się tylko za pomocą nieskazitelnej wytrwałości w poszukiwaniach i odrobinie szczęścia. I tak oto los zesłał pewnego Ślizgona w miejsce, które wydawać się mogło nigdy nie zostało zbrukane ludzką stopą. -Idealnie - Rzucił do siebie pod nosem młodzieniec, który z szelmowskim uśmiechem wyszedł spomiędzy drzew rozglądając się po zakątku. Odludzie takie jak to powinno roić się od niczego nieświadomych zwierząt, które aż proszą się o potraktowanie ich jakimś czarem. Test: 2 Po pewnym czasie z krzaków wyłonił się niczego nieświadomy zając, który jak tylko zobaczył człowieka, spróbował czmychnąć z powrotem do swojej kryjówki. Kiedy już skakał, nagle zatrzymał się w połowie susa. (1) Zaklęcie Ipmeriusa uderzyło w zwierze pozwalając Aidanowi na przyprowadzenie go bliżej siebie. Pierwszy raz używał tej klątwy, dlatego zdziwieniem dlań było tak łatwy sukces. Kontrola umysłu gryzonia nie miała zupełnie żadnego wpływu na poczucie spełnienia czy zadowolenia z siebie. Blondyn po krótkim zastanowieniu zwolnił wole zająca i zanim ten spróbował uciec rzucił kolejnym urokiem: -Crucio! - Przeszyło okolicę wraz z szelestem mknącego czaru. (1) Zaraz po tym pisk zająca rozbrzmiał, a sam gryzoń w konwulsjach miotał się po ściółce. Uśmiech Ślizgona stawał się coraz większy, aż w końcu, gdy agonia stawała się zbyt wielka, a życie zająca wisiało na włosku, chęć spróbowania kolejnego czaru wzięła górę. Zielony promień śmiertelnej klątwy ( 6) uderzył w ciało zwierzęcia, a to osunęło się bezwładnie. Stark podszedł do truchła i podotykał go końcem różdżki chcąc nabrać pewności co do wyniku klątwy. Zadowolony z siebie wstał, przeciągnął się i postanowił zrobić sobie małą przerwę przed kolejną praktyką.
Daisy nigdy nie szukała miejsca do zajmowania się czarną magią, bo takowe już miała. Nie ma to jak ukryte komnaty w Hogwarcie, o których zapewne nie wiedział nawet sam dyrektor. Umiała się posługiwać paroma całkiem nieprzyjemnymi zaklęciami, ale nie zdarzało jej się jakoś często używać ich na ludziach. Lucas był chyba jednym z wyjątków. Zabawne, że teraz nawet normalnie ze sobą rozmawiali, ale całkiem możliwe, że chłopak nie zdawał sobie sprawy czym oberwał. Wcale nie znała Hogsmeade, a już zdecydowanie nigdy nie zapuszczała się w jego okolice, ale dzisiaj był wyjątkowy dzień. Po raz pierwszy wybrała się jako studentka do wioski i miała jakieś takie poczucie, że więcej jej wolno. Nic więc dziwnego, że chciała zrobić coś więcej. Ha, mogła nawet nie wracać do Hogwartu na noc, przecież jako studentce wolno jej było posiadać własne mieszkanie. Nie wiedziała właściwie po co jej ono, ale była pewna, że bez problemu namówiłaby ojca na kupno. Całkiem przypadkowo szła uliczką za jakimś chłopakiem, ale zwróciła na niego uwagę dopiero wtedy, kiedy uświadomiła sobie, że tajemniczo znika w lesie. Nawet za bardzo nie przemyślała tej decyzji, a już za nimi podążyła. Trzymała się dosyć daleko, ale na tyle, żeby nie stracić go z oczu i chyba całkiem nieźle jej wychodziło, bo nie zauważył, że za nim idzie. Stała za drzewem, kiedy ten zaczął odprawiać swoje czary. Co prawda nie słyszała formułek wypowiadanych zaklęć, ale ciężko było pomylić charakterystyczne, zielone światło i reakcję zwierzęcia. No proszę, czarnoksiężnik, przeszło Daisy przez myśli, zupełnie zapominając, że ona też robiła czasem wcale nie takie dobre rzeczy. Zamierzała siedzieć cicho, ale nie do końca to wyszło, bo jak na złość, zebrało jej się na kichanie. Co prawda kichnęła ledwo raz, ale zapewne to wystarczyło, żeby zwrócić uwagę czarnoksiężnika. Już sobie wyobrażała jak tutaj idzie. Czy podzieli los biednego zwierzątka? Całe szczęście ona miała różdżkę, a w kieszeni wciąż tkwiła igła.
Nieświadomy tego, że jest obserwowany, Ślizgon złapał zająca za tylną łapę i podniósł do góry. Truchło poddało się jego woli i dyndało swobodnie jeszcze pod wpływem podniesienia. Zadowolony z efektu Ślizgon oblizał nieznacznie górną wargę i rzucił truchło w las. Nie miał zbyt wielkiej siły w ramionach, więc zdechły zając nie dotarł nawet do linii drzew. Nie oglądając się za nim Aidan począł wyszukiwać swojego następnego celu. Po długim czasie pokręcił głową z dezaprobatą, jaką miał dla samego siebie. - Te krzyki musiały spłoszyć zwierzynę na dobre. Może jutro uda mi się coś znaleźć... - Przeczesał włosy wolną od różdżki dłonią i rozejrzał się jeszcze dla pewności. Jakby dla podkreślenia tego gestu przez powietrze przeleciał głos kichnięcia. Od razu myśli nawiązujące do jego przyszłości, w której ktoś odkrył jego zamiłowanie, odegnał w nicość chcąc pozostać przy zdrowych zmysłach w tej sytuacji. Różdżka natychmiast podniosła się wycelowana w stronę, z której doszedł odgłos. Chcąc mieć dobry widok, a jednocześnie nie płosząc potencjalnej ofiary swoich uroków, Ślizgon przeszedł po cichu w stronę lasu tak, aby mieć czystą przestrzeń do rzucenia zaklęcia w cel. Kiedy uznał, że trafi wyszeptał: -Strappatto. - I promień ruszył w stronę dziewczyny, jak się później okazało. Kiedy zaklęcie trafiło ( wynik rzutu: 6 ) mogła ona poczuć miażdżone stopy, a Aidan chowając się za drzewem krzyknął ze spokojem. -Jak dużo widziałaś? I jakie są twoje zamiary? - Nie do końca dobra taktyka najpierw atakować, potem pertraktować, jednak nie mógł sobie pozwolić na to, by oberwać jako pierwszy.
(Rzuć na obrone. Wtedy nie bedziesz miała zmiażdżonych nóg, a ja się po prostu schowam. Kostki wedle uznania. Możemy zastosować normalne zasady pojedynków. )
Nie mogła zrozumieć po co ten człowieka zabija biedne zwierzątka. Co mu zrobił ten zając? Och, może skoro trenuje na stworzeniach, to nie odważy się zrobić tego samego na człowieku? Chwilę później siedziała niemalże skulona za drzewem, w nadziei, że nie usłyszy, albo może nie domyśli się skąd pochodził dźwięk. Głupie jednak to było, bo już po chwili mogła usłyszeć powolne kroki, niemalże bezszelestne, ale w takiej ciszy zdradzały je ciche dźwięki łamanych pod stopami maleńkich gałązek. I co miała zrobić? Może dobrym wyjściem było zaatakować pierwsza, w końcu po takim człowieku ciężko było oczekiwać chociaż trochę pokojowego powitania. Niemalże od razu poczuła koszmarny ból w stopach, a w dodatku nie mogła się ruszyć, co na początku chciała uczynić niemalże instynktownie. Nie było to jedno z zaklęć wymyślonych przez bractwo, ale je znała, bo z jakiegoś powodu wszystkie te czarnomagiczne opierały się na łamaniu kości, przesuwaniu wnętrzności... okropności, jeśli było się na miejscu ofiary. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć z bólu, co może nie byłoby takie znowu głupie. A nuż jakiś czarodziej był w pobliżu i przybyłby z pomocą? Całe szczęście w miarę szybko udało jej się przerwać czar i stworzyć całkiem chyba ładną tarczę. Usiadła za tym nieszczęsnym drzewem, bo chwilowo wydawało jej się, że przez bolące stopy nie jest w stanie gdziekolwiek pójść, a miała tutaj wrażenie pozornego schronienia. Przemieściła się trochę tylko, żeby tym razem nie być na linii ognia. - Wystarczająco - syknęła zza drzewa. - Możesz mnie zabić jak tego zająca, ale zupełnie ci się to nie opłaca - powiedziała całkiem pochopnie. I gdzie tu ona w Slytherinie? Powinni ją dać do gryfonów, tak tryskała głupią odwagą. - Będą mnie szukać. I znajdą. Zarówno mnie, jak i ciebie. Lepiej dla ciebie by było, gdybyś poszedł ze mną na układ - zaproponowała mu zupełnie, jakby przed chwilą oberwała Tarantallegrą, a nie czymś co łamie kości. Cóż, zdarzało się, chociaż oni w bractwie raczej nie praktykowali ćwiczenia zaklęć na sobie nawzajem.
(nie wiem czy to było przemyślane, skoro piszesz, że Aidan już trafił, ale powiedzmy, że Protego po prostu przerywa działanie zaklęcia? O_O ewentualnie niech będzie Finite. Jeśli chcemy się pojedynkować, to użyjmy zasad ulicznego klubu pojedynków, próg dla zwykłych zaklęć 7, dla czarnomagicznych 9)
Gdy zaklęcie trafiło w ofiarę Aidan czekał na krzyki i błagania. Ta jednak wykazała się opanowaniem i umiejętnością radzenia sobie z czarną magią, co mogło być nawet dobrą znajomością samej czarnej magii. Nie należało jednak zbytnio spekulować, przecież czas przeznaczony na rozmyślanie o tym kim jest przeciwniczka, mógłby być wykorzystany na obmyślanie następnego kroku. Przede wszystkim trzeba założyć maskę. Nawet jeśli wie, że ślizgon pała się czarną magią, nie musi wiedzieć, że jest jaki jest. Chwila skupienia i kilka oddechów pozwalających odepchnąć niepohamowaną chęć praktykowania niewybaczalnych zaklęć na innym czarodzieju odegnały wszystkie myśli, by po chwili zebrać je na nowo, w zupełnie innej perspektywie. Próbował się nie wychylać, więc nie mógł zobaczyć stanu ofiary, ta jednak przemówiła. Zrobiła to bez widocznych oznak bólu, co mogło świadczyć tylko o tym, że się uwolniła. Nie wyrażał swojego szacunku, ten jednak narósł w stosunku do tej osoby i jakby się nie skończyło to spotkanie, to on się nie zmieni - przypuszczalnie. -Nie wiem czy jesteś po prostu głupia, czy z Gryffindoru, wiedz jednak, że nie mam zamiaru Cię zabić. - Rzucił tak, żeby usłyszała nie opuszczając jednak różdżki. Gdy ktoś nakryje Cię na czarnej magii zawsze trzymaj ją w pogotowiu. - Chyba. - Dodał szeptem zastanawiając się, do czego mogłaby mu się przydać ta kobieta. Będą jej szukać? Kto? Pomijając zbędne szczegóły, Aidan skupił się na układzie, który mogłaby mu zaproponować. W końcu to ona pierwsza zaczęła pertraktować, więc to jej bardziej zależało na tym rozwiązaniu. -Słucham Cię w takim razie. - Rzucił zmuszając się do lekko rozbawionego tonu.
Daisy naprawdę bardzo starała się nie okazywać jak bardzo bolą ją te cholerne nogi. Szeptem rzuciła jakieś łatwe zaklęcie przeciwbólowe, które chociaż trochę pozwoliło zapomnieć o połamanych kościach w stopach. Nawet nie myślała podejmować się leczenia ich samodzielnie, chociaż nie wiedziała też w jaki sposób wytłumaczy to szkolnej pielęgniarce. Koń mi nadepnął na stopy? A może spadł na mnie ciężki regał z książkami? Cóż, nie były to chyba aż tak złe pomysły. Przez chwilę starała się niemalże nie oddychać, na wypadek gdyby ten wariat chciał tutaj do niej podejść. Jego zapewnienia, że nie zamierza jej zabić brzmiały całkiem pocieszająco, chociaż nie usłyszała już słowa wypowiedzianego szeptem. Uśmiechnęła się sama do siebie. O tak, podobno pod tym względem by pasowała do Gryffindoru, chociaż miała wrażenie, że akurat salemczyków ciężko było tak przyporządkować. - To miło z twojej strony. A jeśli chodzi o dom, to tak się składa, że jestem ze Slytherinu. Ty zapewne też? Podobno ślizgoni lubią czarną magię - zebrało jej się na pogawędki i powtarzała właściwie to, co przeczytała w jakiejś książce. - Przede wszystkim, nie powiem co tutaj widziałam - zaczęła i umilkła na moment. Kiedy mówiła dalej, zaczęła odrobinę się przesuwać, bardzo cicho, żeby pod koniec wypowiedzi móc bez problemu wyciągnąć różdżkę zza pnia i trafić w chłopaka. Określenie kierunku było możliwe dzięki temu, że mówił. Przynajmniej tak mniej więcej. - Poza tym, możesz się sporo ode mnie nauczyć - powiedziała i rzuciła zaklęcie, które okazało się niewypałem, niemalże od razu je jednak powtórzyła, ale przez początkową pomyłkę zapewne dała chłopakowi czas na reakcję. Celowała w niego Fervere Dolor i jeśli trafi, powinien mieć wrażenie palenia żywcem. Tyle dobrego, że tak naprawdę ognia nie było.
broń się parzysta - udaje ci się
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Rozmowa z Tośkiem bardzo jej pomogła. Tego samego dnia wróciła do domu chcąc porozmawiać z Evanem. Nie była to łatwa rozmowa. A może ona już nie potrafił z nim rozmawiać... Powstrzymując łzy zamknęła się w jednym z mniej uczęszczanych pokoi. Chciała pobyć w ciszy i samotności. Oczywiście zabrała ze sobą Asmodeusa. Nie chciała zostawiać go z puchonem. Bała się, że może zrobić coś mało przemyślanego. Choć wątpiła aby skrzywdził ich kruszynkę. Nawet nie zwróciła uwagi na list leżący na komodzie. Dopiero, gdy dziecko zasnęło, wstała chcąc się przebrać do snu. Pergamin rzucił się w jej oczy od razu. Z niepewnością przeczytała list, ale tylko gdy zobaczyła od kogo był jej twarz się rozjaśniła. Oczywiście, że chciała się z nim spotkać. Tak dawno go nie widziała. Upewniając się, że jej synek śpi, ruszyła w umówione miejsce. Okrywając się szczelniej peleryną doszła do małego zagajnika pełnego świetlików. Teraz rozumiała czemu nazywali to miejsce ognistym zakątkiem. Dla osoby postronnej mogło to wyglądać na niewielki pożar. Dla niej było czystą magią. Z zachwytem w oczach usiadła na jednym z kamieni w oczekiwaniu na przyjaciela. Ciekawa bardzo była gdzie był i co robił. A przede wszystkim czemu jej o niczym nie powiedział. Przecież by go nie wydała, gdyby tylko tego sobie zażyczył. Zapatrzona w niebo nie zwróciła uwagi kiedy zaczęła nucić jedną z mugolskich piosenek. - I'm so tired of being here, Suppressed by all of my childish fears, And if you have to leave, I wish that you would just leave... - słowa były tak bardzo prawdziwe, że na chwilę musiała przerwać aby móc złapać oddech. Nie spodziewała się, że kiedyś będzie utożsamiała się z jakąś piosenką. A tutaj proszę.
Ostatnio zmieniony przez Clarissa R. Grigori dnia Pon Maj 08 2017, 22:27, w całości zmieniany 1 raz
Jonathan kręcił się od dłuższego czasu po mieście bezcelowo, a przez to, że dopiero niedawno wrócił z podróży, nadal miał założony plecak podręczny. Był strasznie rozkojarzony i zdenerwowany, ale wiedział, że to przez to, że miał się właśnie spotkać z przyjaciółką. Nadal czuł się jak ostatni debil, wiedząc, że nawet nie dał jej znać, że wyjeżdża i uświadomił sobie też, że nie ma pojęcia, co aktualnie dzieje się u Clarissy. Kiedy ostatni raz się widzieli, dziewczyna zdawała się mieć jakieś problemy, ale Jon nie wgłębił się wystarczająco w temat, żeby móc o nich wydawać jakąś głębszą opinię. Z tego, co udało mu się zrozumieć, najwidoczniej były to jakieś problemy z chłopakiem i bał się teraz trochę, że coś poważniejszego mogło się stać. W końcu trafił do Ognistego Zakątka, ale przez dłuższą chwilę bał się wejść (całe szczęście, że Clari go kiedyś tu przyprowadziła, to przynajmniej z tym nie będzie problemu), bo co jeśli jego przyjaciółka rzeczywiście była wściekła? Już nawet nie wiedział, czy może ją tak nazywać. Wziął głęboki oddech i w końcu wszedł pomiędzy drzewa, mocno starając się, by nie miąć z nerwów koszulę. Czasami marzył, by móc używać swojego jasnowidzenia na życzenie, ale szybko dość mu przechodziło. Niektóre wizje były niepokojące, wręcz przerażające... Chociaż, jak tak pomyślał, to już dawno nie miał wizji i nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać - mimo wszystko chyba jednak skłaniał się ku temu drugiemu. Szybko jednak wyrzucił te myśli z głowy, spowalniając kroku, by obserwować latające dookoła świetliki, które naprawdę wyglądały magicznie. I sprawiały, że nazwa tego miejsca była idealna. Wręcz zamarł, kiedy do jego uszu doszedł cichy głos, tak znajomy i coś go ścisnęło w klatce piersiowej, choć starał się mieć niepozorny wyraz twarzy. Skierował się w stronę, skąd dochodził dźwięk i prędko zobaczył Clarissę siedzącą na kamieniach. Wydawała się być pogrążona w swoim świecie, więc ostrożnie do niej podszedł, odgarniając włosy z czoła. - Nie miałem pojęcia, że znasz takie piosenki. - odezwał się po chwili, starając się ignorować to, jak słabo zabrzmiał jego głos i niezręcznie odkaszlnął, starając się uśmiechnąć (chociaż wyszedł mu bardziej grymas, niżeli zamierzony uśmiech). - Przepraszam. - dodał po chwili, a jego grymas zszedł mu z twarzy, gdy niepewnie spojrzał na rudowłosą, niezbyt wiedząc, jak mógłby się jeszcze usprawiedliwić.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Zbyt mocno wciągnęła ją ta piosenka jak i rozmyślanie o własnym życiu aby zwracać uwagę na to czy ktoś nie pojawił się w tym miejscu. W sumie, mało kto tutaj zaglądał jak i znał to miejsce. Gdyby któregoś lata przez przypadek nie zgubiła się w tych lasach to pewnie i ona nie wiedziałaby o jego istnieniu. Jonathan był pierwszą osobą którą tutaj zabrała. Chyba nawet była to jedna z ich pierwszych randek. Wtedy nie chciała aby Lacroix ich widziała razem i miejsce to wydawało się idealne. Dziś nie miało to większego znaczenia. Dziewczyna nie była dawno już widziana przez Grigori dzięki czemu nie miała powodów do nienawiści. Zresztą, na Jonathana nie potrafiła się długo gniewać. W dalszym ciągu jakaś cząstka jej serca kochała chłopaka. Nie sądziła aby było to dobre, ale co na to poradzić. Serce nie sługa. Nie można mu kazać w całości kochać jednego chłopaka. Słysząc znajomy głos i tak się wystraszyła. O mało nie spadła z jednego kamienia na ziemię. A nie chciała mieć styczności z zimną i prawdopodobnie mokrą ziemią. Szybko odwróciła głowę w stronę z której dobiegał głos. Kilka kroków od niej stał jej były chłopak. Serce na chwilę jej zamarło. Gdyby nie charakterystyczny dla niego głos i włosy z pewnością by go nie poznała. Zmienił się. Nie wiedziała jeszcze tylko czy na dobre czy nie. - Mało kto wie, że słucham muzyki mugolskiej. - nawet na chwilę nie oderwała od niego swoich oczu. Tak dawno go nie widziała i sam jego widok sprawiał jej przyjemność. Choć nie wiedziała jeszcze czy być złą na niego za to, że ją zostawił, czy wybaczyć wszystko i rzucić to w zapomnienie. Odpowiedź okazała się znacznie łatwiejsza niż mogła sobie myśleć. Słysząc jego Przepraszam nie potrafiła dłużej wysiedzieć w miejscu. Poderwała się na równe nogi i objęła go mocno. - Nie przepraszaj. - wydukała dość nieskładnie w jego koszulę - Nie odchodź następnym razem bez słowa. - po chwili jednak pokręciła energicznie głową i spojrzała na niego - Nie odchodź nigdy już. - to były lepsze słowa niż te wypowiedziane wcześniej.
Jon długą chwilę poświęcił na to, by przyjrzeć się Clarissie. Nie wiedział, czy jego wyobraźnia płatała mu figle, czy może rzeczywiście tak było, ale Krukonka zdawała się wyładnieć - o ile to było możliwe. Zmieniła się, jakoś tak wydoroślała, ale chłopak w sumie nie był pewien, co o tym myśleć. Nadal się bał, że dziewczyna się wkurzy, bo w końcu przecież miała powód i to nie jeden. Nie chciał tego za żadne skarby i był zły na siebie, że wyjechał bez słowa, ale wtedy wydawało się być to rozsądne. Bo choć nadal kochał Clarissę (w końcu, odkąd się rozstali, to Jon nie był w żadnym związku na poważnie, chyba w ogóle nie miał żadnej partnerki), nie chciał psuć jej szczęścia, nie chciał rozwalać jej życia, które pewnie sobie ułożyła. Będzie musiał jakoś o to dyskretnie wypytać dziewczynę, choć może nie teraz, a trochę później. Byłoby zwyczajnie chamskie z jego strony, gdyby tak od razu po powrocie wypytywał się o jej prywatne sprawy. Kiedy rudowłosa podskoczyła na kamieniu, był już o krok od złapania jej, ale sama odzyskała równowagę, przez co Jon tylko pozostał w miejscu, obserwując ją jeszcze uważniej. Coś znowu ukuło go w klatce piersiowej, gdy usłyszał jej głos i ledwo powstrzymał się, by się nie skrzywić, ale zaraz to przekształciło się w szok, a jego oczy rozszerzyły, gdy dziewczyna poderwała się na nogi i mocno go przytuliła. Przez chwilę patrzył się na nią z góry, a potem mocno objął, słysząc jej Nie odchodź nigdy już i ukrył twarz w jej włosach, nie chcąc by widziała, jak bardzo ucieszyły go te słowa. - Nie odejdę, a nawet jeśli już, to zabiorę Cię ze sobą, Clari. - powiedział cicho, odsuwając się tylko na tyle, by móc na nią spojrzeć. - I będę przepraszać. Zachowałem się jak dupek. - Chciał się usprawiedliwić czymś w stylu Musiałem od tego uciec, ale wiedział, że to kiepska wymówka. Mógł tylko przepraszać i błagać o wybaczenie. - Będę przepraszać, bo chcę, żebyś mi wybaczyła. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. - oznajmił. No tak, wprawdzie niby wcześniej Tori nią była, ale Jonathan w końcu zrozumiał, że to nie ona zasługiwała na to miano, tylko Clarissa. - Ale cieszę się, że Cię widzę. Nie masz pojęcia, jak tęskniłem.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Jego słowa wlały, pewnego rodzaju, nadzieję w serce młodej Rosjanki. Już dawno nie czuła sie... Wróć. Tylko przy tym chłopaku czuła się w taki sposób. Czyli szczęśliwa i aktualnie kochana. I bycie jego przyjaciółką radowało ją niezmiernie. Może i mogła porozmawiać z Tośkiem, który również był dla niej ważny, ale to Jonathana znała dłużej i równie i on wiedział o niej więcej niż ktokolwiek inny. Znał jej rodzinę i wiedział co dziewczyna przeżyła w przeszłości i skąd te blizny na jej plecach. Nikomu do tej pory nie powiedziała nic o nich. Nikt nie wiedział skąd się tam znalazły. Nawet Evan. Ale może to i lepiej. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć czemu. Przecież nie tylko jemu ufała w swoim życiu. Na razie jednak nie miała najmniejszego zamiaru zastanawiać się nad tym. Chciała chłonąć jego ciepło każdą cząstką swego ciała. Chciała czuć, że jest i nie odejdzie. Chciała mieć pewność, że nadal jest jej przyjacielem. Objęła go mocniej chowając swoją twarz w jego koszuli. Tak bardzo go jej brakowało. Na chwilę jednak musiała się oderwać, a nie było to proste. - Może i zachowałeś się jak dupek, ale mnie to nie interesuje. - cała pewność jaką tylko w sobie miała przemieniła się w te kilka słów. Nie interesowało jej czemu uciekł. Ważne, że wrócił. Choć musiała przyznać, że bolał ją fakt iż ją zostawił bez słowa. Teraz jednak odeszło to w niepamięć. - Jeszcze pożałujesz tych słów kiedyś. Następnym razem sama schowam Ci się do plecaka. Wiesz doskonale, że jestem animagiem i taka sztuczka nie byłaby dla mnie wyczynem. - mrugnęła do niego przypominając sobie jak pierwszy raz pokazała mu się w postaci fenka. - Ale ja już Ci wybaczyłam. Tak naprawdę to nie miałam nawet czego wybaczać. Jesteś moim przyjacielem i nic tego nie zmieni. - sam fakt, że nazwał ją najlepszą przyjaciółką ucieszył ją. Przypomnienie sobie Tori u jego boku bolało, ale teraz jej nie było. Może chciał ją kimś zastąpić, a skoro ona była na miejscu... Nie! Nie mogła myśleć w ten sposób. Jona taki nie był. - Teraz masz okazję to nadrobić. Mamy całą noc tylko dla siebie. - wyszczerzyła się ciągnąć go na kamień gdzie wcześniej siedziała. Usiedli na nich i przez chwilę wpatrywała sie w niego chcąc zapamiętać każdy szczegół jego twarzy. - Opowiadaj lepiej gdzie byłeś? Co robiłeś? Jak było? - zasypała go milionem pytań wpatrując się dalej w jego oczy.
Jonathan długo trzymał Clarissę w ramionach, nie pozwalając się jej zbytnio odsunąć. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tęsknił za Rosjanką bardziej, niż mógł to sobie wyobrazić i odczuwał niewyobrażalną ulgę, że wreszcie może tu być z nią, jak gdyby nigdy nic się nie stało. I choć wiedział, że jednak się stało, to przez krótką chwilę wolał myśleć, że nigdy nie wyjeżdżał, że nie był na tyle samolubny, by opuścić przyjaciółkę wtedy, gdy miała właśnie trudne chwile. Nie mógł powstrzymać słabego uśmieszku, kiedy dziewczyna oznajmiła, że może zachował się jak dupek, ale jej to nie interesuje. Powiedziała to z takim przekonaniem, że nawet on sam prawie w to uwierzył - dość szybko jednak uświadomił sobie, że nie może tak myśleć. Na jej następne słowa zaśmiał się cicho, kiwając głową i delikatnie gładząc ją po włosach. - Cóż, mówiąc szczerze, jesteś najbardziej uroczym fenkiem, jakiego znam, więc prędzej bym się ucieszył, widząc Cię w moim plecaku, niż rozgniewał. - odparł cicho i zagryzł lekko wargę, patrząc się na nią uważnie. Jakim cudem mogła uważać, że nic się nie stało? Przecież ją zostawił, postąpił niesamowicie samolubnie, podczas gdy powinien był ją wspierać. W końcu jednak doszedł do wniosku, że nie powinien się tyle zadręczać - w końcu, Clarissa mu wybaczyła, prawda? Może nie było w porządku, ale nie było też źle, rozmawiali ze sobą i nawet nazwała go przyjacielem! Nie mógłby być szczęśliwszy. Pozwolił się zaciągnąć na kamień i usiadł koło dziewczyny tak blisko, że stykali się ramionami. Jak zwykle, gdy Krukonka wpatrywała się w niego intensywnie, zaczerwienił się ledwo widocznie, wykorzystując chwilę, by ułożyć w głowie sensowną odpowiedź. - Więc... Byłem w Rumunii. Przy okazji odwiedziłem tamtejszą hodowlę smoków i mówię Ci, te stworzenia są niesamowite. - zaczął swoją opowieść, gestykulując żywo dłońmi. - Ale ogólnie też trochę pozwiedzałem. Bukareszt jest naprawdę piękny, musimy go kiedyś razem odwiedzić. Najbardziej chyba jednak spodobał mi się Wesoły Cmentarz w Săpânța. Wiem, może się to wydawać dziwne, ale to miejsce ma coś w sobie. Groby są kolorowe, a nie szare jak zazwyczaj, panuje tam kompletnie inna atmosfera, nie czuć tego... Urwał, a jego wzrok skupił się na jego dłoni, która zaczęła drżeć. Poczuł, że oblewa go zimny pot i jego oczy rozszerzyły się w panice, gdy spojrzał na Clarissę, starając się uspokoić. Dobrze wiedział, co zaraz nadejdzie i nie było sposobu, żeby to powstrzymać. - Cholera. - zdążył jeszcze powiedzieć. Potem czuł się tylko, jakby obserwował to, co się dzieje z zupełnie innej perspektywy. Był świadom, że zsunął się z kamienia na ziemię, że miał usta rozchylone w niemym krzyku, choć nie czuł bółu i zdawał sobie sprawę, że trząsł się niczym małe przerażone dziecko. Ale cóż mógł zrobić? Następnie do reszty pochłonęła go wizja, która była jeszcze bardziej chaotyczna i drastyczniejsza, niż wszystkie przedtem. Widział tylko urywki i cały czas dźwięczało mu w oczach, ale jeden obraz doskonale wrył mu się w pamięć. Był w domu Clarissy, to zdążył zrozumieć i klęczał. Przez chwilę nie był pewien nad czym, ale jego wzrok szybko padł na martwe ciało leżące przed nim. Martwe ciało, które miało skłębione rude włosy i nieruchome oczy. Ciało Clarissy, pokryte krwią i powykręcane pod dziwnymi kątami, gdzieś w tle było słychać płacz dziecka, a potem obraz zawirował i Jonathan wrócił do swojego ciała. Zdał sobie sprawę z tego, że nie może złapać oddechu, że leży skulony na ziemi, zakrywając się rękoma. - Nie. - wyrzucił z siebie tylko, nadal leżąc nieruchomo, a następnie usiadł tak szybko, że aż mu zakręciło się w głowie, gdy jego wzrok padł na Clarissę. - Nie, nie, nie!
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Nie było to dla niej nowością. Zawsze przepadali za sobą i jego odpowiedź była dla niej normalna. Jednak i tak się ucieszyła. Zanotowała sobie w pamięci aby kiedyś tak zrobić. Pewnie jego reakcja by się nie zmieniła, ale i tak chciała tego spróbować. zaniepokoiło ją jego zachowanie. Przygryziona warga mogła wskazywać wiele, jednak Clari obstawiała, że myślał nad czymś. Sama zmrużyła swoje zielone oczy i wpatrywała się w chłopaka intensywnie. Może dla tego, że chciała zapamiętać każdy jego szczegół anatomiczny, a może dlatego aby sprawdzić czy coś się nie zmieniło. Nie znała na to odpowiedzi. i chyba nie chciała jej poznać. Z uśmiechem spojrzała na ich stykające się ramiona. Już dawno nie czuła się tak dobrze, jak teraz przy Jonathanie. Był dla niej jak brat, którego utraciła niedawno. Nie, nie umarł. Postanowił przyznać rację dziadkom i odciąć się od dziewczyny. Bardzo ją to zabolało. Przez pewien czas nie potrafiła się odnaleźć. Długo spacerowała po lasie lub zamykała w jednym z pokoi w domu. Teraz, jak wrócił chłopak, poczuła spokój i ciepło. A może po prostu braterską miłość... Z uwagą słuchała wszystkiego co mówił. Rumunia... Słyszała o niej wiele jednak nigdy tam nie była. Kiedyś Evan coś wspominał o tym państwie, jednak nie było ich stać aby tam pojechać. Teraz było inaczej. ...musimy go kiedyś razem odwiedzić... - na te słowa przytaknęła ochoczo głową. Była gotowa jechać tam choćby teraz. Zabrała by jedynie Asa z domu i mogła ruszać w drogę. Chciała to nawet zaproponować jednak zachowanie mężczyzny się zmieniło. Stał się blady jak ściana w ciągu kilku, krótkich sekund. A oczy... Jeszcze nigdy nie widziała aby miał je tak duże jak w tej chwili. Otwierała właśnie usta aby spytać się czy wszystko dobrze, gdy ten upadł na ziemię. To jednak nie było najgorsze. Dostał drgawek które wyglądały okropnie. Wystraszona dziewczyna natychmiast padła na kolana obok niego chwytając drżącymi rękoma za jego ramiona. - Jonathan. - sądziła, że krzyczy. A przynajmniej tak to odebrała w swoich uszach, jednak z jej ust wydobył się ledwo słyszalny szept. Nie wiedziała jak ma mu pomóc, a co najważniejsze co takiego wywołało owy stan. Z przerażeniem patrzyła na jego drżące ciało. Nie zastanawiając się długo wyciągnęła drżącą dłonią różdżkę - Anapneo. - wypowiedziała wyraźnie chcąc pomóc chłopakowi w oddychaniu. Słysząc jego słowa na nowo ułożyła swoje ręce na jego ramionach obejmując go delikatnie. - Wszystko w porządku. - delikatnie masowała przy tym jego plecy hcąc go uspokoić - Nic się nie dzieje, widzisz? - spojrzała na niego po chwili znów obejmując - Jesteś tutaj tylko ty i ja. - nie miała pojęcia co ma mówić. - To była wizja, prawda? - nigdy wcześniej nie widziała w jaki sposób się to odbywa chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaki dar posiada jej przyjaciel. - Jeśli nie chcesz nie musisz mi o niej mówić, ale lepiej będzie jak to z siebie wyrzucisz. - odsunęła się na chwilę uśmiechając do niego.
Jonathan przez długą chwilę po prostu patrzył się na Clarissę, niezdolny do wypowiedzenia niczego innego poza krótkim i rozpaczliwym nie. Czemu akurat teraz musiało mu się to przytrafić? Czemu nie mógł dostać tej cholernej wizji po spotkaniu z Clarissą? Czym on sobie w ogóle na to zasłużył? A co gorsza, czym zasłużyła sobie na to Grigori? Miał ochotę krzyczeć i był wściekły na cały świat, ale też zwyczajnie się bał. Przecież dopiero co odzyskał przyjaciółkę, czemu miał ją teraz stracić? Jasne, to była tylko wizja, ale z doświadczenia wiedział, że jego wizje rzadko kiedy się nie spełniały i podejrzewał, że praktycznie większość jasnowidzów tak miała. Dotyk rudowłosej, zazwyczaj kojący, teraz tylko sprawił, że jeszcze bardziej się spiął i wbił wzrok w ziemię. Był jej wdzięczny, że pomogła mu odzyskać oddech, ale nie potrafił teraz na nią spojrzeć. Nie, kiedy przed chwilą widział ją martwą. Nic się nie dzieje. Tak bardzo chciał w to uwierzyć, że to niemalże przyprawiało go o ból. - Tak, to... - urwał i odkaszlnął, starając się, by jego głos na nowo zabrzmiał pewnie. - To była wizja. Przepraszam, powinienem Cię uprzedzić, że to nie jest najmilszy widok. Desperacko unikał patrzenia na nią i zacisnął dłonie w pięści, pozwalając, by paznokcie wbiły mu się w skórę. Może nie było to zbyt przyjemne, ale przynajmniej wiedział, że wizja się skończyła. Na chwilę znowu go zatkało, kiedy Clarissa powiedziała, że może to z siebie wyrzucić i wreszcie na nią spojrzał, ledwo powstrzymując się od ponownej paniki. Zamiast tego chwycił ją za dłoń, chcąc upewnić się, że ona naprawdę tu jest, cała i zdrowa. - Okej. Tylko... Błagam, nie ucieknij z wrzaskiem. - niemalże szepnął, milknąc, by do końca unormować niestabilny oddech. - Ja... To było Twoje mieszkanie, wiesz? Znaczy, Twoje i Evana. I... Słyszałem płacz dziecka, ale był przytłumiony, nie znajdował się koło mnie. Klęczałem na ziemi, a wokół... Boże, Clari, tam wszędzie była ta pieprzona krew. Na podłodze, na ścianach, na moich rękach, a potem... A-A potem spojrzałem w dół i... Znowu urwał, czując zbierające się w jego oczach gorące łzy, ale było już za późno na powstrzymywanie ich. Po prostu rozpłakał się jak małe dziecko, nadal ściskając dłoń rudowłosej. - Tam byłaś Ty. Leżałaś na tej cholernej podłodze i... I byłaś martwa. Tak strasznie przepraszam. - powiedział, zły na siebie, że pokazał jak mocno przeraziła go ta wizja. Odpuścił sobie mówienie szczegółów, bo skoro dla niego to nie było przyjemne, to tym bardziej nie byłoby takie dla Krukonki. Szybko otarł łzy z policzków, starając się uspokoić, a jego głos po chwili już się nie łamał. - To tylko wizja. Ona nie musi się spełnić, wiesz o tym. Równie dobrze to może być wymysł mojej chorej wyobraźni. - dodał szybko, choć nie wiedział, czy bardziej chciał przekonać siebie, czy może jednak dziewczynę.